10090
Szczegóły |
Tytuł |
10090 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10090 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10090 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10090 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jacek Dehnel
Pochwa�a Przemijania
Orfeusz
Stali u wr�t Hadesu, cerber cicho j�cza�,
on czu� na szyi oddech, kobiecy ob�oczek,
ona widzia�a plec�w wysklepion� konch�,
gdy pochyla� si� lekko przed nici� paj�cz�.
Stali u wr�t Hadesu, ch��d skronie zlizywa�,
jemu ci��y�a liry wielostrunno�� sm�tna,
jej - skraj policzka siny, gin�cy w p�cieniach
i na kolumnie szyi nami�tno�� nie�ywa.
Stali u wr�t Hadesu, milczeli oboje
o tym, �e musz� zerwa� strun� albo dotyk.
A ona by�a srebrna i smutna jak gotyk
a on ust poz�ociste zamyka� podwoje.
I w tamtym p�obrocie szklanego profilu,
w d�wi�cz�cym gorzk� nut� dw�ch �renic za�piewie
ona md�ych asfodeli czyta�a skomlenie
on czyta� heksametry z ciemnego porfiru.
Coraz bardziej w p�mroku zawiesistym bledli:
ona - zrywaj�c z szyi milcz�ce korale
dawa�a mu na drog� rytm i nowe skale.
On, zakrywaj�c oczy przed wstydem wyboru,
uk�ada� wi�zki rytm�w wiecznego kanonu
i wst�powa� w obj�cia p�on�cej tragedii.
16. III. 1999
* * *
I nie to wa�ne �e zmierzcha si� nad miastem
lampy na d�ugich �odygach rozkwitaj� w rosie
I nie to pi�kne �e ludzie ludzie ludzie
i ksi�yc wschodzi najja�niejszy neon
I nie tym �ycie �e kr�ci si� planeta
ostatnie owoce z grubej warstwy �niegu
wygrzebuj� przekupki okl�ch�e anielice
ten
ch�opiec po drugiej stronie ulicy
zbyt ludzki by wzlecie� zbyt lekki by st�pa�
wskakuje na kraw�nik
o dziesi�� centymetr�w za wysoko
ni� wymaga praktyka i rozs�dek
ten
kiedy biegnie do kwiaciarni kupi� orchide�
kiedy biegnie do ksi�garni grzeba� w brzuchach dzie�
kiedy biegnie do �wiata by krwawi�
I nie to wa�ne i nie to pi�kne i nie to �ycie
�e to ja �e dotr� na drugi brzeg ulicy
ale te dziesi�� nadmiernych centymetr�w
i zapach cyferblatu w wilgotnym powietrzu
5. III 1999
Hypnos
I
Na mi�kkich skrzyd�ach w nocne katarakty
wzlatuje Hypnos przez mg�awice ciemne
w p�sennych powiek zatrza�ni�te g��bie
py� srebrny sypie z ksi�ycowej sakwy
Na oczach k�adzie smuk�� d�oni� z cienia
okr�ty miasta �wiat�a dni i takty
pod j�zyk wkrapla gorzk� rt�� ol�nienia.
II
�witem p�kaj� dwie harfy milcz�ce -
- ciemno�� ogrod�w i mgliste marzenia
Cyt - chory Hypnos przez mroki bledn�ce
spada do g�ry w ob�oki mogilne
�miertelni wstaj� powoli z u�pienia
py� srebrny z oczu wyp�akuj�c chy�kiem
22. IV. 1999
6
Ranek
�wit rodzi w m�kach �ys� s�o�ca g��wk�,
z nieba zwisaj� pokrwawione strz�py -
�o�yska chmury. Roztrzaskane lutnie
graj� w g��binach, a czarne odm�ty
nios� syrenie, zielonkawe cia�ka.
Dzie� wstaje z �o�a wieczornej bole�ci,
gwiazda na d�oni spalonej roztarta
pachnie korzennie. I nic mi si� nie �ni.
1997
Staro�� Pygmaliona
Spo�r�d wielu, kt�rych Olimp
we krwi nurza� i w m�ce,
Pygmalion, kr�l, najwi�cej wycierpia�
i cho� jego w�troba nie odrasta�a co noc
lecz zesch�a si� w sin� pestk� trzewi
i cho� g�az jego kr�lestwa
od dawna by� zbyt ci�ki,
by go ruszy� z kolein b�otnistych
i cho� wszystko dotykiem nie w z�oto obraca�
a wala� py�em marmurowym
dost�pi� m�ki osobliwej
oto stoi w oknie wie�y
okr�t mi�o�nie tuli si� do fali
by ku innej si� zwr�ci� za chwil�
kupcy z Delos i Persji
barwne szaty i bransolety b�yszcz�ce wyk�adaj�
na prostok�ty �wiat�a
a on -
stoi w oknie wie�y
zbyt s�aby, by si� odwr�ci�
7
jask�ki wij� gniazda w za�omach ska�
figowiec w�drowcom znu�onym cienia udziela
i znu�onym zmar�ym
kobiety u studni gwarz�
a on -
milcz�c, stoi w oknie wie�y
czuje, jak nowe zmarszczki
rodz� si� w b�lach sk�ry
czaszka siwieje w pop�ochu w�os�w
a d�onie s�abn�, zaci�ni�te na berle
i na d�ucie zaci�ni�te, s�abn�
a jednak stoi, stoi w oknie wie�y
bo za plecami ci�ki krok Galatei
zapach starego cia�a
wylenia�ego �ona szorstko��
i piersi siny rumieniec
bo czysta biel marmuru
ju� tylko w jasnym �wietle
nagich ska�ach �aglach okr�tu
mewie rozpi�tej na niebie
21. VIII. 1999
Starzy bohaterowie
Starzy bohaterowie z chor�gwiami wstydu
wlok� si� przez korytarz zakrywaj�c d�oni�
zwisaj�ce z pi�amy bure akselbanty
rogatywk� chowaj� pod szpitalnym ��kiem
�yj� �yj� bez ko�ca i nie mog� prze�y�
�e �yj� �e min�a ich w�a�ciwa salwa
ziemia patrzy z wyrzutem i s�o�ce i ksi�yc
na krew p�yn�c� w �y�ach cia�a a nie gruntu
Starzy bohaterowie omszali rycerze
piel�gniarka narzeka potrz�saj�c g�ow�
prze�cierad�o porwane husarskim rynsztunkiem
pisuar obt�uczony damasce�sk� stal�
8
Wieczorem po kryjomu wyci�gaj� pud�o
za�niedzia�ych order�w dyplom�w pocisk�w
pucuj� falkonety halabardy szable
po k�tach rozstawiaj� stosy kul armatnich
Przytupuj� w �wietlicy w takt nieznanych pie�ni
nie potrafi� z �o��dzi i kasztan�w skleci�
konia krowy ludzika siedz� zawstydzeni
z g�ow� wci�ni�t� w szyi gwintowan� luf�
tka� haftowa� wyszywa� wykleja� z papieru
tka� haftowa� �adowa� i cel pal z papieru
12. IV. 1999
Ludzie
Patrz na nich jak na bramy
o odrzwiach kamiennych
patrz na nich jak w przepusty
w ska�ach �y�kowanych
wej�cia wyj�cia odej�cia
w nieszcz�cia i szcz�cia
i w cnoty, i w rozpusty
na jasne i na ciemne
w tajemne
przesieki w puszczy nieobjetej
do znudze�
patrz na nich uparty
p�ki nie b�dziesz w �elaza zawarty
w mech na framudze
28. V. 2000
9
Iskariota
Wzi�� wi�c kawa�ek chleba, umoczy� go i da�
Judaszowi Iskariocie, synowi Szymona.
