11075

Szczegóły
Tytuł 11075
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11075 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11075 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11075 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

James Herbert Dom czar�w Prze�o�y�a MAGDALENA NIEMCZUK AMBER Tytu� orygina�u THE MAGIC COTTAGE Autor ilustracji STEYE CRISP Opracowanie graficzne Studio Graficzne �Fototype" Redaktor MARIA B. FEDEWICZ Copyright � 1986 by James Herbert For the Polish edition Copyright � 1993 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 83-7082-222-3 Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. Warszawa 1993. Wydanie I Sk�ad: �Fototype" w Milan�wku Druk: Prasowe Zak�ady Graficzne w Bydgoszczy �Magia ma moc do�wiadczania i zg��biania prawd niedost�pnych ludzkiemu rozumowi. Magia bowiem jest wielk� tajemn� m�dro�ci�, tak jak rozum � wielkim, powszechnym g�upstwem". Paracelsus �Rzecz� Magii jest odkrycie i wykorzystanie nie znanych dot�d si� natury". Crowley �Magia polega na wierzeniu w to, w co si� wierzy� nie powinno � i rado�ci, �e si� w to wierzy". Stringer Ostrzegam: to nie jest bajka... Czary ATRAKCYJNA POSIAD�O�� na ustroniu. Dom wiejski, po�o�ony w pobli�u lasu, wymagaj�cy renowacji. 2 sypialnie, salon, kuchnia, �azienka. Ogr�d 1/2 akra. Oferty sk�ada�: Cantrip 612. Czy wierzycie w Czary? M�wi� o prawdziwych Czarach, przez du�e C. Nie o kr�likach wyskakuj�cych z kapelusza, znikaj�cych paniach w kostiumach obszytych cekinami czy o srebrzystych kulach wiruj�cych w powietrzu. M�wi� o prawdziwych cudach, a nie sztuczkach czy iluzjach. Mam na my�li moce tajemne, uroki, nawet czarn� magi�. Rany goj�ce si� z dnia na dzie�, zwierz�ta ufaj�ce ludziom, o�ywaj�ce obrazy. Mgliste postaci nie z tego �wiata. I wiele, wiele wi�cej, ale za wcze�nie jeszcze, by o tym m�wi�. Zapewne nie wierzycie. Mo�e wierzycie na po�y tylko. A mo�e chcecie uwierzy�. Czarodziejskie moce, kt�re kiedy� pozna�em, na d�ugo przedtem zanim kupili�my dom, pochodzi�y z proszku i pigu�ek za�ywanych razem z przyjaci�mi. Ale to by�a z�uda. I strata czasu. Prawdziwe czary pozna�em dopiero po przybyciu do Gramarye. Dobre Czary. Wszystko ma jednak swoje przeciwie�stwo i tym razem tak�e je odkry�em. Je�li macie ochot� i je�li jeste�cie gotowi na chwil� zw�tpi� � tak jak ja w ko�cu musia�em � opowiem wam o tym. Poszukiwania Pierwsza zobaczy�a ten anons Midge. Od tygodni pilnie studiowa�a og�oszenia w �Sunday Times", zakre�laj�c czerwonym flamastrem interesuj�ce oferty kupna posiad�o�ci. Szykowa�a si� do opuszczenia tego brudnego miasta z zapa�em nieco wi�kszym ni� ja. Co tydzie� przedstawia�a mi do rozpatrzenia mn�stwo propozycji zaznaczonych czerwonym k�kiem. Rozwa�ali�my ka�d�, omawiaj�c jej zalety i wady i sprawdzali�my te, kt�re wydawa�y si� obiecuj�ce. Jak dot�d �adna nie spe�nia�a naszych oczekiwa�. Tej pami�tnej niedzieli by�o tylko jedno k�ko. Posiad�o�� wiejska. W pobli�u lasu, na ustroniu. Wymagaj�ca niewielkiej renowacji. I co w tym nadzwyczajnego, pomy�la�em. � Hej, Midge! � By�a w kuchni naszego wynaj�tego niedaleko w Londynie, wielkiego mieszkania z wysokimi sufitami i r�wnie wysokim czynszem, z takim rozk�adem pokoi, kt�ry umo�liwia� Midge malowanie, a mnie uprawianie muzyki bez przeszkadzania sobie nawzajem. Chodzi�o nam jednak po g�owie co� w�asnego, najlepiej na wsi, chocia�, jak m�wi�, Midge pali�a si� do tego bardziej ni� ja. Stan�a w progu. Ciemnow�osa, o figlarnym spojrzeniu. pi�� st�p i jeden cal drobnoko�cistej s�odyczy (w ka�dym razie dla mnie, a nale�� do wybrednych). Postuka�em palcem w gazet�. � Tylko jedno? Midge wrzuci�a do zlewu �ciereczk� � w�a�nie sko�czyli�my p�ne (bardzo p�ne) �niadanie � i podesz�a bosa do sofy, na kt�rej rozpiera�em si� leniwie. Ukl�k�a, skromnie naci�gaj�c na kolana cienki, letni szlafroczek. Kiedy si� odezwa�a, nie patrzy�a na mnie, ale na og�oszenie. � Tylko to jest interesuj�ce. Zdziwi�em si�. � Niewiele z niego wynika, poza tym �e to zrujnowany dom. Zreszt�, gdzie, do diab�a, jest Cantrip? � Sprawdzi�am. Niedaleko Bunbury. Nie mog�em powstrzyma� u�miechu. � Ach tak? � To w Hampshire. � Przynajmniej to za nim przemawia. Zaczyna�em ju� si� martwi�, �e to jedno z tych odleg�ych miejsc, kt�rymi si� interesowa�a�. � W odleg�ej cz�ci Hampshire. J�kn��em. � Czy�by? � Jakiej wielko�ci, twoim zdaniem, mo�e by� New Forest? � Wi�kszy od Hyde Parku? � Nieco. Spore nieco. � A Cantrip le�y w sercu tego lasu. � Niezupe�nie, ale ciep�o � i u�miechn�a si�, a jej oczy przybra�y jeszcze bardziej figlarny wyraz. � Nie martw si�. bez k�opotu dotrzesz do Londynu na sesje. Masz wiele dobrych dr�g dojazdowych. Powinienem wam powiedzie�, �e jestem muzykiem sesyj- nym. Jednym z tego spokojnego gatunku, kt�ry niez�e zarabia na ty�ach scen �wiata muzyki pop, pracuje w studiach nagra� i od czasu do czasu akompaniuje koncertuj�cym artystom � zwykle takim, kt�rych zespo��w nie wpuszczano tu ze Stan�w. M�j instrument to gitara, a gram, c�, wszystko, co chcecie: rock, pop, soul (przygrywa�em nawet punk), troch� jazzu i, kiedy si� da, nawet lekk� klasyk�. Mo�e p�niej opowiem o tym wi�cej. � Ci�gle nie wyja�ni�a�, dlaczego w�a�nie ten � nalega�em. Zamilk�a na moment, wpatruj�c si� w stronic� gazety, jakby sama szuka�a w niej odpowiedzi. Potem odwr�ci�a si� do mnie. � Czuj�, �e jest odpowiedni � powiedzia�a. No tak. Czuje, �e jest odpowiedni. I to wszystko. Westchn��em wiedz�c, �e Midge ma ogromn� intuicj�, ale nie b�d�c wcale przekonany, czy i tym razem powinienem jej zaufa�. � Midge � ostrzeg�em. � Mik� � odpar�a r�wnie twardo. � Daj spok�j, b�d� powa�na. Nie b�d� si� t�uk� do Hampshire jedynie dla kaprysu. Ta diablica wzi�a moj� r�k� i uca�owa�a knykcie. � Lubi� lasy � mia�a czelno�� powiedzie� � a cena jest odpowiednia. � Nie pisz� nic o cenie. � Oferty sk�ada�. B�dzie dobrze, zobaczysz. Troch� poirytowany, ale nie rozz�oszczony, odpar�em: � Pewnie kompletna rudera. � Tym ta�szy. � Pomy�l, ile to pracy! � Wy�lemy tam najpierw robotnik�w. � Nie b�d� taka szybka, male�ka. 10 Przez jej twarz przemkn�� s�aby cie� niepewno�ci, a mo�e nag�a obawa. Wiedz�c to, co