416
Szczegóły |
Tytuł |
416 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
416 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 416 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
416 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
S E K R E T
Autor : Arkadiusz Szynaka
HTML : ARGAIL
Pewnego dnia Piotr odkry�, �e ma nowych s�siad�w. W lipcowy wtorek ko�o
dziesi�tej, kiedy wynurzy� si� z ch�odu swego domu prosto w stoj�ce upa�em
powietrze zauwa�y�, �e po s�siedniej posesji pustej od dw�ch miesi�cy, kr�c� si�
jacy� ludzie. Przystan�� zaciekawiony obserwuj�c jak pracownicy z firmy
obs�uguj�cej przeprowadzki balansuj� na ramionach wyci�ganym z budy wozu
dostawczego wielkim drewnianym ��kiem. Obok nich kr�ci�a si� m�oda kobieta,
najwyra�niej w�a�cicielka tego mebla, a pod jej nogami pl�ta� si� ma�y,
siedmioletni ch�opiec. Dzieciak z zapa�em stara� si� pom�c przy przenoszeniu
rzeczy, a w zestawieniu z wysi�kiem doros�ych wygl�da�o to zabawnie. Z jego
zapami�ta�ej krz�taniny emanowa�o takie sympatyczne ciep�o, �e Piotr wyci�gn��
swojego Nikona i szybko zrobi� mu kilka zdj��. Kto wie, mo�e u�yje ich jako
przyk�adu na swoim kursie fotografii, albo pos�u�� mu jako pretekst do poznania
si� z nowymi s�siadami?
Kiedy wraca� wieczorem z kafejki odruchowo spojrza� na dom s�siad�w. W
oknach na pi�trze pali�o si� swiat�o, a przed kuchennym wej�ciem czarnow�osy
m�czyzna w bawe�nianych spodenkach montowa� ogrodowy grill. Piotr westchn��
my�l�c, �e najwy�sza ju� pora kupi� w�asny grill, albo wybra� si� znowu do
kt�rego� z przyjaci� na wieczorne sma�enie. Nie, zdecydowanie grill kupi
dopiero po wizycie u Joanny, w ko�cu sma�enie to dobry pomys� na pow�d
odwiedzin. M�czyzna w ogrodzie spojrza� w stron� Piotra i skin�� mu r�k�. Piotr
z u�miechem mu odmacha� i wszed� do domu.
W ci�gu tygodnia dosz�o do pierwszej s�siedzkiej wizyty i rewizyty i nawet
wsp�lnego, wieczornego wyj�cia na now� wystaw� do pobliskiej galerii. Damian i
Magda byli sympatycznym ma��e�stwem ze starzem jeszcze ze wsp�lnych studi�w na
wydziale informatyki. Ich sze�cioletni syn �ukaszek okaza� si� inteligentnym i
ciekawym �ycia ch�opcem. Ze wzgl�du na wielk� wyobra�ni� jego pomys�y, jak
twierdzili rodzice, momentami stawa�y si� k�opotliwe, ale Piotr bez zastrze�e� i
szybko polubi� ma�ego s�siada. Czasem nawet zabiera� ch�opca na plan zdj�� do
nowej reklamy, czy na zaj�cia plenerowe ze swoimi s�uchaczami z kursu
fotografii.
Kiedy�, gdy p�nym popo�udniem wraca� ze studia do domu spostrzeg� jak kilku
starszych ch�opc�w, najwyra�niej nie z ich dzielnicy, �miej�c si� cha�a�liwie
popycha�o do siebie nieudolnie zas�aniaj�cego si� przed uderzeniami �ukasza.
Piotr podbieg� szybko do grupki i rozp�dzi� ich wymachuj�c i bij�c gdzie
popadnie ci�kim p�kiem swoich kluczy, potem przytuli� do siebie za�zawionego
malca.
- Hej, ju� ich nie ma - przem�wi� �agodnie - nie b�j si�. Poka�, nie
skaleczyli ci�?
- Nie panie Piotrze, tylko mnie szturchali, ale ju� nie boli - ma�y
poci�gn�� nosem i potar� pi�stk� oczy - dzi�kuj�, �e pan przybieg�.
- Dzielny jeste� smyku. Czego chcia�y te g�upki?
- A dotrzyma pan tajemnicy? - spyta� powa�nie �ukaszek i ufnie spojrza� do
g�ry na Piotra.