A zaraz potem wszed� w niego szatan.
(Jan, 13, 26-27)
Jakie to szcz�cie �e nie w jab�ku
szatana dosta� od Mesjasza Judasz
co by to by�a
za m�ka
co by to by�
za harmider
biedni egzegeci spoceni w habitach
c� zawini� pot ich tonsur
dyskretna elegancja chleba
*
Co chcesz czyni� uczy� teraz
B�ogos�awieni kt�rzy posiedli
dar s�owa
B�ogos�awieni lakoniczni i oszcz�dni
Rozporz�dzaj�cy ekonomi� d�wi�ku
b�ogos�awieni
Mo�na ca�owa� bez dotyku wargi
bez policzka dotyku mo�na poca�owa�
jak pi�knie zdradzaj� Bogowie
�miertelni - w trwodze w zachwycie
*
Jak�e ciemno w ogrodzie Getsemani
i potok Cedron jak�e ciemno szemrze
cierpliwe drzewo oliwki konopnymi sploty
d�wiga cia�o - czy d�wignie?
srebrny szelest li�ci
nikogo by zasn�� cho�by
fraza o kielichu
omija usta Judasza jak skrzyd�o jask�ki
10
trwa zas�ona w Przybytku
ziemia w ryzach syta
�wi�ci czekaj� w grobach
na odpowiedni� chwil�
i tylko r�wnie krwawy
pot po srebrnych li�ciach
Jak s�odko ca�uj� Bogowie
Jak s�odka zdrada Bog�w
11. I. 2000
* * *
Mojej Matce
Na pi�� minut przed jesieni� Jerozolimy
nim przejd� w szumie i brz�ku hufce cesarstwa
jak dzieci, co kasztan�w szukaj�
brodz�c po kolana w rudej warstwie li�ci
nie wie faryzeusz ni przekupie�
kto zacz Wespazjan
i czy si� narodzi�
nie wie s�uga �wi�tynny
�e g�adzi menor�
by tym ja�niej �wieci�a
w orszaku zwyci�zcy
przedsionek domu Pana
jak dzwon oszala�y
w coraz wy�sze wznosi si� nieba
pasa�ami i gam� niesko�czon�
beku zarzynanych jagni�t i wrzaskiem przekupek
na wieki przed wynalezieniem
p�yt z korka i styropianu
w��kna szklanego
w w�skim pokrowcu ciszy
modli si� kobieta
Lea
c�rka Nachora
praczka w pa�acu procuratora Judei
11
Jak ska�y wschodu i zachodu
wznosi si� portyk �wi�tyni Twej o Panie
a bielszy py� na sanda�ach Twych anio��w
nad wszystkie marmury cesarstwa
wys�awiam Ci� moimi wargami
cho� czas upodobni� je do pyska mu�a
wys�awiam Ci� moimi d�o�mi
cho� z woli Twej bardziej s� poskr�cane
ni� konar oliwki
wys�awiam Ci� moimi stopami
cho� nie zata�cz� przed ark� jak Dawid
wys�awiam Ci� moim �onem
za Twoj� bowiem spraw� zakwit�o
i da�o mi syna
on za� jest mi podpor�
gdy zm�czenie stopy zaplata jak witki �ozy
on jest mi d�oni�
gdy kosz z praniem przygina mnie do ziemi
on jest mi ustami
gdy be�koc� w gor�czce staro�ci
dzi�ki Ci Panie
�e niesiesz go przez drogi tego �wiata
jak nios�e� kolebk� Moj�esza przez ��ki sitowia
to dobry ch�opiec Panie
nosi mi s�odkie placki
m�wi mi mateczko
a przed Yom Kippur
kupi� mi na targu szal
w pr��ki
dobry szal Panie
znam si� na tym jak nikt inny
dzi�ki Ci Panie
�e zachowa�e� go przy �yciu
Ty jeden wiesz, �e on nawet muchy
zrzuca sw�j pokrowiec ciszy
i wychodzi w rozpalone s�o�ce
na bia�ych brukach �wi�tyni
12
Lea
c�rka Nachora
matka Barabasza
25. IX. 1997
Ogrodnik
W powiewach szaty - szpadel i kapelusz,
ma�e stygmaty jak go�dziki wonne,
zaprawd�, mo�na wzi�� za ogrodnika
tego obcego.
- Noli me tangere?
Kt�ry pozwolisz tomaszowej d�oni
w ciep�y puch tkanki zapada� si� lekko,
odsuwasz r�bek szaty tajemniczej
od w�os�w, kt�re twe stopy g�adzi�y?
Nim poszed� obmy� nowe stare cia�o
z sadzy i smo�y czarniawej otch�ani,
wstydzi� si� siarki i odoru �mierci.
Jak dziecko, kt�re do sto�u zasiad�o
z nie umytymi po igraszkach d�o�mi.
12. X. 1999
Prorocy
Zagubieni niepewni i trwo�ni
bo gdzie bar� pszcz� dzikich
gdzie r�j szara�czy
tu znale��,
o, chrzciciele wielkomiejscy
o, bapty�ci wie�owc�w
o, Janowie
13
na kratownicy ulic
gdzie wszystkie �cie�ki wyprostowane
c� wam g�osi�
i komu?
o, wo�aj�cy na puszczy
wo�aj�cy na puszczy
duch was uwiera bardziej ni� w�osiennica
i z siedmiu welon�w Salome
gorzkie powaby spijacie
sp�kanymi usty.
