Ostatni Bierze Wszystko - Miroslav Zamboch

Szczegóły
Tytuł Ostatni Bierze Wszystko - Miroslav Zamboch
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Ostatni Bierze Wszystko - Miroslav Zamboch PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Ostatni Bierze Wszystko - Miroslav Zamboch PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Ostatni Bierze Wszystko - Miroslav Zamboch - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Strona 4 Strona 5 Strona 6 Kl ęczał em n ad bratem i ł zy ci sn ęł y m i si ę do oczu . By ł m artwy . Zwy kł y , n ajzwy kl ejszy u padek z kon i a, a on n i e ży ł . Gł owę m i ał n i en atu ral n i e wy kręcon ą, kręgi szy jn e zł am an e. Pł akał em i n arzekał em , al e gdzi eś wewn ątrz pom ał u , pom ał u i n i ech ętn i e, wracał em do rzeczy wi stości . N i e o to ch odzi , że go tak koch ał em . Mój brat, ksi ążę Maxm i l i an , by ł czasam i bardzo arogan cki , al e kto by n i e by ł n a jego m i ejscu ? Od m ał ego karm i l i go papką z by czy ch i ty gry si ch jąder, każdy jego posi ł ek sprawdzał król ewski toksy kol og, a odkąd n au czy ł si ę czy tać, spędzał sześć godzi n w towarzy stwi e czarodzi ejów swego ojca. Rezu l tat by ł taki , że m i erzy ł si edem stóp, waży ł przeszł o trzy sta fu n tów i w wi eku Strona 7 dwu dzi estu si edm i u l at posi adał u m i ejętn ości dzi ewi ęćdzi esi ęci u ośm i u procen t czarodzi ejów z cał ego Kon ty n en tu . A teraz l eżał tu n i eży wy . Za si edem ty godn i m i ał zostać koron owan y . To z tego powodu si ę m artwi ł em . N astępstwo tron u przeszł o n a m n i e. Brat przy gotowy wał si ę do owego wy darzen i a przez cał e ży ci e, a m n i e pozostał o czterdzi eści dzi ewi ęć dn i . Wróci ł em n a zam ek i oddał em stajen n em u kon i e wraz z ci ał em brata. Dzi edzi n i ec n aty ch m i ast wy peł n i ł si ę l u dźm i , al e n i kt n i e odważy ł si ę rozm awi ać zby t gł ośn o. Pi erwszy raz w ży ci u zn al azł em si ę w cen tru m u wagi i n i e by ł o to n i c przy jem n ego. Starał em si ę n i e zau ważać m n óstwa spojrzeń oscy l u jący ch pom i ędzy profesjon al n ą ocen ą rzeźn i ka starającego si ę określ i ć wy trzy m ał ość sztu ki przezn aczon ej n a rzeź a rozbawi on y m zastan awi an i em si ę bu km ach era ty pu jącego ku rs doty czący wy rzu tka. En god, n ajm ł odszy czł on ek osobi stej straży ojca, wy krzy wi ł si ę do m n i e wy zy wająco. Jego ród n al eżał do jeden astu , spośród który ch wy bi erał o si ę n owego król a, jeśl i ksi ążę został zabi ty podczas koron acji . En god m i ał dwóch starszy ch braci . Obaj przeszl i taki e sam e przy gotowan i a jak Max, obaj n al eżel i do el i ty czarodzi ejów i by l i zabójcam i . Mi el i trzy dzi eści dn i n a to, żeby wzi ąć m n i e n a cel . Sch ował em si ę do swojej wi eży , gł ówn e drzwi zam kn ął em n a zaworę. N i e posi adał em wł asn ej straży . Żaden zawodowi ec n i e przy jął by sł u żby dl a ksi ęci a n arodzon ego jako dru gi sy n , a n ajm owan i e do tego n i eprofesjon al i stów z zewn ątrz m i jał o si ę z cel em . Taki ch n awet ja zdoł ał by m zał atwi ć. Ki edy potrzebował