10309

Szczegóły
Tytuł 10309
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10309 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10309 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10309 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Adam Barczy�ski Leslie, kolejna ofiara mojej chorej wyobra�ni Ann stara�a si� po prostu wy��czy� umys� z procesu kierowania samochodem i cieszy� barwnymi krajobrazami ci�gn�cymi si� wzd�u� drogi, ale nie by�o to proste. Mo�e uda jej si� to kiedy ju� wyjedzie poza wiecznie zakorkowane ulice wewn�trz aglomeracji i b�dzie mog�a pozwoli� sobie na odpr�enie si�. Od samego rana mia�a jakie� z�e przeczucie, ale nie by�a w stanie zlokalizowa� jego �r�d�a. Po�egna�a si� rano z Jackiem, podrzuci�a dzieci do szko�y, a teraz musia�a pojecha� do... Ech, wola�a nawet o tym nie my�le�. Od pocz�tku by�a przeciwna temu krety�skiemu pomys�owi swojego zdziecinnia�ego m�a i niedorozwini�tego agenta, ale co racja, to racja - mieli jeszcze do sp�acenia hipotek� domu. Racja, �e w jej wieku nie powinna ju� za bardzo wybrzydza�, ale przecie� wszystko mia�o swoje granice. Zjecha�a z autostrady i skr�ci�a w szerok� alej� ograniczan� dwoma szpalerami wysokich palm. Pewnie nad�o�y troch� drogi, ale w ten spos�b b�dzie mia�a wi�cej czasu na to, �eby wszystko sobie spokojnie przemy�le� i si� wycofa�. Wy��czy�a radio, bo i tak przez g�stwin� my�li k��bi�cych jej si� teraz w g�owie nie dociera�y do niej �adne d�wi�ki. No, dobrze. W ko�cu jej m�� jest geniuszem. Tak przynajmniej twierdz� ludzie, kt�rzy nigdy nie widzieli jak wycina sobie w�osy w uszach. Ale czy to oznacza, �e jest nieomylny? Richard te� by� asem w swojej dziedzinie, ale dla niego liczy si� tylko forsa. No, i jeszcze go�e panienki, ale w zasadzie jedno hobby ��czy si� z drugim. I te dwa "pot�ne" umys�y uknu�y spisek maj�cy sk�oni� j� do przyj�cia oferty z jakiego� niezale�nego studia. Broni�a si� jak mog�a, ale kiedy si�gn�li po argumenty artystyczne, a tu� po nich ekonomiczne, jej op�r zacz�� s�abn��. Sama te� przecie� nie jest idiotk� i skoro intuicja podpowiada�a jej, �e powinna ucieka� jak najdalej od tych dw�ch narwa�c�w, to co� musia�o w tym by�. Ale oczywi�cie nie uciek�a, a nawet nie wysz�a, tylko siedzia�a a� w ko�cu da�a si� przekona� do spotkania z tym "m�odym, ambitnym" re�yserem. Wm�wili jej, �e kino niezale�ne jest teraz na czasie i to mog�oby odmieni� bieg jej kariery, a ona jak g�upia w to uwierzy�a. I dlatego teraz jecha�a przez zupe�nie nieznan� jej okolic� w zupe�nie nieznanym jej kierunku, �eby w zupe�nie nieznanym jej miejscu porozmawia� z zupe�nie nieznanym, i to nie tylko jej, re�yserem. Po lewej stronie pojawi� si� ocean po�yskuj�cy wszystkimi odcieniami b��kitu, a po prawej widok ogranicza�y wysokie p�oty okalaj�ce luksusowe wille. Ann zawsze marzy�a o takiej rozleg�ej posiad�o�ci, gdzie mog�aby trzyma� kilka koni, kilka ps�w, gdzie dzieci mog�yby biega� po wielkim ogrodzie... Nie mog�a wprawdzie narzeka� na sw�j aktualny dom, by� ca�kiem wygodny i wystarczaj�co du�y dla czteroosobowej rodziny, ale t�sknota jednak pozosta�a. W szczeg�lno�ci gdy podsyca�y j� takie widoki jak ten. Nacisn�a nieco mocniej na gaz �eby jak najszybciej mie� za sob� dzielnic� willow�. Mia�a te� dosy� zastanawiania si� jak przebiegnie jej rozmowa z, a zak�ada�a i ten najgorszy scenariusz, jej przysz�ym pracodawc�. Kiedy ju� przejecha�a przez niewielki placyk otoczony bujn� zieleni� zatrzyma�a samoch�d przed niepozornym, metalowym p�otem. Wysiad�a i jeszcze raz sprawdzi�a adres podany jej przez Richarda, ale niestety dobrze trafi�a. Wygl�d zabudowa� znajduj�cych si� za tym ogrodzeniem przekonywa� j�, �e albo jej m�� i agent byli bardzo pijani wpadaj�c na ten pomys� albo po prostu przegrali j� w karty. Pod�wiadomie widzia�a ju� tych przem�drza�ych bubk�w, kt�rych spotka w �rodku - baseballowa czapeczka a la Spielberg, "artystyczny" zarost i �ciany obwieszone plakatami znanych film�w. Powtarza�a sobie w duchu, �e je�eli us�yszy chocia� raz okre�lenie "ambitny film, a nie hollywoodzka tandeta", to wybiegnie z krzykiem i czym pr�dzej odjedzie. To nasun�o jej my�l, �e mo�e warto zostawi� silnik w��czony, bo zapewne nie zabawi d�ugo w �rodku. Zrobi�a g��boki wdech i ruszy�a w stron� niewielkiego budynku stoj�cego najbli�ej. Wewn�trz wszystko wygl�da�o na normalne biuro � eleganckie biurka, kilka komputer�w, wszystko to starannie dopasowane do ca�o�ci. Niestety nie zasta�a tam nikogo. Podobnie by�o w drugim, bli�niaczo podobnym, budynku stoj�cym kilka metr�w dalej. Tutaj za to znalaz�a przej�cie ��cz�ce oba biura z wielk� hal� na �rodku kt�rej kilku m�czyzn zagrzewanych przez kilkunastoosobow� publiczno�� gra�o w koszyk�wk�. Nikt nawet nie zauwa�y� jej pojawienia si�, wi�c podesz�a w kierunku t�umu skanduj�cego jakie� has�o lub imi�, a mo�e nawet jedno i drugie. Po kolejnym koszu zrobi�o si� nieco ciszej, wi�c popuka�a w rami� jedn� z kobiet. - Przepraszam, szukam Nicka Romano. - Musia�a niemal wykrzycze� jej to wprost do ucha, bo kolejna akcja rozbudzi�a na nowo emocje zgromadzonych wok� kibic�w. - W�a�nie jest na boisku. - na wp� us�ysza�a, a na wp� domy�li�a si� z jej gest�w Ann. - Kt�ry to? - Ten najgorzej graj�cy. Ann przez d�u�sz� chwil� przygl�da�a si� �semce ludzi biegaj�cych pod koszami, ale jednak musia�a jeszcze raz zagadn�� swoj� rozm�wczyni�. - To znaczy kt�ry? W tym momencie jeden z graczy wyskoczy� do