Mary McBride Niebieska sukienka Toronto · Nowy Jork · Londyn Amsterdam · Ateny · Budapeszt · Hamburg Madryt · Mediolan · Paryż Sydney · Sztokholm · Tokio · Warszawa Rozdział pierwszy W słoneczne letnie przedpołudnie Laura nieśmiało przekroczyła próg gabinetu detektywa Sama Zachary'ego. ­ Czym mogę służyć? ­ zapytał mężczyzna. ­ Nazywam się Laura McNeal. Dziękuję, że zechciał pan mnie przyjąć. Oczekuję od pana pomocy w dość nietypowej sprawie. ­ Większość ludzi zatrudnia prywatnego detektywa w dość nietypowych sprawach, na przykład, aby kogoś odnaleźć, pani McNeal. Tak przeważnie bywa. ­ Nie identyfikuję się z większością ludzi, proszę pana. Ja nie chcę nikogo odnaleźć, ja muszę ukryć się przed kimś. ­ Domyślam się ­ powiedział Sam, uśmiechając się pod nosem. ­ Proszę usiąść. ­ Wskazał na krzesło stojące przed biurkiem. Laura pomyślała, że Sam Zachary źle ją ocenia. 6 Mary Mc Bride Na pewno postrzegał ją jedynie jako atrakcyjną kobietę, do tego bardzo prowokacyjnie ubraną. Świadczyły o tym jego wymowne spojrzenia, lustrujące jej sylwetkę i dekolt. Być może uznał jej strój za wyzywający. Jednak nie było już odwrotu. Musiała prosić go o pomoc. Rozejrzała się po pokoju. Nie sprawiał dobrego wrażenia. Pomalowane burą farbą ściany, podłoga pokryta tandetnym linoleum i potwornie brudne okna, przez które z trudem wpadało światło. Spojrzała na kalendarz z nieaktualną datą, który zdobił obskurną ścianę. Po drugiej stronie stał bardzo zniszczony sekretarzyk. Pokój w niczym nie przypominał gabinetu. Również ten niedbale ubrany mężczyzna, siedzący za starym biurkiem, nie kojarzył jej się z prawdziwym profesjonalistą. Pragnęła kontaktu z osobą zupełnie innego pokroju. Niestety, jednak to właśnie Sam Zachary był jej ostatnią deską ratunku. Pomyślała, że poszukiwała Sama Spade'a, renomowanego detektywa, a zamiast niego znalazła jakiegoś nieudacznika. Głos mężczyzny przerwał tok jej myśli. ­ Czy może mi pani powiedzieć, skąd wzięła mój numer telefonu? ­ Z książki telefonicznej ­ odpowiedziała, nie dodając, że był ostatnim kandydatem do zajęcia się jej sprawą. Rankiem dzwoniła do wielu agencji detektywistycznych po to tylko, aby się dowiedzieć, że abso- Niebieska sukienka 7 lutnie nikt nie jest w stanie jej pomóc. Potem rozpaczliwie próbowała szczęścia u wielu detektywów. Z reguły w ich biurach odzywały się jedynie automatyczne sekretarki, a ona nie chciała zostawiać nagranych wiadomości. I wreszcie natrafiła na Sama Zachary'ego. On odebrał telefon osobiście, co ją trochę zaskoczyło. Brak sekretarki powinien być wyraźnym sygnałem ostrzegawczym. To wskazywało na nie najlepsze wyniki finansowe firmy, którą prowadził. Zaintrygowały ją tajemnicze inicjały S.U., umieszczone po jego nazwisku. Teraz pomyślała, że na pewno nie wróżą nic dobrego. Doprawdy, ten Zachary nie wyglądał na osobę kompetentną i godną zaufania. ­ Kto cię uderzył? ­ zapytał, wskazując na siniak na jej twarzy. ­ Słucham? ­ Przez chwilę nie wiedziała, o czym on mówi i dlaczego mówi jej na ty. ­ Skąd pochodzi ten siniak? Podbite oko. Wiesz doskonale, co mam na myśli. Zadrżała. No tak, nikt nie chciał zająć się jej sprawą, a i ten facet najchętniej wyrzuciłby ją ze swojego obskurnego biura. ­ Uderzył mnie człowiek, z którym nie chcę mieć nic do czynienia. Jeżeli dowie się, gdzie jestem, na pewno zrobi mi krzywdę ­ odparła, starając się opanować zdenerwowanie. ­ Czy dzwoniłaś już na policję? Złożyłaś zawiadomienie? Laura pokręciła przecząco głową. Nie mogła 8 Mary Mc Bride tego zrobić. Nikt przy zdrowych zmysłach, kto choć trochę zna Hammermana albo jego syna Artiego nie zadzwoniłby na policję, chyba że jedynym jego marzeniem byłaby operacja plastyczna bądź pragnienie śmierci. ­ Radziłbym ci zgłosić to na policję ­ powiedział. ­ Im szybciej, tym lepiej. ­ Zastanowię się. Laura nie chciała płakać, ale łzy same zaczęły napływać jej do oczu i spadać jedna po drugiej na błękitną sukienkę. Bezskutecznie starała się nad nimi zapanować. Ostatnie przeżycia wytrąciły ją jednak z równowagi. Sam nerwowo otwierał kolejne szuflady biurka. Niestety, znajdował wszystko, prócz chusteczek. Nagle uświadomił sobie, że jego klientka sama znalazła paczkę chusteczek w stosie papierów walających się na jego biurku. ­ Przepraszam. ­ Zaszlochała rozpaczliwie. ­ Naprawdę przepraszam... Proszę... dać mi chwilę czasu, zaraz się uspokoję. ­ W porządku. Nie spiesz się. Oparł się o krzesło, z trudem panując nad sobą. Miał wielką ochotę, żeby przytulić tę płaczącą kobietę. Jej skąpe ubranie nie pozwalało mu się skupić. Musiał przyznać, że wywarła na nim ogromne wrażenie już w chwili, gdy przekroczyła próg jego gabinetu. Wyglądała zjawiskowo pięknie. Błękitna sukienka, której wspaniały krój podkreślał jeszcze piękny naszyjnik, smukła sylwetka, ele- Niebieska sukienka 9 ganckie pantofle i inne drobiazgi tworzyły harmonijną całość. Tylko ten nieszczęsny siniak na jej ślicznej buzi... Co za bydlak uderzył tę kobietę? Nagle poczuł się ogromnie zmęczony. Tak naprawdę nie lubił swojej pracy. Nie znosił jej. Dlatego nie zabiegał o to, żeby mieć wielu klientów. Symbolem tej niechęci było umieszczenie w książce telefonicznej po nazwisku jedynie inicjałów. Nie potrafił w pełni identyfikować się z ludźmi wykonującymi zawód detektywa. Niedługo chciałby wziąć urlop... Zapragnął znaleźć się w swoim ogrodzie, tam popracować fizycznie, pielić warzywne grządki, wreszcie wykonać wszystkie niezbędne prace. A potem poćwiczyć na rowerku treningowym i zagrać na pianinie ulubiony utwór Bacha... Tylko taka forma wypoczynku przynosiła mu odprężenie. Ale wiedział, że już za chwilę panna, lub może pani, McNeal spojrzy na niego swoimi błękitnymi oczami i będzie prosić go o pomoc w ucieczce od okrutnego męża lub ­ co bardziej prawdopodobne ­ o pomoc w pozbyciu się agresywnego stręczyciela. Sam miał ochotę odmówić podjęcia się tej sprawy. Nie zdążył jednak wyrzec słowa, ponieważ Laura McNeal pochyliła się w jego stronę. ­ Czy pomoże mi pan, panie Zachary? Proszę! Muszę zniknąć ­ zaszlochała, kurczowo ściskając w ręku chusteczkę. ­ Nie jestem przecież cudotwórcą ­ odparł 10 Mary Mc Bride cicho, przyglądając się naszyjnikowi lśniącemu na jej szyi. ­ Proszę. Bardzo pana proszę. ­ Liczę sobie słono za swoje usługi. ­ Ile? ­ spytała, wyjmując ze swojego małego eleganckiego portfela książeczkę czekową i niebieskie wieczne pióro. ­ Sto dolarów dziennie plus wydatki. Zazwyczaj brał dwadzieścia pięć dolarów. Ale teraz kłamał z premedytacją. ­ Potrzebuję także stu dolarów jako zaliczki ­ powiedział. Odchrząknął i rozparł się w fotelu, który przeraźliwie zaskrzypiał. ­ W porządku, zgadzam się. Wypisała czek, wyrwała z książeczki i pomachała nim, jak zwycięską flagą, zanim mu go wręczyła. ­ Co zrobimy najpierw? ­ zapytała. ­ Jak mogę zniknąć? Sam przymknął zmęczone oczy. Pomyślał, że jest tylko jeden sposób, w jaki może pomóc tej kobiecie. Zachary S.U. zdecydował, że najpierw musi zabrać Laurę w jakieś bezpieczne miejsce. Dlatego zaprowadził ją do swojego terenowego samochodu, zaparkowanego niedaleko jego biura. Pomógł jej przy wejściu do pojazdu i gdy przez chwilę przytrzymał jej rękę, niespodziewanie przeszedł go lekki dreszcz emocji. Niebieska sukienka 11 Jechali zatłoczonymi ulicami miasta. W pewnej chwili Laura zadała mu pytanie, przechodząc w sposób naturalny na ty. ­ Czy możesz mi powiedzieć, co kryje się za inicjałami S.U.? ­ Sam ­ odpowiedział, naciskając na hamulce. ­ Samuel Ulysses. ­ O, Boże. To niesamowite. ­ Laura otworzyła szerzej oczy. Pomyślała, że Sam to dobre imię. Nawet, jeśli na nazwisko ten facet nie ma Spade. Zaczęła się głośno śmiać. ­ Z czego się śmiejesz? ­ zapytał. ­ Z niczego. Mam specyficzne poczucie humoru ­ parsknęła. Popatrzył na nią przenikliwie i powiedział: ­ Rozumiem, specyficzne poczucie humoru. ­ Właśnie ­ odparła, prostując się i obciągając niebieską sukienkę. ­ Wiesz, Samuel to bardzo ładne imię. Powinno być umieszczone w książce telefonicznej, zamiast tych głupich inicjałów. ­ Wezmę to pod uwagę. Nacisnął na pedał gazu, przytrzymując mocno kierownicę. Miał grymas na twarzy i Laura pomyślała, że musi być poirytowany. Przestraszyła się, że nie zechce jej pomóc. Westchnęła ciężko. ­ Słuchaj, może jednak zapomnimy o naszej wcześniejszej umowie ­ powiedział ze złośliwym półuśmieszkiem. Zdenerwował go jej nieuzasadniony śmiech. ­ Ja naprawdę potrzebuję pomocy ­ wyszeptała 12 Mary Mc Bride Laura, przyglądając się perełce, która zdobiła jej torebkę, starając się, żeby nie zauważył, że znowu zbiera się jej na płacz. Przez ostatnie kilka godzin wypłakała się więcej niż przez całe swoje życie. Samowi zrobiło się przykro. ­ Wiem ­ odpowiedział spokojnym głosem. ­ Dlatego zabieram cię do miejsca, gdzie będziesz bezpieczna. Bezpieczna... O niczym innym nie marzyła. Oby tylko być z dala od obrzydliwego Artiego Hammermana! Laura odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy. Analizowała niedawne wydarzenia. Może to wszystko była jej wina. Może gdyby nie przyjęła od Artiego tego pierwszego, zadziwiającego prezentu, nic złego by się nie wydarzyło... Ale od czasu swojego ostatniego balu studenckiego nie otrzymała od nikogo nawet kwiatów... Aż wreszcie trzy tygodnie temu syn jednego z najbogatszych ludzi w mieście stanął przed drzwiami sklepu, który prowadziła, trzymając w ręku kosz czerwonych róż. ­ Artie! ­ wykrzyknęła. ­ Czy to dla mnie? Z jakiej to okazji? Jej następnym błędem było uznanie wzruszenia jego ramion i niewyraźnego uśmiechu za wystarczającą odpowiedź. A potem były następne podarunki: czekoladki w pudełkach w kształcie serc, ogromne flakony z perfumami Chanel numer 5. Po otrzymaniu prezentów poczuła się bardzo Niebieska sukienka 13 niepewnie i zadzwoniła do Arta Hammermana, ojca Artiego. Rozmowa z nim na jakiś czas wyciszyła dręczące ją wątpliwości. A potem sprawy potoczyły się szybko, jak w filmie. Dzisiejszego ranka zajechała przed sklep biała komfortowa limuzyna. Wysiadł z niej elegancko ubrany Artie. Wszedł do sklepu. Niespodziewanie uklęknął przed nią i ofiarował jej czerwone pudełeczko. Gdy je otworzyła, ze zdumieniem ujrzała pierścionek z ogromnym brylantem. Nie chciała przyjąć pierścionka i nie chciała przyjąć oświadczyn. Jej odmowa wywołała w nim wściekłość. Szarpnął ją, popchnął i uderzył dłonią w twarz. Wrzasnął wściekłym głosem: ­ Lauro, jeśli ja nie będę cię miał, to wiedz, że nikt inny również nie! A przecież nikt inny nie zabiegał o jej względy. Zresztą, nie w tym rzecz. Boże, nigdy przedtem nie została uderzona. Nigdy. Laura, pogrążona w ponurych rozmyślaniach, nie zwróciła uwagi, że ostatnią swoją myśl wypowiedziała głośno. A było to rozpaczliwe pytanie: ­ Co ja zrobiłam złego? Na pewno na to nie zasłużyłam. ­ No cóż, pani McNeal, ludzie z reguły nie zasługują na krzywdę, jaka ich spotyka ­ powiedział wolno Sam. Mój Boże, prawie zapomniała o jego obecności. ­ Przepraszam, nie słyszałam, co mówiłeś. Zamyśliłam się ­ szepnęła. 14 Mary Mc Bride ­ Powiedziałem tylko, że ludzie rzadko do- stają to, na co zasługują. ­ A powinni! ­ krzyknęła ze złością, myśląc jednocześnie, że Sam Zachary jest zwykłym małomiasteczkowym filozofem. Przejeżdżali właśnie przez most. Laura z przyjemnością popatrzyła na lśniącą w blasku letniego słońca rzekę. Odwróciła się i spojrzała na oddalające się wieżowce. Miasto zostało za nimi. Jechali teraz wśród zielonych pól. Gdzieniegdzie tylko widać było farmy. Nagle Laura pomyślała, że powinna zapytać Sama, dokąd jadą. Przecież nic o nim nie wiedziała. Czy wynajęcie go do ochrony było naprawdę dobrym pomysłem? Zaniepokoiła się. Z trudnością przełknęła ślinę. Spojrzała na Zachary'go. Nie, zdecydowanie nie przypominał psychopaty. Nie wyglądał groźnie, wręcz przeciwnie, łagodnie. Teraz dopiero dostrzegła, że jest przystojny. Opięte dżinsy uwypuklały wspaniałe umięśnienie nóg. Krótkie rękawy koszulki ukazywały muskularne ramiona. Musiał być bardzo silnym mężczyzną... Miał łagodny uśmiech i zabawne zmarszczki wokół oczu. Postanowiła zadać mu nurtujące ją od dłuższego czasu pytanie: ­ Czy ty w ogóle masz licencję detektywa? ­ Dobra pora na takie pytanie ­ powiedział z przekąsem. Oderwał rękę od kierownicy i wyjął z kieszeni spodni skórzany portfel. ­ Proszę, sprawdź! Niebieska sukienka 15 Laura odetchnęła z ulgą, gdy obejrzała wyjętą z portfela Zachary'ego oficjalną licencję na prowadzenie przez niego działalności. Przy okazji dowiedziała się, że Sam ma trzydzieści trzy lata. Ponownie spojrzała na niego. Spodobała jej się barwa jego włosów. Słoneczny brąz, taki sam, jak kolor jego oczu. ­ Zadowolona? ­ spytał, wyciągając rękę po portfel. ­ Tak, oczywiście ­ odparła. ­ A teraz chciałabym zapytać, dokąd mnie zabierasz? Samochód nieco zwolnił. ­ Jesteśmy prawie na miejscu ­ stwierdził Sam, skręcając w wąską, polną drogę. Laura rozejrzała się wokół. Po obu stronach drogi Widok widać ten było typowo posiadłość. po chwili rozczarował ją. wiejską Jednak poddała się urokowi miejsca. Wielkie drzewa tworzyły coś na kształt baldachimu zawieszonego nad drogą. Po prawej stronie rozpościerała się zielona łąka pełna różnobarwnych kwiatów. Pasły się na niej krowy i konie. Biały, drewniany parkan biegł wzdłuż drogi. Siedziały na nim kolorowe ptaki, pięknie uzupełniając ten sielski pejzaż. Widok przypominał obraz namalowany ręką malarza impresjonisty. ­ Jak tu pięknie ­ powiedziała, otwierając szerzej okno i głęboko wdychając powietrze. ­ Wiesz, nie byłam na wsi od wieków. Jestem typową dziewczyną z miasta. ­ Westchnęła i wychyliła się 16 Mary Mc Bride przez okno, a jej błękitna sukienka uniosła się, obnażając uda. ­ Tak, tu jest pięknie ­ potwierdził Sam, parkując samochód. Znajdowali się przed wspaniałym wiktoriańskim dworkiem. Był to piętrowy, malowniczy budynek z zielonymi okiennicami. Laura z zachwytem przypatrywała się zadaszonemu gankowi, oplecionemu dzikimi pnączami. Na ganku znajdowała się wygodna huśtawka, wyściełana ciemnozielonym materiałem. Nad drzwiami prowadzącymi do domu wisiała stylowa gazowa lampa. W przydomowym ogródku dostrzegła klomby, na których królowały herbaciane róże. W powietrzu unosił się zapach kwiatów. Była oczarowana. Nigdy nie miała okazji przebywać w tak urokliwym miejscu. Przez chwilę wydawało jej się, że przeniesiono ją do innej epoki. Zupełnie jak w bajce... ­ To jest absolutnie wspaniałe! ­ wykrzyknęła. ­ Co to jest? Motel? ­ Nie ­ odparł Sam, wyjmując kluczyki ze stacyjki. ­ To mój dom. Chodź. Sam, zanim wszedł do kuchni, rozejrzał się po wszystkich pokojach. Ku jego uldze zarówno salon, jak i pokój gościnny wyglądały bardzo schludnie. Upłynęło już sporo czasu, odkąd w domu przebywał ktoś, kto w nim sprzątał. Zdenerwowany pomyślał, że nie powinno go wcale obchodzić, jakie Niebieska sukienka 17 wrażenie wywrze jego domostwo. Gdy podróżował w towarzystwie Laury, coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to po prostu zwykła dziwka. Któż inny ubierałby się w ten sposób w środku dnia? Ta obcisła niebieska sukienka, te pantofle na wysokich obcasach i ta biżuteria... Pozostawił ją na werandzie, roześmianą, rozbawioną. Zachowywała się jak małe dziecko, które właśnie dostało nową zabawkę. Wskoczyła radośnie na huśtawkę zawieszoną na ganku. Pomyślał, że jest zbyt swobodna, jak na dziewczynę przywykłą do codziennej zwykłej pracy. Wszedł do kuchni. Otworzył lodówkę, ale zaraz ze złością zatrzasnął drzwiczki. Musiał być szalony, przywożąc tutaj Laurę! Po chwili jednak opanował się, wyjął dwie butelki coli i poszedł na ganek. ­ Musimy porozmawiać, pani McNeal. Musimy wyjaśnić sobie kilka spraw ­ powiedział, ignorując jej zalotne spojrzenie. ­ Prawda, pani McNeal? ­ powtórzył dobitnie. ­ Dlaczego już nie mówisz mi po imieniu? ­ W porządku, Lauro. Nie znam wciąż odpowiedzi na kilka pytań. Czy jesteś mężatką? ­ Nie, nie jestem ­ odpowiedziała. Sam, ku swojemu zaskoczeniu, poczuł coś w rodzaju ulgi. Natychmiast jednak wytłumaczył sobie tę dziwną reakcję. Po prostu nigdy nie lubił prowadzić spraw związanych z problemami małżeńskimi. Przecież wiadomo, jak krótka jest droga od miłości do nienawiści. 18 Mary Mc Bride ­ Rozumiem przez to, że nie jesteś kobietą, która ucieka od złego męża ­ stwierdził. ­ Nie ­ odpowiedziała krótko. Westchnął ciężko. Jakże trudno wyciągnąć potrzebne informacje od tej dziewczyny! ­ Od kogo więc próbujesz uciec? ­ usiłował dociec. ­ Od jednego gościa. Popatrzył na podwórko, próbując zachować spokój. Potem przez chwilę sycił oczy widokiem pięknych nóg Laury. Wreszcie powiedział: ­ Musisz wyrażać się jaśniej, Lauro. W przeciwnym razie nie będę w stanie ci pomóc. ­ Chcę ukryć się przed facetem, który pragnie mnie poślubić, mimo że zna mnie bardzo krótko. Sam pomyślał, że jego podejrzenie, iż ucieka przed stręczycielem okazało się bezpodstawne. Ale to wcale nie oznaczało, że nie jest zwykłą dziwką. Jeden tylko fakt pozostawał bezsporny ­ była piękną kobietą. Miała twarz anioła i ciało stworzone do grzechu. Nie byłby mężczyzną, gdyby pozostał obojętny na jej wdzięki. Odetchnął głęboko i sięgnął po zimny napój, ażeby ochłodzić emocje. ­ Zakładam, że to jakiś młokos ­ powiedział. ­ Nie, to naprawdę ustawiony facet ­ odparła po chwili. ­ Słucham?! ­ Sam, z niedowierzaniem, zamrugał oczami. ­ Ten mężczyzna, który uderzył mnie i chce się Niebieska sukienka 19 ze mną ożenić, ma na imię Artie. ­ Laura zrzuciła pantofle i wyciągnęła swoje długie nogi. ­ To jeden z twoich klientów? ­ bardziej stwierdził, niż zapytał. ­ Nie. Artie nigdy... ­ urwała nagle, by po chwili wykrzyknąć: ­ Nie do wiary! Ty myślisz, że... Że ja jestem prostytutką?! ­ Wiesz... Ta sukienka, te buty, ta biżuteria... ­ przerwał, rozkładając ręce. Roześmiała się głośno. ­ To niewiarygodne, naprawdę pomyślałeś, że jestem dziwką? Poczuł się nieswojo, wiedząc, że popełnił gafę. Powiedział zaczepnie: ­ Kto, do licha, ubiera się od rana w wieczorowe ciuchy? Oczywiście, poza dziewczynami lekkich obyczajów? ­ To tylko dlatego, że prowadzę sklep z wieczorową odzieżą ­ mówiąc to, Laura nie przestawała się śmiać. ­ Akurat dzisiaj przyszła partia nowego towaru. Właśnie mierzyłam tę sukienkę, kiedy Artie przyszedł... Nie zdążyłam się przebrać. Rozumiesz? ­ To musiało być dla ciebie okropne ­ powiedział, mając nadzieję, że wybaczy mu głupie posądzenie. ­ To było przerażające. Zwłaszcza, gdy powiedział, że tylko on może mnie mieć! Sam zdawał sobie sprawę z powagi groźby nieznanego mu mężczyzny. Nie chciał jednak przerażać Laury. Zadał tylko pytanie: 20 Mary Mc Bride ­ Myślisz, że naprawdę jest w stanie ci za- szkodzić? ­ Na pewno! Boże, na pewno! ­ Artie? Jak ma na nazwisko ten gad? Przez chwilę milczała. Uciekła wzrokiem, zapatrzyła się w niewidoczny punkt. Po chwili powiedziała: ­ Nazywa się Jones. Artie Jones. ­ Aha. ­ Sam skinął głową. Pijąc colę, zastanawiał się, dlaczego Laura skłamała, dlaczego nie podała mu prawdziwego nazwiska człowieka, który jej zagrażał. Skrywała jakąś ponurą tajemnicę. Nie wiedział, czy może jej wierzyć. Rozdział drugi Laura była przerażona. Przecież skłamała Samowi. Jeżeli już zamierzała to zrobić, dlaczego nie wymyśliła bardziej oryginalnego nazwiska? Jones? Równie dobrze mogłaby go nazwać Smith. Choć, z drugiej strony, proste nazwisko jest łatwiejsze do zapamiętania. Miała pewność, że nie pomyli się, jeżeli Sam ponownie zapyta ją o nie. Była pewna, że tak właśnie będzie. Wszyscy prywatni detektywi zadają setki pytań. A przecież nie mogła ujawnić, jak nazywa się mężczyzna będący przyczyną jej paniki. Prawda mogłaby przerazić nawet detektywa Sama Zachary'ego. Obawiała się, że odmówiłby jej pomocy. Hammerman budził postrach w każdym. Był posiadaczem ziemskim, który zawsze realizował swoje plany. Postępował bezwzględnie, nie licząc się z ludźmi i z prawem. Laura była pewna, że 22 Mary Mc Bride Hammerman, którego w skrócie nazywano Hammer, nigdy nie stanie przed sądem. A jego syn... Ten obrzydliwy Artie... W ogóle nie przyjął do wiadomości jej odmowy. Wolała o nim nie myśleć. Cieszyła się, że przynajmniej w tej chwili znajduje się w bezpiecznym miejscu. Sam uważał, że powinna zostać w jego posiadłości co najmniej przez kilka dni. Powiedział, że potem postara się znaleźć jakieś rozsądne rozwiązanie. Teraz już Laura wiedziała, że trafiła na odpowiedniego detektywa. Jakże mogła posądzać go o złe intencje? To przeżycia ostatnich tygodni spowodowały, że stała się tak nieufna i podejrzliwa. Otrząsnęła się z rozmyślań. Postanowiła zwiedzić dom Sama, do czego zresztą została przez niego zachęcona. Zachwyciła się dobrze utrzymanymi, pięknymi, drewnianymi podłogami. Uwagę jej przyciągnęła stylowa wiktoriańska sofa z rzeźbionymi oparciami, na której leżał stos aksamitnych poduszek. Spojrzała na okna, przysłonięte gustownymi zasłonami. Na ścianach wisiały drewniane półki z mnóstwem porcelanowych figurek. Obramowanie kominka zdobiły zabawne posążki. Na parapetach okiennych stały donice z kwiatami oraz wazony i szklane zwierzątka. Laura ponownie odniosła wrażenie, jakby znalazła się w innej epoce. ­ Nieprawdopodobne. Czuję się, jakbym umarła i obudziła się w niebie ­ wyszeptała z zachwytem. ­ Cóż to za bajeczna kolekcja! Niebieska sukienka 23 ­ Słucham? ­ zdziwił się Sam. ­ Masz na myśli ten cały bałagan? ­ Bałagan? To nie jest bałagan ­ zaprzeczyła oburzona. ­ Przecież tu jest wspaniale. Absolutnie wspaniale! ­ Daj spokój. Wszystko pochodzi ze sklepów ze starociami. Czym tu się zachwycać? ­ Nieprawda. ­ Laura pokręciła przecząco głową. ­ Twój dom nie przypomina zwykłego mieszkania. Jest cudowny, bajkowy. Wiesz, dom mojej babci był zupełnie inny... ­ Nie dokończyła. ­ Chyba żartujesz ­ powiedział z niedowierzaniem. ­ Nie żartuję. Bardzo podoba mi się to miejsce. Jak długo tutaj mieszkasz? ­ spytała. ­ Przez całe moje życie. Laura podeszła do okna i spojrzała na wazonik z fiołkami. Zamyśliła się. Przypomniała jej się nieżyjąca babcia, która tak bardzo kochała kwiaty. To na jej cześć nazwała swój sklepik ,,Poddasze babci''. Westchnęła i spojrzała na doniczki z kwiatami stojące na parapecie. Zdumiał ją widok afrykańskich fiołków, tak trudnych do pielęgnacji. Sam Zachary, prywatny detektyw, hodował kwiaty! Niesamowite. Wynikało z tego, że miał duszę romantyka. A ona przypuszczała, że jest chłodnym i cynicznym facetem... Takie wrażenie odniosła podczas ich pierwszej rozmowy. Opuszkami palców delikatnie musnęła płatki fiołka. 24 Mary Mc Bride ­ Jesteś szczęśliwym człowiekiem, Sam ­ wy- szeptała bardziej do siebie, niż do niego. ­ Bardzo szczęśliwym. Sam właśnie wchodził na górę, gdy usłyszał wypowiadane szeptem słowa. Zamyślił się. Nie był szczęśliwy. Przynajmniej od czasu, gdy Jenny Sayle miała wypadek samochodowy. Gdy umarła, stracił wiarę w sens istnienia. Pogrążył się w otchłani rozpaczy, bez żadnej nadziei na miłość. Otaczała go pustka. Dość tych rozmyślań. Zastanowił się przez chwilę, który pokój przeznaczyć dla Laury. Najodpowiedniejsza wydawała mu się sypialnia matki. Mieściło się w niej dużo starych bibelotów. Sądził, że Laura będzie zachwycona. Zawołał ją i zaprowadził do pokoju matki. ­ Tu powinno być ci wygodnie ­ powiedział. ­ To łóżko nie było używane od dawna. Laura ze zdziwieniem spojrzała na starą zabytkową maszynę do szycia stojącą w rogu pokoju. Widziała różne rzeczy przechowywane przez starsze panie ­ biżuterię, futra, ale maszyna do szycia? ­ Rozgość się, wypocznij ­ powiedział Sam, przyglądając się jej uważnie. ­ Łazienka jest po prawej stronie. Nie będę ci przeszkadzał. ­ Dziękuję. Ja również postaram się ci nie przeszkadzać. ­ Wiesz, zejdę teraz do kuchni i zerknę do Niebieska sukienka 25 lodówki. Chyba mam zamrożone jakieś steki. Zaraz je rozmrożę. ­ Naprawdę nie musisz mnie karmić ­ stwierdziła. ­ Doprawdy? A jeżeli chciałbym? Sam puścił oko do Laury, dziwiąc się swojemu dobremu nastrojowi. Puścił oko! To tak niepodobne do niego. Przecież nigdy tak się nie zachowywał. A jeszcze dziwniejszy był fakt, że na ten jego dobry nastrój miała wpływ kobieta, którą poznał zaledwie przed kilkoma godzinami. Piękna kobieta, musiał przyznać. Laura chciała przez chwilę odpocząć. Położyła się na łóżku i zasnęła prawie natychmiast. Obudziła się po trzech godzinach, stwierdzając, że jest przykryta kocem. Pomyślała, że Sam jest wyjątkowo troskliwy. Przetarła zaspane oczy i ciekawie rozejrzała się wokół. Potem spojrzała na zegarek stojący na nocnej szafeczce. Była już prawie szósta po południu. Poczuła, że jest bardzo głodna. Nic dziwnego. Nie jadła od rana. Wzdrygnęła się na wspomnienie Artiego Hammermana i jego brutalności. Mój Boże, uderzył ją! Leżała jeszcze, zastanawiając się nad swoją niewesołą sytuacją, gdy usłyszała charakterystyczne dźwięki wyraźnie dobiegające z kuchni. Szczęk garnków i talerzy, odgłos otwieranej lodówki. Jej nozdrza podrażnił aromat świeżo parzonej kawy, 26 Mary Mc Bride a żołądek zaburczał niepokojąco. Sam wspominał coś o steku. Wstała powoli z sofy, przeczesała włosy palcami. Nawet nie spojrzała w owalne lustro wiszące na ścianie. Była pewna, że podbite oko wygląda fatalnie. Powoli zeszła ze schodów i poszła w stronę kuchni. Nagle zatrzymała się, uświadamiając sobie, że nie wie, czy detektyw Zachary mieszka tu sam. Przecież nawet nie zapytała o to. A może to jego żona przyrządza posiłek? Po chwili jednak uznała, że jej skrupuły są bezzasadne. Do licha, przecież to on przywiózł ją tutaj! Nie zastanawiając się dłużej, weszła do kuchni. Sam stał przy zlewozmywaku, odwrócony tyłem do drzwi. Miał na sobie pasiasty fartuszek. Ten widok zaskoczył Laurę. Sam Zachary, prywatny detektyw, przy typowo damskich zajęciach! Zaczęła powątpiewać w istnienie pani Zachary. ­ Cześć ­ powiedziała. ­ Cześć ­ odparł, spoglądając na nią. ­ Dobrze spałaś? ­ Tak. Chyba byłam bardzo zmęczona. Chciałam tylko odpocząć przez chwilę. Przepraszam. ­ Za co? To żaden problem. Jesteś głodna? ­ Jak wilk. ­ W takim razie zajmij się sałatką ­ powiedział, podając jej biały plastikowy cedzak. ­ Warzywny ogród jest za domem, po lewej stronie. Są tam pomidory, cebula, rzodkiewki i cykoria. Laura posłusznie wzięła sito. Nie dała poznać po Niebieska sukienka 27 sobie, że nie ma pojęcia, jak wygląda cykoria. Zastanawiała się, czy tutaj naprawdę nie ma supermarketu. ­ Będę za moment ­ powiedziała, wychodząc z domu. Z przyjemnością odetchnęła powietrzem przesyconym zapachem kwiatów. Poddała się urokowi chwili. Była naprawdę zrelaksowana. Prawie zapomniała o swoich kłopotach. Dzisiejszy dzień, który rozpoczął się tak dramatycznie, kończył się w nadspodziewanie przyjemny sposób. Pomyślała, że od dawna nie miała okazji przebywać z dala od miasta. Nie była na wsi od wieków. Z łatwością odnalazła ogród. Wysokie obcasy jej pantofli grzęzły w miękkiej ziemi. Spojrzała na zadbane, warzywne grządki. Dojrzałe czerwone pomidory aż prosiły, by je zerwać. Schyliła się i wybrała dwa najpiękniejsze. Następnie przyszła kolej na dorodne rzodkiewki i cebulę. Otrzepała ręce z ziemi i włożyła jarzyny do sita. Wyprostowała się, obrzucając uważnym spojrzeniem ogród. Musiała znaleźć tajemniczą cykorię. Zauważyła złociste słoneczniki, mieniące się na rabatce, a na grządce obok zielone liście, które mogły okazać się cykorią. Zaczęła je zrywać. Nagle spostrzegła, że coś wplątało się jej we włosy. To musiał być jakiś obrzydliwy owad. W dodatku pewnie jadowity! Starała się go pozbyć, ale nie była w stanie. Uległa straszliwej panice. Zaczęła przeraźliwie krzyczeć i wołać o pomoc. 28 Mary Mc Bride Sam właśnie kończył obieranie ziemniaków, gdy usłyszał dobiegające z ogrodu głośne krzyki. Wypuścił z rąk skrobaczkę, która potoczyła się do zlewozmywaka. Wybiegł z kuchni, chwycił strzelbę i wypadł z domu. Spodziewał się ujrzeć Laurę broniącą się przed jakimś napastnikiem. Natychmiast przez myśl przemknął mu brutalny Artie. Jednak to, co zobaczył, napełniło go zdumieniem. Laura, wrzeszcząc, miotała się wśród warzywnych grządek. Odłożył więc spokojnie broń na trawę i podszedł do niej, starając się ukryć rozbawienie. ­ Zdejmij to ze mnie! ­ zapiszczała. ­ Szybko! Zdejmij to ze mnie! Sam, proszę! ­ Stój spokojnie ­ powiedział. Ponieważ nie przestawała się kręcić, powtórzył: ­ Czy mogłabyś stać spokojnie? To prawdopodobnie tylko konik polny. Nie zrobi ci żadnej krzywdy. ­ Usuń go, proszę! ­ Popatrzyła błagalnie na niego. ­ Chwileczkę. ­ Uważnie obejrzał jej włosy. ­ Ale ja niczego nie widzę na twojej głowie. ­ Ponieważ ten okropny robak jest pod sukienką ­ powiedziała cicho, przymykając oczy. ­ Pod sukienką? W takim razie nie mogę... nie mogę ci pomóc... ­ przerwał. ­ Proszę! ­ Laura rozpłakała się. Zamknął oczy, wzdychając ciężko. Sięgnął ręką za dekolt sukienki i zręcznie wyciągnął owada. Niebieska sukienka 29 Rzeczywiście był to pasikonik. Sam pomyślał, że chętnie choć przez chwilę zamieniłby się z nim. Uwolniony pasikonik skakał w trawie. ­ Już po strachu. Możesz otworzyć oczy ­ powiedział. ­ Wiesz, nie znoszę żuków i w ogóle... żadnych owadów i robaków ­ wyznała, uspokajając się powoli. Sam podniósł sito, które leżało na ziemi. Zbierając rozrzucone warzywa, przypomniał sobie aksamitność jej skóry. Jakie wspaniałości musiała skrywać jej błękitna sukienka... Wolał o tym nie myśleć... ­ Sam, nie mów mi tylko, że te przebrzydłe robaki boją się mnie bardziej, niż ja ich. Wiesz, że to nieprawda. ­ Wcale nie zamierzałem powiedzieć tego ­ odparł. ­ Chciałbym wiedzieć, jak przyrządzić stek i jaką lubisz sałatkę. ­ Stek powinien być średnio wysmażony, a sałatka z francuskim sosem. ­ W porządku. Sam pomyślał, że niepotrzebnie pytał się o jej kulinarne upodobania. Przecież umiał doskonale gotować. Zirytował się w duchu. W końcu to ona była gościem. ­ Lepiej wracajmy ­ mruknął. ­ Zaraz pojawią się modliszki. ­ Podał jej sito. ­ Zanieś warzywa do domu. Muszę zabrać broń. ­ Mam nadzieję, że nie po to, żeby bronić 30 Mary Mc Bride się przed modliszkami ­ Laura, mówiąc to, wcale nie żartowała. ­ Nie ­ powiedział, podnosząc strzelbę. ­ Wyobraź sobie, że strzelam z niej tylko do jadowitych pająków. Siedzieli w obszernej kuchni, jedząc posiłek. Pomieszczenie wyglądało imponująco, jakby żywcem przeniesione z innej epoki. Gustowne komódki, wykładzina podłogowa imitująca marmur, wielki kaflowy piec stojący w rogu, to wszystko wywarło na Laurze ogromne wrażenie. ­ Sądzę, że żartowałeś, mówiąc o pająkach? ­ zapytała. ­ Tak, oczywiście, żartowałem. ­ Sam roześmiał się. ­ Jak ci smakuje stek? ­ Jest wyśmienity. Sałatka także ­ powiedziała, popijając wodę. ­ Czy sos zrobiłeś według własnego pomysłu? Skinął głową. Wciąż miał na sobie pasiasty fartuszek. O ironio, ten drobny szczegół podkreślał jego męskość. Laura po raz kolejny pomyślała, że Sam jest wspaniały. ­ Wielki detektywie, gdzie nauczyłeś się gotować? ­ zapytała, odkładając sztućce na bok i sięgając po butelkę z piwem. ­ Tutaj. W zeszłym roku umarła moja matka i nie miałem innego wyboru, niż nauczyć się gotować. Niebieska sukienka 31 Laura pomyślała, że miała podobny problem po śmierci babci. Tylko że ona nie zamierzała zaprzątać sobie głowy przygotowywaniem posiłków. Po prostu zamawiała gotowe dania, korzystając z usług licznych barów. Jadała głównie chińszczyznę i pizzę. ­ Sam, chyba powinnam ci podwyższyć honorarium, nie sądzisz? Nie musisz przecież mnie żywić ­ powiedziała. ­ Doliczę ci to do rachunku ­ odpowiedział, odsuwając pusty talerz i sięgając po piwo. ­ A teraz może porozmawiajmy o Jonesie. Chciałbym wiedzieć o nim jak najwięcej. ­ Sam wyciągnął się na krześle i skrzyżował ręce. ­ O Jonesie? ­ Tak. ­ Dobrze, pomówmy o nim. ­ Laura skromnie obciągnęła sukienkę. Sam uważnie obserwował jej twarz. Była wyraźnie zmieszana. ­ Artie jest bardzo... uparty ­ powiedziała. ­ Od jak dawna spotykasz się z nim? ­ Spotykam się z nim? ­ powtórzyła pytanie, jakby nie pojmując, co Sam ma na myśli. ­ Pytam, od kiedy umawiasz się z tym facetem? ­ wyjaśnił. ­ Ależ ja się z nim nie umawiam. Nie zrozumiałeś mnie! ­ Laura przecząco pokręciła głową. ­ On jest po prostu synem właściciela budynku, w którym pracuję. Od kilku tygodni, bez żadnej 32 Mary Mc Bride przyczyny, zaczął obsypywać mnie różnymi prezentami. Wiesz, kwiaty, słodycze i inne drobiazgi. Na początku myślałam, że to rodzaj jakiejś niewinnej adoracji. Nie podejrzewałam niczego złego. Dzisiejszego ranka to przestało być zabawne ­ powiedziała, marszcząc brwi. ­ Rozumiem przez to, że nigdy nie umawiałaś się z nim na randki... ­ Nigdy. A co zabawniejsze, nigdy nawet mnie nie prosił, żebym z nim gdziekolwiek poszła. Dziwne, prawda? ­ Spojrzała na Sama. Pomyślał, że rzeczywiście to wszystko jest zdumiewające. Każdy mężczyzna uległby niezaprzeczalnemu urokowi Laury. On sam też chętnie obsypałby ją prezentami. I na pewno zaprosiłby na randkę. A może Artie wiedział, że Laura jest już z kimś związana? Sam zastanowił się, dlaczego zwróciła się po pomoc akurat do niego. Jeżeli naprawdę kogoś ma... ­ Czy mieszkasz sama? ­ zapytał, nadając głosowi chłodny ton. ­ Tak. Zajmuję mieszkanie tuż nad moim sklepem ­ odparła. ­ Twoim sklepem? ­ Przecież ci mówiłam, nie pamiętasz? Mam sklep z wieczorowymi ubraniami i biżuterią. Nazywa się ,,Poddasze babci''. Rzeczywiście zapomniał. Jest dziwnie rozkojarzony. Czyżby to wpływ wypitego piwa? Nie, to ciągle wracające wspomnienie konika polnego Niebieska sukienka 33 skrytego pod błękitną sukienką. To palące pragnienie, aby dotknąć jej aksamitnego ciała... Dość! Zerwał się z krzesła, wziął pusty talerz i podszedł do zlewozmywaka. ­ Mam jeszcze dzisiaj pracę ­ powiedział oschle. ­ Około północy muszę jechać do miasta... tylko na kilka godzin, ale muszę... Możesz tu zostać, będziesz bezpieczna. Albo możesz zabrać się ze mną. Jak wolisz. ­ A co to za praca? ­ zapytała, wstając zza stołu. Sam spojrzał na jej długie, zgrabne nogi. Serce zaczęło mu żywiej bić. Przez chwilę nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Z trudnością zebrał myśli. ­ Inwigilacja ­ odpowiedział. ­ To nie powinno trwać dłużej niż godzinę lub dwie. Laura była zafascynowana. Uśmiechnęła się nieśmiało. Jej ogromne, błękitne oczy lśniły niepokojąco. ­ Inwigilacja. To brzmi tajemniczo. Prawdziwe śledztwo, prawda? ­ Tak. Ale nie wiąże się z żadnym niebezpieczeństwem. Nie musisz się obawiać. ­ Ale ja wcale się nie boję. To nawet jest ekscytujące. A kogo będziemy śledzić? Mordercę wracającego na miejsce zbrodni? Gangstera napadającego na bank? Czy może dealera narkotyków? ­ Niezupełnie. ­ Jaka to tajemnicza sprawa? Powiedz! Laura stała tak blisko niego, że mógł dostrzec złociste ogniki w jej błękitnych oczach. Patrzył na 34 Mary Mc Bride jej piękną twarz, nie mogąc pozbyć się myśli, że jest kobietą godną pożądania. Jego wzrok spoczął na pełnych, czerwonych wargach Laury, jakby stworzonych do pocałunków. Pomyślał, że dawno nie całował żadnej kobiety. Skarcił się w duchu za te myśli. Wspomniał Jenny. Przecież poza Jenny nikogo nie całował... ­ Obejrzałaś za wiele filmów ­ powiedział bardziej oschle, niż zamierzał. ­ Będziemy siedzieć na dachu budynku po to tylko, żeby zobaczyć koniec potajemnej schadzki dwudziestolatki z facetem w podeszłym wieku. A potem tylko zrobię kilka zdjęć... ­ To niezbyt interesujące. ­ Też tak sądzę. ­ Sam wytarł mokre ręce. ­ A potem? ­ zapytała. ­ Czy zawiadomisz policję? Czy go aresztują? ­ Nie. Wywołam zdjęcia i oddam je pewnej damie w sędziwym wieku. Jest przekonana, że mężczyzna, który jest jej mężem od ponad czterdziestu lat, umawia się co środę na schadzki z młodą, atrakcyjną kobietą. Laura była zaskoczona. Przez chwilę Sam pożałował swojej szczerości, dlatego uznał za stosowne wyjaśnić: ­ Takie sprawy są typowe w mojej pracy... Ratuję damy z różnych opałów. Miał nadzieję, że Laurę rozbawi ta odpowiedź, ale nic podobnego nie nastąpiło. Przypominała teraz małą, zagubioną dziewczynkę. Była zasmucona. Niebieska sukienka 35 ­ To rzeczywiście nie jest film... ­ powiedziała i zamyśliła się. ­ Naprawdę nie musisz jechać ze mną. Możesz zostać tutaj. ­ Wolę być z tobą, jeśli nie masz nic przeciwko temu ­ powiedziała. ­ Chyba miło mi będzie w twoim towarzystwie. Tylko... ­ Tylko co? ­ Widziałem wprawdzie asystentkę detektywa ubraną podobnie jak ty, tylko że to było w filmie... Na górze, w garderobie mojej matki na pewno znajdziesz coś odpowiedniego. ­ Jasne ­ odpowiedziała z uśmiechem. ­ Chodźmy. Wybierzesz sobie jakieś ubranie. Sam stał przed sypialnią matki, nasłuchując dobiegających z niej odgłosów. Rozumiał, że Laura musi znaleźć coś, co będzie jej odpowiadało. Była szczupła, tak jak jego matka. Dziwił się jednak, dlaczego poszukiwanie trwa tak długo. Zbliżała się pora wyjazdu do miasta. Podszedł do zamkniętych drzwi pokoju i zapytał: ­ Czy jesteś już gotowa? ­ Prawie ­ odpowiedziała. ­ Kiedy umarła twoja matka? ­ W zeszłym roku. Mówiłem ci przecież. ­ Usłyszał dziwne szmery. ­ Perfumy. Bardzo ładne perfumy. ­ Słucham? 