2232
Szczegóły |
Tytuł |
2232 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2232 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2232 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2232 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Philip Shelby
"Czas werbli"
Tytu� orygina�u
DAYSOFDRUMS
Ilustracja na ok�adce
LARRYROSTANT
Redakcja merytoryczna
GRA�YNA KUNICKA
Redakcja techniczna
ANDRZEJ WITKOWSKI
Korekta
JOANNA DZIK
Copyright (c) 1996 by Philip Shelby
All rights reserved
ISBN 83-7169-119-X
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1996. Wydanie I
Druk; Wojskowa Drukarnia w �odzi
Owego dnia nie s�ysza�em st�umionych j�k�w rozpaczy ani s��w
pe�nych b�lu, lecz... werble.
By� to czas werbli.
- spostrze�enie brytyjskiego dziennikarza
z pogrzebu Johna F. Kennedy'ego
PROLOG
30 marca - 1 kwietnia
Wzd�u� d�ugiej na �wier� mili drogi, kt�ra przecina�a posiad�o��
Westbourne'a, ros�y ponad stuletnie d�by. Pewnie im miejsce zawdzi�cza�o
swoj� nazw� - Oak Farms. Rezydencja, wraz z przylegaj�cym
do niej terenem, rozci�ga�a si� na ponad stu akrach ziemi w najpi�kniejszym zak�tku Wirginii.
G��wny, trzypi�trowy budynek zbudowany by� w stylu secesyjnym -
�ciany z czerwonej ceg�y, ciemnozielona dach�wka, czarne okiennice.
Wzniesiono go na pag�rku, z kt�rego rozci�ga� si� widok na staw zasilany
wodami niewielkiego strumyka. Jakie� sto jard�w dalej, na drugim
brzegu, sta� zwyk�y domek kempingowy ze spadzistym dachem. Zatrzymywali
si� w nim go�cie Westbourne'a.
Lamontowi Flemingowi - dow�dcy oddzia�u agent�w Tajnej S�u�by -
podoba�o si� to, co widzia�. Przez minion� godzin� obserwowa� psy
skrupulatnie przeszukuj�ce teren posesji. Zbli�a� si� ju� kwiecie�, jednak
wi�kszo�� drzew wyci�ga�a ku niebu nadal bezlistne ga��zie. Sk�pe zaro�la
porastaj�ce ziemi� nie zapewnia�y prawie �adnej os�ony. Rozmok�y grunt
pokrywa�a gruba warstwa opad�ych, wilgotnych li�ci. W zale�no�ci od
ci�aru przechodz�cego cz�owieka, buty odcisn�yby odpowiednio g��bokie �lady.
Opr�cz ps�w mia� si� tu wkr�tce zjawi� helikopter patrolowy wyposa�ony
w detektory podczerwieni; nie zabraknie r�wnie� specjalnego samochodu
po�cigowego i ma�ej niespodzianki w postaci niewielkiego, lecz
wyj�tkowo silnego generatora mocy, ukrytego za jedn� z kamiennych
kolumn bramy wjazdowej. Ju� niebawem mieli przez ni� przejecha�
senator Charles Westbourne, reprezentuj�cy stan New Hampshire, i jego
go�cie, tak�e cz�onkowie Senatu, zwani potocznie Kardyna�ami. Gdy
tylko przyb�d� na teren posiad�o�ci, brama wjazdowa znajdzie si� pod
napi�ciem dwudziestu tysi�cy wolt�w - podczas pr�b symulowanego
ataku u�yty w tym celu zdalnie sterowany pojazd zosta� ca�kowicie zniszczony.
Fleming podni�s� ko�nierz nieprzemakalnego p�aszcza, chroni�c si�
przed przenikliwym wiatrem, unosz�cym ci�k� wo� rozmok�ej ziemi
i rozk�adaj�cych si� li�ci. Agent by� niskim, przysadzistym m�czyzn�
o muskularnym torsie, niezbyt prostych nogach i pot�nych barach. Na
jego wiecznie opalonej twarzy wyra�nie wyry�o si� pi�tno dwudziestoletniej
s�u�by w Marines, a szeroko rozwarte oczy nadawa�y mu wygl�d ogromnej sowy.
Przez pi�� lat, spo�r�d sze�ciu sp�dzonych w Tajnej S�u�bie, Fleming
przebywa� poza granicami kraju, specjalizuj�c si� w ochronie plac�wek
dyplomatycznych. Obecnie wystarcza� mu jeden rzut oka, aby stwierdzi�,
czy dany obiekt jest bezpieczny albo czy mo�na go ewentualnie takim
uczyni�. Z punktu widzenia potrzeb S�u�by jego wiedza by�a bezcenna.
Fleming nie �ywi� obaw co do g��wnego budynku kt�ry mia� solidn�
konstrukcj� i zosta� dok�adnie przeszukany. Na t� noc ca�y personel
zatrudniany przez Westbourne'a zwolniono z pe�nienia obowi�zk�w.
Przek�ski, kt�rymi Kardyna�owie mogli si� posili�, przygotowa� kucharz Tajnej S�u�by.
Spotkanie mia�o si� odby� w bibliotece na ty�ach budynku. By� to
elegancko urz�dzony pok�j, ale jego wysokie francuskie okna i drzwi
wychodz�ce na kamienny taras niepokoi�y Fleminga, w zwi�zku z czym
kaza� przysun�� o�mioboczny st� konferencyjny do pozbawionej okien
�ciany. Teraz, aby skutecznie przeprowadzi� jakikolwiek atak, nale�a�oby
u�y� co najmniej wyrzutni rakietowej.
Przed przyjazdem do Oak Farm Fleming dok�adnie przeanalizowa�
wszystkie telefoniczne i listowne pogr�ki, jakie nap�yn�y w ci�gu ostatnich
kilku miesi�cy. Wrogowie Westbourne'a byli do�� zr�nicowan�
grup� ludzi: zagorzali przeciwnicy aborcji, wojuj�cy ekolodzy, fanatyczni
supremi�ci, nie mog�cy pogodzi� si� z pogl�dami senatora na temat
ograniczenia dost�pu do broni palnej. Gro�by, kt�re nadesz�y w ostatnich
dniach, zosta�y dok�adnie sprawdzone przez terenowe oddzia�y Tajnej
S�u�by - ich autor�w uznano za potencjalnie niebezpiecznych i poddano
sta�emu nadzorowi. W tej chwili ka�dy z nich by� pod �cis�� kontrol�.
Fleming przeni�s� wzrok ponad stawem i przyjrza� si� domkowi
go�cinnemu. Jeszcze kilka godzin wcze�niej wydawa�o si�, �e pozostanie
pusty. Nast�pnie poinformowano Fleminga, i� kto� si� jednak do niego
wprowadzi. Pod wiecz�r ma si� zjawi� przyjaci�ka senatora; zostanie
skontrolowana, a nast�pnie odprowadzona pod eskort� do domku, kt�ry
do tej pory b�dzie ju� dok�adnie przeszukany i zabezpieczony. Zamieszka
w nim sama, gdy� ulokowane tam wcze�niej pododdzia�y agent�w zajm�
pozycje na zewn�trz budynku. Szef doradzi� Flemingowi �ci�gni�cie
jeszcze jednego pojazdu, kt�ry zapewni�by jego ludziom ochron� przed zimnem.
Fleming przemierza� taras, zbli�aj�c si� do stawu i zastanawia� si�, czy
wystarczy tylko jeden samoch�d, gdy nagle odezwa� si� telefon kom�rkowy.
Operator z Centrum Dowodzenia i Nadzoru w Waszyngtonie
dzwoni� w odpowiedzi na wcze�niejszy telefon Fleminga. Agent, o kt�rego
Fleming si� dopytywa�, a kt�ry do chwili obecnej powinien si� ju� zg�osi�,
by� nieosi�galny. Wed�ug zapisk�w operatora, osoba ta zosta�a skierowana
gdzie indziej, jednak nikt nie wykre�li� jej z grafiku w Oak Farms. Nie
zorganizowano r�wnie� �adnego zast�pstwa.
Fleming zakl�� pod nosem i za��da� od operatora natychmiastowego
przys�ania kogo� w zamian. W tak� noc nie zamierza� pracowa� bez
pe�nego sk�adu agent�w. Wysoko postawieni ludzie z Tajnej S�u�by
nieprzerwanie sprawdzali maj�tki czo�owych polityk�w w kraju. Podobnie
jak jego szef, Fleming s�ysza� pog�oski o tym, i� spo�r�d wszystkich
branych pod uwag� pretendent�w Westbourne ma najwi�ksze szanse, aby
otrzyma� z ramienia swojej partii nominacj� na oficjalnego kandydata
w najbli�szych wyborach prezydenckich. Jednak na pozornie krystalicznej
reputacji senatora z New Hampshire pojawi�a si� pewna rysa. Fleming nie
potrafi� powiedzie�, czy by�a ona na tyle g��boka, aby stanowi� �r�d�o
potencjalnego skandalu. C�, mo�e w�a�nie dlatego sam prezydent wyrazi�
osobiste zainteresowanie w kwestii zorganizowania odpowiedniej ochrony
podczas spotkania w Oak Farms.
