Valko Tanya - Arabska żona 03 - Arabska krew
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Valko Tanya - Arabska żona 03 - Arabska krew |
Rozszerzenie: |
Valko Tanya - Arabska żona 03 - Arabska krew PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Valko Tanya - Arabska żona 03 - Arabska krew pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Valko Tanya - Arabska żona 03 - Arabska krew Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Valko Tanya - Arabska żona 03 - Arabska krew Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
TANYA VALKO
ARABSKA KREW
Tym, którzy ucierpieli z powodu reżimów i tyranii przywódców, Oby
odzyskali wolność i ludzką godność
Autorka
Fabuła powieści bazuje na wydarzeniach, jakie miały miejsce w Libii
podczas Arabskiej Wiosny w 2011 roku, lecz opisane sytuacje oraz
uczestniczący w nich bohaterowie są fikcyjni. Wszelkie podobieństwo do osób
przebywających kiedyś lub żyjących obecnie w Libii jest przypadkowe.
Strona 4
PRZEDMOWA
Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy, właśnie trzymacie w rękach
powieść Arabska wiosna, która jest kontynuacją losów bohaterek Arabskiej
żony i Arabskiej córki.
Zwrot „arabska wiosna" jest już powszechnie przyjęty i oznacza zamieszki,
przewroty i rewolucje, jakie miały miejsce w krajach arabskich, począwszy od
końca 2010 roku aż po dzień dzisiejszy. Jednak moja książka nie jest ani
powieścią historyczną, ani reportażem z tych wydarzeń. Jest to fikcja literacka
bazująca na faktach z wojny domowej w Libii. W swojej powieści fikcyjne losy
bohaterów wplątałam w wir faktycznych wydarzeń. Informacje czerpałam z
relacji telewizyjnych w Al-Dżazirze czy CNN oraz ze sprawozdań prasowych i
internetowych. Opisując obozy dla uchodźców, masowy exodus z Libii czy
łamanie praw człowieka, w tym kobiet i dzieci, korzystałam z raportów
obrońców praw człowieka oraz znawców tematu czy opowieści naocznych
świadków. Jednak pragnę podkreślić, że przedstawione sytuacje oraz
uczestniczący w nich bohaterowie są fikcyjni. Wszelkie podobieństwo do osób
przebywających kiedyś lub żyjących obecnie w Libii jest przypadkowe.
Postaci takie jak Muammar al-Kaddafi czy jego syn Saif są osobami
publicznymi i nawet śmierć libijskiego lidera została bez skrupułów ukazana w
internecie. Ich historia przedstawiona przeze mnie jest całkowicie fikcyjna, choć
niewykluczona.
Bardzo często w mojej powieści odwołuję się do źródeł islamu, który
każdemu muzułmaninowi towarzyszy od świtu do zmierzchu, od narodzin aż do
śmierci. Chcąc zrozumieć kulturę arabską, najpierw należy zapoznać się z
religią. W żadnym względzie nigdy nie starałam się jej deprecjonować czy
krytykować, gdyż uważam ją za wspaniałą wiarę, czasami jedynie źle
Strona 5
interpretowaną czy wykorzystywaną do niecnych celów. Osobiście jestem
zagorzałą zwolenniczką dialogu międzyreligijnego i tolerancji.
Tak więc, drogi Czytelniku, powieść, po którą sięgasz, zaprowadzi Cię do
pięknej śródziemnomorskiej krainy, która została zniszczona przez wojnę, a jej
niewinni obywatele doznali z tego powodu wiele krzywd i niesprawiedliwości.
Fikcyjni bohaterowie powiodą Cię przez prawdziwe pola walk i ukażą, co
oznacza piekło wojny we współczesnym świecie.
Strona 6
I
ODNALEZIENIE
MATKI
Arabska Miriam czy polska Marysia
Marysię po przyjeździe do Rijadu, stolicy Arabii Saudyjskiej, zaskakują
najbardziej dwie rzeczy. Po pierwsze, dobrobyt tego kraju i bogactwo jej męża.
