13768
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 13768 |
Rozszerzenie: |
13768 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 13768 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 13768 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
13768 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
ZNIEWOLONE DZIECIŃSTWO
AliceMiUer
ZNIEWOLONE DZIECIŃSTWO
UKRYTE ŹRÓDŁA TYRANII
Przełożyła BarbaraJPrzybyłowska
• ¦ __•
Media Rodzina
IK1IUNG
' ¦ k Ticlrzyński
1 upyright © Super Stock, Inc.
^Rb I9H0 by Suhrkamp Verlag, Frankfurt am Mein HD 1999 lor the Polish edition by Media Rodzina
> 1999 for the Polish translation by Barbara Przybyłowska
W
Wszystkie prawa zastrzeżone. Bez pisemnej zgody Wydawcy nie wolno .(¦produkować i przekazywać w żadnej postaci ani za pomocą jakichkolwiek środków elektronicznych czy mechanicznych włącznie z fotokopiowaniem i nagrywaniem, ani za pomocą innego systemu pozyskiwania i odtwarzania informacji, żadnej części niniejszej książki.
Harbor Point Sp. z o.o.
Wydawnictwo Media Rodzina
ul. Pasieka 24, 61-657 Poznań
tel. (61) 827-08-50, fax 820-34-11
e-mail: [email protected]
www.mediarodzina.com.pl
ISBN 83-85594-83-3
Łamanie komputerowe i diapozytywy perfekt, Poznań, ul. Grodziska 11 tel. (61) 867-12-67
Druk ABEDIK Poznań
Spis treści
Słowo wstępne do wydania polskiego .......
Przedmowa ..................
WYCHOWANIE JAKO ZWALCZANIE ZDROWYCH
INSTYNKTÓW ŻYCIOWYCH.........
„Czarna pedagogika" ..............
Wprowadzenie................
Wylęgarnia nienawiści (Poradniki wychowawcze
z dwóch stuleci) .............
Podsumowanie..............• ¦
Uświęcone wartości wychowania........
Główne mechanizmy „czarnej pedagogiki".
Wyparcie i projekcja...........
Czy istnieje „biała pedagogika?" ........
Łagodna przemoc .............
To wychowawcom — nie dzieciom — potrzebna
jest pedagogika.............
OSTATNI AKT CICHEGO DRAMATU
— WSTRZĄS DLA ŚWIATA........
Wstęp.....................
Niszczycielska walka z własnym ja. Stracona szansa wieku dojrzewania.............
9 13
21 23 23
28 76 81
95 108 108
112
119 121
124
treści
I /.ukiwanie własnego ja i samozagłada (Życie Christiany F.) ............
..............126
Ukryty sens bezsensownych zachowań ......146
Dzieciństwo Adolfa Hitlera. Od ukrytego do jawnego okrucieństwa...............
Wstęp ..................
Ojciec — jego dzieje i stosunek do syna . . .
Matka — jej pozycja w rodzinie i jej rola w życiu Adolfa Hitlera.............
Podsumowanie...............
Jiirgen Bartsch — retrospekcja pewnego życiorysu
Wstęp ..................
„Z jasnego nieba?"...............213
Co opowiada morderstwo o dzieciństwie mordercy? . 218
Mury milczenia..............
Uwagi końcowe................
KROKI DO POJEDNANIA: LĘK, GNIEW I ŻAL,
NIE ZAŚ POCZUCIE WINY ..........253
Nawet mimowolne okrucieństwo sprawia ból.....255
Sylvia Plath i zakaz cierpienia...........261
Niewyżyty gniew.................267
Przyzwolenie na wiedzę..............273
Posłowie...................
Aneks....................
Bibliografia przedmiotu..............283
157 157 162
192 206 209 209
241 249
277 281
Jest rzeczą zupełnie naturalną, że każda ludzka istota chce mieć własną wolę i jeśli się temu odpowiednio nie zaradzi w pierwszych dwóch latach życia dziecka, to potem trudno będzie coś tu osiągnąć. Te pierwsze lata mają między innymi tę dobrą stronę, że można wtedy używać siły i przemocy. Dzieci z upływem lat zapominają, czego doznały w tym wczesnym okresie. Jeśli się odbierze dzieciom wolę, to potem nawet nie pamiętają, że ją kiedykolwiek miały, i dlatego surowe środki, jakie należy w tym celu zastosować, nie mają żadnych złych następstw.
J. Sulzer, Versuch von der Erziehung und Unterweisung der Kinder (Esej o wychowywaniu i nauczaniu dzieci), 1748
Nieposłuszeństwo syna znaczy tyle, co wypowiedzenie wam wojny. On chce wam wyrwać władzę, a wy winniście odpowiedzieć na przemoc przemocą, by potwierdzić wasz autorytet, bez którego nie ma mowy o żadnym wychowaniu. Chłosta zaś, jaką mu wymierzycie, niech nie będzie jedynie czczą igraszką, lecz niech go przekona, że to wy jesteście panem.
J.G. Kriiger, Gedanken von der Erziehung der Kinder (Myśli o wychowywaniu dzieci), 1752
Biblia powiada: „Kto miłuje syna swego, często używa na niego rózgi, aby mógł się nim cieszyć".
Mądrość Syracha, 30,1
Ze szczególnym naciskiem pouczano mnie, że mam spełniać bezzwłocznie wszystkie życzenia i polecenia rodziców, nauczycieli, księdza i innych, właściwie wszystkich dorosłych, aż do oddawania im posług osobistych, i nic nie mogło mnie od tego zwolnić. Miało być zawsze tak, jak oni powiedzieli. Te zasady, w których byłem wychowywany, tak weszły mi w krew, że stały się moją drugą naturą.
Komendant obozu w Oświęcimiu Rudolf Hess
Jakie to szczęście
dla rządzących, że ludzie nie myślą!
Adolf Hitler
L
Słowo wstępne do wydania polskiego
KSIĄŻKA TA ukazuje się w przekładzie polskim (a także rosyjskim) dokładnie dwadzieścia lat po jej pierwszej publikacji w oryginale. Niestety, mimo upływu lat nie straciła swojej aktualności, ujawnia bowiem sytuacje, które wciąż w mniej lub bardziej drastycznej postaci występująca całym świecie, choć mało kto zdaje sobie z tego sprawę.
Mimo że nie propaguje się już dziś tak otwarcie opisanych przeze mnie w tej książce dziewiętnastowiecznych zaleceń wychowawczych, ukazujących cały wymiar nadużyć władzy rodzicielskiej i hipokryzji wobec dziecka, to jednak zarówno wtedy, jak i dziś podstawowe zasady tamtego wychowania nie budzą wątpliwości w większości krajów świata. I trudno się temu dziwić. Przecież ludzie wychowani w myśl zasad „czarnej pedagogiki" od najwcześniejszych lat spotykają się z lekceważeniem doznań dziecka i odmawianiem mu wszelkich praw, a później sami według identycznego wzorca wychowują własne dzieci. Znęcanie się nad dziećmi uważa się za dbałość o dobre wychowanie i przekazuje się taki pogląd z pokolenia na pokolenie jako cenny dorobek kultury. Dlatego ciągle jeszcze tylu ludzi dobrej woli całkiem mimowiednie wyznaje te absurdalne i zgubne zasady. Kiedy mówią: „To, że obrywałem cięgi, wyszło mi tylko na dobre, bez bicia nie da się wykierować dziecka na przyzwoitego człowieka" — uważają to za rzecz całkiem oczywistą.