wiem dzisiaj, mog� sobie t�umaczy� �w cie� na tysi�c sposob�w. � Nie potrafi� ci tego wyja�ni�, Mik�. Pozw�l mi jutro tam zadzwoni�, dowiedzie� si� czego� wi�cej. Mog� si� zupe�nie myli�. Ostatnie zdanie nie by�o zbyt przekonuj�ce, da�em jednak spok�j. To dziwne, ale sam zaczyna�em mie� dobre przeczucia, je�li chodzi o ten dom. Gramarye Widzieli�cie ten film. Czytali�cie t� ksi��k�. Znacie to, tyle by�o tych historii: m�oda para znajduje sw�j wymarzony dom, �ona jest zachwycona, m�� szcz�liwy, chocia� bardziej opanowany; wprowadzaj� si�, dzieci (zwykle jedno takie, drugie takie) biegaj� po pustych pokojach. Ale my wiemy, �e w tym domu czai si� co� z�owrogiego, bo czytali�my reklam�wki i za to przecie� zap�acili�my. Powoli co� zaczyna si� dzia�. Co� paskudnego mieszka w zamkni�tym pokoju na szczycie skrzypi�cych schod�w albo kryje si� g��boko w piwnicy, kt�ra jest najprawdopodobniej Bram� Piekie�. Wiecie, co dalej. Pocz�tkowo tata udaje, �e nie widzi, jak ca�ej rodzinie, poza nim, odbi�o. Nie wierzy w zjawiska nadprzyrodzone i w duchy w��cz�ce si� po nocy; dla niego nie rna czego� Takiego Jak Wampir. Oczywi�cie dop�ki jemu samemu co� si� nie przydarzy. Wtedy rozp�tuje si� piek�o. Znacie to tak, jakby�cie sami to napisali. C�, tu jest podobnie. Chocia� inaczej. Zobaczycie. Pojechali�my do Cantrip w nast�pny wtorek (nasza praca pozwala na tak� swobod�). Poprzedniego dnia Midge zadzwoni�a pod numer z og�oszenia i okaza�o si�, �e to telefon po�rednika handlu nieruchomo�ciami. Opowiedzia� 12 troch� o domu. Niewiele, lecz wystarczy�o, �eby podsyci� jej zapa�. Obecnie dom nie by� zamieszkany, w�a�cicielka umar�a par� miesi�cy wcze�niej; tyle czasu zaj�o uporz�dkowanie jej spraw, przed wystawieniem domu na sprzeda�. Midge przez ca�� drog� by�a bardzo podekscytowana i powtarza�a, �e nie oczekuje zbyt wiele, �e pomys� niew�tpliwie oka�e si� niewypa�em, ale opis po�rednika brzmia� interesuj�co i dom mo�e si� te� okaza� wprost idealny. Podr� trwa�a oko�o dw�ch godzin, w�a�ciwie prawie trzy, bo par� razy �le skr�cili�my w poszukiwaniu wioski Cantrip. Jednak�e sam krajobraz, kiedy dotarli�my do New Forest z jego lasami i wrzosowiskami, wynagrodzi� d�ug� jazd�. Natkn�li�my si� nawet na stada kucyk�w i cho� nie uda�o si� nam zobaczy� �adnego jelenia, wsz�dzie widzieli�my znaki informuj�ce, �e s� w tej okolicy (dla ch�opaka z miasta to prawie to samo co �ywe zwierz�). By�a pi�kna, majowa pogoda, powietrze rze�kie i roz�wietlone s�o�cem. Od chwili gdy zjechali�my z ostatniej szosy, mieli�my otwarte tylne okno i, mimo z trudem ukrywanego l�ku, Midge wt�rowa�a mi w pod�piewywaniu Blue Suede, Mean Woman i tym podobnych (moje muzyczne nastroje zmienia�y si� z dnia na dzie�, a tego ranka przechodzi�em okres starego rocka). �wie�e powietrze sprawi�o, �e ochryp�em, zanim jeszcze zobaczyli�my wiosk�. Musz� przyzna�, �e Cantrip troch� nas rozczarowa�o. Spodziewali�my si� chat krytych strzech�, starych gospod, wiejskich b�oni i pompy z zardzewia�� r�czk� � takich tam sielskich obrazk�w: zamiast tego zobaczyli�my zupe�nie nieciekaw� ulic�, z domami i sklepami zbudowanymi chyba w p�nych latach dwudziestych lub wczesnych trzydziestych. Nic, po bli�szym przyjrzeniu si� nic by�o tak �le. Miedzy nowszymi domami rzeczywi�cie sta�o kilka rozsypuj�cych si�, zabytkowych budynk�w, ale og�lne wra�enie nie napawa�o entuzjazmem. Czu�em, �e Midge ogarnia przygn�bienie. Min�li�my garb niewielkiego mostu, wjechali�my w g��wn� ulic�, i staraj�c si� ukry� rozczarowanie, zacz�li�my rozgl�da� si� w poszukiwaniu biura agenta. Znale�li�my je wci�ni�te mi�dzy poczt� po��czon� ze sklepem spo�ywczym i mi�snym; fronton by� tak ma�y, �e o ma�o go nie przegapili�my. Ju� go mijali�my, gdy Midge stukn�a mnie w rami� i wskaza�a palcem. � Tutaj! � krzykn�a, jak gdyby odkry�a brakuj�ce ogniwo w ewolucji cz�owieka. Jaki� rowerzysta przesy�a� nam gniewne spojrzenie, bo samoch�d zatrzyma� si� gwa�townie, zmuszaj�c go do raptownego manewru. Podnios�em r�k� w przepraszaj�cym ge�cie i wskaza�em na Midge, zwalaj�c na ni� win�, ale nie dos�ysza�em mrukliwej odpowiedzi. Ca�e szcz�cie: wygl�da� na wrednego tubylca. Zaparkowali�my samoch�d i ruszyli�my w stron� biura. Midge nagle sta�a si� nerwowa jak koci�. To mnie zaskoczy�o. Byli�my z sob� od dawna i przywyk�em ju� do tego, �e niekiedy traci pewno�� siebie, zw�aszcza po przyj�ciu nowego zam�wienia (powinienem by� wspomnie�, �e Midge jest ilustratork�, i to cholernie dobr�, specjalizuj�c� si� w ksi��kach dla dzieci: mo�ecie zobaczy� jej ksi��ki na p�kach obok Shirley Hughes i Maurice Sendak, chocia� znacie j� pod nazwiskiem Margaret Gudgeon), ale zdenerwowana spotkaniem z handlarzem cegie�? Szybko jednak u�wiadomi�em sobie, �e to nie po�rednik, lecz perspektywa zobaczenia domu tak j� niepokoi. Do diab�a, ten nastr�j narasta� od niedzieli, a ja nie mog�em zrozumie� dlaczego. 14 Zatrzyma�em j� tu� przed drzwiami. Popatrzy�a na mnie z roztargnieniem, zaj�ta raczej tym, co znajdowa�o si� za szyb�. � Uspok�j si� � powiedzia�em �agodnie. � B�dzie jeszcze tyle dom�w do kupienia, a zreszt� ten mo�e si� nam nie podoba�. Zaczerpn�a tchu, �cisn�a moj� r�k� i wesz�a pierwsza. Wewn�trz biuro nie by�o tak ciasne, jak mo�na by si� spodziewa�, bo cho� w�skie, ci�gn�o si� w g��b budynku. Wzd�u� �cian, niczym �le przyklejona tapeta, wisia�y rysunki i opisy posiad�o�ci. W samym przej�ciu sekretarka o obfitych kszta�tach wali�a w maszyn� do pisania. Siedz�cy nieco dalej m�czyzna w dobrze skrojonym garniturze i grubych okularach w czarnej oprawie podni�s� wzrok. Zerkn��em ponad ramieniem Midge i zapyta�em: � Pan Bickleshift? U�miechn�� si� szeroko; wyra�nie spodoba�a mu si� Midge. � We w�asnej osobie � odrzek� wstaj�c i gestem zaprosi� nas do �rodka. Skin��em g�ow� sekretarce, kt�ra przerwa�a stukanie, �eby obrzuci� nas spojrzeniem. Z r�wnym skutkiem m�g�bym si� wita� z ponurym wielorybem. � Zapewne pa�stwo Gudgeon � domy�li� si� Bickleshift, wyci�gaj�c r�k� nad biurkiem, �eby u�cisn�� d�o� Midge, a potem moj�. Wskaza� dwa krzes�a stoj�ce naprzeciw biurka. � Niezupe�nie... To jest pani Gudgeon. Ja nazywam si� Stringer. Usiedli�my. Po�rednik