396
Szczegóły |
Tytuł |
396 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
396 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 396 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
396 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
HARRY HARRISON
Uczciwy dzie� pracy
(An Honest Day's Work)
1972
Prze�o�y� Jaros�aw Kotarski
Html:Grabcu
Zawsze uwa�a�em, �e brak jest literatury S-F o robotnikach, czyli klasie
pracuj�cej. Nie �ebym �ywi� nieprzepart� ch�� czytania tego typu dzie�, jak to
traktorzysta z tkaczk� ratuj� galaktyk�, ale uwa�am, �e ka�d� nisz� ekologiczn�
nale�y zape�ni�. No, w najgorszym razie pr�bowa� zape�ni�. Pe�no jest bohater�w
z klasy �redniej, nie m�wi�c ju� o arystokracji, jak w�adcy planet czy
hegemonowie galaktyki, a o zwyk�ym, szarym robotniku nic. Powiedzia�em, co my�l�
przy kt�rej� okazji Brianowi Aldisowi (z wykszta�cenia socjolog), ko�cz�c, �e
powinna powsta� przynajmniej jedna opowie�� o pracowniku wodoci�g�w i
kanalizacji miejskiej, kt�ry ocali �wiat. Us�ysza�em w odpowiedzi, �e jestem
wprost stworzony, by takow� napisa�.
Wi�c napisa�em.
Ja tam ino robie, co powinienem i nikt na mnie nie narzeka - oznajmi� stanowczo
Jerry, przygryzaj�c ustnik starej fajki. - Co mam, to zrobie i kwita.
- Wiem, �e jest pan sumiennym pracownikiem, panie Cruncher - zapewni� porucznik
- i nikt nie chce, by zrobi� pan co� niezgodnego z przepisami. Chcemy jedynie,
by pan nam pom�g�, wykonuj�c sw� prac�, to wszystko...
Jerry przyjrza� si� podejrzliwie jego podartemu mundurowi i nieco dzikiemu
wzrokowi i mrukn�� ponuro:
-Jak znam �ycie, to b�d� z tego same k�opoty... K�opoty ju� by�y i to z gatunku
najgorszych. Cho� spodziewano si�, �e nast�pi�, nikt nie przewidzia�, jak�
przybior� form�, w zwi�zku z czym nikt te� nie by� na nie przygotowany. Plany
opracowane na wypadek inwazji nie bra�y pod uwag� takiego przebiegu wydarze� i
paruset betelgazja�skich komandos�w na dw�ch lub trzech okr�tach omal nie
opanowa�o ca�ej planety. Taka jest prawda, a nie to, co podawali
rozhisteryzowani dziennikarze i udzielaj�cy im wywiad�w oficerowie (zazwyczaj
specjali�ci od liczenia gaci) o setkach okr�t�w i tysi�cach napastnik�w. I
jeszcze jedno: misja handlowa za�o�ona przez mieszka�c�w Betelguzy w kraterze
Tycho by�a misj� handlow� i z atakiem nie mia�a nic wsp�lnego ku szczeremu
rozczarowaniu naszych strateg�w.
- Pu�kowniku, to jest pan Cruncher, kt�ry zg�osi� si� na ochotnika...
-Cywil?! Zabiera� go st�d, i to natychmiast! Najpierw zawi�za� oczy! Durniu, ta
siedziba ma taki stopie� utajnienia...
- Sir, stopie� utajnienia i tak nie ma w tej chwili �adnego znaczenia, gdy� mamy
odci�t� ��czno�� ze wszystkimi oddzia�ami.
- Cisza, kretynie! - Pu�kownik poczerwienia�. Nigdy nie lubi� rezerwist�w,
zw�aszcza przem�drza�ych.
- Panie pu�kowniku, sytuacja jest desperacka, tote� wymaga desperackich
rozwi�za�...
- Sier�ancie! Wyprowadzi� porucznika i tego tu na strzelnic� i rozstrzela� za
naruszenie tajemnicy s�u�bowej w czasie wojny!
- Panie pu�kowniku... - Sier�ancie, to rozkaz!
