13314
Szczegóły |
Tytuł |
13314 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13314 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13314 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13314 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LUIS BARNAVILT
MBP Zabrze
nr inw.: K1 - 22323
F 1 IIIp/F
Luis wyje�d�a z wujkiem Jonatanem do Europy, a Rita wyrusza na w; \z\e)-
ka ma dl
dziwki "8 LIP. 2005
przewidu
wraz z Ri
Klasyk zr �y, niezw re od 25 nik�w.
D/a*
Magiczne w pi
13 WRZ, 2005
�o��,
Pnie
dzie-
kt�-
ytel-
urnal"
skarb
oklist" *< , :)r
IUIS BARNAVELT
Luis wyje�d�a z wujkiem Jonatanem do Europy, a Rita wyrusza na w; MeJ* kama dl _fi Jo��, dzi�ki kt � Ul � ^Ub \ me
Klasyk zr �y, niezw re od 25 nik�w.
Magiczne w pi
7-
13 TO. 2005
/. w
dzie-kt�-ytel-
urnal"
oklist"
�
U. UB. 2004
. jlr
Bestsellery dla m�odych czytelnik�w w Wydawnictwie AMBER
LUIS BARNAVELT I ILUIS BARNAVELT
JOHN �'
BEUAIRS i
�li (mm HARRY ECO POTTEBA
JOHN BELAIRS
Md flto* HAHRYI6O POTTEHA
LUIS BARNAVELT � LUIS BARNAVELT
JOHN
Bj�LUIRS �
W.f.�i�HAIIRyE<lOPOrr(l!A
LUIS BARNAVELT � LUIS BARNAVELT
LUIS BARNAVELT
Wl (��� HARRy'E�O POtTERA
M> htlm HAR�rt�O POTTIRA
JOHN '
BEIUIRS &
Bil fklM H*W* KO POTTERA
LUIS BARNAVELT
JOHN BELLAIRS
Przek�ad Anna Czajkowska
AMBER
Tytu� orygina�u THE GHOST IN THE MIRROR
Redakcja stylistyczna BEATA S�AMA
Redakcja technic ANDRZEJ WITKO
Korekta EDYTA DOMANJKA BEATA S�AM
Ilustracja na ok�a
JOEBURLESO]
SaA BIBLIOTEKA PUBLICZNA w Zabrzu
ZN. KLAS.
NR INW.
Projekt graficzny ok�adki MA�GORZATA CEBO-FONIOK
Opracowanie graficzne ok�adki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER
Sk�ad WYDAWNICTWO AMBER
KSI�GARNIA INTERNETOWA WYDAWNICTWA AMBER
Tu znajdziesz informacje o nowo�ciach i wszystkich naszych ksi��kach! Tu kupisz wszystkie nasze ksi��ki! http://www.amber.supermedia.pl
Copyright � 1993 the Estate of John Bellairs. Ali rights reserved.
Przyjacio�om J.B.
For the Polish edition Copyright � 2001 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-7245-743-3
Rozdzia� 1
Przez siedem kolejnych nocy pani Zimmermann by�a �wiadkiem niesamowitych zjawisk. Ka�dej nocy budzi�a si� oko�o dwunastej i sz�a na d�, aby obserwowa� dziwne �wiat�a, kt�re ta�czy�y po �cianach i suficie salonu. Czasami tajemnicze obrazy pojawia�y si� na pustej �cianie w korytarzyku przy spi�arni. Raz zobaczy�a smutn� ma�� dziewczynk�, kt�ra zdawa�a si� przywo�ywa� j� gestem. Kiedy indziej pojawi�y si� tam u�miechni�te twarze i cmentarz w nocy. Jednak za ka�dym razem, kiedy przez d�u�sz� chwil� si� w nie wpatrywa�a, obrazy znika�y.
Pani Zimmermann nie bardzo wiedzia�a, co o tym wszystkim my�le�. By� mo�e by�y to jakie� pozosta�o�ci jej w�asnej magii; w ko�cu by�a przecie� czarownic�. Nie z�� czarownic�, kt�ra lata na miotle i �mieje si� ochryple, ale przyjacielsk� czarodziejk� o pomarszczonej twarzy,
z szop� potarganych siwych w�os�w, kt�ra kocha�a fiolet, a nie czer� - ulubiony kolor wied�m.
Wiele przedmiot�w w domu pani Zimmermann mia�o kolor fioletowy: porcelanowy zegar, tapeta, dywaniki, myd�o w �azience, wi�kszo�� sukienek... Jej czary by�y dobrotliwe i nieco ekscentryczne, dlatego w�a�nie mia�a wra�enie, �e �wiat�a w salonie i obrazy na �cianie nie zosta�y przywo�ane przez ni� - niekt�re wydawa�y si� bowiem z�owr�bne, ponure i zatrwa�aj�ce. By� mo�e jednak odzwierciedla�y obecny stan jej umys�u - a nie by� on bynajmniej radosny.
Chocia� pani Zimmermann mia�a tylko sze��dziesi�t cztery lata, ostatnio zdarza�y si� chwile, kiedy czu�a si� jak ponadstuletnia staruszka. Cz�ciowo winna by�a temu samotno��.
Jej najlepszy przyjaciel, Jonatan Barnavelt, mieszkaj�cy w wiktoria�skiej rezydencji tu� obok, sp�dza� lato razem ze swoim siostrze�cem Luisem, podr�uj�c po Europie. Jonatan by� czarodziejem, wi�c on i pani Zimmermann mieli wiele wsp�lnego. Starsza pani mog�a pojecha� z nimi, ale jako� nie mog�a si� zdecydowa�. By� mo�e wybra�aby si� w t� podr�, gdyby, tak jak to wcze�niej planowali, towarzyszy�a im r�wnie� Rita Pot-tinger, przyjaci�ka Luisa.
Niestety, Rita w czerwcu skr�ci�a nog� w kostce i musia�a zosta� w domu. Pani Zimmermann wiedzia�a, jak bardzo dziewczynka by�a rozczarowana. Po prostu nie mia�a serca wyjecha� i zostawi� ma�ej przyjaci�ki samej w jej rodzinnym mie�cie, Nowym Zebedeuszu, w stanie Michigan.
Pomimo kontuzji Rita cz�sto odwiedza�a pani� Zimmermann. Ojciec przywozi� j� samochodem, a potem dziewczynka sama ku�tyka�a na g�r�, aby gra� w szachy i w karty, plotkuj�c o wszystkim i o niczym. Starsza pani by�a wdzi�czna Ricie za to, �e dotrzymuje jej towarzystwa, ale pomimo to czu�a si� przygn�biona. Przygn�biona i niespokojna, jakby wiedzia�a, �e nied�ugo wydarzy si� co� strasznego. Ale co? Wiele by da�a, �eby si� dowiedzie�.
Osiem dni po tym, jak zacz�y si� niesamowite zjawiska, pani Zimmermann i Rita siedzia�y wieczorem w kuchni czarownicy, dyskutuj�c o tych dziwnych wydarzeniach. Czternastoletnia Rita by�a wysok� i niezgrabn� okularni-c� z ciemnymi w�osami. Mia�a na sobie r�ow� pi�am� i szlafrok, poniewa� zamierza�a zosta� na noc, i co chwil� schyla�a si�, pr�buj�c podrapa� si� pod gipsem.
Pani Zimmermann, otulona szlafrokiem w fioletowe kwiaty, w�a�nie wyczarowa�a zapa�k� i zapali�a cygaro. D�uga wst�ga dymu pop�yn�a leniwie w stron� otwartego okna. Podmuch wiatru poruszy� zas�onami; �my i inne nocne owady trzepota�y skrzyd�ami na mo-skitierze.
- No wi�c, jak pani s�dzi, pani Zimmermann, co to wszystko znaczy? - zapyta�a Rita, z zatroskaniem marszcz�c brwi. - W tym domu straszy czy co?
Pani Zimmermann odezwa�a si� dopiero po d�u�szej chwili:
- Raczej nie - odpar�a powoli. -Ale mam wra�enie, �e kto� rzeczywi�cie usi�uje si� ze mn� skontaktowa�. Chyba domy�lam si�, kto.
i %
U i
mm
BSHH
Rita zn�w spr�bowa�a dotrze� do sw�dz�cego miejsca pod gipsem, kt�ry teg0 wieczoru naprawd� doprowadza� j� do SZa�u.
- Kto? - zapyta�a.
- S�dz�, �e to babcia Wetherbee. Te czary s� chyba w jej stylu.
Rita by�a bardzo zaciekawiona.
- Babcia Wetherbee? a kto to taki? Pani Zimmermann westchn�a.
