Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 220 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
tytu�: "Z polski do polski poprzez PRL"
autor: Zdzis�aw NAJDER
tekst wklepa�:
[email protected]
Wydawnictwo Alfa
Warszawa 1995
- Projekt ok�adki - KRZYSZTOF DOBROWOLSKI
- Redaktor - EWA WITAN
- Redaktor techniczny - EWA GUZENDA
- Copyright 1995 by Zdzis�aw Najder
- ISBN 83-7001-946-3
- WYDAWNICTWO ALFA - WERO Sp. z o.o. - WARSZAWA 1995
- Wydanie pierwsze
Spis tre�ci
1. WSt�P
2. Bitwa o umys�y
3. Domicyl, czyli po�miertna zemsta PRL-u
4. Polska polityka zagraniczna 1989-1993: bilans
zaniedba�
5. Sowiecki �lad na polskich banknotach
6. Z Polski do Polski poprzez PRL
7. Nie wype�niony testament
8. PRL czyli kultura fa�szu
9. Po wyborach wrze�niowych 1993 czyli Wielkie
Rozmazanie
10. Wielko�� i upadek polskiej elity przyw�dczej
11. Nota bibliograficzna
* * *
Wst�p
�atwo zauwa�y�, �e wyniki wrze�niowych wybor�w w 1993 wp�yn�y o�ywiaj�co na dyskusj� o potrzebie �rozliczenia si�" z okresem PRL. Wielu polityk�w i publicyst�w, kt�rzy wcze�niej uwa�ali poruszanie te�matyki �rozliczeniowej" za przejaw maniakalnych na�wrot�w do przesz�o�ci albo wr�cz �ch�ci zemsty" - obecnie zgadza si� z tez�, �e nieprzeprowadzenie wyra��nej granicy mi�dzy PRL a now� Rzecz�pospolit� by�o wielkim b��dem politycznym i psychologicznym. Profe�sor Edmund Wnuk-Lipi�ski, a wi�c �aden �prawicowy oszo�om", powt�rzy� w g�o�nym artykule w �Gazecie Wyborczej" (5 VII 1994) tez�, �e brak okre�lenia, czym by� PRL i kto za PRL odpowiada, przyczyni� si� do od�rodzenia kultu tego okresu - i do wyborczego zwyci�stwa ugrupowa�, zwi�zanych z �wczesn� w�adz�. Teza do�� oczywista, ale wcale nie powszechnie przyj�ta. W �rodowiskach, zwi�zanych z Uni� Wolno��ci, g�adkie powtarzanie tej tezy nie ��czy si� z analiz� pope�nionych b��d�w. Na og� w kr�gach intelektual�nych o wiele ch�tniej przypisuje si� zwyci�stwo SLD i PSL �rozbiciu prawicy" - jak gdyby nie zauwa�aj�c, �e nawet ca�kiem zjednoczona �prawica" nie pokona�a-by obecnej koalicji rz�dowej. Badania opinii publicznej wykazuj� wysoki stopie� aprobaty dla PRL. Skutki zaniedba� my�lowych i moralnych lat 1989�1990 s� niestety o wiele g��bsze, ni� si� to na og� przyjmuje. Czy
dadz� si� odrobi� - dopiero dalsza przysz�o�� poka�e.
Debaty na temat stosunku do PRL-u i jego w�adz
nie rozpocz�y si� w roku 1989. Pomijaj�c ju� wcze�niejsze deklaracje (jak program Polskiego Porozumienia
Niepodleg�o�ciowego z maja 1976, odrzucaj�cy uznawanie PRL za w�a�ciwe pa�stwo polskie) debaty te trwa�y
bez przerwy od grudnia 1981. I rzecz znamienna: do po�owy lat osiemdziesi�tych ton i tre�� wypowiedzi wielu
�opozycyjnych" dyskutant�w by� znacznie ostrzejszy �
by potem zmi�kn��, zw�aszcza w okresie bezpo�rednio
poprzedzaj�cym Okr�g�y St�. Przyk�ad Adama Michnika i ol�niewaj�cej ewolucji w jego ocenach genera��w
Jaruzelskiego i Kiszczaka jest mo�e skrajny, ale znamienny. Kompromis, zawarty przy Okr�g�ym Stole
(a p�niej pog��biony po czerwcu 1989), spowodowa�
z�agodzenie pogl�d�w na kierownictwo PZPR, a tak�e
na sam PRL. Podkre�lano potrzeb� wybaczenia, ale
r�wnocze�nie zacierano �wiadomo�� tego, co i komu
w�a�ciwie wybaczy� by nale�a�o. Postawa ta wp�ywa�a
hamuj�co na takie pr�by opisu i oceny okresu
1945�89, kt�re by podkre�la�y r�nice mi�dzy PRL
a Polsk� niepodleg��.
Definicyjne za�o�enie, �e PRL tym si� r�ni� od
prawdziwego Pa�stwa Polskiego, �e nie by� pa�stwem
niepodleg�ym - jest w teorii powszechnie przyj�te.
Zwykle jednak poprzestaje si� na og�lnikowej aprobacie dla tego oczywistego stwierdzenia i ani si� nie opisu-je z�o�onych i wielorakich mechanizm�w zale�no�ci po-litycznej, militarnej i ideologicznej od ZSRR, ani nie
WSt�P 9
wyci�ga konkretnych wniosk�w z faktu tej zale�no�ci.
Przyk�adem spory na temat pu�kownika Ryszarda Kukli�skiego, prowadzone cz�sto w oderwaniu od fundamentalnej kwestii: czy zdrada aparatu pa�stwa wasalskiego jest rzeczywi�cie zdrad� ojczyzny?
Charakterystyczny jest g�os Andrzeja Szczypiorskiego, kt�ry uwa�a, �e teza o braku suwerenno�ci PRL jest
�prawd� banaln�" - i �e zajmowa� trzeba si� raczej
odpowiedzi� na pytanie, �jakie by�y w rozmaitych okresach stopnie niesuwerenno�ci." (��ycie Warszawy", 26 IX 1992). C�, prawda o tym, �e Anglia le�y na
wyspie, jest jeszcze bardziej banalna; niemniej fakt ten
okazuje si� wywiera� olbrzymi wp�yw na mentalno��
i polityk� Brytyjczyk�w (paradoksalnie: wi�kszy teraz, ni� 500 lat temu!). Zag��bianie si� w rozwa�ania o stopniach, etapach, ewolucjach, zaciskaniu i rozlu�nianiu
�rub, itd. zaciera sedno sprawy i pozwala na skuteczne
(w praktyce i w teorii!) zamazywanie r�nic mi�dzy
PRL a III Rzecz�pospolit�.
Podobnie jest z dyskusjami na temat PRL i totalitaryzmu. Ze szczeg�ln� lubo�ci� uprawiaj� je ludzie, kt�rzy do ko�ca nie mogli si� zdecydowa� na wyra�ne
przeciwstawienie si� panuj�cemu w Polsce systemowi.
Uznanie tego systemu za totalitarny jest oczywi�cie
kwesti� przyj�tej definicji. A z kolei nasza decyzja, jak� definicj� przyjmiemy, zale�y od tego, jak� cech� totali-taryzmu uznamy za podstawow�. Nie mam zamiaru podejmowa� tej problematyki; jest ona wa�na, ale nie
najwa�niejsza. Od ustalenia, czy PRL by� w jakim� sensie totalitarny w 80% czy w 15% - bardziej istotne jest
pytanie: czy Polacy powinni byli ten system aprobowa�?
W rozwa�aniach o stopniach i odcieniach gubi si� rzecz
zasadnicza: w�a�nie odgraniczenie PRL-u od Rzeczypospolitej Polskiej.
10 Z POLSKI DO POLSKI POPRZEZ P^L
Polityczny sens takiego zamazywania jest dzisiaj
oczywisty. Polega on na stwarzaniu ideowej podk�adki
dzia�aczom i ugrupowaniom postkomunistycznym. Na
przyznawaniu racji zwolennikom mi�kkiego przej�cia
ustrojowego; wyznawcom nie wy�o�onej teorii, �e r�nice mi�dzy PRL a RP s� tylko r�nicami stopnia. Na
dostarczaniu argument�w tym wszystkim, kt�rzy wprawdzie pot�piaj� stalinizm, ale nie widz� powodu do odcinania si� od dzia�a� PZPR i rz�du po roku 1980.
A wi�c tym, kt�rzy nie uwa�aj� odzyskania niepodleg�o�ci za spraw� zasadnicz�.