36 Mary Mc Bride ­ Perfumy. Wiesz, jakich używała perfum? Nie wiedział. Zanim zdołał odpowiedzieć, w drzwiach pojawiła się Laura. Ku swojemu zdumieniu spostrzegł, że nadal jest ubrana w tę samą błękitną sukienkę, którą nosiła przez cały dzień. ­ Sądziłem, że zamierzasz się przebrać. Co się stało? Nie znalazłaś nic odpowiedniego? ­ zapytał, patrząc na nią z wyrzutem. ­ Nie o to chodzi. Prawie wszystko było odpowiednie, ale... ­ Ale? Nie rozumiem. Czy możesz mi wyjaśnić, dlaczego się nie przebrałaś? Milczała uporczywie, wpatrując się w podłogę. Potem westchnęła i wzruszyła ramionami. ­ Nie chcę, żebyś myślał o mnie źle, kiedy powiem, o co mi chodzi. ­ Nadal nic nie pojmuję ­ powiedział oschle. ­ Nie gniewaj się na mnie, proszę. ­ Nie gniewam się ­ odparł. ­ Jestem po prostu bardzo zdziwiony. Czekałem jakiś czas, żebyś się przebrała... Tymczasem ty nie zmieniłaś stroju. Jesteś ubrana w tę samą wyzywającą sukienkę. Przyznasz, że to niezrozumiałe. ­ Nie przebrałam się, bo moja sukienka nie pachnie perfumami twojej matki. Nie chcę pachnieć jak ona. Sam ze zdumieniem pokręcił głową. Nigdy nie potrafił zrozumieć postępowania kobiet. To takie skomplikowane istoty! Przecież nawet gdyby po- Niebieska sukienka 37 czuł perfumy swojej matki, nie miałoby to dla niego żadnego znaczenia. Nie mógłby pomylić Laury McNeal z własną matką! Nie zastanawiając się dłużej, wziął dziewczynę pod rękę i po chwili byli już przed domem. Rozdział trzeci Noc była wilgotna i bardzo upalna. Ciężkie powietrze sprawiało, że z trudem można było oddychać. Droga do miasta nie trwała długo. Zatrzymali się przed starym, opuszczonym budynkiem. Wdrapali się po zaśmieconych schodach, aż dotarli do celu. Niestety, obcasy Laury utknęły w smole pokrywającej dach. Sam musiał wziąć ją na ręce i przenieść na koc, który rozpostarł w jedynym chłodniejszym miejscu. Laura poczuła pragnienie. Miała nadzieję, że Sam zabrał coś do picia. ­ Masz wodę mineralną? ­ zapytała, spoglądając z nadzieją na torbę, którą Sam wziął ze sobą. ­ Przykro mi, ale nie ­ odpowiedział, uważnie wpatrzony w parking sąsiadujący z budynkiem, na którego dachu się znajdowali. Laura nerwowo przełknęła ślinę, marząc o łyku płynu. Przeczesała włosy palcami. Niebieska sukienka 39 ­ Jest bardzo gorąco. Musi być co najmniej trzydzieści stopni ­ stwierdziła. ­ Owszem, jest upalnie. ­ Strasznie! ­ Laura zmieniła pozycję, starając się zapomnieć o intensywnym upale. Teraz pożałowała swojej nierozsądnej decyzji. Przecież mogła przebrać się w jedwabną sukienkę matki Sama! Pasowała na nią. Jednak nie chciała, żeby jej widok kojarzył mu się ze smutnymi wspomnieniami. Dlatego wymyśliła to głupie tłumaczenie. Zapach perfum! Idiotyczny argument! Spojrzała na Sama. W świetle księżyca wyglądał bardzo łagodnie. Pomyślała, że polubiła jego uśmiech. I spokój emanujący od niego. W tej chwili porównała go do starożytnego sfinksa, a to natychmiast skojarzyło się jej ze skwarem pustyni. ­ Oddałabym życie za szklankę zmrożonej herbaty ­ powiedziała cicho. ­ Po prostu zapomniałeś wziąć coś do picia, prawda? ­ Nie, nie zapomniałem ­ odpowiedział, nadal wpatrując się w miejsce, gdzie parkowały samochody podejrzanej pary. ­ No to przynieś coś do picia ­ ożywiła się. ­ Nie. ­ Przecież powiedziałeś... ­ Powiedziałem, że nie zapomniałem. ­ Zerknął na Laurę, a potem znowu zaczął wpatrywać się w parking, na którym znajdowały się samochody podejrzanych. 40 Mary Mc Bride Nie zrozumiała wypowiedzi Sama. Zezłościła się na niego. Jakież to nudne zajęcie! Siedzieć w upale na tym przeklętym dachu! Jak mógł być tak nieprzewidujący i nie zabrać ze sobą choćby jednej butelki jakiegoś napoju? Wypiłaby nawet filiżankę kawy, za którą nie przepadała. Zaczęła żałować, że zatrudniła Sama. ­ Jakie to głupie ­ mruknęła pod nosem. ­ Co? ­ Nie wziąć ze sobą nic do picia. ­ Wręcz przeciwnie ­ odparł chłodno. ­ Widzisz tu jakąś łazienkę? ­ Niestety, żadnej łazienki. Jedynie pokryta smołą płaska powierzchnia ­ powiedziała ze złością. ­ Niedługo skończymy. ­ Popatrzył na zegarek. ­ To już długo nie potrwa. W drodze powrotnej zatrzymamy się, żeby czegoś się napić, zgoda? ­ Mogłabym wypić beczkę zimnego napoju ­ stwierdziła, wyobrażając sobie ogromną szklankę z mrożoną herbatą. ­ Cicho ­ syknął Sam. ­ Ktoś nadchodzi ­ wycedził przez zęby. Tylko zdążył to powiedzieć i Laura usłyszała hałas dochodzący od strony schodów prowadzących na dach. Hałas przybierał na sile i wkrótce rozpoznała dźwięki agresywnej, głośnej muzyki. Nagle wejście na dach otworzyło się. Dwie niewysokie postacie podążały w ich kierunku. Byli to chłopcy ubrani w charakterystyczne koszulki i czapki. Jeden rzut oka wystarczył i Laura przestraszyła się. Niebieska sukienka 41 Wiedziała, że ci chłopcy należą do najgorszego w mieście gangu. ­ Przykro mi, koledzy. ­ Sam usiłował przekrzyczeć muzykę. ­ Ten dach jest zajęty. Chłopcy zatrzymali się. Muzyka ucichła. Cisza oszołomiła Laurę. ­ Zajęty. Coś podobnego ­ powtórzył wyższy chłopak. ­ Jerome, ten facet chyba nie wie, czyją własnością jest ta część miasta. ­ Psiakrew ­ powiedział drugi z nich. ­ To jest nasz dach. Czy nie wiesz, że jesteśmy synami diabła? Byli starsi i dużo wyżsi, niż Laurze w pierwszej chwili się wydawało. Ku jej przerażeniu, patrzyli tylko na nią. ­ Mamuśka? ­ Wyższy chłopak uśmiechnął się szeroko. ­ Może powiesz swojemu facetowi, żeby poszedł na krótki spacer, dobrze? Nie zdążyła powiedzieć, żeby dali jej spokój, kiedy poczuła, że Sam przytrzymuje ją za ramię. ­ Spokojnie, Lauro. Ja zajmę się nimi ­ stwierdził krótko. ­ Ko-ch-anie ­ wyskandował Jerome. ­ Powiedz swojemu facetowi, że chcesz zostać ze Swatem i ze mną na tym oto kocyku. Jesteś przecież rozsądną dziewczynką. Powiesz tak, prawda? W przeciwnym razie... ­ zawiesił głos. Laura była przerażona. Chciała uciec się do kłamstwa, krzyknąć, że jest przyjaciółką syna Hammermana, że on rozedrze ich na strzępy, ale głos 42 Mary Mc Bride uwiązł jej w gardle i tylko z ogromnym trudem zdołała wyszeptać do Sama: ­ Czy masz jakąś broń? ­ To są dzieci ­ odpowiedział spokojnie. ­ Nie będę strzelał do dzieci. Gdy to mówił, jeden z chłopaków wyciągnął zza koszulki nóż. Natychmiast to samo uczynił drugi. ­ No, koleś, spieprzaj stąd. Mamy interes do tej laluni. Zmykaj, bo zrobimy ci krzywdę. ­ W głosie Swata słychać było groźbę. Sam zdusił przekleństwo pod nosem i powoli zaczął podnosić się z koca. Laura przestraszyła się, że rzeczywiście zamierza ją opuścić i zostawić na pastwę młodocianych zbirów. Ogarnęła ją panika. ­ Sam, co robisz? ­ zawołała, kurczowo chwytając go, ale on delikatnie ją odepchnął. ­ W porządku, chłopcy ­ powiedział. ­ Odłóżcie grzecznie noże, weźcie swoje radio i wynoście się stąd, jeżeli nie chcecie mieć kłopotów i wylądować w poprawczaku. Laura nie wierzyła własnym uszom. Ci bandyci stoją tutaj, trzymając noże w rękach, a Sam grozi im poprawczakiem! Dobrze, że przynajmniej nie ma na sobie pasiastego fartuszka. Przysięgła sobie, że jeżeli wyjdzie żywa z tej opresji, na pewno wynajmie detektywa z prawdziwego zdarzenia. Z prawdziwym rewolwerem. Jerome i Swat musieli odnieść podobne wrażenie. Spojrzeli na siebie i zaczęli wolno iść w ich kierunku. Niebieska sukienka 43 ­ Dwóch przeciwko jednemu ­ wycedził Swat, bawiąc się nożem i podchodząc bliżej. ­ Jesteś przerażony? ­ Bardzo ­ spokojnie odpowiedział Sam. Laura pomyślała, że Sam postępuje irracjonalnie, że naraża ich na ogromne niebezpieczeństwo, nie wyciągając broni. Tymczasem uśmiechnięty Jerome zaczął cmokać i zbliżać się do niej. Wiedziała, co to może oznaczać. Wielki Boże, tak więc miała skończyć się jej ucieczka od przeklętego Hammermana! Spojrzała na niski murek otaczający dach. Przez głowę przemknęła jej myśl, żeby skoczyć. Wiele razy widziała podobne sceny w różnych sensacyjnych filmach. Jak przez mgłę dostrzegła, że bandyci zbliżają się do Sama. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie, jak w gangsterskim filmie. Sam wyciągnął rękę i zręcznie wytrącił nóż z ręki Swata. Następnie pięść Sama wylądowała na podbródku tego wyższego. Chłopak upadł, a jego nóż poleciał gdzieś daleko. Swat próbował przyjść mu na odsiecz, lecz po chwili i on leżał powalony silnym ciosem. Całe zdarzenie trwało ułamki sekund. Nastała cisza. Jerome leżał na plecach i jęczał. Swat klęczał, kolana zatopiły się mu w rozgrzanej smole. Miał rozbity nos, krew ściekała pomiędzy palcami. Sam stał nieruchomo, obserwując chłopaków. W końcu cicho zaklął pod nosem i odwrócił się do 44 Mary Mc Bride Laury. Ku jej zdumieniu, wcale nie wyglądał na zmęczonego. Był spokojny, nawet nie oddychał ciężko. Nie było znać po nim śladów żadnej walki. Nagle spojrzał na pobliski parking i zmarszczył nos. Laura podążyła za jego wzrokiem. Dostrzegła brak samochodów, które Sam obserwował uprzednio. To mogło oznaczać tylko jedno: starszy pan i jego młoda kochanka umknęli niepostrzeżenie. ­ Pięknie. Bardzo pięknie ­ powiedział cicho Sam, pomagając Laurze wstać z koca. Przyjrzał się jej uważnie. Pomyślał, że dziewczyna musi być bardzo zdenerwowana tymi wydarzeniami. ­ Co teraz zrobimy? ­ wyszeptała. Sam starannie złożył koc. ­ Teraz trzeba przekazać tych dwóch klaunów pod opiekę policji. Zaraz zadzwonię na posterunek. Już wszystko w porządku, Lauro ­ powiedział, podając jej koc. ­ Nie bój się, nikt cię nie skrzywdzi. Obiecuję. ­ Dziękuję. ­ Uśmiechnęła się blado. ­ Wynajęłaś mnie do ochrony, prawda? Wykonuję swoją pracę. ­ Roześmiał się, a potem dodał: ­ Gdy tylko pozbędziemy się tych pajaców, zabiorę cię na chłodnego drinka, tak jak ci obiecywałem. Laura kiwnęła głową i zapytała: ­ Czy może to być podwójna szkocka? Wkrótce znaleźli się w przydrożnym zajeździe. W ciągu dnia nie przyciągał uwagi. Nocą, oświetlo- Niebieska sukienka 45 ny wielkimi barwnymi neonami, tętnił życiem. Wielu zmęczonych kierowców zajeżdżało, żeby odpocząć przed dalszą podróżą. Sam po śmierci Jenny bywał w tym zajeździe dość często. Pobyt tutaj nie kojarzył mu się z radosnymi chwilami. Było już dobrze po drugiej w nocy, kiedy wprowadził zmęczoną Laurę do zajazdu. Orkiestra jeszcze grała i ludzie sennie kołysali się w takt muzyki. Usiedli przy stoliku ustawionym w kącie sali. Sam nie chciał dopuścić do tego, żeby Laura swoim wieczorowym, skąpym strojem zwracała uwagę gości. Miał już dość walki, poza tym nie chciał narażać jej na impertynenckie zachowania. Po chwili oczekiwania do stolika podeszła znajoma kelnerka, Lynette. Zmierzyła Laurę znaczącym spojrzeniem i przyjęła zamówienie. ­ Miło mi widzieć ciebie razem z twoją dziewczyną ­ powiedziała. ­ To nie jest moja dziewczyna ­ odburknął Sam. ­ Przepraszam, jak mogłam się tak pomylić... ­ przerwała i szybko odeszła, wtapiając się w tłum tańczących. Po kilku minutach przyniosła zamówione drinki. Laura powoli piła whisky, a Sam chłodził ręce, dotykając zimnej butelki z piwem. Pomyślał, że po raz pierwszy od dłuższego czasu został zmuszony do użycia siły. Bardzo tego nie lubił. Z reguły nie rozwiązywał konfliktów przy pomocy pięści. Zbyt 46 Mary Mc Bride dobrze zdawał sobie sprawę ze swojej przewagi nad większością przeciwników. ­ Jeszcze raz dziękuję, Sam. ­ Głos Laury był ciepły. ­ Dziękuję, że obroniłeś mnie przed tymi bandziorami. ­ To był mój obowiązek. Przecież płacisz mi za ochronę. ­ Wypił duży łyk piwa. ­ Jednak teraz widzę, że postąpiłem bardzo głupio, zabierając cię ze sobą. Przywykłem przecież do tego, żeby pracować samotnie. I samotnie żyć, dodał w myślach. ­ Sądzę, że to ta moja sukienka musiała sprowokować tych chłopaków do takiego zachowania. Pewnie myśleli, że natrafili na słabszych od siebie ­ powiedziała Laura. ­ Czy oni pójdą do więzienia? ­ Jeżeli złożę skargę, pójdą. ­ A zamierzasz? ­ spytała. ­ Zakładam, że dzisiejszej nocy dostali niezłą nauczkę. ­ Z pewnością ­ stwierdziła z przekąsem, popijając drinka. ­ Następnym razem użyją rewolwerów, zamiast noży. Powiedz mi, gdzie nauczyłeś się robić taki użytek z pięści? ­ Boksu uczyłem się jeszcze w szkole, a potem służąc w marynarce wojennej. ­ Zrobiło to na mnie duże wrażenie. ­ Niepotrzebnie. To nic dobrego. ­ Dotknął nosa, pokazując drobne skrzywienie. ­ Powinien być prostszy. Niebieska sukienka 47 Laura uśmiechnęła się. Była lekko odurzona alkoholem. Mimo zmęczenia wyglądała pięknie i bardzo pociągająco. Sam pomyślał, że to właśnie błękit sukienki uwydatnia jej urodę. ­ Sam, muszę ci coś wyznać ­ powiedziała. ­ Mianowicie? ­ Sądziłam, że robię duży błąd, zatrudniając ciebie. Myślałam nawet, że poproszę cię o zwrot pieniędzy, że wynajmę kogoś innego. Kogoś... lepszego. ­ Co się stało, że zmieniłaś zdanie? ­ Uniósł brwi ze zdziwieniem. ­ Teraz wiem, że nie popełniłam błędu ­ westchnęła, przymykając oczy. ­ Z tobą czuję się bezpiecznie. Sam obrzucił ją uważnym spojrzeniem. Przez głowę przemknęła mu myśl, że nie czułaby się tak pewnie, gdyby znała jego pragnienia. Na szczęście znajdowali się w publicznym miejscu, w przeciwnym razie... Odetchnął głęboko. Skończył piwo i odstawił butelkę na stolik. ­ Najwyższy czas, żebyśmy poszli ­ powiedział, poirytowany swoimi erotycznymi fantazjami. ­ Idziemy ­ powtórzył. Sam, mimo że wypił kilka drinków, nie mógł zasnąć tej nocy. Na próżno przewracał się z boku na bok. Sen nie nadchodził. A wszystko to przez błękitnooką, piękną kobietę, która leżała w sypialni matki. Kilkakrotnie sprawdzał, która jest godzina. 48 Mary Mc Bride W końcu uświadomił sobie, że wkrótce będzie świtało, a on oczywiście wstanie zmęczony, z okropnym bólem głowy. Na dworze panowała już szarówka. Niedługo miało wzejść słońce. Rozejrzał się po pokoju. Spojrzał na fotografię Jenny stojącą na sosnowym kredensie. Ze zdjęcia patrzyła na niego śliczna, roześmiana dziewczyna o ciemnych włosach. Powróciły wspomnienia. Przypomniał sobie pierwsze spotkanie... W przedszkolu. Uśmiechnął się, przypominając sobie, jak od pierwszego dnia adorował ją, starając się zdobyć jej względy. Kiedy był malcem, oświadczył matce, że ożeni się z Jenny Sayles. Pamiętał, jak długo i serdecznie matka śmiała się z jego deklaracji. To stało się przepowiednią przyszłych wydarzeń. Poczuł narastający, charakterystyczny uścisk w gardle. Zawsze wzruszał się, gdy myślał o nieżyjącej narzeczonej. Łzy napłynęły mu do oczu. Jego cudowna, słodka Jenny... Pragnął poślubić ją zaraz po ukończeniu szkoły średniej, ale ona chciała jeszcze poczekać. Potem, gdy już ukończyli studia, znowu skłoniła go do odsunięcia myśli o małżeństwie. Była taka niezależna. Pragnęła zrobić karierę pianistki. Wiązało się to z wędrownym trybem życia. On był cierpliwy. Oboje myśleli, że przed nimi całe życie... Sam spojrzał na medal za walkę bokserską, który zdobył służąc w marynarce wojennej. Przypomniał sobie, co skłoniło go do służenia właśnie w tej jednostce. Wówczas Jenny przeprowadziła się do Niebieska sukienka 49 Los Angeles, a tylko ta jednostka stacjonowała niedaleko tego miasta. Zawsze towarzyszył ukochanej. Także wtedy, gdy zaczęła odczuwać tremę przed publicznymi występami i wróciła do rodzinnej miejscowości. Sam podążył za nią. Był wtedy szeryfem w ich miasteczku. Ona jednak nadal nie chciała wiązać się węzłem małżeńskim. Mimo że bardzo się kochali. Pragnęła powrócić na scenę. Mówiła, że potem będą już ze sobą na zawsze... Niestety, pewnego dnia jego życie legło w gruzach. Był to dzień, gdy Jenny zginęła... tragicznie zginęła. Wtedy z całą ostrością uświadomił sobie gorzką cenę miłości. Pomyślał, jak niewielu mężczyzn w jego wieku miało tylko jedną ukochaną. Przez dwa lata, które upłynęły od jej śmierci, nie myślał w ogóle o kobietach. Do momentu, gdy Laura McNeal pojawiła się w jego biurze, ubrana w obcisłą niebieską sukienkę... Usiadł na łóżku, przecierając zmęczone oczy. Postanowił, że pomoże Laurze w rozwiązaniu jej problemów. A potem panna McNeal musi znikąć z jego życia. Na zawsze. Rozdział czwarty W przeciwieństwie do Sama, Laura spała bardzo dobrze. Obudziła się późnym rankiem. Przez chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje. Zdziwiła ją cisza, nie słyszała normalnego ulicznego hałasu. Zaraz jednak przypomniała sobie wydarzenia ubiegłej nocy. Uprzytomniła sobie, że jest w posiadłości Sama Zachary'go. Wstała z łóżka i spojrzała w lustro. Na lustrze spostrzegła karteczkę informującą ją, że Sam niedługo wróci, a ona ma się rozgościć. Pomyślała, że musi poszukać jakiegoś ubrania. Udała się do jego sypialni, mając nadzieję, że znajdzie tam coś odpowiedniego. Rozejrzała się ciekawie wokoło. Miała wrażenie, że cofnęła się w czasie. Ściany były pokryte kolorową tapetą i wisiały na nich rozmaite barwne proporce. Wszędzie znajdowały się pamiątki z dzieciństwa Sama. Niebieska sukienka 51 Na zakurzonych półkach stało dużo starych książek. Dostrzegła również magazyny geograficzne i encyklopedię. Na biurku leżały różne medale, które Sam zdobywał, uczestnicząc w zawodach sportowych. Piłka nożna, boks, koszykówka... Zauważyła wiele pamiątek świadczących o bogatej historii jego rodziny. Troskliwie zachowane ślady przeszłości były dowodem konserwatywnych upodobań Sama. Wystrój wnętrza przypominał lata siedemdziesiąte. Pokój sprawiał wrażenie, jakby nikt od wielu lat nic w nim nie zmieniał. Nagle spostrzegła zdjęcie ładnej brunetki oprawione w srebrne ramki. Jedynie ten przedmiot nie był pokryty kurzem. Zastanowiła się, kim może być dziewczyna z fotografii. Może to jego narzeczona? Nagle poczuła złość, że aż tak intryguje ją życie Sama. Jednak nie mogła zapomnieć sposobu, w jaki rozprawił się z dwoma uzbrojonymi oprychami. Wzbudził w niej podziw. Zareagował jak prawdziwy superman! Uśmiechnęła się do swoich myśli, zaraz jednak powróciła do rzeczywistości. Musiała znaleźć coś, w co mogłaby się przebrać. Jakąś koszulkę, jakieś spodnie... Nie mogła chodzić wciąż w tej samej sukience. Właśnie zamierzała rozpocząć poszukiwania, gdy usłyszała odgłos zatrzaskiwanych drzwi samochodu. Była pewna, że to Sam wraca do domu. Przyłapie ją na myszkowaniu w jego rzeczach! Nie, stanowczo nie chciała do tego dopuścić. W dodatku nadal była w samej bieliźnie. Nerwowo otworzyła szafę i wyciągnęła pierwszą 52 Mary Mc Bride z brzegu koszulę. Ubrała się szybko i zbiegła po schodach, żeby mu otworzyć drzwi. Klucz chrobotał w zamku. Sam najwidoczniej nie potrafił poradzić sobie z odblokowaniem zamka. Laura, tłumiąc śmiech, zawołała: ­ Poczekaj chwilę, zaraz ci otworzę. Mam nadzieję, że nie pogniewasz się o tę koszulę... ­ urwała, nie kończąc zdania. To nie był Sam. W drzwiach stała bardzo ładna brunetka, która wyglądała na równie zaskoczoną jak Laura. Przez chwilę panowało niezręczne milczenie, aż wreszcie kobieta przemówiła. ­ Przepraszam.... Nie miałam pojęcia, że Sam... ­ Obrzuciła Laurę uważnym spojrzeniem. ­ Naprawdę, nie miałam pojęcia, że on spotyka się z kimś. ­ Spotyka się? ­ powtórzyła Laura i zaczęła się śmiać, uświadamiając sobie komizm sytuacji. Przecież była w koszuli Sama! Nieznajoma musiała to mylnie zinterpretować. ­ Ależ nie. Jestem tylko jego klientką, proszę mi wierzyć ­ powiedziała. Dziewczyna popatrzyła na nią nieufnie. Laura zauważyła, że ubrana jest z niezwykłą starannością. Miała perfekcyjnie ułożone włosy i doskonały makijaż. I bardzo wyniosłą minę. Przypominała dziewczynę z fotografii stojącej w pokoju Sama. ­ Naprawdę jesteś jego klientką? ­ zapytała nieznajoma napastliwym tonem. ­ Tak, oczywiście. Wynajęłam go, żeby mnie Niebieska sukienka 53 chronił ­ odpowiedziała Laura, poirytowana, że tłumaczy się przed obcą osobą. Kiedy wypowiadała te słowa, pod dom podjechał samochód Sama. ­ O, nareszcie przyjechał ­ słodko zaszczebiotała kobieta i pobiegła go przywitać. Laura czuła narastającą złość, gdy obserwowała Sama witającego się z kobietą, która rozpływała się w uśmiechach i wyraźnie go kokietowała, gładząc czule po policzku. I nagle, po krótkiej wymianie zdań, odjechała... Laura była zaskoczona swoją reakcją na tę nieoczekiwaną wizytę... Poczuła zazdrość o tę kobietę, a przecież Sam nie jest w jej typie. Poza tym tak wiele ich dzieliło. Ona urodziła się i wychowała w mieście, a on na wsi. Wzrastali w rodzinach o odmiennych tradycjach. I przede wszystkim przyrzekła sobie, że nigdy nie zwiąże się z żadnym mężczyzną. Nie chciała przeżywać dramatów z powodu utraty ukochanego. Wiedziała, że zawsze po jakimś czasie mężczyźni odchodzą, zostawiając nie tylko żonę, ale i dziecko, tak jak to zrobił jej ojciec... ­ Dzień dobry ­ powiedział Sam, wchodząc do kuchni. ­ Dzień dobry ­ odpowiedziała, czerwieniąc się pod wpływem jego spojrzenia. ­ Dobrze ci w tej koszuli ­ stwierdził, przypatrując się jej z uwagą. ­ Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że się w nią ubrałam. 54 Mary Mc Bride ­ Oczywiście, że nie ­ pokręcił głową. ­ Lepiej leży na tobie niż na mnie. ­ Mówiąc to, wyglądał jak chłopiec przyłapany na gorącym uczynku. ­ Proszę, to dla ciebie. ­ Wręczył Laurze dużą torbę. ­ Przywiozłem ci kilka drobiazgów. Laura wzięła torbę i zajrzała do środka. Zobaczyła dżinsy, podkoszulki, szczotkę do włosów i elegancką bieliznę... To była jej bielizna! Kupiła ją trzy tygodnie temu. ­ To są moje rzeczy! ­ wykrzyknęła. ­ Owszem... ­ Skąd je wziąłeś? ­ Z twojego mieszkania ­ powiedział po chwili wahania. ­ A skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? Przecież nigdy ci nie mówiłam ­ spytała rozzłoszczona. ­ Doprawdy, nie pamiętasz? ­ roześmiał się. ­ W takim razie naprawdę jestem doskonałym detektywem. Pójdę do samochodu, żeby zabrać zakupy. Zaraz wracam ­ dodał. Godzinę później siedzieli przy kuchennym stole, kończąc posiłek. ­ Jedzenie było wspaniałe. Po prostu wyśmienite ­ stwierdziła z zadowoleniem Laura, odkładając sztućce na bok. ­ Niewiele wiem o twoich zawodowych umiejętnościach, ale jedno muszę przyznać. Naprawdę jesteś doskonałym kucharzem. Co dodałeś do tego omletu? Niebieska sukienka 55 ­ Zwykły koperek ­ odpowiedział, słodząc kawę. ­ Czyżby aż tak bardzo ci smakował? Laura skinęła głową, myśląc, że nawet nie wie, jak wygląda koperek. Nie była pewna, czy chce wiedzieć. Wzdrygnęła się na wspomnienie przygody, która zdarzyła się w ogrodzie... Ten pasikonik... ­ Dziękuję za przywiezienie moich ubrań ­ powiedziała, obserwując ze zdziwieniem Sama, który dosypywał sobie do kawy kolejną łyżeczkę cukru. ­ To naprawdę drobna przysługa. Sam zamyślił się, przypominając sobie wydarzenia dzisiejszego ranka. Wszedł do sklepu Laury i przywitał się z Brianem, jej pracownikiem. Wyjaśnił mu krótko, że Laura chwilowo przebywa za miastem, a on musi dostarczyć jej ubrania. Mężczyzna skierował go do mieszkania pracodawczyni. ­ Dziękuję ci również za to, że nie wtajemniczyłeś Briana w moje sprawy ­ powiedziała Laura, przerywając rozmyślania Sama. ­ Nie ma za co. Brian powiedział, żebyś o nic się nie martwiła. Zajmie się wszystkim. ­ Miło to słyszeć. Sklep musi być czynny, w przeciwnym razie będę miała kłopoty z uregulowaniem czynszu. ­ Chyba nie jest wysoki? Za taki sklep... ­ Przerwał, widząc zagniewaną minę Laury. ­ To jest sklep z elegancką odzieżą ­ powiedziała poirytowana. ­ Sam, dlaczego tyle słodzisz? Jeżeli nie lubisz gorzkiej kawy, to w ogóle nie powinieneś jej pić... 56 Mary Mc Bride ­ Nadmierna ilość cukru jest szkodliwa, zga- dzam się. ­ Spojrzał na swoją filiżankę. ­ Wiem, że to złe przyzwyczajenie, ale... ­ Bardzo złe ­ powiedziała, zabierając naczynia ze stołu. ­ Posprzątam, bo ty pewnie już musisz iść do pracy. Nie odpowiedział. ­ Chyba powinieneś iść do pracy ­ powtórzyła. Pokręcił przecząco głową. ­ Przecież pracuję. Teraz też. Laura nagle uświadomiła sobie, że Sam rzeczywiście cały czas pracuje. Dla niej. I otrzymuje za to wynagrodzenie. Nie rozumiała, dlaczego poczuła się tym rozczarowana. Przecież ich spotkanie to nie była randka. Do licha, zatrudniła go, żeby ją chronił! A więc od pierwszej chwili łączyły ich jedynie służbowe stosunki. ­ Poznałam twoją przyjaciółkę. Jest miła ­ powiedziała, odkręcając kran z wodą. ­ Słucham? Kogo? ­ Podszedł bliżej do Laury. ­ Twoją przyjaciółkę. Dziewczynę, która niedawno była tutaj. ­ Chodzi ci o Kate? Ależ ona nie jest moją przyjaciółką. Dlaczego tak pomyślałaś? ­ spytał ze zdziwieniem. ­ Nie wiem, po prostu wyglądała na osobę zadomowioną. Chyba zdenerwowała się, widząc mnie tutaj. A poza tym wydaje mi się, że traktuje ludzi trochę z góry. Jest taka... taka... władcza i nieuprzejma. Niebieska sukienka 57 ­ Może trochę... Znam ją od bardzo dawna... Byłem zaręczony z jej starszą siostrą, Jenny. ­ Byłeś? ­ Tak. Ona umarła ­ powiedział ze smutkiem. ­ Przykro mi ­ odparła współczująco i podeszła do Sama. ­ To musiało być straszne... Dzieliła ich niewielka przestrzeń. Laurze żywiej zabiło serce. Sam czuł ciepło emanujące od dziewczyny. Patrzył na jej pełne, stworzone do pocałunków wargi. Ogarnęło go pożądanie. Jednak szybko się opanował. ­ W porządku ­ stwierdził sucho. ­ To stało się dawno temu. ­ Ale jednak... ­ Dziękuję ci za zmycie naczyń ­ przerwał. ­ Mam teraz trochę papierkowej pracy. Nie powinno zabrać mi to dużo czasu. Czuj się jak u siebie w domu, dobrze? ­ Dobrze. Pośpiesznie wyszedł z kuchni. Laura pomyślała, że pewnie ciągle jeszcze cierpi po śmierci ukochanej kobiety. Sam wiedział, że musi zastanowić się nad sobą i targającymi go uczuciami. Przez dwa lata, które upłynęły od śmierci Jenny, nie interesował się żadną kobietą. Teraz dziwił się swoim reakcjom. Przed chwilą, gdy stali tak blisko... Mało brakowało, a wziąłby Laurę w ramiona i całował do utraty tchu! 58 Mary Mc Bride Od pierwszego momentu gdy ją zobaczył, czuł narastające pożądanie. Ta dziewczyna tak nagle wtargnęła w jego życie i odebrała mu spokój. Dzisiejszego ranka, gdy była w łazience, zajrzał do jej sypialni. Z trudem opanował chęć, aby wtulić się w poduszkę, na której spała i wchłonąć jej zapach. Ale nie oparł się pokusie otworzenia szuflady i dotknięcia jedwabnej bielizny. Pomyślał, że chyba musi być szalony. Postanowił wyładować nagromadzoną energię, ćwicząc na rowerze treningowym. Przebrał się i zszedł do sutereny, gdzie miał małą salkę do ćwiczeń. Gdy wsiadł na przyrząd gimnastyczny, ogarnęła go fala wspomnień... Jenny, najukochańsza, najbliższa sercu istota... Po raz kolejny zastanawiał się, dlaczego życie okazało się tak okrutne. Jej śmierć spowodowała, że nie był w stanie dłużej pełnić funkcji szeryfa. Musiał zrezygnować z ulubionej pracy. Dlaczego zły los zabrał mu ukochaną kobietę? Nie był w stanie tego zrozumieć. Przecież tak bardzo ją kochał... Sam ćwiczył coraz szybciej, przypominając sobie młodzieńcze lata spędzone w marynarce wojennej. Manewry, które wymagały maksymalnego wysiłku i zaangażowania. Wyobrażał sobie, że żegluje samotnie przez wzburzony Atlantyk w czasie wietrznej pogody. Zmagał się z wysokimi falami i narastającym wiatrem. Niebo zasłaniały ciemne chmury... Nadchodziła straszna burza... Czy wyjdzie zwycięsko z tej opresji? Niebieska sukienka 59 Pot spływał mu po twarzy strugami. Był zmęczony, oddychał ciężko. Pomyślał, że tornado o imieniu Laura wtargnęło do jego domu. Nie pozwoli, aby ta kobieta miała wpływ na jego życie. Nie może na to pozwolić. Do diabła, była tylko jego klientką! Wziął pieniądze za swoje usługi. I tyle. Gdy wrócił, aby wziąć prysznic, zobaczył, że Laura sprząta. Krzątała się energicznie po domu, zaróżowiona od pracy, nucąc przy tym radośnie. Zdziwiło go jej beztroskie zachowanie. Wyglądała wyjątkowo uroczo, ubrana w dżinsy i bawełnianą koszulkę. ­ Przecież nie musiałaś sprzątać ­ powiedział. ­ Oczywiście. Chciałam się jednak czymś zająć. Sam pomyślał, że rzeczywiście praca jest chyba jedynym sensownym rozwiązaniem. Podejrzewał, że przywiezienie tutaj Laury było błędem. Za wszelką cenę musi przestać myśleć o swojej pięknej klientce jak o kobiecie. Przecież to czysto zawodowa relacja! ­ Sam, ktoś dzwonił, gdy cię nie było. Odłożył słuchawkę bez słowa. ­ W porządku. Jeżeli ma sprawę do mnie, zadzwoni ponownie. Zaraz odsłucham sekretarkę. Poszedł do swojego pokoju. Odebrał wiadomość od Kate Sayles. Prosiła go o pilny kontakt. Westchnął głęboko. Znał ją od lat. Rozkapryszona Kate. Jeszcze na długo przed śmiercią Jenny otaczał ją troskliwą opieką, pomagając w rozwiązywaniu 60 Mary Mc Bride problemów. Był dla niej jak starszy brat. Towarzyszył jej we wszystkich ważnych momentach życiowych. Był na uroczystości rozdania świadectw maturalnych, gdy skończyła szkołę. Pomagał jej w przeprowadzce do akademika. Gdy chorowała, woził ją do lekarza. Raz tylko Kate spotkała się z odmową z jego strony. Zdarzyło się to trzy lata temu, gdy poprosiła go, żeby był obecny przy jej porodzie. Wtedy właśnie rozbawiona Jenny powiedziała, że Kate zakochała się w nim. Oczywiście, nie uwierzył jej. Pamiętał, jak śmiał się z tego. Teraz również nie dopuszczał tej myśli. Sądził, że jest po prostu nieszczęśliwa, podobnie jak każda matka samotnie wychowująca dziecko. Szukała w nim wsparcia w trudnych chwilach, przyjacielskiej pomocy. Czasem odczuwał już wyraźne zmęczenie jej ciągłymi prośbami. Z westchnieniem wziął słuchawkę i zadzwonił do niej. ­ Sam z tej strony. Kate, czy potrzebujesz czegoś ode mnie? ­ spytał. ­ Nie, muszę tylko odwołać nasze dzisiejsze spotkanie ­ powiedziała. ­ W takim razie zobaczymy się w innym terminie. Nie widzę problemu ­ odparł, nie przyznając się, że zapomniał o umówionej kolacji. ­ Wiesz, Samanta zachorowała. Ma podwyższoną temperaturę i strasznie marudzi. ­ Biedne dziecko. Uściskaj ją ode mnie serdecznie i nie martw się, na pewno wyzdrowieje. Niebieska sukienka ­ Sam, chciałabym cię o coś zapytać. ­ Słucham? 