Small Bertrice - Serce w niewoli
Szczegóły |
Tytuł |
Small Bertrice - Serce w niewoli |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Small Bertrice - Serce w niewoli PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Small Bertrice - Serce w niewoli PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Small Bertrice - Serce w niewoli - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Small Bertrice
Kroniki pogranicza (tom: 2)
Serce w niewoli
Alix Giver, córka lekarza angielskiej królowej Małgorzaty, zostaje wydana za syna barona z
Northumbrii. Mąż okazuje się zimnym, okrutnym człowiekiem, wkrótce też targa się na
swoje życie. Baron postanawia zastąpić syna przy boku Alix, by zapewnić ciągłość rodu.
Przerażona Alix, nie zważając na jesienne chłody, ucieka pieszo z Anglii do Szkocji. Cudem
ocalona, trafia do siedziby ponurego i zamkniętego w sobie Malcolma Scotta, dziedzica
Dunglais. Jego sercu przed laty zadano okrutną ranę. Może jednak zabije żywiej dla Alix?
Strona 2
Prolog
29 marca, 1461
Krzyki konających prawie tu nie docierały zagłuszone przez szalejący wicher. W śniegu gęsto sy-
piącym z nieba i oślepiającym walczących nie sposób było odróżnić wroga od przyjaciela. Panował
przeraźliwy chłód wczesnej wiosny w Northumbrii. Król w towarzystwie paru pozostałych przy życiu
doradców skulił się na skraju pola bitwy, aż jeden z jej uczestników, odważniej szy od innych, wziął
królewskiego wierzchowca za uzdę i odprowadził dalej. Pojechali za nimi ci, którzy mu towarzyszyli.
Był to koniec epoki. Koniec panowania.
Co mądrzejsi wiedzieli to i rozumieli. Teraz myśleli tylko o tym, jak ocalić głowy i mienie przy
nowym królu yorkistów. Rozważali, kto z będących teraz w laskach jest ich wrogiem, a kto
przyjacielem. Czy ktoś okaże się na tyle wpływowy, by ich ocalić lub zniszczyć? Ostatni wierni
królowi byli boleśnie świadomi, że czeka ich wygnanie. Modlili się w milczeniu o bezpieczeństwo dla
swoich bliskich, których mogli już nigdy w życiu nie zobaczyć.
- To już koniec? - zapytał cicho król. Jego oczy przestały zatrzymywać się w jednym punkcie, co było
widomym znakiem nadchodzącego ataku choroby.
- Tak, miłościwy panie, to koniec - nadeszła cicha odpowiedź.
- Czy wygraliśmy? - zapytał z wahaniem król.
- Nie sądzę, miłościwy panie, ale dopóki nie przestanie sypać śnieg, nie będziemy tego całkowicie
pewni
~2~
Strona 3
- odparł szczerze człowiek, który odprowadzał króla z pola bitwy.
- Gdzie jest królowa? Królowa będzie wiedziała, czy wygraliśmy. Królowa zawsze wie, co się dzieje -
powiedział z przekonaniem król. Nadal z wielkim wysiłkiem walczył o pozostanie przy zdrowych
zmysłach.
- Właśnie was do niej prowadzę, miłościwy panie
- odparł mężczyzna. - Musimy się jednak pospieszyć, bo inaczej schwytają nas yorkiści. Musimy
zdążyć, zanim ktoś z nas postanowi cię im wydać, by uratować własną skórę - pomyślał w duchu
towarzysz króla. Zauważył, że trzech albo czterech członków oddziału gdzieś zniknęło. Krzyżyk im
na drogę, zdrajcom!
- Zabiją mnie - oznajmił złowróżbnie król. - Będą musieli, żeby usprawiedliwić to, co uczynili. I
muszą zabić mojego syna, chociaż to jeszcze chłopiec, bowiem to on po mnie jest prawowitym
następcą tronu Anglii. Ale ja znam dobrze swoją żonę. Małgorzata będzie walczyć jak tygrysica, żeby
ocalić swoje dziecko. - Henryk VI wciąż nie poddawał się szaleństwu. Jednak kilku towarzyszących
mu ludzi doskonale wiedziało, że to tylko kwestia czasu, by pogrążył się w wewnętrznym piekle. Jego
umysł nie był dostatecznie silny, żeby radzić sobie z nagłymi odmianami losu.
Spieszyli się wśród śnieżnej zamieci, by jak najszybciej dotrzeć do królowej Małgorzaty i małego
księcia, którzy schronili się w pobliskim wiejskim domu. Powinni jak najbardziej oddalić się od
pogranicza, nim zamieć ucichnie. Tylko wtedy król z rodziną będzie mógł czuć się bezpiecznie, a i to
jedynie przez jakiś czas. Sir Udolf Watte-son, który jechał razem z nimi, udzieli schronienia im
wszystkim. Przynajmniej na kilka dni potrzebnych, żeby wieść o wyniku bitwy dotarła do Londynu,
gdzie rezydował już nowy król. Dopóki nie zostanie wydany rozkaz i nie dotrze na północ, by
aresztować Henryka Plantageneta, jego żonę i syna. Lancasterczycy przegrali. Na pewno na razie, a
być może na zawsze.
Strona 4
Rozdział 1
Królowa wiedziała, że wszystko stracone. Zapewne na razie. Być może na zawsze, lecz jeszcze nie
wszystko przesądzone! Jeszcze nie wydali ostatniego tchnienia, a ich syn jest zdrowy i silny. Oni nie
mogą skraść mu dziedzictwa Plantagenetów. Przynajmniej póki ona żyje. Nie! To nie do pomyślenia,
żeby Edward z Yorku mógł ich obalić.
