Życie i śmierć Romualda Traugutta_1916

Szczegóły
Tytuł Życie i śmierć Romualda Traugutta_1916
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Życie i śmierć Romualda Traugutta_1916 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Życie i śmierć Romualda Traugutta_1916 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Życie i śmierć Romualda Traugutta_1916 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 liii fxf>[ O:N sr ŻYCIE I,ŚMJERĆ ROMUALDA TRAUGUTTA N A P IS A Ł FELIK S S T A W O W S K I. JUL e/ <£ b — WARSZAWA P O L S K IE T O W A R Z Y S T W O K RA JO Z N A W C Z E 1916. Strona 2 Rodzina T rauguttów przybyła do Polski w e­ dług wszelkiego praw dopodobieństw a za pierw sze­ go Sasa. A ugust Il-gi oficerom gw ardyi królew ­ skiej, pragnącym osiąść w Polsce, nadaw ał obszary leśne na krańcach Białowieskiej puszczy. Posia­ dacze tych obszarów karczowali je i na folwarki rolne swoją pracą i zapobiegliwością zamieniali. W oj. Brzeskie widziało kilka takich rodzin zasłużo­ nych później krajowi jak to: H ofm eistrów, Heltma- manów, Trauguttów , które bardzo prędko zlewały się z miejscowem otoczeniem, a w tym procesie asymilacyjnym matki-polki, oczywiście, głów ną od­ gryw ały rolę. Z konieczności tutaj należy podkreślić i za­ znaczyć dość dziwne na ziemiach naszych zjawi­ sko. Oto oba województwa: brzeskie i nowogrodz­ kie, stanow iąc południowe okolice Litwy, wydały wielu wybitnych ludzi na różnych polach pracy: ludzi słowa, czynu, poświęcenia i niezwykłej mocy woli. W okresie naszej historyi porozbiorowej duch narodu jak gdyby tam, — zdała od swych odwiecz­ Strona 3 4 nych ognisk rodzinnych, założył swoje główne sie­ dlisko. Oprócz pow szechnie znanych a czczonych w na­ szej historyi imion jak to: Tadeusza Rejtana, Ko­ ściuszki, Mickiewicza, — wymienić musimy pośród wielu, którzy w życiu naszem zbiorowem w ybitne zajęli miejsce, Naruszewicza, Niemcewicza, K raszew ­ skiego. Ten ostatni, acz urodzony w W arszaw ie, to jednak pierw sze w rażenia życia odbiera na Lit­ wie, a litewski świat, litew ska przyroda i słynna szkoła w Swisłoczy dały mu pierw sze niezatarte wrażenia. Z brzeskich stron, a ściślej mówiąc z okolic Kobrynia, pochodził rów nież i Romuald T raugutt. Z nazwiskiem tem pierw szy raz spotykam y się pod­ czas wojny Kościuszkowskiej. Kościuszko w dzien­ nych swoich rozkazach zaszczytnie wspom ina o ja - kóbie Traugucie, kapitanie piechoty, który w yróż­ nił się w walkach podczas oblegania przez P rusa­ ków W arszaw y. Ludwik T raugutt, ziemianinem był: w pobliżu W ysokiego Litewskiego dzierżawił wieś Szostaków i tam z żony, Aloizy Błockiej, dnia 16 Stycznia 1826 r. urodził mu się syn—Romuald. W maju 1828 r. 2 letni synek traci matkę. Babka macierzysta, Błocka, staje się jego główną opiekunką i wychowawczynią. Ojciec zaś jego, ożeniwszy się po raz drugi, przeniósł się z całą ro­ dziną do majątku rodzinnego, Białej, w po w. Pru- żańskiem, na pograniczu puszczy Białowieskiej. Bia­ ła staje się odtąd siedzibą młodego Romualda. W niej Strona 4 5 spędził swoje lata dziecinne i pierw szą młodość; w niej doznał też pierwszej w życiu boleści, gdyż w 1848 r. tam stracił ojca. Do Białej też przylgnął całą swoją duszą. Kiedy w 1863 r. opuścił dom rodzinny i swoich