13020
Szczegóły |
Tytuł |
13020 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13020 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13020 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13020 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
NEVIL SHUTE
STARY PAN
Prze�o�y�a Agnieszka GlinczanKa
ROZDZIA� PIERWSZY
Nazywa si� John Sidney Howard i jest cz�onkiem mojego klubu
w Londynie. Wszed�em tam owego wieczora na obiad oko�o
�smej, zm�czony po d�ugim dniu narad nad tymi zagadnieniami
wojny, kt�re by�y moim polem dzia�ania. On w�a�nie wchodzi� do
klubu tu� przede mn� � wysoki i do�� wychudzony m�czyzna
oko�o siedemdziesi�tki, troch� niepewnie trzymaj�cy si� na
nogach. Wchodz�c zawadzi� stop� o wycieraczk� pod drzwiami i
zatoczy� si� do przodu. Portier siedz�cy w hallu przyskoczy� i
podtrzyma� go za �okie�.
Stary pan spojrza� badawczo na wycieraczk� i koln�� j�
parasolem.
� Zahaczy�em czubkiem buta o to paskudztwo � po
wiedzia�. � Dzi�kuj� wam, Peters. Starzej� si� chyba.
Portier u�miechn�� si�.
� Kilku pan�w ostatnio te� si� tu potkn�o � rzek�. �
W�a�nie niedawno m�wi�em o tym intendentowi.
� No, to powiedzcie mu jeszcze raz i m�wcie dop�ty, a� ka�e
to naprawi�. Inaczej kt�rego� dnia padn� tu martwy u waszych
st�p. A tego by�cie nie chcieli, co?� U�miechn�� si� kpi�co.
� Nie, prosz� pana, tego by�my nie chcieli � odrzek� portier.
� Spodziewam sic. Nikt by nic chcia�, �eby si� w klubie
wydarzy�o co� takiego. A ja nie chc� umrze� na s�o-miance pod
drzwiami. I w klozecie te� nie chc� umrze�.
Pami�tacie, Peters, jak to pu�kownik Macpherson umar� w
klozecie?
� Pami�tam, prosz� pana. To by�o bardzo przykre.
� Tak. � Milcza� chwil�, potem powiedzia�: � No, wi�c ja
tak te� nie chc� umrze�. Dopilnujcie, �eby intendent kaza�
poprawi� t� wycieraczk�. Powiedzcie mu, �e ja o to prosz�.
� Dobrze, prosz� pana.
Stary pan poszed� dalej. Podczas kiedy to wszystko si� dzia�o,
ja czeka�em za jego plecami, bo u portiera by�y dla mnie listy.
Poda� mi je przy okienku, a ja zacz��em przegl�da�.
� Kto to by�? � spyta�em od niechcenia.
� To by� pan Howard, prosz� pana.
� Wygl�da�o, �e si� bardzo troszczy o sw�j koniec.
Portier nie u�miechn�� si�.
� Tak. Wielu pan�w m�wi w ten spos�b, kiedy si� starzej�.
Pan Howard jest tu cz�onkiem od bardzo wielu lat.
� Naprawd�? � powiedzia�em grzeczniej szym tonem. � Nie
pami�tam, �ebym go tu widzia�.
� Zdaje si�, �e przez ostatnich par� miesi�cy bawi� za granic�
� odpar� portier. � Ale odk�d wr�ci�, jako� bardzo si� posun��.
Robi si� teraz ju� ca�kiem kruchy, niestety.
� Ta cholerna wojna jest ci�ka dla ludzi w jego wieku �
powiedzia�em zabieraj�c si� do odej�cia.
� Tak, prosz� pana. To �wi�ta prawda.
Wszed�em do klubu, zarzuci�em mask� gazow� na ko�ek,
odpi��em i powiesi�em pas z rewolwerem i uwie�czy�em ca�o��
czapk�. Leniwym krokiem podszed�em do tablicy i zacz��em
czyta� ostatnie wiadomo�ci. Nie by�y ani dobre, ani z�e. Nasze
lotnictwo wci�� porz�dnie dawa�o si� we znaki Ruhrze, Rumunia
wci�� rozpaczliwie k��ci�a si� z s�siadami. Wiadomo�ci takie
same jak przez ostatnie trzy miesi�ce, od czasu zaj�cia Francji.
Wszed�em i zasiad�em do obiadu. Howard ju� znajdowa� si� w
jadalni � poza nami sala by�a prawie pusta. Obs�u-
giwa� go kelner prawie tak stary jak on i gdy jad�, kelner sta� przy
jego stoliku i z nim gaw�dzi�. Mimo woli s�ysza�em, o czym
m�wi�. Rozmawiali o krykiecie, prze�ywali na nowo wielkie
mecze z 1925 roku.
Poniewa� jad�em sam, sko�czy�em wcze�niej ni� Howard i
poszed�em zap�aci� przy kontuarze. Zapyta�em kasjera:
� Ten kelner tam... jak si� nazywa?
� Jackson, prosz� pana.
� W�a�nie. Od jak dawna on tu pracuje?
� O, d�ugo. Ca�e �ycie, mo�na powiedzie�. Nasta� tu w
osiemset dziewi��dziesi�tym pi�tym czy sz�stym, zdaje mi si�.
� To bardzo d�ugo.
Kasjer u�miechn�� si� wydaj�c mi reszt�.
� Rzeczywi�cie, prosz� pana. Ale Porson... o, ten pra
cuje tu jeszcze d�u�ej.
Poszed�em na g�r� do palarni i zatrzyma�em si� przy stole
zarzuconym czasopismami. Z niedba�ym zainteresowaniem
przejrza�em drukowan� list� cz�onk�w. Zobaczy�em, �e Howard
zapisa� si� do klubu w roku 1896. A wi�c pan i s�u��cy ocierali si�
o siebie przez ca�e swoje �ycie.
Wzi��em par� ilustrowanych tygodnik�w i zam�wi�em kaw�.
Potem przeszed�em w drugi koniec pokoju, gdzie stoj� obok siebie
dwa najwygodniejsze w klubie fotele, z zamiarem sp�dzenia
wypoczynkowo godzinki przed powrotem do mieszkania. Po kilku
minutach pos�ysza�em obok siebie czyje� kroki i d�uga posta�
Howarda osun�a si� na drugi fotel. Boy nie czekaj�c na
zam�wienie przyni�s� mu kaw� i koniak.
Niebawem zagadn�� mnie.
� To naprawd� niezwyk�a rzecz � powiedzia� cicho �
�e w tym kraju nie mo�na dosta� przyzwoitej fili�anki
kawy. Nawet w takim klubie jak ten nie umiej� parzy�
kawy.
Od�o�y�em pismo. Je�eli stary pan mia� ochot� ze mn�
porozmawia�, nie mia�em nic przeciwko temu. Ca�y dzie�
wyt�a�em wzrok w moim staro�wieckim biurze czytaj�c
raporty i robi�c z nich wyci�gi. Dobrze wi�c by�oby zdj�� na jaki�
czas okulary i da� wzrokowi wypocz��. Czu�em si� bardzo
zm�czony.
Si�gn��em do kieszeni po futera� na okulary i powiedzia�em:
� Kto� handluj�cy kaw� m�wi� mi kiedy�, �e mielona kawa
�le si� przechowuje w naszym klimacie. Sprawa wilgoci czy co� w
tym rodzaju.
� Mielona kawa wietrzeje w ka�dym klimacie � rzek�
dogmatycznie. � Nigdy si� nie b�dzie mia�o porz�dnej kawy,
je�eli si� j� kupuje w tej postaci. Trzeba kupowa� kaw� ziarnist� i
zemle� j� tu� przed parzeniem. Ale oni tego nigdy nie robi�.
Przez pewien czas m�wi� dalej o kawie, cykorii i podobnych
rzeczach. Potem dzi�ki naturalnemu skojarzeniu zacz�li�my
rozmawia� o koniaku. Pochwali� koniak podawany w klubie.
� Mia�em kiedy� udzia� w firmie handluj�cej winem �
powiedzia�. � Wiele lat temu, w Exeter. Ale wyzby�em
si� go wkr�tce po tamtej wojnie.
Dowiedzia�em si�, �e jest cz�onkiem klubowej Komisji Win.
� To musi by� dosy� ciekawe zajmowa� si� czym� takim �
powiedzia�em.
� O, tak � odpar� z zapa�em. � Dobre wino to interesuj�cy
przedmiot bada�... Niezwykle interesuj�cy, zapewniam pana.
Byli�my prawie sami w tym d�ugim, wysokim pokoju.
Rozmawiali�my spokojnie, wyci�gni�ci w swoich fotelach jeden
obok drugiego, robi�c d�ugie przerwy mi�dzy zdaniami. Kiedy si�
jest zm�czonym, przyjemnie za�ywa� konwersacji drobnymi
�yczkami, jakby si� popija�o stary koniak.
