15183
Szczegóły |
Tytuł |
15183 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15183 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15183 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15183 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
AMANDA QUICK
Ginewra
Prze�o�y�a Alicja Skarbi�ska
DC
BOK) Wydawnictwo Da Capo Warszawa
Tytu�orygina�u RECKLESS Copyright�1992byJayneA.Krentz Koncepcja serii MarzenaWasilewska Ilustracja na ok�adce RobertPawlicki Opracowaniegraficzne ok�adki S�awomirSkry�kiewicz
1
ForthePolishtranslation Copyright�1994byAlicjaSkarbi�ska 1994 by Wydawnictwo Da Capo WydanieII ISBN 83-86133-41-4
Copyright �For thePolishedition
Drukioprawa: Drukarnia GS Krak�w, tel./fax (12) 65-65-902
W �wietle ksi�yca wygl�da� doskonale. Gabriel Banner, hrabia Wylde, w srebrnym blasku o�wietlaj�cym ��k� przypomina� tajemniczego i niebezpiecznego bohatera legendy. Phoebe Layton zatrzyma�a konia na skraju lasu i wstrzyma�a oddech, patrz�c na zbli�aj�cego si� hrabiego. Zacisn�a palce na lejcach, usi�uj�c powstrzyma� dr�enie r�k. Musia�a wzi�� si� w gar��, udawa�a si� przecie� na poszukiwania. Potrzebowa�a pomocy b��dnego rycerza i nie mia�a wielkiego wyboru. W gruncie rzeczy Wylde by� jedynym znanym jej m�czyzn�, kt�ry posiada� niezb�dne kwalifikacje. Musia�a go jednak najpierw przekona�, aby przyj�� jej propozycj�. Od wielu tygodni pracowa�a nad projektem ca�ego przedsi�wzi�cia. A� do dzisiejszego wieczoru hrabia, samotnik i odludek, uporczywie ignorowa� jej zagadkowe listy. Zdesperowana Phoebe zmieni�a taktyk�. Usi�uj�c wyci�gn�� go z pustelniczego gniazda, zwabi�a go w pu�apk� przy pomocy jedynej, kusz�cej przyn�ty, jakiej nie m�g� si� oprze�. Obecno�� Wylde'a tutaj, na pustej wiejskiej drodze w Sussex, oznacza�a, �e Phoebe wreszcie si� uda�o skusi� go na spotkanie. Wylde nie wiedzia�, z kim ma si� spotka�, w listach bowiem Phoebe podpisywa�a si� jako ,,Zamaskowana Dama". Niestety, drobne oszustwo by�o w tym przypadku niezb�dne. Gdyby Wylde od pocz�tku zna� jej to�samo��, IM pewno odm�wi�by pomocy. Phoebe musia�a przekona� 5
AMANDA QUICK go do podj�cia si� poszukiwa�, nim odwa�y si� zdradzi�, kim jest. By�a pewna, �e kiedy Wylde wszystko zrozumie, nie b�dzie mia� do niej pretensji. Phoebe nie widzia�a hrabiego dok�adnie od o�miu lat. Jako szesnastolatka wyobra�a�a go sobie jako �yw� legend� - szlachetnego, m�nego rycerza wywodz�cego si� wprost ze �redniowiecznego romansu. W jej m�odych oczach brakowa�o mu tylko b�yszcz�cej zbroi i miecza. Doskonale pami�ta�a, kiedy widzia�a Wylde'a po raz ostatni, cho� zdawa�a sobie spraw�, �e on jej wtedy nie zauwa�y�. By� zaj�ty planowaniem ucieczki z siostr� Phoebe, Meredith. Teraz, kiedy Wylde si� zbli�a�, oczekiwa�a go z niecierpliwo�ci�. Niestety przez woalk�, w bladym �wietle ksi�yca zbyt ma�o mog�a zobaczy�, by stwierdzi�, czy bardzo si� przez te lata zmieni�. Na pierwszy rzut oka wydawa� si� wy�szy. Szczuplejszy. W jaki� spos�b twardszy. Pod opo�cz� rysowa�y si� szerokie ramiona. Obcis�e spodnie podkre�la�y silny, muskularny zarys n�g. Zawini�te rondo kapelusza rzuca�o pos�pny, ochronny cie� na twarz Wylde'a. Nagle pomy�la�a z niepokojem, �e to mo�e wcale nie by� Wylde. Mo�e czeka j� spotkanie z prawdziwym �otrem czy rozb�jnikiem. Poruszy�a si� niespokojnie w siodle. Je�li co� jej si� stanie dzi� w nocy, biedna rodzina b�dzie mog�a z pe�nym uzasadnieniem umie�ci� na na grobku Phoebe odpowiedni� inskrypcj�. Co� w rodzaju: ,,W ko�cu ponios�a kar� za sw� nieostro�no��". Nadopieku�czy krewni uwa�ali, �e Phoebe przez ca�e �ycie wpada z jednych tarapat�w w drugie. Tym razem mog�a przebra� miar�. - Tajemnicza ,,Zamaskowana Dama", jak s�dz�? - zapyta� zimno Gabriel. Phoebe odetchn�a z ulg�. Jej w�tpliwo�ci znik�y w mgnieniu oka. Rozpozna�a niski, szorstki g�os nawet po o�miu latach. Zaskoczy�o j� natomiast to, �e d�wi�k jego g�osu przeszy� j� dziwnym, niepokoj�cym dreszczem. - Dobry wiecz�r, hrabio - powiedzia�a. 6 GlNEYRA Gabriel zatrzyma� czarnego ogiera j a k i � metr od Phoebe. - Otrzyma�em pani najnowsz� przesy�k�, madame. S/a lenie mnie zirytowa�a, podobnie jak i poprzednie. Phoebe z wysi�kiem prze�kn�a �lin�, kiedy zda�a sobie spraw� z jego kiepskiego nastroju. - Mia�am nadziej�, �e pobudz� pa�sk� ciekawo��, sir. - Odczuwam wielk� niech�� do wszelkiego oszustwa. - Ach, tak. Serce jej zamar�o. Wielk� niech�� do wszelkiego oszustwa. Pomy�la�a, �e by� mo�e pope�ni�a powa�ny b��d taktyczny wci�gaj�c w to Wylde'a. Dobrze, �e wykaza�a na tyle ostro�no�ci, aby w�o�y� woalk�. Je�liby poczynione stania nie przynios�y �adnego rezultatu, wola�aby, �eby Wylde nie wiedzia�, kim jest. - Tym niemniej ciesz� si�, �e postanowi� pan przyj�� moje zaproszenie. - Zwyci�y�a ciekawo��. Gabriel u�miechn�� si� przelotnie, ale by� to powierzchowny u�miech zimnych ust. Wyraz jego oczu pozostawa� ocienion� tajemnic�. - Od dw�ch miesi�cy jest pani cierniem w moim boku. Spodziewam si�, �e zdaje sobie pani z tego spraw�. - Przepraszam - powiedzia�a z przej�ciem Phoebe. - Ale prawd� jest, �e moja sytuacja staje si� coraz bardziej niepokoj�ca. Trudno si� z panem zobaczy�. Nie odpowiedzia� pan na moje pierwsze listy, a poniewa� nie bywa pan w towarzystwie, nie przychodzi� mi do g�owy �aden inny pomys�, aby zwr�ci� pana uwag�. - Postanowi�a pani sprowokowa� mnie do tego stopnia, �ebym si� w ko�cu z pani� spotka�, czy tak? Phoebe g��boko odetchn�a. - Co� w tym rodzaju - przyzna�a. - Powszechnie uwa�a si�, �e niebezpiecznie jest mnie dra�ni�, moja tajemnicza Zamaskowana Damo. W to nie w�tpi�a ani przez chwil�, lecz by�o ju� za p�no, �eby si� wycofa�. Posun�a si� za daleko i nie mog�a ju� powstrzyma� dalszego biegu wypadk�w. Prowadzi poszukiwania i musi by� odwa�na. 7
AMANDA QUICK
- Czy�by, hrabio? - Phoebe stara�a si� m�wi� g�osem ch�odnym i rozbawionym. - Nie mia�am wyj�cia. Prosz� si� nie obawia�, jestem pewna, �e kiedy us�yszy pan to, co mam do powiedzenia, nie b�dzie pan �a�owa� tego spotkania i wybaczy pan moje drobne oszustwo. - Je�li przywiod�a mnie tu pani, aby si� pyszni� swym najnowszym tryumfem, ostrzegam, �e nie lubi� przegrywa�. - Tryumfem? - Phoebe zamruga�a skrytymi za woalk� oczyma. Po chwili zda�a sobie spraw�, �e Wylde m�wi o przyn�cie, jakiej u�y�a, by go tu �ci�gn��. - Ach, tak, ta ksi��ka. Jed�my, hrabio. Z pewno�ci� �pieszno panu, tak samo jak mnie, obejrze� r�kopis. Nie opar� si� pan mojemu zaproszeniu, by go zobaczy�, cho� to ja jestem now� w�a�cicielk�. Gabriel pog�aska� szyj� ogiera d�oni� w r�kawiczce. - Dzielimy, jak si� wydaje, zainteresowanie �redniowiecznymi manuskryptami. - To prawda. Jest pan z�y, �e to ja znalaz�am Rycerza i czarnoksi�nika i odkry�am, �e jest na sprzeda�. Musi pan jednak przyzna�, �e w moich poszukiwaniach wykaza�am si� sprytem i przenikliwo�ci�. Manuskrypt by� tu, w Sussex, praktycznie rzecz bior�c, tu� pod pa�skim nosem. Gabriel sk�oni� g�ow� w uznaniu jej osi�gni��. - Ma pani nadzwyczajne szcz�cie w tej dziedzinie. To ju� trzeci taki r�kopis w ci�gu ostatnich tygodni, do kt�rego pani dociera przede mn�. Czy m�g�bym zapyta�, dlaczego go pani po cichu nie wywioz�a, jak dwa poprzednie? - Dlatego, �e chcia�am z panem porozmawia�. Pisa�am o tym w Ustach. - Phoebe zawaha�a si�, po czym doda�a ciszej: - Szczerze m�wi�c, pomy�la�am tak�e, �e lepiej b�dzie mie� dzisiejszej nocy opiekuna. - Aha! - Dosz�am do przekonania, i� pan Nash jest bardzo dziwnym cz�owiekiem, nawet jak na kolekcjonera starych ksi��ek - m�wi�a dalej Phoebe. - Warunki, jakimi obwarowa� godzin� przekazania manuskryptu, sprawi�y, �e poczu�am si� do�� nieswojo. Nie lubi� za�atwia� interes�w o p�nocy. 8