em podeprzeć swój au tory tet, poży czał em go od brata. Jaki by ł , taki by ł , al e ży l i śm y w zgodzi e. Pokoje wy gl ądał y tak sam o przy tu l n i e jak wcześn i ej, al e czu ł em si ę tak, jakby m ju ż do n i ch n i e n al eżał , jakby m przy by ł tu ty l ko z wi zy tą. Z wści ekł ości ą zdarł em ze ści an y pl an y wi n n i c i skl epów wi n i arski ch . Od osi em n astu l at starał em si ę pozby ć przezn aczon ej m i rol i król ewski ego pom agi era, ch ł opaka do n ajbru dn i ejszy ch zadań , który będzi e zaku l i sowo wspi erać n i ezakł ócon y tok wł adzy . Postarał em si ę o to, żeby u ważan o m n i e Strona 8 za gł u pka, który n i c n i e wi e i którego n i e m a sen su wci ągać w pol i ty czn e i n try gi . Kl an y przestał y m n i e zapraszać n a coroczn e bal e, n a który ch zawi ązy wan o i zry wan o tajn e pakty , wy m i en i an o i n form acje i ty powan o ogi ery rozpł odowe dl a poprawy gen ety czn ego poten cjał u kl an ów. Przezy wal i m n i e zi el arzem l u b też ku pczy ki em . Moi m m arzen i em by ł o stworzen i e wi n n i c produ ku jący ch l epsze wi n o n i ż czerwon e, jaki e dostarczal i n am h an dl arze. W ty m roku u zbi erał em ki l ka pi erwszy ch koszy ków. Otworzy ł em bu tel kę bi ał ego i n al ał em sobi e peł n y pu ch ar. Sch ował em je n a jakąś u roczy stą okazję, al e pon i eważ w n ajbl i ższej przy szł ości żadn ej taki ej okazji n i e będzi e, n i e by ł o sen su dł u żej go oszczędzać. Obserwował em przez okn o m askaradę n a dworze. Kapi tan straży ojca wi tał wł aśn i e gru pkę dy pl om atów gu u n ski ego cesarza. Wszy stko odby wał o si ę bezbł ędn i e, n awet śm i erć n astępcy tron u n i e zdoł ał a zakł óci ć bi egu kół ek m ech an i zm u . Cesarz wł adał poł ową Kon ty n en tu i wedł u g wszy stki ch zn aków n a zi em i zaczął ostrzy ć sobi e zęby n a resztę. Ta reszta ozn aczał a z tu zi n wi ększy ch król estw i dzi esi ątki m ał y ch n i ezawi sł y ch pań stw al bo towarzy stw h an dl owy ch . N a pi erwszy rzu t oka by ł a to ł atwa zdoby cz dl a l i czącej dwi eści e ty si ęcy żoł n i erzy cesarski ej arm i i . Jedn ak tam tejsi wł adcy m i el i n al eży tą wi edzę doty czącą prowadzen i a wojn y . Jeden zespół skł adający si ę z czarodzi eja bojowego i dwóch specjal n i e wy ćwi czon y ch ry cerzy zdoł ał by w okam gn i en i u zm i eść z tego świ ata n awet ty si ąc l u dzi . Cesarz oczy wi ści e wi edzi ał o ty m i posł ał em i sari u szy , żeby wy jedn ać u ojca ogran i czen i a w u ży ci u si ł y podczas ewen tu al n ej wojn y . N agl e zjeży ł y m i si ę wł oski n a poty l i cy . Ktoś stał tu ż za m n ą. Dl a czł owi eka, który skry ci e zach odzi ci ę od ty ł u , by ł a w V egasz ty l ko jedn a odpowi edź. Kabu ra spl eci on a z wł óki en szi al i n u zareagował a n a zn an y jej wzór n api ęci a ści ęgi en , w dł oń wśl i zn ęł o m i si ę wąski e ostrze. Un i osł em pu ch ar ku u stom , wy korzy stu jąc ten ru ch do przen i esi en i a ci ężaru ci ał a n a dru gą n ogę. Odwróci ł em si ę pi ru etem , ostrze ze świ stem przeci ęł o powi etrze. Zau waży ł em ty l ko n i ewy raźn ą sy l