najbliższych, aby przyjąć udział w walce, jeszcze raz przyjechał do Białej, gdzie m ieszkała w tedy jego przyrodnia siostra, aby po raz ostatni ją pożegnać oraz swój ukochany zaką­ tek rodzinny. W sąsiednim parafialnym kościółku, Siechniewiczach, spowiadał się, przygotow ując się do swej ostatniej, a w epilogu swoim, śmiertelnej w ypraw y. W 10-tym roku życia oddany zostaje do szkół gimnazyalnych w Swisłoczy. Jako w zorow y i w y­ bitnie zdolny uczeń kończy je ze złotym medalem. N atura to była głęboko artystyczna, w rażliwa na wszelkie piękno zarówno w przyrodzie jak w dzie­ łach sztuki. W ychow anie domowe młody Romuald otrzy­ mał bardzo staranne. Uderzały w nim podniosłe zasady m oralne i religijne, jakie najczęściej w dzie­ ciństwie w pajane są przez kobiece wpływ y. Babka macierzysta, Justy n a z Szujskich Błocka—piastunką tu była. Jej to przew ażnie zawdzięczał bardzo głę­ bokie swe uczucia religijne, które w nim górow ały od najmłodszych lat życia, a w których znajdował jedyną podporę i pociechę w późniejszych ciężkich zmaganiach się z losem. Babka nietylko opieko­ wała się nim w dzieciństwie, lecz i później tow a­ rzyszyła mu wszędzie, podczas pobytu jego w woj­ sku rosyjskiem . Nie rozstawał się z nią do końca Strona 5 6 jej życia, a wdzięczną i tkliw ą o niej pamięć do zgonu zachował. Babka nietylko uczucia religijne w nim zasiała, ona rozw inęła w nim także uczucia narodow e. Ona małem dzieckiem przyw iozła go do W arszaw y, pokazyw ała mu wszystkie pam iątki nie­ dawnej świetności; ona zawiozła go na Bielany, gdzie pokazując mu grób Staszyca, mówiła mu o uczu­ ciach obywatelskich i o poświęceniu dla kraju tego niepospolitego człowieka. Po ukończeniu szkół w Swisłoczy młody T rau ­ gutt udał się do Petersburga, gdzie w pryw atnym zakładzie przeszedł kurs Akademii inżynierów, zda­ jąc w 1846 roku egzamin na oficera saperów. W P etersburgu T rau g u tt niewątpliw ie się sty­ kał z polską młodzieżą akademicką, k tó ra w zam­ kniętych kółkach koleżeńskich uzupełniała swoje fachowe wykształcenie wiadomościami z zakresu historyi i literatury ojczystej. Czytywane społem utw ory wielkich naszych poetów utrw alały w umy­ słach tej młodzieży ów wielki ogień miłości Ojczy­ zny, który wynosili zazwj^czaj już z pod strzechy rodzicielskiej. Podczas kilkunastoletniej służby wojskowej wi­ dzimy T raugutta naprzód w Królestwie, mianowi­ cie w m iasteczku Żelechowie, zkąd rychło polecono mu wziąć udział w Kampanii węgierskiej. Po po­ wrocie z W ęg ier żeni się w 1852 r. z w arszaw ian­ ką, osobą wysoko w ykształconą i muzykalną. Mał­ żeństw o to, oparte na głębokiem wzajemnem uczu­ ciu, dało mu dużo domowego szczęścia. W ojna Krymska, jaka wkrótce potem wybuchła, pow ołała Strona 6 7 go na teatr wojny, a rodzina, złożona z żony, có­ reczki i babki chroni się do rodzinnego O strow ia w pow. Kobryńskim. Koniec wojny, zatem rok 1856, zastaje go w Charkow ie przy sztabie 2-giej armii. W ów czas to sprow adza do siebie z Litw y rodzinę, co było dla niego nieopisanem szczęściem i po­ ciechą. W liście do swego przyjaciela Karskiego tak się podniośle w yraża o małżeństwie. „Czy ludzie pojmą, jak się kochać powinni — nie wiem. Bogu to tylko wiadomo, ale temu nikt nie zaprzeczy, że to jedyny środek