- No c�, rzadko o niej wspominam, ale to ona nauczy�a mnie wi�kszOsci tego> co wiem o magii. Oczywi�cie zdoby�am te� doktorat nauk magicznychna uniwersytecie w Getyndz^ ale to by�o zwie�czenie d�ugiego procesu. To babcia Wetherbee naprawd� nauczy�a mnie czarowa�. Pokaza�y mi> -]ak odkry� w sobie ^oc i jak jej u�ywa�. Nie by�a moj� rodzon� babcia; pozriamj�. kiedy by�am mniej wiecej w twoim wieku. Oowi�de babcia Wetherbee od dawna nie �yje, alezjakiego� powodu pr�buje si� chyba ze mn� skontaktowa�.
- Dlaczego? _ To p ie ^a�o si?nazbyt proste, Rita jednak ^ada�a je, wiedzia�a bo^em, �e kiedy w gr� wchodzi rtiagia, czasami w�a�nie ffi najprostsze pytania uzyskuje si� najciekawszeodpovedzi.
- No w�a�nie, dlaczego? - wymaarotaiaoani Zimmer-mann. - Mo�e chce mi przywr�ci� moj� roczn� moc?
Na twarzy I^ity pojawit si� g^as.
- Niech to ^robi, Wtedyrnodaby:-pani pomoc z tym g�upim gipsem od kt�regoa�glesnie sw�dzi!
Pani Zimmermann u�miechnda sie:o niej wsp�czuj�co.
- Ch�tnie bym ci pomog�a, ale sama dobrze wiesz, �e straci�am prawie ca�� moc podczas tej bitwy ze z�ym duchem p�tora roku temu.
Rita zadr�a�a. Doskonale pami�ta�a t� bitw�. Ci�gle jeszcze od czasu do czasu widywa�a j� w koszmarnych snach. Wiedzia�a jednak, �e nawet pozbawiona swoich czarodziejskich zdolno�ci pani Zimmermann jest prawdopodobnie ostatni� osob� na �wiecie, kt�ra podda�aby si� rozpaczy czy przygn�bieniu.
- Czy by�aby pani szcz�liwsza, zn�w mog�c zajmowa� si� magi�? - zapyta�a dziewczynka. - To znaczy prawdziw� magi�, nie tylko wyczarowywaniem zapa�ek?
Pani Zimmermann odpar�a w zamy�leniu:
- Chyba tak. Kiedy utraci�am wi�ksz� cz�� mocy, my�la�am, �e nie b�dzie tak �le. Przez jaki� czas udawa�o mi si� nawet przekona� sam� siebie, �e jestem szcz�liwa. Musz� jednak przyzna�, �e ju� od ponad roku nie czu�am prawdziwego szcz�cia.
- Ale przecie� robi pani to samo, co zawsze - gra w karty z Luisem, wujkiem Jonatanem i ze mn�, piecze �wietne ciasteczka z wi�rkami czekoladowymi, no i jest pani moj� najlepsz� przyjaci�k�.
Pani Zimmermann przytakn�a z u�miechem:
- Wiem. Naprawd� nie mam prawa narzeka�. Ale pomimo to czuj�, �e co� jest ze mn� nie tak. Mo�e by�oby mi lepiej, gdybym odzyska�a magiczn� moc? Mo�e znalaz�abym w sobie wi�cej rado�ci i optymizmu? By�am czarownic� przez ponad pi��dziesi�t lat, czyli przez wi�ksz� cz�� swego �ycia. Teraz, kiedy straci�am moc,
11
10
A je�li t0 nie
^taktowa�, c� i
pani nie rozu. � zl>* Sama mi
' Tr
poj�cia. Nie, nie ^ ^jakie� 2fo.
Ponure, nawet
^ � byi
w do�ku �e na,
nie masz obrazach
cego, ale babcia We-
therbee by�a zgorzknia�� staruszk�. Nie martw si� o mnie, Rito. Musz� po prostu zaczeka�, a� moja dawna nauczycielka uka�e mi si� wyra�nej- Wtedy b�d� wiedzia�a, co mam zrobi�.
Rita nadal mia�a min? pe�n� pow�tpiewania, wiedzia�a jednak, �e nie ma sensu spiera� si� z pani� Zim-mermann. Czarownica by�a osob� bardzo upart� i kiedy uwa�a�a, �e ma racj�, nie dawa�a si� przekona�. Pani 2imrnerrnann zacz�a opowiada� o magii ziemi, kt�r� uprawia�a babcia Wetherbee, o jej zio�ach, korzeniach i r�d�kach. Rita tymcza5em wpatrywa�a si� w odbicie lampy na ciemnej tafli kaKao w swojej fili�ance. Wygl�da�o jak fantastyczny roz�wietlony statek kosmiczny, p�dz�cy przez czarn� pr�ni�. Ani si� obejrza�a, a ju� drzema�a, �ni�c o kosmosie, lataj�cych talerzach i ma-lych zielonych ludzikach.
� Wielkie nieba! - nag�y okrzyk pani Zimmer- obudzi� Rit�. - Popatrz na zegar. Ju� dawno po- � w ��ku. Ja posprz�tam ze sto�u, a ty id�
12
umyj
jsjadal senna dziewczynka poku�tyka�a do �azienki,
gdzi e wszystko by�o fioletowe, od apteczki po papier to-aIetov*T- Z kuchni dochocf zi�y odg�osy krz�taniny pani Zimrnermann. Myj�c z�by^ Rita obserwowa�a swoje od-bici& v*f lustrze oprawionyr^1 we fioletow� ram�. My�la�a o tyrr^- ^e Jest cnuda i brzydka. Najlepiej czu�a si� w d�insach fcpiuzach od dresu i tenis�wkach, niekiedy jednak mia�a. c^cJ101? si? wystroi�. ^Czasami �a�owa�a, �e nie jest �adniej'a&za> kiedy indziej ni e mia�a nic przeciwko temu, �ejesir Ita-ka, jaka jest. Dzisi^aJ nie mog�a si� zdecydowa�,
13
co my�li o swoim odbiciu; zauwa�y�a tylK0' 2
Poniewa� gips utrudnia� wchodzenie P� ^
Rita nie spa�a w go�cinnym pokoju na P^j ^ w przytulnej sypialni na parterze, tuz obdO ^ tam pojedyncze ��ko przykryte kap�, kt<> * ^ ^_ wyhaftowane bukieciki fio�k�w. Na �cia wodne kiem wisia� obraz przedstawiaj�cy fioleto^e ^^ ^ podpisany przez francuskiego makrza na^ net. Artysta podarowa� to malowid�o pani *�
podczas jej pobytu we ^^^/^ownica zaj-Kiedy Rita w�lizgn�a si� pod ko�dr�, cL ^
r�a�a do niej, �eby sprawdzi�, czy wszys* J ^J^,. rz�dku. Dziewczynka cicho wymamrota�* � .^ ' potem us�ysza�a tylko, jak pani Zimmer^^ schodach do swojej sypialni, a w chwil? r
ju� smacznie. : patrzy�a w su-
Starsza pani jednak nie zasn�a; le�a�a i �^^ ^^ fit. Pod�wietlane wskaz�wki budzika przy ^ zerka�a na zywa�y prawie dwunast�. Pani Zimmern^m nie od czasu do czasu, kiedy tak le�a�a lafrok
Zaczeka�a do p�nocy, a potem wsta�a, za* ' i kapcie, i zesz�a na d� do bawialni. ^
To, co zobaczy�a, sprawi o ze na ch*^ ^ oddech. Rozb�yski �wiat�a nigdy jeszcze ' ^^ ^ sne. Tym razem wybiega�y ze: starego ^ ^ sia�o na �cianie nad rega�em z ksi��kami. . ^ si� wion� w mahoniow� ram�, nigdy me strQ
magiczne. Teraz jednak strzela�o na W� J ^ ^ ' czerwonymi, zielonymi i bia�ymi promienl<
14 s
pani Zimmermann podesz�a bli�ej, dostrzeg�a jaki� kszta�t, kt�ry zdawa� si� unosi� tu� pod sam� tafl� szk�a. Przypomina� blady ksi�yc, a mo�e wielkie jajo lub r�-�owawy talerz... Okaza�o si� jednak, �e jest to twarz.
Pani Zimmermann patrzy�a szeroko otwartymi oczami. Z pocz�tku twarz by�a niewyra�na i zamazana, jak przedmiot dostrze�ony w nocy przez spryskan� deszczem szyb�. Ta�cz�ce �wiat�a sprawia�y, �e nie mog�a jej si� przyjrze�. Kiedy jednak obraz sta� si� wyra�niej szy, pani Zimmermann pozna�a babci� Wetherbee. Staruszka wygl�da�a zupe�nie tak, jak j� czarownica zapami�ta�a z dzieci�stwa. Jej ma�a twarzyczka, pe�na bruzd i zag��bie�, przypomina�a pomarszczone jab�ko. Policzki mia�a r�owe, k�ciki bladych warg opada�y w d�. Pod siwymi, krzaczastymi brwiami b�yszcza�y ciemne, g��boko osadzone oczy. A jej usta porusza�y si�...
