16350

Szczegóły
Tytuł 16350
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

16350 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 16350 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 16350 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

16350 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Mary McBride Niebieska sukienka Toronto · Nowy Jork · Londyn Amsterdam · Ateny · Budapeszt · Hamburg Madryt · Mediolan · Paryż Sydney · Sztokholm · Tokio · Warszawa Rozdział pierwszy W słoneczne letnie przedpołudnie Laura nieśmiało przekroczyła próg gabinetu detektywa Sama Zachary'ego. ­ Czym mogę służyć? ­ zapytał mężczyzna. ­ Nazywam się Laura McNeal. Dziękuję, że zechciał pan mnie przyjąć. Oczekuję od pana pomocy w dość nietypowej sprawie. ­ Większość ludzi zatrudnia prywatnego detektywa w dość nietypowych sprawach, na przykład, aby kogoś odnaleźć, pani McNeal. Tak przeważnie bywa. ­ Nie identyfikuję się z większością ludzi, proszę pana. Ja nie chcę nikogo odnaleźć, ja muszę ukryć się przed kimś. ­ Domyślam się ­ powiedział Sam, uśmiechając się pod nosem. ­ Proszę usiąść. ­ Wskazał na krzesło stojące przed biurkiem. Laura pomyślała, że Sam Zachary źle ją ocenia. 6 Mary Mc Bride Na pewno postrzegał ją jedynie jako atrakcyjną kobietę, do tego bardzo prowokacyjnie ubraną. Świadczyły o tym jego wymowne spojrzenia, lustrujące jej sylwetkę i dekolt. Być może uznał jej strój za wyzywający. Jednak nie było już odwrotu. Musiała prosić go o pomoc. Rozejrzała się po pokoju. Nie sprawiał dobrego wrażenia. Pomalowane burą farbą ściany, podłoga pokryta tandetnym linoleum i potwornie brudne okna, przez które z trudem wpadało światło. Spojrzała na kalendarz z nieaktualną datą, który zdobił obskurną ścianę. Po drugiej stronie stał bardzo zniszczony sekretarzyk. Pokój w niczym nie przypominał gabinetu. Również ten niedbale ubrany mężczyzna, siedzący za starym biurkiem, nie kojarzył jej się z prawdziwym profesjonalistą. Pragnęła kontaktu z osobą zupełnie innego pokroju. Niestety, jednak to właśnie Sam Zachary był jej ostatnią deską ratunku. Pomyślała, że poszukiwała Sama Spade'a, renomowanego detektywa, a zamiast niego znalazła jakiegoś nieudacznika. Głos mężczyzny przerwał tok jej myśli. ­ Czy może mi pani powiedzieć, skąd wzięła mój numer telefonu? ­ Z książki telefonicznej ­ odpowiedziała, nie dodając, że był ostatnim kandydatem do zajęcia się jej sprawą. Rankiem dzwoniła do wielu agencji detektywistycznych po to tylko, aby się dowiedzieć, że abso- Niebieska sukienka 7 lutnie nikt nie jest w stanie jej pomóc. Potem rozpaczliwie próbowała szczęścia u wielu detektywów. Z reguły w ich biurach odzywały się jedynie automatyczne sekretarki, a ona nie chciała zostawiać nagranych wiadomości. I wreszcie natrafiła na Sama Zachary'ego. On odebrał telefon osobiście, co ją trochę zaskoczyło. Brak sekretarki powinien być wyraźnym sygnałem ostrzegawczym. To wskazywało na nie najlepsze wyniki finansowe firmy, którą prowadził. Zaintrygowały ją tajemnicze inicjały S.U., umieszczone po jego nazwisku. Teraz pomyślała, że na pewno nie wróżą nic dobrego. Doprawdy, ten Zachary nie wyglądał na osobę kompetentną i godną zaufania. ­ Kto cię uderzył? ­ zapytał, wskazując na siniak na jej twarzy. ­ Słucham? ­ Przez chwilę nie wiedziała, o czym on mówi i dlaczego mówi jej na ty. ­ Skąd pochodzi ten siniak? Podbite oko. Wiesz doskonale, co mam na myśli. Zadrżała. No tak, nikt nie chciał zająć się jej sprawą, a i ten facet najchętniej wyrzuciłby ją ze swojego obskurnego biura. ­ Uderzył mnie człowiek, z którym nie chcę mieć nic do czynienia. Jeżeli dowie się, gdzie jestem, na pewno zrobi mi krzywdę ­ odparła, starając się opanować zdenerwowanie. ­ Czy dzwoniłaś już na policję? Złożyłaś zawiadomienie? Laura pokręciła przecząco głową. Nie mogła 8 Mary Mc Bride tego zrobić. Nikt przy zdrowych zmysłach, kto choć trochę zna Hammermana albo jego syna Artiego nie zadzwoniłby na policję, chyba że jedynym jego marzeniem byłaby operacja plastyczna bądź pragnienie śmierci. ­ Radziłbym ci zgłosić to na policję ­ powiedział. ­ Im szybciej, tym lepiej. ­ Zastanowię się. Laura nie chciała płakać, ale łzy same zaczęły napływać jej do oczu i spadać jedna po drugiej na błękitną sukienkę. Bezskutecznie starała się nad nimi zapanować. Ostatnie przeżycia wytrąciły ją jednak z równowagi. Sam nerwowo otwierał kolejne szuflady biurka. Niestety, znajdował wszystko, prócz chusteczek. Nagle uświadomił sobie, że jego klientka sama znalazła paczkę chusteczek w stosie papierów walających się na jego biurku. ­ Przepraszam. ­ Zaszlochała rozpaczliwie. ­ Naprawdę przepraszam... Proszę... dać mi chwilę czasu, zaraz się uspokoję. ­ W porządku. Nie spiesz się. Oparł się o krzesło, z trudem panując nad sobą. Miał wielką ochotę, żeby przytulić tę płaczącą kobietę. Jej skąpe ubranie nie pozwalało mu się skupić. Musiał przyznać, że wywarła na nim ogromne wrażenie już w chwili, gdy przekroczyła próg jego gabinetu. Wyglądała zjawiskowo pięknie. Błękitna sukienka, której wspaniały krój podkreślał jeszcze piękny naszyjnik, smukła sylwetka, ele- Niebieska sukienka 9 ganckie pantofle i inne drobiazgi tworzyły harmonijną całość. Tylko ten nieszczęsny siniak na jej ślicznej buzi... Co za bydlak uderzył tę kobietę? Nagle poczuł się ogromnie zmęczony. Tak naprawdę nie lubił swojej pracy. Nie znosił jej. Dlatego nie zabiegał o to, żeby mieć wielu klientów. Symbolem tej niechęci było umieszczenie w książce telefonicznej po nazwisku jedynie inicjałów. Nie potrafił w pełni identyfikować się z ludźmi wykonującymi zawód detektywa. Niedługo chciałby wziąć urlop... Zapragnął znaleźć się w swoim ogrodzie, tam popracować fizycznie, pielić warzywne grządki, wreszcie wykonać wszystkie niezbędne prace. A potem poćwiczyć na rowerku treningowym i zagrać na pianinie ulubiony utwór Bacha... Tylko