� Cz�sto je�dzi�em do Exeter, jak by�em ch�opcem �
powiedzia�em.
� Ja znam Exeter naprawd� doskonale � rzek� stary pan. �
Mieszka�em tam czterdzie�ci lat.
/
� M�j wuj mia� dom w Starcross. � I wymieni�em na
zwisko.
U�miechn�� si�.
� Wyst�powa�em kiedy� w jego imieniu. Byli�my wielkimi
przyjaci�mi. Ale to by�o dawno.
� W jego imieniu?
� Moja firma wyst�powa�a w jego imieniu. By�em
wsp�lnikiem firmy doradc�w prawnych, Fulljames i Howard. � I
potem, zag��biaj�c si� we wspomnieniach, opowiedzia� mi sporo
rzeczy o moim wuju i jego rodzinie, o jego koniach i
dzier�awcach. Rozmowa coraz bardziej stawa�a si� monologiem;
par� s��w, kt�re wtr�ca�em od czasu do czasu, wystarcza�o, aby
m�wi� dalej. Cichym g�osem odtwarza� przede mn� obraz czas�w,
kt�re przemin�y teraz na zawsze, a kt�re pami�ta�em z
dzieci�stwa.
Pali�em spokojnie, zag��biony w fotelu, i zm�czenie wycieka�o
ze mnie. By� to istny dar niebios � znale�� kogo�, kto'potrafi�
m�wi� o czym� innym ni� o wojnie. My�li wi�kszo�ci ludzi
obracaj� si� wok� tej wojny lub poprzedniej i jaki� nerwowy mus
wewn�trzny zawsze sprowadza rozmow� na powr�t ku wojnie.
Ale tego chudego starego cz�owieka wojna jakby omin�a. Swoje
zainteresowania zwraca� ku mniej dramatycznym tematom.
Niebawem zacz�li�my m�wi� o �owieniu ryb. On by� za-
palonym w�dkarzem, a i ja troch� w �yciu �owi�em. Wi�kszo��
oficer�w marynarki zabiera z sob� na okr�t w�dk� i strzelb�
my�liwsk�. Kiedy trafia�y mi si� wolne popo�udnia na l�dzie,
�owi�em ryby w r�nych zak�tkach �wiata, zwykle na
nieodpowiedni� much� i bez powodzenia, ale on by� fachowcem.
Na�owi� si� niema�o na ca�ym terenie naszych wysp i znacznej
cz�ci kontynentu europejskiego. Za dawnych czas�w �ycie
prowincjonalnego doradcy prawnego nie nak�ada�o zbyt wielu
obowi�zk�w.
Kiedy m�wi� o w�dkarstwie i o Francji, przypomnia�o mi to
jedno z moich w�asnych prze�y�.
� Widzia�em raz, jak jacy� faceci we Francji cholernie
�miesznie �owili na much� � powiedzia�em. � Mieli wiel
kie bambusowe tyki, d�ugie na jakie� dwadzie�cia pi��
st�p, z link� przywi�zan� do samego ko�ca, bez ko�owrotka.
U�ywali mokrych much i wlekli je tu i tam po bystrym nurcie.
U�miechn�� si�.
� To prawda � powiedzia�. � Tak oni to robi�. Gdzie
ich pan widzia� �owi�cych w ten spos�b?
� Ko�o Gex � odrzek�em. � Ju� prawie w Szwajcarii.
U�miechn�� si� w zamy�leniu.
,� Znam tamte okolice bardzo dobrze... Naprawd� bardzo dobrze
� powiedzia�. � Saint-Claude. Zna pan Saint--Claude?
Potrz�sn��em g�ow�.
� Nie znam Jury. To gdzie� ko�o Morez, prawda?
� Tak... Niezbyt daleko od Morez. � Milcza� przez par�
chwil, odpoczywali�my razem w tym cichym pokoju. Po pewnym
czasie rzek�: � Chcia�em tego lata spr�bowa� takiego �owienia na
mokr� much� w tamtejszych potokach. To niez�a zabawa, wie pan.
Trzeba wiedzie�, gdzie ryby szukaj� po�ywienia. To nie jest po
prostu kwestia zarzucania much byle gdzie. Trzeba plasowa� je
tak samo uwa�nie jak such� much�.
� Strategia � powiedzia�em.
� W�a�nie. Strategia jest w gruncie rzeczy taka sama.
Nast�pi�a jeszcze jedna z tych przyjemnych pauz. Po
chwili powiedzia�em:
� Minie sporo czasu, nim b�dziemy mogli zn�w tam
pojecha� na ryby.
Tak wi�c to ja zwr�ci�em rozmow� na wojn�. Trudno jest
utrzyma� si� z dala od tego tematu.
� Tak � powiedzia�. � To wielka szkoda. Musia�em
wyjecha�, zanim woda nadawa�a si� do �owienia ryb. Nie
wiele da si� tam zrobi� przed samym ko�cem maja. Wcze
�niej woda jest ca�a zamulona i rzeki bardzo wezbrane...
Topniej�cy �nieg, wie pan. A zn�w p�niej, w sierpniu,
bywa ?a ma�o wody, �eby �owi�, i robi si� za gor�co. Po
�owa czerwca to najlepsza pora.
Zwr�ci�em ku niemu g�ow�.
� Pan tam pojecha� w tym roku?
Bo �w koniec maja, o kt�rym m�wi� tak spokojnie, to by�a
przecie� chwila, kiedy Niemcy wtargn�li do Francji przez
Holandi� i Belgi�, kiedy my�my cofali si� na Dunkierk�, a
Francuzi zepchni�ci zostali a� do Pary�a i dalej. Nie wydawa�o si�
to najlepsz� por� dla starego cz�owieka na wypraw� w�dkarsk� w
g��b Francji.
� Pojecha�em tam w kwietniu � powiedzia�. � Za
mierza�em zosta� na ca�e lato, ale musia�em wyjecha�.
Wlepi�em w niego oczy u�miechaj�c si� z lekka.
� Trudno chyba panu by�o dosta� si� do domu?
� Nie � powiedzia�. � Tak naprawd�, to nie.
� Mia� pan pewnie samoch�d?
� Nie, samochodu nie mia�em. Nie prowadz� bardzo dobrze i
musia�em to rzuci� przed paru laty. M�j wzrok nie jest ju� taki jak
dawniej.
� To kiedy pan opu�ci� Jur�? � spyta�em.
Zastanowi� si� chwil�.
� Jedenastego czerwca � powiedzia� w ko�cu. � Chy
ba to by�o tego dnia.
Zmarszczy�em brwi, zaskoczony.
� Poci�gi dobrze chodzi�y? � Z racji bowiem mojej
pracy s�ysza�em sporo o warunkach we Francji w ci�gu
tamtych tygodni.
U�miechn�� si�.
� Nie bardzo � powiedzia� z namys�em.
� Wi�c jak pan sobie da� rad�?
� Spor� cz�� drogi szed�em piechot�.
Kiedy to m�wi�, rozleg�o si� miarowe: trach... trach... trach...
trach... � czterech bomb padaj�cych mo�e o mil� od nas.
Budynek klubu, cho� bardzo solidny, zakoleba� si� z lekka, a
pod�ogi i okna zadr�a�y. Czekali�my w napi�ciu i ciszy. Potem
us�yszeli�my faluj�cy j�k syren i ostry trzask ognia artyleryjskiego
z parku. Znowu by� nalot.
� Niech to diabli � powiedzia�em. � Co teraz zro
bimy?
Stary cz�owiek u�miechn�� si� cierpliwie.
� Ja zostan�, gdzie jestem.
By�o to sensowne zdanie. G�upio jest pozowa� na bohatera,
�eby unikn�� niewygody, ale nad sob� mieli�my trzy bardzo
solidne stropy. Wymienili�my na ten temat uwagi � jak si� to
zwyk�o robi� � badaj�c oczami sufit i zastanawiaj�c si�, czy
wytrzyma ci�ar dachu. Nasze rozwa�ania nie ruszy�y nas z foteli.
Wszed� do pokoju m�ody kelner nios�c w r�ku latark� i he�m.
� Schron jest w piwnicy, prosz� pan�w � powiedzia�. �
Schodzi si� przez spi�arni�.
� Czy musimy tam i��? � spyta� Howard.
� Je�li panowie sobie nie �ycz�, to nie.
� A pan tam schodzi, panie Andrews? � zapyta�em.
� Nie, prosz� pana. Mam dy�ur na wypadek bomb za-
palaj�cych i tak dalej.
� No, to niech pan idzie i robi, co pan ma do roboty �
rzek�em. � A potem, w wolnej chwili, prosz� mi przynie��
kieliszek marsali. Ale najpierw niech pan zrobi, co do pana
nale�y.