61 ­ Jak długo ta kobieta ma u ciebie mieszkać? ­ zapytała. ­ Masz na myśli Laurę? ­ Aha, więc ma na imię Laura. Powiedziała mi, że jest twoją klientką. ­ To prawda. Usiłuje uciec od agresywnego chłopaka. Prosiła mnie o pomoc. Postanowiłem udzielić jej schronienia. ­ Rozumiem. Mam nadzieję, że nie pozostanie długo. ­ Tak długo, jak to będzie konieczne. ­ Sam, kończę już. Powinnam zmierzyć temperaturę Samancie. Zaproszę cię na obiad w przyszłym tygodniu. Kate gwałtownie odłożyła słuchawkę. Nawet nie zdążył spytać, czy na pewno nie potrzebuje jego pomocy. Rozważał właśnie możliwość pojechania do niej, gdy nagle usłyszał głośny łoskot dochodzący gdzieś z dołu. Chwycił rewolwer i szybko zbiegł po schodach. Laura chciała oczyścić duże owalne lustro wiszące nad kominkiem. Było pokryte wielomiesięczną warstwą kurzu. Weszła na stołek i z energią zabrała się do pracy. Nagle lustro pękło, roztrzaskując się na drobne kawałki. Straciła równowagę i upadła na podłogę. Gdy niezdarnie podnosiła się z podłogi, do pokoju wbiegł przerażony Sam. 62 Mary Mc Bride ­ Do diabła, co ty wyprawiasz?! ­ krzyknął. ­ Zabij mnie ­ powiedziała płaczliwie, patrząc na rewolwer. ­ Zasługuję na to. ­ Co chciałaś zrobić z tym lustrem? ­ Chciałam je oczyścić. Tak mi przykro, że się stłukło. Chyba kawałek szkła wbił mi się w dłoń... ­ Zaraz pomogę ci go wyciągnąć. Sam delikatnie usunął okruch szkła, po czym przytulił do siebie roztrzęsioną Laurę. ­ Jeszcze raz przepraszam. Wiem, że jesteś przywiązany do tych staroci... ­ Nie dokończyła. ­ Wcale nie jestem. To tylko zwykłe przedmioty. Nie przejmuj się stłuczonym lustrem ­ powiedział, wciąż trzymając ją w ramionach. Laura poczuła się bezpieczna w tym męskim uścisku. I znowu pomyślała ze smutkiem, jaka to szkoda, że prawie wszyscy mężczyźni tak łatwo zapominają o bliskich im kobietach. I w tym momencie przypomniała sobie brutalne zachowanie Artiego. Tak, on jeden stanowił niechlubny wyjątek. Na pewno nie da jej spokoju. Wiedziała jednak, że Sam zrobi wszystko, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo. Niespodziewanie zobaczyła wszystkie zalety tego skromnego detektywa. Rozdział piąty Sam postanowił resztę dnia spędzić w ogrodzie, poświęcając się pracy. Nie mógł przestać myśleć o Laurze. Przypomniał sobie, jak trzymał ją w ramionach. Był pewien, że jedynie fizyczny wysiłek może mu przynieść ukojenie. Przecież musiał przestać jej pożądać! Zaciekle kopał ziemię, nie zważając na padający deszcz. Jednocześnie czuł wyrzuty sumienia, że Laura przysłoniła mu obraz Jenny. Ta ponętna kobieta rozpalała go do granic wytrzymałości. Poirytowany, uświadomił sobie, że zaczął jej pragnąć od pierwszej chwili, gdy ją ujrzał. Nasilająca się ulewa nie skłoniła go do zaprzestania pracy. Przemoczony do suchej nitki wbijał łopatę w rozmiękłą glebę. Spoglądał w kierunku domu i przed oczami stawała mu zgrabna sylwetka Laury. Wreszcie schował narzędzia do szopy i wszedł na ganek. Widok huśtającej się 64 Mary Mc Bride na werandzie dziewczyny przyprawił go o dreszcz emocji. ­ Jaki przyjemny deszcz ­ powiedziała. ­ Przyjemny i pożyteczny ­ odparł. Laura uniosła ręce w górę. Podkoszulek odsłonił jej ponętny brzuch. Sam nerwowo przełknął ślinę. ­ Czy jesteś głodny? ­ zapytała. ­ O, tak ­ powiedział znacząco. ­ Umieram z głodu ­ dodał. ­ W takim razie zamówmy pizzę. Ja funduję. ­ Żartujesz? ­ roześmiał się głośno. ­ Najbliższy lokal znajduje się trzydzieści kilometrów stąd. ­ Zapomniałam. ­ Teraz ona parsknęła śmiechem. ­ Zapomniałam, że jestem w West Overshoes. ­ Southwest Overshoes ­ poprawił ją. ­ Oczywiście. Przepraszam, pomyliłam się. Odgłos nadchodzącej burzy spowodował, że zadrżała i skuliła się na huśtawce. Sam po raz kolejny opanował się, aby jej nie przytulić. Do licha, co się z nim dzieje? Nie poznawał siebie. Przecież nie jest rozpalonym nastoletnim chłopakiem! ­ Jaką chcesz pizzę? ­ zapytał, pragnąc sprawić jej przyjemność. ­ Słucham? ­ Powiedziałem, że zrobię dla nas pizzę. Jakie dodatki lubisz? ­ Ulegasz więc moim zachciankom? ­ Tak, z przyjemnością. Jaką wybierasz? ­ Z czarnymi oliwkami i anchois. Niebieska sukienka 65 ­ Sos pomidorowy, dużo cebuli i zielony pieprz? ­ Bardzo proszę. W czym mogę ci pomóc? ­ Dotrzymaj mi towarzystwa, a będę ci wdzięczny. Chodźmy do kuchni, tam usiądziesz wygodnie i napijesz się wina. ­ Zrobię to z największą przyjemnością ­ roześmiała się. Laura po raz kolejny pomyślała, że Sam jest wyjątkowym mężczyzną. Zajął się przygotowywaniem posiłku, podczas gdy ona siedziała wygodnie na krześle, popijając wino i zabawiając go rozmową. Była bardzo ciekawa, jak Sam przyrządzi sos. Prostsze w użyciu wydawały się jej gotowe produkty. Jednak on z wyraźną przyjemnością zajmował się sztuką kulinarną. Mieszał w garnku łyżką, dodając jakieś tajemnicze przyprawy. Tymczasem za oknami szalała burza. Każdy grzmot przyprawiał Laurę o nieprzyjemny dreszcz. Od dzieciństwa bardzo bała się burzy. Gdy była małym dzieckiem, zawsze znajdowała schronienie w ramionach ojca. Brał ją na ręce, kołysał i śpiewał wesołe piosenki. To pozwalało jej zapomnieć o tym, co dzieje się na zewnątrz. Potem, gdy go zabrakło, biegła na strych domu babci, wyobrażając sobie, że jest malutką myszką. Zarówno matka, jak i babcia śmiały się z jej obaw, tłumacząc, że nie ma czego się bać. Ale ona chyba już zawsze będzie się 66 Mary Mc Bride bała burzy. I teraz też była przerażona, widząc kolejną błyskawicę przecinającą niebo. ­ Nie bój się, dom ma piorunochron ­ powiedział Sam uspokajającym tonem. ­ Tak, wiem ­ odparła, ale nadal nie mogła opanować drżenia. Dolała sobie wina, nie chcąc myśleć o tym, co dzieje się za oknami. Wstała, podeszła do lodówki i wyjęła z niej kostki lodu, które wrzuciła do kieliszka. Burza nasilała się. Laura denerwowała się coraz bardziej. Światła w kuchni zaczęły mrugać niepokojąco. Dobiegł ich odgłos kolejnego pioruna. ­ Czy mogę zejść do sutereny? ­ zapytała, idąc w stronę kuchennych drzwi. ­ Oczywiście, jeżeli tam będziesz czuła się bardziej bezpieczna ­ odpowiedział. Laura szybko zbiegła po schodach i otworzyła drzwi sutereny. Rozejrzała się wokół. Zobaczyła stare zabytkowe krzesło i rower treningowy stojący w kącie pomieszczenia. Zaskoczył ją widok pięknego starego pianina. Instrument wcale nie był zakurzony. Leżał na nim otwarty zeszyt z nutami. Na marginesach były jakieś notatki zrobione czerwonym długopisem. Ktoś musiał grać na tym pianinie, i to całkiem niedawno. Czyżby Sam? Zdziwiła się. Nie podejrzewała, że drzemie w nim także talent muzyczny. Był nie tylko detektywem, kucharzem i ogrodnikiem, grywał również na pianinie! Zastanawiała Niebieska sukienka 67 się, czym jeszcze zdoła ją zaskoczyć. Uśmiechnęła się, wyobrażając sobie Sama z igłą i nitką w ręku, kiedy nagle znowu usłyszała grzmot. Światła zgasły i pomieszczenie pogrążyło się w ciemnościach. Przeraziła się. ­ Sam! ­ krzyknęła głośno. Nie odpowiadał. ­ Sam! ­ zawołała ponownie. Cisza. Nie chciała ulec panice, lecz strach chwycił ją za gardło. Z trudnością przełknęła ślinę. Po omacku odnalazła ławkę stojącą przy pianinie. Usiadła na niej i zaczęła walić rękami w klawisze. Pizza była już prawie gotowa, gdy zgasło światło. Sam zaczął szukać świec. Przez głowę przemknęła mu wizja romantycznej kolacji przy świecach w towarzystwie roztrzęsionej Laury, w dodatku przy akompaniamencie grzmotów. Usłyszawszy głośne dźwięki jakiejś kociej muzyki, dochodzące z sutereny, chwycił latarkę i zbiegł na dół. Dostrzegł Laurę siedzącą przy pianinie i z furią bębniącą w klawisze. ­ Możesz już przestać walić w te klawisze! ­ krzyknął. ­ Lauro, już wszystko w porządku! Jestem tu. ­ Sam, wołam cię i wołam. Nie wiedziałam, gdzie jesteś. Boję się, po prostu straszliwie się boję. ­ Spojrzała na niego swoimi wielkimi błękitnymi oczami. 68 Mary Mc Bride ­ Postaraj się uspokoić. Naprawdę nie musisz się niczego obawiać. ­ Usiadł obok niej, mimowolnie przygarniając ją do siebie. Latarkę położył na wieku pianina. Laura przytuliła się do Sama. ­ Jestem takim tchórzem. Przepraszam, ale całe życie bałam się burzy. ­ Jesteś bezpieczna, naprawdę ­ powiedział, znów czując ogarniającą go falę pożądania. Nie wiedział, czy zdoła zapanować nad sobą, dlatego odsunął się od Laury i zaczął grać na pianinie. W ciemnościach popłynęła nastrojowa, piękna muzyka Liszta. ­ Jakie to wspaniałe ­ westchnęła Laura. Miał nadzieję, że Laura nie dostrzeże drżenia jego rąk. Był pewien, że jego gra pozostawia wiele do życzenia. ­ To brzmi jak kołysanka ­ wyszeptała rozmarzona. ­ Co to jest? ­ Liebestraum ­ odpowiedział, wciąż grając. ­ Marzenie miłosne. Wspomniał, jak wspaniale grała tę melodię Jenny. Ileż razy z zachwytem słuchał tego utworu! Dobry Boże, dlaczego nie może przestać myśleć o Jenny i Laurze jednocześnie?! Chyba postradał zmysły. ­ Piękne marzenie. Cudownie grasz, Sam ­ powiedziała Laura. ­ Za dużo powiedziane. Wcale nie jestem taki dobry ­ stwierdził oschle. Sięgnął po latarkę. Niebieska sukienka 69 ­ Idziemy na górę. Pizza już gotowa. I burza ucichła. Siedzieli przy kuchennym stole. ­ Pizza była znakomita ­ powiedziała Laura, oblizując palce i patrząc łakomie na talerz Sama. ­ Nie zamierzasz tego zjeść? ­ zapytała, wskazując na nietknięty kawałek. ­ Proszę, weź. Widzę, że ci smakuje ­ odparł. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Z zadowoleniem sięgnęła po piąty kawałek. Pomyślała, że nigdy w życiu nie jadła niczego wspanialszego. Ciasto po prostu rozpływało się w ustach, a sos był wyśmienity. ­ Powinieneś mieć koncesję na prowadzenie działalności gastronomicznej ­ stwierdziła. Uśmiechnął się z wyraźnym przymusem. Odkąd wrócili z piwnicy, zachowywał chłodny dystans. Laura sądziła, że powodem było jej niemądre zachowanie, ta straszna panika, której uległa, słysząc odgłosy burzy. Potem pomyślała, że może ta nostalgiczna melodia wprawiła go w taki ponury nastrój. A może wspomnienie narzeczonej... Na pewno była ostatnią osobą, z którą chciałby na ten temat rozmawiać. I nagle zrobiło jej się przykro. Zaraz jednak przywołała się do porządku, uświadamiając sobie po raz któryś, że przecież z Samem łączą ją wyłącznie służbowe stosunki. 70 Mary Mc Bride Wynajęła go, aby chronił ją przed agresywnym synem wszechmocnego Hammermana. Sam udzielił jej schronienia, ponieważ zawarli taką umowę. Musiała to sobie kilka razy powtórzyć w myślach, żeby wreszcie to do niej dotarło. Uprzytomniła sobie, że przez ostatnie godziny zupełnie zapomniała o grożącym jej niebezpieczeństwie ze strony Artiego. Cały czas fascynował ją Sam, mimo iż była przekonana, że on nie zwraca na nią uwagi. Najwidoczniej nie była w jego typie. Poza tym musiał uważać ją za strasznego tchórza. Na myśl o tym straciła apetyt. Burza oddaliła się na dobre, ustępując miejsca letniemu deszczowi. Laura uspokoiła się i pomyślała, że musi teraz być dzielna, żeby sprostać trudnej sytuacji życiowej, w której tak nagle się znalazła. ­ Trzeba szybko uporać się z moimi problemami. Nie chciałabym nadużywać twojej gościnności ­ powiedziała. ­ Wiem, że twoja stawka wynosi sto dolarów za dzień, ale może powinnam zwiększyć wynagrodzenie? ­ Lauro, porozmawiamy o tym jutro ­ odpowiedział z niechęcią. ­ Nigdy nie podejmuj decyzji przy świecach. To moja zasada. Później możesz tego żałować. Ledwie zdążył wypowiedzieć te słowa, a zapaliło się światło. Obydwoje wybuchnęli śmiechem. Sam zdmuchnął świece. ­ Uzgodnimy wszystko jutro rano. Ja teraz tu posprzątam, a ty idź do łóżka i wyśpij się dobrze. Niebieska sukienka 71 Laura nie była śpiąca, ale wiedziała, że on pragnie pozostać sam. Teatralnie ziewnęła i powiedziała: ­ Dobranoc. Zobaczymy się rano. ­ Do jutra. Dobranoc. Laura szybko udała się do sypialni. Jednak nie dane im było wyspać się dobrze tej nocy. Po kilku godzinach znów rozszalała się burza. Sam niespokojnie przewracał się w łóżku, nasłuchując jej odgłosów. Gałęzie drzew uderzały o dom, a błyskawice rozświetlały ciemność. Wichura nasilała się z minuty na minutę. Niepokoił się, czy wisząca na ganku gazowa lampa nie ulegnie zniszczeniu. Miał nadzieję, że przynajmniej Laura, zmęczona wrażeniami, śpi mocno i nie słyszy burzy. Chciał nawet to sprawdzić, ale opanował pokusę. Postanowił zostać wierny pamięci Jenny. Wszystko to, co ona kochała w nim najbardziej, odeszło wraz z nią na zawsze. Czuł się pusty i sądził, że nie ma nic do ofiarowania, ale musi żyć. Rozsądek zwyciężał. Szukał zapomnienia, poświęcając się swoim pasjom: pielęgnowaniu ogródka, gotowaniu i ćwiczeniom fizycznym. Zawód, który wykonywał, był jedynie koniecznością życiową. Musiał zarabiać. Kolejny błysk pioruna oświetlił fotografię Jenny. Sam poczuł ogarniające go wzruszenie. Był taki samotny... 72 Mary Mc Bride Nagle grzmot wstrząsnął domem w posadach, drzwi sypialni otworzyły się i wbiegła Laura. ­ Sam, czy mogę tu zostać przez chwilę? ­ krzyknęła zdyszana. ­ Oczywiście. ­ Odrzucił przykrycie i siadł na łóżku. ­ Możesz położyć się na górze... jak widzisz... mam piętrowe łóżko. Na szczęście jest tam świeża pościel. Nie mam co prawda drabinki, ale pomogę ci wejść na nie. Podał jej rękę. Poczuł przeszywający go prąd. Prześwitująca koszulka nie dawała żadnej osłony, wręcz przeciwnie, wzmagała jego wyobraźnię i potęgowała pożądanie. Nagła błyskawica oświetliła piękną twarz Laury i zobaczył przerażenie w jej oczach. ­ Wszystko będzie w porządku ­ powiedział, pomagając jej ułożyć się w łóżku. ­ Staraj się zasnąć. Wrócił na swoje posłanie, poprawił poduszkę. Leżał, zdając sobie sprawę, że piekielna burza jest bardzo blisko. Piorun uderzył w drzewo sąsiadujące z domem. ­ Proszę, przytul mnie ­ wyszeptała Laura, schodząc z łóżka i wślizgując się pod jego kołdrę. Byłby z kamienia, gdyby nie uległ jej prośbie. Przytulił ją mocno. ­ Lauro, wszystko będzie dobrze ­ powiedział. ­ Obiecuję. Nic ci nie grozi. ­ Spraw, żeby to się skończyło ­ wyszeptała. Nie wiedział, co zrobić, by poczuła się bezpiecz- Niebieska sukienka 73 na. Bezwiednie zaczął całować jej drżące wargi. Już pierwsze delikatne pocałunki rozpaliły w nim żądzę. Nawet nie próbował opanować namiętności. Paznokcie Laury wpiły się w jego plecy. Jej płonący oddech i żarliwa prośba: ,,teraz, proszę'', sprawiły, że ostatnie wątpliwości Sama rozwiały się natychmiast. Zauważył, że Laura całkowicie straciła kontrolę nad sobą, całowała go zmysłowo... Sam poddał się pragnieniu posiadania tej kobiety. Stopili się w jedno, zatracając w rozkoszy. Wtulona w Sama, rozmarzona Laura zapomniała o burzy. Straciła zupełnie poczucie rzeczywistości. Przepełniało ją uczucie nasycenia i szczęścia. Rozpamiętywała ostatnie chwile. Przeciągnęła się, rozkosznie rozleniwiona. Nagle Sam odsunął się od niej. ­ Przepraszam ­ powiedział. ­ Mój Boże, naprawdę przepraszam. Nie wiem, chyba oszalałem. To było... To było... ­ To było wspaniałe ­ odpowiedziała ze słodkim westchnieniem. ­ Cudowne przeżycie. ­ Tak... Oczywiście. Wydawał się być zdziwiony jej spontaniczną reakcją. Uniósł się na łokciu i przypatrywał się jej z uwagą. Był wyraźnie zmieszany. Laura poczuła się zawiedziona i rozczarowana. Przecież przed chwilą kochali się... A teraz on był zupełnie 74 Mary Mc Bride obojętny. I bardzo daleki. Nie przypominał mężczyzny, który kochał ją z taką pasją. Nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać. ­ O czym myślisz? ­ zapytała, w tej samej chwili żałując zadanego pytania. Wydało się jej żałosne. Nie zdążył jej odpowiedzieć. Usłyszeli donośne pukanie do drzwi i Sam pospieszył na dół, aby je otworzyć. Rozdział szósty Laura stała w ciemności na górze schodów, zastanawiając się, kto mógł złożyć wizytę o tak nietypowej porze. Rozpoznała głos antypatycznej Kate Sayles, wyraźnie domagającej się czegoś od Sama. Krzyczała dość głośno, więc z nerwowej wymiany zdań Laura zorientowała się, że jej córka jest bardzo chora. Doszła do wniosku, że Sam ma wyjątkowe szczęście do rozhisteryzowanych kobiet. Przynajmniej dzisiejszej nocy. ­ Pomóż mi, Sam. Nie mogłam zadzwonić, bo burza uszkodziła przewody, a z małą jest naprawdę źle ­ szlochała kobieta. ­ Gdzie jest Samanta? ­ W samochodzie. Trzeba zawieźć ją do szpitala. ­ Czy jesteś pewna, że to coś poważnego? ­ Oczywiście, że jestem. Do licha, po co miałabym tu przyjeżdżać? ­ W porządku. Rozsądniej będzie, jeżeli poje- 76 Mary Mc Bride dziemy moim samochodem. Przenieś tam małą. Zaraz będę gotowy. ­ Dobrze. Mam tylko nadzieję, że Samanta zdoła pójść o własnych siłach. Jest taka słaba... Sam szybko wbiegł na górę, potrącając stojącą w ciemnościach Laurę. ­ Sam, słyszałam waszą rozmowę. Jadę z wami ­ powiedziała Laura. ­ Lepiej zostań tutaj. ­ Jeśli myślisz, że zostanę tu podczas burzy, to się mylisz. Poza tym... naprawdę mogę się przydać ­ stwierdziła stanowczo. ­ W takim razie pospiesz się. Szybko się ubrali i pobiegli razem do samochodu. Laura spojrzała na dziewczynkę leżącą na tylnym siedzeniu. Usiadła koło dziecka. ­ Biedne maleństwo ­ powiedziała ze współczuciem. ­ Co ona tu robi? ­ Kate nie umiała ukryć złości w głosie. ­ Widzisz chyba, że jedzie z nami. Nie wszczynaj dyskusji, proszę ­ odpowiedział ostro Sam, uruchamiając samochód. ­ Naprawdę musi z nami jechać? ­ zapytała Kate z wyraźną niechęcią. ­ Tak ­ stwierdził krótko. Kate spojrzała na Laurę, nie kryjąc niezadowolenia. Laura czule objęła dziewczynkę. Dziecko przyglądało się jej uważnie, wyraźnie walcząc z sennością. Niebieska sukienka 77 ­ Jak masz na imię, maleńka? ­ zapytała łagodnie Laura. ­ Manta. ­ Dziewczynka wyciągnęła kciuk z buzi. ­ Naprawdę Manta ­ powtórzyła. ­ Samanta ­ poprawiła ją matka i zwróciła się do Laury: ­ Zostaw ją w spokoju i nie męcz jej rozmową. Jest bardzo chora. Laura pochyliła się nad dziewczynką i wyszeptała: ­ Samanta to piękne imię. Dziewczynka uśmiechnęła się, potem zerknęła na matkę i przymknęła oczy. Laura odniosła wrażenie, że mała chyba nie była aż tak bardzo chora, żeby jechać z nią do szpitala. Jednak to nie ona była matką, by decydować o losie dziecka. Spojrzała w lusterko i zobaczyła twarz Sama. Był poważny, skupiony na prowadzeniu samochodu. Zastanawiała się nad ostatnimi wydarzeniami. Gdyby nie burza, na pewno do niczego by nie doszło... Chyba obydwoje nie myśleli o konsekwencjach swojego zachowania. Przecież mogła zajść w ciążę. Wszystko stało się tak szybko, że nie zdołali zapanować nad sobą. Laura spojrzała w okno i zapatrzyła się w ciemność. Niestety, nie mogła cofnąć czasu. Kilka minut później byli już przed szpitalem. Sam znał dobrze personel szpitalny jeszcze z czasów, gdy pełnił funkcję szeryfa w tym okręgu. Zatrzymał samochód, otworzył drzwi i wziął dziewczynkę na ręce. On chyba również 78 Mary Mc Bride odniósł wrażenie, że alarm podniesiony przez Kate był przedwczesny, bo powiedział do Laury: ­ To nie zajmie zbyt wiele czasu. Możesz poczekać w samochodzie. ­ Zaparkuję samochód, a potem pójdę do szpitalnej poczekalni. Tak będzie najrozsądniej. ­ Dziękuję. Kluczyki są w stacyjce. Kate spojrzała nieprzyjaźnie na Laurę i zwróciła się do Sama: ­ Pospiesz się. ­ Spokojnie, maleńka ­ wyszeptał Sam do dziecka. ­ Wszystko będzie w porządku. Weszli do szpitala. Norma, pielęgniarka, wyszła im na przywitanie. ­ Co się stało? ­ zapytała. ­ Mała ma bardzo wysoką gorączkę ­ odpowiedziała Kate. ­ Boli ją głowa i szyja. Skarży się również na ból gardła... Powtórz to, co mówiłaś mamusi ­ zwróciła się do dziewczynki. ­ Źle się czujesz, Samanto? ­ zapytała pielęgniarka. Dziewczynka skinęła głową. ­ W takim razie obejrzy cię doktor Miller. Przyjmuje w swoim gabinecie. Czy pani wie, gdzie znajduje się jego pokój? ­ Tak, oczywiście. Kate chciała, aby Sam był obecny przy badaniu dziecka, ale Norma sprzeciwiła się temu stanowczo. ­ Wszystko będzie w porządku ­ powiedział Niebieska sukienka 79 Sam, uwalniając ramię z uścisku Kate. ­ Bądź dobrej myśli. ­ Ale... ­ nie dokończyła. ­ Na pewno wszystko będzie dobrze. ­ Poczekasz na nas? Westchnął ciężko. ­ Przecież zawsze czekam ­ stwierdził krótko. Ledwie Laura zdążyła wejść do poczekalni szpitalnej, a już pojawił się Sam, niosąc filiżanki z parującą kawą. ­ Dziękuję za zaparkowanie samochodu ­ powiedział, podając jej filiżankę. ­ A ja dziękuję za kawę. Powiedz mi, co z Samantą. ­ Wszystko będzie dobrze. ­ Jesteś tego pewien? ­ Uwierz mi. Wiele razy już to przerabiałem. ­ Westchnął ciężko. ­ Nie rozumiem. ­ Kate jest bardzo przewrażliwiona. Łatwo ulega panice. Jako samotna matka wyolbrzymia problemy dziecka. ­ Usiadł wygodniej, przymykając oczy. Laura nie podtrzymywała tematu, obawiając się, że rozmowa może zejść na niebezpieczne tory. Spojrzała na zegar. Była już prawie druga. Żałowała, że nie może cofnąć wskazówek zegara. Nie powinna dopuścić do intymnej sytuacji. Sądziła, że Sam 80 Mary Mc Bride myśli podobnie jak ona. Był wyraźnie przygnębiony. Wydał jej się obcy. Na krótką chwilę powróciło wspomnienie jego niedawnej czułości, jego żarliwych pocałunków i pieszczot. Westchnęła ze smutkiem. Do poczekalni wkroczyła surowo wyglądająca pielęgniarka i podeszła do Sama. ­ Sam, musisz dokończyć wypełnianie formularza. Kate jest zbyt zdenerwowana ­ powiedziała. ­ Wypełniła tylko podstawowe dane. ­ Jak czuje się Samanta? ­ zapytał. ­ Wydaje mi się, że dobrze. Nie ma gorączki ani wysypki. Niestety, jej matka twierdzi, że mała cierpi na sztywność karku, dlatego musimy wykonać dodatkowe badania, ażeby wykluczyć zapalenie opon mózgowych. ­ Mój Boże, zapalenie opon mózgowych! ­ wykrzyknęła przerażona Laura. Pielęgniarka spojrzała na nią ze zdziwieniem. ­ Pani jest krewną Kate? ­ zapytała. ­ Nie... Jestem tylko znajomą. ­ Nie wiedziałam, że Kate ma tu w ogóle jakieś znajome ­ stwierdziła, po czym zwróciła się do Sama: ­ Doktor Singh teraz usuwa wyrostek robaczkowy, dopiero potem zajmie się Samantą. Potrwa to jakiś czas. ­ W porządku. Dziękuję, Normo. Czy mogłabyś dać mi długopis? Podobno muszę wypełnić ten wasz formularz. ­ Oczywiście. I jeszcze jedno. Ponieważ istnieje Niebieska sukienka 81 podejrzenie zapalenia opon mózgowych, a wy mieliście kontakt z małą, musimy zrobić wam zastrzyk z antybiotyku. ­ Jeśli to konieczne ­ odpowiedział Sam, nerwowo przełykając ślinę. ­ Dam wam znać, kiedy skończymy badanie ­ powiedziała Norma i odeszła, usiłując stłumić śmiech. ­ Dlaczego ona śmiała się tak dziwnie? ­ zapytała Laura, spoglądając ze zdumieniem na pobladłego Sama. ­ Nie mam pojęcia ­ odpowiedział, odstawiając filiżankę z kawą na stoliczek. ­ Przypuszczam, że wie, jak nie cierpię wypełniać formularzy ­ dodał. Po chwili zaczął pisać. Laura zwróciła uwagę, że Sam ma bardzo ładny charakter pisma. Spojrzała na rubrykę z wpisanym przez Kate nazwiskiem ojca i oniemiała. Ojciec Samanty to nikt inny jak Zachary, Samuel Ulysses! Nie dowierzała własnym oczom. Była zszokowana. Nie zdołała jednak nawet zadać pytania, gdy drzwi poczekalni otworzyły się ponownie i ukazała się w nich Norma. ­ Czas na zastrzyk, Sam ­ obwieściła. ­ Idź do gabinetu numer dwa. Czeka tam na ciebie Cindy. Bądź dzielnym chłopcem. ­ Bardzo śmieszne ­ mruknął Sam. ­ Sam, no idź już, igiełka czeka ­ powtórzyła z uśmiechem pielęgniarka, odbierając formularz z rąk Sama. ­ Potem będzie kolej na panią. ­ Dobrze, już dobrze ­ mruknął, podnosząc się 82 Mary Mc Bride z krzesła z wyraźnym ociąganiem. ­ Niedługo się zobaczymy, Lauro. Powoli wyszedł z poczekalni, a Norma usiadła obok Laury. ­ Proszę tu podpisać. ­ Podała formularz. ­ To normalna procedura przed wykonaniem zabiegu. ­ Oczywiście ­ powiedziała Laura, sięgając po długopis. ­ Ponieważ jesteś znajomą Kate, chciałabym z tobą porozmawiać. Może przemówisz jej do rozumu i skłonisz ją, żeby przestała w końcu wykorzystywać Sama ­ powiedziała pielęgniarka. ­ Słucham? Żeby przestała go wykorzystywać? Nie rozumiem. ­ Wiesz, ona jest zupełnie zwariowana, ale Sam nie dostrzega tego. W tym roku to już szósta wizyta w szpitalu. On nie potrafi odmówić, jeżeli chodzi o Samantę. Laura spojrzała ze zdumieniem na Normę. Czyżby ona nie czytała formularza? Przecież wyraźnie z niego wynikało, że Sam jest ojcem dziewczynki. I tak nie poświęcał swojemu dziecku za dużo czasu. Pomyślała, że wiele stracił w jej oczach. Myliła się, uważając go za porządnego faceta. Bardzo się myliła. ­ To naprawdę nie moja sprawa ­ odpowiedziała chłodnym tonem. ­ Tak, rozumiem. Ale naprawdę ktoś powinien coś zrobić, zanim... Niebieska sukienka 83 ­ Chyba już czas na zastrzyk ­ przerwała Laura, nie chcąc słuchać dalszych wynurzeń pielęgniarki. ­ Dobrze, idziemy ­ westchnęła ciężko Norma. Wyszły z poczekalni i skręciły w mały korytarz, w którym znajdowały się gabinety. Przed jednym stało kilka osób ubranych w białe fartuchy. ­ No tak. Znowu mamy kłopot z Samem ­ powiedziała Norma. ­ Nie rozumiem. Czy coś mu się stało? I co robią tutaj ci ludzie? ­ Nic. Oni tylko zakładają się, czy Sam zemdleje, czy nie... ­ Słucham? ­ No tak, przecież ty nic nie wiesz. On zawsze mdleje podczas zastrzyku ­ odpowiedziała Norma, wskazując Laurze drzwi gabinetu. ­ To tutaj, wejdź. Za chwilę przyjdę do ciebie. ­ Nie rozumiem, co was tak cieszy ­ powiedział Sam, rozpinając pasek od spodni. ­ Dlaczego jesteście tacy rozbawieni? ­ Robiliśmy zakłady, czy zemdlejesz, szeryfie ­ odparł mężczyzna stojący obok niego. ­ Gdybym wciąż był szeryfem, ukarałbym cię za hazard, Luther ­ stwierdził sucho Sam. Przypomniał sobie, że w dzieciństwie zastrzyki nie budziły w nim jeszcze tyle strachu co potem, gdy został przyjęty do marynarki wojennej i poddany całej serii szczepień... Mała igła stała się przekleństwem. A przecież wiele przeszedł w życiu. 84 Mary Mc Bride Widział ciężko rannych ludzi. Był świadkiem napadów z użyciem broni, katastrofy lotniczej, w której wszyscy zginęli. Niestety, perspektywa poddania się zastrzykowi zawsze wytrącała go z równowagi. Bał się, po prostu zwyczajnie się bał... Nie mógł przełamać swojego lęku. Teraz też oblał się zimnym potem. Ręce zaczęły mu dygotać. Przez chwilę nie był pewien, czy zdoła samodzielnie rozpiąć spodnie. ­ Sam, wszystko już przygotowane. To był głos Cindy, pielęgniarki mającej wykonać zastrzyk. ­ Tak... Dobrze. ­ Który pośladek wybierasz, Cindy? ­ zawołał Luther ze śmiechem. ­ Nie wiem. Jestem otwarta na propozycje. ­ Prawy ­ powiedział Luther. ­ Nie, lewy ­ roześmiał się ktoś inny. ­ Sam? ­ Cindy zwróciła się do niego. ­ Prawy czy lewy? Pomyślał, że ta mała blondynka z obrzydliwą strzykawką w ręku przypomina wiedźmę. Przynajmniej w tej chwili. ­ Prawy ­ odpowiedział, usiłując zapanować nad drżeniem głosu. Czuł się poniżony, odarty z ludzkiej godności. Trzęsącymi rękami zdjął spodnie. ­ Jestem gotowy. ­ Sam jest zielony na twarzy! Zaraz zemdleje! ­ zawołała Cindy. ­ Niech mi ktoś pomoże go podtrzymać. Niebieska sukienka 85 ­ Nie bój się, Sam ­ powiedział uśmiechnięty Luther. ­ Bądź mężczyzną. Niestety, Sam zapadł się w ciemność i osunął na podłogę. Pogrążona w ponurych rozmyślaniach Laura siedziała na szpitalnym korytarzu. Wreszcie przestało padać, ale fakt ten nie wpłynął na poprawę jej nastroju. Pożałowała, że nie pali papierosów. Może to ukoiłoby jej nerwy... Nie wiedziała, co ma zrobić. Nie chciała wracać z Samem. Nie mogła także jechać do swojego mieszkania, obawiając się wizyty Artiego. Czuła się taka bezradna... Właśnie rozważała możliwość wezwania taksówki i pojechania do jakiegoś motelu, gdy Sam stanął w drzwiach gabinetu. ­ Już się dobrze czujesz? ­ zapytała. ­ Rozumiem, że wszystko słyszałaś. ­ Przecież byłam w sąsiednim pokoju. ­ Wzruszyła ramionami. ­ Co za wstyd ­ powiedział. Mimo wszystko współczuła mu. ­ Każdy się czegoś obawia. To naturalne ­ stwierdziła. ­ Doprawdy? ­ Przyglądał się jej z uwagą. ­ A ty, Lauro McNeal, czego się obawiasz? Oczywiście, poza burzą i błyskawicami. Chciała odpowiedzieć: ciebie, ale nie wyrzekła słowa. Pomyślała, że boi się bicia własnego serca, 86 Mary Mc Bride gdy przebywa w jego towarzystwie. Nie mogła się przyznać, że dotyk jego silnych rąk sprawia, iż przestaje myśleć racjonalnie. Obawiała się uczucia, które w niej rozkwitało. ­ Boję się Artiego ­ wyszeptała. ­ Przecież wiesz o tym... ­ Tak, wiem ­ odparł. ­ Jednak nie musisz się nim martwić. Nie potrafię poradzić sobie z burzą, ale na pewno ochronię cię przed tym facetem. Wracajmy już do domu. ­ Podał jej rękę. Laura wspomniała przytulny dworek na wsi. Bajkowy, piękny dom z ogrodem pachnącym różami. Zastanawiała się, dlaczego Sam nie mieszka z córką. Przecież ma idealne warunki do wychowywania dziecka. ­ A co z Samantą? ­ zapytała, ignorując podaną jej dłoń. ­ Tak jak mówiłem, wszystko będzie w porządku. Potrzymają ją na obserwacji. Jest pod opieką matki. ­ Rozumiem. Jednak tak naprawdę nie rozumiała, jak ojciec może zostawić własne dziecko, nie interesować się jego codziennymi problemami, nie widzieć, jak dorasta. Nie mogła tego pojąć. ­ Dobrze. Wracajmy więc ­ powiedziała. Powoli poszli do samochodu. Gdy już wsiedli oboje, zapanowało niezręczne milczenie. Sam nie uruchomił silnika. Niebieska sukienka 87 ­ Lauro, wiesz, że to, co zaszło między nami tej nocy... ­ Nie chcę o tym rozmawiać ­ przerwała mu szybko. ­ Ale... chciałbym ci wyjaśnić... ­ Powiedziałam, że nie chcę o tym rozmawiać ­ powtórzyła, złoszcząc się, że Sam chce o tym mówić, podczas kiedy ona naprawdę pragnęła zapomnieć o namiętności, która ich połączyła. Wiedziała, że popełniła błąd, dopuszczając do tego, żeby zmysły wzięły górę nad rozsądkiem. ­ Jedźmy już ­ wyszeptała. ­ W porządku ­ odpowiedział, włączając pierwszy bieg. ­ Przepraszam cię bardzo za to, co się stało. ­ Przeprosiny przyjęte ­ burknęła. ­ Mnie również jest przykro, może bardziej niż tobie. To nie powtórzy się, na pewno. Jedźmy już, proszę. Sam prowadził w milczeniu. Reflektory rozpraszały ciemności nocy. Laura zajęła miejsce obok niego i siedziała sztywno wyprostowana, nie odzywając się ani słowem. Zresztą nie musiała nic mówić. Był pewien, że nim pogardza. Przyjęła przeprosiny i teraz pewnie marzy, żeby znaleźć się jak najdalej od niego. Oczywiście, że zawinił. Zamiast bronić, wykorzystał ją. Pomyślał, że Laura pewnie teraz zechce zrezygnować z jego usług. Mój Boże, po raz pierwszy w życiu nie dochował wierności pamięci Jenny... Nie mógł sobie tego wybaczyć. 88 Mary Mc Bride Dojeżdżał powoli do swojej posiadłości, gdy dostrzegł niedbale zaparkowany samochód. ­ Coś podobnego? Kogo ja widzę? ­ powiedział z niechęcią, zatrzymując auto. Na oświetlonej werandzie siedział mężczyzna, w którym Sam rozpoznał dobrze sobie znanego Wesa Gunthera. Wes chwiejnym krokiem wyszedł mu na spotkanie. ­ Kto to jest? ­ zapytała Laura. ­ To jest ojciec Samanty, Wesley. Przyjeżdża tu stanowczo za często ­ odpowiedział, wysiadając z samochodu. ­ Nie wychodź ­ dodał. ­ Może być nieciekawie. Rozdział siódmy Laura posłusznie siedziała w samochodzie, uważnie obserwując, co się dzieje przed domem. Była trzecia nad ranem, ale już zaczynało świtać, poza tym ganek był oświetlony, widziała więc wszystko dość wyraźnie, a także dobrze słyszała rozmowę obu mężczyzn. Przyjrzała się Wesowi. Nie wyglądał ciekawie. Miał około trzydziestu pięciu lat. Był niewysoki i chudy. Dużo niższy i szczuplejszy od Sama. Włosy miał niedbale związane w kucyk. Ubrany był w niechlujny, roboczy kombinezon. Ze sposobu, w jaki się poruszał, Laura wywnioskowała, że jest pijany. Wes, kurczowo ściskając w ręku butelkę z piwem, mówił podniesionym głosem: ­ Do diabła, Sam, dlaczego nie zostawisz ich w spokoju? Niedawno dzwonili do mnie ze szpitala. 90 Mary Mc Bride Oczywiście, ty już tam byłeś. Ty, zamiast rodzonego ojca. Nie zniosę tego dłużej! ­ Pozwól, że ci wytłumaczę... ­ Nic mi nie będziesz tłumaczył ­ przerwał Wes, dramatycznie gestykulując rękami. ­ Nie musisz zajmować się moją rodziną. ­ Zaczął nerwowo kręcić głową. Nagle dostrzegł Laurę. ­ A kim jest ta damulka w samochodzie? ­ zapytał napastliwie. ­ To moja klientka ­ odpowiedział Sam. ­ Przypuśćmy, że to prawda. Czy Kate ją zna? ­ Tak. ­ Musi być wściekła. Na pewno mam rację. Do diabła, jest wściekła. ­ Kate jest dla mnie jak siostra. Wiesz przecież o tym. ­ Ona nie jest twoją siostrą. Jej siostrą była Jenny. Miałeś je obie, prawda? Jedna ci nie wystarczała... ­ Słuchaj, porozmawiamy o tym jutro. Jestem zmęczony, a ty nietrzeźwy. To nie rokuje dobrze ­ powiedział Sam, usiłując zachować spokój. Wes przytknął butelkę do ust i pociągnął duży łyk piwa. ­ Teraz ty mnie posłuchaj ­ odpowiedział. ­ Nie zamierzam z tobą rozmawiać. Policzę się z tobą, rozumiesz? Po prostu rozwalę ci nos... ­ Już kiedyś ktoś to zrobił. I nie rozwiązało to żadnych problemów. Wes, naprawdę nie jestem w dobrym nastroju... Niebieska sukienka 91 Wesley uniósł butelkę i zamierzył się na Sama. Sam zrobił zręczny unik i butelka wylądowała na trawie. Zanim zdążył się wyprostować, napastnik zawył jak dzikie zwierzę i rzucił się na niego. Przestraszona Laura obserwowała całe zajście. Przez głowę przemknęła jej myśl, że powinna pomóc Samowi. Zastanawiała się, czego mogłaby użyć jako broni. Nie zdążyła jednak podjąć żadnej decyzji, bo było już po walce. Zobaczyła, że pokonany Wes leży na mokrym trawniku. Sam na pewno nie potrzebował żadnej pomocy! ­ Wracaj do domu, Wes ­ spokojnym głosem powiedział Sam. ­ Prześpij się. Pogadamy jutro. Wes podniósł się powoli, zaciskając pięści. Wymamrotał coś pod nosem i znów ruszył na Sama. Walka rozpoczęła się od nowa. Nie trwała jednak długo. Sam miał dużą przewagę nad przeciwnikiem. Był silniejszy, a przede wszystkim trzeźwy. Już po chwili Wes ponownie leżał na ziemi, powalony silnym ciosem. Laura wysiadła z samochodu. Podbiegła do Sama, który ciągnął po trawie nieprzytomnego Wesleya. ­ Przepraszam cię za to zajście. Wes jest porządnym facetem, ale po wypiciu kilku piw dostaje małpiego rozumu. Wtedy wydaje mu się, że jest Muhammadem Ali ­ powiedział Sam. ­ Czy to jest naprawdę ojciec Samanty? ­ spytała, nie widząc żadnego podobieństwa między dziewczynką a Wesem. 