13470
Szczegóły |
Tytuł |
13470 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13470 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13470 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13470 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tę książkę poświęcam Wszystkim, z którymi od ponad piętnastu lat w Kościele Sióstr Wizytek w Krakowie codziennie, a zwłaszcza w niedzielę, świętuję w Sakramencie Ołtarza pamiątkę Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.
ks. mieczysław maliński
ZROZUMIEĆ EUCHARYSTIĘ
- ŻYĆ Z EUCHARYSTIĄ
WROCŁAW 1997
1MPRIMATUR
Kuria Metropolitalna Wrocławska
L. dz. 1349/94 — l października 1994 r.
f Henryk Kard. Gulbinowicz Arcybiskup Metropolita Wrocławski
© Copyright by Mieczysław Maliński — Kraków
Grafika Krystyna Wróblewska Okładkę projektowała Izabela Świerad
Opracowanie techniczne Marian Gawędzki Korekta Zuzanna Rutska i Wiesław Cwojdziński
ISBN 83-86204-45-1
TUM
Wydawnictwo
Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej
50-329 Wrocław, Pl. Katedralny 19 — tel./fax 22-72-11
Wprowadzenie
t
Tytuł tej książki brzmi dumnie: Zrozumieć Eucharystię. Któż może ją zrozumieć? Jest najgłębszą tajemnicą. Ale przecież Bóg nam dał rozum. Wobec tego, na ile nas stać, powinniśmy starać się wszystko rozumieć. Nawet tajemnice Boże. Nawet gdy już z góry jesteśmy o tym przekonani, że nie pojmiemy jej do końca. Bo inaczej, jak można żyć Eucharystią, jak może się stać chlebem powszednim? Tylko na tyle, na ile ją zrozumiemy, na ile porwie nas zachwyt nią, na tyle tylko może stawać się pomocą dla nas, pielgrzymów na drodze życia.
Czytaj, proszę, tę książkę od początku albo od końca. Od początku, jeżeli cię interesują filozoficzne założenia, które — według mnie -— stanowią klucz do rozumienia Eucharystii. Od końca albo od „Watykańskiego Soboru II", jeżeli cię interesują wnioski praktyczne typu: jak uczestniczyć we Mszy świętej niedzielnej i codziennej, jak odprawiać adorację. Można zacząć od rozdziału „Msza święta", żeby się dowiedzieć, jak wygląda dzisiejsza teologia Eucharystii. Środek książki ukazuje, jak próbowali zrozumieć i żyć Eucharystią nasi po-
przednicy i jakie popełniali błędy, a przynaj- ( mniej niewłaściwości. Ja osobiście bardzo bym ci polecał rozdział pt. „Wyrok śmierci", który ukazuje pracę Jezusa w okresie Jego działalności nauczycielskiej i Jego staranie, by oczyścić życie narodu żydowskiego z błędów i zabobonów. To, co On sam określił: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby świadectwo dać prawdzie".
Może mnie spytasz: Co jest najważniejszą myślą tej książki, co chciałem w niej szczególnego powiedzieć, na czym mi najbardziej zależało? Odpowiadam: Po pierwsze, że Msza święta jest spotkaniem z Jezusem zmartwychwstałym w Jego ciele uwielbionym. Co jeszcze? Że Msza święta jest uobecnieniem męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa — Jego samego. Że On staje się obecny wraz z całym swoim życiem, którego symbolem, najpełniejszym wyrazem jest Jego śmierć na krzyżu. I że możesz mieć z Nim taki sam kontakt, jaki mieli tamci ludzie, wtedy, gdy chodził po ziemi w ciele fizycznym.
Ale po drugie: Jezus w każdej Mszy świętej niedzielnej objawia się nam w nowej tajemnicy zbawczej. Innego spotykamy w okresie Bożego Narodzenia, innego w Wielkim Poście, innego w czasie wielkanocnym, innego w okresie Zesłania Ducha Świętego. Przychodzi i uczy nas żyć swoim postępowaniem i swoimi naukami, które są skierowane nie do tamtych faryzeuszy, grzeszników czy Jego wiernych uczniów, ale do nas: 'którzyśmy trochę faryzeuszami, trochę grzesznikami i trochę Jego wiernymi uczniami. Niesie nam Go Ewangelia w słowie, a potem Komunia święta w kształcie
6
sakramentalnym. Takiego, wciąż „nowego" Jezusa również adorujemy, gdy uczestniczymy w nabożeństwach albo gdy przychodzimy prywatnie do kościoła w ciągu dnia.
Abyś się mógł więcej dowiedzieć na ten temat, napisałem to, co poniżej.
Założenia
Zamiast zwięzłego wstępu, spróbujmy pokazać Eucharystię na szerokiej płaszczyźnie ludzkich obiektywizacji.
l.
Eucharystia jest obrzędem liturgicznym, w skład którego wchodzą: modlitwy, zachowania się, ruchy, gesty prowadzącego obrzęd i ludzi uczestniczących w nim, przedmioty takie jak kielich i istotne elementy tego obrzędu: chleb i wino. Każdy obrzęd religijny przesuwa nas z płaszczyzny działań praktycznych w dziedzinę sztuki. Tutaj więc słowo nie ma funkcji wyłącznie informacyjnej, przedmioty nie służą celom użytkowym, podobnie jak wszystkie wykonywane czynności. Są wyrazem przeżyć religijnych tego, kto je stworzył, kto je zorganizował w swoim zamyśle, a zarazem są ich przekazem, służą na to, aby wzbudzić w uczestnikach tego obrzędu religijnego przeżycia, które ożywiały jego twórcę.
Bo taki już człowiek jest, że porusza się na dwóch płaszczyznach: informacji i poezji, prak-tyczności i sztuki, powszedniości albo świąteczności. Tak jest zarówno w dziedzinie sło-
wa czy nawet —• szerzej mówiąc — dźwięku, w dziedzinie przedmiotów jak i czynności i zachowań. Podobnie jest z instytucjami.
Ale wciąż chodzi o te same słowa, przedmioty i czynności. Bo w każdym ludzkim słowie, przedmiocie, zachowaniu są zawarte te dwojakie treści: informacyjna i poetycka, użytkowa i przeżyciowa, esencjalna i egzystencjalna. W którymś momencie ktoś je odkrył, wynalazł, wypowiedział, stworzył, ulepił, wyrzeźbił. I zaistniały: łyżka, nóż, garnek, chleb, koło, stołek, stół, hełm, korona, gwóźdź, młotek, znaczek pocztowy, kara śmierci, pokłon, gest powitania i pożegnania, słowo „ojciec". I trudno powiedzieć, co wynalazcą kierowało — użyteczność czy przeżycie miłości lub nienawiści, chęć podania informacji czy tworzenia poezji, wprowadzenie porządku czy chęć zemsty — a chyba jedno i drugie, nawet gdy nie w tym samym procencie. Potem wynalazek został wdrożony i już coraz większa ilość ludzi nim się posługiwała, aż stał się własnością grupy, narodu, a może nawet ludzkości.