Do tej pory sądziła, że jest on tylko dobrze sytuowanym biznesmenem, lecz
przez głowę jej nie przeszło, że wyszła za mąż za milionera, zwłaszcza że sama
nie miała ani grosza. Dlaczego ten mężczyzna zdecydował się na ślub z biedną
dziewczyną, w dodatku pół Libijką, pół Polką? Chyba jedynym
wytłumaczeniem może być wielka miłość. Drugą sprawą, która szokuje
nowoczesną wyemancypowaną kobietę, jest zachowanie jej męża. W Jemenie
Hamid był zupełnie innym człowiekiem. Nie chodzi tylko o okazywanie uczuć
w stosunku do Marysi, ale również o jego styl bycia. W Sanie mężczyzna
patrzył na nią płonącymi, rozkochanymi oczami. Jak tylko nadarzała się okazja,
chwytał ją za rękę lub obejmował ramieniem. Robił to nawet w miejscach
publicznych i na oczach ludzi, co nie było dobrze widziane w tym tradycyjnym
muzułmańskim kraju. Często wybuchał niepohamowanym, zaraźliwym
śmiechem, żartował, opowiadał zabawne dykteryjki i psocił jak mały chłopiec.
W Rijadzie stopniowo jego żywiołowość jakby wygasa, oczy blakną i często,
zwłaszcza w miejscach publicznych, patrzy na żonę bez namiętności i
bezosobowo. Nie ma mowy o najdelikatniejszym dotknięciu na ulicy, podczas
wizyt u jego rodziny czy w wielkich centrach handlowych. Bywa, że widzą
jakąś odważną saudyjską parę idącą pod rękę, lecz im się to nie zdarza. Marysia
nie może tego pojąć, lecz kiedy zaczyna obserwować mężczyzn i otaczające ich
saudyjskie małżeństwa, dochodzi do wniosku, że w tym kraju należy to do
normy. Miłości między ludźmi nie należy okazywać, bo jest ona niczym w
Strona 7
porównaniu z uwielbieniem Allaha. Zycie pobożnego Saudyjczyka polega na
oddawaniu bezgranicznej czci Bogu. Modlitwy pięć razy dziennie ustawiają cały
plan dnia, a świadomość, że żyje się na muzułmańskiej świętej ziemi, czyni z
wszystkich Saudyjczyków ludzi naznaczonych i błogosławionych, dla których
oprócz Mekki, Medyny i Allaha nic się nie liczy. Chyba dlatego tak się
zachowują, tłumaczy sobie Marysia. A może ich maniery to tylko pozory, które
trzeba w tym kraju stwarzać? Po prostu nie afiszują się z uczuciami i trzeba to
zaakceptować, choć Marysi przychodzi to z wielkim trudem. Jest to wbrew jej
żywiołowej, śródziemnomorskiej naturze.
Pod koniec stycznia nadchodzi wiosna, czas przebudzenia, radości i miłości.
Ta pora roku chyba w każdym punkcie na kuli ziemskiej jest piękna. Odczuwa
się to szczególnie w miejscach, które na co dzień są nie do życia.
Pogoda nawet w Rijadzie, wybudowanym na środku pustyni, jest znakomita.
Marysia po raz pierwszy od przyjazdu widzi oszałamiający błękit bezchmurnego
saudyjskiego nieba. Kryształowo czyste powietrze wypełnia płuca i dodaje sił,
nawodniona ziemia z każdego najmniejszego skrawka wypuszcza młode pędy
traw czy krzewów, a wszystko to pieszczą delikatne promienie
przygrzewającego słońca. Ptaki całymi dniami śpiewają jak oszalałe, a koty
zawodzą nocami. Taki idylliczny stan trwa niestety może miesiąc, może półtora,
bo później od początku kwietnia niebo skrywa się znów za chmurami pyłu. Po
nieudanej, tragicznej wyprawie do Madain Saleh i po późniejszym kontakcie z
ambasadą polską Marysia w zasadzie przestaje opuszczać willę. Tak szczelnie
zamyka się w domu, że nawet nie zauważa zmian pór roku. Jej przyjaciółka
Kinga dzwoni parokrotnie, zapraszając ją osobiście na święto narodowe 3 Maja,
które jest hucznie obchodzone w rezydencji ambasadora, ale Marysia nie daje
się namówić. Hamid też jej nie nakłania do wyjścia, widząc przerażenie i
zagubienie żony. Nie odpowiada mu również picie alkoholu podczas takich
Strona 8
uroczystości. W końcu Arabia Saudyjska to kraj prohibicji i nie powinno się
przynajmniej tak otwarcie łamać tego prawa.
- Słuchaj, kobieto! Mam dobre... cudowne wieści! - Dwa tygodnie po
wielkiej recepcji koleżanka dzwoni ponownie i krzyczy podekscytowana do
słuchawki.
- Wallahi, co się dzieje?
(Wallahi (arab.) - na Boga.)
- Obiecałam, że odszukam twoją mamę, pamiętasz?
- Tak... - Serce Marysi na sekundę stanęło w miejscu, by po chwili zacząć
bić jak oszalałe.