Ze Swojego ukrycia w cz�ciowo zanurzonej budce dla kaczek, zab�jca
uwa�nie obserwowa� Fleminga. Agent patrzy� we w�a�ciwym kierunku, ale
nie na w�a�ciwy obiekt. Domek go�cinny nie by� stref� bespo�redniego
zagro�enia. Fleming nie zauwa�y�by niczego, nawet gdyby rozebra� go
deska po desce.
Zab�jca nie przejmowa� si� r�wnie� zbytnio tym, �e Fleming mo�e
zwr�ci� baczniejsz� uwag� na budk� dla kaczek. Nad stawem znajdowa�y
si� trzy takie gniazda. �adne z nich nie przetrwa�o ataku zimy - wszystkie
na wp�zagrzebane w mule i gnij�cej trzcinie. W�a�nie dlatego Fleming nie
przywi�zywa� do nich wagi.
Budka, w kt�rej schroni� si� zab�jca, znajdowa�a si� najdalej od
g��wnego budynku i by�a w najgorszym stanie. Dwa dni wcze�niej - na
d�ugo zanim przyby�y ekipy rozpoznawcze Tajnej S�u�by - osuszy� j�
najlepiej jak tylko si� da�o, a wykonan� z dykty, opart� na czterech
listwach pod�og� pokry� nieprzemakalnym brezentem. Na zewn�trznych
�ciankach rozrzuci� gnij�ce li�cie i trzcin�. Powr�ci� na miejsce dzisiaj
rano, zanim pojawi�y si� pe�ni�ce dy�ur pododdzia�y S�u�by. Budka by�a
na tyle du�a, �e bez wi�kszych trudno�ci m�g� si� w niej zmie�ci�; zna�
przy tym �wiczenia izometryczne, kt�re zapobiega�y dr�twieniu mi�ni.
W�o�y� na siebie jednocz�ciowy wojskowy kombinezon z demobilu,
przeznaczony do zada� w najci�szych warunkach pogodowych - wype�nia�a
go warstwa puchu os�oni�tego nylonowym materia�em. Identyczn�
odzie� wykorzystywano podczas manewr�w w alaskiej tundrze. Mia� przy
sobie zapas wody, czekolad� i p� pinty brandy. Nie porusza�o go to, �e
w ciemno�ciach co� muska�o mu policzki lub pe�za�o po jego twarzy.
Zar�wno w stawie, jak i w jego okolicach nie �erowa�y jadowite zwierz�ta -
w przeciwie�stwie do innych miejsc, w kt�rych przysz�o mu czatowa� w ukryciu.
Zab�jca za pomoc� kawa�ka ga��zi uni�s� jedn� z desek, dzi�ki czemu
m�g� dok�adnie przyjrze� si� rezydencji. W p�mroku dostrzeg� rozmawiaj�cego
przez telefon Fleminga. Nie m�g� us�ysze� rozmowy, ale te� i nie
musia�. Przebywa� w swojej kryj�wce ju� prawie od dziesi�ciu godzin.
Wkr�tce ca�kiem si� �ciemni, a wtedy u�nie, marz�c o innych miejscach,
gdzie odpoczywa� w cieniu drzew lub wylegiwa� si� na s�o�cu, os�aniaj�c
powieki rzecznym mu�em. Nast�pnie wybije dziesi�ta i wtedy wstanie. Ju�
zawczasu dokona� pewnych przer�bek w tylnych drzwiach domku go�cinnego.
Doskonale wiedzia�, w jakiej odleg�o�ci b�dzie czuwa� najbli�szy
patrol. Do tej pory agenci zd��� si� ju� zm�czy� i przemarzn��. Ich dy�ur
b�dzie zbli�a� si� ku ko�cowi i skoncentruj� swoj� uwag� g��wnie na
�wiat�ach i cieple du�ego budynku. Byli przecie� tylko ma�ymi istotkami -
ludzkimi istotkami, nie maj�cymi wi�kszego znaczenia poza tym, �e
spocznie na nich ci�ar z�amanych i startych w proch istnie�.
Rozmy�lania te przyprawi�y zab�jc� o przyjemny dreszczyk. Wszystko
to, co uczyni senatorowi, zanim odbierze mu �ycie, wyrywa�o jego dusz�
z zamkni�cia mro�nego grobowca i unosi�o j� w wymiar kosmiczny,
w otch�anie wszech�wiata, gdzie gwiazdy �wiec� tak przenikliwie i jasno jak
od�amki ko�ci. W tej duszy nie by�o miejsca na trosk� czy �al, nie by�o
w niej nawet okruch�w wspomnie� o lito�ci lub wsp�czuciu.
CZʌ� PIERWSZA
ROZDZIA� 1
Wyatt Smith, szef Tajnej S�u�by , by� m�czyzn� jakby �ywcem wyj�tym
ze starej fotografii. Chudy jak chart, z sumiastym w�sem
i o�owianym wzrokiem pokerzysty. Preferowa� popielate garnitury i kr�j
p�aszcza odrobin� odbiegaj�cy od tego, jaki dyktowa�a moda; zwyk�e
guziki zast�powa� ciut wi�kszymi, wype�nianymi mas� per�ow�. Zamiast
krawat�w zawsze nosi� staromodn� muszk�.
Smith siedzia� w swoim gabinecie za biurkiem, kt�re niegdy� s�u�y�o
jako st� w refektarzu misji w Santa Fe. W�a�nie przez g�o�nik wewn�trznej
linii telefonicznej operator z Centrum Dowodzenia i Nadzoru pr�bowa�
wyt�umaczy� nieporozumienie, w wyniku kt�rego w Oak Farm
zabrak�o jednego agenta.
Smith m�g� mu powiedzie� prawd�, lecz zamiast tego w dalszym
ci�gu s�ucha� z lekko przymkni�tymi oczami. Krew uderza�a mu do
skroni, wywo�uj�c nag�e ataki b�lu pod czaszk�. Zmusi� si� aby oddycha�
powoli i g��boko. W trakcie wykonywania zawodu dwukrotnie dosi�g�y
go kule przeznaczone dla os�b, kt�re ochrania�. Od�amki jednego z pocisk�w
wci�� tkwi�y pomi�dzy sz�stym a si�dmym kr�giem - znajdowa�y
si� zbyt blisko rdzenia kr�gowego, aby mo�na je by�o usun�� za pomoc�
chirurgicznego skalpela. Wy att Smith nie wiedzia�, czym jest �ycie bez
b�lu -niekiedy mia� wra�enie, �e jego plecy ogarnia�y p�omienie. Zawsze
niezwykle kr�tko obcina� paznokcie, �eby przez sen nie rozdrapa� sobie cia�a do krwi.
Operator wydusi� z siebie wszystko, co mia� do powiedzenia i podczas
kr�tkiej chwili ciszy Smith us�ysza� grzmot przypominaj�cy odg�os pioruna
rozb�yskuj�cego daleko ponad lini� horyzontu.
- Zajm� si� tym - stwierdzi� autorytatywnie.
Operator nie pyta�, dlaczego szef chce osobi�cie ingerowa� w t�
spraw�. By� szcz�liwy, �e spadnie z niego ci�ar odpowiedzialno�ci.
Min�o pi�� minut, a Smith nawet nie zauwa�y� kiedy Podczas
ostatnich bada�, ok�ama� lekarzy wsp�pracuj�cych z Tajn� S�u�b�,
przecz�co odpowiadaj�c na pytanie, czy nie miewa chwilowych zanik�w
�wiadomo�ci. Usiad� wygodniej na krze�le, rozprostowa� plecy. Jego
umys� by� jasny jak niebo po gwa�townej ulewie. Gdy po��czy� si�
z sekretark�, wiedzia�, �e jego g�os brzmi ca�kiem naturalnie.
- Kathy, skontaktuj si� z Frankiem Suressem. Powiedz mu, �eby
pojecha� po Tylo.
Holland Tylo, wychodz�c z przej�cia dla pasa�er�w na lotnisku
w Waszyngtonie, nie spodziewa�a si�, �e kto� b�dzie jej oczekiwa�. Ulga,
kt�r� poczu�a, miesza�a si� jednak z zaskoczeniem. Siedz�cy obok niej
podczas lotu z Atlanty prawnik do tej pory nie odst�powa� jej ani o krok.
Holland us�ysza�a gwa�towny wdech - brzmi�cy w�a�ciwie jak pisk - gdy
prawnik zderzy� si� z wysokim, nienagannie ubranym m�czyzn�, kt�rego
u�miech zdradza� jednak pewn� konsternacj�.