92 Mary Mc Bride ­ Tak. Przynajmniej on tak twierdzi. To bardzo długa historia, Lauro, a ja już nie mam sił na prowadzenie rozmów. Położę Wesleya w jego samochodzie i idę spać. Powinnaś zrobić to samo. Pomyślała, że Sam ma rację. Oboje byli zmęczeni, wręcz wyczerpani ostatnimi przejściami. ­ Sam, muszę cię przeprosić. ­ Szła koło niego po trawniku. ­ Przyjmuję przeprosiny ­ odpowiedział. Ułożył Wesa na siedzeniu samochodu i zwrócił się do Laury: ­ Powinien wytrzeźwieć do rana na tyle, żeby prowadzić. ­ Nie możesz przyjąć przeprosin, jeśli nie wiesz, czego one dotyczą. ­ Mogę ­ stwierdził, zatrzaskując drzwi. ­ Nie możesz ­ upierała się Laura. ­ Mogę ­ powtórzył zmęczonym głosem i powoli zaczął iść w kierunku domu. Laura zbliżyła się do niego i powiedziała: ­ Stań na moment i wysłuchaj mnie, dobrze? Stał przed nią z przymkniętymi oczami. ­ Słucham? ­ zapytał z wyraźną złością w głosie. ­ O co chodzi? ­ Byłam zła na ciebie, ponieważ... ­ urwała, widząc jego rozgniewaną twarz. ­ Do diabła, Lauro, jest trzecia nad ranem. Padam z nóg. Wyjaśnisz mi wszystko jutro. Nie katuj mnie teraz, proszę. Porozmawiamy rano. Zgadzasz się? Jeżeli znowu chcesz rozpatrywać to, Niebieska sukienka 93 co zaszło między nami... Poczekajmy do jutra, błagam. Odpowiedzią było milczenie. Sam ujął twarz Laury w swoje dłonie i popatrzył jej w oczy. Jego twarz wypogodziła się. ­ Jeśli moje słowa mogą być pociechą, to powiem ci, że było mi z tobą wspaniale. Nigdy w życiu nie doświadczyłem czegoś podobnego. To było dla mnie cudowne przeżycie. ­ Naprawdę? ­ zapytała. ­ Tak ­ wyszeptał. ­ Uwierz mi. ­ Ja też nigdy w życiu czegoś takiego nie przeżyłam. Sam objął ją i mocno przytulił. Po chwili jego usta zachłannie zagarnęły jej wargi. Żarliwie oddawała mu pocałunki. Trwali tak przez długą chwilę, po czym wziął ją na ręce i zaniósł do domu. Sam nie mógł usnąć tej nocy. Przewracał się z boku na bok, ale sen nie nadchodził. Wreszcie wstał, nadal rozmyślając o niedawnych wydarzeniach. Wczesnym rankiem skruszony Wes odjechał, a Sam przygotował sobie kawę i poszedł na ganek. Pił kawę i ciągle rozmyślał. Winił siebie za to, że był tak nierozsądny. Przecież przyrzekł sobie, że powstrzyma się od czułych gestów, nie sprowokuje intymnej sytuacji... A jednak dał się ponieść emocjom i uległ pragnieniu posiadania Laury. Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak jej pożąda. Wystarczyło 94 Mary Mc Bride tylko jedno spojrzenie błękitnych oczu... Rozchylone usta proszące o pocałunek... I jego mocne postanowienie, niestety, legło w gruzach. Wspomniał z uśmiechem, jak niósł ją na rękach do domu, niecierpliwie rozpinając jej bluzkę. Obejmowała go czule. Nie zapanował nad sobą. Nie dotarli nawet do sypialni. Tym razem kochali się na podłodze w salonie. Przypomniał sobie, jak nie mógł uporać się z guzikiem jej spodni. Z pasją odwzajemniała jego pieszczoty. Oplotła Sama nogami, zmysłowo całując, co rozpaliło go do granic wytrzymałości. Obydwoje zbyt szybko stracili kontrolę nad sobą... Sam otrząsnął się ze wspomnień. Ze zdziwieniem pomyślał, że dzięki Laurze odkrył swoją drugą naturę. Nigdy nie podejrzewałby siebie o tak wielki temperament. Z Jenny łączył go bardzo spokojny seks. Niezbyt często się kochali. O wiele ważniejsza od tej sfery życia była więź duchowa. Jenny była tak krucha, tak mała, że ciągle obawiał się, że może ją skrzywdzić. Po jej śmierci on również chciał umrzeć. Nie wyobrażał sobie życia z inną kobietą... Przypomniał sobie nocną wizytę Wesa Gunthera, który żądał, by Sam trzymał się z daleka od Kate i Samanty. Zastanawiał się, jak ma tego dokonać. Przecież Kate wciąż prosiła go o jakieś przysługi. Musiał przyznać, że był już zmęczony spełnianiem jej ciągłych próśb. Powinien wreszcie nauczyć się odmawiać jej w stanowczy sposób, żeby Niebieska sukienka 95 zrozumiała, że ma jej już dość. Ale czy zdobędzie się na taką stanowczość? Przecież tu chodzi o Samantę, a nie o Kate... Chodzi też o Laurę, która tak niespodziewanie pojawiła się w jego życiu... Czy nadal była tylko jego klientką? Jak ma pomóc tej kobiecie, jeśli sprawy między nimi zaszły tak daleko? Jeżeli ich zmysły ciągle będą brały górę nad rozsądkiem, to jak utrzymać stosunki służbowe? Nagle usłyszał głos Laury dobiegający z domu. Wszedł do środka i znalazł ją w kuchni, rozmawiającą przez telefon. Wyglądała pięknie. Była ucieleśnieniem marzeń każdego mężczyzny. Ubrała się w jedną z jego koszul. Krótki strój eksponował jej cudowne, długie nogi. I znów poczuł dreszcz pożądania, lecz natychmiast skarcił się w duchu. Gdy Laura dostrzegła Sama, podała mu słuchawkę telefonu. ­ Zamówiłam taksówkę ­ powiedziała. ­ Nie potrafię podać dokładnego adresu. Czy możesz mi pomóc? ­ Zamówiłaś taksówkę? Ale dlaczego? ­ zapytał z głupią miną. ­ Chcę wracać do domu. ­ Odwiozę cię. ­ Nie musisz. Po prostu podaj im dokładny adres, proszę. Sam bez słowa odłożył słuchawkę. ­ Dlaczego to zrobiłeś? ­ Nie mogę pozwolić, żebyś samotnie wracała 96 Mary Mc Bride do domu ­ powiedział, myśląc, że postępuje jak idiota. ­ Wynajęłaś mnie, żebym cię chronił. ­ Tak, ale zdecydowałam się zrezygnować z twoich usług. ­ Odgarnęła włosy z czoła. ­ Nie pomagasz mi, Sam. Nie jesteś w stanie mi pomóc... Wprawiasz mnie w zakłopotanie. Sam przyglądał się jej uważnie. ­ Dlaczego? ­ zapytał. ­ Wiesz, chodzi mi o nasz seks... To nie powinno się zdarzyć. Nigdy tak nie postępuję. ­ Bezradnie rozłożyła ręce. Była smutna. ­ Wierz mi, ja również jestem zaskoczony swoim postępowaniem, tym, że tak łatwo uległem namiętności ­ odparł. ­ Też jestem tym zakłopotany. ­ Ty?! Nieprawdopodobne. Ciekawa jestem, ile kobiet tak zwiodłeś... ­ Mylisz się. Bardzo się mylisz. ­ Doprawdy? A Kate, która traktuje cię jak własność? O czym to świadczy, jak uważasz? Jesteś bardzo szybki. Wystarczyły ci dwadzieścia cztery godziny, abyś dwukrotnie miał mnie w swoim łóżku. Sądzę, że powinieneś mieć kogoś na stałe, skoro lubisz tak często to robić... Potrzebna ci jest stała partnerka... ­ Nie ma nikogo w moim życiu... Żadnej kobiety, która działałaby na mnie tak jak ty... ­ Zrozum, Sam, nie jestem tak zwaną łatwą kobietą. Nigdy taka nie byłam. Nie idę do łóżka z facetem ani na pierwszej, ani na drugiej randce. Przynajmniej nigdy dotąd tak nie postępowałam. Niebieska sukienka 97 A ty sprawiłeś, że czuję się winna ­ powiedziała, patrząc mu w oczy. Milczał, zastanawiając się, co odpowiedzieć. Tak bardzo pragnął ją przytulić. Naprawdę, Laura źle odczytywała jego intencje. Chciał jej to wyjaśnić, ale nie wiedział, w jaki sposób. ­ Sam, jestem zagubiona ­ mówiła dalej Laura. ­ Wiesz, sytuacja z nieobliczalnym Artiem, jego nieoczekiwana propozycja, a potem uderzenie i groźby... A teraz ty, chwila zapomnienia... Mój Boże... Nie wiem, co robić. Gubię się w tym wszystkim. Muszę wracać do domu. Nie ma rozsądniejszego rozwiązania. Chyba mnie rozumiesz. Milczał. ­ Muszę wracać do domu ­ powtórzyła. ­ Natychmiast. Chciał krzyknąć, że nie pozwoli na to, ale nie potrafił. ­ Dobrze. Odwiozę cię. Chodźmy do samochodu ­ powiedział zrezygnowany. Sam powoli prowadził samochód. Dojeżdżali już do miasta. Laura była bardzo przygnębiona. Pomyślała, że dwa dni temu jechała tą samą drogą i oglądała ten sam krajobraz. Przypomniała sobie, jakie wątpliwości ją wtedy dręczyły. To było tak niedawno, a jej wydawało się, że wieki temu. Przez tak krótki czas wszystko zdołało się zmienić. Popatrzyła na Sama. Niewątpliwie nie był jej 98 Mary Mc Bride obojętny. Był cudownym kochankiem. Wspomniała jego niedawną czułość, jego zmysłowe usta, dotyk jego rąk. Nigdy w życiu nie doświadczyła takiej namiętności. Nikt dla niej nie grał na pianinie ,,Marzenia miłosnego''. Po raz pierwszy ktoś tak bardzo zawładnął jej wyobraźnią. Po raz pierwszy mężczyzna posiadł ją bez reszty. Było to dla niej szokującym przeżyciem, którego w pełni nie rozumiała. Nie miała dużego doświadczenia. Poza Samem była związana tylko z jednym chłopakiem, któremu udało się umiejętnie przezwyciężyć jej wrodzoną nieśmiałość. Przestraszyła się własnych uczuć. Nie chciała, aby Sam domyślił się, jaką ma władzę nad nią. Dlatego postanowiła uciec od niego. Nic nie mogło jej powstrzymać. Nawet ogromny lęk przed Artiem i jego groźbami. Powoli dojeżdżali do jej domu. ­ Czy jestem ci winna jakieś dodatkowe pieniądze? ­ zapytała. ­ Nie ­ odpowiedział poirytowany. ­ Nic mi nie jesteś winna, wręcz przeciwnie, to ja powinienem ci zwrócić pieniądze z tytułu niewykonania zadania. ­ Daj spokój. Poświęciłeś mi swój prywatny czas, mimo że masz dużo własnych problemów. Laura pomyślała o małej Samancie, o Kate i jej mężu. Uśmiechnęła się na wspomnienie dziewczynki. Szkoda, że nie będzie już miała okazji zobaczyć małej. ­ Mam nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze Niebieska sukienka 99 ­ powiedziała. ­ Jeśli będziesz chciał pozbyć się rzeczy matki, zadzwoń do mnie. Mogę je sprzedać, ponieważ są w bardzo dobrym stanie. ­ Dobrze, pomyślę o tym ­ odpowiedział z niechęcią, zatrzymując samochód. Laura podniosła głowę i popatrzyła przez okno na lewą stronę ulicy. Odniosła wrażenie, że nie była w mieście od wieków. Na moment przed oczami przemknął jej widok pięknego dworku na wsi, ale zaraz wróciła do rzeczywistości. Zauważyła kilka nowych szyldów na znajomych budynkach. Nie zdziwiła się. Była pewna, że zrobiono je na polecenie Hammermana. Art Hammerman miał wszystko, wielkie pieniądze, władzę. Domy na tej ulicy stanowiły jego własność. Był bezwzględnym egzekutorem należności. Pewnie znowu podniesie czynsze i niektórzy ludzie zostaną bez dachu nad głową. Siał postrach w mieście. Podejrzewała, że zrobi wszystko, żeby ją zniszczyć i pozbawić ukochanego sklepiku. Przecież odmówiła jego synowi. Pomyślała, że niepotrzebnie zatrudniała prywatnego detektywa. Dziś powróciła do punktu wyjścia. Doprawdy rozsądniej byłoby kupić sobie poradnik ,,Jak pływać z rekinami''. Nagle usłyszała zduszone przekleństwo Sama. Podążyła za jego wzrokiem. Przerażona dostrzegła wóz strażacki stojący przed jej domem. Sam wyskoczył z samochodu i podbiegł do uwijających się strażaków, żeby dowiedzieć się o przyczynę pożaru. Rozdział ósmy ­ Czy jest pan pewien, że przyczyną pożaru było uderzenie pioruna? ­ Sam zwrócił się do szefa strażaków. ­ Tak. Przecież była okropna burza. Zresztą, nie tylko ten budynek został uszkodzony. Tamten dom też. ­ Wskazał palcem. ­ Diabelna burza ­ powtórzył. ­ Czy byli jacyś świadkowie? ­ zapytał Sam. ­ Tak, kilku. Widzieli wszystko. Nie ma wątpliwości, że to piorun spowodował pożar ­ odpowiedział strażak. Pewność, z jaką wypowiedział te słowa sprawiła, że Sam odczuł ulgę. Przez chwilę obawiał się, że to Artie jest odpowiedzialny za całe zajście. Podejrzewał, że mogło to być działanie z premedytacją wymierzone w Laurę. Jednocześnie pomyślał, że Laura miała szczęście. Gdyby była w swoim miesz- Niebieska sukienka 101 kaniu w tę okropną noc... Skazana tylko na siebie... Przecież tak bardzo bała się burzy. Wspomniał chwile, kiedy się kochali. Uśmiechnął się do swoich myśli. Ta kobieta zachowywała się w łóżku zupełnie tak jak znienawidzona przez nią burza. Była wulkanem namiętności. Reagowała szybko i spontanicznie, co go zachwycało. Dostarczyła mu wspaniałych wrażeń, których nic nie było w stanie wymazać z pamięci. ­ Czy pan mieszka tutaj? ­ zapytał strażak. ­ Nie. Moja przyjaciółka. Na szczęście podczas pożaru nie było jej w domu. ­ To rzeczywiście miała szczęście. ­ Tak. Czeka na mnie w samochodzie. Jest bardzo zdenerwowana. Straciła nie tylko mieszkanie, ale i sklep, który prowadziła. Czy ma pan jakieś pytania do niej? ­ Musi wypełnić formularz, który zaraz przyniosę. To normalna procedura. Pana przyjaciółka może go oddać później, jak dojdzie do siebie. Sam popatrzył ze smutkiem na zgliszcza. Obraz zniszczeń przeraził go. Laura utraciła wszystko, mieszkanie, sklep. Ulica wyglądała strasznie, przypominała pobojowisko. Powoli poszedł do samochodu. Nie bardzo wiedział, jak może ją pocieszyć. Siedziała skulona na fotelu. ­ Lauro, twój dom uległ kompletnemu zniszczeniu. Tak mi przykro ­ powiedział. Zbladła gwałtownie. Spojrzała na niego przerażonym wzrokiem. 102 ­ Mam Mary Mc Bride ubezpieczenie. Przynajmniej mam ubezpieczenie ­ wyszeptała. ­ To bardzo dobrze ­ odparł, mając nadzieję, że Laura nie zapyta o przyczynę pożaru. ­ Może jakieś rzeczy ocalały? Pójdę sprawdzić. Może... ­ przerwała. ­ Nie ma potrzeby, kochanie. To mogłoby być niebezpieczne. ­ Delikatnie pogładził ją po policzku. ­ Uwierz mi. Budynek zostanie jutro zburzony, a raczej jego zgliszcza... ­ Nie mogę uwierzyć... Czy powiedzieli ci, jaka była przyczyna pożaru? ­ Przygryzła usta, chcąc zapanować nad drżeniem warg. Sam przymknął oczy. Wiedział, że nie może wyjawić prawdy. Gdyby powiedział, że piorun spowodował pożar, przeraziłby ją jeszcze bardziej. ­ Czy to było podpalenie? ­ zapytała. Pokręcił przecząco głową. ­ Nie chcesz mnie zasmucać, rozumiem. Jestem jednak pewna, że to sprawka Artiego ­ westchnęła ciężko. Sam pomyślał, że niezależnie od przyczyny pożaru Laura utraciła cały swój dobytek i jest to prawdziwa tragedia dla człowieka. ­ I co ja teraz zrobię? ­ zapytała płaczliwym tonem. ­ Gdzie mam pójść? ­ Nie masz przyjaciół lub krewnych? ­ zapytał wbrew sobie, bo tak naprawdę chciał powiedzieć, żeby wracała z nim do domu. Niebieska sukienka 103 ­ Nie, mój jedyny kuzyn mieszka w Kalifornii, a przyjaciółka dwa lata temu przeprowadziła się do Kansas. ­ Rozpłakała się. ­ Zawsze możesz liczyć na mnie. Możesz wrócić ze mną ­ odpowiedział. Laura chciała odrzucić tę propozycję, ale nagle dostrzegła nadjeżdżającą komfortową limuzynę z przyciemnionymi szybami w oknach. Pamiętała doskonale ten samochód. Nie miała najmniejszej wątpliwości, że jest własnością Hammermana. Pomyślała, że przestępca zawsze wraca na miejsce zbrodni. ­ Sam, jeśli nie będzie to nadużyciem twojej gościnności, pojadę do twojego domu ­ powiedziała szybko, marząc o tym, by stać się niewidzialną. ­ Potem znajdę jakieś inne rozwiązanie. ­ W porządku ­ odpowiedział pozornie spokojnie, z trudem skrywając radość. Pomyślała, że powrót do domu Sama to ostatnie, o czym mogłaby marzyć. ­ Czy możemy już jechać? ­ zapytała, nerwowo obserwując samochód Hammermana. ­ Tak, oczywiście. Pozwól tylko, że najpierw odbiorę od komendanta straży formularz dla ciebie. Będziesz musiała go wypełnić. Zaraz wracam. Laura chciała poprosić go, żeby pospieszył się, ale nie wypowiedziała ani słowa. Przyglądała się limuzynie Hammermana. Niewątpliwie ten facet na przednim siedzeniu był jego ochroniarzem. Dostrzegła sylwetkę Arta Hammermana. Nie 104 Mary Mc Bride widziała natomiast Artiego. Jednak świadomość tego, że prześladowca może być w pobliżu, przerażała ją. Spojrzała na Sama, idącego w kierunku wozu strażackiego. Czas dłużył się jej niemiłosiernie. Chciała jak najszybciej znaleźć się z dala od tego miejsca. Ku swojemu przerażeniu spostrzegła, że z limuzyny wysiadł Hammerman, jak zwykle ubrany w drogi elegancki garnitur. Podszedł wprost do Sama i uśmiechając się, uścisnął mu rękę. Zauważyła, że rozmawiają przyjaźnie i zachowują się tak, jakby byli dobrymi znajomymi. Nie dowierzała własnym oczom! Była coraz bardziej wystraszona, serce zaczęło jej bić w szalonym tempie. Skuliła się na siedzeniu, przymykając oczy. Różne myśli przebiegały jej przez głowę. Zaczęła podejrzewać Sama o nieszczerość. Nie rozumiała w ogóle, co oznaczało to serdeczne powitanie. Na pewno nie wróżyło nic dobrego. Nie wiedziała, jak ma postąpić w tej sytuacji. Sam przyglądał się Hammermanowi z uwagą. Wszystkie zdarzenia zaczęły układać mu się w logiczną całość. Od początku domyślał się, że Laura skłamała, podając nazwisko prześladowcy. Teraz nabrał pewności, że mężczyzną zagrażającym jej jest syn Hammermana, Artie. Nic dziwnego, że była przerażona. To dlatego żaden detektyw nie chciał zająć się jej sprawą. Hammerman budził lęk Niebieska sukienka 105 we wszystkich mieszkańcach miasta. Był jednym z najgroźniejszych gangsterów w okolicy. ­ Mam przyjemność z panem Samem Zacharym, nieprawdaż? ­ z uprzejmym uśmiechem zapytał go Hammerman. ­ Tak. Jak pan się miewa, panie Hammerman? ­ Pan zna tego człowieka? ­ Ochroniarz zwrócił się do Hammermana, obserwując uważnie Sama. ­ W porządku, Joey. Kiedyś ten facet pracował dla mnie. ­ Art spojrzał na Sama. ­ To nie była trudna sprawa, prawda? ­ Prawda. Sam dobrze pamiętał zlecenie Hammermana. Miał śledzić jego niewierną, młodą i piękną żonę. Obecnie już byłą małżonkę, o czym dowiedział się z gazet. ­ Ale się porobiło ­ powiedział Hammermman, wskazując na zgliszcza. ­ Dobrze, że nikt nie został ranny. Jak się nazywał ten sklepik? Chyba coś związane z babcią. Pamiętasz, Joey? Pracowała tam ładna blondynka, dla której Artie oszalał. ­ Tak, pamiętam. Sklep nazywał się ,,Poddasze babci'', jeśli się nie mylę. ­ Masz rację. A ta blondyneczka nigdy nie spóźniała się z płaceniem czynszu. Biedna mała. Trzeba posłać jej kwiaty, Joey. ­ Dobrze, szefie. ­ A co ciebie tutaj sprowadza? ­ Hammerman zwrócił się do Sama. ­ To, co zwykle. Praca. 106 Mary Mc Bride ­ Interesy idą ci dobrze? ­ Nie mogę narzekać ­ odpowiedział wymijająco. Art był ostatnią osobą, z którą Sam chciałby dyskutować na temat swojej klientki. Powoli fragmenty łamigłówki zaczęły układać mu się w całość. Nie wszystko jednak było jeszcze zrozumiałe. ­ Błyskawica ­ powiedział gangster. ­ Piorun z jasnego nieba. Co o tym sądzisz? ­ Skargi należy kierować do matki natury ­ mruknął Sam. ­ Dobrze powiedziane. Miło cię było spotkać. Daj mi znać, jeżeli będziesz kiedyś szukał pracy. ­ Art uścisnął mu rękę. ­ Oczywiście, panie Hammerman. Do zobaczenia. Było mi bardzo miło. Hammerman pomachał strażakom i ulokował się w swojej wielkiej limuzynie. Sam odebrał formularz od komendanta i wrócił powoli do swojego samochodu, zastanawiając się nad dramatem Laury. Tym razem, gdy jechali do jego posiadłości, Laura nie podziwiała pięknych widoków. Zdawała się nie zauważać zwierząt pasących się na zielonych łąkach ani kolorowych ptaków. Nie cieszyło jej błękitne niebo ani słońce przyjaznym blaskiem opromieniające samochód. Siedziała w milczeniu. Nie zapytała Sama, skąd zna starego Arta. Nie chciała nawet myśleć, co to może oznaczać. Była przerażona. To, że jej sklep był ubezpieczony stanowiło marną pociechę. Straciła przecież wszyst- Niebieska sukienka 107 ko, do czego była tak bardzo przywiązana. Nie odzyska już nigdy prezentu, który podarowała jej babcia na osiemnaste urodziny. Pamiątkowe zdjęcia rodzinne również uległy zniszczeniu. Już nigdy nie będzie mogła zajrzeć do swojego pamiętnika, który prowadziła od siódmego roku życia. Ani wspominać dawnych czasów, oglądając pocztówki otrzymane od znajomych i przyjaciół. Ani pielęgnować doniczkowych kwiatów, które tak lubiła. Wszystkie rzeczy, które były dla niej wartościowe, przepadły. Pogrążona w tych smutnych rozmyślaniach, nawet nie zauważyła, gdy dotarli do celu podróży. Sam otworzył drzwi samochodu. ­ Jesteśmy w domu ­ powiedział. Laura sięgnęła po torbę, zawierającą jej osobiste drobiazgi, między innymi niebieską aksamitną sukienkę. To wszystko, co jej pozostało. ­ Czuję się jak uciekinierka ­ powiedziała z ogromnym smutkiem. Sam pomógł jej wysiąść. Otoczył ją ramieniem. Poczuła, że robi się jej gorąco, więc odsunęła go stanowczo. Pomyślała, że przyjazd do posiadłości Sama nie był dobrym posunięciem. Nie mogła pozwolić, żeby powtórzył się niedawny scenariusz. Była wdzięczna Samowi za pomoc i opiekę, ale nie chciała ponownie wylądować z nim w łóżku. ­ Proszę, zostaw mnie ­ stwierdziła sucho. ­ Co ja takiego zrobiłem? ­ zapytał z niewinną miną. 108 Mary Mc Bride ­ Dotykałeś mnie ­ odpowiedziała. ­ Nieprawda ­ zaprotestował. ­ Dotykałeś mojej ręki. ­ Ależ... Pomagałem ci przy wysiadaniu. Przecież nawet nie próbowałem... ­ Ja odebrałam to inaczej ­ przerwała mu. ­ Nie dotykaj mnie, dobrze? Westchnął ciężko. Laura spostrzegła, że lekko się zarumienił. Nie wiedziała, czy był to wynik zakłopotania, czy złości. ­ To już się nie powtórzy ­ powiedział, kładąc rękę na sercu. ­ Przyrzekam. ­ Uniósł do góry dwa złączone palce. ­ Słowo harcerza. ­ Nie jesteś harcerzem ­ odparła, mrużąc oczy. Roześmiał się. ­ No to zaraz się przyłączę do jakiejś drużyny harcerskiej. Laura pomyślała, że to rzeczywiście byłoby zabawne. Sam harcerzem! Przez resztę dnia Sam robił wszystko, aby trzymać się z daleka od Laury. W czasie lunchu i obiadu był wręcz zadowolony, że dzieli ich kuchenny stół. Zawsze była to jakaś gwarancja, że przypadkowe dotknięcie rąk nie sprowokuje zbliżenia. Lunch przygotowała Laura. Po raz pierwszy od czasów dzieciństwa Sam miał okazję jeść kanapki z masłem orzechowym, owocową galaretką i kruche ciasteczka. Obiadem zajął się on, mając nadzieję, że Niebieska sukienka 109 dobre jedzenie pozwoli Laurze choć na chwilę zapomnieć o tragicznym wydarzeniu. Postanowił przygotować pieczeń z zielonym groszkiem i pomidorami. W trakcie obiadu Laura zadała mu pytanie: ­ Skąd znasz Arta Hammermana? Widziałam, jak z nim rozmawiałeś. ­ Nie znam go dobrze. Kiedyś pracowałem dla niego. Jakiś rok temu. ­ Coś podobnego! Hammerman zatrudniał prywatnego detektywa? To nieprawdopodobne. Mimo tylu ochroniarzy, którzy nie odstępują go na krok? Dlaczego? ­ zdziwiła się. ­ Myślę, że nie chciał, żeby jego chłopcy wiedzieli o jego małżeńskich problemach. ­ Rozumiem. Musiałeś się tym dobrze zająć, ponieważ wiem, że zeszłej zimy uzyskał rozwód. Sam zignorował sarkazm w jej głosie. ­ Opowiedz mi o Artiem ­ powiedział, odkładając widelec. Zmieniła się na twarzy. Nerwowo przełknęła kawałek mięsa, sięgając jednocześnie po szklankę z wodą mineralną. Myślała nad czymś bardzo intensywnie. Sam zastanawiał się, czy tym razem usłyszy prawdę. ­ Sądzę, że domyśliłeś się prawdy. To młodszy Hammerman ­ powiedziała cicho. Sam skinął głową z wyraźną ulgą. Tak wiele zależało od jej odpowiedzi. Na początku ich znajomości nie podała prawdziwego nazwiska 110 Mary Mc Bride prześladowcy. To mógł jeszcze zrozumieć. Po prostu bała się, że znowu spotka się z odmową. Gdyby skłamała teraz, nie byłby w stanie jej pomóc, mimo że miał dla niej wiele ciepłych uczuć. ­ Przykro mi, że wtedy cię oszukałam ­ wyszeptała, patrząc mu w oczy. ­ Obawiałam się, że odmówiłbyś mi, gdybyś znał jego nazwisko. ­ To nie zrobiłoby żadnej różnicy. I tak mogłabyś liczyć na mnie. Gdy weszłaś do mojego biura... ­ przerwał, z trudem opanowując ochotę, żeby ją przytulić. ­ Co się stało, gdy weszłam do twojego biura? ­ zapytała, zabawnie przekrzywiając głowę. ­ Pomyślałem wtedy, że... że jedynie ja mogę ci pomóc ­ odpowiedział, patrząc w jej błękitne oczy. ­ Nieprawda ­ roześmiała się głośno. ­ Pomyślałeś, że jestem dziwką, która nie wiadomo po co przyszła do ciebie. ­ Dobrze, że potrafisz się śmiać ­ powiedział łagodnie. ­ Tylko przez chwilę ­ posmutniała ponownie, łzy pojawiły się w jej oczach. ­ Nie mogę zapomnieć o przeklętym Artiem. Mój Boże, wszystko, co złe zawdzięczam właśnie jemu. To on spowodował pożar, jestem tego pewna. Ale i tak mu tego nie udowodnię. Zresztą i tak nie poniósłby żadnych konsekwencji. Sam wahał się, czy powiedzieć jej, że to nie Hammerman, a burza stała się przyczyną jej nie- Niebieska sukienka 111 szczęścia. W końcu zdecydował się niczego nie wyjaśniać. ­ Cóż, bywają podstępne podpalenia ­ mruknął, zbierając ze stołu brudne naczynia. ­ Pozwól, że ja sprzątnę ­ powiedziała Laura, wyjmując mu talerze z dłoni. ­ Zajmij się swoimi sprawami. Zagraj na pianinie albo odpocznij. ­ Jesteś pewna? ­ Oczywiście. Nie mogę się inaczej odwdzięczyć... tylko w ten sposób. ­ Dobrze, zejdę na dół. Daj mi znać, gdybyś mnie potrzebowała. Schodząc do sutereny, pomyślał, że gra na pianinie jest dobrym rozwiązaniem. Przynajmniej zajmie czymś swoje niespokojne ręce. Musiał uciekać się do takich metod, żeby zapanować nad ogarniającym go pożądaniem. Laura, zamiast włożyć naczynia do zmywarki, nalała gorącej wody do zlewozmywaka i zaczęła starannie myć talerze. Zawsze lubiła tę domową czynność. Woda przyjemnie ogrzewała jej ręce i czuła się zrelaksowana. Popatrzyła przez okno na soczystą zieleń, otaczającą posiadłość. Była zafascynowana nie tylko Samem, ale i tym urokliwym miejscem. Do jej uszu dobiegały dźwięki cudownej muzyki. Kochała muzykę, a Sam był doskonałym pianistą. Jej matka zawsze chciała mieć pianino. Niestety, nie było jej dane zrealizować marzeń. 112 Mary Mc Bride Zaczęła rozmyślać o stratach, jakie poniosła, i łzy napłynęły jej do oczu. Chcąc wprawić się w lepszy nastrój, postanowiła zjeść jeszcze kawałek wspaniałej pieczeni. Nagle zadzwonił telefon. Przypuszczała, że Sam nie usłyszy telefonu, więc wytarła ręce i podeszła do aparatu, nerwowo przełykając ostatni kawałek mięsa. Jakiś mężczyzna prosił o rozmowę z Samem. Zawołała głośno, ale Sam nie słyszał. Wyszła z kuchni i zawołała go raz jeszcze. Niestety, bez rezultatu. Zeszła więc do sutereny. ­ Przepraszam, że musiałaś się fatygować. Kto dzwoni? ­ zapytał, idąc za nią na górę. ­ Nie mam pojęcia. Nie przedstawił się ­ odpowiedziała. Laura poszła do kuchni, aby skończyć zmywanie. Nie przysłuchiwała się rozmowie, jednak mimo woli docierały do niej urywane, krótkie zdania. Znowu poczuła się niespokojna. W duchu zadawała sobie pytanie, dlaczego jest taka podejrzliwa? Po chwili uświadomiła sobie, że przecież Sam jako prywatny detektyw przeprowadza setki różnych rozmów. Wstawiała właśnie do szafki suche talerze, gdy Sam odłożył słuchawkę. ­ Kto dzwonił? ­ zapytała. ­ Nie rozpoznałaś jego głosu? ­ Nie. A powinnam? ­ Chyba tak. To był Artie. ­ Słucham?! Niebieska sukienka Serce miała w gardle. 113 ­ Nie rozumiem! ­ krzyknęła. ­ Dlaczego... dlaczego tutaj dzwonił? Dlaczego dzwonił do ciebie? Usiadł powoli na krześle, patrząc przed siebie. Nie odpowiadał. ­ Sam, skąd on ma twój numer? Dlaczego telefonował? ­ pytała uparcie Laura. ­ Numer dostał od swojego ojca. ­ Sam wreszcie spojrzał na nią. ­ Artie chce wynająć prywatnego detektywa, ponieważ jego ukochana znikła bez śladu. Laura nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Poczuła się jak bohaterka kiepskiej farsy. To przecież nie mogło dziać się naprawdę. ­ Oczywiście odmówiłeś mu, Sam? Odmówiłeś, prawda? ­ Nie. ­ Pokręcił przecząco głową. ­ Przyjąłem pracę. ­ Słucham?! Przyjąłeś pracę? ­ Tak, powiedziałem mu, że cię znajdę. ­ Dlaczego? ­ Laura nie mogła złapać tchu. ­ Dlatego, żeby nie zaczął poszukiwać innego detektywa ­ odpowiedział znużonym tonem, jednocześnie myśląc intensywnie o skomplikowanej sytuacji. ­ Tylko dlatego... Rozdział dziewiąty Przez resztę dnia rozmawiali o zaistniałej sytuacji, szukając sensownych rozwiązań. Wieczorem, gdy Laura już spała, Sam zszedł do sutereny, aby trochę poćwiczyć. Tylko w ten sposób mógł odzyskać względny spokój. Wsiadł na rowerek i trenował zapamiętale, rozmyślając o dramatycznych wydarzeniach. Wiedział, że postąpił nieetycznie, podejmując się pracy, której nie zamierzał wykonać. Ale czy miał wybór? Przecież nie mógł pozwolić, żeby jakiś inny detektyw zajął się poszukiwaniem Laury. Miał wrażenie, że zabrnął w ślepy zaułek. Nie potrafił przewidzieć, jak potoczą się dalsze wydarzenia. Był świadomy, że będzie musiał codziennie zdawać sprawozdanie Artiemu z przebiegu poszukiwań zaginionej Laury. I w dodatku weźmie za to pieniądze. Kilka godzin temu przekonywał Laurę, że nie jest jej wrogiem, że na Niebieska sukienka 115 pewno nie wyda jej Hammermanowi. Słuchała go z niedowierzaniem. ­ Do licha, jesteś moją klientką, Lauro ­ mówił. ­ Już nie jestem. A nawet gdybym była, nie mogę ci płacić. ­ W takim razie pomagam ci jako twój przyjaciel. ­ Ale my nie jesteśmy przyjaciółmi ­ odparła. Wówczas nie wiedział, co ma jej odpowiedzieć. Laura miała rację. Przecież nie byli przyjaciółmi. Nie dzielili się ani swoimi pragnieniami, ani marzeniami. Zresztą on wcale nie pragnął mieć kogoś bliskiego, z kim rozmawiałby o swoich uczuciach. Dla niego liczyła się jedynie jego pierwsza miłość. Wszystkie obietnice, które złożył Jenny, traktował bardzo poważnie. Należał tylko do niej. Przynajmniej do chwili, gdy po raz pierwszy ujrzał Laurę... Laura... Zastanawiał się nad ich wzajemną relacją. Targały nim sprzeczne uczucia. Nie potrafił sprecyzować, co łączy go z tą kobietą. Czy tylko seks? Chwile wypełnione namiętnymi pocałunkami i żarliwymi pieszczotami, ale co poza tym? Byli jak dwa magnesy przyciągające się nawzajem. Nigdy przedtem nie doświadczył takich uniesień. Tak bardzo jej pragnął, mimo że rozsądek podpowiadał mu coś przeciwnego. Był pod niewątpliwym urokiem tej kobiety. Nie mógł tego zrozumieć. Wiedział, że musi się kontrolować, nie dać ponieść się emocjom. Jednak powinien rozwiązać problem Laury, sprawić, żeby poczuła się 116 Mary Mc Bride bezpieczna. Jest to jej winien. Zresztą niesienie pomocy leżało w jego naturze. Już jako mały chłopiec spieszył na odsiecz koleżankom, które znalazły się w kłopotach. Starał się otaczać je opieką. Dawał im słodycze, opatrywał stłuczone kolana, wycierał zapłakane oczy... Sam przez chwilę zastanawiał się, jakie było dzieciństwo Laury. Kto troszczył się o nią, gdy za oknami szalała burza? Kto wtedy tulił ją w ramionach? Jaką była dziewczynką? Ćwiczył zapamiętale. Koszulka była mokra od potu. Musi przestać myśleć o Laurze jako o kobiecie, której pożąda. Intymna sytuacja między nimi nie może powtórzyć się w przyszłości. Dość tego! Następnego poranka Laura schodziła po schodach na palcach, nie chcąc obudzić Sama. Przechodząc koło jego sypialni, usłyszała głośne chrapanie świadczące o tym, że śpi on bardzo głęboko. Natomiast ona źle spała tej nocy, właściwie prawie nie zmrużyła oka. Leżąc w ciemnościach, rozpamiętywała ostatnie dramatyczne wydarzenia. Dała upust swojej rozpaczy, pozwalając łzom płynąć po twarzy. Zużyła kilka opakowań jednorazowych chusteczek. Wstała wczesnym rankiem z mocnym postanowieniem przygotowania wspaniałego śniadania dla Sama. I tak oto znalazła się w kuchni. Pomyślała, że przygotuje omlet z serem, danie, które nigdy nie Niebieska sukienka 117 przysparzało jej trudności. Otworzyła lodówkę i zobaczyła wiele gatunków sera, co ją oczywiście zaskoczyło. Francuskie, szwajcarskie, angielskie i feta. Patrzyła na nie bezmyślnie, zastanawiając się, który będzie najodpowiedniejszy. Decyzję odłożyła na później, tłumacząc sobie, że to za wczesna pora na tak ważne postanowienia. Nalała do szklanki soku i nastawiła ekspres do kawy. Po kilku minutach usłyszała szum wody, który wyraźnie dochodził z łazienki. A więc Sam już wstał i właśnie brał prysznic. Uśmiechnęła się do siebie, dziwiąc się jednocześnie, dlaczego ten fakt poprawił jej nastrój. Przypomniała sobie, jak w nocy starała się wtulać twarz w poduszkę, żeby swoim głośnym szlochem nie niepokoić Sama. Nie chciała ciągle zmuszać go do pocieszania jej. Jeżeli twierdził, że są przyjaciółmi ­ niech tak zostanie. Para dobrych przyjaciół i nic więcej. Niestety, odgłosy dobiegające z łazienki spowodowały, że oczami wyobraźni zobaczyła muskularną klatkę piersiową Sama, jego silne ręce... i rozmarzyła się, ale już po chwili ostro zganiła się w duchu. Przyjaciele nie myślą o sobie w ten sposób! A przecież oni są przyjaciółmi. W przyszłości będą spotykać się przy różnych okazjach, aby poplotkować o znajomych lub obdarzyć się urodzinowymi prezentami. Będą pomagać sobie nawzajem, ale to wszystko. Nic więcej nie będzie ich łączyło. 