kosza i trafi� pi�k� w obr�cz. Tyle tylko, �e pi�ka uderzy�a w ni� od spodu i rykoszetem od tablicy trafi�a nieszcz�snego koszykarza w czo�o. On z kolei straci� r�wnowag� i upadaj�c powali� kosz na ziemi�, co publiczno�� nagrodzi�a najpierw g�o�nym "Oooo", a nast�pnie burz� oklask�w. Kobieta stoj�ca obok Ann z u�miechem wskaza�a palcem na le��cego jegomo�cia i doda�a tylko dla formalno�ci: - To ten! Kiedy ju� podniesiono i �ci�ty kosz i sprawc� jego upadku kobieta pomacha�a r�k� i krzykn�a: - Nick, kto� do ciebie! Wywo�any spojrza� nieco zaskoczony w kierunku Ann i otrzepa� ubranie z kurzu. - Ok ludzie, zabieramy si� do pracy! - Co jest? Nie mo�esz si� teraz wycofa�! - Oczywi�cie, �e mog�. Musz� si� zaj�� sprawami firmy. - Ale mamy podwy�k�? - Przecie� nie zdobyli�cie stu punkt�w! - Bo si� wycofujesz! - Innym razem, Joe. A teraz wszyscy ma swoje miejsca i macie wygl�da� na bardzo zapracowanych. Reakcj� zebranych by�o ponownie g�o�ne "Oooo", ale wszyscy pos�usznie ruszyli w kierunku pomieszcze� biurowych. On sam natomiast podszed� do Ann i z u�miechem wyci�gn�� r�k�. Jednak�e po spostrze�eniu jak brudna aktualnie jest jego d�o� ograniczy� si� tylko do pomachania jej na powitanie. - Cze��, jestem Nick Romano! - Ann Swanson. Nick patrzy� na ni� jak zauroczony. - Wow! Wi�c jednak pani przyjecha�a... Szczerze m�wi�c nie wierzy�em w to. Pokr�ci� g�ow� i znowu spojrza� na ni� z niedowierzaniem. - Mo�e przejd�my do mojego biura, gdzie... b�d� mia� okazj� si� przebra�. Pomieszczenia biurowe hucza�y od g�os�w ludzi w nich zgromadzonych, kt�rzy omawiali dopiero co przerwan� rozgrywk�. Nick najpierw werbalnie, a widz�c mizerny tego skutek, fizycznie zacz�� odsy�a� ich na odpowiednie miejsca. - Szkoda, �e mnie nie uprzedzono o pani przyje�dzie, bo jak wida� jest tu ma�y chaos... - M�w mi Ann. - OK, postaram si�. Usi�d� na chwilk� i poczekaj, ja tylko... - ruchami r�k wype�ni� luk� w zdaniu - ...i zaraz b�d� gotowy. Helen, zajmij si� go�ciem. Jaka� kawa... M�wi� dalej, ale jego g�os nie dociera� ju� spoza drzwi za kt�re wszed�. - Niech si� pani nim nie przejmuje, on �yje w swoim �wiecie. - I to �wiecie bez klamek - doda�a druga z siedz�cych w tym pokoju kobiet. - Czego si� pani napije? Kawa, herbata... - Mo�e kaw�. - OK, zaraz b�dzie kawa. W chwil� p�niej zza drzwi wy�oni� si� Nick ubrany tym razem w schludny garnitur. Uda�o mu si� jako� przywo�a� do �adu w�osy i jako ostatni element poprawia� w�a�nie krawat. Zebrane wok� osoby przyj�y jego metamorfoz� z ironicznym u�mieszkiem, a niekt�rzy id�c za przyk�adem innych tak�e werbalnie, przez co gromkie "Uuu" przela�o si� po pokoju. Sam zainteresowany pos�a� im wymowne spojrzenie. - Przepraszam, ale ile os�b pracuje w tym pokoju? Przy drzwiach powsta�o niewielkie zamieszanie i po chwili w zasi�gu wzroku pozosta�y ju� tylko dwie sekretarki. - Przepraszam, ale oni raczej rzadko widuj� mnie w takim stanie. - A raczej nigdy - dorzuci�a nie odrywaj�c wzroku od monitora kobieta siedz�ca przy biurku. - Karen, czy m�wi�em ci ju� jak �adnie dzi� wygl�dasz? - Nie. - OK. Ann, przejd�my do mojego gabinetu. Wskaza� jej jeden z dwu szerokich foteli stoj�cych przy stoliku pod oknem przez kt�re wpada�y jasne promienie s�oneczne zaburzane jedynie przez profile �aluzji. Zanim zd��yli usi��� pojawi�a si� Helen z kaw�. - Dzi�ki. Acha, za... - przez chwil� wpatrywa� si� w zegarek na r�ku licz�c co� w pami�ci - Za godzin� mo�ecie zacz�� si� wymyka� do domu. - OK. Do jutra. - Powiedzia�em za godzin�! - Tak, ale ja wykazuj� si� w�asn� inicjatyw� i... - Godzina! Kiedy ju� wysz�a ci�ko odetchn�� i zwr�ci� si� ju� do Ann. - Przepraszam, �e musia�a pani czeka�, ale... - Wola�abym gdyby� m�wi� do mnie Ann. - A ja wola�bym, gdyby kobiety m�wi�y do mnie Tygrysku, ale nie wszystko jest takie proste. Nie, przepraszam, g�upi �art. Nie mia�a� problem�w z trafieniem tutaj? - Niewielkie. - Wiem, lokalizacja nie jest za szcz�liwa, ale tutaj jest na tyle daleko od centrum, �eby by�o tanio i na tyle blisko centrum, �eby komukolwiek chcia�o si� jeszcze przyje�d�a�. Nie wiem czy jeste� w og�le w temacie je�eli chodzi o to, czym mamy zamiar si� tutaj zajmowa�? - Nie, szczerze m�wi�c, to nie mam najmniejszego poj�cia � odpowiedzia�a szczerze spodziewaj�c si� wyk�adu o niskobud�etowym, ale zaanga�owanym kinie oraz jego miejscu we wsp�czesnym spo�ecze�stwie. - Prosz�, to jest scenariusz - zacz�� grzeba� w jednej z szuflad swojego biurka, ale po d�u�szej chwili musia� si� poprawi� - To znaczy gdzie� tu by�. Ann przyj�a to z niewielkim zaniepokojeniem - re�yser bez chocia� jednej kopii scenariusza? To nie brzmia�o zbyt zach�caj�co. - Ach, tu si� schowa� - z niema�ym trudem wyci�gn�� nieco podniszczony plik papier�w - No, nie jest ju� pierwszej �wie�o�ci, ale... Rzeczywi�cie nie by� nie tylko pierwszej, ale te� �adnej z pierwszych dziesi�ciu klas jako�ci. - A jakiego rodzaju to jest film? - No... Najog�lniej m�wi�c to b�dzie raczej g�upawa komedia. To tak�e nieco zaskoczy�o Ann. Widz�c to Nick doda� szybko: - To znaczy nie g�upia w sensie bezsensowna, tylko... Chocia� nie, w�a�ciwie to... Nie, nie jest bezsensowna, jest po prostu... No nie wiem. To po prostu trzeba samemu przeczyta�. Nie umiem jej inaczej opisa� jak "g�upawa". Ann pobie�nie przerzuci�a kilka kartek tekstu. - Nie jest zbyt okaza�y. - Obj�to�ciowo rzeczywi�cie nie, ale to jest tylko takie streszczenie �eby ju� nie przeci��a� ludziom g��w. - Ty