7. VII. 1999
Exsultate iubilate
Kt� ach kt� si� spodziewa� w tamto popo�udnie
- �liwki pachn�ce �wiat�em ci�kie plastry miodu
szerokie wst�gi s�o�ca na r�wnych trawnikach -
�e B�g uka�e swoje prawdziwe oblicze
nie w krzewie gorej�cym
akacje i jab�onie sta�y w pe�nym blasku
ci�kie s�odkim brzemieniem gi�y si� ga��zie
osy brz�cza�y w ulach nadgryzionych jab�ek
nie w arce cherubowej
skrzyd�a kredensu nagie oskubane z pierza
wie�e z ko�ci s�oniowej - talerze i misy
prastarego serwisu dwana�cie pokole�
nie na szczycie Synaju
skrzypi�ce strychy milcz� w poobiedniej drzemce
mi�dzy krynolinami a karolingami
dwie kamienne tablice na dnie kufr�w cichn�
ale
w prze�wicie sadu
na �awce z nieheblowanych desek
roze�miany faun
strz�saj�c blask s�oneczny ze spiczastych uszu
pstrykni�ciem �niadych palc�w nico�� w czas obraca
24. IV. 1999
14
Kubi�ci
Tak i�� - i wyprzedzi�
straci� z oczu plecy i profile wsp�czesnych
osobliwe uczucie
to musi by� bardzo osobliwe uczucie
wychodzili z romb�w s�o�ca
z prowincjonalnych dom�w
wsi - podr�cznik�w geometrii �wiat�a
r�wnoleg�oboki cienia
rzucanego przez kamienne parapety
tr�jk�ty dach�w
ko�ciste bry�y kr�w na spalonej umbrze
co za przepyszne drogowskazy
szli szli
przez Madryty i Londyny Pary�e i Nowe Jorki
kr�g�o�� czasu i przestrzeni
do�wiadczali zdartymi butami
mieli kobiety dla kszta�tu ich szyi
�enili si� dla koloru ich bioder
szli szli
mijali je w szumie
linia epoki jest niezauwa�alna
przed chwil�
przed kilometrem
przed tym mieszkaniem
jeszcze j� tworzyli
a teraz wyprzedzaj�
s� tam gdzie nikt jeszcze nie by�
nie wytyczono linii demarkacyjnych
nie wystawiono stromych s�up�w drogowskaz�w
kierunki i zagadnienia baraszkuj� rado�nie
przed chwil� szli chc�c wyprzedzi�
zaraz szli dalej nie b�d�c pewni czy ju� wyprzedzili
w ko�cu
za z�ocist� krzywizn� �wiata
15
zobaczyli na horyzoncie
czarno-bia�e szachownice wsi
i zgarbione romby
w�asnych plec�w.
19. V. 1999
* * *
B�ogos�awi� omamy, kt�re w plamach �wiat�a,
rozes�anych na pluszu wilgotnym trawnika,
ze snop�w jasnych iskier posta� ogrodnika
stwarzaj�, lub anio��w w roboczych ornatach.
Przewrotne animozje w �onie chiaroscuro
s� male�kim seansem, co na schodach kr�tych
wywo�uje kszta�t wiatrem widmowym rozd�ty -
krynolin� prababki z upiorn� tiurniur�.
To s� moi kompani, bez troski, ni cia�a,
�ongluj� galaktyk� skojarze� kolistych
i przyja�ni� si� z par�, p�yn�c� z czajnika.
Fruwaj� nad wierszami w niemodnych kaftanach,
kto� im r�ce skr�powa� na plecach przejrzystych
i codziennie brom sypie do kawy w imbrykach.
Gda�sk 22. II. 1998
Po�awiacze
W ob��d si� schodzi jak w ch��d falowania
i nic nie boli, gdy tafla si� zewrze
nad rozpalonym czo�em - w opadania,
w stromej dr�twoty granatowe wie�e.
Potem zst�pujesz zst�pujesz zst�pujesz
jak wwod�wzi�ty - opadaniu wierny,
t�sknota jaka� na dno ciebie szczuje -
dziwna t�sknota.
Obietnica per�y.
29. VIII. 1999
16
* * *
Cho� rumienimy si� mo�e na sam� my�l o tym
to nasz� ulubion� rozrywk� jest z pewno�ci�
planowanie
robimy to od zamierzch�ej przesz�o�ci
i jeszcze ho ho z hakiem
zapewne przed
wprowadzaniem wszystkich zwierz�t po parze
oraz wypuszczaniem kruka i go��bicy
te� co� planowali�my
tamtego popo�udnia
kobiety ustawiaj� na palenisku
pe�ne gary zupy
na najbli�sze trzy dni
kt�re i tak maj� nast�pi� tylko
na ma�ym dryfuj�cym wycinku dysku
na kt�ry wtedy�my �yli
dzieci
siedz�c w cieniu topornej pergoli
prze�uwaj� w ustach gorzki smak
zbli�aj�cego si� ko�ca wakacji
przy s�abo o�wietlonym stole
ojciec �lini�c raz po raz kopiowy o��wek
sumuje smuk�e korynckie kolumny wydatk�w
i kr�ciutkie doryckie zysk�w
staruszek podwi�zuje pomidory
w odleg�ym domu
wiecz�r sp�ywa ma�ymi kaskadami do atrium
pan m�ody zdejmuje z g�owy szapoklak
i uk�ada w kostk� sztuczkowe spodnie
panna m�oda zapobiegliwie zawija sukni� �lubn�
w pokrowiec chroni�cy przed molami i kurzem
za oknem s�ycha�
mi�osny pomruk nadchodz�cej od wschodu
pierwszej fali potopu
13. VI. 1997
17
* * *
Kula tkwi�ca w portfelu
g�o�ny �wist za uchem
ceg�a co o milimetr
wymin�a g�ow� -
g�upcy zw� to u�miechem
lub omy�k� losu
pociski w kartkach ksi��ki
chichocz�c pokazuj�
i szram� rdzy na r�kawie
bilet na Titanica
a to nie �adna pomy�ka
lecz samo sedno losu
i je�li zwa� je u�miechem
to jest to �miech szyderstwa
Bywa, �e mi�osierniejsza
algebra lotu kuli
i kamie� spod st�p lec�cy
i czarny krwi anemon
4. IX. 1999
* * *
Nie, nie b�j si� progu lasu
w kt�rego poszumie
widzisz przysz�ego okr�tu
wysklepione burty
maszty ob�okom gro��ce
strzaskane szalupy
Nie, nie b�j sie �piewajacych
w so�ninie �eglarzy
s�onego �ywic posmaku
na rozci�tej wardze
i albatros�w siedz�cych
w miejscu gniazd s�owiczych
Ju� narodzi�o si� z�oto
kt�rym rzemie�lnicy
ciemne kajuty roz�wietl�
i przydadz� blasku
astrolabiom sekstansom
marginesom mapy
18
Ale ta fala od�egla
co uniesie ciebie
na ci�kich deskach okr�tu
jeszcze �pi w g�ebinie
Wiatr targaj�cy drzewami
wkr�tce i j� zbudzi.