taka forma wypoczynku przynosiła mu odprężenie. Ale wiedział, że już za chwilę panna, lub może pani, McNeal spojrzy na niego swoimi błękitnymi oczami i będzie prosić go o pomoc w ucieczce od okrutnego męża lub ­ co bardziej prawdopodobne ­ o pomoc w pozbyciu się agresywnego stręczyciela. Sam miał ochotę odmówić podjęcia się tej sprawy. Nie zdążył jednak wyrzec słowa, ponieważ Laura McNeal pochyliła się w jego stronę. ­ Czy pomoże mi pan, panie Zachary? Proszę! Muszę zniknąć ­ zaszlochała, kurczowo ściskając w ręku chusteczkę. ­ Nie jestem przecież cudotwórcą ­ odparł 10 Mary Mc Bride cicho, przyglądając się naszyjnikowi lśniącemu na jej szyi. ­ Proszę. Bardzo pana proszę. ­ Liczę sobie słono za swoje usługi. ­ Ile? ­ spytała, wyjmując ze swojego małego eleganckiego portfela książeczkę czekową i niebieskie wieczne pióro. ­ Sto dolarów dziennie plus wydatki. Zazwyczaj brał dwadzieścia pięć dolarów. Ale teraz kłamał z premedytacją. ­ Potrzebuję także stu dolarów jako zaliczki ­ powiedział. Odchrząknął i rozparł się w fotelu, który przeraźliwie zaskrzypiał. ­ W porządku, zgadzam się. Wypisała czek, wyrwała z książeczki i pomachała nim, jak zwycięską flagą, zanim mu go wręczyła. ­ Co zrobimy najpierw? ­ zapytała. ­ Jak mogę zniknąć? Sam przymknął zmęczone oczy. Pomyślał, że jest tylko jeden sposób, w jaki może pomóc tej kobiecie. Zachary S.U. zdecydował, że najpierw musi zabrać Laurę w jakieś bezpieczne miejsce. Dlatego zaprowadził ją do swojego terenowego samochodu, zaparkowanego niedaleko jego biura. Pomógł jej przy wejściu do pojazdu i gdy przez chwilę przytrzymał jej rękę, niespodziewanie przeszedł go lekki dreszcz emocji. Niebieska sukienka 11 Jechali zatłoczonymi ulicami miasta. W pewnej chwili Laura zadała mu pytanie, przechodząc w sposób naturalny na ty. ­ Czy możesz mi powiedzieć, co kryje się za inicjałami S.U.? ­ Sam ­ odpowiedział, naciskając na hamulce. ­ Samuel Ulysses. ­ O, Boże. To niesamowite. ­ Laura otworzyła szerzej oczy. Pomyślała, że Sam to dobre imię. Nawet, jeśli na nazwisko ten facet nie ma Spade. Zaczęła się głośno śmiać. ­ Z czego się śmiejesz? ­ zapytał. ­ Z niczego. Mam specyficzne poczucie humoru ­ parsknęła. Popatrzył na nią przenikliwie i powiedział: ­ Rozumiem, specyficzne poczucie humoru. ­ Właśnie ­ odparła, prostując się i obciągając niebieską sukienkę. ­ Wiesz, Samuel to bardzo ładne imię. Powinno być umieszczone w książce telefonicznej, zamiast tych głupich inicjałów. ­ Wezmę to pod uwagę. Nacisnął na pedał gazu, przytrzymując mocno kierownicę. Miał grymas na twarzy i Laura pomyślała, że musi być poirytowany. Przestraszyła się, że nie zechce jej pomóc. Westchnęła ciężko. ­ Słuchaj, może jednak zapomnimy o naszej wcześniejszej umowie ­ powiedział ze złośliwym półuśmieszkiem. Zdenerwował go jej nieuzasadniony śmiech. ­ Ja naprawdę potrzebuję pomocy ­ wyszeptała 12 Mary Mc Bride Laura, przyglądając się perełce, która zdobiła jej torebkę, starając się, żeby nie zauważył, że znowu zbiera się jej na płacz. Przez ostatnie kilka godzin wypłakała się więcej niż przez całe swoje życie. Samowi zrobiło się przykro. ­ Wiem ­ odpowiedział spokojnym głosem. ­ Dlatego zabieram cię do miejsca, gdzie będziesz bezpieczna. Bezpieczna... O niczym innym nie marzyła. Oby tylko być z dala od obrzydliwego Artiego Hammermana! Laura odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy. Analizowała niedawne wydarzenia. Może to wszystko była jej wina. Może gdyby nie przyjęła od Artiego tego pierwszego, zadziwiającego prezentu, nic złego by się nie wydarzyło... Ale od czasu swojego ostatniego balu studenckiego nie otrzymała od nikogo nawet kwiatów... Aż wreszcie trzy tygodnie temu syn jednego z najbogatszych ludzi w mieście stanął przed drzwiami sklepu, który prowadziła, trzymając w ręku kosz czerwonych róż. ­ Artie! ­ wykrzyknęła. ­ Czy to dla mnie? Z jakiej to okazji? Jej następnym błędem było uznanie wzruszenia jego ramion i niewyraźnego uśmiechu za wystarczającą odpowiedź. A potem były następne podarunki: czekoladki w pudełkach w kształcie serc, ogromne flakony z perfumami Chanel numer 5. Po otrzymaniu prezentów poczuła się bardzo Niebieska sukienka 13 niepewnie i zadzwoniła do Arta Hammermana, ojca Artiego. Rozmowa z nim na jakiś czas wyciszyła dręczące ją wątpliwości. A potem sprawy potoczyły się szybko, jak w filmie. Dzisiejszego ranka zajechała przed sklep biała komfortowa limuzyna. Wysiadł z niej elegancko ubrany Artie. Wszedł do sklepu. Niespodziewanie uklęknął przed nią i ofiarował jej czerwone pudełeczko. Gdy je otworzyła, ze zdumieniem ujrzała pierścionek z ogromnym brylantem. Nie chciała przyjąć pierścionka i nie chciała przyjąć oświadczyn. Jej odmowa wywołała w nim wściekłość. Szarpnął ją, popchnął i uderzył dłonią w twarz. Wrzasnął wściekłym głosem: ­ Lauro, jeśli ja nie będę cię miał, to wiedz, że nikt inny również nie! A przecież nikt inny nie zabiegał o jej względy. Zresztą, nie w tym rzecz. Boże, nigdy przedtem nie została uderzona. Nigdy. Laura, pogrążona w ponurych rozmyślaniach, nie zwróciła uwagi, że ostatnią swoją myśl wypowiedziała głośno. A było to rozpaczliwe pytanie: ­ Co ja zrobiłam złego? Na pewno na to nie zasłużyłam. ­ No cóż, pani McNeal, ludzie z reguły nie zasługują na krzywdę, jaka ich spotyka ­ powiedział wolno Sam. Mój Boże, prawie zapomniała o jego obecności. ­ Przepraszam, nie słyszałam, co mówiłeś. Zamyśliłam się ­ szepnęła. 