- Cze��, Holland. To tw�j znajomy?
Prawnik wymin�� Holland, mrukn�� pod nosem co�, czego nie us�ysza�a
i szybko wmiesza� si� w t�um zape�niaj�cy hol lotniska.
- Raczej nie - odpowiedzia�a, spogl�daj�c ponad ramieniem Franka Suressa.
Pragn�a rzuci� mu si� na szyj�, ale nie by�a pewna, czy jest sam.
Suress wzi�� j� pod r�k� i poprowadzi� do wyj�cia. Holland czu�a na sobie
pieszczotliwy wzrok jego cyga�skich oczu - tak je nazywa�a ze wzgl�du na
magiczny blask, jakiego nabiera�y w chwilach wsp�lnie prze�ywanych
mi�osnych uniesie�. Gdy j� poca�owa�, zapach wody kolo�skiej - by� to
prezent, kt�ry podarowa�a mu na urodziny - rozbudzi� jej zmys�y.
- Min�y dopiero trzy dni, a tak si� za mn� st�skni�e� - wyszepta�a,
muskaj�c ustami poziomkowe znami� na jego szyi. Gdy rozlu�ni� u�cisk,
nie pozwoli�a mu si� cofn��. - Chod�my jak najszybciej do domu!
Suress odchyli� g�ow�; czu�a jego oddech na swoich w�osach.
- Marz� o tym, ale Smith chce si� z tob� widzie�.
Rozpalone nadzieje Holland ostyg�y w jednej chwili.
- Pochrzani�o si� w Atlancie?
- Atlanta jest w porz�dku. Wykona�a� dobr� robot�. Smith przys�a�
mnie, �eby zyska� na czasie. -Suress rzuci� okiem na jej niewielki baga�. -
To wszystko, co masz?
Holland skin�a g�ow� i Suress bez wysi�ku zarzuci� torb� podr�n� na rami�.
- Co si� dzieje, Frank? Chodzi o Twardziela?
Twardzielem nazywano w szeregach Tajnej S�u�by prezydenta, kt�ry
by� zagorza�ym kibicem dru�yny futbolowej z Arkansas, o tej samej nazwie.
- Nie. Ale sprawa jest prawie r�wnie wa�na. Szef ci wyja�ni, O ile si�
zgodz�, dostaniesz t� robot�. - Suress zamilk�, pod��aj�c do wyj�cia z holu.
Milcza� r�wnie�, kiedy skierowali si� do do�� pospolicie wygl�daj�cego,
b��kitnego samochodu, zaparkowanego w strefie ograniczonego postoju.
Holland nie potraktowa�a jego ostatnich s��w jako prywatnej
wypowiedzi. Obowi�zuj�ce w S�u�bach przepisy wyra�nie m�wi�y, �e -
podobnie jak piloci - agenci powracaj�cy z danej plac�wki nie mogli by�
natychmiast kierowani na nast�pn�, o ile nie zachodzi�y wyj�tkowe
okoliczno�ci. Holland my�la�a o tym, gdy Suress wrzuca� do baga�nika jej
torb� podr�n�. Ciekawi�o j� r�wnie�, dlaczego to w�a�nie on zosta�
oddelegowany do zrobienia rozpoznania. Pe�ni� przecie� funkcj� zwierzchnika
pododdzia��w czuwaj�cych nad bezpiecze�stwem czo�owych dyplomat�w
w stolicy i dostojnik�w sk�adaj�cych oficjalne wizyty. Tego typu
misja by�a dla niego rodzajem wyrobnictwa.
Gdy Suress usiad� za kierownic� i odwr�ci� si� w stron� Holland,
ujrza� jej zatroskan� min�. Przysun�� si� do niej.
- Nie staraj si� wyci�ga� �adnych wniosk�w z mojej obecno�ci w tym
miejscu. Smith zwr�ci� si� do mnie, bo po prostu by�em pod r�k�, to
wszystko.- Cmokn�� j� w policzek. - I wcale nie mia�em zamiaru powiedzie� "nie".
Suress przedar� si� przez drog� wyjazdow� z lotniska i wjecha� na
trzypasm�wk� prowadz�c� do Memorial Bridge
- Opowiedz mi o Atlancie - zasugerowa�.
G��wna kwatera Tajnej S�u�by mie�ci�a si� w zwyk�ym biurowcu przy
1800 G Street N.W. Frank Suress sp�dzi� nieca�e trzy minuty w gabinecie
szefa. Gdy wyszed�, uni�s� w g�r� dwa kciuki, spogl�daj�c porozumiewawczo
na Holland, siedz�c� w poczekalni przed gabinetem. Przechodz�c
ko�o niej, wyszepta�: "zadzwoni� do ciebie".
Holland wci�� si� u�miecha�a, kiedy us�ysza�a nagl�ce:
- Wejd�, Tylo.
Smith by� zwr�cony do niej plecami, jednak widzia�
odbicie sylwetki dziewczyny w wysokich oknach, wychodz�cych na G Street.
Tylo zosta�a adeptk� Akademii przed o�mioma miesi�cami. Sko�czy�a
dwadzie�cia osiem lat i by�a nieco starsza ni� wi�kszo�� nowicjuszy w tym
zawodzie, jednak studia prawnicze w Georgetown t�umaczy�y p�niejsze
rozpocz�cie szkolenia. Smith zapami�ta� j� z ceremonii wr�czenia dyplom�w
Tajnej S�u�by. Mierzy�a prawie sze�� st�p, a jej cia�o godne by�o
d�uta Fidiasza. Jasne, prawie bia�e w�osy mia�a wycieniowane, co doskonale
harmonizowa�o z jej owaln� twarz� o nieznacznie wystaj�cych
ko�ciach policzkowych. Z pewno�ci� mo�na by j� okre�li� jako chodz�c�
pi�kno��, gdyby nie to, �e zielone ze z�otymi plamkami oczy patrzy�y
zawsze czujnie, pozbawione zmys�owo�ci, niezwykle skupione i ostro�ne.
Smith zna� inne osoby o takich oczach; ludzi, kt�rzy dostali od �ycia
niez�ego szturcha�ca, lecz zdo�ali si� po nim podnie�� - skrzywdzeni,
ale jednocze�nie silniejsi, post�powali odt�d z du�o wi�ksz� ostro�no�ci�.
Tylo nale�a�a w�a�nie do tego typu os�b o samotniczym usposobieniu.
Smith podejrzewa�, �e po tym, co jej si� kiedy� przytrafi�o, nigdy ju� nie
pozb�dzie si� przenikaj�cego jej cia�o ch�odu. Pracy w Tajnej S�u�bie nie
traktowa�a jako zawodu, lecz jako �yciowe powo�anie.
Smith zastanawia� si�, jak dalece Frank Suress zna kobiet�, kt�ra
dzieli z nim �o�e. Pewnie znacznie mniej ni� si� Suressowi wydaje.
Holland wesz�a do gabinetu Smitha, jej oczy zarejestrowa�y wszystkie
szczeg�y wystroju pokoju. Br�zowe popiersie Remingtona oraz ceramika
Indian Nawajo i Jaqui nadawa�y mu osobisty charakter. Smith odwr�ci�
si� od okna i wskaza� na wy�cie�ane krzes�o.
- Donie�li mi z Atlanty, �e gdyby nie ty, nie�le dostaliby po ty�ku.
- Rola, w kt�r� si� wcieli�am, by�a dobrze opracowana. Wystarczy�o
j� tylko zagra�. Reszta posz�a ju� g�adko.
Holland wiedzia�a, czego uda�o jej si� dokona�. Nie musia�a zb�dnymi
s�owami dodawa� swoim czynom wagi. Naczelnik biura w Atlancie
obieca� wys�anie listu pochwalnego, z przeznaczeniem do wpi�cia do jej
akt osobowych. Holland podzi�kowa�a mu, lecz szczerze w�tpi�a, by
przyni�s� on jakiekolwiek wymierne skutki.
Skromno�� Tylo potwierdza�a odczucia, kt�re mia� na jej temat Smith
po zapoznaniu si� z aktami osobowymi. W Atlancie chodzi�o o rozpracowanie
�r�d�a dostaw fa�szywych pieni�dzy. Operacja nabra�a tempa,
gdy jedna z agentek skutecznie zagra�a rol� nabywcy towaru i dzi�ki temu
uda�o jej si� wej�� w kontakt z jednym z fa�szerzy. Cz�owiek ten zosta�
uj�ty. Jednak agentka ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa nie mog�a ju� kontynuowa�
zadania. Z Atlanty b�yskawicznie przys�ano piln� pro�b� o kogo�,
kto urodzi� si� i wychowa� na Zachodnim Wybrze�u i m�g�by
przekonuj�co kontynuowa� niebezpieczn� gr�. W sk�ad Oddzia��w Terenowych
Tajnej S�u�by wchodzi�o prawie tysi�c dziewi��set kobiet. Komputer
natychmiast wy�wietli� nazwisko Tylo.
