581
Szczegóły |
Tytuł |
581 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
581 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 581 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
581 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Guy N. Smith
Zew krab�w
NOTA AUTORA
Po ataku na Blue Ocean gigantyczne kraby zaatakowa�y Barmouth, gdzie zniszczy�y wiadukt nad uj�ciem rzeki i spowodowa�y �mier� wielu ludzi.
Ostatecznie pokona� je profesor Cliff Davenport, kt�ry przeciwstawi� ich monstrualnej sile i przebieg�o�ci sw�j intelekt i uwolni� wybrze�e walijskie od niebezpiecze�stwa.
Ta historia opowiedziana zosta�a w "NOCY KRAB�W".
Mik e'owi Bradbury
Latem 1^76 roku gigantyczne kraby zaatakowa�y wybrze�e walijskie. Cz�� tej historii opowiedziana zosta�a w "Nocy Krab�w"; ta ksi��ka jest jej kontynuacj�.
Rozdzia� 1
Pi�tek - Wyspa Muszli
Irey Wali spojrza�a na kr�pego, jasnow�osego m�czyzn�, kt�ry siedzia� obok niej. Spos�b, w jaki pochyla� si� nad kierownic� by� poz�, wyra�nie obliczon� na efekt. Swoista demonstracja. Odwr�ci�a wzrok my�l�c sobie, �e jest cholernie g�upia.
Mimo wszystko nie by�o jeszcze za p�no. Mog�a powiedzie�: "Przykro mi, Keith, ale zmieni�am zdanie. Odwie� mnie, prosz�, do obozu". Ale to wymaga�o odwagi, na kt�r� nie mog�a si� zdoby� w tej chwili. Poza tym Keith przekona�by j� w taki sam sugestywny spos�b, jak ostatniej nocy, gdy tulili si� do siebie na parkiecie, a on pr�bowa� przekrzycze� zgrzytliwe d�wi�ki taniej kapeli. Wiedzia�a nawet, co by powiedzia�. "Nie b�d� stukni�ta, Irey. Jedziemy na Wysp� Muszli tylko na godzin� lub dwie, �eby odetchn�� troch� na pla�y. Nie ma w tym nic z�ego, prawda? Odpoczynek od dzieci doskonale ci zrobi, a stra�nicy pilnuj�cy kempingu dobrze si� nimi zajm�. Maluchy nawet nie b�d� za tob� t�skni�. Chryste, nie mo�esz zosta� na kempingu ca�y tydzie�,
a gdyby nie ja - musia�aby�, bo nie masz samochodu. Z pewno�ci� zwariowa�aby� siedz�c tam ca�y czas, w ci�g�ym smrodzie waty cukrowej, ryb, chips�w i w�r�d tych go�ci nieustannie graj�cych w bingo. Nawet id�c spa� powtarzasz numery, zamiast liczy� owce. Do diab�a, jeste� ze mn� bezpieczna i nikt nie powie nam z�ego s�owa. A p�niej, zanim zd��ysz si� zorientowa�, b�dziesz z powrotem z dzie�mi i dzie� dzisiejszy pozostanie tylko wspomnieniem".
Irey westchn�a, spojrza�a na sznur samochod�w przed nimi. Wszczynanie dyskusji z Keithem by�o pozbawione sensu, poza tym nie mia�a na to si�y. By�o zbyt gor�co. Cokolwiek ma by�, niech b�dzie.
Samoch�d zwolni�, a potem stan��, lecz silnik wci�� pracowa� na wolnych obrotach. Zamkn�a oczy i wr�ci�a pami�ci� do minionej nocy.
Ca�a ta historia wydawa�a jej si� bardzo emocjonuj�ca. By�a to zapewne wina atmosfery i paru gin�w, kt�re wypi�a. Poprosi�a, by w��czono jej domek do trasy patrolu i powiedzia�a stra�nikom, �e b�dzie w Peari Dance Hali, na wypadek, gdyby co� si� dzia�o. Kiedy wychodzi�a, dzieciaki spa�y i najprawdopodobniej nigdy si� nie dowiedz�, �e jej nie by�o. Ma dobre dzieci: sze�cioletniego Rodneya i czteroletni� Louise. Irey odczuwa�a nieodpart� potrzeb� wyj�cia gdziekolwiek. Mo�e ma�y drink czy zjedzenie odrobiny ryby i
chips�w by�oby lepszym pomys�em. Trudno by� kobiet� w obecnych czasach. Samotne wyj�cie jest nie do pomy�lenia. Je�li nie towarzyszy ci m�czyzna, to albo nie ruszasz si� nigdzie, albo idziesz dok�dkolwiek, by sobie kogo� znale��. M�czy�ni, widz�c wychodz�c� samotnie kobiet�, automatycznie pos�dzali j�, �e szuka tej jednej rzeczy. To by�o cholernie nie w porz�dku. Irey wbi�a paznokcie w spocone d�onie. Sznur samochod�w przesun�� si� kilka jard�w do przodu, a potem zn�w zamar�. Otworzy�a oczy i zamkn�a je ponownie.
Po�rednio by�a to wina Alana. Czy m�� i ojciec, kt�ry wie, czym jest mi�o�� i odpowiedzialno��, wysy�a �on� i dzieci na wakacje, by m�c samemu wybra� si� na dwudniowe w�dkowanie z kolegami z pracy? C�, teraz Alan p�aci� rachunek, . klasyczna szowinistyczna m�ska �winia. Kr��y�y potem o nim r�ne plotki i pog�oski, lecz Irey stara�a si� przymyka� na to oczy. Nie chcia�a wiedzie�. Cholernie nie chcia�a tego s�ucha�! By�y te� pr�by usprawiedliwiania si�, t�umaczenia. Cz�sto wychodzi�, gdy� jak wi�kszo�� cz�onk�w klubu w�dkarskiego, nale�a� do dru�yny strza�kowej. Bezpiecze�stwo w ilo�ci. R�wnie� w razie potrzeby gotowe alibi. W g��bi duszy Alan kocha� sw� rodzin� najlepiej jak potrafi�, mia� tylko zabawny spos�b okazywania tego. By� zbyt zaabsorbowany strza�kami i w�dkowaniem,
by zajmowa� si� innymi kobietami. Czy� nie powiedzia� jej w zesz�ym tygodniu, �e seks ju� go nie podnieca i �e nie musz� ju� wi�cej tego robi�? Nie m�g� zrozumie�, dlaczego wybuchn�a p�aczem.
A teraz ten facet, Keith. Rzuci�a mu jeszcze jedno ukradkowe spojrzenie i mimo panuj�cego upa�u poczu�a na ciele g�si� sk�rk�. Kawa� ch�opa, odmienny od Alana niemal we wszystkim. Ostatniej nocy, kiedy znalaz� j� w k�cie sali tanecznej, mia�a wra�enie, �e �o��dek jej si� przewraca, a serce przestaje bi�.
- Samotna, kochanie? - Dziwne, ale brzmia�o w tym szczere zainteresowanie. A czy� nie by�o tam tuzina m�odszych dziewcz�t, my�l�cych tylko o jednym? Ale on wybra� w�a�nie j�.
- Ja... ja wpad�am tylko na godzink�... pos�ucha� muzyki. Nie mog� zosta� d�u�ej, bo dzieciaki czekaj� w domku.
Postawi� jej drinka, nie daj�c szansy na protesty. I w jaki� niepoj�ty spos�b opowie�� o �yciu i rozczarowaniach wyla�a si� z niej jak rzeka.
- Na imi� mam Keith - powiedzia� prowadz�c j� na parkiet. Gdy znale�li troch� miejsca w�r�d innych par, przytuli� j� do siebie. Przy�mione �wiat�a dawa�y fio�kowor�ow� po�wiat�.
- Mia�em kiedy� �on�, ale gdy pewnego dnia wr�ci�em z pracy, dowiedzia�em si�, �e odesz�a z naj�tym ogrodnikiem. Ten facet sp�dza�
10
letnie miesi�ce strzyg�c ludziom trawniki, a zimowe - wydaj�c zarobione pieni�dze z �onami swych pracodawc�w. By�em naprawd� chory, mog� ci to chyba powiedzie�. Ale wyszed�em z tego. Mo�e pewnego dnia ustatkuj� si�, je�li znajd� odpowiedni� kobiet� i odwag�, by ponownie si� o�eni�.
Jego wyznanie by�o swego rodzaju sygna�em. Uwolni�o jej skrywane dot�d troski. Nigdy dot�d do nikogo nie m�wi�a w ten spos�b o Alanie. Wyrzuca�a z siebie s�owa w takim po�piechu, jakby nagle postanowi�a zdj�� z serca ca�y ten ci�ar.
I dlatego w�a�nie by�a teraz tutaj, a stra�nicy mieli si� przez jeden dzie� zaj�� Rodneyem i Louise. Minionej nocy wychodzi�a z pod�wiadomym pragnieniem znalezienia m�czyzny. Mia�a to jednak by� tylko wakacyjna przyja��. Na nic wi�cej by nie pozwoli�a. Niewinny flircik. Zreszt� wakacje i tak mia�y si� ku ko�cowi.