14 Mary Mc Bride ­ Powiedziałem tylko, że ludzie rzadko do- stają to, na co zasługują. ­ A powinni! ­ krzyknęła ze złością, myśląc jednocześnie, że Sam Zachary jest zwykłym małomiasteczkowym filozofem. Przejeżdżali właśnie przez most. Laura z przyjemnością popatrzyła na lśniącą w blasku letniego słońca rzekę. Odwróciła się i spojrzała na oddalające się wieżowce. Miasto zostało za nimi. Jechali teraz wśród zielonych pól. Gdzieniegdzie tylko widać było farmy. Nagle Laura pomyślała, że powinna zapytać Sama, dokąd jadą. Przecież nic o nim nie wiedziała. Czy wynajęcie go do ochrony było naprawdę dobrym pomysłem? Zaniepokoiła się. Z trudnością przełknęła ślinę. Spojrzała na Zachary'go. Nie, zdecydowanie nie przypominał psychopaty. Nie wyglądał groźnie, wręcz przeciwnie, łagodnie. Teraz dopiero dostrzegła, że jest przystojny. Opięte dżinsy uwypuklały wspaniałe umięśnienie nóg. Krótkie rękawy koszulki ukazywały muskularne ramiona. Musiał być bardzo silnym mężczyzną... Miał łagodny uśmiech i zabawne zmarszczki wokół oczu. Postanowiła zadać mu nurtujące ją od dłuższego czasu pytanie: ­ Czy ty w ogóle masz licencję detektywa? ­ Dobra pora na takie pytanie ­ powiedział z przekąsem. Oderwał rękę od kierownicy i wyjął z kieszeni spodni skórzany portfel. ­ Proszę, sprawdź! Niebieska sukienka 15 Laura odetchnęła z ulgą, gdy obejrzała wyjętą z portfela Zachary'ego oficjalną licencję na prowadzenie przez niego działalności. Przy okazji dowiedziała się, że Sam ma trzydzieści trzy lata. Ponownie spojrzała na niego. Spodobała jej się barwa jego włosów. Słoneczny brąz, taki sam, jak kolor jego oczu. ­ Zadowolona? ­ spytał, wyciągając rękę po portfel. ­ Tak, oczywiście ­ odparła. ­ A teraz chciałabym zapytać, dokąd mnie zabierasz? Samochód nieco zwolnił. ­ Jesteśmy prawie na miejscu ­ stwierdził Sam, skręcając w wąską, polną drogę. Laura rozejrzała się wokół. Po obu stronach drogi Widok widać ten było typowo posiadłość. po chwili rozczarował ją. wiejską Jednak poddała się urokowi miejsca. Wielkie drzewa tworzyły coś na kształt baldachimu zawieszonego nad drogą. Po prawej stronie rozpościerała się zielona łąka pełna różnobarwnych kwiatów. Pasły się na niej krowy i konie. Biały, drewniany parkan biegł wzdłuż drogi. Siedziały na nim kolorowe ptaki, pięknie uzupełniając ten sielski pejzaż. Widok przypominał obraz namalowany ręką malarza impresjonisty. ­ Jak tu pięknie ­ powiedziała, otwierając szerzej okno i głęboko wdychając powietrze. ­ Wiesz, nie byłam na wsi od wieków. Jestem typową dziewczyną z miasta. ­ Westchnęła i wychyliła się 16 Mary Mc Bride przez okno, a jej błękitna sukienka uniosła się, obnażając uda. ­ Tak, tu jest pięknie ­ potwierdził Sam, parkując samochód. Znajdowali się przed wspaniałym wiktoriańskim dworkiem. Był to piętrowy, malowniczy budynek z zielonymi okiennicami. Laura z zachwytem przypatrywała się zadaszonemu gankowi, oplecionemu dzikimi pnączami. Na ganku znajdowała się wygodna huśtawka, wyściełana ciemnozielonym materiałem. Nad drzwiami prowadzącymi do domu wisiała stylowa gazowa lampa. W przydomowym ogródku dostrzegła klomby, na których królowały herbaciane róże. W powietrzu unosił się zapach kwiatów. Była oczarowana. Nigdy nie miała okazji przebywać w tak urokliwym miejscu. Przez chwilę wydawało jej się, że przeniesiono ją do innej epoki. Zupełnie jak w bajce... ­ To jest absolutnie wspaniałe! ­ wykrzyknęła. ­ Co to jest? Motel? ­ Nie ­ odparł Sam, wyjmując kluczyki ze stacyjki. ­ To mój dom. Chodź. Sam, zanim wszedł do kuchni, rozejrzał się po wszystkich pokojach. Ku jego uldze zarówno salon, jak i pokój gościnny wyglądały bardzo schludnie. Upłynęło już sporo czasu, odkąd w domu przebywał ktoś, kto w nim sprzątał. Zdenerwowany pomyślał, że nie powinno go wcale obchodzić, jakie Niebieska sukienka 17 wrażenie wywrze jego domostwo. Gdy podróżował w towarzystwie Laury, coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to po prostu zwykła dziwka. Któż inny ubierałby się w ten sposób w środku dnia? Ta obcisła niebieska sukienka, te pantofle na wysokich obcasach i ta biżuteria... Pozostawił ją na werandzie, roześmianą, rozbawioną. Zachowywała się jak małe dziecko, które właśnie dostało nową zabawkę. Wskoczyła radośnie na huśtawkę zawieszoną na ganku. Pomyślał, że jest zbyt swobodna, jak na dziewczynę przywykłą do codziennej zwykłej pracy. Wszedł do kuchni. Otworzył lodówkę, ale zaraz ze złością zatrzasnął drzwiczki. Musiał być szalony, przywożąc tutaj Laurę! Po chwili jednak opanował się, wyjął dwie butelki coli i poszedł na ganek. ­ Musimy porozmawiać, pani McNeal. Musimy wyjaśnić sobie kilka spraw ­ powiedział, ignorując jej zalotne spojrzenie. ­ Prawda, pani McNeal? ­ powtórzył dobitnie. ­ Dlaczego już nie mówisz mi po imieniu? ­ W porządku, Lauro. Nie znam wciąż odpowiedzi na kilka pytań. Czy jesteś mężatką? ­ Nie, nie jestem ­ odpowiedziała. Sam, ku swojemu zaskoczeniu, poczuł coś w rodzaju ulgi. Natychmiast jednak wytłumaczył sobie tę dziwną reakcję. Po prostu nigdy nie lubił prowadzić spraw związanych z problemami małżeńskimi. Przecież wiadomo, jak krótka jest droga od miłości do nienawiści. 18 Mary Mc Bride ­ Rozumiem przez to, że nie jesteś kobietą, która ucieka od złego męża ­ stwierdził. ­ Nie ­ odpowiedziała krótko. Westchnął ciężko. Jakże trudno wyciągnąć potrzebne informacje od tej dziewczyny! ­ Od kogo więc próbujesz uciec? ­ usiłował dociec. ­ Od jednego gościa. Popatrzył na podwórko, próbując zachować spokój. Potem przez chwilę sycił oczy widokiem pięknych nóg Laury. Wreszcie powiedział: ­ Musisz wyrażać się jaśniej, Lauro. W przeciwnym razie nie będę w stanie ci pomóc. ­ Chcę ukryć się przed facetem, który pragnie mnie poślubić, mimo że zna mnie bardzo krótko. Sam pomyślał, że jego podejrzenie, iż ucieka przed stręczycielem okazało się bezpodstawne. Ale to wcale nie oznaczało, że nie jest zwykłą dziwką. Jeden tylko fakt pozostawał bezsporny ­ była piękną kobietą. Miała twarz anioła i ciało stworzone do grzechu. Nie byłby mężczyzną, gdyby pozostał obojętny na jej wdzięki. Odetchnął głęboko i sięgnął po zimny napój, ażeby ochłodzić emocje. ­ Zakładam, że to jakiś młokos ­ powiedział. ­ Nie, to naprawdę ustawiony facet ­ odparła po chwili. ­ Słucham?! ­ Sam, z niedowierzaniem, zamrugał oczami. ­ Ten