Smith osobi�cie nadzorowa� operacj�, obserwuj�c wdra�anie Tylo do
wykonania zadania. Nie przespa� dw�ch nocy, �ledz�c jej post�py, wspieraj�c
w razie potrzeby i wiecznie przypominaj�c, �e nie b�d� w stanie
pospieszy� z natychmiastow� pomoc�, je�li sytuacja zacznie wymyka� si� spod kontroli.
Tak, rola zosta�a naprawd� dobrze pomy�lana, ale Tylo jeszcze j�
udoskonali�a - now� mask� na�o�y�a jak drug� sk�r�. Kostium le�a� na
niej idealnie: kr�tka sp�dniczka, �akiecik z ci�kimi z�otymi guzikami,
zdobiony czerwono-niebieski jedwabny szal i pantofelki - wszystko kupione
z funduszy Tajnej S�u�by. Tryska�a energi� i pewno�ci� siebie.
Smith zastanawia� si�, czy Tylo w poszukiwaniu wiarygodno�ci spenetrowa�a
w�asn� osobowo��, aby znale�� punkt zaczepienia dla skonstruowania
postaci. Mia�o to by� jej jedyne zabezpieczenie, gdy� plan operacyjny
nie przewidywa� u�ycia broni.
Podobnie jak i teraz...
- Mamy pewn� spraw� zwi�zan� z osob� senatora Westbourne'a - odezwa� si� Smith.
Holland zapar�o dech w piersiach na samo brzmienie tego nazwiska.
Podczas dwudziestu lat sp�dzonych w Senacie Charles Westbourne pe�ni�
funkcj� przewodnicz�cego ka�dej wa�niejszej komisji, by� doradc� trzech
prezydent�w, czynnie wsp�tworzy� histori� Stan�w Zjednoczonych, pomagaj�c
w forsowaniu projekt�w wielu ustaw - od reformy opieki spo�ecznej
po ograniczenie dost�pu do broni palnej. Posiada� tak�e rzadko
spotykane w �rodowisku polityk�w walory - m�wi� w spos�b jasny,
prosty i zrozumia�y, bez cienia demagogii, uda�o mu si� pozosta� z dala od
skandali, a na dodatek posiada� w sobie co�, co sprawia�o, �e ludzie mu
ufali. Przypomina� Holland innego cz�owieka, kt�rego r�wnie� szanowa�a
i podziwia�a, cz�owieka, kt�rego w dalszym ci�gu gor�co kocha�a, mimo
i� nie �y� ju� od pi�tnastu lat.
- Czy pojawi�y si� wobec senatora jakie� pogr�ki? - zapyta�a.
Ze zdziwieniem zauwa�y�a, �e zasch�o jej w gardle.
- Nie. Ale bacznie obserwujemy najbardziej agresywnych przeciwnik�w
aborcji i skrajnych supremist�w... Wywar�a� na senatorze du�e
wra�enie, gdy ochrania�a� go w Bostonie - ci�gn�� Smith - przys�a� mi
nawet notatk� na tw�j temat.
Holland zamruga�a powiekami, zaskoczona, �e Westbourne j� zapami�ta�
i mile po�echtana przez komplement. Osoby korzystaj�ce regularnie
z ochrony Tajnej S�u�by mia�y swoich ulubionych agent�w, z kt�rymi
si� najlepiej czu�y.
Czy to Westbourne o mnie poprosi�?
Smith odczyta� jej my�li.
- Tak, Tylo. Pomy�la�em o tobie, gdy� pad�o twoje nazwisko.
Holland zaczerpn�a g��boki oddech, nie chc�c okazywa� swojego entuzjazmu.
- Czy istniej� jakie� specyficzne okoliczno�ci, o kt�rych powinnam wiedzie�?
- W zasadzie, nie. Senator urz�dza dzi� wieczorem spotkanie w swojej
rezydencji w Wirginii. Przyb�dzie na nie wi�kszo�� Kardyna��w.
Holland zrozumia�a informacje. Pewien waszyngto�ski magazyn okre�li�
z�o�liwie Westbourne'a oraz kilku innych senator�w mianem Kardyna��w,
czyni�c przytyk do pot�nej w�adzy, jak� rozporz�dzali. Media
podchwyci�y nazw�, kt�ra odt�d przylgn�a na dobre.
- Kto� namiesza� w rozpisce dy�urnych agent�w - ci�gn�� Smith -
i na miejscu okaza�o si�, �e jednego brakuje. Spotkanie b�dzie trwa�o
mniej wi�cej od dziewi�tnastej do dwudziestej czwartej. Kardyna�owie
wr�c� nast�pnie do miasta. Westbourne zrobi to samo lub pozostanie na
noc w rezydencji. W domku letniskowym na terenie posiad�o�ci mamy
go�cia. Jest nim m�oda dama o nazwisku Charlotte Lane. Pracuje w biurze
Westbourne'a. Zosta�a sprawdzona.
Nazwisko kobiety nic Holland nie m�wi�o, ale zrozumia�a wreszcie,
dlaczego Smith chcia�, aby tam pojecha�a. Mog�y zaistnie� pewne okoliczno�ci,
w kt�rych ona lepiej da sobie rad� ni� agent-m�czyzna. Smith
znany by� z dba�o�ci nawet o najdrobniejsze szczeg�y.
- Obejmiesz stanowisko wewn�trz domku - poinformowa� Smith. -
Fleming wyja�ni ci reszt� na miejscu. Suress twierdzi, �e jeste� w odpowiedniej
formie, aby si� tego podj��. Czy tak jest w istocie?
- Tak, sir.
- Wiesz, jak tam trafi�?
Holland skin�a g�ow�. Smith wyszed� zza biurka i wyci�gn��
d�o�, kt�rej u�cisk przypomina� dotkni�cie szorstkiej sk�ry starego siod�a.
- Powodzenia.
Holland by�a ju� przy drzwiach, gdy dobieg�y j� jego s�owa; wyczuwa�a,
�e s� wypowiadane z nieznacznym u�miechem.
- Kostium, kt�ry nosisz, wygl�da na tobie wyj�tkowo dobrze. Mo�esz
go sobie zatrzyma�.
Trzy godziny p�niej Holland przedar�a si� przez korek na 66., sun�c
w kierunku stanu Wirginia dwupasm�wk�, na kt�rej odcisn�o si� wyra�ne
pi�tno surowej zimy. Musia�a bacznie uwa�a� na wyboje i koleiny
utworzone przez zmro�ony �nieg.
Gdy dotar�a ju� do swojego domu w Georgetown, wzi�a d�ugi,
gor�cy prysznic, aby od�wie�y� si� po podr�y. Zanim zd��y�a wyj��
z �azienki, zadzwoni� Frank Suress. Nagra� na sekretarce swoje gratulacje.
Tylo s�ucha�a ich, przyrz�dzaj�c sa�atk� z tu�czyka. Ubieraj�c si� do
pracy w ciemnozielony we�niany golf, czarne sztruksowe spodnie i sportowe
buty Nike Air Maxes, w kt�rych mia�a wra�enie, �e unosi si�
metr nad ziemi�, wci�� my�la�a o Franku. T�skni�a. Pod lew� r�k�,
na klatce piersiowej, mia�a przypi�tego pi�tnastostrza�owego SIG-Sauera,
kt�rego skrywa�a podniszczona ju� sk�rzana kamizelka w kolorze syropu klonowego.
Holland pod��a�a do Miller's Pond, kieruj�c si� drogowskazami -
by�a to ma�a spo�eczno��, zajmuj�ca si� �wiadczeniem us�ug dla okolicznych
rezydencji. Zwolni�a przy skrzy�owaniu, kt�rego ��tawe �wiat�a
ko�ysa�y si� na wietrze, migotaj�c w oknach sklep�w z antykami, staro�wieckiej
apteki i magazynu z artyku�ami kolonialnymi. Gdy pozostawi�a
za sob� wiosk�, reflektory jej hondy wy�owi�y z ciemno�ci pokryty patyn�
p�ot o pop�kanych sztachetach. Ponad martw� cisz� sio�a, wysoko na
niebie w�drowa� ksi�yc, roz�wietlaj�c noc ch�odnym blaskiem.