przenosi� wzrok z jednego, na drugie, po czym sam usiad�: 15 � A wi�c to tylko pani szuka posiad�o�ci. Nie jestem pewien, ale m�g� chyba tego nie m�wi� i okaza� si� troch� nowocze�niejszy. � Oboje szukamy � odpar�a Midge. � I chcieliby�my zobaczy� dom z og�oszenia w ostatnim �Sunday Times". M�wi�am panu przez telefon. � Oczywi�cie. Rotunda Flory Chaldean. Oboje unie�li�my brwi. Bickleshift u�miechn�� si�. � Kiedy zobaczycie pa�stwo dom, sami zrozumiecie. � A Flora Chaldean, czy to jego by�a w�a�cicielka? � zapyta�a Midge. � Zgadza si�. Dosy�, hm, ekscentryczna starsza pani. Miejscowa dziwaczka, dobrze znana w okolicy. Znana, ale o niej samej niewiele wiadomo. W�a�ciwie nie utrzymywa�a z nikim stosunk�w. � M�wi� pan, �e umar�a... � powiedzia�a Midge. � Tak, par� miesi�cy temu. Jedyna jej �yj�ca krewna to siostrzenica mieszkaj�ca w Kanadzie. Nigdy si� nie spotka�y. Adwokat pani Chaldean odnalaz� j� w ko�cu i zawiadomi� o spadku. S�dz�, �e zosta�a tak�e jaka� suma pieni�dzy, ale chyba niewielka. O ile si� nie myl�, Flora Chaldean wiod�a bardzo skromne �ycie. Siostrzenica poleci�a sprzeda� dom i przes�a� jej pieni�dze. � Sama nie chcia�a go zobaczy�? Bickleshift potrz�sn�� g�ow�. � W og�le nie by�a zainteresowana. Flor� Chaldean obchodzi� jednak przysz�y los domu, bo do��czy�a do testamentu pewn� klauzul� dotycz�c� sprzeda�y. Midge znowu si� zaniepokoi�a. � Co to za klauzula? Po�rednik u�miechn�� si� szeroko. � Nie s�dz�, �eby pani musia�a si� ni� martwi�. 16 Podni�s� r�ce i rozpostar� je na biurku, jednocze�nie odchylaj�c na zewn�trz �okcie tak, �e przez chwil� wygl�da� jak konik polny w okularach. � A teraz � powiedzia� energicznie � radzi�bym rzuci� okiem na dom; szczeg�y om�wimy p�niej, je�eli b�dziecie pa�stwo zainteresowani. � Ju� jeste�my � odpar�a Midge, a ja kopn��em j� w kostk�; po co okazywa� zbytni zapa�, zanim jeszcze rozpocz�li�my pertraktacje. Bickleshift si�gn�� do szuflady i wyci�gn�� komplet trzech kluczy, starych i d�ugich, przymocowanych do k�ka z tabliczk�. � Oczywi�cie dom jest pusty, wi�c nie kr�pujcie si� pa�stwo. Nie b�d� wam towarzyszy�, chyba �e sobie tego �yczycie; wiem, �e klienci wol� sami dok�adnie si� rozejrze� i przedyskutowa� kupno ze sob�. Midge z�apa�a klucze i trzyma�a je z takim uszanowaniem, �e mo�na by pomy�le�, i� to Klucze do Kr�lestwa Niebieskiego. � Dobra � zwr�ci�em si� do Bickleshifta. � Jak si� tam dosta�? Od r�ki naszkicowa� map�; w�a�ciwie bardzo prosto, pod warunkiem, �e (jak podkre�li�) nie przegapimy niewielkich zakr�t�w. Ruszyli�my w drog�. � W porz�dku � powiedzia�em, kiedy jechali�my kr�t� alej�, pod li�ciastym baldachimem, kt�ry t�umi� �wiat�o s ch�odzi� powietrze. -� Wci�� nie kapuj�. Midge popatrzy�a na runie ze /dziwieniem, ale wiedzia�a, och, wiedzia�a, co mam na my�li. � Zachowujesz si� tak, jakby� ju� by�a zakochana w tym domu. � Grzbietem d�oni uderzy�em w kierownic�. � Dalej, wyrzu� to z siebie, Midge. Co w ciebie wst�pi�o? Wsun�a mi palce we w�osy na karku i lekko pog�aska�a, lecz m�wi�a tak, jakby my�la�a o czym� innym. � To tylko przeczucie, Mik�. Nie, raczej przekonanie, �e tam b�dzie... nam dobrze. Kr�ciutka chwila wahania nie usz�a mojej uwagi. � Dlaczego wi�c ja nie czuj� tego samego? Teraz patrzy�a na mnie i w jej oczach zab�ys�a weso�o��. � Och, pewnie dlatego, �e w najbli�szej okolicy nie ma �adnego pubu, a prowincjonalne kino jest dla ciebie zbyt ma�o cywilizowane. To mnie zabola�o. � Wiesz, �e chc� uciec tak samo jak ty. Za�mia�a si�. � Mo�e niezupe�nie tak samo, ale dobrze � przyznaj�, �e tw�j system warto�ci ostatnio si� zmieni�. Chocia� nie by�abym pewna, czy nie przyczyni�y si� do tego skargi naszych s�siad�w. � No, rzeczywi�cie musz� mie� gdzie gra�, ale to nie wszystko. A poza tym ha�as, kt�ry oni robili, te� mi nie odpowiada�. � Ani mnie. Albo ten ruch i ten kurz... � Ta krz�tanina... � ...i bieganina... � ...uciekajmy wi�c gdzieee�... � zako�czyli�my harmonijnie, policzek przy policzku. Kiedy Midge przesta�a chichota�, powiedzia�a: � A jednak to prawda. Czasem my�l�, �e ca�e to miasto po�re kiedy� samo siebie. � Mo�e masz racj�. � By�em zaj�ty wypatrywaniem 18 skr�tu w lewo, jednego z tych, przed kt�rych przegapieniem przestrzega� nas Bickleshift. � Wiem, �e to dziwaczne � ci�gn�a, podnosz�c z kolan ulotk� ze szczeg�ami dotycz�cymi domu, kt�r� da� nam po�rednik � ale kiedy w niedziel� przegl�da�am gazet�, poczu�am, �e to og�oszenie po prostu do mnie wo�a. Nie mog�am si� skoncentrowa� na �adnym innym, wci�� wraca�am do niego wzrokiem. Wszystko inne by�o jakby niewyra�ne, zamazane. J�kn��em g�ucho. � Midge, mam nadziej�, �e si� nie rozczarujesz. Nie odpowiedzia�a, patrzy�a prosto przed siebie. Nagle zapragn��em zawr�ci� i jecha�, nie zatrzymuj�c si�, z powrotem do starego, zadymionego miasta, t� sam� drog�, kt�r� przyjechali�my. Dreszcz przeczucia? Tak, chyba tak. Ale w�wczas nie wierzy�em w takie rzeczy, my�la�em, �e to tylko g�sia sk�rka na my�l o przeprowadzce. Mo�e Midge mia�a racj�; nie by�em jeszcze przygotowany na ma�y domek na prerii. Oczywi�cie jecha�em dalej. Na jakiego g�upca wyszed�bym, gdybym zawr�ci�? Jaki pow�d m�g�bym poda�? Kocha�em Midge na tyle, �eby si� zmieni� i wiedzia�em, �e to, co jest dobre dla niej, z czasem stanie si� dobre i dla mnie. Mia�a zasady i motywacje, za kt�re j� podziwia�em i kocha�em. Nie by�em a� tak zarozumia�y, �eby nie przyzna�, �e sam chcia�bym je od niej przej��. Sp�dzi�em dot�d �ycie a� nadto przejemnie, ale nie wystarczaj�co dobrze. Z ni� sp�dza�o si� czas w�a�ciwie. Wkr�tce ukaza�a si� boczna droga, kt�rej wypatrywa�em. Po�rednik mia� racj�, �atwo j� by�o przegapi�. Zwolni�em, prawie zatrzymuj�c w�z, �eby wzi�� ostry zakr�t. Nasz volkswagen passat zajmowa� niemal ca�� szeroko�� prowa- 19 dz�cego wci�� przez las i wij�cego si� traktu. Po obu stronach ci�gn�y si� drzewa. Midge, z rozja�nionymi oczami podziwia�a ka�dy mijany jard, podczas gdy ja uwa�a�em na drog�, od czasu do czasu ukradkiem zerkaj�c na jej uszcz�liwion� twarz. � Nie powinni�my go ju� widzie�? � Zacz��em si� zastanawia�, czy dobrze skr�ci�em. Midge zajrza�a do naszkicowanej mapy. � Chyba