wetkę, coś l ekko m n i e dotkn ęł o, Strona 9 zm i en i ł em si ę w wi ru jącą fry gę i straci ł em równ owagę. Tu ż przed ty m , jak wpadł em n a ści an ę, odrzu ci ł em n óż. Troch ę n i epewn i e wstał em i odwróci ł em si ę ku swem u ojcu . - N i ewi el e brakował o, a by m si ę poci ął - powi edzi ał em zam i ast pozdrowi en i a. Ubran y by ł jak zwy kl e w l u źn e czarn e spodn i e, szarą bl u zę i skórzan ą kam i zel kę. N a n ogach m i ał l ekki e bu ty . Zawsze ch ci ał em si ę dowi edzi eć, z czego m ają zrobi on e podeszwy . Jeśl i n i e patrzy ł o si ę n a twarz ojca, ł atwo by ł o wzi ąć go za kon i u szego al bo ł owczego. Ży l asty , wł osy przety kan e si wi zn ą, skóra n a twarzy i rękach ogorzał a od sł oń ca i wi atru . - Tak m y śl ał em , że m ożesz si ę poci ąć. N i e ci erpi ał em tego ton u . Jakby każde sł owo przed wy powi edzen i em przecedzi ł przez pół tu zi n a fi l trów. Gl os doskon al e pozbawi on y em ocji , stworzon y do rozkazy wan i a i czarowan i a. N i en awi dzi ł em jego pewn ości si ebi e i arogan cji . Bał em si ę go. - Jak n a staru szka, jesteś cał ki em szy bki - powi edzi ał em , n apeł n i ł em dwa pu ch ary i podał em jeden ojcu . Dzi wn e, al e go przy jął . - N i e. Wkrótce n i e będę m i ał dość si ł , żeby u trzy m ać porządek n a swoi ch zi em i ach . Kpi ł sobi e. Mi ał pi ęćdzi esi ąt l at i każdego m ężczy zn ę ze swojej osobi stej jedn ostki wy n i ósł by z aren y w zębach . Przestał o go to po prostu bawi ć, a m y śl ał , że m ój brat jest wy starczająco przy gotowan y do przejęci a koron y . - A czy n i e m ógł by ś swojej abdy kacji odł oży ć n a ki l ka m i esi ęcy ? - N i e. To by ł a i ści e król ewska odpowi edź. - A czy jesteś świ adom y , ojcze, że m ogę n i e przeży ć koron acji ? N i e przy gotowy wal i ści e m n i e do n i ej ju ż od dzi eci ń stwa jak Maxa. Troch ę wi ęcej czasu by m i pom ogł o. Mi l czał . - Zabi ją m n i e i król em zostan i e ktoś i n n y . Skoń czy si ę Strona 10 dy n asti a Maaten ów. Wzru szy ł ram i on am i . - Taki jest zwy czaj. Cerem on i a koron owan i a rozpoczn i e si ę zgodn i e z pl an em . Tu taj m asz kl u cze do kom n at Maxa. Może tam zn ajdzi esz coś, co ci pom oże. Odwróci ł si ę, aby odejść, w drzwi ach zatrzy m ał si ę jeszcze n a m om en t. - Zażądał em próbki z twoi ch zbi orów. Cał ki em n i ezł e. Z radości ą powi tał by m , gdy by ś m n i e w przy szł ości dopi sał do l i sty swoi ch u przy wi l ejowan y ch kl i en tów. Poczekał em , aż zam kn i e za sobą drzwi , i rzu ci ł em pu ch arem o zi em i ę. - A to ł ajdak, n i egodzi wi ec! Ki edy by ł em ju ż pewn y , że ojci ec wy szedł n a zewn ątrz, z wści ekł ości ą kopn ął em w drzwi . A by si ę u spokoi ć, wy pi ł em du szki em pu ch ar wi n a i n al ał em sobi e kol ejn y . Brat n i e u zn awał zwy czajn y ch kl u czy . Twi erdzi ł , że m ożn a je ł atwo dorobi ć. Zam i ast n i ch u ży wał doskon al e wy szl i fowan y ch wał eczków z n i ebi eski ego szafi ru . Pęk l eżący n a m oi m stol e l i czy ł i ch cał y tu zi n . N i e by ł o w n i ch n i c m agi czn ego - aby otworzy ć drzwi , wy starczy