- Była na imprezie trzeciego maja i sama mnie zaczepiła. Trzeba było
przyjść, jak mówiłam! - stwierdza z pretensją. - Ale to nic. Gadałam z nią chyba
przez godzinę i jestem w stu procentach pewna, że Dorota jest twoją matką.
Niewiele mi o sobie opowiadałaś, zwłaszcza o rodzicach, ale wszystkie znane
mi szczegóły się zgadzają. Masz siostrę Darię, fajna z niej nastolatka, a Dorota
wyszła ponownie za mąż za Polaka, Łukasza, który zarabia tutaj niezłą kasę w
Ericssonie.
- Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem zawsze może. -
Marysia wypowiada szeptem słowa nieżyjącej babci Nadii, która głęboko
wierzyła, że matka z córką kiedyś się spotkają.
- Żebyś wiedziała! Mam numer jej telefonu komórkowego i adres.
Mieszkają na DQ.
- Nie byłam, co to za osiedle?
- Mieszkasz już prawie rok w Rijadzie i nie wiesz, co to DQ? Obudź się,
panienko, przestań śnić i gnić i rusz się!
Strona 9
- Dzięki, dzięki! Czy ty zawsze musisz być szczera aż do bólu?
- Tak, bo ktoś musi tobą wstrząsnąć, moja śpiąca królewno! DQ to dzielnica
dyplomatyczna, Diplomatic Quarter, znajdują się tam prawie wszystkie
ambasady i rezydencje, ale też urzędy, sklepy, parki, restauracje oraz wille i
apartamenty również dla zwykłych cudzoziemców, nie tylko tych z korpusu.
Kobiety w DQ mogą chodzić bez abai! (Abaja - wierzchnie tradycyjne okrycie
w krajach muzułmańskich; szeroki, luźny płaszcz noszony przez kobiety i
mężczyzn, w Arabii Saudyjskiej kobiety noszą abaje w czarnym kolorze.)
Jeszcze tam nie byłaś, nie mogę w to uwierzyć?!
- Jeśli nie jestem dyplomatką ani tam nie mieszkam, to jak mnie wpuszczą?
Teraz sobie przypominam, że raz czy dwa przejeżdżaliśmy z Hamidem
autostradą obok tego miejsca i widziałam betonowe bloki, tankietki z
karabinami maszynowymi i tłumy straży i gwardii narodowej. Mysz by się nie
prześlizgnęła.
- Owszem, sprawdzają każdy samochód, bo boją się, żeby
fundamentalistyczne oszołomy nie zabiły jakiegoś ważnego człowieka, ale w
sumie to pic na wodę, bo każdy może tam się dostać. Mówi się, że masz sprawę
w jakimś biurze i już droga otwarta.
- W takim razie muszę spróbować.
- Nie mów jak typowa Arabka Insh Allah (Insh Allah (arab.) - jak Bóg da)
lub bukra, (Bukra (arab.) – jutro) bo to mnie wkurza, tylko zrób to zaraz - teraz -
natychmiast. Zadzwonię i umówię cię z Dorotą. Na kiedy? - Kinga bierze
sprawę w swoje ręce.
- Ani się waż! - wykrzykuje przerażona Marysia. - Ja sama... - Nerwowo
przełyka ślinę. - Muszę sobie jeszcze wszystko przemyśleć. - Ledwo oddycha z
podekscytowania. - Na spokojnie, zrobię to na spokojnie - obiecuje.
Strona 10
- Jak chcesz! - Przyjaciółka ze złością cedzi słowa przez zęby i rozłącza się.
Marysia potrzebuje czasu, żeby dojrzeć do spotkania z matką. Przypomina
sobie i rozważa swoją rozmowę z babcią. Było to jeszcze w Jemenie. Stara
mądra kobieta nie pozwalała zapomnieć dziewczynie o jej korzeniach, miejscu
urodzenia i matce.
- Babciu, już daj spokój z tą Polską! - Pamięta, jak się wtedy na nią
zezłościła, a zdarzało się to bardzo rzadko. – I z tym nazywaniem mnie
Maryszia też! To jest dla mnie krępujące, a poza tym wprawia mnie w jakieś
rozdwojenie jaźni. Przywykłam do imienia Miriam i dziewięćdziesiąt dziewięć
koma dziewięć procent ludzi tak się do mnie zwraca.
- Nie rozumiem cię, moje dziecko - babcia nie dawała za wygraną. - Czemu
taka jesteś zła na twoją matkę? Ileż ona musiała wycierpieć, ile czasu i
pieniędzy kosztowało ją odnalezienie ciebie. A ty, jak ta głupia koza, nie
pojechałaś z nią i zgotowałaś sobie ciężki los. Cały czas nie mogę zrozumieć, co
skrywasz w głębi swojej wrażliwej duszyczki? Nie można przecież nie kochać
matki!?