Gonera - Nash zachowuje si� dziwniej ni� zwyk�y, pocieszny ckscentryk - przyzna� Gabriel. - Twierdzi, �e jest stworzeniem nocnym, jak nietoperz. Pisze w Ustach, �e jego gospodarstwo dzia�a wed�ug zasad odmiennych od reszty �wiata. �pi, kiedy inni pracuj�, i pracuje, kiedy inni �pi�. Bardzo dziwne, prawda? - Bardzo dobrze pasowa�by do wielkiego �wiata - orzek� sucho Gabriel. - Wi�kszo�� towarzystwa bawi si� ca�� noc i �pi w dzie�. Przypuszczam jednak, i� mia�a pani racj�, nie chc�c si� z nim spotyka� sam na sam o p�nocy. Phoebe u�miechn�a si�. - Ciesz� si�, �e popiera pan m�j plan zabrania ze sob� towarzysza. - Popieram, cho� przyznam, i� dziwi� mnie nieco pani obawy. Do tej pory nie przejawia�a pani zbytniej ostro�no�ci ani roztropno�ci. Policzki Phoebe zaczerwieni�y si�. - Kiedy wyrusza si� na poszukiwania, nale�y by� �mia�ym, hrabio. - Zatem wyruszy�a pani na poszukiwania? - Owszem. - Rozumiem. W tej sytuacji musz� si� przyzna�, �e i ja mam zamiar zaj�� si� dzi� pewnymi poszukiwaniami. Ch�odny dreszcz l�ku przeszy� Phoebe. - Tak, hrabio? A czeg� one dotycz�? - Nie tylko perspektywa obejrzenia manuskryptu Nasha przywiod�a mnie tu dzisiaj, Zamaskowana Damo. - Doprawdy? - By� mo�e plan jednak zadzia�a�, pomy�la�a Phoebe. Mo�e naprawd� uda�o jej si� obudzi� ciekawo�� Wylde'a, tak jak na to Uczy�a. - Ciekaw pan jest, co mam do powiedzenia? - Nieszczeg�lnie. Ale chcia�bym pozna� mojego nowego przeciwnika. Uwa�am, �e nale�y zna� swoich wrog�w m�wi� Gabriel, ch�odno obserwuj�c Phoebe. - Nie wiem, kim pani jest, lecz od jakiego� czasu zak��ca pani m�j spok�j. Mam do�� pani gier. Phoebe zn�w poczu�a si� z lekka nieswojo. Pomy�lne zako�czenie poszukiwa� wydawa�o si� bardzo odleg�e. 9
AMANDA QUICK
- Przypuszczam, �e jeszcze kiedy� si� spotkamy. Jak sam pan m�wi�, interesujemy si� kolekcjonowaniem takich samych ksi��ek i manuskrypt�w. Sk�rzane siod�o skrzypn�o, kiedy Gabriel podjecha� bli�ej Phoebe. - Czy pani ostatnie zwyci�stwa sprawi�y pani przyjemno��, moja Zamaskowana Damo? - Oczywi�cie. - Phoebe u�miechn�a si� mimo zdenerwowania. - Jestem bardzo zadowolona z moich ostatnich zdobyczy. S� doskona�ym nabytkiem do mojej biblioteki. - Rozumiem. - Kr�tka pauza. - Czy� nie jest to z pani strony nieostro�no�� zaprasza� mnie na �wiadka pani najnowszego zwyci�stwa? Znacznie bardziej nieostro�ne, ni� m�g� przypuszcza�, pomy�la�a Phoebe. - Jest pan jednym z bardzo niewielu ludzi w Anglii, kt�rzy potrafi� w�a�ciwie oceni� moj� zdobycz. - Doceniam j� z ca�� pewno�ci�. I to mo�e si� okaza� niebezpieczne. Cugle w palcach Phoebe lekko zadr�a�y. - Niebezpieczne? - Powiedzmy, �e uzyska pani manuskrypt od Nasha, a ja go potem pani zabior� si��? Phoebe zesztywnia�a. Nie przysz�a jej do g�owy taka mo�liwo��. W ko�cu Wylde by� hrabi�. - Niech pan nie b�dzie �mieszny. Jest pan cz�owiekiem szlachetnym. Nie zrobi�by pan czego� takiego. - Tajemnicze zamaskowane damy, kt�re podst�pem odbieraj� d�entelmenom, takim jak ja, po��dane przedmioty, nie powinny si� dziwi�, kiedy wzmiankowani d�entelmeni trac� cierpliwo��. - G�os Gabriela nabra� twardych ton�w. - Je�li manuskrypt Nasha jest autentyczn� czternastowieczn� legend� Okr�g�ego Sto�u, jak on twierdzi, chc� go mie�. Prosz� poda� swoj� cen�. Atmosfera sta�a si� napi�ta. Phoebe z trudem pow�ci�gn�a ch�� zawr�cenia konia i ucieczki do wiejskiej posiad�o�ci Amesburych, gdzie si� zatrzyma�a. Ciekawe, pomy�la�a, czy �redniowieczni b��dni rycerze te� byli tacy cholernie trudni. 10
GlNEVRA - Nie s�dz�, aby m�g� pan zap�aci� moj� cen�, sir szepn�a. - Prosz� j� wymieni�, a wtedy si� przekonamy. Phoebe obliza�a wyschni�te wargi. - Kiedy ja nie mam zamiaru sprzedawa� manuskryptu. - Jest pani pewna? Gabriel podjecha� bli�ej. Jego ogier potrz�sa� �bem i ci�ko dysza�, nast�puj�c na klacz Phoebe. - Ca�kiem pewna - odpar�a szybko Phoebe. Po kr�tkiej, obliczonej na efekt, chwili milczenia doda�a: - Mog�abym jednak, ewentualnie, da� go panu w prezencie. - Da� mi? - Gabriel by� wyra�nie zdumiony takim obrotem sprawy. - O czym pani, u diab�a, m�wi? - Wyja�ni� to p�niej. - Phoebe stara�a si� uspokoi� zdenerwowan� klacz. - Ju� blisko p�noc. Za kilka minut powinnam si� zjawi� w chacie pana Nasha. Jedzie pan ze mn� czy nie? - Na pewno wype�ni� swe obowi�zki wzgl�dem pani rzek� ponuro Gabriel. - Jest ju� za p�no, aby si� mnie pozby�. - C�, jed�my zatem. - Phoebe da�a sygna� klaczy i ruszy�a o�wietlon� blaskiem ksi�yca drog�. - Wed�ug wskaz�wek, jakie poda� w li�cie pan Nash, jego chata powinna by� niedaleko st�d. - Nie chcia�bym, aby kaza�a mu pani na siebie czeka� doda� Gabriel, po czym zawr�ci�'konia i ruszy� za ni�. L�ni�cy ko� szed� obok klaczy Phoebe. Ciekawe, czy ona jest tak samo zdenerwowana jak ja, pomy�la�a Phoebe. Gabriel i jego ogier wydawali si� w �wietle ksi�yca ogromni i gro�ni. - Teraz, skoro si� ju� spotkali�my, moja Zamaskowana Damo, mam do pani kilka pyta� - powiedzia� Gabriel. Phoebe zerkn�a na niego z ukosa. - To mnie bardzo dziwi, przecie� przez dwa miesi�ce ignorowa� pan moje listy. Odnios�am wra�enie, �e nie jest pan w najmniejszym stopniu zainteresowany moj� osob�. - Teraz jestem. Niech mi pani powie, czy zamierza 11