ł wł aści wy rozm i ar i wł aści wy m ateri ał . N i e m ogł em sobi e wy obrazi ć n i kogo, kto m i ał by dostęp do tak wi el ki ch kl ejn otów i n i e wah ał si ę i ch zn i szczy ć. Oczy wi ści e oprócz ksi ęci a z V egasz. N i e m i ał em och oty n a wi zy tę w kom n atach Maxa. N i e l u bi ł em czarodzi ejów an i i ch przy borów, a co wi ęcej, Max bez wątpi en i a przy gotował dl a n i eproszon y ch gości m n óstwo ory gi n al n y ch zasadzek. N i e m i ał em n astroju do peł n ego m i tręgi przech odzen i a przez teren n ajeżon y pu ł apkam i . Dol ał em sobi e do ki el i ch a i zaczął em przem y śl i wać n ad przy szł ości ą. Ży ci e jest peł n e n i espodzi an ek. Wstajesz ran o, m ając m n óstwo pl an ów, a wi eczorem dostrzegasz kostu ch ę za rogi em . W zasadzi e m i ał em trzy m ożl i wości . Uci ec, zostać al bo sam em u poderżn ąć sobi e gardł o. Ostatn i wy bór prawdopodobn i e oszczędzi ł by mi m n óstwa zm artwi eń , pon i eważ przy dokł adn i ejszy m rozważen i u wszy stki e m ożl i wości sprowadzał y Strona 11 si ę do jedn ej. N awet gdy by m u ci ekł , n adal pozostał by m form al n y m n astępcą tron u Król estwa V egasz. Mogł em stroi ć sobi e żarty z cesarski ch szpi egów, grać fał szy wy m i kośćm i w pół świ atku jaki egokol wi ek m i asta n a Kon ty n en ci e al bo u trzy m y wać si ę z u dzi el an i a l ekcji m i ejscowy m n au czy ci el om szerm i erki , al e przed zabójcam i n asł an y m i przez jeden aści e rodów by m n i e u ci ekł , w n ajgorszy m wy padku posł ał by kogoś za m n ą m ój wł asn y ojci ec. Lu b też z powodów rodzi n n y ch pofaty gował by si ę sam . Przez otwarte okn o wpadł powi ew wi atru , woskowa świ eca, którą zawsze zostawi ał em zapal on ą, zgasł a. Ści em n i ał o si ę, w m i eści e stopn i owo zapal ał y si ę różn e świ atł a. Ty si ące, dzi esi ątki ty si ęcy świ ateł . Otaczał y stary zam ek jak m orze. Skal n e ści an y , wzn oszące si ę z trzech stron n a ty si ące stóp, dokł adn i e określ ał y przestrzeń zam i eszkał ą przez l u dzi . Tu tejsza przy roda n i e dawał a zby t wi el ki ch m ożl i wości , jeśl i ch odzi ł o o środki u trzy m an i a. Ty l ko n a wsch odzi e kotl i n a otwi erał a si ę i rozci ągał a n a podobi eń stwo ogrom n ej dol i n y , by ł y to pozostał ości po wy sch n i ętej przed wi ekam i rzece. W dol i n i e pan ował specy fi czn y m i krokl i m at, a n a jej brzegach zn ajdował a si ę ży zn a, czerwon awa gl eba, która tak doskon al e sł u ży ł a wi n n ej l atorośl i . Pół n ocn a stron a pozostawał a przez wi ększość dn i a w ci en i u . Gdy by oba brzegi obsi ać zbożam i , m ożn a by wy ży wi ć wi ększą część l u dn ości m i asta. To jedn ak stał oby w sprzeczn ości ze stary m prawem . V egasz n i e m ogł o produ kować wł asn ej ży wn ości , m u si ał o pol egać n a dostawach z n i zi n . Każdego roku przy by wal i del egaci n awet od ty ch n ajm n i ejszy ch wł adców n a Kon ty n en ci e, aby skon trol ować, czy prawo n i e został o zł am an e. A m ój ojci ec zawsze n adzwy czaj ch ętn i e i m to u m ożl i wi ał . N awet przy dzi el ał i m przewodn i ków, którzy prowadzi l