ju� niedaleko... Z ca�ej si�y nacisn��em na hamulec, odruchowo wyrzucaj�c w bok rami�, by Midge nie rzuci�o na szyb�, mimo �e mia�a zapi�ty pas. Zako�ysa�a si� wraz z samochodem i spojrza�a na mnie zdumiona. � Popatrz, ale ma stalowe nerwy. � Ruchem g�owy wskaza�em drog� przed nami. Na �rodku szosy przycupn�a na tylnych �apkach wiewi�rka, skubi�c trzymany �o��d� czy co� w tym rodzaju; za ni� puszy� si� jasny ogon, rudawy, przechodz�cy w bia�y. Widzia�a nas � zwraca�a w nasz� stron� rozczochrany �epek � ale wygl�da�o na to, �e wcale si� nami nie przejmuje. � Och, Mik�, ona jest wspania�a! � Midge pochyli�a si� do przodu, tak daleko, jak tylko pozwala� jej pas, prawie dotykaj�c nosem przedniej szyby. � Czikari! S�ysza�am, �e wracaj� do tej cz�ci kraju. Och, jaka �liczna! � Jasne, ale ona... blokuje drog�. � Ju� mia�em nacisn�� klakson, Midge musia�a jednak czyta� w moich my�lach. � Pozw�l jej posiedzie� jeszcze chwilk� � zaraz sobie p�jdzie. �Westchn��em, chocia� i mnie podoba� si� widok puszystego stworzonka chrupi�cego sw�j obiad. Midge z pstrykni�ciem wyzwoli�a si� z pas�w i wychyli�a 20 przez boczne okno, ca�y czas si� u�miechaj�c. Tego by�o za wiele naszemu przyjacielowi. Upu�ci�o �o��d� i uciek�o w pop�ochu. Nie mog�em powstrzyma� �miechu. � �wietnie! Nawet nie drgn�a na widok wielkiego, g�o�nego, metalowego potwora, za to twoja u�miechni�ta twarz przyprawi�a j� o szok. Natychmiast musia�em to odszczeka�. Wiewi�rka wr�ci�a b�yskawicznie i z�apa�a sw�j obiad, patrzy�a na nas przez chwil�, po czym kicaj�c zbli�y�a si� do passata. � Cze�� � powiedzia�a Midge �yczliwie. Nie widzia�em, ale mo�liwe, �e zwierz�tko odwzajemni�o u�miech! Wychyli�em si� i zd��y�em zauwa�y� tylko poruszone poszycie, kiedy wiewi�rka jeszcze raz odbieg�a. Spodziewa�em si�, �e Midge obdarzy mnie jednym ze swych pe�nych wy�szo�ci u�mieszk�w, lecz na jej szcz�liwej twarzy malowa�a si� jedynie niezmierna i niewinna rado��. Rozbawiony musn��em ustami jej policzek i przerzuci�em d�wigni� automatycznej skrzyni bieg�w. � Naprz�d � powiedzia�em. Midge odchyli�a si� do ty�u i przygl�da�a okolicy. Wkr�tce wyjechali�my spomi�dzy drzew. G�sta trawa po obu stronach drogi przesz�a w pasy ciemnozielonych paproci i ��tego janowca, spychaj�c w g��b g�sty las, jak gdyby m�wi�c: �co za du�o, to niezdrowo". S�o�ce sta�o teraz wysoko, w zenicie, a niebo wok� sp�owia�o do jasnego b��kitu. Wybrali�my idealny dzie� na wycieczk� na wie� i m�j zapal zn�w zacz�� rosn��, rnimo zawodu, jaki sprawi�o nam samo miasteczko. Midge �cisn�a moje ramie. � Chyba widz� � powiedzia�a, pow�ci�gaj�c podniecenie. Zmru�y�em oczy, niczego jednak nie zauwa�y�em. � Znikn�o � powiedzia�a Midge. � Wydawa�o mi si�, �e widz� przed nami bia�� plam�, ale zas�oni�y j� drzewa. Samoch�d zatacza� w�a�nie szeroki �uk i las znowu przybli�y� si� do drogi, jeszcze g�stszy ni� przedtem. Gdzieniegdzie li�ciaste, nisko zawieszone ga��zie ociera�y si� o okna. � Ten las przyda�oby si� przystrzyc � mrukn��em i wtedy zobaczyli�my dom. Odsuni�ty od drogi, niski, zblak�y p�ot z wieloma przechylonymi lub poprzewracanymi sztachetami otacza� ogr�d. Niewielka furtka by�a zamkni�ta. Na sfatygowanej i ob�a��cej z farby tabliczce wypisano pi�knymi, cho� sp�owia�ymi ju� literami: Gramarye. Dom I oto mieli�my go przed sob�. Ju� na pierwszy rzut oka by� czaruj�cy. Wjecha�em samochodem na trawnik przed rozsypuj�cym si� p�otem i siedzieli�my patrz�c na Gramarye, rotund� Flory Chaldean. Wygl�da�o na to, �e Midge z l�kiem, a ja, no c�, powiedzmy, mile zaskoczony. Nie jestem zupe�nie pewien, czego oczekiwa�em, ale na pewno nie tego. Budynek by� rzeczywi�cie okr�g�y, chocia� z frontonem tradycyjnie prostym i tylko z jednej strony lekko zaokr�glonym (jego uk�ad mieli�my zrozumie� nieco p�niej). Mia� trzy kondygnacje, je�li wliczy� w to strych, wi�c �dom wiejski" nie by� najlepszym okre�leniem. Mimo to nie wydawa� si� okaza�y, bo trawiasty nasyp przys�ania� niejako jego rozmiary. Nasyp otacza� go ze wszystkich stron, zaro�ni�te mchem kamienne schodki w�era�y si� w lewe zbocze opadaj�ce ku ogrodowi przed domem. Wzniesienie porasta�y drzewa. Kilka ga��zi ociera�o si� o bia�e ceg�y. Z ty�u zn�w rozpo�ciera� si� las (czy�by�cie nie wiedzieli?). Dom pokryty by� wyp�owia�ymi dach�wkami, a okna frontowe, ma�e i podzielone na wiele szybek, dodawa�y mu uroku. Tyle na pierwszy rzut oka. Og�lne wra�enie by�o bardziej ni� mi�e. � Mik�, jest cudowny � powiedzia�a Midge, b��dz�c wzrokiem po jaskrawych kolorach szalej�cych w ogrodzie, po kwiatach, kt�re przywyk�y do samowoli. � �adny � musia�em przyzna�. � Przyjrzyjmy si� bli�ej, zanim... Midge ju� wysiad�a z samochodu. Biegiem okr��y�a auto i stan�a przy mnie. Jej oczy poja�nia�y jeszcze bardziej. �adnego zawodu, �adnych rozwianych z�udze�. Przygryza�a nerwowo doln� warg�, ale nie przestawa�a si� u�miecha�. Podszed�em i otoczy�em ramieniem jej szczup�� tali�. Najpierw z u�miechem przyjrza�em si� jej twarzy. P�niej przenios�em wzrok na Gra-marye, �eby obejrze� je dok�adniej. Przez jedn� kr�tk� chwil� mia�em uczucie, �e rozpoznaj� ten dom, ale zbyt ulotne, zbyt mgliste, aby je poj��. Czy�bym tu kiedy� by�? Nie, nie w ostatnim tysi�cleciu. Nie pami�tam nawet, �ebym kiedykolwiek odwiedza� t� cz�� kraju. A jednak by�o co� znajomego w... otrz�sn��em si� z tego, co uzna�em za rodzaj deja vu, mo�e szczeg�lne, cho� nieostre, przeczucie. Nie by�o potrzeby pyta� Midge o dotychczasowe wra�enie; jej oczy m�wi�y wszystko. Zostawi�a mnie i powoli podesz�a do furtki. Musia�em zawo�a�, aby przypomnia�a sobie o moim istnieniu. Odwr�ci�a si� i film si� zatrzyma�. Ten zatrzymany kadr pozosta� w mej pami�ci do dzi�, pozostanie na zawsze, wyra�ny, ostry i prawie mistyczny; Midge, drobna i szczup�a, ciemne proste w�osy okalaj�ce jej kark, lekko rozchylone usta i w tych s�odkich niebiesko- szarych oczach o lekko sko�nych k�cikach b�ysk zaciekawienia i rado�ci, wyraz, kt�ry mnie jednocze�nie zaniepokoi� i uszcz�liwi�; sta�a w lu�nej bluzce / kr�tkimi r�kawami wsuni�tej w d�insy, sanda�ach na drobnych stopach, /a ni� za� majaczy�o � nie, nic majaczy�o, bo ca�a scena / Midge 24 na pierwszym planie ��czy�a