118 Mary Mc Bride Pomyślała, że najwyższy czas na kawę. Sięgała właśnie po filiżankę, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Przypuszczała, że może to być Kate Sayles i ucieszyła się, że przynajmniej dziś jest ubrana w swoje rzeczy. Nie tak, jak przy ich pierwszym spotkaniu, kiedy miała na sobie koszulę Sama. Ostrożnie otworzyła drzwi i ku swojemu zdumieniu zobaczyła nieznajomego mężczyznę w policyjnym mundurze. ­ Dzień dobry pani ­ powiedział. ­ Dzień dobry ­ odpowiedziała, uważnie przypatrując się plakietce umieszczonej na jego mundurze. ­ Widzę, że jest pan z biura szeryfa. Czy wydarzyło się coś złego? ­ Nie, nic. Proszę się nie denerwować. Wpadłem tylko na chwilkę, żeby pogadać z Samem. Czy jest na górze? ­ Tak, ale... ­ Już jestem. Laura odwróciła się i zobaczyła Sama. Miał świeżo ogoloną twarz i mokre włosy. Ubrany w dżinsy i koszulkę, pachniał mydłem i dobrą wodą po goleniu. Jego bliskość sprawiła, że Laurze zrobiło się gorąco. Znowu powróciły wspomnienia namiętnej nocy. Niewątpliwie była pod jego urokiem. Nie mogła temu zaprzeczyć. ­ Wejdź, Charlie ­ powiedział Sam. ­ To jest moja przyjaciółka, Laura McNeal, a to Charlie Travis. Niebieska sukienka 119 ­ Nie będę ci przeszkadzać ­ odpowiedział policjant, obrzucając ich znaczącym spojrzeniem. ­ Chcę się tylko dowiedzieć, czy nie widziałeś czegoś podejrzanego. Mieliśmy doniesienia, że w tej okolicy może zdarzyć się strzelanina... ­ Strzelanina! ­ wykrzyknęła Laura. ­ Proszę się nie bać. ­ Charlie zwrócił się do Laury. ­ Wysłaliśmy już patrol, ale nie widzieliśmy nic wzbudzającego niepokój... może oprócz żerującego kojota... ­ O mój Boże, kojot! ­ On bardziej obawia się pani, niż pani jego ­ uśmiechnął się policjant. ­ Lauro, zostań w domu, a ja odprowadzę Charliego i jeszcze trochę sobie z nim pogadam ­ powiedział Sam. Mężczyźni wyszli na ganek. Laura napełniła filiżankę kawą i usiłowała podsłuchać rozmowę. Niestety, mówili zbyt cicho. Pomyślała, że nie wie, czy w jej sytuacji gorsza byłaby strzelanina, czy jakieś okropne kojoty, których panicznie się bała. Nie zdążyła się zdecydować, gdy nadszedł zasępiony Sam. ­ Co nam grozi? Strzelanina czy kojoty? ­ zapytała niespokojnie. ­ Kojoty ­ odpowiedział. ­ Czy one są bardzo niebezpieczne? ­ Nie, nie są. Uciekają od ludzi. ­ No tak, przecież twój kumpel twierdził, że one bardziej boją się mnie, niż ja ich. Jeśli to 120 Mary Mc Bride prawda, to wokół domu musi biegać stado przerażonych kojotów ­ stwierdziła z wymuszonym uśmiechem. ­ Naprawdę nie musisz się martwić. Charlie często tu przyjeżdża, sprawdza, czy wszystko w porządku. Jest bardzo niezadowolony, że zrezygnowałem ze stanowiska szeryfa. Nie podoba mu się mój następca ­ powiedział, nalewając kawę do filiżanki i sięgając po cukier. ­ Ty byłeś szeryfem? ­ zapytała, próbując wyobrazić sobie Sama w tej roli. ­ Nie wiedziałam o tym. Dlaczego zrezygnowałeś? ­ Przestałem być w tym dobry. ­ Wzruszył ramionami. Laura dostrzegła smutek w jego oczach. Zastanawiała się, czy rezygnacja ze stanowiska szeryfa miała coś wspólnego z jego zmarłą narzeczoną. Podejrzewała, że musiał bardzo przeżyć jej śmierć, nawet jeżeli nie chciał się do tego przyznać. Postanowiła jednak nie pytać o to, wiedząc, że mogłaby wywołać u Sama bolesne wspomnienia. ­ Sądzę, że jesteś dobry we wszystkim ­ powiedziała. Uśmiechnął się smutno. Laura była ciekawa, jak odebrał jej komplement. Czy pomyślał o wspaniałych chwilach uniesień, które razem przeżyli? ­ Ja nie potrafię tylu rzeczy, które ty umiesz ­ dodała, natychmiast żałując, że zabrzmiało to tak żałośnie. ­ Wiesz, chodzi mi o gotowanie czy na przykład o grę na pianinie ­ wyjaśniła. Niebieska sukienka 121 ­ Gdybyś naprawdę chciała to robić, nauczyłabyś się bez trudu. Każdy jest w stanie wykonywać tak prostą czynność jak gotowanie. ­ Prawie każdy ­ poprawiła go. ­ Myślę, że ja na pewno nie. ­ Będziesz jednak musiała się nauczyć ­ stwierdził, popijając kawę. ­ Nie będę musiała. Mogę stołować się w barach ­ odpowiedziała. ­ A co zrobisz, gdy wyjdziesz za mąż i będziesz miała dzieci? ­ Nie zamierzam mieć rodziny. ­ Jestem pewien, że kiedyś jednak będziesz żoną i matką. ­ Nie. Mylisz się, ja naprawdę nie zamierzam wychodzić za mąż ­ powiedziała stanowczo. Sam popatrzył na nią ze zdumieniem, jakby była istotą z innej planety. Pomyślał, że chyba założyła sobie, że nie ma prawa do szczęścia. Ktoś w przeszłości musiał wyrządzić jej krzywdę. Tylko kto? ­ A ty? ­ zapytała Laura. ­ Co ja? ­ Czy zamierzasz się ożenić i mieć rodzinę? ­ Ja nie, ale to zupełnie inna sprawa. Ty jesteś piękną, młodą kobietą i całe życie przed tobą. ­ Przyglądał się jej uważnie. ­ A kim ty jesteś, Sam? Trzęsącym się staruszkiem? Życie za tobą? Przeżyłeś już wszystko? Laura po raz pierwszy od chwili ich poznania dostrzegła w nim zwykłego człowieka, mającego 122 Mary Mc Bride problemy jak każdy samotny mężczyzna. Czekała na odpowiedź, choć była pewna, że Sam nie zechce być z nią szczery. Zamyślił się na chwilę, po czym spojrzał na nią ze smutkiem w oczach i powiedział znużonym tonem: ­ Jestem zadowolony z tego, co dotychczas osiągnąłem i nie mam ochoty na żadne zmiany w życiu. ­ Rozumiem. Odpowiada ci taka codzienna, życiowa rutyna... bylebyś miał święty spokój, tak? ­ Coś w tym rodzaju. ­ Spojrzał na zegarek. ­ Robi się już późno, a ja mam spotkanie w mieście. Może chcesz, żebym podrzucił cię do jakiegoś sklepu? ­ Do sklepu? Ale po co? ­ Chyba nie zamierzasz do końca życia nosić tych samych dżinsów i tej samej koszulki? ­ Zmierzył ją wzrokiem. ­ Rzeczywiście, potrzebuję paru rzeczy ­ westchnęła smutno. ­ Pójdę na górę i wezmę książeczkę czekową. Na szczęście mam jeszcze jakieś pieniądze na koncie. ­ Poczekam tu na ciebie. Poszła w kierunku schodów, ale nagle odwróciła się do Sama i zapytała: ­ A to spotkanie? Czy chodzi o twojego nowego klienta, Artiego? ­ Tak ­ skinął głową. ­ Wszystko będzie w porządku. Zaufaj mi. Niebieska sukienka 123 ­ A czy mam inne wyjście? ­ mruknęła pod nosem. Tak bardzo chciała wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Niestety, lęk przed prześladowcą nie opuszczał jej ani na chwilę. Gdy dotarli do miasta, Laura udała się do domu towarowego, a Sam do biura Artiego Hammermana. Mieściło się ono w obszernym kompleksie budynków należących do ojca jego klienta. Sam zastanawiał się, czy agresywny Artie trzymany jest krótko przez swojego srogiego rodzica, czy może raczej rozpieszczany jako ukochany jedynak? Sam rozejrzał się po urządzonym z przepychem pokoju. Artie od razu przystąpił do ubijania interesu. ­ Czy wystarczy? ­ zapytał z szerokim uśmiechem, wyciągając pięćset dolarów z kieszeni pofałdowanych spodni. ­ Tak, oczywiście ­ odparł Sam, przyglądając się uważnie swojemu rozmówcy. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ma do czynienia z marnym aktorzyną z kiepskiego teatru. ­ Mój ojciec był bardzo zadowolony z twoich usług. ­ Doceniam to. Dziękuję ­ powiedział Sam, chowając pieniądze i jednocześnie myśląc o tym, że naprawdę może stracić licencję. ­ Co mogę dla ciebie zrobić? Przez dwadzieścia minut przysłuchiwał się uwa- 124 Mary Mc Bride żnie monologowi siedzącego przed nim faceta, ale już po kilku minutach poczuł do niego silną niechęć. Artie opisał wygląd Laury, opowiadał o swoich uczuciach do niej. W tej opowieści nie było zbyt wiele romantyzmu. Chciał ją koniecznie odszukać, bez względu na cenę. Podobnie jak kolekcjoner znaczków pragnie kupić, posiąść, a nawet ukraść upragniony okaz. Sam nie lubił go coraz bardziej. Pomyślał, że opis cech zewnętrznych Laury nie zgadza się z rzeczywistością. Artie postrzegał ją jako przeciętną, ładną dziewczynę, a przecież ona była piękna. Jej oczy wcale nie były szare, a cudownie błękitne. Miała łabędzią szyję, doskonałe, szczupłe ciało i wspaniałe piersi. Jak można tego nie dostrzec? Z rozmyślań wyrwał go głos mężczyzny: ­ Teraz chyba rozumiesz, dlaczego muszę ją znaleźć. Po moim trupie, pomyślał Sam. Głośno jednak powiedział: ­ Zobaczę, co da się zrobić. ­ Bądź ze mną w kontakcie i informuj mnie o wszystkim. ­ Oczywiście. Sam opuścił Artiego z uczuciem niesmaku. Miał naprawdę szczerze dość swojej pracy! To był okropny sposób zarabiania na życie. Był posłańcem przynoszącym złe wieści, informującym o śmierci, zdradzie, oszustwie. Prawie zawsze on pierwszy musiał powiadomić swoich klientów o tra- Niebieska sukienka 125 gediach, które ich dotknęły. Czy taka profesja może kogokolwiek satysfakcjonować? Poważnie zastanawiał się nad zamknięciem swojego biura. Tylko z czego miałby się utrzymać? Wspomniał swoją służbę w marynarce wojennej. Zdobył wtedy wiele nowych doświadczeń. Tak, to były bardzo dobre lata. Ale dopiero stanowisko szeryfa przyniosło mu prawdziwe zadowolenie. Nareszcie realizował się zawodowo. Czuł się naprawdę potrzebny i doceniany przez wszystkich. Prowadził śledztwa w różnych sprawach kryminalnych i jednocześnie sprawował opiekę nad ludźmi mieszkającymi w jego okręgu. Niestety, gdy Jenny umarła, życie straciło sens. Marzenia o szczęśliwym małżeństwie i dzieciach rozwiały się na zawsze. Ogarnęła go emocjonalna pustka. Załamał się i zrezygnował z posady szeryfa. Nie był w stanie ponosić tak ogromnej odpowiedzialności ani dnia dłużej. Zaparkował przed sklepem, gdzie Laura robiła zakupy. Laura... Ciekawe, dlaczego ta dziewczyna postanowiła nigdy nie wychodzić za mąż? Zazwyczaj każda kobieta pragnie założyć rodzinę. Nawet jego Jenny chciała wyjść za mąż, mimo że ciągle najważniejsza była dla niej kariera. A Kate urodziła dziecko, ponieważ jej marzeniem było posiadanie kogoś bliskiego tylko dla siebie, chciała mieć przynajmniej kawałek własnej rodziny. Zresztą Sam zawsze uważał, że gwarancją szczęścia dla każdego 126 Mary Mc Bride człowieka jest udany związek małżeński. Dlaczego Laura myśli inaczej? Wysiadł z samochodu. Zwrócił uwagę na młodą kobietę pchającą wózek z niemowlęciem. Była podobna do Laury, choć nie tak piękna, jak ona. Obok niej dreptało kilkuletnie dziecko. Nagle zrobiło mu się ciepło na sercu i pomyślał, że widocznie podświadomie bardzo chce mieć żonę i dzieci. Chce mieć najzwyczajniejszą w świecie rodzinę. Ocknął się z rozmyślań i poszedł do domu towarowego, mając nadzieję, że znalezienie Laury nie zajmie mu wiele czasu. Dostrzegł ją prawie natychmiast i od razu serce zaczęło mu żywiej bić. Stała przy wejściu, przyglądając się ogromnemu wazonowi z kwiatami. Po chwili zwróciła twarz ku niemu. Była pogodna, wyglądała jak madonna z obrazów Botticellego. Miała jednak nad nią tę przewagę, że była żywą kobietą, jego kobietą. I to było w tym wszystkim najwspanialsze. Pomachał jej. Zauważyła go od razu i uśmiechnęła się. Nagle Sam spostrzegł, jak jakiś kilkunastoletni chłopak podjechał na wrotkach do Laury i wyrwał jej torebkę. Bez chwili namysłu puścił się za nim w pościg, przeklinając w duchu swoje niewygodne obuwie. Mały złodziej szybko jechał na wrotkach, brutalnie roztrącając przechodniów. Nie miał jednak żadnych szans w wyścigu z wysportowanym Samem. Niebieska sukienka 127 Godziny poświęcone na treningi okazały się teraz bardzo przydatne. Sam dopadł chłopaka i wyrwał mu torebkę, ale złodziej, niestety, zdołał mu umknąć, wykorzystując tłok i zamieszanie. Sam szybko wrócił do Laury i zdyszany wręczył jej torebkę. ­ Co za obrzydliwy typ ­ powiedziała oburzona. ­ Następnym razem bądź ostrożniejsza. Już nie jestem tak szybki, jak kiedyś ­ odpowiedział, z trudem łapiąc oddech. ­ Jesteś bardzo szybki. Dziękuję ci, Sam. ­ Uśmiechnęła się do niego, przerzucając pasek torebki przez ramię. Nagle jej usta zadrżały. ­ Nie chciałabym stracić tej torebki. Po pożarze to już jedyna pamiątka po mojej babci, jaka mi została ­ powiedziała smutnym głosem. ­ Polecam się na przyszłość ­ powiedział czule, z trudem opanowując chęć pocałowania jej. ­ Przyjaciele muszą sobie pomagać. Czy zrobiłaś już wszystkie zakupy? Skinęła głową. ­ W takim razie wracajmy do domu. ­ Objął ją ramieniem. ­ Pomimo tego, że tam są tylko źli faceci, jadowite pająki i zatrwożone kojoty. Laura roześmiała się głośno. Sam był bardzo zdziwiony, gdy zobaczył skromne zakupy Laury, które położyła na tylnym siedzeniu samochodu. 128 Mary Mc Bride ­ Dlaczego tylko tyle kupiłaś? ­ zapytał ze zdziwieniem. ­ Prawie nic nie przyciągnęło mojej uwagi. ­ Ale przecież musisz mieć jakieś ubranie ­ powiedział, marszcząc brwi. ­ Może powinnam przyłączyć się do kolonii nudystów? To definitywnie rozwiązałoby problem bezdomności i braku ubrań ­ odparła, wzdychając ciężko. Zachichotał, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo jest zdesperowana. Laura pomyślała, że chyba po raz pierwszy chodziła tak od stoiska do stoiska, nie mogąc się zdecydować na kupno ubrania. Albo nie odpowiadał jej krój, albo kolor. Jednak podstawowym problemem była z reguły za wysoka cena. Wreszcie nabyła kilka tanich rzeczy. Trochę bielizny osobistej, parę dżinsów i kilka bluzek. ­ A jak ci poszło z Artiem? ­ zapytała, mając nadzieję, że Sam pozytywnie załatwił sprawę. ­ Wszystko w porządku. ­ Czyli przyjąłeś jego zlecenie? ­ Tak, ale nie mów o tym nikomu, dobrze? ­ Nie powiem dopóty, dopóki nie poinformujesz tego obrzydliwego faceta o miejscu mojego pobytu ­ uśmiechnęła się z wyraźnym przymusem. ­ Sam, co my teraz zrobimy? ­ Zastanowimy się. Dojechali do domu, nie ustaliwszy niczego po Niebieska sukienka 129 drodze. Sam poszedł do kuchni, żeby zająć się przygotowywaniem posiłku, a Laura udała się ze swoimi skromnymi zakupami do sypialni. Nie była nawet w połowie schodów, gdy poczuła obrzydliwy swąd spalenizny. Przestraszona zawołała Sama, który natychmiast zorientował się, że ten wstrętny zapach wydobywa się z łazienki. Pobiegli tam oboje i oczom ich ukazała się spalona elektryczna lokówka do włosów. W pomieszczeniu unosiły się kłęby szarego dymu. Sam wyciągnął wtyczkę z kontaktu i szybko otworzył okno. ­ Zapomniałaś wyłączyć lokówkę ­ powiedział poirytowany. Laura wolała nie myśleć, co stałoby się, gdyby wrócili później. Jednocześnie była pewna, że wyłączyła lokówkę. Przecież pamiętała, jak wyciągała wtyczkę, jak okręcała przewód wokół rączki. Ale może pomyliła dzień dzisiejszy z wczorajszym... W tym całym zamęcie wszystko było możliwe. Ostatnie przeżycia kompletnie wytrąciły ją z równowagi. Mogła rzeczywiście zapomnieć. ­ Jestem prawie pewna, że wyłączyłam. Naprawdę nic z tego nie rozumiem. Tak mi przykro, Sam ­ powiedziała ze smutkiem. ­ Musisz być uważniejsza. O nieszczęście nietrudno ­ mruknął, nadal zdenerwowany. Sam uważał, że lekkomyślność Laury o mało nie doprowadziła do pożaru. Co by zrobili, gdyby i jego dom stanął w płomieniach? Gdzie mogliby się udać 130 Mary Mc Bride po pomoc? Jak to dobrze się składa, pomyślał, że Laura nie zajmuje się gotowaniem. Jeśli jest tak roztrzepana... Ciągle towarzyszą jej jakieś kłopoty. Najpierw stłukła lustro, potem ten okropny pożar jej domu... a dziś o mało nie utraciła pamiątkowej torebki... I cały czas prześladuje ją syn gangstera... Ta kobieta wyraźnie ściąga na siebie przeróżne nieszczęścia... Uznał, że czas przestać już rozmyślać o Laurze i zająć się przygotowaniem posiłku. Postanowił przyrządzić jajecznicę na bekonie. Wyciągnął patelnię z szafki i zaczął drobno kroić mięso. ­ W jaki sposób mogę ci pomóc? ­ zapytała Laura, nieśmiało podchodząc do niego. ­ Myślę, że możesz pójść do ogrodu i stoczyć tam wojnę z konikami polnymi, wyjść z niej zwycięsko i wrócić do domu z sałatą i dorodnymi pomidorami. Zrobię pyszną sałatkę. ­ Podał jej białe plastikowe sito. ­ Jasne, nie widzę problemu. ­ Wzięła od niego sito i poszła w kierunku drzwi. Zawahała się przez chwilę, spodziewając się ujrzeć co najmniej stado kojotów, krążących złowrogo wokół domu, albo uzbrojonego człowieka, czyhającego na jej życie. ­ Jeżeli będziesz mnie potrzebowała, daj mi znać ­ powiedział Sam. ­ Dobrze ­ westchnęła. ­ Mam przynieść sałatę, dobrze pamiętam? ­ I czerwone pomidory. Nie zrywaj zielonych, ponieważ są jeszcze niedojrzałe. Niebieska sukienka 131 ­ Oczywiście, przecież wiem. Zaraz będę z powrotem. Sam kroił chleb, gdy usłyszał, jak Laura go woła. ­ Sam, przyjdź tutaj! Pomidory zniknęły! Pomyślał, że Laura chyba musiała oszaleć, jeżeli nie potrafi odróżnić pomidora od innych warzyw. Zmniejszył płomień pod patelnią i poszedł do ogrodu, gdzie zastał ją pochyloną nad grządką. Krzaki były powyrywane z ziemi i na dodatek prawie wszystkie ogołocone z owoców. Przez chwilę nie mógł wydobyć głosu. Wreszcie zadał pytanie: ­ Lauro, coś ty, do licha, zrobiła? Powiedziałem, żebyś zerwała kilka pomidorów, a nie wyrywała krzaki! Co ci przyszło do głowy?! ­ Ja tego nie zrobiłam! Schylił się nad jednym z krzaków, zobaczył wystające korzenie. ­ Mój Boże, coś ty zrobiła? ­ powtórzył, z trudem panując nad głosem. ­ To nie ja! ­ krzyknęła. ­ Nie znam się na uprawach, ale na pewno nie zrobiłabym czegoś takiego! Przecież nie wyrywałabym krzaków! ­ Nie rozumiem tego ­ wyszeptał. ­ A... czy kojoty żywią się pomidorami? ­ zapytała. Zlustrował ją groźnym wzrokiem. ­ Oczywiście, że nie. Nie było pytania ­ wymruczała pod nosem. ­ Podaj mi sito, zobaczę, czy coś jeszcze ocalało. ­ Może pomóc ci? 132 Mary Mc Bride ­ Lepiej wracaj do domu, Lauro. Dam sobie radę ­ odpowiedział łagodniejszym głosem, w tej samej chwili uświadamiając sobie, że Laura jest niewinna. Po jej odejściu Sam przez moment skupił się i pomyślał, że to chyba jest kolejne ostrzeżenie. Nie wiedział jednak od kogo. Mógł się jedynie domyślać. Wrzucił do sita to, co jeszcze zostało na krzakach i wrócił do domu. Rozdział dziesiąty W milczeniu spożywali posiłek. Sam nie odzywał się. Był smutny i zamyślony. Myślał o czymś intensywnie, czasem wzdychając ciężko. Laura przypuszczała, że przyczyną jego smutku były zniszczone krzaki pomidorów. Przecież tak troszczył się o swoje uprawy. Praca w ogrodzie była jedną z jego życiowych pasji. ­ Wiem, kto to zrobił ­ stwierdziła, przerywając ciszę. ­ Naprawdę wiem. ­ Z pewnością wiesz ­ burknął mało uprzejmie. ­ To oczywiste, Sam. ­ Doprawdy? W takim razie może powinnaś postarać się o licencję prywatnego detektywa. Mogę udostępnić ci moje biuro, przecież i tak rzadko z niego korzystam ­ powiedział z półuśmieszkiem. ­ Nie ironizuj. 134 Mary Mc Bride ­ Ależ gdzież bym śmiał. Dlaczego w ogóle posądzasz mnie o złośliwość? Laura wytarła serwetką kąciki ust, po czym starannie ją złożyła. Z uwagą przyjrzała się Samowi. Zastanawiała się, dlaczego jej słowa aż tak go rozsierdziły. ­ Zapomnij, że w ogóle o tym mówiłam. Przepraszam ­ szepnęła, uśmiechając się pod nosem. ­ W porządku. Widzę, że bardzo chcesz mi powiedzieć o swoim podejrzeniu. Kto w takim razie jest według ciebie sprawcą? ­ zapytał. ­ Słucham? ­ Przybrała niewinną minkę. ­ Co mówiłeś, bo nie zrozumiałam? ­ Przecież słyszałaś. ­ A... chodzi ci o sprawcę. Naprawdę chcesz wiedzieć? ­ Spojrzała mu prosto w oczy. ­ Tak, bardzo chcę. Powiedz mi, Sherlocku. ­ Dobrze, mój drogi Watsonie. To bardzo proste. Sprawcą całego zamieszania jest twoja przyjaciółka, Kate. Sam drgnął, twarz mu spochmurniała. Wstał od stołu i wyraźnie wzburzony powiedział: ­ Dość tego, Lauro! Dość! Mylisz się! Laura zamarła, zdumiona jego reakcją. Przypuszczała, że może być zdziwiony, nawet rozbawiony, ale nie rozzłoszczony! On był wyraźnie wściekły. To ją zirytowało. Sam zmienił się na twarzy, zacisnął usta. W milczeniu podszedł do zlewozmywaka. ­ Sam, to tylko teoria. Proszę, przemyśl to. Kate Niebieska sukienka 135 jest... niezrównoważona i... ­ nie dokończyła, patrząc na jego zagniewaną twarz. ­ Powiedziałem, że nie chcę tego słuchać. ­ Ale... ja tylko... ­ Skończ już! ­ przerwał jej podniesionym głosem. Odetchnął głęboko i po chwili stanowczym tonem powiedział: ­ Ani słowa więcej o Kate. Zrozumiałaś? Ani słowa. Nie rozumiała, ale skinęła potakująco głową. Nerwowo przygryzła wargę, z trudem powstrzymując słowa, które cisnęły się jej na usta. Sam wyglądał tak, jakby miał zamiar ją udusić. ­ Lauro, to nie jest twoja sprawa ­ powiedział po chwili, obrzucając ją chłodnym spojrzeniem. ­ Przyszłaś do mojego biura kilka dni temu. Prosiłaś o pomoc. Obiecałem, że pomogę ci rozwiązać twój problem, ale to wszystko... Nie wprowadzaj zamętu w moje życie, bardzo proszę. Laura była zdumiona jego wypowiedzią. Nie zasługiwała na takie traktowanie. Wstała z krzesła i patrząc mu prosto w oczy, wycedziła: ­ Uwierz mi, że nie zamierzałam wprowadzać zamętu w twoje życie. Przyszłam do ciebie po pomoc, owszem, bo jej potrzebowałam, ale teraz z tej pomocy rezygnuję. Odchodzę z twojego życia. Na zawsze, możesz mi wierzyć. Laura, ściskając kurczowo swój skromny bagaż, 136 Mary Mc Bride wybiegła z domu Sama. Była zdenerwowana i nie wiedziała, gdzie iść. Chciała tylko jak najdalej znaleźć się od tego okropnego grubianina! Opanowała pokusę spojrzenia po raz ostatni na urokliwą posiadłość, którą właśnie opuściła. Obawiała się, że Sam może stać na ganku i obserwować jej odejście. Nie chciała, żeby próbował ją powstrzymać. Podjęła już nieodwołalną decyzję. Wzdrygnęła się na wspomnienie jego zachowania. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Z niepokojem popatrzyła na niebo, na którym zaczęły gromadzić się ciemne chmury. To nie wróżyło niczego dobrego. Wyraźnie zbierało się na deszcz. A przecież poranek był bardzo słoneczny i nic nie zapowiadało zmiany pogody. Nagle zerwał się silny wiatr, drzewa zaczęły szumieć złowrogo, a liście gwałtownie spadały na ziemię. Usłyszała bicie własnego serca. Zawahała się, czy nie wrócić. Jednak gdy przypomniała sobie słowa Sama, zaczęła iść przed siebie. Szła coraz szybciej, kierując się ku autostradzie. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Sam zachował się tak podle. Był okrutny, stwierdzając, że to ona wprowadza zamęt w jego życie. Szkoda, że nie dostrzegał, jak traktuje go Kate! Podobno był na każde jej skinienie. Reagował życzliwie na wszystkie jej prośby. Doprawdy, nie był sprawiedliwy. Łzy zaczęły płynąć Laurze po twarzy. Spojrzała ponownie na ciemniejące niebo. Nie ulegało wątpliwości, że zbierało się na burzę. Pomyślała, że Niebieska sukienka 137 najwyżej zginie od uderzenia pioruna. A niech tam! To lepsze rozwiązanie, niż znoszenie obraźliwych uwag Sama. Na pobliskiej łące krowy zbiły się w stado. Ptaki zebrały się do lotu. Była przerażona, kiedy pierwsze ciężkie krople deszczu zaczęły spadać na jej ubranie. Nagle usłyszała odgłos pioruna. Ziemia zadrżała pod stopami. To spotęgowało jej lęk. Rozejrzała się wokół w poszukiwaniu jakiegoś schronienia. Nie było żadnego miejsca, gdzie mogłaby się ukryć. Biegła na oślep brzegiem autostrady, krzycząc ze strachu, gdy nagle zatrzymał się tuż przy niej samochód. Usłyszała spokojny głos Sama: ­ Wsiadaj. Nie zastanawiając się, wsiadła szybko do auta. Sam nie uruchomił silnika, włączył jedynie światła i wycieraczki. Postanowił przeczekać najgorszą ulewę. Było to najrozsądniejsze rozwiązanie. Wiatr gwałtownie kołysał samochodem, a deszcz ograniczał widoczność. Błyskawice, raz po raz, rozdzierały niebo. ­ Kolejna piekielna burza ­ powiedział. ­ Okropna ­ odpowiedziała słabym głosem. Była kompletnie przemoczona i zziębnięta. Dygotała. ­ Mam ciepły sweter. Może go założysz? Skinęła głową potakująco. Sam popatrzył na nią ze współczuciem. Wiedział, 138 Mary Mc Bride że to jego zachowanie wywołało tę przykrą sytuację. Gdyby nie wypowiedział tylu nieprzyjemnych słów, Laura nie opuściłaby jego domu. On również podejrzewał Kate, ale nie mógł powiedzieć o tym Laurze. Teraz naprawdę żałował swojego postępowania. Kolejna błyskawica przecięła niebo i usłyszeli grzmot. ­ Nienawidzę burzy, nienawidzę ­ wyszeptała Laura, przytulając się do niego. ­ Wiem. Ale już wkrótce się skończy. Uwierz mi ­ odpowiedział łagodnie, przygarniając ją mocniej do siebie. Czuł się wspaniale, trzymając w ramionach tę piękną dziewczynę, gładząc jej mokre od deszczu włosy. Jakże pragnął, żeby burza trwała wiecznie! Byłoby to doskonałym usprawiedliwieniem ich bliskości. Jednak już po kilku minutach niebo zaczęło się rozjaśniać, deszcz padał już znacznie mniejszy. Laura chciała odsunąć się od Sama, lecz on nie wypuścił jej z objęć. ­ Przepraszam ­ powiedział. ­ Nie powinienem był mówić ci tego wszystkiego. Wiesz... o tym zamęcie w moim życiu. Nie chciałem cię zranić. Wybacz mi, proszę. Siedziała, milcząc. Sam nie był pewien, czy przyjmie jego przeprosiny. Wiedział jednak, że nie pozwoli Laurze odejść. Niewątpliwie jego życie zmieniło się w chwili, gdy zobaczył ją po raz Niebieska sukienka 139 pierwszy. Skrycie marzył o ich wspólnym szczęściu, ale bał się do tego przyznać. ­ Dlaczego mnie obraziłeś? Czym na to zasłużyłam? ­ zapytała. ­ Niczym ­ westchnął ciężko. ­ Nie odchodź, Lauro. Nic mądrzejszego nie potrafię powiedzieć, bo sam naprawdę nie wiem, co dzieje się ze mną. ­ Spróbuj sprecyzować swoje uczucia ­ szepnęła. Przymknął oczy. Nie był w stanie wyjaśnić jej tego, czego sam nie pojmował. Nie był pewien, czy to miłość, czy tylko pożądanie. To wszystko stało się tak szybko i zaskoczyło go. Nie wiedział, jak dać sobie radę ze sprzecznymi doznaniami. Bał się uczucia, które w nim rozkwitało. Przeszłość wciąż była świeżą raną. ­ Bardzo źle mnie oceniałaś, podejrzewając o romanse. Choćby z Kate ­ powiedział cicho. ­ Mam trzydzieści trzy lata i byłem związany tylko z jedną kobietą. Przez te wszystkie lata nie obchodziły mnie inne dziewczyny. Nawet po śmierci Jenny nadal pozostawałem jej wierny, a raczej... wierny jej pamięci. Nie sądziłem, że ktoś jest w stanie to zmienić ­ westchnął. ­ I nagle ty wkroczyłaś w moje życie. ­ Szczęśliwie dla mnie ­ odparła z ironią. ­ Tak, szczęśliwie dla ciebie ­ uśmiechnął się łagodnie, nadal nie wypuszczając jej z objęć. ­ Wróćmy do domu, Lauro. Zostań ze mną, przynajmniej 140 Mary Mc Bride do czasu, kiedy znajdziemy jakieś sensowne rozwiązanie. Westchnęła. Sam milczenie Laury potraktował jako zgodę. ­ Jedziemy więc ­ powiedział szybko, bojąc się, żeby nie zmieniła zdania. Uruchomił silnik, gdy nagle dostrzegł nadjeżdżający z przeciwka samochód z zepsutym reflektorem. Rozpoznał go natychmiast i wyłączył stacyjkę. Do diabła, tyle razy mówił Kate, żeby naprawiła światło! Naprawdę, zachowywała się jak rozkapryszone dziecko, a przecież była już matką. Laura zaczęła powoli podnosić się z siedzenia. ­ Poczekaj tu chwilę, nie wychodź, proszę. To nie potrwa długo ­ zwrócił się do niej. ­ To biedna Kate. Nie ma sensu jej denerwować. Laura posłusznie została w samochodzie. Korciło ją bardzo, żeby wyjść i pokazać się tej ,,biednej'' Kate, ale opanowała pokusę. Mogła wyobrazić sobie złośliwą reakcję tej nieobliczalnej kobiety. Siedziała więc w samochodzie i uważnie przysłuchiwała się jej słodkiemu, egzaltowanemu głosowi. Kate mówiła tak podniesionym tonem, że jej słowa dochodziły do Laury głośno i wyraźnie. Kate przekazała Samowi pomyślne wieści o Samancie. Córeczka była już zdrowa, w szpitalu ostatecznie wykluczono zapalenie opon mózgowych. Kate uważa, że należy to uczcić, dlatego serdecznie zaprasza go na obiad. Wreszcie spotkali- Niebieska sukienka 141 by się tylko we trójkę... Sam jednak stanowczo odmówił, tłumacząc się nadmiarem obowiązków. Laura zastanawiała się, dlaczego jest taki uprzejmy wobec tej zaborczej kobiety. Powinien zerwać z nią kontakt, ponieważ to właśnie Kate wprowadza zamęt w jego życie. Zaraz jednak pomyślała, że odmowa nie leży w jego naturze. Nie umiał odmawiać. Zawsze pomagał ludziom w potrzebie. Był lojalny i przyjacielski. A Kate wiedziała o tym i umiała to zręcznie wykorzystać. Zapewne chęć zawłaszczenia Sama tylko dla siebie stawała się powoli jej obsesją. Być może Kate wstydziła się przyznać do tego, co jeszcze bardziej komplikowało ich wzajemne stosunki. ­ Samanta bardzo tęskni za tobą ­ nie rezygnowała Kate. ­ Ucałuj ją ode mnie. Wpadnę do was, jak tylko uporam się ze swoimi sprawami. Obiecuję ­ odparł Sam. ­ W przyszłym tygodniu? ­ naciskała. ­ Prawdopodobnie tak. ­ We wtorek? ­ Zobaczę. Zreperuj światło w samochodzie, dobrze? ­ Tak, oczywiście. Do wtorku! Samanta będzie szczęśliwa. Zadzwonię, żeby ci przypomnieć o naszym spotkaniu. Do zobaczenia. Wreszcie wsiadła do samochodu i odjechała. ­ Wypogodziło się ­ powiedział Sam zmęczonym głosem, sadowiąc się na przednim siedzeniu. 142 Mary Mc Bride Laura była zamyślona. Z trudem powstrzymywała się od powiedzenia, co naprawdę myśli o matce Samanty. Przecież ta kobieta manipulowała Samem. Nie zawahała się, żeby wciągnąć do gry swoją córeczkę. Była perfidna, postępowała bezwzględnie. Laura nabrała przekonania, że to właśnie Kate jest odpowiedzialna za spalenie lokówki i zniszczenie krzaków pomidorów. Bała się myśleć, jakie będzie jej następne posunięcie. Miała niedobre przeczucia. Jej kobieca intuicja podpowiadała, że mogą się spełnić najgorsze, czarne scenariusze. Gdyby Sam zechciał wreszcie przejrzeć na oczy... ­ Nie myliłaś się co do Kate ­ powiedział nagle Sam. ­ To ona jest winna. ­ Jesteś o tym przekonany? ­ spytała. ­ Tak ­ skinął głową. ­ Przypuszczam, że posądzasz mnie o tchórzostwo, prawda? ­ Nie ­ przechyliła się, całując go w policzek. ­ A jeśli już, to jesteś najdzielniejszym tchórzem, jakiego znam. Po przybyciu do domu Sam zajął się oglądaniem zniszczeń spowodowanych przez burzę, a Laura poszła przebrać się w suche ubranie. W łazience przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Uśmiechnęła się, zobaczywszy, że nic już nie pozostało z jej porannych loków. Wytarła włosy w ręcznik i przebrała się, a następnie wypakowała z torby swoje kosmetyki i ustawiła je na półeczce. Niebieska sukienka 143 Po raz kolejny zastanowiła się nad postępowaniem Kate. Czuła, że to niebezpieczna dziewczyna. Kierowana zazdrością, była gotowa posunąć się nawet do zniszczenia domu Sama. Laura miała nadzieję, że Sam, nauczony smutnym doświadczeniem, może już teraz stanie się ostrożniejszy w kontaktach z tą kobietą. Wyszła z łazienki i przez chwilę stała zamyślona u szczytu schodów. Popatrzyła na kolekcję szklanych ozdóbek i porcelanowych figurek zgromadzonych w salonie. Matka Sama musiała pieczołowicie zbierać je przez długie lata. Nagle przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Przecież Sam miał wystarczająco dużo starych i cennych rzeczy, żeby otworzyć mały sklepik. Natomiast ona miała doświadczenie w handlu. Może mogliby rozpocząć współpracę? Jednak już po chwili zrezygnowała z tego pomysłu. Przypomniała sobie, jak dziwnie zareagował na jej propozycję sprzedania ubrań po jego matce. Zdecydowanie nie miał głowy do interesów. Bardziej zajmowała go uprawa warzyw, gotowanie wyszukanych potraw, gra na pianinie, niż jakiś tam biznes. Pomyślała, że to ona musi coś zrobić ze swoim życiem. Nie może wciąż korzystać z hojności Sama. Zeszła do kuchni, popatrzyła na wiszący na ścianie zegar. Było już po piątej, najwyższy czas na przygotowanie posiłku. Gospodynie domowe właśnie o tej porze zaglądają do lodówek i wyciągają produkty spożywcze. Wprawdzie nie była dobrą 144 Mary Mc Bride kucharką, ale dlaczego nie przyrządzić czegoś jadalnego na obiad? Spojrzała na miseczkę z ocalałymi pomidorami, stojącą na stole. Postanowiła, że zrobi przynajmniej sałatkę. Ta prosta czynność nie powinna przysporzyć jej kłopotów. Trochę soli, pieprzu, majonezu... Sięgała właśnie do szuflady po nóż, gdy usłyszała dzwonek telefonu. Dopiero po kilku sygnałach zdecydowała się podjąć słuchawkę. ­ Dzień dobry ­ usłyszała. ­ Mam przyjemność z panią McNeal, prawda? ­ Tak ­ odpowiedziała. ­ A z kim ja mam przyjemność rozmawiać? ­ Policjant Charlie Travis. Poznaliśmy się dzisiejszego ranka. ­ Tak, pamiętam. Mam nadzieję, że groźba ewentualnej strzelaniny została już zażegnana. ­ Niezupełnie. Dlatego chciałbym porozmawiać z Samem. ­ Pracuje w ogrodzie ­ odparła Laura, wyglądając przez kuchenne okno. ­ Jeśli może pan poczekać przy aparacie, to pójdę i zawołam go. ­ Nie trzeba. Proszę mu powiedzieć, że czekam na telefon od niego. Jestem w domu, a on zna mój numer. ­ W porządku, zaraz przekażę. ­ To dość pilna sprawa. Proszę, żeby szybko oddzwonił. Laura wyszła z domu i dostrzegła Sama niosącego naręcze chwastów. Niebieska sukienka 145 ­ Uważaj na pająki ­ powiedział, puszczając do niej oko. ­ Są strasznie jadowite. ­ Bardzo śmieszne ­ burknęła, jednocześnie patrząc uważnie na ziemię pod stopami. ­ Był telefon do ciebie... ­ Zaraz skończę pracę. Zgarnę tylko chwasty na stos. Laura wróciła do domu, myśląc z niesmakiem o jego ogrodniczej pasji. Doprawdy, on należał do zupełnie innego świata. Każdego dnia w trakcie wykonywania najbanalniejszych czynności przekonywała się, jak wiele ich różniło. Nie mogłaby się w nim zakochać! A przede wszystkim w ogóle nie zamierzała się zakochać. Była mu wdzięczna, ponieważ otaczał ją opieką i udzielał schronienia. Lubiła go, bo zachowywał się lojalnie i uczciwie. W dodatku był bardzo przystojny. Gdy się kochali, obydwoje doznawali wspaniałych wrażeń. Łączył ich świetny seks, natomiast wszystko inne dzieliło. Jednak to nie mogła być miłość... Dlaczego w ogóle zastanawia się nad tym? Mój Boże, chyba to rześkie, wiejskie powietrze sprawiło, że zaczęła myśleć o ich wzajemnej relacji. Rozdział jedenasty Poirytowana kroiła pomidory, gdy ponownie zadzwonił telefon. Mimowolnie nasunął się jej obraz niesympatycznej Kate Sayles. Pomyślała, że jeśli to rzeczywiście ona, to odłoży słuchawkę. Podeszła do aparatu w chwili, gdy Sam wchodził do domu. ­ Słucham? ­ powiedziała. ­ Laura? ­ usłyszała męski głos. ­ Laura, laleczko, to ty? Artie, przeklęty Artie! Znalazł ją! Przerażona podała słuchawkę Samowi. ­ Kto dzwoni? ­ zapytał, przypatrując się jej uważnie. ­ Mój Boże, to Artie ­ wyszeptała. Nie była w stanie opanować zdenerwowania, przysłuchując się krótkiej rozmowie. ­ Poznał mój głos, prawda? ­ spytała, gdy wreszcie odłożył słuchawkę. Niebieska sukienka 147 Sam nie odpowiedział. Stał nieruchomo, wpatrując się w widok za oknem i myśląc o czymś intensywnie. W pierwszym odruchu Laura chciała chwycić swoją torebkę i uciec gdzieś daleko. Tylko dokąd? Zapanowała jednak nad sobą i zapytała łamiącym się ze zdenerwowania głosem: ­ Nie mogę znieść tej niepewności. Czego on chciał? Powiedz wreszcie! ­ Rozpoznał twój głos i stwierdził, że jestem świetnym detektywem. Znalazłem cię bardzo szybko, nie sądzisz? ­ Wspaniale ­ burknęła Laura. ­ Tylko tyle? ­ Da mi także dodatkową premię za dobrze wykonane zadanie ­ odparł Sam, marszcząc czoło. ­ Cudownie. To chyba doskonała wiadomość dla ciebie ­ powiedziała z przekąsem. ­ Kiedy dostaniesz te pieniądze? ­ Jutro. Spodziewa się nas w południe w swoim biurze. Nie była pewna, czy dobrze go zrozumiała. ­ Spotka się z tobą, tak? ­ Nie. Pojedziemy tam oboje. Laura nie dowierzała własnym uszom. Zbladła, zachwiała się, a gdy Sam wyciągnął do niej rękę, odtrąciła ją z wściekłością. ­ Zdrajca ­ wycedziła. ­ Powinnam była się domyślić, dlaczego nie chcesz, żebym odeszła od ciebie. Ciekawe, ile on ci płaci? Ile, powiedz! ­ krzyczała histerycznie. 