2298
Szczegóły |
Tytuł |
2298 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2298 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2298 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2298 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JOANNA CHMIELEWSKA
(NIE) BOSZCZYK M��
WST�P
Je�li kto� nie jest, na przyk�ad, nieudacznik, to co on jest? Udacznik. Czy� nie?
Je�li nie jest niemrawiec, to chyba mrawiec...?
A je�li nie jest bezduszny, znaczy: duszny.
Ewentualnie nie jest bezpieczny, zatem powinien by� pieczny...?
Prosz� bardzo, oto dalsze przyk�ady:
NIE - BEZ -
dojda my�lny
dorajda radny
zdara domny
chluj nadziejny
dolega po�redni
uk wzgl�dny
samowity �adny
zgu�a nogi
Wyra�nie z powy�szego wynika, �e je�li jaki� m�� nie zosta� nieboszczykiem...
NIE -
boszczyk,
wobec czego:
BOSZCZYK M��
Malwina Wolska siedzia�a przy oknie w salonie swojego pi�knego domu, zapatrzona w potoki deszczu, i obmy�la�a zbrodni�.
D�ugo bardzo ta zbrodnia jako� nie przychodzi�a jej i do g�owy, dopiero teraz nast�pi� b�ysk i okaza�o si�, i� stanowi jedyne rozs�dne wyj�cie. Jasne, oczywi�cie, lego podleca trzeba po prostu zabi�.
Podlecem by� jej m��.
Dokonawszy odkrycia przed pi�cioma minutami i w mgnieniu oka podj�wszy decyzj�, Malwina poczu�a dreszcz emocji. Ot� tak, znalaz�a rozwi�zanie. Skoro on sam z siebie nie chce zapa�� na �adn� �mierteln� chorob�, a nieszcz�liwe wypadki starannie go omijaj�, nale�y pom�c losowi i nie kto inny musi to zrobi�, tylko ona sama. Niestety, osobi�cie.
Inaczej zostanie pozbawiona wszystkiego. Ca�ego mienia, rosn�cego i gromadzonego od dwudziestu lat. Teoretycznie po�owy, ale ju� on si� postara wydrze� jej wszystko albo prawie wszystko i zostawi j� na kruchym lodzie w charakterze starzej�cej si� ofiary. W ten spos�b reszt� �ycia b�dzie mia�a nieopisanie uci��liw� i w og�le zmarnowan�.
Nie widz�c strumieni wody, lej�cych si� z nieba, z miejsca przyst�pi�a do przegl�du mo�liwo�ci, pchaj�cych si� nachalnie, acz na razie jeszcze nieco chaotycznie. W zaczynaj�ce miga� jej przed oczami obrazy wdar� si� nagle jaki� d�wi�k.
- Czy pani chce to wszystko poddusi�? - spyta�a, zagl�daj�c do salonu, Helenka, tak zwana pomoc domowa.
- Tak- odpar�a Malwina m�ciwie i bez sekundy namys�u. - Udusi�. Ca�kiem.
- To ja wiem. Ale czy poddusi� troch� ju� teraz?
- Im pr�dzej, tym lepiej. Od razu.
Helenka odczeka�a jeszcze chwil�, ale wi�cej polece� nie by�o. Jej chlebodawczyni nadal wpatrywa�a si� w okno, a ciche mamrotanie, kt�re wydawa�a z siebie, nie mog�o chyba dotyczy� zabieg�w kulinarnych! Brzmia�o jakby "sznurkiem", "gazem", "�y�k�...", i jeszcze jakie� "cztery minuty", wi�c z podduszaniem potrawy nie mia�o nic wsp�lnego, bo cztery minuty to nonsens. Za ma�o. Helenka wzruszy�a ramionami.
- Na ma�ym ogniu postawi� - oznajmi�a i pod��y�a do kuchni.
Malwina Helenki nawet nie zauwa�y�a, tak jak nie dostrzega�a deszczu, i nie mia�a poj�cia, �e odby�a jak�� rozmow�. Przed jej oczami trwa� ten podlec m��. Karol.
Wstr�tnego Karola ju� dawno mia�a dosy�, a od wczoraj sta� si� jej wrogiem �miertelnym. Wczoraj wym�wi� potworne s�owo. Rozw�d.
O nie, rozwodu Malwina wcale nie chcia�a. Nic dobrego by jej z niego nie przysz�o, zosta�aby sama, bez pieni�dzy, bez domu, bez �ywego cz�owieka przy boku, skazana na sam� siebie i mo�liwe nawet, �e na prac� zarobkow�. Aliment�w nie dosta�aby �adnych, poniewa� dzieci nie ma, sama za� jest zdrowa, m�oda... no, m�oda jak m�oda, w ka�dym razie w wieku
produkcyjnym, i nic nie stoi na przeszkodzie, �eby si� wzi�a za robot�. Ciekawe, jaka robota da�aby jej bodaj jedn� dziesi�t� tego, czym dysponuje w tej i chwili... A ta po�owa mienia okaza�aby si� �miesznym drobiazgiem, wystarczaj�cym mo�e na rok, g�ra dwa lata. I co potem?
I gdzie w�a�ciwie mia�aby mieszka�?
Gdyby za� ten �ajdak tak sobie zwyczajnie umar�, dziedziczy�aby po nim wszystko, bo innych spadkobierc�w nie by�o, ca�y maj�tek musia�by si� ujawni� i egzystencja nie uleg�aby �adnej zmianie. Nie, owszem, uleg�aby. Na lepsze. Nareszcie nie musia�by �ebra� o pieni�dze, mog�aby nimi dowolnie dysponowa�, bez awantur, �ez, krzyk�w i wyrzut�w. I panowa�aby finansowo nad Justynk�...
Rozw�d niweczy� wszystko.
Osobowo�� Malwiny Wolskiej w gruncie rzeczy nic by�a zbyt skomplikowana i �adnej wielkiej zmianie z wiekiem nie uleg�a.
Niegdy� m�oda i wdzi�czna dzieweczka promienia�a urokiem i tryska�a radosn� lekkomy�lno�ci�. Pieni�dze jej nie obchodzi�y, zawsze kto� za ni� p�aci�, a rodzice pchali w dwie c�reczki wszystko, co mieli, sobie od ust odejmuj�c. Szko�� �redni� sko�czy�a niech�tnie i z ogromnym trudem, �adnych studi�w nie planowa�a, bo nie istnia� na �wiecie zaw�d, kt�ry mia�aby ochot� wykonywa�, chcia�a natomiast wyj�� za m��, b�yszcze� mod�, by� wielbiona, za�ywa� rozrywek i czyta� ksi��ki. Tak�e ogl�da� telewizj�, plotkowa� z przyjaci�kami i w og�le, robi�, co jej si� spodoba.
Posiada�a jednak�e dwa talenty, kt�rymi obdarzy�a j� lito�ciwa opatrzno��. Umia�a mianowicie gotowa�, jako� tak, sama z siebie, z natchnienia, i nawet lubi�a to zaj�cie, ponadto mia�a znakomite wyczucie kolorystyki. Obie te zalety okaza�y si� przydatne, da�y jej m�a.
Dwadzie�cia lat temu po�lubi�a Karola nie dla �adnych pieni�dzy, tylko tak jakby z mi�o�ci, chocia� fakt, �e nie �y� w n�dzy, mia� swoje znaczenie. By� przystojny, wzrostu wi�cej ni� �redniego, szczup�y, b�yskotliwy, inteligentny, nieco ironicznie dowcipny, pe�en inicjatywy, pracowity, zaradny i szale�czo w niej zakochany. Mo�liwe, �e to zakochanie w pewnym stopniu sama w niego wm�wi�a i postara�a si� o rezultat konkretny, Karol bowiem do ma��e�stwa nie rwa� si� z dzik� nami�tno�ci� i uleg� jakby troch� przez rozum, aczkolwiek kocha� j� ogni�cie. Nie cierpia� dzieci i pod tym wzgl�dem zgadzali si� doskonale, Malwina nie chcia�a mie� �adnych dzieci, bo dzieci oznacza�y uci��liwe obowi�zki i wyrzeczenia. Nienawidzi�a wyrzecze�.
Despotyzm Karola ujawni� si� dopiero po �lubie i by� to rodzaj despotyzmu jakby mocno mieszany, cz�ciowo ca�kiem przyjemny, a cz�ciowo obrzydliwy i niezno�ny.
Chocia�by rachunki. Wszystkie za�atwia� sam, Malwina nie mia�a prawa nawet na nie spogl�da� i ogromnie by�a z tego zadowolona, poniewa� nie cierpia�a liczenia. �adnego. Nawet bielizny do prania, nawet posiadanych szklanek i kieliszk�w, nie wspominaj�c o pieni�dzach albo, na przyk�ad, kaloriach. By�a zdania, �e od samego liczenia nikomu niczego ani nie przyb�dzie, ani nie ub�dzie, po c� zatem zadawa� sobie ten wstr�tny trud.