� Uwa�am, �e to doskona�y pomys� � powiedzia� Howard. �
Mnie te� mo�ecie przynie�� kieliszek marsali... w przerwie
mi�dzy bombami zapalaj�cymi. B�d� tu siedzia�.
� Dobrze, prosz� pana.
Odszed�, a my zn�w zapadli�my w fotele. By�o mniej wi�cej
p� do jedenastej. Kelner pogasi� by� wszystkie �wiat�a opr�cz
jednej stoj�cej lampki za naszymi g�owami, tak �e siedzieli�my w
ma�ej plamie �agodnego, ��tego �wiat�a w tym du�ym, mrocznym
pokoju. Na dworze ha�asy uliczne, i tak niewielkie w �wczesnym
Londynie, ucich�y prawie zupe�nie. W oddali rozleg�o si�
przenikliwie kilka policyjnych gwizdk�w i przejecha� szybko jaki�
samoch�d, a potem na ca�ej d�ugo�ci Pall Mail zaleg�a cisza, je�li
nie liczy� dalekich strza��w armatnich.
� Jak pan s�dzi, ile czasu b�dziemy musieli tu siedzie�? �
spyta� Howard.
� Chyba dop�ki si� to nie sko�czy. Ostatni alarm trwa�
cztery godziny. � Po chwili doda�em: � Czy kto� si� b�dzie o
pana niepokoi�?
� Ach, nie � odrzek� do�� pr�dko. � Widzi pan,
mieszkam sam... w wynaj�tym mieszkaniu.
Kiwn��em g�ow�.
�. Moja �ona wie, �e tu jestem. My�la�em, �eby do niej
zadzwoni�, ale nie nale�y zajmowa� linii telefonicznych w czasie
nalotu.
� Prosz�, �eby tego nie robi� � potwierdzi�.
Niebawem Andrews przyni�s� marsal�. Kiedy poszed�,
Howard podni�s� sw�j kieliszek i potrzyma� go pod �wiat�o, po
czym rzek�:
� No, bywaj� mniej wygodne sposoby sp�dzania nalotu.
U�miechn��em si�.
� To prawda. � Potem obr�ci�em g�ow� w jego stro
n�. � Powiedzia� pan, �e by� we Francji, kiedy si� to
wszystko zacz�o. Du�o nalot�w pan tam przeszed�?
Odstawi� kieliszek, upiwszy z niego jedn� �sm�.
� To nie by�y prawdziwe naloty. Troch� bomb i ostrze
liwania dr�g z karabin�w maszynowych, ale nic bardzo
strasznego.
M�wi� o tym tak spokojnie, �e potrzeba mi by�o nieco czasu na
u�wiadomienie sobie, co powiedzia�. Wtedy jednak rzuci�em
uwag�:
� Trzeba by�o sporo optymizmu, �eby wybra� si� do
Francji na spokojne w�dkarskie wakacje w kwietniu tego
roku.
� Ano, pewnie, �e tak � odrzek� w zamy�leniu. �
Ale chcia�em tam pojecha�.
Powiedzia�, �e by� wtenczas bardzo niespokojny, �e odczuwa�
jaki� nakaz wewn�trzny, jak�� gwa�town� potrzeb� zmiany
miejsca, zaj�cia si� czym� innym. Troch� si� waha�, nim wyjawi�
przyczyny tak wielkiej ch�ci wyjazdu, ale w ko�cu wyzna� mi, �e
nie m�g� dosta� �adnej roboty zwi�zanej z wojn�.
Nie chcieli go nigdzie, pewno dlatego �e by� ju� bliski
siedemdziesi�tki. Kiedy wojna wybuch�a, spr�bowa� od
razu dosta� si� do Obywatelskiej S�u�by Porz�dkowej; wydawa�o
mu si�, �e ze swoj� znajomo�ci� prawa najlepiej si� tam nada.
Policja by�a jednak innego zdania, nie widz�c po�ytku z policjanta
w jego wieku. Potem stara� si� zosta� cz�onkiem cywilnej obrony
przeciwlotniczej, ale i tu dozna� zawodu. A potem pr�bowa�
najrozmaitszych rzeczy.
Podczas wojny ci�ko jest starym ludziom, a zw�aszcza starym
m�czyznom. Nie umiej� si� przyzwyczai� do faktu, �e niewiele
mog� pom�c, czuj� si� dotkliwie sfrustrowani i wojna ich z�era.
Howard nabra� zwyczaju regulowania swojego �ycia wed�ug
dziennik�w radiowych. Co rano wstawa� tak, �eby zd��y�
wys�ucha� wiadomo�ci o si�dmej, potem si� k�pa�, goli�, ubiera� i
schodzi� na komunikat o �smej, i tak przez ca�y dzie� a� do
ostatnich wiadomo�ci o p�nocy, po kt�rych szed� spa�. W
przerwach mi�dzy dziennikami trapi� si� wiadomo�ciami i czyta�
ka�d� gazet�, jaka mu wpad�a pod r�k�, p�ki nie przysz�a pora
znowu w��czy� radia.
W chwili wybuchu wojny mieszka� na wsi. Mia� dom w Market
Saffron, niezbyt daleko od Colchester. Przeni�s� si� tam z Exeter
przed czterema laty, po �mierci �ony. Jako dziecko wychowywa�
si� w Market Saffron i mia� jeszcze troch� znajomych w okolicy.
Wr�ci� sp�dzi� tam ostatnie lata swojego �ycia. Kupi� stary
wiejski dom, niezbyt du�y, otoczony mniej wi�cej trzema akrami
ogrodu i wygonu dla koni.
Jego zam�na c�rka wr�ci�a z Ameryki i zamieszka�a z nim w
roku 1938, razem z synkiem. By�a �on� bardzo zamo�nego
cz�owieka nazwiskiem Costello, wiceprezesa pewnego
towarzystwa ubezpiecze� w Nowym Jorku. Mia�a z nim jakie�
nieporozumienia. Howard nie zna� szczeg��w i nie bardzo go one
obchodzi�y � po cichu by� zdania, �e win� za te rozd�wi�ki
ponosi jego c�rka. Lubi� zi�cia, owego pana Costello. Nie
rozumia� go ani troch�, ale mia� do niego du�o sympatii.
W ten spos�b �y� do wybuchu wojny � w towarzystwie c�rki,
Enid, i jej synka, Martina, kt�rego ojciec uparcie
\
nazywa� �Juniorem". Dla starego pana by�o to nader zagadkowe.
Potem wybuch�a wojna i Costello zacz�� wzywa� ich
kablogramami do powrotu do domu na Long Island. I w ko�cu
pojechali. Howard popar� zi�cia i nalega� ma c�rk� w
przekonaniu, �e kobieta roz��czona z m�em nigdy nie jest
naprawd� szcz�liwa. Pojechali, a on zosta� sam w Market
Saffron, dok�d od czasu do czasu przyje�d�a� w odwiedziny na
sobot� i niedziel� jego syn, John, dow�dca eskadry w RAF-ie.
Costello czyni� ogromne wysi�ki, pos�uguj�c si� kablogramami
d�ugimi na setki s��w, �eby i starego pana sk�oni� do przyjazdu.
Nic z tego nie wysz�o. Howard twierdzi�, �e boi si� zawadza�,
prze�wiadczony, �e obecno�� trzeciej osoby zniweczy�aby szans�
pojednania. Prawdziwym jednak powodem, jak mi si� przyzna�,
by�o to, �e nie lubi� Ameryki. Wkr�tce po ich �lubie przep�yn��
Atlantyk, �eby ich odwiedzi�, i wcale nie mia� ochoty powtarza�
tego do�wiadczenia. Po blisko siedemdziesi�ciu latach sp�dzonych
w r�wniejszym klimacie by�o mu w Nowym Jorku to niemo�liwie
gor�co, to zn�w rozpaczliwie zimno, a poza tym brakowa�o mu
drobnych uprzejmostek, do kt�rych przywyk� w naszym
feudalnym bytowaniu. Lubi� zi�cia, kocha� c�rk�, a jej synek by�
jedn� z wielkich pasji jego �ycia. Wszystkie te pobudki nie
wystarczy�y jednak, by go sk�oni� do zmiany wyg�d i
bezpiecze�stwa Anglii tocz�cej �miertelny b�j na osobliwe
niewygody kraju ciesz�cego si� pokojem.
Tak wi�c Enid i jej ch�opiec odp�yn�li w pa�dzierniku. Howard
zawi�z� ich do Liverpoolu i odprowadzi� na statek, po czym
wr�ci� do domu. Od tej pory �y� przewa�nie sam, cho� jego
owdowia�a siostra go�ci�a u niego przez trzy tygodnie przed
Bo�ym Narodzeniem, a John parokrotnie przyje�d�a� w
odwiedziny z Lincolnshire, gdzie stacjonowa�a jego eskadra
bombowc�w typu Wellington.