si� w jedno, by�a ca�o�ci� � sta�o Gramarye z bia�ymi �cianami, krusz�cymi si� i poplamionymi, oknami pozbawionymi �ycia, a jednak obserwuj�cymi, i zalanym s�o�cem trawnikiem, po�rodku wszechogarniaj�cego lasu. Mo�na by powiedzie�, �e to scena wyj�ta z ksi��ki, niew�tpliwie pozostaj�ca w pami�ci. Potem Midge odwr�ci�a si� i czar prysn��. Pochyli�a si� nad zamkiem. Furtka zaskrzypia�a i Midge wesz�a do �rodka, ja za� ruszy�em za ni�. Wyci�gn��em r�k�, �eby uj�� j� za rami�, ale zn�w mi uciek�a. Zbiega�a w d� zaro�ni�t� drog�, radosna jak dziecko, kieruj�c si� w stron� drzwi domu. Pod��y�em za ni� spokojniejszym krokiem. Z bliska p�nomajowe kwiaty okaza�y si� nie tak jaskrawe. W rzeczywisto�ci cechowa� je ten schy�kowoletni wygl�d, kiedy to wi�kszo�� ma ju� za sob� okres �wietno�ci i w zm�czeniu, z pozwijanymi i uschni�tymi p�atkami chyli si� ku upadkowi. Bez przesady, mo�na by powiedzie�, �e wygl�da�y nie ca�kiem zdrowo. Wsz�dzie rozrasta�y si� chwasty, najzdrowsze spo�r�d wszystkich gatunk�w. Droga by�a wy�o�ona p�askimi, pop�kanymi kamieniami. Przez szczeliny przedziera�a si� d�uga trawa, gdzieniegdzie niemal zupe�nie zas�aniaj�c kamienne p�yty. Znalaz�em Midge, gdy jedn� d�oni� os�aniaj�c oczy i przytykaj�c niemal czo�o do szyby, zagl�da�a do �rodka przez brudne, pozbawione zas�on okno. Toporne na poz�r tafle zrobione by�y ze staro�wieckiego, grubego szk�a. Zauwa�y�em drobne, g�adkie zmarszczki u podstawy, powsta�e, zanim zastyg�o. Niestety, ramy by�y nadgni�e i �usz-czy�y si�. � Niezupe�nie ,,House and Gardens", co? � rzuci�em, nachylaj�c si�, aby zajrze� wraz 7 ni�. � Jest pusty � powiedzia�a. 25 � A czego si� spodziewa�a�? � My�la�am, �e mo�e w �rodku zosta�o troch� mebli. � Pewnie oddano je na licytacj� zaraz po za�atwieniu spraw zwi�zanych z testamentem. Wyrobimy sobie lepszy obraz bez grat�w tej staruszki. Midge wyprostowa�a si� i obrzuci�a mnie pe�nym wyrzutu spojrzeniem. � Obejd�my dom, zanim wejdziemy do �rodka. � Oho-ho! � Ci�gle zagl�da�em przez okno, dla lepszego widoku przecieraj�c szyb� palcami. Wypatrzy�em tylko wielki, czarny piec kuchenny wmontowany w komin. � B�dzie si� na tym �wietnie gotowa�. � Na piecu? Mo�e by� zabawa. � Nic nie mog�o ostudzi� jej zapa�u. � Wygl�da jak ku�nia � doda�em. � My�l�, �e r�wnie dobrze mo�emy mie� dwie, kuchenk� elektryczn� i tego potwora. W ka�dym razie nie brak tu drewna do palenia w nim. Midge poci�gn�a mnie za rami�. � Mo�e by� bardzo awangardowe, co� w stylu �powr�t do korzeni". Chod�, obejrzymy dom z ty�u. Odsun��em si� od okna, a ona cmokn�a mnie w policzek i pobieg�a znowu. Powlok�em si� z ty�u, uwa�nie przygl�daj�c si� mijanym drzwiom frontowym. Drewno wygl�da�o solidnie, chocia� przez dolne kasetony przebiega�y dwie w�skie szczeliny. Wy�ej znajdowa�y si� dwa obramowane okna osadzone nie g��biej ni� na cztery cale, z boku by� dzwonek z r�czk�, przymocowany do muru. Wej�cie os�ania� ganek bez bocznych �cian. Wygl�da� na kompletnie bezu�yteczny. Z drugiej strony wisia�a osnuta paj�czynami lampa. Przechodz�c poci�gn��em za uchwyt dzwonka, odg�os by� g�uchy i oboj�tny, ale d�wi�k sprawi�, �e Midge si� obejrza�a. Zgarbi�em si� i z oczami wy- 26 chodz�cymi z orbit, i j�zykiem wypychaj�cym policzek, zrobi�em dla niej Quasimodo. � Uwa�aj, bo ci tak zostanie � zawo�a�a, wspinaj�c si� na schody biegn�ce wzd�u� zaokr�glenia budynku. Dogoni�em j� na czwartym z poros�ych mchem stopni. Rami� w rami� obeszli�my zakr�t i dopiero teraz zacz�li�my lepiej rozumie� konstrukcj� domu. G��wn� cz��, rzeczywi�cie zaokr�glon�, zajmowa�a kuchnia (gdzie znajdowa� si� piec), wy�ej budynek rozwidla� si� na dwa skrzyd�a, w kt�rych mie�ci�y si� pokoje. Wszystko, rozumiecie, niezbyt wielkie. Ten kszta�t niew�tpliwie nadawa� charakter i przysparza� Gramarye dziwnego uroku. Niestety, og�lny stan domu by� r�wnie n�dzny jak stan chorych kwiat�w w ogrodzie. �ciany, kiedy� pomalowane na bia�o, a teraz z wyra�nymi plamami, kruszy�y si�; mi�dzy poszczeg�lnymi elementami brakowa�o zaprawy. Na ziemi, pod stopami, wala�y si� dach�wki. Pomy�la�em, �e dach musi by� ca�y w dziurach. Schody zawiod�y nas pod kolejne drzwi, niegdy� pomalowane na ponury oliwkowozielony kolor, teraz ca�e w b�blach i ob�a��ce, ods�aniaj�ce pod spodem nadgni�e drewno. Drzwi wychodzi�y na po�udnie i las, od kt�rego dzieli�o nie wi�cej ni� jakie� sto jard�w wysokiej trawy i krzew�w je�yn; kilka rozproszonych w pobli�u drzew wygl�da�o jak ostro�nie wysuni�te naprz�d czujki. Dziesi��, dwana�cie jard�w od budynku rozpo�ciera� si� zadeptany przez lata obszar poro�ni�ty mniejszymi drzewami, jak mi si� wydawa�o �liwami i dzikimi jab�oniami, chocia� w�wczas ma�o si� na tym zna�em. Sta�y bli�ej domu, pozbawione owoc�w (i jakby opuszczone, co te� przysz�o mi na my�l). Poniewa� Gramarye cz�ciowo wbudowane by�o w skarp�, z tej strony wydawa�o si� mie� tylko dwa pi�tra i swoim okr�g�ym kszta�tem przypomina�o suszarni� chmielu. Okna pozor- 27 nego parteru mia�y �ukowate sklepienia u g�ry. Midge porzuci�a mnie, aby przycisn�� nos do szyby. � Mik�, chod� i zobacz! � zawo�a�a. � W �rodku jest fantastycznie. Przy��czy�em si� do niej i cho� okre�lenie �fantastycznie" by�o pewn� przesad�, na mnie te� wn�trze zrobi�o wra�enie. W zaokr�glonych �cianach znajdowa�y si� trzy pod�u�ne okna, dzi�ki kt�rym do pokoju przez ca�y dzie� wpada�o s�o�ce. Naprzeciwko, przez otwarte drzwi zauwa�y�em hol ze schodami wiod�cymi w g�r� i w d�; prawdopodobnie jeszcze inne drzwi prowadzi�y do pozosta�ej cz�ci budynku. S�oneczne promienie o�wietla�y �ciany, nigdzie nie znalaz�by� ciemnego k�ta, nawet kurz na oknach nie by� w stanie st�umi� blasku. Mimo pustki wn�trze wygl�da�o ciep�o i rado�nie. I, och tak, wygl�da�o zach�caj�co. � Usi�d�my na chwil�. � Zauwa�y�em sfatygowan�, drewnian� �aweczk� wci�ni�t� w k�t, gdzie prosta �ciana przechodzi�a w �uk; wygl�da�a, jak gdyby si� zakorzeni�a albo wyrasta�a z ziemi. � Chc� wej�� do �rodka � odpar�a Midge niecierpliwie. � Jasne, za chwil�. Podsumujmy na razie to, co mamy. Niech�tnie podesz�a ze mn� do �awki. Usiedli�my, patrz�c na pobliski las. Wygl�da� na g�sty i niezbadany, ale w�wczas jeszcze w najmniejszym stopniu nie z�owrogi. � Jest cudownie � westchn�a Midge niepotrzebnie. � O wiele lepiej, ni� si� spodziewa�am. � Naprawd�? Tak mi�dzy nami, my�la�em, �e sporo oczekiwa�a�. Zmarszczy�a si�, ale nie odebra�o jej to ani troch� urody. � Jako�... instynktownie wiedzia�am, �e b�dzie dobrze. Podnios�em r�k�. � Zaczekaj, jeszcze nie weszli�my. � Nie musimy. 