A przecie� brak niepodleg�o�ci przejawia� si� nie tylko w fakcie obecno�ci radzieckich wojsk i �doradc�w", w uleganiu naciskom Moskwy i podporz�dkowaniu sojuszowym zobowi�zaniom. Zale�no�� sz�a dalej: by�a
CHCIANA. Gomu�ka m�g� odrzuca�, w 1948 albo 1956, jakie� radzieckie ��dania - ale czyni� to w sytuacji, kie-dy terytorialna i polityczna przynale�no�� Polski do �obozu" by�a i dla niego i dla Kremla faktem oczywistym i niepodwa�alnym. Jego spory z Kremlem by�y sporami
w rodzinie: w roku 1968 ta� rodzina zgodnie (je�li nie
liczy� krn�brnego Ceausescu) interweniowa�a w Czechos�owacji. Kiedy Solidarno�� zagrozi�a PZPR uszczupleniem w�adzy - w marcu 1981 genera� Jaruzelski sam, jak to dzisiaj wiemy, napisa� w imieniu ministr�w obrony Uk�adu Warszawskiego projekt uchwa�y, wzywaj�cej
kierownictwo partii i rz�du PRL do zaprowadzenia
w kraju porz�dku. By�a tam r�wnie� zawarta pogr�ka, �e dalsze trwanie bezho�owia spotka si� z odpowiedni�
akcj� zbiorow� Uk�adu. (Uchwa�y nie przyj�to wobec
braku zgody Rumun�w i W�gr�w; oto i przyczynek do
problemu �stopniowania suwerenno�ci".)
Post�powanie Wojciecha Jaruzelskiego, cho� w tym
wypadku groteskowe, by�o ca�kiem zwyczajne. Rz�dz�
Wst�p 11
cy PRL komuni�ci CHCIELI by� zale�ni� bo doskonale wiedzieli, �e MUSZ� by� zale�ni. Wiedzieli, �e bez
zale�no�ci nie utrzymaj� si� przy w�adzy. I taka w�a�nie, a nie inna, jest w istocie geneza zmiany taktyki w�adz po roku 1988 i wysuni�tej przez nie propozycji Okr�g-�ego Sto�u. Radziecki parasol ochronny zwini�to �
mimo, a pewnie i wbrew, woli kierownictwa PZPR.
Moskwa zdecydowa�a, �e jej w�asne problemy s� wa�niejsze. W warszawskim Bia�ym Domu postarano si�
wi�c mo�liwie szybko (p�ki smutna i gro�na prawda nie
wyjdzie na jaw przed ca�ym �wiatem) o zawarcie
kompromisu. My�l�, �e strona �solidarno�ciowa" zbyt
serio bra�a w�wczas mo�liwo�� trzymania si� PZPR-u
u w�adzy przemoc�. Operacja stanu wojennego nie da�aby si� powt�rzy�; jej powodzenie w roku 1981 by�o
zapewnione faktem g�o�nego i cichego odwo�ywania si�
do mo�liwo�ci �braterskiej pomocy" ze strony ZSRR.
W procesie wymieniania PRL na III Rzeczpospolit�
najmniejsz� uwag� zwracano na to, co stanowi fundament ka�dej rzeczywistej pa�stwowo�ci: na niepodleg�o��. Podczas obrad Okr�g�ego Sto�u �w podstawowy
fakt, �e PRL nie by� pa�stwem niepodleg�ym, stanowi�
przedmiot najwi�kszych zafa�szowa� i najpokr�tniejszych unik�w i m�tno�ci. O uzale�nieniu Polski od
ZSRR i jej przymusowym skr�powaniu zobowi�zaniami
wobec Uk�adu Warszawskiego oczywi�cie pami�tano
i przypominano, ale TYLKO w kontek�cie �oczywistych" i �niepodwa�alnych" ram, w kt�re nale�a�o wt�oczy� upragniony kompromis.
Fundament tego kompromisu tworzy�a ugoda
w sprawie reformy gospodarczej. Marksi�ci, kt�rzy
w roku 1988 zd��yli si� ju� sta� wyznawcami zasad
wolnorynkowych, musieli w cicho�ci ducha zaciera�
r�ce: oto opozycja przyj�a od nich dogmat prymatu
12
�stosunk�w produkcji", a wi�c problematyki gospodarczej, nad wszystkim innym. Zapominano o tym, �e nawet w krajach wolnego rynku gospodarka jest narz�dziem pa�stwa, odpowiedzialnego za losy narodu.
III Rzeczpospolita powsta�a jako pa�stwo, wytwarzane
na drodze zmiany systemu gospodarczego, niemal jako
produkt uboczny �reformy".
Niepodleg�o�� i demokracja mia�y przyj�� PO reformie. I przysz�y, ale sp�nione i okaleczone. Gospodark� zreformowano - na polityczny koszt Solidarno�ci; za� struktury pa�stwowe pozostawiono w znacznej mierze nie zmienione - i w tych samych co przed
1989 rokiem r�kach. Resorty �si�owe", kt�re wsz�dzie
na �wiecie decyduj� o suwerenno�ci, jeszcze przez d�u�szy czas (wojsko do ko�ca 1991 roku!) pozostawa�y
w r�kach ludzi odchodz�cego systemu...
Zebrane w tym tomiku szkice, powsta�e w ci�gu
ostatnich siedmiu lat, s� pr�bami cz�stkowych - podejmowanych pod rozmaitymi k�tami - pr�b pe�niejszej odpowiedzi na pytanie, czym by�a nasza droga
�Z Polski do Polski poprzez PRL". Te syntetyczne rzuty oka i przyczynki ��cz� ze sob� dwa przekonania: (l), �e cech� fundamentaln� PRL-u by�a zale�no�� od obcego mocarstwa - i �e (2) kilkadziesi�t lat trwania narzuconego ustroju wytworzy�o w�r�d Polak�w fatalny
nawyk �ycia w k�amstwie i zaowocowa�o rozpowszechnieniem niszcz�cej wi�zi zbiorowej tolerancji wobec
fa�szu.
Bitwa o umys�
3 IV 1947 r. na plenum KC PPR Bronis�aw Minc, cz�onek Biura Politycznego odpowiedzialny za gospodark�, og�osi� rozpocz�cie bitwy o handel. Celem by�o
upa�stwowienie dzia�alno�ci handlowej na ziemiach
polskich: oficjalnie chodzi�o o to, by - po przemy�le �
tak�e handel dopasowa� do socjalistycznego systemu
ekonomicznego i wyeliminowa� rol� w�asno�ci bur�uazyjnej tj. prywatnej; nie mniej wa�nymi motywami by�y:
d��enie do centralizacji zarz�dzania gospodark� oraz
ch�� ograniczenia wp�yw�w PPS, kt�ra g�osi�a program
rozbudowania sp�dzielczo�ci. Trze�wa PPR wola�a
przedsi�biorstwa pa�stwowe, mniej czu�e na oddolne
bod�ce. Bitw� o handel, w kt�rej g��wnym wrogiem by�
oczywi�cie spekulant, wygrano dosy� szybko: po dwu
latach tylko 2% hurtu i 4% detalu pozostawa�o jeszcze
w r�kach prywatnych.
Jeszcze wcze�niej rozpocz�a si� inna, bardziej zasadnicza bitwa - o umys�y. O zmian� sposobu my�lenia Polak�w, zw�aszcza m�odzie�y i inteligencji. Ta bitwa by�a kluczow� cz�ci� kampanii o stan �wiadomo�ci
jednostek i ca�ego narodu. Nigdy nie zosta�a formalnie
nazwana bitw�, ale terminologia wojskowa, tak charak
14
terystyczna dla teorii i praktyki marksizmu-leninizmu, wyst�powa�a podczas niej nagminnie. Trwa�a znacznie
d�u�ej i sko�czy�a si�, ju� wsp�cze�nie, wynikiem
sprzecznym z planami tych, kt�rzy j� rozpocz�li.