- Wszyscy mówili, że ona nie żyje. Lecz kiedy się odnalazła, tak jakby
spadła z księżyca, interesowała ją tylko Daria! Mnie miała w dupie! - wybuchła
wtedy i po raz pierwszy wyznała, co czuje.
- Ależ to nieprawda! - zaprzeczyła Nadia. - Jesteś już na tyle dorosła -
zaczęła, przytulając ją mocno do siebie - że powiem ci, co wiem o tragicznym
związku twojej mamy i taty. Poznasz parę drastycznych szczegółów na temat
swojego ojca, ale masz już chyba wyrobioną opinię na jego temat. - Westchnęła,
bo przecież nigdy o nikim źle nie mówiła i widać sprawiało jej to ból. - Twoja
śliczna mama nie miała łatwego życia z moim synem, bo muszę obiektywnie
stwierdzić, że niezły z niego zbój. Tak wyczekiwany, upragniony, wymodlony...
Ale cóż zrobić. Nie wiem, jak było w Polsce, ale kiedy przyjechała do nas do
Strona 11
Libii, widać było, że twój tata tresuje ją w szowinistyczny arabski sposób. Jak
chciał, to był miły, czuły, kochający i dawał jej szczęście, tym samym
przywiązując do siebie jeszcze hardziej. Częściej niestety był sobą, to znaczy
odpychającym, wrednym draniem o sadystycznych skłonnościach! Nie mówię o
zwykłym znęcaniu się, jak bicie, bo to u nas często się zdarza, ale on wykańczał
tę biedną dziewczynę psychicznie. Dorota dowiedziała się oczywiście o
molestowaniu przez niego młodszej siostry, Samirki, na co cała rodzina nie
mogła nic poradzić. Jaka wtedy była jego reakcja? Obraził się na wszystkich i
wyjechał chyba na cały miesiąc, zostawiając swoją młodą żonę w obcym jej
domu, w obcym kraju. Potem wrócił jak gdyby nigdy nic. Z czasem Dorota
zaczęła się adaptować do nowego otoczenia i uniezależniać, bo to była bardzo
mądra i wytrzymała dziewczyna. Lecz kiedy tylko wyściubiła nos na zewnątrz,
poznała polskie koleżanki, zaczęła wychodzić z domu, dostała świetnie płatną
pracę w polskiej szkole - zrobił jej z życia piekło. I lot chciała się wydostać z
Libii, ale mogła to zrobić tylko i wyłącznie w pojedynkę, bez ciebie, bo jak
wiesz, dziecko należy do ojca, a nie do matki, która przez dziewięć miesięcy
nosi je pod sercem, rodzi w bólach, karmi piersią i wychowuje. Ha! Absurd?!
Cóż, twoja biedna mama na-dal do tego stopnia kochała twojego ojca despotę,
że była w stanie z wszystkiego zrezygnować, poświęcić siebie dla dobra rodziny
i twojego, moja panno, abyś żyła w normalnym, nierozbitym domu. Na koniec
Ahmed wywiózł was na farmę pod miastem. Nie mogę powiedzieć, pięknie ją
urządził, ale była to złota klatka na całkowitym odludziu. Jednak twoja
zakochana mama przeżyła tam chyba chwile szczęścia, co zaowocowało
urodzeniem Darii. Później zaczęło się jeszcze gorsze piekło, bo mój synalek
związał się z fundamentalistami. Wystąpił nawet w telewizji podczas
manifestacji popierającej Osamę bin Ladena po zburzeniu World Trade Center
11 września 2001 roku. Ekstremizm w Libii był i jest karany śmiercią, a
odpowiedzialność ponosi się zbiorowo. Jeden członek rodziny coś przeskrobie,
a karani są wszyscy. Przez to musieliśmy dosłownie z dnia na dzień uciekać z
Strona 12
Trypolisu. Tu pomogła nam Malika, która załatwiła sobie posadę w Ghanie. A
co działo się z twoją mamą w tym czasie, nie mam pojęcia i obawiam się, że
nawet ciotka Malika nie znała do końca tej historii. Jedynie Samira wie chyba
wszystko, bo kontaktowała się z Dorotą i pomagała jej zorganizować
wywiezienie was z Libii. Namawiała cię, jak umiała, na wspólne wyjście na
mikołajki do polskiej ambasady, gdzie było umówione spotkanie i przekazanie
was matce. Ale ty nie chciałaś nawet o tym słyszeć, wybrałaś imprezę z Małiką i
jej koleżankami.