do osiągnięcia szczęścia zarówno dla pojedynczych ludzi, jak dla całych narodów i dla ludzkości całej". W e dwa lata potem bawi już z rodziną w P e­ tersburgu. Uzupełnia tam dalej swoje w ykształce­ nie, słuchając wykładów chemii i fizyki i uczęszcza­ jąc do biblioteki. W P etersburgu w cichy ich dom uderzają dwa gromy: w ciągu kilku tygodni umiera mu babka, Błocka, której tyle w życiu zawdzię­ czał, a w ślad za nią idzie żona, osierocając dwie maleńkie córeczki. Ciosy te w prost obezwładniły go, cierpienia moralne tak wycieńczyły jego w szyst­ kie siły fizyczne, że obawiano się o jego życie. O zgonie żony, tak się w yraża w innym liście do K arskiego: „przez półosma roku b\dem mężem Anioła, teraz go już niema, bo A nioły długo na ziemi pozostaw ać nie mogą". Po tych w ypadkach porzuca służbę wojskową, jako podpułkow nik saperów ; w yrzeka się, pomimo zachęty ze strony zwierzchników, świetnych w ido­ Strona 7 8 ków karyery i osiada na Litwie. W całym tym okresie życia zdobyw a niekłamany szacunek swej zwierzchności i tow arzyszów broni. Znany pisarz rosyjski, Berg, który sam brał udział w wojnie Krymskiej takie w ystaw ia świadectwo Trauguttow i: „był to pow ażny, milczący i pilnie spełniający swo­ je obowiązki oficer, unikał wszelkich hałaśliwych tow arzystw , a każdą w olną chwilę poświęcał ro­ dzinie i dalszemu kształceniu się". Jeden z jego ko­ legów, rosyanin, tak się o nim wyraża: „w czasie naszej wspólnej służby wojskowej, patrząc na tę tw arz, która się nigdy nie chmurzyła, ani też śmia- ła, na tę postać drobną, szczupłą, spokojną i mil­ czącą, nigdy bym nie przypuścił, że z niego będzie niezm ordow any i energiczny wódz a pełen niesły­ chanego poświęcenia dyktator polski". Jednozgodnie też w obozie rosyjskim u trzy­ mywano, że z rów now agi duchowej można było w yprow adzić T raugutta, o ile ktoś niebacznem sło­ wem zadrasnął jego uczucia religijne lub naro­ dowe. W krótce po zainstalowaniu się w Ostrowiu, ma- jąteczku, położonjun o 3 mile od Kobrynia, T rau ­ gutt, jako młody wdowiec, ojciec 2-ch córeczek, żeni się pow tórnie z Antoniną Kościuszkówną i pro­ wadzi cichy i pracow ity żyw ot ziemianina. Takie było życie T raugutta przed 63-cim ro­ kiem. Lata 61 i 62, czyli czasy patryotycznych unie­ sień t. zw. manifestacyi nie w yw ołały go na szer­ sze pole. Do organizacyi przedpowstańczej wcale Strona 8 ¥ - 9 - nie należał, a naw et pierwsze miesiące pow stania spędza jeszcze w zaciszu domowem, w O strowiu, uchodząc za człowieka bardzo um iarkowanych prze­ konań. Tym czasem na zachód od Polesia już na do­ bre huczała burza, pioruny raz po raz uderzały, nocami szerokie łuny krw aw iły nieba. Zdawało się z początku, że burza przejdzie bokiem i nie dotknie smętnych, zadumanych stron Polesia. Ale gw ar bo­ jow y i szczęk oręża nadchodził coraz bliżej. Już mówiono głośno o W ęgrow ie i Siemiatyczach, już wiedziano o w ystąpieniu N arbutta. Zdarzyło się raz, że jakiś niewielki oddział pow stańczy przecią­ gał przez wioskę T raugutta. D roga prowadziła przez groblę, na której, oparty o poręcz mostu, stał późniejszy wódz pow stania, patrząc napozór obojętnem okiem na garstkę młodzieży. Już jednak wówczas zdecydował się w ystąpić i objąć dowódz­ tw o n a d „ p a rty ą “ K