Zabrania� jej zajmowa� si� polityk�. I doskonale, Malwina zna�a si� na polityce jak kura na pieprzu i nie mia�a najmniejszej ochoty wnika� w jej tajniki. Zabrania� pracowa� zarobkowo poza domem. Jeszcze lepiej, wcale nie chcia�a, a dyscypliny pracy w og�le nie trawi�a. Zabrania� bywa� gdziekolwiek i wyje�d�a� dok�dkolwiek samej, bez niego, co w ca�ej pe�ni opowiada�o jej ch�ciom i �yczeniom. ��da� urody, kategorycznie wymaga�, �eby, gdziekolwiek si� znajd�, ona w�a�nie by�a najpi�kniejsza, a w ka�dym razie najbardziej zadbana i najlepiej ubrana, to za� wymaganie Malwina gotowa by�a zaspokaja� wr�cz w upojeniu.
Jedynym miejscem, do kt�rego nie pcha� si� razem z ni�, by�y sklepy. Zakup�w musia�a dokonywa� samodzielnie, i to wszystkich, spo�ywczych, odzie�owych i domowych. Czyni�a to z dreszczem szcz�cia w sercu, te kiecki, pantofelki, �akieciki i szlafroczki, te krawaty, sweterki, koszule i gacie, te starannie dobierane m�skie skarpetki i damskie rajstopy, te kosmetyki, r�czniki, lampy stoj�ce i zas�ony do okien wprawia�y j� w stan euforii niebia�skiej. Szczeg�lnie, �e Karol p�aci� za wszystko. I na wszystko si� godzi�, nie grymasi� i nie protestowa�.
Jednak�e, niestety, domaga� si� zarazem czego� ekstra, mianowicie posi�k�w. Codziennie i punktualnie. Ta codzienno�� i punktualno�� zawis�a Malwinie kamieniem u szyi, zwa�ywszy jednak og�lne upodobanie do zaj�cia, da�a mu jako� rad�. Tkni�ta ambicj�, jednym gestem i bez zastanowienia, z byle czego robi�a arcydzie�a, przez Karola niezmiernie wysoko cenione. Kocha� j� wtedy p�omiennie i bez granic...
Sielanka trwa�a trzy lata.
Malwina sama nie by�a pewna, kto pierwszy zacz�� si� zmienia�. Mo�liwe, �e to ona zaprotestowa�a przeciwko obcym jej obowi�zkom przy tym cholernym domu.
Dom nale�a� do Karola. Dwa lata przed �lubem odziedziczy� go, w stanie ruiny, po przodkach. Budowla wymaga�a rzetelnego remontu i licznych zmian i w pierwszej chwili Malwina wcale nie chcia�a tam zamieszka�. Spragniona by�a apartamentu w �rodku miasta, blisko sklep�w, kawiar� i rozmaitych rozrywek, nie za� rudery na odludziu, gdzie nawet nic nie je�dzi�o i �adnej przyjaci�ce nie by�o po drodze. Protesty nie pomog�y, a w dodatku, nie wiadomo dlaczego i jakim sposobem remont spad� na ni�, bo Karol nie mia� czasu. Posiada� ju� na w�asno�� i sam prowadzi� ogromne przedsi�biorstwo budowlane, rozkwitaj�ce coraz bujniej i w coraz szerszym zakresie. Ironia losu. Malwina na budownictwie nie zna�a si� wcale, a podejmowa� musia�a jakie� okropne decyzje w niezrozumia�ych dla niej kwestiach. Z robotnikami od razu popad�a w konflikt, polegaj�cy na tym, �e ona wymaga�a, Karol natomiast p�aci�. Ku jej zdumieniu i oburzeniu wcale nie chcia� p�aci� tyle, ile jej wymagania musia�y kosztowa�, w dodatku zacz�� je krytykowa�. Nie takie p�ytki tarasowe, nie taka glazura w �azience, nie z tej strony bicz wodny, krety�ski pomys�, gara� na dwa samochody za w�ski, okna w sypialni zostawi�a za ma�e, poza tym gdzie ten �ywop�ot?!!!
�ywop�ot przes�dzi� spraw�. Zwa�ywszy, i� na tempo wzrostu ro�lin nie mia�a najmniejszego wp�ywu, wszystkie pretensje wyda�y jej si� nies�uszne i niesprawiedliwe. Mo�liwe, �e zaprotestowa�a nieco zbyt energicznie, ale, ostatecznie, te� si� przecie� jako� liczy�a! Mo�liwe r�wnie�, i� niepotrzebnie, w spos�b ra��cy, zaniedba�a kwesti� �ywienia, ale sam fakt, �e musia�a podda� si� odra�aj�cym obowi�zkom, czeka� na dostaw� nowych klepek, dopilnowa� u�o�enia klinkieru, osobi�cie sprawdzi� �wie�o wymienione armatury, wyprowadzi� j� z r�wnowagi. Um�wi� si� z nikim nie mog�a, nawali�a fryzjerowi, a chcia�a sobie zrobi� pasemka, nie by�o kiedy obejrze� czasopisma, posiedzie� przed ekranem...
Babcia m�wi�a, �e do m�czyzny trafia si� przez �o��dek...
Przez ten �o��dek zatem chcia�a go ugodzi�. Mia�a to jednak�e by� tylko demonstracja, no owszem, chyba nie najszcz�liwiej wybrana, ale reakcja Karola stanowi�a przesad� niebotyczn�. Kto to widzia�, �eby w�ciekle sycz�cym tonem wyzywa� j� od kucht, gar-kot�uk�w i nierob�w, �eby jej wytyka� brak wy�szego wykszta�cenia, �eby wypomina� wydawane na ni� pieni�dze, �eby ze stanowiska b�stwa domowego skopywa� j� na etat sprz�taczki w przedsionku �wi�tyni! Oszala� z pewno�ci�.
Przeprosi� j� potem. Przeprosili si� wzajemnie. By�y to przeprosiny ostatnie.
Od tej awantury, z dnia na dzie�, z miesi�ca na miesi�c i z roku na rok zacz�o by� coraz gorzej. W Malwinie zal�g�a si�, zagnie�dzi�a i bujnie rozkwit�a zaci�to��, obficie nawo�ona ura�on� ambicj�. Swoje obowi�zki spe�nia�a perfekcyjnie, na wszelki wypadek bowiem chcia�a by� niezast�piona, �eby mu jeszcze kiedy� pokaza�. Co pokaza�, nie bardzo wiedzia�a, ale rzetelne, triumfuj�ce pokazanie sta�o si� dla jej duszy niezb�dne.
Karola natomiast amok niepoj�ty op�ta�. Wymaganiami zgo�a wystrzeli�, nad�� si� wa�no�ci� do wyp�ku, niczym jaki� balon potworny, z niej usi�owa� zrobi� niewolnic�, nie do�� mu by�o g�upich ��da� w domu, pe�nej obs�ugi, cackania si� z nim jak ze �mierdz�cym jajkiem, to jeszcze popad� w sk�pstwo.
Nie od razu, jednym ciosem, ale bardzo szybko. Dwa lata nie min�y od tej awantury budowlano-spo�ywczej, kiedy Malwina spotka�a si� ze skrzywieniem na tle op�aty za jej jazdy konne, nie tak jeszcze dawno w pe�ni przez niego aprobowane. Co prawda, nie najlepiej jej te jazdy wychodzi�y i coraz mniej ch�tnie wsiada�a na konia, ale jednak... Na kosmetyki Karol warkn��. W kwestii nowego futrzanego �akiecika zachowa� kamienne milczenie, musia�a kupi� ten �akiecik za pieni�dze na �ycie, przez co nagle znalaz�a si� bez grosza i na obiad m�ciwie poda�a kefir z kartoflami. Nie by�o p�niej awantury, tylko jadowite, k��liwe i ohydne uwagi, kt�re zatru�y jej ca�e popo�udnie i wiecz�r. Zap�aci�, jednak�e zap�aci�, przyj�wszy do wiadomo�ci �zawy i pe�en goryczy komunikat, i� nazajutrz b�dzie sa�atka z pokrzyw, �atwych do uzyskania za darmo. Mog�a spe�ni� t� gro�b�, zaraz za ich ogrodzeniem ros�y pokrzywy, a nie mieli jeszcze wtedy sta�ej gosposi, tylko sprz�taczk�, dochodz�c� dwa razy w tygodniu.
Kolejny skok w d� nast�pi�, kiedy pojawi�a si� Justynka.