- Wygl�da to tak, jakby dzi� wszyscy wpadli na pomys� opuszczenia kempingu - po�o�y� d�o� na jej kolanie tak naturalnie, jakby znali si� od lat, jakby by� jej... m�em.
- Prawdopodobnie wszyscy jad� na Wysp� Muszli - w jej g�osie zadrga� cie� niech�ci - ostatnia pr�ba oporu, mimo i� podda�a si� ju� swemu losowi.
- W�tpi�. Mog� si� za�o�y�, �e wszyscy jad�
11
do Barmouth. B�dzie tam dzisiaj zabawa organizowana przez stacj� Radio Jeden, a wiesz, �e po�owa tych kretyn�w z pewno�ci� b�dzie oblega� swego ulubionego disc jockeya. Nie marnowa�bym czasu na s�uchanie tej bezwarto�ciowej gadaniny.
- My�l�, �e s� po prostu zadowoleni, je�li mog� cho� na dzie� wyrwa� si� z kempingu - jej r�ka sama zdawa�a si� szuka� jego d�oni. - Problem w tym, �e w tej cz�ci walijskiego wybrze�a jest zbyt wiele kemping�w. Butlin, Pontin i teraz jeszcze ten nowy, Blue Ocean.
- Dlaczego wybra�a� si� w�a�nie do Blue Ocean?
- Wydawa�o mi si�, �e mo�e by� nieco odmienny od innych.
- Albo ta�szy.
- Mo�e - zarumieni�a si� lekko. - A w�a�ciwie tak zadecydowa� m�j m��. Widzisz, to on zap�aci� rachunek, a ja nie s�dzi�am, aby warto by�o o tym dyskutowa�. Wszystkie kempingi s� do siebie podobne, gdy musisz tam siedzie� przez tydzie� z dzieciakami, kt�re my�l� tylko o zabawach i przyjemno�ciach. Nigdy bym nie przypuszcza�a, �e kemping jest w twoim stylu, Keith. Bardziej Costa... co� tam, gdzie m�g�by� obraca� si� w najlepszym towarzystwie i zachwyca� si� ciemnosk�rymi, k�pi�cymi si� pi�kno�ciami.
- To nie dla mnie. - Wcisn�� znowu
12
sprz�g�o i samoch�d potoczy� si� nast�pne par� jard�w. S�dzi�em, �e �atwiej mi b�dzie wtopi� si� w t�um, zagubi� na kempingu, ni� w hotelu czy pensjonacie, gdzie zwracaj� uwag� na wszytko, co robisz. A w ka�dym razie by�em ciekaw tego kempingu. Przeczyta�em o nim sporo. Trzeba doceni� tego faceta, Milesa Manninga, kt�ry ma do�� si�y i nerw�w, by zagospodarowa� takie miejsce jak to, i to wtedy, gdy zupe�nie przesta�a si� op�aca� tego typu dzia�alno��. Zdaje mi si�, �e to by� rodzaj wyzwania, okazja dla ekscentrycznego multimilionera, by zrobi� konkurencj� pozosta�ym kempingom. I my�l�, �e to mu si� uda. Blue Ocean jest w ca�o�ci zarezerwowany. Wczoraj po popo�udniu przestano nawet wpuszcza� jednodniowych turyst�w.
- A co ty s�dzisz o kempingu, Keith?
- Jest dobry, bez dw�ch zda�. - Samoch�d znowu si� zatrzyma� i m�czyzna zaci�gn�� hamulec r�czny. - Ten kemping ma teraz przewag� nad pozosta�ymi, bo jest nowy. Wszystkie farby s� �wie�e, jaskrawe i nie jest to ju� ten sam stary ,, Salon gier", kt�rym si� znudzi�a� w zesz�ym roku.
Samochody znowu ruszy�y; nier�wny, wij�cy si� sznur, nikn�cy za szczytem nast�pnego wzg�rza. Pe�ni� satysfakcji odczu� mo�na, dopiero wtedy, gdy samemu dotar�o si� na wzniesienie i zobaczy�o na w�asne oczy, jak zat�oczona jest
13
szosa. Irey poczu�a si� senna. Dobrze, �e nie zabra�a ze sob� dzieci. Na pewno by�yby ju� znudzone i k��ci�yby si�. I z pewno�ci� zaraz po powrocie do domu opowiedzia�yby wszystko Ala-nowi. My�l o m�u sprawi�a, �e zn�w poczu�a si� winna. Nie by�a stworzona do prze�ywania takich przyg�d.
Z kr�tkiej, nerwowej p�drzemki Irey Wali obudzi�a si� ogarni�ta panik�. Sykn�a z b�lu, gdy przylepione do tapicerki fotela w�osy oderwa�y si� gwa�townie. Pe�na poczucia winy i strachu chwyci�a d�o� Keitha, kt�r� wci�� jeszcze trzyma� na jej go�ej nodze, o kilka centymetr�w wy�ej ni� przedtem.
Samoch�d trz�s� si� na nier�wnej drodze. Wzd�u� poboczy, rozci�gni�to z�owieszcz� drucian� siatk�, zwie�czon� drutem kolczastym. Ponad ni� wida� by�o przysadziste budynki z ma�ymi oknami. Kilka niewielkich samolot�w sta�o na kr�tkim pasie startowym.
- Gdzie... gdzie jeste�my? - rozejrza�a si� nerwowo. Przez sekund� wydawa�o jej si�, �e zobaczy�a znajom� posta� - swego m�a, z palcem oskar�ycielsko wyci�gni�tym w jej kierunku. "Na mi�o�� bosk�, Alan, trzymaj si� ode mnie z daleka. W�dkuj sobie ze swoimi kolegami."
- Wyspa Muszli - w g�osie Keitha Baxtera zabrzmia�o znu�enie. - M�wi�em ci, �e te t�umy wcale si� tu dzi� nie wybiera�y. Opr�cz tych kilku
14
samochod�w przed nami, wszystkie pozosta�e zjecha�y w d� drog� do Barmouth, by z�o�y� ho�d swemu z�otoustemu prezenterowi. Na wyspie z pewno�ci� b�dzie kilku obozowicz�w, ale my�l�, �e znajdziemy tu tak potrzebny nam spok�j. Min�o dopiero p� dnia.
Gdy przeje�d�ali przez ob�z pe�en sklep�w, Irey odruchowo odwr�ci�a g�ow� w stron� m�odzie�ca, kt�ry sprzedawa� bilety, Bo�e, pomy�le� tylko, �e mog�aby spotka� kogo� znajomego. Szansa jedna na tysi�c, ale nigdy nie wiadomo.
Keith skr�ci� w lewo, podjecha� pod stromy nasyp, za kt�rym droga bieg�a ju� prosto. Mieli teraz widok na Wysp� Muszli. By�o tu zaskakuj�co czysto, pomimo kilku stoj�cych namiot�w. Wyspa pokryta by�a faluj�c� traw�, kt�ra ju� zaczyna�a br�zowie� od pal�cego nieustannie s�o�ca. W�ska, wij�ca si� droga dodawa�a miejscu uroku.
- Pojedziemy... - nag�y, narastaj�cy pomruk przerodzi� si� w og�uszaj�cy grzmot i Irey chwyci�a z przera�eniem r�k� towarzysza. Nurkuj�cy samolot sprawia� wra�enie, jakby chcia� ich zaatakowa� jak kamikadze. Zawr�ci� w ostatniej chwili i �ukiem polecia� w kierunku ponurych obwarowa� i l�ni�cych pas�w startowych, kt�re mijali wcze�niej. L�dowa� z niezawodn� precyzj� - dymi�cy stalowy ptak, kt�ry zdoby� niebo, a teraz wraca do swego gniazda.
15
- Ten pilot jest chyba szalony - wyszepta�a z trudem. - Rozmy�lnie pr�bowa� nas przestraszy�. M�g� przecie� �le oceni� odleg�o�� i zabi� i nas i siebie.
- W�tpi�, czy w �rodku by� pilot - odpowiedzia� Keith. - To miejsce jest jak�� wa�n� baz� do�wiadczaln�, strze�on� w dzie� i w nocy. Nikt w�a�ciwie nie wie, co oni tam robi�, opr�cz tego, �e eksperymentuj� z my�liwcami lataj�cymi tak nisko, aby nie mog�y ich namierzy� radary nieprzyjaciela. To jest w�a�nie mankament na Wyspie Muszli. Loty tam i z powrotem odbywaj� si� przez ca�y dzie�. Ale w ko�cu mo�na do tego przywykn��. Nawet ich nie zauwa�a�. M�wi�em ci, zanim rozleg� si� ten huk, �e je�li pojedziemy na drugi koniec wyspy, b�dziemy mogli na wydmach znale�� mi�e miejsce. Wyk�piemy si�, pop�ywamy albo po prostu b�dziemy si� opala�.
