Tacyt - Dzieje

Szczegóły
Tytuł Tacyt - Dzieje
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Tacyt - Dzieje PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Tacyt - Dzieje PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Tacyt - Dzieje - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Publius Cornelius Tacitus DZIEJE EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL MAIL: [email protected] MMII ® Strona 2 K S I Ę G A P I E R W S Z A ROK 822 OD ZAŁOŻENIA MIASTA, 69 NASZEJ ERY Zacznę moje dzieło od powtórnego konsulatu Serwiusza Galby, kiedy kolegą jego był Tytus Winiusz. Zdarzenia bo- wiem poprzednich czasów, obejmujących okres ośmiuset dwu- dziestu lat od założenia Rzymu, opowiedziało wielu pisarzy. Jak długo oni upamiętniali dzieje narodu rzymskiego, czy- nili to z równie wielką wymową jak otwartością. Lecz od bi- twy pod Akcjum, odkąd dla dobra pokoju musiano całą wła- dzę skupić w ręku jednego człowieka, owe wielkie talenty zniknęły; zarazem prawdę w wieloraki sposób naruszano, na- przód z powodu nieznajomości życia publicznego, które sta- ło się czymś obcym, a potem z powodu manii pochlebiania lub, na odwrót, z powodu nienawiści ku panującym: tak ani jedni, ani drudzy nie dbali o potomność, ponieważ byli wro- go lub służalczo usposobieni. Ale stronniczość historyka łat- wo budzi wzgardę, natomiast oszczerstwu i zawiści chętnie nadstawia się ucha; boć z pochlebstwem łączy się hańbiący zarzut serwilizmu, a złośliwość ma fałszywe pozory nieza- leżności. Mnie Galba, Otho, Witeliusz ani z dobrodziejstwa, ani z krzywdy nie dali się poznać. Nie będę przeczył, że mo- jej karierze urzędniczej dał początek Wespazjan, że popchnął Strona 3 ją Tytus, a Domicjan jeszcze dalej posunął; lecz kto nieska- żonej prawdzie ślubował, ten musi mówić o każdym bez mi- łości i bez nienawiści. O ile mi na to starczy życia, odłoży- łem na starość panowanie boskiego Nerwy i rządy Trajana, temat bogatszy i bezpieczniejszy dzięki rzadkiemu szczęściu tej epoki, w której wolno myśleć co chcesz, a co się myśli — wypowiedzieć. Zabieram się do dzieła, którego treść obfituje w katastro- fy, srogie boje, rozterki i bunty, oraz okrucieństwa nawet pod- czas pokoju popełniane: czterech cesarzy mieczem zgładzo- nych, trzy wojny domowe, jeszcze więcej zewnętrznych, a bardzo często jedne i drugie na raz; powodzenia na Wscho- dzie, niepowodzenia na Zachodzie; zbuntowana Iliria, chwiej- ne Galie, ujarzmiona Brytania i wnet znowu poniechana; wspól- nie powstałe przeciw nam ludy Sarmatów i Swebów, wsławieni naszymi i własnymi klęskami Dakowie, nawet Partowie omal nie popchnięci do chwycenia za oręż wskutek oszustwa sa- mozwańczego Nerona. A wreszcie Italia dotknięta nowymi klęskami lub raczej takimi, które po długim wieków szere- gu znowu wróciły: pochłonięte lub zasypane miasta na tak żyznym wybrzeżu Kampanii, Rzym spustoszony pożarami, przy czym najdawniejsze świątynie poszły w perzynę, zaś sam Kapitol ręce obywateli podpaliły; znieważone święte obrzędy, skandaliczne cudzołóstwa; morze pełne wygnańców, splamio- ne ich krwią skaliste wyspy. Jeszcze w dzikszy sposób srożo- no się w stolicy: szlachectwo, majątek, poniechanie i piastowa- nie urzędów — uchodziły za przestępstwo, a za cnotę czekała najpewniejsza zguba. Niemniej też nienawistne były nagro- dy donosicieli jak ich zbrodnie: jedni z nich niby łupu do- padłszy urzędów kapłańskich i konsulatów, inni zdobywszy stanowiska prokuratorów i wpływy na dworzg, poruszali i oba- lali wszystko, siejąc nienawiść i grozę. Przekupywano przeciw panom niewolników, przeciw patronom wyzwoleńców; a kto nie miał wroga, tego zgnębił przyjaciel. Wiek ten jednak nie był tak dalece niepłodny w cnoty, że- by i pięknych nie zrodził przykładów: matki towarzyszyły sy- Strona 4 nom na tułaczce, szły za mężami na wygnanie żony; nie brakło odwagi krewnym, stałości zięciom, uporczywej nawet wobec tortur wierności niewolnikom; sławni mężowie dzielnie zno- sili ostateczną konieczność, a ich zgony dorównywały wielbio- nym ludzi dawnych śmierciom. Prócz tych rozlicznych w świe- cie ludzkim nieszczęść zjawiały się na niebie i ziemi cuda, ostrzeżenia błyskawic i wróżby przyszłości: radosne, smutne, dwuznaczne, wyraźne; istotnie, nigdy groźniejsze narodu rzym- skiego klęski i trafniejsze zapowiedzi nie dowiodły, że bogo- wie nie troszczą się o nasze bezpieczeństwo, lecz troszczą się o naszą karę. Lecz zanim wyłuszczę po porządku to, co sobie wyznaczy- łem, wydaje mi się potrzebne przypomnieć, jaki był stan mia- sta, jaki duch wojsk, jaki nastrój prowincyj, co w państwie, obejmującym świat cały, było zdrowe, a co chore, aby móc poznać nie tylko perypetie zdarzeń i ich wyniki, które bar- dzo często bywają przypadkowe, lecz także ich logiczny zwią- zek i przyczyny. Koniec Nerona, w pierwszym porywie rado- ści uważany za szczęście, wywołał różne poruszenia umysłów nie tylko w stolicy — u senatorów, ludu albo miejskiego żoł- nierza — lecz także wśród wszystkich legionów i ich dowód- ców; albowiem ujawniła się tajemnica panowania, że można gdzie indziej niż w Rzymie zostać cesarzem. Bądź co bądź se- natorowie byli uradowani, zaznaczając od razu śmielej swą niezależność w stosunku do nowego przecie i nieobecnego ce- sarza; przedniejsi rycerze odczuwali prawie równą senatorom radość; zdrowa część ludu związana z interesami wielkich do- mów tudzież klienci i wyzwoleńcy skazanych i wygnańców krzepili się nadzieją; niski motłoch przywykły do cyrku i tea- trów, a razem z nim wyrzutki spośród niewolników lub ci, któ- rzy nadszarpnąwszy swe mienie utrzymywali się kosztem czci Nerona, byli smutni i chciwi nowin. Załoga miejska, nawykła do długoletniej zaprzysiężonej służ- by u cesarzy, raczej intrygą i pobudką zewnętrzną niż z włas- nego popędu dała się przywieść do opuszczenia Nerona; teraz widząc, że jej nie dają przyrzeczonego w imieniu Galby upo- Strona 5 minku, że pokój nie nastręcza takiej samej jak wojna sposob- ności do wielkich zasług i wielkich nagród, że wreszcie legiony wybierając cesarza ubiegły ją w pozyskaniu jego łask — skłon- na była do przewrotów; nadto wskutek zbrodniczych zabiegów prefekta Nimfidiusza Sabinusa, który usiłował dla siebie tron zdobyć, poczynała się burzyć. Wprawdzie Nimfidiusza przy samej próbie zamachu zgnieciono, lecz mimo usunięcia przy- wódcy buntu niejeden z żołnierzy zachował poczucie swej współwiny, a nie brakło też głosów, które na starość i chci- wość Galby utyskiwały. Chwalona niegdyś i w ustach żoł- nierzy uwielbiana jego surowość niepokoiła tych, którzy wzdrygali się przed dawną karnością, a których Neron przez czternaście lat przyzwyczajał tak samo kochać występki cesa- rzy, jak niegdyś czcili ich cnoty. Dodajmy do tego pewien zwrot Galby, zaszczytny dla państwa, lecz dla niego samego niebezpieczny: „Ja żołnierzy sobie dobieram, nie kupuję"; ca- ły bowiem ustrój przybrał już odmienną formę. Tytus Winiusz i Korneliusz Lakon, z których jeden był naj- niegodziwszym, drugi najgnuśniejszym z ludzi, już to obarczali tego bezsilnego starca nienawiścią, jaką wzbudzały ich zbrod- nie, już też podkopywali jego powagę wzgardą, jaką żywiono dla ich bezczynności. Marsz Galby był powolny i krwawy mordem wyznaczonego konsula Cyngoniusza Warrona i męża konsularnego Petroniusza Turpiliana; pierwszy jako wspólnik Nimfidiusza, drugi jako były wódz Nerona zginęli bez prze- słuchania i bez obrony, uchodząc za niewinnych. Wejście do stolicy po wycięciu w pień tylu tysięcy rozbrojonych żoł- nierzy odbyło się pod złą wróżbą, a nawet samych zabójców przejmowało grozą. Przez wprowadzenie legionu hiszpańskie- go, a zatrzymanie tego, który był Neron z żeglarzy zaciągnął, napełniło się miasto niezwykłą ilością wojsk, pomnożonych je- szcze licznymi oddziałami z Germanii, Brytanii i Ilirii; te rów- nież Neron był dobrał i wysłał naprzód do Cieśnin Kaspij- skich i na wojnę, którą przeciw Albanom przygotowywał, a potem odwołał w celu stłumienia poczynań Windeksa. Był to ogromny dla przewrotów żywioł, którego życzliwość nie Strona 6 skłaniała się wprawdzie do żadnej bliżej określonej osobisto- ści, który jednak dla śmiałka był do dyspozycji. Przypadek zdarzył, że w tym właśnie czasie doniesiono o za- bójstwie Klodiusza Makra i Fontejusza Kapitona. Makra, któ- ry bezsprzecznie w Afryce wzniecał niepokoje, skazał na śmierć z rozkazu Galby prokurator Treboniusz Garucjanus; Kapitona, który podobnie sobie poczynał w Germanii, zamor- dowali legaci legionów, Korneliusz Akwinus i Fabiusz Walens, zanim rozkaz otrzymali. Niektórzy wierzyli, że Kapiton, który zresztą nosił na sobie hańbiące piętno chciwości i rozwiązłości, daleki był od myśli o przewrocie; że natomiast legaci, którzy doradzali mu wojnę, widząc, iż nie zdołają go do niej nakło- nić, sami ukuli przeciw niemu ten podstępny zarzut, a Galba dla chwiejności umysłu lub może nie chcąc głębiej sprawy zbadać uznał ich czyn — w jakikolwiek spełnili go sposób — ponieważ nie dał się już odmienić. W każdym razie obie te egzekucje źle przyjęto, a na raz znienawidzonego cesarza czy to dobre, czy złe czyny równą ściągały nienawiść. Wszystko było na sprzedaż, wyzwoleńcy byli przemożni, a niewolnicy wobec nagłej zmiany losu chciwie wyciągali ręce i śpieszyli się obłowić, jako że byli u starca na służbie. Płużyło więc to samo na nowym dworze zło, równie ciężkie, nie równie uspra- wiedliwione. Sam widok Galby był przedmiotem drwin i po- gardy dla ludzi, którzy przywykli byli do młodości Nerona, a cesarzy — zwyczajem gminu — według okazałości i po- wabu fizycznego między sobą porównywali. Taki tedy był nastrój umysłów w Rzymie, jak to było na- turalne wśród tak licznego zespołu ludzi. Co się tyczy prowin- cyj, to Hiszpanią zarządzał Kluwiusz Rufus, człowiek wymow- ny i biegły w polityce, lecz nie mający doświadczenia wojen- nego. Galie, prócz pamięci o Windeksie, zobowiązane były Gal- bie świeżo nadanym im prawem