- Pani, musimy już jechać - rzekł do królowej sir Udolf.Watteson.
Małgorzata Andegaweńska kiwnęła głową.
- Oui! - powiedziała tylko. Nie rozejrzała się dokoła. To inni mieli się przygotować, to ich
obowiązkiem było przewidzieć, co teraz nastąpi. Niczego dobrego nie mogli się spodziewać, gdyby
ich schwytano, a poza tym, gdyby się poddali, co by się stało z kilkoma wspierającymi ich
niedobitkami? Swoją wiernością zasłużyli na więcej niż uwięzienie i zamordowanie przez bandę tych
zdrajców, yorkistów*. Królowa otuliła się ciężkim, podszytym futrem płaszczem i zarzuciła kaptur na
głowę.
-Allez! - rzekła i przekroczyła próg wiejskiej chaty.
* yorkiści - zwolennicy rodu Yorków w walce o tron, tzw. Wojnie Dwóch Róż (1455-1485) między
rodami Lancasterów (róża czerwona) i Yorków (róża biała). Opisana we wstępie bitwa pod Towton
była jedną z najkrwawszych w historii Anglii (20-30 tys. poległych) i oznaczała kres panowania
Lancasterów - wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki.
Strona 5
Nadal sypał gęsty śnieg. Piętnastoletnia Alix Givet podążała za swoją panią, obejmując ramieniem
ojca, królewskiego medyka.
- Pewny jesteś, że jest ci ciepło, papo? - zapytała go cicho, a w jej orzechowych oczach pojawiło się
zatroskanie.
- Jest mi doskonale, mignon* - odparł. - Zanadto się martwisz.
- Tylko ty mi zostałeś, papo - powiedziała Alix, kiedy zbrojni pomagali dosiąść konia najpierw jej
ojcu, a potem podrzucili na siodło ją samą. Dziewczyna dosiadła konia po męsku, bo w ten sposób
łatwiej było utrzymać się w siodle przy szybkiej jeździe.
- Odpoczniemy zapewne kilka dni, ale potem znów będziemy musieli ruszyć w drogę - powiedział
Alexander Givet. - Potrzeba mi tylko trochę czasu, żeby się wysuszyć i ogrzać, abym całkiem wrócił
do zdrowia, ma petite. Ta jazda jest najgorsza ze wszystkich, gorszej już nie będzie, obiecuję.
- Gdzie pojedziemy, papo? - zapytała Alix i dłońmi w rękawicach zgarnęła lejce. - Wypędzają nas z
Anglii.
- Królowa poprosi o schronienie swoją daleką kuzynkę Marię de Gueldres, królową Szkocji. Maria de
Gueldres z całą pewnością się zgodzi, a wtedy my prawdopodobnie popłyniemy do Francji.
Zobaczysz nareszcie Andegawe-nię, ma petite - powiedział. - Nadal mamy tam rodzinę, a ja się
zatroszczę, by ci znaleźć odpowiedniego męża, Alix, tak byś była pod dobrą opieką, kiedy ja odejdę.
- Nie chcę wychodzić za mąż, papo. Wolę zostać z tobą - powiedziała dziewczyna.
Medyk roześmiał się, kiedy w śnieżycy skierowali się na północ. - To twój obowiązek wyjść za mąż,
mignon, żeby twój papa miał ciepłe miejsce przy kominku na stare lata - zażartował. - Chyba że
miałabyś ochotę pójść do klasztoru.
* mignon - dziecinko.
8
Strona 6
- Nie, papo, Kościół na pewno nie jest moim przeznaczeniem - pospieszyła z zapewnieniem Alix.
- Zatem musimy ci poszukać dobrego i szlachetnego małżonka, który weźmie do siebie nas oboje -
powiedział Alexander Givet. - Albo może ja mógłbym znaleźć miłą zamożną wdówkę, która by nas
przygarnęła. Jednak dwie kobiety w jednym domu to zazwyczaj kłopot. Poza tym nie mógłbym się
ożenić po raz drugi po wspaniałych latach spędzonych z twoją mamą.
- Och, papo! - krzyknęła dziewczyna. - Dlaczego mama musiała umrzeć?
- Jej serce nie było dość mocne - powiedział córce medyk. - Cierpienie i napięcia towarzyszące w
ostatnich miesiącach królewskiej parze to było dla niej za wiele, Alix. Powinienem był ją zabrać do
domu, do Andegawenii, ale nie chciała o tym słyszeć. Kochała swoją panią. Były przyjaciółkami od
dzieciństwa. Wzajemna wierność - tego królowa i twoja matka posiadały w nadmiarze. - Westchnął z
uznaniem. - Tęsknię za nią ogromnie, mignon. Jedyną kobietą mojego życia była Blanche de Fleury. -
Głos przepojony smutkiem zadrżał mu lekko na to wspomnienie.
Alexander Givet poznał Blanche de Fleury na dworze księcia Andegawenii. Był to gwarny, bardzo
zajęty dwór, nieustannie w drodze, bowiem Rene, książę, który był także tytularnym królem Neapolu
i Sycylii, i jego pierwsza żona Isabelle, księżna Lotaryngii, byli suzerenami bez prawdziwego tronu.