mężczyzna, który uderzył mnie i chce się Niebieska sukienka 19 ze mną ożenić, ma na imię Artie. ­ Laura zrzuciła pantofle i wyciągnęła swoje długie nogi. ­ To jeden z twoich klientów? ­ bardziej stwierdził, niż zapytał. ­ Nie. Artie nigdy... ­ urwała nagle, by po chwili wykrzyknąć: ­ Nie do wiary! Ty myślisz, że... Że ja jestem prostytutką?! ­ Wiesz... Ta sukienka, te buty, ta biżuteria... ­ przerwał, rozkładając ręce. Roześmiała się głośno. ­ To niewiarygodne, naprawdę pomyślałeś, że jestem dziwką? Poczuł się nieswojo, wiedząc, że popełnił gafę. Powiedział zaczepnie: ­ Kto, do licha, ubiera się od rana w wieczorowe ciuchy? Oczywiście, poza dziewczynami lekkich obyczajów? ­ To tylko dlatego, że prowadzę sklep z wieczorową odzieżą ­ mówiąc to, Laura nie przestawała się śmiać. ­ Akurat dzisiaj przyszła partia nowego towaru. Właśnie mierzyłam tę sukienkę, kiedy Artie przyszedł... Nie zdążyłam się przebrać. Rozumiesz? ­ To musiało być dla ciebie okropne ­ powiedział, mając nadzieję, że wybaczy mu głupie posądzenie. ­ To było przerażające. Zwłaszcza, gdy powiedział, że tylko on może mnie mieć! Sam zdawał sobie sprawę z powagi groźby nieznanego mu mężczyzny. Nie chciał jednak przerażać Laury. Zadał tylko pytanie: 20 Mary Mc Bride ­ Myślisz, że naprawdę jest w stanie ci za- szkodzić? ­ Na pewno! Boże, na pewno! ­ Artie? Jak ma na nazwisko ten gad? Przez chwilę milczała. Uciekła wzrokiem, zapatrzyła się w niewidoczny punkt. Po chwili powiedziała: ­ Nazywa się Jones. Artie Jones. ­ Aha. ­ Sam skinął głową. Pijąc colę, zastanawiał się, dlaczego Laura skłamała, dlaczego nie podała mu prawdziwego nazwiska człowieka, który jej zagrażał. Skrywała jakąś ponurą tajemnicę. Nie wiedział, czy może jej wierzyć. Rozdział drugi Laura była przerażona. Przecież skłamała Samowi. Jeżeli już zamierzała to zrobić, dlaczego nie wymyśliła bardziej oryginalnego nazwiska? Jones? Równie dobrze mogłaby go nazwać Smith. Choć, z drugiej strony, proste nazwisko jest łatwiejsze do zapamiętania. Miała pewność, że nie pomyli się, jeżeli Sam ponownie zapyta ją o nie. Była pewna, że tak właśnie będzie. Wszyscy prywatni detektywi zadają setki pytań. A przecież nie mogła ujawnić, jak nazywa się mężczyzna będący przyczyną jej paniki. Prawda mogłaby przerazić nawet detektywa Sama Zachary'ego. Obawiała się, że odmówiłby jej pomocy. Hammerman budził postrach w każdym. Był posiadaczem ziemskim, który zawsze realizował swoje plany. Postępował bezwzględnie, nie licząc się z ludźmi i z prawem. Laura była pewna, że 22 Mary Mc Bride Hammerman, którego w skrócie nazywano Hammer, nigdy nie stanie przed sądem. A jego syn... Ten obrzydliwy Artie... W ogóle nie przyjął do wiadomości jej odmowy. Wolała o nim nie myśleć. Cieszyła się, że przynajmniej w tej chwili znajduje się w bezpiecznym miejscu. Sam uważał, że powinna zostać w jego posiadłości co najmniej przez kilka dni. Powiedział, że potem postara się znaleźć jakieś rozsądne rozwiązanie. Teraz już Laura wiedziała, że trafiła na odpowiedniego detektywa. Jakże mogła posądzać go o złe intencje? To przeżycia ostatnich tygodni spowodowały, że stała się tak nieufna i podejrzliwa. Otrząsnęła się z rozmyślań. Postanowiła zwiedzić dom Sama, do czego zresztą została przez niego zachęcona. Zachwyciła się dobrze utrzymanymi, pięknymi, drewnianymi podłogami. Uwagę jej przyciągnęła stylowa wiktoriańska sofa z rzeźbionymi oparciami, na której leżał stos aksamitnych poduszek. Spojrzała na okna, przysłonięte gustownymi zasłonami. Na ścianach wisiały drewniane półki z mnóstwem porcelanowych figurek. Obramowanie kominka zdobiły zabawne posążki. Na parapetach okiennych stały donice z kwiatami oraz wazony i szklane zwierzątka. Laura ponownie odniosła wrażenie, jakby znalazła się w innej epoce. ­ Nieprawdopodobne. Czuję się, jakbym umarła i obudziła się w niebie ­ wyszeptała z zachwytem. ­ Cóż to za bajeczna kolekcja! Niebieska sukienka 23 ­ Słucham? ­ zdziwił się Sam. ­ Masz na myśli ten cały bałagan? ­ Bałagan? To nie jest bałagan ­ zaprzeczyła oburzona. ­ Przecież tu jest wspaniale. Absolutnie wspaniale! ­ Daj spokój. Wszystko pochodzi ze sklepów ze starociami. Czym tu się zachwycać? ­ Nieprawda. ­ Laura pokręciła przecząco głową. ­ Twój dom nie przypomina zwykłego mieszkania. Jest cudowny, bajkowy. Wiesz, dom mojej babci był zupełnie inny... ­ Nie dokończyła. ­ Chyba żartujesz ­ powiedział z niedowierzaniem. ­ Nie żartuję. Bardzo podoba mi się to miejsce. Jak długo tutaj mieszkasz? ­ spytała. ­ Przez całe moje życie. Laura podeszła do okna i spojrzała na wazonik z fiołkami. Zamyśliła się. Przypomniała jej się nieżyjąca babcia, która tak bardzo kochała kwiaty. To na jej cześć nazwała swój sklepik ,,Poddasze babci''. Westchnęła i spojrzała na doniczki z kwiatami stojące na parapecie. Zdumiał ją widok afrykańskich fiołków, tak trudnych do pielęgnacji. Sam Zachary, prywatny detektyw, hodował kwiaty! Niesamowite. Wynikało z tego, że miał duszę romantyka. A ona przypuszczała, że jest chłodnym i cynicznym facetem... Takie wrażenie odniosła podczas ich pierwszej rozmowy. Opuszkami palców delikatnie musnęła płatki fiołka. 