Szkic niniejszy jest zbiorem rozwa�a� na temat tej
bitwy, opartych cz�ciowo na w�asnych wspomnieniach:
nale�� do pokolenia, o kt�rego m�zgi walczono. Sam
zreszt� sta�em si� kombatantem i chc� wyja�ni�, w imi�
czego stawiali�my op�r.
l. We wrze�niu 1946 r. rz�d �ludowy" utworzy�
Rad� Szk� Wy�szych, kt�rej zadaniem mia�o by� dokonanie �w majestacie prawa" rewolucji na wy�szych
uczelniach. Pierwszym krokiem, przedsi�wzi�tym ju�
dwa miesi�ce p�niej za pomoc� odpowiedniego dekretu, by�o zniesienie archaicznej autonomii poszczeg�lnych
szk�1. R�wnocze�nie zabrano si� do przerabiania ca�ego systemu organizacji polskiego �ycia naukowego na
wz�r radziecki. Wst�pem sta�a si�, w listopadzie 1947 r., specjalna konferencja przygotowuj�ca pierwszy Kon-gres Nauki Polskiej. Zebrany w lecie 1951 r. zlikwido-wa� Polsk� Akademi� Umiej�tno�ci i Towarzystwo Naukowe Warszawskie oraz zaleci� przyj�cie marksizmu-leninizmu jako podstawy metodologii wszelkich bada�
naukowych. R�wnocze�nie w ci�gu owych pi�ciu lat
(1946�51) liczba student�w szk� wy�szych wzros�a
z 50 do 141 ty�. Po zreformowaniu systemu studi�w
w 1949 r. ich umys�y mia�y stanowi� trofeum bitewne.
Nauka by�a zreszt� tylko odcinkiem og�lnego front u
ideologicznego, kt�rego otwarcie og�oszono w nr. l
K. Kersten, Narodziny systemu w�adzy: Polska 1943�1948, Pary� 1980, s. 281�284.
Bitwa o umys� 15
Nowych Dr�g" wydanym w styczniu 1947 r. �wiatopogl�d naukowy by� przecie� niczym innym, jak wytworem stosowania zasad marksizmu-leninizmu we
�wszystkich dziedzinach my�li. Istot� tych zasad by�a ich �wiadoma klasowo��. Termin �obiektywizm" sta� si� bli�niakiem terminu �bur�uazyjny"; bezstronno�� na-ukowa zosta�a zdemaskowana jako wymys� klas posiadaj�cych. W�a�nie w��czenie nauki w tryby �ycia politycznego i w s�u�b� rewolucji mia�y jej zagwarantowa�
prawdziwo�� - w nowym, marksistowskim sensie.
Jasne, �e przy takich ambicjach intelektualnych atakuj�cych partyjnych bojownik�w, j�dro bitwy o umys�
musia� stanowi� filozoficzny konflikt dotycz�cy �r�de�, sensu i roli ludzkiej wiedzy. Na tym konflikcie chc�
skupi� uwag�; tak�e dlatego, �e w latach 1949�52 studiowa�em r�wnocze�nie polonistyk� (na kt�rej gruncie
toczono najbardziej za�arte walki metodologiczne) i filozofi� (skazan� sk�din�d formalnie na wymarcie �
w 1949 r. nie przyjmowano ju� student�w na wydzia�y
filozofii, kt�re podlega�y likwidacji; na ich miejsce pow-stawa�y wydzia�y marksizmu-leninizmu).
2. Kim byli walcz�cy i jak przebiega�y linie frontu?
Odpowied� jest prosta: po jednej stronie byli nacieraj�cy marksi�ci-lenini�ci, po drugiej - wszyscy inni. Taka
by�a wyra�na wola przoduj�cej ideologii; takie by�y jej
zasady; taka by�a r�wnie�, czy kto chcia� czy nie, logika �wczesnej sytuacji politycznej.
Wed�ug oficjalnej doktryny, g�oszonej przez PPR
a od grudnia 1948 r. PZPR (a tam na wschodzie przez
KPZR, pod wodz� genialnego J�zefa Wissarionowicza)
� marksizm oznacza punkt zwrotny w dziejach zar�wno politycznych jak i intelektualnych ludzko�ci i od
chwili jego powstania wszystkie inne teorie, koncepcje
16
i pr�dy filozoficzne musz� by� oceniane na zasadzie
kontrastu mi�dzy wiedz� u�omn� lub wr�cz szkodliw�
a wiedz� jedynie prawdziw�, rozwini�t� p�niej przez
Lenina i uzupe�nion� przez Stalina.
Poniewa� by�o to dawno temu, par� typowych cytat�w z dzie� ludzi uznawanych w�wczas za autorytety.
Andrzej �danow: Powstanie marksizmu by�o prawdziwym odkryciem, rewolucj� w filozofii. (...) Marks
i Engels stworzyli now� filozofi�, jako�ciowo r�n� od
wszystkich poprzednich, cho�by nawet post�powych, system�w filozoficznych2.
Adam Schaff: Filozofia, jako pogl�d na �wiat, jest
odbiciem interes�w tej klasy spo�ecznej, kt�ra jest jej no-sicielk�. Charakter filozofii zale�y wi�c od jej charakteru klasowego. Filozofia klas posiadaj�cych, kt�re d��� do utrzymania swego panowania klasowego, tworz� pogl�d na �wiat, maj�cy uzasadni� i utrwali� to panowanie. Dlatego te� filozofia klas posiadaj�cych - a tak� by�a ca�a
filozofia pr�cz marksizmu - nie mo�e by� ca�kowicie
naukowa, posiada mniej lub bardziej wyra�ny charakter
spekulatywny. Dlatego dopiero filozofia marksistowska
mog�a stworzy� i stworzy�a konsekwentnie naukowy pogl�d na �wiat3.
Ten�e: Podzia� na filozofi� marksistowsk� i niemarksistowsk� jest w naszej epoce najg��bszym, najistotniejszym, logicznie najpierwotniejszym podzia�em w zakresie filozofii wsp�czesnej. Podzia� ten jest wsp�czesn� form� podzia�u filozof�w na �cieraj�ce si� obozy materia-lizmu i idealizmu. (...) Reakcj� bur�uazji na materializm
2 A. �danow, Przem�wienie w dyskusji filozoficznej. Warszawa 1948, s. 12.
3 A. Schaff, Narodziny i rozw�j filozofii marksistowskiej. War-szawa 1950, s. 48.
Bitwa o umys� 17
dialektyczny i rewolucyjny ruch robotniczy jest wzmocnienie i forsowanie idealizmu w r�nych jego postaciach.
(...) od otwartego obskurantyzmu religianckiego do wyrafinowanych, zakamuflowanych form idealizmu w postaci
filozofii semantycznej. Cel i funkcja spo�eczna pozostaj� te same - przeciwko marksizmowi, przeciwko klasie ro-botniczej, w obronie ideologii bur�uazyjnej4.
Tadeusz Kro�ski: W rzeczywisto�ci rozw�j (filozofii)
posiada dwa okresy: do Marksa i od Marksa. (...) Nierozumienie prze�omowego charakteru filozofii marksistowskiej poci�ga za sob� nieuchronne wykrzywienie ca�ego
rozwoju filozofii. (...) Ka�dy historyk filozofii jest (..^fi-lozofem - materialist� lub idealist�. A wi�c: albo, wy-chodz�c dzi� z przes�anek materializmu dialektycznego, daje nam tak� wizj� przesz�o�ci, kt�ra odpowiada prawdzie, albo wychodz�c z pozycji idealistycznej daje wizj�
fa�szyw�5.
Doda� tu trzeba, �e Schaff i Kro�ski nale�eli do najlepiej wykszta�conych, a tak�e najbardziej umiarkowanych w wypowiedziach filozof�w marksistowskich owego czasu.
3. Nie mam jednak zamiaru opisywa� szczeg�owo
ani analizowa� filozofii marksistowskiej prze�omu lat
czterdziestych i pi��dziesi�tych. Ciekawych odsy�am do
monumentalnej ksi�gi Leszka Ko�akowskiego - w�wczas zreszt� tak�e bardzo czynnego marksisty6. Cytaty
Ten�e, Pogl�dy filozoficzne Kazimierza Ajdukiewicza, �My�l Filozoficzna" 1952, nr l, s. 213�214.
T. Kro�ski, Historia filozofii W�adys�awa Tatarkiewicza, �My�l Filozoficzna" 1952, nr 4, s. 270�271.
6 L. Ko�akowski, G��wne nurty marksizmu, wyd. II, Londyn
1988, cz. III, rozdz. I i II.
Z Polski
18
przytoczy�em w celu podmalowania t�a oraz by stworzy� odskoczni� dla kilku uwag podsumowuj�cych
�wczesny charakter i rol� tej filozofii.