W g�owie pani Zimmermann zabrzmia� znajomy, �ami�cy si� g�os:
- Dawno �e�my si� nie widzia�y, Florciu. - Babcia Wetherbee by�a jedyn� osob�, kt�ra u�ywa�a tego zdrobnienia. Dla cz�onk�w swojej rodziny czarownica zawsze by�a �Florencj�", dla Rity i Luisa - �pani� Zimmermann", za� dla Jonatana - �Potarga�cem", �Suszon� �liweczk�" i tak dalej. Ale babcia Wetherbee zwraca�a si� do niej wy��cznie �Florciu".
Staruszka ci�gn�a:
- S�uchaj mnie, Florciu. S�uchaj bardzo, bardzo uwa�nie...
Potem m�wi�a przez d�u�szy czas, wyja�niaj�c swojej m�odszej przyjaci�ce, co powinna zrobi�, aby odzyska�
15
magiczn� moc. Pani Zimmermann s�ucha�a, u�miecha�a si� i kiwa�a g�ow�. Babcia m�wi�a i m�wi�a, a jej g�os odbija� si� echern w umy�le pani Zimmermann.
Po jakim� czasie lustro w ko�cu �ciemnia�o i b�yskaj�ce �wiat�a zgas�y. Pani Zimmermann zadr�a�a i zamruga�a oczami. Stoj�c w spowitej mrokiem bawialni, czu�a si� tak, jakby w�a�nie zbudzi�a si� z dziwnego snu. Nie zawracaj�c sobie g�owy zapalaniem �wiate�, wysz�a z pokoju i zacz�a wchodzi� po schodach. Ziewn�a i poczu�a, �e prawie ju� �pi, ale na twarzy mia�a rozmarzony u�miech. Wreszcie nadesz�a odpowied� na jej modlitwy - �ycie odzyska dawny blask.
Rozdzia� 2
Przez d�u�szy czas nic si� nie dzia�o. Mija�y tygodnie, podczas kt�rych Rita dostawa�a od Jonatana i Luisa poczt�wki przedstawiaj�ce wszystkie typowe atrakcje -budynek parlamentu w Londynie, wie�� Eiffela w Pary�u, katedr� �w. Piotra w Rzymie... Zamiarem podr�nik�w by�o, aby te kartki budzi�y rado��, ale Rit� na ich widok ogarnia�o przygn�bienie. Bardzo �a�owa�a, �e nie mog�a pojecha� z przyjaci�mi. Co gorsza, zacz�a podejrzewa�, �e to przez jej skr�con� kostk� pani Zimmermann zrezygnowa�a z wycieczki po Europie.
Czarownica za� zachowywa�a si� coraz dziwniej i dziwniej. Czasem dzwoni�a do Rity p�nym wieczorem, ale rozmowy te by�y tak dziwaczne i niesk�adne, �e dziewczynka nie mog�a po�apa� si�, o co chodzi. A kiedy pyta�a o niesamowite zjawiska, pani Zimmermann milk�a lub zmienia�a temat.
2-l.uisBarnavelt...
17
Poniewa� starsza pani by�a zazwyczaj zr�wnowa�ona i spokojna, ta zmiana bardzo zaniepokoi�a Rit�. Nadal przychodzi�a do swej starszej przyjaci�ki na partyjk� chi�czyka czy szach�w lub tylko na pogaw�dk�, ale te odwiedziny przesta�y jej sprawia� przyjemno��. Pani Zimmermann nie potrafi�a skupi� si� na grze, ani na niczym, czym mog�a si� podzieli� z Rit�. B��dzi�a my�lami gdzie� daleko, bardzo daleko.
W po�owie lipca Ricie zdj�to gips i dziewczynka stwierdzi�a, �e mo�e ju� chodzi� ca�kiem nie�le, cho� nieco kuleje. Pewnego wieczoru, podczas odwiedzin u pani Zimmermann, dostrzeg�a w przedpokoju star�, podniszczon� sk�rzan� walizk�; odkurzona i czysta by�a przygotowana do pakowania.
- Czy... czy pani gdzie� wyje�d�a, pani Zimmermann? - zapyta�a Rita urywanym g�osem.
Czarownica, zaskoczona, zerkn�a na ni� k�tem oka.
- No c�... mo�na to tak okre�li� - wymamrota�a. -Mam... pewne sprawy do za�atwienia w Pensylwanii.
�Sprawy do za�atwienia"? O czym ona m�wi? Pani Zimmermann uczy�a kiedy� w szkole, ale juz od d�u�szego czasu �y�a ze swoich skromnych, lecz zadowalaj�cych przychod�w. Rita wiedzia�a r�wnie�, �e czarownica odwiedza�a kiedy� w Pensylwanii swoj� starsz� siostr�, ale ta umar�a wiele lat temu. Teraz pani Zimmermann nie mia�a, ju� �adnych krewnych w tym stanie. Jeszcze bardziej ni� przedtem dziewczynka zacz�a martwic si� tym, �e starsza pani traci rozum.
jaki� czas p�niej posz�y do kuchni i roz�o�y�y plansz� do chi�czyka. Pani Zimmermann wyj�a ciasteczka
z wi�rkami czekoladowymi, kt�re by�y jej specjalno�ci� i zrobi�a mro�on� herbat�. Wkr�tce obie by�y ca�kowicie poch�oni�te gr�. Graj�c w chi�czyka lub warcaby, Jonatan u�ywa� z�otych i srebrnych zagranicznych monet, ale pani Zimmermann wystarcza�y zwyk�e drewniane pionki pomalowane na czarno i czerwono. Przez jaki� czas obie przyjaci�ki zajmowa�y si� wy��cznie przesuwaniem ich po planszy.
Przez kilka minut Rita przygryza�a warg� i nie odrywa�a oczu od pionk�w, ale w ko�cu zapyta�a pe�nym napi�cia g�osem, nie podnosz�c wzroku:
- Kiedy... kiedy pani wyje�d�a, pani Zimmermann?
- Pojutrze - odpar�a czarownica spokojnie. - Zako�cz� tutaj jeszcze kilka spraw, a potem ruszam.
- Na d�ugo? - chcia�a wiedzie� dziewczynka. Pani Zimmermann przesun�a jeden ze swoich czerwonych pionk�w.
- Och, na jakie� dziesi�� dni, mo�e dwa tygodnie. B�d� tutaj, by przywita� Brodacza i Luisa, kiedy w sierpniu wr�c� do domu.
Pani Zimmermann nazywa�a �Brodaczem" Jonatana Barnavelta. Kiedy u�ywa�a tego ulubionego przydomka, by� to znak, �e jest w dobrym humorze. Rita poczu�a, �e wszystkie jej mi�nie si� napinaj�; by�o tak zawsze wtedy, kiedy bardzo czego� pragn�a, ale ba�a si�, �e tego nie dostanie. - Pani... Zimmermann - odezwa�a si� dr��cym g�osem. - Czy ja... czy ja mog� pojecha� z pani�?
To pytanie zaskoczy�o czarownic�. Nie bardzo wiedzia�a, co odpowiedzie� i min�a chwila, zanim zebra�a my�li. Wreszcie podnios�a wzrok i ich spojrzenia spotka�y si�.
19
18
By�o jasne, �e pani Zimmermann chcia�aby mie� przy sobie przyjaci�k� podczas tej d�ugiej i ryzykownej podr�y, kt�ra j� czeka�a.
- Je�li twoi rodzice pozwol� - odezwa�a si� w ko�cu - bardzo ch�tnie ci� zabior�. Mo�liwe jednak, �e czekaj� nas niebezpiecze�stwa. Wycieczka mo�e si� okaza� r�wnie nieprzyjemna jak ta zesz�oroczna, na farm� kuzyna Oleya, kiedy to Gerta Bigger o ma�o nie zmieni�a mnie w kur� na reszt� �ycia, a na ciebie rzuci�a zakl�cie �mierci. Post�pi�abym nieuczciwie, gdybym ci� zawczasu nie ostrzeg�a.
Niekt�rzy ludzie lubi� si� zamartwia�. Luis by� taki - ba� si� praktycznie wszystkiego i nawet wtedy, kiedy nic si� nie dzia�o wymy�la� nieistniej�ce zagro�enia, �eby si� nimi trapi�. To by�o nawet �mieszne - z jednej strony kilka razy odwa�nie stawi� czo�o prawdziwym niebezpiecze�stwom, ale z drugiej, drobne problemy dnia codziennego przera�a�y go i wprawia�y w pop�och.
Rita jednak w niczym nie przypomina�a Luisa. Dla niej niebezpiecze�stwo by�o raczej szans� na przygod� ni� zagro�eniem. Ostrze�enia pani Zimmermann nie wywar�y na niej wi�kszego wra�enia. Jej spokojny wzrok napotka� spojrzenie czarownicy.
- Je�li zaczn� si� k�opoty - oznajmi�a spokojnie -stawi� im czo�o razem z pani�. Jestem pani przyjaci�k�, na dobre i na z�e.