obywatelstwa rzymskiego i ulgami w podatkach na przyszłość. Te jednak gminy galic- kie, które bezpośrednio sąsiadowały z armiami Germanii, nie były traktowane z tym samym szacunkiem; niektórym nawet odjęto ich dzierżawy; stąd z równą goryczą mierzyły one cu- Strona 7 dze korzyści i własne krzywdy. Armie germańskie — co było bardzo niebezpieczne wobec tak wielkich sił — były niespo- kojne i gniewne: rozpierała je duma z powodu świeżego zwy- cięstwa, a trapiła obawa, ponieważ przedtem inne stronnictwo popierały. Późno one odstąpiły od Nerona, a Werginiusz nie za- raz opowiedział się za Galbą. Czy nie chciał zostać cesarzem, wątpiono; że jednak żołnierze ofiarowali mu berło, o tym wszyscy wiedzieli. Zabójstwo Fonteniusza Kapitona nawet tych oburzało, którzy na nie nie mogli się użalać. Zabrakło im wo- dza, gdy pod pozorem przyjaźni Galba odwołał Werginiu- sza; ponieważ nie odsyłano go z powrotem, a jeszcze pociąga- no do odpowiedzialności, odczuwali to jako oskarżenie ich samych. Wojsko Górnej Germanii lekceważyło sobie legata Hordeo- niusza Flakkusa, który był bezsilny wskutek starości i ka- lectwa nóg, a nie posiadał ani stateczności, ani powagi; nie umiał on pokierować żołnierzami nawet wtedy, gdy byli spo- kojni; a cóż dopiero, gdy ich szał ogarnął — wówczas słabość usiłującego okiełznać jeszcze bardziej ich podniecała. Legio- ny w Dolnej Germanii były przez pewien czas bez konsulara, aż przybył wysłany przez Galbę Aulus Witeliusz, którego oj- ciec, Witeliusz, był niegdyś cenzorem i trzykrotnym konsulem; ten tytuł wydawał się wystarczającym dla syna. W wojsku brytańskim nie było śladu niezadowolenia. W samej rzeczy, żadne inne legiony podczas wszystkich rozruchów wojen do- mowych nie zachowały się nienaganniej, czy to dlatego, że były daleko i oddzielone Oceanem, czy też że częste wypra- wy nauczyły je raczej wroga nienawidzić. Spokój panował też w Ilirii, chociaż zawezwane stamtąd przez Nerona legiony, przewlekając swój pobyt w Italii, zwróciły się były z depu- tacją do Werginiusza; lecz wojska te, dużymi odległościami rozdzielone — co dla utrzymania żołnierzy w wierności naj- bardziej zbawiennym jest środkiem — nie mogły wzajemnie udzielić sobie ani swych przywar, ani swych sił. Wschód był jeszcze nieporuszony. Syria i jej cztery legio- ny znajdowały się pod rozkazami Licyniusza Mucjanusa, które- Strona 8 go powodzenia i niedole równie były głośne. W młodości za- biegał ambitnie o przyjaźń wybitnych osobistości; potem nad- szarpnąwszy mienie, kiedy i sytuacja jego stała się chwiejna, a także Klaudiusza o gniew podejrzewał, usunął się do zakąt- ka Azji, gdzie był tak bliski wygnania jak potem tronu. Łą- czył on w sobie rozrzutność i pracowitość, uprzejmość i zaro- zumiałość, złe i dobre przymioty; folgował zbytniej chęci uży- cia, gdy miał czas wolny; ilekroć wyruszał w pole, wykazywał wielkie zalety. Jego występy publiczne zasługiwały na po- chwałę, tajemne miały złą opinię; ale na podwładnych, na naj- bliższe otoczenie, na kolegów w urzędzie miał wpływ dzięki różnym przynętom, a był człowiekiem, któremu łatwiej by przyszło panowanie innemu poruczyć, niż samemu je objąć. Wojną żydowską kierował Flawiusz Wespazjan (na wodza wy- brał go Neron) mając z sobą trzy legiony. Ten nie żywił dla Galby wrogości ani niechęci: wszak syna swego Tytusa wysłał był, aby oddał mu cześć i hołd, jak o tym w swoim miejscu opowiem. W tajniki fatum, które przez cuda i przepowiednie Wespazjanowi i jego dzieciom tron przeznaczało — uwierzy- liśmy dopiero po jego wywyższeniu. Egipt i wojska, mające go w ryzach utrzymać, pozostają już od czasów boskiego Augusta pod zwierzchnictwem rycerzy rzymskich, którzy zastępują tam królów; ten środek wydał się pożyteczny, aby móc zachować dla domu cesarskiego tę pro- wincję trudno dostępną, obfitą w zboże, niezgodną i niespokoj- ną przez swój fanatyzm religijny i brak karności, obcą naszym prawom i nie znającą naszych urzędników. Rządził tam wów- czas Tyberiusz Aleksander, pochodzący z tegoż kraju. Afryka i znajdujące się tam legiony, od chwili zabójstwa Klodiusza Makra, zadowolone były z jakiego bądź cesarza po doświad- czeniach poczynionych z mniejszym panem. Obie Maurytanie, Recja, Norykum, Tracja i inne zarządzane przez prokuratorów prowincje, wedle tego, jaka armia stała w pobliżu, dawały się popychać ku życzliwości lub nienawiści pod wpływem kontak- tu z silniejszym. Prowincje bez wojsk, a przede wszystkim sama Italia, na każdą zdana niewolę, musiały stać się łupem Strona 9 wojennym. Taki był stan państwa rzymskiego, kiedy to Ser- wiusz Galba, konsul po raz drugi, i konsul Tytus Winiusz roz- poczynali rok dla siebie ostatni, a dla państwa niemal osta- teczny. W kilka dni po pierwszym stycznia nadszedł z Belgii list od prokuratora Pompejusza Propinkwusa, który donosił, że legio- ny Górnej Germanii zerwały z czcią przysiędze należną, że żądają innego cesarza, a senatowi i narodowi rzymskiemu pozostawiają swobodny