Na co dzień jednak istnieje rozgraniczenie pomiędzy tym, co praktyczne, użyteczne, co służy sprawniejszemu funkcjonowaniu życia codziennego, a tym co jest dziedziną sztuki. Artyści to ci, którzy lepiej słyszą i czują, którzy są wrażliwsi i odbierają znaki czasu. Wciąż ich coś boli, oburza, raduje, gnębi — ich jako ludzi podległych życiu, cierpieniu i śmierci, jak również ich jako członków narodu, który przeżywa swoje wzloty i upadki, błędy i odkrycia, wreszcie jako członków ludzkości, która ma swoje ogólnoludzkie proble-
10
my. Wobec tego piszą, malują, rzeźbią, komponują. Innymi słowy, artyści te swoje przeżycia wyrażają w jakimś materialnym kształcie: w słowie, w muzyce, w barwie, w bryle, w organizacji przestrzeni. By ostrzegać, napominać, prosić, błagać, grozić. Chociaż niejednokrotnie dzieło sztuki jest inspirowane jakimś szczegółowym, bardzo konkretnym wydarzeniem, to może uróść do arcydzieła, jeżeli potrafi się wznieść do spraw ogólnoludzkich, jeżeli uruchamia najbardziej podstawowe wartości człowiecze.
A my, „zjadacze chleba"? My ich potrzebujemy, aby być prawdziwymi ludźmi. My też mamy w sobie „iskrę Bożą". Też jesteśmy artystami, choć już nie tacy wrażliwi, choć nie potrafimy zamknąć swych przeżyć w pieśni, wierszu, namalować ich czy wykuć w granicie. Ale potrafimy odebrać dzieło sztuki: i odezwie się w nas to, co w tamtych ludziach powstało, i przeżyjemy wzruszenie aż do łez, oburzymy się, zaprotestujemy, wzniesiemy się aż do zachwytu i bohaterstwa. I przez dzieło sztuki, które odbieramy, staniemy się choćby o krok bardziej Polakami — tymi, którzy śpiewali po raz pierwszy „Jeszcze Polska nie zginęła". A uczestnicząc we Mszy świętej, staniemy się, choćby o krok, bardziej uczniami Chrystusa — tymi, którzy siedzieli razem z Nim przy stole w czasie Ostatniej Wieczerzy.
2.
Wśród dzieł sztuki są symbole. Słowo „symbol" odróżniamy od słowa „znak". Tak jak symbol niesie w sobie rzeczywistość, którą
ogłasza, tak znak wskazuje tylko na rzeczywistość, która jest poza nim. Przykładem znaku niech będą znaki matematyczne czy znaki drogowe. Przykładem symbolu jest godło państwowe, hymn państwowy, krzyż. Oczywiście, symbol może być zdegradowany do rangi znaku, choćby wtedy, gdy się np. krzyż włącza we wzory ornamentu malowanego na ścianie kościoła czy koronek szat liturgicznych. Symbol jest to słowo, pieśń czy muzyka, przedmiot, zachowanie czy instytucja, w których indywidualny człowiek czy grupa społeczna wyraża się w sposób maksymalny, które ją w jakimś sensie zawierają — w których ona jest w sposób szczególny obecna. Takim symbolem jest flaga narodowa, orzeł biały, hymn narodowy, gołąb pokoju niosący w dziobie gałązkę oliwną, rodło, gwiazda syjońska. Uczczenie takiego symbolu jest uczczeniem narodu, osoby czy idei. Zbezczeszczenie takiego symbolu jest zbezczeszczeniem narodu, osoby czy idei.
Spośród symboli, którymi się posługujemy, szczególne miejsce mają symbole-ślady: to te, które są związane z wydarzeniami historycznymi, które wyrosły z konkretnych wydarzeń. Takim jest nasz hymn narodowy „Jeszcze Polska nie zginęła", związany z Legionami Dąbrowskiego, taka jest „Marsylianka", wyrosła z rewolucji francuskiej. Tak jest z gołębiem pokoju, symbolem mającym swój początek w historii potopu, kiedy to — gdy deszcze ustały — Noe wypuścił z arki gołębia, a ten powrócił niosąc mu gałązkę oliwną. Symboli-śladów nie wolno odrzucać ani zmieniać, chyba że świadomie chcemy się odsu-
12
nać czy odciąć od tych historycznych wydarzeń, z którymi one były związane.
Również w obrzędzie Eucharystii są sym-bole-ślady, które pochodzą od Jezusa samego, które nigdy nie mogą ulec zmianie. Są nimi: krzyż, chleb i wino, jak również słowa: „To jest ciało moje, to jest krew moja" i gesty błogosławiące, czynność brania w ręce chleba, łamania i rozdawania go, brania w ręce kielicha z winem i podawania go. Dlatego też, dyskusja na temat czy może w krajach Azji, takich jak Chiny, Indie, Japonia, gdzie podstawowym pożywieniem jest ryż, a chleb jest nieznany, będzie kiedyś we Mszy świętej wprowadzony ryż zamiast chleba albo sake — alkohol robiony z ryżu — zamiast wina, jest bezprzedmiotowa. To są po prostu symbole-
-ślady, tak jak symbolem-śladem jest krzyż, który w początkach chrześcijaństwa nie występował w liturgii, bo budził wciąż jeszcze zgorszenie. Bywa jednak, że z biegiem czasu symbol-
-ślad nasyca się coraz to nowymi wartościami, obrasta coraz to nowymi faktami historycznymi, i może dojść do tego, że zapomnimy, skąd się zaczął i już nie będziemy wiedzieli, jaki fakt historyczny stał u jego początku. Tak jest również choćby z symbolem orła polskiego, niewątpliwie symbolem-śladem, którego początki zaginęły w pomroce dziejów.
3.
Mówiąc o tym, że słowa, przedmioty, zachowania mają w sobie treści użytkowe i przeżyciowe, informacyjne i poetyckie, trzeba dodać, że działanie człowieka możemy
lic na pracę, odpoczynek i świętowanie. Gdy pod słowem „odpoczynek" rozumiemy — mówiąc w skrócie — spanie czy „nicnierobie-nie", świętowanie jest działaniem i to niejednokrotnie bardzo intensywnym. Należy do niego sport i turystyka, gry i zabawy, uprawianie sztuki, a więc malowanie, rzeźbienie, pisanie utworów literackich, muzykowanie. Do świętowania należą uroczystości religijne, wreszcie obchodzenie rocznic ważnych wydarzeń, tak osobistych jak i narodowych czy światowych.