Holland z du�� pr�dko�ci� pokona�a garb wzg�rza. Zje�d�aj�c w d�,
r�wnie� trzyma�a nog� na gazie. Kiedy para mocnych �wiate� wbi�a si�
w przedni� szyb� samochodu, Holland z ca�ej si�y wcisn�a hamulce
i zjecha�a na bok, staraj�c si� przy tym nie zsun�� po stromym poboczu
rowu melioracyjnego. Obie r�ce opar�a o g�rn� cz�� kierownicy i trzymaj�c
w palcach identyfikator, czeka�a. Agent uzbrojony w karabin
maszynowy zastuka� w boczn� szyb�. Mia� czerwone od wiatru policzki
i g�os schrypni�ty od tytoniu. Sprawdzi� jej dokumenty i otrzyma� potwierdzenie
z rezydencji. Wje�d�aj�c przez bram�, Tylo zwr�ci�a uwag� na
cicho pobrz�kuj�cy przeno�ny generator i gruby drut wij�cy si� mi�dzy zdobionymi pr�tami.
Na parkingu sta�y cztery lincolny, przy kt�rych umieszczono dwa
samochody po�cigowe. Troch� z boku dy�urowa� ambulans ze sprz�tem
medycznym. Holland zatrzyma�a swoj� hond� przy ogrodzie w dalszym
ci�gu pokrytym matami z juty, chroni�cymi cebulki i p�ki ro�lin przed przemarzni�ciem.
- Ciesz� si�, �e uda�o ci si� przyjecha� -powiedzia� Fleming, schodz�c
po szerokich frontowych schodach rezydencji. Przedstawiaj�c si�, przywita�
j� mocnym, serdecznym u�ciskiem d�oni. - Dojecha�a� bez wi�kszych przeszk�d?
- Tak, bez problemu.
- Czy kto� ci wyja�ni�, o co mniej wi�cej chodzi?
- Szef wspomnia�, �e kto� nie dojecha�.
Fleming skin�� g�ow�.
- O ile si� nie myl�, mia�a� ju� okazj� pracowa� przy Westbournie.
Holland nie by�a pewna, jak dalece Fleming zosta� poinformowany na
temat Bostonu. Wola�a zachowa� ostro�no��. Agentki, z kt�rymi rozmawia�a,
twierdzi�y, �e Fleming jest do�� surowy, lecz sprawiedliwy -jego
ma��e�stwo nale�a�o do udanych, dzi�ki czemu praca z nim stawa�a si�
o wiele �atwiejsza. Nie chcia�a, aby Fleming pomy�la�, �e b�dzie pr�bowa�a kokietowa� Westbourne'a.
Holland przedstawi�a mu skr�con� wersj� wydarze� w Bostonie.
Fleming s�ucha� uwa�nie, a nast�pnie zapyta�, na ile Westbourne by� skory
do wsp�pracy. Holland odpar�a, �e senator bez problemu dostosowa� si�
do obowi�zuj�cych procedur.
Fleming skin�� g�ow� w kierunku g��wnego budynku.
- Na razie napij si� kawy, a p�niej oprowadz� ci� po rezydencji.
Holland ju� co� wiedzia�a na temat podobnych posiad�o�ci. W marmurowym
foyer, pod okaza�ym �yrandolem sta� owalny machoniowy st�,
a na nim waza pe�na �wie�ych tulipan�w z cieplarni. Nieco dalej pi�y si�
w g�r� podw�jne schody. Biegn�cy pod nimi korytarz prowadzi� do
spi�arki, przez kt�r� przechodzi�o si� do kuchni wyposa�onej w autentyczne
palenisko. Na dw�ch przeciwleg�ych stronach foyer znajdowa�y si�
du�e pokoje, kt�rych rozsuwane drzwi by�y w tej chwili zamkni�te.
Istnia�a jednak pewna r�nica, gdy� w tym domu nie wyczuwa�o si�
rodzinnej atmosfery. Z rze�bionych ornament�w emanowa� muzealny ch��d.
Wesz�a do kuchni i przedstawi�a si� dru�ynie patrolowej z�o�onej
z trzech m�czyzn, kt�rzy siedzieli przy niewielkim �niadaniowym stoliku.
Dzbanek z kaw� sta� na gzymsie paleniska. O krzes�a wspiera�y si� karabiny
maszynowe, a z wielozakresowych nadajnik�w radiowych dochodzi� ci�g�y
szum. Jeden z agent�w chcia� j� oprowadzi�, ale wyja�ni�a, �e w�a�nie czeka
na ni� Fleming. Wychodz�c, czu�a, �e bacznie lustruj� j� wzrokiem.
Tylo nic sobie z tego nie robi�a. Nigdy nie pracowa�a z t� ekip�,
a agent z zewn�trz, zawsze traktowany by� jak daleki krewny.
- Wszystko w porz�dku? - zapyta� Fleming, gdy Holland wysz�a na
zewn�trz, trzymaj�c w obu d�oniach kubek z kaw�. ,
- W jak najlepszym.
- Twoje stanowisko znajduje si� tu� za frontowymi drzwiami, kt�re
w tym czasie pozostan� zamkni�te i zaryglowane. Przy drzwiach do
biblioteki b�dziesz mia�a dru�yn�, dw�ch ludzi na g�rze i snajpera na dachu.
Holland rozpozna�a w tym ustawieniu dyrektywy Ochrony Trzeciego
Stopnia - szczelnej, lecz nie hermetycznej, co mia�oby miejsce, gdyby
chodzi�o o prezydenta.
- Przejd�my si� - zasugerowa� Fleming.
Weszli na dr�k� okr��aj�c� staw. Holland pod��y�a oczami za
odblaskami �wiat�a padaj�cymi z okien domku go�cinnego. Mia�a doskona�y
wzrok i nawet z odleg�o�ci trzydziestu jard�w bez problemu dostrzeg�a
kobiet�, kt�ra zdejmowa�a w�a�nie z siebie bielizn�, a nast�pnie odchyli�a
si�, rozpuszczaj�c lu�no w�osy i ods�aniaj�c piersi. Kobieta si�gn�a
po co�, co le�a�o na ��ku - r�cznik? - i owin�a sobie tym g�ow�, tworz�c
co� na kszta�t turbanu.
B�dzie si� k�pa�...
Holland ukradkiem zerkn�a na Fleminga, kt�ry wydawa� si� obserwowa�
dym unosz�cy si� z komina domku. Jego wystudiowana poza
zdradza�a jednak, �e nie przegapi� niczego.
To w�a�nie wtedy Holland u�wiadomi�a sobie, jak intensywn� aktywno�ci�
by�a przepe�niona noc. Nie chodzi�o bynajmniej o odg�osy natury,
lecz o wszystko, co robili ludzie, gdy wyruszali na �owy. Ponad grzbietem
wzg�rza sun�� helikopter, roz�wietlaj�c punktowcem lini� drzew. Nieco
bli�ej czai�y si� psy ze swoimi opiekunami. Opr�cz odg�osu w�asnych
krok�w Holland s�ysza�a cichutki szmer przeno�nych nadajnik�w. Przypomina� cykanie �wierszczy.
Fleming przystan��, schyli� si� i wyprostowa�, trzymaj�c w d�oni
P�aski, g�adki kamie� wielko�ci srebrnej dolar�wki.
- Tylo, czujesz, jak niesamowita mo�e by� noc na wsi?
- Ju� od dawna nie uda�o mi si� wyrwa� z miasta. Od czas�w Akademii.
- Ja czuj�. - Fleming wygi�� rami� do ty�u, a nast�pnie energicznie
wyrzuci� je w prz�d.
Kamie� uderzy� o wod� i zacz�� si� odbija�, pod��aj�c torem wyznaczonym
przez odbicie ksi�ycowego blasku. Podskoczy� na wodzie
zaledwie cztery razy, gdy radio Fleminga zatrzeszcza�o. Patrol po drugiej
stronie stawu us�ysza� jakie� odg�osy. Fleming wyja�ni� im, �e wszystko
w porz�dku i kaza� pozosta� na pozycjach.
- W okolicach domku rozlokowana jest jedna dru�yna - zwr�ci� si�
do Holland, a nast�pnie spojrza� na ksi�yc, jakby odczytywa� z niego
czas. - Niebawem rozpocznie si� spotkanie. Lepiej ju� wracajmy.
Tylo nie mog�a pozby� si� uczucia, �e Fleming nie powiedzia� jej
wszystkiego. Namalowany przez niego obraz by� pozbawiony pewnego
ma�ego, aczkolwiek bardzo istotnego elementu.
Wreszcie zdecydowa�a si� zapyta�.
- Dlaczego zastosowano Ochron� Trzeciego Stopnia?
Fleming nawet na moment nie zwolni� kroku, ani na ni� nie spojrza�.
- Wiesz, kto b�dzie tu dzisiejszej nocy? Baldwin, Robertson, Croft iZentner.
Jako� nie mog�a si� dopatrzy� zwi�zku.
- Jak nazywa si� komisja, w kt�rej zasiada tr�jka z nich, poza
Croftem? - podpowiedzia� Fleming.
Komisja Etyki Senackiej...
- Wkraczaj� do akcji, gdy tylko kto� jest podejrzany o jakie� machlojki. -
Przerwa� na moment. - I jeste�my tu w�a�nie dlatego, �e prezydent
chce, aby�my zapewnili tej doborowej paczce spokojne warunki pracy.