tegoż wybór, aby ich rokosz tym ła- godniej osądzono. Ta wiadomość przyśpieszyła plan Galby, który już od dawna sam i z najbliższym otoczeniem zastana- wiał się nad kwestią adopcji. Nie było też częstszych w ca- łym mieście rozmów w ciągu ostatnich miesięcy, naprzód wsku- tek niepohamowanej żądzy omawiania takich spraw, a potem z powodu bezsilnego już Galby wieku. Niewielu wykazywało zdrowy sąd lub miłość dla państwa: wielu wiedzionych niero- zumną nadzieją, wedle tego, czyim kto był przyjacielem lub klientem, tego czy innego w samolubnych pogłoskach na na- stępcę przeznaczało, powodując się również nienawiścią do Ty- tusa Winiusza, który o ile z dnia na dzień stawał się więcej wpływowy, o tyleż bardziej był znienawidzony. Wszak sama powolność Galby podsycała zachłanne — wobec wielkiego je- go wywyższenia — żądze jego przyjaciół, ponieważ przy nie- dołężnym i łatwowiernym człowieku z mniejszą obawą a z więk- szym zyskiem popełniało się nadużycia. Władza cesarska została podzielona między konsula Tytusa Winiusza a prefekta pretorianów Korneliusza Lakona; nie- mniejszym też wpływem cieszył się wyzwoleniec Galby Icelus, którego obdarzono złotym pierścieniem i nazywano zwykle ry- cerskim imieniem Marcjanus. Między tymi ludźmi zgody nie było i nawet w sprawach mniejszej wagi każdy z nich zmie- rzał do osobistych celów; w odniesieniu zaś do planu wyboru następcy podzielili się na dwie partie. Winiusz był za Mar- kiem Othonem, Lakon i Icelus popierali zgodnie nie tyle jakie- goś określonego kandydata, ile innego. Galbie nie była tajna przyjaźń Othona z Tytusem Winiuszem; z drugiej strony głos Strona 10 publiczny, który niczego nie pominie milczeniem, przeznaczał ich już na zięcia i teścia, ponieważ Winiusz miał córkę na wy- daniu, a Otho był bezżenny. Sądzę, że cesarza ogarniała też troska o dobro państwa, które nadaremnie byłoby z Nerono- wych do innych rąk przeszło, gdyby miało przy Othonie po- zostać. Wszak Otho swój wiek chłopięcy spędził lekkomyślnie, swą młodość swawolnie i mile widziany był przez Nerona ja- ko rywal w jego wybrykach. Dlatego też Neron swą cesarską kochankę, Poppeę Sabinę, w jego domu jako u zaufanego w rozpustach towarzysza umieścił, oczekując chwili, w której by swej małżonki Oktawii się pozbył. Później jednak podej- rzanego z powodu tejże Poppei usunął na prowincję Luzyta- nie pod pozorem objęcia jej namiestnictwa. Otho łagodnie za- rządzał prowincją, potem pierwszy przeszedł na stronę Galby; tu okazał się czynny i póki wojna trwała, był najświetniejszy w otoczeniu cesarza; a powziąwszy od razu nadzieję na adop- cję, z każdym dniem mocniej się jej czepiał, ponieważ sprzy- jała mu większość żołnierzy i skłaniał się ku niemu dwór Ne- rona, do którego był podobny. Bądź co bądź na wieść o rozruchach w Germanii, chociaż w odniesieniu do Witeliusza nie przynosiła ona jeszcze nic pewnego, owładnął Galbą niepokój, w jakim kierunku wyła- duje się gwałtowność armii; ponieważ zaś nawet miejskiemu żołnierzowi nie ufał, przeprowadza wybór następcy tronu, co uważał za jedyny środek ratunku. Wezwawszy więc, prócz Winiusza i Lakona, wyznaczonego konsula Mariusza Celsusa i prefekta miasta Duceniusza Geminusa, powiedział naprzód kilka słów o swej starości, a potem kazał sprowadzić Pizona Licynianusa — czy to z własnego wyboru, czy, jak niektórzy mniemali, na naleganie Lakona, który w domu Rubelliusza Plauta utrzymywał stosunki przyjaźni z Pizonem; lecz zręcz- nie go, jakby nieznajomego, popierał, a przychylna o Pizonie opinia dodawała wagi jego radom. Pizon, syn Marka Krassusa i Skrybonii, obustronnie pochodził ze znakomitego rodu; z mi- ny i postawy dawnego był pokroju; według sprawiedliwego sądu charakter jego był poważny, lecz wydawał się zbyt po- Strona 11 nury tym, którzy wszystko ujemniej oceniali; ten jego rys im bardziej podejrzany był zaniepokojonym, więcej podobał się adoptującemu. Otóż Galba ująwszy Pizona za rękę miał w ten sposób do niego przemówić: "Gdybym był człowiekiem prywatnym i gdybym ciebie na mocy prawa kurialnego w obecności ka- płanów — jak zwyczaj każe — adoptował, byłoby zaszczytem dla mnie przyjąć potomka Gneusza Pompejusza i Marka Kras- susa do mojej rodziny, a odznaczeniem dla ciebie dodać do swego szlachectwa blask Sulpicjuszowego i Lutacjuszowego rodu; a tak mnie, którego zgodna wola bogów i ludzi na tron powołała, twoje wybitne przymioty jako też miłość ojczyzny skłoniły, abym tę władzę cesarską, o którą nasi przodkowie z orężem w ręku się ubiegali, a którą ja w wojnie osiągną- łem — tobie w pokoju ofiarował, idąc za wzorem boskiego Augusta, który syna swej siostry Marcellusa, potem swego zię- cia Agryppę, dalej swoich wnuków, a wreszcie pasierba swe- go Tyberiusza Nerona na najbliższym sobie szczeblu postawił, Ale August w swoim domu szukał następcy, ja — w państwie, nie jakobym nie miał krewnych lub towarzyszy broni, lecz jak ja sam nie ambitnymi zabiegami tron otrzymałem, tak dowo- dem