AMANDA QUICK pani zabiega� o ka�d� nieznan� �redniowieczn� ksi�g�, na kt�rej mnie b�dzie zale�a�o? - Prawdopodobnie. Jak pan s�usznie zauwa�y�, mamy podobne gusta w tych sprawach. - To mo�e nas oboje du�o kosztowa�. Kiedy si� rozejdzie, �e na ka�dy stary tom, jaki wyjdzie na �wiat�o dzienne, jest dwoje ch�tnych, ceny p�jd� w g�r� bardzo szybko. - Tak s�dz� - przyzna�a Phoebe z udawan� oboj�tno�ci�. - Sta� mnie na to, mam wysokie dochody. Gabriel przygl�da� si� jej badawczo. - M�owi pani nie przeszkadzaj� jej kosztowne zwyczaje? - Nie mam m�a. Ani nie chc� mie�. Z moich obserwacji wynika, �e m�owie ograniczaj� przygody kobiet. - Na pewno niewielu m��w pozwoli�oby na takie nonsensowne zachowanie - mrukn�� Gabriel. - �aden rozs�dny m�czyzna nie zgodzi�by si�, �eby jego �ona w��czy�a si� sama o tej porze. Neil by pozwoli�, pomy�la�a Phoebe z zadum�. Ale jej jasnow�osy Lancelot ju� nie �y� i Phoebe postanowi�a odszuka� jego zab�jc�. Teraz jednak nie by�o czasu na wspomnienia, poza tym zawsze czu�a si� troch� winna, gdy my�la�a o Neilu Baxterze. Gdyby nie ona, Neil nigdy nie wyruszy�by na po�udniowe morza w poszukiwaniu bogactw. I nie zosta�by zabity przez pirat�w. - Nie jestem sama - poprawi�a Gabriela Phoebe. Rozpaczliwie stara�a si� m�wi� beztroskim g�osem. - Mam przy sobie b��dnego rycerza. Czuj� si� ca�kiem bezpiecznie. - Czy przypadkiem m�wi pani o mnie? - Oczywi�cie. - Powinna pani zatem wiedzie�, �e b��dni rycerze s� przyzwyczajeni do dobrego wynagrodzenia za swoje zas�ugi. W �redniowiecznych czasach dama obdarza�a wiernego rycerza wzgl�dami. Czy pani r�wnie� zamierza w taki spos�b zap�aci� mi za moj� nocn� prac�? Oczy Phoebe, ukryte za woalk�, rozszerzy�y si� ze 12 GlNEVRA zdumienia. Czy�by sugerowa�, �e powinna mu si� odwdzi�czy� wzgl�dami natury osobistej? Nawet je�li sta� si� odludkiem i nie czu� si� obligowany do przestrzegania zasad dobrego wychowania, obowi�zuj�cych w towarzystwie, Phoebe nie mog�a uwierzy�, �e charakter Gabriela tak bardzo si� zmieni�. Szlachetny rycerz, kt�ry wiele lat temu postanowi� uratowa� jej siostr� od zaaran�owanego ma��e�stwa, by� w g��bi serca szarmanckim d�entelmenem. W jej szesnastoletnich oczach jawi� si� wr�cz jako klasyczny okaz rycerza Okr�g�ego Sto�u. Z pewno�ci� nie czyni�by damie takich ra��co nierycerskich propozycji. A mo�e? �le go zrozumia�a. Mo�e chcia� sobie z niej za�artowa�. - B�d� pami�ta�, aby obdarowa� pana kawa�kiem wst��ki w upominku za pa�skie dzisiejsze starania, hrabio powiedzia�a Phoebe. Nie by�a pewna, czy ton jej g�osu brzmia� dostatecznie wyszukanie. Mia�a prawie dwadzie�cia pi�� lat, ale brak jej by�o do�wiadcze� w post�powaniu ze �le wychowanymi d�entelmenami. Jako najm�odsza c�rka hrabiego Claringtona Phoebe zawsze by�a pod dobr� opiek�. Za dobr�, z jej punktu widzenia. - Nie s�dz�, aby za op�at� wystarczy� mi kawa�ek wst��ki. Phoebe straci�a cierpliwo��. - To wszystko, co pan mo�e dosta�, prosz� wi�c przesta� si� ze mn� dra�ni�, hrabio. Z ulg� spostrzeg�a przed sob� o�wietlone okno. - To na pewno jest chata pana Nasha. Przyjrza�a si� ma�ej, zrujnowanej cha�upie, o�wietlonej ksi�ycow� po�wiat�. Nawet w nocy wida� by�o, �e chata jest w �a�osnym stanie. Po�amana furtka broni�a dost�pu do zaro�ni�tej zielskiem �cie�ki. �wiat�o z domu przebija�o si� przez pot�uczon� szyb�, a dach wymaga� pilnych napraw. - Nie wygl�da na to, �eby Nashowi szczeg�lnie dobrze si� powodzi�o w handlu r�kopisami. Gabriel zatrzyma� konia i zgrabnie zeskoczy� na ziemi�. 13
AMANDA QUICK
- Nie przypuszczam, by du�o sprzedawa� - powiedzia�a Phoebe. - Z jego list�w wynika�o, �e ma du�� bibliotek�, ale bardzo niech�tnie rozstaje si� ze swymi okazami. - Zatrzyma�a konia. - Sprzedaje mi Rycerza i czarnoksi�nika tylko dlatego, �e potrzebuje pieni�dzy na zakup ksi�gi, kt�r� uwa�a za wa�niejsz� ni� jaki� tam frywolny �redniowieczny romans. - C� mo�e by� wa�niejszego od frywolnego romansu?
- Usta Gabriela wykrzywi� lekki grymas. Phoebe.
Obj�� kibi�
Uni�s� j� bez wysi�ku z siod�a, ale nie postawi� od razu na ziemi, lecz trzyma� przed sob�. Po raz pierwszy jej dotkn��, po raz pierwszy by� tak blisko. Phoebe zaszokowa�a w�asna reakcja - zabrak�o jej tchu w piersiach. Ze zdumieniem stwierdzi�a, �e podoba jej si� zapach Gabriela - mieszanina sk�ry, we�ny i m�sko�ci. Przysz�o jej do g�owy, �e nigdy tego zapachu nie zapomni. W por�wnaniu z Wilde'em poczu�a si� ma�a i lekka. By� jednak wi�kszy, ni� pami�ta�a. Osiem lat temu Phoebe traktowa�a przysz�ego wybawc� swej siostry z niewinnym, idealistycznym podziwem m�odej dziewczyny. Dzi� ze zdumieniem odkry�a, �e Gabriel mo�e j� poci�ga� tak, jak m�czyzna poci�ga kobiet�. Nigdy w �yciu nie odczuwa�a nic podobnego, nawet w obecno�ci Neila. Nigdy jeszcze nie by�a tak �wiadoma swej kobieco�ci. Sk�onna by�a przypisa� wszystko wyobra�ni. Za du�o blasku ksi�yca i nerwowego napi�cia. Rodzina zawsze twierdzi�a, �e powinna tonowa� sw� bujn� wyobra�ni�. Gabriel postawi� j� na ziemi. Phoebe, zaskoczona wp�ywem, jaki wywiera� na jej zmys�y, zapomnia�a mocno stan�� na prawej nodze, zanim przenios�a ci�ar cia�a na lew�. Zachwia�a si� i z�apa�a Gabriela za rami�, by nie straci� r�wnowagi. Uni�s� brwi. - Czy ja pani� deran�uj�? - Nie, sk�d�e znowu. - Phoebe pu�ci�a jego rami� i szybko wyg�adzi�a sp�dnic� amazonki. Ruszy�a z deter14
GlNEVRA minacj� do po�amanej furtki. Wiedzia�a, �e nie potrafi ukry� lekkiego utykania. Sama dawno si� ju� do niego przyzwyczai�a, ale inni wci�� zwracali na nie uwag�. - Czy skr�ci�a pani kostk�, kiedy stawia�em pani� na ziemi? - W g�osie Gabriela brzmia�a autentyczna troska. - Najmocniej pani� przepraszam. Prosz� mi pozwoli� sobie pom�c. - Mojej kostce nic si� nie sta�o - odpar�a niecierpliwie Phoebe. - Lew� nog� mam troch� s�absz�, to wszystko. Skutki starego wypadku. - Rozumiem. Phoebe zastanawia�a si�, czy przeszkadza�o mu to drobne kalectwo, tak jak w przesz�o�ci przeszkadza�o innym. M�czy�ni na og� nie zapraszaj� utykaj�cych kobiet do walca. Przewa�nie nic sobie nie robi�a z takich reakcji, by�a do nich przyzwyczajona. Jednak�e my�l, �e Gabriel mia�by by� jednym z tych m�czyzn, kt�rzy nie toleruj� u kobiet niedoskona�o�ci, sprawi�a Phoebe przy kro��. - Je�li troch� si� denerwuj�, to dlatego, �e dobrze pana nie znam - wyja�ni�a burkliwym tonem. - Nie by�bym taki pewien - odpar� Gabriel z nut� rozbawienia w g�osie. - W�a�nie zamierza mi pani ukra�� trzeci r�kopis. Powinna pani zna� mnie ju� naprawd� bardzo dobrze. - Niczego nie zamierzam panu kra��. - Phoebe si�gn�a do ronda ma�ego kapelusza i opu�ci�a drug� warstw� ciemnej woalki. W chacie b�dzie ja�niej ni� tu. - Uwa�am, �e jeste�my rywalami, a nie wrogami. - W takich sprawach nie ma wielkiej r�nicy mi�dzy rywalami a wrogami. Ostrzegam pani�, madame. By� mo�e dzisiejszej nocy troch� pani przesadzi�a w swoich dzia�aniach. Phoebe szybko zastuka�a do drzwi. - Nie przejmuj si�, hrabio. Jestem pewna, �e b�dziesz i ty mia� szans� na zwyci�stwo w tej grze. - Niew�tpliwie. - Gabriel przypatrywa� si� twarzy Phoebe, zas�oni�tej g�st� woalk�. Po drugiej stronie drzwi 15
AMANDA QUICK zabrzmia�y kroki. - W przysz�o�ci do�o�� wszelkich stara�, aby dostarczy� pani wi�cej wra�e� ni� do tej pory. - Jestem ca�kowicie usatysfakcjonowana - odpar�a Phoebe. W �rodku odsuwano zasuwy. Utarczka z Wylde'em przypomina�a zabaw� kawa�kiem surowego mi�sa na oczach tygrysa. R�wnie niebezpieczny interes. Musi go jednak trzyma� w napi�ciu, gdy� je�li straci zainteresowanie, odejdzie w noc. Szkoda, �e b��dnych rycerzy zosta�o ju� tak niewielu. - Pani satysfakcja wynika z faktu, �e do tej pory pani wygrywa�a. Teraz to si� zmieni - obieca� Gabriel.