12. X. 1999
* * *
Palicie czy nie -
no�cie przy sobie
zapalniczk�
hubk� i krzesiwo
pude�ko zapa�ek
zawsze si� bowiem mo�e zdarzy�
�e id�c przed siebie
mijaj�c ksi�stwa i dominia
republiki i su�tanaty
dotrzecie na plac katedralny
wymoszczony w �rodku wielkiego miasta
i dajmy na to b�dzie akurat odpust
i dajmy na to stos b�dzie sta� na placu
adorowany wy�upiastymi kadzielnicami g��w
przekupek rajc�w kleryk�w
i dajmy na to ani kat ani pyzaty inkwizytor
ani �aden z widz�w
nie b�dzie mia� przy sobie
zapalniczki
hubki i krzesiwka
pude�ka zapa�ek
ile� rado�ci b�dziesz m�g� da� ludom
Prometeuszu o zdartych podeszwach
j�k heretyk�w w Te Deum si� wmiesza
i ruszy s�o�ce przezroczyst� grud�
17. I. 1999
19
* * *
A jednak Dante a jednak
nawet ty nie widzia�e� wszystkiego
Wergiliusz ze sp�kanego marmuru
wstrzyma� krok
nie chcia� ciebie poprowadzi�
do piek�a bezgrzesznych
ani to kr�g ani niebo ani spirala
raczej jama d� bure zag��bienie
w lepkiej glinie za�wiat�w
na rogatkach wieczno�ci
niech b�d� przekl�ci bezgrzeszni
kt�rzy nie zaznali ni winy ni pokuty
ni wyst�pku ni odkupienia nie zaznali
wpatrzeni na wskro� bezbarwnej pneumy
w swoje lukrowane b�yszcz�ce serce
wyprasowani wyg�adzeni
bez jednej fa�dki bez zmarszczki bez plamki
wykrochmalone odpadki �ywota
i tak siedz� tam Dante tak siedz�
wieczno�� im up�ywa leniwie
na nieustannym usuwaniu
ka�dego nadlatuj�cego z piek�a p�atka sadzy
ka�dego nadlatuj�cego z nieba p�atka r�y
ze swych przezroczystych dusz
Pan od nich odwraca oblicze �wietliste
diabe� cieniste oblicze odwraca
i ob�ok i p�omie�
mdli ich sacharynowa s�odycz
25. VII. 1999
Bukszpany i kamienie
Kardyna��w -
szkar�atnych od rozkoszy tego �wiata
ksi���t -
z�ocistych jak ba�ant, co sam siebie na tacy wnosi
architekt�w ogrod�w -
20
szacownych starc�w m�odego renesansu
o brodach z bluszczu i ja�minowej siwi�nie
tak pyta�em
czy widzicie cho�by jedn� r�nic�
pomi�dzy labiryntem kamiennym
a labiryntem ro�linnym
przestrach szary czy przestrach zielony
Minotaur wyciosany czy ciosy rozdaj�cy
fontanny krwi i wody -
- kt� spami�ta niuanse w obliczu �ciany
a oni szeptali kiwaj�c g�owami
g�upi g�upi naiwny
w naszych labiryntach
nie spos�b zab��dzi�
idziesz by bezustannie dochodzi�
gdzie zwr�cisz si� - kwiat
i kwiat i kwiat i kwiat
przej�cie jest w�a�nie tam gdzie go nie ma
a pustka alej jest �cian� nieprzebyt�
26. VIII. 1999
G�ra i d�
Starego parku zielony labirynt -
drzewa wzgardzi�y form� ewolucji,
podobne zgrai li�ciastych lafirynd
stoj� wzd�u� alej w wieczornej ablucji,
kt�rej przyczyn� kulawy ogrodnik.
Sze�cian, ostros�up, szpaler fantazyjny,
jakby uczeni przybrali wygodny
spos�b strzy�enia tylko w prostej linii.
A nad porz�dkiem symetrii cz�owieczej
chmura bezczelnie eksponuje b�ble,
wzd�te Rubensem. Drog� idzie chromy
o jednej kuli. Za ob�oki sierpem
krzywym zachodzi s�o�ce przeogromne
i o� lustrzana pryska na atomy.
Gda�sk, 26. I. 1998
21
* * *
Snuj� si� uliczkami bladzi androgyni,
beztroskie s�o�ce z�oci ch�opaczk�w anielskich.
Pod lekkimi mostami Arno wolno p�ynie
przez kamienny grzbiet je�a - r�j dzwonnic Florencji.
A Sandro w swej pracowni maluje Madonny,
u stropu cherubinom, zst�puj�cym z g�ry,
otwiera od niechcenia firmament ogromny
i szyje im ob�oki z marszczonej gipiury.
Snuj� si� uliczkami ponurzy siepacze,
skuwaj� r�d delfini z portyk�w kamiennych
i chude brzuchy zdrajc�w rozp�atuj� hakiem
i pij� zdrowie Pigu� o poranku sennym.
A Sandro - wszak rozkazem zachcianka ksi���ca -
maluje bal skaza�c�w na jasnej fasadzie.
Sko�czy�. I patrz�c w sine oblicze wisielca
ohydne epitafium pod szafotem k�adzie.
Snuj� si� uliczkami hordy ministrant�w,
�cigaj�cych rozpust�, cho� jej nie poznali -
Savonarola przekl�� w�adc�w i galant�w
z ambon wszystkich ko�cio��w, z ambon smolnych bali.
A Sandro ciska w ogie� rumiane boginie,
by potem �zy przelewa� nad kl�sk� proroka.
To, co si� w dymach siwych nad miastem rozp�ynie,
dusi oddech chrapliwy jak szorstka garotta.
Anio�, siepacz, zakonnik, karuzele znacze�,
p�omienie raz oczyszcz�, raz w otch�anie str�c�.
Na schodach opuszczonych kto� przeci�gle p�acze
w g��b nocy spada s�o�ce sw� tarcz� gor�c�.
17. III. - 18. V. 1998
Bardowie
Pilnuj by twoje pociechy nie zosta�y
rewolucyjnymi poetami
Rewolucyjni poeci �le sypiaj�
nadprodukcja ��ci budzi upiory
22
zgaga poemat�w fermentuje w �o��dkach
w harfach l�gn� si� korniki strachu
Rewolucyjni poeci maj� k�opoty z dykcj�
narz�d mowy zmieni� im si� w narz�d krzyku
a twarde wersety kanciaste wersety
kalecz� im gard�a i podniebienia
Rewolucyjni poeci z tobo�kami wiary
po obcych dworcach
po obcych salonach
si� tu�aj�
si� gubi�
si� szukaj� od nowa
pijane dzieci w zakrwawionej mgle
Nieraz mo�esz takiego spotka�
daj mu na bu�k� daj mu na protestsong
poka� dzieciom
odstraszaj�cy
przyk�ad
powiedz
tacy ko�cz� u boku cyga�skich kr�lowych
meksyka�skich pi�kno�ci kaukaskich �licznotek
pod baobabem s�o�ca
albo pod syberyjskim �wierkiem
gin szepce im do uszu gorzkawe banialuki
prze�arte harfy skoml� w korytarzach
wyludnionych posiad�o�ci
tacy d�awi� si� o�ci� w restauracji literat�w
albo strzelaj� do nich w�asni sekretarze
*
potem stoj�
stoj� na placach
coko�y lub szafoty
poc� si� pod ich stopami
spi�owymi stopami
spi�owymi stopami
spi�owymi stopami
3-5. V. 1999
23
M�wi kondotier p�nocny
Lubi�em smuk�o�� spalonych ko�cio��w
zw�glone ptaki u strop�w wisz�ce
wyznam �e wzrusza� mnie widok ornat�w
po roztrzaskanych posadzkach wleczonych
Tako� pa�ace
gdybym mia� powiedzie�
co mnie najbardziej urzeka�o tutaj
pod ci�kim s�o�cem oliwnej Italii
to chyba rapier dr�cy p��tna mistrz�w
i splugawione fontanny papie�y
Delektowa�em si� czystym mora�em
cieniem vanitas kt�ry od niechcenia
na piaski Rzymu rzuca�a konnica
mojej wyprawy - Sant...