- Oczywi�cie - Piotr pog�aska� go, przykucn�� i teraz patrzyli sobie prosto
w oczy - Je�li tylko chcesz, to co powiesz zostanie mi�dzy nami. Przecie�
jeste�my przyjaci�mi.
- No bo oni zobaczyli jak chc� chow� sekret i zacz�li si� �mia�, i
powiedzia�em �eby sobie poszli, i wtedy zacz�li mnie popycha� i uderza� i
wo�ali, �e i tak ich nie uderz�, bo jestem taki ma�y i w og�le... - w oczach
zn�w zakr�ci�y mu si� �zy.
Piotr przygarn�� ma�ego.
- Nie przejmuj si�, to tylko tch�rze, kt�rzy w pojedynk� nie �mieliby
podej�� do ciebie. Nast�pnym razem gdyby takie co� mia�o si� zdarzy� po prostu
krzycz jak najg�o�niej. Zobaczysz, �e zaraz uciekn�.
- Naprawd�?
- Jasne. Chod� teraz do mnie na chwil�, wytrzemy ci twarz i napijemy si�
cytrynowej lemoniady. Dla uspokajenia.
Kiedy ju� siedzieli ze szklankami ch�odnego napoju na zakwieconym balkonie,
Piort spyta� ciekawie - a co to jest "sekrert"?
- Nie wie pan? To si� robi z r�nych rzeczy, ze sznurka i trawy z kwiatami,
i kolorowych kamyk�w, albo wst��ek, z r�nych kawa�k�w.
- I jak ju� jest zrobione, to co?
- Jeszcze nie koniec, najpierw jak si� robi, to mo�na pomy�le�, �e to
magiczny sekret. Mo�na pomy�le�, �e jak si� b�dzie mia�o taki sekret, to nic nie
b�dzie mnie bola�o nawet jak si� skalecz�, albo �e b�d� bardzo silny i biega�
najszybciej na podw�rku. Gdybym mia� taki sekret to nie ba�bym si� tych
ch�opak�w, bo by mnie nie bola�o, albo bym uciek�.
- A jaki zrobi�e� sekret?
- Taki, �eby widzie� niewidzialne, ale to g�upie.
- "Niewidzialne"? A co, nie dzia�a?
- Dzia�a, tylko ja si� boj�. Bo on chyba pokazuje duchy, albo za ma�y jestem
�eby wiedzie� co. Lepiej by�o zrobi� taki sekret od szybkiego biegania, nikt na
podw�rku by mnie nie prze�cign��.
- I widzisz "niewidzialne"? Naprawd�? - Piotr wykona� przekonywuj�c� min�
zdziwionego podziwu - A poka�esz mi ten sekret?
- No nie mog�, bo w�a�nie dlatego jest sekret, �e jest schowany. Jak ju�
jest zrobiony to si� go bierze i chowa w ziemi pod kawa�kiem szk�a, tak �eby m�c
go sobie czasem odgrzeba� i popatrze�. Ale nikt nie mo�e wiedzie� gdzie on jest.
- A oni go zobaczyli?
- Zobaczyli, jak chc� schowa�, ale nie wiedzieli gdzie. Chyba chcieli go
zabra�. Im si� pewnie nigdy nie uda� sekret.
- To mo�e si� nie uda�?
- Tak, kiedy nie dzia�a. Nie wszyscy potafi� tak jak ja zrobi�. - ma�y
pop�cznia� z dumy. Wida� by�o, �e on wie jak i nie jest to byle co.
- Dlaczego nie wszyscy? Nie wiedz� jak?
- Wszystkie dzieci kiedy� wiedz� jak, ale nie potrafi�, bo jak robisz
magiczny sekret, to musisz wierzy�, �e taki b�dzie.
- Acha, chcesz jeszcze lemoniady?
- Dzi�kuj�, ale b�d� ju� bieg�. Mama chce mnie zabra� do miasta autem. Nie
powie pan nikomu o sekrecie?
- Nie, to b�dzie nasz sekret, dobra?
- Dobra.
Jakie� trzy tygodnie potem Piotr fotografowa� na kamienistej cz�ci pla�y
modeli do reklamy d�ins�w, kiedy zobaczy� zbli�aj�cego si� ch�opca. Pomacha� mu
i pokaza� miejsce, gdzie m�g� sobie usi��� w cieniu barowego parasola wbitego w
piach. W przerwie zdj�� podszed� do niego przywita� si�.