148 Mary Mc Bride ­ Chyba nie sądzisz, że ja... ­ przerwał, patrząc w jej przerażone oczy. ­ Myślałam, że jestem bezpieczna. Sądziłam, że chcesz mi pomóc, wierzyłam w twoją lojalność. Jak mogłam się tak bardzo pomylić? Jestem strasznie głupia i naiwna. ­ Lauro, mylisz się, to nie tak... ­ zaprotestował gwałtownie. ­ A jak? ­ krzyknęła. ­ Powiedz mi, ile zarobisz za doprowadzenie mnie do tego obrzydliwego typa? Ty Judaszu! ­ Narażam na szwank swoją zawodową reputację, mogę stracić licencję i pracę, a ty nazywasz mnie Judaszem? Nie, naprawdę nie mogę w to uwierzyć! ­ Odsunął krzesło od stołu i zapytał: ­ Czy zechcesz usiąść i wysłuchać mnie uważnie? Laura usiadła i popatrzyła na niego z nieukrywaną wrogością. ­ Bardzo proszę, wysłuchaj mnie ­ powtórzył. ­ No dobrze, ale tylko przez chwilę ­ burknęła. ­ Nie wydam cię Artiemu ­ powiedział, siadając naprzeciwko dziewczyny. ­ Ale powiedziałeś... ­ Powiedziałem tylko, że spotkamy się z nim. Nie ma innego wyjścia, ponieważ on wie, gdzie jesteś. Byłaś po prostu nieostrożna, odbierając telefony. Sama sobie jesteś winna. Gdybyś nie odezwała się... A teraz wreszcie uspokój się i przestań histeryzować. Niebieska sukienka 149 ­ Muszę natychmiast uciec stąd i ukryć się w jakimś bezpiecznym miejscu. ­ Tak, to jedna z możliwości. Tylko wtedy i ja musiałbym pójść z tobą. Nie byłoby to jednak najrozsądniejsze rozwiązanie. ­ Zrobiłbyś tak, naprawdę? ­ Oczywiście ­ odpowiedział, zastanawiając się, dlaczego Laura posądziła go o zdradę. ­ Zrobiłbym to. Czy pamiętasz, co mówiłem niespełna pół godziny temu? Czy mnie słuchałaś? ­ Prosiłeś, żebym nie odchodziła, przynajmniej do czasu, kiedy znajdziemy jakieś inne wyjście. ­ Powiedziałem dużo więcej. ­ Był poirytowany. Zadał sobie pytanie, dlaczego kobiety nie potrafią słuchać. Pod tym względem Laura wcale nie różniła się od Kate. ­ Do diabła, zależy mi na tobie. Laura roześmiała się głośno. Popatrzył na nią ze zdumieniem. ­ Sam, mnie również zależy na tobie. Dlatego nie chcę niszczyć ci życia. Nie chcę, żebyś stracił licencję i źródło utrzymania. Pewnie za rok i tak zapomnisz, jak wyglądam ­ stwierdziła z westchnieniem. ­ Słucham? Uważasz, że cierpię już na poważne zaniki pamięci? ­ Wcale tak nie uważam. Po prostu mężczyźni... szybko o mnie zapominają. Z wyjątkiem tylko jednego. Powinnam była przyjąć jego oświadczyny 150 Mary Mc Bride i czekać na rozwój wypadków. Może to byłoby jakieś rozwiązanie. ­ Wzruszyła ramionami, zastanawiając się nad swoim smutnym losem. Sam z niepokojem pomyślał o czekającej go rozprawie z Artiem. Nie mógł przewidzieć wszystkich scenariuszy. Przede wszystkim bał się nie jego, lecz swoich reakcji. ­ Nigdy nie zapomniałem żadnej mojej kobiety. ­ Nawiązał do wypowiedzi Laury. ­ Ponieważ była tylko jedna kobieta ­ odparła szybko. ­ Oczywiście masz rację. Wszyscy mężczyźni są podli ­ stwierdził z przekąsem. ­ Co zamierzasz zrobić jutro rano? ­ zapytała, przypatrując mu się z uwagą. ­ Sądzę, że taki facet jak Artie stosuje fizyczną przemoc w sytuacji, kiedy nie rozumie dlaczego ktoś mu czegoś odmawia. Im bardziej nie rozumie, tym bardziej mobilizuje się do działania. Ale jeśli uczciwie się z nim porozmawia i wytłumaczy... Pomyślałem, że powinniśmy odwołać się do jego poczucia moralności, zaapelować do jego sumienia... ­ Jeśli ma takowe, w co zresztą wątpię ­ powiedziała z ironicznym uśmiechem. ­ No, to trzeba odwołać się do jego instynktu samozachowawczego... lub do jego męskiego honoru. ­ Nie rozumiem. ­ Krótko mówiąc, jeżeli powiem mu, że jesteś moją kobietą, powinien dać ci spokój. Niebieska sukienka ­ A jeśli to nie poskutkuje? 151 ­ Wtedy inaczej się z nim rozprawię. Na pewno nie będzie cię niepokoił ­ odparł i po chwili dodał: ­ Czy nie uważasz, że stres wzmaga apetyt? Może byśmy coś przekąsili? ­ To dobry pomysł. Laura siedziała przy stole i obserwowała Sama myjącego pomidory. Była pewna, że zrobi z nich wspaniały sos. Doskonale dawał sobie radę z zajęciami powszechnie uważanymi za kobiece. Gotował wyśmienicie, o czym miała okazję przekonać się już kilkakrotnie. Robił to zresztą z wyraźną przyjemnością. Sztuka kulinarna była jego pasją. Teraz przygotowywał spaghetti, jak zwykle przepasany fartuszkiem. A ten strój ­ o dziwo ­ podkreślał tylko jego męskość. Nie mogła siedzieć bezczynnie, dlatego postanowiła zaoferować swoją pomoc. Podeszła do niego i jej serce natychmiast zaczęło żywiej bić. Zdała sobie sprawę, jak bardzo go pragnie. Był ucieleśnieniem jej marzeń. Cudownym, odważnym i silnym mężczyzną. Tak bardzo chciała znów znaleźć się w jego ramionach... ale przecież umówili się, że już nigdy więcej nie stracą kontroli nad sobą. ­ W czym mogę ci pomóc? ­ zapytała, usiłując nadać głosowi obojętne brzmienie. Podał jej dwa okazałe pomidory. 152 Mary Mc Bride ­ Chcesz pomóc? To weź te pomidory. Nadają się do blanszowania. ­ Rozumiem ­ odpowiedziała, mimo że zupełnie nie wiedziała, co powinna teraz zrobić. Blanszowanie? Co to jest? Do licha, nigdy w życiu o czymś takim nie słyszała. Po chwili doszła do wniosku, że to dziwne słowo może oznaczać pokrojenie pomidorów... Tylko jak? W plasterki? W kostkę? Jeszcze jakoś inaczej? ­ Gdzie jest odpowiedni nóż? ­ zapytała. ­ Do czego potrzebny ci nóż? ­ No... do... tego blanszowania. ­ Słucham?! ­ Popatrzył na nią ze zgrozą, wyjmując jej z ręki pomidory. ­ Wiesz co, lepiej otwórz butelkę wina. Ja zajmę się resztą. ­ Uważasz mnie za strasznie tępą osobę. Myślisz, że nic nie potrafię ­ powiedziała urażona. Chciała wrócić do stołu, ale Sam przygarnął ją mocno. ­ Nieprawda. Uważam, że jesteś najsłodszą kobietą na świecie. Nigdy kogoś takiego nie znałem. Świetnie sobie radzisz ­ mówił, patrząc jej głęboko w oczy ­ tylko w kuchni nie dajesz sobie rady. To wszystko. Przytulił ją mocniej i poczuł, jak topnieje w jego ramionach. Niecierpliwie szukał ust Laury. Najpierw delikatnie muskał jej wargi, po czym język Sama wtargnął do jej ust, zmysłowo je penetrując. Smakował ją, pożądał... Znowu zapomnieli o otaczającym ich świecie. Niebieska sukienka ­ Jak bardzo jesteś głodna? ­ wyszeptał. 153 ­ Umieram z głodu ­ odpowiedziała znacząco. ­ Jestem głodna jak wilk. ­ Ja również. Ale mieliśmy tego nie robić... Prosiłaś mnie o to, pamiętasz? ­ powiedział, nie przestając jej pieścić. ­ Nie ­ zdołała szepnąć. ­ Nie pamiętam. Musiałam być szalona. ­ A teraz? Czy jesteś szalona? ­ zapytał, rozpinając ucho. jej bluzkę, muskając wargami jej ­ Tak, jestem... Całkowicie straciła panowanie nad sobą. Przywarła do niego całym ciałem, jej niecierpliwe palce walczyły z guzikami koszuli Sama. Namiętność ponownie wzięła górę nad rozsądkiem. Jego dotyk rozpalał ją do żywego. ­ Ja też oszalałem. Kompletnie. Chodźmy do łóżka ­ powiedział, biorąc ją na ręce. ­ Jestem za stary, żeby robić to na podłodze. Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Laura przypomniała sobie, że nie poinformowała Sama o telefonie Charliego Travisa. ­ Niech dzwoni ­ powiedział Sam. ­ To na pewno nic ważnego. ­ Charlie telefonował w jakiejś pilnej sprawie. Zapomniałam ci przekazać, żebyś skontaktował się z nim. ­ Do diabła! ­ Wypuścił ją z objęć i podszedł do telefonu. 154 Mary Mc Bride Po krótkiej rozmowie odłożył słuchawkę i powiedział: ­ Wyłącz światło. ­ Dlaczego? ­ zapytała. ­ Zrób to, proszę! ­ warknął. Szła w kierunku kontaktu, gdy usłyszeli strzał i brzęk tłuczonej szyby. ­ Połóż się na podłodze ­ rozkazał Sam, gasząc światło. Natychmiast wykonała polecenie. Po chwili oboje leżeli w ciemnościach. Laura była przerażona. Słyszała bicie własnego serca. ­ To Artie, prawda? ­ wyszeptała. ­ Nie. To Kate... Sam, leżąc na podłodze, gorączkowo myślał. Uznał, że Kate musiała chyba stracić resztki zdrowego rozsądku. Tym razem posunęła się za daleko, bo aż do użycia broni. Oczywiście miało to być kolejne ostrzeżenie dla niego. Najpierw spalona lokówka, potem zniszczone krzaki pomidorów, a teraz... Nie przypuszczał jednak, że ośmieli się wtargnąć do jego domu. Że starczy jej odwagi. Przecież zdaje sobie sprawę, że Sam nie jest bezbronny. Nie miałaby żadnych szans w konfrontacji z nim... Usłyszał pisk opon odjeżdżającego samochodu. A więc zgodnie z jego przewidywaniami Kate nie odważyła się wejść do domu. Na szczęście odjechała. Zagrożenie minęło. Nagle ktoś zapukał w okno. Niebieska sukienka 155 ­ Sam! ­ Rozległ się głos Charliego Travisa. ­ Czy wszystko w porządku? ­ Tak, nic nam nie jest. ­ Kate odjechała. Jesteście bezpieczni. ­ Czy dobrze usłyszałam? Nic nam nie grozi? ­ spytała szeptem Laura. ­ Sprawdzę, nie denerwuj się ­ odpowiedział Sam. Włączył światło. Uświadomił sobie, że Kate doskonale widziała, co działo się w kuchni. Zanim padł strzał, stał z Laurą w oknie. Musiała dostrzec, jak pieścili się i całowali. To ją rozwścieczyło. Wolał nie myśleć, co stałoby się, gdyby natychmiast nie zareagował. Spojrzał na Laurę. Musiała dojść do tego samego wniosku. Mieli szczęście, że uszli z życiem. ­ Mój Boże, Sam ­ wyszeptała przerażona. ­ Ona jest obłąkana. Charlie wszedł do domu. Miał zasępioną minę. Ze smutkiem popatrzył szkła. na kawałki rozbitego ­ Wiedziałem, że stanie się coś niedobrego ­ powiedział. ­ Poinformowano mnie dzisiaj, że Kate kupiła broń. Dobierała ją wyjątkowo starannie. Powinienem był od razu tu przyjechać. Zwłaszcza że nie oddzwoniłeś. Tak mi przykro, Sam, naprawdę. ­ To nie twoja wina. Nie mogłeś tego przewidzieć. ­ Sam machnął ręką, zastanawiając się, jak daleko jeszcze może posunąć się Kate. 156 Mary Mc Bride ­ Czy zamierzasz ją aresztować? ­ zapytała Laura, zbierając szkło z podłogi. ­ Zobaczymy, jakie dowody będziemy mieć w ręku. To zależy również od Sama. ­ Od Sama? Nie rozumiem. ­ Od tego, czy wniesie oskarżenie ­ powiedział. ­ Musi wnieść. Przecież ta kobieta może go zabić. Powinna ponieść konsekwencje swojego postępowania. ­ Nikt nie złapał jej za rękę ­ odpowiedział Charlie. ­ Nie ma konkretnego dowodu. Policja nie działa tak prężnie, jak za czasów Sama. Obecny szeryf zajmuje się głównie autoreklamą, uwierz mi. ­ Kate jest szalona ­ stwierdziła Laura. ­ Nie wiadomo, co jeszcze przyjdzie jej do głowy. Policjant bezradnie rozłożył ręce. ­ Na pewno nie będziemy czekać bezczynnie na rozwój wypadków ­ odezwał się Sam. ­ Spakuj swoje rzeczy, Lauro. A ciebie, Charlie, proszę, żebyś przysłał kogoś do naprawienia okna. ­ Oczywiście, dopilnuję tego, szefie. ­ Dziękuję. I jeszcze jedna rzecz. Odszukaj Wesa Gunthera i powiedz mu, co się stało. Być może będzie musiał zająć się swoją córką. ­ Dobrze ­ odpowiedział policjant. ­ Dokąd pojedziecie? ­ Na razie jeszcze nie wiem. Na pewno wkrótce dam ci znać. Niebieska sukienka 157 Motel, przed którym się zatrzymali, sprawiał dobre wrażenie. Na jego terenie znajdował się kompleks małych sosnowych domków. Laura odetchnęła z ulgą. Wreszcie byli bezpieczni. Nie zagrażał im, przynajmniej na razie, ani przeklęty Artie, ani szalona Kate. Weszli do recepcji. Siedział tam starszy mężczyzna i oglądał program telewizyjny. Telewizor ryczał niemiłosiernie. Gdy staruszek dostrzegł ich, podniósł się z bujanego fotela i krzyknął do kogoś za drzwiami: ­ Hortensjo! Mamy gości! ­ Dobry wieczór ­ powiedział Sam. ­ Słucham? ­ Mężczyzna przystawił dłoń do ucha. ­ O co chodzi? ­ Dobry wieczór ­ powtórzył głośniej Sam, lecz nie uzyskał odpowiedzi. Zza drzwi wyłoniła się drobniutka kobieta o siwych włosach. ­ Nie ma potrzeby krzyczeć, młody człowieku ­ zwróciła się do Sama. ­ On jest głuchy jak pień. ­ O co chodzi? ­ Starszy człowiek nie dawał za wygraną, ale kobieta zgromiła go wzrokiem. ­ Chcielibyśmy wynająć pokój ­ powiedział Sam. ­ Rozumiem. ­ Kobieta zlustrowała ich bacznym wzrokiem. ­ Dzieciaki, a czy wy jesteście małżeństwem? ­ Nie ­ odparł szybko. 158 Mary Mc Bride ­ Tak ­ powiedziała równocześnie z nim Laura. ­ Które z was mówi prawdę? ­ dociekała niecierpliwie. Laura dała znak Samowi, żeby skłamał. Niestety, ku jej zdziwieniu, potwierdził to, co powiedział. ­ Nie, nie jesteśmy małżeństwem. Jeżeli to jakiś problem dla pani, poszukamy innego motelu. ­ Lubię uczciwych ludzi! Możecie zostać tutaj, jak długo chcecie ­ stwierdziła i podała Samowi książkę z rejestrem gości oraz pióro, mówiąc: ­ Proszę tu wpisać swoje nazwisko, młodzieńcze. Nawet nie mrugnęła okiem, gdy wpisał ,,państwo Hamilton'', po czym przyjęła opłatę za pokój. ­ Domek numer sześć ­ powiedziała, podając klucz. ­ Czujcie się jak u siebie w domu. Herman i tak nic nie słyszy. ­ Na pewno nie będziemy robić hałasu ­ odparł Sam, obejmując Laurę i prowadząc ją ku wyjściu. ­ Dobranoc pani. ­ Tylko pamiętajcie, żeby spać osobno! ­ zawołała Hortensja, śmiejąc się głośno. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, usłyszeli zachrypnięty głos Hermana, domagającego się informacji od żony. Skierowali się do swojego domku. Sam wziął pod rękę uśmiechniętą Laurę. ­ Sądzę, że Hortensja nie jest zwolenniczką małżeństwa ­ powiedziała. Sam przyłożył dłoń do ucha i zaskrzeczał, naśladując Hermana: Niebieska sukienka 159 ­ O co chodzi? Rozbawiło ją to i parsknęła głośnym śmiechem. Mój Boże, ostatnie zdarzenia sprawiły, że prawie zapomniała, że w życiu jest też miejsce na radość i śmiech. Poszukując domku numer sześć, dostrzegli zaniedbany, zasłany liśćmi placyk zabaw dla dzieci. Zardzewiałe huśtawki i od dawna nie malowane piaskownice świadczyły, że od lat nikt tu nie przychodził. Widok tego miejsca przypomniał Laurze dzieciństwo. Oczami wyobraźni ujrzała swojego ojca bawiącego się z nią na podobnym placyku. Mimo że straciła z nim kontakt już wiele lat temu, nadal go dobrze pamiętała. Oliver McNeal, jej kochany tata, był w rodzinnym domu tematem tabu. Nie wolno było nawet wymawiać jego imienia. Boże, jak bardzo za nim tęskniła! Nie wiedziała, czy jeszcze kiedyś go zobaczy. Ciągle jednak miała nadzieję, że go spotka i wtedy będzie mogła o wszystkim z nim porozmawiać. Na pewno wyjaśni jej, dlaczego musiał ją opuścić... Sam zauważył, że Laura nagle posmutniała. ­ Czy coś się stało? ­ zapytał, zatrzymując się i przyglądając się jej uważnie. Pokręciła przecząco głową. ­ Nie obawiaj się, Lauro. Nie znajdą nas tutaj. Ani Kate, ani Artie. A gdyby nawet znaleźli, nie pozwolę cię skrzywdzić ­ powiedział, przytulając ją do siebie. 160 Mary Mc Bride ­ Nie o to chodzi. Patrzyłam na ten placyk zabaw i myślałam o moim ojcu. Nie wiem dlaczego. Przecież nie wspominałam go od tak dawna. I teraz, nagle... ­ przerwała, usiłując zapanować nad łzami. ­ Wiem, że to głupie... Przepraszam, za chwilę się uspokoję... ­ Czy on nie żyje? ­ Nawet nie wiem. Moja matka w ogóle nie chciała o nim rozmawiać. Zawsze denerwowała się, gdy pytałam o tatę. Odszedł, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką. ­ Chciałabyś wiedzieć, czy żyje? ­ Nie myślałam o tym, żeby go odszukać... ­ Przemyśl to. Jak wiesz, utrzymuję się między innymi także ze znajdowania zaginionych osób ­ powiedział. Laura popatrzyła na niego z błyskiem w oczach i uśmiechnęła się na myśl o tym, że Sam naprawdę mógłby jej pomóc odszukać ojca. ­ Pomógłbyś mi go znaleźć? Naprawdę? ­ zapytała ożywiona. Skinął głową potakująco. ­ Niestety, nie mam zbyt wielu danych. Co potrzebujesz znać? Datę i miejsce urodzenia, numer polisy ubezpieczeniowej? Może mogłabym... ­ Odłóżmy to do jutra, dobrze, kochanie? Teraz odpocznijmy, jesteśmy już na miejscu ­ stwierdził, przekręcając klucz w zamku sosnowego domku. Popchnął drzwi i zajrzał do środka. Niebieska sukienka 161 ­ Ależ skład staroci. Spodoba ci się tutaj, kochanie. Jest ciepło i przytulnie. Domek rzeczywiście urządzony był przytulnie. Na podłodze leżał puszysty dywan, podwójne łóżko było przykryte kolorową, wzorzystą kapą. Ściany zdobiły stylowe kinkiety. Na komódce stał stary telewizor. Starannie dobrane drobiazgi stwarzały atmosferę ciepłego gniazdka dla zakochanych. Pokój był schludny i sprawiał miłe wrażenie. Sam popatrzył na Laurę. Wyglądała na zadowoloną. Ucieszył się, bo nie chciał, żeby była przygnębiona. Zrobiłby wszystko, żeby ją rozbawić. Nawet gotów byłby zaśpiewać jakąś wesołą piosenkę, aby tylko wywołać uśmiech na jej twarzy. Postanowił, że zajmie się odszukaniem jej ojca. Miał nadzieję, że on żyje i kiedy go znajdzie, spróbuje skłonić go do odnowienia kontaktów z córką. Usłyszał jej radosny śmiech. Pomyślał, że Laura potrafi cieszyć się jak dziecko. ­ Sam, spójrz na to ­ powiedziała, wskazując na popielniczkę w kształcie bumerangu. ­ Czy nie jest zabawna? ­ Rzeczywiście ­ przytaknął z entuzjazmem. ­ Jest bardzo ładna. ­ A ten stary telewizor? Zobacz, przecież pochodzi z innej epoki! ­ wykrzyknęła. ­ Nie włączałbym go, gdybym był na twoim 162 Mary Mc Bride miejscu. Jestem pewien, że emituje tylko straszne horrory. Rozbawiona jego uwagą, z zainteresowaniem oglądała bibeloty zgromadzone w pokoju. Sam pomyślał, że powinien zadzwonić do Charliego i spytać o Kate. Nie chciał jednak, żeby Laura słyszała tę rozmowę. Nie spodziewał się dobrych wieści. Był przekonany, że sprawy przybrały zły obrót. Dlatego postanowił posłużyć się wybiegiem. Sięgnął do kieszeni po pięciodolarowy banknot i podając go Laurze, powiedział: ­ Rozmień pieniądze u Hermana. Czy możesz pójść do automatu i przynieść coś do jedzenia? ­ Słucham? O co chodzi? ­ zachichotała, przytykając dłoń do ucha. ­ Żartujesz, a ja umieram z głodu. Widziałaś te dwa automaty stojące w recepcji, prawda? ­ Oczywiście, zaraz przyniosę ci coś niedobrego ­ roześmiała się i wyszła z pokoju. Sam nie mógł oprzeć się wrażeniu, że życie bez Laury byłoby puste, pozbawione wdzięku oraz tego, co mężczyźni lubią najbardziej ­ kobiecego seksapilu. Laura stała przed automatem, nie mogąc się zdecydować, co wybrać. Sam jadał takie wyszukane potrawy! Czy zwykłe frytki mogą mu smakować? A może lepszy byłby hamburger? Niebieska sukienka 163 Telewizor w recepcji był włączony i tym razem grał dość cicho. Nagle Laura usłyszała, że program został przerwany. Spojrzała na ekran. Lokalne wydanie specjalnych wiadomości? Co to mogło oznaczać? ­ Można głośniej? ­ zwróciła się do Hermana. ­ Słucham, o co chodzi? ­ Znów przytknął zwiniętą dłoń do ucha. ­ Nieważne ­ powiedziała, zbliżając się do telewizora. Na ekranie zobaczyła znajomego policjanta, Charliego Travisa. Udzielał wywiadu dziennikarzowi. ­ Czy ta kobieta jest naprawdę uzbrojona i rzeczywiście zamierza spełnić swoją groźbę? ­ pytał reporter. ­ Tak, posiada broń palną. ­ Wiemy, że dziecko, które jest z nią, pełni rolę zakładnika. Czy ma pan jakieś dokładniejsze informacje? ­ To trzyletnia dziewczynka, Samanta. ­ Czy to jej córka? ­ Tak. ­ Jakie są żądania kobiety? ­ Na razie nie mogę udzielić takich informacji. ­ Słyszałem, że ma to coś wspólnego z Samem Zacharym, byłym szeryfem. ­ Bez komentarza. Reporter telewizyjny zwrócił się teraz wprost do widzów i powiedział: 164 Mary Mc Bride ­ Koszmar z małą Samantą trwa. Będziemy na bieżąco informowali o wydarzeniach. Laura była wstrząśnięta. Wybiegła z recepcji, chcąc jak najszybciej o tym wszystkim porozmawiać z Samem. Rozdział dwunasty Natychmiast podjęli decyzję opuszczenia motelu. Mieszkanie Kate Sayles znajdowało się bardzo daleko od miejsca ich pobytu, toteż zdenerwowany Sam prowadził samochód chyba zbyt szybko. ­ To nie twoja wina, naprawdę ­ powiedziała Laura, jakby czytając w jego myślach. ­ Nie mogłeś przewidzieć, że ona oszaleje. ­ To jest moja wina. Od dawna podejrzewałem, że ona jest chora psychicznie. Jeżeli zrobi krzywdę Samancie, nigdy sobie tego nie wybaczę ­ odpowiedział, obserwując uważnie drogę. ­ Nie skrzywdzi małej. Jestem tego pewna. Ona chce w ten głupi sposób zwrócić twoją uwagę. ­ Już zwróciła, niestety. Sam nie miał pojęcia, jakie żądania stawia Kate i czy zdoła im sprostać. Nie wiedział, co dyktowała jej chora wyobraźnia. Jednego tylko był pewny. Nie 166 Mary Mc Bride może dopuścić, aby komukolwiek stała się krzywda. Próbował wyobrazić sobie wszelkie możliwe scenariusze, jednak zupełnie nie był w stanie przewidzieć wszystkiego. Kiedy dotarli na miejsce zdarzenia, od razu spostrzegli kilka samochodów policyjnych i dwa wozy transmisyjne. Wszędzie widać było reporterów telewizyjnych kręcących się wśród sporego tłumu gapiów. Policjanci głośno wymieniali uwagi między sobą. Wyczuwało się atmosferę niezdrowej sensacji i oczekiwania na dramatyczny spektakl. Zapewne dlatego, że było to niewielkie miasteczko, w którym takie wydarzenia są rzadkością. Laura, ku swojemu zdumieniu, zauważyła samochód dostawczy. Sprzedawca oferował zgromadzonym ludziom pączki i kawę... zupełnie jak na pikniku. ­ Dlaczego ludzie zrobili z tego takie widowisko? ­ zapytała Sama oburzonym tonem. ­ Nie dziw się. Podobno szeryf Ed Harrelson lubi zwracać na siebie uwagę. Uwielbia występować w mediach i dlatego organizuje takie teatralne spektakle ­ wyjaśnił Sam, zatrzymując samochód. ­ Co mam teraz zrobić? ­ spytała Laura, starając się nie patrzeć w oślepiające światła reflektorów. ­ Siedź w samochodzie. Zostawiam ci kluczyki ­ powiedział. ­ Gdyby coś złego się stało... ­ Nawet nie myśl w ten sposób. ­ Spojrzała mu w oczy. ­ Wszystko będzie w porządku. ­ Ujął twarz Niebieska sukienka 167 Laury w dłonie. ­ Obiecuję. Jeżeli będziesz niespokojna, skontaktuj się z Charliem. On tu gdzieś jest. Skinęła głową. ­ On ci pomoże, naprawdę. To dobry człowiek. ­ Ty też jesteś dobrym człowiekiem, Sam ­ wyszeptała. ­ Chciałabym, żeby... ­ urwała. ­ Cicho, kochanie. Wszystko będzie dobrze. ­ Pocałował ją czule, wierząc głęboko, że nie jest to pocałunek pożegnalny. Sam wmieszał się w tłum gapiów i wkrótce straciła go z oczu. Nie dopuszczała do siebie myśli, że może dojść do tragedii. Wierzyła, że Kate nie zrobi Samowi krzywdy. Przecież jest w nim zakochana. Bardzo zakochana. Do czego jednak może posunąć się zaślepiony miłością człowiek, w dodatku niezrównoważony psychicznie? Tego nikt nie mógł przewidzieć. Broń w ręku szalonej kobiety zawsze jest groźna. Może przecież wypalić przypadkiem, w chwili próby odebrania jej... Laura nagle wzdrygnęła się na wspomnienie Artiego i jego groźby. Przecież on również postępował jak szaleniec. Opuściła szybę w samochodzie i uważnie rozejrzała się wokół. ­ Szuka pani Sama? ­ zapytała ładna, elegancka kobieta, podchodząc do samochodu. Twarz tej kobiety od razu wydała się jej znajoma. Nie mogła jednak przypomnieć sobie, skąd ją 168 Mary Mc Bride zna. Może to właścicielka sklepu z tej samej ulicy? Albo jedna z jej klientek? ­ Przepraszam, ale nie pamiętam, skąd my się znamy...? ­ urwała zmieszana. ­ Nazywam się Linda Sturgis, wiadomości, kanał piąty. ­ Kobieta uśmiechnęła się pobłażliwie. ­ Proszę się nie przejmować, to zrozumiałe, że prawie wszyscy łatwiej zapamiętują twarze niż nazwiska. ­ Oczywiście. Przepraszam, że nie poznałam od razu. ­ Laura natychmiast przypomniała sobie, że to dziennikarka lokalnych wiadomości, znana telewizyjna piękność. ­ Widziałam, jak przyjechała tu pani z Samem ­ powiedziała Linda, dotykając szyby wypielęgnowanymi dłońmi ze starannie pomalowanymi paznokciami. ­ Podejrzewam, że to z pani powodu nasza kochana Kate postradała rozum. Sądzę, że kieruje nią zwykła kobieca zazdrość... ­ A ja na pani miejscu nie byłabym taka pewna, co jest przyczyną jej szaleństwa. ­ Laura ostrym tonem przerwała Lindzie Sturgis jej dalsze wywody. Od początku nie podobał się jej protekcjonalny ton dziennikarki. ­ Och, niech pani się tak nie denerwuje ­ roześmiała się reporterka. ­ Nie zamierzam przecież rozgłaszać tego publicznie. Znam Sama od czasu, gdy był tu szeryfem. Nie tylko ja, ale i inni reporterzy wiele razy przeprowadzali z nim wywia- Niebieska sukienka 169 dy. Cechą charakterystyczną naszego zawodu jest daleko posunięta dociekliwość. ­ Rozumiem. Dziennikarka przypatrywała się jej natarczywie. Laura z trudem opanowała pokusę podniesienia szyby i pozbycia się intruza. Jednak postanowiła być uprzejma i udając obojętność, zapytała: ­ Czy pani dobrze zna Sama? ­ Niestety, nie tak dobrze, jak bym chciała. Był zaręczony z tą nieżyjącą już pianistką, Jenny Sayle, siostrą Kate. ­ Linda wzruszyła ramionami. ­ A Kate pilnowała, żeby żadna kobieta nie miała dostępu do faceta jej siostrzyczki. Jednak dzisiejsze wydarzenia rzucają zupełnie inne światło na tę sprawę. Kate co prawda zachowuje się jak osoba chora psychicznie, ale wszyscy od dawna wiedzą, że bardzo zależy jej na Samie. Pragnie go odziedziczyć w spadku po Jenny. To jest prawie pewne. Czy mogę wiedzieć, jak pani się nazywa? ­ Wolałabym utrzymać to w tajemnicy ­ stwierdziła sucho Laura. ­ Nie mam ochoty na telewizyjną reklamę. ­ W porządku. Jestem tylko ciekawa. Przecież nic nie nagrywam. A może mi pani powiedzieć, jak długo zna pani Sama? ­ Około tygodnia. ­ O, to pani jest szybka! Nie mogła więc pani znać Jenny ­ powiedziała dziennikarka, uśmiechając się ironicznie. ­ Bardzo żałuję, że wasza znajomość jest tak krótka. Miałam nadzieję, że mi pani 170 Mary Mc Bride coś wyjaśni... Zawsze dręczył mnie problem, czy Jenny rozbierała się w łóżku. Sprawiała wrażenie kobiety chłodnej, niedostępnej i w ogóle nie zainteresowanej seksem. Była lodowata. Laura mimowoli zacisnęła pięści. Na myśl, że Sam był w łóżku z inną kobietą, ogarnęła ją wściekłość. Spojrzała na budynek, w którym mieszkała Kate i zaczęła poważnie się niepokoić. Jak daleko może posunąć się ta dziewczyna? ­ Niech się pani nie martwi ­ powiedziała Linda Sturgis, jakby czytając w jej myślach. ­ Sam na pewno poradzi sobie z tą wariatką. Wszystko będzie dobrze. ­ To on ma spotkać się z Kate w jej domu? ­ zapytała przestraszona Laura. ­ Tak. Takie jest jej żądanie. Dziecko zostanie uwolnione, a ona odda broń, jeżeli Sam wejdzie do jej mieszkania. Nie wiedziała pani o tym? ­ Nie ­ odpowiedziała Laura, nerwowo przełykając ślinę. ­ Rozumiem, to oznacza, że pani i Sam... Wy jesteście... ­ Przepraszam ­ przerwała Laura, gwałtownie otwierając drzwi samochodu. ­ Pani zachowanie jest wystarczającą odpowiedzią! ­ krzyknęła dziennikarka. Laura, nie zwracając uwagi na jej słowa, pobiegła przed siebie. W tym samym czasie Sam pertraktował z Edem Niebieska sukienka 171 Harrelsonem, aby otrzymać zgodę na widzenie z Kate. Im dłużej go przekonywał, tym większa ogarniała go irytacja. Przestał się dziwić, że Harrelson jest nieakceptowany przez tutejszych mieszkańców. Ed nie był szeryfem z prawdziwego zdarzenia. Był przeklętym biurokratą. Prawo traktował w sposób nadrzędny. To nie ono miało służyć ludziom, ale ludzie musieli mu się podporządkować, nawet wtedy, gdy było to sprzeczne z ich interesami. Teraz również nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Sam dokładnie słyszał pogróżki Kate. Wiedział, że nie można ich lekceważyć. Był pewien, że ta obłąkana kobieta jest gotowa posunąć się nawet do zbrodni. Twierdziła, że działa na polecenie swojej siostry. To Jenny nakazała jej ostrzec Sama przed Laurą. Jeśli będzie to konieczne, Kate poświęci życie swojej córki. Musi natychmiast widzieć się z Samem. Bez świadków. Sposób wypowiadania się Kate świadczył o zaawansowanym procesie chorobowym. Sam uważał, że powinna jak najszybciej znaleźć się pod opieką lekarza psychiatry. ­ Nie wejdziesz tam, dopóki nie uzyskasz mojej zgody. Tylko moi ludzie są w stanie ci pomóc ­ upierał się szeryf. ­ Twoi ludzie powinni zostać na zewnątrz ­ tłumaczył mu Sam, usiłując zachować spokój. ­ Muszę tam pójść, żeby uratować dziewczynkę. Podam ją wam przez okno, które wychodzi na południową stronę domu. 172 Mary Mc Bride ­ Nie jestem pewien, czy mogę ci na to pozwolić... To nie jest dobra strategia. Która w ogóle jest godzina? ­ spojrzał na zegarek. ­ Około dziesiątej przybędą dodatkowe posiłki. ­ O którym oknie mówimy, szeryfie? Musimy się przygotować do akcji ­ powiedział jeden z policjantów. ­ Zaraz wszystko ustalimy. Sam zaklął w duchu. Musiał wejść do środka i ocalić dziewczynkę! Nie było czasu na zastanawianie się, jaką taktykę obrać. Jeżeli natychmiast nie zacznie działać, wszystko może się źle skończyć. Był tego pewien. Nagle ktoś dotknął jego ramienia. Odwrócił się i ujrzał zmartwioną twarz Laury. ­ Skarbie, co ty tu robisz? ­ zapytał łagodnie. ­ Powiedziano mi, że wejdziesz do jej mieszkania ­ szepnęła. ­ Czy musisz? Czy nie ma innego rozwiązania? Może poszedłby ktoś inny zamiast ciebie? ­ Nie martw się, kochanie. Wszystko będzie dobrze. Znam Kate od lat, naprawdę umiem z nią rozmawiać. ­ A jeśli nie będzie chciała cię słuchać? Mój Boże, przecież ona ma broń. Może cię zranić... ­ Nie martw się, mam na sobie kuloodporną kamizelkę. Zauważył, że Laura lekko drży i chciał ją przytulić, ale nie zrobił tego, bo w porę uświadomił sobie, że przecież Kate obserwuje wszystko na ekranie Niebieska sukienka 173 swojego telewizora. Poinformowała go o tym przez telefon. Jeżeli zobaczy Laurę tulącą się do niego, dostanie furii... Niespodziewanie zza ich pleców wyłoniła się Linda Sturgis i usłyszeli, jak mówi do kamery: ­ Jestem pod domem Kate Sayle, skąd od kilkunastu minut nadajemy dla naszych widzów relację na żywo z przebiegu dramatycznych wydarzeń. Zwracam się do Sama Zachary'go, naszego byłego szeryfa. Sam, jaki przewidujesz dalszy ciąg wydarzeń? Sam, nie zważając na zgromadzonych wokół ludzi, głośno zaklął. Nie miał czasu, żeby odpowiadać na pytania reporterki. Od razu zdał sobie sprawę, że Laura w tej chwili znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie. Stała obok niego i kamera telewizyjna na pewno sfilmowała jej twarz. Kate ogląda telewizję i zrobi wszystko, aby pozbyć się rywalki. Ledwie zdążył o tym pomyśleć, gdy rozległ się strzał, dochodzący z mieszkania szalonej kobiety. Nie mógł dłużej czekać. Odszukał w tłumie Charliego Travisa i poprosił go o wzięcie pod opiekę Laury. Po chwili biegł już do domu Kate. Ludziom oczekującym na uwolnienie Samanty czas dłużył się niemiłosiernie, ponieważ dopiero po dwóch godzinach dziewczynka była bezpieczna. 174 Mary Mc Bride Przyjechał jej ojciec, któremu przekazano pod opiekę dziewczynkę. A więc Sam wykonał zadanie zgodnie ze swoim planem. Laura z Charliem siedzieli w samochodzie Sama. Gdy usłyszeli, że dziecko znajduje się pod opieką ojca, oboje odetchnęli z ulgą. ­ To wspaniale, że małej już nic nie grozi ­ powiedziała Laura. ­ Ale co się dzieje z Samem? ­ Była niespokojna, jej myśli cały czas krążyły wokół ukochanego. Z przykrością uświadomiła sobie, że niepokojowi o życie Sama towarzyszy jakby cień zazdrości. ­ Na pewno wszystko w porządku ­ odparł policjant, uważnie obserwując dom, w którym rozegrały się dramatyczne wydarzenia. ­ On naprawdę wie, jak postępować w takich sytuacjach. Ma wielką siłę przekonywania. Pamiętam, jak kilka lat temu uratował nastolatka, który zamierzał popełnić samobójstwo, skacząc z szóstego piętra. Laura nie miała wątpliwości, że Sam jest profesjonalistą, jednak ta specyficzna sytuacja, w której musiał walczyć z Kate, siostrą swojej nieżyjącej narzeczonej, mogła okazać się zbyt trudna nawet dla niego. ­ Jeśli jest taki dobry, to dlaczego zrezygnował ze stanowiska szeryfa? ­ zapytała. Charlie, zanim odpowiedział, milczał przez dłuższą chwilę. Widać było, że nie ma ochoty o tym mówić. Niebieska sukienka 175 ­ Nie jestem pewien. Być może winił się za śmierć swojej narzeczonej... ­ Nie bardzo rozumiem. Przecież ona zginęła w wypadku... I to ona prowadziła samochód, a nie Sam... Jego w ogóle tam nie było ­ powiedziała zdziwiona. ­ Tak, ale on pierwszy odebrał wiadomość o tej tragedii i zaraz pojechał na miejsce wypadku, ale nie był w stanie jej pomóc. Z samochodu pozostała miazga i dopiero po dwóch godzinach zdołano wydobyć jej ciało z pojazdu... ­ Musiał być zrozpaczony... ­ O tak, był w bardzo złej formie. Wszyscy martwiliśmy się o niego. Dwa tygodnie później zrezygnował z funkcji szeryfa. Tak bardzo był załamany po śmierci Jenny, że wydawało mu się, że nie będzie w stanie rzetelnie wykonywać swoich obowiązków... Chyba wpadł w depresję... ­ No tak, ale minęły dwa lata i sądzę, że już uporał się ze swoim żalem i wyszedł z tej cholernej depresji ­ westchnęła ze smutkiem. ­ Ja również tak uważam ­ Charlie skinął głową. ­ Dlatego namawiam go, żeby wrócił do poprzedniej pracy. Za dwa miesiące będą wybory, pokonałby Eda Harrelsona bez najmniejszej trudności. Myślę, że nasz szeryf nawet chciałby, żeby Sam poległ w dzisiejszym starciu. Wtedy przestałby mu zagrażać. Laura była wstrząśnięta tym, co usłyszała. ­ Przepraszam, nie chciałem pani zdenerwować 176 Mary Mc Bride ­ powiedział Charlie, patrząc na jej posmutniałą twarz. ­ Na pewno wszystko będzie w porządku. Już niedługo wróci do nas cały i zdrowy. Laura pomyślała, jak bardzo zmieniło się jej życie, odkąd poznała Sama. Już nie potrafiła sobie wyobrazić przyszłości bez niego. Jednak ciągle targały nią sprzeczne uczucia. Przecież kiedyś przyrzekała sobie, że nigdy nie zwiąże się z żadnym mężczyzną. A jednak... Był jej tak bliski... Jak nikt dotąd... Nie chciała... nie mogła go stracić. Laura poczuła się znużona i śpiąca. Naprzeciwko nich stał samochód dostawczy i sprzedawca już od dwóch godzin serwował gapiom kawę i słodycze. Pomyślała, że filiżanka kawy pomoże wrócić jej do równowagi. ­ Może napijemy się kawy? ­ zwróciła się do policjanta. ­ Ja stawiam. Zaraz przyniosę... ­ Z przyjemnością napiłbym się, ale chyba nie powinna pani wychodzić z samochodu... Może ja pójdę? ­ Niech pan nie przesadza. Muszę wreszcie rozprostować nogi. Poza tym nie może już wydarzyć się nic złego. Najgorsze mamy za sobą, prawda? Kawę pije pan z cukrem, czy bez? ­ Poproszę bez cukru. ­ Dobrze, zaraz będę z powrotem. Tymczasem Sam siedział w słabo oświetlonej sypialni Kate. Czuł wielką ulgę. Na szczęście Niebieska sukienka 177 Samanta była już bezpieczna. Teraz musiał dać sobie radę z jej obłąkaną matką. Zastanawiał się, w jaki sposób ta szalona kobieta zdołała kupić broń. Czyżby sprzedawca w sklepie nie dostrzegł jej dziwnego zachowania? Wydawało mu się to niemożliwe. Postanowił wyciągnąć wobec niego konsekwencje. Kate zdołała zużyć już dwa naboje. Strzeliła przez okno kuchenne do Laury, a potem w duży telewizor znajdujący się w salonie. Po dłuższych namowach zdołał nakłonić ją do połknięcia tabletki uspokajającej. Teraz miała wyraźnie spowolnione reakcje i zaburzoną mowę. Co chwila przymykała oczy, zmagając się z ogarniającą ją sennością. Jednak nie twierdziła już, że działa na polecenie siostry. Nie słyszała jej głosu. Ściskała kurczowo pistolet w ręku, powtarzając w kółko jedno zdanie: ­ Jenny wcale cię nie kochała, Sam, ona wcale cię nie kochała. ­ To ty tak uważasz. ­ Dlaczego mi nie wierzysz? ­ To naprawdę nie jest ważne. Kate, przecież twoja siostra nie żyje już od dwóch lat. ­ Cały czas dziękuję Bogu, że sprawił cud i zabrał Jenny ­ mówiła Kate, wymachując pistoletem. ­ Jenny nie zasługiwała na ciebie. Nigdy tego nie rozumiałeś i nadal nie rozumiesz. Wszyscy, prócz ciebie, o tym wiedzieli. Wszyscy. ­ Spojrzała w ekran małego telewizorka stojącego w sypialni. 