ROZDZIA� 2
Zab�jca s�ysza� ich; najpierw dobieg�o go szuranie but�w o �wir, kt�ry
pokrywa� dr�k�. Nast�pnie g�osy zbli�y�y si�, dzi�ki czemu zorientowa�
si�, �e rozmowa toczy si� pomi�dzy m�czyzn� a kobiet� i nawet by�
w stanie wy�owi� pewne s�owa.
Po chwili ciszy kto� wrzuci� do stawu jaki� przedmiot. Zab�jca
rozpozna� uderzenie kamieniem o tafl� wody, a zaraz po tym trzask
kr�tkofal�wek z drugiej strony. Ktokolwiek rzuci� �w kamie�, nie�wiadomie
wy�wiadczy� mu przys�ug�, zdradzaj�c pozycj� patrolu, kt�ry wcze�niej
nie oddala� si� zbytnio od domku letniskowego. Obecnie znajdowali
si� ju� wystarczaj�co daleko.
Zab�jca odczeka� trzydzie�ci sekund, po czym ostro�nie uni�s� dach
budki. M�czyzna i kobieta dotarli do g��wnego budynku i wchodzili do
�rodka. Tak wi�c konferencja w�a�nie si� zaczyna�a, co dawa�o mu jakie�
trzy i p�, by� mo�e cztery godziny - wi�cej ni� potrzebowa�, aby dzia�a�
bez po�piechu i wystarczaj�co na delektowanie si� tym, co uczyni, gdy
dobierze si� do dziewczyny w domku.
Spokojnymi ruchami wydosta� si� z budki. Oczywi�cie jego schronienie
zostanie znalezione; nie m�g� te� nic zrobi� z materia�em wy�cie�aj�cym,
ale wykonano go ze specjalnej gumy, przypominaj�cej gruboziarnisty
papier �cierny, co uniemo�liwi odkrycie jakichkolwiek odcisk�w palc�w.
Nylonowy kombinezon, by� wyj�tkowo solidny i nie pozostan� po nim
�adne strz�pki czy w��kna tworzywa. Gdy budka z powrotem osi�dzie
w trzcinach, lekko s�onawa woda rozpu�ci jakiekolwiek wydzieliny sk�ry
i w�os�w. Nie martwi� si� zbytnio psami. Nawet gdyby podesz�y bli�ej, nie
mog�yby wychwyci� jego zapachu.
Brn�c przez si�gaj�c� do bioder wod�, zab�jca przedziera� si� przez
trzciny tak delikatnie, jakby szuka� ma�ego Moj�esza w wiklinowym
koszyku. Przy brzegu zacz�� porusza� si� na czworakach, r�wnomiernie
rozk�adaj�c sw�j ci�ar, aby zapobiec wydawaniu sycz�cych odg�os�w
przez zanurzane w mule buty, po czym podczo�ga� si� na odleg�o��
dziewi��dziesi�ciu st�p od domku go�cinnego.
Mia� przed sob� otwarty teren. W pobli�u domku r�s� tylko wysoki
klon. Przez chwil� wy�awia� unoszone przez wiatr g�osy, dochodz�ce
z przeciwleg�ej strony stawu. Bieg� do utraty tchu, ci�ar oblepionego
mu�em kombinezonu wywo�ywa� pal�cy b�l w nogach. Przy drzewie
przystan�� na okamgnienie, teren by� wci�� pusty, i kilka sekund p�niej
znalaz� si� za domkiem, kl�cz�c obok drewnianego kosza na �mieci.
Tylne drzwi znajdowa�y si� na wyci�gni�cie r�ki. L�ni�a na nich
wypucowana ko�adka z br�zu, nad kt�r� wisia�a lampa w kutej
oprawie. W kuchni by�o ciemno, natomiast z przedniej cz�ci domku -
prawdopodobnie g��wnej sypialni - dochodzi�o delikatne pulsowanie muzyki.
Zamek zainstalowano bardziej na pokaz ni� dla zapewnienia bezpiecze�stwa -
w tego rodzaju "zabezpieczenia" zaopatruj� si� bogaci
ludzie, gdy� swoje pieni�dze i zaufanie lokuj� w dro�szych i bardziej
skomplikowanych formach ochrony d�br doczesnych. Dosta� si� do
�rodka w niespe�na osiem sekund.
Prawie bezg�o�nie rozsun�� plastikowy zamek wojskowego skafandra,
a nast�pnie wyszed� z kombinezonu i ukry� go w szczelinie pomi�dzy
zlewem a zmywark� do naczy�. Drewniana pod�oga pachnia�a cytryn�
i przyjemnie ogrzewa�a jego stopy.
Sta� w ciemno�ciach, uwa�aj�c, aby nie rzuca� cienia na kwieciste
zas�ony w oknach. Strumie� ciep�ego powietrza z wentylatora w suficie
owia� jego nagie cia�o. Zaczerpn�� g��boki oddech nie tylko po to, by
poczu� zapach kobiety, lecz by ogrza� swoje p�uca. Nie chcia� jej dotyka�
zimnymi d�o�mi. Uni�s� r�ce nad g�ow�, si�gaj�c prawie kratki wentylatora.
Z uwagi na m�ody wiek dziewczyny spodziewa� si� ostrej rockowej
muzyki. Zamiast tego z odtwarzacza kompaktowego s�czy�a si� przyjemna
folkowa piosenka. Wyobrazi� sobie wok� niej nuty wiruj�ce jak
opadaj�ce z drzew li�cie.
Najpierw ukaza� si� cie� i natychmiast potem ona. Przechodzi�a przez
korytarz do saloniku. Zwyk�a m�ska koszula nie skrywa�a jej j�drnego,
zgrabnego cia�a. Prawdopodobnie nie mia�a wi�cej ni� dwadzie�cia jeden
lat - by�a zapewne jedn� z owych szerokookich mleczarek z Wisconsin,
kt�re przyje�d�aj� do Waszyngtonu z g�owami w chmurach i w ko�cu
l�duj� w ��kach senator�w. Kiedy stan�a na palcach przy szafie z ksi��kami,
koszula unios�a si� powy�ej po�ladk�w i ujrza� fragment jej rudych
w�os�w �onowych.
Zab�jca powoli wypu�ci� przez usta powietrze. Czeka�, obserwuj�c, jak
dziewczyna bierze ksi��k�, marszczy brwi, patrz�c na ok�adk� i z powrotem
idzie do sypialni. Wysun�� g�ow� nieznacznie ku przodowi,
rozwieraj�c nozdrza, jakby jej zapach ci�gn�� go za sob�. Zrobi� jeden
krok, jeszcze jeden... St�paj�c, ogrzewa� o policzek ostrze no�a jak czu�y
i troskliwy kochanek.
Kto� przyni�s� z pokoju sto�owego krzes�o z oparciami pod ramiona
i ustawi� je za frontowymi drzwiami, w miejscu, gdzie Holland mia�a swoje
stanowisko. Doceni�a ten gest kole�e�skiej �yczliwo�ci. O ile zadania nie
wykonywano w miejscu publicznym, nie trzeba by�o pe�ni� s�u�by na
stoj�co. Agenci dy�uruj�cy przy zamkni�tych drzwiach bibliotecznych
r�wnie� siedzieli - jeden z nich wertowa� strony magazynu motoryzacyjnego,
a drugi czuwa�. Co godzin� b�d� si� zmienia�.
Holland nie wzi�a z sob� nic do czytania. By�a obdarzona wyj�tkow�
umiej�tno�ci�; mog�a cz�ci� swej �wiadomo�ci scali� si� z otoczeniem
i penetrowa� ni� ukryte k�ty i za�amania �cian, ws�uchuj�c si�
w ka�dy podejrzany szmer. Pozosta�a cz�� jej ja�ni odpoczywa�a. By�a
to ta sama umiej�tno��, kt�r� posiadaj� najlepsi �o�nierze, mog�cy na
komend� zasn�� lub maszerowa� trzydzie�ci mil podczas najci�szej wichury.
Holland zna�a kilka �wicze�, kt�re zapobiega�y dr�twieniu mi�ni.
Wykonywa�a je co p� godziny, za ka�dym razem unikaj�c pozycji,
w kt�rej nie mog�aby natychmiast si�gn�� po bro�. Podczas d�ugiego
wieczoru odtwarza�a w my�lach operacj� w Atlancie, zastanawiaj�c si�, co
z owego zdarzenia powinna zapami�ta� i jakie wnioski wyci�gn�� na przysz�o��.
O dwudziestej drugiej trzydzie�ci Fleming zrobi� obch�d. Cicho powiedzia�
co� do jednego z agent�w przy drzwiach, kt�ry po chwili
wsta�, narzuci� swoj� kurtk� i znikn�� w kuchni. Teraz Fleming znalaz�
si� przy niej.