i del egatów po skal i sty ch górach n a wy sokość dwóch ty si ęcy stóp, żeby n a wł asn e oczy zobaczy l i , i ż n a górski ch pł askowy żach n i e m a żadn y ch wi el ki ch pól u prawn y ch . Strona 12 Jedy n y m i m i eszkań cam i n i ekoń czący ch si ę pu stkowi by ł y ogrom n e tu ry , pasące si ę porostam i , który m i gardzi ł y wszy stki e i n n e zwi erzęta. Odstawi ł em ki el i ch i wróci ł em do podzi wi an i a świ ateł m i asta. Mi ał em ju ż dość swojego sm u tn ego n astroju . Tak si ę to koń czy ł o, ki edy czł owi ek pi ł sam . Zał oży ł em cy wi l n e u bran i e, n i e ch ci ał em , żeby ktoś po pół wojskowy m stroju odgadł m oją przy n al eżn ość do zam ku , i wy szedł em do m i asta. Mi ał em och otę popatrzeć n a swoi ch przy szł y ch poddan y ch . Jedy n e, czy m odróżn i ał em si ę od bajkowy ch wł adców, jacy w przebran i u m i eszal i si ę z u bogi m l u dem , by ł pas wy pch an y zł otem . N i e m i ał em zam i aru n aprawi ać krzy wd wy rządzon y ch prosty m l u dzi om , szedł em si ę zabawi ć. N i e zważając n a to, że w V egasz żadn y ch prosty ch l u dzi n i e by ł o. Co dru gi to oszu st, co trzeci to zł odzi ej, co czwarty to zabójca, a co pi ąty to czarodzi ej. Ży ł o si ę tu dobrze i wesoł o, często jedn ak zby t krótko. Strażn i cy u bram y przy jrzel i m i si ę z zai n teresowan i em wi ększy m n i ż podczas m oi ch poprzedn i ch n ocn y ch wy praw do m i asta, al e n i e wy kraczał o to poza n orm al n ą kon trol ę. Szedł em pi eszo, bo n i e przy pu szczał em , że podczas drogi powrotn ej m ógł by m m artwi ć si ę o kon i a. Zam ek-forteca zn ajdował si ę n a strom y m pagórku pośród m i asta. Od zach odu i pół n ocy by ł dostępn y drogą wi jącą si ę po części owo zal esi on y m , części owo trawi asty m stoku , n a wsch odzi e i n a poł u dn i u oddzi el ał a go od m i asta pi on owa skał a. Cał ą kotl i n ę wy peł n i ał y dom y . Ci sn ęł y si ę obok si ebi e bez ł adu i skł adu , dwu pi ętrowe, trzy pi ętrowe i czteropi ętrowe, n ajróżn i ejszy ch wi el kości i kształ tów. V egasz, ci erpi ące n a n i edostatek przestrzen i , w wi el u m i ejscach pożerał o sam o si ebi e. Pon ad m ał y m i parterowy m i dom am i n a ogrom n y ch pal ach wzn osi ł y si ę kam i en n e bu dowl e, w n i ektóry ch kwartał ach u l i ce by ł y zadaszon e tak, że przech odzi eń n i e m ógł dostrzec n i eba n ad gł ową. Taki sam , o i l e n i e wi ększy ch aos pan ował pod zi em i ą. Król ował y tam kam i eń , cegł y , drewn o, wy pal an a i su rowa gl i n a. Ul i ce n i e m i ał y n azw, ty l ko n i ektóre dom y m ożn a by ł o zi den ty fi kować po Strona 13 n i ezwy czajn y ch cech ach . Czasem z dn i a n a dzi eń n i e dawał o si ę pozn ać okol i cy , pon i eważ ktoś u su n ął starą i l u zję, którą przy jęł o si ę za rzeczy wi stość. In n y m razem wch odzi ł o si ę do dom u , w który m poprzedn i ego dn i a jadł o si ę kol ację z partn erem h an dl owy m , a wi tał a ci sza, pon i eważ wszy scy zn i kn ęl i , a ty l ko bogowi e i dem on y wi edzi el i , gdzi e si ę podzi al i . Jeśl i ktoś zam i erzał u dać si ę do m i ejsc, w który ch n i