- A wi�c by�e� ju� tu kiedy�?
- Cz�sto obozowa�em tutaj, gdy by�em m�ody. Czasami mi�o znale�� si� zn�w na starych �mieciach, przypomnie� sobie miejsca, w kt�rych bywa�o si�, kiedy �ycie by�o jeszcze pasjonuj�ce i pe�ne �wie�o�ci.
Baxter zjecha� z drogi. Samoch�d toczy� si� lekko przez nier�wn� traw�. Skr�ci� tylko troch� w lewo, aby omin�� kilka namiot�w. Nieco dalej pomara�czowa ci�ar�wka i Land Rover parkowa�y obok siebie. Tam w�a�nie Keith zatrzyma�
16
si� i wy��czy� silnik. Widniej�ce na tle nieba nier�wne kontury piaszczystych wydm poro�ni�tych wysok�, ostr� traw�, bujn� mimo suchej pogody, zas�ania�y widok nad Cardigan Bay.
- No, jeste�my na miejscu- Keith odwr�ci� si� do Irey. Spojrza� na jej zgrabn� sylwetk�, dostrzeg� mokr� od potu czerwon� koszulk� i zmi�t� plisowan� sp�dnic�, ciemne w�osy i du�e, b��kitne, charakterystyczne dla Walijczyk�w oczy.
- Powinnam by�a zabra� troch� jedzenia - wsta�a z pewnym trudem i wyg�adzi�a na sobie ubranie. - Nie rozumiem, dlaczego nigdy o tym nie pami�tam. Ten upa� otumania.
- I tak zamierza�em zabra� ci� p�niej na jaki� posi�ek. - Wysiad�, obszed� samoch�d i otworzy� jej drzwiczki. - Cho� na par� godzin przesta�my by� typowymi angielskimi wycieczkowiczami z koszami pe�nymi jedzenia. Cieszmy si� �yciem. R�bmy tylko to, na co mamy ochot�.
Zacz�li si� wspina� po stromi�nie ku wierzcho�kom drzew. Keith szed� na przedzie.. pomagaj�c Irey. P�niej stan�li, przygl�daj�c si� g��bokiemu, b��kitnemu, lekko faluj�cemu morzu, i z�ocistym piaskom, pokrywaj�cym wybrze�e a� do p�nocnego, skalistego kra�ca wyspy. Na ca�ym tym obszarze zauwa�yli nie wi�cej ni� trzydzie�ci os�b.
- Widzisz - roze�mia� si� - rzeczywi�cie mamy ca�� wysp� dla siebie. Wszystkie te barany
17
wybra�y si� na zabaw� do Radia Jeden. Znajd�my sobie jakie� mi�e, cieniste miejsce na wydmach.
Wok� mn�stwo by�o takich miejsc, zatoczek, wspania�ego piasku po�r�d szorstkiej trawy. Irey zn�w poczu�a si� spi�ta. Bo�e, Alan zamordowa�by J�, gdyby si� dowiedzia�, �e z obcym facetem przyjecha�a w takie miejsce. Poczucie winy przerodzi�o si� nagle w obrzydzenie, bowiem zauwa�y�a u st�p ma�y przedmiot na wp� zagrzebany w piasku. Trudno by�o go nie rozpozna� - zu�yty kondon. Ale przecie� cz�owiek w obecnych czasach natyka si� na nie wsz�dzie, �adne miejsce nie jest �wi�te.
- Tu b�dzie dobrze. - Keith po�o�y� si� na piasku, poci�gaj�c j� za sob�. - Odpoczniemy troch� od s�o�ca.
Zapad�a niezr�czna cisza. Jego d�o� zn�w spocz�a na jej udzie i Irey nagle zamiast niech�ci poczu�a podniecenie. Niew�tpliwie Keith mia� wobec niej jakie� zamiary, inaczej nie przywi�z�by jej tutaj. Przecie� m�g�by mie� ka�d� z tych panienek w Blue Ocean, gdyby chodzi�o mu tylko o seks, a jednak nie zaj�� si� �adn� z nich. Wida� nie tylko tego pragn��.
Ich twarze zbli�y�y si� do siebie. Irey poczu�a mocny zapach wody kolo�skiej. Zamkn�a oczy i zadr�a�a, gdy wargi Keitha odnalaz�y jej usta. Na
18
ca�ym ciele poczu�a g�si� sk�rk�. Cholerny Alan, nie ca�owa� jej tak od lat!
Irey nagle zesztywnia�a, powstrzymuj�c si�, aby nie odepchn�� d�oni Keitha, kt�ra zaw�drowa�a pod jej koszulk� i pie�ci�a piersi. No tak, to normalne! Pi�tna�cie lat temu dziewczyna by�aby czym� takim zaszokowana, a teraz na pewno by�aby rozczarowana, gdyby to nie nast�pi�o.
- Mia�bym ochot� pop�ywa� - wyszepta� jej do ucha. - A ty?
- Nie zabra�am ze sob� kostiumu.
- Tutaj nie b�dzie ci potrzebny. W ka�dym razie ja nie mam k�piel�wek.
- Po drodze widzia�am tablic� zabraniaj�c� k�pania si� nago.
- Tak, ale przecie� nikt nas tu nie b�dzie niepokoi�. Przynajmniej nie dzisiaj. Zauwa�y�em jedn� czy dwie rozebrane osoby, tam dalej na pla�y.
- Naprawd� nie wiem - Irey marzy�a o tym, by rumieniec nie wyp�ywa� na jej policzki z tak� �atwo�ci�. - Musz� si� zastanowi�. - Zabrzmia�o to nieco grubia�sko.
- Co� ci powiem. My�l�, �e najlepiej b�dzie, je�li p�jd� sam i zanurz� si� na chwil�. Potem wr�c� i opowiem ci, jak wspania�a i ch�odna jest woda. P�niej wyk�piemy si� we dwoje, hm?
- Och, w porz�dku - wiedzia�a, �e niezale�nie od tego, co powie, i tak p�jdzie si� k�pa�.
19
Pomys� by� podniecaj�cy. Chodzi�o po prostu o to, �e potrzebowa�a czasu, by to przemy�le�.
Przez zmru�one oczy obserwowa�a rozbieraj�cego si� Keitha. Gdy si� ca�owali, ca�y czas by�a �wiadoma jego podniecenia, lecz widok obna�onego, drgaj�cego cz�onka odebra� jej dech w piersi. Nagle ca�a ta przygoda sta�a si� czym� rzeczywistym - muskularny kochanek, kt�ry przywi�z� j� tu, na wydmy. Niewiarygodne! Spr�y�a si� w sobie my�l�c o ucieczce. Nie b�d� szalona, dziewczyno! Droga powrotna by�a d�uga, najpierw przez grobl�, a potem w g�r� do Lianbedr. Stamt�d mog�a wr�ci� autostopem na kemping. Pr�bowa�a sobie u�wiadomi�, �e Keith nie zrobi nic wbrew jej woli. Po prostu b�dzie nalega� jak wi�kszo�� m�czyzn. Wystarczy, �e ona powie "nie". To takie proste.
Le�a�a dr��c, �wiadoma, i� wilgo�, kt�r� czuje mi�dzy udami, to nie tylko pot. Ca�e jej cia�o pragn�o, potrzebowa�o czego�, czego nie otrzymywa�a ostatnio zbyt cz�sto. Przecie� nikt nigdy si� nie dowie. I nie sko�czy si� to ci���, bo bra�a pigu�ki.
Tak gor�co i cicho. Tylko daleki, nik�y szum morza, g�uchy jak d�wi�k tam-tam�w. Dopiero po pewnym czasie zorientowa�a si�, �e to wali jej w�asne serce.
Poderwa�a si� podekscytowana. Niemal jednym ruchem �ci�gn�a z siebie wilgotn� koszulk�
20
i stanik. Z pasj� wypl�ta�a si� z pogniecionej sp�dnicy i odrzuci�a j� na bok. Za sp�dnic� polecia�y majtki.
U�o�y�a si� na plecach z westchnieniem. Ca�kiem naga czu�a si� �wietnie, jak uwolniona z p�t, po latach sp�dzonych w jakim� ciemnym lochu. Odpr�y�a si�, jakby ca�e napi�cie, kt�re si� w niej nagromadzi�o, nagle ulecia�o.
Zastanawia�a si� jak d�ugo nie b�dzie Keitha. Nie mog�a si� doczeka�, by zobaczy� wyraz jego twarzy, gdy zastanie j� tak po powrocie. Ziewn�a i oczy pocz�y si� jej zamyka�.