Sier�antowi brakowa�o czterech miesi�cy do emerytury, tote� podj�cie decyzji nie
by�o spraw� �atw�. Nie maj�c wyj�cia, w ko�cu wsta�, wyszed� do toalety i
starannie zamkn�� za sob� drzwi. Pu�kownik, kt�rego twarz przybra�a barw� �wie�o
ugotowanego raka, obserwowa� jego poczynania z wyba�uszonymi oczami. W ko�cu
si�gn�� po bro�, lecz zanim zdo�a� j� wyj�� z kabury, zacharcza� i zwali� si� na
biurko. A z biurka na pod�og�.
- Sanitariusz! - rykn�� porucznik.
Wezwany trzasn�� drzwiami, spojrza� na le��cego i nawet si� nie schylaj�c,
oznajmi�:
- No to wreszcie go krew zala�a. Zawsze by� cholerykiem.
Sier�ant zwolni� ubikacj� i pom�g� usun�� trupa pod �cian�. A Jerry Cruncher
przygl�da� si� temu wszystkiemu spokojnie, nie wypuszczaj�c spomi�dzy z�b�w
wys�u�onej fajki.
-Prosz�, panie Cruncher-j�kn�� porucznik-musi nam pan pom�c! Jest pan nasz�
ostatni� desk� ratunku.
*
Analizuj�c wydarzenia owej Czarnej Niedzieli z perspektywy czasu, �atwo jest
zrozumie� genialn� prostot� plan�w przeciwnika, jak i powody, dla kt�rych prawie
zako�czy�y si� one sukcesem. Wojska i okr�ty Ziemi gotowe by�y do odparcia
zmasowanego ataku. Czeka�y na pozycjach, zwracaj�c baczn� uwag� na tak zwan�
"misj� handlow�" na Ksi�ycu i pozostawa�y w sta�ej ��czno�ci na wypadek
niespodziewanych pomys��w przeciwnika. ��czno�� na wszelki wypadek by�a
zdublowana-radio, lasery, podziemne ekranowane kable, helikoptery i mikrofale -
mia�a tylko trzy minusy: w ca�o�ci sz�a przez trzy centrale: G��wn� ComCent w
Global City i dwie zast�pcze. Doda� nale�y, �e opr�cz jednostek na planecie
obs�ugiwa�y one si�y rozlokowane na Ksi�ycu i ca�� flot�.
W�a�nie te trzy cele sta�y si� obiektem ataku komandos�w z Betelguzy,
poprzedzonego zrzuceniem na ka�d� z nich bomby antygrawitacyjnej. Bitwy stoczone
w warunkach niewa�ko�ci, do kt�rych napastnicy byli przyzwyczajeni, w
przeciwie�stwie do obro�c�w, by�y b�yskawicznie przegrane przez ludzi. W efekcie
powsta� totalny chaos - sztaby odci�te od oddzia��w, czo�gi od piechoty,
zaopatrzenie od pierwszej linii. Jedynie na kr�tki dystans mo�na si� by�o
porozumie� przy pomocy kr�tkofal�wek i radiotelefon�w. Stacje radiowe na Ciemnej
Stronie Ksi�yca wykry�y zbli�aj�c� si� zza Saturna flot� inwazyjn� i nie mia�y
mo�liwo�ci kogokolwiek o tym poinformowa�.
*
- Musz� pogada� z majstrem - o�wiadczy� Jerry. - Mam dzie� wolny, a zabieranie
nie upowa�nionych do kana��w, to jak w kij piern��. Jak go znam, to mu si� te�
ten pomys� si� nie spodoba.
- Panie Cruncher. - Porucznik wyra�nie stara� si� zachowa� zimn� krew. - Jakby
pan nie wiedzia�, to mamy wojn�, a jedna z jej ofiar le�y pod �cian�. Nie zdo�a
si� pan dodzwoni� do majstra, bo cywilna ��czno�� tak�e nie dzia�a.
-To mi si� nie podoba, cholera, to mi si� zupe�nie nie podoba.
- Nam te� nie i dlatego potrzebujemy pa�skiej pomocy. Obcy zaj�li centra
��czno�ci i musimy je odbi�.
Zdo�ali�my zawiadomi� najbli�sze oddzia�y i wojsko pr�buje je zdoby�, ale
zosta�y zbudowane jak prawdziwe twierdze i nie jest to proste zadanie. A nie
s�dz�, �eby�my mieli wiele czasu. -Twierdze? To jak oni je zdobyli?!
- C�... jest niedziela, czyli minimalne za�ogi alarmowe, O �smej by�y apele,
zmiany dy�urnych i wart...