- Cze��, dawno ci� nie widzia�em. - poczochra� mu grzywk�.
- Dzie� dobry. Przyjecha�a moja przyszywana ciocia i trzy dni siedzia�em
prawie ci�gle u niej w hotelu. Maj� tam tak� zje�d�alni� do basenu.
- Fajnie.
- Acha.
Ch�opiec zamilk�, kiedy Piotr zmienia� klisz� w aparatach. Patrzy� w
skupieniu na morze i macha� nogami pod bia�ym, plastikowym krzes�em.
- Panie Piotrze? - malec zawiesi� niepewnie g�os.
- No? Co jest, masz jaki� problem? Mog� ci pom�c?
- No, bo ja wiem? A nie boi si� pan?
- Rety, a co mam zrobi�?
- Bo ja ju� nie chc� tego sekretu.
- Tego od widzenia "niewidzialnych"?
- Acha.
- Dlaczego?
- Bo to troch� straszne. Ju� nie chc� ich widzie�.
- Acha. I co chcesz zrobi�?
- Nie chcia�by pan go wzi��?
- Twojego sekretu?
- Tak.
- No... a dlaczego go po prostu nie popsujesz, nie rozbierzesz, czy ja wiem
co?
- Nie chc�. To dobry sekret, dobrze dzia�a. Szkoda mi. A jak bym panu odda�,
to pan by sobie ich ogl�da�, a nie ja.
- I my�lisz, �e si� nie przestrasz�?
- Eee. Pan jest du�y. - to by� bardzo nieodpieralny argument poparty jeszcze
prosz�cym spojrzeniem ch�opca[A.Sz.1].
- No dobra, to jak zrobimy?
- Mog� przyj�� po pana po pracy?
- Dobrze, o siedemnastej b�d� wolny w domu. Chcesz popatrze� przez obiektyw
na �agl�wki?
- Acha. Prosz�.
Piotr przegl�da� pr�bne zdj�cia z sesji, kiedy ch�opiec zadzwoni� do drzwi.
Piotr wyjrza� przez okno sprawdzi� kto to i wyszed� do �ukaszka przed dom.
- I co zrobimy?
- Zaprowadz� pana tam, gdzie schowa�em sekret, poka�� go i powiem, �e daj�
go panu, a pan go we�mie i schowa samemu gdzie b�dzie chcia�, tak �ebym ja nie
wiedzia� gdzie.
- No to chod�my.
Ch�opiec wzi�� go za r�k� i poci�gn�� do wysuni�tej, zewn�trznej cz�ci
p�otu otaczaj�cego dom rodzic�w. Tam zatrzyma� si� przy k�pie mleczy i podni�s�
z jej �rodka owalny kamie�, a potem r�k� rozgarn�� lu�ny, ciemny piach. Gdzie�
na g��boko�ci pi�ciu centymetr�w b�ysn�o szk�o i po chwili Piotr zobaczy�
sekret. Pod wypuk�ym kawa�kiem szk�a wielko�ci dziecieci�cej d�oni le�a�a
misternie u�o�ona kompozycja z kawa�ka sk�rzanego mankietu lotniczej kurtki,
trzykolorowych plecionych sznurk�w przewleczonych przez otwory zrobione jakby
gwo�dziem, wsuni�tego pod nie p�askiego kamyczka pomalowanego lakierem do
paznokci w faliste linie i zasuszonych, d�ugich, jasnych, morskich traw
zebranych na pla�y zwini�tych w wianuszek mi�dzy sznurkami. Piotr zdziwi� si�
misterno�ci� wykonania na kt�r� sta� by�o ch�opca.
- Widz�, �e si� nastara�e�, to na prawd� �adne.
- Podoba si� panu? Fajnie. To te� pewna tajemnica dobrego sekretu, musi by�
starannie wykonany. M�j kolega jeszcze z przed przeprowadzki m�wi�, �e robi�c
dobry sekret trzeba w niego w�o�y� serce i my�li. Tak uczy� go dziadek, kt�ry
mia� najlepszy sekret na �wiecie do �owienia ryb.
- Widzia�e�, jak �owi�?