Szczególną formą świętowania jest rocznica ważnego wydarzenia. To może być wydarzenie w życiu osobistym — takie jak urodziny, ślub, śmierć kogoś bliskiego. Przez obrzęd zorganizowany z okazji rocznicy powracają tamte przeżycia, uczestnicy stają jakby oko w oko z tym, co się wtedy wydarzyło, z lawiną konsekwencji, jakie one wywołały na cały dalszy ciąg życia. I już nawet nie jest ważna sama fabuła ani obrazki rodzajowe, jakie pamięci się chętnie trzymają, ale motywacje, które skłoniły do wielkich i ważnych na całe dalsze życie decyzji. Podświadomie wyprowadzają wnioski ważne w konkretnej, nowej już przecież, rzeczywistości. Każda taka rocznica np. ślubu uprzytamnia małżonkom ich tamtą decyzję, uobecnia tamte argumenty wyboru, tamtą wielką miłość, która zadecydowała o ślubie, pozwala ocenić, ile oboje zyskali przez lata wzajemnego obcowania, ile miłości, życzliwości, pomocy sobie przekazali. Taka rocznica oczywiście powinna pogłębiać miłość małżeńską na dalsze lata wspólnego pożycia. Podobne znaczenie i podobną wagę powinno
14
mieć świętowanie rocznicy urodzin czy śmierci kogoś bliskiego, rocznicy pracy twórczej czy pracy zawodowej w przedsiębiorstwie, w szkole czy na uczelni.
Jak z tego wynika, świętowanie rocznicy nie jest tylko bezproduktywnym wspominaniem nie wiadomo po co, ale jest twórczyni sięganiem do korzeni naszych ważnych wydarzeń po to, by wzbogacić się nimi na kolejnych etapach naszego życia.
To może być wydarzenie w życiu narodowym — jak śmierć czy narodziny wielkiego męża stanu, wielkiego twórcy narodowego, pisarza, muzyka, malarza, wybuch wojny, zakończenie wojny, rozegrana bitwa — wydarzenia, które dla tamtej epoki były symbolem, które w sposób adekwatny w najwyższej formie wyrażały przeżycia tamtych czasów. One nie mogą być zapomniane, jeżeli chce się zachować ciągłość kultury narodowej, jeżeli następne pokolenia chcą się identyfikować z przeszłością swojego narodu — jeżeli naród ma pozostać sobą.
Ale po to, żeby zrozumieć wagę rocznic w życiu osobistym jak i narodowym, trzeba podkreślić fakt, że rocznica nie dzieje się tylko na płaszczyźnie intelektualnej. To nie jest jedynie wspominanie tamtych, nieraz bardzo odległych w czasie wydarzeń, ale to jest ich uobecnianie. A uobecnienie dawnego wydarzenia rozumiemy nie w tym sensie, jak gdyby to się znowu teraz po raz wtóry odbywało. To jest jakby przeniesienie się w tamtą epokę, do tamtej chwili, która jest dla nas bardzo ważna. W tym przeżyciu dopomaga nam instytucja w tym celu stworzona. W niej z kolei od-
15
grywają rolę istotną symbole-ślady, jak i inne symbole i dzieła sztuki dopomagające nam, by tamto wielkie wydarzenie uobecniło się w nas. Właśnie Msza święta jest taką instytucją, która ma na celu uobecniać nam mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa.
Ale świętowaniem jest nie tylko aktywny udział w imprezach, a więc nie tylko np. granie w piłkę, taniec, malarstwo czy gra na instrumencie, ale do świętowania należy również i przyglądanie się, przysłuchiwanie się, obserwowanie z zaangażowaniem, obecność, a jeszcze lepiej: uczestniczenie w koncercie, w sztuce teatralnej, w wernisażu, a gdy chodzi o imprezy sportowe, najlepiej wyraża tę formę świętowania słowo „kibicowanie". Warto zauważyć, jak określenie: „być na Mszy świętej" ewoluowało w naszych czasach od ,Jbyć obecnym na Mszy świętej" aż do „uczestniczyć we Mszy świętej". Wskazuje to, jeżeli nie na fakt, to na tendencję, jaka istnieje w tym względzie. t
Świętowanie jest odpowiedzią na stan, który by można określić słowem „otępienie": otępienie pracą i odpoczynkiem. Świętowanie ma pogłębić osobowość człowieka, rozbudzić go emocjonalnie, wzbogacić, dostarczyć motywacji do tego, co się nazywa pracą, nadać sens całemu jego życiu. Oczywiście w inny sposób i na innej zasadzie dzieje się to przez uprawianie sportu czy przez czytanie powieści, a na innej, przez uczestnictwo w koncercie symfonicznym, w sztuce teatralnej czy w nabożeństwie religijnym. Stąd też człowiek nie powinien ograniczać się do jednej formy świętowania, ale korzystać z całej ich palety.
16
Do cech charakterystycznych każdego świętowania należy wolność, twórczość, radość, piękno, również wspólnota. Tu trzeba od razu zauważyć, że przez różne formy świętowania różnie te postulaty są realizowane. Niemniej, świętowanie to jest zawsze jakieś wyjście z codziennych skrępowań, zwyczajności — czegoś, co jest powtarzane, utarte, wciąż takie same, a przez to nużące i nudne. Świętowanie to jest coś nowego, innego, niosącego niespodzianki, przygody, ale nie jest przygodą.
Równocześnie należy się zastrzec, że święto, aby było tym świętem, którym ma być, nie może pozostawać na łasce spontaniczności. Jeżeli decyduję się jeździć na nartach, to mam wolność, ale w konwencji jazdy na nartach. Podobnie jest, gdy idę do teatru albo wybieram się na wycieczkę w góry, gdy gram w zespole np. siatkarskim. Tak jest, gdy chodzi o świętowanie uroczystości domowych, jak np. wieczerza wigilijna, śniadanie wielkanocne, obrzędy ludowe związane z weselem. Społeczność te obrzędy przed nami wymyśliła, wynalazła, ukształtowała, na przestrzeni wieków wprowadziła w życie, zorganizowała, nadała im ten specyficzny kształt, wyposażyła w symbole, w teksty, w ruchy, zachowania się. Innymi słowy: wszystkie one nie są przypadkowym zbiorem, ale są dobrane precyzyjnie, aby uruchamiały w nas ściśle określone przeżycia, aby wyrażały jakieś specyficzne przeżycie, prawdę życiową, wartości moralne. Ale ta sama instytucja świąteczna jest również przekazem: ma za zadanie wzbudzić w tych ludziach, którzy będą kiedyś ją świętować, konkretne — właśnie tamte — przeżycia.
17
4.
My zastaliśmy już świat napełniony słowami, rzeczami, zachowaniami i instytucjami. Uczymy się wobec tego słów, posługiwania się przedmiotami, zachowań, zwyczajów. One nas formują, porządkują, szufladkują, organizują nam życie. Tak kształt mydła, szczoteczka do zębów, schody, winda, wejście do tramwaju, wygląd samochodu, krzesło, stół, sposób pisania listu, zakupy w sklepie, przedszkole, szkoła, wyższe studia, warunki pracy. Ktoś je kiedyś wynalazł, ktoś je wróżył, a my staramy się je rozumieć, odbierać, posługiwać się nimi.