- Z�apali nas w gaciach i w czasie srania - parskn�� Jerry, wyra�nie daj�c do
zrozumienia, co my�li o takim wojsku. - No dobra, chcecie wej�� do �rodka. A co
to ma wsp�lnego z uczciwie pracuj�cym cz�owiekiem? Jest niedziela.
- Wojna nie zwraca uwagi na dzie� tygodnia, a pan jest najstarszym pracownikiem
miejskiej sieci wodoci�gowokanalizacyjnej i prawdopodobnie jedynym, kt�ry zna
odpowied� na nasz problem. Nasze centrale maj� w�asne �r�d�a energii, ale w
czasie pokoju korzystaj� z normalnej sieci miejskiej. Teraz prosz� si� dok�adnie
zastanowi�: czy mo�emy si� do nich dosta� od do�u, z kana��w? Zw�aszcza do
ComCent?
- A gdzie ono jest? - Jerry przydusi� kciukiem tyto�, zapali� i z lubo�ci�
zaci�gn�� si� �mierdz�cym dymem. -Na rogu Osiemnastej i Wiggan Road.
-Aaa, to dlatego jest tyle kabli w sto czwartym BpL. -Mo�na si� tam dosta�?
Przez d�u�sz� chwil� s�ycha� by�o jedynie bulgot fajki Jerry Cruncher my�la�
intensywnie, co by�o wida� po jego minie i nie by�o to zaj�cie przychodz�ce mu
�atwo (to te� by�o wida�). Pozostali za� wstrzymali oddechy, by go nie,
rozprasza�. Dobrze, �e cisza nie trwa�a zbyt d�ugo, bo by si� jeszcze podusili z
nerw�w. Jerry wyj�� fajk� z ust i w ko�cu oznajmi�:
-Da si�.
*
Nie by� to doborowy oddzia� do zada� specjalnych, ale by� to jedyny, jaki m�g�
si� podj�� tego zadania. No i mimo wszystko byli to �o�nierze (mechanicy,
technicy, �andarmi, kucharze, kanceli�ci i gaciowi) uzbrojeni w najlepsz� bro�,
jak� mia�a do zaoferowania zbrojownia oraz w �wiadomo��, �e od nich zale�� losy
�wiata. Na Jerry'ego czekali na wyznaczonym skrzy�owaniu ledwie kilka minut.
Zjawi� si� ubrany w ci�ki gumowy p�aszcz, taki� kapelusz i wysokie do pasa
buty. Na ramieniu mia� wys�u�on� skrzynk� z narz�dziami, a w z�bach nie zapalon�
fajk�.
- Ale ubrani - oceni�, przygl�daj�c si� krytycznie oddzia�owi.
- Wszyscy maj� pe�en ekwipunek polowy - zaprotestowa� porucznik.
-Ale ubrani do kana��w. Tam jest cholernie mokro...
- To s� ochotnicy i skoro gotowi s� zgin�� za spraw�, to troch� wilgoci niewiele
dla nich znaczy. Mo�emy i��? Jerry potrz�sn�� g�ow� z dezaprobat�, lecz zachowa�
milczenie i ruszy� ku �rodkowi ulicy, gdzie znajdowa� si� w�az do kana��w.
Wsadzi� w jego wyci�cie jaki� wichajster, przekr�ci� i wprawnym ruchem odsun��
ci�k� klap� na jezdni�.
- Pojedynczo za mn� - poleci�. - Ostatnich dw�ch zasunie p�yt�. Tylko uwa�ajcie
na paluchy!
Automatyczne lampy zapala�y si�, w miar� jak schodzili w d� po stalowych
stopniach wmurowanych w �cian�, a� Jerry, a za nim inni, znale�li si� w szerokim
i ch�odnym poziomym tunelu o �cianach i suficie prawie zakrytych pl�tanin� kabli
i rur biegn�cych we wszystkich kierunkach. Cruncher-jedyny, kt�ry si� w nich
orientowa�, urz�dzi� kr�tk� demonstracj�.
- Woda zimna, woda ciep�a, kabel pi��dziesi�t tysi�cy volt, lokalny dwie�cie
dwadzie�cia, telefon, teleks, poczta pneumatyczna, rura dystrybutora �ywno�ci,
tlen, odp�yw �ciek�w... po trochu wszystkiego.