- Nie, dziadek ju� nie �y�, kiedy bawi�em si� z Grze�kiem, on by� starszy
ode mnie o dwa lata, a lubi� si� ze mn� bawi�, nie jak tamte ch�opaki.
- Dobra, czy mam to teraz wzi��?
- Tak - ch�opiec spojrza� mu w oczy - oddaj� panu m�j sekret, jest teraz
pana. Trzeba go wzi�� ze szk�em i schowa� tak, �eby nikt nie wiedzia� gdzie. To
ja ju� pobiegn�, �eby te� nie wiedzie�, �eby sekret dzia�a� jak trzeba. A mog�
jutro przyj�� na pla�� zobaczy� jak pan fotografuje? Nie b�d� przeszkadza� !
- Mo�esz.
Ch�opiec pobieg� za r�g p�otu, a Piotr pochyli� si� odgarniaj�c resztki
ziemi ze szk�a i delikatnie go podwa�aj�c. Potem ostro�nie podni�s� sekret i
trzymaj�c go na d�oni przeszed� pod p�ot w�asnego domu. Nie chc�c sprawia�
przykro�ci �ukaszkowi, kt�ry by� mo�e obserwowa� go z ukrycia postanwi� zrobi�
to co m�wi� mu ch�opiec, a z braku lepszego pomys�u zrobi� to tak jak on. To
znaczy zakopa� sekret pod szk�em w p�ytkiej dziurze wygrzebanej r�k� w ogrodowej
ziemi pod p�otem. Jeszcze tylko zaznaczy� to miejsce garstk� jasnego �wiru
zebranego przy kraw�niku i poszed� do domu.
Przez nast�pne dwa dni Piotr tak by� zaj�ty prac� na zlecenie, �e nawet nie
sypia� w domu, tylko w studio. Dopiero w czwartek obudzi� si� rozleniwiony we
w�asnym ��ku. Siad� rozczochrany na po�cieli my�l�c, co by tu przyjemnego
zrobi� w ten wolny dzie�, kiedy przez otwarte okno balkonowe wszed� do pokoju
ma�y br�zowy kotek. Piotr przygl�da� mu si� z rozbawionym zaciekawieniem nie
ruszaj�c si�, �eby go nie sp�oszy�. Kotek podszed� do jego but�w i z cienkim
mia�czeniem zacz�� dzielnie walczy� ze sznur�wkami.
- Hej odwa�niaku, zostaw moje buty. Jak ty si� tu w og�le wspi��e�? No tak,
od strony s�siad�w �ciana jest nietynkowana, a ceg�y do�� krzywo po�o�one. Ale i
tak jeste� dzielny, �e nie spad�e�. Chyba zas�u�y�e� na troch� mleka.
Piotr wsta� i przeszed� do kuchni ko�o kotka, kt�ry w�a�nie g�o�no prychaj�c
atakowa� buty z naskoku i na nic innego nie zwraca� uwagi. Po chwili wr�ci� z
talerzykiem do ciasta i kartonem mleka. Usiad� na pod�odze, po�o�y� talerzyk
obok kotka i ostro�nie wlewaj�c mleko zawo�a�:
- Hej, tygrysku pora co� zje��. Nie masz ochoty na mleko?
Kotek przerwa� zabaw�, ale zamiast podej�� do talerzyka podrepta� do �ciany
pokoju i ... wszed� w ni�. Piotr trwa� przez chwil� jak skamienia�y, potem
poderwa� si� na nogi, wdepn�� w talerzyk z mlekiem i podbieg� do pustej �ciany.
Wyci�gn�� r�k�, �eby j� dotkn��, ale przestraszy� si�. Zamiast tego przebieg� do
pokoju obok, lecz kotka tam nie by�o. Piotr poczu� si� dziwnie zmieszany, jakby
kto� zrobi� mu g�upi kawa�. Wr�ci� i zagl�dn�� do sypialni. Kotka nie by�o.
Podszed� do miejsca, gdzie zwierzak znikn�� i dotkn�� delikatnie �ciany. Nic. Po
prostu papierowa tapeta na ch�odnej ceglanej �cianie. Zawr�ci� do pokoju obok,
ale tak samo niczego nie wyczu� na �cianie. Popuka� w mur. Ceg�y, rzadnej
pustki. Po chwili namys�u pukn�� w �cian� g�ow�. Na pewno nie spa�.