24 Mary Mc Bride ­ Jesteś szczęśliwym człowiekiem, Sam ­ wy- szeptała bardziej do siebie, niż do niego. ­ Bardzo szczęśliwym. Sam właśnie wchodził na górę, gdy usłyszał wypowiadane szeptem słowa. Zamyślił się. Nie był szczęśliwy. Przynajmniej od czasu, gdy Jenny Sayle miała wypadek samochodowy. Gdy umarła, stracił wiarę w sens istnienia. Pogrążył się w otchłani rozpaczy, bez żadnej nadziei na miłość. Otaczała go pustka. Dość tych rozmyślań. Zastanowił się przez chwilę, który pokój przeznaczyć dla Laury. Najodpowiedniejsza wydawała mu się sypialnia matki. Mieściło się w niej dużo starych bibelotów. Sądził, że Laura będzie zachwycona. Zawołał ją i zaprowadził do pokoju matki. ­ Tu powinno być ci wygodnie ­ powiedział. ­ To łóżko nie było używane od dawna. Laura ze zdziwieniem spojrzała na starą zabytkową maszynę do szycia stojącą w rogu pokoju. Widziała różne rzeczy przechowywane przez starsze panie ­ biżuterię, futra, ale maszyna do szycia? ­ Rozgość się, wypocznij ­ powiedział Sam, przyglądając się jej uważnie. ­ Łazienka jest po prawej stronie. Nie będę ci przeszkadzał. ­ Dziękuję. Ja również postaram się ci nie przeszkadzać. ­ Wiesz, zejdę teraz do kuchni i zerknę do Niebieska sukienka 25 lodówki. Chyba mam zamrożone jakieś steki. Zaraz je rozmrożę. ­ Naprawdę nie musisz mnie karmić ­ stwierdziła. ­ Doprawdy? A jeżeli chciałbym? Sam puścił oko do Laury, dziwiąc się swojemu dobremu nastrojowi. Puścił oko! To tak niepodobne do niego. Przecież nigdy tak się nie zachowywał. A jeszcze dziwniejszy był fakt, że na ten jego dobry nastrój miała wpływ kobieta, którą poznał zaledwie przed kilkoma godzinami. Piękna kobieta, musiał przyznać. Laura chciała przez chwilę odpocząć. Położyła się na łóżku i zasnęła prawie natychmiast. Obudziła się po trzech godzinach, stwierdzając, że jest przykryta kocem. Pomyślała, że Sam jest wyjątkowo troskliwy. Przetarła zaspane oczy i ciekawie rozejrzała się wokół. Potem spojrzała na zegarek stojący na nocnej szafeczce. Była już prawie szósta po południu. Poczuła, że jest bardzo głodna. Nic dziwnego. Nie jadła od rana. Wzdrygnęła się na wspomnienie Artiego Hammermana i jego brutalności. Mój Boże, uderzył ją! Leżała jeszcze, zastanawiając się nad swoją niewesołą sytuacją, gdy usłyszała charakterystyczne dźwięki wyraźnie dobiegające z kuchni. Szczęk garnków i talerzy, odgłos otwieranej lodówki. Jej nozdrza podrażnił aromat świeżo parzonej kawy, 26 Mary Mc Bride a żołądek zaburczał niepokojąco. Sam wspominał coś o steku. Wstała powoli z sofy, przeczesała włosy palcami. Nawet nie spojrzała w owalne lustro wiszące na ścianie. Była pewna, że podbite oko wygląda fatalnie. Powoli zeszła ze schodów i poszła w stronę kuchni. Nagle zatrzymała się, uświadamiając sobie, że nie wie, czy detektyw Zachary mieszka tu sam. Przecież nawet nie zapytała o to. A może to jego żona przyrządza posiłek? Po chwili jednak uznała, że jej skrupuły są bezzasadne. Do licha, przecież to on przywiózł ją tutaj! Nie zastanawiając się dłużej, weszła do kuchni. Sam stał przy zlewozmywaku, odwrócony tyłem do drzwi. Miał na sobie pasiasty fartuszek. Ten widok zaskoczył Laurę. Sam Zachary, prywatny detektyw, przy typowo damskich zajęciach! Zaczęła powątpiewać w istnienie pani Zachary. ­ Cześć ­ powiedziała. ­ Cześć ­ odparł, spoglądając na nią. ­ Dobrze spałaś? ­ Tak. Chyba byłam bardzo zmęczona. Chciałam tylko odpocząć przez chwilę. Przepraszam. ­ Za co? To żaden problem. Jesteś głodna? ­ Jak wilk. ­ W takim razie zajmij się sałatką ­ powiedział, podając jej biały plastikowy cedzak. ­ Warzywny ogród jest za domem, po lewej stronie. Są tam pomidory, cebula, rzodkiewki i cykoria. Laura posłusznie wzięła sito. Nie dała poznać po Niebieska sukienka 27 sobie, że nie ma pojęcia, jak wygląda cykoria. Zastanawiała się, czy tutaj naprawdę nie ma supermarketu. ­ Będę za moment ­ powiedziała, wychodząc z domu. Z przyjemnością odetchnęła powietrzem przesyconym zapachem kwiatów. Poddała się urokowi chwili. Była naprawdę zrelaksowana. Prawie zapomniała o swoich kłopotach. Dzisiejszy dzień, który rozpoczął się tak dramatycznie, kończył się w nadspodziewanie przyjemny sposób. Pomyślała, że od dawna nie miała okazji przebywać z dala od miasta. Nie była na wsi od wieków. Z łatwością odnalazła ogród. Wysokie obcasy jej pantofli grzęzły w miękkiej ziemi. Spojrzała na zadbane, warzywne grządki. Dojrzałe czerwone pomidory aż prosiły, by je zerwać. Schyliła się i wybrała dwa najpiękniejsze. Następnie przyszła kolej na dorodne rzodkiewki i cebulę. Otrzepała ręce z ziemi i włożyła jarzyny do sita. Wyprostowała się, obrzucając uważnym spojrzeniem ogród. Musiała znaleźć tajemniczą cykorię. Zauważyła złociste słoneczniki, mieniące się na rabatce, a na grządce obok zielone liście, które mogły okazać się cykorią. Zaczęła je zrywać. Nagle spostrzegła, że coś wplątało się jej we włosy. To musiał być jakiś obrzydliwy owad. W dodatku pewnie jadowity! Starała się go pozbyć, ale nie była w stanie. Uległa straszliwej panice. Zaczęła przeraźliwie krzyczeć i wołać o pomoc. 28 Mary Mc Bride Sam właśnie kończył obieranie ziemniaków, gdy usłyszał dobiegające z ogrodu głośne krzyki. Wypuścił z rąk skrobaczkę, która potoczyła się do zlewozmywaka. Wybiegł z kuchni, chwycił strzelbę i wypadł z domu. Spodziewał się ujrzeć Laurę broniącą się przed jakimś napastnikiem. Natychmiast przez myśl przemknął mu brutalny Artie. Jednak to, co zobaczył, napełniło go zdumieniem. Laura, wrzeszcząc, miotała się wśród warzywnych grządek. Odłożył więc spokojnie broń na trawę i podszedł do niej, starając się ukryć rozbawienie. ­ Zdejmij to ze mnie! ­ zapiszczała. ­ Szybko! Zdejmij to ze mnie! Sam, proszę! ­ Stój spokojnie ­ powiedział. Ponieważ nie przestawała się kręcić, powtórzył: ­ Czy mogłabyś stać spokojnie? To prawdopodobnie tylko konik polny. Nie zrobi ci żadnej krzywdy. ­ Usuń go, proszę! ­ Popatrzyła błagalnie na niego. ­ Chwileczkę. ­ Uważnie obejrzał jej włosy. ­ Ale ja niczego nie widzę na twojej głowie. ­ Ponieważ ten okropny robak jest pod sukienką ­ powiedziała cicho, przymykając oczy. ­ Pod sukienką? W takim razie nie mogę... nie mogę ci pomóc... ­ przerwał. ­ Proszę! ­ Laura rozpłakała się. Zamknął oczy, wzdychając ciężko. Sięgnął ręką za dekolt sukienki i zręcznie wyciągnął owada. Niebieska sukienka 29 Rzeczywiście był to pasikonik. Sam pomyślał, że chętnie choć przez chwilę zamieniłby się z nim. Uwolniony pasikonik skakał w trawie. ­ Już po strachu. Możesz otworzyć oczy ­ powiedział. ­ Wiesz, nie znoszę żuków i w ogóle... żadnych owadów i robaków ­ wyznała, uspokajając