Tym wyznaniem babcia rozświetliła Marysi w głowie. Sama sobie była
winna, że nie opuściła wtedy Libii wraz z matką i młodszą siostrą. O to nie
może mieć do nikogo pretensji i nie powinna oskarżać swojej rodzicielki o brak
starań czy miłości.
Marysia nie zapomni do końca życia wydarzeń tamtego strasznego dnia,
kiedy Samira miała wypadek, po którym zapadła w śpiączkę, a jej siostrzyczka
Daria zniknęła. Ciotka Malika chciała jej coś powiedzieć o mamie i siostrze tuż
przed swoją śmiercią, ale nie zdążyła. Przez cały czas ukrywała prawdę i zabrała
tajemnicę ze sobą do grobu. Gdyby tylko chciała, już jako dziecko Marysia
połączyłaby się z rodziną i żyła w spokojnym, normalnym kraju, gdzie nie ma
rebeliantów, terrorystów i gdzie mężczyźni nie dyskryminują kobiet w imię
prawa sprzed wieków. Teraz młoda kobieta po raz pierwszy od wielu lat
wyciąga pomięte zdjęcie matki schowane głęboko w szkatułce przy łóżku i
wzdychając, patrzy na piękną blondynkę, która trzyma dłonie na zaokrąglonym
ciążowym brzuszku i uśmiecha się szczęśliwa.
- W imię Allaha, jadę! - wykrzykuje Marysia, zrywając się na równe nogi. -
Bez dzwonienia, bez umawiania. Moja matka mieszka w tym samym mieście, a
ja miałabym stchórzyć i jej nie odwiedzić?
Strona 13
- Łukasz, otwórz drzwi, ja mam mokre ręce - krzyczy Dorota z kuchni w
stronę salonu.
- Ja, kobieto, też coś robię, masz bliżej.
- Oczywiście, jak zawsze. - Wzdycha. - Darusia, przypilnuj przez jedną
minutkę Adasia, zaraz wracam.
- Dobra, dobra - nastolatka odpowiada z uśmiechem, i il ujmując: brata
ramieniem. - Ależ komuś się pali. Przecież nikogo się nie spodziewamy.
Nadal szczupła, choć już czterdziestoletnia Dorota wychodzi na podwórze,
gdzie jak watą okleja ją upał Rijadu.
-I am comingl - woła, słysząc następny dzwonek.
Ze złością na taką nachalność nieproszonego gościa gwałtownie otwiera
metalową bramę i staje jak wryta. Na chodniku przed domem widzi młodą
dziewczynę o arabskich rysach i zadziwiająco jasnej karnacji oraz krętych
złotych włosach, ubraną w długą do ziemi abaję.
- Kto to? - Dorota słyszy za sobą głosy Łukasza i Darii.
- Dzień dobry, mamo... W końcu cię odnalazłam.
- Moja Marysia, moja córeczka kochana! - hamując łkanie, Dorota wyciąga
przed siebie ręce i zarzuca je na szyję tak długo poszukiwanego dziecka.
Wprowadza swoją dorosłą córkę do domu w asyście zaskoczonego Łukasza
i Darii z małym Adasiem na ręce. Bierze od niej czarny płaszcz i z
przyjemnością patrzy na zgrabną, smukłą sylwetkę dziewczyny. Jest wyższa od
niej o pół głowy, ma długie nogi po ojcu i wąską talię po matce, a duży biust
chyba po arabskich żeńskich przodkach. Kolor jej włosów przypomina dojrzałe
łany zbóż lub miód oświetlony promieniami słońca. Oczy mają typowo arabski
kształt migdałów i głęboki kolor brązu wymieszanego z czystym złotem. Ich
Strona 14
niezwykłość podkreślają ciemnobrązowe brwi, które jak skrzydła płochliwego
motyla co chwilę unoszą się i opadają. Jej semicki nos świadczy o arabskim
pochodzeniu, lecz nie jest za duży, jak u niektórych Arabek.
- Hej, to ty jesteś moją legendarną siostrą, którą znam tylko z opowiadań?! -
wykrzykuje Daria, nie mogąc wytrzymać krępującej ciszy. - Dawaj całusa, nie
bądź drewno. - Wolną ręką przyciąga Marysię za szyję i głośno całuje.
- Mam na imię Łukasz - przedstawia się mężczyzna o miłym i pogodnym
wyrazie twarzy. Nosi eleganckie okulary w złotej cienkiej oprawie i goli
łysiejącą głowę. pod podkoszulkiem rysuje się niewielki brzuszek pana w
średnim wieku. - Siądźmy w salonie - wskazuje ręką drogę, bo matkę z córką
zupełnie zamurowało i stoją w przedpokoju jak dwie żony Lota.