bezstronności mego sądu niech będą nie tylko moje związ- ki pokrewieństwa, które dla ciebie zlekceważyłem, ale i two- je: masz brata równie szlachetnego rodu, starszego od ciebie, który byłby godny tego wywyższenia, gdybyś ty nie był god- niejszy. Jesteś w tym wieku, który od namiętności młodzień- czych już jest daleki, takie jest twoje życie, że nic z jego przeszłości nie masz do usprawiedliwienia. Dotąd tylko przeciw- nego losu zaznałeś: pomyślność ostrzejszymi kolcami doświad- cza dusze, ponieważ biedę się znosi, szczęście nas psuje. Wier- ność, wolność, przyjaźń, te główne ludzkiego umysłu zalety ty wprawdzie z tą samą wytrwałością zachowasz, ale inni bę- da je przez swój serwilizm osłabiali: wedrze się pochlebstwo, umizgi i najgorsza dla prawdziwego uczucia trucizna — oso- bisty każdego interes. Choć ja i ty w najbardziej otwarty spo- sób dzisiaj z sobą mówimy, to wszyscy inni mówią chętniej Strona 12 z naszym stanowiskiem niż z nami; radzić bowiem cesarzowi, co trzeba, jest trudnym zadaniem, potakiwanie jakiemukol- wiek cesarzowi załatwia się bez serca udziału. „Gdyby to całe niezmierne państwo mogło bez kierownika istnieć i utrzymać się w równowadze, byłbym godny, aby rzeczpospolita ze mną się zaczęła; a tak od dawna już doszło do tej konieczności, że ani moja starość nie może narodowi rzym- skiemu więcej ofiarować niż dobrego następcę, ani twoja mło- dość więcej niż dobrego cesarza. Pod Tyberiuszem, Gajuszem i Klaudiuszem byli Rzymianie jak gdyby dziedzictwem jednej rodziny; namiastką wolności to będzie, że od nas zaczęła się elekcja, a skoro skończył się ród Juliuszów i Klaudiuszów, adopcja za każdym razem znajdzie najlepszego. Wszak z ce- sarskiej rodziny pochodzić i w niej się urodzić jest rzeczą przypadku i poza ten punkt nie wykracza ocena; przy adop- towaniu sąd jest swobodny i jeżeli chcesz kogo wybrać — zgodna opinia bywa wskazówką. Niech ci przed oczyma sta- nie Neron: nadymał się pychą z powodu długiego szeregu Ce- zarów, a tymczasem nie Windeks wraz z bezbronną prowincją ani ja z moim jednym legionem, lecz jego własna potworność, jego własna rozwiązłość strąciła go z karku ojczyzny; a nie by- ło dotąd jeszcze przykładu skazanego cesarza. Nam, których wojna i opinia na tron powołała, niechęć towarzyszyć będzie, choćbyśmy posiadali niepospolite zalety. Niech ciebie jednak to nie przeraża, że dwa legiony w obecnym wstrząsie świata jesz- cze się nie uspokoiły: ja sam także nie zastałem beztroskiego położenia; a skoro o twojej adopcji ogół posłyszy, przestanę uchodzić za starca, z czego teraz jedyny czynią mi zarzut. Za Neronem najgorsi zawsze będą tęsknili: ja i ty o to musimy się starać, aby także dobrzy za nim nie tęsknili. Dłużej cię na- pominać nie jest teraz na czasie, a cały mój plan urzeczywist- nił się, jeżeli w tobie szczęśliwy zrobiłem wybór. Najpraktycz- niejszy a zarazem najkrótszy wybór między dobrem a złem jest taki: zastanowić się, czego by się pod innym cesarzem chciało albo nie chciało; tu bowiem nie istnieje, jak u tych ludów, którymi rządzą królowie, pewien dom panujący, a resz- Strona 13 ta w roli niewolników, lecz panować masz nad ludźmi, którzy ani zupełnej niewoli, ani zupełnej wolności znieść nie mogą." W te i tym podobne słowa przemawiał Galba, zamierzając Pi- zona cesarzem uczynić; inni tak z Pizonem mówili, jak gdyby już nim był. Powiadają, że Pizon od pierwszej chwili, kiedy na niego spoglądano, i potem, kiedy oczy wszystkich były nań zwróco- ne, nie okazał żadnego poruszenia umysłu, żadnego zmiesza- nia lub nadmiernej radości. Jego mowa była pełna szacunku wobec ojca i władcy, pełna skromności w tym, co jego doty- czyło; żadna zmiana nie zaszła w wyrazie jego twarzy i po- stawie: wyglądał na takiego, który więcej ma zdolności niż ochoty do panowania. Następnie naradzano się, czy adopcja ma być ogłoszona z mównicy, czy w senacie, czy w obozie pretorianów. Postanowiono pójść do obozu, w tym przekona- niu, że będzie to zaszczyt dla żołnierzy, których przychylność wtedy na złe wychodzi, gdy się ją przekupstwem i zabiegami zdobędzie, ale nie jest do pogardzenia, jeśli się ją uczciwymi pozyska środkami. Tymczasem Palatium otoczył lud pełen oczekiwania, niecierpliwy wielkiej tajemnicy; a ci, którzy sła- bo tylko hamowaną wieść starali się stłumić, jeszcze ją po- większali. Dziesiąty stycznia był wstrętnie dżdżystym dniem, który po- nad zwykłą miarę zakłócały grzmoty, błyskawice i niebios groźby. Chociaż od dawien dawna upatrywano w tym powód do przerywania komicjów, nie odstraszyło to Galby od wyru- szenia do obozu, ponieważ takie zjawiska lekceważył jako przypadkowe albo ponieważ przeznaczenia losu pomimo zna- ków nie można uniknąć. Przed licznie zebranymi na wiec żoł- nierzami z odpowiednią imperatorowi krótkością ogłasza, że adoptuje Pizona, idąc za przykładem boskiego Augusta i oby- czajem wojskowym, według którego mąż męża wybiera. Aby zaś tajonego rokoszu zbyt poważnie nie brano, sam