to napisa�e�? - na ok�adce zauwa�y�a jego nazwisko wypisane drobnym drukiem u do�u strony. - Tak si� akurat z�o�y�o. Nikt inny nie chcia� z tego zrobi� filmu, wi�c musia�em sam si� tym zaj��. Dla ciebie przewidzia�em tutaj jedn� z, no... nie pierwszoplanowych r�l - mia�a wra�enie jakby m�wienie o tym wprawia�o go w zak�opotanie. - A kt�r�? Chcia�abym si� zorientowa� ewentualnie... - Laura Parker. Chodzi o to, �e reszta bohater�w to s� ludzie m�odzi... - Dzi�kuj� bardzo. - Nie, nie o to mi chodzi�o. To s� postaci w wieku dwadzie�cia, dwadzie�cia kilka lat, kt�rzy trafiaj� na ten kurs, a ta kobieta jest jedn� z opiekunek grup. - Ale to jest film dla m�odzie�y? - Nie, raczej nie. To znaczy nie tylko. To jest po prostu komedia bez jakich� szczeg�lnie drastycznych ani rozbieranych scen, wi�c... - Rozumiem. - Ta posta�, Laura Parker, kiedy� sama by�a na takim kursie, a teraz jest tam opiekunk�. W�a�ciwie, to nie jest zbyt du�a rola. To znaczy wa�na dla ca�o�ci, ale mo�e nie a� tak jak mog�aby� oczekiwa�, wi�c je�eli nie... - Rozumiem. Mo�e porozmawiamy o tym kiedy ju� zapoznam si� z tym... � zawaha�a si� przed u�yciem pierwszego s�owa, kt�re przysz�o jej do g�owy - ...scenariuszem. - Oczywi�cie. W�a�nie mia�em to zaproponowa�. - Ile mam czasu na podj�cie decyzji? - Dzi� mamy... poniedzia�ek? - �rod�. - Ach, �rod� - widz�c za�enowanie maluj�ce si� na jej twarzy doda� - Nie, nie, spokojnie. �roda, to mia� by� m�j nast�pny strza�. Dobrze. Wi�c skoro dzisiaj jest czwartek, to... Zamy�li� si� jeszcze zanim zacz�� to zdanie, co t�umaczy�o w pewnym stopniu jego roztargnienie. - W takim razie my�l�, �e... jaki� miesi�c. - Miesi�c? - Ok, p�tora, ale ju� nie mog� da� wi�cej. - Nie, my�la�am raczej o... Nie wiem. Tygodniu? - Tydzie�? Pewnie. - Postaram si� przeczyta� to do ko�ca tygodnia i odezw� si� w poniedzia�ek lub wtorek. - Super! W takim razie b�d� czeka� na telefon. Wychodz�c zatrzyma�a si� jeszcze na chwil�. - Nick, tak z ciekawo�ci, ile ty masz lat? - Dlaczego? - Chcia�abym wiedzie�. - Dwadzie�cia sze��. U�miechn�a si� i pokiwa�a g�ow�. - Je�eli to problem, to na jutro mog� mie� 28 albo nawet 30... Czu�a si� jako� dziwnie. Chyba nawet jeszcze dziwniej ni� w drodze tutaj. Wprawdzie nie trafi�a na przeintelektualizowanego pysza�ka, ale nie by�a pewna czy trafi�a o wiele lepiej. W�a�ciwie nigdy nie gra�a w �adnej komedii i uwa�a�a si� za jak najbardziej powa�n� aktork�. Dlatego ofert� zagrania w "g�upawej" historyjce i to w dodatku w jakiej� pomniejszej roli powinna by�a z miejsca odrzuci�. A mimo wszystko nie zrobi�a tego. Ma�o tego - jaki� g�osik w �rodku podpowiada� jej, �e jednak powinna przeczyta� ten scenariusz. Mijaj�c kolejne puste przecznice zastanawia�a si� nad tym jakie konsekwencje mog�oby poci�gn�� za sob� przyj�cie tej propozycji. Z jednej strony mog�aby si� przypomnie� producentom filmowym i znowu dosta� jakie� powa�niejsze propozycje. Ale z drugiej strony je�eli ten film by�by klap� mog�aby jeszcze bardziej zniech�ci� ich do siebie a wtedy... Wola�a nawet nie my�le� o tym. Oczywi�cie mog�a zawsze liczy� na mniejsze lub wi�ksze role u Vendawaya albo Rosberga kt�rych zna�a osobi�cie, ale nigdy nie by�o to co�, z czego mog�a by� naprawd� dumna. Zawsze mia�a uczucie jakby z lito�ci obsadzali j� w nic nie znacz�cych rolach. A tutaj by�o inaczej. Nie tylko nie musia�a zabiega� o anga�, lecz wr�cz odwrotnie - ta rola po prostu na ni� czeka�a. Na pewno nie zarobi na tym filmie zbyt du�o, ale te�... Wszystko to kot�owa�o jej si� w g�owie mimo, �e nawet nie zajrza�a jeszcze do tekstu. Zreszt� nie pierwszy ju� raz zachowywa�a si� w ten spos�b. Przecie�, do cholery, nie jest jeszcze a� tak stara �eby mia�a si� zastanawia� nad tym czy jej wypada gra� w komediach. - Nick? - numer podany na wizyt�wce nie by� zbyt wyra�ny. - Tak. - Cze��, tu Ann Swanson. W odpowiedzi us�ysza�a tylko cisz�. - Nick, jeste� tam? - Jestem, jestem. B�agam ci� tylko mi nie m�w, �e ju� jest poniedzia�ek. Za�mia�a si�. - Nie, spokojnie. Jest pi�tek. - Chwa�a Bogu, bo w sobot� mam bardzo wa�ne spotkanie. Zaraz... W takim razie to ju� jutro! - S�uchaj, przeczyta�am tw�j scenariusz... - B�agam ci�, tylko mi nie m�w, �e ci si� nie spodoba�. - Dobrze, nie powiem ci tego. - Wi�c b�agam ci�, tylko mi nie m�w, �e mimo wszystko musisz mi odm�wi�. - Nick, czy mog�abym sama co� powiedzie�? - OK, ju� b�d� milcza�. - Przeczyta�am ten scenariusz, bardzo mi si� podoba� i bardzo ch�tnie zagram w twoim filmie. - Mhm. Czeka�a d�u�sz� chwil� zastanawiaj�c si� czy ju� do niego dotar�a tre�� jej s��w. - My�la�am, �e si� ucieszysz... - Eee... Nie rozumiem po prostu gdzie w tym z�a wiadomo��. - A czy m�wi�am, �e mam z�e wie�ci? - Nie, ale skoro umawiali�my si� na poniedzia�ek a ty dzwonisz w pi�tek, to mia�em same z�e przeczucia. - Przykro mi, �e ci� rozczarowa�am. - W takim razie um�wmy si� na obiad we wtorek, zgoda? - C�, przy twoich problemach z kalendarzem mo�e lepiej nie r�bmy tak dalekosi�nych plan�w? - Pewnie masz racj�. Wi�c mo�e po prostu zadzwoni� do ciebie na pocz�tku tygodnia i wtedy jako� si� um�wimy. - Zgoda. - Dla pewno�ci powiem o tym Helen, ona b�dzie pami�ta�a. - Dobry pomys�. - Dzi�ki za telefon. To mi u�atwi wiele rzeczy. Po tej rozmowie Ann poczu�a du�� ulg�. Nawet nie dlatego, �e bez wysi�ku mia�a zapewnion� rol�, ale g��wnie ze wzgl�du na to, �e mimo wszystkich opor�w by�o j� jeszcze sta� na spontaniczn� decyzj�. Dopiero