Alexander, najmłodszy syn ze szlacheckiej rodziny andegaweńskiej, został właśnie medykiem. Ojciec
przyprowadził go na dwór w nadziei wyszukania dla niego stałego zajęcia. Szybko je znalazł wśród
dworzan Jolanty Aragońskiej, matki księcia, wychowującej jego drugą córkę Małgorzatę. Miał
wówczas dwadzieścia dwa lata.
Prowadzone były już w tym czasie negocjacje w sprawie małżeństwa Małgorzaty Andegaweńskiej z
młodym królem Anglii. Blanche de Fleury była w grupie młodych
~6~
Strona 7
dziewcząt wychowywanych z Małgorzatą Andegaweńską. Znalazła się na dworze, gdy miała sześć
lat, po śmierci matki. Jej ojciec ożenił się powtórnie i szczerze mówiąc, uważał dziecko za
niepotrzebny ciężar. Była trzy lata starsza od Małgorzaty, i księżna doszła do wniosku, że dobre
maniery pozwalają dziewczynce zostać towarzyszką jej córki.
Z początku Blanche była dla Małgorzaty niczym starsza siostra. Jednak w miarę jak dziewczęta rosły,
zostały szczerymi przyjaciółkami. Kiedy Małgorzata w wieku lat dwunastu została odesłana do swojej
babki - matki ojca, gdzie miała pobierać nauki, jak być królową, Blanche pojechała z nią. Podążył
wraz z nimi także miody medyk, Alexander Givet. Przed wyjazdem na dwór Jolanty Aragońskiej
postanowiono, że młodego medyka należy ożenić. Matka księcia rozejrzała się wśród towarzyszek
wnuczki i zadecydowała, że piętnastoletnia Blanche de Fleury jest stosowną partią. Posłała o
pozwolenie na ślub do ojca dziewczyny, chociaż była to właściwie już tylko formalność, skoro książę
zgodził się na mariaż proponowany przez jego matkę. Był to, jak matka Alix opowiadała później
córce, dobrze dobrany związek. Znała wcześniej młodego medyka i jak większość dziewcząt z kręgu
Małgorzaty uważała, że jest przystojny. Bynajmniej nie czuła się nieszczęśliwa, dowiadując się, że ma
zostać jego żoną. Młody małżonek miał lat dwadzieścia pięć, zatem był dziesięć lat od niej starszy.
Była zaskoczona, że interesowało go, co myśli, co ma do powiedzenia i czego pragnie. A Blanche
naprawdę wiedziała, czego chce. Przede wszystkim marzyła, aby pozostać z Małgorzatą Andega-
weńską. Jej mąż przystał na to, ponieważ wyjazd do Anglii z dworzanami nowej królowej był
prawdziwym zaszczytem. Dlatego Blanche przyjmowała co rano lekarstwo, które miało zapobiec
ciąży, o czym nie powiedziała nikomu, nawet spowiednikowi. A mądra Jolanta Aragońska, nawet jeśli
domyślała się czegoś, także milczała.
~ 10 ~
Strona 8
Blanche de Fleury miała zbawienny wprost wpływ na jej wnuczkę. To za sprawą Jolanty, kiedy
Małgorzatę wysłano do Anglii, medyk Givet i jego żona znaleźli się wśród jej dworzan.
W Anglii małżonkowie zaczęli tęsknić za potomstwem, na przykład za chłopcem, który mógłby się
wychowywać z dziećmi królewskimi. Ich jedyne dziecko, córka, przyszło na świat w kwietniu tysiąc
czterysta czterdziestego szóstego roku, podczas gdy Małgorzata Andegaweńska pozostawała
bezdzietna do roku tysiąc czterysta pięćdziesiątego trzeciego. Angielski król był bowiem zbyt
pobożny i wstydził się przed swoją młodą oblubienicą, którą powszechnie uważano za piękność.
Inteligentna, pełna życia młoda królowa od razu zdała sobie sprawę ze słabości króla. Henryk nie
nadawał się do sprawowania rządów. Niemniej stanęła u jego boku i sprzymierzyła się z frakcją
Beaufortów i Suffolków na dworze, aby zapewnić małżonkowi poparcie kompetentnych krewnych.
On tymczasem folgował swoim religijnym skłonnościom i zamiłowaniu do scholastyki, zakładając
Eton College i królewski College w Cambridge.
Jednakże słabość Henryka Plantageneta pewnego razu przekroczyła granicę. Jego pierwszy napad
szaleństwa zdarzył się wkrótce po przyjściu na świat ich jedynego syna, księcia Edwarda. Przez
następny rok władzę sprawował protektor, książę Yorku, pierwszy w kolejce do tronu po królu i jego
nowo narodzonym synu. Po powrocie króla do zdrowia królowa i Edmund Beaufort, książę Somerset,
wzmocnili bardzo swoją władzę. Niemal natychmiast rozgorzała walka między Lancasterami a
Yorkami. Edmund Beaufort zginął w pierwszej bitwie o St. Albans w maju tysiąc czterysta
pięćdziesiątego piątego roku.
Zapanował potem jako taki spokój, lecz cztery lata później wrogowie panującego władcy znów wzięli
górę. Latem tysiąc czterysta sześćdziesiątego roku król Henryk został uwięziony w Northampton i
zmuszony
~8~
Strona 9
do uczynienia księcia Yorku swoim dziedzicem, z pominięciem własnego syna, małego Edwarda
Plantageneta. Rozgniewana próbą wyłączenia jej dziecka z sukcesji królowa Małgorzata podburzyła
zwolenników Lancasterów i pięć miesięcy później odniosła zwycięstwo w bitwie pod Wakefield, w
której poległ książę Yorku. Dwa miesiące później siły królowej odniosły drugie zwycięstwo pod St.