Justynka by�a siostrzenic� Malwiny, dzieckiem w�wczas o�mioletnim. Siostra i szwagier stracili �ycie w katastrofie lotniczej w Lesie Kabackim i Justynka zosta�a sama, bo dziadkowie ju� nie �yli, wi�cej za� rodziny nie by�o. W mgnieniu oka Malwina zdecydowa�a si� zabra� dziewczynk� do siebie i wychowa�, z mglist� my�l� o jakiej� przysz�ej us�udze, pomocy, towarzystwie... W gruncie rzeczy, nie wiedz�c o tym, by�a apodyktyczna i koniecznie chcia�a kim� rz�dzi�, a Karolem si� nie da�o.
Karol w pierwszej chwili nawet by� za, jaka� przyzwoito�� jeszcze w nim istnia�a, rych�o jednak�e zauwa�y�, �e dziecko kosztuje. Zimne piek�o, jakie zrobi�, trwa�o prawie do rana, sp�akana Justynka na szcz�cie spa�a i nie s�ysza�a ani s�owa, ale w Malwinie zaci�to�� si� ugruntowa�a. Nagle dotar�o do niej, co znacz� pieni�dze, i nami�tnie zapragn�a mie� w�asne.
Justynka nie zosta�a na zerze, szwagier rozmaite zasoby posiada�, c�rka odziedziczy�a po rodzicach trzypokojowe w�asno�ciowe mieszkanie, odrobin� bi�uterii i co� tam na koncie w banku, ale na najbli�sze dziesi�� lat nie mog�o tego wystarczy�. Nale�a�o jej pom�c, a kto mia� to zrobi�, jak nie jedyna siostra matki, bogata z m�a. W dodatku dziecko w tym wieku ju� nie by�o k�opotliwe, przeciwnie, mog�o okaza� si� przydatne i u�yteczne, wydawa�o si�, �e Karol ma pogl�dy podobne, a tu prosz�, pieni�dze wskoczy�y na ring.
Sama Justynka, jako taka, zbytnio mu nie przeszkadza�a. Z czterech pokoi go�cinnych na g�rze dosta�a dla siebie jeden, razem z �azienk�, wi�c w�a�ciwie niczym nie wchodzi�a w parad�, grzeczna by�a, inteligentna, uczy�a si� doskonale, nie stwarza�a �adnych problem�w, tyle �e troch� kosztowa�a. Utrzymanie nie liczy�oby si�, mieszkanie po rodzicach zosta�o wynaj�te za godziw� sum� i Justynka z tego mia�aby co je��, mog�aby nawet kupi� sobie odzie�, ale Malwina, na z�o�� Karolowi, upar�a si�, �e doch�d z wynaj�cia powinien by� odk�adany i kumulowany na przysz�e potrzeby dziecka, w wieku doros�ym. Teraz za� sta� ich na to, �eby nakarmi� i ubra� jedn� spokojn�, zdrow� dziewczynk�.
Karol znienacka zachowa� si� tak, jakby ta Justynka ostatni� kromk� chleba od ust mu odj�a. Mo�e Malwin� sta� na to, �eby karmi� cudze dzieci, ale on nie widzi powodu. Ci�ko pracuje dla siebie, a nie dla ca�ego �wiata, jego pieni�dze, ma prawo nimi dowolnie dysponowa�! Z jakiej racji ma p�aci� na czyjego� bachora, �y�owany jest, wyzyskiwany odra�aj�co, a mo�e on nie chce, a mo�e ma na oku ca�kiem co innego, a mo�e te pieni�dze potrzebne mu s� gdzie indziej, a mo�e chce na nich spa�...!!!
- �pij - powiedzia�a wtedy z gniewem Malwina. - Ale musisz je przynie�� w got�wce, �ebym ci mog�a nimi wypcha� materac.
Zsinia� tak, �e a� si� przestraszy�a. Nazajutrz si� uspokoi�, zadeklarowa� zgod� na utrzymywanie Justynki, co nie przeszkadza�o k��liwym uwagom i oporom w dawaniu pieni�dzy. Malwina dosz�a do takiego rozstroju nerwowego, �e wr�cz by�a gotowa prowadzi� rachunki, �eby zobaczy�, co Justynka jada i ile to kosztuje. Prowadzi�a te rachunki przez ca�e dwa dni, po czym uzna�a, �e woli si� zaraz powiesi�. Nie kocha�y si� wzajemnie, Malwina i arytmetyka.
Z biegiem czasu robi�o si� coraz gorzej na wszelkich frontach.
Malwina lubi�a towarzystwo. Uwielbia�a rozmaite spotkania, dyskoteki, bale, taniec, rozrywki w licznym gronie, go�ci i wizyty. Karol te� w tym gustowa� z pocz�tku, a potem jako� mu przesz�o. Po czterech latach ma��e�stwa ju� kr�ci� nosem na wszystko, po pi�ciu w domu chcia� mie� spok�j, siada� w gabinecie i zajmowa� si� nie wiadomo czym. Jak�� tam krety�sk� prac� umys�ow�, jakimi� wyliczeniami... Te� mi przyjemno��...!
Odmawia� uczestnictwa w rozrywkach, nie lubi� go�ci, twierdzi�, �e �r� jak wo�oduchy, drogo kosztuj� i marnuj� jego czas. Malwina zacz�a wsz�dzie chodzi� sama, co jako� wcale jej si� nie podoba�o, szczeg�lnie �e grono przyjaci�ek i znajomych dziw
nie si� skurczy�o, a w dodatku przesta�a by� w�r�d nich najpi�kniejsza i najwa�niejsza. Przez Karola, z pewno�ci�, �le j� traktowa�, a inni za nim...
Je��, jad�. Owszem. Z rosn�c� przyjemno�ci�, pod warunkiem, �e mu smakowa�o. Z tym nie by�o k�opotu, jego upodobania spo�ywcze mia�y szeroki zakres, ale dzi�ki nim z roku na rok robi� si� coraz grubszy. I oczywi�cie mniej atrakcyjny, chocia� ci�gle jeszcze m�g� si� podoba�.
Rozmawia� natomiast nie chcia�. Nie pozwala� niczego sobie opowiedzie�. Nie odpowiada� na pytania. Je�li w og�le reagowa� czymkolwiek, poza milczeniem, zazwyczaj by�o to co�, co doprowadza�o do tez i rozstroju nerwowego.
W�r�d ludzi, je�li ju� si� mi�dzy nimi znale�li, traktowa� j� skandalicznie, krytykowa� g�o�no i nietaktownie, nie pozwala� jej si� odezwa�, przerywa� w p� s�owa, kr�tko m�wi�c, robi� z niej idiotk�. Nie chcia� z ni� ta�czy�. Wyrywa� jej z ust papierosa. Omija� j� przy nalewaniu wina. Nie, nie zawsze, sk�d. Znienacka, nie wiadomo kiedy i dlaczego.
Ponadto przesta� j� kocha� ogni�cie.
Tak znowu bardzo Malwina na ten seks nie lecia�a, Karol by� gruby i sapa�, jej samej st�kanie si� z jakiej� g��bi wyrywa�o, m�cz�ce to by�o i uci��liwe. Jednak�e powinien by� rwa� si� ku niej bez wzgl�du na tusz�, chocia�by po to, �eby mu mog�a odmawia�! Tymczasem nie rwa� si� wcale, co j� irytowa�o wprost nieopisanie i sama przestawa�a by� pewna, chce tego seksu czy nie.
�adne dziwki nie wchodzi�y w rachub� co najmniej przez dziesi�� lat, a mo�e nawet pi�tna�cie. Nie lecia� na baby, zaj�ty by� robieniem pieni�dzy. Ostatnimi czasy co� si� zmieni�o na gorsze.
Kt�rym� tam zmys�em Malwina wyczu�a �e zaczynaj� si� przy nim pl�ta� podrywki. Nie �eby nagle sam dosta� jakiego� sza�u, ale rozmaite pijawki wyw�szy�y jego pieni�dze i przyst�pi�y do akcji kusicielskiej. Na sukcesy nie bardzo mog�y liczy�, Karol nie by� z tych, co kupuj� futra i diamenty, zgodzi�by si� mo�e zap�aci� za kolacj�, wzgl�dnie pok�j w motelu, ale nic wi�cej.
Wi�c w�a�ciwie o co tu chodzi�o...?
Robi� si� coraz gorszy, wszelkie uwagi pomija� milczeniem, istny pie�! Wychodzi� i wraca� bez s�owa wyje�d�a� bez uprzedzenia, nie m�wi�c, dok�d jedzie, do P�ocka czy do Kairu. Tylko po baga�u mog�a si� zorientowa�, �e gdzie� si� wybiera, w dodatku walizki pakowa� sam, czasem jedn�, czasem dwie, po czym Malwina usi�owa�a odgadn�� cel podr�y, sprawdzaj�c, czego brakuje. Zabra� smoking na przyk�ad, dok�d go diabli zanie�li? Zabra� narty, znaczy, �e chyba w g�ry? Zabra� p�etwy i mask�,wi�c pewnie nad jak�� wod�. Zabra� zwyczajn� odzie�, jeden garnitur, pi�am�, trzy koszule... Prawdopodobnie spotkanie w interesach, ciekawe gdzie...