zapewnia, że czwarty i dwudziesty drugi legion, zbłądziwszy za sprawą kilku warchołów, nie wykroczyły poza okrzyki i wrzaski i że wkrótce wrócą do posłuszeństwa. A mowie swej nie przydał Strona 14 ani żadnych wabików, ani żadnych podarków pieniężnych. Mi- mo to trybunowie, setnicy i najbliżej stojący żołnierze dają mi- łą dla ucha odpowiedź; wśród reszty zapanowało ponure mil- czenie: myśleli oni, że praktykowaną nawet w czasie pokoju konieczność upominków na wojnie utracili. Jest rzeczą pew- ną, że byle jaka hojność ze strony tego oszczędnego starca mo- głaby mu serca pozyskać; zaszkodził mu dawny hart i zbytnia surowość, do której już nie dorośliśmy. Potem przed senatem nie wygłosił Galba mowy ani ozdob- niejszej, ani dłuższej niż przed żołnierzami. Mowa Pizona była ujmująca, a towarzyszyła jej życzliwość ze strony senatorów; wielu popierało go z dobrej woli, w mocno przesadny sposób ci, którzy go przedtem nie chcieli, obojętni — a tych było naj- więcej — z uprzedzającą uległością, jako że żywili osobiste na- dzieje, a nie troszczyli się o dobro publiczne. W następnych czterech dniach, jakie upłynęły między jego adopcją a zamor- dowaniem, Pizon nic więcej publicznie ani nie powiedział, ani nie uczynił. Ponieważ z każdym dniem częstsze nadchodziły o buncie germańskim wieści, a obywatele łatwo przyjmują i wierzą wszystkim nowinom, jeżeli są smutne, senatorowie uchwalili byli wysłać poselstwo do armii germańskiej. Teraz potajemnie roztrząsano kwestię, czy Pizon ma wyruszyć dla dodania większego blasku temu poselstwu, w którym inni reprezentowaliby powagę senatu, on — wysoką godność Ce- zara. Proponowano wysłać razem z nim także Lakona, pre- fekta straży pretoriańskiej; ten planowi się sprzeciwił. Nadto posłowie, których wybór był senat Galbie powierzył, wsku- tek wstrętnej tegoż niekonsekwencji byli już to miano- wani, już to zwalniani albo zastępowani — stosownie do swych zabiegów o pozostanie lub jazdę, jak którego obawa lub na- dzieja do tego skłaniała. Najbliższa była troska o pieniądze; kiedy więc wszystko roz- ważano, wydało się najsprawiedliwszą rzeczą zaczerpnąć je z tego źródła, które było przyczyną niedostatku. Dwa miliardy dwieście milionów sestercji na darowizny Neron roztrwonił; Galba kazał poszczególnych dłużników pozwać, przy czym dzie- Strona 15 siątą część darowizny każdemu z nich pozostawiał. Lecz oni ledwie tę dziesiątą część jeszcze posiadali — przy tej samej gospodarce obcym mieniem, przy jakiej własne przepuścili — ponieważ co największym rabusiom i bezecnikom nie ziemie lub kapitał, lecz tylko narzędzia ich występków pozostały. Egzekucję poruczono trzydziestu rycerzom rzymskim — nowy to rodzaj urzędu i zarówno zakresem swego działania, jak licz- bą swych członków uciążliwy: wszędzie licytacje i nabywcy majątków, a miasto niepokojone procesami. Mimo to panowała wielka radość, że ci, których Neron obdarzył, będą tak samo biedni jak ci, których majątki zagrabił. W tych właśnie dniach zostali zwolnieni trybunowie: z kohort pretoriańskich Anto- niusz Taurus i Antoniusz Nazon, z kohort miejskich Emiliusz Pacensis, z kohort straży Juliusz Fronton. A nie było to lekar- stwem dla pozostałych, tylko początkiem ich obaw, gdyż byli przekonani, że sposobem trwożnej polityki poszczególnych się usuwa, ale wszystkich ma się w podejrzeniu. Tymczasem Othona, który po uporządkowanych w państwie stosunkach niczego nie mógł się spodziewać i dlatego wszyst- kie swe plany na zamieszkach zasadzał, wiele na raz podżegało motywów: rozrzutność, która nawet dla cesarza byłaby uciąż- liwa, ubóstwo, które prywatny człowiek ledwie by znieść po- trafił, gniew na Galbę, zazdrość wobec Pizona; wmawiał też w siebie obawę, aby swe pragnienia bardziej ożywić: już dla Nerona był zbyt niewygodny, więc znowu oczekiwać Luzy- tanii i zaszczytu drugiego wygnania nie powinien. Zawsze ten jest w podejrzeniu i nienawiści u panujących, któremu najbliższe tronu miejsce się wyznacza. Szkodziło mu to u sta- rego cesarza, więcej jeszcze szkodzić będzie u młodzieńca har- dego z natury, a długim wygnaniem zdziczałego: Otho może być zabity! Przeto należy działać i zdobyć się na odwagę w chwili, gdy powaga Galby jest chwiejna, a powaga Pizona jeszcze się nie ustaliła. Zmiana rządu sprzyja wielkim przed- sięwzięciom i nie trzeba się wahać, gdy bezczynność zgubniej- sza jest od zuchwalstwa. Śmierć, która wedle praw natury za- równo wszystkim jest przeznaczona, różni się zapomnieniem Strona 16 lub sławą u potomnych; a jeżeli winnego i niewinnego ten sam koniec czeka, przywilejem człowieka bardziej energicz- nego jest godnie zginąć. Nie miał Otho zniewieściałej i ciału podobnej duszy. Nadto najzaufańsi jego wyzwoleńcy i niewolnicy, trzymani w zbyt luźnej jak na dom prywatny dyscyplinie, wskazywali mu na dwór Nerona i jego zbytki, na cudzołóstwa, małżeństwa i wszy- stkie inne panujących zachcianki, których był łakomy; obiecy- wali, że staną się one jego udziałem, jeżeli