e by ł stał y m gości em , opł acał o si ę n ająć przewodn i ka, który powi ódł przez m i ejski l abi ry n t i oszczędzi ł m n óstwa kł opotów. Prawi e n i kt n i e zn ał cał ego m i asta. N awet n ajwi ększy bi edak m ógł by gdzi e i n dzi ej ży ć jak król . Zapł ata srebrem u ważan a by ł a za śm i ertel n ą obrazę, zł oto pł y n ęł o stru m i en i em , przech odzi ł o z ki eszen i do ki eszen i . A l e n i e by ł o n ajważn i ejsze, tak sam o jak kl ejn oty , drogi e m ateri ał y czy kobi ety . W V egasz oszu ki wał o si ę, zabi jał o i kradł o z powodu przepi sów zi el arski ch , wy robów rzem i eśl n i czy ch , form u ł m agi czn y ch . Z powodu i n form acji . A zabi jał o si ę często i szy bko. Wedł u g staty sty k m ego ojca roczn i e rodzi ł o si ę tu okoł o setki dzi eci , al e pi ęćdzi esi ąt ty si ęcy l u dzi przy by wał o do m i asta i ty l u ż w ci ągu roku u m i erał o. Zbi eracze tru pów m i el i tu n a dł u go zapewn i on ą pracę. Ostatn i o zaczęl i si ę n awet specjal i zować co do rodzaju zwł ok. Li kwi dacja podgn i ł ego czarodzi eja m ogł a by ć n i eki edy n i ebezpi eczn a. Wszedł em pom i ędzy dom y i wraz z zapach em sto razy zu ży tego powi etrza poczu ł em zbl i żający si ę atak kl au strofobi i . Gorączkowo zaczął em grzebać w ki eszen i i n a szczęści e zn al azł em szkl an ą fi ol kę z tabl etkam i . Dl a pewn ości wzi ął em aż trzy . Uczu ci e n aci sku i pan i czn a groza stopn i owo u stępował y , pozostał ty l ko ci eń oszoł om i en i a. Gdzi e i n dzi ej pewn i e by m n i e wi edzi ał , że ci erpi ę n a kl au strofobi ę, pon i eważ zwy czajn e m i ejsca i dom y m i n i e przeszkadzał y , l ecz ści śn i ęte i przepeł n i on e V egasz zawsze potrafi ł o m n i e zdom i n ować. Gorzej wy gl ądał a sprawa ze sm rodem . Zapom n i ał em n ał oży ć m aseczkę i n i e wzi ął em n awet ch u steczki , al e w l i stopadzi e powi etrze by ł o n ajczy stsze i n i e grozi ł o m i podtru ci e. Szedł em szy bko, żeby u m kn ąć wszech obecn y m u l i czn y m sprzedawcom , l ecz ki edy n a m om en t Strona 14 przy stan ął em , żeby zadecy dować, do którego ze zn an y ch m i l okal i wejść, n aty ch m i ast zjawi ł si ę obok pokrzy wi on y ch ł opi n a. Śm i erdzi ał , jakby gn i ł za ży ci a, a gdy n a ch wi l ę zajrzał em m u pod kaptu r, zobaczy ł em n a twarzy czerwon e pl am y pl eśn i . - N i e potrzebowal i by ści e, pan i e, jaki egoś l ekarstewka? N a span i e, n a dł u gi e span i e, n a sn y ? Dł u gi e span i e ozn aczał o śm i erć. - N i e, al e m oże by ś sobi e oskrobał troch ę tego, co ci rośn i e n a py sku . Il e za to ch cesz? Coś zabeł kotał i zn i kn ął w ci en i u . Ru szy ł em ku Bezden n em u Wi adru . Ta karczm a n i e m i ał a n ajl epszej opi n i i , al e zn ajdował a si ę n ajbl i żej i wł aśn i e o n i ej m y śl ał em jeszcze n a zam ku . Otworzy ł em żel i wn e drzwi i wszedł em . Dwóch m ężczy zn spojrzał o n a m n i e ze zn u dzen i em w oczach i pokazal i m i ki eru n ek ku m ał em u gru basowi si edzącem u za kratą z dru ci an ej si atki . Obejrzał m n i e dokł adn i e przez cwi ki ery z tak zatł u szczon y m i