- Pora zaczerpn�� troch� �wie�ego powietrza. Rozprostuj ko�ci.
- Czuj� si� �wietnie - odpar�a Holland.
- Jestem o tym g��boko przekonany, ale zr�b mi przyjemno�� i odpr� si� na moment.
Gdyby Holland nie zobaczy�a, �e inni agenci wychodz�, pr�bowa�aby
dyskutowa�. Teraz wiedzia�a, i� Fleming robi� to z troskliwo�ci. Jednocze�nie
nie chcia�, aby czujno�� agent�w pozostaj�cych w obszarze operacyjnym
zosta�a u�piona, co mog�o �atwo si� zdarzy�, gdy otoczenie by�o
zbyt ciep�e i komfortowe.
- Pi�� minut, Tylo. Dam im zna�, �e idziesz.
Poczu�a na twarzy przyjemny, ch�odny powiew. Zatrzyma�a si� przed
schodami, ruszy�a dalej, gdy us�ysza�a, �e patrole potwierdzaj� odbi�r
wiadomo�ci od Fleminga. Wesz�a na kolist� alejk�. Przez moment rozwa�a�a,
czy nie przespacerowa� si� wzd�u� stawu, jednak ostatecznie
zdecydowa�a si� okr��y� g��wny budynek.
W�sk� dr�k�, kt�r� pod��a�a, o�wietla�o z g�ry mocne �wiat�o
latarni. Holland pewnym krokiem min�a boczn� �cian� domu i skierowa�a
si� w stron� altany wzniesionej na skraju trawnika za g��wnym
budynkiem. Gdy wesz�a na platform�, deski zaskrzypia�y, po czym da�o
si� s�ysze� dudni�ce warczenie i przyspieszone sapanie. Holland zamar�a
w bezruchu. W ko�cu g�os w ciemno�ciach powiedzia�:
- W porz�dku. To�samo�� potwierdzona.
Nie chcia�a wi�cej przyg�d, wr�ci�a w pobli�e tylnej cz�ci domu,
a nast�pnie posz�a wzd�u� wychodz�cej na staw �ciany budynku. Na
wysoko�ci piersi, po lewej stronie, rozci�ga� si� kamienny taras. Sta�y na
nim dwie marmurowe �awki. �wiat�a z biblioteki migota�y na mrozie
przedziwnym blaskiem. Kiedy us�ysza�a g�osy, mia�a wra�enie, �e unosz�
si� w powietrzu wraz ze �wiat�em lamp.
- Charles, nie mo�esz tego zrobi�. To potworne.
Holland przystan�a. Zna�a ten piskliwy, przepojony z�o�ci� g�os.
Wiedzia�a do kogo nale�a�... S�owa te wypowiedzia�a Barbara Zentner ze
stanu Kalifornia.
- Sprawy wcale nie musz� si� w ten spos�b potoczy� - ci�gn�a
Zentner. - Zawsze jest jakie� wyj�cie. Ale nie mo�esz od nas oczekiwa�
karko�omnego...
- Barbaro, wci�� omijasz sedno sprawy. Nie macie innego wyboru,
jak tylko kontynuowa�. Czy oka�e si� to �atwe, czy trudne, zale�y tylko
od was. Chcecie rozmawia� o etyce? Ju� wam uzmys�owi�em, jakie s� tego konsekwencje.
Westbourne m�wi� �agodnym, a przy tym do�� osobliwym tonem jak
nauczyciel pr�buj�cy wyja�ni� tre�� lekcji niezbyt bystremu uczniowi.
W pewnym momencie Holland przesta�a s�ysze� jego g�os, z czego
wywnioskowa�a, �e Westbourne musi przechadza� si� po pomieszczeniu.
"Je�eli w trakcie dzia�a� operacyjnych us�yszysz co�, co nie odnosi si�
do bezpiecze�stwa ochranianej osoby, natychmiast o tym zapomnij" -
by�a to podstawowa regu�a. Wpajano j� od pierwszego dnia szkolenia
w Tajnej S�u�bie.
Holland ruszy�a dalej, pr�buj�c wymaza� z pami�ci us�yszane s�owa
i koncentruj�c si� na rzeczach istotnych. Oszklone drzwi biblioteki by�y
otwarte, tworz�c ledwie widoczn� szczelin�, ale nawet ona by�a zbyt du�a.
Zosta�a z�amana jedna z zasad bezpiecze�stwa i Fleming powinien o tym
wiedzie�. Holland sta�a przy ko�cu tarasu, trzymaj�c w d�oni radio, kiedy
zaskoczy� j� opryskliwy g�os:
- Kim jeste�, do cholery?
Odwr�ci�a si� w chwili, gdy Barbara Zentner przechodzi�a przez pr�g.
- Agentka Tylo. Przepraszam pani senator, ale te drzwi powinny by�
zamkni�te...
- Agentka Tylo... Czy zawsze pods�uchujesz cudze rozmowy?
Zentner by�a nisk�, szczup�� kobiet� oko�o pi��dziesi�tki, wyr�nia�a
si� niepokoj�cym, pomara�czowym odcieniem kr�conych w�os�w. Zrobi�a
dwa kroki do przodu i blask reflektor�w ukaza� mocny makija� pani senator.
Holland poczu�a ch�� odwrotu, jednak przemog�a si� i mocniej stan�a na nogach.
- Prosz� wej�� do �rodka, pani senator - powiedzia�a tonem nie znosz�cym sprzeciwu.
Zentner pos�a�a jej jadowite spojrzenie. Holland przez u�amek sekundy
pomy�la�a o tym, �e media nazwa�y Zentner "�ylet�", ze wzgl�du na
spos�b, w jaki traktowa�a ludzi wok� siebie, pocz�wszy od reporter�w,
a na �wiadkach bior�cych udzia� w przes�uchaniach komisji ko�cz�c.
Ze �rodka dobiega�y teraz g�osy innych os�b; posypa� si� grad pyta�.
Holland widzia�a, �e Zentner waha si� co zrobi�. W ko�cu cofn�a si�, ani
przez moment nie spuszczaj�c z Holland oczu. Z trzaskiem zamkn�a drzwi
i gwa�townym ruchem zaci�gn�a kotar�.
Holland nie u�wiadamia�a sobie, �e przez ca�y czas wstrzymywa�a
oddech, a� do chwili, gdy wypu�ci�a powietrze w postaci du�ego k��bu
pary. W �aden spos�b nie mog�a pozby� si� uczucia zimna, kt�re
przebiega�o jej po kr�gos�upie.
Kilka minut przed p�noc� szesnastu agent�w jednocze�nie otrzyma�o
wiadomo��, �e spotkanie dobieg�o ko�ca. Helikopter opu�ci� dotychczasowy
obszar operacyjny i zaj�� pozycj� na wysoko�ci dziewi�ciuset st�p
nad g��wn� alej�, w po�owie drogi pomi�dzy g��wnym budynkiem a bram�
wyjazdow�. Przewodnicy z psami skierowali si� w stron� swoich
furgonetek, tymczasem kierowcy grzali silniki limuzyn i samochod�w
po�cigowych. Z nadajnik�w dobiega�y ci�g�e trzaski i szmery.
- Cztery osoby wracaj� do miasta - oznajmi� Fleming, wchodz�c do
foyer. - Westbourne zostaje.
Z jego tonu Holland wywnioskowa�a, �e nie jest specjalnie uszcz�liwiony
takim rozwojem wypadk�w, lecz r�wnie� nie jest nim zbytnio zaskoczony.
- Tylo, nie odst�puj Westbourne'a, gdy wyjdzie na zewn�trz - powiedzia� Fleming.
Holland zarzuci�a na rami� torb� i przenios�a si� do niszy pod
schodami. Mog�a st�d wiele zobaczy�, nie b�d�c jednocze�nie widzian�.
Nie mia�a zamiaru znowu znale�� si� pod obstrza�em gromow�adnego spojrzenia Zentner.
Senatorowie wychodzili w milczeniu, z narzuconymi p�aszczami, bez
najmniejszego u�miechu, gratulacji czy nawet kurtuazyjnego, po�egnalnego
poklepania po ramieniu. Wok� nich unosi�a si� atmosfera niedopowiedzenia,
nie rozwi�zanych spraw i goryczy. Holland odnosi�a wra�enie,
�e pod tym wszystkim czai si� ukryty l�k, a nawet poczucie przegranej.
W my�lach zacz�a odtwarza� pods�uchane strz�pki rozmowy.
Dlaczego Komisja Etyki mia�aby wyst�powa� przeciwko Westbourne'owi?
Holland powoli wysz�a z niszy i stan�a w opustosza�ym foyer.