będzie miał od- wagę, a wypominali, że inny je posiędzie, jeżeli on pozostanie bezczynny. Nalegali także astrologowie, którzy na podstawie obserwacji gwiazd utrzymywali, że będzie nowa rewolucja i sławny rok dla Othona: gatunek to ludzi niegodny zau- fania potężnych, zawodzący ambitnych, który w naszym pań- stwie zawsze będzie zakazany i zawsze w nim się utrzyma. Prywatny gabinet Poppei przyjmował wielu astrologów, ten najgorszy sprzęt cesarskiego stadła. Jeden z nich, Ptolemeusz, towarzysząc Othonowi w Hiszpanii, przyrzekł mu, że Nerona przeżyje; a kiedy wynik przyczynił mu wiarogodności, opie- rając się już na własnych domysłach i na plotkach, które sę- dziwość Galby i młodość Othona brały w rachubę, wmówił w niego, że na tron będzie powołany. Lecz Otho tak przyj- mował te przepowiednie, jak gdyby one ze znajomości rze- czy i z ostrzeżenia losów wypływały, wskutek wrodzonej czło- wiekowi żądzy, aby chętniej w to wierzyć, co jest tajemnicze. A także Ptolemeusz robił swoje, już i do zbrodni podżegając, do której od tego rodzaju życzeń najłatwiej się przechodzi. Wątpliwe jest jednak, czy myśl o zbrodni nagle w nim pow- stała: już od dawna zabiegał był o przychylność żołnierzy pre- toriańskich, w nadziei następstwa lub w celu przygotowania zbrodniczego czynu; podczas podróży, w marszu i na postojach najstarszych żołnierzy wołał po imieniu, a przez pamięć Nero- nowej drużyny nazywał ich towarzyszami; jednych rozpozna- wał, drugich się wypytywał i wspomagał pieniędzmi lub oso- bistym wpływem, wplatając dość często do rozmów skargi, dwuznaczne pod adresem Galby słowa i to wszystko, czym Strona 17 można wzburzyć pospólstwo. Trudy marszów, niedostatek żyw- ności, surowość komendy z tym większym rozgoryczeniem znoszono, że żołnierze, którzy przywykli byli do jezior Kam- panii i miast Achai morzem się udawać, musieli wspinać się na Pireneje i Alpy, a niezmierne przestrzenie dróg z trudem w zbroi odbywać. Rozognionym już umysłom żołnierzy pretoriańskich jakby żagwi przyrzucił Mewiusz Pudens, jeden z najbliższych przy- jaciół Tygellina. Wabił on najbardziej chwiejnych z usposobie- nia albo ogołoconych z pieniędzy i do nowości chciwie lgną- cych i powoli tak daleko się posunął, że ile razy Galba u Otho- na ucztował, między kohortę, która straż utrzymywała, pod pozorem napiwku po sto sestercji na głowę rozdzielał; tę niby oficjalną hojność Otho tajniejszymi indywidualnymi darami powiększał, tak namiętny w przekupywaniu, że jednemu z gwardii przybocznej, Kokcejuszowi Prokulusowi, który wiódł spór z sąsiadem o skrawek ziemi, cały grunt sąsiada za włas- ne pieniądze kupiony podarował, a to dzięki obojętności pre- fekta, którego uwagi zarówno znane jak i nieznane fakty uchodziły. Otóż teraz poruczył wykonanie przyszłej zbrodni jednemu ze swoich wyzwoleńców, Onomastusowi; ten przywiódł mu Bar- biusza Prokulusa, jednego z gwardzistów, który przekazywał hasło żołnierskie, i Weturiusza, tychże zastępczego setnika. Skoro Otho w rozmaitych rozmowach poznał ich spryt i od- wagę, obsypuje ich darami i obietnicami i daje im pieniądze, aby nimi w innych jeszcze dusze się wkradli. Dwóch więc sze- regowców podjęło się przenieść władzę nad narodem rzym- skim — i przeniosło. Do tajemnicy zbrodni tylko niewielu do- puścili; wszystkich innych, którzy byli niezdecydowani, drażnią rozmaitymi sposobami: starszych wśród żołnierzy dobro- dziejstwami Nimfidiusza, które rzekomo podawały ich w po- dejrzenie, resztę prostych żołnierzy gniewem i zawiedzioną nadzieją otrzymania tylekroć odraczanych darów pieniężnych. Niektórych podniecało wspomnienie Nerona i tęsknota za mi- nioną swawolą; wszystkich po społu przejmowała obawa przed Strona 18 zmianą służby wojskowej. To wrzenie udzieliło się także umysłom legionistów i wojsk posiłkowych, poruszonych już z chwilą, gdy rozpowszechniła się wieść, że wierność amii germańskiej jest zachwiana. I ta- ka była wśród przewrotnych do buntu gotowość, taka nawet wśród uczciwych pobłażliwość, że w dniu czternastym stycznia byliby buntownicy wracającego z uczty Othona do obozu por- wali, gdyby ich niepewność nocy, rozproszenie kwater wojsko- wych po całym mieście jako też trudność porozumienia między pijanymi nie były odstraszyły; nie żeby troszczyli się o pań- stwo, które na trzeźwo gotowali się krwią swego cesarza spla- mić, lecz bali się, aby w ciemnościach pierwszy lepszy, jaki by się pannońskim lub germańskim żołnierzom nawinął, w miej- sce Othona, którego większość nie znała, nie został prokla- mowany. Wiele oznak wybuchającego już buntu stłumili spis- kowcy; niektóre do uszu Galby doszły, lecz obrócił je w żart prefekt Lakon, który nie znał ducha żołnierzy, wrogo odnosił się do każdej, choćby wybornej rady, o ile jej sam nie udzie- lił, a wobec doświadczonych był uparty. Piętnastego stycznia składał Galba ofiarę przed świątynią Apollina. Wieszczek Umbrycjusz oświadcza mu, że wnętrzno- ści są złowróżbne, i przepowiada czyhające