10 Zniewolone dzieciństwo
W 1998 roku ogłosiłam manifest, który został już przy różnych okazjach opublikowany w wielu językach i w wielu krajach świata. Chodziło mi w nim o rozpowszechnienie w możliwie zwięzłej formie informacji, które powinny dać do myślenia rodzicom i wychowawcom i skłonić ich do dyskusji na ten tak ważny temat. Oto jego tekst:
Liczne badania dowiodły, że wprawdzie kary fizyczne wymuszają zrazu na dziecku posłuszeństwo, ale jeśli w porę nie przyjdą mu z pomocą uświadomieni ludzie, powodują później ciężkie zaburzenia charakteru i postępowania. Hitler, Stalin i Mao nie doznali w dzieciństwie takiej pomocy. Nauczyli się zatem za młodu czcić okrucieństwo, a potem znajdować usprawiedliwienie dla wymordowania milionów ludzi. A inne miliony ludzi, także wychowywanych w warunkach przemocy, w tym im pomagały.
Nie wolno już dłużej uznawać, że to dobre prawo rodziców, by mogli wyładowywać na swoich dzieciach własne nagromadzone afekty. Często jeszcze bronimy poglądu, że łagodna kara cielesna w postaci klapsów jest czymś nieszkodliwym, bo od małego wpojono nam to przekonanie, tak samo jak niegdyś naszym rodzicom. Pomagało ono bitym dzieciom łatwiej znosić doznany ból. Ale właśnie rozpowszechnienie tego przekonania okazuje się szczególnie szkodliwe, gdyż prowadzi do tego, że w każdym pokoleniu biciem upokarza się ludzi, którzy uważają, to za całkiem normalne i uprawnione.
Kiedy w 1977 roku miano wprowadzić w Szwecji zakaz bicia dzieci, okazało się, że 70% ankietowanych obywateli wypowiedziało się przeciw takiej ustawie. W 1997 roku było jej przeciwnych tylko 10%. Liczby te wskazują, jak bardzo jednak zmieniła się przeciętna mentalność w przeciągu dwudziestu lat. Nowy przepis prawny mógł wreszcie położyć kres temu zgubnemu obyczajowi. W tym czasie także i inne kraje europejskie, jak Austria, Dania, Norwegia, Finlandia, Cypr, Łotwa i Włochy wprowadziły ustawowy zakaz bicia dzieci.
Planowany na terenie całej Europy zakaz kar cielesnych przewiduje nie tyle stosowanie sankcji wobec rodziców, ile ich pouczenie i udzielanie im wsparcia. Sąd ma zobowiązywać rodziców,
Słowo wstępne do wydania polskiego 11
którzy wykroczyli przeciw temu prawu, do zapoznania się ze skutkami kar cielesnych. Podobnie regulacje państwowe zobowiązują kierowców do znajomości kodeksu drogowego i wykazania się odpowiednią wiedzą przed komisją egzaminacyjną. Należy jak najszerzej rozpowszechniać znajomość zgubnych skutków „niewinnych klapsów", gdyż nieświadome, bezmyślne wychowywanie do stosowania przemocy rozpoczyna się bardzo wcześnie i często wywiera skutki na całe życie*.
kwiecień 1999
Alice Miller
* Tekst ten nie podlega ochronie praw autorskich.
Przedmowa
PSYCHOANALIZA spotyka się z zarzutem, że może udzielić pomocy jedynie bardzo nielicznej garstce uprzywilejowanych. Zarzut ten jest całkowicie słuszny, póki rzeczywiście jej owoce przypadają tylko tym niewielu, którzy mają do niej dostęp. Jednak wcale tak być nie musi. •¦**"
Reakcja na moją książkę Das Drama des begabtes Kindes (Dramat udanego dziecka) wzbudziła większy sprzeciw specjalistów niż zwykłego czytelnika, zwłaszcza należącego do młodszego pokolenia. I dlatego uważam za rzecz ważną i konieczną, by nie przechowywać wiedzy nagromadzonej z analiz pojedynczych pacjentów na półkach bibliotecznych, ale udostępnić ją szerokiej publiczności. Doszłam więc do przekonania, że powinnam poświęcić następne lata mojego życia popularyzowaniu tych tematów.
Chciałabym przede wszystkim przedstawić sprawy, z którymi spotykamy się powszechnie w życiu, a nie jedynie w gabinecie psychoanalitycznym; do ich głębszego zrozumienia potrzebne jest jednak doświadczenie psychoanalityczne. Nie znaczy to oczywiście, że zamierzam tu stosować gotowe teorie do życia społecznego, bo uważam, że tylko wtedy naprawdę mogę zrozumieć człowieka, kiedy słyszę go i wczuwam się w to, co mi mówi, nie chroniąc się przed nim w szańcach teorii. Jednak uprawianie psychologii głębi, tak na innych, jak i na samym sobie, pozwala wejrzeć w dusze
14 Zniewolone dzieciństwo
ludzi z naszego codziennego otoczenia i wyostrza naszą wrażliwość na zjawiska wykraczające poza próg poradni psychoanalitycznej.
Tymczasem powszechna świadomość jest jeszcze daleka od tego, by uznać, że to, co się dzieje z dzieckiem w pierwszych latach jego życia, nieuchronnie odbija się na całym społeczeństwie, że psychozy, narkomania, przestępczość są zakodowanym wyrazem tych właśnie najwcześniejszych doświadczeń. Najczęściej neguje się ten pogląd lub akceptuje go tylko intelektualnie, podczas gdy praktyka (polityczna, prawna czy psychiatryczna) wciąż pozostaje pod przemożnym wpływem średniowiecznych wyobrażeń o projekcji zła, gdyż rozum nie potrafi ogarnąć obszarów emocjonalnych. Czy można zdobyć wiedzę emocjonalną za pomocą książki? Tego nie wiem, ale nadzieja, że przy lekturze mojej książki u tego czy innego czytelnika może zajść taki wewnętrzny proces, wydaje mi się wystarczająco uzasadniona, by jednak spróbować.
Niniejsza książka powstała z potrzeby udzielenia odpowiedzi na liczne listy czytelników mojej książki opowiadającej o dramacie zdolnego dziecka. Znaczyły one dla mnie wiele, a nie mogłam na każdy z nich odpisać osobiście. Winien jest tu — choć nie tylko — brak czasu. Doszłam więc do wniosku, że powinnam przedstawić dokładniej moje przemyślenia i doświadczenia z ostatnich lat, skoro nie mogę odesłać moich czytelników do istniejącej literatury na ten temat. Z pytań zainteresowanych wyłoniły się dwie grupy zagadnień: z jednej strony, mój sposób pojmowania istoty doznań wczesnodziecięcych, odbiegający od psychoanalitycznej teorii popędów, z drugiej zaś, konieczność bardziej zrozumiałego wyjaśnienia różnicy między poczuciem winy a przeżywaniem żalu. Łączy się z tym palące i często pojawiające się pytanie poważnie zaniepokojonych rodziców: Co jeszcze możemy zrobić dla naszego dziecka, kiedy wreszcie zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak mocno działa na nas przymus powtarzania tego, czegośmy doznali od własnych rodziców?