- Sacco di Roma
17. VI. 2000
Sublimacja
Patrzcie na mistrza Johannesa
o sercu gorzkim i twardym
jak kamie� filozoficzny
jego broda -
- ach ach
czy nie zg�osi si� po ni�
jaki� okradziony z brody model D�rera? -
- ka�dy w�osek spl�tany bardziej
ni� najg��bsze zawi�o�ci alchemii
Patrzcie na mistrza Johannesa
sekundy epok epoki sekund
w co przedestylowa� swe �ycie sw� mi�o��?
Szuka� niczego
Byle mag byle mag
mawia� z niesmakiem
got�w stworzy� co� z niczego
golema kruszec galeony fruwaj�ce
Lecz kt� lecz kt�
pyta� niecierpliwie
got�w stworzy� nic z czego�?
24
Sieka� pa�stwowe ceremonie
staj�ce w gardle przem�wienia koronowanych g��w
niestrawne pogrzeby koronowanych cia�
Przesiewa� przez sitko przenikliwo�ci
z�� poezj� z�� krytyk�
dni m�odzie�c�w i noce starc�w
s��niste traktaty kr�lewskich filozof�w
samotno�ci� przechodzonych kokot
i pijackimi dyskusjami student�w
karmi� wyg�odnia�e prob�wki
Patrzcie ach patrzcie na mistrza Johannesa
o oczach zasnutych wiedz� i bielmem
zamiast pustki wci�� znajduje w alembikach
mas�
g�st� lepk� bur� mas�
z drobinkami ch�odnej stali
od kt�rych odbija si� pytanie:
Jaka by�a pusta i pr�na
kiedy� si� unosi� nad wodami?
16. II. 1999
* * *
Kt�rzy kometom po ogonach depcz�,
z wie� wypatruj� srebrnych tor�w planet,
kt�rzy zmierzyli i zwa�yli ciemno��,
a potem kre�l� horoskop nad ranem -
- ci pob��dzili. Bo nie nasze w gwiezdnych -
gwiazd w naszych drogach zapisane losy.
I cho�by� ziemskiej drogi mia� ju� dosy�,
i�� musisz dalej. By w mroku niepewnym
samotna gwiazda, tobie przypisana,
mia�a oparcie. Drogowskaz spadania.
10. VIII. 1999,
w wigili� za�mienia s�o�ca
25
Znaki
I ci, co zapatrzeni w g�r�
w gwiazdy komety sputniki plan�w
rado�ni rado�ci� wzbijaj�cego si� Ikara
z dusz� zadart� ods�aniaj�c� dziurki
pierza�ci i podniebni
I ci co zg��biaj� d�
podeszwy zgubione talary porzucone dzieci i teorie
m�drzy do�wiadczeniem spadaj�cego Ikara
z karkiem schylonym nad regularno�ci�
byt�w i dobytk�w
futrza�ci i przyziemni
dostrzeg�
zosta�y bowiem dane znaki na niebie i ziemi
w przezorno�ci Pa�skiej
15. XII. 1998
Po wyj�ciu malarza
C� za gest wywa�ony nie znosz�cy sprzeciwu
wyk�ad precyzyjny niczym werk zegarka
i �adnych zdziwie�
�e pod bia�� r�kawiczk� sk�ry
czerwona r�kawiczka mi�ni
lancet no�yczki nawet krochmalone koronki
wszystko to tylko figury naoliwionej retoryki
ka�de cia�o
ka�de cia�o
cho�by i by�o cia�em skaza�ca
jest tylko skomplikowanym
traktatem anatomicznym
tak m�wi doktor Tulp
a siedmiu student�w
jak siedmiu braci czuwaj�cych
nadstawia uszu i kryz nadstawia
by nie uroni� ni sylaby
ni najdrobniejszego trybiku wyk�adu
26
tak m�wi doktor Tulp
cia�o jest wi�ksz� cebul�
kt�r� trzeba obra� z kolejnych warstw
bo nie wyro�nie z niej ju� �aden szczypior
i tylko brwi unosi
po drugiej stronie p��tna
kiedy w zakamarkach tego zimnego przest�pczego cia�a
oddanego wielkodusznie Kr�lewskiej Akademii
kiedy pod ch�odnym pokrowcem tkanek
kiedy pod krwist� pow�ok� wiedzy
odnajduje drugiego doktora Tulpa
ma�ego
pomarszczonego
zm�czonego nie do wiary
uwik�anego w kwa�ne w�tpia �mierci
26. VII. 1999
Na szyj� �wi�tej Katarzyny
ksi�niczki egipskiej
malowanej przez malarza van Eycka
I
Oddalenie
Za oknem w miejsce piramidy - wie�e.
Smag�a kr�lewna o skr�conych w�osach
aleksandryjka o nubijskiej cerze -
ka�dy cal sk�ry �piewa pod niebiosa
nigra sum, nigra, nigra sed formosa.
Kru�ganki jasne, gdzie cie� hypostylu.
Kr�lewska c�rka, co z filozofami
dyskutowa�a w aspazyjskim stylu.
(wino pos�anie biesiadnych �� plami,
sp�ywa na kamie� ci�kimi kroplami).
27
Cia�o jedwabne wbite w gronostaje.
Bogi o g�owach zapomnianych zwierz�t
na �cianach �wi�ty� pie�ci�y si� wzajem -
ona wp� wierz�c, a na wp� nie wierz�c
nosi�a chleby i mi�d �wi�tym w�om.
II
Porwanie
Kto si� o�mieli� na bagna
zimnej p�nocy przenosi�
d�onie nawyk�e do pieszczot
ksi���t o cia�ach z hebanu?
Kto cia�o przyjazne olejkom
w szorstkie materie przyoblek�,
kto w�osy spi�te diademem
wt�oczy� w kanciast� koron�?
Kto szk�o, s�u��ce kielichom,
w kt�rym si� rozkosz perli�a
trwoni na k�ka przezrocze,
co brata - wiatr powstrzymuj�?
Kto si� o�mieli� na bagna
zimnej p�nocy przenosi�
usta nawyk�e do pieszczot
ksi���t o cia�ach z hebanu?
III
Ksi�ga
Sk�oni�a oczy przed wzrokiem van Eycka.
Flamandzkie r�ce w poz�ocistych dzie�ach
miesi�y ciasto na jej bia�e czo�o,
flandryjscy tkacze w bezsenne wieczory
najtkliwiej tkali sukno na jej d�onie.