Keith Baxter doszed� do mokrego piasku i obejrza� si� za siebie. Nigdzie nie by�o wida� innych amator�w k�pieli. By� mo�e odeszli do swoich namiot�w albo schronili si� gdzie� na wydmach przed upa�em. Spojrza� na swoje cia�o i u�miechn�� si� szeroko. Nie by�oby dobrze, gdyby kto� go zobaczy� w stanie takiego podniecenia. Gdyby to by�a kobieta, prawdopodobnie zacz�aby wrzeszcze� nieludzkim g�osem i albo zosta�by wyrzucony z wyspy, albo przyjecha�aby policja. Pewnie wpakowaliby go do ciupy. Nawet na prawdziwej pla�y nudyst�w nie wolno si� pokazywa� z takim wzwodem. Nudyzm nie powinien podnieca� seksualnie. Sytuacja wygl�da�a jednak inaczej, gdy na wp� ju� uleg�a dziewczy-
21
na le�a�a na wydmach oczekuj�c powrotu swego partnera.
Keith zacz�� biec. Piasek pod jego stopami stawa� si� coraz bardziej mi�kki.
Do licha, p�ywanie podczas odp�ywu to czysta przyjemno��. Ju� chcia� zrezygnowa� i wr�ci� do Irey, ale pomy�la�, �e zaszed� zbyt daleko. Wystarczy tylko szybki skok do wody, by zobaczy�a kropelki wody na jego sk�rze, kiedy do niej wr�ci.
Mimo panuj�cego upa�u, woda by�a straszliwie zimna. Baxter sapn�� g�o�no i zanurzy� si� g��biej. Pierwsze sekundy by�y zawsze najgorsze. Wstrzyma� oddech pogr��aj�c si� niespodziewanie, gdy grunt pod nim nagle ostro si� obni�y�. Na moment woda zala�a go ca�kowicie, lecz szybko si� wynurzy�. Silnie pracuj�c r�kami i nogami, rozsiewa� wok� bryzgi wody, ca�kiem ju� orze�wiony.
Przewr�ci� si� na plecy i unosi� na wodzie, czuj�c pr�d odp�ywu. Widzia� teraz na tle b��kitnego nieba lini� piaszczystych wydm i wysokie, postrz�pione trawy. Zdawa�y si� tak odleg�e.
Keith nie m�g� oderwa� my�li od Irey Wali. Nale�a�a do tych spokojnych os�bek, kt�re tak g��boko ukrywa�y swe seksualne potrzeby, �e w ko�cu niemal o nich zapomina�y. Niemal. Roze�mia� si� g�o�no. Jego gard�owy �miech zabrzmia� dziwnie w�r�d morskich fal. Wystarczy umiej�tnie odblokowa� ich opory, a zamieni� si� w od-
22
chodz�ce od zmys��w nimfomanki, kt�re nigdy nie b�d� mia�y do��. Cho� czasami powodowa�o to komplikacje. Je�li m�czyzna dawa� im to czego pragn�y, w wystarczaj�co dobry spos�b, wczepia�y si� w niego jak pijawki i przysi�ga�y, �e nigdy nie wr�c� do swego m�ulka. Ale Keith Baxter bra� nogi za pas, zanim osi�ga�y taki stan. Roze�mia� si� znowu.
Naraz radosny wybuch przerodzi� si� w krzyk b�lu. Co� trzyma�o jego lew� stop�, co� chwyci�o j� i ostro ci�o.
Poczu�, �e jest wci�gany w g��b. Wrzaski umilk�y jak uci�te no�em, gdy kopi�cego dziko woln� nog� i szale�czo machaj�cego ramionami, poch�on�a woda.
Opad� na nier�wn� powierzchni� dna. Pr�bowa� co� zobaczy�, lecz mroczna g��bia ogranicza�a widoczno��. Mimo strachu w m�zgu Baxtera k��bi�y si� ca�kiem logiczne my�li. Na pewno zaczepi� o co� stop�, by� mo�e o kad�ub jakiej� motor�wki. To by�o... nie, to nie mog�o by�!
Kszta�t poruszy� si� i przesun��, by zacisn�� si� na jego drugiej nodze. Mikroskopijny pysk osadzony w pancerzu ogromnego cia�a, szczypce wielko�ci przemys�owych palnik�w acetylenowych, pilnuj�ce tego, co chwyci�y i zamykaj�ce si� ze z�o�ci�. Fala b�lu wezbra�a w ciele m�czyzny. Nadal jednak szarpa� si� i pr�bowa� krzycze�, cho� woda zalewa�a mu usta. Spienione
23
morze nabra�o wok� niego szkar�atnej barwy, staj�c si� wodnym piek�em, w kt�rym m�ka dopiero si� zaczyna�a.
Baxter wiedzia�, �e straci� nog�, czu� precyzyjne i skuteczne ci�cie szczypiec. Nagle wyda�o mu si�, �e jest wolny. W panice zacz�� prze� w g�r� ku powierzchni. Zalany o�lepiaj�cym blaskiem s�o�ca zaczerpn�� powietrza, pr�buj�c jednocze�nie wo�a� o pomoc.
Krab, bo potw�r ten by� nim z pewno�ci�, mimo swych kolosalnych rozmiar�w przyp�yn�� za Keithem z niebywa�� zr�czno�ci�. Poszarpane i pokaleczone cia�o m�czyzny by�o teraz rozgniatane na krwaw� miazg�, sparali�owane b�lem, kt�ry nie pozwala� walczy�. Jeszcze tylko d�onie zaciska�y si� na otwartych ranach. Cho� trudno w to uwierzy�, to by� ten sam Baxter, kt�ry zaledwie chwil� wcze�niej nadyma� si� pych� na my�l o Irey Wali.
Keith znalaz� si� znowu pod powierzchni� wody, wstrz�sany konwulsjami i pokonany. Nie pr�bowa� ju� ucieka�, lecz nadstawia� pod szczypce kraba to, co pozosta�o jeszcze z jego cia�a, by koniec nast�pi� jak najszybciej.
Ohydny krabi pysk, tak blisko jego w�asnej twarzy, p�on�� jakby nienawi�ci� do �miertelnego wroga. Potw�r trzyma� Keitha mocno. Obraca� nim dooko�a w taki spos�b, w jaki kot-zab�jca
24
igra z okaleczon�, schwytan� mysz�. Sp�jrz i napatrz si�, zanim umrzesz!
Baxterowi nagle zacz�o si� wydawa�, �e widzi wok� siebie tuziny pe�nych nienawi�ci fizjonomii. Patrz�cych. Czekaj�cych. Napawaj�cych si� ob��dnym strachem cz�owieka.
Na lito�� bosk�, zabij mnie!
Klik-klik-klikety-klik. D�wi�k krabich kasta-niet�w, symfonia �mierci. Powolnej �mierci...
Wszystko zacz�o si� nagle rozgrywa� w zwolnionym tempie. Keith, trzymany za krwawy kikut uda, nie m�g� ju� walczy� przeciwko swym napastnikom. Fizyczny b�l by� z wolna �agodzony przez odr�twienie. Naturalne �rodki znieczulaj�ce przynios�y ulg� okaleczonemu cia�u. Krew tryska�a z ran, tworz�c ponownie to szkar�atne, podwodne piek�o. To nie mo�e dzia� si� naprawd�. Te potworno�ci musia�y by� wymys�em jego storturowanego umys�u. Na pewno w co� si� zapl�ta�, tak jak mu si� pocz�tkowo wydawa�o. W jakie� ostre �elastwo, kt�re obci�o mu ko�czyny, gdy si� na nim opar�. Oczywi�cie, �mier� by�a nieuchronna, ale nie wydawa�a si� ju� tak straszna, gdy stan�� z ni� twarz� w twarz. Cz�owiek boi si� tego ca�e �ycie, cho� w rzeczywisto�ci nie jest to takie przera�aj�ce.
Poczu� przelotny �al, gdy w jego z trudem ju� pracuj�cym m�zgu pojawi� si� obraz kobiety. Do diab�a, nie pami�ta� nawet jej imienia. �a�owa�,
25
�e nie zosta� na wydmach i nie zabawi� si� z ni�. To by� wielki b��d. Po co zostawi� j� tam i upar� si�, aby p�j�� pop�ywa� w tym straszliwym, szkar�atnym morzu? Roze�mia� si�. Jednego by� teraz pewien. Nie b�dzie ju� dla niej do�� dobry!
Straszne, purpurowe morze powoli przestawa�o istnie� dla Keitha Baxtera. Nic ju� nie widzia�, nie s�ysza�, nic nie czu�. Nawet wtedy, gdy gigantyczne kraby pocz�y si� wok� niego cisn��. Rozdziera�y poszarpane cia�o z niesamowit� furi�, a potem po�era�y szcz�tki w czasie krwawej uczty, w kt�rej nad wszelkimi uczuciami dominowa� g��d. Wkr�tce potwory odesz�y, a woda zn�w sta�a si� przezroczysta.
Rozdzia� 2
Pi�tek wieczorem - Wyspa Muszli
Irey Wali obudzi�a si� dr��c i instynktownie pr�bowa�a okry� nagie cia�o. Dopiero po chwili przypomnia�a sobie, dlaczego le�y tu rozebrana, a cz�ci jej garderoby walaj� si� w nie�adzie na piasku.