teraz zacz�o do niej dociera�, �e znowu b�dzie musia�a zaniedbywa� rodzin�, co rano t�uc si� samochodem taki kawa�, zarywa� noce i widzie� dzieci tylko kiedy �pi�. Znowu zacz�a si� zastanawia� czy warto. Nigdy jeszcze nie mia�a tak du�ych w�tpliwo�ci jak teraz. W�a�ciwie, to przed ka�dym filmem zastanawia�a si� czy oka�e si� on sukcesem, czy krytycy dobrze go odbior�. Ale teraz, po urodzeniu dzieci my�la�a ju� bardziej o rodzinie ni� o karierze. Szczeg�lnie, �e dochody Jacka zapewnia�y im wygony byt, wi�c po prostu nie musia�a pracowa�. Nie nale�a�a do tych ludzi, dla kt�rych wszystko dawa�o si� przeliczy� na pieni�dze i nigdy nie mieli ich dosy�. Ona zna�a swoje miejsce w �yciu, wiedzia�a ile mo�e i ile powinna oczekiwa�. Kafejka le�a�a nieco na uboczu, przez co atmosfera w niej panuj�ca sprzyja�a takim rozmowom. Jednocze�nie by�a wystarczaj�co blisko centrum, �eby ceny odstrasza�y zwyk�ych �miertelnik�w. Ann by�a ju� nieco znu�ona czekaniem na pojawienie si� Nicka, ale na dworzu panowa� taki upa�, �e nie mia�a najmniejszej ochoty jecha� na przedmie�cia do jego biura. Po kwadransie pe�nym wahania czy warto jeszcze czeka� Ann zobaczy�a za szyb� Nicka wysiadaj�cego z samochodu razem z sekretark�. Najbardziej zdziwi�o j� to, �e to w�a�nie ta dziewczyna prowadzi�a. Po chwili jeszcze bardziej zaskoczy�o j� natomiast to, �e do kawiarni dotar�a ju� bez Nicka. - Dzie� dobry. Przepraszam za sp�nienie, ale przed�u�y�o nam si� inne spotkanie, a potem mieli�my k�opoty z wydostaniem si� z centrum. - A gdzie Nick? - Nick? - wygl�da�a na nieco zmieszan�. - To trudno tak w skr�cie wyja�ni�, ale za chwil� do nas do��czy. Ann przyj�a to z u�miechem, mimo, �e w�a�ciwie, to zaczyna�a by� ju� nieco zm�czona tym czekaniem. Nie, nie chodzi�o jej o to, �e jest gwiazd� i jej czas jest wart fur� pieni�dzy, ale po prostu nie znosi�a bezczynno�ci. A tym bardziej kiedy wok� z nieba la� si� �ar. - Nie mia�a pani problem�w z dotarciem tutaj? - Helen nie mia�a lepszego pomys�u na rozpocz�cie konwersacji, ale w obecnej sytuacji chyba nie posz�o jej a� tak �le. - Nie, ju� kiedy� tu by�am z moim m�em. - Jack Rubinov jest pani m�em, tak? - Tak. - Bardzo lubi� jego powie�ci. Ostatnio niecz�sto s�ysza�a takie uwagi, wi�c zacz�a si� zastanawia� na ile ta dziewczyna m�wi to powa�nie, a na ile jest to cz�� jej wyuczonej roli maj�cej na celu przekonanie jej do wzi�cia udzia�u w filmie. Tak czy inaczej by�o to ca�kiem mi�e. - Tak? Na pewno si� ucieszy, kiedy to us�yszy. - Ale ostatnio chyba nie wyda� �adnej nowej ksi��ki? To znaczy od czasu "Rydwanu przeznaczenia". Ann nabiera�a coraz wi�kszych podejrze� co do tych pyta�. - Nie, ale jest w trakcie pisania. - To �wietnie. Bardzo si� ucieszy�am, kiedy Nick powiedzia� mi, �e pani b�dzie z nami pracowa�a. Widzia�am chyba wi�kszo�� pani film�w. - Dzi�kuj�. Przepraszam, ale dok�d poszed� Nick? Dziewczyna znowu wygl�da�a na nieco zmieszan�, ale z jakim� dziwnym wyrazem twarzy podj�a pr�b� wyt�umaczenia jej tego fenomenu. - Nick, to jest taki... troch� dziwny cz�owiek. To znaczy jest naprawd� kochany, ale czasami robi rzeczy... no, powiedzmy, ekstrawaganckie. Zanim doko�czy�a to zdanie w drzwiach pojawi� si� Nick z wielkim lodem w r�ku. Kelner powita� go z u�miechem, ale od razu te� ostrzeg�, �e do lokalu nie wolno wnosi� swojego jedzenia. Nick zrobi� niezdecydowan� min�, po czym zapakowa� sobie ca�ego loda do ust. W chwil� p�niej jego twarz wykrzywi�a si� w grymasie b�lu i nieco zataczaj�c si� czym pr�dzej wyszed� na ulic�, �eby tam poratowa� swoje biedne gard�o. - O tym w�a�nie m�wi�a�? - Wzrok Ann nadal by� utkwiony w dopiero co zamkni�tych drzwiach kawiarni. Helen nie mia�a ju� nic do dodania poza niepewnym u�miechem. Po dw�ch minutach Nick ponownie wszed� do �rodka. Tym razem kelner co� mu m�wi�, jakby si� t�umaczy�, �e to nie jego wina, ale Nick tylko poklepa� go po plecach i z u�miechem ruszy� w stron� zajmowanego przez nie stolika. Dla Ann nie by�o w tym nic szczeg�lnego, ale Helen widzia�a ca�� scen� niemal�e w zwolnionym tempie. Po prawej stronie kelner nios�cy p�misek z jakim� tortem, bardziej na lewo m�czyzna szykuj�cy si� do wstania od sto�u, a zupe�nie po lewo Nick przechodz�cy pomi�dzy stolikami. Po chwili dziecko biegiem ruszy�o przez przej�cie potr�caj�c kelnera. Ten staraj�c si� odzyska� r�wnowag� zacz�� szybko porusza� si� naprz�d, przez co nie zdo�a� unikn�� wpadni�cia na krzes�o odsuwane przez klienta wstaj�cego od stolika. Kelner zatrzyma� si� o nie, a tort rozpocz�� swoj� w�asn� podr�, zako�czon� p� metra dalej na kolorowej koszulce Nicka. Wystarczy powiedzie�, �e od pasa po szyj� ca�y by� teraz pokryty bit� �mietan� i kolorowymi ozdobami cukierniczymi. Kelner wyra�nie poblad�, jego szef zczerwienia� ze z�o�ci, Helen tylko pokr�ci�a g�ow�. A Nick? Bardzo spokojnymi ruchami zebra� t� cz��, kt�ra wyl�dowa�a na jego twarzy i z u�miechem patrzy� na Helen, nast�pnie zacz�� si� coraz g�o�niej �mia�. U�cisn�� r�k� kelnera, kt�rego dzie�o w�a�nie nosi� na sobie i ruszy� w stron� �azienki. - Jak ju� m�wi�am, Nick zaraz do nas do��czy. Po kilku minutach rzeczywi�cie wr�ci� w towarzystwie szefa lokalu, kt�ry przy ka�dym kroku gor�co go zapewnia�, �e jest mu niezmiernie przykro. - Dobrze, ju� m�wi�em, �e nic si� nie sta�o. - Oczywi�cie wszystko, co pa�stwo zam�wicie b�dzie na koszt firmy. - To mi�e, ale naprawd�, nie ma takiej potrzeby. Usiad� obok Helen i r�k� ztar� kropelk� wody