Albans i uwolniły króla więzionego przez yorkistów od lipca poprzedniego roku.
Jednak zwycięstwo króla było chwilowe. Dwa tygodnie później dziedzic księcia Yorku został
ukoronowany jako król Edward IV, co formalnie odsuwało na bok Henryka Plantageneta. Nowy
władca wyruszył w pościg za poprzednim królem i jego rodziną przez całą Anglię aż do Towton, gdzie
rozegrała się ostatnia bitwa. Teraz Henryk Plantagenet, jego małżonka, syn i kilku ocalałych
zwolenników jechali na północ, ku granicy, a wokół nich szalała śnieżyca wczesnej wiosny.
Zmuszeni byli zaufać gościnności sir Udolfa Watteso-na, barona z Northumbrii, z niewiele znaczącej
rodziny bez żadnych dworskich koneksji. Ich krótka obecność w jego domu nie została nigdy i nigdzie
odnotowana, ponieważ sir Udolf pozostał jedną z zagadek historii, będąc kimś zupełnie nieważnym,
kto do czasu bitwy pod Towton nawet nie widział króla Henryka. Nie posiadał nic poza skrawkiem
jałowej, nieszczególnie nadającej się pod uprawę ziemi i niewyróżniającego się niczym kamiennego
domu. Nie miał niczego wartościowego, czego mógłby mu ktokolwiek pozazdrościć. W jaki sposób
można by ukarać takiego człowieka, gdyby nawet ci, którzy teraz byli u władzy w Londynie,
dowiedzieli się, że udzielił schronienia Henrykowi Plantagenetowi? Mało prawdopodobne było
jednak, żeby król Edward kiedykolwiek usłyszał o sir Udolfie Wattesonie i o tym, że gości! byłego
króla i jego rodzinę. W zawiłym układzie sił nieznany baron znaczył tyle co nic.
~ 12 ~
Strona 10
Śnieg sypał równo, a konie podążały jeden za drugim, łeb przy ogonie. To był jedyny sposób, żeby nie
zgubić drogi w śnieżycy. Z przodu jechał sir Udolf. Prowadził orszak, aż po dwóch godzinach podróży
w lodowato zimnym wietrze zamajaczyły przed nimi słabe kontury domu. Zatrzymali się, a sir Udolf
zeskoczył ze swojego wierzchowca i zakołatał do drzwi. Wrota się otworzyły, a ich oczom ukazało się
mdłe światło wnętrza.
- Wchodźcie! Wchodźcie! - zaprosił baron. Wybiegło kilku chłopców gotowych zająć się końmi
i zaprowadzić je do bezpiecznej, ciepłej stajni. Alix Givet zeskoczyła ze swojej niewielkiej klaczy i
poklepała zwierzę, żeby je uspokoić. Ciemna grzywa była sztywna od lodu. Dziewczyna podeszła do
ojca, który zsadzony ze swojego ogiera chwiał się, nie mogąc się utrzymać na nogach.
- Wesprzyj się na mnie, papo - powiedziała miękko.
- Zesztywniałem z zimna - mruknął i zaniósł się kaszlem, który męczył go już od kilku tygodni, co
bardzo ją niepokoiło. Chwilę trwało, nim odzyskał równowagę, po czym z ręką na jej drobnym
ramieniu wszedł do domu.
Zaprowadzono ich do sali, gdzie w wielkim palenisku płonął ogień. Królowa grzała już przy nim
dłonie, a mały książę stał tuż przy niej. Króla usadowiono w ciepłym miejscu na fotelu z wysokim
oparciem i natychmiast wręczono mu kielich wina. Miał zamknięte oczy, a Alix zauważyła, że lekko
drży.
- Witajcie w moich skromnych progach! - rzekł sir Udolf. - Poleciłem służbie przygotować dla was
nocleg. Wasza wysokość - zwrócił się do królowej. - Mój dom nie jest bogaty, ale będziecie mieć
wszystko, na co mnie stać. Oddaję waszej wysokości moją sypialnię.
- Merci, sir Udolfie - powiedziała cicho Małgorzata Andegaweńska. - Czy podasz nam wkrótce coś do
jedzenia? Król musi się posilić, a potem się położyć i odpocząć. Był to dla niego okropny dzień, a nie
jest zbyt zdrów, jak zapewne wiesz.
~ 10 ~
Strona 11
Widząc wyraz zmieszania na twarzy gospodarza, Alix zaproponowała cicho: - Pani, może najlepiej by
było, gdyby zajęto się najpierw królem i na razie jemu podano gorący posiłek.
- Och, ma chćrie Alix, tak rzeczywiście będzie najlepiej
- powiedziała królowa z ulgą, gdyż zrozumiała szybko, że kucharz sir Udolfa mógł nie zdążyć z
wieczerzą dla tylu gości. Małgorzata Andegaweńska podeszła do małżonka.
- Henryku - rzekła. - Pozwól, że udamy się teraz do naszych komnat. Alix, czy zajmiesz się małym
Edwardem? Jak widzę, jego niania zasnęła, biedaczka. Jest już zbyt stara na takie przygody. - Królowa
pomogła małżonkowi wstać, po czym podążając za sługą sir Udolfa, królewscy uciekinierzy wyszli z
sali.
- To okropne - powiedział sir Udolf po ich wyjściu.