Wśród nich są wynalazki bardziej skomplikowane, składające się z zespołu tekstów, przedmiotów, zachowań, które w sposób ważny czy nawet zasadniczy porządkują nasze życie, służą ludziom, rozwiązują jakieś problemy. Tak powstają instytucje powszednie jak bank, poczta, parking, kierowanie ruchem ulicznym za pomocą świateł. Świąteczne zaś to: imieniny, urodziny, śluby, akademie, pielgrzymki, jubileusze, nabożeństwa, festyny, corridy, majówki, obyczaje. Instytucje świąteczne są wyrazem wielkich a przynajmniej ważnych przeżyć. Bo taki już jest człowiek, że to, co w nim się dzieje, chce wyrazić na zewnątrz. Dla tych następców, którzy je powtarzają, instytucje te są przekazem przeżyć, które w sobie zawierają.
Instytucje nas wzbogacają. Zatrzymały w sobie wynalazki, pomysły, przeżycia i teraz przynoszą nam je jako podstawowe sposoby życia praktycznego, wypróbowanego, szybkiego, wygodnego. Ale i ograniczają. Zamykają nas w tamtej dawnej wizji świata. A tu życie
18
niesie już nowe potrzeby, problemy, kłopoty, które trzeba rozwiązywać nowymi sposobami i nie można pozostawać przy starych. Trzeba tworzyć nowe słowa, rzeczy, zachowania, instytucje. Albo przerabiać je, wzbogacać nowymi treściami. Ostoi się tylko ta instytucja, która jest ponadczasowa, która niesie najbardziej podstawowe prawdy ludzkie, wartości człowiecze. Ale nawet i te słowa, pieśni, przedmioty, zachowania się, instytucje nabierają nowych znaczeń, mienią się nowymi kolorami. Są ludzie, którzy odrzucają instytucje, w imię tego właśnie, że one mają tendencje zatrzymywania w przeszłości, że zagrażają spontaniczności człowieka, ograniczają jego autentyzm. Do nich należeli hipisi, którzy najchętniej wyjeżdżali na bezludzie, aby nie być uzależnionym od jakichkolwiek instytucji, łącznie z zegarem i przedmiotami codziennego użytku. Zaczynali od siania rękami. Ale przecież to nie jest wyjście. Można ograniczać ilość instytucji i kontrolować ich funkcjonowanie, ale nie da się ich wyeliminować: trudno nie korzystać choćby z własnych wynalazków, pomysłów i przeżyć.
Jedno jest pewne: mądra instytucja nie może być zbyt sztywna, żeby nie ograniczała niepotrzebnie człowieka. Powinna być na ty]e szeroka, aby każdy człowiek, który jest przecież różny, inny niż jego sąsiad, mógł się w niej znaleźć i dobrze się poczuć. Musi mieć nie tylko możliwości adaptacyjne, bo świat się rozwija, ale powinna również sięgać najgłębszych pokładów natury człowieczej, odwoływać się do jej najbardziej podstawowych człowieczych wartości.
19
Tylko należy zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie stanowią dla człowieka jego twory. A mianowicie: zaczynają one niepostrzeżenie stawać się silniejsze niż ich twórca. Nabierają mocy wprost magicznej, stają się nie do obalenia. Nawet gdy się dezaktualizują, gdy już nic nie wyrażają, gdy są już zupełnie niepotrzebne — trwają. Nie ma silnych, którzy by mogli je znieść, odwołać, zakazać. A nieraz czas po temu byłby już najwyższy. Bo bywa tak, że kiedyś powstałe dla realizowania człowieczych postulatów, wyrosłe z najprawdziwszych prawd, zacieśniają się do jakiegoś szczegółu, zaprzeczając już temu, dla czego powstały. A tymczasem, nawet gdy okazują się błędne i szkodliwe, ludzie z zabobonnym strachem nadal je zachowują, wypełniają, podporządkowują się im. Tak jest ze słowami, rzeczami, ale tak jest zwłaszcza ze zwyczajami i instytucjami. Bo okazuje się, że tak wrosły w system, w całość, że rodzi się obawa zawalenia się wszystkiego, jeżeli dojdzie do zakwestionowania czy zniesienia jednego lub kilku elementów.
Obserwować możemy ten fakt we wszystkich dziedzinach życia ludzkiego. Doświadczali tego prorocy, doświadczał tego Jezus w bezmiarze. Narosło zdań, stwierdzeń błędnych, narosło zwyczajów, praw, obowiązków małych, drobnych, zasadniczych, narosło instytucji potężnych, które sprzeciwiały się już całkiem wprost miłości Boga i bliźniego, co miało być podwaliną prawa i obyczaju żydowskiego. Trzeba było je sprowadzić do tego jednego przykazania. A był ich cały gąszcz — od surowych przepisów określających sposób świętowania szabatu aż do prawa korban, krzyw-
20
dzącego rodziców w imię czci Boga i świątyni. Od nauki głoszącej wyższość narodu żydowskiego nad wszelkimi innymi narodami aż po naukę głoszącą, że chory i biedny cierpi za swoje grzechy, a bogaty i zdrowy otrzymuje w ten sposób nagrodę od Boga za życie cnotliwe. Jezus chciał wprowadzić z powrotem myślenie, mówienie i postępowanie zgodne z największym i jedynie ważnym przykazaniem miłości. W tym celu nie wprowadzał jakichś nowych słów, sloganów, zwyczajów, instytucji, które byłyby odwrotnością tamtych. Nauczał, wyjaśniał, tłumaczył, chętnie posługiwał się przy tym przypowieściami, porównaniami. Stworzył jedną, podstawową instytucję, jaką jest Eucharystia, której istotnym celem było jednoczenie się z Nim samym. Co do reszty był spokojny: był przekonany, że jeżeli Jego uczniowie będą ściśle z Nim złączeni, zbudują świat o kulturze pełnej miłości Boga i bliźniego.
Pan Jezus znakomicie zdawał sobie sprawę z wartości i niebezpieczeństwa instytucji: że tylko ona potrafi zatrzymać Go wśród ludzi. Zatrzymać te prawdy, które On chciał przekazać ludzkości. Ale nie chciał jej usztywnić. Wobec tego nie dookreślił jej do końca. Pozostawił to swoim wyznawcom.
Oczywiście Eucharystia wykracza poza wymiary wszystkiego, co dotąd ludzkość znała w sferze instytucji świątecznych, a zwłaszcza religijnych, niemniej jest to instytucja wyposażona we wszystkie podstawowe jak i marginalne elementy każdej instytucji i tak ją trzeba rozpatrywać, ponieważ tylko taka droga
21
prowadzi do zrozumienia tego najświętszego a zarazem najważniejszego obrzędu liturgicznego chrześcijaństwa.
5.