Dom jest bardzo elegancki i przestronny, choć oczywiście nie umywa się do
rezydencji, w której mieszka Marysia. Salon jest umeblowany nowocześnie i
bez zbędnego przepychu, a zdobią go wyroby saudyjskiego rękodzieła. Przez
przeszkloną ścianę i drzwi na taras widać mały ogródek z niedużym basenem,
dookoła którego stoją plastikowe krzesła i stolik. Tuż obok jest mała
piaskownica, plastikowa zjeżdżalnia i porozrzucane wszędzie dziecięce
zabawki.
- Tak sobie żyjemy - zaczyna Dorota, podążając za wzrokiem Marysi. - A ty
gdzie mieszkasz? Słyszałam od Kingi, że masz męża Saudyjczyka - mówi to z
nieukrywaną niechęcią w głosie.
- Możemy przejść na angielski? Nie za bardzo rozumiem. - Marysia
przerywa potok polskich słów.
- Weil... - Matka z dezaprobatą wygina usta w dół i smutno wzdycha.
- Ofcoursel - szybko wykrzykuje Daria, niczym się nie przejmując i ciesząc
się ponad miarę z widoku siostry.
Strona 15
- To zrozumiałe, że nie mówisz po polsku, bo wychowując się w arabskiej
rodzinie, nie miałaś kontaktu z ojczystym językiem - tłumaczy mężczyzna, z
naganą spoglądając na swoją żonę.
- Właśnie... - Marysia zawiesza głos. Czuje się skrępowana wśród obcych
łudzi. Zaczyna żałować, że tutaj przyszła.
- Mamo, weź Adasia, a ja biorę moją siostrunię. - Daria skacze na równe
nogi. - Pójdziemy do kuchni zrobić sobie coś do picia. Nawet nie
zaproponowaliście biednej dziewczynie szklanki wody, a upał przecież jak
cholera!
- Nie wyrażaj się! - Dorota krótko trzyma swoją rodzinę.
Kiedy dziewczyny wychodzą, małżeństwo zaczyna szeptać między sobą, co
jeszcze bardziej krępuje gościa. Przecież mogliby nawet krzyczeć w tym
dziwnym chrzęszczącym języku, i tak nic by nie zrozumiała, stwierdza Marysia
w duchu. Takie moje szczęście, nawet rodzina mnie nie akceptuje - robi jej się
coraz bardziej przykro i łzy zbierają się w oczach.
- Hej, nie przejmuj się! - Daria od razu to zauważa.
- Mama ma takie humory. To się nazywa menopauza.
- Uśmiecha się złośliwie.
- Dzięki. - Marysia opanowuje płacz, rozbawiona kąśliwością nastolatki.
Czuje, że tą małą kocha całym sercem i z nią na pewno chciałaby utrzymać
kontakt. - Pamiętasz coś z Ghany? - pyta z nadzieją w głosie.
- Sorki, ale byłam za mała. Mam jakieś pojedyncze obrazy w głowie.
Słuchaj, czy była tam fontanna na środku ogrodu? I murzyńska służba?
Pamiętam taką strasznie chudą, czarnoskórą kobietę. Bałam się jej jak diabli, a
Strona 16
szczególnie jej wielkich oczu. - Daria śmieje się, lejąc colę do szklanki pełnej
lodu.
- Tak, zgadza się! A babcię Nadię?
- Miewam taki powracający sen, że dobra siwa Arabka pochyla się nade mną
i całuje. Pachniała piżmem i starością.
- Dziewczynki, chodźcie do nas! Pogadamy wspólnie! - matka nawołuje z
salonu. - Co porabiałaś przez te wszystkie lata? - zwraca się do Marysi. - Wiem
od Samiry, że byłyście w Ghanie.
- Tak. Tam zginęła ciocia Malika. Potem wróciłyśmy do Trypolisu, gdzie
mieszkałyśmy z babcią w takim ślicznym małym domku na Faszlum.
- Ale ja cię odnalazłam na Gurdżi.
- Przeniosłyśmy się. - Kobiety pomijają fakt, że Marysia odmówiła wtedy
powrotu z matką do Polski.
-1 co dalej? Mój detektyw stracił cię z oczu.
- Później był Jemen. Przeżyłam tam dwa cudowne lata. Mieszkałam z dużą
rodziną, znalazłam przyjaciół, miłość...