2
D r z w i do chaty Nasha otworzy�y si� i wyjrza�a zza nich gospodyni - kr�pa kobieta w �rednim wieku, w wy�wiechtanym czepku i fartuchu. - Kto to? - zapyta�a ostro i podejrzliwie. - Prosz� zawiadomi� pana, �e osoba, kt�rej sprzeda� niedawno �redniowieczny manuskrypt, przyby�a, aby go odebra� - powiedzia�a Phoebe. Rzuci�a przy tym okiem do wn�trza holu za plecami gospodyni. Od pod�ogi do sufitu �ciany zastawione by�y p�kami na ksi��ki. Ka�d� p�k� wype�nia�y oprawione w sk�r� tomy. Ksi��ki le�a�y tak�e w stosach na pod�odze. - A wi�c sprzeda� nast�pn�, co? - Gospodyni pokiwa�a g�ow� z wyra�n� satysfakcj�. - Bogu dzi�ki. Zn�w jest mi winien za pos�ug�. Nale�y mi si� kupa forsy. Tym razem dopilnuj�, �eby najpierw mnie zap�aci�, zanim zejdzie si� z handlarzami. W poprzednim kwartale nic mu nie zosta�o, jak przysz�o do zap�aty dla mnie. - W zesz�ym kwartale Nash sprzeda� co� ze swej kolekcji, aby zap�aci� rachunki? - zdziwi� si� Gabriel, wchodz�c za Phoebe do ma�ego holu. - Egan go do tego nam�wi�. Mo�na by pomy�le�', �e panu wyrywano z�b. - Gospodyni westchn�a, zamykaj�c wej�ciowe drzwi. - Pan nie jest w stanie rozsta� si� z �adn� � tych starych ksi�g. Tylko na nich mu zale�y. - Kto to jest Egan? - spyta�a Phoebe. - Syn pana. Wpada czasem, �eby sprawdzi�, co si� dzieje, dzi�ki Bogu, bo inaczej wszystko dawno by si� ju� rozpad�o.
2 - Ginevra 17
AMANDA QUICK Gospodyni poprowadzi�a ich korytarzem. - Nie wiem, co by�my zrobili, gdyby Egan nie nam�wi� pana do sprzedania tych paru starych, brudnych ksi��ek. Pewno by�my z g�odu pomarli. Phoebe spojrza�a ukradkiem na Gabriela, kt�ry rozgl�da� si� po zniszczonym holu pe�nym starych ksi�g. Wcze�niej zdj�� kapelusz. Hrabia intrygowa� j� coraz bardziej. W s�abym �wietle migaj�cej �wiecy jego w�osy by�y nadal czarne jak noc, tak jak je zapami�ta�a. Na skroniach widnia�y srebrne nitki. W ko�cu mia� ju� trzydzie�ci cztery lata. Srebrne nitki by�y zreszt� wyj�tkowo atrakcyjne. Osiem lat temu uwa�a�a, �e jest do�� stary, dzi� jego wiek by� dla niej w sam raz. Wzrastaj�ca ciekawo�� nie mia�a nic wsp�lnego z r�kopisem ani z wykryciem mordercy Neila. Dotyczy�a Gabriela. Wielkie nieba, to si� staje niebezpieczne, pomy�la�a Phoebe. W tej chwili tego rodzaju komplikacja uczuciowa by�a ostatni� rzecz�, jakiej pragn�a. Musi zachowa� jasno�� umys�u i pami�ta�, �e Gabriel z ca�� pewno�ci� nie �ywi przyjaznych uczu� do nikogo z jej rodziny. Gabriel z na wp� odwr�con� twarz� studiowa� grzbiety ksi�g, upchanych bez�adnie na najbli�szej p�ce. Phoebe zatrzyma�a wzrok na jego ostro zarysowanej brodzie i arogancko wystaj�cych ko�ciach policzkowych. Z za skoczeniem stwierdzi�a, �e jego twarz nadal, mimo up�ywu o�miu lat, przypomina drapie�nego ptaka. Gabriel, jakby czytaj�c w jej my�lach, nagle odwr�ci� g�ow�. Spojrza� wprost na ni�, hipnotyzuj�c j� zielonymi oczyma drapie�nika. Przez kr�tk�, denerwuj�c� chwil� Phoebe mia�a wra�enie, �e Gabriel przenika wzrokiem woalk�. Zupe�nie zapomnia�a o jego oczach. Jako m�oda dziewczyna, na kraw�dzi doros�o�ci, nie rozumia�a wp�ywu intensywnego spojrzenia jego zielonych oczu. Oczywi�cie nie mia�a zbyt wielu okazji, by go widywa�. Zdarza�o si� to wtedy, kiedy przychodzi� do domu rodzic�w wraz z innymi m�odymi przedstawicielami 18 GlNEVRA wielkiego �wiata, �eby adorowa� jej �liczn� siostr�, Meredith. Z tego t�umu Phoebe obchodzi� jedynie Gabriel. Zainteresowa� j� od pocz�tku, poniewa� przynosi� siostrze opowie�ci i poematy, na kt�re �apczywie rzuca�a si� Phoebe. Gabriel stara� si� o jej wzgl�dy, przynosz�c zamiast kwiat�w legendy o dworze kr�la Artura. Meredith nie obchodzi�y stare rycerskie opowie�ci, lecz Phoebe nami�tnie je poch�ania�a. Za ka�dym razem, gdy Gabriel przychodzi� z wizyt�, Phoebe, z kryj�wki na szczycie schod�w, usi�owa�a jak najwi�cej zobaczy�. Naiwnie s�dzi�a, i� spojrzenia, jakie Gabriel rzuca� Meredith, by�y cudownie romantyczne. Teraz zrozumia�a, �e s�owo romantyczny by�o zbyt �agodne i zbyt frywolne zarazem w odniesieniu do ognistego spojrzenia Gabriela. Nic dziwnego, �e siostra si� go ba�a. Meredith, mimo b�yskotliwej inteligencji, by�a jako m�oda dziewczyna bardzo delikatna i nie�mia�a. Phoebe - po raz pierwszy, odk�d rozpocz�a starania o uzyskanie pomocy Gabriela - odczu�a niepok�j. On ma racj�, nie nale�y do m�czyzn, z kt�rymi si� igra. By� mo�e jej plan si� nie powiedzie. W my�li podzi�kowa�a Bogu, �e wci�� jest bezpiecznie ukryta za woalk�. - Czy co� si� sta�o? - spyta� Gabriel. Obrzuci� przy tym rozbawionym spojrzeniem jej jaskrawo czerwon� amazonk�. - Nie. Phoebe podnios�a dumnie g�ow� i ruszy�a za gospodyni�. No i co z tego, �e amazonka jest jaskrawa? Phoebe wiedzia�a, �e niewiele os�b dzieli jej gusta. Matka i siostra nieustannie krytykowa�y jej zami�owanie do ,,ognistych kolor�w", jak je nazywa�y. Gospodyni wprowadzi�a ich do ma�ego pokoju, jeszcze bardziej za�o�onego ksi�gami ni� hol. Wszystkie �ciany zabudowane by�y p�kami. Ksi�gi le�a�y na pod�odze w p�metrowych stosach, mi�dzy nimi pozosta�y tylko w�skie przej�cia. Po obu stronach kominka sta�y wielkie kufry, kt�re zawiera�y kolejne tomy. 19
AMANDA QUICK