nań zasadzki i do- mowego wroga. Słyszał to Otho (bo stał najbliżej) i tłumaczył ze swej strony jako pomyślny i jego zamiarom sprzyjający znak. Za małą chwilę donosi mu wyzwoleniec Onomastus, że oczekują go architekt i przedsiębiorcy budowlani, co było umó- wionym znakiem, że żołnierze już się gromadzą, a sprzysięże- nie jest przygotowane. Otho odchodzi, a kiedy go pytano, dla- czego, zmyśla, że właśnie kupuje willę, której starość jest mu podejrzana i którą dlatego musi wprzód zbadać; potem wspar- ty na swym wyzwoleńcu, podąża przez dom Tyberiusza na Welabrum, a stąd do złotego milowskazu poniżej świątyni Sa- turna. Tam dwudziestu trzech gwardzistów pozdrawia go jako imperatora; a kiedy zaniepokojony był małą pozdrawiających liczbą, sadowią go pośpiesznie w lektyce i dobywszy mie- czów unoszą. Tyluż mniej więcej żołnierzy przyłącza się do Strona 19 nich po drodze, niektórzy będąc w porozumieniu, przeważna część wskutek ciekawości, jedni z okrzykami radości, drudzy w milczeniu, aby dopiero wedle wyniku powziąć postano- wienie. Straż w obozie odbywał trybun Juliusz Marcjalis. Ten nie opierał się z powodu wielkości tak nagłej zbrodni lub może z obawy, że korupcja zbyt wielkie w obozie poczyniła postę- py i że w razie oporu czeka go zguba; dlatego też bardzo wie- lu nasunął podejrzenie swej współwiny. Także reszta trybu- nów i setników wolała teraźniejszość niż niepewną i uczciwą przyszłość i taki był stan umysłów, że na najbardziej hanieb- ny ten czyn odważyło się niewielu, więcej go chciało, a wszy- scy do niego dopuścili. Tymczasem Galba, niczego nie przeczuwając i całkiem ofie- rze oddany, trudził bogów przynależnych do innego już pa- nowania. Wtem przynoszą mu wieść, że jakiegoś senatora do obozu porwano, potem, że porwanym jest Otho; równocześnie przybywają z całego miasta ci wszyscy, którzy go byli spotka- li, i jedni z trwogi w opowiadaniu przesadzają, drudzy nie mó- wią całej prawdy, nie zapominając nawet w takiej chwili o po- chlebstwie. Przeto na naradzie postanowiono wybadać ducha kohorty, która na Palatium straż utrzymywała, jednak nie za pośrednictwem samego Galby, którego całą powagę dla bar- dziej energicznych środków zachowywano. Pizon ze stopni pa- łacu do zwołanych żołnierzy w ten sposób przemówił: „Towa- rzysze! Pięć dni upłynęło od chwili, jak nie znając przyszłości i nie wiedząc, czy tego tytułu należy sobie życzyć czy się go obawiać, zostałem powołany na Cezara; na jaki los naszego domu lub państwa — w waszym to leży ręku; nie żebym ze względu na siebie lękał się zbyt ponurej katastrofy, ponieważ nieszczęść doświadczyłem i właśnie teraz uczę się, że nawet szczęście nie zawiera w sobie mniej niebezpieczeństw; lecz boleję nad losem ojca, senatu i samego państwa, jeżeli dziś musimy zginąć albo — co w oczach uczciwych ludzi jest rów- nie żałosne — zabić. W ostatnim powstaniu mieliśmy tę po- Strona 20 ciechę, że miasto obeszło się bez krwi rozlewu, a zmiana rzą- dów odbyła się bez niezgody; moja adopcja zdawała się być środkiem zaradczym, aby także po Galbie dla wojny miejsca nie było. „Nie będę szukał żadnej chluby w moim szlachectwie lub w mojej moralności, gdyż porównując się z Othonem nie po- trzeba swych zalet wyliczać. Występki, którymi on jedynie się chełpi, obaliły cesarstwo, nawet kiedy odgrywał rolę przy- jaciela cesarza. Miałbyż on postawą, chodem lub może tym niewieścim strojem zasługiwać na panowanie? Mylą się ci, których rozrzutność pozorem hojności oszukuje: taki będzie umiał trwonić, nie będzie umiał dawać. Teraz myśli w duchu o poróbstwach, pohulankach i towarzystwie kobiet; to uważa za władzy cesarskiej przywileje, z których żądza i używanie byłyby jego udziałem, a wstyd i hańba udziałem wszystkich; nikt bowiem nigdy nie wykonywał cnotliwie władzy, którą nikczemnie osiągnął. Galbę mianowała zgodna wola rodzaju ludzkiego, mnie Galba za waszą zgodą cesarzem mianował. Jeżeli państwo, senat i lud są czczymi tytułami, to waszą jest rzeczą, towarzysze, zapobiec, aby cesarza nie wybierali naj- gorsi. O buncie legionów przeciw własnym wodzom od czasu do czasu słyszano — wasza wierność i reputacja aż do tego dnia pozostały nienaruszone. I Neron także was opuścił, nie wy Nerona. Jak to? Więc mniej niż trzydziestu zbiegów i de- zerterów, którym by nikt nie był pozwolił wybrać sobie set- nika lub trybuna, ma tron przyznawać? A wy ten przykład to- lerujecie i jako bezczynni stajecie się wspólnikami zbrodni? Przejdzie ta swawola do prowincyj i na nas skrupią się skutki zbrodni, na was skutki wojen. A przecież za zamordowanie ce- sarza nie daje się wam więcej, niż by dano niewinnym, i tak samo od nas otrzymacie podarki pieniężne za waszą wierność, jak od innych za waszą zbrodnię." Podczas gdy gwardziści rozproszyli się, reszta kohorty nie przyjęła z niechęcią jego mowy i jak to się dzieje w czasach niespokojnych, szybko pochwyciła swe sztandary — raczej z przypadku i bez żadnego jeszcze zamiaru niż z myślą o za-