obryńską,—Naczelnik woj. Brze­ skiego, A polinary Hofmeister, w imieniu tam tejsze­ go obyw atelstw a wymieniał żyw ą z nim korespon- dencyę w tej spraw ie. Zbrojne w ystąpienie T raugutta n a pole walki przypada na dzień 7 maja. Eliza Orzeszkowa w swo­ ich przepięki^ch „Gloria v ictis“ skreśliła dzieje tw o­ rzenia i pierwszych działań wTojennych oddziału Ko- b ^ ń sk ie g o . Składała go liczna młodzież obyw a­ telska z całej Kobryńszczyzny, oficyaliści dworscy Strona 9 10 i w znacznej części leśnicy. Oddział liczebnie silny nie był: nie przekroczył nigdy 500 ludzi, ale byli to ludzie zahartow ani, nieodrodni synowie Polesia, znający w ybornie tamtejsze lasy, bagna i tajemne w nich ścieżki i przejścia, a przytem wszyscy bez w yjątku obyci z bronią, jako zawołani myśliwi i strzelcy. Z oddziałem tym T rau g u tt stoczył na terenie powiatów K obryńskiego i Pińskiego 7 potyczek, które chw ałą okryły zarówno wodza jak i jego to­ warzyszów. Po paromiesięcznej kampanii garstka bojowników o wolność, otoczona zewsząd wielo­ kroć przeważającemi siłami w roga, a nie widząc znikąd pomocy, któraby zrobiła dy wersyę i rozluź­ niła otaczający ja żelazny pierścień, została podzie­ lona na drobne grupy po 10—20 ludzi i rozpłynęła się w nieprzebytych obszarach tamtejszych lasów. Sam T raugutt, chory z wyczerpania i nadm ier­ nych wysiłków, w bezpiecznem schronieniu szukał dla siebie ocalenia. Po przyjściu do zdrowia udaje się natychmiast do W arszaw y, aby tam dotrzeć do najwyższych sfer rządu powstańczego, zapoznać się przedewszystkiem z jego organizacyą wojskową i ofiarować jej swoje fachowe wykształcenie i doświadczenie. Jego pro­ sta, szczera natura litew ska, oraz pewien urok sła­ wy, jak ą się okrył jego oddział Kobryński, w ytw o­ rzyły dla niego życzliwy nastrój ze strony naczel­ nych kół pow stania. Rozpatrzyw szy się w ciągu kilkunastu dni po­ bytu swego w W arszaw ie w ogólnem położeniu Strona 10 11 krają, T raugutt p o s z e d ł do przekonania, że jeszcze nie w szystko stracone, że droga, walki dużo można zrobić, byle w yciągnąć z kraju w szystkie do niej środki, byle w yrw ać z korzeniem chw ast nieustan­ nej opozycyi pewnych zbyt czerwonych kół m iej­ skich. O baliły one już kilkakrotnie osobisty skład Rządu N arodow ego,przyczyniając w swem zaślepie­ niu i niepohamowanej ambicyi jednostek nieobliczal­ ne w prost szkody organizacyi powstańczej. P ostano­ wił tedy nie w racać do obozu, ale swe siły i wie­ dzę wojskową, i całego siebie oddać spraw ie w y­ zwolenia w niezłomnem przekonaniu, że służba ta w W arszaw ie pożj^teczniejszą będzie. Na czele ma­ łych oddziałów wojskowych mogą stać inni, on czuł się pow ołanym do szerszej działalności, na szer­ szeni polu. I tak z szeregów litewskiego pow stania stanął u steru władzy człowiek o hartow nym duchu po­ święcenia, o patryotyzm ie podniosłym, umiejący w najcięższych chwilach pow stania wziąć na swe barki rozprzęgającą się organizacyę i kierow ać nią do chwili owego męczeńskiego zgonu. Członkowie Rządu Narodowego, poznaw szy go bliżej, zapragnęli go mieć pośród siebie, przed­ tem jednak postanowili, aby w charakterze nadzw y­ czajnego kom isarza wyjechał zagranicę w celu po­ rozum ienia się z wybitniejszymi dowódcami rozbi­ tych oddziałów, szukających