Korpulentny m�czyzna w obcis�ych spodniach i w wyp�owia�ej kasztanowatej marynarce siedzia� za biurkiem, zastawionym stosami ksi��ek. Pochyla� si� nad jakim� starym tomem. Blask �wiecy o�wietla� �ys� g�ow� i g�ste siwe bokobrody. M�czyzna odezwa� si�, nie unosz�c g�owy znad ksi��ki. - O co chodzi, pani Stiles? M�wi�em, �eby mi nie przeszkadza�, dop�ki nie sko�cz� t�umaczy� tego tekstu. - Pani przysz�a po sw�j r�kopis, prosz� pana. - Stiles nie przej�a si� gburowatym zachowaniem pracodawcy. - Przyszli razem z tym panem. Czy mam poda� herbat�? - Co? Dwie osoby? Nash rzuci� pi�ro i zerwa� si� na nogi. Odwr�ci� si� do drzwi i obrzuci� go�ci w�ciek�ym spojrzeniem zza okular�w w srebrnej oprawce. - Dobry wiecz�r panu - powiedzia�a grzecznie Phoebe, robi�c krok do przodu. W�ciek�e oczy Nasha spocz�y na moment na lewej nodze Phoebe, jednak�e powstrzyma� si� od komentarzy. Jego czerwona twarz nabra�a jeszcze ciemniejszego odcienia, kiedy spojrza� na Gabriela. - Co jest? Sprzedaj� dzi� tylko jeden r�kopis. Dlaczego s� dwie osoby? - Niech si� pan nie przejmuje - powiedzia�a uspokajaj�co Phoebe. - Ten d�entelmen jest ze mn� jedynie dlatego, �e nie chcia�am sama o tej porze podr�owa�. - Dlaczego nie? W tej okolicy w�os pani z g�owy nie spadnie. W tej cz�ci Sussex jest bardzo spokojnie. - C�, nie znam tutejszej okolicy tak jak pan - mrukn�a Phoebe. - Mieszkam w Londynie. - Co z herbat�? - wtr�ci�a si� pani Stiles. - Do diab�a z cholern� herbat� - warkn�� Nash. - Nie zostan� tu d�ugo. Niech pani sobie idzie, ja musz� za�atwi� interes. - Tak, prosz� pana. - Pani Stiles pos�usznie wysz�a. Gabriel uwa�nie rozejrza� si� po pokoju. - Gratuluj� wspania�ej biblioteki. - Dzi�kuj� panu. - Wzrok Nasha pod��y� za wzrokiem 20
GlNEVRA Gabriela, w jego oczach zamigota�a duma. - Ja te� jestem z niej zadowolony. - Nie ma pan przypadkiem w swojej kolekcji pewnej wersji Morte d'Arthur Malory'ego, co? - Kt�rej wersji? - zapyta� podejrzliwie Nash. - Wydanie z roku 1634. W kiepskim stanie. Oprawiona w czerwon� sk�rk� maroka�sk�. Na stronie przed kart� tytu�ow� jest dedykacja, kt�ra zaczyna si� od s��w: ,,M�j synu". Nash zmarszczy� brwi. - Nie. Ja mam wcze�niejsze wydanie. W doskona�ym stanie. - Rozumiem. A zatem przyst�pmy do interesu. - S�usznie. - Nash otworzy� szuflad� biurka. - Na pewno zechce pani najpierw obejrze� r�kopis, prawda? - Je�li pan pozwoli. - Phoebe zerkn�a na Gabriela, kt�ry podni�s� ze stolika obok grub� ksi�g�, ale natychmiast j� od�o�y�, kiedy zobaczy�, �e Nash wyci�ga z szuflady drewniane pude�ko. Nash zdj�� pokrywk� i z czci� wyj�� z pude�ka manuskrypt. Z�ote brzegi welinowych kart zal�ni�y w blasku �wiecy. Oczy Gabriela �wieci�y jasn� zieleni�. Phoebe powstrzyma�a u�miech. Wiedzia�a dok�adnie, co odczuwa Gabriel. Przeszed� j� znajomy dreszczyk pod niecenia, gdy Nash po�o�y� r�kopis na biurku i ostro�nie odwr�ci� grub� sk�rzan� ok�adk�, ods�aniaj�c pierwsz� stronic�. - O, m�j Bo�e! - szepn�a Phoebe. Patrz�c na wspania�y r�kopis zapomnia�a o wszystkich w�tpliwo�ciach dotycz�cych Gabriela. Przysun�a si�, �eby dok�adniej obejrze� cztery miniatury umieszczone obok siebie na g�rnej po�owie strony. Zawi�y szlak z li�ci bluszczu otacza� stare ilustracje. Nawet z pewnej odleg�o�ci iluminacje b�yszcza�y niby rzadkie klejnoty. - To prawdziwe cudo - rzek� z dum� kolekcjonera Nash. - Kupi�em rok temu u ksi�garza w Londynie. A jemu sprzeda� jaki� Francuz, kt�ry uciek� do Anglii z powodu Rewolucji. A� mi si� niedobrze robi, gdy pomy�l� 21
AMANDA QUICK
o tych wszystkich wspania�ych zbiorach, kt�re w ci�gu � ostatnich paru lat przepad�y w Europie. - Tak - powiedzia� cicho Gabriel. - Wojna nie s�u�y ksi�gom, ani niczemu innemu. - Podszed� do biurka i przyjrza� si� uwa�nie iluminacyjnemu r�kopisowi. - Jest naprawd� diablo pi�kny. - Cudowny. - Phoebe studiowa�a b�yszcz�ce miniatury. - Absolutnie fantastyczny. Czy mog� zobaczy� z bliska? Nash zawaha� si�, a potem z wyra�n� niech�ci� wzruszy� ramionami. - Zap�aci�a pani. Nale�y do pani. Mo�e pani robi�, co chce. - Dzi�kuj�. Phoebe wyj�a z kieszeni czyst� koronkow� chusteczk�. Wiedzia�a, �e Gabriel stoi jej za plecami i odczuwa emocje identyczne z jej odczuciami. W tym momencie ��czy�a ich wsp�lna nami�tno��. Tylko inny kolekcjoner m�g�by doce ni� tak� chwil�. Przez chusteczk� przek�ada�a welinowe karty. R�kopis Rycerza i czarnoksi�nika by� bogato ilustrowany. Zosta� z pewno�ci� wykonany w �redniowieczu na zam�wienie zamo�nego francuskiego arystokraty, kt�ry docenia� sztuk� ilustracji na r�wni z tre�ci� opowie�ci. Phoebe przestudiowa�a kilka zda� w j�zyku starofrancuskim, zwracaj�c zarazem uwag� na subtelne pismo. Kiedy dosz�a do ostatniej strony, skupi�a si� na tre�ci kolofonu. ,,Tu ko�czy si� opowie�� o rycerzu i o czarnoksi�niku - przet�umaczy�a na g�os Phoebe. - Ja, Philip z Blois, opowiedzia�em sam� prawd�. Ta ksi�ga powsta�a dla mojej pani i do niej nale�y. Je�li kto� j� st�d zabierze, b�dzie przekl�ty. Napadn� go z�odzieje i mordercy. B�dzie wisia�. Poch�onie go piekielny ogie�." - To obejmuje wszystko - stwierdzi� Gabriel. - Dobre staromodne przekle�stwo zawsze sprawi, �e z�odziej zastanowi si� dwa razy. - Trudno si� dziwi� skrybom, �e wszelkimi sposobami starali si� uchroni� te wspania�e dzie�a sztuki przed kra22
GlNEVRA dzie��. - Phoebe ostro�nie zamkn�a manuskrypt. Spojrza�a na pana Nasha i u�miechn�a si�. - Jestem bardzo zadowolona z zakupu. - Ach, romans Okr�g�ego Sto�u - mrukn�� Nash. G�upiutka historyjka spisana dla jakiej� rozpuszczonej damy dworu. Nie tak wa�na, jak r�kopis Historia Scholastica, kt�ry zdoby�em w tym samym czasie. No, ale to na pewno �adniutka rzecz. - Jest fenomenalnie pi�kny - odpar�a Phoebe, delikatnie wk�adaj�c r�kopis z poworotem do pude�ka. - Troskliwie si� nim zajm�. - Lepiej niech go pani zabiera i ju� idzie. - Nash z trudem oderwa� wzrok od pude�ka. - Mam jeszcze dzisiaj co� do zrobienia. - Rozumiem. - Phoebe podnios�a ci�ki pojemnik. - Ponios� pani. - Gabriel zr�cznie wyj�� pude�ko / r�kopisem z r�k Phoebe. - Trudno by by�o pani sobie z tym poradzi�, prawda? - Doskonale dam sobie rad�. - Niemniej jednak, z przyjemno�ci� pani pomog�. - Gabriel u�miechn�� si� enigmatycznie. - Wynaj�a mnie pani przecie� na dzisiejszy wiecz�r do towarzystwa i opieki, Us�ugiwanie pani to dla mnie zaszczyt. Idziemy? - Tak, tak, id�cie ju� - mrukn�� Nash. Usiad� za biurkiem i wzi�� do r�ki pi�ro. - Pani Stiles odprowadzi pa�stwa do drzwi. Phoebe nie pozostawa�o nic innego, jak min�� Gabriela i w y j � � do zagraconego holu. Nie podoba� jej si� szyderczy b�ysk w jego oczach. Przekonywa�a si� w duchu, �e Gabriel na pewno nie zamierza zabra� jej r�kopisu si��. Ani przez chwil� nie wierzy�a, by szlachetny rycerz mia� si� zmieni� w rozb�jnika. �artuje sobie ze mnie, pomy�la�a. Pani Stiles czeka�a przy drzwiach. Spojrza�a na pude�ko w r�kach Gabriela. - Jedna rzecz mniej do odkurzania - stwierdzi�a. Oczywi�cie pan pojedzie i przywiezie dziesi�� innych. W�tpi�, c z y zobacz� w t y m kwartale jakie� pieni�dze. 23