sp�ywaj�c� mu po czole. - Dzie� dobry Ann, mi�o mi ci� widzie�. A szczeg�lnie, �e, jak wspomina�a�, b�dziemy razem pracowa�. - Widz�, �e nie owijasz w bawe�n�. - Przykro mi, ale co� takiego jak dyplomacja jest mi zupe�nie obce. Ja wierz� w to, co us�ysz� i co przeczytam. Z wyj�tkiem historii o dwug�owym facecie i jego synu z nieprawego �o�a. Ann coraz bardziej zaczyna�a si� zastanawia� czy rozmowa z cz�owiekiem tak przeskakuj�cym z tematu na temat ma jaki� g��bszy sens. - Szczerze m�wi�c, to coraz bardziej mnie rozczarowujesz Ann. - Tak? A dlaczego? - No, po gwie�dzie spodziewa�em si� znacznie wi�cej kaprys�w, a mniej ludzkich cech. A ty nie do��, �e sama przyjecha�a� do mnie po scenariusz, sama do mnie zadzwoni�a�, to jeszcze osobi�cie przysz�a�, �eby om�wi� szczeg�y. - W takim razie chyba powiniene� si� cieszy�. - Tak, ale je�eli si� oka�e, �e nie za��dasz osobnej garderoby, limuzyny i wolnych poniedzia�k�w, to naprawd� nabior� podejrze�, �e tylko podszywasz si� pod Ann Swanson. Ann nie mia�a poj�cia co mog�aby odpowiedzie� na to. Mo�e z uwagi na panuj�cy wok� upa�, a mo�e dlatego, �e zupe�nie j� zaskoczy� takim podej�ciem do sprawy, ale po prostu i patrzy�a na jego wyczekuj�c� min�. Cisz� jaka towarzyszy�a tej scenie przerwa�a wreszcie Helen. - Mo�e lepiej co� zam�wmy zanim zaczniemy omawia� szczeg�y. Ann nadal nie dawa�o spokoju jakie� dziwne prze�wiadczenie, �e co� w tym ca�ym pomy�le jest nie tak. W trakcie, kiedy kelner przyjmowa� zam�wienie, ona zastanawia�a si� jeszcze czy nie powinna przemy�le� tego wszystkiego od pocz�tku. P�ki co nie zna�a nawet tych ludzi, wi�c nie mog�a powiedzie� o nich nic z�ego, ale mia�a dziwne wra�enie, �e Nick nie jest cz�owiekiem, z kt�rym chcia�aby zwi�za� swoj� najbli�sz� przysz�o��. Richard jak zwykle sam si� obs�u�y� i z szerokim u�miechem delektowa� si� w�a�nie drinkiem. Zanim jeszcze zd��y�a cokolwiek powiedzie� wyci�gn�� w jej kierunku r�k� z gazet�. Wzi�a j� od niego i ze zdziwieniem zobaczy�a swoje zdj�cie z jednego z wcze�niejszych film�w. Notatka pod spodem by�a bardzo kr�tka i ma�o konkretna, ale mimo wszystko by�a o niej. "Ann Swanson znana z takich film�w jak "Poranne zorze" i "Trzeci dzie� ko�ca" przygotowuje si� do powrotu na ekrany kin, tym razem w roli komediowej. W�a�nie zaczynaj� si� zdj�cia do filmu zatytu�owanego "Camp Blue", kt�ry prawdopodobnie zostanie uko�czony jeszcze w tym roku". - Sk�d oni o tym si� dowiedzieli? Richard zrobi� ura�on� min� i g�o�no parskn��. - "Sk�d oni o tym si� dowiedzieli?" ona si� pyta! A my�lisz, �e za co ja bior� 25 procent z twoich kontrakt�w? - No w�a�nie, ju� dawno chcia�am ci� o to zapyta�. - Bardzo zabawne. Ciekawe czy b�dziesz taka dowcipna kiedy si� dowiesz kto o ciebie si� dopytywa�. - Chyba nie komornik? - Rosberg kompletuje obsad� do swojego nowego filmu i zupe�nie przypadkowo dosz�y mnie s�uchy, �e szuka kogo� do obsadzenia g��wnej roli kobiecej... - Rosberg o mnie pyta�? Richard z wyrazem triumfu na twarzy tylko pokiwa� g�ow�. - Trzymaj si� mnie, a za rok b�dziesz gra�a u Spielberga! S�ysz�c to u�miechn�a si� kwa�no. - Dziesi�� lat temu m�wi�e� dok�adnie to samo. Tylko �e wtedy to by�o jeszcze "my�lisz, �e za co ja bior� te 15 procent?"... Kamera powoli przesuwa�a si� po twarzach dziewczyn st�oczonych w poczekalni. Nick z wyrazem znudzenia na twarzy siedzia� rozparty w fotelu, a m�czyzna obok niego obs�ugiwa� aparatur�. - Daj zbli�enie drugiej... z lewej. Tej z ty�u. Na ekranie powoli zacz�y si� powi�ksza� dwa i tak poka�nych rozmiar�w atrybuty kobieco�ci wskazanej przez Nicka dziewczyny. - Mick, wszyscy jeste�my tutaj z dala od domu, ale postaraj si� skupi�. M�czyzna szybko skorygowa� ustawienie kamery i teraz obaj wpatrywali si� w pe�n� gracji brunetk�. - Dalej? Nick wpatrywa� si� przez chwil� w twarz dziewczyny, ale wyd�te usta wyra�nie �wiadczy�y o tym, �e jego wra�enia nie s� najlepsze. - Tak. Tylko wr�� do szerszego planu. U do�u ekranu pojawi�a si� g�owa Karen, kt�ra w�a�nie og�osi�a, �e przes�uchania op�ni� si� o kolejny kwadrans. Wywo�a�o to spore poruszenie i fal� protest�w, ale nie bez powodu wybrali do tej niewdzi�cznej roboty kobiet�, kt�ra potrafi�a sobie radzi� z nadpobudliwymi lud�mi. Dziewczyny najpierw sk��bi�y si� przy jej biurku, a potem czym pr�dzej pozajmowa�y kilka pozostawionych do ich dyspozycji krzese�. Wi�kszo�� z nich wygl�da�o na mocno poirytowane, ale nie wszystkie, co najwyra�niej cieszy�o tr�jk� m�czyzn siedz�cych przed monitorem. Jak dzieci zagubione w wielkim sklepie starali si� wy�owi� w t�umie co� znajomego, co�, czego mogliby si� uczepi�. I rzeczywi�cie uda�o im si� to, bo w tej w�a�nie chwili do pokoju wesz�a Ann. Wygl�da�a na mocno zaskoczon� t�okiem jaki tu panowa�, ale podesz�a do biurka Karen, kt�ra od razu si�gn�a po telefon. - Niech wejdzie - Nick nawet nie czeka� na jej pytanie, zreszt� teraz by� skupiony na przygl�daniu si� twarzom nowych dziewczyn. Dopiero trza�ni�cie drzwi za plecami wyrwa�o ich wszystkich z odr�twienia. - Mo�e to niedyskretne pytanie, ale co wy robicie? - Przeprowadzamy wst�pn� selekcj� - ka�de s�owo wypowiada� oddzielnie skupiaj�c si� na tym, co w�a�nie widzia�. - Zr�b zbli�enie tu - wskaza� mu posta� stoj�c� w najbli�ej drzwi. Dziewczyna mia�a mi��, chocia� nie specjalnie pi�kn� twarz. Niezbyt d�ugie w�osy mia�y kolor zbli�ony do z�otego, ale z wyra�nymi, ciemnymi pasemkami. Wygl�da�a na zm�czon�, ale nie poirytowan� i