G�upio jej by�o przyznawa� si�, �e nie ma poj�cia, gdzie przebywa jej m�� i kiedy wr�ci. Mimo wysi�k�w wyrywa�a si� z niej wstydliwie ukrywana prawda �zy kr�ci�y si� w oczach, w do�ku co� okropnie gniot�o a ci�ka krzywda po�era�a organizm, poniewa� przez ca�e lata mia�a nadziej�, �e b�dzie wr�cz odwrotnie Co tam nadziej�...! Przekonanie. Pewno��!
Wbrew konfliktom, wydawa�o jej si�, �e wchodzi na coraz wy�szy poziom, dla m�a jest niezast�piona rola b�stwa nale�y jej si� wr�cz przyrodniczo, mo�na jej zazdro�ci�, podziwia� j�, ale przenigdy lekcewa�y�! A ju� szczeg�lnie Karol, oszala� chyba, bezkrytyczne wielbienie �ony by�o jego obowi�zkiem biologicznym!
On za� wraca� znienacka o najdziwaczniejszych porach, z gromkim hukiem i rumorem albo przeciwnie, cichutko i podst�pnie, i natychmiast ��da� posi�ku. Nie zna�a dnia ani godziny. Narty i p�etwy stwarza�y nadziej� na kilka dni �wi�tego spokoju, co najmniej trzy, ale ju� smoking nic nie znaczy�. Ze smokingiem m�g� wr�ci� r�wnie dobrze nazajutrz, jak i za dwa tygodnie.
I oczywi�cie, wyje�d�aj�c, z�o�liwie nie zostawia� pieni�dzy. I nawet tej prostej, elementarnej pociechy, �eby sobie co� kupi�, Malwina nie mog�a zazna�. Dwunastnica zwija�a si� jej w �semki.
Mia�a, rzecz jasna, w�asne konto, na kt�re nic nie wp�ywa�o, dop�ki on go nie zasili�. A zasila� tak, �e si� niedobrze robi�o, jakby specjalnie chcia� j� zmusi� do �ebraniny, zniewa�y�, udowodni�, �e jest bezmy�lnie rozrzutn� idiotk�. No owszem, mo�liwe, �e troch� by�a rozrzutna, to liczenie jej nie wychodzi�o...
Spr�bowa�a przesta� si� do niego odzywa�, tak samo jak on do niej, ale by�o to ponad jej si�y. M�wi�a zatem do Justynki, albo nawet do Helenki, tak jadowicie i k��liwie, jak tylko zdo�a�a, nie bacz�c na sens, jemu za� posi�ek podawa�a w milczeniu. Kaw� i herbat� donosi�a bez �adnych pyta� i bez wzgl�du na jego aktualne ch�ci, co niekiedy zmusza�o go do w�ciek�ych syk�w protestu. Koszule, krawaty i skarpetki dobiera�a fanaberyjnie, wedle w�asnego gustu, zapomniawszy, �e jej gust przez wszystkie wsp�lnie sp�dzone lata by� przez niego w pe�ni aprobowany.
Kr�tko m�wi�c, rozpocz�a wojn� podjazdow�, a rozkwitaj�ca dziarsko nienawi�� podtrzymywa�a j� na duchu.
I wszystko by�oby dobrze... To znaczy nie, przeciwnie, wszystko by�oby doskonale �le, gdyby nie ten upiorny pomys� Karola. Rozw�d.
Podzia� mienia, rzeczywi�cie. Od razu okaza�oby si�, �e on nic nie ma, a dom jest obci��ony hipotek�. Albo jeszcze co� gorszego. Mowy nie ma, nie mo�na do tego dopu�ci�.
Trzeba go po prostu zabi�.
* * *
- No co� ty - powiedzia� z politowaniem Krzysztof Burkacz do swojego przyjaciela, Romka Matuszewicza, dopieprzaj�c barszczyk w fili�ance. - W �wietle prawa ca�y dorobek jest wsp�lny, bez wzgl�du na to, czy ona pracowa�a zawodowo, czy nie. Wychodzi si� z za�o�enia, �e u�atwia�a ci prac�, zajmuj�c si� ca�� drug� stron� �ycia i wychowuj�c dzieci. �aden m�� nie zrobi maj�tku bez pomocy �ony. Chyba, �e odziedziczy�e� co� po przodkach i w chwili �lubu spisali�cie intercyz�.
- Jak� tam intercyz� - skrzywi� si� Romek i sw�j barszczyk dla odmiany dosoli�. - Po przodkach mia�em zbi�r znaczk�w, taki dosy� byle jaki, i przedwojenn� ciupag�. A ona wazon kryszta�owy, zepsuty antyczny zegar i wa�ek do ciasta. A wspomogli nas na pocz�tku mniej wi�cej jednakowo, m�j stary i te��. Potem dopiero wyszed�em do przodu.
- No to nie ma si�y. Po�owa jej. A jeszcze na dzieci b�dziesz p�aci� alimenty.
- Na Micha�ka nie, bo ju� sko�czy� studia i poszed� do pracy. Tylko na Wandzi�.
- Ma�a r�nica.
- Cholera. Akurat mi nie na r�k� cokolwiek teraz dzieli�...
- To si� wstrzymaj z rozwodem. Inaczej masz przechlapane.
Siedzieli w eleganckiej restauracji przy stoliku, a naprzeciwko nich, przy tym samym stoliku, siedzia� Karol Wolski i s�ucha� rozmowy swoich kontrahent�w.
Spotkali si� wszyscy trzej dla sfinalizowania znakomitego interesu, wymagaj�cego niez�ych nak�ad�w finansowych, pertraktacje przebieg�y zaskakuj�co pomy�lnie i w�a�ciwie zako�czyli je zaraz po przystawkach. Obiad jednak�e by� w pe�nym toku, g�upio by�oby zatem zrywa� si� z krzes�a i wybiega�, szczeg�lnie �e na zewn�trz la� rz�sisty deszcz. Mogli spo�y� ca�y posi�ek spokojnie i w przyjemnej atmosferze.
O ile oczywi�cie tre�� ich pogaw�dki sprawia�aby Karolowi jak�� przyjemno��. Tymczasem by�o wr�cz odwrotnie, obudzi�a w jego pami�ci obrzydliwo�ci, o kt�rych w trakcie rozwa�ania kwestii zawodowych postara� si� zapomnie�. Ju� te� rzeczywi�cie ten cymba�, Matuszewicz, nie mia� o czym gl�dzi�, tylko o swoim rozwodzie.
Rozw�d j�� ostatnio stanowi� niemi�� zgryzot� Karola. Wcale go nie chcia�, ale przelecia�o mu takie s�owo przez my�l, poniewa� wsp�egzystencja z Malwin� sta�a si� nie do zniesienia i co� nale�a�o z tym zrobi�.
O�eni� si� kiedy� z urocz�, smuk��, wdzi�czn� dzieweczk� o prze�licznych nogach, wpatrzon� w niego niczym w obraz �wi�ty. Wiedzia� doskonale, �e szczyt�w intelektu sobie nie bierze, ale wsp�lne �ycie organizowa� potrafi�a doskonale, wszystko j� zachwyca�o i Karol czu� si� rozdawc� �ask. Dzieweczk� posiada� na w�asno��, rozczula�a go i roz�miesza�a jej umys�owo��, docenia� starania, u�ytkowa� j� zgodnie z potrzebami, niczego nie musia�, m�g� robi� to, co mu odpowiada�o najbardziej, a obs�u�ony by� koncertowo pod ka�dym wzgl�dem.
Stopniowo, ale w do�� szybkim tempie, z dzieweczki zacz�y wy�azi� wady.
Przede wszystkim pr�bowa�a nim rz�dzi� i wydawa�a rozkazy, a Karol bardzo tego nie lubi�. Poza tym gada�a. W�a�ciwie bez chwili przerwy, i by�y to g�upoty beznadziejne, po wi�kszej cz�ci jakie� skargi i ��dania pociechy. Ponadto zadawa�a pytania i domaga�a si� odpowiedzi, a Karol wola� sobie pomilcze�. �y� my�l�, nie g�b�, je�li za� ju� swoj� my�l� mia� ch�� si� podzieli�, to z kim�, kto j� zrozumie. Komputerowe wyliczenie nachylenia drobnych p�aszczyzn tak, �e w pustym pomieszczeniu nie odzywa�o si� echo, to by�o co�! Jeden raz w euforii zwierzy� si� �onie, na co us�ysza� w odpowiedzi, i� ten ma�y S�awcio s�siad�w specjalnie wrzeszczy, przeje�d�aj�c na rowerku ko�o ich bramy, do tego stopnia, �e zag�usza rozmow� telefoniczn� i cz�owiek we w�asnym domu nie mo�e si� porozumie�, wi�c mo�e by z tym S�awciem co� zrobi�, koniecznie...