- Saudyjczyka w Jemenie? Musi być biedny jak mysz kościelna, a może coś
przeskrobał w swoim własnym kraju, że się tam przeniósł? Wielu tak robi. -
Dorota nie panuje nad swoim ostrym językiem i bezwiednie rani dziewczynę.
- Wallahi! Hamid jest dobrym człowiekiem! - Marysia, wzywając imię Boga
i wyrzucając przy tym ręce do góry, magu je typowo po arabsku. Jednocześnie
dziękuje w duchu Kindze, że nie wspomniała matce o bogactwie i pozycji jej
męża. Przyzwoita dziewczyna i znająca życie.
- A czym się zajmuje?
Strona 17
- Jest biznesmenem.
- Jak każdy Arab, to w końcu naród handlarzy.
Jeśli tak nienawidzisz tej nacji, to co robisz w takim kraju jak Arabia
Saudyjska? - Marysia już nie wytrzymuje.
- A tobie się tutaj podoba?
- Oczywiście, że nie, ja'ani... (Ja'ani (arab.) - to znaczy; łącznik często
używany w mowie potocznej) aż tak nie narzekam i nie krytykuję. - Marysia
mówi podniesionym głosem, wykrzywiając przy tym usta i cykając z
dezaprobatą językiem. Co chwilę wyciąga papierową chusteczkę i wyciera nią
to ręce, to czoło, to wargi. Przed nią jest już ich niezła górka.
- Cały czas to powtarzam - do rozmowy włącza się Łukasz. - Trochę
pozytywnego podejścia. Zostaniesz u nas na obiedzie, Marysiu? - zmienia temat.
- Zapraszamy.
- Nie chcę przeszkadzać. - Dziewczyna nie ma najmniejszej ochoty dłużej
przebywać w towarzystwie swojej złośliwej i negatywnie do niej nastawionej
matki.
- Coś ty! Nie odchodź! - Daria popiera ojczyma. - Zadzwoń po męża, żeby
też przyszedł.
- Może następnym razem. Na razie oswójmy się ze sobą - zimno oznajmia
Dorota. - To prosto z Jemenu przyjechałaś tutaj? - dalej indaguje.
-Tak.
- Ile miałaś lat, jak cię wydali za mąż? Piętnaście?
- Dorota, co się z tobą dzieje? Tak za nią tęskniłaś, tyle nocy przepłakałaś, a
teraz tak się zachowujesz?!
Strona 18
- Łukasz nie wytrzymuje, całkowicie nie rozumiejąc agresji żony.
- Po prostu znam arabskie realia. To nie jej wina, tylko tej ich cholernej
tradycji i starego islamskiego prawa, które nadał nimi rządzi.
- Miałam prawie dwadzieścia - odpowiada dziewczyna, ze złością zaciskając
usta. - Babcia starała się mi wybić z głowy małżeństwo, twierdząc, że jestem za
młoda, a jemeńskej rodziny w ogóle to nie obchodziło.
- To dlaczego tak wcześnie?
- A ty ile miałaś, kiedy poślubiłaś mojego ojca? I dlaczego to zrobiłaś? Aha,
prawdopodobnie byłaś w ciąży, i wyobraź sobie, że ja nie. - Dorota wykrzywia
twarz po trafnym słownym ciosie córki. - Wyszłam za mąż z miłości.
- Po prostu takie środowisko ci odpowiada, nasiąknęłaś tą kulturą do szpiku
kości - matka ignoruje docinki.
- Razem z mężem i kuzynką uczestniczyliśmy w Sanie w manifestacji
przeciwko wydawaniu za mąż dziewczynek.
Marysia rzuca kolejny argument.
- A jaką szkołę skończyłaś? Arabską dla przyszłych żon?
- Brytyjską. - Młoda kobieta kończy rozmowę, podnosi się z kanapy i
szybkim krokiem zmierza do wyjścia. - Jak tak nienawidzisz Arabów, to po co
był ci arabski mąż?! Trzeba sobie było zrobić skrobankę, mniej byśmy się wtedy
obie męczyły! - wykrzykuje na koniec, rozglądając się jednocześnie za swoją
abają. - Z arabskim chłopem można mieć tylko arabskie bachory, świetnie
czujące się w arabskich realiach i przestrzegające arabskiego prawa!
Wyprowadzona z równowagi trzęsie się na całym ciele, glos jej się łamie i
czuje, że za chwilę wybuchnie histerycznym płaczem.