Przede wszystkim marksizm-leninizm by� nierozerwalnie spleciony z praktyk�, i to na dwa sposoby. Po
pierwsze by� ex definitione jedyn� oficjaln� i obowi�zuj�c� doktryn� wszystkich prawdziwych (tj. sprzymierzonych z KPZR) partii komunistycznych, a jego zasady s�u�y�y za aksjomaty ca�ej ideologii �wiatowego komunizmu. Ktokolwiek chcia� by� cz�onkiem partii, musia� by� marksist�-leninist�. Po drugie marksizm s�u�y�
jako kryterium i uzasadnienie odrzucania i politycznego
pot�piania wszelkich teorii i koncepcji odmiennych �
wszystko jedno, czy dotyczy�y one dyktatury proletariatu, istnienia Boga, indeterminizmu w fizyce, stosunku
bazy do nadbudowy, teorii wzgl�dno�ci - nie m�wi�c
ju� o roli Lenina w �zdruzgotaniu" empiryzmu. Ktokolwiek nie deklarowa� si� jako marksist�-leninist�, by�
uwa�any za wroga ideologicznego i w najlepszym razie
za kandydata do nawr�cenia.
Pierwsza wi� praktyczna owocowa�a ol�niewaj�c�
gi�tko�ci�, kt�rej wymaga�y zmiany linii partyjnej, a kt�r� uniemo�liwia�a m�tno�� wielu podstawowych
poj�� i twierdze�. Natomiast wi� druga prowadzi�a do
sztywnej prawie ortodoksji pozwalaj�cej na rozpoznawanie, odrzucanie i pot�pianie wszystkich, kt�rzy
w danym momencie odchylili si� od ustalonego przez
parti� rozumienia doktryny.
Te sk�adniki filozofii, kt�re nie musia�y by� dostosowane do zmian w taktyce partii (= Stalina), a wi�c
tezy najbardziej og�lne i abstrakcyjne, jak np. dotycz�ce materialnej istoty rzeczywisto�ci albo determinuj�cej
funkcji �bazy" - zastyga�y nieraz w groteskowo absurdalnych kszta�tach. Dlatego te� sam Stalin, kiedy
Bitwa o umys� 19
w 1950 r. oznajmi�, �e j�zyk ludzki nie jest cz�ci�
nadbudowy", a wi�c nie jest zjawiskiem z natury klasowym - co znaczy�o ni mniej, ni wi�cej tylko przyznanie, �e np. wszyscy Polacy m�wi� tym samym j�zykiem polskim - m�g� by� wielbiony jako wyzwoliciel
my�li marksistowskiej z p�t dogmatyzmu...
Marksizm-leninizm by� zaprzeczeniem filozofii �ksi��kowej" tak�e w tym sensie, �e s�u�y� jako teoretyczne
i praktyczne uzasadnienie brutalnej nietolerancji, masowych prze�ladowa� i w og�le wszystkich jawnych i niejawnych eksces�w stalinizmu. Dzia�o si� tak na mocy
w�asnego samookre�lenia si� tej doktryny, kt�ra deklaruj�c si� jako wyk�adnia jedynie naukowej ideologii rz�dz�cej partii przyjmowa�a na siebie odpowiedzialno�� za
straszliwe okrucie�stwo i wszechobecny fa�sz.
Marksizm owego okresu by� wi�c polityczn� potworno�ci�. I by� zarazem intelektualnie prymitywnym
anachronizmem. W chwili rozpocz�cia bitwy o umys�, w dobie gwa�townej konfrontacji w Europie Wschodniej z innymi pr�dami filozoficznymi oraz z chrze�cija�stwem - marksizm by� w stanie ca�kowitego, wynaturzaj�cego i kompromituj�cego upolitycznienia, a zarazem w stanie my�lowego wyja�owienia. Politycznie by�
u szczytu; filozoficznie by� na dnie; i te dwa aspekty
by�y, powtarzam, nierozerwalnie spojone.
4. Okaza� si� jednak zdumiewaj�co atrakcyjny i fascynuj�cy''. Dlaczego? O �wczesnej sile przyci�gania
marksizmu napisano ju� wiele, poczynaj�c od Zniewolonego umys�u Czes�awa Mi�osza po Ha�b� domow�
Jacka Trznadla. Mi�osz pisze jednak wy��cznie o tych, kt�rzy �atrakcyjno�ci" ulegali, i w�a�ciwie wyklucza
mo�liwo�� stawiania skutecznego odporu. W ksi��ce
Ks. J. Tischner, Polski kszta�t dialogu, Pary� 1981, s. 24.
20
Trznadla i r�wnie� gdzie indziej wypowiadali si� g��wnie ludzie, kt�rzy przeszli przez marksizm; trudno wi�c
ich �wiadectwo uzna� za pe�ne i ostateczne. Nie chodzi
mi tutaj o obiektywizm, bo jest on w takiej sprawie nieosi�galny; chodzi mi o to, �e nawet najrzetelniejszemu
obserwatorowi trudno jest oddzieli� intelektualn� fascynacj� �konieczno�ci� historyczn�" od l�ku, typowego
dla inteligent�w, przed pozostaniem na poboczu toru, kt�rym p�dzi lokomotywa dziej�w, a tak�e od zwyczajnej ambicji, chciwo�ci, od obawy przed osamotnieniem
oraz od s�odkiego poczucia udzia�u we w�adzy.
My�l�, �e w wielu opisach dokonywanych w�wczas
wybor�w miesza si� walory czy powaby intelektualne
marksizmu ze skuteczno�ci� �rodk�w perswazji dzia�aj�cych na rzecz jego przyjmowania. ��rodki perswazji"
rozumiem tu bardzo szeroko, w��czaj�c zar�wno nacisk
wydarze� jak i nacisk aparatu nowej w�adzy; zreszt� te
dwa rodzaje czynnik�w nie dadz� si� rozdzieli�. Wbrew
temu, co z przesadn� dobrotliwo�ci� pisze ks. prof. J�zef Tischner, uwa�am, �e intelektualne danie si� uwie��
marksizmowi by�o mo�liwe tylko, je�eli si� do� podchodzi�o bezkrytycznie (albo �wiadomie krytycyzm zawiesza�o) ignoruj�c dost�pne wyposa�enie w postaci dotychczasowego dorobku epistemologii, logiki i semiotyki, o historii filozofii nie wspominaj�c. To, co nazywam
�rodkami perswazji - to by�y owe bod�ce przyt�umiaj�ce krytycyzm.
O sile przyci�gania komunizmu i marksizmu zadecydowa� fakt, �e og�lny fizyczny nacisk zwyci�skiego systemu i doktryny ��czy� si� z oddzia�ywaniem wielorakich czynnik�w, spo�r�d kt�rych jedne stwarza�y pokusy, inne - os�abia�y odporno��. Zesp� ich by� du�y
i r�norodny; wp�ywa�y na r�ne pokolenia, warstwy
i grupy spo�eczne. To pokolenie, kt�re by�o najbardziej
Bitwa o umys� 21
aktywne w konspiracji i ponios�o najwi�ksze straty
(spot�gowane antyakowskim terrorem lat 1944�46), najsilniej zapewne odczu�o gorycz daremnej ofiary i kl�ski. M�odszym od nich ukazano natychmiast mo�liwo��
awansu, przede wszystkim politycznego, ale na wsi tak�e spo�ecznego i bytowego. Cz�sto te� m�odzie� odczuwa�a przegran� starszych jako przegran� ca�ej przesz�o�ci, jako wstydliw� kl�sk�, od kt�rej chcieli si� odci��. Pokolenia doros�e by�y przede wszystkim straszliwie zm�czone, spragnione spokoju i jakiego� pozornego
cho�by �adu wok� siebie.
Marksizm kusi� znamionami racjonalizmu. Po krwawym okresie z�udze�, nami�tno�ci i chaosu wabi� nie
tylko jasnymi formu�ami, wyja�niaj�cymi wszystkie zawi�o�ci historii i szale�stwa zbiorowych zachowa�, ale
samym ostentacyjnym poleganiem na rozumowej analizie, ujawniaj�cej (podobno) ukryty porz�dek rzeczy.
L. Ko�akowski uwa�a, �e w �wczesnym akcesie do
marksizmu wzgl�dy intelektualne nie dawa�y si� oddzieli� od politycznych, spo�r�d kt�rych wybija wrogo��
wobec tradycji klerykalno-bigoteryjno-nacjonalistycznej
w Polsce. I chocia� sam stwierdza, �e wymienianie dzi�
tego motywu brzmi �miesznie, je�li si� zwa�y, jak komunizm naprawd� wygl�da� - apeluje, aby wyboru dokonanego na zasadzie ostrej reakcji na ow� szowinistyczn�
tradycj� nie sprowadza� do g�upoty lub moralnie nikczemnych motywacja. Zgoda - fakt bycia w latach stalinowskich marksist� nie �wiadczy� o nikczemnych pobudkach (za� bycie antykomunist� nie jest �wiadectwem
rozumu lub szlachetno�ci uczu�). Warto jednak doda�,
8 Marksizm, chrze�cija�stwo, totalitaryzm - z Leszkiem Ko�a-kowskim rozmawia Jerzy Turowicz, �Tygodnik Powszechny", 1989 nr 7.