chwilowo schronienia za kordonem, oraz zlustrowania wszystkich agentur nabyw ania broni i amunicyi. Strona 11 I 12 T raugutt mis\7ę swoją spełnił z w zorow ą ści­ słością. W podróży nie zaniedbał niczego, aby po­ znać wszystko, co walkę wspierało lub jej służyło, co było jej dźwignią lub słabością. D otarł on na­ w et do tych potęg zagranicznych, które rozpaczli­ wej i beznadziejnej walce rzucały słowa zachęty i w ytrw ania. 1 oparcie jakie znalazł w Paryżu, w H otelu Lam bert, ze strony ks. \A / ładysław a Czartoryskiego i d-ra Sew eryna Gałęzowskiego, dało mu możność uzyskania audyencyi u ks. Napoleona H ieronim a Bo- napartego, synowca Napoleona Iii-go. Na tej au­ dyencyi padły słow a wielkiej zachęty i wielkiej na­ dziei dla nas. Koniec nadchodzącej zimy miał być niechybnie początkiem zbrojnej interwencyi Francyi. Nie jest rzeczą stwierdzoną, czy T rau g u tt widział się oso­ biście z Napoleonem Ill-im, je st jednak rzeczą nie­ wątpliwą, że ze strony cesarza przez usta jego mi­ nistrów czjmione mu były najpoważniejsze i naj­ uroczystsze zapewnienia pomocy Polsce. W pow rotnej drodze do W arszaw y doszła go wieść w Galicyi, o zmianie Rządu powstańczego. Poprzedni skład Rządu z Karolem Majewskim na czele został obalony, a do władzy dostała się garść ambitnych krzykaczy i warchołów, do żadnej tw ór­ czej pracy niezdolnych, ze słynnym Ignacym Chmie­ lińskim na czele. O pozycya święciła nielada tryum f lecz tylko we własnym obozie. W szystko co było światlejsze i poważniejsze w sferach wyższej organizacyi od- Strona 12 13 sunęło się od tego Rządu t. zw. „wrześniowego . Sam Rząd, stanąwszy u szczytu swoich marzeń, zrozum iał rychło dwie praw dy: że łatwiej władzę posiąść, niż ją spraw ować, oraz że kto na szczycie owym staje, powinien nie ambicyę lecz poświęce­ nie i znojny trud nieść w ofierze. Jednocześnie terro r ze strony władz rosyjskich zaczął w zrastać nieomal z każdymi dniem, a groza niebezpieczeństw a poczęła coraz więcej ogarniać ludzi słabego ducha. Zaczęli też w krótce, po pa- rotygodniowem nasyceniu się władzą, uciekać za­ granicę. Pierw szym , który umknął w końcu września, był Ignacy Chmieliński, za jego przykładem mieli w krótce pójść inni. Rozprzężenie na wszystkich szczeblach przyjęło zastraszające rozmiary. W ów czas pomyślano o Traugucie. W yczeki­ wano niecierpliwie jego pow rotu, słano gońców, aby przyjazd swój do W arszaw y przyspieszył. T rau- gutt z oburzeniem przyjął wiadomość o dokonanym przew rocie i jego fatalnych skutkach. W położeniu zoryentow ał się szybko. porozumieniu z w y b it­ niejszymi jednostkam i jako to. Józefem Janow skim , Józefem Gałęzowskim , Rafałem i H enrykiem K ra­ jewskim i, Toczyskim, prof. Dybkiem, M aryanem Dubieckim i innymi postanow ił energicznie w ystą­ pić i zdusić anarchię. W tym celu udał się na posiedzenie Rządu w d. 17 Października i w ygłosił jedną z nielicznych swoich mów, którą spiorunow ał uzurpatorów wła­ dzy, w której w ystaw ił im całe niebezpieczeństwo, Strona 13 14 na jakie narazili spraw ę pow stania, a w końcu krótko im oświadczył, że m ogą dowolnie rozpo­ rządzać swojemi osobami, gdyż ster tego Rządu on sam od tej chwili obejmuje. Naoczny świadek (tej sesyi) Józef Janow ski, mówi w swoich pam iętnikach, że