- Sanitariusz! - zawyto z ty�u i wezwany pogna� na koniec kolumny.
- Znale�li nas! - j�kn�� pomagier feldkurata, prze�adowuj�c bro�.
- Opu�ci� lufy! - g�os porucznika przebi� si� przez szcz�k repetowanych
rozpylaczy. - Zanim si� nawzajem pozabijacie. Sier�ancie, prosz� sprawdzi�, co
si� sta�o, tylko gazem!
Podoficer znikn�� w �lad za sanitariuszem, a pozostali czekali w nerwowym
napi�ciu. Wy��czaj�c Jerry'ego, kt�ry, pogwizduj�c, stuka� w r�ne rzeczy ma�ym,
gumowym m�otkiem, a w mi�dzyczasie zd��y� jeszcze poprawi� jaki� zaw�r.
- Bourne-Smith ma zmia�d�ony palec od zasuwania klapy - zameldowa� sier�ant.
-A m�wi�em - mrukn�� sarkastycznie Jerry. - Ruszamy - poleci� porucznik.
- O jednym �e�my nie m�wili. - Jerry Cruncher nawet nie drgn��. - Gwarantujesz
pan, �e dostan� pieni�dze za te dzisiejsz� robot�?
- Oczywi�cie. Warunki mo�emy ustali� po drodze.
- W drodze to b�dziemy, jak ustalimy. Jest niedziela, wi�c nale�y si� podw�jna
stawka, a po czterech godzinach potr�jna.
-Zgoda. Ruszajmy.
- Jak zgoda, to na pi�mie.
- Jasne, na pi�mie - sapn�� porucznik.
Wyrwa� kartk� z notesu, napisa� odpowiednie za�wiadczenie i poda� Jerry'emu.
-Podpisa�em si� czytelnie i poda�em numer s�u�bowy. Ca�a armia b�dzie
respektowa� ten dokument.
- Lepiej, �eby respektowa�a.-Jerry starannie z�o�y� pismo, umie�ci� w portfelu i
schowa� go do wewn�trznej kieszeni. Dopiero potem ruszy� w dalsz� drog�.
*
Dla wszystkich poza przewodnikiem wycieczka by�a upiornym do�wiadczeniem i cho�
g��wne tunele by�y stosunkowo wygodne, to gdyby nie he�my, po�owa oddzia�u
le�a�aby nieprzytomna na pierwszej mili. Zawory, kolanka i zegary wystaj�ce z
rur biegn�cych pod sufitem tylko czeka�y na nowicjuszy - dzi�ki he�mom tunel by�
pe�en �omot�w i przekle�stw, ale nie ofiar. Szybko jednak dotarli do klapy
inspekcyjnej i kana�u, w kt�rym trzeba by�o i�� na czworakach. By� kr�tki, ale
prowadzi� do licz�cej sze��dziesi�t st�p studni o �liskich od wilgoci klamrach
zej�ciowych. Potem by� tunel z obrobionych g�az�w bez automatycznego o�wietlenia
i pot�na komora pe�na ryku wody.
- Odp�yw burzowy-wyja�ni� Jerry, o�wietlaj�c sk��bion� to� o par� st�p poni�ej
k�adki, na kt�rej sta�. - Widzia�em go nie raz, by� suchy jak pieprz... na
przedmie�ciach by�a ostatnio burza, to i macie. Uwa�a� mi na k�adce, jak si�
kt�ry po�lizgnie, to wyp�ynie z pi��dziesi�t mil st�d w oceanie, chyba �e ryby
go wcze�niej oskubi�...
Po tak radosnej zach�cie wszyscy trzymali si� kurczowo k�adki, w zwi�zku z czym
pokonali j� wzorowo i bez strat. Dalej by� kolejny, szeroki tunel komunikacyjny,
a w nim post�j, bo Jerry zatrzyma� si� pod prowadz�c� w g�r� metalow� drabin�.
- Odnoga dziewi��dziesi�ta �sma BaG -oznajmi�. - To tu jest ta zast�pcza
centrala, o kt�rej m�wili�cie.
-Jest pan pewien? - spyta� nerwowo porucznik.
Jerry przyjrza� mu si� z wyra�nym obrzydzeniem i wyj�� z kieszeni fajk�.