22
�e sk�adnikiem (cz�sto wiod�cym do tragedii) doli
cz�owieczej jest, �e mi�dzy zamierzeniem a rezultatem
bywa przepa��, a ludzkie motywacje w tak z�o�onych
sytuacjach nigdy nie daj� si� w pe�ni ani jednoznacznie
ustali�. Te same zda si� motywy prowadzi� mog� do
rozmaitych zachowa�: my�l�, �e socjali�ci: Antoni P�jdak, Kazimierz Pu�ak czy Tadeusz Szturm de Sztrem, wi�zieni przez rz�d komunistyczny, odrzucali tradycje
endecko-szowinistyczne co najmniej r�wnie zdecydowanie jak pepeerowcy - koledzy L. Ko�akowskiego.
Opowiadanie si� za bredniami, chocia�by p�yn�o ze
wznios�ych pobudek, mo�e by� prawomocnie nazywane
aktem g�upoty, aczkolwiek nie musi �wiadczy� o braku
inteligencji, a tylko o jej u�pieniu. Sam tu zreszt� gromadz� co� w rodzaju listy okoliczno�ci �agodz�cych;
chodzi tylko o jasne powiedzenie, �e jest co �agodzi�.
Andrzej Ajnenkiel, z kt�rym sp�dzi�em rok na
wsp�lnej �awce w Liceum im. Rejtana w Warszawie, tak
m.in. wyja�nia zafascynowanie marksizmem historyk�w
i wi�kszo�ci polskich �rodowisk intelektualnych: Zdawano
sobie spraw�, �e istnia�a obiektywna potrzeba oddania
sprawiedliwo�ci grupom spo�ecznym, kt�re do tej pory
pozostawa�y w cieniu9. Lata II wojny �wiatowej by�y
okresem wyra�nego wzrostu wra�liwo�ci na niesprawiedliwo�� spo�eczn�, dawn� i wsp�czesn�, obyczajow�, prawn� i ekonomiczn�. �wiadczy o tym zawarto��
prasy podziemnej, �wiadczy deklaracja w�adz krajowych z marca 1944 r. �O co walczy nar�d polski", �wiadczy Testament Polski Walcz�cej (z lipca 1945 r.), zakre�laj�cy plan wielkiej przebudowy spo�eczno-gos
''0 naprawie historii - z prof. Andrzejem Ajnenkielem, prezesem ZG Polskiego Towarzystwa Historycznego, rozmawia S�awomir Go-dera, �Przegl�d Katolicki", 23 IV 1989.
Bitwa o umys� 23
podarczej w duchu socjaldemokratycznym. Nawet ludzie nastawieni wrogo do ZSRR i nie maj�cy zaufania
do komunist�w mogli uwa�a�, �e ustr�j, w kt�rym
przeprowadzono reform� roln� i upa�stwowiono wielki
przemys�, realizuje postulaty r�wnouprawnienia spo�ecznego i ekonomicznego. Przekonanie, �e wielki kapita�
mi�dzynarodowy sprzyja prawicy (a wi�c i faszystom)
oraz �e po�ywk� narodowego socjalizmu by� kryzys
gospodarczy spowodowany przez nieskr�powane dzia�anie �ywio��w kapitalizmu, by�o bardzo rozpowszechnione nie tylko w Polsce. By�o to przekonanie zgodne
z tezami marksizmu.
R�wnocze�nie wyniszczony przez wojn� kraj poderwa� si� do odbudowy. Nar�d polski �y� przez kilka lat
my�l� o przetrwaniu wojny. Wszyscy prawie potracili
cz�onk�w rodzin, domy milion�w ludzi uleg�y zag�adzie, przymusowo przesiedlanych, niekiedy parokrotnie, by�o te� wiele milion�w. Pragnienie rozpocz�cia �ycia od nowa, stabilizacji, normalno�ci by�o po sze�ciu
latach czekania na koniec wojny powszechne; powszechna te� rado�� z osi�gni�� takich, jak odgruzowanie
miast, uruchamianie transportu, otwieranie szk�. Odtwarzanie podstaw pokojowej egzystencji na�o�y�o si�
na budowanie podstaw nowego ustroju; masowy, po latach okupacyjnej wegetacji, p�d do o�wiaty i studi�w
wsp�gra� z has�ami post�pu i tworzenia demokratycznej kultury. Podj�cie na nowo normalnego w XX w.
procesu uprzemys�owienia i urbanizacji sta�o si� - nie
z naszego wyboru - budowaniem gospodarki �socjalistycznej".
W obliczu kl�sk i milionowych strat ludzkich, w obliczu odwr�cenia si� od nas zachodnich sprzymierze�c�w, w obliczu nowych represji i na przek�r �wiadomo�ci nowego podda�stwa wy�ania�a si� w psychice
24
zbiorowej pot�na, witalna potrzeba robienia czego�
pozytywnego. �wcze�ni przyw�dcy partyjno-pa�stwowi
potrafili j� wykorzysta�. Byli zreszt� przezorni. Z jednej strony stosowali bezwzgl�dny terror, pobudzaj�c
tym do rozpaczliwego i beznadziejnego oporu nikn�ce
podziemie; z drugiej u�ywali pocz�tkowo hase� nie komunizmu, ale demokratycznego frontu ludowego, ��cz�cego wszystkich .�antyfaszyst�w". Z Ko�cio�em katolickim i w og�le z religi� obchodzono si� na razie ostro�-nie: w 1946 r. w procesji Bo�ego Cia�a w �owiczu kard. prymasa Augusta Hlonda prowadzili pod ramiona pre-zydent KRN-u Boles�aw Bierut i minister Obrony Narodowej Micha� Rola-�ymierski; wybrany w lutym 1947 r.
prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej (jeszcze nie
PRL!). Bierut sk�ada� przysi�g� ko�cz�c� si� s�owami:
Tak mi dopom� B�g. A r�wnocze�nie robiono rzeczywi�cie du�o na polu upowszechniania o�wiaty i kultury:
szczodrze subsydiowano teatry; ksi��ki sta�y si� tanie, a wi�c dost�pne, polscy pisarze wsp�cze�ni byli wydawani w nieosi�galnych dotychczas nak�adach, od pocz�tku te� drukowano masowo klasyk�w polskich i obcych.
Przypominam te znane fakty, aby ukaza� w najog�lniejszym cho�by zarysie �w splot czynnik�w, kt�re
wp�ywa�y na obni�enie odporno�ci wobec pokusy marksizmu. Do nich wszystkich dochodzi�y dla intelektualist�w dwa pot�niejsze a bardziej wstydliwe bod�ce:
strach i ambicja. Strach przed nie�ask� i bied�, przed
utrat� posady, wyrzuceniem z mieszkania, wi�zieniem.
Ambicja zrobienia kariery, wykazania si�, zab�y�ni�cia, g�rowania nad innymi albo przynajmniej pracy w wybranym zawodzie; trudno j� by�o (i jest) odgraniczy� od
potrzeby sprawdzania w�asnego talentu, uczestniczenia
w �yciu zbiorowym - tak oczywistej dla artyst�w, pisarzy, pedagog�w. Dzienniki Marii D�browskiej
Bitwa o umys� 25
i wyznania Bohdana Korzeniewskiego dostarczaj� wymownych dowod�w na si�� tego syndromu ��cz�cego
egocentryzm, a nawet narcyzm z pragnieniem bycia
z innymi i potwierdzenia wobec nich w�asnej warto�ci.
Strach w obliczu przemocy, ambicje i sytuacja zewn�trzna - wszystko to razem tworzy�o dogodne pole
dla autoperswazyjnych zabieg�w, kt�rym w�wczas masowo (i na og� stopniowo, bo absurdy marksizmu nie
od razu sta�y si� natr�tne i agresywne) poddawali si�
polscy intelektuali�ci10. Fakt, �e w latach czterdziestych i pi��dziesi�tych oficjalny komunizm w Polsce nie by� (jak w ZSRR) kultur� parweniuszy", niew�tpliwie tym zabiegom sprzyja�. Z r�nych powod�w, g��wnie �rodowiskowych (w przedwojennej KPP dominowa�a inteligencja polsko-�ydowska), sfery partyjno-rz�dowe promieniowa�y kulturalnymi ambicjami, a przynajmniej
snobizmem. Przyczyni�o si� to niew�tpliwie do traktowania polskich pisarzy i artyst�w ze znacznie wi�ksz�
tolerancj� ni� ludzi uprawiaj�cych inne zawody; niewielu tylko by�o wi�zionych i prze�ladowanych' . Ju� naukowcy traktowani byli troch� surowiej.