Przez my�l przemkn�y jej wydarzenia minionych paru godzin, rekonstrukcja wszystkiego, co mia�o miejsce od momentu, gdy opu�ci�a kemping. Jej kochanek... w�a�ciwie nie, gdy� jeszcze nic si� mi�dzy nimi nie wydarzy�o i by� mo�e nawet nie wydarzy - poszed� si� wyk�pa�. Nie wiedzia�a, jak d�ugo go nie by�o. Mo�e par� minut albo i godzin. Nie mog�a tego sprawdzi�, gdy� nie zabra�a zegarka.
Podczas snu emocje opad�y. Czu�a si� g�upio i gn�bi�o j� poczucie winy. Dzi�ki Bogu, �e Keith zdecydowa� si� na k�piel, gdy� inaczej mog�aby mu pozwoli� na rzeczy, kt�rych p�niej �a�owa�aby. Nie rozumia�a, co j� napad�o. Musia�a by� szalona, zgadzaj�c si� na przyjazd tutaj z obcym m�czyzn� na ca�y dzie�. Alan pope�ni� sporo b��d�w, ale przecie� nigdy dot�d nie zrobi�a mu
27
czego� takiego. Lepiej ubierze si�, a gdy Keith wr�ci, powie mu, �e zmieni�a zdanie i poprosi, by by� uprzejmy zawie�� j� prosto na kemping. Przykro jej, je�li go rozczarowa�a, lecz...
Nag�y ha�as, jakby trza�niecie suchej ga��zki sprawi�, �e drgn�a, a jej puls pocz�� gwa�townie bi�. Wyczu�a czyj�� obecno��, czyje� niemal bezszelestnie skradaj�ce si� kroki. Potem us�ysza�a nie�mia�e chrz�kni�cie.
Poczu�a sucho�� w ustach. Pr�bowa�a sobie wm�wi�, �e to powraca Keith, ale przecie� on nie musia�by si� skrada�. Chyba, �e by� podgl�daczem i chcia� j�, nie�wiadom� tego, poobserwowa� z bezpiecznego ukrycia. S�ysza�a o takich m�czyznach, o rzeczach, do jakich s� zdolni. Poczu�a, �e mimo gor�ca oblewa j� zimny pot.
Nie by�oby dobrze, gdyby to skrada� si� Keith Baxter, lecz sprawa przedstawia�aby si� znacznie gorzej, gdyby by� to kto� inny! Powinna si� zreszt� ubra� niezale�nie od tego, kto to by�.
Dr��cymi r�koma odnalaz�a w�r�d trawy stanik, podnios�a i zaraz pu�ci�a. W tym samym bowiem momencie ujrza�a badawczo wpatrzone w ni� oczy.
Irey Wali nie krzykn�a. G�os uwi�z� jej w gardle, zamar� w j�ku pe�nym wstydu. Mi�nie odm�wi�y pos�usze�stwa, sta�y si� galaretowate i bezu�yteczne. Porusza�y si� tylko oczy. Straszliwy obraz parali�owa� umys�.
28
To na pewno nie Keith Baxter przykucn�� tam, obserwuj�c j� zielonymi, �widruj�cymi oczami. Niemo�liwo�ci� by�o odgadn�� wiek intruza. M�g� to by� r�wnie dobrze sze��dziesi�ciolatek, jak i dwudziestoparolatek, kt�rego cia�o zestarza�o si� przedwcze�nie. Sylwetka obcego wydawa�a si� od pasa w d� nieco zniekszta�cona, a chude nogi wygl�da�y jak zdeformowane przez jak�� chorob�. By� mo�e by� ofiar� polio.
Mia� na sobie podart� purpurow� koszul�, kt�rej po�y wysuwa�y si� ze sp�owia�ych drelichowych spodni. Jego stopy by�y bose, a palce z d�ugimi i po�amanymi czarnymi paznokciami mia� �ci�ni�te razem, jakby wbrew zamiarom stw�rcy chcia�y si� zamieni� w p�etwy.
Twarz... o Bo�e... mia�a najstraszliwsze rysy, jakie tylko mo�na sobie wyobrazi�, cz�ciowo zas�oni�te str�kami d�ugich, szarawych w�os�w, kt�re opada�y jakby po to, by ukry� przera�aj�ce oblicze przed �wiatem. Oczy by�y ogromne, wy�upiaste, blisko osadzone, co z pewno�ci� ogranicza�o pole widzenia ich w�a�ciciela. Nos by� tylko par� nozdrzy na �rodku twarzy- czarne, zasklepione dziury, z kt�rych podczas oddychania wydobywa� si� �luz. A usta - w�sk� szczelin�, w kt�rej stercza�y resztki z�b�w i jeden ostry kie�, unosz�cy warg� do g�ry przy ka�dym poruszeniu ustami.
- tCim... jeste�? - Irey zdumia�a si� spoko-
29
jem, z jakim zada�a to pytanie, zamiast histerycznie krzykn��.
- Bar-na-by - imi� zosta�o wym�wione tak, jakby inni mieli problemy z wymawianiem go. Mo�liwe zreszt�, �e dot�d nikt go o nie nie zapyta�.
- Barnaby? Przytakn��.
- W�a�nie. Wszyscy tutaj znaj� Barnab�. Ja przychodzi i odchodzi, kiedy chce. Widzi rzeczy, kt�re inni przegapiaj�. Rozumiesz?
Irey przytakn�a i pomy�la�a, �e to jaki� tutejszy dziwak. Zwar�a uda, gdy� nieznajomy wci�� wpatrywa� si� w przestrze� pomi�dzy nimi.
Poczu�a si� w tym momencie tak, jakby ca�a krew sp�yn�a jej do serca.
- Gdzie tw�j m�czyzna, pani?
- Jest... jest gdzie� w pobli�u - w ka�dym razie mia�a nadziej�, �e jest. Teraz trzeba tylko rozmawia� z nim i ubiera� si� jednocze�nie. Mo�liwe, �e jest ca�kowicie nieszkodliwy, ale nigdy nic nie wiadomo.
- Wiele m�odych dziewczyn robi te rzeczy na wydmach - przem�wi� g�osem pozbawionym emocji, jakby co� recytowa�.
- Czy teraz te�? - stara�a si�, by jej g�os zabrzmia� hardo. - C�, dla pa�skiej informacji, panie Barnaby czy jak tam si� zwiesz, rozebra�am si� tylko po to, by pop�ywa�. Ale zmieni�am zda-
30
nie. Ubieram si� i jak tylko m�j m�� wr�ci, jedziemy do domu. Powinien tu by� lada moment.
- Ty pani, nie zbli�aj si� do wody! - nagle jego sepleni�cy g�os zabrzmia� inaczej, jak ostry szept uci�ty odkaszlni�ciem flegmy zalegaj�cej w p�ucach. - Cokolwiek chcesz zrobi�, nie zbli�aj si� do morza. Je�li chcesz nadal �y�.
- S�u... s�ucham? - Drobne, lodowate dreszcze przeszy�y jej cia�o. On jest szale�cem. Udawaj wi�c, �e wierzysz w to, co m�wi.
- Widzia�em je o �wicie, dzisiaj, pani. - Pochyli� si� ku niej i zacz�� przewraca� oczami. - Tuzin, mo�e wi�cej. Nie wiem na pewno, bo nie umiem policzy�, jak jest wi�cej ni� kilka. Ale wysz�y z morza szukaj�c po�ywienia.
- Co wysz�o z morza, Barnaby? - Irey gor�czkowo usi�owa�a zapi�� sprz�czk� stanika, ale nic jej z tego nie wychodzi�o. - Rekiny, jak w "Szcz�kach"?
- Kraby! - m�czyzna jadowicie wyplu� to s�owo.
- Kraby! - powt�rzy�a Irey niedowierzaj�co. - Ale� kraby s� na wszystkich wybrze�ach Anglii.
- Nie takie jak owe. - Na jego ow�osionej twarzy pojawi� si� strach. Rozwar� ramiona najszerzej jak potrafi�, by pokaza� ich rozmiary. - Ogromne. Wi�ksze ni� owca. Wielkie jak krowy.
Co� powstrzyma�o j� od protestu. Mo�e spra-
31
wi� to wyraz jego oczu, a mo�e spos�b, w jaki jego g�os przerodzi� si� w niezrozumia�y charkot.
- Rozumiem - to by�o wszystko, co powiedzia�a. Znalaz�a i ubra�a koszulk�.
- Trzymam si� z dala od brzegu - ci�gn�� - a to nie�atwe dla mnie, bo �yj� z morza, co wyrzuci.
- Czy ostrzeg�e� innych?
- Eee - mrukn�� pogardliwie. - Nie s�uchaliby mnie. Dowiedz� si�, jak kraby wyjd� znowu na brzeg. Na pewno. M�wi� ci, bo... - jego oczy pow�drowa�y zn�w ku jej udom i pojawi� si� w nich b�ysk rozczarowania, gdy� jej nogi przylega�y teraz �ci�le do siebie - bo ci� lubi�. Przynajmniej tak my�l�.