Eucharystia jest posiłkiem. Tu należy odwołać się do znaczeń, jakie posiłek miał dla człowieka pierwotnej kultury, a które jeszcze były żywe w społeczeństwie żydowskim, zwłaszcza w czasie, gdy powstała Pascha. Dla niego „świat był pełen Boga" — we wszystkim co jest, co istnieje, obecny był Bóg: On jako zasada istnienia, jako istotna treść każdego bytu. Tak więc światu należał się szacunek — poszanowanie. Każdej rzeczy, każdemu drzewu, kamieniowi, trawie, górom, rzekom, morzu, każdej roślinie, zwierzęciu, człowiekowi. Bo w nich jest On. Tym szacunkiem było nacechowane obchodzenie się ze światem człowieka pierwotnego. Każde inne było grzeszne, obrażające Boga. W Indiach symbolem tego religijnego stosunku do świata są do dzisiaj krowy, spacerujące po tłocznych ulicach wielkomiejskich. A przecież to jest tylko symbol. Bo dla hin-duistów cały świat jest święty i całemu światu — wszystkiemu stworzeniu — należy się szacunek. Dlaczego krowa? Między innymi dlatego, że daje mleko — podstawowe pożywienie dla dzieci i dorosłych. Nie wolno jej uderzyć, odepchnąć. Zabicie krowy jest zbrodnią karaną śmiercią zabójcy.
Miejsce szczególne w życiu człowieka kultury pierwotnej zajmuje pożywienie. Ono buduje jego organizm, wzmacnia go, łączy się z nim, stanowi jedno — pożywienie, które jest Boże, w którym Bóg jest obecny. Tak więc posilanie
22
się ma również charakter religijny — stanowi specyficzną formę jednoczenia się z Bogiem. Stąd też człowiek powinien posilać się nie mechanicznie, ale w sposób świadomy. Aby bardziej pobożnie traktować posiłek jako akt religijny, poprzedza go modlitwa i modlitwa go kończy. W Japonii symbolem posiłków jest picie herbaty. Przygotowywanie herbaty do picia stanowi szczególny obrządek religijny. Dla ludzi basenu śródziemnomorskiego takim „posiłkiem posiłków" jest chleb, jako podstawowe pożywienie codzienne. Również w tradycji polskiej istnieje taki stosunek do chleba — przynajmniej w tradycji staropolskiej. Norwid zamknął ją w swoim wierszu:
„Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba Podnoszą z ziemi przez uszanowanie Dla darów Nieba...
Tęskno mi, Panie..."
Ale wskazać należy inny aspekt posiłku. To jest również sposób na jednoczenie się gospodarza z uczestnikami posiłku. Gospodarz — ten, który zaprasza na posiłek, zaprasza na swój posiłek. To, czym on częstuje, jest jego: jest dziełem jego rąk, on to stworzył. On własnymi rękoma siał — wcześniej orał, bronował — wreszcie zbierał, młócił, mełł, przyrzą-dzał z tego potrawę. On z nią się identyfikuje. Zapraszając, częstując, dzieląc się — daje siebie. Proponuje wejście prawie w .pokrewieństwo. Przez posiłek łączy się ze swoim gościem — już nie gościem a bratem — na całe życie. I vice versa: ten, kto wchodzi do domu, przyjmując podawany posiłek decyduje się na
23
biste związanie się z gospodarzem. Nieprzy-jęcie posiłku jest równoznaczne z odrzuceniem przyjaźni — jest aktem wrogim.
6.
Ale Eucharystia to nie jest tylko zwyczajny posiłek. To jest posiłek świąteczny. To rozróżnienie jest znane kulturom nawet najstarszym i najpierwotniejszym. Posiłek świąteczny różni się od posiłku zwyczajnego tym, że tu nie jest najważniejsze posilanie się. Ono schodzi na daleki plan, jest prawie marginalne. A chodzi o Sprawę, którą świętujemy, i o nas samych, którzy bierzemy w tym udział. W posiłkach świątecznych duży nacisk kładzie się nie na ich pożywność, ale na ich piękno: na ich układ, efektowność, również na piękno naczyń, na których są podawane. Towarzyszą im napoje alkoholowe, znowu podawane w pięknych naczyniach i pite ze szczególnym ceremoniałem, z których najbardziej znane są toasty, związane ściśle z intencją przyjęcia, dla jakiej zostało zorganizowane: picie na czyjeś zdrowie, za powodzenie na zajmowanym stanowisku, za sukcesy zakładu pracy, przedsiębiorstwa, z życzeniami szczęścia na dalsze życie pomaturalne, szczęśliwego małżeństwa, długiego życia.
Posiłek świąteczny, czasem nazywany ucztą, przyjęciem, biesiadą, wymaga uroczystego stroju. Różni się on w sposób zasadniczy od stroju powszedniego, codziennego, roboczego, którego założeniem jest praktyczność, nieprze-szkadzanie w pracy. Ten natomiast ma eksponować cechy osobowe, m.in. podkreślać urodę człowieka. Ze strojem świątecznym związana jest fryzura świąteczna, makijaż i biżuteria
24
w wypadku pań: naszyjniki, bransolety, pierścionki, kolczyki, klipsy. Wszystko to ma podkreślać walory osobowe człowieka.
Należy zaznaczyć jeszcze jeden aspekt świątecznego ubioru. Jest on dziełem człowieka ubierającego się, to on jest „twórcą" ubrania, fryzury, makijażu. Nawet gdyby sam nie szył sobie garnituru czy sukni, gdyby nie sam czesał się i malował, to w końcu on wybiera krawca, fryzjera, to on wyraża swoje życzenie, narzuca swoją wizję. W świetle tych rozważań, tendencje niektórych grup nowatorskich, które lansowały „powszedni" kształt Eucharystii, łącznie z tym, by celebrans nie nosił żadnych szat liturgicznych, ale był ubrany zwyczajnie — są nieporozumieniem.
Jeżeli mówimy, że w świątecznym pożywieniu chodzi o sprawę, która jest świętowana i o człowieka, względnie o społeczność, która to święto przeżywa, że chodzi o to, by się ono jak najgłębiej odbywało, to należy wskazać i na to, że ucztowanie jest często związane z wydarzeniem je poprzedzającym, a więc np. ze ślubem, z chrztem, z akademią ku czci, z objęciem stanowiska, z otworzeniem zakładu pracy, z jubileuszem, z rocznicą. Wtedy znajduje się na tej samej linii co impreza główna i stwarza możliwość, aby zaproszeni goście jeszcze jakiś czas pobyli razem, aby przedłużyć tamten podniosły fakt, teraz od innej strony, na nowej płaszczyźnie, w innej formie.
W wypadku Ostatniej Wieczerzy było podobnie, choć odwrotnie. Pascha Nowego Testamentu powinna w zasadzie odbyć się po śmierci Jezusa na krzyżu, ale nie byłoby celebransa. Byłaby to tylko zwyczajna stypa pogrze-
ł — Zrozumieć Eucharystią 2§
bowa — 'czego Jezus wyraźnie nie chciał — nie mówiąc o tym, że wcale by się nie odbyła, bo przecież uczniowie rozbiegli się. Wobec tego była Ostatnia Wieczerza, gdzie śmierć Jezusa antycypowano, uprzedzono, i w ten sposób świętowano. * ń^Bf
Na zakończenie rozważania o przyjęciach świątecznych warto dodać, że słowo „uczta" pochodzi od „czcić", a „biesiada" od „mówienia", „rozmawiania", „zebrania towarzyskiego".
7.