szkł am i , że jego oczy wy gl ądał y za n i m i jak wi el ki e śn i ęte ry by . Ki l ka razy zam ru gał , szkł a za każdy m razem zm i en i ał y kol or. Wł aści ci el Bezden n ego Wi adra n i e wpu szczał do środka gości posi adający ch broń . Czy ste szkł o pokazy wał o broń : n i ebi eski e - tru ci zn ę, brązowe - czar dzi ał ający n a przedm i oty i ci ał a, zi el on e - stru ktu ry dy n am i czn e sł u żące do u ki eru n kowy wan i a m ocy . W koń cu został em przepu szczon y . Po przejści u krótki ego kory tarzy ka sł u żącego do ł apan i a n i ebezpi eczn y ch gości wy szedł em n a kam i en n e sch ody wi odące n a górę i w dół . Poręcz by ł a rozch wi an a, n a n i ektóry ch odci n kach brakował o jej zu peł n i e. Zewsząd rozbrzm i ewał h ał as, powi etrze by ł o n i ebi eski e od dy m u . Poszedł em n a dół . Wy dawał o m i si ę, że w drodze powrotn ej bezpi eczn i ej będzi e wspi n ać si ę po sch odach . N a pi erwszy m podzi em n y m pi ętrze rozsi adł o si ę wesoł e towarzy stwo, w wi ększości kon serwaty wn i asasy n i , ży jący z u czci wej stal i . Kel n erki n i e n adążał y rozn osi ć n apojów, l u dzi e si ę przekrzy ki wal i i gadal i n a wy ści gi , czasem wy bu ch ał a krótka bójka, szy bko l i kwi dowan a przez porządkowy ch . Pan i en ki Strona 15 si edzi ał y razem w kąci e i zn i ech ęcon e popi jał y coś z porcel an owy ch fi l i żan ek. Źl e wy brał y sal ę, bo tu odby wał a si ę czy sto pań ska zabawa, w której czł owi ek starał si ę ty l ko by ć gł ośn i ejszy od pozostał y ch , a ki edy ran o bu dzi ł si ę z m on stru al n y m kacem , do śm i erci opowi adał , jak to si ę świ etn i e u bawi ł . Postan owi ł em , że wrócę tu , jeśl i n i e zn ajdę n i czego l epszego. Dru gi e i trzeci e pi ętro n al eżał y do ćpu n ów i m i ł ośn i ków u rojeń . Spostrzegł em dwóch pi jaków n i ebi eski ego aron u , zaczy n ający ch sean s u rojen i owy . To jeden z n ajgorszy ch n arkoty ków, który w krótki m czasi e n i szczy ł kom órki m ózgowe. N a początku u zal eżn i en i a pom agał m ateri al i zować wy obrażen i a. Późn i ej n i e dawał o si ę ju ż odróżn i ć rzeczy wi stości od u rojeń . To n i e by ł o dl a m n i e. Zszedł em n a czwarty , ostatn i pozi om . Pom i eszczen i e by ł o n i ewi el ki e, al e wy godn i e u rządzon e. Ści an y ozdobi on o m al owi dł am i wy kon an y m i n a kam i en i u , obrazów n i e ogran i czał y ram y , pł y n n i e przech odzi ł y jeden w dru gi . Pod warstwą farby zau waży ł em ci en i e zakl ęć i zol u jący ch sal on i k od wpł y wów zewn ętrzn y ch . N i c wi ęcej n i e by ł o m i potrzebn e. Zn al azł em si ę w jaski n i h azardu . Gra jeszcze si ę n i e zaczęł a, wi ęc sal on i k n i e został zam kn i ęty . Uświ adom i ł em sobi e, że od sam ego początku m i ał em n a u wadze wł aśn i e to m i ejsce. Pośrodku stał okrągł y stół z bł y szczący m pal i san drowy m bl atem , a wokół n i ego w fotel ach si edzi ał o sześć osób. Sprzeczał y si ę. - Z kobi etą n i e gram - powi edzi ał en ergi czn y m ł ody czł owi ek o wąski ch ram i on ach i bl i sko osadzon y ch oczach . Uzn ał em go za czarodzi eja. Mł