Zak�adaj�c sp�dnic� Irey niemal straci�a r�wnowag�. Postanowi�a nie szuka� ju� majtek, gdy� zupe�nie nie mia�a poj�cia, gdzie s�.
- C�, dzi�kuj� za ostrze�enie, Barnaby. To by�o bardzo mi�e z twojej strony. Teraz p�jd� i sprawdz�, co zatrzyma�o mojego m�a.
- Zr�b tak, pani. I nie wa��saj si� za d�ugo po brzegu, bo co� mi m�wi, �e du�e kraby nie odesz�y zbyt daleko w morze.
Irey dr�a�a, id�c zasypan� piaskiem �cie�k�. Wiod�a ona przez wydmy. S�o�ce niemal ju� zachodzi�o. Nie zdawa�a sobie sprawy, �e by�o tak p�no. Z pewno�ci� ju� ko�o dziewi�tnastej. Musia�a wi�c spa� na pla�y przez kilka godzin. Za-
32
trzyma�a si� na najwy�szym wzniesieniu i spojrza�a na wydmy i pla��. By�o tam dw�ch czy trzech pla�owicz�w, graj�cych w pi�k�; mi�dzy nimi szczekaj�c ugania� si� pies. Nigdzie jednak nie zauwa�y�a nikogo, kto cho� troch� przypomina�by Keitha Baxtera. Co, u diab�a z nim si� sta�o?
Ogarn�a j� panika. Przecie� na kempingu zosta�y dzieci. Rodney i Louise b�d� si� zastanawia�, gdzie si� podzia�a - przecie� mia�a by� z powrotem o wp� do si�dmej. Ogarn�� j� gniew. Cholerny Keith Baxter. Przywi�z� j� tutaj w jednym tylko celu. Skrzywi�a si� na sam� my�l o tym, jakie to by�o wulgarne. Po prostu chcia� j� przelecie�.
Z jakiego� niewiadomego powodu odszed� nagi, pe�en podniecenia i ju� nie powr�ci�. Mo�e natkn�� si� na gromad� panienek opalaj�cych si� gdzie� na wydmach! Roze�mia�a si� na t� my�l. W ka�dym razie jedno nie ulega�o w�tpliwo�ci - Keith przywi�z� j� tutaj i jego obowi�zkiem by�o odstawi� j� bezpiecznie na kemping. A je�li nie zamierza� tego zrobi�, to ona sama znajdzie spos�b, aby dotrze� do domu. Zauwa�y�a, jak chowa� kluczyki od samochodu pod przednim ko�em, a przecie� mia�a prawo jazdy.
W nieca�e pi�� minut dotar�a do samochodu Keitha Baxtera i usiad�a za kierownic�. Ostatnie spojrzenie dooko�a, zerkni�cie na wydmy rozci�-
2 - /ew krab�w 33
gaj�ce si� przed ni� i samoch�d ruszy�, zawracaj�c powoli ku drodze.
Skurwiel z tego Keitha. I jeszcze ten lunatyczny Bamaby, ze swoimi fantazjami o gigantycznych krabach. Je�li chodzi o ni�, to ci dwaj mogliby razem sp�dzi� noc na Wyspie Muszli. I nie przej�aby si� specjalnie, gdyby te cholerne kraby ich z�ar�y!
Irey Wali wcisn�a sprz�g�o i samoch�d potoczy� si� w d� ku drodze. Mia�a nadziej�, �e szybko wyma�e ten koszmarny dzie� ze swojej pami�ci. Teraz pragn�a tylko powr�ci� do Blue Ocean.
Rozdzia� 3
Sobota - Wyspa Muszli
Sobotni �wit by�, tak jak i poprzednie, bezchmurny i roz�wietlony s�onecznym blaskiem, �an Wright i Julie Coles zadowoleni z ch�odu panuj�cego w ich otwartym czerwonym MG, rocznik 1949, jechali w�skimi drogami wybrze�a. A� p� godziny tkwili w korku ulicznym w Barmouth, tak wi�c p�niej, kiedy ju� si� z niego uwolnili, ogarn�a ich niemal euforia na widok drogi Har-lech, biegn�cej wzd�u� klifu. Jad�c ni�, w ci�gu dwudziestu minut dotarli do ma�ej wioski Lian-bedr. Tam odnale�li bez trudu drogowskaz z napisem "Mochras".
- To po walijsku znaczy Wyspa Muszli - �an usi�owa� przekrzycze� warkot silnika, skr�caj�c jednocze�nie w lewo, na w�sk� drog�. Nieco dalej nawierzchnia zmieni�a si�. Jechali teraz po drobnym �wirze, s�ysz�c wyra�nie chlupotanie fal o grobl�.
- Co to takiego? - Julie wskaza�a na kilka budynk�w otoczonych drutem kolczastym, kt�re wygl�da�y jak pozosta�o�ci po obozie koncentra-
35
cyjnym z ostatniej wojny. Zadr�a�a. Te ohydne zabudowania szpeci�y krajobraz.
- Departament Wojny - �an zwolni�. - Wuj Cliff opowiedzia� mi wszystko, kiedy dowiedzia� si�, �e przyje�d�amy tutaj. To baza bezza�o-gowych samolot�w. Te ma�e maszyny, kt�re widzisz na pasie startowym, s� zdalnie sterowane. Wszystko tu jest �ci�le tajne. Musia�aby� mie� przepustk� Departamentu Wojny w trzech egzemplarzach, aby dotrze� cho�by do pierwszego punktu kontrolnego. Wuj Cliff wspomina�, �e kilku ch�opc�w, kt�rzy obozowali na Wyspie Muszli, wybra�o si� noc� na "wycieczk� badawcz�" i wpad�o na stra�e. O ma�y w�os nie zostali postrzeleni, a potem d�ugo ich przes�uchiwano, nim pozwolono odej��, naszpikowawszy mn�stwem surowych ostrze�e�.
- Na sam� my�l o tym dostaj� dreszczy. - Julie rzeczywi�cie zadr�a�a pomimo gor�ca. - Mam nadziej�, �e nim si� �ciemni, b�dziemy daleko st�d.
- Nie musisz obawia� si� tego miejsca - �an zauwa�y�, �e woda zala�a drog� i zwolni� do pi�ciu mil na godzin�, a potem samoch�d sam ju� potoczy� si� w kierunku wyspy. - Zapomnisz o wszystkim, gdy zobaczysz pi�kno Wyspy Muszli.
Wyspa Muszli by�a istnym labiryntem w�skich dr�g z obszernymi miejscami do parkowania, wyznaczonymi w�r�d traw. Drogowskaz in-
36
formowa�, �e przyl�dek po�udniowy le�y po lewej stronie, a p�nocny po prawej.
�an skr�ci� w lewo, tu� za znakiem wskazuj�cym drog� ku pla�y. P� mili dalej zjecha� z drogi i zatrzyma� samoch�d na szczycie stromego wzniesienia. Zobaczyli wydmy, a poni�ej intensywnie z�ocist� pla��.
- Tu jest cudownie! - Julie odetchn�a pe�n� piersi�, a lekki wiatr rozwiewa� jej kasztanowe w�osy. - Tylu ludzi tutaj obozuje, a my mamy ca�� pla�� tylko dla siebie. Gdzie podziali si� wszyscy, �an?
- Pewnie k�pali si� wcze�nie rano, a teraz odsypiaj�. - �an wyci�gn�� si� na gor�cym piasku. - Najpierw zrobimy piknik, a potem zobaczymy jaka jest woda.
P� godziny p�niej, przebrani w kostiumy k�pielowe, biegli przez mokry piasek ku falom, �miej�c si� i krzycz�c, gdy ich stopy zanurza�y si� w bia�ej pianie.
- Jest naprawd� gor�ca - Julie roze�mia�a si�. - Dlaczego nie pop�ywamy?
- W porz�dku - �an spojrza� w d�, na swoje slipy. Julie zawsze doprowadza�a go do takiego stanu w najbardziej nieodpowiednich chwilach. Takie sytuacje bardzo go kr�powa�y. Ale teraz mia� ochot� rozebra� si�, by stan�� przed ni� nago. Obejrza� si�. W zasi�gu wzroku nie by�o �ywej duszy. Mimo to, m�g� ich kto� obserwo-
37
wa� z wydm przez lornetk�. Wzruszy� ramionami i pobieg� za Julie Coles. Bo�e, jak� ona mia�a figur�! Naprawd� fantastyczn�.
Julie zanurzona ju� po piersi w wodzie, odwr�ci�a si� ku niemu.
- Chod� - krzykn�a. - Co ci� zatrzymuje? Pobiegnij na cypel, mo�e znajdziesz tam dla nas jakie� spokojne schronienie...
Roze�mia�a si� kusz�co i z prowokuj�cym u�mieszkiem na piegowatej buzi zanurkowa�a.
Tak, �an u�miecha� si� do siebie, p�yn�c szybko ku dziewczynie. Mo�e jest gdzie� jakie� spokojne miejsce, gdzie mogliby�my...