Kolejne nasze stwierdzenie odnośnie Eucharystii brzmi: Eucharystia jest to uczta ofiarna. Wobec tego najpierw powiedzmy, co to jest ofiara składana Bogu. Człowiek nie potrafi zamknąć się w sobie ze swoimi przeżyciami, ale pragnie je wyrazić jakimś aktem zewnętrznym. Tak jest również w stosunku do Boga. Człowiek od zawsze wyrażał względem Boga swoją cześć, szacunek i miłość, swoje przywiązanie do Niego poprzez składanie ofiary. One upostaciawiały jego samego. Nie przypadkiem. Składał przeważnie dzieła swoich rąk. Na ogół ziarno lub bydło, które wyhodował. To w jakiś sposób był on sam, jego czas, jego myśl, jego trud — te dary stanowiły jego samego. Składał je Bogu i wierzył, że Bóg te jego dary — jego samego — przyjmuje, gdy przynosi je z czystym sercem. Bo też do tego «ktu przygotowywał się wewnętrznie. Wiedział, że inaczej będzie ta ofiara nie przyjęta. Siadem tego przekonania jest choćby zdarzenie opisane w Księdze Rodzaju o odrzuconej przez Boga ofierze Kaina i przyjętej — Abla. Innymi sło-
26
wy, składający ofiarę utożsamiał się z nią — w gruncie rzeczy nie składał darów materialnych, ale siebie samego. Wierzył, że Bóg przyjmuje jego samego, który się z tą ofiarą identyfikuje — że Bóg z nim samym się łączy.
Ofiarę, którą człowiek Bogu składał — niszczył dla Niego: przeważnie spalał. Ale oprócz ofiar całopalnych były jeszcze ofiary, w których spalano tylko część darów, a resztę spożywał ten, który je składał. I tu leży ważny element znaczeniowy: spożywał nie aby się posilić, ale spożywał, aby się złączyć z Bogiem. Bo wierzył, że Bóg przyjął jego ofiarę, to zna* czy z nią się złączył. Wobec tego, gdy on spożywa tę przez Boga przyjętą ofiarę, wtedy z Nim się łączy w sposób szczególny.
W żydowskiej tradycji było szereg rozmaitych ofiar. Wymienić zwłaszcza należy całopalną ze zwierząt: albo z bydła, albo z trzody (Kpł l, 2); całopalną z pokarmów roślinnych „na upamiętnienie" (Kpł 2, 2); ofiarę pokoju shelamin (Kpł 3, 1), wtedy tłuszcz zwierzęcia palono, krew rozlewano na ołtarzu, a mięso spożywano; przebłagalną człowieka, który zgrzeszył (Kpł 4, 2), całopalną, na skutek której grzech mu jest darowany; uwielbienia (Kpł 7, 11, 15), która łączyła się z dziękczynieniem za otrzymane dary i przeproszeniem za winy oraz miała charakter oczekiwania na łaskę, na pomoc, na zbawienie. Składano w niej zwierzęta, potrawy roślinne, które częściowo palono, resztę spożywano.
Ten właśnie element ofiary jest wyraźnie wyakcentowany w naszej Mszy świętej. Nazywa się nawet ta część: ofiarowanie. Celebrans podnosząc w górę gestem ofiarniczym
27
chleb modli się: „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twej hojności otrzymaliśmy chleb, owoc ziemi oraz pracy rąk ludzkich, który Tobie ofiarujemy, aby stał się dla nas chlebem życia". A więc jest to wyraźnie element ofiarowania Bogu i prośby, by stał się ten dar duchowym pokarmem. Podobnie jest i z następnym darem: „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twej hojności otrzymaliśmy wino, owoc winnego krzewu i pracy rąk ludzkich, który Tobie ofiarujemy, aby stał się dla nas napojem duchowym". Kolejna modlitwa nad tymi darami ofiarnymi, którą kapłan wypowiada pochylony, jest wyraźnym dopowiedzeniem i wskazuje na identyfikację darów ze społecznością składającą je Bogu: „Przyjmij nas, Panie, stojących przed Tobą w duchu pokory i z sercem skruszonym i niech nasza ofiara tak się dzisiaj dokona przed Tobą, Panie Boże, aby się Tobie podobała".
Paradoksalnie można by powiedzieć, że gdyby nawet we Mszy świętej nie doszło do Kanonu i Przeistoczenia, a zaraz po Ofiarowaniu rozdawana byłaby Komunia święta, to i tak spożywalibyśmy komunikanty pobłogosławione, uświęcone przez właśnie ten akt ofiarniczy. W prawosławiu istnieje zwyczaj, że kładzie się na ołtarzu, względnie przy ołtarzu, maleńkie chlebki czy bułeczki, które właśnie są Bogu złożone w ofierze w czasie Ofiarowania i potem już nie są konsekrowane. Te chlebki zabierają uczestnicy Mszy świętej po jej zakończeniu i niosą swoim bliskim, którzy nie byli na Mszy świętej — zwłaszcza chorym w domu.
28
Powracając do istoty ofiary, należy powiedzieć: oczywiście, ponieważ człowiek wszystkiego potrafi nadużyć, dochodziło i dochodzi i tutaj do zafałszowań, i to bardzo perfidnych. Człowiek w swojej przewrotności zaczyna traktować ofiarę magicznie, jako sposób wymuszenia na Bogu tego, czego sobie życzy. Przestaje identyfikować się z ofiarą, a traktuje ją jak monetę, za którą wymaga spełnienia swoich żądań: do ut des — daję, abyś dał. Zachowuje się jak ktoś, kto ma swoje cele i swoje interesy niezależne od Boga. Boga potrzebuje, by mu pomógł je zrealizować, by mu coś załatwił, by mu coś przebaczył i aby mu nie przeszkadzał. Ofiara, która miała być wyrazem oddania się Bogu, staje się tarczą broniącą człowieka przed Nim.
Nadużycie może dokonywać się również w samym akcie spożywania świętej ofiary. Człowiek, nawet gdy ją przyjmuje jak Boga obecnego w sposób szczególny w tym pokarmie, nawet gdy Go adoruje i wielbi, to nie jednoczy się z Nim, nie identyfikuje się z Nim, nie wyciąga żadnych z tego wniosków na swoje życie. A przecież o to miało chodzić. Na tym polu miał przebiegać akt religijny, jakim jest spożywanie ofiary.
To zupełnie istotne zagrożenie nie tylko istniało kiedyś, ale istnieje i dzisiaj podczas ofiary Eucharystycznej. Gdy przyjmujemy Komunię świętą, też może dojść do tego, że przyjmujemy ją czysto „materialnie", że nie dochodzi do prawdziwego zjednoczenia się osobowego z Jezusem i opuszczamy kościół po Mszy świętej nienaruszeni, nie dotknięci, nie przemienieni — tacy sami jak na nią przyszliśmy.
Może powstać wrażenie, że w powyższym wstępie-niewstępie już wszystko zostało powiedziane na temat Eucharystii. W jakiś sposób jest to prawda. Niemniej, jeżeli napisałem jeszcze kilkadziesiąt dalszych stron, to m.in. dlatego, aby pokazać, jak doszło do powstania Eucharystii i dalej: jak w wymiarze historycznym funkcjonowała ta cudowna i jedyna instytucja, jakim kamieniem milowym był Sobór Watykański II dla naszego zbliżenia się do tej tajemnicy, a wreszcie — jakie wnioski praktyczne wynikają z niego odnośnie naszego uczestniczenia we Mszy świętej.