- Odr�ba� mu �eb tasakiem - zaproponowa� wtedy Karol uprzejmie. - Sam kad�ub wrzeszcze� nie zdo�a.
Na pe�ne zdziwienia pytanie, jaki kad�ub i czego w�a�ciwie nie zdo�a, nie odpowiedzia�.
W dodatku rozrzutna si� robi�a zgo�a ob��dnie, kosztowa�a go maj�tek, trwoni�a pieni�dze a� wi�ry lecia�y, a liczy� nie umia�a nigdy. Karol tego r�wnie� bardzo nie lubi�. To by�y jego pieni�dze, w�asne, osobi�cie zarobione, legalnie i bez przest�pstw. Daj�ce w�adz�, pewno�� siebie, swobod�, solidne podstawy do zaspokajania wszelkich potrzeb, spe�niania marze�, realizowania zachcianek i fanaberii. �y� ju� kiedy� bez pieni�dzy, we wczesnej m�odo�ci cierpia� niedostatek razem z rodzicami, chocia� trzeba przyzna�, �e nie by� to niedostatek szczeg�lnie dotkliwy. �adna n�dza, c� znowu. Po prostu zwyk�a przeci�tno��, w kt�rej m�g� si� zmie�ci� u�ywany motor, ale samoch�d stanowi� nieosi�galny szczyt marze�. I w�drowne wakacje po�yczonym kajakiem po jeziorach mazurskich, z noclegami w namiocie, a tak� Szwecj� czy Francj� mo�na sobie by�o najwy�ej powyobra�a�.
Karol za� uwielbia� luksusy. Kocha� prac� umys�ow�, a nie cierpia� fizycznej.
Ponadto w g��bi duszy pragn�� podziwu. Bezkrytycznego uwielbienia. Czci i ho�d�w. I nawet nie wiedzia�, �e pragnie tak�e inteligentnego partnerstwa. Sam by� dumny z siebie, wiedzia� doskonale i nie bez podstaw, �e umys�em, wykszta�ceniem i smyka�k� do interes�w przerasta swoje otoczenie o par� pi�ter, i �yczy� sobie by� doceniany, je�li nie na ka�dym kroku, to przynajmniej w domu, gdzie powinien tkwi� na piedestale jako absolutny pan i w�adca. On wszak zarobi� na ten dom, on stworzy� podstawy egzystencji, bez niego ta kretynka, jego �ona, nie mia�aby nic.
Teraz przy jego boku trwa�a okropnie gruba, starzej�ca si� baba, nad�ta, fanaberyjna, pe�na pretensji, wci�� bezdennie g�upia, wci�� gadatliwa nie do zniesienia, w�cibska, z�o�liwa, nietaktowna i kompromituj�ca. W ci�gu ostatnich lat robi�a si� coraz gorsza, bez przerwy nad�sana, p�aksiwa, obra�ona nie wiadomo na co i w og�le niezno�na. Rozmawia� z ni�, jak z cz�owiekiem, dawno ju� by�o niemo�liwe, od pocz�tku zreszt� orientowa� si�, �e nie o rozm�w sobie �on� bierze. Ale gdzie si� podzia�o uwielbienie, gdzie podziw bez granic, gdzie trwo�ny szacunek...?
Uwielbienie, podziw i szacunek l�ni�y i b�yskaty w pi�knych oczach Joli, t�umaczki w jego w�asnej firmie. Jola zna�a sze�� j�zyk�w i w ka�dym potrafi�a wystosowa� dyplomatyczn� korespondencj�, co mia�o szalone znaczenie przy wszelkich umowach zagranicznych. Rozumia�a, co si� do niej m�wi...
No dobrze, ale zaraz, spokojnie, kto� przecie� musia�by go obs�ugiwa�. Jola...? Jola umia�a b�yszcze� urod� za grosze, strzela� intelektem, milcze� czo�obitnie, subtelnie promieniowa� seksem... Pytanie, czy umia�a gotowa�...?
Sam przed sob� Karol z trudem przyznawa� si� do szarpi�cej nim rozterki. Ostatecznie mia� oczy w g�owie i widzia� siebie w�r�d rozmaitych smuk�ych m�odzie�c�w... czort bierz m�odzie�c�w, nawet starszych facet�w w znakomitej kondycji. Te� chcia�by mie� tak� kondycj�, te� chcia�by tak wygl�daj, tymczasem Malwina gotowa�a w spos�b nie do odparcia, Karol by� �akomy, uwielbia� kopytka ze schabem, zraziki w zawiesistym sosie, zaj�ca w �mietanie, sa�atki z majonezem, fondue z ��tego sera, �wie�e pieczywko, t�usty boczek z chrzanem, s�odycze... Nienawidzi� gotowanych jarzyn, warzyw i owoc�w, nie znosi� chudego bia�ego sera. Gdyby nie by�o absolutnie nic innego do jedzenia, gdyby mu to obrzydliwe kto� da�, postawi� przed nosem, gdyby przez ca�� dob� nic w ustach nie mia�...
Koszmarny pomys�.
Gdyby jednak...? Dobre, ale niskokaloryczne...?
Malwina by�a do tego niezdolna. Gotowa�a rewelacyjnie i w ca�ej orgii kalorii. Sama z siebie �adnej diety wprowadzi� nie umia�a. Wrogo�� ku niemu z niej tryska�a, ale znakomite i tucz�ce �ar�o sta�o gotowe, a Karol nie umia� mu si� oprze�. I, co gorsza, wcale nie chcia�...
Pogarsza�o si� stopniowo. Karol, wbrew wygl�dowi, dobrodusznemu i sympatycznemu, by� twardy, zaci�ty, bezlitosny, dziko zakochany w pracy zawodowej, zdecydowany zrobi� maj�tek nawet po trupach. Szcz�liwie trupy jako� mu si� nie przypl�ta�y, ale praca umys�owa i napi�cie wyzuwa�y go z wszelkich sil Potrzebowa� odpoczynku, relaksu, a nie rozrywek i wysi�k�w fizycznych. Przesta� je�dzi� na nartach, od skocznych ta�c�w go odrzuca�o, czasem jeszcze �eglowa� i p�ywa�, tymczasem ta idiotka ba�a si� wody, a za to rwa�a do towarzyskich akrobacji.
Zacz�a pali� papierosy, zg�upia�a chyba, papierosy kosztuj� i niszcz� urod�. Po czwartym kieliszku wina robi�a si� do szale�stwa rozmowna, od bredni za�, jakie wygadywa�a, j�cza�a ziemia, a kto wie czy i nie ksi�yc. I �adne s�owne argumenty do niej nie dociera�y, musia� niekiedy reagowa� czynnie, robi�c z siebie brutala. W domu albo g�ba si� jej nie zamyka�a, bzdety beznadziejne zaprz�ta�y jej uwag�, albo milcza�a do niego kamiennie, prychaj�c tylko niekiedy k��liwymi i obra�liwymi uwagami na stronie. �adnego zrozumienia jego potrzeb, sama niech�� i lekcewa�enie, a co w og�le mia�a do roboty, poza dba�o�ci� o niego? I o siebie sam�?
By�a egoistk� i egocentryczk�, o tym Karol wiedzia� doskonale, ale on te� by� egoist� i egocentrykiem, chcia� �y� po swojemu i chyba, do diab�a, mia� do tego prawo...? Po dwudziestu latach ci�kich wysi�k�w, uwie�czonych sukcesem, m�g� mo�e ��da� odrobiny komfortu psychicznego...?
Z drugiej jednak�e strony us�ane mia� mi�kko i gdyby nie Jola... To w�a�ciwie Jola otworzy�a mu oczy chocia� ani s�owa o tym nie powiedzia�a, ale jako� pod jej milcz�cym wp�ywem... Ta ca�a balneoterapia... Sta� go by�o, m�g� sobie zafundowa� ca�e trzy tygodnie wyj�� z tego chudszy o dziesi�� kilo i m�odszy o pi�� lat, no, dziesi�� kilo to troch� ma�o, powinien straci� dwadzie�cia, bo ju� przekracza setk�, a tak naprawd� powinien wa�y� siedemdziesi�t osiem. Do diab�a z tym wiktem Malwiny...
Rozwie�� si� z ni� mo�e i nale�a�o. Ale czy naprawd� koniecznie...?
Romek i Krzysztof wci�� rozwa�ali spraw� podzia�u maj�tku.