Ponieważ nie wierzę w skuteczność żadnych recept ani dobrych rad, przynajmniej jeśli chodzi o zachowania nieświadome, moje zadanie widzę nie we wzywaniu rodziców, by obchodzili się ze swoimi dziećmi inaczej, niż przywykli, ale w zwróceniu się w tej
Przedmowa 15
oprawie do dziecka tkwiącego w dorosłym. Póki mu się nie pozwoli uświadomić, co jemu samemu wyrządzono, jego życie uczuciowe będzie częściowo sparaliżowane, a wrażliwość na upokorzenia dzieciństwa przytępiona.
Wszystkie wezwania do miłości, solidarności i miłosierdzia muszą jednak pozostać bezskuteczne, jeśli u ich podstaw nie leży zrozumienie i poczucie ludzkiej wspólnoty.
Sprawa ta jest szczególnie istotna dla zawodowych psychologów, gdyż bez empatii nie mogą skutecznie stosować swojej fachowej wiedzy, choćby nie wiadomo ile czasu poświęcali pacjentom. Dotyczy to również rodziców, którym ani wysoki poziom wykształcenia, ani dysponowanie wolnym czasem nie pomogą w zrozumieniu własnego dziecka, jeśli sami musieli się emocjonalnie odgrodzić od cierpień własnego dzieciństwa. I przeciwnie, nawet pracująca zawodowo matka, jeśli jest otwarta i wewnętrznie wolna, może w pewnych okolicznościach zrozumieć położenie dziecka w mgnieniu oka.
A zatem widzę moje zadanie w uczuleniu społeczeństwa na cierpienia wczesnego dzieciństwa i próbuję to osiągnąć na dwóch płaszczyznach, przy czym na obu odwołuję się do dziecka tkwiącego ¦ w dorosłym czytelniku. W pierwszej części przedstawiam „czarną pedagogikę", to znaczy metody wychowawcze stosowane wobec naszych rodziców i dziadków. U wielu czytelników ten pierwszy rozdział zrodzi uczucie gniewu, a nawet wściekłości, ale może się to okazać dla nich nader zbawienne. W drugiej części przedstawiam dzieciństwo pewnej narkomanki, pewnego przywódcy politycznego i pewnego dzieciobójcy, którzy jako dzieci padli ofiarą niegodziwości i licznych upokorzeń. Szczególnie w dwóch z tych przypadków opieram się na rzeczywistych wspomnieniach z dzieciństwa i na późniejszych losach tych osób i chciałabym, by czytelnik spojrzał na te wstrząsające świadectwa moim okiem psychoanalityka. Losy wszy-stkich trojga wskazują na niszczycielską rolę wychowania tradycyjnego, na zwalczanie przez nie sił witalnych dziecka, na zagrożenie, lakie stanowi ono dla społeczeństwa. Także w psychoanalizie, zwłaszcza w teorii popędów, można odnaleźć ślady postawy pedagogicz-
16 Zniewolone dzieciństwo
nej. Rozważania na ten temat miały początkowo stanowić rozdział tej książki, jednak ze względu na jej planowaną objętość muszą się stać przedmiotem odrębnej publikacji, która powinna się wkrótce ukazać. (Pamięć wyzwolona, wyd. J. Santorski, 1995.) Pokazuję tam wyraźniej niż w dotychczasowych pracach, czym różnią się moje przemyślenia od poszczególnych teorii i modeli psychoanalitycznych. Niniejsza książka powstała z mojego wewnętrznego dialogu z czytelnikami Dramatu udanego dziecka i stanowi jego ciąg dalszy. Można ją jednak z powodzeniem czytać bez znajomości mojej poprzedniej książki. Gdyby jednak opisane tu sprawy miały prowadzić do poczucia winy, zamiast do żalu, radziłabym po nią sięgnąć. Jest także rzeczą ważną i pomocną do odpowiedniego zrozumienia tej pracy, by zawsze mieć na uwadze fakt, że mówiąc o rodzicach i dzieciach, nie mam na myśli określonych osób, tylko określone sytuacje, okoliczności i reguły, które dotyczą nas wszystkich, gdyż wszyscy rodzice kiedyś sami byli dziećmi, a większość obecnych dzieci będzie kiedyś rodzicami.
Kiedy Galileusz przedstawił w r. 1613 matematyczny dowód na prawdziwość tezy Kopernika, że to Ziemia kręci się dookoła Słońca, a nie przeciwnie, Kościół uznał go za „fałszywy i niedorzeczny". Zmuszono Galileusza, by wyrzekł się swojej tezy. Złamany starzec wkrótce oślepł. Dopiero trzysta lat później Kościół zdecydował się przyznać do błędu i skreślić pisma Galileusza z indeksu ksiąg zakazanych.
Obecnie znajdujemy się w podobnej sytuacji jak Kościół za czasów Galileusza, ale dziś gra idzie o znacznie większą stawkę. Nasze odróżnienie prawdy od błędu będzie miało znacznie poważniejsze konsekwencje dla przetrwania ludzkości niż tamta decyzja z XVII wieku. Już parę lat temu dowiedziono mianowicie — czego wciąż nie wolno nam przyjąć do wiadomości — że niszczycielskie skutki dziecięcych urazów niewątpliwie ugodzą w społeczeństwo. Prawda ta dotyczy każdego człowieka i musi, jeśli dostatecznie się ją upowszechni, doprowadzić do zasadniczych zmian, a przede wszystkim przerwać eskalację ślepej przemocy. Moją myśl ujęłam w następujących punktach:
Przedmowa 17
1. Każde dziecko przychodzi na świat, by rosnąć, rozwijać się, by żyć, by kochać i by dla swego bezpiecznego rozwoju móc wyrażać swoje potrzeby i uczucia.
2. Aby móc się rozwijać, dziecko potrzebuje szacunku i ochrony /.e strony dorosłych, którzy traktują je poważnie, kochają i rzetelnie mu pomagają w poznawaniu świata.
3. Jeśli się nie zaspokaja tych życiowych potrzeb dziecka, tylko Hię je wykorzystuje dla własnych celów, bije, karze, maltretuje, manipuluje nim, zaniedbuje i oszukuje, i to tak, by nikt nie mógł mu przyjść z pomocą, narusza to trwale jego integralność psychiczną.
4. Normalną reakcją na te krzywdy powinien być gniew i ból. Ponieważ jednak okazywanie gniewu jest dziecku w krzywdzącym je otoczeniu zabronione, a samotne przeżywanie bólu byłoby czymś nic do zniesienia, musi ono stłumić te uczucia, wyprzeć z siebie wspomnienie urazów i idealizować swoich prześladowców. A po-ti-in już samo nie wie, co mu wyrządzono.