- Żeby można było króla wypędzić z jego ziemi! To dobry człowiek, a królowa jest dobrą władczynią.
Jestem teraz rad jak nigdy dotąd, że jestem tylko prostym szlachcicem. Mieć tak wiele władzy, której
zazdroszczą ci inni, jest rzeczą przerażającą. - Pokręcił głową, ciężko wzdychając.
- Muszę się z tobą zgodzić, sir - powiedział ze swojego miejsca przy ogniu Alexander Givet. - Jednak
kiedyś przyjemnie było na dworze króla Henryka. To bardzo uczony człowiek.
- A jakie jest tam twoje miejsce? - zapytał z ciekawością sir Udolf.
- Jestem medykiem królowej. Przyjechałem z nią z Andegawenii wiele lat temu z moją żoną
nieboszczką, która była jedną z dam dworu królowej. Ta młoda dziewczyna, która bawi się teraz z
księciem, to nasza córka, Alix. Ja nazywam się Alexander Givet.
- Ja też owdowiałem - odpowiedział sir Udolf.
- Masz, panie, dzieci? - zapytał medyk.
- Syna, Hayle'a. Ma dwadzieścia lat. Jego matka i ja byliśmy małżeństwem kilka długich lat, zanim
przyszedł
~ 14 ~
Strona 12
na świat. Audrey nie była dobrego zdrowia. Zmarła, kiedy Haylo miał cztery lata, przy narodzinach
naszej córeczki, która przeżyła zaledwie dzień. Osiem lat temu ożeniłem się drugi raz, ale okazało się,
że moja żona to jędza. Wcale się nie zmartwiłem, kiedy trzy lata temu zimą zakończyła żywot od
jakichś swoich dolegliwości. Teraz mam kobietę ze wsi, która zaspokaja moje męskie potrzeby, kiedy
mnie przyciśnie. Nie potrzeba mi żony. Alexander Givet roześmiał się.
- Ja jestem wdowcem już od dwóch lat i nie mam żadnych ciągot do ożenku. Moja córka dba o mnie, a
w służbie królewskiej jest nam razem dobrze.
- Powiedz mi, medyku - zapytał baron - jak powinienem ugościć królewską parę? Mój dom nie jest
duży, ale nie chciałbym niczemu uchybić ani też wydać się niegościnny.
- Król, królowa i ich dwoje osobistych służących pomieszczą się w twoim pokoju, sir Udolfie. Jeśli
znalazłbyś izbę dla małego księcia, Edmee, jego piastunki, a także mojej córki, reszta gości może
spać, gdziekolwiek im wskażesz.
- Ciebie trzeba położyć najbliżej ognia - powiedział sir Udolf. - Nie jesteś zdrów, medyku. Słyszę, jak
gra ci w piersiach.
- Jak na wiosnę, jest niezwykle zimno - zauważył Alexander Givet.
- Pogoda w Northumbrii bywa bardzo nieprzyjazna - przyznał baron. Skinął na sługę, który podszedł i
stanął przy jego boku.
- Zapytaj kucharza, kiedy będzie gotowy posiłek, i przynieś jeszcze wina temu dżentelmenowi -
powiedział sir Udolf. Przyjemnie mieć kogoś, z kim można porozmawiać. - W młodości liznął trochę
wykształcenia, w przeciwieństwie do syna, który nie umiał czytać ani nawet się podpisać. Hayle w
ogóle nie chciał się uczyć. Nie można go było ani do tego zmusić, ani nawet przekupić.
~ 12 ~
Strona 13
Nie był to człowiek, który lubiłby spędzać długie zimowe wieczory na rozmowie. Wolał towarzystwo
swojej małej kochanki Maidy.
Sługa wrócił i oznajmił: - Posiłek będzie gotowy za godzinę, panie.
Sir Udolf kiwnął głową na znak aprobaty.
- Idź na górę powiedzieć to królowej - powiedział. Potem zwrócił się do medyka: - Posiłek wyda wam
się z pewnością bardzo prosty w porównaniu z tym, co jadacie na dworze.
- Królowi będzie smakowała zwykła polewka z chlebem - zaskoczył gospodarza odpowiedzią medyk.
- Nigdy nie lubił ciężkich, nadmiernie tłustych i przyprawionych posiłków, sir Udolfie. Sosami nader
często pokrywa się nieświeżość mięsa. Król preferuje lekkie potrawy. Obserwuj, co zje królowa,
kiedy zasiądzie za stołem, i wnet odgadniesz, jaką lubi kuchnię. Ma i zawsze miała bardzo delikatny
żołądek.
Sir Udolf pokiwał głową i wydał polecenia. Królowa wróciła do sali dokładnie w chwili, kiedy sługa
ogłosił, że podano do stołu. Razem z synem zasiadła przy wysokim stole obok sir Udolfa. Pozostali
zajęli miejsca przy ławach poniżej. Edmee i osobista służąca królowej, Fay-me, usiadły z Alix i jej
ojcem. Rozgrzanemu ogniem medykowi powróciły na twarz rumieńce.
- Królowa była zadowolona z posiłku przyniesionego królowi - zdradziła Fayme. - Bardzo przyjemnie
pachnąca gorąca, gęsta zupa, świeży chleb, masło i pieczone jabłko. Zdołaliśmy go przekonać, by
zjadł wszystko. Nigdy bym nie uwierzyła, że w miejscu tak surowym tak wybornie dają jeść.