Pani Zimmermann u�miechn�a si� ciep�o.
- I do ko�ca �ycia! Razem przetrwamy z�e czasy i przywitamy dobre. Przypiecz�tujmy to u�ciskiem d�oni, Rito-poetko - powiedzia�a. - Doskonale! Przyjad� po
20
ciebie pojutrze, punkt �sma. Zapakuj walizki, �eby� by�a gotowa do drogi. Dobrze?
Nast�pnego dnia Rita musia�a jeszcze popracowa� nad rodzicami. Jak si� okaza�o, nie trzeba ich by�o d�ugo przekonywa�. Mama dziewczynki uwa�a�a pani� Zimmermann za osob� solidn� i godn� zaufania; w obej�ciu by� mo�e nieco szorstk�, ale to normalne u emerytowanej nauczycielki. Praktyczne podej�cie starszej pani budzi�o jej zaufanie. By�a przekonana, �e pod nadzorem pani Zimmermann jej c�rka nie zrobi nic nieprzemy�lanego. Panu Pottingerowi, co prawda, zdarza�o si� czasem nazywa� s�siadk� �miejscow� wariatk�", ale i jego Rita zdo�a�a ub�aga�. Przypomnia�a rodzicom, �e wycieczka do Pensylwanii b�dzie bardzo pouczaj�ca, zrekompensuje jej podr� po Europie, na kt�r� nie pojecha�a z powodu wypadku, a na dodatek nie b�dzie musia�a w tym czasie wysila� nadwyr�onej kostki. Ot, taki wypad samochodem do jakiego� pensylwa�skiego grajdo�ka i z powrotem.
Rodzice Rity rozwa�yli pro�b� c�rki. Po kr�tkiej telefonicznej konferencji z pani� Zimmermann, wyrazili wreszcie zgod�, dziewczynka rzuci�a si� wi�c w wir
przygotowa�.
I w ten spos�b nast�pnego dnia Rita czeka�a ju� na ganku ze swoj� walizk�, kiedy Bessie, zielony plymouth pani Zimmermann, zatrzymywa� si� przy kraw�niku.
- Cze��, Rito! -zawo�a�apani Zimmermann, machaj�c r�k� przez otwarte okno. - Czy jeste� gotowa zanurzy� si� wraz ze mn� w dzikie ost�py Pensylwanii?
Rita u�miechn�a si� szeroko. Pani Zimmermann zachowywa�a si� tak, jak powinna - beztrosko i energicznie.
21
Rozwia�a si� atmosfera niepokoju i troski, wi�c wszystko b�dzie w porz�dku. Mama pomacha�a im na po�egnanie z ganku, a Rita wepchn�a walizk� do garbatego baga�nika wozu. Kiedy wdrapa�a si� na fotel obok swojej przyjaci�ki zauwa�y�a du��, p�ask�, prostok�tn� paczk� le��c� na tylnym siedzeniu. Pakunek by� owini�ty w br�zowy papier i oblepiony ta�m� klej�c�.
- Co to? - zapyta�a Rita.
- Wszystko w swoim czasie - odpar�a pani Zimmer-mann. - Gotowa? No to w drog�! - I Bessie ruszy�a z rykiem silnika, zostawiaj�c za sob� chmur� spalin.
Przez ca�y dzie� jecha�y, nie spiesz�c si�, przez po�udniow� cz�� stanu Michigan i r�g stanu Ohio. Pani Zimmermann wyja�ni�a, �e wcale nie musz� p�dzi�. Mia�y po prostu rozkoszowa� si� wycieczk�, wi�c nie by�o potrzeby dodawa� gazu.
Posi�ki jada�y w przydro�nych kafejkach lub przy straganach z hamburgerami, noce za� sp�dza�y w najbardziej nietypowych motelach, jakie pani Zimmermann by�a w stanie znale��. Chocia� prawie zupe�nie utraci�a magiczn� moc, jej sz�sty zmys� najwyra�niej dzia�a� nadal, poniewa� pokoje zawsze okazywa�y si� wygodne, a jedzenie smaczne. Czasem obie przyjaci�ki siedzia�y do p�na, s�uchaj�c radiowych transmisji z mecz�w Detroit Tigers, a pani Zimmermann stawia�a pasjansa.
Kilka razy przy rozpakowywaniu baga�y Rita pyta�a pani� Zimmermann o tajemniczy pakunek, ale czarownica u�miecha�a si� tylko, mruga�a i m�wi�a:
- Dowiesz si�, kiedy przyjdzie czas
22
Upiera�a si� te�, �e tylko ona mo�e dotyka� paczki; w motelu zawsze uk�ada�a j� na najwy�szej p�ce, a rano sama zanosi�a do plymoutha. Takie droczenie si� doprowadza�o Rit� do sza�u, co by�o jednak przyjemne. To troch� tak jak przed gwiazdk�, kiedy prezenty le�� ju� zapakowane pod choink�, ale nie wolno nimi potrz�sa�, �eby si� dowiedzie�, co jest w �rodku.
Wreszcie dotar�y do pasma Cumberland w Pensylwanii. By�y to niskie g�ry, ca�e poro�ni�te lasem. In�ynierowie wybili w nich d�ugie tunele, w kt�rych zamontowano wiruj�ce wentylatory, aby wysysa�y spaliny samochod�w osobowych i ci�ar�wek. Tunele by�y oczywi�cie o�wietlone, a przez to mniej przera�aj�ce. Pomimo to Rita cieszy�a si� zawsze, kiedy wreszcie dostrzega�a w oddali migocz�ce �wietlne p�kole, co oznacza�o, �e ju� nied�ugo opuszcz� kolejn� skaln� jaskini�.
Sceneria dooko�a zacz�a si� zmienia�. W Ohio farmy, kt�re po drodze mija�y wygl�da�y tak samo jak w Michigan. Uprawiano tam przewa�nie kukurydz� i pszenic�, a na polach warcza�y traktory. Stodo�y by�y czerwone, o spadzistych dachach, za� na ich �cianach wymalowano najr�niejsze reklamy, na przyk�ad tytoniu do �ucia. Kiedy jednak podr�niczki dotar�y do pasma Cumberland w Pensylwanii, farmy sta�y si� mniejsze, za� na �cianach ogromnych czerwonych stod� zacz�y pojawia� si� niezwyk�e malowid�a w jaskrawych kolorach. Zazwyczaj by�y to ko�a, wewn�trz kt�rych znajdowa�y si� krople, pi�cioramienne gwiazdy, serca, kwiaty albo szeroko otwarte oczy. Pani Zimmermann wyja�ni�a, �e s� to symbole przynosz�ce szcz�cie.
23
Niekt�rzy farmerzy z Pensylwanii byli bardzo przes�dni. Wierzyli, �e siedem magicznych symboli wymalowanych na �cianach stodo�y chroni przed pechem, na przyk�ad uderzeniem pioruna lub po�arem, a tak�e przed zakl�ciami z�ych czarownic. Rita chcia�a si� o tym dowiedzie� czego� wi�cej, wi�c kiedy zatrzyma�y si� na noc, poprosi�a pani� Zimmermann, aby jej opowiedzia�a o farmerach i ich wierzeniach.
By� to czwarty wiecz�r ich podr�y. Nocowa�y w motelu U Deutschmacher�w w samym �rodku pasma Cumberland. Niebo by�o rozgwie�d�one, a wsz�dzie dooko�a wznosi�y si� wielkie, mroczne g�ry. Podr�niczki usiad�y na otoczonym moskitier� ganku, a pani Zimmermann zacz�a opowiada� o �Holendrach z Pensylwanii".
- Ale nie daj si� nabra� na t� nazw� - ostrzeg�a. -Tak naprawd� to s� Niemcy.
- Wi�c dlaczego nazywamy ich Holendrami? - zapyta�a Rita, wiedz�c, �e pani Zimmermann czeka na to pytanie.
- Na skutek pomy�ki pope�nionej dwie�cie lat temu - wyja�ni�a starsza pani. - W�wczas do Pensylwanii przybywa�o wielu niemieckich osadnik�w, poniewa� panowa�a tu tolerancja religijna. Jako� si� o tym dowiedzieli, chocia� nie znali zbyt dobrze angielskiego. Inni mieszka�cy pogranicza wiedzieli o nich tylko tyle, �e m�wi� jakim� niezrozumia�ym j�zykiem, i w rezultacie �le zinterpretowali s�owo Deutsch, czyli Niemiec. Angielskie j�zyki nie mog�y sobie z nim poradzi� i przerobi�y na Dutch, wi�c osadnicy zacz�li tak nazywa� swoich s�siad�w. No c�, nazwa si� przyj�a i od tamtego czasu Dutch
24
znaczy Holender. A o potomkach tych niemieckich osadnik�w m�wimy: �Holendrzy z Pensylwanii". Maj� swoje w�asne zwyczaje, przes�dy i wierzenia, podobnie jak wi�kszo�� mocno ze sob� z�ytych spo�eczno�ci. Podczas tej wycieczki spotkasz kilku z nich.