Stary pan oczywi�cie czu� si� samotny. W normalnych czasach
wystarczy�yby mu polowania na kaczki i praca w ogrodzie.
T�umaczy� mi, �e ogr�d interesowa� go w grun-
ie rzeczy bardziej zim� ni� latem, bo w�a�nie wtedy m�g� w nim
przeprowadza� zmiany. Je�eli chcia� przemie�ci� jakie� drzewo,
zasadzi� nowy �ywop�ot albo wykopa� stary � wtedy by�a na to
pora. Czerpa� wiele przyjemno�ci ze swojego ogrodu i stale w nim
co� udoskonala�.
Wojna to wszystko popsu�a. Komunikaty przenika�y w ka�dej
chwili jego �wiadomo��, a� w ko�cu nie potrafi� ju� cieszy� si�
prostymi sprawami wiejskiego �ycia. Trapi� si� tym, �e nie mo�e
dosta� nic do roboty, i niemal po raz pierwszy w �yciu czas mu
zacz�� mocno ci��y�. Pewnego dnia w rozdra�nieniu wy�ali� si�
przed proboszczem, a ten uzdrowiciel chorych dusz wysun�� my�l,
�e stary pan m�g�by si� zabra� do robienia.na drutach ciep�ych
rzeczy dla wojska.
Zacz�� wtedy przyje�d�a� do Londynu na trzy dni w tygodniu.
Wynaj�� sobie ma�� kawalerk�, a wi�kszo�� posi�k�w jada� w
klubie. Tak by�o mu troch� l�ej. Jazda do Londynu we wtorek
zajmowa�a prawie ca�y jeden dzie�, a powr�t w pi�tek � drugi.
Tymczasem w Market Saf-fron nagromadza�y si� r�ne drobne
obowi�zki, tak �e podczas weekendu mia� stosunkowo du�o zaj��.
W ten spos�b stwarza� sobie z�udzenie, �e ma do�� du�o pracy, i
w rezultacie czu� si� szcz�liwszy.
Potem w pocz�tku marca sta�o si� co�, co spowodowa�o wielk�
zmian� w jego �yciu. Nie powiedzia� mi, co to by�o.
Zamkn�� wtedy na dobre dom w Market Saffron i przyjecha� na
sta�e do Londynu, gdzie wi�kszo�� czasu sp�dza� w klubie. Przez
dwa czy trzy tygodnie by� do�� zaj�ty, ale potem czas zacz�� mu
zn�w dotkliwie ci��y�. I wci�� nie m�g� dosta� �adnej pracy
zwi�zanej z wojn�.
Nasta�a tymczasem wiosna, i to prze�liczna. Po ci�kiej zimie,
jak� mieli�my tego roku, by�o to jakby otwarcie drzwi. Codziennie
wychodzi� na spacer po Hyde Parku albo ogrodach Kensington,
gdzie przypatrywa� si� wschodz�cym krokusom i �onkilom. �ycie
klubowe mu odpowiada�o. Chodz�c po parku podczas tej
cudownej wiosny uwa�a�, �e mieszkanie w Londynie ma wiele
dobrych stron,
byleby m�c od czasu do czasu od niego odpocz��.
Kiedy s�o�ce zacz�o mocniej przygrzewa�, ogarn�a go
przemo�na ch�� opuszczenia w og�le Anglii na jaki� czas.
I prawd� m�wi�c, nie by�o chyba powa�niejszych powod�w,
dla kt�rych by musia� w Anglii pozostawa�. Wojna w Finlandii si�
sko�czy�a, a na zachodnim froncie zdawa� si� panowa� zupe�ny
zast�j. Sytuacja we Francji by�a ca�kiem normalna poza tym, �e w
pewne dni tygodnia mo�na by�o dosta� tylko okre�lone rzeczy do
jedzenia. Wtenczas to zacz�� my�le� o Jurze.
Wysokog�rskie doliny alpejskie le�a�y dla niego za wysoko �
trzy lata przedtem by� w Pontresinie i bardzo mu tam brakowa�o
tchu. Ale wiosenne kwiaty w Jurze francuskiej dor�wnywa�y
pi�kno�ci� szwajcarskim, a z wy�yn nad Les Rousses rozci�ga si�
widok na Mont Blanc. Nami�tnie pragn�� dosta� si� gdzie�, sk�d
wida� g�ry. �Oczy moje podnios� na g�ry � powiedzia� � sk�d
by mi pomoc przysz�a." Tak to wtedy odczuwa�.
Pomy�la� sobie, �e je�li tam pojedzie, akurat zd��y zobaczy�
kwiaty przebijaj�ce si� spod �niegu, a je�li zostanie miesi�c lub
dwa, b�dzie m�g� �owi� ryby, kiedy tylko s�o�ce mocniej
przygrzeje. Ogromnie si� z g�ry cieszy� na �owienie ryb w tych
g�rskich potokach. Twierdzi�, �e s� jeszcze ca�kiem nie ska�one,
bardzo �wie�e i spokojne.
Pragn�� owego roku zobaczy� wiosn� � napatrzy� si� jej, ile
tylko b�dzie m�g�. Chcia� widzie� ca�e to nowe �ycie nadchodz�ce
na miejsce tego, co przesz�o. Chcia� si� w nim sk�pa�. Chcia�
zobaczy� g�ogi zakwitaj�ce wzd�u� brzeg�w rzek i pierwsze
krokusy na ��kach. Chcia� zobaczy� �wie�� ziele� trzcin na skraju
w�d, przebijaj�c� si� z martwego pod�o�a. Chcia� czu� nowe
ciep�o s�o�ca i now� rze�ko�� powietrza. Chcia� posmakowa�
tegorocznej wiosny � u�y� jej w pe�ni. Pragn�� tego bardziej ni�
czegokolwiek na �wiecie � z powodu tego, co si� sta�o.
I dlatego pojecha� do Francji.
Wydostanie si� z kraju sprawi�o mu znacznie mniej trudno�ci,
ni� si� spodziewa�. Poszed� do Cooka i tam powie-
dziano mu, jak si� do tego zabra�. Musia� dosta� zezwolenie na
wyjazd, i to trzeba by�o za�atwi� osobi�cie. Urz�dnik w biurze
zapyta� go, dlaczego chce opu�ci� kraj. Stary Howard zakaszla�.
� Nie znosz� wiosennej pogody w Anglii � powiedzia�. �
Prawie ca�� zim� nie wychodzi�em na dw�r. M�j lekarz powiada,
�e musz� si� przenie�� w cieplejszy klimat. � Pewien us�u�ny
lekarz wystawi� mu odpowiednie �wiadectwo.
� Rozumiem � powiedzia� urz�dnik. � Chce pan jecha� na
po�udnie Francji?
� Nie na samo po�udnie � odrzek�. � Sp�dz� par� dni w
Dijon, a potem wybior� si� w Jur�, jak tylko �niegi stopniej�.
Urz�dnik wypisa� mu zezwolenie na trzy miesi�ce, z przyczyn
zdrowotnych. Tak wi�c nie okaza�o si� to zbyt trudne.
Potem stary pan sp�dzi� dwa zawrotnie szcz�liwe dni u
Hardy'ego, w firmie producent�w sprz�tu w�dkarskiego na Pall
Mail. Dawkowa� to sobie po trochu: p� godziny rano i p�
godziny po po�udniu; mi�dzy jedn� a drug� bytno�ci� dotyka� i
obraca� "w palcach swoje nabytki, marzy� o �owieniu ryb i
zastanawia� si�, co z kolei kupi...
Wyjecha� z Londynu rano 10 kwietnia, tego� samego rana,
kiedy nadesz�a wiadomo��, �e Niemcy wtargn�li do Danii i
Norwegii. Przeczyta� t� wiadomo�� w gazecie jad�c poci�giem do
Dover i nie wzruszy�a go wcale. Miesi�c wcze�niej by�by si� ni�
gor�czkowa�, przeskakuj�c od komunikatu radiowego do gazety i
z powrotem do radia. Teraz przesz�a mimo jak co�, co go ju�
prawie wcale nie obchodzi�o. Znacznie bardziej troszczy� si� o to,
czy zabra� ze sob� dosy� �y�ek i haczyk�w. Prawda, �e mia� si�
zatrzyma� dzie� czy dwa w Pary�u, ale francuska �y�ka, jak
twierdzi�, jest do niczego. Francuzi nie rozumiej� si� na tym i
robi� j� tak grub�, �e ryba nie mo�e jej nie dostrzec, nawet z
mokr� much�.