-Jeste� pan ignorant, wi�c si� nie obra�am. Jak Jerry m�wi, �e jest to ten
kana�, to jest to ten kana�.
-Nie chcia�em obrazi�!
-Nie obrazi� pan. To jest to miejsce, a tu jest ca�a masa kabli i drut�w, to nie
mo�e by� nic innego.
-Co jest na szczycie tych stopni?
- Drzwi z klamk� i napisem "NIE UPOWA�NIONYM WST�P WZBRONIONY ZGODNIE Z &897a
KODEKSU WOJSKOWEGO'.
- Drzwi maj� jaki� zamek?
- Nie: zakazane zgodnie z &45C Kodeksu Post�powania Kana�owego. Musimy mie�
wsz�dzie wolny dost�p.
- �licznie! Sier�ancie, prosz� wzi�� osiemnastu ludzi i na g�r�. Za dwie godziny
zaczynacie atak, zaraz zsynchronizujemy zegarki. Wpadacie do �rodka i w �eb
ka�dego, kto si� ruszy, tylko ostro�nie ze strzelanin�, �eby mi sprz�tu nie
uszkodzi�, bo nogi z... tego tam powyrywam. Zadanie zostanie wykonane, gdy
zginie ostatni z tych pokurcz�w. Jasne?
- Wykonamy sw�j obowi�zek, sir. - Sier�ant wyprostowa� si�, wal�c he�mem w
najbli�szy zaw�r.
- Ciiicho, do cholery! Wykona�! A reszta za mn�.
*
Po kolejnym kwadransie marszu na w miar� niezagraconym odcinku kana�u Jerry
niespodziewanie stan��, rozejrza� si� i siad� pod �cian�.
- Co si� sta�o? - zdziwi� si� porucznik.
- Przerwa �niadaniowa - wyja�ni� lakonicznie zapytany, wyci�gaj�c ze skrzynki
�niadanie.
- Cz�owieku, przecie� jest wojna! Mamy ustalony harmonogram.
-I co, �e wojna?! To mam lata� o pustym brzuchu?! Jerry wyj�� spory termos,
odkr�ci� i pow�cha� zawarto��. Zawsze o tej porze jest przerwa �niadaniowa.
Wliczona w ten tam... harmonogram.
Poniewa� wojsko racje wyfasowa�o, wszyscy, poza porucznikiem, zabrali si� do
jedzenia, je�li ju� nie z apetytem, to co najmniej z przekonaniem. Porucznik
nerwowo spacerowa� w kanale, spogl�daj�c z niemym wyrzutem na spokojnie
dopijaj�cego herbat� Jerry'ego.
Cisz�, m�con� jedynie odg�osami trawienia, przerwa� nagle dziki pisk, kt�ry
odbi� si� echem od �cian, a� rury zad�wi�cza�y, i co� czarnego wyskoczy�o z
niszy w �cianie, rzucaj�c si� do gard�a szeregowego Barnesa. �o�nierzy
sparali�owa� strach. W przeciwie�stwie do Crunchera, kt�ry celnym ciosem
trzystopowego francuza zdzieli� napastnika w �eb. Stw�r bez jednego d�wi�ku
spad� na betonow� posadzk� i znieruchomia�.
-Co... co tto jest? - wykrztusi� jeden z �o�nierzy.
-Zmutowany chomik-wyja�ni� Jerry, �aduj�c do skrzynki pe�ne k��w i pazur�w
paskudztwo. - Faceci z uniwerku daj� mi po trzy kredyty za ka�dego. Nie�le i bez
podatku, nie? Tylko nic nikomu nie m�wcie.
Humor mu si� wybitnie poprawi�, a poniewa� przerwa �niadaniowa i tak dobieg�a
ko�ca, po opatrzeniu szeregowego Barnesa ruszyli w dalsz� drog�.
*
Drugi oddzia� zosta� przy wylocie szybu do drugiej centrali pomocniczej, a
pozostali pospieszyli w stron� ComCent.
- Zosta�o tylko dziesi�� minut - wysapa� porucznik nie�le zdyszany pod ci�arem
ekwipunku.
- Nie ma strachu, to dwa kana�y st�d.
*
Do otworu w suBecie dotarli na trzy minuty przed czasem.