by� mo�e dlatego zwr�ci�a na siebie uwag� Nicka. Po prostu sta�a nieco na uboczu z niewielk� torb� w r�ku i rozgl�da�a si� po sali. Po chwili unios�a wzrok na sufit i zamkn�a oczy. - Nie wiem czy wiecie, ale to jest troszk�... nietypowy rodzaj przes�uchania. - Ann zauwa�y�a, �e jej uwagi odnosi�y raczej znikomy skutek, wi�c postanowi�a nie zabiera� ju� g�osu w kwestii ich metod doboru aktor�w. Nick powoli si�gn�� po telefon. - Karen, widzisz t� dziewczyn� przy drzwiach? Tak. Za pi�� minut zacznij zbiera� ich dokumenty, a tamtej od�� mi na bok. Wsta� i przeci�gn�� si�. - Dobrze Ann, ju� jestem do twojej dyspozycji. A wy panowie bawcie si� dalej. Przeszli do jego gabinety wymieniaj�c zwyk�e grzeczno�ciowe pytania "Co u ciebie?", "Jak dzieci?", "Co robi ten wielki paj�k na twoim ramieniu?". - Napijesz si� czego�? - Nie, dzi�ki. Mam do ciebie ma�� spraw�. - Tak? - To znaczy ona nie jest wcale a� taka ma�a. Siedzia�a tak d�u�sz� chwil� ca�� swoj� osob� pokazuj�c zak�opotanie. - Kiedy robisz tak� min�, to zaczynam si� obawia�. Spodziewa� si� w tym miejscu chocia� cienia u�miechu, ale nie by�o mu dane go ujrze�. - Czy znasz Rosberga? - Nie. A powinienem? Jego odpowied� by�a tak szybka i a� bi�a z niej wr�cz dziecinna naiwno��, �e nie mia�a serca kontynuowa� rozmowy tak jak to pierwotnie planowa�a. - To jest re�yser. I to bardzo znany. - Mhm. - I on zaproponowa� mi rol� w swoim nowym filmie. Mia�a g��bok� nadziej�, �e w tym miejscu powie "rozumiem, to wszystko wyja�nia", ale oczywi�cie rozczarowa� j�. - Podejrzewam, �e... to dobrze. - Z jednej strony tak, ale jest te� ma�y problem. Zdj�cia zaczynaj� si� w samym �rodku okresu, w kt�rym b�d� pracowa�a tutaj... By�a ju� niemal sk�onna b�aga� go �eby tylko przesta� patrze� na ni� jak dziecko, kt�remu w�a�nie odbiera�a cukierka, ale wida� to by�a jego reakcja na jej s�owa. - A to oznacza, �e... masz zamiar nawia� st�d i przenie�� si� tam, tak? - No, uj�abym to innymi s�owami, ale... generalnie tak. To znaczy ja nie chc� st�d ucieka�... - Nie �artuj! Nawet ja chocia� raz dziennie mam ochot� wyskoczy� przez to okno. Powstrzymuje mnie tylko fakt, �e jeste�my na parterze. To co powiedzia� by�o na tyle g�upie, �e mimo zdenerwowanie nie mog�a powstrzyma� �miechu. - Nick, wcale mi tego nie u�atwiasz. - A czy m�wi�em, �e b�d� ci to u�atwia�? Zapad�a dosy� niezr�czna cisza, z kt�rej Ann nie widzia�a mo�liwo�ci wyj�cia. Teraz ruch nale�a� do Nicka. Dotar�o to do niego po kilku minutach. - Masz jakie� plany na najbli�sze dwie godzinki? Zupe�nie zaskoczy� j� tym pytaniem. - Dlaczego? - Tak tylko pytam. Po prostu pomy�la�em sobie, �e mog�aby� mi pom�c z wyborem tych dziewczyn. - Nick, ja si� na tym nie znam. - A dlaczego s�dzisz, �e ja si� znam? Zreszt� chyba by�a� kiedy� na przes�uchaniu do filmu? - By�am, ale to nie to samo. - Tylko dwie godzinki. No, mo�e sze��. U�miechn�a si� zastanawiaj�c do czego on mo�e zmierza�. - Co mia�abym robi�? - Nie wiem. A co si� robi na takich przes�uchaniach? - Nie mog�e� si� nad tym zastanowi� zanim je wszystkie tutaj �ci�gn��e�? - Mog�em, ale wtedy nie by�oby elementu improwizacji. - A co z moj� spraw�? Z jego twarzy znikn�� u�mieszek a zast�pi�o go zak�opotanie. - Jutro ci odpowiem. Na przes�uchania przygotowali wi�kszy pok�j - opr�nili go z mebli, zostawili tylko kilka krzese� i niewielki stolik, przy kt�rym zasiad� Nick. Obok niego zaj�y miejsca Ann i Helen, a pod �cian� rozsiad�o si� jeszcze kilku ludzi, kt�rych roli tutaj Ann nawet nie stara�a si� domy�la�. - Karen, popro�... Helen Parker. Do pokoju wesz�a niedu�a dziewczyna wygl�dem przypominaj�ca Juli� Roberts. Oczywi�cie z t� r�nic�, �e by�a m�oda i �adna. - Prosz� siada�. W pani papierach jest wzmianka, �e gra�a pani w szkolnym teatrze, tak? - Tak, przede wszystkim dobrze czuj� si� w rolach... - A sk�d pani pochodzi? Dziewczyna by�a nieco zdezorientowana zmian� tematu. - Chicago. - Ale teraz mieszka pani w Los Angeles? - Tak. - Dlaczego? Jej zdziwione spojrzenie omiot�o ca�� tr�jk� przy stoliku. - A jakie to ma znaczenie? - Nie wiem dop�ki pani nie odpowie. - Chc� by� aktork�, wi�c przyjecha�am do miasta, gdzie kr�ci si� wi�cej film�w. - I tylko dlatego? - Tak. - A dlaczego chce pani by� aktork�? Teraz za to dziewczyna przyj�a poz� pod tytu�em "nie wiedzia�am, �e tu b�d� takie trudne pytania". - Bo wydaje mi si�, �e to wspania�y zaw�d. - Dlaczego? - Bo mo�na pozna� wiele znanych os�b, mo�na si� wyra�a� poprzez odtwarzane role, daje to szans� poznania �ycia r�nych ludzi... - A czym to si� r�ni od r�l teatralnych? - Daje to wi�ksz� publiczno��, przez to wi�kszy splendor... - A jakie jest pani do�wiadczenie komediowe? - G��wnie grywa�am w dzie�ach Szekspira, wi�c... - A wsp�czesne komedie? - Nie, raczej nie. - Mhm. Nick zanotowa� co� w le��cym przed nim zeszycie i z powa�n� min� wr�ci� do rozmowy. - Czy przygotowa�a pani co� na to przes�uchanie? - Tak, to b�dzie scena ze "Snu nocy letniej". Po kilku minutach recytacji dziewczyna pe�na nadziei patrzy�a na nich oczekuj�c jakiej� reakcji. S�dz�c po twarzy Nicka, to by�o to jedno z jego najkoszmarniejszych prze�y�, a przynajmniej w ostatnim czasie. Pos�a� on jedynie pytaj�ce spojrzenie Ann. - Co o tym my�lisz? Ona z kolei nie by�a pewna do jakiego stopnia mo�e m�wi� szczerze, �eby nie zrani� dziewczyny. W oczekiwaniu na jej odpowied� zwr�ci� si� znowu do dziewczyny. - Czy chce pani jeszcze co� doda�? Jej milczenie zupe�nie mu nie