Podr� do Pary�a nie by�a zbyt wygodna. Wsiad� na parowiec w
porcie Folkestone oko�o jedenastej rano, a p�-
nym popo�udniem stali jeszcze w miejscu. Trawlery i inne statki
rybackie, ma�e parowce starego typu i jachty, wszystkie
przemalowane na szaro i obsadzone za�ogami z marynarki
wojennej, wchodzi�y i wychodzi�y z portu, ale parowiec
przewo��cy przez Kana� wci�� tkwi� u nabrze�a. By� przepe�niony
i nie starczy�o miejsc przy obiedzie, a gdyby nawet by�o dosy�
miejsc, nie starczy�oby jedzenia. Nikt nie umia� powiedzie�,
dlaczego czekaj�, ale mo�na by�o si� domy�li�, �e chodzi o ��d�
podwodn�.
Oko�o czwartej gdzie� na morzu rozleg�a si� seria g�o�nych
wybuch�w, a wkr�tce potem odbili od brzegu i wyp�yn�li.
Kiedy dotarli do Boulogne, by�o zupe�nie ciemno i panowa� tam
niema�y ba�agan. Odprawa celna przy sk�pym �wietle trwa�a
wieki, �aden poci�g nie oczekiwa� na pasa�er�w statku i za ma�o
by�o baga�owych. Howard musia� wzi�� taks�wk� na dworzec i
czeka� na najbli�szy poci�g do Pary�a, odchodz�cy oko�o
dziewi�tej. By� to poci�g, kt�ry zatrzymywa� si� na wszystkich
stacjach, zat�oczony i mocno op�niony. Kiedy w ko�cu dojechali
do Pary�a, by�o ju� po pierwszej.
Podr�, w normalnych czasach trwaj�ca sze�� godzin, zaj�a im
osiemna�cie. Howard by� zm�czony, naprawd� bardzo zm�czony.
Serce zacz�o mu dokucza� ju� w Boulogne i zauwa�y�, �e ludzie
dziwnie mu si� przypatruj� � znaczy�o to, �e jego twarz
przybra�a niedobr� barw�. Mia� jednak przy sobie buteleczk�
przeznaczon� na podobne przypadki � w poci�gu za�y� dawk�
leku i poczu� si� du�o lepiej.
Pojecha� do ma�ego hoteliku �Girodet", przy jednej z przecznic
ko�cowego odcinka P�l Elizejskich, gdzie ju� przedtem si�
zatrzymywa�. Wi�kszo�� znajomego personelu zosta�a powo�ana
do wojska, ale przyj�to go bardzo uprzejmie i ulokowano
wygodnie. Pierwszego dnia zosta� w ��ku a� do lunchu i prawie
ca�e popo�udnie odpoczywa� w swoim pokoju, ale nast�pnego dnia
rano czu� si� ju� ca�kiem dobrze i poszed� do Luwru.
Przez ca�e �ycie obrazy sprawia�y mu wiele rado�ci �
prawdziwe obrazy, jak je nazywa�, chc�c je odr�ni� od
impresjonistycznych. Szczeg�lnie lubi� szko�� flamandzk�. Tego
rana sp�dzi� pewien czas siedz�c na �awce przed martw� natur�
Chardina, przedstawiaj�c� fajki i naczynia do picia na kamiennym
stole. A potem � powiedzia� mi � poszed� obejrze� autoportret
artysty. Wielk� przyjemno�� sprawi� mu widok mocnej,
dobrotliwej twarzy cz�owieka, kt�ry przesz�o dwie�cie lat temu
stworzy� tak dobre dzie�a.
To wszystko, co ogl�da� owego ranka w Luwrze. Tylko portret
tego cz�owieka i jego prace.
Nast�pnego dnia ruszy� dalej w kierunku Jury. Czu� si� jeszcze
troch� niepewnie po m�cz�cej przeprawie przez Kana�, wi�c tego
dnia dojecha� tylko do Dijon. Na Gare de Lyon kupi� od
niechcenia gazet� i przejrza� j�, cho� straci� wszelkie
zainteresowanie wojn�. Rozpisywano si� z ogromn� trosk� o
Norwegii i Danii, kt�re nie wydawa�y mu si� godne a� takiej
uwagi. Le�a�y przecie� daleko.
Normalnie ta podr� trwa oko�o trzech godzin, ale koleje by�y
mocno zdezorganizowane. Powiedziano mu, �e to ze wzgl�du na
ruchy wojsk. Rapide * wyszed� z Pary�a z godzinnym
op�nieniem i straci� dalsze dwie godziny po drodze. Dochodzi�a
ju� pora kolacji, kiedy dojechali do Dijon, i Howard bardzo by�
rad, �e postanowi� si� tam zatrzyma�. Kaza� zanie�� swoje rzeczy
do znajduj�cego si� tu� przy dworcu ma�ego hoteliku, gdzie w
restauracji dano mu bardzo dobr� kolacj�. Potem w kawiarni
wypi� fili�ank� kawy i kieliszek cointreau i oko�o wp� do
dziesi�tej poszed� si� po�o�y� nie zanadto zm�czony, by dobrze
spa�. Nazajutrz poczu� si� naprawd� bardzo dobrze � lepiej ni�
kiedykolwiek w ci�gu ostatnich miesi�cy. To zmiana powietrza i
zmiana miejsca tak na niego podzia�a�y. Kaw� wypi� w swoim
pokoju i wsta� bez po�piechu; na d� zszed� oko�o dziesi�tej.
S�o�ce �wieci�o, na ulicy by�o ciep�o i �wie�o. Poszed� piechot�
przez miasto a� do ratusza i znalaz� Dijon zupe�nie takim samym,
jakim je pami�ta�
� Po�pieszny
z ostatniej bytno�ci, jakie� p�tora roku temu. Natrafi� na sklep, w
kt�rym wtedy kupili sobie berety, i zn�w u�miechn�� si� na widok
jego nazwy: �Au Pauvre Diable"*. A oto sklep, w kt�rym John
kupi� narty � ale tu nie przystan�� na d�u�ej.
Lunch zjad� w hotelu i popo�udniowym poci�giem ruszy� dalej
w g��b Jury � przekona� si�, �e lokalne poci�gi kursuj� lepiej ni�
te na g��wnych liniach. Przesiad� si� w An-delot i pojecha� boczn�
lini� prowadz�c� w g�ry. Przez ca�e popo�udnie ma�a
lokomotywka jecha�a sapi�c po jedynym torze i ci�gn�a za sob�
dwa stare wagony przez okolic� ociekaj�c� stopnia�ym �niegiem.
�nieg ze�lizgiwa� si� z g�rskich zboczy i spada� kaskadami do
strumyk�w, kt�re teraz na kr�tki czas sta�y si� rw�cymi potokami.
Sosny puszcza�y �wie�e zielone p�dy, ale ��ki kry�y si� jeszcze
pod g��bok� warstw� szarej b�otnistej brei �nie�nej. Na wy�szych
skrawkach p�l, gdzie pokazywa�a si� ju� trawa, dostrzeg� par�
krokus�w. Przyjecha� w sam� por� i bardzo, bardzo by� z tego rad.
Poci�g zatrzyma� si� na p� godziny w Morez, a stamt�d ruszy�
dalej do Saint-Claude. Przyby� tam akurat o zmierzchu. Howard
wys�a� by� z Dijon telegram do �Hotel de la Haute Montagne" w
Cidoton, prosz�c o przys�anie po niego samochodu, bo to
jedena�cie mil i nie zawsze mo�na dosta� samoch�d w Saint-
Claude. Czeka� wi�c na niego w�z hotelowy. Chrysler licz�cy
sobie ju� dziesi�� lat, prowadzony przez konsjer�a, kt�ry niegdy�
by� szlifierzem brylant�w. Ale Howard dowiedzia� si� o tym
dopiero p�niej � �w cz�owiek zacz�� pracowa� w hotelu ju� po
jego ostatniej bytno�ci.
Wzi�� rzeczy starego pana i umie�ci� je na tylnym siedzeniu, po
czym ruszyli do Cidoton. Przez pierwsze pi�� mil droga pnie si� w
g��b w�wozu, ostrymi zakr�tami po zboczu g�ry. Potem na
p�askowy�u biegnie prosto przez ��ki i mi�dzy lasami. Po zimie
sp�dzonej w Londynie powietrze wydawa�o si�
nieprawdopodobnie �wie�e. Ploward siedzia� obok kierowcy, ale
by� zbyt poch�oni�ty pi�kno�ci�
* �U Biedaczyny"
tej jazdy w gasn�cym �wietle, by wiele z nim rozmawia�.
Wymienili raz kilka uwag o wojnie i kierowca powiedzia� mu, �e
prawie wszyscy zdrowi m�czy�ni z okolicy zostali powo�ani do
wojska. On sam by� zwolniony, gdy� py� diamentowy dosta� mu
si� do p�uc.
�Hotel de la Haute Montagne" by� dawniej zajazdem. Ma oko�o
pi�tnastu pokoi sypialnych i w sezonie jest o�rodkiem narciarskim.