Zacz�� p�yn�� crawlem. Traci� narzeczon� z oczu, gdy zanurza� g�ow� pod wod�. Jego ramiona zacz�y pracowa� szybciej. Kierowa� si� ku otwartemu morzu. Jeszcze tylko kilkaset jard�w, a potem b�dzie m�g� skr�ci� w ^ lewo i pop�yn�� wzd�u� brzegu. Mo�e nawet dogoni Julie.
Dziewczyna by�a r�wnie� dobr� p�ywaczk�, dor�wnywa�a �anowi szybko�ci� i po dziesi�ciu minutach wci�� jeszcze dzieli�o ich dobre pi��dziesi�t jard�w. Oczywi�cie, powiedzia� do siebie, mia�a lepszy start. Przyspieszy�. Rozgarniaj�c energicznie ramionami s�on� wod� stara� si� zmniejszy� dziel�cy ich dystans.
Jakie� dziesi�� minut p�niej zatrzyma� si�, usi�uj�c rozejrze� si� dooko�a. Kiedy jednak nie zobaczy� Julie, zacz�� si� troch� niepokoi�. Niech
38
szlag trafi te fale! P�niej mign�a mu jej gibka sylwetka. Wci�� p�yn�a ku otwartemu morzu.
- Niech cholera porwie te fale! - Z trudem z�apa� oddech, gdy jedna z nich go nakry�a. - Zawr��, ty idiotko. Zawr��! Ju� i tak wyp�yn�li�my do�� daleko.
Ale ona wci�� sun�a dalej.
- G�upia dziwka - wyszepta�. - Jeste� za daleko...
Nast�pna fala uderzy�a w niego. Pr�d by� tutaj silniejszy. Teraz w og�le jej nie widzia�. Przyspieszy� desperacko. Dogonienie Julie nie by�o ju� tylko zabaw�. Od tego mog�o zale�e� jej �ycie.
Czasami zauwa�a� j� w�r�d wznosz�cych si� fal. Nareszcie! Wyrzuci� z siebie westchnienie ulgi. Dziewczyna zawraca�a, p�yn�c szerokim �ukiem.
�an postanowi� pop�yn�� po przek�tnej. Chcia� przeci�� jej drog�. Odpr�y� si�. Mo�e wkr�tce b�d� razem le�e� na rozgrzanym, z�ocistym piasku?
Nag�y, przera�liwy krzyk przerwa� marzenia. Ch�opak zatrzyma� si�, lecz uderzy�a w niego kolejna fala. �ciana wody, kt�ra przes�oni�a mu �wiat i zapar�a dech w piersi.
�an zacz�� szuka� wzrokiem Julie, ale nic nie widzia�. Chryste, pewnie z�apa� j� skurcz. Jakimi
39
cholernymi g�upcami byli�my, wyp�ywaj�c tak daleko - pomy�la�.
- Julie! - krzykn��, a w jego g�osie zabrzmia�a nuta paniki. - Julie, gdzie jeste�?
Po raz pierwszy w �yciu poczu� si� ca�kowicie bezradny. W jaki spos�b, u diab�a, odnajdzie j� tutaj?
Nagle zda� sobie spraw�, jak p�ytka by�a w tym miejscu woda, mimo i� znajdowa� si� w sporej odleg�o�ci od brzegu. M�g� niemal dotkn�� stopami dna. To by�o co� na kszta�t wa�u, usypanego z piasku. Gdzie, do cholery, podzia�a si� Julie?
Rozejrza� si� znowu. Pomi�dzy coraz wy�szymi falami dostrzeg� co�. Jakby kto�, szybko p�yn�c pod wod�, zbli�a� si� ku niemu. To musia�a by� Julie! Co za cholernie g�upi, szczeniacki trik! Krzykn�a, aby go przestraszy�, a teraz pr�bowa�a niepostrze�enie podp�yn�� do niego pod wod�!
�an stan�� na dnie i roze�mia� si� nieco histerycznie. Z Julie wszystko w porz�dku, nic innego nie by�o wa�ne...
Nagle zachwia� si�. G�owa momentalnie zanurzy�a si� pod powierzchni�, a krzyk strachu zosta� st�umiony przez wod�. Straszliwy b�l wykr�ci� mu cia�o. Instynktownie pr�bowa� uwolni� si� od czego�, co trzyma�o jego lew� nog�. Przypomina�o to u�cisk ogrodowych no�yc o z�bkowa-nych ostrzach, coraz g��biej wrzynaj�cych si� w
40
jego cia�o. Run�� jak d�ugi, z ustami pe�nymi brudnej, zapiaszczonej wody. W przera�eniu dziko wierzga� drug� nog�. Zrozumia� b�yskawicznie, �e nie zdo�a uciec. Co wi�cej, czu�, �e musi umrze�. Wiedzia� te�, �e niezale�nie od tego, co go zaatakowa�o, by�o to na pewno to samo stworzenie, kt�re odebra�o �ycie Julie!
Przed oczami lana rozci�ga�a si� czerwona mg�a. Nie, to nie by�a mg�a... czu� smak... jak wtedy, w dzieci�stwie, gdy przewr�ci� si� na pla�y i skaleczy� warg�. To by�a krew!
Nagle poczu�, �e straszliwy' u�cisk zel�a�. Uczyni� ostatni, rozpaczliwy wysi�ek, by si� uwolni�, lecz zanim dotar� do powierzchni wody, zosta� gwa�townie �ci�gni�ty w d� za praw� nog�.
Zacz�� traci� �wiadomo��. Zdawa� sobie spraw� ju� tylko z tego, co sta�o si� z jego lew� nog� - zosta�a odci�ta! Teraz to co� odrywa�o mu praw� ko�czyn�. Na szcz�cie, w tym momencie utraci� �wiadomo��.
Rozpocz�y si� �owy.
Rozdzia� 4
Sobotnia noc - "Ocean Queen"
Miles Manning spogl�da� z uczuciem triumfu na zat�oczony pok�ad swego prywatnego jachtu "Ocean Queen". Pary ko�ysa�y si� w rytm p�yn�cej z g�o�nik�w muzyki, czasem chwiej�c si� lekko, gdy fala porusza�a jachtem. Pod pok�adem reszta towarzystwa popija�a coctaile, �miej�c si� przy tym weso�o. Wspania�a noc ekstrawaganckich szale�stw, kt�re dodadz� s�awy kempingowi Blue Ocean. Usunie to rywali Manninga w cie�. M�czyzna roze�mia� si� cicho. Wszystko rozwija�o si� znakomicie.
Miles Manning by� wysoki i dobrze zbudowany, a frak zupe�nie nie pasowa� do jego ogromnej sylwetki. �niada cera sprawia�a, i� ludzie, kt�rzy go nie znali, zastanawiali si�, jakiej jest narodowo�ci. B�yszcz�ce czarne w�osy opada�y na ko�nierzyk, a ma�y w�sik nadawa� twarzy arystokratyczny wyraz. Pow�ci�gliwo�� Manninga sprawia�a, �e inni czuli przed nim respekt. Dzi� przyby� na jacht osobi�cie tylko dlatego, �e by�a to swego rodzaju premiera. Odt�d takie przyj�cia b�d� si� odbywa�y co wiecz�r. "Kr�lewskie przedstawie-
42
nie" - powiedzia� do siebie. Nie by�oby dobrze, gdyby zbyt cz�sto przebywa� z urlopowiczami. To by mog�o �le wp�ywa� na jego presti�. Ale dzisiejszy wiecz�r by� szczeg�lny. Musia� pu�ci� w ruch t� now�, produkuj�c� pieni�dze machin�.
Stoj�c na mostku i u�miechaj�c si� do ta�cz�cych ze swoist� powag�, Manning poczu� nagle przyp�yw pewno�ci siebie. Strzepn�� za burt� popi� z cygara i patrzy�, jak szary py� rozsypuje si� niby �nieg. Zmru�y� oczy, a na jego przystojnej twarzy odbi�a si� pogarda. Mot�och! W�a�nie tym byli ci ludzie. Typowa ha�astra, dla kt�rej odpowiedniejsze by�yby ryby, chipsy i piwo, ni� wyrafinowane coctail party na wodzie. Nie zauwa�y� w tym t�umie ani jednej wieczorowej sukni, tylko d�insy, podkoszulki i tenis�wki. Nie przywykli do niczego innego i nie mo�na ich by�o za to wini�. Ale to psu�o atmo.sfer�, kt�r� Miles Manning usi�owa� stworzy�. Mia� wra�enie, jakby rzuca� per�y przed wieprze.
Niewielu go�ci z kempingu by�o na pok�adzie. Tylko ci szcz�liwcy, kt�rych numery zosta�y wyci�gni�te z kapelusza stra�nika podczas zabawy w pi�tkowy wiecz�r. Mo�na to by�o zrobi� tylko w ten spos�b, ale w efekcie na "Ocean Queen" znalaz�o si� wi�cej nastolatk�w ni� przedstawicieli starszego pokolenia. Zreszt�, co za r�nica!