się powoli. Sam podniósł sito, które leżało na ziemi. Zbierając rozrzucone warzywa, przypomniał sobie aksamitność jej skóry. Jakie wspaniałości musiała skrywać jej błękitna sukienka... Wolał o tym nie myśleć... ­ Sam, nie mów mi tylko, że te przebrzydłe robaki boją się mnie bardziej, niż ja ich. Wiesz, że to nieprawda. ­ Wcale nie zamierzałem powiedzieć tego ­ odparł. ­ Chciałbym wiedzieć, jak przyrządzić stek i jaką lubisz sałatkę. ­ Stek powinien być średnio wysmażony, a sałatka z francuskim sosem. ­ W porządku. Sam pomyślał, że niepotrzebnie pytał się o jej kulinarne upodobania. Przecież umiał doskonale gotować. Zirytował się w duchu. W końcu to ona była gościem. ­ Lepiej wracajmy ­ mruknął. ­ Zaraz pojawią się modliszki. ­ Podał jej sito. ­ Zanieś warzywa do domu. Muszę zabrać broń. ­ Mam nadzieję, że nie po to, żeby bronić 30 Mary Mc Bride się przed modliszkami ­ Laura, mówiąc to, wcale nie żartowała. ­ Nie ­ powiedział, podnosząc strzelbę. ­ Wyobraź sobie, że strzelam z niej tylko do jadowitych pająków. Siedzieli w obszernej kuchni, jedząc posiłek. Pomieszczenie wyglądało imponująco, jakby żywcem przeniesione z innej epoki. Gustowne komódki, wykładzina podłogowa imitująca marmur, wielki kaflowy piec stojący w rogu, to wszystko wywarło na Laurze ogromne wrażenie. ­ Sądzę, że żartowałeś, mówiąc o pająkach? ­ zapytała. ­ Tak, oczywiście, żartowałem. ­ Sam roześmiał się. ­ Jak ci smakuje stek? ­ Jest wyśmienity. Sałatka także ­ powiedziała, popijając wodę. ­ Czy sos zrobiłeś według własnego pomysłu? Skinął głową. Wciąż miał na sobie pasiasty fartuszek. O ironio, ten drobny szczegół podkreślał jego męskość. Laura po raz kolejny pomyślała, że Sam jest wspaniały. ­ Wielki detektywie, gdzie nauczyłeś się gotować? ­ zapytała, odkładając sztućce na bok i sięgając po butelkę z piwem. ­ Tutaj. W zeszłym roku umarła moja matka i nie miałem innego wyboru, niż nauczyć się gotować. Niebieska sukienka 31 Laura pomyślała, że miała podobny problem po śmierci babci. Tylko że ona nie zamierzała zaprzątać sobie głowy przygotowywaniem posiłków. Po prostu zamawiała gotowe dania, korzystając z usług licznych barów. Jadała głównie chińszczyznę i pizzę. ­ Sam, chyba powinnam ci podwyższyć honorarium, nie sądzisz? Nie musisz przecież mnie żywić ­ powiedziała. ­ Doliczę ci to do rachunku ­ odpowiedział, odsuwając pusty talerz i sięgając po piwo. ­ A teraz może porozmawiajmy o Jonesie. Chciałbym wiedzieć o nim jak najwięcej. ­ Sam wyciągnął się na krześle i skrzyżował ręce. ­ O Jonesie? ­ Tak. ­ Dobrze, pomówmy o nim. ­ Laura skromnie obciągnęła sukienkę. Sam uważnie obserwował jej twarz. Była wyraźnie zmieszana. ­ Artie jest bardzo... uparty ­ powiedziała. ­ Od jak dawna spotykasz się z nim? ­ Spotykam się z nim? ­ powtórzyła pytanie, jakby nie pojmując, co Sam ma na myśli. ­ Pytam, od kiedy umawiasz się z tym facetem? ­ wyjaśnił. ­ Ależ ja się z nim nie umawiam. Nie zrozumiałeś mnie! ­ Laura przecząco pokręciła głową. ­ On jest po prostu synem właściciela budynku, w którym pracuję. Od kilku tygodni, bez żadnej 32 Mary Mc Bride przyczyny, zaczął obsypywać mnie różnymi prezentami. Wiesz, kwiaty, słodycze i inne drobiazgi. Na początku myślałam, że to rodzaj jakiejś niewinnej adoracji. Nie podejrzewałam niczego złego. Dzisiejszego ranka to przestało być zabawne ­ powiedziała, marszcząc brwi. ­ Rozumiem przez to, że nigdy nie umawiałaś się z nim na randki... ­ Nigdy. A co zabawniejsze, nigdy nawet mnie nie prosił, żebym z nim gdziekolwiek poszła. Dziwne, prawda? ­ Spojrzała na Sama. Pomyślał, że rzeczywiście to wszystko jest zdumiewające. Każdy mężczyzna uległby niezaprzeczalnemu urokowi Laury. On sam też chętnie obsypałby ją prezentami. I na pewno zaprosiłby na randkę. A może Artie wiedział, że Laura jest już z kimś związana? Sam zastanowił się, dlaczego zwróciła się po pomoc akurat do niego. Jeżeli naprawdę kogoś ma... ­ Czy mieszkasz sama? ­ zapytał, nadając głosowi chłodny ton. ­ Tak. Zajmuję mieszkanie tuż nad moim sklepem ­ odparła. ­ Twoim sklepem? ­ Przecież ci mówiłam, nie pamiętasz? Mam sklep z wieczorowymi ubraniami i biżuterią. Nazywa się ,,Poddasze babci''. Rzeczywiście zapomniał. Jest dziwnie rozkojarzony. Czyżby to wpływ wypitego piwa? Nie, to ciągle wracające wspomnienie konika polnego Niebieska sukienka 33 skrytego pod błękitną sukienką. To palące pragnienie, aby dotknąć jej aksamitnego ciała... Dość! Zerwał się z krzesła, wziął pusty talerz i podszedł do zlewozmywaka. ­ Mam jeszcze dzisiaj pracę ­ powiedział oschle. ­ Około północy muszę jechać do miasta... tylko na kilka godzin, ale muszę... Możesz tu zostać, będziesz bezpieczna. Albo możesz zabrać się ze mną. Jak wolisz. ­ A co to za praca? ­ zapytała, wstając zza stołu. Sam spojrzał na jej długie, zgrabne nogi. Serce zaczęło mu żywiej bić. Przez chwilę nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Z trudnością zebrał myśli. ­ Inwigilacja ­ odpowiedział. ­ To nie powinno trwać dłużej niż godzinę lub dwie. Laura była zafascynowana. Uśmiechnęła się nieśmiało. Jej ogromne, błękitne oczy lśniły niepokojąco. ­ Inwigilacja. To brzmi tajemniczo. Prawdziwe śledztwo, prawda? ­ Tak. Ale nie wiąże się z żadnym niebezpieczeństwem. Nie musisz się obawiać. ­ Ale ja wcale się nie boję. To nawet jest ekscytujące. A kogo będziemy śledzić? Mordercę wracającego na miejsce zbrodni? Gangstera napadającego na bank? Czy może dealera narkotyków? ­ Niezupełnie. ­ Jaka to tajemnicza sprawa? Powiedz! Laura stała tak blisko niego, że mógł dostrzec złociste ogniki w jej błękitnych oczach. Patrzył na 34 Mary Mc Bride jej piękną twarz, nie mogąc pozbyć się myśli, że jest kobietą godną pożądania. Jego wzrok spoczął na pełnych, czerwonych wargach Laury, jakby stworzonych do pocałunków. Pomyślał, że dawno nie całował żadnej kobiety. Skarcił się w duchu za te myśli. Wspomniał