28 � W�a�nie �e musimy. �eby nas tylko nie ponios�o. W og�oszeniu by�a mowa o konieczno�ci renowacji, tak? To mo�e kosztowa� wi�cej, ni� planowali�my. Ju� z zewn�trz wymaga to powa�nych reperacji, a B�g wie, jak wygl�da wn�trze. � Mo�emy to uwzgl�dni� przy ustalaniu ceny. � My�l�, �e po�rednik ju� to zrobi�. Powiedzia� ci przez telefon, o jak� kwot� im chodzi, ale je�li nie opu�ci, mo�emy mie� k�opoty ze znalezieniem pieni�dzy na przystosowanie tego miejsca do u�ytku. M�wi�em Midge o samych niedogodno�ciach, musia�em j� jednak zmusi�, aby zda�a sobie spraw� z realnej sytuacji. Patrzy�a uwa�nie w ziemi�, jakby tam le�a�a odpowied�. Kiedy zn�w podnios�a oczy, zobaczy�em w nich up�r � mo�e niezupe�nie up�r, Midge nie by�a osob� tego rodzaju, powiedzmy: spokojn� determinacj�. Na og� by�a do�� mi�kka, nawet uleg�a (cecha, kt�ra mnie cz�sto dra�ni�a, kiedy agentowi udawa�o si� nam�wi� j� na przyj�cie zlecenia, kt�re jej nie odpowiada�o ze wzgl�du na temat albo z powodu braku czasu), ale kry�a si� w niej tak�e stanowczo��, ujawniaj�ca si� tylko wtedy, gdy by�a przekonana, �e ma absolutn� racj�, albo gdy pozwala�o to przetrwa� trudno�ci. W istocie podejrzewa�em, �e jej spokojna determinacja zrodzi�a si� z ci�kich przej��, a uwierzcie mi, Midge mia�a ich troch� w �yciu. Otoczy�em j� ramieniem i przytuli�em do siebie. � Nie chcia�bym tylko, �eby� mierzy�a zbyt wysoko, Chochliku � powiedzia�em czule, u�ywaj�c przezwiska zarezerwowanego na chwile najwi�kszej tkliwo�ci. � Na razie i mnie si� tu podoba, cho� po�o�enie nieco mnie przera�a. � B�dzie ci si� tu dobrze pracowa�, Mik� � odpar�a, -'t w joj "losie by�a wzruszaiaea �arliwo��. � Teao w�a�nie potrzebujesz, znale�� si� gdzie� daleko, z dala od tych szale�stw... tych... Urwa�a, a ja doko�czy�em za ni�: � Przyjaci�. � Tak zwanych przyjaci�. A poza tym Gramarye b�dzie doskona�e dla mnie. Po prostu wiem, �e mog� tu pracowa�. � Nie boisz si�, �e b�dziemy samotni? Zdecydowanie potrz�sn�a g�ow�. � Nie ma mowy. Nie razem, Mik�, przecie� wiesz. Ju� zapomnia�e�, ile razy rozmawiali�my o tym, �eby uciec od wszystkich, znale�� si� gdzie�, gdzie nie b�d� si� nam naprzykrza� agenci i muzycy wpadaj�cy z wizyt� albo �eby przenocowa�? Samotno�� to b�dzie rozkosz. Zreszt� za�o�� si�, �e w okolicy jest jakie� weso�e towarzystwo. Szybko zaprzyja�nimy si� z nowymi lud�mi, co prawda innego rodzaju, ale za to b�dziemy mogli ich trzyma� na bezpieczn� odleg�o��. � Mog� by� za bardzo inni jak na nasz gust. � Jeste�my w Hampshire, a nie w Mongolii. Par� godzin jazdy od miasta. Ludzie m�wi� tu tym samym j�zykiem. � Mo�e niezupe�nie tym samym. Midge zwr�ci�a oczy ku niebu. � A wy, mieszczuchy, wci�� to samo. Nauczysz si�. � W porz�dku, ale nie zapominaj, �e dzisiaj jest pogodnie i �wieci s�o�ce... � I ani jednej chmurki na horyzoncie � zrymowa�a. � Kiedy zacznie pada�, kiedy przyjdzie zima i mrozy albo �nieg odetnie nas od �wiata... � Mmm � zamrucza�a przytulaj�c si�. � Cudownie. Pewnie ca�ymi tygodniami nie b�dziemy mogli wyj�� z domu i trzeba b�dzie rozpali� wielki ogie�, �eby si� rozgrza� albo na par� dni zakopa� si� w po�cieli. Wyobra� sobie tylko, co mo�na by wymy�la�, �eby si� rozerwa�. 30 Midge mia�a talent do uderzania poni�ej pasa, w najs�abszy punkt. � B�d� rozs�dna � j�kn��em. � Jestem. Urz�dz� wszystko tak przytulnie, �e zostaniesz pustelnikiem. � Tego si� w�a�nie obawiam. � I b�d� ci� musia�a wygania� na ten ostry, zimny wiatr, �eby� przyni�s� kawa�ek chleba. � Niezbyt zach�caj�ce. Znowu spowa�nia�a, lecz nadal si� u�miecha�a m�wi�c: � Wczuj si� w to miejsce, Mik�. Zamknij oczy i naprawd� si� wczuj. Gramarye jest dobre, idealne dla nas. Co prawda, nie zamkn��em oczu, wype�ni�o mnie jednak osobliwe uczucie b�ogo�ci, odurzenie bardzo �agodne, ale wszechogarniaj�ce. Nie, nie takie jak po dobrym skr�cie, lecz inne, prawdziwsze, trwalsze. Powiedzmy, �e by�o to ciep�o s�onecznych promieni, urok tego dnia i okolicy. Za��my nawet, �e udzieli�o mi si� silne wewn�trzne przekonanie Midge; to przecie� zdarza si� prawdziwym kochankom. Kiedy� uzna�em, i� tak w�a�nie by�o. Dzisiaj nie. Och nie, nie dzisiaj, kiedy wiem o tyle wi�cej. � Zajrzyjmy do �rodka � powiedzia�em, �eby unikn�� wi���cej odpowiedzi. Midge u�miechn�a si� znacz�co. Wsta�a i wyci�gn�a z kieszeni d�ins�w trzy klucze z tabliczk�. Wr�czy�a mi je z powag�, jak gdyby ten gest mia� oznacza�: �prosz�, los jest w twoich r�kach, a znajdziesz go wewn�trz". Wzi��em je i ruszy�em w kierunku domu, a Midge depta�a mi po pi�tach. Zatrzyma�em si� przed poznaczonymi, odrapanymi, starymi drzwiami; trzyma�em klucze, zastanawiaj�c si�, kt�ry wypr�bowa� najpierw. Dwa by�y wyci�te w ten sam spos�b, wi�c doszed�em do wniosku, �e 31 s� od drzwi frontowych. Wepchn��em do dziurki trzeci. Pasowa�, ale nie chcia� si� obr�ci�. Drugi tak�e nie. Ani trzeci, bli�niaczy. J�kn��em. � Wygl�da na to, �e Bickleshift da� nam z�y komplet. � Spr�bujmy od frontu � zaproponowa�a Midge. � Dobrze, ale jeden z nich musi by� od tych drzwi, je�eli to w�a�ciwy komplet kluczy. Zeszli�my ostro�nie, by nie po�lizgn�� si� na mchu, po kr�tych schodkach i w chwil� p�niej stan�li�my na ganku. Wybra�em klucz numer jeden i w�o�y�em go do zamka, by zn�w przekona� si�, �e nie pasuje. Zirytowany spr�bowa�em drugiego i trzeciego, te� bez powodzenia. Drzwi nawet nie drgn�y, gdy pokr�ci�em klamk� i napar�em na nie ramieniem. Drewno zaskrzypia�o, ale nie ruszy�o si� nawet o milimetr. � Mo�e ja � powiedzia�a Midge, wsuwaj�c si� mi�dzy mnie a drzwi. � To bez sensu. Albo zamek zardzewia� na amen, albo Bickleshift pomyli� klucze. � Uwa�nie przyjrza�em si� tabliczce: wyra�nie wypisano tam �Gramarye". Midge bez s�owa wzi�a je ode mnie i przez sekund� trzyma�a jeden z �bli�niak�w" tu� przy twarzy, zanim zdecydowanie wsun�a go w