Zostanie marksist� pozwala�o jednak nie tylko unikn�� obaw i k�opot�w, nie tylko umo�liwia�o prac�
w wybranym zawodzie, ale dawa�o r�wnie� poczucie
udzia�u we w�adzy, co �atwo mog�o zawr�ci� w g�owach
zw�aszcza m�odym, przed kt�rymi w�wczas szeroko
Pisa�em o tym obszerniej w referacie Autoperswazja jako
reakcja intelektualist�w na przemoc, zamieszczonym w mojej ksi��ce Ile jest dr�g? Pary� 1982.
" Por. L. Ko�akowski, dz. cyt., s. 904�906.
12 Pisze o tym z pasj� Jan Walc, O sposobach u�ycia nie u�ytej kultury, w tomie 40 lat w�adzy komunistycznej w Polsce, red. Irena Lasota. Londyn 1986, s. 114�115.
26
otwarto bramy awansu. To poczucie nie musia�o zreszt�
wynika� z samej mo�no�ci wydawania polece� innym
i dr�czenia rozmaitych wrog�w klasowych. Mog�o
przybiera� form� bardziej wysublimowan�; �wiadomo�ci, �e oto buduje si� Nowy �ad, lepszy i m�drzejszy
od dawnego; �e dzieje si� to w zgodzie z Prawami Historii, ale robi� to JA, wp�ywaj�cy w�asn� wol� i wysi�kiem na zmian� kszta�tu rzeczywisto�ci. Tkwi� w tym
paradoks, bo marksi�ci byli przecie� deterministami
i powtarzali za Majakowskim jednostka niczym. Ale
jednostka by�a cz�ci� Partii (Partia, to r�ka milionopal-ca - w Jedn� pot�n� pi�� zaci�ni�ta - te� Majakow-ski), a Partia nie tylko mia�a Racj�, ale wszystko mog�a. Przecie� sam Genialny Nauczyciel i �yj�cy klasyk po-wiedzia�, �e ka�dy cel mo�e by� osi�gni�ty, ka�da przeszkoda przezwyci�ona, je�li tylko tego dostatecznie
mocno chcemy. Nieoceniony Majakowski uj�� to dobitniej: Zaje�dzimy koby�� Historii!
We wszystkich bodaj krajach, gdzie marksi�ci dochodzili do w�adzy, pokusa popychania zegara dziejowego okazywa�a si� silniejsza ni� wszystkie dogmaty
dotycz�ce zwi�zku mi�dzy rozwojem si� wytw�rczych
a stosunkami produkcji, itp. Funkcjonowanie tego paradoksu - po��czenia skrajnego determinizmu w teorii
z rozbuchanym woluntaryzmem w praktyce - tym si�
zapewne (na boku zostawiaj�c ordynarne motywy polityczne) t�umaczy, �e skoro prawa rz�dz�ce procesami
spo�ecznymi, gospodarczymi, historycznymi, w og�le
wszystkimi procesami zachodz�cymi w �wiecie s� (wed�ug doktryny) dost�pne i nam znane, wytwarza si� poczucie panowania nad tymi prawami. Marksista, zw�aszcza m�ody, m�g� si� wi�c czu� zarazem racjonalist� i romantykiem, posiadaczem wiedzy obiektywnej i demiurgiem kszta�tuj�cym plastyczn� rzeczywisto��.
Bitwa o umys� 27
5. Takim m�odym - a raczej nowo narodzonym
(we wsp�czesnym ameryka�skim sensie new-born) �
marksist� sta� si� w 1949 r. czterdziestoletni Jerzy
Andrzejewski, przed wojn� uznawany za czo�owego
tw�rc� katolickiego m�odego pokolenia, do niedawna
pisarz o reputacji moralisty kontynuuj�cego tradycj�
Josepha Conrada. Drogi jego ewolucji przedstawi�
przekonuj�co wieloletni przyjaciel, Czes�aw Mi�osz, w portrecie Alfy w Zniewolonym umy�le. My�l�, �e mo�na z jego relacji i z lektury �wczesnych pism Andrzejewskiego, takich jak �O cz�owieku radzieckim" oraz
�Partia i tw�rczo�� pisarza", wyprowadzi� wniosek, �e
autora Popio�u i diamentu przyci�gn�a do marksizmu
w�a�nie wizja bycia demiurgiem tworz�cym od nowa
�wiat, zmieniaj�cym przesz�o�� i przysz�o��.
Ale nie tylko to. Mi�osz pisze, �e Alf� kierowa�
gniew na to, co przegra�o: na niepodleg�o�ciowe podziemie, na postaw� wierno�ci nie licz�cej si� z nikim
i niczym, na dawne struktury polityczne, na powstanie
warszawskie. Ow� przegran�, niew�tpliw�, uznawa� widocznie za dow�d gorszo�ci czy fa�szywo�ci; by� w tym, zgodnie ze swoim zauroczeniem m�odo�ci�, bardzo
m�odzie�czy. Ale taka pragmatyczna postawa, uto�samiaj�ca sukces z prawd� czy s�uszno�ci�^ by�a w tym
czasie usilnie rozpowszechniana; jej �lady �atwo znale��
u samego Mi�osza i to nie tylko w jego kryptonimowych felietonach w krakowskim �Dzienniku Polskim".
To by�a prosta, praktyczna posta� �uk�szenia heglowskiego", przyj�cia tezy o istnieniu nieub�aganej Logiki
Dziej�w i tezy o �rozumno�ci" tego, co rzeczywiste. Dla
uk�szonych najbardziej rzeczywiste by�o to, co zwyci�a�o. A przecie� ani przesuni�cie z instytut�w badawczych do �agr�w przeciwnik�w teorii �ysenki nie wp�yn�o na zanikni�cie praw Mendla, ani podporz�dkowa
28
nie ca�o�ci �ycia gospodarczego decyzjom partii nie
uczyni�o prawdziw� tezy (kt�r� przytacza� musia�em
jeszcze podczas egzaminu habilitacyjnego w 1977 r.), �e
formacja socjalistyczna stwarza nieograniczone mo�liwo�ci rozwoju si� wytw�rczych, ani te� wymordowanie
milion�w ludzi, uznanych za przeciwnik�w �wietlanej
Przysz�o�ci, nie uczyni�o tej przysz�o�ci cho�by troch�
ja�niejsz�.
Kiedy my�l� o przemianach Andrzej ewskiego, o kt�rych Mi�osz powiada, �e mia�y wszelkie cechy nieuchronno�ci^ - nasuwa mi si� zestawienie z inn� wybitn� postaci� naszej literatury. Hanna Malewska by�a
od Andrzejewskiego m�odsza o niespe�na dwa lata. Zab�ysn�a du�ym talentem ju� w 1933 r. swoj� Wiosn�
greck�. Wyr�niona Nagrod� M�odych Polskiej Akademii Literatury (1937) powie�� �elazna korona ustali�a jej reputacj� wybitnej pisarki katolickiej. Lata woj-ny sp�dzi�a w konspiracji, jako cz�onek AK i wyk�a-dowca na podziemnych kompletach; wzi�a udzia� w powstaniu warszawskim. I, nie wycofuj�c si� bynajmniej z czynnego �ycia literackiego, nawet w najtrudniejszych latach - kiedy zarabia�a jako archiwistka �
nigdy nie uleg�a pokusie ideowego kompromisu. Patrzy�a na histori� zarazem jak zawodowy badacz i jak moralista; nie szuka�a w niej ani praw, ani pocieszenia; znaj-dywa�a w niej wzory i przestrogi. S�dz�, �e dwie jej ksi��ki. Panowie Leszczy�scy i Apokryf rodzinny, zaj-muj� w historii naszej literatury miejsce pewniejsze ni�
Popi� i diament.
Po�wi�cony Andrzejewskiemu rozdzia� s�awnej ksi��ki Mi�osza czytam za ka�dym razem z t� sam� irytacj�
� tak wykrzywiony przedstawia obraz kawa�ka naszej
Cz. Mi�osz, Zniewolony umys�, wyd. II, Pary� 1980, s. 111.