Jenny. Przecież poza Jenny nikogo nie całował... ­ Obejrzałaś za wiele filmów ­ powiedział bardziej oschle, niż zamierzał. ­ Będziemy siedzieć na dachu budynku po to tylko, żeby zobaczyć koniec potajemnej schadzki dwudziestolatki z facetem w podeszłym wieku. A potem tylko zrobię kilka zdjęć... ­ To niezbyt interesujące. ­ Też tak sądzę. ­ Sam wytarł mokre ręce. ­ A potem? ­ zapytała. ­ Czy zawiadomisz policję? Czy go aresztują? ­ Nie. Wywołam zdjęcia i oddam je pewnej damie w sędziwym wieku. Jest przekonana, że mężczyzna, który jest jej mężem od ponad czterdziestu lat, umawia się co środę na schadzki z młodą, atrakcyjną kobietą. Laura była zaskoczona. Przez chwilę Sam pożałował swojej szczerości, dlatego uznał za stosowne wyjaśnić: ­ Takie sprawy są typowe w mojej pracy... Ratuję damy z różnych opałów. Miał nadzieję, że Laurę rozbawi ta odpowiedź, ale nic podobnego nie nastąpiło. Przypominała teraz małą, zagubioną dziewczynkę. Była zasmucona. Niebieska sukienka 35 ­ To rzeczywiście nie jest film... ­ powiedziała i zamyśliła się. ­ Naprawdę nie musisz jechać ze mną. Możesz zostać tutaj. ­ Wolę być z tobą, jeśli nie masz nic przeciwko temu ­ powiedziała. ­ Chyba miło mi będzie w twoim towarzystwie. Tylko... ­ Tylko co? ­ Widziałem wprawdzie asystentkę detektywa ubraną podobnie jak ty, tylko że to było w filmie... Na górze, w garderobie mojej matki na pewno znajdziesz coś odpowiedniego. ­ Jasne ­ odpowiedziała z uśmiechem. ­ Chodźmy. Wybierzesz sobie jakieś ubranie. Sam stał przed sypialnią matki, nasłuchując dobiegających z niej odgłosów. Rozumiał, że Laura musi znaleźć coś, co będzie jej odpowiadało. Była szczupła, tak jak jego matka. Dziwił się jednak, dlaczego poszukiwanie trwa tak długo. Zbliżała się pora wyjazdu do miasta. Podszedł do zamkniętych drzwi pokoju i zapytał: ­ Czy jesteś już gotowa? ­ Prawie ­ odpowiedziała. ­ Kiedy umarła twoja matka? ­ W zeszłym roku. Mówiłem ci przecież. ­ Usłyszał dziwne szmery. ­ Perfumy. Bardzo ładne perfumy. ­ Słucham? 36 Mary Mc Bride ­ Perfumy. Wiesz, jakich używała perfum? Nie wiedział. Zanim zdołał odpowiedzieć, w drzwiach pojawiła się Laura. Ku swojemu zdumieniu spostrzegł, że nadal jest ubrana w tę samą błękitną sukienkę, którą nosiła przez cały dzień. ­ Sądziłem, że zamierzasz się przebrać. Co się stało? Nie znalazłaś nic odpowiedniego? ­ zapytał, patrząc na nią z wyrzutem. ­ Nie o to chodzi. Prawie wszystko było odpowiednie, ale... ­ Ale? Nie rozumiem. Czy możesz mi wyjaśnić, dlaczego się nie przebrałaś? Milczała uporczywie, wpatrując się w podłogę. Potem westchnęła i wzruszyła ramionami. ­ Nie chcę, żebyś myślał o mnie źle, kiedy powiem, o co mi chodzi. ­ Nadal nic nie pojmuję ­ powiedział oschle. ­ Nie gniewaj się na mnie, proszę. ­ Nie gniewam się ­ odparł. ­ Jestem po prostu bardzo zdziwiony. Czekałem jakiś czas, żebyś się przebrała... Tymczasem ty nie zmieniłaś stroju. Jesteś ubrana w tę samą wyzywającą sukienkę. Przyznasz, że to niezrozumiałe. ­ Nie przebrałam się, bo moja sukienka nie pachnie perfumami twojej matki. Nie chcę pachnieć jak ona. Sam ze zdumieniem pokręcił głową. Nigdy nie potrafił zrozumieć postępowania kobiet. To takie skomplikowane istoty! Przecież nawet gdyby po- Niebieska sukienka 37 czuł perfumy swojej matki, nie miałoby to dla niego żadnego znaczenia. Nie mógłby pomylić Laury McNeal z własną matką! Nie zastanawiając się dłużej, wziął dziewczynę pod rękę i po chwili byli już przed domem. Rozdział trzeci Noc była wilgotna i bardzo upalna. Ciężkie powietrze sprawiało, że z trudem można było oddychać. Droga do miasta nie trwała długo. Zatrzymali się przed starym, opuszczonym budynkiem. Wdrapali się po zaśmieconych schodach, aż dotarli do celu. Niestety, obcasy Laury utknęły w smole pokrywającej dach. Sam musiał wziąć ją na ręce i przenieść na koc, który rozpostarł w jedynym chłodniejszym miejscu. Laura poczuła pragnienie. Miała nadzieję, że Sam zabrał coś do picia. ­ Masz wodę mineralną? ­ zapytała, spoglądając z nadzieją na torbę, którą Sam wziął ze sobą. ­ Przykro mi, ale nie ­ odpowiedział, uważnie wpatrzony w parking sąsiadujący z budynkiem, na którego dachu się znajdowali. Laura nerwowo przełknęła ślinę, marząc o łyku płynu. Przeczesała włosy palcami. Niebieska sukienka 39 ­ Jest bardzo gorąco. Musi być co najmniej trzydzieści stopni ­ stwierdziła. ­ Owszem, jest upalnie. ­ Strasznie! ­ Laura zmieniła pozycję, starając się zapomnieć o intensywnym upale. Teraz pożałowała swojej nierozsądnej decyzji. Przecież mogła przebrać się w jedwabną sukienkę matki Sama! Pasowała na nią. Jednak nie chciała, żeby jej widok kojarzył mu się ze smutnymi wspomnieniami. Dlatego wymyśliła to głupie tłumaczenie. Zapach perfum! Idiotyczny argument! Spojrzała na Sama. W świetle księżyca wyglądał bardzo łagodnie. Pomyślała, że polubiła jego uśmiech. I spokój emanujący od niego. W tej chwili porównała go do starożytnego sfinksa, a to natychmiast skojarzyło się jej ze skwarem pustyni. ­ Oddałabym życie za szklankę zmrożonej herbaty ­ powiedziała cicho. ­ Po prostu zapomniałeś wziąć coś do picia, prawda? ­ Nie, nie zapomniałem ­ odpowiedział, nadal wpatrując się w miejsce, gdzie parkowały samochody podejrzanej pary. ­ No to przynieś coś do picia ­ ożywiła się. ­ Nie. ­ Przecież powiedziałeś... ­ Powiedziałem, że nie zapomniałem. ­ Zerknął na Laurę, a potem znowu zaczął wpatrywać się w parking, na którym znajdowały się samochody podejrzanych. 