tyle było gorz­ kiej praw dy w przem ówieniu T raugutta, tyle sta­ nowczości i siły, że „czerwoni" milcząc rozeszli się bez słowa protestu. Może w duszy naw et radzi byli, że przyszedł ktoś, co dobrowolnie brał na sie­ bie ciężar wielki i bardzo niebezpieczny. W obec zachwianej powagi Rządu Narodowego konieczną się stała energiczna i żelazna dłoń. G dy­ by T raugutt nie spełnił tego zadania, i nie podniósł chylącej się do upadku władzy, runęłaby ona w Paź­ dzierniku i nie otoczyłaby jej aureola męczeństwa, która przyśw ieca ostatniej karcie Styczniow ego po­ wstania. Ukazanie się na widowni w ypadków człowie­ ka tej miary, co T raugutt, uważać trzeba za fakt Opatrznościowy. Zapóźno on się zjawił, aby w y­ walczyć niepodległość, ale dość wcześnie, aby oca­ lić naród od moralnych klęsk i anarchii. I od tej chwili zaczął się okres ó-cio miesięcz­ nej dyktatury T raugutta, okres pracy ciężkiej, ofiar­ nej. On sam wyłącznie był kierownikiem w szyst­ kich spraw wewnętrznych i zew nętrznych prow a­ dzonej wówczas walki. Tytułu dyktatora, ja k zresztą żadnego innego, T raugutt nie używał, lecz faktycznie dyktaturą była jego władza z natury swej. W szystkie swoje de- Strona 14 15 kreta i rozkazy T raugutt wydaw ał w imieniu Rzą­ du N arodowego, który on jeden tylko reprezento­ wał, a żadna inna władza poza nim nie istniała. Zaraz w pierw szym dniu objęcia w ładzy po­ w ierzył stanow iska dyrektorów wydziałów ludziom najświatlejszym i najlepszym, jakich wyżej wymie­ niłem, którzy w prost od niego otrzym ywali rozka­ zy i instrukcye. W szystkie prace wydziału i spraw zagranicznych przechodziły przez jego ręce, mimo że w każdym z tych wydziałów miał uzdolnionych dyrektorów i referentów. Nadzwyczajna pracowitość pozwoliła mu do każdej pracy swą dłoń przyłożyć, każdą ważniejszą pracę do głębi zbadać. O soby z najbliższego otoczenia dyktatora: Jó ­ zef Gałęzowski, W acław Przybylski i M aryan D u­ biecki, wynalazły mu bezpieczne schronienie w mie­ szkaniu p. H eleny K irkorow ej, żony redaktora Ku- ryera W ileńskiego przy ulicy Smolnej N° 1. W tym to domu zamieszkał T raugutt pod imie­ niem Michała Czarneckiego, kupca z Galicyi. Dom, w pustej naówczas dzielnicy, posiadał niewielu mi­ łujących spokój mieszkańców, a małą oficynkę w pod­ wórzu zajął najbliższy sekretarz i pow iernik dykta­ tora, Maryan Dubiecki*). *) M aryan D ubiecki autor znakom itej p rac y p. t. „R o­ m uald T ra u g u tt i je g o d y k tatu ra". Z te j je d y n e j u nas ź ró d ło w e j książki o ostatnim d y k ta to rz e z a c z e rp n ą łe m w szystkie b iograficzne szczegóły z ż y c ia T ra u g u tta . Strona 15 16 Skrom ne, nieomal ubogie mieszkanie T raugut­ ta składało się z 2-ch pokojów, do których wejście prowadziło tylko przez pokoje p. K irkorow ej. Jak skromne było mieszkanie, tak skromne i tw arde były w arunki życia jego właściciela. P raca nieu­ stanna, od wczesnego ranka do późnej nocy, w y­ pełniała mu w szystkie dni tego ciężkiego półrocza. Dzień zazwyczaj T rau g u tt rozpoczynał od kor­ nej, w klęczącej postawie, modlitwy. Po krótkiem śniadaniu zasiadał do biurka, przy którem pracował bez wytchnienia do obiadu. O godz. 2-giej obiad w tow arzystw ie Gałęzowskiego i Dubieckiego. Po obiedzie T raugutt przygotow