Bitwa o umys� 29
historii. Mniejsza ju� o nieprecyzyjne dane na temat
�mierci Baczy�skiego (kt�ry nie zgin�� strzelaj�c do
czo�g�w), Gajcego i Stroi�skiego; ale twierdzenie, �e
powstanie warszawskie zosta�o rozpocz�te na rozkaz rz�du emigracyjnego w Londynie jest fa�szem zaczerpni�tym
z partyjnej propagandy. Karykaturalne s� te� opinie
o histerii, kt�ra rzekomo zapanowa�a w drugiej po�owie
wojny w polskim Podziemiu, i o tym, �e w�wczas: Uprawia� konspiracj� sta�o si� celem samym w sobie. Opinie
te, kt�re pozwalaj� zrozumie� niepopularno�� Mi�osza
w�r�d polskich emigrant�w politycznych w latach pi��dziesi�tych, s� bardzo znamiennym dokumentem chwili: tak sobie uzasadniano �wczesne polityczne opcje.
Doda� trzeba jeszcze niezmiernie wa�ny element - niech��, a nawet nienawi�� do II Rzeczypospolitej. By�a to
postawa w latach 1945�56 w kr�gach literacko-intelektualnych cz�sto spotykana; wynika�a, jak s�dz�, ze splotu przyczyn, od s�usznego (a nies�usznie rozci�ganego
na ca�� formacj� historyczn�) gniewu na wybryki nacjonalist�w, przez frustracj� ludzi, kt�rzy czuli si� w�w-czas nie docenieni, a� po dorabianie motywacji dla w�asnego pogodzenia si� z utrat� niepodleg�o�ci i znie-woleniem ideologicznym. Temat ten zas�uguje zreszt�
na osobne opracowanie14. Wyznaj�, �e pogardliwe traktowanie Polski Niepodleg�ej odbiera�em zawsze jako
osobist� przykro��.
6. Przygl�dali�my si� pokusom i �rodkom odurzaj�cym, kt�re dotyka�y intelektualno-kulturalnej elity.
Inny obraz penetracji marksizmu i jej skutk�w wy�ania
Napocz�� go D. Kalbarczyk w artykule Kompostowe pokole
nie, �k�s Publica" 1987, nr 2.
30
si�, gdy zni�ymy wzrok do poziomu zwyk�ych �miertelnik�w. W Polsce stalinowski marksizm by� w czystej
formie w�a�ciwie zjawiskiem elitarnym, ale przecie� dociera� do mas, jak �adna przedtem ideologia, jak �adna
doktryna filozoficzna; naciska� na �wiadomo�� wszystkich, wpycha� si� w �ycie codzienne. Nikt, o ile wiem, nie prowadzi� - nikt nie m�g� prowadzi�! - bada�
nad skutkami tego powszechnego nacisku marksizmu.
Moje refleksje, oparte na wspomnieniach, maj� z konieczno�ci charakter do�� intuicyjny, tyle �e oparty na
stosunkowo szerokim polu obserwacyjnym: by�em studentem i pocz�tkuj�cym naukowcem, ale mia�em
rodzinne kontakty ze �rodowiskami i robotniczymi, i wiejskimi, a poza tym w latach 1948�53 uprawia�em
nami�tnie lekkoatletyk�, a wi�c je�dzi�em na zawody, obozy kondycyjne itp., obracaj�c si� w�r�d koleg�w ze
wszystkich sfer spo�ecznych.
Ot� potocznie i szeroko marksizm zaowocowa� widzeniem �wiata nie tyle rewolucyjnym, ile pragmatycznym, a m�wi�c pro�ciej - postawami przystosowania
si� do nowej rzeczywisto�ci. Zwyci�scy i brutalni
(o' wyw�zkach, �agrach, wi�zieniach, torturach, zabijaniu wiedzia� ka�dy, kto nie chcia� nie wiedzie�) burzyciele dawnego porz�dku wykazali, �e to przemoc - nie
za� prawo, tradycja, ludzkie pragnienia i przekonania
� decyduje o kszta�cie pa�stwa, formach �ycia zbiorowego, systemie gospodarczym, w�asno�ci i sposobach
pracy. Wykazali to w majestacie doktryny, kt�ra g�osi�a, �e przenika wszystkie tajniki bytu i potrafi zmieni�
wszystkie aspekty rzeczywisto�ci spo�ecznej. By� to pokaz mia�d��cej przesz�o�ci Mocy, jawi�cej si� w majestacie Teorii.
Reakcj� na ten pokaz sta� si� rozpowszechniony p�aski utylitaryzm. Bo skoro skuteczna si�a okaza�a si�
Bitwa o umys� 31
kryterium s�uszno�ci - to trzeba si� w codziennym post�powaniu uczepi� skuteczno�ci, odrzucaj�c na bok
bezu�yteczne zasady. Tak to ideologia rewolucyjnego
proletariatu wytwarza�a �ywio�owo postawy drobnomieszcza�skiego przystosowania.
Ci, kt�rzy nie stawiali intelektualnego i moralnego
oporu, ci, kt�rzy ulegali marksizmowi-nie-dla-elity, przekszta�cili logik� dziej�w w pragmatyk� bie��cej koniunktury. Zgodnie z duchem filozofii politycznej Hegla, kt�ry pa�stwo uznawa� za emanacj� idealnego Rozumu, przyjmowali narzucony system jako niekwestionowany i racjonalny - bo konieczny. Ale te� Hegel, sprowadzony na rz�dzon� przez komunist�w ziemi�, udziela� nauk w duchu Hobbesa lekko posmarowanego
Benthamem. Umacnia�a owe nauki obserwacja rozgrywek na partyjnej g�rze i walki z �odchyleniami". Dobre
by�o to, co aktualnie skuteczne; nagradzane - to, co
pos�uszne. Teorie walki klas i klasowo determinowanej �wiadomo�ci, dialektycznej jedno�ci przeciwie�stw, bazy i nadbudowy oraz imperialistycznego zagro�enia
okaza�y si� znakomitym uzasadnieniem dla rozkwitu
ca�ej gamy postaw oportunistycznych. Usprawiedliwia�y
� ba, nakazywa�y - zar�wno pokorne podporz�dkowanie si� G�rze, czyli p�aszczenie si� przed silniejszym
(a wi�c maj�cym racj�), jak i w�a�enie na g�ow� s�abszym (a wi�c nie nad��aj�cym za post�pem). Dlatego to
demiurgom na szczytach, takiemu Bermanowi, kt�ry
�wiadomie chcia� przestawi� nar�d polski na inne warto�ci15 - odpowiada� na dole �w raj dla przeci�tniak�w, o kt�rym tak celnie pisze Barbara Skarga. W�adz� mo�
15. T. Tora�ska, Oni, Londyn 1985, s. 357.
32
na by�o zdoby� za oklaski. Stalinizm przyni�s� awansli
(...) przede wszystkim spo�ecznej miernocie^.
7. Obok produkowania postaw przystosowawczych, kt�re znajdowa�y w marksizmie dla ubogich uzasadnienie filozoficzne, a wi�c nie podrywa�y szacunku, jaki
koniunkturalizm �ywi� do samego siebie, innym i chyba
najwa�niejszym skutkiem oddzia�ywania tej doktryny
by�o wypychanie moralno�ci z dziedziny stosunk�w
mi�dzyludzkich, zw�aszcza zbiorowych.
Skoro �yciem spo�ecznym rz�dz� nieugi�te prawa, oparte na procesach ekonomicznych, to dziedzina decyzji i odpowiedzialno�ci moralnej automatycznie kurczy si�. Prymitywny kapitalizm uczyni� towarem prac�
ludzk�, a z ni� i cz�owieka, prowadzi� wi�c tak�e do
wy��czenia cz�ci stosunk�w mi�dzyludzkich ze sfery
moralno�ci i przeniesienia jej do sfery ekonomii. Daleko mu by�o do systematycznej organizacji i nie wi�za�
si� �ci�le z w�adz� pa�stwow�. Marksizm poszed� t�
drog� znacznie dalej. To, co zewn�trznie zdeterminowane, co konieczne, nie mo�e przecie� podlega� moralnej
ocenie; z problemem tym szamota�a si� etyka marksistowska bezskutecznie, ale i tak jej szamotania nie dochodzi�y do �wiadomo�ci zwyk�ych ludzi. Je�eli nie stosowa�o si� jakich� kazuistycznych wykr�tas�w, doktryna prowadzi�a do prostego wniosku: ci, kt�rzy stoj� na
pozycjach wstecznych, zas�uguj� na zwalczanie niezale�nie od ich osobistych intencji: ci, kt�rzy reprezentuj�
interesy rewolucyjnego proletariatu (tj. partii w danej
16 B. Skarga, Triumfmiernoty', �Przegl�d Katolicki", 15 I 1989;
wa�na wypowied� Skargi jest straszliwie poci�ta przez cenzur�.