zamek. Lekko poruszy�a r�k� w nadgarstku i mia�em wra�enie, �e na chwil� zapar�o jej dech, jak gdyby klucz przekr�ci� si� sam. Ale mog�em si� myli�. Drzwi otworzy�y si� g�adko, bez cienia skrzypni�cia rodem z filmu grozy; powietrze, kt�re w nas uderzy�o, by�o st�ch�e i wilgotne, i chyba cieszy�o si�, �e je wreszcie uwolniono. Okr�g�y pok�j Zaskoczony, �e Midge uda�o si� tam, gdzie ja nie da�em rady, by�em mimo to got�w wej�� do �rodka; ona jednak si� waha�a. I znowu nie jestem pewien, kilka rzeczy zatar�o si� w mojej pami�ci, ale w jej zachowaniu wyczu�em cie� niepokoju. Wystarczaj�cy, �eby nie robi�a mi z�o�liwych przycink�w. Nie jestem pewien, bo ta nag�a zmiana nastroju nie trwa�a d�ugo: pami�tam, �e Midge znikn�a we wn�trzu domu, zanim zd��y�em spyta�, o co chodzi. Wzruszy�em ramionami i poszed�em za ni�. Ch��d, kt�ry nas gwa�townie ogarn��, nieprzyjemnie kontrastowa� z ciep�ym powietrzem na zewn�trz. Znale�li�my si� w ma�ym pokoju, na oko mia� nie wi�cej ni� dziesi�� na dwana�cie st�p (plany domu zostawili�my w samochodzie). Przez otwarte drzwi wida� by�o schody prowadz�ce na pierwsze pi�tro. Z prawej strony znajdowa�o si� wej�cie do kuchni. W obu pomieszczeniach pod�oga, pokryta kamiennymi p�ytkami, by�a nienaturalnie ciemna. Schyli�em si�, �eby jej dotkn��. � Chyba wilgotna � powiedzia�em i pomaca�em listw�. Nie by�o w�tpliwo�ci, wilgotna, ciemna smuga ci�gn�a si� wzd�u� �ciany na wysoko�ci kilku cali nad pod�og�. � Ta �ciana musi si� wrzyna� w skarp� i kiedy pada deszcz, ceg�y przesi�kaj� wod� z gleby. Midge nie wygl�da�a na zainteresowan�, co mnie troch� zirytowa�o; wiedzia�em, �e tego rodzaju wilgoci nie nale�y lekcewa�y�, a poza tym my�la�em w kategoriach finansowych. Ona jednak by�a ju� w kuchni. Rozdra�niony pokr�ci�em g�ow� i poszed�em za ni�. �� Midge, powinna� te rzeczy bra� pod uwag� � poprosi�em b�agalnie. � Od tego zale�y, czy kupimy ten dom. � Przepraszam, Mik�. � Przytuli�a si�, udaj�c skruch�, i na moment opar�a g�ow� o moj� pier�. W nast�pnej chwili by�a w drugim ko�cu pomieszczenia, przy du�ym czarnym piecu, kt�ry widzieli�my przez okno. Pochyli�a si�, �eby otworzy� drzwiczki, zajrza�a do �rodka i zapiszcza�a z zachwytu. Jeszcze g�o�niej wykrzykn�a na widok wieszak�w na garnki w kuchennej wn�ce. Wisia�y na nich rondle o d�ugich r�czkach i jedna do�� du�a patelnia. Wszystkiemu dodawa� uroku �elazny czajnik, stoj�cy na tr�jnogu przed kuchni�. � Wygl�da jak ze starej bajki! � zawo�a�a Midge. � Czy tej, w kt�rej wied�ma gotowa�a �aby i niemowl�ce n�ki dla rzucania urok�w? � zapyta�em podchodz�c. Zauwa�y�em, �e w najwi�kszej z duch�wek te� sta�y garnki z ciemnego metalu. � Nic a� tak paskudnego � odpar�a Midge strofuj�co. Wsun�a g�ow� do wn�ki i mru��c oczy zajrza�a w komin. Szarpn��em j� gwa�townie w ty�, widz�c niebezpieczn� rys� w masywnym kamiennym gzymsie nad piecem. Popatrzy�a na mnie zdziwiona, wskaza�em wi�c szczelin�. � Wygl�da, jakby si� mia�o zawali� � ostrzeg�em. Rozs�dek zwyci�y� i Midge cofn�a si�. � W�tpi�, �eby by�a g��boka. � Mo�e i nie, ale po co ryzykowa�? To kolejna sprawa, kt�r� trzeba by si� by�o zaj��. Midge zmarszczy�a si�. Nie podoba�a si� jej sporz�dzana przeze mnie lista usterek. 34 � Dziesi�� do jednego, �e komin jest zatkany i nikt go nie przeczy�ci, dop�ki nie b�dzie bezpieczny. Nie bawi�o mnie wyliczanie tego wszystkiego, ale kto� musi by� realist�. � Mo�e wilgo� i ta rysa to najwi�ksze minusy � rzuci�a Midge z nadziej�. Wzruszy�em ramionami. Dot�d obejrzeli�my tylko parter. Pod oknem, przez kt�re zagl�dali�my wcze�niej, znajdowa� si� jeden z tych wielkich, fajansowych zlew�w, w kt�rych bez trudu mo�na by wyk�pa� szetlandzkiego kuca. Odkr�ci�em oba kurki. Rury zahucza�y, krany prych-n�y i z obu polecia�a br�zowa woda. Spuszcza�em j� przez jak�� minut�, ale prawie nie zmieni�a koloru. � Pewnie zbiornik przerdzewia� � zawyrokowa�em. � Chyba �e tu tak� pij�. Zacz�� mnie ogarnia� ponury nastr�j. Midge tymczasem otwiera�a szafki i szuflady; drewno by�o wiekowe, lecz w niez�ym stanie. Zajrza�em za nast�pne drzwi, spodziewaj�c si� znale�� za nimi spi�arni� lub schowek na miot�y, zamiast tego jednak odkry�em ubikacj� z wysoko zawieszonym rezerwuarem. � Przynajmniej nie b�dziemy musieli biega� do jakiej� szopy w ogrodzie. � Poci�gn��em za zardzewia�y �a�cuch i instalacja g�o�no zarycza�a. Jak si� �atwo domy�li�, muszl� zala� potok br�zowej wody, kt�ra sp�ywa�a niezwykle d�ugo, gulgocz�c i czkaj�c. � Wydawa�o mi si�, �e w ulotce wspominano o szambie � powiedzia�em, zamykaj�c drzwi. � Ciekawe, kiedy ostatnio je opr�niano. Ciekawe, czy kiedykolwiek je opr�niano. Midge sta�a po�rodku kuchni. Wida� by�o, �e �adna z moich uwag nie jest w stanie jej odstraszy�. � Mo�emy ju� i�� na g�r�? � zapyta�a. 35 � Nie mog� si� doczeka�. � Nie s�d� zbyt pochopnie, Mik�. � A obiecasz mi to samo? W naszych s�owach nie by�o irytacji. Zbyt sobie wzajemnie ufali�my, �eby bawi� si� w ma�oduszne przytyki. Podejrzewam, �e oboje czuli�my lekki niepok�j, boj�c si�, by to drugie nie dozna�o zawodu. Midge pragn�a, bym ja te� chcia� kupi� ten dom, a ja by�em got�w zrobi� wszystko, �eby sprawi� jej przyjemno��. Problem jednak by� nie tyle finansowy, co �yciowy. Je�eli ma si� uda�, to z domem musi by� wszystko jak trzeba. Trzymaj�c si� za r�ce, weszli�my na pierwsze pi�tro. Midge sz�a przodem, niejako ci�gn�c mnie za sob�. Schody przechodzi�y w niewielki hol i tam rozwidla�y si�. Te z prawej prowadzi�y do drzwi, kt�re wcze�niej pr�bowa�em otworzy�, te z lewej do okr�g�ego pokoju. Blask s�o�ca porazi� nas jak b�ysk cichej eksplozji i przez jeden niewiarygodny moment mia�em uczucie, �e szybuj� w powietrzu. Wra�enie by�o tak silne, �e zakr�ci�o mi si� w g�owie i gdyby Midge nie przytrzyma�a mnie za r�k�, spad�bym ze schod�w. Szybko zamruga�em powiekami, o�lepiony nag�� jasno�ci�, i przez chwil� obraz Midge p�ywa� mi przed oczami, jak gdybym powoli traci� �wiadomo��. Pami�tam trosk� w jej oczach i ciep�o, jak�� ufno��, kt�ra przywr�ci�a mi spok�j. Mimo i� ca�e zdarzenie trwa�o minut�, mo�e dwie, nie mog�em si� oprze� wra�eniu, �e do�wiadczy�em jakiego� bezmiaru czasu. Sta�em w okr�g�ym