Strona 19
- Marysiu! Przepraszam cię! - Dorota pochyla głowę, zasłania twarz obiema
dłońmi i zaczyna szlochać, wylewając ze swoich wielkich błękitnych oczu strugi
łez. Przedostają się one pomiędzy jej szczupłymi palcami i płyną aż do
nadgarstków. Wszyscy w korytarzu zamierają. Nawet mały Adaś przestaje
gaworzyć, siedzi na podłodze i smutno spoglądając na mamę, wykrzywia małe
usteczka w podkówkę. - Uczucie nienawiści do Arabów pojawiło się u mnie
dopiero wtedy, kiedy twój ojciec głęboko mnie zranił i niewyobrażalnie
skrzywdził. Cudem przeżyłam gehennę, którą mi zafundował. - Matka podbiega
do dorosłej córki, mocno ją obejmuje i przyciąga do siebie na siłę, bo
dziewczyna zesztywniała, jakby połknęła kij.
- Wybacz mi, ale kiedy widzę, że moja córka jest taka arabska, to uważam,
że ten drań wygrał.
- Nigdy nie odbierałam siebie jako typowego przykładu arabskiej
dziewczyny. Zawsze buntowałam się przeciwko głupim szowinistycznym
prawom. A do Jemenu wyjechałam, uciekając właśnie przed ojcem, który chciał
ze mnie zrobić służącą dla swojej nowej kanadyjskiej żony i gromady bachorów.
- Wybacz, wybacz! Zaczęłam generalizować i jest to straszny,
niewybaczalny błąd. Jeden podły Arab nie oznacza przecież, że wszyscy są tacy.
- Dorota bierze córkę za rękę i delikatnie ciągnąc, prowadzi z powrotem do
salonu. - Gdybyś wtedy ze mną wróciła do Polski, nie spotkałoby cię to
wszystko... - smutno zawiesza głos, mruga załzawionymi oczami i pociąga
nosem.
- My z Darią idziemy do kuchni przygotować obiad, a wy albo się
dogadacie, albo pozabijacie - z uśmiechem i westchnieniem ulgi stwierdza
Łukasz, zostawiając kobiety same.
Strona 20
- Jak tam było? - Nie doczekawszy się żadnej relacji za spotkania z matką,
Hamid z zaciekawieniem spogląda na swoją śliczną żonę. Jej twarz jest jeszcze
bardziej biała niż zazwyczaj i maluje się na niej złość i zacięcie. - Nie chcesz o
tym porozmawiać? - Już na podjeździe przed domem mąż ponownie próbuje
czegoś się dowiedzieć.
- Jak będę miała ochotę pogadać, to się do ciebie zgłoszę Marysia mówi
podniesionym głosem, zaraz potem obraca się na pięcie i wbiega po paru
stopniach na podest, aż poły satynowej abai rozwiewają się na boki. Wielkie
drewniane odrzwia trzaskają z hukiem, a Hamid postanawia nie narzucać się
żonie, wsiada do swojego ulubionego bentleya i rusza na miasto.
Dziewięćdziesiąt procent saudyjskich mężczyzn spędza w ten sposób swój
wolny czas. Szarżują szybkimi samochodami, przesiadują w kawiarniach, pijąc
hektolitry kawy, lub idą z kolegami do palarni sziszy, (Szisza (arab.) - fajka
wodna) gdzie umilają sobie wieczór opowieściami i grą w bilard. Dhil lamida
jest to nudne, ale ostatnimi czasy woli unikać swojej żony. Dzisiaj coś poszło
nie tak, a on dowie się o tym prędzej czy później. Coraz bardziej przestaje mu
zależeć na rozmowach i na zwierzeniach tej kobiety. Dochodzi do wniosku, że
widocznie już tak musi być w każdym arabskim małżeństwie.
Marysia, nadal w wyjściowym ubraniu, leży w sypialni na wielkim
małżeńskim łożu. Dzisiejsza wizyta i spotkanie po latach z matką całkowicie ją
wykończyły. Czuje się wyczerpana i zdenerwowana do tego stopnia, że drży na
całym ciele. Zwija się w kłębek, obejmuje łydki długimi szczupłymi ramionami,
a twarz opiera na kolanach. Tak czuje się zdecydowanie lepiej i bezpieczniej.
Przestało też ściskać ją w brzuchu i wykręcać mięśnie. Zamyka oczy i do głowy
napływają kaskadą wszystkie złośliwe słowa, które wypowiedziała jej matka i
które tak ją ubodły. Każdy wyraz w jej ustach brzmiał jak obelga. Tak, Marysia
musi przyznać, że czuje się bardziej Arabką niż Polką. Lecz jak by mogło być
inaczej? Przecież większą część życia spędziła w libijskiej rodzinie, dobrej,