G�owa sk�oniona na bia�ej �odydze -
ta, co d�wiga�a egipskie diademy,
jak�e si� ugnie pod koron� z mgie�ki? -
w rudawej prz�dzy jak per�a na puchu.
28
Co czyta? Bibli�? Godzinki? �ywoty?
Powie�� o dwojgu niesfornych kochank�w
lub o Odysie, co spina� okr�ty
w chybkiej podr�y ku wyspie czarownej.
Papirusowych zwoj�w nie zast�pi
twarda ok�adka i ciel�ca sk�ra.
Wargi zwini�te w rulonik u�miechu -
kt�ra g�aska�a futro Anubisa,
dyskiem Atona wykr�ca�a m�ynka,
z Bastet po uczcie mrucza�a pospo�u,
kt�ra mierzwi�a horusowe pi�ra,
Nut �askota�a w gwie�dziste podbrzusze -
czy mo�e patrze� bez lekkiej ironii
na zbrojonego po loki anio�a,
na roz�o�yst� Izyd� w szkar�atach,
w�oskiego kupca z g�ow� jak skorupka,
z kt�rej si� �adna wieczno�� nie wykluje?
Wi�c ust�puje wojennego pola
�ledz�c uwa�nie barbarzy�skie wersy -
spi�trzone p�oty, gotyckie sztachety
na kt�rych lotny sok� nie przysi�dzie.
IV
Rozrywki
Rydwany, harfa, pantery,
oddech gor�cy na szyi,
gwa�towny ch��d pektora�u,
opadaj�cy na piersi.
Lwica od strza�y brocz�ca
ci�kimi kroplami �mierci,
muzyk o oczach kamiennych
(tak by je wprawi� w naszyjnik).
R�ka, co ciska oszczepy
i lotos zrywa z sadzawki
w�osy bladego proroka
g�adzi w po�wiacie poranka.
29
V
M�cze�stwo
Patrzcie jak stoi na kobiercu mi�kkim -
mi�kko�� w mi�ko�ci, pluszowe kamienie.
Na szklane oczy spuszczone powieki,
na pustym �onie sklepione zielenie.
I miecz i ksi�g� czu�� d�oni� pie�ci -
ga�k� z kryszta�u albo ametystu
na gronostaje �ypie przezroczy�cie
srebrny durendal jak sztuciec kr�lewski.
Ko�o si� �asi przymilnie do stopy,
jej oswojony ze szcz�tem je�ozwierz
- jak w lekki taniec bieg�a w krwi roztopy
z ksi�g� i szyj� otwart� na o�cie�.
VI
Zst�powanie
I ani kropli - zamkni�ty dzban karku,
dwie szklane tafle oddzielone g�adko,
bo jak�e plami� wzorzysty kobierzec
nowych mu wzor�w dodaj�c wbrew tkaczom?
W �mier� si� zapada jak w biesiadne �o�e,
w mlekiem p�yn�c� wann� porfirow� -
- na dnie odzyska hebanow� cer�
i cze�� dla bog�w o zwierz�cych g�owach.
9. X. 1999
Ballada Pa� Minionego Czasu
Nasz czas
powiadamy
nigdy nie b�dzie miniony
zza �wiru i��w i ziemi
jest niczym werk przeszklony
w ramce ze skrz�cych kamieni
30
dama
i czaszk� mo�e chronosa ok�ama�
nikt si� nie dziwi at�asom zetla�ym
na d�oniach bia�ych
i w �wie�e bele
nie pogniecionych jedwabi�w gliny
ten szelest!
ten blask siny!
cia�a zawijamy
�d�b�a piasku i sznury kamieni polnych
wplata niezr�czna r�ka s�u��cej
w wysokich peruk szkielety
kondukt zbyt wolny
zachodzi s�o�ce
sp�nimy si� na wety
wachlarze
pantofelki w biegu
w karety!
15. V. 2000
Pochwa�a przemijania
Pochwalony niech b�dzie koniec
�e jest pocz�tkiem
I pocz�tek nich b�dzie pochwalony
�e jest ko�cem
Dzi�ki Ci Panie za krucho�� weneckiego wazonu
- b��kit morza szk�o w b�belki przeczyste -
kt�ry st�uk�em w moim dzieci�stwie
w zielonych �odygach czasu
na nim bowiem nauczy�em si�
ceni� krucho�� tego co pi�kne
Po stokro� pi�kniejsza r�a
i ja�miny bia�e
31
�e w s�o�cu na parapecie
jeszcze dwa-trzy dni
a wieczno�� ca�� nie zakwitn�
W katedrach si� bogi zmieniaj�
i s�onecznik obraca sw� g�ow� p�omienn�
za nieodleg�� gwiazd�
kt�ra nie jest wieczna
25. VII. 2000
* * *
Kto si� powiedz
zaopiekuje tym kramem
pi�rkiem
kulk� z czekoladowego sreberka
wa�k� zasuszon�
wyci�tym z papieru �wierszczem
Kto si� zaopiekuje
pryzm� w k�cie
stert� na p�ce
plikiem w szufladzie
Kto we�mie do r�ki jak kiedy� ja bra�em
figurk� pingwina
bursztynowy koralik
kiedy ju� dziecko we mnie umar�o
i �pi na dnie pod rze�b� z paryjskiego marmuru
- koronki kamienne
i kamienny sen -
czy ten obcy cz�owiek o �ci�gni�tych brwiach
ten obcy cz�owiek z do�kiem w brodzie
ten obcy cz�owiek kt�ry jest mn�
czy b�dzie potrafi� pali� kadzid�o
i feretrony nosi� czarne
i wielkie egzekwie odprawi�
na dzie� za�ni�cia naj�wi�tszych przedmiot�w?
2. VI. 2000
32
* * *
Jak delikatnie by nic nie spostrzeg�a
jak delikatnie
trzeba mi wa�y� w d�oniach
- o d�onie niespokojne ogniem was pali� i mrozem! -
trzeba mi wa�y� w d�oniach te owoce blade
Ha�a�liwe targi Algieru, jaskrawe bazary Damaszku
dra�ni�ce nozdrza odorem i wonno�ci� zarazem
kto z waszych fal kapry�nych wy�owi� by zdo�a�
owoce w po�owie tak s�odkie przezrocze pod tkank�
jedwabn� jej sk�ry -
- owe kosztowne puzderka
z ko�ci s�oniowej per�y alabastru
kryj�ce w sobie przezroczyste nasiona umierania
ile� to razy zbadawszy t� klatk�
na zbyt p�ochliwe serce na klatce schodowej
spotyka�em pos�a�ca z bukietem
lub pana
stuku laski po stopniach ku g�rze
i z g�ry
nigdy mi nie szcz�dzono
a przecie� czeka�em
zegar na srebrnej dewizce odmierza� d�ugo�� brody
mi��sz soczewek w binoklach
pochylenie karku
a czeka�em przecie�
sta�em pod murem
wysoko u ga��zi okna
majaczy�y niekiedy ich kule soczyste
orientalne owoce kosztowne nad miar�
teraz
kiedy nie ma ratunku
a mog� to powiedzie�
otwarcie i bez ogr�dek
s�u��cej i ksi�dzu
po raz ostatni dotykam
piersi o bia�ej sk�rce
do obrania lancetem
i nie zjedzenia nigdy
33
a potem
wysi�d� z fiakra
i b�d� szed� przez ogrody
my�l�c pod melonikiem
lub zm�wi� pacierz za grzeszne
piersi Violetty Val�ry
7. X. 2000
Muszle
Nam, kt�rzy nie zaznali majestatu ber�a
i ci�kich st�p, obutych w z�ocone sanda�y
�atwiej poj��, �e cz�ciej od ludzi wygnani
odchodzimy, ni�eli od miasta.