5. Oderwane od prawdziwych paszyczyn uczucia gniewu, bezsil-nosci, rozpaczy, tęsknoty, lęku i bólu znajdują jednak swój wyraz w niszczycielskim działaniu wobec innych (przestępczość, zabójstwa) albo wobec samego siebie (narkomania, alkoholizm, prostytucja, choroby psychiczne, samobójstwo).
6. Bardzo często za doznane cierpienia bierze się odwet na własnych dzieciach, które pełnią rolę kozłów ofiarnych i których prześladowanie jest wciąż uprawnione w naszym społeczeństwie, a nawet cieszy się wysokim poważaniem, jeśli się je określa jako wy-diowywanie. Jest w tym coś tragicznego, że bije się własne dziecko, aliy zatrzeć wspomnienie o tym, co nam wyrządzili rodzice.
7. Aby maltretowane dziecko nie wyrosło na przestępcę lub psychopatę, trzeba, by przynajmniej raz w swoim życiu spotkało k(i|;oś, kto dobrze rozumie, że to nie bite bezradne dziecko, ale H't',() otoczenie jest winne. Wiedza lub niewiedza o tym może pomóc Hpotoczeństwu w uratowaniu czyjegoś życia lub przyczynić się do |t|;o zniszczenia. Otwierają się tu wielkie możliwości dla krewnych, adwokatów, sędziów, lekarzy i opiekunów, by jednoznacznie opowiedzieć się po stronie dziecka i zawierzyć mu.
I
18
8. Dotychczas społeczeństwo chroniło dorosłych i obwiniało ofiary. W swoim zaślepieniu opierało się na teoriach, które, w zgodzie ze wzorami wychowawczymi naszych dziadków, widzą w dziecku podstępną, opanowaną przez złe instynkty istotę, która zmyśla i kłamie, napastuje niewinnych rodziców lub pożąda ich seksualnie. W rzeczywistości każde dziecko jest skłonne samo się obwiniać za okrucieństwo rodziców, których wciąż kocha i których nie chce oskarżać.
9. Dopiero od kilku lat, dzięki zastosowaniu nowych metod terapeutycznych, można udowodnić, że wyparte ze świadomości urazy dzieciństwa organizm ludzki gdzieś przechowuje i gromadzi i że, wciąż nieświadome, oddziałują w późniejszym życiu dorosłego człowieka. Co więcej, elektroniczne przyrządy do badania płodu w łonie matki ujawniły fakt, którego nie przyjmuje do wiadomości większość dorosłych, że dziecko jeszcze przed urodzeniem odczuwa zarówno tkliwość, jak okrucieństwo.
10. Dzięki temu odkryciu, skoro wszystkie krzywdy wyrządzone dziecku u zarania jego istnienia nie muszą już pozostawać tajemnicą, każde niegodziwe postępowanie ujawnia swoje dotychczas ukryte skutki.
11. Nasze uwrażliwienie na dotąd powszechnie przemilczane okrucieństwa wyrządzone dzieciom i ich następstwa, samo z siebie doprowadzi do tego, że wreszcie nastąpi kres stałego przekazywania przemocy z pokolenia na pokolenie.
12. Ludzie, których integralności nie naruszono w dzieciństwie, którym dane było doświadczyć opieki, szacunku i dobroci swoich rodziców, będą w młodości, a także w późniejszym wieku, inteligentni, wrażliwi, uczuciowi i współczujący. Będą cieszyć się życiem i nie będą czuli żadnej potrzeby, by szkodzić samemu sobie czy innemu, czy wręcz mordować. Będą używać swoich sił do obrony, nie zaś do atakowania innych. Będą czuwać nad słabszymi, a więc także nad własnymi dziećmi, oraz chronić takie istoty, i nie będą umieli postępować inaczej, gdyż sami tego kiedyś doznali i te właśnie umiejętności, nie zaś okrucieństwo, przechowali w sobie. Tacy ludzie nigdy nie potrafią zrozumieć, dlaczego ich dziadkowie musieli dopiero stworzyć gigantyczny przemysł zbrojeniowy, aby
„żuć się dobrze i bezpiecznie na tym świecie. Ponieważ obrona d doznanymi w na^cześniejszym dzieciństwie zagrożeniami
"stanie być ich nieświadomym zadaniem życiowym będą umie-.ktować prawdziwe zagrożenia bardziej racjonalnie i bardziej
I worczo.
Wychowanie
jako zwalczanie zdrowych
instynktów życiowych
I
.Czarna pedagogika'
A potem nastąpiła sroga kara. Przez dziesięć dni, wprost nieludzki kawał czasu, mój ojciec smagał wyciągnięte rączki swego czteroletniego dziecka ostrym prętem. Siedem smagnięć dziennie w każdą rączkę to razem sto czterdzieści uderzeń. Ale sprawił i coś więcej: położyło to kres niewinności dziecka. To wszystko, co zdarzyło się w raju, wraz z Adamem, Ewą, Lilith, wężem r-jabłkiem, wraz z dobrze zasłużonym przedwiecznym, biblijnym gromem, z gniewnym głosem Wszechmocnego i jego wyciągniętym palcem — przestało dla mnie istnieć. To mój własny ojciec stamtąd mnie wygnał.
Christoph Meckel*
Kto się czegoś dowie o naszym dziecięctwie, będzie coś wiedział o naszej duszy. Jeśli pytanie nie jest tylko pustym frazesem, a pytający ma cierpliwość, by wysłuchać odpowiedzi, będzie musiał się dowiedzieć, że to, co sprawiło nam największy ból i udrękę, kochamy w jakiś okrutny sposób i nienawidzimy z niewytłumaczalną miłością.
Erika Burkart
Wprowadzenie
KAŻDY, kto był kiedyś ojcem lub matką i nie żyje w całki i w itym zakłamaniu, wie z własnego doświadczenia, z jakim trudem przychodzi mu tolerować pewne cechy własnego dziecka. Uświa-
Pelny zapis cytowanych źródeł zawiera Bibliografia przedmiotu, s.283.
I
24 Wychowanie jako zwalczanie zdrowych instynktów życiowych
domienie sobie tego jest szczególnie bolesne, jeśli dziecko kochamy, chcielibyśmy na swój sposób je poważać, a jednak nie potrafimy. Wielkoduszności i tolerancji nie nabywa się na drodze wiedzy intelektualnej. Jeżeli nie umieliśmy dopuście do naszej świadomości faktu, że traktowano nas w dzieciństwie z pogardą, jeśli go nie przeżyjemy i nie przemyślimy, przekazujemy owo pogardliwe traktowanie dalej. Czysto intelektualna wiedza o prawach rozwoju dziecka nie chroni nas od irytacji czy nawet wściekłości, kiedy jego zachowanie nie odpowiada naszym wyobrażeniom czy potrzebom, a cóż dopiero, kiedy zagraża naszym mechanizmom obronnym. Zupełnie inaczej jest z dziećmi: nie działają na nie żadne zaszłości i ich tolerancja wobec rodziców jest wręcz bezgraniczna. Miłość dziecka chroni przed ujawnieniem każde świadome czy nieświadome okrucieństwo rodziców. Natomiast to, co bezkarnie wyrządza się dziecku, łatwo daje się odczytać ze świeżo opublikowanych historii dzieciństwa (por. np. B. Ph. Aries, 1960; L. de Mause, 1974; M. Schatzman, 1978; I. Weber-Kellermann, 1979; R.E. Helfer i C.H. Kempe, red., 1978). Wydaje się, że dawniejsze fizyczne znęcanie się nad dzieckiem, jego wykorzystywanie i prześladowanie zastępuje w nowych czasach coraz częściej okrucieństwo duchowe, którego prawdziwą treść ukrywa się pod dobrodusznym słowem „wychowanie". Ponieważ u wielu ludów wychowanie zaczyna się już w wieku niemowlęcym, w okresie symbiotycznego powiązania z matką, to wczesne uzależnienie dziecka od miłości rodzicielskiej nie pozwala mu na zdanie sobie sprawy z wyrządzanych mu krzywd, które często przez całe życie ukrywa, idealizując swoich rodziców.