- Czy wszystko w porz�dku, panie Manning?
43
Miles odwr�ci� si� i zobaczy� szefa administracji kempingu, jedynego m�czyzn�, opr�cz niego, kt�ry ubrany by� w str�j wieczorowy. Lizus, nie maj�cy w�asnego zdania, ale w�a�nie to sprawi�o, �e dosta� t� prac�. By� ogromnie zdolny, brakowa�o mu tylko si�y przebicia i osobowo�ci, kt�ra Manninga wynios�a na szczyty. Winterbot-tom zawsze b�dzie tylko trybem w maszynie, nigdy za� si�� poruszaj�c� mechanizm.
- Wszystko dobrze - odkrzykn�� Manning. - Mimo wszystkich minus�w, ta impreza da nam spory rozg�os, kt�rego tak potrzebujemy. Czy poinformowa�e� pras�?
- Tak - pe�en zadowolenia u�miech. - Powiedzieli, �e fotoreporterzy czeka� b�d� na nabrze�u oko�o p�nocy, gdy przybijemy do brzegu;
- Dobrze. I nie pozw�l, by przyj�cie przeci�gn�o si� d�u�ej jak do dwudziestej trzeciej trzydzie�ci. Powiedz barmanowi, by przesta� pi�tna�cie minut przed ko�cem podawa� drinki. Nie mo�emy pozwoli�...
Jego s�owa zag�uszy�a eksplozja poprzedzona b�yskiem, kt�ry roz�wietli� ciemne niebo. Manning drgn��, rozsypuj�c popi� z cygara na prz�d sztywnej, bia�ej koszuli.
- Co to by�o, u diab�a?
- Nie... nie wiem. Mam wra�enie, �e to na brzegu, par� mil st�d. To...
Promienie bia�ego �wiat�a krzy�owa�y si� na
44
niebie poruszaj�c si� tam i z powrotem. Nast�pna eksplozja, a zaraz po niej kolejna, ogromne s�upy ognia roz�wietla�y poszarpan� lini� wybrze�a. Wszystko to dzia�o si� tam, gdzie Winterbottom umiejscowi� pierwsz� eksplozj�. Wybuchy, sporadyczne serie z karabin�w maszynowych.
- To na Wyspie Muszli - zasycza� Man-ning. - Te skurwiele urz�dzaj� sobie nocne zabawy. Nie wystarcza im irytowanie nas dziennymi lotami samolot�w, teraz chc� jeszcze by� pewni, �e nikt dobrze nie b�dzie spa�. Moim zdaniem pr�buj� przegoni� urlopowicz�w i przyw�aszczy� sobie t� cz�� wybrze�a, by prowadzi� tu swoje g�upie, ma�e gry wojenne!
Od strony wyspy s�ycha� by�o odg�osy broni maszynowej, przeplatane wystrza�ami ci�kiej artylerii. Tancerze na pok�adzie zamarli, pary przylgn�y do siebie, rozgl�daj�c si� wok� z niepokojem. W ka�dej chwili mog�a wybuchn�� panika. Atmosfera sta�a si� nagle napi�ta.
Miles Manning zareagowa� b�yskawicznie. 0-depchn�� Winterbottoma, zbieg� z mostka i wpad� do ma�ej kabiny tu� pod nim, gdzie zaskoczony prezenter upu�ci� stos singli. Manning zignorowa� go, wy��czy� gramofon i chwyci� mikrofon.
- Ludzie, m�wi Miles Manning. - G�os pe�en si�y budzi� zaufanie. Nut� gniewu zag�uszy�y trzaski aparatury. - Nie wpadajcie w panik�. Te strza�y to po prostu nocne �wiczenia na Wyspie Muszli.
45
Nie ma si� czego obawia�. Nie damy im zepsu� naszego przyj�cia, prawda? Ta�czcie, ludzie i pozw�lcie �o�nierzom kontynuowa� ich zabawy.
Manning w��czy� gramofon i otar� pot z czo�a. Czu� sucho�� w ustach. Wyrzuci� niedopa�ek cygara na pod�og� i przydepn�� go obcasem.
- Puszczaj ca�y czas jak�� muzyk� - rzuci� kr�tko do prezentera, a potem wyszed�, stan�� przy nadburciu i patrzy� na Wysp� Muszli.
Strzelanina wci�� trwa�a, mo�e nawet by�a bardziej intensywna. O�lepiaj�ce b�yski �wiate� przesuwaj�cych si� reflektor�w tworzy�y bezsensown� pl�tanin� jasnych linii. Obserwator�w dzieli�a od wyspy zbyt du�a odleg�o��. Nie mogli w�a�ciwie zorientowa� si�, co si� tam dzieje. Wida� by�o tylko trudne do rozpoznania ruchome obiekty, kt�re mog�y by� kolumn� atakuj�cych czo�g�w.
Manning chwyci� por�cz; desperacko pragn�� zrozumie�, co si� tam naprawd� dzieje. Takie epizody mog�y odstraszy� ludzi, sprawi�, �e przenios� si� do bardziej zaludnionych kurort�w. Jutro napisze osobisty list do Ministerstwa Spraw Wojskowych i zagrozi wniesieniem sprawy do s�du. Kopi� wy�le do parlamentu. W tym czasie...
Dzi�ki Bogu pary na pok�adzie znowu ta�czy�y. No, w ka�dym razie wi�kszo��. Kilka os�b stan�o przy por�czy, obserwuj�c odleg�y, gigan-
46
tyczny fajerwerk. Manning nie dopu�ci� do paniki, ale jego palce muskaj�ce w�sik dr�a�y lekko.
- Zacznij zwija� interes - powiedzia� do Winterbottoma. - Spokojnie i elegancko. Zawr��cie ku brzegowi i miejmy nadziej�, �e zjawi� si� ci cholerni fotoreporterzy.
Silniki ruszy�y. G��boka wibracja sprawi�a, �e Miles Manning poczu� przyp�yw wiary w sw� pot�g�. Stworzy� swoje w�asne kr�lestwo w�r�d p�l, na kt�rych le�a� Blue Ocean. Teraz czu� si� tak, jakby podbi� cz�� morza. To by� dopiero pocz�tek imperium Manninga.
Tymczasem bar zosta� zamkni�ty i wszyscy wyszli na pok�ad. Pary przytula�y si� do siebie, poddaj�c si� d�wi�kom spokojnej muzyki. Statek ko�ysa� si� teraz mocniej i �atwo by�o straci� r�wnowag�. Czas na wielki fina�. T� noc trzeba zapami�ta�. Prezenter w��czy� "Ostatni Walc".
Nagle jacht przechyli� si�; silnemu szarpni�ciu towarzyszy�a wibracja i jakie� dochodz�ce z do�u szuranie. Co� jakby rozpruwa�o kad�ub. Rozleg�y si� krzyki, grupa nastolatk�w sk��bi�a si� na deskach pok�adu, starszy m�czyzna upad� twarz� do ziemi. Jacht zdawa� si� forsowawa� jak�� przeszkod�.
- Co za cholera? - Manning uchroni� si� przed upadkiem chwytaj�c za por�cz. Po chwili obrzuci� stekiem wyzwisk Winterbottoma, kiedy ten wpad� na niego.
47
- Uderzyli�my w co�, sun�c dnem po mieli�-nie.
- Nie ma tu �adnych mielizn. - Oczy Win-terbottoma rozszerzy�y si� ze strachu. - To najczystszy obszar na tej cz�ci wybrze�a.
- Do diab�a, przecie� w co� uderzyli�my! - Manning przylgn�� do por�czy, wpatruj�c si� w zawirowania ciemnej wody. Piana tworzy�a si� tam, gdzie pracowa�a �ruba, kt�ra z trudem pokonywa�a op�r, na jaki natrafi�a. Tu by�o g��boko, Miles nie wiedzia� nawet jak bardzo. Ale Winterbottom mia� racj� m�wi�c, �e nie ma tu �adnych mielizn. Wi�c co to, do cholery, by�o?
Morze wok� jachtu zdawa�o si� falowa�, pod powierzchni� tworzy�y si� gigantyczne zawirowania, jakby co� tamt�dy p�yn�o. Manning zadr�a�, czuj�c nagle strach, ale szybko si� z tego otrz�sn��. To by�o r�wnie warte �miechu, podobnie jak wyobra�anie sobie duch�w we w�asnej sypialni w �rodku nocy. Mo�e przydryfowa�y tutaj kawa�ki jakiego� wraka, zatopionego gdzie� na morzu. Musia�o by� jakie� logiczne wyt�umaczenie. Ale cokolwiek to by�o, niemal rozpru�o dno jachtu.
Jednak�e "Ocean Queen" uwolni� si� ju� i wygl�da�o na to, �e nie ma �adnych uszkodze�. Manning westchn��. Wtem co� uderzy�o w dno statku z si�� torpedy, gro��c wywrotk�. Pok�ad przechyli� si�, ludzie �lizgali si� i wywracali, zgubione pr