- Bez problemu - m�wi� Krzysztof pob�a�liwie. - Przelejesz na cudze konto, chocia�by moje, dostaniesz weksel d�ugoterminowy. Tylko bez wyg�up�w, �adnych procent�w. Odbierzesz, jak wszystko przyschnie, b�dzie si� nazywa�o, �e zarobi�e� p�niej.
- Wy�api�, ju� ona dopilnuje.
- Na szwajcarskie konto, frajerze!
- My�lisz...?
- I to czekaj, jeszcze inaczej. Ponios�e� straty Zap�aci�e� i cze��. Nie masz.
- Ca�kiem nieg�upie - pochwali� Romek po kr�tkim namy�le i o�ywi� si� nagle. - Czekaj, a jakby tak przela� ca�� p�atno��? T� na Prodkom X2?
Krzysztof zastanawia� si� przez chwil�.
- Niby mo�na. Ale trzeba by to jako� zawrze� w umowie...
Karol nie wtr�ca� si� wcale, my�li jednak�e b�yska�y mu jedna po drugiej. Sam ju� takie zabezpieczenie sobie za�atwi�, po�owa jego maj�tku oficjalnie nie istnia�a. Druga po�owa spokojnie mog�a wystarczy� na wszystko, ale te� nie mia� ch�ci dzieli� si� ni� z Malwin�. Co gorsza, przypada�yby jej dywidendy...
- Wprowadzimy klauzul� - odezwa� si� nagle. - Nie precyzuj�, rybk�, idziemy na kredyt. Jako debet, musimy to mie� odpisane. Co wy na to?
Obaj spojrzeli na niego, my�leli przez kilka sekund, a potem rozpromienili si� nagle.
- Ty masz �eb - pochwali� Krzysztof z podziwem.
- �ycie mi wracasz! - wykrzykn�� z wdzi�czno�ci� Romek.
R�wnocze�nie deszcz przesta� pada� i za chmurami zamajaczy�o s�o�ce.
* * *
Justynka zapomnia�a o parasolce i ca�� ulew� przeczeka�a w kawiarni. Nie nudzi�a si� tam, mia�a co robi�, z wielkim zainteresowaniem czyta�a dzie�o wypo�yczone z biblioteki uniwersyteckiej, traktuj�ce o egzekwowaniu prawa w�asno�ci w XIX wieku i konsekwencjach naruszenia tego�. Wcale nie musia�a uczy� si� go na pami��, ciekawi�o j�, mo�na powiedzie�, prywatnie.
Studiowa�a prawo. Ju� w przedostatniej klasie liceum czu�a w sobie jakie� takie ci�goty, w ostatniej podj�a decyzj� i teraz, na drugim roku studi�w, wiedzia�a na pewno, �e wybra�a w�a�ciwie. Nie mia�a te� w�tpliwo�ci, w jakim kierunku p�jdzie dalej, zostanie mianowicie prokuratorem.
Wcze�niej waha�a si� jeszcze pomi�dzy oskar�eniem a obron�, zacz�o si� bowiem od napa�ci na ciotk� jej kole�anki z klasy. Jaki� �obuz wyrwa� ciotce z r�ki torebk� ze �wie�o podj�tymi w banku pieni�dzmi, przy okazji wykr�caj�c jej lewe rami�, ciotka za�, po sekundzie oszo�omienia, chwyci�a spod n�g od�amany r�g p�yty chodnikowej i z ca�ej si�y cisn�a za napastnikiem. Niepoj�tym cudem, bo, jak normalna kobieta, nigdy niczym nie umia�a rzuca�, trafi�a go w g�ow�. Og�uszony bandzior na moment zmi�k� w kolanach i pad�, ciotka, post�kuj�c bole�nie, wystartowa�a do swojej torebki, z�apa�a j�, ale dzia�o si� to na ulicy i w mgnieniu oka zebra� si� t�um ludzi.
- Ta pani waln�a tego pana w g�ow�! - brzmia�y zeznania �wiadk�w, w�r�d kt�rych pojawi� si� policjant, akurat w owej chwili potrzebny jak dziura w mo�cie.
�rednio m�oda dama, kamieniem wal�ca w g�ow� ch�opaka na �rodku ulicy, by�a zjawiskiem niezwyk�ym i wysoce interesuj�cym. Wzbudzi�a sensacj�. Na szcz�cie znalaz�y si� jakie� dwie rozs�dne osoby, kt�re dostrzeg�y sam pocz�tek incydentu i za�wiadczy�y, i� nie pani rzuci�a si� na pana, tylko przeciwnie. Pan szarpn��, co� jej wyrwa� i zacz�� ucieka�. Dzi�ki czemu do ciotki odniesiono si� �agodniej, ale i tak zosta�a postawiona w stan oskar�enia za uszkodzenie cia�a obcego cz�owieka, bo p�yta chodnikowa rozbi�a mu ten �eb rzetelnie. Na wykr�conym ramieniu natomiast �adnego �ladu nie by�o.
Jako obro�ca ciotki Justynka mia�aby wiele do powiedzenia. Jako oskar�ycielka ch�opaka r�wnie�, odwrotnie za� nie wychodzi�o jej wcale. Ponadto w ca�ej sprawie zaniedbano jakichkolwiek stara� o argument zasadniczy, mianowicie odciski palc�w na g�adkiej torebce. Bo je�li istnia�y tam �lady ch�opaka, to niby sk�d? Zawarto�� bez cienia w�tpliwo�ci stanowi�a w�asno�� ciotki, nie da�a mu przecie� tej torebki do potrzymania! Zatem wyrwa�, zatem dokona� napadu, zatem ofiara mia�a prawo broni� swojej w�asno�ci.
A ot� w�a�nie okaza�o si�, �e nie mia�a prawa. W ostateczno�ci mog�a go dogoni�, r�bn�� w rami�, tak samo jak on j�, i wyrwa� mu �up. Wal�c w czaszk�, przekroczy�a granice obrony koniecznej.
W obliczu takich komplikacji Justynka w pierwszej chwili pomy�la�a o adwokaturze, potem zacz�a si� waha�, bo te odciski palc�w nale�a�y przecie� do prokuratora, kt�ry zlekcewa�y� swoje obowi�zki, a� wreszcie, z biegiem czasu, samo �ycie pomog�o jej podj�� decyzj�. I mo�e te� wzi�� w tym skromny udzia� duch przekory, zawarty w jej charakterze.
Na niezbyt g��bokiej prowincji, gdzie nad jeziorem w lesie sp�dza�a cz�� wakacji, zetkn�a si� z problemem grupy weso�ych m�odzie�c�w, oddaj�cych si� z zapa�em kradzie�om i dewastacjom samochod�w, a tak�e przyw�aszczaniu sobie mienia turyst�w. Grupa by�a doskonale znana tak policji, jak i prokuraturze, i cieszy�a si� bezkarno�ci� absolutn�. Poufnie Justynka uzyska�a informacj�, i� prokuratorowi powiatowemu postawiono ultimatum: albo b�dzie �lepy, g�uchy i niedorozwini�ty, albo niech si� zastanowi, co sam posiada. Samoch�d, will�, zdrowie, c�rk�...
Stan posiadania prokuratora sta� si� ostatni� kropl�. Je�li decyzje mog� wype�nia� jakie� naczynie, zawarto�� si� w�a�nie Justynce ula�a. Niez�omnie postanowi�a zosta� prokuratorem bez samochodu, willi i c�rki, co do zdrowia za�, posz�a na kurs karate. W razie czego b�d� musieli j� zastrzeli�, bo z bliska uszkodzi� si� nie da.
Deszcz przesta� pada�, oderwa�a si� wi�c od lektury i ruszy�a w drog� powrotn� do domu. Wyk�ad�w ju� dzi� nie mia�a, za to poczu�a si� g�odna, bo w tej kawiarni poprzesta�a na kawie i wodzie mineralnej, i zal�g�a si� w niej przyjemna my�l o obiedzie. Obiad z pewno�ci� w domu b�dzie. Bez wzgl�du na obecno�� czy nieobecno�� wujka ciotka gotowa�a codziennie, i to tak, �e wszelkie potrawy poza domem dawno ju� Justynce przesta�y smakowa�. Co z nimi ta kobieta robi�a takiego, czemu nie mo�na by�o si� oprze�? Zwyk�a kasza wywo�ywa�a wizj� ambrozji, zwyk�e kluski k�adzione bez okrasy same si� pcha�y do ust. Co nie znaczy oczywi�cie, �e ciotka �a�owa�a okrasy...