pokoju, chocia� nie pami�ta�em, jak do niego wszed�em. Na zewn�trz l�ni�o s�o�ce, a widziany przez wielkie okna krajobraz by� niezwykle klarowny, jak gdyby ka�dy li�� i �d�b�o trawy istnia�y osobno. Niebo mia�o odcie� najczystszego, najja�niejszego b��kitu, jaki kiedykolwiek ogl�da�em. Wyda�o mi si�, b��dnie, �e wiem, sk�d ta 36 nag�a niezwyk�a ostro�� widzenia. S�ysza�em, �e skutki za�ywania pewnych narkotyk�w mog� si� odezwa� wiele lat p�niej w najmniej spodziewanym momencie. Ta my�l nie ucieszy�a mnie; przeciwnie, nape�ni�a uczuciem dojmuj�cego wstydu. Doszed�em do wniosku, �e nag�e przej�cie z ch�odnego cienia w pe�en blask wyzwoli�o w moim m�zgu jak�� reakcj� chemiczn�, tak jak czasem b�ysk flesza � i mia�em kr�tki, niepokoj�cy odlot. Tak to sobie w�wczas wyt�umaczy�em i nadal nie wykluczam tej mo�liwo�ci. Moje widzenie szybko wr�ci�o (a mo�e cofn�o si� by�oby tu lepszym okre�leniem) do normy i wszystko straci�o t� szczeg�ln�, linearn� g��bi�. Midge uj�a moj� twarz w obie r�ce i przez moment przygl�da�a mi si� z tym samym wyrazem czu�ego zatroskania co przed chwil�. � Dobrze si� czujesz? � zapyta�a. Jej delikatne d�onie spoczywa�y na moich policzkach. � Och, chyba tak. Ju� mi lepiej. � I rzeczywi�cie, poczucie nag�ej zmiany percepcji ust�pi�o bez �adnego �ladu poza wspomnieniem. � Przez chwil� by�o mi s�abo; to pewnie zmiana wysoko�ci � za�artowa�em. � Jeste� pewien, �e wszystko w porz�dku? � Tak, s�owo daj�, ju� dobrze. Rozejrza�em si�, tym razem ogl�daj�c pok�j, a nie krajobraz za oknem. Gwizdn��em nisko i z uznaniem. � To jest co� � stwierdzi�em. � Prawda, �e pi�kny, Mik�? � U�miech Midge by� promienny i tak szeroki, �e niemal przeci�� jej twarz na p�. Wyrwa�a mi si� i i obieg�a pok�j (w k�ko oczywi�cie). Zatrzyma�a si� przy niezwyk�ym kominku obmurowanym chropowatymi ceg�ami. Opar�a �okie� o gzyms i u�miechn�a si� do mnie. Jej oczy b�yszcza�y rado�ci�. � To zmienia posta� rzeczy, co? � zapyta�a. Rzeczywi�cie zmienia�o. S�o�ce odbijaj�ce si� bez prze- 37 szk�d od zaokr�glonych �cian sprawia�o, �e ca�y pok�j ja�nia�; ale by�o w nim co� jeszcze, co� nieuchwytnego, a jednocze�nie bardzo realnego. Rado��, witalno��. �Musisz si� na to otworzy�" � podszeptywa�a jaka� cz�stka mojej istoty. � �Musisz to najpierw chcie� poczu�". Mo�e i bywam cyniczny, ale nie jestem zupe�nie wyzbyty wra�liwo�ci i atmosfera pokoju (w po��czeniu z entuzjazmem Midge) w dziwny spos�b wyzwala�a we mnie te lepsze strony mej natury. Tak, Bo�e, naprawd� chcia�em to poczu�, naprawd� chcia�em tu by�. A przecie� jaki� g�os pyta� we mnie, czy b�dzie tu tak samo zim�, kiedy burzowe chmury zakryj� s�o�ce? Czy ta energia ulotni si�? Czy zniknie czar � wtedy po raz pierwszy przysz�o mi do g�owy to s�owo, chocia� nie zdawa�em sobie sprawy, jak jest wa�ne � pry�nie? W�wczas jednak ma�o mnie to obchodzi�o. Liczy�a si� tylko tera�niejszo�� i nag�e pragnienie. Podszed�em do Midge i przy�cisn��em j� do siebie tak mocno, �e a� zapar�o jej dech. � Wiesz co? To zaczyna na mnie dzia�a� � powiedzia�em, nie w pe�ni pojmuj�c, co mam na my�li. Pozosta�a cz�� domu stanowi�a przykry kontrast. W s�siednim, bardziej standardowym pokoju odkryli�my d�ug� rys� biegn�c� od pod�ogi po sufit, a w nast�pnym � za-ple�nia�e �ciany. Male�ka �azienka by�a co najwy�ej funkcjonalna, ca�� wann� pokrywa�y ciemne plamy. Schody wiod�y do pomieszcze� na poddaszu, niezbyt przypominaj�cych pokoje i ciemnych, przez ma�e okienka wpada�o niewiele �wiat�a. Klapa w suficie wskazywa�a, �e t�dy mo�na wej�� na strych, ale �eby si� do niej dosta�, musia�bym wdrapa� si� na krzes�o albo na drabin�, wi�c da�em sobie spok�j. S�dz�c po rozbitych dach�wkach le��cych przed domem, w dachu musia�o by� kilka wcale poka�nych dziur. Myszkuj�c po pierwszym i drugim pi�trze. 38 natkn�li�my si� na zgni�e ramy okienne, spaczone, nie daj�ce si� zamkn�� drzwi od szafek, �lady wilgoci oraz kolejne rysy na �cianach, chocia� by�y mniej gro�ne ni� tamta, biegn�ca od pod�ogi po sufit. Nawet schody protestowa�y przeciwko ci�arowi naszych cia�, jeden stopie� ugi�� si� tak g��boko, �e zeskoczy�em w obawie, i� si� pode mn� za�amie. Oczywi�cie wszystko pokrywa�a gruba warstwa kurzu. Nie wiem dlaczego, ale oboje unikali�my okr�g�ego pokoju. Mo�e pod�wiadomie czuli�my, �e jego dzia�anie jest zbyt silne, a mo�e po prostu chcieli�my zachowa� obiektywizm po obejrzeniu reszty domu. Bez problemu zamkn��em frontowe drzwi i ruszyli�my �cie�k� z powrotem, du�o wolniej ni� przyszli�my. Otoczy�em Midge ramieniem i stali�my przez chwil� oparci o mask� passata, ka�de zatopione w swoich my�lach. Op�akany wygl�d ogrodu i kiepski stan domu bardzo mnie przygn�bi�y i kiedy zerkn��em na Midge, w jej oczach tak�e zobaczy�em cie� zw�tpienia. Sam walczy�em z nieustaj�cymi przyp�ywami i odp�ywami entuzjazmu, oczekiwa�em, �e podsyci m�j zapa�. Jej niepewno�� zupe�nie mnie zaskoczy�a. Spojrza�em na zegarek. � Reszt� przedyskutujemy przy piwie i kanapce � zaproponowa�em. Wsiad�a do samochodu, nie spuszczaj�c wzroku z Gra-marye. Kiedy odje�d�ali�my, odwr�ci�a g�ow� i patrzy�a przez tyln� szyb�. Nie zawr�ci�em pami�taj�c, �e po drodze 2 Cantrip nie min�li�my �adnego pubu. Ruszyli�my przed siebie. Dobre dziesi�� minut p�niej ujrza�em to, czego szuka�em, i widok ten bardzo mnie ucieszy�. Krzepkie d�bowe belki, �ciany l�ni�ce bia�� farb�, a nawet postrz�piony, kryty strzech� dach. �adne jaskrawe, reklamowe 39 parasolki nie psu�y sielskiego wdzi�ku surowych drewnianych sto��w i �aw stoj�cych w ogr�dku. Tak, �Forest Inn" nale�a�a do mojego ulubionego typu knajpek. W �rodku te� nie spotka� nas zaw�d: niskie belki, uprz�e z mosi�dzu i grubej sk�ry wisz�ce na �cianach, kominek wystarczaj�co du�y, by upiec w nim prosi� i automat z papierosami dyskretnie ukryty w k�cie. �adnej graj�cej szafy, �adnych �Naje�d�c�w z Kosmosu". Na ladzie nie zauwa�y�em nawet kuchenki mikrofalowej, mimo �e menu, wypisane kred� na tablicy, obejmowa�o gor�ce przek�ski. Gospoda by�a pe�na, ale nie zat�oczona. Zam�wi�em kufel gorzkiego piwa dla siebie i sok pomara�czowy dla Midge. Masywnie zbudowany barman mia� twarz pokryt� sinymi �y�kami i cienkie pasma w�os�w zacze