AMANDA QUICK - �yczymy pani wszystkiego najlepszego - powiedzia� Gabriel. Wzi�� Phoebe za rami� i wyprowadzi� j� na dw�r. - Kiedy wsi�d� na konia, wezm� od pana pude�ko - zawo�a�a szybko Phoebe. - Nie ma pani do mnie zaufania? - To nie jest kwestia zaufania. Wiem przecie�, �e jest pan d�entelmenem. - Wci�� mi to pani powtarza. - Gabriel po�o�y� pude�ko z r�kopisem na kamieniu, z�apa� Phoebe w pasie i posadzi� na siodle. Nie zabieraj�c r�k, spojrza� na jej zawoalowan� twarz. - Du�o pani o mnie wie. - Wiem. - Zda�a sobie spraw�, �e kurczowo zaciska mu palce na ramionach, i szybko z�apa�a za cugle. - Co pani w�a�ciwie o mnie wie? Gabriel pu�ci� j�, z�apa� cugle ogiera, zgrabnie wskoczy� na siod�o i starannie umocowa� pude�ko z manuskryptem pod fa�dami p�aszcza. Nadszed� czas rozmowy. Kiedy ruszyli drog�, Phoebe zastanawia�a si� nad w�a�ciwymi s�owami. Wywabi�a rycerza samotnika z jego wie�y, ale nie osi�gn�a jeszcze celu. Chcia�a go na tyle zaintrygowa� i zaciekawi�, �eby zgodzi� si� jej pom�c, nim si� dowie, z kim ma do czynienia. - Wiem, �e dopiero niedawno wr�ci� pan do Anglii po d�ugim pobycie za granic� - zacz�a ostro�nie. - Po d�ugim pobycie za granic� - powt�rzy� Gabriel. - Mo�na to i tak okre�li�. Nie by�o mnie w kraju przez osiem diabelnie d�ugich lat. Co jeszcze pani wie? Nie podoba� jej si� nowy ton w jego g�osie. - S�ysza�am, �e do�� nieoczekiwanie odziedziczy� pan tytu� hrabiowski. - Ca�kiem nieoczekiwanie. Gdyby rok temu m�j stryj i jego synowie nie zgin�li na morzu, nigdy nie zosta�bym hrabi�. S�ucham dalej, moja Zamaskowana Damo. - Wiem, �e si� pan interesuje rycerzami i legendami. - Owszem. Co� jeszcze? Phoebe wzi�a si� w gar��. Postanowi�a wykorzysta� skuteczniejsz� bro�. - Wiem co�, za co wielu bywalc�w wielkiego �wiata 24 GlNEVRA zap�aci�oby ka�d� cen�. Wiem, �e to pan jest autorem Poszukiwa�. Gabriel zareagowa� natychmiast i cho� si� kontrolowa�, wida� by�o, �e jest w�ciek�y. - Do diab�a! Rzeczywi�cie nie traci�a pani czasu. Sk�d pani wie? - Ach, mam swoje �r�d�a. - Phoebe stara�a si� m�wi� lekkim tonem. Nie mog�a mu przecie� wyjawi� ca�ej prawdy. Nawet rodzina nie zna�a jej najg��bszej, najmroczniejszej tajemnicy. Gabriel gwa�townie zatrzyma� konia. Wyci�gn�� r�k� i chwyci� Phoebe za nadgarstek. - Spyta�em, sk�d pani wie. Czekam na odpowied�, madame. Phoebe przeszy� dreszcz. Gabriel mocno trzyma� jej r�k�, a jego twarz pozbawiona by�a wszelkiego wyrazu. Phoebe wiedzia�a, �e zmusi j� do odpowiedzi. - A c� w tym z�ego? Wszyscy chcieliby wiedzie�, kto jest autorem najpopularniejszej ksi��ki sezonu. - Czy to m�j wydawca pani powiedzia�? Piek�o i szatani! Czy przekupi�a pani Laceya? - Nie, przysi�gam, �e nie. Nie mog�a mu przecie� wyjawi�, �e to ona wy�o�y�a w zesz�ym roku pieni�dze i uratowa�a padaj�c� ksi�garni� i wydawnictwo Josiaha Laceya. Wy�o�y�a pieni�dze, kt�re zaoszcz�dzi�a z wysokiego kieszonkowego, jakie p�aci� jej ojciec, i z sum, kt�re uzyska�a ze sprzeda�y kilku swoich cennych ksi�g innym kolekcjonerom. Nikt nie mia� o tym poj�cia i Phoebe wiedzia�a, �e tajemnica musi zosta� zachowana. Jej rodzina by�aby przera�ona, gdyby si� dowiedzia�a, �e Phoebe faktycznie zajmuje si� interesami. Wsp�praca z Laceyem na og� uk�ada�a si� doskonale. Phoebe wybiera�a r�kopisy do druku, a Lacey zajmowa� si� organizacyjnymi i praktycznymi sprawami wydawnictwa. Pod ich kierownictwem, przy pomocy m�odego prawnika i kilku urz�dnik�w, wydawnictwo zacz�o rozkwita�. Pierws z y m powa�nym sukcesem by�y Poszukiwania, kt�re Phoebe postanowi�a wyda� natychmiast po przeczytaniu r�kopisu. 25
AMANDA QUICK - Musia�a pani nie�le zap�aci� Laceyowi - powiedzia� Gabriel. - Nie s�dzi�em, �e ten stary alkoholik jest takim g�upcem. Powinien pami�ta�, �e ze mn� nie warto zadziera�. Nie jest chyba taki g�upi, �eby ryzykowa� przysz�ymi zyskami z mojej nast�pnej ksi��ki. Phoebe spojrza�a na palce w sk�rzanej r�kawiczce, zaci�ni�te na jej nadgarstku. By� mo�e pope�ni�a fatalny b��d. Gabriel zupe�nie nie przypomina� swym zachowaniem �redniowiecznych rycerzy. Zaci�ni�ta d�o� by�a r�wnie nieust�pliwa jak stalowe kajdany. - Pan Lacey nie jest niczemu winien. - Jak pani odkry�a, �e jestem autorem Poszukiwa�! Phoebe gor�czkowo zastanawia�a si� nad sensown� odpowiedzi�. - Poprosi�am mojego adwokata, �eby si� tym zaj��, je�li musi pan wiedzie�. - Bezskutecznie usi�owa�a uwolni� r�k�. - Jest bardzo sprytny. To przynajmniej odpowiada�o prawdzie. Pan Peak by� nies�ychanie inteligentnym, nies�ychanie us�u�nym m�odym cz�owiekiem, kt�ry bardzo chcia� si� wykaza� i zrobi� karier�. Tak bardzo, �e prowadzi� interesy najm�odszej c�rki hrabiego Claringtona, jego samego o tym nie informuj�c. - Pani adwokat. - Gabriel zakl�� i pu�ci� jej r�k�. - Znudzi�a mnie pani gra. M�wi�em ju�, �e nie znosz� oszustwa i k�amstw. Kim pani jest? Phoebe obliza�a doln� warg�. - Nie mog� panu powiedzie�, sir. Jeszcze nie teraz. To za wcze�nie. Co wi�cej, je�li m�j plan si� nie powiedzie, co wydaje mi si� coraz bardziej mo�liwe, wola�abym nie nara�a� na szwank swojej reputacji. Jestem pewna, �e pan mnie rozumie. - Jaki plan? Mam wys�ucha� pani propozycji i j� przyj��, nim dowiem si�, kim pani jest? Czy ma mnie pani za kompletnego idiot�? - Wcale nie uwa�am pana za idiot�. Co najwy�ej za cz�owieka trudnego - odpali�a Phoebe. - Powiem panu, kim jestem, kiedy mi pan obieca swoj� pomoc. Chyba potrafi pan zrozumie�, �e musz� zachowa� dyskrecj�. 26