Jak per�a
z wysokich schod�w cienia perl�ca si� w b�yskach,
zag��biamy si� w mrokach, gdzie dawne imiona
trzeszcz� w ustach ziemi�cie.
Jak per�a kulista
spada ziemia - w zamkni�te na pr�ni ramiona.
Jeszcze nas - zda si� - nios� triremy i kogi,
jeszcze na bia�ych brzegach obcego kr�lestwa
cieszy� si� nie umiemy strz�piastym ob�okiem,
kropl� na brzu�cu dzbana, kt�ry przyni�s� wie�niak.
I jak per�a jedyni w swej samotni - trwamy,
trwamy, samotni w swojej - jedno�ci. Jak per�a
jest na dnie oceanu - samotno�� niezmienna,
i kamie� na nabrze�u cumami g�askany.
Jeszcze - zda si� - le�ymy na r�ach pos�ania
i dyktujemy listy m�odziutkiemu s�udze
jeszcze s��w u�ywamy �kochany�, �kochana�,
i rzucamy biszkopty znudzonej papudze,
a przecie� pozostali�my na zawsze tutaj
na brzegach wielbionego cia�a, w owej chwili
kiedy wahad�o stoi - zanim si� odchyli.
Wzd�te �agle i gapie spi�trzeni na burtach.
Ale - wiemy - do ko�ca zostaniemy w barce
na stromych brzegach cia�a, kt�re by�o per��,
34
na zawsze zostaniemy z serca martwym chartem
w tej chwili, w kt�rej cumy p�kaj�.
W niezmiern�
pustk� wp�ywaj� ma�e srebrne oceany
kt�re ni tego miasta, ni innych nie skrusz�.
A fale li�� stopy starych owidiusz�w
odzianych w ciemne togi z marmur�w strzaskanych.
4. V. 2000
Wiecz�r
Panicz znowu w rozarium w szapoklaku nocy
w�cha nosem poety jak nale�y r�e
i pann� jedwabist� wiedzie alejkami
wyr�banymi w rosie przez zapach ja�minu
Szk�o ich w sobie zatuli cienisto - li�ciaste
wielkie szyby z jaspisu i w�d butwiej�cych
dwie pary rodzic�w popijaj� porto
w saloniku
tak pi�kn� chwil� wymy�liwszy
potem doprowadziwszy spozieraj�c z taktem
by pob�ogos�awiwszy
Rosa r� w rozarium
16. IV. 2000
S�l i kruszec
Gdzie ma�e piersi Izoldy
i �ono - sklepienie gruszki,
szerokie biodra Asztarte
i willendorfskie kr�g�o�ci?
Pi�kni odchodz� odchodz�
przez tygle pe�ne kanon�w
stopionych - ogie� ich trawi
i kruszec w kruszec przemienia.
35
Gdzie tors Achilla oliw�
skropiony, w promieniach s�o�ca,
gdzie muskularne Sybille,
s�owo �upi�ce jak orzech?
Zostaje tylko bestiariusz.
Karlice na marginesach,
b�azen strzyga deliryk.
Brzydcy. Odwieczna s�l ziemi.
16. XI. 1999
Historyjka
I ona, pani, taka blada
na oczach smutne �my makija�u
i on, pani kochana, blady
i go�dzik ma, pani, w butonierce
cali s� �ywi
a przecie� nie�ywi
w skrzypce pomi�dzy nimi
powietrze si� uk�ada
i obr�t
a klapy fraka, pani, z litego mia� jedwabiu
i krawat jedwabny, w krawacie per�a
jedwab o jedwab g�adzi si� i g�adzi
bia�e r�kawiczki ukrywaj� go�e palce
go�e, pani,
powiadam
przegi�cie w ty�
i w prz�d przegi�cie
mein Tag ist grau
dein Tag ist grau
la� uns zusammen gehn
kula przez nich jak ma�y zimorodek
m�� nosi� binokle
i neseser ze srebrnymi okuciami
6. I. 2000
36
Na brzegu
Aptekarz z miasta powiatowego M.
aptekarz w binoklach i tu�urku
zacny wypomadowany aptekarz
w Hadesie opowiada si� cz�sto jego histori�
histori� uprzejmego i zacnego
aptekarza z miasta powiatowego M.
w Mittelojropie
niekt�rzy zarzekaj� si� �e osobi�cie widzieli
jak sta� nad brzegiem Styksu
jak grzecznie ust�powa� miejsca
wzd�tym kobietom zmar�ym w po�ogu
wisielcom z sinymi szramami na szyjach
dzieciom b��kitnym
oficjalistom �ysawym
rozdawa� nadmiar oboli
za �ycia by� bowiem zacny
i zacnym testamentem zastrzeg�
by do ust wsypano zacny ich zapas
ust�powa�
ust�powa�
odk�aniaj�c si�
u�miechaj�c si�
zarzekaj�c si�
bez ko�ca zwr�cony za siebie
w szklane s�oje
w s�oje porcelanowe
w dra�etki ��te pomara�czowe b��kitne
w op�atki z gorycz� ziemsk�
wpatrzony
a ��d� charonowa
zape�niona po brzegi
ostatni raz
zawita�a do tego wybrze�a Styksu
stoi
przeciera binokle
jakby wci�� mia� nadziej�
�e wyda ostatniego obola
kt�rego przezornie zachowa�
37
przezorny aptekarz
z miasta powiatowego M.