Ojciec opisanego przez Freuda pacjenta cierpiącego na paranoje, doktor Schreber, napisał w połowie XIX wieku wiele książek o wychowaniu, które cieszyły się w Niemczech taką popularnością, że niektóre z nich doczekały się aż czterdziestu wznowień i były przekładane na wiele języków. Autor podkreślał w nich z całym naciskiem, że jeśli się chce „wyplenić chwasty", należy wychowanie dziecka rozpocząć możliwie jak najwcześniej, od pierwszych dni życia. Spotykałam się z podobnymi poglądami w listach i dzien-
„Czarna pedagogika" 25
nikach rodziców. Postronnemu obserwatorowi uwidaczniają one jasno przyczyny ciężkich schorzeń tych dzieci, które później stawały się moimi pacjentami. Ale pacjenci ci nie umieli zrazu sko-zystać z takich dzienników i trzeba było długich i głębokich ana-l, by mogli wreszcie dojrzeć opisaną w nich rzeczywistość. Mu-li najpierw wyzwolić się od wpływu swoich rodziców i zdobyć ezależną osobowość.
Przekonanie, że wszelkie racje są po stronie rodziców, a ich yiadome bądź nieświadome okrucieństwo jest jedynie wyrazem h miłości, zakorzenione jest w człowieku tak głęboko dlatego, że piera się na najściślejszym z nimi powiązaniu w pierwszych mielcach życia, a także w okresie prenatalnym.
Dwa ustępy z zaleceń doktora Schrebera dla wychowawcy mo-nam zilustrować, jak zazwyczaj przebiegał ów proces wychowawczy:
Pierwszym krokiem do wprowadzenia**w życie zasad pedagogicznych jest traktowanie bezzasadnego krzyku i płaczu dziecka jako przejawów jego kaprysów... Kiedy jest się przekonanym, że nie chodzi tu o żadną istotną potrzebę, że nic dziecku nie dokucza, nic je nie boli, że nie jest chore, można mieć pewność, że krzyki są jedynie przejawem kaprysów i fanaberii, pierwszym pojawieniem się uporu. Nie należy już teraz, jak dawniej, wyłącznie wziąć na przeczekanie, ale wystąpić bardziej stanowczo: przestać je utulać, rzucić ostrym tonem słowo, zagrozić gestem, szturchnąć w becik... a jeśli to nie pomoże, udzielać mu odpowiednio łagodnych i powtarzanych z małymi przerwami dotkliwych fizycznie upomnień...
Takie postępowanie jest potrzebne tylko raz, co najwyżej dwa razy — i jest się już panem dziecka na zawsze. Odtąd wystarczy słówko, spojrzenie, pogrożenie mu palcem, a dziecko odpowiednio zareaguje. Trzeba zważyć, że w ten sposób wyświadcza się dziecku największe dobrodziejstwo, bo oszczędza się mu wielu godzin zakłócającego pomyślny rozwój niepokoju i uwalnia go od wewnętrznych udręk, które łatwo mogą się przerodzić w zgubne cechy charakteru, a te trudno będzie potem wykorzenić (por. Schatzman, Die Angst vor dem Vater, 1978, s. 32 i n.).
26 Wychowanie jako zwalczanie zdrowych instynktów życiowych
Doktor Schreber nie wie, że to, co chce zwalczyć w dziecku, są to jego własne popędy, i jest najgłębiej przekonany, że używa swojej władzy jedynie dla dobra dziecka.
Jeśli rodzice wykażą wytrwałość, wkrótce zostaną wynagrodzeni nastaniem pięknych stosunków, kiedy to dziecko niemal zawsze będzie odpowiednio reagowało na każde ich spojrzenie (por. tamże, s. 36).
Tak wychowywane dzieci często nie dostrzegają nawet w dojrzałym wieku, że ktoś je krzywdzi i oszukuje, póki „przyjaźnie" z nimi rozmawia.
Często zadawano mi pytanie, dlaczego w Dramacie udanego dziecka mówię głównie o matkach, a tak mało o ojcach. Określam jako „matkę" osobę najsilniej związaną z dzieckiem w pierwszym roku życia. Nie musi to być matka biologiczna, a nawet kobieta.
Zależało mi na tym, by ukazać w tej książce, że niechętne, karcące spojrzenia, które ogląda niemowlę, mogą się przyczynić do powstania w dojrzałym wieku ciężkich zakłóceń psychicznych, m.in. perwersji i nerwicy natręctw. W rodzinie Schreberów to nie na spojrzenia matki reagowali obaj synowie w niemowlęcym wieku, ale na ojca. Obaj cierpieli później na choroby psychiczne i manię prześladowczą.
Nie spotkałam się dotąd nigdzie z teoriami socjologicznymi dotyczącymi roli matki bądź ojca.
W ostatnich dziesięcioleciach pojawia się coraz więcej ojców, którzy przejmują także pozytywne funkcje macierzyństwa i potrafią zaspokoić dziecięce potrzeby łagodności, ciepła i głębokiego zrozumienia. W przeciwieństwie do czasów rodziny patriarchalnej, znajdujemy się teraz w okresie idących we właściwym kierunku badań nad rolą płci i w tym studium starałam się mówić o „socjalnej roli" ojca czy matki, nie stosując wyświechtanych normatywnych kategorii podziału. Mogę jedynie powiedzieć, że każde małe dziecko potrzebuje obok siebie kogoś, kto potrafi się w nie wczuć, a nie tylko nim kierować, obojętnie, czy to będzie ojciec, czy matka.