GlNEVRA - O co w tym wszystkim, do diab�a, chodzi? - Cierpliwo�� Gabriela najwyra�niej si� wyczerpa�a. - Co to za plan? Phoebe zebra�a si� na odwag�. - Jestem zaanga�owana w powa�ne i znacz�ce poszukiwania. - Poluje pani na kolejny r�kopis? - spyta� z�o�liwie. - Nie, nie jest to poszukiwanie manuskryptu, lecz poszukiwanie sprawiedliwo�ci. Pa�skie pochodzenie pozwala mi mniema�, i� m�g�by mi pan odda� wielkie us�ugi. - Sprawiedliwo��? Wielki Bo�e, c� to za g�upstwa? Chyba wyra�nie pani powiedzia�em, �e nie interesuj� mnie �adne gry i zabawy. - To nie jest gra! - zawo�a�a rozpaczliwie Phoebe. - Poszukuj� mordercy. - Mordercy! Gabriel zamilk� na chwil�, os�upia�y. - Piek�o i szatani! Znalaz�em si� w �rodku nocy na odludziu z wariatk�. - Nie jestem wariatk�. Prosz� mnie wys�ucha�. Nic wi�cej. Przez dwa miesi�ce usi�owa�am si� z panem skon taktowa�. Teraz, kiedy wylaz� pan wreszcie ze swej jaskini, mo�e mnie pan przynajmniej wys�ucha�. - Nie mieszkam w jaskini - powiedzia� Gabriel obra�onym tonem. - Z mojego punktu widzenia tak to wygl�da. Uda�o mi si� stwierdzi�, �e siedzi pan ca�y czas w swoim maj�tku, niby jaki� troglodyta. Nikogo pan nie widuje i nie bywa w towarzystwie. - Przesada - mrukn�� Gabriel. - Widuj� tych, co chc�. Lubi� samotno�� i nie przepadam za wielkim �wiatem. A w og�le to nie rozumiem, dlaczego mia�bym si� pani t�um�czy�. - B�agam, potrzebuj� pa�skiej pomocy, �eby uzyska� sprawiedliwo�� dla kogo�, kto by� mi kiedy� bardzo bliski. - Jak bliski? - Dok�adnie rzecz bior�c, chcia� si� kiedy� ze mn� o�eni�. Moja rodzina si� sprzeciwi�a, poniewa� nie mia� on maj�tku. 27
AMANDA QUICK - Zdarza si� - zauwa�y� ponuro Gabriel. - Wiem. M�j przyjaciel wyjecha� na morza po�udniowe, gdzie mia� zdoby� fortun�, by potem wr�ci� i poprosi� o moj� r�k�. Ale nigdy nie wr�ci�. Dowiedzia�am si� z czasem, �e zosta� zamordowany przez pirata. - Bo�e! Chce pani, �ebym szuka� jakiego� cholernego pirata? Co� pani powiem. To niemo�liwe do wykonania. Sp�dzi�em prawie osiem lat na morzach po�udniowych i mog� pani� zapewni�, �e w tamtej cz�ci �wiata jest sporo morderc�w. - �le mnie pan zrozumia�. Mam powody by wierzy�, �e morderca wr�ci� do Anglii. W ka�dym razie wr�ci� kto�, kto mo�e zna� morderc�. - Wielkie nieba! Jak pani do tego dosz�a? - Zanim m�j przyjaciel wyruszy� w poszukiwaniu bogactw, da�am mu na pami�tk� jeden z moich ulubionych r�kopis�w. Wiem, �e nigdy by go nie sprzeda� ani nie odda�. Mia� ode mnie tylko t� jedn� rzecz. Gabriel znieruchomia�. - R�kopis? - Doskona�� kopi� Pani na wie�y. Zna pan to? - Cholerny �wiat! - Zna pan - zawo�a�a podekscytowana Phoebe. - Wiem, �e istnieje kilka kopii - przyzna� Gabriel. - Czy pani r�kopis by� w j�zyku francuskim, angielskim czy w�oskim? - Po francusku. Pi�knie iluminowany. �adniejszy nawet ni� Rycerz i czarnoksi�nik. Ot�, hrabio, s�ysza�am, �e r�kopis znajduje si� w Anglii. Podobno jest w czyjej� prywatnej kolekcji. Gabriel spojrza� na ni� ostro. - Kto pani o tym powiedzia�? - Ksi�garz przy Bond Street. Dowiedzia� si� od jednego ze swoich najlepszych klient�w, kt�ry z kolei s�ysza� o tym od jakiego� drobnego kolekcjonera w Yorkshire. - Dlaczego s�dzi pani, �e to jest jej kopia? - Ksi�garz powiedzia� mi, �e jest to francuska wersja opowie�ci i �e kolofon na ko�cu podaje nazwisko Williama 28 GlNEVRA z Anjou. Moja kopia by�a napisana przez niego. Musz� znale�� ten manuskrypt. - Zatem wierzy pani, �e znajduj�c r�kopis, znajdzie pani cz�owieka, kt�ry zabi� pani kochanka? - spyta� cicho Gabriel. - Tak. Phoebe gwa�townie si� zaczerwieni�a s�ysz�c to okre�lenie. Nie pora jednak by�a na wyja�nianie, �e Neil nie by� jej kochankiem, lecz najbardziej prawym i oddanym Lancelotem. Kocha� j� mi�o�ci� czyst� i szlachetn�. Zachowywa� si� wobec niej z dystansem, pragn�c jedynie s�u�y� swej damie na wz�r dawnego rycerza. Wyrzuty sumienia Phoebe z powodu jego �mierci wynika�y z faktu, �e nigdy nie darzy�a Neila gor�tszym uczuciem. Gdyby go naprawd� kocha�a, przekona�aby rodzin� do zgody na ich ma��e�stwo. Jednak�e nigdy go nie kocha�a i nie mog�a si� zmusi� do ma��e�stwa nie upartego na prawdziwej mi�o�ci. - Jak si� nazywa� ten cz�owiek, kt�ry tyle dla pani znaczy�? - Neil Baxter. Gabriel przez jaki� czas siedzia� nieruchomo. - Mo�e obecny w�a�ciciel po prostu kupi� od kogo� ten r�kopis - zasugerowa� zimno. - Mo�e nic nie wie o losach pani kochanka. Phoebe stanowczo potrz�sn�a g�ow�. - Nie, nie wierz�. Neil pisywa� do mnie od czasu do czasu po wyje�dzie. W jednym li�cie wspomnia� pirata, kt�ry n�ka� statki p�ywaj�ce w tamtych stronach. Pisa�, �e nie jest to zwyk�y rozb�jnik, lecz angielski d�entelmen, kt�ry zosta� piratem i sta� si� plag� m�rz po�udniowych. - Nie pierwszy i nie ostatni - skomentowa� sucho Gabriel. - Hrabio, wierz�, �e taki zb�jnik zabra�by Pani� na wie�y po zabiciu Neila. - I teraz, kiedy si� plotkuje, �e r�kopis wr�ci� do Anglii, pani zak�ada, �e ten pirat-d�entelmen r�wnie� powr�ci�?
AMANDA QUICK - My�l�, �e to bardzo prawdopodobne. Przypuszczalnie wr�ci� ze z�upionymi bogactwami, kt�re pozwol� mu wej�� do towarzystwa. Niech pan tylko pomy�li, kto b�dzie wiedzia�, �e by� kiedy� piratem. Wszyscy b�d� my�leli, �e si� dorobi� na morzach po�udniowych, jak wielu innych, i wr�ci� do domu. - Pani wyobra�nia zapiera mi dech w piersiach. Phoebe zgrzytn�a z�bami. - Panu jej natomiast brakuje. Moja wersja jest ca�kiem prawdopodobna. Jednak�e nawet je�li obecny w�a�ciciel nie jest piratem, jak pan sugeruje, to mo�e zna� to�samo�� pirata. Musz� go znale��. Odg�os czego� du�ego, przedzieraj�cego si� przez krzaki wzd�u� drogi, przerwa� wyja�nienia Phoebe. - Co, u diab�a?! - Gabriel wstrzyma� konia na widok je�d�ca, kt�ry wyjecha� spo�r�d drzew na drog�. - To napad! - zawo�a� obcy zza maski. Blask ksi�yca o�wietla� pistolet w jego d�oni. - Piek�o i szatani! Wiedzia�em, �e nie powinienem wychodzi� dzi� wieczorem z domu - mrukn�� zrezygnowany Gabriel.