Potem zacz�a opowiada� o ich wierzeniach i o hacerei, czyli czarnej magii. Z�e czarownice i czarownicy cz�sto rzucali na swoich nieprzyjaci� kl�twy, kt�re czasami doprowadza�y nawet do �mierci ofiar. Pani Zimmermann wyja�ni�a, �e pierwszy proces czarownic w Pensylwanii mia� miejsce w roku 1683, kiedy to s�d w Filadelfii oczy�ci� niejak� Margaret Mattson z zarzutu zajmowania si� czarn� magi�. Za� ostatni proces odby� si� przed dwoma laty.
I tak pani Zimmermann gaw�dzi�a prawie przez godzin�. W tym czasie by�a to jak na ni� d�uga przemowa. Ta demonstracja zupe�nie niepotrzebnej wiedzy doda�a Ricie otuchy, ale p�niej tego samego wieczoru dziewczynka zn�w poczu�a si� nieswojo. Oko�o dziesi�tej pani Zimmermann ponownie zacz�a zachowywa� si� dziwnie. Lustra w motelu budzi�y jej niezwyk�� fascynacj�; patrzy�a w nie tak, jakby si� spodziewa�a, �e dostrze�e w g��bi jakie� sekrety. Jej spojrzenie sta�o si� nieobecne, jak gdyby ogl�da�a twarze lub krajobrazy, kt�rych nikt inny nie m�g� zobaczy�.
P�niej gra�y w szachy, ale dziewczynce nie sprawia�o to przyjemno�ci, bo pani Zimmermann ci�gle pope�nia�a g�upie b��dy. Podczas jednej partii zupe�nie bez powodu po�wi�ci�a kr�low�. Drug� podda�a, chocia� straci�a tylko dwa pionki i go�ca. Zazwyczaj starsza pani walczy�a do samego ko�ca, ale tego wieczoru gra�a
25
apatycznie jak automat. Na dodatek od czasu do czasu jakie� ha�asy dochodz�ce z zewn�trz budzi�y w niej ��k; zrywa�a si� wtedy i wybiega�a na schodki motelu. Rozejrzawszy si� nerwowo na wszystkie strony, wraca�a, kaszla�a z za�enowaniem i zn�w rozpoczyna�a gr�.
Dziwne zachowanie starszej pani przerazi�o Rit�, kt�ra by�a coraz bardziej pewna, �e wydarzy si� co� z�ego. Nie mia�a jednak poj�cia, co. Pani Zimmermann zbywa�a wszystkie jej pytania wzruszeniem ramion, dziewczynka mog�a wi�c tylko siedzie� i czeka�.
Nast�pnego poranka obie podr�niczki zjad�y w jadalni motelu obfite �holenderskie" �niadanie: nale�niki polan� syropem i grube niemieckie kie�baski. Pani Zimmermann zap�aci�a, a potem obie zanios�y baga�e do samochodu. Czarownica ostro�nie umie�ci�a w nim tajemniczy pakunek i zn�w ruszy�y w drog�.
Bez po�piechu posuwa�y si� od jednego miasteczka do drugiego. Po po�udniu pani Zimmermann z�apa�a w radio transmisj� meczu bejsbolowego - Red Sox z Bostonu grali przeciwko Cleveland Indians. Za ka�dym razem, kiedy auto wje�d�a�o w tunel, d�wi�k zanika�. Tuneli by�o bardzo du�o. Ricie zupe�nie si� one nie podoba�y. Nie mog�a si� skupi� na meczu, chocia� by�o to bardzo ekscytuj�ce spotkanie. Dru�yny remisowa�y cztery do czterech; ci�kie zmagania przed�u�a�y si�, bowiem zarz�dzono dodatkowe zmiany. Wreszcie w szesnastej zmianie Boston zdoby� wszystkie mety. W�a�nie kiedy zawodnik Sox�w wszed� na met� miotacza, przed samochodem pojawi� si� kolejny tunel. Ten wydawa� si� jeszcze mrocz-niejszy i bardziej z�owieszczy ni� poprzednie. Tablica nad
26
kamiennym �ukiem informowa�a, �e ma on prawie dwa kilometry d�ugo�ci. Wjazd wydawa� si� Ricie przera�aj�cy - r�wnie dobrze mog�aby to by� rozwarta paszcza grobu. Poczu�a �ciskanie w �o��dku, kiedy pani Zimmermann z dziwnym u�miechem skierowa�a ku niemu samoch�d. Sygna� radiowy zanik�, a g�os spikera zamieni� si� w trzask. Bessie toczy�a si� naprz�d, w g�rze wirowa�y wentylatory, a jarzeni�wki wskazywa�y drog�.
Wreszcie w oddali ukaza�o si� migocz�ce p�kole i Rita odetchn�a z ulg�. Kiedy jednak zbli�y�y si� do wyjazdu z tunelu, dziewczynka zacz�a zdawa� sobie spraw�, �e co� jest nie tak - i to bardzo. To �wiat�o by�o zbyt jasne i zbyt bia�e, jak na blask s�o�ca w zwyczajny lipcowy dzie�. Wreszcie wypad�y na zewn�trz... a tam panowa�a zima.
Ze wszystkich drzew zwisa�y sople, wszystkie g�rskie zbocza pokrywa�a gruba warstwa �niegu. Plymo-uth wjecha� w wa� �niegowy, kt�ry na pewno si�ga� co najmniej do kolan, i po d�ugim, rozdygotanym wstrz�sie stan��. Z sercem �ci�ni�tym l�kiem dziewczynka odwr�ci�a si� i spojrza�a przez tyln� szyb�.
U podn�a skalnej �ciany bieg� iskrz�cy si�, �liski, za�nie�ony szlak, kt�ry po drugiej stronie, przed nimi, schodzi� w d� zbocza. Najwyra�niej nie by� brukowany; ba, by� tak w�ski, �e w og�le nie zas�ugiwa� na miano drogi. Co najgorsze, tunel, kt�rym przyjecha�y, znikn��. Z ty�u wnosi�a si� tylko z�owroga �ciana. Nienaruszona, lita ska�a - zupe�nie jakby tunel nigdy nie istnia�.
Podr�niczki znalaz�y si� w dziwnym, zaczarowanym �wiecie, kt�rego Rita nie zna�a i w kt�rym - jak s�dzi�a - wszystko mog�o si� zdarzy�.
27
Rozdzia� 3
Kiedy prz�d plymoutha zanurzy� si� w zasp� �nie�n�, silnik zakrztusi� si� i zgas�. Przez kilka sekund panowa�a zupe�na cisza. Rita, nie mog�c wydoby� z siebie g�osu, ogl�da�a krajobraz, niew�tpliwie pi�kny, ale zupe�nie nie na miejscu. Dzie� by� jasny, nieco mglisty. S�o�ce �wieci�o s�abo przez warstw� wysokich, lodowych chmur; sople lodu i zaspy iskrzy�y si� w jego blasku. Wreszcie pani Zimmermann powiedzia�a z o�ywieniem: _ No, czego jak czego, ale tego si� nie spodziewa�am! Mam tylko nadziej�, �e m�j biedny w�z prze�y� jako� szok, jakim musia�a by� dla niego nag�a przemiana w sanie.
Rita ze zdumieniem wpatrywa�a si� w swoj� przyjaci�k�. Czy pani Zimmermann nie zdaje sobie sprawy, w co si� wpakowa�y? Ju� teraz wewn�trz samochodu robi�o si� zimno. Nowoczesna asfaltowa autostrada, po kt�rej
jecha�y, znikn�a; jej miejsce zaj�� wiejski trakt, w�sl^> me~ brukowany i oblodzony. A tymczasem pani Zimmef^81111 obraca t� katastrof� w �art! Nie przej�a si� ani Zupe�nie jakby po prostu skr�ci�y nie tam, gdzie albo z�apa�y gum�. Mo�e naprawd� postrada�a zmys�y- a porz�dnie si� przel�k�a, nie by�a jednak osob�, kt�r^atwo wpada w panik�. Z jakiego� powodu �arciki starsze1 Pmi naprawd� j� zirytowa�y. Wykrzykn�a wi�c:
- Pani Zimmermann, zachowuje si� pani dZlVVacz~ nie! To wszystko jest straszne, a nie �mieszne! Niech nas pani st�d wydostanie!
Czarownica rzuci�a jej zaskoczone spojrzenia a P�~ tem przyjacielsko poklepa�a dziewczynk� po r&Itlieniu i u�miechn�a si�, aby jej doda� otuchy.