„Czarna pedagogika" 27
Z dzieckiem w dwóch pierwszych latach jego życia można zrobić nieskończenie wiele: można je kształtować, kierować nim do >li, wpajać mu dobre nawyki, można je bić i karać bez żadnych łych skutków dla opiekuna, bo dziecko nie szuka odwetu. Dziecko Iko wtedy może przezwyciężyć wyrządzoną mu krzywdę bez po-ażnych skutków, jeśli wolno mu się bronić, to znaczy wyrazić vój ból i gniew. Zabrania mu się jednak reagować na swój sposób, lyż rodzice nie mogą ścierpieć jego krzyku, rozżalenia, złości zakazują mu tego ostrym spojrzeniem lub innymi środkami wy-howawczymi, tak że dziecko wkrótce się uczy, że ma siedzieć icho. Jego milczenie potwierdza wprawdzie skuteczność metod (Wychowawczych, niesie jednak ze sobą zagrożenie dla dalszego rozwoju. Jeśli dziecko pozbawia się prawa do odpowiedniej reakcji Da przecierpiane urazy, upokorzenia i wywarcie na nim przemocy W najszerszym znaczeniu tego słowa, te przeżycia nie mogą zintegrować się z jego osobowością, jego uczucia pozostaną stłumione, ii potrzeba ich wyrażenia pozostanie beznadziejnie nie zaspokojona. I to właśnie owa beznadziejnośif znalezienia możliwości wyra-*<>nia uczuć powstałych w związku z doznanymi urazami wpędza większość ludzi w ciężkie kłopoty psychiczne. Nie w realnych wydarzeniach, ale w konieczności wyparcia uczuć tkwi źródło nerwic. Spróbuję udowodnić, że taki tragiczny stan rzeczy przyczynia się także do czegoś innego niż tylko do nerwicy.
Tłumienie instynktownych potrzeb jest tylko częścią powszechnego tłumienia indywidualności dokonywanego przez życie społe-c/.ne. Jeśli jednak zaczyna się ono nie dopiero w dorosłym wieku, uli- już w pierwszych dniach życia za pośrednictwem często pełnych dobrej woli rodziców, człowiek nie może samodzielnie, bez pomocy z zewnątrz, odkryć w sobie śladów owego stłumienia. Jest i.-ik ktoś, komu odciśnięto na plecach znak, którego nie może nigdy obejrzeć bez pomocy lustra. Rolę lustra odgrywa tu seans psychoterapii.
Psychoterapia pozostaje przywilejem nielicznych i często podaje się w wątpliwość jej osiągnięcia. Ale kiedy się wielekroć widziało w pracy nad różnymi ludźmi, jakie siły się w nich wyzwalają, jeśli uda się zredukować skutki ich wychowania, kiedy
28
Wychowanie jako zwalczanie zdrowych instynktów życiowych
się widzi, że te siły w innym przypadku znalazłyby zastosowanie destrukcyjne, niszczące w sobie i w innych zdrowe instynkty życiowe (od najmłodszych lat traktowane jako złe i niebezpieczne), nie wątpi się o konieczności poinformowania społeczeństwa o doświadczeniach zdobytych w pracy psychoterapeutycznej, że to, co się tam ujawnia, nie jest tylko prywatną sprawą poszczególnego chorego czy zagubionego w życiu pacjenta, lecz dotyczy nas wszystkich.
Wylęgarnia nienawiści.
Poradniki wychowania z dwóch stuleci
Od dłuższego czasu się zastanawiam, jak by ukazać w obrazowej, nie tylko w czysto intelektualnej formie to, co w wielu wypadkach wyrządzono dzieciom u zarania ich życia i jakie to ma skutki dla społeczeństwa; często się pytam, jak by tu opowiedzieć, co odkryli pacjenci w toku swojej wieloletniej, niekiedy żmudnej pracy nad odtworzeniem samych początków swego życia. Do trudności przedstawienia tych spraw dołącza się stary konflikt: z jednej strony ciąży na mnie obowiązek zawodowej dyskrecji, z drugiej jednak żywię przekonanie, że zachodzi tu pewna prawidłowość, która nie powinna być znana tylko niewielu wtajemniczonym. Co więcej, wiem, jaki opór rodzi się w czytelniku, który nie przeszedł przez psychoanalizę, i jakie ogarnia go poczucie winy, kiedy mowa o okrucieństwie popełnianym wobec dzieci, a droga do wyzwolenia się od tych uczuć przez przeżycie żalu wciąż jest przed nim zamknięta. Cóż można począć z zasobem tak smutnej wiedzy?
Przywykliśmy wszystko, cokolwiek usłyszymy, traktować jako zalecenia i pouczenia moralne, tak że niekiedy nawet czystą informację uznajemy za zarzut pod naszym adresem i dlatego nie potrafimy jej przyjąć jako takiej. Słusznie bronimy się przed nowymi stawianymi nam żądaniami, jeśli zbyt wcześnie, a nierzadko stosując przemoc, przytłaczano nas wymaganiami moralnymi. Miłość bliźniego, samopoświęcenie, gotowość do ponoszenia ofiar — jakże pięknie brzmią te słowa, a ileż może się kryć za nimi okru-
„Czarna pedagogika"
cimstwa, już tylko dlatego, że się je na dziecku wymusza, i to
nawet wtedy, kiedy nie styka się ono z niczym, co by je mogło
I lonić do miłości bliźniego. A nawet gdyby miało do tego skłon-
ć, nierzadko jest ona przemocą zduszona w nim w zarodku, co
ostawia potem na całe życie uczucie przymusu przy uprawianiu
cnoty. Ów przymus jest jak zbyt twardy grunt, na którym nic
może wyrosnąć, a jedyna nadzieja na taką wymuszoną miłość
y w wychowaniu własnych dzieci, od których znów można jej
¦.litośnie wymagać.
Chciałabym w tej sprawie powstrzymać się od wszelkiego mora-iwania. Nie mam zamiaru wyraźnie wskazywać, że to czy owo i loży robić, a tamtego nie robić — na przykład, że nie powinno nienawidzić — gdyż uważam to za bezskuteczne. Moje zadanie ulżę raczej w tym, by ukazać korzenie nienawiści, dostrzegane ląd, jak się zdaje, tylko przez nielicznych, i by spróbować wyjaś-•, dlaczego jest tak mało ludzi świadomych takiego stanu rzeczy. Kiedy zastanawiałam się nad tymi sprawami, wpadła mi w rę-książka Kathariny Rutschky Sehwarze Pddagogik {Czarna pe-itiogika). Stanowi ona zbiór wypisów z poradników wychowania, których tak jasno zostały przedstawione wszelkie techniki mani-ilowania małym dzieckiem, by nie mogło wiedzieć, co właściwie ¦ i; mu wyrządza, że wyraźnie wyłania się z nich rzeczywistość, i której odtworzenia udawało mi się dojść dopiero w wyniku Ilugiej pracy psychoanalitycznej. Przyszedł mi więc do głowy pomysł, by tak zestawić ze sobą urywki tej bardzo obszernej książki, i by czytelnik mógł z ich pomocą sam sobie odpowiedzieć na pewne li.irdzo osobiste pytania, które chciałabym mu zadać: Jak byli wy-hnwywani nasi rodzice? Jak musieli i powinni byli postępować nami? W jaki sposób jako małe dziecko postrzegaliśmy ich po-ii;powanie? Jak moglibyśmy postępować inaczej z naszymi dziećmi'.' Czy można się wreszcie wyrwać z tego przeklętego błędnego i i ila? I wreszcie: Czy zmniejsza to winę, jeśli się jej nie dostrzega? Być może, przedstawiając te teksty, chcę osiągnąć coś, co albo mc jest w ogóle możliwe, albo jest zupełnie zbędne. Bo przecież poki człowiekowi nie wolno czegoś widzieć, to tego nie dostrzeże, opacznie zrozumie, będzie się przed tym bronił na wszelkie spo-
30 Wychowanie jako zwalczanie zdrowych instynktów życiowych
soby. Jeśli jednak już wcześniej coś z tego pojął, nie musi się dowiadywać o tych sprawach dopiero ode mnie. Rozumowanie takie jest słuszne, a jednak nie chcę odstępować od mego zamiaru, gdyż wydaje mi się, że ma sens, jeśli nawet obecnie tylko niewielu czytelników może odnieść korzyść z tych cytatów. (1999: Okazało się, że jednak wielu ludzi skorzystało z tych informacji w ciągu 19 lat.)