-Na g�rze pancerne drzwi z zamkiem ko�owym i d�wigni� - oznajmi� Jerry. -Jak
przekr�ci si� ko�o w kierunku przeciwnym ni� zegar, d�wignia musi zosta�
prze�o�ona na pozycj�...
- Prosz� i�� z nami. - Porucznik spojrza� na zegarek i przygryz� warg�. - Nie
otworzymy ich w tak kr�tkim czasie, potem tamci b�d� uprzedzeni, gdy pozosta�e
centra zostan� zaatakowane.
- Nie moja robota da� si� zabi�. Niech id� ci, co im za to p�ac�.
- To pana obywatelski obowi�zek... - zacz�� porucznik, a widz�c min� Jerry'ego,
doda�: - Jest pan to winien sobie i swemu krajowi, a ponadto gwarantuj� sto
kredyt�w premii za otwarcie tych drzwi.
- Zgoda!
Na g�r� wspi�li si� b�yskawicznie i stan�li przed drzwiami, gdy brak by�o
pi�tnastu sekund do ustalonego czasu. Zawirowa�y szprychy kolistego zamka, cicho
szcz�kn�a opuszczana d�wignia i masywne drzwi otworzy�y si� bezg�o�nie.
- Za Matk� Ziemi�! - wrzasn�� porucznik i poprowadzi� atak.
Jerry spokojnie opar� si� o �cian� i zapali� fajk�.
Po kilku minutach spokoju wiedziony ciekawo�ci� ruszy� w �lad za wojskiem przez
pl�tanin� korytarzy pe�nych elektronicznych urz�dze�, mrugaj�cych �wiate�ek i
cicho szumi�cych wentylator�w. Zatrzyma� si�, by ubi� tyto� w fajce, gdy drzwi,
ku kt�rym zmierza�, otwar�y si� niespodziewanie i wypad�o z nich co�! To co�
wygl�da�o jak kud�aty kr�giel z p� tuzinem r�k i si�ga�o Jerry'emu do pasa.
Pogna�o jak kopni�te do du�ego, czerwonego prze��cznika zamontowanego w �cianie.
Prawie go dosi�gn�o pi�cioma ko�czynami, gdy wierny francuz kr�tkim �wistem
trafi� je w �eb. Stw�r run�� na pod�og�, a Jerry uni�s� klucz do poprawki, gdy z
tych samych co kud�aty kr�giel drzwi wypad� zziajany porucznik z pistoletem w
gar�ci.
- Dzi�ki niebiosom - wycharcza� - zd��y�e�...
- Niesympatyczne jakie� - mrukn�� Jerry - ale nie chcia�em mu rozwali� �ba...
-Nie rozwali�e� pan: oni maj� tam brzuch, a m�zg w �rodku kad�uba. To by� ich
dow�dca, ostatni, jaki zosta� przy �yciu i chcia� uruchomi� autodestrukcj�...
cholera, jakby prze�o�y� t� wajch�, to by�my wszyscy pofrun�li na mil� wysoko. A
tak mamy nieprzytomnego je�ca, kt�ry sporo nam powie.
-Mi�o s�ysze�, �e kaleki nie ut�uk�em...
*
- Gdzie by�e�? - spyta�a z kuchni Agata, s�ysz�c ci�kie kroki m�a w korytarzu.
-To si� nazywa zlecenie - odsapn��, �ci�gaj�c buty. B�dzie premia przy wyp�acie.
-To dobrze, bo si� telewizor zepsu�. Ca�y dzie� by� g�uchy, dopiero co
zadzia�a�. I telefon te� jest do naprawy. Chcia�am zadzwoni� do mamy i by�
g�uchy. Uwierzy�by, �e oba w tym samym czasie? Trudne by�o to zlecenie?
-Nie bardzo. - Jerry wyj�� fajk� z kieszeni. Robota dla rz�du i premia od rz�du.
Oprowadza�em grup� r�nych takich po kana�ach. Zupe�nie zieloni. Jeden
przytrzasn�� se paluchy klap�, drugi da� si� pogry�� chomasowi, a reszta tylko
si� na niego gapi�a...
- Przesta�! Zaraz b�dzie obiad i nie chc� traci� apetytu! Herbata gotowa, nalej
sobie.
- A., to faktycznie mi�a wiadomo��! - ucieszy� si� Jerry i po raz pierwszy tego
dnia u�miechn�� si� zadowolony.