3
Gabriel natychmiast si� zorientowa�, �e Zamaskowana
Dama nie rozumie, co si� dzieje - dopiero po chwili spostrzeg�a b�ysk �wiat�a na lufie pistoletu w d�oni rozb�jnika. - C� to w�a�ciwie ma znaczy�? - oburzy�a si�, jakby mia�a do czynienia z niezgrabnym s�u��cym. Gabriel powstrzyma� u�miech. Mia�a do�� odwagi, aby by� dobr� towarzyszk� dla szanuj�cego si� b��dnego ryce rza. Niewiele zna� kobiet, kt�re potraktowa�yby rozb�jnika z tak mia�d��c� pogard�. Z drugiej strony nie zna� kobiety, kt�ra by�aby podobna do tej irytuj�cej damy. - Pieni�dze albo �ycie. - Napastnik macha� pistoletem od Gabriela do jego towarzyszki. - Tylko szybko. Albo was zastrzel�, i po k�opocie. - Mam przy sobie zaledwie kilka monet - stwierdzi�a Zamaskowana Dama. - I �adnej bi�uterii. - Wezm�, co macie. - Rozb�jnik przyjrza� si� Gabrielowi. - Pewno ma pan przy sobie pistolet. Niech pan zdejmie p�aszcz i rzuci na ziemi�. - Prosz� bardzo. - Gabriel wzruszy� ramionami i zacz�� rozpina� p�aszcz. Zamaskowana Dama wpad�a w pop�och. - M�j panie, nie wolno ci zdejmowa� p�aszcza. Przezi�bi si� pan na �mier�. Zwr�ci�a si� do rozb�jnika: - B�agam pana, niech pan nie ka�e mojemu przyjacielowi zdejmowa� odzienia. Ma bardzo s�abe piersi. Doktor powiedzia�, �e nie wolno mu wychodzi� z domu bez p�aszcza. 31
AMANDA QUICK Gabriel spojrza� na ni� z rozbawieniem. - Jak to mi�o, �e w takiej niespokojnej chwili troszczy si� pani o moje zdrowie. - B�dzie mia� jeszcze s�absze piersi, jak je przestrzel� - warkn�� zb�jca. - Szybciej. - Nie mo�e pan zdj�� p�aszcza - zawo�a�a rozpaczliwie dama. Za p�no, Gabriel zdj�� ju� p�aszcz. Ukaza�o si� pude�ko z r�kopisem. - A to co takiego? Napastnik przysun�� si� bli�ej do Gabriela. - To ciekawe. - Stare pude�ko bez �adnej warto�ci, czy� nie, m�j panie? - Na pewno jest to stare pude�ko - zgodzi� si� Gabriel. - Wezm� je. - Rozb�jnik wyci�gn�� r�k�. - W �adnym wypadku niech pan nie oddaje mu pude�ka, hrabio - rozkaza�a dama. - S�yszy pan? - S�ysz�.- Gabriel ostro�nie poda� rozb�jnikowi pude�ko. Na wierzch rzuci� kilka monet. Rozw�cieczona dama wykr�ci�a konia i stan�a twarz� w twarz ze zb�jc�. - Prosz� mi natychmiast odda� to pude�ko. Nale�y do mnie. - Niestety nie mog�. - Niech go pan zatrzyma, hrabio. Nigdy panu nie wybacz�, je�li pozwoli mu pan odjecha�. - Wsp�czuj� panu, pewno trudno z ni� wytrzyma� - stwierdzi� napastnik. - Mo�na si� przyzwyczai� - odpar� Gabriel. - Pan wie najlepiej. Dobra, wielkie dzi�ki i dobranoc pa�stwu. Mi�o mi by�o ubi� z pa�stwem interes. Rabu� zawr�ci� konia i odjecha� galopem. Zamaskowana Dama spogl�da�a za oddalaj�cym si� napastnikiem, po czym przenios�a uwag� na Gabriela. Najwyra�niej nie by�a zadowolona z zachowania swego b��dnego rycerza. - To jest po prostu niewiarygodne! - zawo�a�a wzburzona. - Jak pan m�g� odda� m�j r�kopis, nie czyni�c nic, �eby go uratowa�? 32 GlNEVRA Gabriel spojrza� na ni� z dezaprobat�, schodz�c z konia po p�aszcz. - Wola�aby pani, �ebym da� sobie przestrzeli� i tak ju� s�abe piersi? - Nie, ale m�g� pan przecie� jako� mu si� przeciwstawi�. Jest pan d�entelmenem, zna si� pan na pistoletach i takich rzeczach. To by� tylko nieokrzesany zb�jca. - Nieokrzesani zb�jcy potrafi� r�wnie �atwo nacisn�� na spust jak d�entelmeni. - Gabriel wskoczy� na konia. Zamaskowana Dama j�kn�a ze z�o�ci. Chyba nawet zakl�a pod nosem. - Jak pan m�g� pozwoli�, �eby tak po prostu zabra� r�kopis? Wzi�am pana ze sob� dla ochrony. - Wydaje mi si�, �e spe�ni�em swoje zadanie. Nic si� pani nie sta�o. - Ale on zabra� m�j manuskrypt. - No w�a�nie, pani manuskrypt. Nie m�j. - Gabriel poderwa� konia. - Dawno temu nauczy�em si� nie nadstawia� karku dla czego�, co nie nale�y do mnie. Nie warto. - Jak pan �mie? Nie jest pan takim m�czyzn�, za jakiego pana uwa�a�am. - Za kogo mnie pani uwa�a�a? - zawo�a� przez rami�. Ruszy�a za Gabrielem. - My�la�am, �e cz�owiek, kt�ry napisa� Poszukiwania, b�dzie co najmniej tak szlachetny i dzielny jak bohater jego ksi��ki - krzykn�a. - Jest pan naiwna. Rycersko�� jest dobra w powie�ci. Dobrze si� sprzedaje, ale jest bezu�yteczna w rzeczywisto�ci. - Ogromnie si� do pana rozczarowa�am, hrabio - oznajmi�a, kiedy jej klacz zbli�y�a si� do ogiera Gabriela. - To, czego si� po panu spodziewa�am, okaza�o si� fikcj�. Wszystko pan popsu�. Wszystko. - Czego si� pani spodziewa�a, moja Zamaskowana Damo? - My�la�am, �e b�dzie pan walczy�. My�la�am, �e ocali pan m�j r�kopis. Nie spodziewa�am si�, �e tak �atwo si� pan podda. Jak pan mo�e by� takim tch�rzem? - Jak bardzo pani zale�y na r�kopisie, madame? i -- Ginevra 33
GlNEVRA - Nie wiem, ile k�opot�w sprawi� mi te poszukiwania, nie mog� wi�c z g�ry ustali� ceny. Zrobi� to po zako�czeniu sprawy. Przez ostatnie tygodnie Gabriel odczuwa� rosn�c� fascynacj� t� niezwyk�� kobiet� i teraz poczu� si� wreszcie usatysfakcjonowany. W ko�cu zdoby� nad ni� przewag�. Po�yteczn� przewag�. Z pewno�ci� przyda mu si� w przy sz�o�ci, s�dz�c z tego, czego si� zd��y� do tej pory dowie dzie� o Zamaskowanej Damie. - Nie poda pan ceny z g�ry? To �mieszne. A je�li nie b�dzie mnie sta�, by panu zap�aci�? - Nie ma obawy, na pewno b�dzie pani� sta�. Pytanie tylko, czy dotrzyma pani s�owa. Czy mog� pani zaufa�, czy te� zn�w b�dzie pani prowadzi� te swoje gierki? - Jak pan �mie kwestionowa� m�j honor, hrabio?! - zawo�a�a z oburzeniem. - Pani si� nie zawaha�a poda� w w�tpliwo�� m�j honor. Par� minut temu posun�a si� pani do nazwania mnie tch�rzem. - To co innego. - Czy�by? M�czy�ni zabijali si� za mniejsz� obraz�. Ale ja got�w jestem pu�ci� wszystko w niepami��. - Bardzo to uprzejmie z pana strony. - A zatem umowa stoi, moja Zamaskowana Damo? - Tak - odpar�a natychmiast. - Ale najpierw musi pan odzyska� Rycerza i czarnoksi�nika. Bardzo w�tpi�, czy si� to panu uda. - Doceniam pani wiar� w moje rycerskie m�stwo. - Rozb�jnik z moim r�kopisem jest ju� daleko st�d. Zawaha�a si�. - Wielki B o � e , co� mi w�a�nie przysz�o do g�owy. - Co takiego? - Pami�ta pan przekle�stwo na ko�cu ksi��ki? - Co takiego? - Je�li dobrze pami�tam, zaczyna si� od stwierdzenia, �e tego, kto zabierze ksi�g�, napadn� z�odzieje i mordercy. Z pewno�ci� napad� nas z�odziej. - Kt�ry, na szcz�cie, nie zmieni� si� w morderc�, dzi�ki mojemu taktycznemu post�powaniu. 35
AMANDA QUICK
- Bardzo mi zale�y. Zap�aci�am za niego mn�stwo pieni�dzy. Chocia� to jest w tej chwili najmniej wa�ne. Najbardziej jest mi potrzebny prawdziwy b��dny rycerz.