W wybranych tekstach odsłaniają się, moim zdaniem, metody, jakimi przyucza się nie tylko „określone dzieci", ale w większym lub mniejszym stopniu nas wszystkich (a zwłaszcza jak przyuczano naszych rodziców i dziadków) do niedostrzegania, że się jest przedmiotem manipulacji. Użyłam tu słowa „odsłaniają", chociaż nie są to bynajmniej teksty tajemne; raczej były one szeroko rozpowszechniane i ukazywały się w wielu wznowieniach. Ale człowiek dzisiejszy może z nich wyczytać coś, co dotyczy go osobiście, a co jeszcze było ukryte przed jego rodzicami. Ta lektura może dać mu poczucie, że dotarł do jakiejś tajemnicy, do czegoś nowego, choć zarazem z dawna znanego, co jednocześnie przesłaniało i określało jego życie. To właśnie czułam przy czytaniu Czarnej pedagogiki. Nagle wyraźniej dostrzegam ślady tej destruktywnej pedagogiki w teoriach psychoanalitycznych, w polityce i z niezliczonych presjach, jakie wywiera na nas codzienne życie.
Od zawsze najwięcej kłopotów sprawia wychowawcom krnąbrność, upór, przekora i porywczość dziecięcych uczuć. Wciąż się o tym przypomina, że nigdy nie jest zbyt wcześnie, by przyuczać dzieci do posłuszeństwa. Przyjrzyjmy się temu na przykładzie wywodu J. Sulzera:
Co się tyczy uporu, to przejawia się on jako naturalny sposób zachowania już w najwcześniejszym dzieciństwie, kiedy tylko dzieci potrafią wyrazić gestami swoje żądania. Widząc coś, co chciałyby mieć, nie mogą tego dostać, więc się złoszczą, krzyczą i wymachują pięściami. Albo da się im coś, co im się nie podoba, a wtedy odrzucają to od siebie i zaczynają wrzeszczeć. Są to niebezpieczne przywary, które mogą zaszkodzić całemu wychowaniu, i nie wróżą takim dzieciom
„Czarna pedagogika" 31
niczego dobrego. Jeśli się nie wypleni uporu i złości, nie można zapewnić dziecku dobrego wychowania. A skoro tylko takie wady spostrzeże się u dziecka, jest już najwyższy czas, by zwalczać zło, nim się utwierdzi, przechodząc w nawyk, i całkiem owładnie dziećmi.
Zalecam zatem tym, którzy mają wychowywać dzieci, żeby uznali /.a swoje główne zadanie rozprawienie się z uporem i wybuchami złości i pracowali nad tym poty, aż osiągną swój cel. Małoletnim dzieciom nie da się niczego wytłumaczyć, należy więc wytrzebić upór w mechaniczny sposób i nie ma na to żadnej innej metody niż okazanie dzieciom surowości. Jak się raz im ustąpi, to następnym razem okażą jeszcze większy upór i trudniej będzie go wtedy wyplenić. Kiedy dzieci się zorientują, że mogą złością i krzykiem dopiąć, czego chcą, nie omieszkają już i w dalszym ciągu używać takich samych sposobów. W końcu zapanują nad swymi rodzicami i opiekunami, staną się złymi, upartymi, dokuczliwymi istotami i będą potem przez całe życie nękać i dręczyć swoich rodziców w dobrze zasłużonej podzięce za dobre wychowanie. Jeśli jednak szczęśliwie uda się rodzicom już od samego zarania życia dziecka surowością czy rózgą wyplenić upór, dzieci stają się posłuszne, uległe i dobre i można je potem odpowiednio wychować. Skoro należy położyć mocriefundamenty pod wychowanie, nie wolno ustawać w wysiłkach, póki się nie zobaczy, że upór znikł, bo absolutnie nie ma już dla niego miejsca. Niech sobie nikt nie wyobraża, że można osiągnąć coś dobrego w wychowaniu, nim się nie przepędzi tych głównych wad. Cała praca będzie daremna. Należy tu koniecznie najpierw położyć fundament.
Złość i upór to dwie główne sprawy, na które trzeba baczyć w pierwszym roku wychowania. Kiedy dzieci już są starsze niż rok, kiedy zaczynają mówić i coś rozumieć, trzeba pomyśleć także o innych rze-c/.ach, ale jedynie pod warunkiem, że głównym celem naszej pracy będzie upór, póki się go całkowicie nie przemoże. Naszym najistotniejszym celem jest zawsze wyprowadzenie naszych dzieci na prawych, cnotliwych ludzi i o tym właśnie celu powinni zawsze myśleć rodzice, kiedy patrzą na swoje dzieci, i nie pomijać żadnej okazji do pracy nad nimi. Powinni też mieć zawsze w świeżej pamięci wzór owego cnotliwego charakteru, jaki wyżej przedstawiłem, by wiedzieli, do czego mają dążyć.
Pierwszą i zasadniczą sprawą, jakiej należy dopilnować, to wpojenie dziecku zamiłowania do porządku. To pierwsza cnota, jakiej się od niego domagamy. Wpajanie to jednak w pierwszych trzech latach
32 Wychowanie jako zwalczanie zdrowych instynktów życiowych
żyda. dziecka, tak jak i przyuczanie do innych rzeczy, powinno się dokonywać w czysto mechaniczny sposób. Mianowicie wszystko, co dotyczy dziecka, winno przebiegać zgodnie z regułami porządku. Jedzenie i picie, przebieranie, sen i w ogóle małe gospodarstwo dziecięce musi być uregulowane i nie ulegać najmniejszym zmianom pod naciskiem jego zachcianek i uporu, aby się dziecko nauczyło od samego zarania podporządkowywać nakazom porządku. Porządek, jaki się przy nim utrzymuje, ma niezaprzeczalny wpływ na jego charakter. Jeśli dzieci już od maleńkości są nawykłe do porządku, to potem uważają, że jest on czymś oczywistym, bo nawet nie wiedzą, że został im sztucznie narzucony. Ale jeśli, ulegając dziecku, zmienia się coś w jego otoczeniu, ilekroć mu przyjdzie taka zachcianka, dochodzi ono do przekonania, że porządek nie ma większego znaczenia, skoro można go dowolnie zmieniać; takie przeświadczenie może się przenieść także na ład moralny, co łatwo wywnioskować z tego, co wyżej powiedziane. Kiedy już można z dziećmi rozmawiać, należy im przy każdej okazji przedstawiać porządek jako coś uświęconego i nienaruszalnego. Jeśli chcą czegoś, co narusza ustalony ład, trzeba im powiedzieć: Drogie dzieci, to niemożliwe, to wykracza poza granice porządku, a tak robić nie wolno — albo coś w tym rodzaju.