w Mittelojropie
o kt�rym opowiadamy sobie nieraz w Hadesie
24. III. 2000
Wiek niewinno�ci
Wszyscy chcemy by� dzie�mi
na nowo dzie�mi
dzie�mi
robaczki d�awi� w kielichach peonii
mlecze ucina� furkotaniem witki
�my do deszczu�ek cierniami przypina�
�limaki w mrowisko jak czo�gi �liniaste
pcha� na pohybel pracowitym ludkom
czystki etniczne snajperzy
ca�opalenie lud�w
znudzi� nam si�
ca�y ten marny szwindelek doros�ych zbrodni
chcemy by� dzie�mi
na powr�t dzie�mi
na powr�t b�stwa do�wiadcza�
w zielonej krwi kwiat�w
i w wa�ek turkusowej krwi
6. I. 2000
Abundantia
- Wiesz - powiedzia�em
brn�c w trawach wysokich -
dwa mi si� zwiduj� �wietliste obrazy
dwa pe�ne sady
ga��zie ugi�te
pod jab�ek brzemieniem s�odkim
i dwa �wiat�a
38
Pierwszy obraz jest z�oty
w poz�ocistej trawie
rdzewiej� ciep�e gniazda papier�wek
i mrocznoz�ote witra�e na niebie
i a�ur li�ciasty i b�yszcz�ce kule
Drugi obraz jest czarny
jak czarny ko� jak szara�cza
jady pulsuj� w ga��ziach
i niezdrowe czerwienie
zginaj� konary ku ziemi
poros�ej zieleni� cierpk�
i tylko
r
r r r
r r r
r raz r
raz r
raz
niespiesznie
pac
w wysok�
traw�
z�ot� albo czarn�
i z rzadka
trzask ga��zi
pod obfito�ci� jab�kowit�
- To abundantia raju - powiedzia�a�
brn�c w trawach wysokich -
i abundantia apokalipsy
mnogie s� bowiem szara�cze
i plagi jak drzewa Edenu
A wtedy w trawach wysokich
obr�cony ku s�o�cu brzemiennemu
odpar�em
- Chod�my
dom czeka
i niedopite wino
chod�my
zanim z hurgotem
przype�zn� do nas w�e.
9. VIII. 2000
39
Parlando
Zdarza si�
�e starcy �lepcy i samotnicy
wchodz� z przedmiotami w tajemn� komityw�
w emulsyjnej sk�rze �ciany
wyczuwaj� dotykiem
miejsce gdzie kiedy� zawis� obraz
miejsce gdzie kiedy� obraz zawi�nie
meble zdradzaj� im sekrety
przysz�ych i przesz�ych uszkodze�
a rysy na fornirze i jamki ko�atk�w
szepc� kroniki i glosy
najbardziej ozi�b�e �yrandole
i najch�odniejsze klamki
sk�adaj� samokrytyk�
a jednak
w w�skiej perspektywie czasu
rozmowno�� sprz�t�w
jest m�cz�ca
nawet najwytrwalsi wstawiaj� kiedy�
nowy tapczan
nowy kredens
nowy telewizor
by podziwia� ich dystyngowane milczenie
dlatego trumny musz� by� nowe
jaka� straszna by�aby wieczno��
w ha�asie drzazg
i narzekaniach politury
28. VIII. 1999
Pokoje i komnaty
I
Dywan. Kraj lat dziecinnych o sk��bionych wzorach,
stara mapa z l�dami pachn�cymi pi�mem,
krwi� krzepn�c� na piasku ciemno zabarwiona.
40
Le�a�em, ch�on�c ciep�o, kt�re czerpa� kiedy�
z promieni s�o�c tysi�cznych, lub �ledzi�em blizn�
wypalon� cygarem. Ci�ka wo� rezedy
nios�a si� od ogrodu.
Wtedy nie wiedzia�em
�e ka�dy w cichej rzece p�yn�cego czasu,
utonie, zn�w za�wita, zmartwychwstanie cia�em,
albo zostanie w pyle nad drog� wzniesionym,
kt�ry wolno osiada na ciemnym tle lasu
jak woal b�ogos�awie�stw na t�um rozgrzeszony.
Lecz czasem przeczuwa�em, �e stroma komoda
i everest pianina sp�on� od granat�w,
dom si� rozsypie w drzazgi, a ja zgubi� Boga.
I wtedy pr�bowa�em ko�cem palca trafi�
w sam �rodek cynobrowo - z�ocistego kwiatu
lub zg��bia�em zawi�o�� wschodniej kaligrafii.
II
Szafa. Gry w chowanego obiecana ziemia,
eldorado kryj�wek, zakamark�w mi�kkich,
przesi�kni�tych zapachem suszonego cienia.
Wtopi�em si� w odm�ty macicy drewnianej,
wciagaj�cej mi�o�nie swym �piewem syrenim -
- Odyseusz przez ciep�o futer przyzywany.
Drzwi zamkn��em najciszej, jak mog�em, a warstwa
ci�kich ubra� nade mn� - baldachim rozpi�ty
nad g�ow� samodzier�cy szafiastego carstwa -
t�umi�a �wist oddechu monarchy-wygna�ca.
I jako ziem s�ojastych su�tan nieugi�ty
prowadzi�em batali� z puszystego sza�ca,
lub by�em niecnym borgi� d�bowego rzymu,
gdy zabija�em nud�, mia�d��c cia�ko mola,
by zbada� tajemnice z�ocistego py�u.
Szafarz �ycia i �mierci, cesarz nadszkatu�y,
feudalny pantokrator - tutaj moja wola
wi�cej znaczy�a, ni�li fizyki regu�y.
41
Od�a�owa�em wizj� deser�w wieczornych,
my�l o zbawieniu duszy przez smak leguminy,
i zapad�em si� w g��bie najszafiastszej formy,
gdzie, w przytulnych szelestach i grz�skich pomrukach,
przebada�em rubie�e ja�owej dziedziny,
modl�c si� po cichutku: niech nikt mnie nie szuka.
III
Wieloryb fortepianu, o d�wi�cznym podbrzuszu,
ci�ni�ty w grz�skie piaski salonu - wybrze�a,
zdycha, j�cz�c �a�o�nie, w wodorostach pluszu.
Na suchym grzbiecie plamy sierpniowego �wiat�a
rysuj� cieniem zarys g�stego wi�cierza -
kratk� okiennych listew. Na sczernia�ych �aglach
falistej, dumnej klapy osiad� kurz i likwor
dawno granych preludi�w.
Siedz�c pod sklepieniem
atramentowej bestii, dra�nili�my witk�
�ci�gno napi�tej struny, a olbrzym gasn�cy
odpowiada� na ciosy g��bokim skomleniem,
roni�c lepk� �ywic� akord�w cichn�cych.
Lecz starczy�o, by d�onie wysmuk�e i blade,
niepomne obecno�ci okrutnych chochlik�w,
dotkn�y klawiatury, a w z�otej kaskadzie
przezroczystych pasa�y ros�y nawa�nice
i stromym wodospadem perlistego krzyku
ostatnia fraza dar�a p�kni�te t�tnice.
A my, spijaj�c krople �ciekaj�cych d�wi�k�w,
w upojeniu niezwyk�ym widzieli�my �uki
niebosi�nej �wi�tyni, wzniesionej z odm�tu
i wielorybich trzewi mroczne kazamaty
opuszczali�my wolno, jonaszowe wnuki,
czuj�c w g�owach szampa�skie brz�czenie sonaty.
19. I. - 1. II. 1998
42
* * *
A jednak czas nie jest skomplikowany
jecha�em od miasta lini� dwana�cie
d�wigi stoczniowe zielone
jeden w s�o�cu jasny
i poj��em
deszcz spada w ka�dym miejscu