178 Mary Mc Bride ­ Niech oni stąd odejdą. Najważniejsze, że ty jesteś tutaj, a tylko tego chciałam. Powiedz im, żeby sobie stąd poszli! ­ Oni chcą dowiedzieć się, czy wszystko jest w porządku ­ powiedział, obserwując postacie na ekranie. Kamera pokazywała teraz samochód dostawczy i Eda Harrlesona rozmawiającego z policjantami z oddziału antyterrorystycznego. Sam pomyślał, że on jako szeryf nigdy nie dopuściłby do takiego zbiegowiska. Doprawdy Harrelson nie nadawał się do pełnienia tej funkcji. Sam zaczął zastanawiać się, czy jednak nie powinien jesienią wystartować w wyborach. Gdyby Laura sprzeciwiała się życiu na wsi, przeprowadziłby się bliżej miasta... Dla niej zrobiłby wszystko... Gdyby... Myśl o Laurze była taka słodka... ­ Nie rób nic głupiego, Sam ­ wycedziła Kate, jakby czytając w jego myślach. ­ Jeszcze nie zdecydowałam, co z nami będzie. ­ Wyciągnęła rękę z pistoletem w jego kierunku. Popatrzył na nią ze współczuciem. Wiedział doskonale, że jej działanie jest podyktowane szaleństwem. Z łatwością mógłby dać sobie z nią radę, obezwładnić i zabrać siłą do szpitala. Nie chciał tego. Nie chciał narażać jej na pośmiewisko, na wścibskie pytania dziennikarzy. Pragnął, aby z godnością wybrnęła z tej sytuacji. Miał nadzieję, że uśnie po zażyciu środka uspokajającego. Niestety, nic na to nie wskazywało. Niebieska sukienka 179 Pomyślał, że musi okazać jej czułość. Nie było innego sposobu uśpienia jej czujności. Laura dość szybko dotarła do samochodu dostawczego. W pojeździe siedział niechlujnie ubrany mężczyzna. Gdy dostrzegł Laurę, wycelował w nią palcem, jak lufą colta, i zapytał z szerokim uśmiechem: ­ Co dla pani? ­ Dwie duże kawy bez cukru ­ odparła, dziwiąc się jego rozbawieniu. ­ Poproszę trzy dolary. Pomyślała, że to chyba najkosztowniejsza kawa w jej życiu, a te wysokie ceny prawdopodobnie są przyczyną dobrego humoru sprzedawcy. Poirytowana, nie targując się, zapłaciła. Mimo woli wspomniała Sama wsypującego czwartą łyżeczkę cukru do kawy. Postanowiła pomóc mu w pozbyciu się tego złego nawyku. Jak tylko to wszystko się skończy... Ale kiedy to wreszcie się skończy? ­ Nie orientuje się pan, jak długo zazwyczaj trwają takie akcje? ­ spytała. ­ To zależy ­ odparł mężczyzna z miną znawcy. ­ Obserwowałem kilka. Niektóre trwały nawet dwie doby. ­ O, to bardzo długo ­ powiedziała zdziwiona. ­ Kiedyś, bywało, że pertraktacje przeciągały się na kilkanaście godzin. Ale to było za czasów 180 Mary Mc Bride poprzedniego szeryfa. Niestety, Ed Harrelson najpierw strzela, dopiero potem zadaje pytania. Postępuje zupełnie inaczej niż nasz poprzedni szeryf, Sam Zachary. ­ Wezmę jeszcze jedną tę twoją lurę, którą nazywasz kawą, Louie ­ rozległ się znajomy kobiecy głos. Laura odwróciła się i zobaczyła znajomą dziennikarkę, przypatrującą się swojemu obliczu w lusterku. ­ Długa noc, prawda? ­ Linda zwróciła się do Laury. Ozdobiła twarz wystudiowanym uśmiechem. ­ Dłuższa, niż się spodziewałam. Czy może wie pani, co się dzieje w domu Kate? ­ Niestety, nie. Ale sądzę, że Sam postąpi mądrze i nie pozwoli, żeby Ed Harrelson zrobił coś jak zwykle głupiego. ­ Co ma pani na myśli? ­ zapytała przerażona Laura. ­ Na przykład, że nie wrzuci do mieszkania Kate pojemnika z gazem łzawiącym albo nie wyda rozkazu grupie antyterrorystycznej wtargnięcia do domu i obezwładnienia Kate. Właśnie o tym wspominał, kiedy z nim rozmawiałam jakieś piętnaście minut temu. ­ Mój Boże ­ wyszeptała Laura, zastanawiając się, czy Sam zdaje sobie sprawę z grożącego mu niebezpieczeństwa. Walcząc z narastającym zdenerwowaniem i zniecierpliwieniem, ostrym tonem zwróciła się do sprzedawcy: Niebieska sukienka 181 ­ Prosiłam o dwie kawy. Jak długo będę jeszcze czekać?! ­ Za moment będą gotowe ­ odparł Louie. ­ Lindo, obiecałaś mi, że przeprowadzisz ze mną wywiad, pamiętasz? ­ zapytał dziennikarkę. ­ Dobrze, Louie, zrobię to dla ciebie. Zmęczyła mnie już rozmowa z tym głupim szeryfem. Zaczekaj, tylko znajdę swojego kamerzystę. Pamiętaj o kawie i ciasteczkach dla mnie. ­ Oczywiście. Masz to u mnie jak w banku ­ powiedział z radosnym uśmiechem na twarzy. Linda szybko odeszła. Idąc, rozglądała się wokół, szukając swojego kamerzysty. ­ Czy moja kawa jest już gotowa? ­ spytała Laura. ­ Przepraszam, że trwało to tak długo. Już podaję. Dwie duże czarne? ­ Tak. Czekam. Laura stała przed samochodem dostawczym, obserwując dom Kate. Ponownie odniosła wrażenie, jakby znała Sama od wieków. Bardzo chciała wierzyć, że nic złego mu się nie stanie. Nagle usłyszała donośny męski głos, który wydał się jej znajomy. Odwróciła się i zobaczyła wysokiego mężczyznę, który biegł do niej, wołając: ­ Laleczko, widziałem cię w telewizji! Cały czas tęskniłem za tobą! Nareszcie cię odnalazłem! Teraz już na pewno będziesz moja! To był Artie. Zanim zdołała się odezwać, znalazła się w jego ramionach. Rozdział trzynasty Sam trzymał Kate w objęciach, szepcąc jej do ucha miłe, uspokajające słowa i całując ją w policzek. Wszystko to robił wbrew sobie. Jednak musiał tak postępować, mimo że tego nie chciał. Wiedział, że tylko w ten sposób może uśpić jej czujność. Kątem oka obserwował ekran telewizyjny. Zastanawiał się, jakie będzie następne posunięcie Harrelsona. Rozsądne czy nie? Tymczasem Kate tuliła się do niego coraz mocniej. Drżała na całym ciele. Jej namiętność mogła w każdej chwili eksplodować niczym bomba zegarowa. Pomyślał, że musi ją jakoś uspokoić. Tylko jak to zrobić? Przecież nie może walczyć z nią jak z mężczyzną. Pamiętał wszystkie chwyty, jakie zwykle stosował. Jednak kobieta nie może być dla niego partnerem do zmagań! Kate była tak drobna i krucha jak figurka z porcelany, z łatwością mógłby Niebieska sukienka 183 zrobić jej krzywdę. Nie chciał do tego dopuścić. Przemoc nie leżała w jego naturze. Wiedział jednak, że pozbawi ją świadomości na kilkanaście minut, jeżeli uciśnie odpowiedni nerw na jej karku. Był to wypróbowany sposób, który poznał w czasie służby w marynarce wojennej. Kate topniała jak lód w jego ramionach. Nie wypuszczając pistoletu z ręki, szeptała do niego namiętnie: ­ Sam, pragnęłam ciebie przez całe życie. Wiedziałeś o tym, prawda? Wiedziałeś? ­ Jestem z tobą, kochanie ­ powiedział uspokajającym tonem. ­ Będę lepsza dla ciebie niż Jenny, naprawdę. Ona nigdy cię nie kochała. Nigdy... ­ Już dobrze, już dobrze... Cichutko... ­ szeptał, podkładając rękę pod jej plecy. Pomyślał, że Kate jest bardzo podobna do swojej nieżyjącej siostry. Nigdy jednak jej nie pożądał. Czuł się tak, jakby tulił kawałek drewna. I nagle uświadomił sobie, że już nie ma w nim tęsknoty za Jenny. Pragnął Laury. Dobry Boże, jak bardzo jej pragnął! Była ucieleśnieniem jego marzeń. Zerknął na ekran telewizora. Kamera pokazywała grupę policjantów zmierzających do samochodu dostawczego. Do licha, dlaczego nie pokazują tego głupca Harrelsona? Chciał dowiedzieć się, na jaki kolejny genialny pomysł wpadł ich wspaniały szeryf. Modlił się, żeby zdążyć na czas zareagować na jego zapewne znowu nieprzemyślaną akcję. 184 Mary Mc Bride Nagle dostrzegł Laurę wyrywającą się z objęć jakiegoś faceta. Przyglądał się z niepokojem rozgrywającej się scenie. Do diabła, ten mężczyzna to Artie! Nie mógł pozwolić, żeby Laurze stała się krzywda. I w tym momencie usłyszał zmysłowy szept Kate: ­ Kochaj mnie, Sam, kochaj mnie. Zabierz mnie stąd. Boże, prawie zapomniał o jej obecności! ­ Tak, kochanie. Zaraz cię stąd zabiorę ­ powiedział, mocniej przygarniając tulącą się do niego kobietę. Delikatnie masował jej szyję, szukając tego miejsca, gdzie znajduje się ten właściwy nerw. W chwili gdy ucisnął jej nerw szyjny, Kate nagle wystrzeliła, po czym straciła przytomność. Ale to nie ona była ranna, tylko on. Sam, nie bacząc na odniesioną ranę, wziął ją na ręce i wybiegł z budynku. Przerażona Laura wyrywała się natrętowi. Nie miała jednak żadnych szans. W dodatku Artie wezwał swojego zwalistego ochroniarza, aby pomógł mu zabrać szarpiącą się kobietę do samochodu. Nikt zupełnie nie zwrócił uwagi na jej krzyki, ponieważ akurat w tym momencie z domu Kate dobiegł odgłos strzału. Wszyscy byli skupieni na rozgrywających się tam wydarzeniach. Po chwili Laura siedziała już w komfortowej limuzynie Artiego. Nie bała się o siebie, myślała Niebieska sukienka 185 tylko o Samie. Martwiła się, czy nie został ranny. Czuła narastającą irytację. Najchętniej udusiłaby swojego prześladowcę tym okropnym złotym łańcuchem, który nosił na szyi. ­ Mam nadzieję, że w tym twoim luksusowym samochodzie jest jakiś telewizor ­ burknęła nieuprzejmie. ­ Tak, oczywiście ­ odpowiedział Artie, wskazując na miniaturowe pudełko. ­ Mam tu wszystko. Jest także barek. Może chciałabyś napić się chłodnego drinka? ­ Chciałabym obejrzeć wiadomości, jeśli nie masz nic przeciwko temu ­ powiedziała, patrząc na niego nienawistnym wzrokiem i żałując, że spojrzenie nie może zabijać. ­ Dobrze, laleczko ­ odparł, włączając telewizor. ­ Posłuchaj, jest mi bardzo przykro... ­ Cicho! ­ zasyczała, obserwując uważnie ekran. Zobaczyła lisią twarz szeryfa Eda Harrelsona. Nigdzie natomiast nie mogła dostrzec Sama. Mój Boże, czy stało mu się coś złego? Tylko nie to... ­ Posłuchaj... ­ Bądź cicho! Na ekranie ukazała się twarz Lindy Sturgis. Reporterka informowała widzów o ostatnich dramatycznych wydarzeniach, które zbulwersowały mieszkańców miasteczka. ­ Szczęśliwie zdołano zapobiec kolejnej tragedii. Mała dziewczynka, Samanta Sayle, została uratowana. Obecnie znajduje się pod opieką 186 Mary Mc Bride swojego ojca, Wesleya Gunthera. Jej matka zostanie umieszczona w szpitalu. Będzie przebywać pod obserwacją lekarzy psychiatrów. Nie mamy, niestety, żadnych informacji dotyczących Sama Zachary'ego, byłego szeryfa, który doprowadził sprawę do szczęśliwego finału. Z pewnych źródeł wiemy jednak, że podczas próby ubezwłasnowolnienia Kate Sayle został ranny. Być może znajduje się już w szpitalu. Dalsze informacje podamy w porannym programie. Laura była zszokowana. ­ Wyłącz telewizor ­ wyszeptała, przymykając oczy. Sam został ranny, nie na tyle jednak, żeby potrzebna mu była natychmiastowa pomoc lekarska. Nie zastanawiał się zresztą nad odniesionymi obrażeniami. Kate została szczęśliwe zabrana do szpitala, a on stał przed jej domem, oczekując niecierpliwie na przyjazd Charliego. Myślał tylko o Laurze. Musiał ją ocalić! Wyzwoli ją z rąk tego obrzydliwego typa. Nie dopuści, żeby stała się jej krzywda! Oddałby wszystko, żeby uratować tę kobietę. Wreszcie Travis nadjechał. Wysiadł, a Sam zajął miejsce za kierownicą samochodu. ­ Bardzo mi przykro, szefie ­ powiedział policjant. ­ Nie upilnowałem Laury. Chciała tylko kupić kawę. Nie powinienem był spuszczać jej z oka. Niebieska sukienka ­ To nie twoja wina ­ odparł Sam. 187 ­ Ty krwawisz! ­ wykrzyknął Charlie, patrząc na niego z przerażeniem. ­ Nie przejmuj się tym. To mała ranka. ­ Sam zamknął drzwi samochodu. ­ Może potrzebujesz pomocy? ­ Muszę jechać do miasta, a ty powinieneś wracać do pracy. Nie możesz zadzierać z Edem Harrelsonem. ­ Masz rację. Może będziesz potrzebował broni ­ powiedział policjant, podając Samowi pistolet. ­ Dziękuję ­ odparł Sam, uruchamiając silnik. ­ Muszę już jechać. ­ Żałuję, że nie mogę ci towarzyszyć. ­ Ja również. Ale nic nie możemy na to poradzić. Tymczasem Laura znalazła się w poważnych opałach. Artie przywiózł ją do swojego luksusowego apartamentu i od razu zaprowadził do obszernego salonu. Z wyraźną dumą prezentował jej urządzone z dużym przepychem wnętrze. Laurze jednak zupełnie nie przypadł do gustu widok białych skórzanych kanap, równie białych ścian i białego dywanu na podłodze. Pozostałe drobiazgi świadczyły o niewyszukanym smaku właściciela mieszkania. ­ Jak ci się tutaj podoba, laleczko? ­ zapytał Artie z szerokim uśmiechem na twarzy. 188 Mary Mc Bride ­ Jest całkiem przyjemnie ­ stwierdziła, żałując, że nie ma odwagi powiedzieć, co naprawdę o tym myśli. ­ Coś podobnego! Tylko przyjemnie! ­ Wykrzyknął wzburzony. ­ Czy wiesz, ile za to wszystko zapłaciłem? Trzydzieści tysięcy dolarów. Spójrz tylko na to stylowe krzesło. W ogóle nie była tym zainteresowana. Myślała gorączkowo, w jaki sposób może wyjść cało z tej opresji i jak najszybciej zobaczyć Sama. Bardzo za nim tęskniła. Musiała coś wymyślić... ­ Może chciałabyś się napić drinka? Mam wspaniale wyposażony barek. Wszystko, czego zapragniesz... ­ Jestem bardzo zmęczona ­ odpowiedziała, ponieważ wpadła na pewien pomysł. ­ Czy mogłabym położyć się gdzieś i odpocząć? ­ Dotknęła skroni. ­ Bardzo boli mnie głowa. ­ Biedactwo, zabiorę cię do mojej sypialni. I tak planowałem pokazać ci całe mieszkanie ­ powiedział i wziął ją na ręce. Laura miała nadzieję, że Artie nie posunie się za daleko. Uwierzył przecież w jej złe samopoczucie. Przymknęła oczy, kładąc głowę na jego ramieniu. Zaniósł ją do sypialni. Otworzył drzwi i zapalił światło. ­ Podoba ci się tutaj? Cudowna czerń, prawda? ­ spytał. Laura ze zdumieniem rozejrzała się wokół. Cały pokój był utrzymany w czarnej tonacji. Szare ścia- Niebieska sukienka 189 ny, czarne meble, ciemnobrązowa podłoga. Wzdrygnęła się. Pomieszczenie przypominało grobowiec. Tak dobrana kolorystyka kontrastowała z tą, która dominowała w salonie. Zdecydowany brak gustu charakteryzował każde z tych pomieszczeń. A zresztą co innego można było spodziewać się po takim głupim, nowobogackim facecie? ­ Czy możesz postawić mnie na ziemi? ­ zapytała, pomijając milczeniem jego pytanie. ­ Tak, oczywiście ­ odparł, kierując się w stronę ogromnego łoża. Wypuścił ją z ramion i delikatnie położył na łóżku. ­ Czy mam przynieść ci aspirynę? Albo może jakąś inną tabletkę przeciwbólową? ­ Myślę, że aspiryna to dobry pomysł. Wiem, że to zabrzmi głupio, ale czy może masz w domu jakieś lody? Podobno lody łagodzą bóle głowy. ­ Lody? Nie słyszałem o tym ­ powiedział zdziwiony. ­ Tak, najlepsze byłyby truskawkowe ­ odparła, przybierając wygodniejszą pozycję. ­ Dobrze, przyniosę ci. Poczekaj tutaj. Zaraz będę z powrotem. ­ Zaczekam. ­ Czy chcesz, żebym wyłączył światło, laleczko? ­ Nie, zostaw włączone ­ odpowiedziała słabym głosem. ­ W porządku. Zaraz wracam ­ powiedział, wychodząc z sypialni. Laura zaczęła rozmyślać nad sposobem uwolnienia się od Artiego. Biorąc pod uwagę jego 190 Mary Mc Bride skłonność do fizycznej przemocy, była pewna, że nie zdoła mu uciec. Pamiętała doskonale siłę jego uderzenia. Rozejrzała się za aparatem telefonicznym. Stał na nocnej szafeczce. Zastanowiła się, gdzie zadzwonić. Na policję? I co, zgłosi porwanie? Nie, stanowczo nie był to dobry pomysł. Powinna zatelefonować do Sama. Chciała usłyszeć jego głos, przekonać się, czy nie jest ranny. Niestety, nie znała numeru jego domowego telefonu. Zresztą, na pewno nie przebywał teraz w swojej posiadłości. Boże, jak bardzo pragnęła go ujrzeć! Uświadomiła sobie, że Sam jest najważniejszą osobą w jej życiu. Przypomniała sobie jego obietnicę. Powiedział, że znajdzie jej ojca. Nagle wpadła na pewien pomysł. Zadzwoni do ojca Artiego i poinformuje go o szalonym postępowaniu syna. Może uzyska jakąś pomoc... Zaczęła wybierać dobrze znany numer. Sam szybko pokonał drogę do miasta. Nie znał adresu Artiego, ale wiedział, jak go odnaleźć. Dotarł do budynku, który był własnością jego ojca. Pewnym krokiem wszedł przez główne drzwi. W holu natknął się na ochroniarza, który natychmiast zareagował na jego widok. ­ Zatrzymaj się, nie możesz tam wejść! ­ krzyknął. ­ Jestem umówiony z twoim szefem ­ powiedział Sam zdecydowanym głosem. Wiedział, że Art Niebieska sukienka 191 Hammerman większość interesów załatwia nocą. Gdy pracował dla niego, zawsze spotykali się o tej nietypowej porze. ­ Poinformuj go, że przyszedł Sam Zachary ­ dodał, wskazując na telefon znajdujący się na stoliku. ­ Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? ­ zapytał mężczyzna, przyglądając się uważnie zakrwawionej koszuli Sama. ­ Sądzę, że możesz przekonać się o mojej prawdomówności tylko w jeden sposób. Po prostu powiedz mu, że przyszedłem. Chyba że wolisz, bym poskarżył się na ciebie twojemu szefowi, a jego gniew... Ochroniarz szybko ujął słuchawkę telefonu i wybrał numer. Na pewno nie chciał wywołać gniewu swojego pracodawcy. Po krótkiej rozmowie zwrócił się do Sama: ­ Szef już czeka na ciebie. Sam poszedł do windy i pojechał na piąte piętro. Skierował się do gabinetu Hammermana i zapukał do drzwi. Wszedł do pokoju, nie czekając na zaproszenie. Hammerman siedział za wielkim biurkiem. Na widok Sama uniósł się ze skórzanego fotela. ­ Dobrze, że cię widzę. Rozumiem, że przemyślałeś moją propozycję i będziesz dla mnie pracował. Bardzo się cieszę. ­ Przyszedłem tutaj w innej sprawie. Chodzi o twojego syna ­ sucho stwierdził Sam. Nie miał czasu na prowadzenie uprzejmych rozmów. 192 Mary Mc Bride ­ O mój Boże, co ten dzieciak znowu narozrabiał? ­ zapytał Art, dostrzegając krew na koszuli Sama. ­ Zranił cię? ­ Nie, uprowadził kobietę wbrew jej woli. ­ Jaką znowu kobietę? ­ Hammerman zmarszczył brwi ze zdziwieniem. ­ Laurę McNeal, twoją byłą lokatorkę. ­ Tę słodką, śliczną blondyneczkę? Na pewno nie zrobi jej krzywdy. On często szaleje za kobietami. Piękne dziewczyny to jego pasja. ­ Tym razem szaleje za kobietą, którą zamierzam poślubić. ­ Sam zacisnął pięści. ­ Rozumiem, to zmienia postać rzeczy. Proszę, usiądź, porozmawiamy. ­ Nie mogę mówić o tym spokojnie ­ odpowiedział Sam. ­ Poza tym nie chciałbym zakrwawić fotela. ­ Nawet jeśli zaplamisz, sprzątaczka na pewno zrobi z tym porządek. Sam usiadł ciężko. ­ Nie denerwuj się. Wszystko będzie w porządku ­ powiedział Hammerman. ­ Gdy wszedłeś, pomyślałem, że być może mój Artie wyrządził ci jakąś krzywdę. A teraz kamień spadł mi z serca. ­ Doskonale rozumiem. ­ Sam zdawał sobie sprawę, że Wielki Tatuś zrobi wszystko, aby chronić swojego syna. ­ Kto cię postrzelił? ­ zapytał Hammer. ­ To był wypadek. Byłem zamieszany w pewną sprawę o porwanie... ­ A tak, rzeczywiście, widziałem to w telewizji. Niebieska sukienka 193 ­ Musiałeś więc zwrócić uwagę na swojego syna. Pokazano ten moment, gdy obejmował kobietę. Tę samą, którą kilka dni temu uderzył, ponieważ odmówiła mu ręki. To właśnie ona zwróciła się do mnie o pomoc. Domyśliłem się, że to chyba ta sama, którą miałem odnaleźć na twoją prośbę. Czy wiesz, dokąd mógł ją zabrać? ­ Prawdopodobnie do swojego apartamentu. Właśnie skończył go urządzać. On bardzo lubi się chwalić... Chce imponować kobietom, które mu się podobają. ­ Czy możesz mi powiedzieć, gdzie znajduje się jego mieszkanie? Hammerman nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ akurat zadzwonił telefon. Sięgnął po słuchawkę i po krótkiej rozmowie podał ją Samowi, mówiąc z uśmiechem: ­ To ta twoja blondyneczka. Po telefonicznej rozmowie z Samem Laura poczuła ulgę. Zapewnił ją, że nie jest ciężko ranny, prosząc jednocześnie, żeby zachowała spokój. Wiedziała, że Sam wkrótce pospieszy jej z pomocą, ale ciągle obawiała się dalszego rozwoju wypadków. Przecież Artie jest agresywny, być może ma broń, a ponadto jego bezpieczeństwa strzegł ochroniarz. Artie przyniósł Laurze lody i ze zdumieniem obserwował, jak szybko pochłania ogromną porcję. Zdziwił się, że jedząc tak dużo, ma tak szczupłą sylwetkę. 194 Mary Mc Bride Towarzystwo tej pięknej dziewczyny sprawiało mu wyraźną satysfakcję. Siedzieli w obszernym salonie i Artie cały czas starał się olśnić ją swoim bogactwem, przedmioty. pokazując przeróżne kosztowne Jednak niczym nie zdołał jej zaimponować. Pomyślała, że jest żałosnym, samotnym facetem, w dodatku bardzo zależnym od swojego ojca. Od momentu, kiedy ją uderzył, widziała w nim jedynie prymitywnego mężczyznę, który wszystkie swoje problemy załatwiał przy użyciu siły. ­ Czy już skończyłaś jeść te lody? ­ zapytał. ­ Jeszcze nie ­ odpowiedziała. Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Po chwili w drzwiach pokoju ukazał się zwalisty ochroniarz, Leo. ­ Ma pan gościa, szefie ­ powiedział. Laura zamknęła oczy i wstrzymała oddech. Serce zaczęło jej szybko bić. Mój Boże, to mógł być tylko Sam! Jednak to nie był Sam. Do salonu wkroczył Art Hammerman. ­ Tato, co ty tu robisz?! ­ wykrzyknął zdumiony Artie. ­ Wpadłem tylko na chwilę, żeby obejrzeć twoje nowe mieszkanie. ­ Ale przecież jest środek nocy! ­ Wiem o tym, dzieciaku. Nigdy nie miałem czasu, żeby przyjść z wizytą w dzień, chociaż tyle razy mnie o to prosiłeś. Przyszedłem więc w nocy, Niebieska sukienka 195 aby wreszcie zobaczyć, jak się urządziłeś ­ rzekł z uśmiechem, rozglądając się wokół. ­ No, i jak ci się tutaj podoba? ­ zapytał Artie z wyraźną dumą w głosie. ­ Zaraz oprowadzę cię po wszystkich pokojach. ­ Świetnie ­ odpowiedział Art Hammerman i podchodząc do Laury, szepnął jej do ucha: ­ Sam Zachary czeka na dole. Jest ranny. Być może trzeba szybko zawieźć go do szpitala. Proszę iść do niego. Laura natychmiast wstała z kanapy. Z niepokojem spojrzała na Artiego, ale on chwilowo nie zwracał na nią uwagi, całkowicie zaabsorbowany ojcem. Już podchodziła do drzwi, gdy starszy pan otoczył ją ramieniem i znów szepnął jej do ucha: ­ Nie przejmuj się moim synem. Już nie będzie cię niepokoił. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa z Samem. Powtórz mu, że moja oferta pracy jest nadal aktualna. Laura, wiedziona impulsem, wspięła się na palce i z wdzięczności pocałowała Hammermana w policzek. Uznała, że w tym momencie w niczym nie przypominał gangstera. A może wcale nim nie był? Tylko ludzka zawiść i plotka zrobiły z tego bogatego biznesmena groźnego gangstera? Kto to wie? Może to wcale nie on spowodował pożar jej domu? ­ Dziękuję ­ szepnęła i szybko pobiegła do wyjścia, bojąc się, że Artie będzie próbował ją 196 Mary Mc Bride zatrzymać, ale on ani słowem nie zareagował na jej zniknięcie. Zdumienie odebrało mu mowę. Laura pocałowała jego ojca. ­ Chodź, synu, porozmawiamy. Wszystko ci wyjaśnię ­ powiedział stary Hammerman z uśmiechem. Rozdział czternasty Tymczasem Sam czekał na Laurę przed budynkiem, gdzie mieścił się apartament Artiego. Cały czas niecierpliwie spoglądał na zegarek. Pomyślał, że jeżeli Laura nie pojawi się za kilka minut, chyba będzie zmuszony wtargnąć do mieszkania Hammermana. I wtedy być może dojdzie do walki, a on był już bardzo wyczerpany. Spojrzał na oświetlone okna apartamentu. Tak jak zwykle, musiał i tym razem uzbroić się w cierpliwość. Taki już był jego los. Najpierw czekał cierpliwie na decyzję swojej narzeczonej. Potem, jako szeryf, musiał cierpliwie wysłuchiwać różnych skarg ludzi z jego okręgu, aby pomóc rozwiązać ich problemy. Praca detektywa również wymagała opanowania i cierpliwości w czasie żmudnej obserwacji osób, które śledził. Znowu przypomniały mu się słowa Kate. Na pewno była obłąkana, ale czy naprawdę nie miała 198 Mary Mc Bride racji, mówiąc, że Sam był głupcem, wierząc w miłość Jenny. Twierdziła, że jej siostra nigdy go nie kochała, bo była skupiona wyłącznie na karierze muzycznej. Jedyną miłością jej życia była muzyka. Wcale nie chciała mieć męża ani dzieci. Manipulowała nim, wykorzystując jego wierność i oddanie. Dopiero teraz Sam zdał sobie sprawę, jak bardzo męczył się, tkwiąc w tym związku. Ale przecież kochał Jenny. Bardzo ją kochał. Przez dwa lata po śmierci narzeczonej pozostawał wciąż wierny jej pamięci, aż do chwili, gdy spotkał Laurę. Teraz znów miał nadzieję na udane małżeństwo i szczęśliwe życie. Laura jest inna niż Jenny. Wierzył, że jego zła passa przeminęła bezpowrotnie. Nagle drzwi budynku otworzyły się i stanęła w nich Laura. Pomyślał, że wygląda jak anioł. Kiedy go dostrzegła, uśmiechnęła się promiennie. Zdawało mu się, że nie biegnie, a frunie w jego stronę. Już po chwili tulił ją w ramionach. ­ Sam, czy wszystko w porządku? Jesteś ranny... ­ Ciii... skarbie. ­ Zamknął jej usta pocałunkiem. ­ Nic mi nie jest. Lepiej powiedz, czy tobie się nic nie stało. Jeśli ten facet cię dotknął, to ja... ­ nie dokończył. ­ Nie, Sam, nawet nie próbował. Tym razem zachowywał się, o dziwo, przyzwoicie. ­ To bardzo dobrze. Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że wreszcie jesteśmy razem... ­ Hammerman powiedział mi, że potrzebujesz Niebieska sukienka 199 pomocy lekarskiej ­ przerwała mu Laura, przypatrując się Samowi zatroskanym wzrokiem. ­ To tylko lekkie zadraśnięcie, nic poważnego ­ zaoponował. ­ Zadraśnięcie? Przecież ty krwawisz. Jedziemy do najbliższego szpitala. Natychmiast! ­ zdecydowała. ­ Nie, kochanie, do tutejszego szpitala nie możemy jechać, bo tam właśnie zabrano Kate. Wyobrażasz sobie ten tłum dziennikarzy, który stoi przed szpitalem? Zrozum, nie mam nastroju ani ochoty na rozmowy z nimi. W drodze do domu zatrzymamy się w tym szpitalu, gdzie byliśmy z Samantą i Kate. Pamiętasz? Tam na pewno szybko i fachowo udzielą mi pomocy. ­ Czy to jednak nie za daleko? Straciłeś już dużo krwi. ­ Wiem. Nie czuję się najlepiej, dlatego mam nadzieję, że ty poprowadzisz. Zgoda? ­ Podał jej kluczyki od samochodu. ­ Oczywiście, że poprowadzę, ale czy naprawdę nie potrzebujemy eskorty policji? ­ Mam nadzieję, że nie ­ roześmiał się. ­ To nie jest zabawne ­ odpowiedziała, siadając za kierownicą. Laura nie znała drogi do szpitala, więc Sam musiał cały czas udzielać jej wskazówek, którędy ma jechać. Odczuwał coraz większe zmęczenie, był 200 Mary Mc Bride naprawdę bardzo osłabiony. Co chwilę przymykał oczy. ­ Skręć w lewo na następnych światłach ­ powiedział, zmagając się z narastającą sennością. ­ Szpital jest około trzech kilometrów stąd. ­ Dobrze, trafię na pewno ­ odparła, zerkając na jego pobladłą twarz. Po chwili dodała: ­ Trzymaj się, jesteśmy prawie na miejscu. ­ Cieszę się, naprawdę ­ stwierdził z ponurą miną. Ta zmiana nastroju wydała jej się dziwna. Nagle zrozumiała! Ten wiejski szpital musiał kojarzyć się Samowi z czymś, czego nie cierpiał. Z koniecznością wzięcia zastrzyku. Z trudnością opanowała rozbawienie. Taki wspaniały bohater, mężczyzna, który radził sobie w tylu trudnych sytuacjach, boi się zwykłej strzykawki! Niestety, był coraz bledszy, czoło miał zroszone potem i doprawdy nie wiedziała, czy roześmiać się, czy okazać mu współczucie. Postanowiła podtrzymać go na duchu i jakoś dodać mu odwagi. ­ Denerwujesz się? ­ zapytała łagodnie. ­ Kto, ja? ­ odpowiedział pytaniem. ­ Nie, dlaczego? ­ dodał. ­ To bardzo dobrze. ­ Laura zaparkowała na szpitalnym parkingu. ­ W takim razie idziemy. ­ Oczywiście ­ powiedział, sięgając do klamki samochodu. Zaraz jednak cofnął rękę, mówiąc: ­ Wiesz, wydaje mi się, że to strata czasu. Przecież to tylko zwykłe draśnięcie. Nawet mnie nie boli. Lepiej jedźmy do domu i zrobisz mi opatrunek. Niebieska sukienka 201 ­ Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł ­ stwierdziła zdenerwowana. ­ Jeżeli tak uważasz... Powoli wysiadł z samochodu. ­ Pomóc ci? ­ zapytała. ­ Czy nie jest ci słabo? ­ Dam sobie radę ­ odparł, chwiejąc się na nogach i zerkając w oświetlone szpitalne okna. ­ Wiesz, to takie upokarzające. Te piekielne zastrzyki... Nie cierpię ich. ­ Wiem, kochanie. Uwierz mi, tym razem nie będzie bolało. ­ Wzięła go pod rękę. ­ Jesteś tego pewna? ­ Oczywiście, ponieważ mam pewien plan ­ uśmiechnęła się tajemniczo. ­ Pozwól, że spróbuję zgadnąć. Aha, rozumiem, zawiążesz mi oczy opaską... ­ Nie. Mój plan jest dużo lepszy. Uwierz mi. W szpitalu zostali przyjęci nadzwyczaj życzliwie. Luther, sanitariusz, żartobliwie zasalutował. ­ Witamy naszego bohatera ­ powiedział z uśmiechem. ­ Oglądaliśmy wszystko w telewizji. Gratulujemy świetnie przeprowadzonej akcji. Jesteśmy dumni z ciebie. Przykro mi, że zostałeś ranny... ­ Luther, jesteś potrzebny w sali zabiegowej ­ przerwała mu pielęgniarka Norma. ­ A ty, Sam, dlaczego tak długo zwlekałeś? Powinieneś przyjechać dużo wcześniej, przecież krwawisz. 202 Mary Mc Bride ­ No, ale wreszcie jestem ­ odpowiedział. ­ Idź do gabinetu numer dwa. Przyjaciółka Kate może zostać w poczekalni ­ dodała, patrząc na Laurę. ­ Wolałabym towarzyszyć Samowi ­ powiedziała Laura, biorąc go za rękę. ­ Przykro mi, ale... ­ Ona jest moją przyjaciółką, Normo. Nie ma nic wspólnego z Kate ­ burknął pod nosem Sam. ­ Zrób wyjątek, dobrze? Potrzebuję moralnego wsparcia. ­ Dobrze ­ westchnęła pielęgniarka. ­ Chodźmy więc do gabinetu, a ty, bohaterze, przygotuj się do zabiegu. Daj mi znać, kiedy będziesz gotowy. We trójkę weszli do pokoju zabiegowego. Sam szybko zniknął za parawanem, a Norma zwróciła się do Laury: ­ Wiele razy go ostrzegałam, że to wszystko źle się skończy. Nie wierzył mi i nadal był na każde zawołanie Kate. Dziwię się, że dzisiaj zareagował tak spokojnie na szalone zachowanie tej kobiety i dopuścił do tego, że go zraniła. Dlaczego, do licha, nie powstrzymał jej? ­ Ja również mu mówiłam, że Kate może posunąć się do ostateczności. To prawda, że powinien zachować się wobec niej bardziej stanowczo. Myślę jednak, że ma zbyt dobre serce i nie chciał jej skrzywdzić. ­ Pewnie tak, no, ale dobrze się stało, że Kate wreszcie została umieszczona w szpitalu. Przynajmniej nie jest już w stanie nikomu zagrozić. Niebieska sukienka 203 ­ Normo! ­ zawołał Sam. ­ Proszę cię, zrób mi wreszcie ten opatrunek! Obie kobiety szybko podeszły do Sama. Nie wyglądał dobrze. Był blady, miał przyspieszony puls. ­ Coraz gorzej się czuję ­ poskarżył się. ­ Normo, jak wygląda ta rana? Czy to poważny postrzał? ­ zapytał. ­ Boże, musiała stać blisko ciebie, kiedy pociągnęła za spust. Nie martw się, dam sobie z tym radę ­ odpowiedziała pielęgniarka, delikatnie przemywając ranę. ­ Nie wątpię w twoje umiejętności, Normo ­ odparł, jednocześnie patrząc na Laurę. Wyglądała na wyczerpaną, miała sińce pod oczami. Nagle zapragnął jak najszybciej wrócić do domu i znów tulić ją w ramionach. ­ Kochanie, pewnie jesteś bardzo zmęczona ­ powiedział. ­ Niedługo będziemy w domu. ­ Nie chcę was martwić, ale to zajmie trochę więcej czasu, niż myślicie. Rana jest poważna ­ stwierdziła Norma ­ muszę więc zrobić zastrzyk z antybiotyku, żeby nie wdało się zakażenie. Zaraz zadzwonię do Cindy i poproszę, żeby przygotowała zastrzyk. Po chwili w drzwiach gabinetu pojawiła się druga pielęgniarka ze strzykawką w foliowej torebce. Sam nerwowo przełknął ślinę i z lękiem spojrzał na strzykawkę. Pomyślał, że igła jest stanowczo za długa i za gruba. 