- Mamy wielkie szczęście, że w ogóle mamy gdzie złożyć głowy tej nocy - zauważyła Edmee. -
Biedne małe książątko ograbione z należnego mu miejsca i dziedzictwa. No cóż, jeśli ci pretendenci
Yorków wierzą, że utrzymają się długo na zagrabionym tronie, mylą się. Zapamiętajcie,
~ 16 ~
Strona 14
co mówię, królowa się tym wnet zajmie i wrócimy do Londynu, zanim się spostrzeżemy. - Włożyła do
ust duży kawałek mięsa zapiekanego w cieście. Edmee była już starą kobietą, miała pewnie z
sześćdziesiąt lat, nikt dokładnie nie wiedział ile. Gorący posiłek przywrócił jej ducha.
- A ja nie sądzę, żebyśmy szybko wrócili do Londynu - powiedział cicho Alexander Givet. - Wiem na
pewno, że królowa zamierza wysłać wiadomość do królowej Marii w Szkocji, by prosić ją o
schronienie. I zapewne pojedzie do Szkocji. Królowa Maria musi jej udzielić schronienia, ponieważ
wymagają tego więzy krwi, jednak nie będzie w stanie uczynić nic ponadto. Jej własne dziecko
dopiero co koronowano, a jest w wieku naszego księcia. Potrzeba czasu, by odbudować władzę króla.
Możliwe nawet, że dla bezpieczeństwa królowa wyśle syna do Andegawenii. On i jego ojciec będą
teraz ścigani i na pewno czyhać będą na nich nasłani mordercy.
- Jezus, Maria, litości! - zawołała Edmee i przeżegnała się. - Nie zabiją przecież dziecka, prawda?
- Henryk i Edward Plantagenet, pozostając przy życiu, są zagrożeniem dla króla Edwarda z Yorku -
wyjaśnił medyk. - Ojca zabiją natychmiast, kiedy tylko dostanie się w ich ręce. Chłopca spotka
nieszczęśliwy wypadek. Taki już jest porządek na tym świecie, kobieto.
Edmee i Fayme przeżegnały się ponownie.
- Papo, nie strasz nas - poprosiła Alix.
- Nie miałem zamiaru was straszyć - odpowiedział Alexander Givet. - Taka jest prawda.
- A co będzie z nami? - drążyła Edmee. Medyk wzruszył ramionami.
- Któż to wie - rzekł. - Królowa w swej drodze na północ zostawiła już wielu wiernych sobie dworzan.
Mieli szczęście trafić do innych rodzin szlacheckich, które oparły się burzy. My zostaliśmy na końcu.
Kto wie, co się z nami stanie? Nie podejrzewam jednak niczego złego. Uciekniemy do Szkocji, a
potem w końcu wrócimy
~ 14 ~
Strona 15
do Andegawenii. Wszyscy troje, my, starzy, przyjechaliśmy do Anglii z królową. Nie będzie chyba źle
wrócić do domu, prawda?
Obie kobiety uśmiechnęły się niepewnie i pokiwały głowami.
- Na pewno was nie rozdzieli - zapewnił.
- Może jednak król powróci na tron - rzekła z nadzieją w głosie Alix.
Jej ojciec potrząsnął głową.
- Może - powiedział krótko.
Alexander Givet był realistą. Henryk Plantagenet ód narodzin syna cierpiał na napady szaleństwa.
Niektóre trwały nawet rok, inne parę dni albo tygodni. Nigdy nie był sprawnym władcą, a choroba
uczyniła go całkowicie niezdolnym do rządzenia. Do jego upadku przyczyniła się dworska
rywalizacja o wpływy. Rywalizacja, a także królowa. Szlachcie nie podobała się silna królowa, która
tak naprawdę sprawowała władzę. Usunięcie króla z tronu było nieuchronne, a zbrojne metody księcia
Yorku pozbawiły Małgorzatę Andegaweńską sprzymierzeńców. Przez kilka ostatnich lat panował
chaos, który nadwerężył i tak marny stan nerwów króla. Alexander Givet nie chciał powiedzieć tego
głośno, ale wątpił, żeby Henryk VI kiedykolwiek jeszcze zasiadł na tronie. Szaleniec nie mógł rządzić
Anglią ani żadnym innym krajem.
Sir Udolf zastosował się do rad medyka. Podczas gdy razem z gośćmi siedział i jadł, jego służba
sprzątała dwa niewielkie pokoje, które miały pomieścić małego księcia, jego piastunkę i Alix.
Chłopiec, bardzo wyczerpany całym dniem, zapadł w sen już przy stole. Jeden ze służących barona
zaniósł malca do łóżka, a stara Edmee poszła za nimi. Królowa podziękowała gospodarzowi i wyszła z
Fayme. Alix pozostała na dole, żeby pomóc ojcu położyć się spać.
- Nie, mignon, dam jeszcze radę sam położyć się w pościeli - zapewnił córkę Alexander Givet. -
Zamierzamy
~ 18 ~
Strona 16
z baronem napić się wina i zagrać w szachy - roześmiał się i poklepał ją po ręce. - Idź już wypocząć.
Osobisty służący Henryka VI, John, zszedł do kuchni po posiłek dla siebie. Pilnował króla, kiedy
pozostali jedli.
- Panno Alix - zawołał. - Królowa pani potrzebuje. Trzeba zaśpiewać królowi.
- Idź! - powiedział medyk. - Ja się dobrze czuję. Alix pocałowała go w policzek i wybiegła z sali.
- Ona śpiewa królowi? - Sir Udolf popatrzył z ciekawością na Alexandra Giveta.