S,
ASCHA
1.
Pierwszą Paschę świętował naród żydowski w noc wyjścia z Egiptu, po latach niewoli i prześladowań. Według Księgi Wyjścia Mojżesz i Aaron otrzymali od Boga szczegółowe polecenie, jak ma Pascha przebiegać. Dziesiątego dnia pierwszego miesiąca w roku (początkowo zwanego Abib, potem — od niewoli babilońskiej — Nisan) każda rodzina miała się postarać o baranka. Powinien być on bez skazy, samiec jednoroczny, ewentualnie jagnię albo koźlę. Czternastego dnia tego miesiąca, w pełnię księżyca, o zmierzchu miał zostać on zabity. Krwią jego miał być pokropiony próg i odrzwia domu. Następnie powinien zostać upieczony i spożyty z gorzkimi ziołami i z chlebem niekwaszonym. A spożywać go należało w pośpiechu, już ubranym do drogi. Równocześnie otrzymali polecenie na całą przyszłość, że odtąd każdego roku ten dzień, 14 Nisan, powinien być dniem pamiętnym i świętować go trzeba dla uczczenia Pana. Mojżesz dokładnie przekazał narodowi swojemu sposób sprawowania Paschy.
Symbole Paschy nie były Żydom obce. Krew, którą należało pokropić odrzwia każdego domu, była dla Żydów zrozumiała. Krew była dla nich czymś świętym (Rdz 9, 4; Kpł 17, 11 n), była symbolem życia. Tu, w tym wypadku, miała bronić przed śmiercią, którą niósł Jahwe. Stąd też sama nazwa: pascha — miłosierne przejście Jahwe obok domów żydowskich. Noc stanowiła według Żydów zawsze zagrożenie dla człowieka, ponieważ była czasem złych duchów, których mieszkaniem była przede wszystkim pustynia. Gorzkie zioła polne, zastępujące sól, symbolizowały gorzkość życia żydowskiego w niewoli egipskiej, miały znaczenie oczyszczania i uświęcania (Kpł 8, In).
Pascha nie była obrzędem nowym, wymyślonym dla świętowania przymierza pomiędzy narodem żydowskim i ich Bogiem (Wj 5, 1-3; 10, 8). Zdanie, że lud żydowski będzie obchodził Paschę „dla Jahwe", na ten fakt wskazuje. Była pasterską uroczystością wiosenną związaną z narodzinami w stadzie młodych owieczek. Polegała ona na tym, że składano jedną czy też parę Bogu w ofierze — zależnie od liczebności stada. Wtedy również był zwyczaj mazania progów i odrzwi swoich domów krwią ofiarnych baranków. Spożywano także mięso ofiarowanych baranków w uroczystej uczcie ofiarnej. Rytuał paschalny Starego Testamentu stanowi uderzające podobieństwo z praktykami zachowanymi do dzisiaj u arabskich nomadów. Jest on znamienny dla koczowniczego trybu życia, ma na celu pogłębianie jedności rodzinnej zagrożonej przez pasterskie obowiązki.
32
2.
Pascha żydowska sprawowana w ciągu wieków była, po pierwsze, posiłkiem świątecznym. Z modlitwami na początku i na końcu, z szacunkiem zachowywanym wobec pożywienia, którego Stwórcą, którego dawcą jest Bóg, przez które każdy spożywający jednoczy się z Bogiem. Po drugie, Pascha była obrzędem ofiarnym. Szczególną rolę spełniał w tym względzie baranek. Z barankiem składanym Bogu w ofierze identyfikował się składający go i cała jego rodzina. Wszyscy oni oddawali się Bogu w akcie wiary, nadziei i miłości — bezgranicznego zaufania. Wierzyli, że Bóg przyjmuje ich ofiarę — że przyjmuje ich samych i zobowiązuje się do szczególnej opieki nad nimi. Po trzecie, była ucztą ofiarną. Spożywając baranka uprzednio złożonego w ofierze wierzyli, że łączą się z Bogiem w sposób szczególny. Po czwarte, miała za zadanie pogłębienie jedności rodziny. Prowadził ją gospodarz — głowa domu — i on poprzez pożywienie zdobyte, zapracowane własnymi rękami, które teraz rozdzielał przy stole, dawał uczestnikom siebie samego, jednoczył się z nimi. Słowo „rodzina" było rozumiane szeroko. Niejednokrotnie pielgrzymi idący do Jerozolimy na święto Paschy tworzyli „stowarzyszenia" — i w tych kabura świętowali Paschę. Takie również habura stanowili apostołowie z Panem Jezusem na czele.
Ale najważniejsze: Pascha była — zgodnie z nakazem Bożym przekazanym przez Mojżesza — świętowaniem rocznicowym uratowania z niewoli egipskiej. To nie tylko wspominanie. Nawet nie pamiątka. To było uczestniczenie
33
w tamtym pierwotnym doświadczeniu. W tym również celu posługiwano się symbolami-ślada-mi: barankiem i ziołami gorzkimi, chlebem przaśnym i słowami błogosławieństwa. W ten sposób dochodziło do uobecnienia tamtego wydarzenia. To nie kiedyś, ktoś, gdzieś. To teraz, ja, tutaj. Każdy Żyd świętujący Paschę czuł się osobiście uratowany od wyniszczenia, jakie groziło mu przez zarządzenia Egipcjan, aby topić wszystkie noworodki płci męskiej, czuł się wyprowadzony w sposób cudowny z niewoli egipskiej i obdarzony Ziemią Obiecaną. Miszna nakazuje: ,,W każdym czasie każdy jest zobowiązany tak się traktować, jakby to on sam był wyprowadzony z Egiptu". Wszystkie pokolenia żydowskie świętujące Paschę uważały się za osobiście wyprowadzone z niewoli egipskiej. I za ten dar nadzwyczajny dziękowały Bogu. W ten sposób każdy Żyd czuł się kontrahentem w przymierzu zawartym z Bogiem, czuł się związany wiernością z Bogiem, wiernością obustronną: Boga względem niego i swoją względem Boga. Pascha była nawet czymś więcej. Nie tylko miała charakter sakramentalnego uobecniania czynu zbawczego, ale prowadziła ku przyszłemu spełnieniu — była antycypacją, uprzedzeniem, rękojmią przyszłego szczęścia, zbawienia.
3.