- Spokojnie, Rito. Nie raz widzia�a�, jak b^1^ S1^ magi�, wi�c nie powinna� si� przejmowa� tak� dr"� ~ k�, jak nieprzewidziana zmiana pogody. Przyz^a3?^ ze natrafienie na tunel, kt�ry prowadzi w sam �rod6^ zimy nie jest zwyk�ym, codziennym wydarzeniem, 0^e Prze~ ci� i ta wycieczka nie jest zwyk�a i codzienna. \yybraty~ �my si� tutaj w poszukiwaniu magii. Pozw�l, i-e zaJme si� Bessie, potem za� wyja�ni� ci, co - jak s�dL? ~ nam
si� przydarzy�o.
To powiedziawszy, ostro�nie przekr�ci�a kluczyk w stacyjce i wrzuci�a wsteczny bieg. Silnik zacz^* Praco~ wa� na wysokich obrotach, a ko�a zawirowa�y, wy"^^ wysoki �wist; Bessie zako�ysa�a si� w ty� i w f?rzod> ale nie wydosta�a si� z zaspy.
- Hmm! - mrukn�a pani Zimmermann. -" Musimy mie� lepsz� przyczepno��. Zobaczmy, co da si�
29
28
Wysiad�y z samochodu. Pani Zimmermann pochyli�a si� nisko, aby obejrze� tylne ko�a. Potem wskaza�a sterty suchych ga��zi zalegaj�ce pod �wierkami porastaj�cymi pobocze drogi.
- We�my troch� tego chrustu i wepchnijmy go pod tylne ko�a. Kiedy� widzia�am, jak Jonatan w ten spos�b wyratowa� z podobnej opresji sw�j staro�ytny wehiku�.
Rita dygota�a ju� z zimna i szcz�ka�a z�bami, ale dzi�ki ruchowi mog�a si� troch� rozgrza�. Biega�a tam i z powrotem, pomagaj�c pani Zimmermann przeci�gn�� na drug� stron� drogi jakie� dwa tuziny ga��zi. Potem obie powpycha�y zebrany chrust pod tylne ko�a. Pani Zimmermann skin�a g�ow� i oznajmi�a:
- To powinno wystarczy�. Spr�bujmy.
Na zewn�trz panowa� taki mr�z, �e wn�trze samochodu wydawa�o si� ciep�e. Pani Zimmermann zn�w w��czy�a silnik i wrzuci�a wsteczny bieg, tym razem jednak stopniowo dodawa�a gazu. W�z powoli ruszy� naprz�d, tocz�c si� po chru�cie przy akompaniamencie g�o�nych trzask�w. Kiedy ju� przejecha� przez ga��zie, na chwil� jakby si� zawaha�. Rita wstrzyma�a oddech. Ba�a si�, �e samoch�d z powrotem zsunie si� w d� po zboczu. Potem jednak tylne ko�a przesta�y si� �lizga� i Bessie z powrotem wtoczy�a si� na drog�. Ze zderzak�w i z przodu maski posypa�y si� bry�y �niegu.
- �wietnie - oznajmi�a pani Zimmermann z ulg�. -A teraz musimy zjecha� z tego wzg�rza w jednym kawa�ku. My�l� te�, �e warto w��czy� ogrzewanie.
Przed nimi wi�a si� �cie�ka, kt�ra schodzi�a w d� -niezbyt stroma, mia�a jednak wiele zakr�t�w. Plymouth
30
powoli posuwa� si� naprz�d, mijaj�c rozp�aszczon� kup� ga��zi i wyrw� w zaspie, kt�r� pozostawi�a jego maska. Silnik rozgrza� si� i zacz�� dmucha� gor�cym powietrzem na nogi pasa�erek. Z westchnieniem zadowolenia pani Zimmermann powiedzia�a:
- Nareszcie! Teraz spr�bujemy wr�ci� do cywilizacji, a kiedy ju� b�dziemy bezpieczne, powiem ci, gdzie i kiedy jeste�my.
- Kiedy? - powt�rzy�a Rita. To s�owo nie by�o dla niej szokiem, czyta�a ju� bowiem o podr�ach w czasie, cho�by w powie�ci H. G. Wellsa Wehiku� czasu. Natychmiast poj�a, o co czarownicy chodzi, chocia� trudno jej by�o w to uwierzy�. - Chce pani powiedzie�, �e to inny rok?
- A czy to wygl�da na bie��cy rok? - zapyta�a pani Zimmermann g�osem pe�nym napi�cia. Prowadzi�a samoch�d w d� po oblodzonej drodze, w skupieniu marszcz�c brwi i mocno �ciskaj�c kierownic�. Plymouth przy�pieszy� i nagle zacz�� zarzuca� w niezbyt przyjemny spos�b. Kiedy ko�a wpad�y w po�lizg, pani Zimmermann szarpn�a kierownic� najpierw w jedn� stron�, potem w drug�, a� wreszcie wykrzykn�a:
- Oj, trzymaj si�!
Bessie zacz�a ze�lizgiwa� si� w lewo. Zjecha�a z drogi, zatrz�s�a si� tak, �e Rita a� zaszczeka�a z�bami, i potoczy�a si� dalej. Dziewczynka czu�a si� jak podczas przeja�d�ki kolejk� g�rsk� o nazwie Alpejska Przygoda, kt�ra co roku przyje�d�a�a do Nowego Zebedeusza na targi rolne hrabstwa Kafarnaum. Przymkn�a oczy, kiedy w�r�d odg�os�w ga��zi skrobi�cych o metal samoch�d wbi� si� w g�st� k�p� pokrytych �niegiem rodo-
31
dendron�w. Z krajobrazu oblanego s�abym �wiat�em zimowego s�o�ca wpad�y w niepokoj�cy, cichy mrok, bowiem Bessie wjecha�a w sam �rodek zaro�li. Po raz drugi tego dnia silnik zakrztusi� si�, zagrzechota� i zgas�.
- No tak - stwierdzi�a pani Zimmermann - kto jak kto, ale ja mam do��. Je�d�enie po lodzie nie jest moj� ulubion� rozrywk�. A poniewa� nie mam w baga�niku �a�cuch�w, pewnie b�dziemy musia�y tutaj poczeka�, dop�ki nie przyjdzie odwil�.
- Czeka�? Tutaj? - zdziwi�a si� Rita. - Zamarzniemy na �mier�!
Pani Zimmermann cmokn�a z irytacj�.
- Nie, oczywi�cie nie mo�emy czeka� w samochodzie, a� kto� nas uratuje. W�tpi�, czy z drogi w og�le nas wida�. Miasteczko Stonebridge musi by� jednak ca�kiem blisko, chyba �e przenios�y�my si� w przestrzeni, nie tylko w czasie. A nie s�dz�, �eby tak by�o, bo ta sceneria wydaje mi si� znajoma. S�dz�c z wygl�du, musimy by� w - hmm - 1898, mo�e 1900 roku.
Rita by�a w rozpaczy i nic nie mog�a na to poradzi�.
- Nie wiem, o czym pani m�wi i sk�d pani przyszed� do g�owy ten pomys� z podr� w czasie. Wiem tylko, �e gdzie� zgubi�y�my lato i teraz jest zima. Na dodatek samoch�d si� zakopa�, nie mamy poj�cia, jak si� wydosta� i robi si� coraz zimniej.
- Wielkie nieba, Rito! - Pani Zimmermann dosz�a do wniosku, �e skarga dziewczynki nie jest bezzasadna. Ostrzega�a j�, co prawda, �e ta wycieczka mo�e si� okaza� niebezpieczna, nie wyja�ni�a jednak, jakiego rodzaju niebezpiecze�stw nale�y si� spodziewa�. I chocia� Rita
32
mia�a powody, aby s�dzi�, �e wydarzy si� co� dziwnego, nag�e przej�cie z lata w zim� wymaga�o jednak wyja�nie�.
- Pos�uchaj wi�c, a ja ci powiem, co wed�ug mnie wydarzy�o si� - oznajmi�a czarownica. - Uwa�am, �e duch babci Wetherbee przeni�s� nas w czas i miejsce, gdzie po raz pierwszy j� spotka�am. Zaraz, zaraz... moja kuzynka Anna wysz�a za Harolda Crippena w czerwcu 1898 i wraz z m�em przenios�a si� do Stonebridge, gdzie on podj�� praktyk� prawnicz�. Pewnego roku przyjecha�am do nich w odwiedziny i wtedy w�a�nie pozna�am babci� Wetherbee. Mia�a prawie osiemdziesi�t lat. P�niej cz�sto odwiedza�am kuzynk� i jej m�a, a podczas tych odwiedzin babcia Wetherbee uczy�a mnie magii-
Ricie rozja�ni�o si� w g�owie.
- Wi�c to tutaj jeste�my? W pobli�u domu pani siostry?
Pani Zimmermann skin�a g�ow�.