- Kiedy król jest niespokojny i ogarnia go szaleństwo, moja córka śpiewa pieśni, które śpiewała mu
jego matka. To go uspokaja.
- Ładna dziewczyna - pochwalił baron. - Wierna i oddana nie tylko rodzicowi, ale i swojemu panu i
pani, jak widzę. Taka córka to prawdziwe błogosławieństwo od Boga.
- A twój syn? - zapytał medyk. - Nie ma go w sali dziś wieczór?
- Hayle ma na głowie mnóstwo obowiązków. Jest bardzo oddany Wulfborn - wyjaśnił baron. - O,
mamy już przyszykowaną szachownicę. Wolisz białe czy czarne, mój drogi doktorze?
- Białe! - odparł Alexander Givet. - Wulfborn?
- Tak nazywa się nasza posiadłość. A ten dom to dwór Wulfborn. Nasi dalecy przodkowie byli
wikingami, tak przynajmniej głosi rodzinna legenda. Hayle wygląda dokładnie tak, jak musieli
wyglądać wojowniczy wikingowie - wyjaśnił baron. - Jest bardzo wysoki i ma jasne włosy.
Mężczyźni zasiedli do gry w szachy, gawędząc przy tym i popijając z kielichów. Godzina zrobiła się
późna, więc kiedy każdy wygrał po partii, baron zaproponował, by udali się na spoczynek. Sługa
odprowadził medyka do jego posłania, które składało się z materaca z piór i pierzyny z gęsiego puchu.
Jak obiecał baron, ulokowano je w pobliżu ognia i było bardzo ciepłe. Alexander Gi-
~ 16 ~
Strona 17
vet umościł się wygodnie i poczuł, że po raz pierwszy od wielu dni nie marznie. Zaczął się modlić,
żeby nie wyruszyli stąd zbyt szybko. Ostatnie tygodnie bardzo się dały im wszystkim we znaki.
Do rana król zamknął się w sobie i nie reagował na nikogo i na nic, co się wokół niego działo. Królowa
przybrała maskę dzielności, lecz bardzo lękała się o męża i syna, bardziej niż o siebie. Sir Udolf
zapewniał jednak gorąco, że królewscy zbiegowie są bardzo mile widziani we dworze Wulfborn.
Przypomniał, że dom stoi na odludziu i dostatecznie blisko szkockiej granicy, by można było w każdej
chwili ratować się ucieczką, jeśli zajdzie taka konieczność. Małgorzata Andegaweńska była
wdzięczna.
- Chciałabym w jakiś sposób ci się odwdzięczyć, sir Udolfie - powiedziała. Ukrywali się w jego domu
od dwóch tygodni i nastała już połowa kwietnia. Śniegi stopniały, a coraz dłuższe dni były całkiem
ciepłe. - Jak dobrze wiesz, mamy teraz niewiele więcej niż żebracy.
- Pani, jestem zaszczycony, że przyjmuję tak czcigodnych gości - odparł z galanterią baron.
Pokiwała głową, po czym rzekła: - Milordzie, ma pan syna, prawda?
- Mam - potwierdził.
- A on jeszcze się nie ożenił - ciągnęła Małgorzata Andegaweńska. - Jakże to tak?
Baron westchnął głęboko. - To dobry chłopiec, madame, lecz jeśli mam pozwolić sobie na szczerość,
Hayle jest nieco dziwny. Mamy kilku sąsiadów, lecz ci, którzy mają córki, nie zgodzili się na
małżeństwo z moim synem.
- Dlaczego jest dziwny? - zapytała królowa.
Baron ponownie westchnął ciężko. - Był słodkim, pogodnym chłopcem, ale kiedy miał cztery lata, o
mało nie utonął w rzeczce przy młynie. Kiedy go odratowano, zmienił się, zrobił się niecierpliwy,
zaczął upierać się przy swoim i wpadać w gniew, jeśli nie mógł czegoś do-
~ 17 ~
Strona 18
stać. Ma teraz kochankę. Córkę młynarza, Maidę. Powiedział, że prócz niej nie chce żadnej innej
kobiety. Powiedziałem mu, że musi mieć dziedzica. Jednak do tej pory nie nadarzyła się odpowiednia
narzeczona. Nie wiem, co czynić. Nie mogę zgodzić się, by dziedzicem zostało dziecko młynarzowej
córki. Jeśli jednak umrę, zanim Hayle się ożeni, obawiam się, że postawi na swoim.
Piękna twarz królowej nie wyrażała żadnych uczuć, jednak po chwili Małgorzata odezwała się:
- Może mogłabym ci w tym pomóc, milordzie. Popatrzył na nią pytająco: - Tak, madame'!
- Jako zbiegowie, za których głowy z pewnością wyznaczono nagrodę, musimy szybko ruszyć w
podróż. Im mniejszy będzie nasz oddział, tym łatwiej i lżej będzie nam znaleźć schronienie. Już przez
kilka miesięcy nie podróżujemy z należnymi nam jako rodzinie królewskiej honorami. W
szlacheckich domach, w których się zatrzymywaliśmy, musiałam zostawiać wierne sługi i prosić o
schronienie dla nich. - Królowa przerwała na chwilę, po czym znów podjęła temat. - Alexander Givet
i jego żona przybyli tu ze mną z Andegawenii, kiedy poślubiłam króla. Blanche wychowywała się
razem ze mną. Jestem matką chrzestną ich córki. Alix skończyła już piętnaście wiosen i zaczęła
szesnastą. Jej rodzice pochodzą ze szlacheckich rodzin z Andegawenii. Ściślej mówiąc, z drobniejszej
szlachty, lecz ty także, sir Udolfie, w Anglii zaliczasz się do drobniejszej szlachty. Medyk był
młodszym synem. Jego żonę oddano pod opiekę mojego ojca, kiedy miała sześć lat. Ich córka urodziła
się w Anglii. Będzie znakomitą żoną dla twojego syna, a ja będę miała spokojne sumienie, że
zadbałam o bezpieczeństwo swojej chrześnicy.