Z biegiem czasu do przeżycia specjalnej opieki, jaką Bóg roztacza nad swoim narodem, dołączały się prócz uratowania z niewoli egipskiej inne fakty historyczne, przede wszystkim góra Synaj, nadanie dziesięciorga przykazań, które zostały wypisane na kamiennych tabli-
34
cach i zawarte na tej górze przymierze pomiędzy Bogiem a narodem żydowskim. Z czasem Pascha została wzbogacona świętem Przaśni-ków. Po osiedleniu się Żydów w ziemi Kanaan zmieniło się życie narodu wybranego z pasterskiego na rolnicze. Zmieniły się i obyczaje, nawet kalendarz. Początkiem roku stała się jesień, a nie wiosna. Wyrosło nowe święto: tydzień niekwaszonego chleba. Pojawiło się ono już w drodze do Ziemi Obiecanej, w Gilgal, o czym napisano w księdze Jozuego (Joz 5,10). Obchodzono je w następnym dniu po święcie Paschy. I tak święto Przaśników związało się z Paschą. Chleb niekwaszony przybrał nowe znaczenie jako chleb upokorzenia, „gdyż w pośpiechu wyszedłeś z ziemi egipskiej" (Pwt 16, 3). 2e ten zwyczaj wszedł na stałe do święta Paschy, świadczy o tym Księga Ezechiela (Ez 45, 21).
Dla reformatorów religii objawionej święto Paschy było uroczystością odnowy zmierzającej do zjednoczenia Izraela pod rządami potomków Dawida w kulcie skupiającym się wokół świątyni jerozolimskiej. Późna tradycja rabinistyczna utożsamiała tę uroczystość z rocznicą stworzenia świata, obrzezania Abrahama i ofiary Izaaka. Wiązała z nią oczekiwanie na wyjście z nowej niewoli, przyjście Mesjasza i koniec świata. Tym mocniej podkreślała jej centralne znaczenie dla całego narodu żydowskiego, jakim było uczestniczenie w przymierzu zawartym z nim przez Boga.
Pascha była najważniejszym świętem i najbardziej oryginalnym, wyłącznie żydowskim. Poganie oddawali cześć Bogu obecnemu w przyrodzie i w samym człowieku. W cyklicz-
nym rytmie pór roku: wiosna, lato, jesień — rodzenie się, dojrzewanie, zbiory; narodzenie się dziecka, dojrzewanie, małżeństwo, śmierć. Żydzi poprzez Paschę oddawali cześć Bogu historycznemu, Bogu osobowemu, który ingerował osobiście w historię świata i w historię ich narodu. Nie jakoby Żydzi nie byli świadomi obecności Boga w świecie i jakoby Go nie czcili w takiej formie. Oddawali Bogu cześć w czas żniw pszenicy (Pięćdziesiątnica) i w je-• sieni, która kończyła okres rolniczy (Święto Namiotów).
4.
Pascha była sprawowana od zachodu słońca do północy. (Obowiązywał post od godziny trzeciej po południu). Na początku podawano kielich wina. Z kolei spożywano zakąskę: gorzkie jarzyny maczane w słodkim soku owocowym. Potem ojciec rodziny zaczynał przemówienie oparte na treści zawartej w Księdze Powtórzonego Prawa: „Syryjczyk prześladował ojca mego, i poszedł on do Egiptu, i zamieszkał tam w liczbie bardzo małej, a rozmnożył się w naród wielki i mocny, i nieprzeliczonego mnóstwa. I trapili nas Egipcjanie, i prześladowali nakładając brzemiona bardzo ciężkie. I wołaliśmy do Pana, Boga ojców naszych, a On nas wysłuchał i wejrzał na poniżenie nasze i na trud, i na ucisk. I wywiódł nas z Egiptu ręką mocną i ramieniem wyciągniętym wśród postrachu wielkiego, wśród znaków i cudów, i wprowadził na to miejsce, i dał nam ziemię mlekiem i miodem płynącą" (Pwt 26, 5-9). Wtedy łamano chleb, wypowiadając błogosławieństwo. Spożywający chleb wierzyli, że uczest-
niczą przez to w błogosławieństwie. Spożywanie pobłogosławionego chleba było aktem świętym; zachowywano w tym czasie milczenie. Z kolei następowała wieczerza, gdzie główną potrawą było mięso baranka. Potem odmawiano psalm Alleluja (115) i pito trzeci kielich wina. Ucztę kończył psalm 117 i 118 i czwarty kielich wina. Funkcje uczestniczenia w przymierzu, jakie trwa pomiędzy Bogiem i narodem wybranym, spełniały tu przede wszystkim błogosławieństwa nad chlebem i błogosławieństwa nad winem.
Z czasem Pascha nie była już spożywana z pośpiechem, o którym jeszcze mówił Mojżesz, a nabrała charakteru uczty greckiej czy rzymskiej. Miszna pisze, że nawet najubożsi powinni spożywać Paschę w pozycji półleżącej i pić przynajmniej cztery lampki wina.
Początkowo dokonywało się to wszystko na terenie domu — zagrody rodzinnej. Potem — od czasów Ezechiasza — pod wpływem tendencji centralistycznej, mającej na celu jednoczenie narodu żydowskiego, zrodził się zwyczaj składania w ofierze baranka w świątyni. I tak wyrósł obowiązek przychodzenia na czas tych świąt do miasta świętego, składania ofiary baranka w świątyni i spożywania Paschy na terenie Jerozolimy. W sposób definitywny określiła ten fakt i ustaliła reforma króla Jozjasza. Zabijano baranka przy śpiewie Alleluja w przedsionku świątyni. Zabijał składający ofiarę, kapłan wylewał tylko jej krew na ołtarz. Część zabitego zwierzęcia palono na ołtarzu w świątyni, a część przeznaczano do spożycia w czasie wieczerzy paschalnej w gronie rodzinnym. Ale w ten sposób, przez to, że
37
związano ją ze świątynią, Pascha utraciła charakter pasterski a częściowo i rodzinny. Zmieniono i niektóre szczegóły: wolno było składać w ofierze bydło, wolno je było zamiast pfecze-nia — gotować, a więc wolno je też było dzielić. I tak na święto Paschy Jerozolima napełniała się pielgrzymami z Judei, Galilei i z całego świata. Kto mógł, wędrował tam, by dopełnić swoich obowiązków. Świątynia jerozolimska stała się stołem ofiarniczym całego narodu. Miasto już nie miało możliwości przyjąć wszystkich przybyszów. Rozbijano więc na okolicznych wzgórzach tysiące namiotów i pod nimi czy obok nich spożywano paschalnego baranka.
W czasie niewoli babilońskiej, kiedy przez 70 lat nie było możliwe składanie ofiar paschalnych w świątyni —• nb. świątynia była zburzona, splądrowana i „zanieczyszczona" — kapłani zakazali spożywania Paschy. Odłożono świętowanie Paschy na czas powrotu do Jerozolimy i odbudowy świątyni. Ale tradycja była silniejsza niż zakazy. Spożywano Paschę bez baranka albo z barankiem składnym Bogu w ofierze na miejscu, nawiązując do dawnych tradycji żydowskich. Po powrocie z niewoli babilońskiej powrócono do zwyczaju sprawowania Paschy w świątyni jerozolimskiej, aż do kolejnej katastrofy, która dokonała się w 70 roku naszej ery, kiedy to wybuchło powstanie krwawo stłumione przez Rzymian i większość Żydów została uprowadzon