- Tak. W naszych czasach autostrada, kt�r� jecha�y�my przechodzi przez tunel, skr�ca na po�udnie i biegnie przez sam �rodek Stonebridge. W 1898 roku wiedzie t�dy droga na g�r� Kidron - stary, niebrukowany trakt, dochodz�cy do �wirowej szosy prowadz�cej do miasteczka. Je�li si� nie myl�, jeste�my wi�c na Wzg�rzu Fullera. Powinnam by�a je pozna� od razu, bo tutaj w�a�nie Otto Pennybaker zabiera� mnie na sanki. Otto by� takim moim pierwszym niby-ch�opakiem... przyja�nili�my si�, tak jak ty i Luis.
si�.
3 Luis
33
dendron�w. Z krajobrazu oblanego s�abym �wiat�em zimowego s�o�ca wpad�y w niepokoj�cy, cichy mrok, bowiem Bessie wjecha�a w sam �rodek zaro�li. Po raz drugi tego dnia silnik zakrztusi� si�, zagrzechota� i zgas�.
- No tak - stwierdzi�a pani Zimmermann - kto jak kto, ale ja mam do��. Je�d�enie po lodzie nie jest moj� ulubion� rozrywk�. A poniewa� nie mam w baga�niku �a�cuch�w, pewnie b�dziemy musia�y tutaj poczeka�, dop�ki nie przyjdzie odwil�.
- Czeka�? Tutaj? - zdziwi�a si� Rita. - Zamarzniemy na �mier�!
Pani Zimmermann cmokn�a z irytacj�.
- Nie, oczywi�cie nie mo�emy czeka� w samochodzie, a� kto� nas uratuje. W�tpi�, czy z drogi w og�le nas wida�. Miasteczko Stonebridge musi by� jednak ca�kiem blisko, chyba �e przenios�y�my si� w przestrzeni, nie tylko w czasie. A nie s�dz�, �eby tak by�o, bo ta sceneria wydaje mi si� znajoma. S�dz�c z wygl�du, musimy by� w - hmm - 1898, mo�e 1900 roku.
Rita by�a w rozpaczy i nic nie mog�a na to poradzi�.
- Nie wiem, o czym pani m�wi i sk�d pani przyszed� do g�owy ten pomys� z podr� w czasie. Wiem tylko, �e gdzie� zgubi�y�my lato i teraz jest zima. Na dodatek samoch�d si� zakopa�, nie mamy poj�cia, jak si� wydosta� i robi si� coraz zimniej.
- Wielkie nieba, Rito! - Pani Zimmermann dosz�a do wniosku, �e skarga dziewczynki nie jest bezzasadna. Ostrzega�a j�, co prawda, �e ta wycieczka mo�e si� okaza� niebezpieczna, nie wyja�ni�a jednak, jakiego rodzaju niebezpiecze�stw nale�y si� spodziewa�. I chocia� Rita
32
mia�a powody, aby s�dzi�, �e wydarzy si� co� dziwnego, nag�e przej�cie z lata w zim� wymaga�o jednak wyja�nie�.
- Pos�uchaj wi�c, a ja ci powiem, co wed�ug mnie wydarzy�o si� - oznajmi�a czarownica. - Uwa�am, �e duch babci Wetherbee przeni�s� nas w czas i miejsce, gdzie po raz pierwszy j� spotka�am. Zaraz, zaraz... moja kuzynka Anna wysz�a za Harolda Crippena w czerwcu 1898 i wraz z m�em przenios�a si� do Stonebridge, gdzie on podj�� praktyk� prawnicz�. Pewnego roku przyjecha�am do nich w odwiedziny i wtedy w�a�nie pozna�am babci� Wetherbee. Mia�a prawie osiemdziesi�t lat. P�niej cz�sto odwiedza�am kuzynk� i jej m�a, a podczas tych odwiedzin babcia Wetherbee uczy�a mnie magii-
Ricie rozja�ni�o si� w g�owie.
- Wi�c to tutaj jeste�my? W pobli�u domu pani siostry?
Pani Zimmermann skin�a g�ow�.
- Tak. W naszych czasach autostrada, kt�r� jecha�y�my przechodzi przez tunel, skr�ca na po�udnie i biegnie przez sam �rodek Stonebridge. W 1898 roku wiedzie t�dy droga na g�r� Kidron - stary, niebrukowany trakt, dochodz�cy do �wirowej szosy prowadz�cej do miasteczka. Je�li si� nie myl�, jeste�my wi�c na Wzg�rzu Fullera. Powinnam by�a je pozna� od razu, bo tutaj w�a�nie Otto Pennybaker zabiera� mnie na sanki. Otto by� takim moim pierwszym niby-ch�opakiem... przyja�nili�my si�, tak jak ty i Luis.
si�.
3 - Luis
33
- Luis to po prostu m�j przyjaciel, pomimo �e jest ch�opakiem - oznajmi�a. - Nie chodzimy ze sob�. On nie chce nawet ze mn� ta�czy�...
Pani Zimmermann czeka�a, ale Rita nie powiedzia�a nic wi�cej na temat Luisa.
- Tak te� mi si� zdawa�o, �e co� mi�dzy wami zasz�o, zanim Luis pojecha� z Jonatanem na t� wycieczk� po Europie - powiedzia�a czarownica. - Czy chcesz o tym porozmawia�?
- Nie - odpar�a Rita. - Chc� si� dowiedzie�, dlaczego uwa�a pani, �e to rok 1898.
- Wielkie nieba, ale jeste� dzisiaj dra�liwa! No c�, jak ju� wspomina�am, uwa�am tak, poniewa� okolica wygl�da jak w roku 1898, a nie w jakim� innym. Od wielu lat nie odwiedza�am Stonebridge, ale pami�tam, �e by� tu tunel i asfaltowa droga. Teraz wszystko wygl�da dok�adnie tak samo, jak w moich wspomnieniach z czas�w, gdy mia�am dwana�cie lat - m�wi�a pani Zimmermann z u�miechem. - Je�li to naprawd� droga na g�r� Kidron, znajdujemy si� jakie� pi�� kilometr�w od Stonebridge. Przy takiej pogodzie spacer nie b�dzie zbyt przyjemny, ale s�dz�, �e damy sobie rad�. Poza tyrn na drodze do Stonebridge powinien by� ruch, nawet w �rodku zimy.
Rita mia�a m�tlik w g�owie.
- Ale je�li to rok 1898, to nie by�o mnie nawet na �wiecie - powiedzia�a. Potem dokona�a w my�li szybkich oblicze� i doda�a: - Urodz� si� za wiele, wiele lat. Jak mog� istnie�, skoro nawet si� jeszcze nie urodzi�am?
34
- S� pytania, na kt�re nie potrafi� odpowiedzie�. Najwyra�niej cofanie si� w czasie nie wywiera na nas fizycznego wp�ywu. Bo przecie� ja te� nie wygl�dam tak, jakbym zn�w mia�a dwana�cie lat, prawda? - odpar�a pani Zimmermann. - S�uchaj, Rito, nie wiem dok�adnie, jak dzia�aj� te czary, nie jestem nawet pewna, co teraz powinnam zrobi�. Ale duch babci Wetherbee powiedzia� mi, �e dla odzyskania magicznej mocy b�d� musia�a wr�ci� tam, gdzie wszystko si� zacz�o. Tak w�a�nie brzmia�y jej s�owa: �Fiordu, musisz wr�ci� tam, gdzie wszystko si� zacz�o. Musisz naprawi� wielk� niesprawiedliwo��". Nie potrafi� ci powiedzie�, co dok�adnie mia�a na my�li. Kiedy j� pozna�am, nic nie wspomina�a o �adnej �wielkiej niesprawiedliwo�ci", chocia� wiem, �e jej �ycie nie by�o szcz�liwe. No c�, niczego si� nie dowiemy, siedz�c w samochodzie. Nie zapakowa�a� �adnej kurtki, co?
Rita potrz�sn�a g�ow�.
- Nie. Tylko d�insy, koszule i kilka bluz od dresu. Pani Zimmermann zastanawia�a si� przez moment.
- No c�... to chyba wystarczy. Ja mam p�aszcz przeciwdeszczowy, szlafrok i pi�am�. Mr�z nam nie zagrozi, je�li za�o�ymy kilka warstw ubra�.
Samoch�d wybi� tunel w g�szczu rododendron�w, kt�rych ga��zki zablokowa�y prawe drzwiczki, wi�c obie musia�y wysi��� od strony kierowcy. Poruszone konary obsypa�y je lodowatym �niegiem, kt�ry zawsze jako� zdo�a� przedosta� si� za ko�nierz. Chocia� dzie� by� jasny, przenikliwie zimne powietrze szczypa�o Rit� w nos, a pod rododendrony dociera�o niewiele �wiat�a s�onecznego. Nie
35
mog�y sprawdzi�, jaka jest temperatura, ale Rita by�a pewna, �e poni�ej zera. Na szcz�cie nie by�o wiatru.