40 Mary Mc Bride Nie zrozumiała wypowiedzi Sama. Zezłościła się na niego. Jakież to nudne zajęcie! Siedzieć w upale na tym przeklętym dachu! Jak mógł być tak nieprzewidujący i nie zabrać ze sobą choćby jednej butelki jakiegoś napoju? Wypiłaby nawet filiżankę kawy, za którą nie przepadała. Zaczęła żałować, że zatrudniła Sama. ­ Jakie to głupie ­ mruknęła pod nosem. ­ Co? ­ Nie wziąć ze sobą nic do picia. ­ Wręcz przeciwnie ­ odparł chłodno. ­ Widzisz tu jakąś łazienkę? ­ Niestety, żadnej łazienki. Jedynie pokryta smołą płaska powierzchnia ­ powiedziała ze złością. ­ Niedługo skończymy. ­ Popatrzył na zegarek. ­ To już długo nie potrwa. W drodze powrotnej zatrzymamy się, żeby czegoś się napić, zgoda? ­ Mogłabym wypić beczkę zimnego napoju ­ stwierdziła, wyobrażając sobie ogromną szklankę z mrożoną herbatą. ­ Cicho ­ syknął Sam. ­ Ktoś nadchodzi ­ wycedził przez zęby. Tylko zdążył to powiedzieć i Laura usłyszała hałas dochodzący od strony schodów prowadzących na dach. Hałas przybierał na sile i wkrótce rozpoznała dźwięki agresywnej, głośnej muzyki. Nagle wejście na dach otworzyło się. Dwie niewysokie postacie podążały w ich kierunku. Byli to chłopcy ubrani w charakterystyczne koszulki i czapki. Jeden rzut oka wystarczył i Laura przestraszyła się. Niebieska sukienka 41 Wiedziała, że ci chłopcy należą do najgorszego w mieście gangu. ­ Przykro mi, koledzy. ­ Sam usiłował przekrzyczeć muzykę. ­ Ten dach jest zajęty. Chłopcy zatrzymali się. Muzyka ucichła. Cisza oszołomiła Laurę. ­ Zajęty. Coś podobnego ­ powtórzył wyższy chłopak. ­ Jerome, ten facet chyba nie wie, czyją własnością jest ta część miasta. ­ Psiakrew ­ powiedział drugi z nich. ­ To jest nasz dach. Czy nie wiesz, że jesteśmy synami diabła? Byli starsi i dużo wyżsi, niż Laurze w pierwszej chwili się wydawało. Ku jej przerażeniu, patrzyli tylko na nią. ­ Mamuśka? ­ Wyższy chłopak uśmiechnął się szeroko. ­ Może powiesz swojemu facetowi, żeby poszedł na krótki spacer, dobrze? Nie zdążyła powiedzieć, żeby dali jej spokój, kiedy poczuła, że Sam przytrzymuje ją za ramię. ­ Spokojnie, Lauro. Ja zajmę się nimi ­ stwierdził krótko. ­ Ko-ch-anie ­ wyskandował Jerome. ­ Powiedz swojemu facetowi, że chcesz zostać ze Swatem i ze mną na tym oto kocyku. Jesteś przecież rozsądną dziewczynką. Powiesz tak, prawda? W przeciwnym razie... ­ zawiesił głos. Laura była przerażona. Chciała uciec się do kłamstwa, krzyknąć, że jest przyjaciółką syna Hammermana, że on rozedrze ich na strzępy, ale głos 42 Mary Mc Bride uwiązł jej w gardle i tylko z ogromnym trudem zdołała wyszeptać do Sama: ­ Czy masz jakąś broń? ­ To są dzieci ­ odpowiedział spokojnie. ­ Nie będę strzelał do dzieci. Gdy to mówił, jeden z chłopaków wyciągnął zza koszulki nóż. Natychmiast to samo uczynił drugi. ­ No, koleś, spieprzaj stąd. Mamy interes do tej laluni. Zmykaj, bo zrobimy ci krzywdę. ­ W głosie Swata słychać było groźbę. Sam zdusił przekleństwo pod nosem i powoli zaczął podnosić się z koca. Laura przestraszyła się, że rzeczywiście zamierza ją opuścić i zostawić na pastwę młodocianych zbirów. Ogarnęła ją panika. ­ Sam, co robisz? ­ zawołała, kurczowo chwytając go, ale on delikatnie ją odepchnął. ­ W porządku, chłopcy ­ powiedział. ­ Odłóżcie grzecznie noże, weźcie swoje radio i wynoście się stąd, jeżeli nie chcecie mieć kłopotów i wylądować w poprawczaku. Laura nie wierzyła własnym uszom. Ci bandyci stoją tutaj, trzymając noże w rękach, a Sam grozi im poprawczakiem! Dobrze, że przynajmniej nie ma na sobie pasiastego fartuszka. Przysięgła sobie, że jeżeli wyjdzie żywa z tej opresji, na pewno wynajmie detektywa z prawdziwego zdarzenia. Z prawdziwym rewolwerem. Jerome i Swat musieli odnieść podobne wrażenie. Spojrzeli na siebie i zaczęli wolno iść w ich kierunku. Niebieska sukienka 43 ­ Dwóch przeciwko jednemu ­ wycedził Swat, bawiąc się nożem i podchodząc bliżej. ­ Jesteś przerażony? ­ Bardzo ­ spokojnie odpowiedział Sam. Laura pomyślała, że Sam postępuje irracjonalnie, że naraża ich na ogromne niebezpieczeństwo, nie wyciągając broni. Tymczasem uśmiechnięty Jerome zaczął cmokać i zbliżać się do niej. Wiedziała, co to może oznaczać. Wielki Boże, tak więc miała skończyć się jej ucieczka od przeklętego Hammermana! Spojrzała na niski murek otaczający dach. Przez głowę przemknęła jej myśl, żeby skoczyć. Wiele razy widziała podobne sceny w różnych sensacyjnych filmach. Jak przez mgłę dostrzegła, że bandyci zbliżają się do Sama. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie, jak w gangsterskim filmie. Sam wyciągnął rękę i zręcznie wytrącił nóż z ręki Swata. Następnie pięść Sama wylądowała na podbródku tego wyższego. Chłopak upadł, a jego nóż poleciał gdzieś daleko. Swat próbował przyjść mu na odsiecz, lecz po chwili i on leżał powalony silnym ciosem. Całe zdarzenie trwało ułamki sekund. Nastała cisza. Jerome leżał na plecach i jęczał. Swat klęczał, kolana zatopiły się mu w rozgrzanej smole. Miał rozbity nos, krew ściekała pomiędzy palcami. Sam stał nieruchomo, obserwując chłopaków. W końcu cicho zaklął pod nosem i odwrócił się do 44 Mary Mc Bride Laury. Ku jej zdumieniu, wcale nie wyglądał na zmęczonego. Był spokojny, nawet nie oddychał ciężko. Nie było znać po nim śladów żadnej walki. Nagle spojrzał na pobliski parking i zmarszczył nos. Laura podążyła za jego wzrokiem. Dostrzegła brak samochodów, które Sam obserwował uprzednio. To mogło oznaczać tylko jedno: starszy pan i jego młoda kochanka umknęli niepostrzeżenie. ­ Pięknie. Bardzo pięknie ­ powiedział cicho Sam, pomagając Laurze wstać z koca. Przyjrzał się jej uważnie. Pomyślał, że dziewczyna musi być bardzo zdenerwowana tymi wydarzeniami. ­ Co teraz zrobimy? ­ wyszeptała. Sam starannie złożył koc. ­ Teraz trzeba przekazać tych dwóch klaunów pod opiekę policji. Zaraz zadzwonię na posterunek. Już wszystko w porządku, Lauro ­ powiedział, podając jej koc. ­ Nie bój się, nikt cię nie skrzywdzi. Obiecuję. ­ Dziękuję. ­ Uśmiechnęła się blado. ­ Wynajęłaś mnie do ochrony, prawda? Wykonuję swoją pracę. ­ Roześmiał się, a potem dodał: ­ Gdy tylko pozbędziemy się tych pajaców, zabiorę cię na chłodnego drinka, tak jak ci obiecywałem. Laura kiwnęła głową i zapytała: ­ Czy może to być podwójna szkocka? Wkrótce znal

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!