Nic dziwnego, �e obydwoje byli tacy grubi. Wpatruj�c si� w zadumie w plecy kierowcy autobusu, Justynka zastanawia�a si�, jakim cudem ona sama nie przeistoczy�a si� jeszcze w pot�n� bary��. Jada przecie� to samo, nawet do�� regularnie, tyle �e mo�e troch� mniej. Ciotka i wujek po dwa kotlety, ona jednego, ciotka i wujek po sze�� por�w w beszamelu, ona dwa, ciotka i wujek po trzy gor�ce bu�eczki z szynk�, ona jedn�... Za to sa�aty, pomidor�w i og�rk�w z pewno�ci� zjada wi�cej ni� oni obydwoje razem wzi�ci, wi�c pewnie te warzywa maj� sw�j wp�yw.
G��d sprawi�, �e przez ca�� drog� do domu Justynka mia�a w g�owie wy��cznie produkty spo�ywcze i rozwa�a�a kwesti� w�asnego tycia i chudni�cia. Nie musia�a si� odchudza�, przy swoich dwudziestu latach i stu sze��dziesi�ciu o�miu centymetrach wzrostu idealnie trzyma�a si� w normie bez �adnych stara�, mimo kusz�cego wiktu ciotki. Bez w�tpienia pomaga�y w tym nie tylko zieleniny, ale tak�e karate, p�ywalnia i poranne biegi do autobusu, kt�ry musia�a z�apa�, �eby zd��y� na wyk�ady. Ponadto owszem, jako�ciowo �ywi�a si� tym samym co ciotka i wujek, ilo�ciowo natomiast nie dorasta�a im do pi�t i tyle jad�a, co kot nap�aka�.
Szcz�liwie si� z�o�y�o, �e nikt jej nigdy do jedzenie nie namawia� i nawet nie zach�ca�. Skromna ilo�� po�ywienia Justynki by�a Malwinie wod� na m�yn, prosz� bardzo, niech ten harpagon widzi, �e dziecko jada jak ptaszek i niech sam sobie obliczy koszty, niech jej nie wmawia, �e go zrujnuje. Justynce sz�o na zdrowie, jako� nie chud�a i nie mizernia�a, mo�na by�o zostawi� j� samej sobie. Nak�ania� j� do zjedzenia czego� wi�cej Malwina mog�aby tylko na z�o�� Karolowi, w takim wypadku za� wybiera�aby oczywi�cie potrawy najdro�sze.
G��boko zadumana Justynka wysiad�a na swoim przystanku, nie zauwa�ywszy w og�le m�odzie�ca, kt�ry wpatrywa� si� w ni� prawie ca�� drog�. A by� to m�odzieniec w pe�ni godzien dostrze�enia.
Konrad Grzesicki mia� dwadzie�cia cztery lata, metr osiemdziesi�t pi�� wzrostu, kr�tko ostrzy�one ciemne w�osy i czarne, gruzi�skie brwi, zro�ni�te nad nosem. Prezentowa� sob� typowy przyk�ad zdrowego, dorodnego, m�odego pokolenia i ka�dej dziewczynie wpada� w oko od razu. Nie reagowa� na te wpadania zbyt gorliwie. Ko�czy� w�a�nie studia na wydziale biologii i by� w trakcie pisania pracy magisterskiej, co w najmniejszym stopniu nie stanowi�o dobijaj�cej katorgi, mia�by mn�stwo czasu i swobody, gdyby nie to, �e z czego� jednak �y� musia�. Elementarna przyzwoito�� wzbrania�a mu nadmiernie doi� rodzic�w, podj�� zatem prac� zarobkow�, ca�kiem nie�le p�atn�, o charakterze, kt�rego nie nale�a�o raczej reklamowa� na prawo i na lewo. Tu, w tym autobusie, spe�nia� akurat obowi�zki s�u�bowe, pi�kna dziewczyna, na kt�rej z �atwo�ci� da�o si� oko zawiesi�, by�a mu bardzo przydatna, ale, rzecz oczywista, nie m�g� do niej natychmiast wystartowa�. Spodoba�a mu si� jednak�e jako� zupe�nie wyj�tkowo, na wszelki wypadek zapami�ta� wi�c, gdzie wysiad�a, i popatrzy�, w jakim kierunku idzie.
Na tym chwilowo sko�czy�a si� konkieta, o kt�rej Justynka nie mia�a najmniejszego poj�cia.
* * *
Stwierdziwszy, i� deszcz przesta� pada�, i obejrzawszy niebo dla sprawdzenia, czy nie zacznie na nowo, Helenka, sta�a pomoc Malwiny, zdecydowa�a si� i�� do domu. Zrobi�a ju� wszystko, co do niej nale�a�o, i mog�a si� oddali�. Obiad jej chlebodawczyni zazwyczaj wyka�cza�a w�asnor�cznie, go�cie na dzi� nie byli przewidziani, a wstawienie p�niej naczy� do zmywarki nikomu nie mog�o sprawi� wielkich trudno�ci.
W zasadzie Helenka mieszka�a u c�rki, czy mo�e c�rka mieszka�a u niej, razem z m�em i dzieckiem w wieku szkolnym, ale u Malwiny mia�a sw�j pok�j, gdzie nocowa�a, kiedy wieczorem by�o wi�cej robotyk Z regu�y przy go�ciach, kt�rych nale�a�o obs�u�y�, poda� co�, przypilnowa� w kuchni, co dla pani domu stanowi�o uci��liwo�� powszechnie znan� i zrozumia��. �adna istota ludzka nie mo�e znajdowa� si� w dw�ch miejscach naraz, tu rozmawia� z lud�mi, cz�stowa�, zabawia�, a tam wyci�ga� z piekarnika czy miesza� w garnku. I ze szklankami lata� bez przerwy tam i z powrotem, bo zawsze wszyscy czego� chcieli, to kawy, to herbaty, to wody, to soczk�w i drink�w! Jakie� przyj�cie albo bryd�...
Bryd�e Helenka bardzo lubi�a, bo roboty przy tym by�o niewiele, a zawsze wszyscy tak si� �miesznie k��cili. Na okrzyk: "I po choler� wysz�a� spod kr�la?!", Helenka nieodmiennie chichota�a za drzwiami, �wietnie si� bawi�c. Rzeczywi�cie, po co ona spod tego kr�la wysz�a, mo�e by jaki tytu� ksi���cy dosta�a, albo chocia� naszyjnik z diament�w, wszak metresy kr�lewskie niez�e zyski z tych swoich kr�l�w ci�gn�y. Czego wysz�a, �le jej by�o? Albo: "siedzia� na go�ej damie", to� to wprost pi�kne! Wcale nie chcia�a wraca� do domu, bryd�owych k��tni mog�a s�ucha� do rana.
Niekiedy jednak lubi�a pomieszka� u siebie, przebra� si�, odzie� zmieni�, pogaw�dzi� z najbli�sz� rodzin�, ponapawa� si� my�l�, �e nie tylko jest samodzielna, ale ma nawet dwa domy do wyboru. Gdyby, na przyk�ad, k��ci�a si� z zi�ciem, nic by nie sta�o na przeszkodzie trzasn�� drzwiami i sobie p�j��. W obliczu takiej wspania�ej swobody nie k��ci�a si� wcale.
Ubrana ju� w str�j wyj�ciowy, zajrza�a ponownie do salonu. Jej szefowa siedzia�a jak przedtem, nieruchoma, wpatrzona w wielkie okno salonu. Wygl�da�a, jakby j� kto� zamrozi�.
- Potrawka na ogniu stoi - powiedzia�a Helenka ostrzegawczo. - Pani s�yszy, co m�wi�? Na ma�ym gazie, ale zawsze.
- Gaz...? Owszem, te� dobry - us�ysza�a w odpowiedzi. - Gaz...? Czy ja wiem...? Mo�e by�.
- Musi by�, bo na elektrycznym to ja nie wiem, i ci�gle mi si� wydaje, �e to wi�cej grzeje, m�wi�am pani. To ju� pani sobie sama przestawi. To ja id�, do widzenia.
- Do widzenia, dzi�kuj� bardzo.
S�ysz�c zwyk�e s�owa Malwiny, Helenka dozna�a ulgi. Skoro chlebodawczyni m�wi normalnie i nawet odpowiada z sensem, znaczy nie umar�a i nie skamienia�a nieodwracalnie. Mo�na j� zostawi� nawet razem z tym gazem i potrawk�.
Na cichy trzask zamykanych drzwi Malwina wreszcie si� przeckn�a. Odruchowo wsta�a z fotela i pod��y�a do kuchni, nie zmieniaj�c tematu rozwa�a�.