Drugą istotną sprawą, którą należy się zająć zawczasu, już w drugim lub trzecim roku życia dziecka, jest nauczenie go ścisłego posłuszeństwa wobec rodziców i opiekunów i ufności, że cokolwiek oni robią, jest dobre. Te dwa przymioty są nie tylko absolutnie niezbędne do skutecznego wychowania, ale mają także poważny wpływ na cały proces wychowawczy. Są konieczne do wychowania, kształtują w dziecku poczucie ładu i umiejętność podporządkowania się zasadom. Dziecko, które przywykło słuchać rodziców, także w przyszłości, jako już dorosły samodzielny człowiek, będzie chętnie przestrzegać prawa i trzymać się reguł rozsądku, bo go przyzwyczajono nie kierować się własną wolą. Owo posłuszeństwo jest dlatego tak ważne, że całe wychowanie jest właściwie niczym innym jak przyuczaniem do posłuszeństwa. Jest sprawą powszechnie znaną, że wybitne osobistości, wyznaczone do rządzenia całymi państwami, mogły się nauczyć sztuki rządzenia, gdyż przedtem nauczyły się posłuszeństwa. Qui mescit obedire, nescit imperare [Kto nie umie być posłuszny, nie umie rządzić], a można to uzasadnić tylko w ten sposób, że posłuszeństwo uczy przestrzegania nakazów prawa, co winno być najważniejszą cechą władcy. Kiedy się już dzięki usilnej pracy w pierwszym okresie wypleni upór z młodziut-
„Czarna pedagogika" 33
kich dusz, głównym zadaniem dalszego postępowania winno być przyuczenie do posłuszeństwa. Ale wpoić dzieciom posłuszeństwo nie jest r/.cczą łatwą. Jest rzeczą zupełnie naturalną, że każda ludzka istota i-I ico mieć własną wolę, i jeśli się temu odpowiednio nie zaradzi w pierw-zych dwóch latach życia dziecka, to potem trudno będzie coś tu osiągnąć. Te pierwsze lata mają między innymi tę dobrą stronę, że można wt.edy używać siły i przemocy. Dzieci z upływem lat zapominają, czego 'loznały w tym wczesnym okresie. Jeśli się odbierze dzieciom wolę, in potem nawet nie pamiętają, że ją kiedykolwiek miały, i dlatego lirowe środki, jakie należy w tym celu zastosować, nie mają żadnych
/tych następstw.
Należy tedy już od samych początków, skoro tylko dzieci mogą cokolwiek zrozumieć, ukazywać zarówno słowami, jak czynami, że mają się podporządkować woli rodziców. Posłuszeństwo zaś polega na tym, że dzieci, po pierwsze, chętnie spełniają to, co im nakazano; po drugie, chętnie rezygnują z tego, co im zakazano, i po trzecie, rade są z zarządzeń, jakie się im wydaje (J. Sulzer, Versuch von der Erzie-hung und Unterweisung der Kinder, 1748, cyt. w: Katharina Rutsch-ky, Schwarze Pddagogik, s. 173 i n.)
To wręcz zdumiewające, jak wiele psychologicznej wiedzy po-Mluł już ten wychowawca sprzed przeszło dwustu lat. To istot-f prawda, że dzieci z biegiem lat zapominają o wszystkim, ¦'.<> zaznały we wczesnym dzieciństwie. „Potem nawet nie pałają, że kiedykolwiek miały wolę" — to niewątpliwe. Ale dal-ciąg tego zdania niestety mija się z prawdą, a mianowicie, ¦¦itrowe środki, jakie należało zastosować, nie mają żadnych
¦li skutków.
Jest wręcz przeciwnie: sędziowie, politycy, psychiatrzy, lekarze i rużnicy więzienni mają do czynienia, przeważnie nic o tym nie .¦. irdząc, właśnie z owymi złymi skutkami rozciągającymi się na ¦ .ile życie. Trzeba nieraz wielu lat badań psychoanalitycznych, 11 mi uda się dotrzeć do przyczyn owych skutków, ale jeśli to się powiedzie, rzeczywiście znikają chorobliwe objawy.
I .udzie nie obeznani w tych zagadnieniach wciąż podnoszą za-r/.ut, że są przecież ludzie, którzy mieli ciężkie dzieciństwo, a nie popadają w nerwice, podczas kiedy inni, wychowani w tak zwa-
r
34 Wychowanie jako zwalczanie zdrowych instynktów życiowych
nych wychuchanych warunkach, zapadają na choroby psychiczne. Przemawiałoby to więc na rzecz istnienia wrodzonych skłonności do takich schorzeń i przeczyło wpływom rodzinnego domu.
Przytoczony wyżej ustęp z pism Sulzera pomaga zrozumieć, jak mogło (a może musiało) dojść do tego powszechnego błędu. Nerwice i psychozy nie są bowiem bezpośrednimi skutkami rze-j czywistych frustracji, ale wyrazem wyparcia urazów. Jeżeli zmierza się przede wszystkim do tego, by tak wychowywać dzieci, aby nie zdawały sobie sprawy, co się im wyrządza, co się im odbiera, co przy tym tracą, kim mogłyby się stać, gdyby je inaczej traktowano, i kim istotnie są, i jeśli, takie wychowanie zaczyna się dość wcześnie, to jako dorośli, niezależnie od stopnia ich inteligencji, będą później uznawać cudzą wolę za swoją własną. Jak może taki człowiek wiedzieć, że mu złamano wolę, jeśli nie było mu dane doświadczyć, że się ją posiada? A przecież może to stać się przyczyną choroby. Choćby dziecko zaznało głodu, przeżyło ucieczkę i bombardowanie, a było przy tym poważnie traktowane przez rodziców jako samoistna osoba, z powagą i szacunkiem, nie zapadnie na psychiczną chorobę z powodu tych rzeczywiście przeżytych dramatycznych wydarzeń. Może nawet zachowywać w dobrej pamięci te przeżycia (jeśli miało przy sobie jakąś bliską osobę) i wzbogacić nimi swój wewnętrzny świat.
Następny ustęp, zaczerpnięty z pism J.G. Kriigera, wyjaśnia, dlaczego dla wychowawców tak ważne było (i nadal jest) zwalczanie „krnąbrności".
Moim zdaniem, nie należy nigdy bić dzieci za uchybienia, które wynikają ze słabości. Jedyną przywarą, która zasługuje na bicie jest krnąbrność. Nie jest zatem słuszne, kiedy się bije dzieci za to, że się źle uczą, kiedy się je bije za to, że upadły, niesłusznie jest, kiedy się je bije za to, że niechcący wyrządziły jakąś szkodę, niesłusznie jest bić je za to, że płaczą, ale jest rzeczą słuszną i godziwą bić je za wszystkie takie wykroczenia, a także nawet za drobnostki, jeśli popełniły je ze złośliwości. Jeśli wasz syn nie chce się uczyć, bo taka była wasza wola, by się uczył, jeśli uderza w płacz, aby wam dokuczyć,
„Czarna pedagogika" 3f>
j«ińli wyrządza szkody, by zrobić wam na złość, krótko mówiąc, jeśli rolii wszystko, by postawić na swoim: Wtedy pie