- Czy jej ojciec zgodzi się na to małżeństwo? - zapytał królową sir Udolf.
- Tu, milordzie, jest mała trudność. Jeśli weźmiesz moją chrześnicę dla swego syna, musisz dać dach
nad głową także jej ojcu. Mój doktor nie czuje się najle-
~ 21 ~
Strona 19
piej i to już od dłuższego czasu. Lękam się, że nie będzie mógł dalej podróżować. Kaszel, który go
męczył, kiedy tu przybyliśmy, nie ustępuje, mimo że Alix kuruje go troskliwie. On bardzo tęskni za
żoną i żyje tylko dla swojej córki. Kiedy ujrzy ją bezpieczną i dobrze urządzoną we dworze Wulfborn,
podejrzewam, że wnet z ulgą odejdzie na wieczny odpoczynek.
- Będę ogromnie rad zatrzymać go pod swoim dachem - powiedział szczerze i wielkodusznie baron. -
Cieszę się z jego towarzystwa wieczorami. Doskonale, madame. Jeśli Alexander Givet zgodzi się, by
jego córka poślubiła mojego syna, to umowa stoi.
- Jak przekonasz syna, żeby cię posłuchał? - zapytała królowa.
- Posłucha mnie. W końcu ustąpi, gdy wysłucha moich argumentów - odparł twardo baron.
- Nie życzę sobie, by mojej chrześnicy stała się krzywda - oświadczyła Małgorzata Andegaweńska. -
Musisz mi dać słowo, milordzie, że Alix będzie traktowana z szacunkiem należnym pani tego domu.
Zależy mi na schronieniu dla niej, lecz moje sumienie nie pozwala, by narazić ją na jakiekolwiek
niebezpieczeństwo, milordzie. Czy możesz poręczyć swoim słowem honoru?
- W rzeczy samej, wasza wysokość! - wykrzyknął baron. - Przysięgam uroczyście, że Alix Givet
będzie traktowana z dobrocią i szacunkiem. Pod moją opieką nie stanie jej się żadna krzywda.
- Dziękuję ci, sir Udolfie. Pomówię zatem o tej sprawie z medykiem - rzekła królowa i zostawiła
barona, by odszukać Alexandra Giveta.
Znalazła go w słonecznym zakątku niewielkiego ogródka. Alix siedziała przy nim. Królowa podeszła
do nich z uśmiechem i rzekła: - Non! Non! Alexandrze, nie wstawaj. Owiń go szczelniej pledem, ma
cheńe Alix, a potem zastąp Edmee w jej obowiązkach. Chciałabym pomówić z twoim ojcem.
~ 22 ~
Strona 20
Alix uczyniła, co jej kazano, po czym pobiegła w stronę domu.
Małgorzata Andegaweńska usiadła obok medyka na małej kamiennej ławeczce.
- Cóż, mon ami, dotarliśmy do kresu wspólnej podróży. Nie czujesz się dość dobrze, by sprostać
dalszym jej trudom, a ja nie pozwolę ci umrzeć przy gościńcu.
Alexander Givet pokiwał głową. On, jego córka, Fayme, Edmee i osobisty służący króla, John, byli
jedynymi osobami pozostałymi z licznego królewskiego dworu.
- Zabiorę Alix do domu, do Andegawenii - rzekł. - Mój brat dopilnuje, żeby dostała dobrego męża,
wasza wysokość. Było dla mnie ogromnym zaszczytem służyć wam przez wszystkie te lata. - Zaniósł
się kaszlem, który wstrząsał całym jego szczupłym ciałem, z trudem usiłując pohamować atak.
- Nie masz dość sił, by dotrzeć do Andegawenii - powiedziała delikatnie królowa, kiedy medyk
przestał kaszleć. - Poza tym podróż w twoim stanie tylko w towarzystwie młodej dziewczyny może
okazać się bardzo niebezpieczna dla ciebie, a zwłaszcza dla niej.
- Co mam zatem czynić, wasza wysokość? - zapytał Alexander Givet swoją panią.
- Sir Udolf ma syna, któremu potrzebna jest żona. Jeśli zgodzisz się oddać rękę Alix Hayle'owi
Wattesonowi, oboje znajdziecie dach nad głową - powiedziała królowa. - Sir Udolf lubi Alix i dał
słowo, że dziewczyna będzie tutaj traktowana z dobrocią i szacunkiem jako małżonka jego syna i
matka jego wnuków.
- Ten syn to w najlepszym razie dziwak - odparł medyk. - Ma kochankę, której jest bardzo oddany,
madame. Sam sir Udolf opowiadał mi, że jego syn ma skłonność do niezrozumiałych wybuchów
wściekłości, żeby tylko postawić na swoim. Nie jestem pewien, czy moja córka będzie bezpieczna
jako jego żona, zwłaszcza że Hayle'owi tak bardzo zależy na córce młynarza.
~ 20 ~