204 Mary Mc Bride ­ Większość pielęgniarek to sadystki ­ wymamrotał, siląc się na uśmiech. ­ Sam, daj mi lewą rękę, dobrze? Rozluźnij ramię, na litość boską! Zaraz będzie po wszystkim ­ przekonywała go stanowczym tonem Norma. ­ Współpracuj ze mną, dobrze? Powiedziałam, żebyś rozluźnił mięśnie, słyszysz? Laura usiadła obok Sama na taborecie, zbliżyła usta do jego ucha i zaczęła cichutko szeptać: ­ Sam, zastanawiałam się właśnie, czy można pokochać kogoś od pierwszego wejrzenia? Pokochać głęboko i na zawsze? Sądzisz, że to możliwe? ­ Dlaczego... Dlaczego zadajesz mi takie pytanie akurat teraz? W takim momencie? ­ popatrzył ze zdziwieniem w jej błękitne oczy. ­ Dlaczego? Dlatego, że zakochałam się w tobie właśnie od pierwszego wejrzenia. Mocno i głęboko. I uważam, że każdy moment jest dobry, żeby wyznać miłość. ­ Naprawdę? ­ spytał z niedowierzaniem. ­ Naprawdę. Chyba jestem szalona, nie sądzisz? ­ Ze mną jest dokładnie tak samo. Szaleję za tobą. Myślisz, że to może być złudzenie? Czy może jednak miłość? Jeżeli obydwoje czujemy tak samo i to samo? ­ No i co my z tym teraz zrobimy? Pomijając, że będziemy w łóżku przez następne czterdzieści lub pięćdziesiąt lat, kochając się namiętnie... ­ szeptała, uśmiechając się z zażenowaniem. ­ Lauro, kocham cię ­ szepnął i zamknął oczy. Niebieska sukienka 205 Po chwili głośno syknął, głęboko odetchnął i otworzył oczy. ­ Normo, czyżbyś już zrobiła mu ten zastrzyk? ­ zapytała Laura, która nie spuszczała wzroku z pobladłej twarzy Sama. ­ Tak. Świetnie udało ci się zrelaksować naszego bohatera. Sam naprawdę jest facetem zasługującym na miłość. Sprawiłaś mu ogromną radość swoim wyznaniem. Mam nadzieję, że jesteś szczera. Jeśli nie, to nie radzę ci ponownie spotykać się ze mną ­ stwierdziła stanowczo Norma. ­ Usłyszałabyś wtedy, co myślę o takich oszustkach i słodkich uwodzicielkach... Po godzinie było już po wszystkim. Wyszli ze szpitala i udali się do samochodu. Świtało, niebo przybrało cudownie błękitne zabarwienie. Wstawał piękny letni dzień. Nowy wspaniały dzień, zapowiadający radosne zmiany w ich życiu. Sam, mimo tylu trudnych przeżyć, był pogodny. Szedł obok Laury, wesoło pogwizdując. ­ Nie mogę doczekać się chwili, kiedy będziemy już w domu ­ powiedziała cichym głosem. ­ Kochanie, ja także. Chciałbym się jednak upewnić, że to, co mówiłaś w szpitalu, to prawda. ­ Myślisz o przebywaniu w łóżku przez dwadzieścia cztery godziny na dobę przez następne pół wieku? ­ roześmiała się. Śmiała się, jednak od dłuższego już czasu była 206 Mary Mc Bride bardzo zakłopotana tym, że pierwsza wyznała mu miłość. Przecież znali się dopiero od kilku dni... ­ Lauro, chcę być pewny, że naprawdę mnie kochasz. A może po prostu chciałaś mnie zaszokować swoim wyznaniem i powiedziałaś to tylko po to, żebym nie myślał o zastrzyku? ­ Naprawdę cię kocham ­ wyszeptała. ­ Nigdy nie kłamię. Może to szalone, że... Wszystko stało się tak szybko... Sama tego nie rozumiem... Znamy się tak krótko... Przepełniało ją uczucie wielkiej miłości do Sama i nie wyobrażała sobie przyszłości bez niego, jednak ciągle była pełna obaw. ­ Skarbie, to naprawdę nieistotne, że znamy się tak krótko. Liczy się tylko nasze uczucie. Jeśli ono jest prawdziwe... ­ Kochasz mnie, Sam? ­ Tak. Od chwili gdy ujrzałem cię po raz pierwszy. Gdy weszłaś do mojego biura... w tej twojej króciutkiej niebieskiej sukience... w ogóle cała byłaś w błękicie ­ uśmiechnął się do niej z czułością. Mówił pewnym głosem. Laura pomyślała, że niewątpliwie jest mężczyzną, na którym można było polegać. Wspaniałym kandydatem na męża. Ukazujące się zza horyzontu słońce opromieniło ich przyjaznym blaskiem. Ten pogodny błękitny poranek przynosił im obojgu nadzieję na szczęśliwe życie. ­ Jesteś słońcem mojego życia ­ wyszeptał Sam. Niebieska sukienka 207 Chciała w to wierzyć, mimo że nadal dręczyły ją wątpliwości. Tak bardzo zawiodła się kiedyś na ojcu, a przecież był to najbardziej kochany przez nią mężczyzna, najbardziej jej bliski. Wspomnienie zdrady ojca wciąż było żywe i bolesne. Wreszcie przyjechali do domu. Sam z zadowoleniem spojrzał na naprawione okno. Weszli do kuchni. ­ Trzeba będzie zrobić porządek z tym całym bałaganem ­ westchnął, wskazując na kawałki szkła rozrzucone na podłodze. ­ Teraz jednak jestem chyba zbyt zmęczony... Posprzątam później. ­ Pomogę ci. To wszystko stało się przeze mnie. Najpierw stłukłam twoje lustro, a potem... Kate zobaczyła, jak się całujemy... ­ przerwała, wspominając ich wielką namiętność. Ujął jej twarz w swoje ręce i powiedział z uśmiechem: ­ Jeśli to twoja wina, to cieszę się, że zawiniłaś. Nie myśl o tym, co było. Najważniejsze, że przyszłość należy do nas. ­ Sam, będę się cieszyła każdą naszą wspólną chwilą ­ wyszeptała. ­ Moja miłość nigdy nie przeminie... ­ Łzy wzruszenia spływały jej po twarzy. Zdała sobie sprawę, że po raz pierwszy w życiu płacze ze wzruszenia i ze szczęścia. ­ Sądzę, że dożyjemy do naszej pięćdziesiątej 208 Mary Mc Bride rocznicy ślubu ­ powiedział z uśmiechem. ­ Wiesz, co ci wtedy powiem? ­ Pocałował ją delikatnie. ­ Sam, nie potrafię wyobrazić sobie aż tak dalekiej przyszłości ­ szepnęła. ­ Powiem ci, że już zawsze będziemy razem. Aż do śmierci i po śmierci też. Do końca świata. Obiecuję ci to, moja najdroższa. Sam zdawał sobie jednak sprawę, że Laura przyjęła jego obietnicę z niedowierzaniem. Postanowił więc jak najszybciej udowodnić jej, jak bardzo ją kocha. Rozdział piętnasty Wyczerpani przejściami postanowili położyć się i trochę pospać. Gdy obudzili się, było już późne popołudnie. Sam krytycznie przyjrzał się kanapie, na której leżeli i stwierdził z uśmiechem: ­ Chyba musimy kupić większe łóżko. ­ Nie sądzę. Przecież to jest wystarczające. Kiedy byłam na letnim obozie, spałam na podobnym ­ powiedziała Laura. ­ Lauro, ty jeździłaś na letnie obozy? ­ zapytał ze zdziwieniem. ­ Tak, dwukrotnie. Dlaczego jesteś zdziwiony? ­ Ponieważ boisz się nawet owadów! ­ roześmiał się głośno. ­ Bardzo śmieszne. Tam nie było ani robaków, ani kojotów, tak jak tu. Uwierz mi. Milczał, przypatrując się jej uważnie i nagle 210 Mary Mc Bride przyszło mu do głowy, że Laura wcale nie musi się dobrze czuć w jego domu. ­ Słuchaj, a może wolałabyś pojechać do jakiegoś motelu? Nie musimy przebywać tutaj, jeżeli tego nie chcesz ­ powiedział. ­ Chyba żartujesz? Przecież mieszkasz tu od urodzenia i wcale nie zamierzam cię stąd zabierać. Poza tym uwielbiam twój dom! Te wszystkie piękne drobiazgi i te twoje pamiątki... Rozejrzała się wokoło. Nagle wzrok jej padł na zdjęcie Jenny Sayle i poczuła w sercu ukłucie zazdrości. Pomyślała, że Sam długo był z tą kobietą i wiele go z nią łączyło... aż do jej śmierci. ­ Wiem, jak bardzo musiałeś cierpieć po stracie narzeczonej. Była bardzo ładna ­ powiedziała, patrząc na fotografię. ­ Och... zupełnie zapomniałem o tym zdjęciu Jenny ­ odparł, sięgając po fotografię. ­ Zamierzałem je schować, gdy tylko wrócimy do domu. A właściwie to powinienem je podrzeć. Wybacz, kochanie, byłem zbyt zmęczony... W pierwszym odruchu Laura chciała udać obojętność i powiedzieć, że wcale nie przeszkadza jej ta fotografia. Jednak nie odezwała się, tylko patrzyła na Sama, który zaczął wyciągać zdjęcie ze srebrnej ramki. Nagle zlękła się, że spełni swój zamiar i na jej oczach podrze to zdjęcie. ­ Nie rób tego! ­ wykrzyknęła, wiedziona impulsem kobiecej solidarności. ­ Czego? ­ Popatrzył na nią ze zdziwieniem. Niebieska sukienka 211 ­ Proszę, żebyś nie darł tego zdjęcia. Schowaj je. Pamiętaj, jak wiele Jenny dla ciebie znaczyła. Przez tyle lat była częścią twojego życia. ­ Masz rację ­ powiedział. ­ Zareagowałem głupio. ­ Schował szybko fotografię do szuflady. ­ Widzisz, nie mieliśmy dotąd okazji porozmawiać o tym, co powiedziała mi Kate... Uświadomiła mi, że byłem nikim dla jej siostry. Nikim ­ powtórzył. ­ Mówiła, że Jenny kochała tylko swoją muzykę i wykorzystywała moją naiwność i lojalność. Dopiero teraz to zrozumiałem. Jakież to bolesne! Postępowałem jak zaślepiony miłością głupiec. Bardzo ciężko jest żyć z tą świadomością ­ westchnął. ­ Teraz jestem pewny, że dla Jenny liczyła się tylko kariera. Nie wiązała swojej przyszłości z moją osobą. Wcale nie zamierzała wyjść za mnie. ­ Bardzo mi przykro, Sam ­ powiedziała Laura, gładząc go po ramieniu. Współczuła mu, ale zupełnie nie wiedziała, jak ma go pocieszyć. Nie rozumiała, dlaczego narzeczona wyrządziła mu taką krzywdę. ­ Może jednak nie powinieneś brać sobie słów Kate do serca. Wiesz, że ona jest chora psychicznie i fałszywie interpretuje pewne sprawy... Zresztą, zawsze była o ciebie zazdrosna ­ dodała. ­ Mówisz, że nie powinienem sobie brać do serca jej słów? ­ roześmiał się z goryczą. ­ Ależ to właśnie Kate powiedziała mi prawdę i wreszcie otworzyła mi oczy. To, co odbierałem jako wierność Jenny i jej lojalność wobec mnie było tylko jej 212 Mary Mc Bride zwykłym egoizmem i uporem. To Jenny zawsze narzucała nam swój styl życia. To jej kariera była na pierwszym miejscu. Wykorzystywała moją naiwność, a ja czekałem i czekałem... Ślepy, zakochany głupiec! ­ Mój Boże, jak ona mogła tak cię zranić? Jak mogła cię nie kochać? ­ wyszeptała Laura, przytulając się do Sama. ­ Jesteś taki dobry. Dlaczego nie potrafiła tego docenić? ­ Miłość do muzyki zaślepiała ją. Poza muzyką chyba nikogo nie kochała. Wielu artystom to się zdarza... ­ westchnął ze smutkiem i uśmiechnął się do Laury. ­ A wiesz, że przed chwilą właśnie uświadomiłem sobie, że my mamy ze sobą bardzo wiele wspólnego? ­ Co masz na myśli? ­ Jesteśmy jak dwoje rozbitków, którzy znaleźli się w tej samej szalupie ratunkowej. Ty straciłaś wszystko... swój sklep i mieszkanie, a ja zostałem pozbawiony złudzeń, którymi żyłem przez ostatnie lata. Żyłem w przekonaniu, że moja zmarła narzeczona bardzo mnie kochała i że gdyby nie jej śmierć, byłbym najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Myślałem, że już nigdy się nie zakocham, bo nie ma na świecie kobiety tak wspaniałej jak Jenny... Dzisiejszej nocy straciłem wszystkie swoje złudzenia, tak jak ty straciłaś dach nad głową i wszystkie swoje pamiątki po babci. Oboje jesteśmy jak para rozbitków... ­ Ale twoja zła passa już minęła ­ powiedziała Niebieska sukienka 213 Laura. ­ Na pewno minęła ­ powtórzyła, przytulając się do Sama. ­ Przyrzekam ci to. Przez następne kilka tygodni Sam coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że pragnie poślubić Laurę. Uważał, że jest wymarzoną kandydatką na żonę. Była dobrą i czułą kobietą. Jednak nie starczało mu na razie odwagi, żeby poprosić ją o rękę. Bał się, że nie zechce wyjść za niego za mąż. Bał się odmowy. Jenny tyle razy mu odmawiała... Poczynił jednak pewne starania, które miały świadczyć o tym, że pragnie rozpocząć nowe życie. Kupił wielkie łóżko z wygodnym materacem i wstawił je do sypialni. Z dumą pokazał zakup Laurze. ­ Podoba ci się? ­ zapytał. ­ Chyba dobre, jak na początek. Jeśli chcesz, napiszę tu twoje imię niezmywalnym atramentem. Nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się z powątpiewaniem. Jakby nie dowierzała, że ich związek przetrwa próbę czasu. Jakby nie dawała sobie prawa do szczęścia. Sam podejrzewał, że to smutne doświadczenia z dzieciństwa sprawiły, że nie wierzyła mężczyznom. Nie zdziwiła go więc jej reakcja. Postanowił jednak przekonać ją co do szczerości swoich intencji. Ofiarował jej miłość, wierność i lojalność, z nadzieją na odwzajemnienie tych uczuć. Jednego nauczył się od Jenny ­ życie jest zbyt krótkie, żeby je marnować. Wiedział, 214 Mary Mc Bride że miłość jest najważniejszym uczuciem. Dlatego musiał udowodnić Laurze, jak bardzo ją kocha. Sam postanowił ponownie ubiegać się o stanowisko szeryfa i wypełnił odpowiednią deklarację. Laura wstała dziś wcześnie, chcąc przyrządzić lekkie śniadanie. Zeszła do kuchni, mając nadzieję, że przygotowanie jajecznicy i tostów nie przysporzy jej kłopotów. Nalała do szklanek soku pomarańczowego. Po chwili dołączył do niej Sam. Gdy spostrzegł przypalone tosty, zaczął się z nią przekomarzać i jak zwykle żartobliwie poddawał w wątpliwość jej kulinarne zdolności. ­ Wezmę lekcje gotowania ­ powiedziała, udając obrażoną i tłumiąc śmiech. ­ Tak postanowiłam. Niedługo zapiszę się na taki kurs. Możesz jednak wierzyć mi na słowo, że ta jajecznica jest naprawdę jadalna. ­ O, pójdziesz na kurs? To brzmi bardzo optymistycznie. Lecz pamiętaj, że ja bardzo lubię gotować i... umiem gotować. Ale kiedy już oboje będziemy bardzo starzy, mam nadzieję, że kuchnią zajmą się nasze wnuki, prawda, panno McNeal? ­ odparł z szerokim uśmiechem. ­ Kochanie, chyba za wcześnie mówić o tak odległej przyszłości. Przecież niedługo obejmiesz stanowisko szeryfa i będziesz miał coraz mniej czasu na zajmowanie się kuchnią. Chyba nie chcesz, żebym znalazła się w więzieniu za nie- Niebieska sukienka 215 umyślne otrucie ciebie? ­ Laura roześmiała się głośno, zadowolona ze swojego dowcipu. ­ Jeżeli już mówimy o wyborach na szeryfa... ­ Sam zawiesił głos. ­ Może poszłabyś ze mną do urzędu stanu cywilnego, żeby wypełnić dokumenty potrzebne do ślubu. Wiesz, tak na wszelki wypadek... To mogłoby pomóc mi w wygraniu wyborów... ­ Naprawdę uważasz, że to jest konieczne? Pomyślała, że Sam jest ucieleśnieniem jej marzeń. Ofiarował jej miłość, ogromną czułość i poczucie bezpieczeństwa. Dlaczego nie potrafi bez wahania przystać na jego propozycję? Dlaczego dręczą ją wątpliwości? Przecież powinna być najszczęśliwszą kobietą na świecie... Zobaczyła, że Sam przypatruje się jej z napięciem na twarzy. Był wyraźnie zmartwiony. Nagle dotarło do niej, że on bardzo obawiał się jej odmowy. ­ Oczywiście, pójdziemy do tego urzędu i wypełnimy potrzebne do ślubu dokumenty ­ powiedziała szybko. ­ Tak na wszelki wypadek. Odetchnął z wyraźną ulgą. ­ W takim razie zróbmy to dzisiaj, dobrze? ­ Dobrze. Przecież to wcale nie oznacza, że musimy się pobrać, prawda? ­ zapytała. ­ Oczywiście, jeśli znam stanowe prawo, to nas do niczego nie zobowiązuje ­ odpowiedział pewnym głosem. ­ W takim razie możemy to zrobić. 216 Mary Mc Bride ­ Cieszę się, że podjęłaś taką decyzję. ­ Tak na wszelki wypadek... ­ powtórzyła Laura. ­ Na wszelki wypadek ­ przytaknął. Zgodnie opuścili dom. W następnym tygodniu wszystko działo się bardzo szybko. Sama zdziwiła nagła wyprawa Laury do sklepu spożywczego. Powróciła stamtąd obładowana zakupami. Ze zdziwieniem obserwował, jak wykłada na stół kolejne produkty, wśród których królowały kartony z mlekiem i miętowe dropsy. A potem... potem wyjęła test ciążowy. Nie dowierzał własnym oczom. Przez chwilę milczał zaskoczony, a potem przełknął ślinę i zapytał: ­ Czy mogę dowiedzieć się, co to wszystko oznacza? Mam na myśli te zakupy? A przede wszystkim ten test? ­ Sądzę, że mamy kłopot, Sam. Podejrzewam, że jestem w ciąży ­ odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy. ­ Pamiętasz, jak wypełniliśmy dokumenty do ślubu... tak na wszelki wypadek? ­ To najwspanialsza nowina, jaką mogłem usłyszeć. ­ Przytulił ją mocno. ­ Kocham cię ­ wyszeptał. ­ Bardzo cię kocham. ­ Ja też cię kocham, ale nie jestem pewna, czy... ­ przerwała. ­ Po prostu nie wiem, czy to nie stało się zbyt szybko... ­ Bardzo się cieszę, kochanie. Nie miej żadnych wątpliwości ­ zamknął jej usta pocałunkiem. ­ Wszystko będzie dobrze. Szybko zrób ten test. Niebieska sukienka 217 ­ Chwileczkę, muszę najpierw przeczytać instrukcję na tej ulotce... ­ Przeczytasz ją w łazience, skarbie. ­ Wziął Laurę na ręce i zaniósł na górę. Kiedy zamknęła się w łazience, Sam z napięciem czekał na wynik testu, co chwila spoglądając na zegarek. Był pewny, że Laura jest w ciąży. Może urodzi śliczną, podobną do niej dziewczynkę? Cudowną, słodką blondyneczkę z błękitnymi oczami, małego aniołka... A on zajmie się dzieckiem i nie pozwoli, żeby jego maleńka córeczka bała się błyskawic rozdzierających niebo i odgłosów piorunów. A może to będzie ciemnowłosy chłopiec? Odważny, jak jego ojciec? Nagle uprzytomnił sobie, że ciągle nie dotrzymał słowa danego Laurze. Przecież przyrzekł, że odnajdzie jej ojca. To właśnie Oliver McNeal spowodował, że Laura nie dawała sobie prawa do szczęśliwego związku. Postanowił, że w najbliższym czasie zajmie się poszukiwaniem Olivera. A gdy go już znajdzie, powie mu prosto w twarz, co sądzi o mężczyznach opuszczających własne dzieci. Jest to winien swojej ukochanej kobiecie. Laura wyszła z łazienki. Była wzruszona, łzy lśniły w jej ogromnych oczach. Sam nie musiał zadawać pytania o wynik testu. Wiedział już, że za parę miesięcy zostanie szczęśliwym ojcem. Będzie ojcem! Chwycił ją w objęcia i mocno przytulił do siebie. 218 Mary Mc Bride Świadomość rychłych narodzin dziecka spowodowała zwiększoną troskliwość Sama. Jednak przybliżający się termin wyborów na szeryfa zmusił go do częstego przebywania poza domem. Musiał również sfinalizować większość spraw w swoim biurze. W skrytości ducha Laura miała żal do ukochanego, że poświęca jej tak mało czasu. Starała się tego nie okazywać. Wciąż dręczyły ją wątpliwości, czy Sam naprawdę cieszy się ze zmian, które zaszły w jego życiu. Tymczasem Sam poprosił Charliego Travisa, żeby odwiedzał Laurę w czasie jego nieobecności i w razie potrzeby służył pomocą. Charlie przychodził codziennie w godzinach popołudniowych, dopytując się cierpliwie, czy wszystko w porządku. Poza tym Laura miała nietypowe zachcianki, jak wszystkie kobiety w odmiennym stanie. Często spełniał jej kaprysy, dostarczając przeróżne produkty z pobliskich sklepów. Tak było i tego popołudnia. Punktualnie o godzinie czwartej zapukał do drzwi. ­ Wejdź, proszę ­ powiedziała Laura. ­ Bardzo się cieszę, że przyszedłeś. Zaraz spróbujesz mojej potrawy. ­ Słucham? Twojej potrawy? ­ zapytał. ­ Przecież ty w ogóle nie zajmujesz się gotowaniem. ­ Zdziwiony poszedł za Laurą do kuchni. ­ Właśnie po raz pierwszy w życiu zrobiłam chińszczyznę. ­ Nabrała łyżką solidną porcję z garnka stojącego na kuchence i podała ją policjantowi. ­ Spróbuj, tylko uważaj, bo jest bardzo gorące. Niebieska sukienka naprawdę świetnie ­ ­ Pachnie 219 powiedział z uśmiechem Charlie, dmuchając na łyżkę. Laura wstrzymała oddech, oczekując na ocenę. Poświęciła cały ranek na czytanie przepisów kulinarnych i zdecydowała się na przyrządzenie wegetariańskiej chińszczyzny. Pokrojenie cebuli, papryki i czosnku nie przysporzyło jej trudności. Dalsze przygotowanie potrawy również nie było skomplikowane. Teraz miała nadzieję, że sprawi przyjemność Samowi, podając mu samodzielnie ugotowane danie. Dlatego z niecierpliwością oczekiwała werdyktu Charliego. Policjant nagle się zakrztusił i oczy wyszły mu na wierzch. Nerwowo odpiął kołnierzyk koszuli. ­ Co się stało? ­ zapytała przerażona. ­ Wody! ­ krzyknął. ­ Szybko! Daj mi wody! Zdenerwowana pobiegła do zlewozmywaka i odkręciła kran. Napełniła szklankę i podała mu ją trzęsącymi się rękami. Podeszła do garnka z myślą, że to ona sama powinna jako pierwsza spróbować tej chińszczyzny, zanim poczęstowała nią Charliego. Czyżby pomyliła przyprawy? Sięgnęła łyżką do garnka, przełknęła i natychmiast dopadła do kranu. Zaczęła łapczywie pić wodę. ­ Przecież wszystko zrobiłam według przepisu ­ wymamrotała po chwili. ­ Ile pieprzu użyłaś? ­ zapytał Charlie, oddychając głęboko. ­ Filiżankę... Tak było w przepisie... Poczekaj, 220 Mary Mc Bride zaraz sprawdzę... ­ powiedziała, sięgając po magazyn kulinarny. ­ Ojej, rzeczywiście się pomyliłam! Należało dać tylko dwie łyżeczki czerwonego pieprzu i filiżankę pietruszki. A ja zrobiłam odwrotnie! Przepraszam ­ wyszeptała, z trudem powstrzymując napływające jej do oczu łzy. Przecież starała się, naprawdę się starała, żeby potrawa była dobra. ­ Trudno, stało się. Lepiej już pójdę. ­ Charlie wzruszył ramionami i z godnością założył czapkę. ­ Zobaczymy się jutro. Do widzenia. ­ Do jutra ­ westchnęła ze smutkiem. Właśnie wyrzucała potrawę do kosza, gdy usłyszała dzwonek telefonu. Szybko podniosła słuchawkę. Telefonował Sam, żeby ją zawiadomić, że wróci do domu dopiero jutro. ­ Dlaczego dopiero jutro? ­ zapytała Laura, próbując ukryć rozczarowanie. ­ Lecę do Chicago, skarbie. Mam nadzieję sfinalizować tam jedną sprawę ­ powiedział. ­ Rozumiem. ­ Pomyślała ze smutkiem o czekającym ją samotnym wieczorze. ­ Nie obawiasz się zostać sama? ­ zapytał. ­ Mógłbym poprosić Charliego... ­ Nie przesadzaj, Sam ­ przerwała mu. ­ Nic mi się nie stanie. Poza tym straciłeś pyszny obiad. Przygotowałam wspaniałą chińszczyznę. ­ Żartujesz? Sama ugotowałaś? Tak mi przykro, że nie mogę być teraz z tobą. Nie wyobrażasz sobie, jaki jestem głodny... ­ W porządku. Jutro przecież się zobaczymy... Niebieska sukienka 221 ­ Skarbie, czy mogłabyś odłożyć dla mnie solidną porcję tej twojej chińszczyzny? Wiesz, że przepadam za takimi potrawami. ­ Oczywiście ­ powiedziała, mając nadzieję, że jutro uda jej się przygotować naprawdę pyszną chińszczyznę. ­ Kochanie, muszę już kończyć. Zadzwonię później. ­ Dobrego lotu. ­ Bardzo cię kocham, Lauro. ­ Ja też cię kocham, Sam. Do zobaczenia ­ powiedziała, po raz pierwszy zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo nie lubi rozstawać się z ukochanym. Sam zajął miejsce w samolocie. Przymknął oczy i jak zwykle rozmyślał o Laurze. Gdy rozmawiał z nią przez telefon, wyczuł wyraźny smutek w jej głosie. Była przygnębiona. Zastanawiał się, jak ma ją przekonać co do szczerości swoich uczuć i jak najlepszych wobec niej intencji. Czasem zachowywała się tak, jakby nie wierzyła w jego miłość. Twierdziła, że mężczyźni zbyt często odchodzą bez żadnego wyjaśnienia z życia wielu kobiet, aby móc im ufać. Wiedział, że Laura nadal przeżywa niewytłumaczalne odejście swojego ojca. Dlatego podjął starania zmierzające do odnalezienia go. Sprawdził już setki mężczyzn, którzy mieli dane personalne podobne do danych ojca Laury. Tydzień temu 222 Mary Mc Bride poznał człowieka o nazwisku McNeal, ale to nie był ojciec Laury. Teraz, po trzech tygodniach żmudnych poszukiwań, był prawie pewien, że wreszcie natrafił na właściwy ślad. Oliver McNeal przebywał w Chicago. Dlatego zdecydował się tam polecieć. Był przeświadczony, że rozmowa telefoniczna nie przyniosłaby pożądanego rezultatu. Pragnął porozmawiać z nim w cztery oczy i spytać go, dlaczego porzucił swoją małą córeczkę. Nie może jednak dopuścić do tego, żeby ten człowiek ponownie skrzywdził Laurę. I dlatego musi osobiście przekonać się, kim jest jej ojciec. Jeżeli dojdzie do wniosku, że jest on porządnym facetem, doprowadzi do spotkania ojca z córką. Spojrzał w okno. Samolot kołował nad lotniskiem. Westchnął ciężko. Jak bardzo pragnął być w domu razem z Laurą! Mój Boże, przygotowała chińszczyznę! Po to tylko, żeby sprawić mu przyjemność. Rozdział szesnasty Następnego dnia Laura od rana wzięła się za przygotowywanie chińszczyzny. Tym razem bardzo starannie dobierała przyprawy. Wielokrotnie zaglądała do przepisu. Gotowanie zajęło jej bardzo dużo czasu. Było wczesne popołudnie, gdy usłyszała pukanie. Spojrzała na zegarek i pospieszyła do drzwi. Zdumiona ujrzała Charliego. ­ Widzę, że znowu pichcisz ­ powiedział, wchodząc do kuchni. ­ Pachnie naprawdę wspaniale. Mam nadzieję, że smakuje równie dobrze ­ uśmiechnął się szeroko. ­ Dlaczego przyszedłeś tak wcześnie? ­ zapytała zdziwiona Laura. ­ Sam poprosił mnie, żebym podrzucił cię do Urzędu Stanu Cywilnego. ­ Słucham?! ­ Laura upuściła łyżeczkę na podłogę. 224 Mary Mc Bride ­ Mamy tam być około wpół do trzeciej. ­ Ale po co? Czy wiesz o co chodzi? ­ Zauważyła, że policjant stara się ukryć uśmiech. ­ Sądzę... Sądzę, że chodzi o ślub ­ rzekł Charlie, nadal uśmiechając się pod nosem. ­ Powiedział, żebyś włożyła ślubną sukienkę i wzięła dokumenty potwierdzające twoją tożsamość. ­ Dlaczego nie powiedział mi tego osobiście? Nie rozumiem... ­ Próbował się do ciebie dodzwonić. Niestety, bez skutku. Potem spieszył się na samolot. ­ Charlie spojrzał na zegarek. ­ Nie mamy czasu na dyskusje, zwłaszcza że musisz się przebrać. ­ Ale ja nie mam żadnej ślubnej sukienki ­ mruknęła. ­ To bardzo zabawne, ale... ja nie mam żadnej ślubnej sukienki, naprawdę. ­ Pospiesz się, Lauro. Przebierz się, weź dokument i jedziemy. Sam zagroził mi, że jeśli nie przywiozę cię punktualnie, policzy się ze mną. Sprawa jest więc poważna. ­ Policjant roześmiał się rubasznie. Laura posłusznie wyszła z kuchni i pobiegła do sypialni. Spojrzała na ich wielkie małżeńskie łóżko i łzy zaczęły napływać jej do oczu. Mój Boże, dlaczego ciągle dręczą ją wątpliwości? Przecież kocha Sama i chce dzielić z nim życie. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Mogła polegać na nim, na jego solidności i sile. Pragnęła urodzić mu dziecko, być wzorową żoną, gotować mu posiłki i dzielić z nim łoże... Aż do końca świata. Ponad Niebieska sukienka 225 wszystko chciała, żeby jej maleństwo miało ojca. Dość tego wahania! Wyjdzie za Sama i nie pozwoli odebrać sobie nadziei na szczęśliwy związek. Zdjęła szybko koszulkę i dżinsy. Przez chwilę zastanawiała się, co ma na siebie założyć. Przemknął jej przez głowę pomysł założenia eleganckiego kostiumu po matce Sama. Szybko jednak odrzuciła tę myśl. To był kostium odpowiedni dla starszej, wytwornej damy, a ona nie chciała wyglądać na własnym ślubie jak matrona. Było tylko jedno rozwiązanie... Jedno jedyne. Bez wahania otworzyła szufladę i wyjęła z niej kusą, prowokującą sukienkę z niebieskiego aksamitu, tę samą, w której poznała ukochanego. Włożyła ją na siebie, a na nogi wsunęła białe pantofelki na wysokich obcasach. Spojrzała w lustro i spodobała się sobie. Była teraz pewna, że Sam nigdy nie zapomni jej wyglądu w dniu ich ślubu. Pomyślała, że jeśli nawet ich małżeństwo nie okaże się szczęśliwe, Sam na zawsze zapamięta tę zgrabną blondynkę w opiętej, króciutkiej sukience z niebieskiego aksamitu, której składał ślubną przysięgę. Sam i ojciec Laury po wyjściu z samolotu szybko wsiedli do samochodu. Pokonali drogę do urzędu w iście imponującym tempie. Sam już od kilku minut nerwowo krążył po dziedzińcu przed gmachem Urzędu Stanu Cywilnego, co chwilę spoglądając na zegarek. Laura 226 Mary Mc Bride i Charlie spóźniali się już dziesięć minut! Kierownik Urzędu Stanu Cywilnego, który miał udzielić im ślubu, za pół godziny miał kolejny ślub. Co gorsze, Oliver McNeal musiał za godzinę wracać na lotnisko, aby zdążyć na samolot do Chicago. Na lotnisku w Chicago miał zarezerwowany służbowy przelot do Kuwejtu. A przecież tak bardzo chciał spotkać się z córką. Było to jego marzeniem od wielu lat... Sam zobaczył wjeżdżający na dziedziniec samochód i serce od razu zaczęło mu żywiej bić. Niestety, nie był to samochód Charliego. Przeklął pod nosem na tyle głośno, że usłyszała to idąca obok niego starsza kobieta i skrzywiła się z niesmakiem. ­ Bardzo panią przepraszam ­ powiedział skruszony Sam. ­ Czekam na narzeczoną, a ona spóźnia się już piętnaście minut. Zaraz mamy ślub. ­ Może jednak powinien pan poczekać z tą uroczystością. Nie warto pochopnie podejmować decyzji ­ stwierdziła sucho dama, przyglądając mu się z dezaprobatą. ­ Nie ma pani racji... ­ urwał, nie wiedząc, co powiedzieć. Jednego tylko był pewien. Jeśli Laura nie pojawi się za kilka minut, cały jego przemyślny plan legnie w gruzach. Może i zgodzi się wyjść za niego w przyszłości, ale to już nie będzie taki ślub, o jakim marzył... I w tym momencie na dziedziniec wjechał samochód Charliego. Nareszcie! Sam szybko po- Niebieska sukienka 227 biegł w stronę auta i ujrzał Laurę ubraną w obcisłą, króciutką błękitną sukienkę i pantofle na wysokich obcasach! W rękach trzymała maleńką, ozdobioną perełkami torebkę. Był zaszokowany jej strojem. Dlaczego, do licha, nie ubrała się w coś bardziej stosownego na taką okazję? Przecież za chwilę miał odbyć się ich ślub! Nie powiedział jednak nic, tylko pomógł jej wyjść z samochodu i przez chwilę, szczęśliwy, że jednak przyjechała, tulił ją w ramionach. ­ Pospieszmy się, skarbie ­ szepnął. ­ Nie ma już czasu. ­ Przykro mi, że spóźniliśmy się, szefie ­ odezwał się Charlie. ­ To moja wina, nie jego. To ja się guzdrałam ­ powiedziała Laura. ­ Nikogo nie winię ­ odparł Sam, przyspieszając kroku. ­ Charlie, chodź z nami, proszę. Potrzebujemy drugiego świadka. ­ Sam, zwolnij, proszę. Nie mogę iść tak szybko na tych obcasach! ­ zawołała Laura. Wbiegli do gmachu. Panna młoda przyciągała spojrzenia wszystkich mężczyzn. Słyszeli ich pogwizdywania, świadczące o zachwycie. Weszli do windy. Sam spoglądając z podziwem na Laurę, zapytał: ­ Kochanie, mam nadzieję, że wzięłaś dowód tożsamości? ­ Oczywiście ­ odpowiedziała, otwierając torebkę i podając mu dokument. ­ Ale czy sądzisz, że to 228 Mary Mc Bride dobry pomysł, żebyśmy pobrali się akurat dzisiaj? I z takim pośpiechem? Może jednak powinniśmy poczekać? Może... Kupiłabym odpowiednią sukienkę... Drzwi windy otworzyły się i Sam stanowczo ujął rękę Laury. Poszli korytarzem we trójkę. ­ Naprawdę mam być waszym świadkiem? Dobrze zrozumiałem? ­ spytał Charlie. ­ Tak, oczywiście. ­ To zaszczyt dla mnie. Dziękuję za wyróżnienie. Jestem wzruszony, naprawdę. ­ A kto będzie drugim świadkiem? ­ zapytała Laura. ­ Zobaczysz. To niespodzianka ­ roześmiał się Sam. Laurę zastanowiło wyjątkowo tajemnicze zachowanie Sama. Dlaczego, do licha, nie chciał powiedzieć jej, kto będzie drugim świadkiem? Był wyraźnie zdenerwowany, rozglądając się po korytarzu. Musiał mieć straszliwą tremę. Ona również nie była spokojna. A przecież panna młoda powinna być w dniu ślubu szczęśliwa, a nie pełna obaw, jak ona teraz. ­ Sprawdzę, czy pan Randle, kierownik urzędu, jest już gotowy ­ powiedział Sam. ­ Charlie, zaczekaj przy tej fontannie. ­ Dobrze ­ odparł policjant. ­ Sam, pozwól, że poczekam razem z nim. Napiję się wody i może w ten sposób uspokoję nerwy ­ powiedziała Laura, idąc za policjantem. Niebieska sukienka 229 ­ Panny młode w dniu ślubu nie powinny pić wody z tej fontanny. To podobno bardzo zła wróżba ­ roześmiał się Sam. ­ Bardzo śmieszne! ­ Powinnaś pójść do poczekalni dla nowożeńców. Zaraz przyjdę po ciebie ­ powiedział, wskazując jej drzwi. ­ Chodź tam ze mną, proszę. Panny młode nie powinny samotnie czekać na narzeczonego... To też zła wróżba. Chyba wiesz o tym? ­ Kochanie, muszę jeszcze coś załatwić. Za kilka minut będę z powrotem. ­ A może ty się jeszcze wahasz? Jeżeli nie jesteś przekonany... Możemy odłożyć ten ślub na później... Skąd ten nagły pośpiech? Co się właściwie stało, że... Zamknął jej usta pocałunkiem. Topniejąc w jego ramionach, oddała mu pocałunek. Otworzył przed nią drzwi do poczekalni. Weszła do pokoju dla nowożeńców i ujrzała mężczyznę o srebrnych włosach, stojącego do niej tyłem i patrzącego w okno. Wolno odwrócił się ku niej i rozpoznała w nim swojego ojca. To naprawdę był Oliver McNeal! Jej ukochany tata! Laura zbladła, dostrzegając, jak bardzo jest podobna do ojca. ­ Tatusiu, to ty...? ­ Słowa uwięzły jej w gardle. ­ Laura! ­ Podbiegł do niej i szeroko otworzył ramiona. Objął ją i mocno przytulił. ­ Moja mała dziewczynka! O Boże, jak ty wyrosłaś i jaka jesteś 230 Mary Mc Bride piękna! ­ Miał łzy wzruszenia w oczach. Ciągle tulił ją mocno do siebie. Po chwili wziął ją pod rękę i poprowadził do krzeseł stojących w rogu sali. ­ Usiądźmy tu na chwilę, kochanie ­ powiedział i ujął jej ręce w swoje dłonie. ­ Nie mamy wiele czasu na rozmowę. Niestety, za godzinę muszę wracać do Chicago. Przyrzekam jednak, że zrobię wszystko, aby zrekompensować ci te wszystkie stracone lata. Sam powiedział mi, jak bardzo przeze mnie cierpiałaś i jak bardzo przeżyłaś moje rozstanie z twoją matką. Nasz rozwód... ­ Opuściłeś nas ­ szepnęła. Nagle poczuła się tak, jakby znowu była małą dziewczynką. ­ Zostawiłeś mnie... ­ Nieprawda, kochanie. Nie chciałem rozstawać się z tobą... ani z twoją matką. ­ Delikatnie uścisnął jej ręce. ­ To twoja matka chciała rozwodu. Pragnęła, żebym na zawsze zniknął z waszego życia. ­ Dlaczego? ­ zapytała ze smutkiem. ­ Nie wiem. Chyba przestała mnie kochać. Odszedłem od twojej matki, ale nie chciałem odejść od ciebie. Po rozwodzie przychodziłem do waszego domu prawie w każdy weekend, ale nigdy nie udało mi się ciebie zastać. Przesyłałem czeki... ale twoja matka ich nie realizowała. Wysyłałem ci urodzinowe kartki, ale wracały do mnie z adnotacją ,,adresat nieznany''... Niebieska sukienka 231 ­ Nigdy nie dostałam od ciebie ani jednego listu ­ szepnęła z goryczą. ­ Wiem, wszystkie wracały do mnie z tą przeklętą adnotacją ,,adresat nieznany''. Nie wiedziałem, gdzie cię szukać. Twoja matka bardzo dobrze ukryła cię przede mną... Ale gdy miałaś dwanaście lat, odszukała mnie, aby mi powiedzieć, że w ogóle nie chcesz mnie widzieć... i że mnie nienawidzisz... i życzysz mi śmierci. Chyba wtedy po raz pierwszy w życiu uwierzyłem jej i załamałem się. Pomyślałem, że widocznie tak bardzo oczerniła mnie przed tobą, że znienawidziłaś mnie. Chciałem jednak, żebyś powiedziała mi to prosto w oczy. Niestety, nie potrafiłem cię odnaleźć... Ona ciągle zmieniała miejsce pobytu, zacierała za sobą ślady... Córeczko, nie mam teraz czasu na wyjaśnianie ci tego wszystkiego, ale... ­ Tato! Ja nigdy nie mówiłam, że cię nienawidzę i że życzę ci śmierci! To okropne kłamstwo! Nigdy nic takiego nie mówiłam... ­ Teraz to wiem, kochanie ­ przerwał jej. ­ Lecz wtedy, szesnaście lat temu, uwierzyłem twojej matce, że jestem dla ciebie kimś, kogo znienawidziłaś. ­ Pogładził córkę po policzku. ­ Dlatego przeprowadziłem się tak daleko. Chciałem o wszystkim zapomnieć... To bardzo bolało... ­ Tak mi przykro, tatusiu. ­ Łzy spływały jej po twarzy. ­ Tak mi przykro. ­ To nie jest twoja wina, córeczko, ani moja ­ westchnął ciężko. ­ Ale na szczęście, to wszystko 232 Mary Mc Bride już za nami. Dziś jest twój wielki dzień. Wychodzisz za mąż. Wiem od Sama, że niedługo będziecie mieli dziecko. Bardzo się cieszę, że wkrótce zostanę dziadkiem. Naprawdę! ­ To Sam powiedział ci o tym? ­ Tak i jest to najszczęśliwsza nowina, jaką ostatnio usłyszałem. Nigdy ponownie się nie ożeniłem. Nie mam żadnej rodziny ani innych dzieci poza tobą, Lauro. Odzyskałem nie tylko córkę. Zostanę również dziadkiem! To cudowne uczucie. Nie spodziewałem się tyle szczęścia na raz. A ty, Lauro? Jak ty się teraz czujesz? Jesteś szczęśliwa? Laura promiennie uśmiechnęła się do ojca i skinęła głową. Tak, była bardzo szczęśliwa. Niespodziewanie wszystko wydało jej się wspaniałe i proste. Nie umiała wyrazić przepełniających ją uczuć. Wiedziała tylko, że jest najszczęśliwszą panną młodą na świecie. Nagle drzwi otworzyły się i Sam uroczyście wkroczył do poczekalni, gdzie siedział ojciec z córką. Podszedł do Laury i podając jej rękę, powiedział: ­ Czas już na nas, kochanie. Laura była tak przejęta i szczęśliwa, że nie mogła wymówić słowa. Wstała i wzięła pana młodego pod rękę. Weszli do pięknej sali ślubów, a tuż za nimi szli ich świadkowie, Charlie Travis i Oliver McNeal. ­ Tatusiu, ja zazwyczaj nie ubieram się w ten sposób ­ szepnęła Laura do ojca. Niebieska sukienka 233 ­ Skarbie, ślicznie ci w tym błękicie. Wyglądasz przepięknie. ­ Ale nie o to mi chodzi... Ta sukienka... ­ Ciii... ­ szepnął. ­ Wiem, o czym mówisz. Sam opowiedział mi, jak byłaś ubrana, gdy po raz pierwszy weszłaś do jego biura. Myślę, że był to dla was wyjątkowo szczęśliwy dzień... Laura pomyślała, że w jakiejś mierze swoje szczęście zawdzięcza również Artiemu Hammermanowi. Przecież gdyby nie musiała uciekać przed nim, nigdy by nie poznała Sama. Państwo młodzi i świadkowie zajęli miejsca. Laura i Sam usiedli na pięknych rzeźbionych krzesłach stojących przed ogromnym biurkiem, za którym siedział kierownik Urzędu Stanu Cywilnego, mistrz ceremonii. Gdy starszy pan wstał i zaczął czytać słowa przysięgi małżeńskiej, Laura zaczęła powtarzać je za nim, czując ogromne wzruszenie. Przysięgała miłość, wierność i to, że nie opuści męża ani w zdrowiu, ani w chorobie, aż do śmierci. Potem przyszła kolej na Sama. Z uśmiechem powtarzał za urzędnikiem słowa przysięgi ślubnej, czując, że naprawdę pragnie być z Laurą aż do skończenia świata. Pomyślał, że on i Laura to para rozbitków, która dryfowała w życiu jak na tratwie po sztormie. Spotkali się na ogromnym oceanie i wzajemnie się uratowali. Wymienili obrączki. Sam ucałował swoją piękną żonę. Potem przyjęli życzenia i kwiaty od ojca 234 Mary Mc Bride Laury i od Charliego. Mocno przytuleni wyszli z sali ślubów, żegnani życzliwymi spojrzeniami obu świadków. Kiedy opuścili budynek, niebo powitało ich błękitem. Obydwoje pomyśleli, że jest to piękny początek ich małżeństwa. Czasami, nie tylko w filmach lub w książkach, marzenia naprawdę się spełniają. Ich romans zakończył się szczęśliwie ślubem, a niebieska sukienka z aksamitu już na zawsze pozostanie w ich wspomnieniach ślubną suknią.