odpowiada�o. - Panno... Parker. Szczerze m�wi�c nie widz� pani w �adnej z g��wnych r�l. Ale to jest koniec z�ych wiadomo�ci. Je�eli poczeka pani dzisiaj do ko�ca tego przes�uchania, to wtedy b�dziemy podejmowa� konkretne decyzje i rozmawia� z lud�mi, kt�rych mo�emy zatrudni� ewentualnie w jakich� mniejszych rolach. Oczywi�cie je�eli jest pani zainteresowana. Dziewczyna nie by�a szcz�liwa, ale stara�a si� robi� dobr� min� do z�ej gry. Kiedy wysz�a Ann ledwo powstrzyma�a si�, �eby nie krzykn��. - Nick, tak si� tego nie robi. - Czego si� tak nie robi? - Nie mo�esz m�wi� ludziom, �e si� nie nadaj�. - Po pierwsze, to nie powiedzia�em jej, �e si� nie nadaje, a po drugie, to mog�a� sama powiedzie� �e jest wspania�� aktork�. - Nie jest. - I mnie te� nie przekona�a do siebie. - Wywnioskowa�e� to z tego monologu? - Nie. Z rozmowy. W jej s�owach nie by�o ani cienia pasji. - I na co to jest dow�d? - Ann, dlaczego chcia�a� by� aktork�? Zamruga�a oczami nieco boj�c si� jego dziwnego podej�cia do tego wszystkiego. - Nie wiem, po prostu czu�am, �e to jest to, co chc� robi�. - No w�a�nie, a ona widzi w tym poznawanie ludzi i robienie kariery. Mnie takie podej�cie nie odpowiada. - I tylko na podstawie tego j� skre�lasz? - Ann, ja napisa�em ten scenariusz i wiem czy kto� pasuje do danej postaci czy nie. - Nie da si� znale�� kogo�, kto b�dzie taki sam jak wymy�lona przez ciebie posta�. - Tak, ale po to chc� zatrudni� amatorki, �eby m�c znale�� tak�, kt�rej osobowo�� b�dzie odpowiada� moim bohaterom. Wtedy nie musz� si� martwi� o ich umiej�tno�ci aktorskie albo do�wiadczenie, bo oni b�da gra� samych siebie. A w�a�ciwie, to nawet nie b�d� musieli gra�. My�lisz, �e po co obserwowali�my ich zachowanie w poczekalni? Trudno by�o odm�wi� mu logiki, ale Ann mia�a dziwne przeczucie, �e to wszystko idzie zupe�nie nie tak jak powinno. Nick rozejrza� si� jeszcze po sali i zapyta� tylko: - Kto� ma jeszcze jakie� zastrze�enia do mojej oceny? Kilka os�b siedz�cych z boku tylko pokr�ci�a g�owami. - Helen, id� po nast�pn�. Przy ka�dej kolejnej kandydatce Ann poznawa�a coraz nowsze i bardziej ekstrawaganckie sposoby odkrywania prawdziwej natury kandydatek. Z wi�kszo�ci� jego os�d�w musia�a si� zgodzi�, ale kiedy pr�bowa�a sobie wyobrazi� jak ona czu�aby si� na miejscu tych dziewczyn, to przechodzi�y j� ciarki. Nawet nie dlatego, �e nie da�aby sobie rady, tylko ze wzgl�du na stres, a Nick wiedzia� dobrze jak jeszcze ten stres spot�gowa�. - Pam, pos�uchaj mnie. Sz�o ci dobrze, ale zupe�nie nie przekona�a� mnie do tego co m�wisz. Po prostu za bardzo trzymasz si� tekstu. - Ale przecie� nie mog� zmienia� kwestii... - Dlaczego nie? My�lisz, �e autor tego jest geniuszem, kt�rego nie da si� poprawi�? Spr�buj jeszcze raz, ale tym razem postaraj si� m�wi� tak, jakby naprzeciw ciebie sta� tw�j znajomy, a ty spotykaj�c go na ulicy po prostu m�wisz to, co masz do powiedzenia. To ma by� jaka� historyjka a nie wyk�ad z u�yciem wymy�lnego j�zyka. Dziewczyna podj�a jeszcze jedn� desperack� pr�b� przedstawienia drugiej osobie fragmentu tekstu, ale chyba posz�o jej jeszcze gorzej ni� za pierwszym razem. Nick z pocz�tku nic nie m�wi� tylko bardzo powa�nie na ni� patrzy�. - Dam ci ostatni� szans�. Tom, przynie� p�yty z mojej szuflady i jaki� odtwarzacz. Po kilku minutach sprz�t by� gotowy do pracy. - Usi�d� sobie spokojnie, zamknij oczy i pos�uchaj tego utworu. Potem powiesz mi o czym on jest. Z niewielkiego g�o�nika pop�yn�y najpierw ciche, a potem coraz g�o�niejsze takty "Dance Macabre". Dziewczyna zgodnie z poleceniem siedzia�a z zamkni�tymi powiekami i ws�uchiwa�a si� w d�wi�ki dobiegaj�ce zza jej plec�w. Po kilku minutach Nick wy��czy� p�yt� i usiad� naprzeciw dziewczyny. - I co? - Nie wiem. - Czego nie wiesz? - Nie wiem o czym jest ten utw�r. - A co widzisz s�ysz�c go? Czeka� d�u�sz� chwil�, ale s�dz�c po oczach Pam mia�a w g�owie zupe�n� pustk�. - Czy kojarzy ci si� to z czym�? Czymkolwiek. - Mo�e... z moj� siostr�. Nie, to g�upie. - M�w dalej. Je�eli to b�dzie g�upie, to ci o tym powiem. - Ona po prostu jak by�a ma�a to... czasami siada�a na �rodku pokoju i gra�a na cymba�kach czym doprowadza�a do sza�u moj� matk�. - Tylko to? - Tak. - W takim razie rzeczywi�cie to nie jest zbyt dobra opowie��. S�uchaj Pam, nie b�d� ci� ok�amywa�, �e masz szanse na jak�� rol�, ale je�eli poczekasz do ko�ca tego przes�uchania, to by� mo�e znajdziemy ci co� mniejszego. Helen, du�o jeszcze zosta�o kandydatek? - Jedna. - W takim razie to nie powinno potrwa� d�u�ej ni� kwadrans. Ann spojrza�a na niego z wyrzutem kiedy dziewczyna ju� wysz�a. - Podejrzewam, �e znowu masz jakie� uwagi. - Dlaczego j� odrzuci�e�? - Bo nie potrzeba mi ludzi bez wyobra�ni. Poza tym na ka�d� rol� mamy ju� po dwie kandydatki. - Ale to naprawd� by�o niemi�e. - Wiem o tym, ale daj� r�wne szanse wszystkim. Je�eli zale�y im na graniu, to zostan� i wezm� nawet epizod, a je�eli nie, to szkoda na nie mojego czasu. Ann spojrza�a na zegarek i z przera�eniem stwierdzi�a, �e ca�e przes�uchanie zaj�o im ju� prawie cztery godziny. - Nick, ja b�d� si� ju� zbiera�. On te� by� nie�le zaskoczony widz�c kt�ra godzina. - Kto jeszcze zosta�, ta kt�r� kaza�em od�o�y� na bok? - Tak. - Ann, zosta� jeszcze te par� minut. B�d� mi�y, pozwol� ci nawet na w�asne zdanie... - I tak troch� si� zasiedzia�am... - Ale t� powinna� zobaczy�. Wydaje mi si�, �e macie ze sob� sporo wsp�lnego. Pierwszy rzut oka na