yw ał się do narad z dy­ rektoram i wydziałów. Sesye owe, gwoli bezpie­ czeństwa, nie odbjrwały się u niego, lecz on sam udaw ał się na nie codziennie o zmierzchu dnia. P o ­ siedzenia, odbyw ane kolejno coraz w innem mie­ szkaniu, groziły zawsze największem niebezpieczeń­ stwem ze strony gęsto krążących po mieście pa­ troli policyjno-wojskowych. Pó ukończeniu narad, około 8-ej wieczorem, w racał do siebie strudzony i w tedy miał jedyną w dniu chwilę wytchnienia. O dziesiątej zasiadał znów do biurka i pracow ał przy niem do późnej nocy. W e wszystkich odezwach, instrukcyach i li­ stach T raugu tta zawsze góruje nuta energii i silnej w iaty w pomyślniejsze jutro. Bowiem w iarą był przejęty sam dyktator i w iarę tę usilnie starał się przelać w serca swoich współpracowników. W adm inistracyi w prowadzał jednolitość za- Strona 16 ROMUALD T R A U G U TT Strona 17 17 rządów. W zaborach ościennych zniósł Komitety prowincyonalne, a zamiast nich utw orzył W ydziały wykonawcze, na wzór W ydziałów na Litwie i Rusi, w celu skuteczniejszego zjednoczenia tych prowin- cyi z naczelną władzą w W arszaw ie. Dla urzędni­ ków organizacyi, przekraczających lub zaniedbują­ cych swe atrybucye, był surowym. R ygor i kar­ ność wojskowa, które cechowały jego obóz pow ­ stańczy, w prowadzone były również i do szeregów organizacyi cywilnej. W ichrzycieli wszelkiego rodza­ ju, w 3Tstępujących pod egidą M ierosławskiego lub innego rodzaju opozycyi, bezwzględnie potępiał. W listach swoich nazywał ich gorszymi nieprzyja­ ciółmi kraju niż Moskale i Niemcy. T raugutt energicznie zabiegał, aby z oddzia­ łów powstańczych, rozrzuconych po kraju i niema- jących z sobą żadnej wojskowej spójni, utworzyć kadry regularnego wojska. Późna już była godzina na zegarze pow stania Styczniowego... Śladem wielu innych złożyli już głowy na p o ­ bojow iskach—groźni w rogom —Czachowski i Chmie­ liński. Z wodzów pozostałych najgłośniejszy był jenerał Bosak (Hr. Hauke). On jeden w ystępow ał czynnie, bohaterskie staczał walki przez całą zimę i z luźnych oddziałów tw orzył zaczątki narodowego wojska. Zima ostra mnożyła w ydatki, a skarb w yczer­ pany, niezasilany jak dawniej ofiarami, nie mógł 2 Strona 18 18 zadość czynić potrzebom żołnierza, nad czem gorz­ ko boleje w swoich listach dyktator. Nadzieja na obcą pomoc nie zaślepia go. Roz­ kazy tak zawsze wydaje, jak gdyby tylko na wła­ sne siły narodu liczył. W okólnikach swoich na­ kazuje wojsku z ludem na w roga uderzać, bo ma­ jąc za sobą lud, możemy, jak się wyrażał, „nie tro ­ szczyć się o żadne interwencye, bez których oby Bóg miłosierny pozwolił nam się obejść". Bo już wiara w dyplom atyczną pomoc codzien­ nie w nim wątlała. Słynna mowa tronow a w d. 5 Listopada 1863 roku, w ygłoszona przez cesarza fran­ cuzów do państw Europy, mówiła o konieczności re- wizyi kongresu W iedeńskiego, gdyż „Rossya w W ar- szawie owe traktaty jaw nie zdeptała". W mowie swojej Napoleon Ill-ci wzywał rządy do solidarne­ go działania w celu zmiany istniejących stosunków i oparcia ich na poczuciu praw a i sprawiedliwości. Był to jednak łabędzi śpiew dyplomacyi francuskiej: monarchowie Europy zbyli ją głuchem milczeniem. Niestrudzony ajent dyplom atyczny rządu pow stań­ czego, ks. W ładysław