Pani Zimmermann otworzy�a baga�nik i razem zacz�y rozpakowywa� ubrania. W po�piechu, z powodu zimna, Rita za�o�y�a trzy pary d�ins�w, chocia� ostatniej nie mog�a ju� zapi��. Do tego dosz�y dwie koszule i dwie bluzy od dresu. Przedtem mia�a na nogach tenis�wki, ale za rad� pani Zimmermann zmieni�a je na adidasy. By�y prawie nowe, wi�c wy��obienia na podeszwach mog�y jej zapewni� lepsz� przyczepno��, kiedy b�dzie sz�a po lodzie. Buty troch� j� cisn�y, bo za�o�y�a dwie pary skarpet. Wreszcie, kiedy ju� mia�a zamkn�� walizk�, przypomnia�a sobie o czym�, co zabra�a ot tak, dla hecy. Pogrzebawszy w�r�d ubra�, znalaz�a w ko�cu i wyj�a swoj� star�, czarn� pluszow� czapeczk� bez daszka, ozdobion� plakietkami przedstawiaj�cymi postacie z kresk�wek. Nie nosi�a jej ju� od dw�ch lat, teraz jednak za�o�y�a czapk�, zadowolona, �e b�dzie jej ciep�o w g�ow�.
Pani Zimmermann r�wnie� si� opatuli�a, zak�adaj�c trzy fioletowe sukienki, szlafrok w fioletowe kwiaty i p�aszcz przeciwdeszczowy w tym samym kolorze. Chocia� nie zabra�a adidas�w, mia�a na nogach buty, kt�re dobrze nadawa�y si� do chodzenia po lodzie; po�yczy�a te� od Rity kilka par skarpetek. Wcze�niej, podczas jednego z postoj�w, kupi�a sobie r�cznik-pami�tk� ozdobiony panoram� miasta Toledo o zachodzie s�o�ca. Tym r�cznikiem obwi�za�a sobie teraz g�ow�, jakby to by� szal. Kiedy sko�czy�a si� ubiera�, przedstawia�a niezwyk�y widok. Pani Zimmermann by�a szczup��, trzymaj�c� si�
prosto starsz� pani� z nieporz�dn� szop� siwych, kr�conych w�os�w. Teraz jednak, ubrana �na cebulk�", wygl�da�a tak, jakby przyty�a kilkana�cie kilo, i Rita nie mog�a powstrzyma� chichotu.
Czarownica u�miechn�a si� i pokaza�a jej j�zyk.
- Ty te� nie zdoby�aby� �adnej nagrody na pokazie mody - powiedzia�a. - Ale przynajmniej nie zamarzniemy na ko��. Gotowa? No to zobaczmy, na co nas sta�.
I zatrzasn�a baga�nik tak gwa�townie, �e spowodowa�a miniaturow� lawin� z ga��zi rododendron�w zwisaj�cych nad ich g�owami.
W niekt�rych miejscach, tam, gdzie by�o bardziej �lisko, przyjaci�ki musia�y podtrzymywa� si� nawzajem, ale obie by�y dobrymi piechurami. Chocia� Rita nadal utyka�a, posuwa�y si� naprz�d w ca�kiem dobrym tempie. Dzi�ki czapeczce, Ricie by�o ciep�o w g�ow�, za� d�ugie w�osy zakrywa�y uszy, stanowi�c pewn� ochron� przed lodowatym powietrzem. Mr�z sprawi�, �e nos i policzki pani Zimmermann wkr�tce zaja�nia�y jaskraw� czerwieni�. Nied�ugo obie ju� sapa�y, wydmuchuj�c wielkie k��by pary.
Po pi�ciu minutach dreptania po �liskiej nawierzchni znalaz�y si� u st�p wzg�rza. Tutaj �cie�ka, kt�r� przysz�y, ��czy�a si� z nieco szersz� drog�. Pani Zimmermann zatrzyma�a si� i podpar�a pod boki.
- Dziwne - powiedzia�a. - To na pewno Wzg�rze Fullera i dok�adnie pami�tam, �e... No, niewa�ne.
Rita uzna�a jednak, �e to wa�ne.
- O co chodzi? - zapyta�a przestraszona. - Co si� znowu sta�o?
37
i I
Pani Zimmermann wzruszy�a ramionami. - Najprawdopodobniej nic; pewnie pami�� p�ata mi figle. To droga do Stonebridge, jednak w moich wspomnieniach by�a ona szersza i wysypana �wirem, za� na skrzy�owaniu sta� ma�y sklepik. A przynajmniej tak mi si� wydaje. Oczywi�cie to by�o ponad pi��dziesi�t lat temu, wi�c mog� si� myli�. No c�, wkr�tce si� dowiemy. T�dy do Stonebridge.
Skr�ci�y na po�udnie i wkroczy�y na drog�, kt�ra wygl�da�a na cz�ciej u�ywan� ni� �cie�ka na Wzg�rze Fullera. Ca�a by�a pobru�d�ona koleinami, w kt�rych prze�witywa�a zamarzni�ta ziemia, i nie pokrywa�a jej niebezpieczna, �liska warstewka lodu. Chocia� sz�o si� wygodniej, dzie� nadal by� mro�ny, a powietrze ostre i Rita czu�a si� coraz gorzej. W nadwyr�onej kostce narasta� pulsuj�cy b�l, zacz�o kapa� jej z nosa, a p�uca bola�y od zimnego powietrza. Rita rzadko chorowa�a, ale ka�dej zimy regularnie zapada�a na przezi�bienie, zazwyczaj zaraz po pierwszej fali mroz�w. Teraz, kiedy tak sz�y wzd�u� drogi, mia�a wra�enie, �e choroba jej
nie ominie.
Nagle, id�ca przodem pani Zimmermann zatrzyma�a si� i dziewczynka o ma�o na ni� nie wpad�a.
- Co si� sta�o?
- Pos�uchaj - powiedzia�a czarownica, gestem nakazuj�c milczenie. Z oddali dobiega�y niewyra�ne odg�osy: pobrz�kiwanie, poskrzypywanie i tupot, jakby zbli�a� si� w�z konny. Rita rozpozna�a te d�wi�ki, poniewa� jej wuj je�dzi� wozem zaprz�onym w mu�y po swojej farmie pod Nowym Zebedeuszem, a ona cz�sto
mu towarzyszy�a. Czasami nawet pozwala� jej potrzyma� lejce. Pani Zimmermann odwr�ci�a si�.
- To stamt�d.
Dwie podr�niczki zatrzyma�y si� i spojrza�y w ty�, gdzie droga tworzy�a �agodny �uk, obiegaj�c podn�e wzg�rza Fullera. I rzeczywi�cie, po chwili zza zakr�tu wy�oni� si� �adny kasztanek, kt�ry st�pa�, wysoko unosz�c nogi. Ko� ci�gn�� niewielki zielony w�zek, w kt�rym siedzieli wysoki m�czyzna i ma�a dziewczynka,
oboje grubo okutani.
Nieznajomy przygl�da� si� ciekawie pani Zimmermann i Ricie, a kiedy w�z zbli�y� si� do nich, wstrzyma�
konia.
- Prrrr, Niklaus - odezwa� si� g��bokim g�osem. -
Czy macie jakie� k�opoty?
M�czyzna m�wi� z melodyjnym niemieckim akcentem, zupe�nie jak pastor Bunsen z lutera�skiego ko�cio�a w Nowym Zebedeuszu. Na g�owie mia� kapelusz z szerokim rondem; uni�s�szy go, ods�oni� szerok�, zaczerwienion� twarz, jasnoniebieskie oczy i obfito�� z�otych lok�w, w�r�d kt�rych tu i �wdzie pojawia�y si� ju� pasma siwizny. Wydawa� si� cz�owiekiem weso�ym i dobrodusznym. - Niestety tak - odpar�a pani Zimmermann. - Prosz� mi powiedzie�, czy to droga do Stonebridge?
Usta m�czyzny poruszy�y si�, jakby po cichu powtarza� to s�owo. Potem wypowiedzia� je na g�os:
- Stonebridge. Stonebridge. Je�li chodzi pani o Sto-nebriicke, ja, wie� znajduje si� cztery kilometry st�d, ale nikt jej nie nazywa Stonebridge - co m�wi�c, zn�w za�o�y� kapelusz.
39
Dziewczynka obok niego siedzia�a skulona, czepek zakrywa� jej twarz, a na ramiona mia�a zarzucony gruby koc. Teraz jednak unios�a g�ow� i Rita zobaczy�a, �e jest to drobna blondyneczka, mo�e rok lub dwa lata m�odsza od niej, o pulchnej, okr�g�ej twarzy i niebieskich oczach, tak ciemnych, �e wydawa�y si� czarne. Pani Zim-mermann, stoj�ca obok Rity, zesztywnia�a.
- M�j Bo�e! - wyszepta�a. Potem, g�o�niej, nieco dr��cym g�osem, raz jeszcze powt�rzy�a, zwracaj�c si� do nieznajomego: - Niestety tak, mamy k�opoty. Straci�y�my sa... w�z i zgubi�y�my si�. Przyda�aby nam si� pa�sk