Cidoton to male�ka wioska � pi�tna�cie czy dwadzie�cia
domk�w, nie wi�cej. Hotel jest tu jedynym wi�kszym budynkiem;
zbocza wzg�rz sp�ywaj� ku niemu ze wszystkich stron, pi�kne
pastwiska upstrzone tu i �wdzie sosnowymi laskami. W Cidoton
panuje cisza i spok�j nawet w sezonie zimowym, kiedy w wiosce
pe�no m�odych francuskich narciarzy. Tak by�o, gdy tu bawi�
poprzednim razem.
Kiedy zajechali przed hotel, ju� si� �ciemni�o. Howard wszed�
wolno po kamiennych stopniach, a za nim konsjer� z baga�em.
Stary pan pchn�� ci�kie, d�bowe drzwi i wszed� do hallu. Boczne
drzwi prowadz�ce do estaminet * otworzy�y si� szeroko i stan�a
w nich madame Lucard, za�ywna i weso�a jak ubieg�ego roku,
otoczona dzie�mi i pokoj�wkami, kt�re spoza jej ramion
u�miecha�y si� szeroko. Samego Lucarda nie by�o, poszed� z
pu�kiem strzelc�w alpejskich.
Zgotowali mu ha�a�liwe francuskie powitanie. Nie przy-
puszcza�, �e b�d� go tak dobrze pami�ta�, ale niecz�sto si� zdarza,
�eby Anglicy zapuszczali si� tak daleko w g��b Jury. Usta im si�
nie zamyka�y. Czy jest zdr�w? Czy mia� dobr� przepraw� przez
La Manche? Czy zatrzyma� si� w Pary�u? I w Dijon te�? To
dobrze. Podr�owanie podczas tej sale ** wojny jest bardzo
m�cz�ce. Przywi�z� ze sob� tym razem w�dk� zamiast nart? To
dobrze. A czy zechce wypi� z madame kieliszeczek pernod?
A potem:
� Czy tak�e zdr�w monsieur votre fils? ***
* gospody ��
brudne] ��*
pa�ski syn
No c�, musz� si� dowiedzie�. Odwr�ci� si� do niej
gwa�townie.
� Madame � powiedzia� � mon fils est mort. U est tombe
ouec son auion, au-dessus de Heligoland Bight. *
ROZDZIA� DRUGI
Howard urz�dzi� si� w Cidoton ca�kiem wygodnie. �wie�e
g�rskie powietrze mu s�u�y�o: poprawi�o mu apetyt, a w nocy
przynosi�o spokojny, pokrzepiaj�cy sen. Towarzystwo gromadki
wie�niak�w z estaminet bawi�o go i interesowa�o. Wiedzia� sporo
o sprawach wsi i m�wi� dobr�, nieco akademick� francuszczyzn�.
Umia� wsp�y� z lud�mi, tote� farmerzy przyj�li go do
towarzystwa i swobodnie rozmawiali z nim o swoim codziennym
�yciu. Mo�liwe te�, �e strata syna pomog�a prze�ama� lody.
Nie znalaz� w nich szczeg�lnego entuzjazmu dla wojny.
Przez pierwsze dwa tygodnie nie czu� si� szcz�liwy, ale
zapewne szcz�liwszy, ni� by�by w Londynie. P�ki le�a� �nieg,
zbocza wydawa�y mu si� jakby nawiedzane przez duchy. W czasie
kr�tkich przechadzek drog�, nim �cie�ki le�ne sta�y si� dost�pne,
na ka�dym nowym za�nie�onym zboczu wydawa�o mu si�, �e
widzi, jak John zje�d�a ze szczytu zakosami i znika w bia�ym
tumanie p�dz�cym w g��b doliny. Czasami jasnow�osa
Francuzeczka Nicole, pochodz�ca z Chartres, zdawa�a si� mkn�� z
nim razem, w tym samym tumanie �niegu. To wra�enie by�o
najbole�niejsze ze wszystkich.
Wkr�tce, gdy s�o�ce mocniej przygrza�o, �nieg znikn��.
Zewsz�d dochodzi� odg�os s�cz�cej si� perli�cie wody i tam, gdzie
przedtem biela� �nieg na zboczach, pokaza�a si� trawa. Potem
zacz�y si� pojawia� kwiaty i Howard podczas swoich spacer�w
mia� nowy przedmiot zainteresowa�. Wraz ze znikni�ciem
�nieg�w przemin�y i jego z�e sny � zielono, usiane kwieciem
nnla nie kry�y w sobie wspo-
� M�j syn nie tyje, prosz� pani. Spad� z samolotem nad Zatok� Helgolandzk�.
mnie�. W miar� post�p�w wiosny wst�powa� w niego spok�j.
Pomog�a mu tak�e pani Cavanagh.
Z pocz�tku martwi�o go i irytowa�o, �e w hotelu, tak daleko od
turystycznych szlak�w, przebywa jaka� Angielka. Nie przyjecha�
do Francji po to, �eby m�wi� po angielsku ani my�le� po
angielsku. Przez pierwszy tydzie� unika� jej starannie, jak r�wnie�
jej dwojga dzieci. Nie musia� si� z nimi spotyka�. Sp�dzali
wi�kszo�� dnia w salonie; innych go�ci w hotelu tymczasem nie
by�o. On za� przesiadywa� g��wnie w swojej sypialni albo w
estaminet, gdzie rozgrywa� ze sta�ymi bywalcami niezliczone
partie warcab�w.
Cavanagh, jak mu powiedziano, by� wy�szym urz�dnikiem Ligi
Narod�w w Genewie, oddalonej nie wi�cej ni� o dwadzie�cia mil
w linii prostej. Najwidoczniej ba� si� najazdu Niemc�w na
Szwajcari� i przezornie wys�a� �on� i dzieci do sojuszniczej
Francji. Przebywali w Cidoton ju� od miesi�ca, on za� co tydzie�
na sobot� i niedziel� przyje�d�a� do nich samochodem w
odwiedziny. Howard zobaczy� go ju� w pierwsz� sobot� po swoim
przybyciu: m�czyzn� lat oko�o czterdziestu pi�ciu, o piaskowych
w�osach i zatroskanym wyrazie twarzy.
W czasie nast�pnego weekendu Howard odby� z nim kr�tk�
rozmow�. Staremu doradcy prawnemu Cavanagh wyda� si�
dziwnie niepraktyczny. Wierzy� w Lig� Narod�w nawet w tych
wojennych czasach.
� Du�o ludzi twierdzi, �e Liga zawiod�a � wyja�nia�. �
Ale ja uwa�am, �e to bardzo niesprawiedliwe. Je�li spoj
rze� na jej histori� w minionym dwudziestoleciu, dostrze�e
si� osi�gni�cia, kt�rymi �adna inna organizacja wykaza�
si� nie mo�e. Prosz� zwa�y�, co Liga zrobi�a w sprawie
handlu narkotykami!
I tak dalej. O wojnie powiedzia�:
� Jedyn� pora�ka, jaka mo�na zapisa� na konto Ligi.
jest to, �e nie potrafi�a natchn�� narod�w wiar� w jej
idea�y. Ale to wymaga propagandy. A propaganda kosztu-
je. Gdyby narody wyda�y na Lig� dziesi�t� cz�� tego, co wyda�y
na zbrojenia, nie dosz�oby do wojny.
Po p� godzinie takiego gadania Howard doszed� do wniosku,
�e Cavanagh to nudziarz. S�ucha� go z naturalnej grzeczno�ci, oraz
dlatego, �e ten cz�owiek by� w oczywisty spos�b szczery, ale gdy
tylko przyzwoito�� na to pozwoli�a, uciek�. Jak dalece Cavanagh
by� szczery, Howard poj�� jasno dopiero tego dnia, w kt�rym
spotka� w lesie pani� Cavanagh i przeszed� z ni� mil� z powrotem
do hotelu.
Przekona� si�, �e jest pe�nym oddania echem swego m�a.
� Eustace nigdy nie opu�ci�by Ligi � powiedzia�a. �
Nawet gdyby Niemcy zaj�li Szwajcari�, nie wyjecha�by
z Genewy. Jest jeszcze tyle wa�nej pracy do wykonania.
Stary pan spojrza� na ni� sponad okular�w.
� Ale czy Niemcy pozwoliliby mu j� wykonywa�, gdyby
wtargn�li do Szwajcarii?
� Ale� na pewno � odrzek�a. � Liga jest przecie�
mi�dzynarodowa. Wiem oczywi�cie, �e Niemcy przesta�y by�
cz�onkiem Ligi. Doceniaj� jednak nasz� pozapolityczn�
dzia�alno��. Liga chlubi si� tym, �e potrafi�aby funkcjonowa�
r�wnie dobrze w ka�dym kraju i pod ka�dym rz�dem. Inaczej nie
mo�na by jej uzna� za prawdziwie mi�dzynarodow�, prawda?