- Chwileczk�, widzia�em kociaka, a on znikn��. Nie spa�em, nie przywidzia�o
mi si�. Acha. Znaczy, trzeba popyta� �ukasza. Ale to bzdura, takie rzeczy si�
nie dziej� ! Nie szkodzi, zapytam jak gdyby nic.
Piotr ubra� si� pospiesznie i wyjrza� ostro�nie za drzwi domu. Nic.
Rozgl�daj�c si� ruszy� do furtki w ogrodzie. Wyszed� na chodnik i nadal nic. Ot
zwyczajny dzie�. Dwa ma��e�stwa z naprzeciwka wybieraj� si� wsp�lnie na pla��,
jaki� dzieciak kupuje gum� w kiosku na rogu, ulic� sunie dzwoni�c dzwoneczkiem
konny w�z z lodami, a przed stoiskiem sklepiku z owocami dwa domy dalej siwy
wczasowicz w s�omianym kapeluszu wybiera pomara�cze. Piotr ruszy� w tym kierunku
zobaczy�, czy �ukasz jest jeszcze w ogrodzie, albo spyta� jego matk� gdzie
m�g�by go znale��. Min�� go w�z z lodami, a ulic� przemkn�y dwa srebrzyste
motocykle psuj�c leniwy nastr�j cha�asem. Wczasowicz skrzywi� si�, od�o�y�
pomara�cze, obr�ci� si� na pi�cie i tym obrotem wkr�ci� si� w chodnik, a�
znikn��. Piotr stan�� i szybko spojrza� na sprzedawczyni�. Kobieta bez
zdziwienia poprawia�a towar na ladzie kiwaj�c g�ow� w takt melodi z radia. Nic
nie widzia�a. Piotr po cichu g��boko odetchn�� i ruszy� do furtki domu �ukasza,
kiedy ta sama si� uchyli�a i stan�� w niej ch�opiec.
- Ach - wykrztusi� Piotr i stan�� przygl�daj�c si� badawczo ma�emu
- O, dzie� dobry panu. Czy... dlaczego pan tak patrzy? Acha, ju� pan widzi,
prawda? - �ukasz u�miechn�� si� zadowolony - Ciesz� si�, �e dobrze dzia�a.
- A� za dobrze. Nie, chwilk�, przecie� to niemo�liwe ! Sk�d to si� bierze?
- Nie wiem. Przecie� jestem za ma�y, �eby wiedzie� takie rzeczy. Ja tylko
umiem zrobi� tak, �eby dzia�a� sekret.
- OK. Spokojnie. Chcesz mi powiedzie�, �e ja naprawd� to widz�? �e to
istnieje?
- Jak to naprawd�? Przecie� jak pan widzi, to widzi naprawd�. A co to by�o?
- Widzia�em kota, kt�ry normalnie mia�cza�, a potem wszed� do �ciany.
- Fajnie. Ja kiedy� widzia�em pomara�czowego w�a, jak grza� si� na pla�y.
- Bo�e ! Czy to niebezpieczne? Czy TO nas widzi?
- Raczej tak. Ale nie robi� nic z�ego. Chyba si� nie przejmuj�. Nawet jak
wiedz�, �e ich wida�. Czasem tylko chochliki robi� g�upie kawa�y. No, ale to
chochliki.
- Jak wygl�da chochlik? Jak siwy wczasowicz w kapeluszu?
- No nie, chochlik wygl�da jak chochlik. A co zrobi� ten siwy?
- Wkr�ci� si� wchodnik, a� znikn��.
- E, s�abo. Widzia�em kiedy�, jak s�o� z maharad�� zamienili si� w ka�u�� i
wsi�kli w trawnik. Chyba si� pan nie przestraszy�?
- Na razie tak sobie. A czego ty si� przestraszy�e�, �e odda�e� mi sekret?
- A, bo widzia�em jak niekt�rzy wstaj� z pod ziemi. S� czasem tacy zsiniali
i tak obrzydliwie si� patrz�, albo nagle rozsypuj� si� jak szmaciane manekiny.
Straszne.