t� dziewczyn� przekona� Ann, �e wygl�d na pewno nie by� jednym z tych podobie�stw. Wygl�da�a na jakie� dziewi�tna�cie lat, by�a nie za szczup�a, ani nie za gruba. Wzrostem raczej te� nie mog�a imponowa� - po prostu zupe�nie przeci�tna. - I na koniec mamy... - Leslie Peterson - doko�czy�a za niego. - Tak. Sk�d pani do nas przyjecha�a? - Z Jackson w stanie Michigan. - Co nam pani mo�e powiedzie� o sobie? - Przygotowa�am sw�j �yciorys - m�wi�c to zacz�a wyci�ga� z torebki plik papier�w, ale Nick dosy� szybko powstrzyma� j�. - Przepraszam, ale ja nie jestem zbyt dobry w czytaniu, wi�c mo�e po prostu pani opowie to, co znajduje si� w tym �yciorysie. - Mam 20 lat, sko�czy�am szko�� i zastanawiam si� nad studiami. - Gdzie� pani pracuje? - Pomagam rodzicom w prowadzeniu sklepu. - Co to za sklep? - Taki ma�y sklepik, gdzie mo�na kupi� �ywno��, r�ne drobiazgi... - Mhm. A co mo�e pani powiedzie� o swojej rodzinie? Ann zacz�a ju� si� zastanawia� jak czy to przes�uchanie obejmie r�wnie� i kilka wcze�niejszych pokole� rodziny Peterson�w, ale chyba by� to ju� wynik zm�czenia tymi wszystkimi opowie�ciami jakie wys�ucha�a w ci�gu ostatniej godziny. Coraz bardziej zaczyna�a rozumie�, �e ona sama na przes�uchaniach te� chyba nie wypada�a najlepiej. - Moi rodzice prowadz� ten sklep, mam jeszcze dwie siostry... - Czy taki sklep jest dochodowy? Teraz Ann by�a ju� zupe�nie pewna - na takim przes�uchaniu jeszcze nie by�a. - Utrzymuje rodzin�... - Rozumiem. Ale to jest... dostatnie �ycie, takie sobie, ubogie, bogate? Patrzy�a na niego szukaj�c najw�a�ciwszego s�owa. - Wystarczaj�ce. Pokiwa� g�ow� najwyra�niej usatysfakcjonowany tak� odpowiedzi�. - A pani jakie ma do�wiadczenie aktorskie? S�dz�c po minie dziewczyny trafi� w jej s�aby punkt. - No... - ruchy jej r�ki mia�y sugerowa�, �e raczej nie jest z tym najlepiej. - Mhm. W takim razie pytanie o role komediowe chyba ju� nie sensu, prawda? - No, pr�bowa�am w szkolnym teatrze, ale zawsze dostawa�am ma�e role, wi�c... - A dlaczego nie dostawa�a pani g��wnych r�l? - Nie wiem. Mo�e nie nosi�am dostatecznie kr�tkich sp�dniczek. Ann zauwa�y�a, �e na t� kandydatk� Nick patrzy� jako� inaczej ni� na pozosta�e. - Dzisiaj za�o�y�a pani spodnie, wi�c chyba za bardzo nie zale�y pani na tej roli? Wyraz twarzy dziewczyny nieco spowa�nia� w tym miejscu rozmowy. - Wol� dosta� rol� tak� na jak� zas�u�y�am jako osoba. - Mam jeszcze jedno dziwne pytanie. Peterson, to raczej ma�o... no, powiedzmy "filmowe" nazwisko. Gdyby dosta�a pani ofert� podpisania wysokiego kontraktu, ale pod warunkiem zmiany nazwiska, to zgodzi�aby si� pani? - Nie, raczej nie - nie by�a to odpowied� natychmiastowa, ale w jej spojrzeniu wida� by�o stanowczo�� p�yn�c� za tymi s�owami. - Czy przygotowa�a pani jaki� fragment? - Tak. - Wi�c prosz�. Dziewczyna wsta�a i zacz�a recytowa�, ale kilkakrotnie myli�a s�owa i za ka�dym razem coraz bardziej si� denerwowa�a swoj� nieporadno�ci�. - Je�eli mog� przerwa� - Nick nie pozwoli� jej ju� sko�czy�. - Jak d�ugo uczy�a si� pani tego tekstu? Dziewczyna spu�ci�a wzrok, co zupe�nie nie pasowa�o do pozy twardej osoby jak� do tej pory prezentowa�a. - Tydzie�. - W takim razie to by� stracony tydzie�. Mo�e dla odmiany niech nam pani opowie jaki� dowcip. Dziewczyna podnios�a na niego zdziwiony wzrok. - Dowcip? - Tak. Tak� kr�tk� historyjk� zako�czon� zabawn� puent�. Teraz zamiast zaskoczenia w jej oczach mo�na by�o dopatrze� si� zagubienia. Po chwili rozgl�dania si� na boki w poszukiwaniu jakiego� ratunku o�wiadczy�a tylko cicho: - Nie znam �adnego. - W takim razie, je�eli mo�na wiedzie�, co pani� podkusi�o �eby przyj�� na to przes�uchanie? Patrzy�a na niego tak, jakby zaraz mia�a si� rozp�aka�, ale zamiast tego podnios�a z pod�ogi torebk� i pospiesznie ruszy�a do wyj�cia. Nick zamkn�� oczy i zacz�� rozciera� d�oni� powieki. - Wr��! - jego g�os by� na tyle niespodziewany i stanowczy, �e ludzie siedz�cy po bokach spojrzeli na niego zdumieni. Dziewczyna odwr�ci�a si� na chwil�. - Przepraszam, to by� g�upi pomys�. - W jej g�osie nie by�o ju� ani �ladu pewno�ci siebie. - Wr��! Zmarnowa�a� pieni�dze na przyjazd tutaj i przesiedzia�a� p� dnia w poczekalni, wi�c wracaj tutaj i przesta� si� nad sob� u�ala�. Sta�a niezdecydowana przy drzwiach i patrzy�a na niego nie wiedz�c ile w tych s�owach by�o z�o�liwo�ci a ile wsp�czucia. Ale tego nie wiedzia�a te� Ann, ani chyba �adna z pozosta�ych os�b znajduj�cych si� w sali. Nick wsta�, zabra� ze sob� krzes�o i postawi� je na �rodku pokoju. Naprzeciw ustawi� w niedu�ej odleg�o�ci krzes�o dla kandydatek i zapraszaj�cym gestem wskaza� je Leslie. Sam rozsiad� si� tak, �e Ann mog�a widzie� tylko jego plecy. - Za��my, �e jestem sprzedawc�. Ty chcesz kupi� samoch�d. - dla lepszego zobrazowania pochyli� si� nad nie istniej�cym biurkiem i uwa�nie co� notowa�. Dziewczyna sta�a d�u�sz� chwil�, po czym od�o�y�a torebk� i podesz�a do Nicka. - Chcia�abym kupi� samoch�d. On spojrza� na ni� i tylko pokr�ci� g�ow�. - A gdzie "dzie� dobry"? - Dzie� dobry. Znowu zaprzeczy� ruchami g�owy. - Teraz ju� za p�no. Zaczynamy od nowa. Prosz� wyj�� z biura. Leslie patrzy�a na niego najwyra�niej w�tpi�c w sens kontynuowania tej zabawy, ale ponaglana ruchami jego r�k wysz�a za obr�b wyimaginowanego biura. Kiedy ponownie pochyli� si� nad swoj� prac� wr�ci�a "do �rodka". - Dzie� dobry. Poderwa� si� gwa�townie jakby us�ysza� alarm przeciwpo�arowy. Spojrza� na ni� zaskoczony i rozejrza� si� na