� Zapewne, nie mo�na by � zgodzi� si� Howard.
Przeszli kilka krok�w w milczeniu.
� Ale je�eli Niemcy naprawd� zaj�liby Genew� � rzek� w
ko�cu � czy m�� pani by tam zosta�?
� Oczywi�cie. By�oby bardzo nielojalnie, gdyby post�pi�
inaczej. � Odczeka�a chwil�, po czym doda�a: � Dlatego
w�a�nie wys�a� mnie z dzie�mi tu, do Francji.
Wyja�ni�a mu, �e z Angli� nic ich nie wi��e. Od dziesi�ciu lat
mieszkaj� w Genewie, dzieci si� tam urodzi�y. W ci�gu tego czasu
rzadko je�dzili do Anglii, nawet na urlopy. Prawie nie
przychodzi�o im na my�l, �e powinna by dzieci odwiedzi� do
Anglii, tak daleko od ojca. Cidoton. tu� za granic� francusk�,
by�o dostatecznie odleg�e.
� To tylko na par� tygodni, p�ki si� sytuacja troch�
nie wyja�ni � powiedzia�a ze spokojem. � Potem b�dziemy
mogli wr�ci� do domu.
�Domem" by�a dla niej Genewa.
Po�egna� j� u wej�cia do hotelu, ale nazajutrz, kiedy wszed� do
jadalni na dejeuner, u�miechn�a si� do niego i spyta�a, czy mu si�
przyjemnie spacerowa�o.
� Doszed�em a� do Point� des Neiges � odrzek� uprzej
mie. � �licznie tam by�o dzi� rano, naprawd� �licznie.
Od tej pory cz�sto zamieniali po kilka s��w i Howard nabra�
zwyczaju siedzenia z ni� przez kwadrans co wiecz�r w salonie po
kolacji, przy fili�ance kawy. Zapozna� si� tak�e z dzie�mi.
By�o ich dwoje. Ronald by� to ciemnow�osy o�mioletni
ch�opczyk, kt�rego kolejka zajmowa�a swoimi blaszanymi
szynami prawie ca�� pod�og� salonu. Urodzony mechanik, nieraz
stawa� zafascynowany przy drzwiach gara�u, gdy konsjer� z
trudem stara� si� nak�oni� dziesi�cioletnie �wiece do zapalenia
mieszanki w dziesi�cioletnim Chryslerze. Stary Howard zaszed�
tam raz malca od ty�u.
� Umia�by� poprowadzi� taki samoch�d? � spyta� �agodnie.
� Mais oui... c'est facile, ca.* � Francuszczyzna przychodzi�a
temu ch�opczykowi �atwiej ni� j�zyk angielski. � Wsiada si� do
szoferki i obraca kierownic�.
� A czy umia�by� ruszy�?
� Przyciska si� tylko guzik, et elle va** Tu jest elektryczny
starter. � Wskaza� palcem ga�k�.
� Masz racj�. Ale to bardzo du�y samoch�d, trudno by ci by�o
da� sobie z nim rad�.
� Du�e wozy s� �atwiejsze do prowadzenia ni� ma�e �
powiedzia� ch�opczyk. � A czy pan ma samoch�d?
Howard potrz�sn�� g�ow�.
� Teraz nie. Kiedy� mia�em.
� A jakiej by� marki?
Stary pan spojrza� na niego bezradnie.
� Ale� tak... to ca�kiem �atwe. *� i
jedzie .
� Doprawdy zapomnia�em � powiedzia�. � Zdaje si�,
�e Standard.
Ronald podni�s� na niego niedowierzaj�cy wzrok.
� Jak to, nie pami�ta pan?
Ale Howard nie m�g� sobie przypomnie�.
Drugim dzieckiem by�a Sheila, ledwo pi�cioletnia. Jej rysunki
wala�y si� po pod�odze salonu � w danej chwili �ycie jej
wype�nia�a nami�tno�� do kolorowych kredek. Kiedy� schodz�c
na d� Howard zasta� j� przykucni�t� na pode�cie u zakr�tu
schod�w, rysuj�c� pilnie na czystej przedtytu�owej kartce jakiej�
ksi��ki. Pierwszy stopie� schod�w s�u�y� jej za pulpit.
Pochyli� si� nad ni�.
� Co rysujesz?
Nie odpowiedzia�a.
� Nie poka�esz mi? � spyta�. A potem: � �liczne ko
lory maj� te kredki.
Przykl�k� z trudem na jedno zreumatyzowane kolano.
� To chyba jaka� pani.
Podnios�a na niego oczy.
� Pani z psem � powiedzia�a.
� A gdzie pies? � Patrzy� na rozmazane pastelowe
krechy.
Milcza�a.
� Mo�e ci narysowa� tego psa, jak idzie z ty�u na smy
czy?
Energicznie przytakn�a g��wk�. Howard pochyli� si� nad
zadaniem, cho� kolana go bola�y. Ale je�li kiedykolwiek mia�
zr�czno�� do rysunku, teraz nic z niej nie zosta�o, i jego pies
wygl�da� jak prosi�.
Sheila powiedzia�a:
� Panie nie bior� �winek na spacer.
Doradca prawny nie zatraci� szybkiego refleksu.
� Ta pani wzi�a � odpar�. � To jest ta �winka, kt�ra
posz�a na targ.
Ma�a rozwa�a�a chwil� jego s�owa.
� Niech pan narysuje t�, co zosta�a w domu � powie
dzia�a. � I t� malutk�, co jad�a piecze� wo�ow�.
27
Ale kolana Howarda nie mog�y ju� d�u�ej wytrzyma� tej
pozycji. Pod�wign�� si� niezgrabnie.
� Jutro ci narysuj�.
Dopiero teraz zda� sobie spraw�, �e jego rysunek pani
prowadz�cej �wink� zdobi czyst� stron� przed kart� tytu�ow�
�ycia Jezusa dla dzieci.
Nast�pnego dnia po dejeuner czeka�a na niego w hallu.
� Mamusia powiedzia�a, �e mog� pana pocz�stowa� cu
kierkiem.
Wyci�gn�a ku niemu pobrudzon� papierow� torebk� z lepk�
mas� na dnie.
� Dzi�kuj� ci bardzo � rzek� Howard z powag�. Po
maca� palcami w torebce i wyd�uba� kawa�ek landrynki,
kt�ry w�o�y� do ust. � Dzi�kuj�, Sheilo.
Odwr�ci�a si� od niego i pobieg�a przez estaminet do du�ej
kuchni gospody. S�ysza�, jak tam szczebioce p�ynn�
francuszczyzn� cz�stuj�c cukierkami madame Lucard.
Obr�ci� si� i zobaczy� na schodach pani� Cavanagh. Stary pan
ukradkiem wytar� palce w chustk�, kt�r� mia� w kieszeni.
� Pi�knie m�wi� po francusku � powiedzia�.
� Prawda? � u�miechn�a si�. � Ta szk�ka, do kt�rej
chodz�, prowadzona jest oczywi�cie w j�zyku francuskim.
� Pewnie sami nauczyli si� j�zyka?
� O tak. Nie musieli�my ich wcale uczy�.
Potem Howard poznajomi� si� troch� z dzie�mi i zagadywa� do
nich, ilekro� spotka� je same. One ze swej strony m�wi�y �Dzie�
dobry panu", jakby to by�a lekcja, kt�rej je wyuczono � i tak by�o
rzeczywi�cie. Ch�tnie zapozna�by si� z nimi bli�ej, ale kr�powa�o
go onie�mielenie � nie�mia�o�� staro�ci. Czasem siadywa�
obserwuj�c ich zabawy w ogrodzie pod sosnami � zabawy
tajemnicze, o kt�rych rad by wi�cej wiedzie�, poruszaj�ce mgliste
wspomnienia sprzed sze��dziesi�ciu lat. Jeden sukces uda�o mu
si� jednak u nich odnie��.
Kiedy s�o�ce zrobi�o si� cieplejsze, a trawa wysch�a, zacz��
siadywa� w ogrodzie na le�aku przez p� godziny po dejeuner.
Siedzia� tak pewnego dnia, gdy dzieci bawi�y
si� mi�dzy drzewami. Przygl�da� im si� ukradkiem. Okaza�o si�,
�e maj� ochot� na zabaw�, kt�r� nazywa�y �atten-tion" i kt�ra
wymaga�a gwizdka, a gwizdka nie mia�y.
� Ja umiem gwizda� ustami � powiedzia� ch�opczyk
i zaraz zacz�� demonstrowa� t� sztuk�.
Jego siostra wyd�a nie uformowane jeszcze wargi, z kt�rych
prysn�a tylko �lina. Stary pan przem�wi� nagle z le�aka.