Bitwa o umys� 33
chwili), s� moralnie czy�ci, nawet je�eli powoduj� cierpienia innych. Marksizm, umieszczaj�c swoich wyznawc�w po stronie bezwzgl�dnej i ponadosobowej s�uszno�ci stawia� ich w istocie poza wyborem moralnym, poza
dobrem i z�em.
Tak dzia�o si�, czy dzia� mog�o, na poziomie cz�ciowo przynajmniej �wiadomej refleksji. Tendencja do
wynoszenia decyzji poza obszar tradycyjnie przyznawany moralno�ci by�a wspomagana przez czynniki czysto
praktyczne, zwi�zane z w�a�ciwo�ciami systemu totalitarnego. Hannah Arendt ukaza�a banalno�� z�a w totalitaryzmie hitlerowskim; o stalinowskim nie pisano dotychczas w tych kategoriach (chocia� wyrazi� si� gdzie�
podobnie Gustaw Herling-Grudzi�ski) - a przecie� sytuacja jednostek by�a w nim analogiczna.
Post�powanie cz�owieka jest tylko w pewnym stopniu - zale�nie od wychowania, sk�onno�ci i wyczulenia
danej osoby - oparte na �wiadomych ocenach i wyborach moralnych. Wi�kszo�� decyzji jest spraw� obyczaju i rutyny, wynikiem wdro�e� indywidualnych i oczekiwa� �rodowiska. Ale kiedy zniszczeniu ulegaj� tradycyjne wi�zi spo�eczne, kiedy zanikaj� spontaniczne
gesty wyra�aj�ce warto�ciowanie �rodowiska, a na ich
miejsce wchodz� przymus, podporz�dkowanie i strach
� coraz rzadziej pojawia si� nie tylko refleksja, ale nawet odruch oparty na przes�ankach moralnych. Zast�puj� je zachowania rutynowe, nakierowane na oczekiwany skutek praktyczny lub reakcj� tych, od kt�rych
jeste�my zale�ni. I zachowania te nie s� ju�, w odczuciu
dzia�aj�cych, ani moralne, ani niemoralne - s� poza
-moralne. Udzia�u w �wyborach", wiwatowania na
cze�� reprezentant�w w�adzy, nale�enia do organizacji, kt�rych cele s� cz�owiekowi oboj�tne albo niemi�e (jak
TPPR), braku reakcji na kalumnie rzucane na koleg�w
3 ~ Z Polski ...
34
nie uwa�a si� ju� za czyny podlegaj�ce moralnej ocenie - tak samo, jak nie uwa�a si� za nie wymigiwanie
si� od pracy czy fa�szowania sprawozda�. Naukowcy publikuj�cy w okresie stalinowskim oduczyli si�
szybko rozterek moralnych zwi�zanych z cytowaniem
klasyk�w marksizmu, kt�rzy nic w danej materii nie
mieli do powiedzenia, albo z obrz�dowym powtarzaniem oczekiwanych bzdur. Oportunizm - to niekoniecznie postawa moralna; to poza-moralny b�kart utylitaryzmu. To z�o polegaj�ce nie na b��dnym wyborze, ale na zapominaniu, �e wyb�r istnieje i jest dokonywany.
8. Mo�e si� wydawa�, �e odszed�em od zapowiedzianego tematu, kt�rym jest bitwa marksist�w o zapanowanie nad umys�ami Polak�w. Rzecz w tym jednak;
�e moim zdaniem walki filozoficznej (czy ideologicznej, co w przypadku marksizmu jest r�wnoznaczne) nie
mo�na oddziela� od walki psychologicznej i fizycznej. Je�eli ideologia odnosi�a sukcesy, to nie tyle, powt�rzmy, dzi�ki poj�ciowemu lotnictwu, ile dzi�ki
zajmuj�cej mieszkania i sklepy piechocie, burz�cej
osiedla artylerii i saperom stawiaj�cym nowe domy oraz
wi�zienia. Umys�y, o kt�re walczono, chodzi�y na
dw�ch materialnych nogach i �y�y w otoczeniu, nieraz
dokuczliwym, innych nie mniej ludzkich dwunog�w, kt�rych dusze i cia�a te� by�y poddawane naciskowi
doktryny.
Nie wchodzi w zakres moich rozwa�a� (ani kompetencji) zastanawianie si�, w jakim stopniu filozofia
marksistowska implikowa�a stalinowskie wcielenie jej
postulat�w; odes�a� mog� do studium L. Ko�akowskie
Bitwa o umy�l 35
go17. Sam ogranicz� si� do tezy prymitywnej i chyba
oczywistej: bez marksizmu stalinizm nie by�by mo�liwy.
Ta doktryna ukszta�towa�a ten w�a�nie rodzaj totalitaryzmu - najbardziej w dziejach okaza�y - w spos�b
jedyny i niepowtarzalny. Od niedawna wida� ju� go�ym
okiem, jak zmienia si� (i trywializuje upodabniaj�c do
�zwyk�ej" autokracji) system, z kt�rego wyj�to obowi�zkow� przedtem marksistowsk� dusz�.
9. Kim byli filozoficzni przeciwnicy marksizmu? Ich
g��wnym (i narzuconym) wsp�lnym mianownikiem by�
fakt, �e NIE byli marksistami, a wi�c naukowa ideologia klasyfikowa�a ich jako wrog�w post�pu. ��czy�o ich
wszak�e jeszcze par� podzielanych pogl�d�w: nie-marksistowscy filozofowie polscy tego okresu (przewa�nie, do czasu, wyk�adowcy uniwersytet�w), przy wszelkich
r�nicach stanowisk byli zgodni w obronie niezale�no�ci nauki od polityki: odrzucali tez�, �e wszystkie ich
pogl�dy wyra�aj� (�wiadomie lub nie) interesy klasowe
bur�uazji; nie przejmowali postulatu �partyjno�ci"
i uwa�ali stalinowsk� koncepcj� czterech zasad materializmu dialektycznego za prymitywn� lub wr�cz bezsensown�.
Niew�tpliwie najwi�kszy wp�yw wywiera�a szko�a
Iwowsko-warszawska wywodz�ca si� od Twardowskiego, a reprezentowana wspaniale przez Kazimierza Ajdukiewicza (kt�rego uwa�am za najwybitniejszego filozofa
polskiego XX w.), Tadeusza Kotarbi�skiego i wielu jeszcze, tak�e pracuj�cych w innych dyscyplinach, jak prze
L. Ko�akowski, Marksistowskie korzenie stalinizmu, w tomie Czy diabe� mo�e by� zbawiony i 27 innych kaza�. Londyn 1982, s. 244�259.
36
de wszystkim Stanis�aw Ossowski. Trudno sobie wyobrazi� postaw� filozoficzn� bardziej odleg�� od reprezentowanej przez �wczesny marksizm; same wymogi
logicznej i semantycznej precyzji wypowiedzi stanowi�y
uderzaj�cy kontrast ze sloganowo niejasnym, pe�nym
wieloznacznych abstrakt�w gadulstwem marksist�w.
Ale tak si� z�o�y�o, �e jeden z czo�owych w�wczas
w Polsce reprezentant�w marksizmu w naukach humanistycznych i wielki ich reformator, tak�e organizacyjny, Stefan ��kiewski, jako student i m�ody naukowiec
by� poddany wp�ywom i formalizmu w nauce o literaturze, i neopozytywizmu, bliskiego szkole Iwowsko-warszawskiej, w filozofii. Grzmi�c tedy na idealizm, �duchologi�", fideizm i irracjonalizm przeciwnik�w marksizmu - strzela� do nich z Carnapa, szydz�c z m�tniactwa i niesprawdzalno�ci. Do dzisiaj nie potrafi�
powiedzie�, jak ��kiewski (osobi�cie zreszt� cz�owiek
i odwa�ny, i przyzwoity, cho� wygaduj�cy rzeczy horrendalne, a w dodatku ca�kiem nieczu�y na warto�ci
estetyczne) godzi� w swojej g�owie powo�ywanie si� na
Ko�o Wiede�skie z inkantacjami na cze�� bezwstydnie
spekulatywnej filozofii marksistowskiej i pochwa�ami
nowatorskich osi�gni�� humanistyki radzieckiej. Z zewn�trz wygl�da�o to po prostu tak, �e ryg