Z zewn�trz dochodzi�o trzaskanie drzwi samochod�w i odg�os opon
przesuwaj�cych si� po �wirze. W ko�cu wszystko ucich�o. Gdy Fleming
wr�ci� do �rodka, rozcieraj�c zzi�bni�te d�onie, drzwi biblioteki wci�� by�y zamkni�te.
- Nic mi nie m�w. Wci�� tam jest?
Holland skin�a g�ow�.
- Nawet nie wysun�� nosa.
- Id� z nim pogada� - rzuci� szorstko Fleming, maszeruj�c przez hol
w stron� kuchni. - Musz� wiedzie�, gdzie zamierza sp�dzi� noc i czy mam
przenosi� patrol w okolice domku go�cinnego, czy zostawi� ch�opak�w na miejscu.
Holland podesz�a do drzwi biblioteki i dwukrotnie zastuka�a. W�a�nie
zaczyna�a delektowa� si� pi�knym zapachem wi�niowego drzewa, gdy
wyda�o jej si�, �e us�ysza�a g�os. Przekr�ci�a jedn� z ga�ek. Westbourne
siedzia� za biurkiem w drugim ko�cu pomieszczenia, zwr�cony twarz�
w kierunku drzwi. Biblioteka by�a dobrze o�wietlona i Holland bez trudu
dostrzeg�a stary ka�amarz wykonany z barwionego szk�a, przycisk do
papieru w kszta�cie konika morskiego, srebrny n� do rozcinania kopert
i dwie dyskietki magnetyczne, po�o�one obok siebie na matowoczerwonym
sk�rzanym bibularzu. Z lewej strony biurka sta� nowoczesny komputer.
W tej samej sekundzie Holland zorientowa�a si�, �e Westbourne nie
powiedzia� jej, aby wesz�a. Mia� pochylon� g�ow� i dotyka� palcami
dyskietek, kiedy nagle si� wyprostowa�, rzucaj�c w�ciek�e spojrzenie.
- Przepraszam, senatorze. Puka�am... Wydawa�o mi si�, �e powiedzia�
pan, abym wesz�a.
Westbourne natychmiast opanowa� z�o��, jego twarz zn�w wygl�da�a
tak jak podczas niezliczonych wywiad�w telewizyjnych lub na ok�adkach
kolorowych czasopism. By� przystojnym, bardzo wysportowanym i szalenie
fotogenicznym m�czyzn� o �agodnych szarych oczach i k�cikach ust
uniesionych w tej chwili w owym s�ynnym u�miechu. Jego oponenci
przyznawali, �e m�g�by nim oczarowa� nawet diab�a, czego nie m�wiono
nawet o Kennedym.
Westbourne wyprostowa� si� w fotelu i swoj� du��, pi�knie wyrze�bion�
d�oni� pog�adzi� g�ste, siwe w�osy, opadaj�ce na kaszmirow�
kamizelk� i ko�nierzyk koszuli country. ,
- Agent Tylo - powiedzia�, ledwo dostrzegalnie poszerzaj�c
u�miech - Boston. Trzy, trzy i p� miesi�ca temu?
- Mi�o mi, �e pan pami�ta, senatorze.
Holland czu�a si� nieomal przez niego przyci�gana. Umiej�tno��
wywarcia na obcej osobie wra�enia, �e traktuje si� j� z trosk�, jak kogo�
dobrze znanego, stanowi rzadki i dla polityka wyj�tkowo cenny dar.
- W czym mog� pani pom�c? - zapyta� Westbourne.
- Musimy wiedzie�, czy pan senator sp�dzi noc tutaj, czy w domku go�cinnym.
- W domku go�cinnym. - Pow�ci�gliwy ton nie do�� skutecznie
maskowa� pragnienia senatora.
- Dobrze. Przeka�� t� informacj�.
- Mo�e pani chwileczk� zaczeka�?
Westbourne wyj�� z papeterii kopert�. Wydawa�o si�, �e przez u�amek
sekundy zwleka z decyzj�, po czym si�gn�� po le��c� z lewej strony
dyskietk� i wsun�� j� do koperty, kt�r� zaklei�, a nast�pnie schowa� drug�
dyskietk� do kieszeni koszuli i wsta�.
- Czy wraca pani do miasta dzi� w nocy... no powiedzmy dzi� rano?
- Tak, senatorze.
- Czy mog�aby mi pani wy�wiadczy� drobn� przys�ug�? - W uniesionej
d�oni trzyma� kopert�. - Jedna z moich sekretarek ma to przepisa�.
Musi z tym zd��y� do dzisiejszego popo�udnia. By�aby pani w stanie to
podrzuci�? Oczywi�cie, o ile nie sprawi to pani k�opotu.
- Najmniejszego, panie senatorze.
Holland wzi�a kopert� i upewniwszy si�, �e dyskietka o wymiarach
dwa i trzy czwarte cala spoczywa w jej dolnej cz�ci, zgi�a opakowanie
wp�. Rozsun�a zamek swojej torebki, znalaz�a umieszczony w podszewce,
prawie niewidoczny schowek na pieni�dze i wsun�a do niej kopert�.
- Ma pani dobry gust - skomentowa� Westbourne, bacznie si� jej przygl�daj�c.
- Dzi�kuj�.
Holland pomy�la�a, i� nie musi mu koniecznie wyja�nia�, �e owa
torebka - oryginalny produkt firmy Herrnes - zosta�a kupiona jako cz��
jej przebrania podczas operacji w Atlancie. Mimo �e do�� cz�sto musia�a
zmienia� buty i torebki, zazwyczaj zaopatrywa�a si� w wyroby podobnej
jako�ci tylko podczas sezonowych wyprzeda�y.
- Chcia�by pan tu jeszcze zosta� par� minut?
- Nie. Zrobi�em co trzeba.
Westbourne �ci�gn�� ze staromodnego drewnianego wieszaka lotnicz�
kurtk� z baraniej sk�ry.
W foyer oczekiwa� Fleming.
- Senator zatrzyma si� w domku go�cinnym - powiedzia�a mu Holland.
Fleming skin�� g�ow�.
- Znasz drog�.
- Czy pani Tylo koniecznie musi i�� ze mn�?
Holland i Fleming odwr�ciwszy si�, zobaczyli, �e Westbourne stoi bez
ruchu w tym samym miejscu, trzymaj�c r�ce w kieszeniach kurtki -jedn�
brew uni�s� do g�ry, aby podkre�li� znaczenie pytania.
- To procedura operacyjna, panie senatorze - wyja�ni� Fleming - nic wi�cej.
Wydawa�o si�, �e Westbourne rozwa�a s�owa agenta. Po chwili wzruszy�
ramionami i podszed� do drzwi, otwieraj�c je wspania�omy�lnie przed Holland.
Musia�a si� spieszy�, aby dotrzyma� kroku Westbourne'owi. Jej rozpi�ta
kurtka delikatnie uderza�a o r�koje�� pistoletu, wi�c odsun�a j�
szybkim ruchem. Bacznie obserwowa�a cienie rzucane przez drzewa i zaro�la.
Przy ko�cu dr�ki obok domku go�cinnego dostrzeg�a dwie sylwetki -
byli to agenci, kt�rych natychmiast odprawi�a.
- Ciekawi to pani�?
Holland my�la�a, �e nie zauwa�y, i� przygl�da mu si� w ciemno�ciach.
K�tem oka dostrzeg�a, jak wyjmuje r�ce z kieszeni, obracaj�c w palcach
jaki� twardy i l�ni�cy przedmiot.
- Jest to do�� specyficzna muszla - powiedzia�a.
- Nazywa si� kauri. Moja �ona wy�owi�a j�, nurkuj�c u wybrze�y Fid�i.
Holland niekiedy czytywa�a informacje o drugiej pani Westbourne
w towarzyskich kolumnach gazet. Senator przed powt�rnym wst�pieniem
w zwi�zek ma��e�ski by� przez pi�tna�cie lat wdowcem. Gdy w jego
�yciu pojawi�a si� Cynthia Palmer, zosta�y z�amane miliony serc niewie�cich.
Wiele os�b uwa�a�o zwi�zek pomi�dzy cz�owiekiem mog�cym
pewnego dnia zosta� prezydentem a spadkobierczyni� niebagatelnej fortuny
za oczywisty. Ca�ej sprawie dodawa�a pikanterii pi�tnastoletnia r�nica wieku.
Jednak ostatnio przestano widywa� Cynthi� u boku Westbourne'a.
W Waszyngtonie pojawi�y si� plotki, �e obecnie nie uk�ada�o si� mi�dzy
nimi najlepiej. Holland przypomnia�a sobie o czekaj�cej w domku go�cinnym
dziewczynie i o przedstawicielach prawa, kt�rzy zasiedli, by s�dzi�
jednego spo�r�d siebie. Nigdy nie s�ysza�a o Westbourne'ie z�ego s�owa
i w dalszym ci�gu pragn�a mu w