Ponad g�ow� ch�opca Piotr zobaczy�, jak zza rogu uliczki wyje�d�a karawana
wielb��d�w nic sobie nie robi�c z samochod�w przenikaj�cych przez nie na
skrzy�owaniu. Piotr odruchowo pomy�la� o zdj�ciu, ale aparat zostawi� w domu.
- Czy mo�na to sfotografowa�?
- Nikomu si� nie uda�o. Ja te� chcia�em polaroidem cioci robi� zdj�cie, jak
w hotelu, w basenie by�y trzy go�e syrenki, ale wyszed� mi tylko basen.
- Trzy syrenki?
- No.
- Acha. A jak mo�na zrobi� �eby to przesta�o dzia�a�?
- Ojej, to proste. Naj�atwiej rozmontowa�. Ale jakby potem chcia�o si�
z�o�y�, to mo�e nie ca�kiem tak wyj��.
- To znaczy?
- No, Grzesiek kiedy� zrobi� taki sekret, �eby �atwo na�apa� �ab do s�oika i
jak ju� je mia� to rozmontowa�, a potem chcia� znowu je na�apa� i z�o�y� sekret,
ale nie wysz�o i nie z�apa� �ab, tylko do domku na campingu wesz�o mu pe�no
t�ustych ropuch i niczym nie mo�na je by�o przep�dzi�, i musia� z rodzicami
zmienia� domek na inny. Najlepiej komu� pokaza�, albo powiedzie� gdzie jest
ukryty sekret. Wtedy on nie dzia�a, a jak si� chce, �eby dzia�a� znowu, to w
tajemnicy chowa si� go w inne miejsce.
- A jak ten kto� we�mie sobie tw�j sekret?
- To te� nie dzia�a, bo ja musz� go da�, tak jak panu.
Piotr zacz�� si� zastanawia�, a �ukasz cierpliwie sta� obok. Wzd�u� chodnika
powoli szed� ma�y cz�owieczek puszczaj�c z plastikowej tr�bki ba�ki mydlane.
- Wiesz ma�y, na razie si� temu przyjrz�. Jak b�d� mia� jaki� problem, to
jeszcze o tym pogadamy. Dobra?
- Dobra.
Cz�owieczek z tr�bk� usiad� na kraw�niku i zacz�� grzeba� w instrumencie,
jaby co� w nim szuka� wyci�gaj�c z niego metry kolorowych tasiemek, kt�re
odrzuca� na �rodek jezdni. Nikt nawet nie spojrza� w jego stron�.
Tydzie� p�niej Piotr powiedzia� ch�opcu, gdzie ukry� sekret. Przedtem by� w
hotelowym basenie, ale nie widzia� syrenek, tylko jakby st�ch�ego, zielono -
spuchni�tego wodnika. A w kafejce na mie�cie zobaczy� raz, jak trzy m�ode
dziewczyny w sukniach z XIX wieku plotkuj� przy stoliku o wyborach nowej miss
�wiata. Przy tym samym stoliku siedzia� student w milczeniu czytaj�cy podr�cznik
fizyki. Dziewczyny co chwila spogl�da�y na niego, a ten biedak ich nie widzia�.
Piotr spotka� te� chochlika. Przynajmniej tak mu si� wydawa�o. Mia� z metr
dwadzie�cia wzrostu, ubrany by� w spodnie i surdut w kolorow� kratk� i mia� rud�
czupryn� z bokobrodami. Chichocz�c weso�o kr�ci� si� po strze�onym parkingu
wtykaj�c cie�kie patyczki w wentyle opon samochodowych. Piotr powiedzia�
ch�opcu, gdzie le�y sekret, bo zm�czy�y go te wszystkie niewidzialne istoty
paraduj�c mu ci�gle przed nosem. Potem wszystko znikn�o i m�g� znowu �y�
spokojnie nie denerwuj�c si�, �e po otwarciu szafy znajdzie w niej zaspanego
nied�wiadka Koala, albo co gorzej dw�ch przezroczystych na twarzy �o�nierzy z I
wojny �wiatowej, graj�cych w karty na naboje.
Brakowa�o mu jedynie br�zowego kotka, kt�ry rankami przychodzi� atakowa�
sznur�wki jego but�w, a potem znika� w �cianie. Mo�e dlatego nie zniszczy�
sekretu, a tylko zdradzi� miejsce jego ukrycia.
Arkadiusz Szynaka
Gdynia 1994-07-09
[A.Sz.1]