Obmy�lanie zbrodni rozpocz�a racjonalnie. Do�� si� naczyta�a i naogl�da�a krymina��w, �eby wiedzie�, co trzeba, czego nie wolno i co jej grozi. Krymina�y wszelkie uwielbia�a i czyta�a przez ca�e �ycie, ostatnimi czasy za� wg��bi�a si� w przest�pczo�� �wiata wsp�czesnego. Nie �eby tak ca�kiem do dna, nie podoba�a si� jej ta przest�pczo��, za ma�o w niej by�o finezji, subtelno�ci, tajemniczo�ci, za du�o natomiast brutalnego chamstwa, jawnej i bezkarnej bezczelno�ci, niedbalstwa i lekcewa�enia wszelkich praw. Zorganizowane mafie nape�nia�y j� niesmakiem, a bezsilno�� organ�w �cigania i wymiaru sprawiedliwo�ci budzi�a groz� pe�n� oburzenia. I c� to za krymina�, kiedy paru facet�w ze spluwami wypycha cz�owieka z samochodu i kradnie mu pojazd z ca�� zawarto�ci�, wszyscy na to patrz� i nic. W dodatku wszyscy wiedz�, kim s� ci faceci, i te� nic. Albo demoluj� dom, gwa�c� �on� i c�rk� i strzelaj� do ochroniarzy i policjant�w, wszak to zwyk�y, ordynarny bandytyzm, a nie �aden perfekcyjny, elegancki, starannie ukrywany wyst�pek. Nie krecia perfidia, tylko jawna przemoc, r�wnie dobrze mogliby strzela� z armaty. Jad� czo�giem albo zgo�a otwart� platform�, na platformie dzia�o du�ego kalibru i dalekiego zasi�gu, wal� z grubej rury, gdzie popadnie, za�oga za� na wierzchu siedzi i konsumuje hamburgery i hot dogi, drwi�co patrz�c na wystraszone spo�ecze�stwo. A spo�ecze�stwo nic. Malwina stanowczo wola�a perfidi� ni� przemoc.
Jednak�e, mimo pe�nej bezkarno�ci zbrodniarzy, na wszelki wypadek, sama postanowi�a dzia�a� w ukryciu. W dodatku wiadomo by�o, �e wielkiego mafioza nie tkn�, a zwyk�ego, praworz�dnego cz�owieka z�api� rado�nie. Niech tylko ten praworz�dny spr�buje bodaj �le zaparkowa�...
Podkr�ci�a gaz pod wo�owin� z grzybkami i wyj�a z lod�wki �mietan�. Dosypuj�c do niej m�ki i przypraw i mechanicznie mieszaj�c, wci�� obmy�la�a swoj� zbrodni�.
Z g�ry za�o�y�a, �e nie mo�e na ni� pa�� nawet cie� podejrzenia, bo, jak wiadomo, zab�jca po ofierze nie dziedziczy. Ca�e przedsi�wzi�cie mija�oby si� z celem. Motyw le�y jak na d�oni, wobec czego jej alibi musi by� naprawd� doskona�e. Ponadto, dla zm�cenia przeciwnika, zbrodnia powinna nosi� znamiona wsp�czesno�ci, jakie� walenie dr�giem, pot�ny wybuch, seria z pistoletu maszynowego, w ostateczno�ci sadystyczne podziabanie zw�ok maczet� i podpalenie napalmem. O dr�gi, wybuchy, pistolety maszynowe, maczety i napalmy nikt jej przecie� nie pos�dzi, od razu padnie na tych bandzior�w pod ochron�. I niech ich szukaj�. E tam, szukaj�, nikt ich nie b�dzie zbyt pilnie szuka�, bo, nie daj Bo�e, jeszcze by znalaz� i co wtedy?
Ewentualnie bez huku. Dyskretnie, po cichutku, dyplomatycznie, starymi, wypr�bowanymi metodami, w�a�nie z tym alibi doskona�ym. Trucizna. Ulatniaj�cy si� gaz. Nieszcz�liwy upadek ze schod�w. Nad�amana balustrada balkonu na jedenastym pi�trze. Zas�abni�cie w wannie...
Kobiety podobno najch�tniej tru�y...
T�sknym wzrokiem obrzuci�a ca�y zestaw przypraw na p�ce. Nie, niestety, nawet zu�ycie wszystkich naraz nic by nie da�o, najwy�ej niestrawno��. Poza tym takiej ilo�ci pieprzu, curry i ostrej papryki Karol do ust by nie wzi��. To znaczy, wzi��by i wyplu�, nie prze�kn��. P�yn do zmywania te� nie wchodzi w rachub�, niesmaczny i �mierdzi perfumami, a strychniny i arszeniku przecie� kupowa� nie b�dzie. Cyjanku tym bardziej...
Wla�a do garnka zag�szczon� �mietan�, pomiesza�a energicznie i zostawi�a na male�kim p�omyku. Podkr�ci�a gaz pod wod� na makaron, woda zagotowa�a si� od razu, Malwina sypn�a do niej grube rurki. Si�gn�a po sk�adniki sa�aty, przyst�pi�a do krojenia og�rk�w i papryki, wszystko si�� przyzwyczajenia, bez �adnych waha� i namys��w. Mia�a t� kuchni� w ma�ym palcu.
Otru� go zatem. Jak? I czym? Czym si� ludzie truj� w dzisiejszych czasach? Salmonell�, grzybami, denaturatem... Trychinami. Jadem kie�basianym. Trucizn� na szczury... Sk�d to wzi�� po pierwsze, a po drugie nie domiesza przecie� smako�yku do potraw, bo wszyscy jedz� to samo. Nie daj Bo�e, jeszcze by pad�o na Justynk�. Najlepiej chyba jakie� lekarstwo, inna butelka przez pomy�k� albo przedawkowanie. Idiotyzm, lekarstw w butelkach ju� prawie nie ma, wszystko w pigu�kach, jak on ma przedawkowa� te pigu�ki, skoro w og�le �adnych lekarstw nie u�ywa?
I w og�le nie powinien gin�� w domu, bo to zawsze wydaje si� podejrzane. Nawet gdyby wyjecha�a na tydzie�, a on pad�by trupem w ci�gu tego tygodnia, zaraz zal�g�aby si� w�tpliwo��, czy przypadkiem nie zostawi�a specjalnie na wierzchu jakiego� szkodliwego produktu. Do kitu, lepiej gdzie� dalej, poza domem.
Zaraz, jest co�. Akonityna! Pochodzi z tojadu mocnego, je�li dostanie si� do krwi, zadzia�a szybko podobno dwie godziny jej wystarcz�. Czy �wie�y tojad si� nada...?
Na listkach sa�aty Malwinie pojawi� si� zachwycj�cy widok. Karol idzie na spacer gdzie� tam, w odleg�ych plenerach, przedziera si� przez je�yny, podrapany okropnie wkracza na ��k�, k�adzie si�, odpoczywa, tarza si� w ciemnoniebieskich kwiatkach, gniecie je, sok z ro�linki w�azi we wszystkie zadrapania, przenika wprost do krwi, Karol, zm�czony tarzaniem, zasypia i ju� si� wi�cej nie budzi. Jakie� to by�oby pi�kne!
K�opot w tym, �e ten podlec na spacery nie chodzi, a ju� z pewno�ci� nie pcha si� w je�yny. Lubi je, owszem, ale wys�a�by kogo�, �eby mu nazbiera�. R�e, powiedzmy... G�szczu r�anego w okolicy nie ma, a nawet gdyby by�, po diab�a mia�by we� w�azi�...? I czy przy r�ach ro�nie tojad...?
Czuj�c w sobie wyra�ny niedosyt trucicielskiej wiedzy, Malwina odruchowo obejrza�a si� z my�l� o encyklopedii. Odwr�ci�a przy tym wzrok od okna, dzi�ki czemu uda�o jej si� przeoczy� Justynk�, podchodz�c� w�a�nie od strony furtki.
Justynka wesz�a do domu bez �adnego ha�asu, pos�uguj�c si� swoim kluczem. Ka�de z nich mia�o w�asne klucze, �eby nie kr�powa� si� wzajemnie przy wychodzeniach i powrotach, czego od pocz�tku ��da� Karol. Z pewno�ci� sadystycznie, bo zapewniwszy rodzinie swobod�, zarazem domaga� si� od Malwiny czekania na niego. �ona ma by� zawsze obecna, kiedy on, pan i w�adca, raczy si� pojawi�, a klucze powinny s�u�y� chyba tylko wywo�ywaniu w niej konfliktu psychicznego. Bo tu swoboda, a tu przymus, klucze a� korc�, �eby nie zwa�a� na czas, wyj�� kiedykolwiek, wr�ci� dowolnie, ka�dy sam sobie drzwi otworzy, a z drugiej strony nieobecno��, naganna i pot�piona, kamieniem gniecie. Gdyby� przynajmniej wraca� regularnie...!
Justynka pow�szy�a ju� od progu, zapachnia�o jej obiadem, g��d nabra� charakteru radosnego oczekiwania. Pop�dzi�a na g�r�, w swoim pokoju pozby�a si� torby, wrzucaj�c j� pod biurko, po�piesznie umy�a r�ce, zbieg�a na d� i zajrz