Czartoryski, pełen optymizmu i niezachwianej jeszcze wiary w skuteczność not mi- nisteryalnych, gorliwie zabiegał, aby rzeczona mo­ wa mogła być punktem wyjścia dla naszej sprawy. Ale w miarę dalszej a częstej korespondencyi swojej z Trauguttem , było coraz więcej w niej pe­ symizmu i rozczarowania. Tymczasem rząd rosyjski, oryentując się szyb­ ko, że upragniona przez Polskę interwencya do skutku nie dojdzie, chwycił się w K rólestw ie śród- Strona 19 19 ków niesłychanego terroru, aby zniweczyć pow­ stanie. Zachętą i przykładem mu był spokój cmen­ tarny na Litwie, którą krw ią zalał i lasem szubie­ nic obstaw ił M urawjew—to najdoskonalsze wciele­ nie ducha rosyjskiego. W odpowiedzi na stosowany terro r T rau g u tt ogłosił dekret o pospolitem ruszeniu. Ale już nie stało ludzi do jego wykonania. A patya i trw oga ogarnęła wszystkich. Najdzielniejsze jednostki, ratując życie, chro­ niły się za granicę, zapełniały więzienia, lub były w drodze na Sybir. Pustka coraz większa staw ała się wokoło dyk­ tatora. Stał on jak dąb sam otny w przetrzebionym lesie na swojem coraz niebezpieczniejszem stano­ wisku. Ciężar prac osób ubywających z szeregu, brał na swe barki, ciągle w tern Szczytnem przeko­ naniu, że jedna chwila wszystko jeszcze może zmienić i beznadziejną walkę na naszą korzyść obrócić. Łudził się. Ale w szlachetnem złudzeniu naj­ trzeźwiej i najstaranniej obmyślał środki i sposoby, aby walkę zasilić i przedłużyć. W licznej z tego czasu korespondencyi T raugutta z ks. Czartoryskim i Bosakiem odbija się jego czysta i wielka dusza. W ciężkich tych udręczeniach otrzym uje daw­ no upragnione wieści o swoich najbliższych. Jakże bolesnemi one byty dla tak czułego i kochającego ojca. Dowiaduje się z nich o śmierci jedynego ma­ leńkiego synka, jak i o tem, że w róg prześladuje Strona 20 20 jego rodzinę i pozbawia ją dachu. Ból tłumi w so­ bie, zapomina o nim, bo on wszystkie swoje ziem­ skie, osobiste ukochania i przywiązania oddał w ofie­ rze Ojczyźnie swojej niepodzielnie i bez zastrzeżeń. Fatalny koniec zbliżał się. Inkwizycya mo­ skiewska, czyniąc masow e aresztowania, w padła na trop osób, mających bezpośrednie stosunki z T rau ­ guttem. Badani na śledztwie dwaj lekarze: Moraw­ ski i Przybylski, ludzie o charakterach lichych i sła­ bych, dali Komisyi śledczej niektóre wskazówki, tyczące się dyktatora. Prawda, że w poczuciu swej winy i skruchy natychm iast ostrzegali przez osoby trzecie, aby T rau ­ gutt się chronił i ratował. Niewiadomo, czy ostrzeżenie doszło T raugutta, a jeżeli doszło, czy chciał z niego korzystać. Przy­ jaciele jego już przedtem podawali mu sposoby ocalenia się. T raugutt jednak należał do typu ludzi, którzy nie porzucają sw ego hetm ańskiego p o ste­ runku: oni albo czoło stroją w wawrzyny, albo idą na rusztow anie śmierci. W nocy dnia 10 Kwietnia, do cichego domu na Smolnej w targnęła zbrojna straż i porw ała T rau ­ gutta. Osadzono go na Paw iaku, a następnie w słyn­ nym X-ym paw ilonie Cytadeli. Na śledztwie, przy badaniu i w więzieniu okazywał spokój i niezwykły hart ducha. O ostatecznym losie swoim nie miał żadnych wątpliwości. T a głęboko religijna, na w skroś chrze­ ścijańska dusza, szukała pociechy i ukojenia w go­ rącej modlitwie, na której całe dnie przepędzał.