� Zrobi� wam gwizdek, je�eli chcecie � powiedzia�.
Milczeli oboje, wpatruj�c si� w niego z pow�tpiewa
niem.
� Chcieliby�cie, �ebym zrobi� gwizdek?
� Kiedy? � spyta� Ronald.
� Teraz. Zrobi� go z kawa�ka tego drzewa � kiwn�� g�ow� w
stron� krzaka leszczyny.
Wlepili w niego oczy pe�ne niedowierzania. Wsta� z le�aka i
�ci�� z krzewu ga��zk� grubo�ci swego ma�ego palca.
� W ten spos�b.
Usiad� z powrotem i zacz�� wystrugiwa� gwizdek scyzorykiem,
kt�ry nosi� przy sobie do czyszczenia fajki. By�a to umiej�tno��, w
kt�r� wprawia� si� przez ca�e �ycie, najpierw dla Johna, potem dla
Enid. kiedy oboje byli dzie�mi, a ostatnio dla ma�ego Martina
Costello. Dzieci Ca-vanagh�w sta�y przy nim �ledz�c prac� jego
powolnych, pomarszczonych palc�w; w ich twarzach
niedowierzanie przerodzi�o si� w zaciekawienie. Obdar� ga��zk� z
kory, ci�� zr�cznie scyzorykiem, po czym naci�gn�� kor� z po-
wrotem na miejsce. Kiedy przy�o�y� gwizdek do ust, doby� si� z
niego przenikliwy ton.
Dzieci by�y zachwycone, a on poda� gwizdek dziewczynce.
� Ty umiesz gwizda� ustami � powiedzia� do Ronalda � a
ona nie.
� Jutro zrobi mi pan taki sam?
� Dobrze, jutro ci zrobi�.
Odbieg�y razem i gwizda�y po ca�ym hotelu i ca�ej wsi, p�ki
kora nie star�a si� w rozgrzanej d�oni. Ale gwizdek
nadawa� si� jeszcze do tego, aby go zabra� do ��ka razem z
misiem i lalk�, kt�ra mia�a na imi� Melanie.
� Ogromnie to mi�o z pa�skiej strony, �e pan zrobi� dzieciom
ten gwizdek � powiedzia�a tego wieczoru pani Cavanagh, kiedy
pili kaw�. � By�y nim po prostu oczarowane.
� Dzieci zawsze lubi� gwizdki, zw�aszcza je�eli widz�, jak si�
je robi � rzek� stary pan. By�a to jedna z podstawowych prawd,
jakich si� nauczy� w ci�gu d�ugiego �ycia, i wypowiedzia� j� z
prostot�.
� M�wi�y mi, jak szybko pan go zrobi�. Musia� pan ich
narobi� bardzo du�o.
� Tak � powiedzia�. � W swoim czasie zmajstrowa�em du�o
gwizdk�w.
Zapad� w zadum�, my�l�c o wszystkich gwizdkach, kt�re zrobi�
dla Johna i Enid przed tylu laty, w cichym ogrodzie domu w
Exeter. Dla Enid, kt�ra doros�a, wysz�a za m�� i pojecha�a na sta�e
do Stan�w Zjednoczonych. Dla Johna, kt�ry dor�s� i poszed� do
lotnictwa. John...
Zmusi� my�l do powrotu w tera�niejszo��.
� Ciesz� si�, �e im si� spodoba� � rzek�. � Obieca�em
Ronaldowi, �e zrobi� mu jutro taki sam.
Jutro � by� to dzie� dziesi�ty maja. Kiedy stary pan siedzia� na
le�aku pod drzewami fabrykuj�c gwizdek dla Ronalda, wojska
niemieckie zalewa�y Holandi�, mia�d��c armi� holendersk�.
Lotnictwo holenderskie rzuci�o ca�� swoj� si�� � czterdzie�ci
samolot�w bojowych � przeciwko Luftwaffe. Tysi�c zdrajc�w
zerwa�o si� do czynu; przez ca�y dzie� spadali z nieba
spadochroniarze. W Cidoton jedyne radio by�o akurat wy��czone,
tote� Howard w zupe�nym spokoju ostrugiwa� ga��zk� leszczyny.
Nawet kiedy w��czono radio, nie zam�ci�o mu to zbytnio
spokoju. W Cidoton wojna wydawa�a si� bardzo odleg�a;
odizolowani od Niemiec terenem Szwajcarii, mieszka�cy wioski
mogli patrze� na wojn� beznami�tnie. Znowu inwazja na Belgi�,
jak w tamtej wojnie � sales Bochesl *
* paskudne Szwaby
Tym razem i Holandii to nie omin�o � o tylu wi�cej
sojusznik�w walcz�cych po stronie Francji. Mo�e tym razem
Niemcy wcale do Francji nie wtargn�, skoro musz� przedtem
podbi� i zasymilowa� Holandi�,
Z tym wszystkim Howard si� zgadza�. Pami�ta� bardzo dobrze,
jak si� tamta wojna toczy�a. Bra� w niej udzia� przez kr�tki czas, w
formacji Yeomanry, ale wpr�dce zachorowa� na gor�czk�
reumatyczn� i zosta� zwolniony. Kokpit Europy jak zwykle
przyjmie na siebie uderzenie � nic w tym nowego. W Cidoton nie
odczuwa�o si� �adnych zmian. Howard s�ucha� od czasu do czasu
wiadomo�ci, z dystansem, bez wielkiego zainteresowania. Nie-
bawem zacznie si� �owienie ryb � z dolnych partii g�r �nieg ju�
znikn�� i potoki z ka�dym dniem p�yn�y �agodniejszym nurtem.
Odwrotem spod Brukseli nie przej�� si� zbytnio � wszystko to
ju� kiedy� by�o. Poczu� lekkie zaniepokojenie, kiedy Niemcy
doszli do Abbeville, ale nie by� wielkim strategiem i nie zdawa�
sobie w pe�ni sprawy, co si� naprawd� dzieje. Pierwszym wielkim
szokiem sta�o si� dla niego z�o�enie broni przez Leopolda, kr�la
Belg�w, w dniu 28 maja. To si� nie zdarzy�o w tamtej wojnie i to
go wytr�ci�o z r�wnowagi.
Jednak�e tego dnia nic go nie mog�o wytr�ci� z r�wnowagi na
d�ugo. Nazajutrz rano wybiera� si� po raz pierwszy na ryby i ca�y
wiecz�r zaj�o mu sortowanie sprz�tu, moczenie �y�ek i dob�r
much. Nast�pnego dnia przeszed� pieszo sze�� mil i z�apa� trzy
niebieskie pstr�gi. Wr�ci� zm�czony i szcz�liwy oko�o sz�stej,
zjad� obiad i zaraz poszed� do ��ka. Dzi�ki temu omin�y go
pierwsze radiowe komunikaty o ewakuacji Dunkierki.
Nast�pny dzie� wyrwa� go na koniec z b�ogiego spokoju.
Prawie ca�y czas przesiedzia� przy odbiorniku w esta-minet,
stroskany i zaniepokojony. M�ny odwr�t z pla� poruszy� go jak
nic od wielu miesi�cy � po raz pierwszy zacz�� odczuwa� ch��
powrotu do Anglii. Wiedzia�, �e je�li pojedzie, nie b�dzie tam mia�
nic do roboty, ale chcia� wraca�. Pragn�� znale�� si� znowu w
centrum wydarze�,
widzie� brytyjskie mundury na ulicach, dzieli� z innymi napi�cie i
niepok�j. Cidoton dra�ni�o go swoj� wiejsk� oboj�tno�ci� dla
spraw wojny.
4 czerwca ostatnie oddzia�y opu�ci�y Dunkierk�, Pary� prze�y�
sw�j jeden jedyny nalot � i Howard powzi�� decyzj�. Wieczorem
zwierzy� si� z tego pani Cavanagh.
� Sytuacja wcale mi si� nie podoba � powiedzia�. �
Wcale, ale to wcale. My�l�, �e pojad� do domu. W takich
czasach miejsce m�czyzny jest we w�asnym kraju.
Spojrza�a na ?niego zaskoczona.
� Ale przecie� pan si� nie boi, �e Niemcy przyjd� a� tutaj?
Nie mogliby dotrze� tak daleko. � U�miechn�a si� uspokajaj�co.
� Nie � powiedzia� � nie dotr� o wiele dalej, ni� s� teraz.
Ale mimo to my�l�, �e pojad� do domu. � Po kr�tkiej pauzie
doda� tonem troch� marz�cym, troch� smutnym: � Mo�e mnie
przyjm� do cywilnej obrony przeciwlotniczej.
Pani Cavanagh dalej spokojnie robi�a na drutach.
� B�dzie mi brakowa�o naszych wieczornych pogaw�dek �
rzek�a. � Dzieci te� odczuj� brak pana.
� Poznanie ic