odego czarodzi eja. - N o to m asz pech a. To ja wy n ajęł am sal on - odrzekł a spokojn i e kobi eta, sądząc po kon fi gu racji si edzący ch przy stol e, jego partn erka w grze. Mówi ł a ci ch o, jej gł os by ł n i eco n i ższy n i ż u wi ększości kobi et, al e m i ał aksam i tn y ton , który zdawał o si ę, że gł askał sł u ch acza. N i e by ł a an i stara, an i m ł oda. Ubran a w zwy czajn e spodn i e, n i ebi eską del i katn ą bl u zkę i skórzan ą ku rteczkę. Lu źn e odzi en i e Strona 16 n i e u kry wał o jedn ak bu jn y ch kształ tów. Mn i e zafascy n ował jej gł os. Si edzi ał a odwrócon a do m n i e boki em , z ręką n a podł oki etn i ku . - Czy ktoś m a och otę n a zm i an ę partn era? - zapy tał a, przy gl ądając si ę pozostał y m . Gdy poru szy ł a gł ową, dostrzegł em zn ak wy tatu owan y za l ewy m u ch em . Kobi eta okazał a si ę ku rty zan ą certy fi kowan ą przez czarodzi ejski kl an Mal ev eri atu . Zn ak n i e fosfory zował , pozostawał szary . A wi ęc n i e by ł a w pracy , bawi ł a si ę. O taki ch ku rty zan ach m ówi ł o si ę, że są u zal eżn i ające jak n ajtwardsze n arkoty ki . Zn ał em ki l ku bogaty ch m ężczy zn , którzy dal i by wszy stko, żeby ta, której ki l ka razy zapł aci l i , zech ci ał a z n i m i ży ć. W wi ększości przy padków bez su kcesu . N a jej py tan i e n i kt n i e odpowi edzi ał . Wzru szy ł a ram i on am i . - N o to wszy scy m am y pech a. Do gry w stadż m u si n as by ć szóstka. Ch ci el i grać w stadż, odm i an ę bry dża, w której partn erzy porozu m i ewal i si ę tel epaty czn i e, a przeci wn i cy staral i si ę przech wy ci ć i n form acje. To bardzo wy m agająca gra, ty m bardzi ej że toczy ł a si ę o du że su m y . Sam u czestn i czy ł em w ki l ku parti ach . - Poczy tał by m sobi e za zaszczy t, gdy by m m ógł z wam i zagrać, pan i . Nie wi em , dl aczego u ży ł em tak cerem on i al n ego sform u ł owan i a, al e wy raźn i e zadzi ał ał o. Kobi eta odwróci ł a si ę do m n i e z u śm i ech em i przez ch wi l ę m i si ę przy gl ądał a. N a m om en t jej oczy zm ru ży ł y si ę w szparki . - Mu szę was u przedzi ć, pan i e, że gram y o wy soki e stawki . Wzi ął em to pod u wagę. Kl an owe ku rty zan y by ł y n a ogół bardzo bogate. Wy sokość stawek n i e stan owi ł a dl a m n i e probl em u , al e by ć m oże n i e gran o tu taj n a pi en i ądze. - O jak wy soki e? Uśm i ech n ęł a si ę, oczy jej zabł y sł y . Rzeczy wi ści e, taki e kobi ety by ł y u zal eżn i ające. - Gram y o ci ał o. O jakąkol wi ek część ci ał a. Strona 17 N o jasn e. Trafi ł em n a n ajtwardszy ch karci arzy . N i e wy dawał o m i si ę, żeby którem u ś z n i ch brakował o jaki ejś części ci ał a. To zn aczy ł o, że by l i dobry m i graczam i . - O jakąkol wi ek? - Tak, zaczy n ając od m ał ego pal ca u n ogi . Zam y śl i ł em si ę. N i e wy dawał o m i si ę, żeby m do czegoś potrzebował m ał ego pal ca u n ogi . Jeśl i by m przy padki em przegrał , oszczędzi ł oby m i to czasu przy pi el ęgn acji stóp. - I jeszcze coś, pan i e. - Jej u śm i ech by ł przez ch wi l ę prawi e fi gl arn y . - Wszy scy jesteśm y zn akom i ty m i graczam i . - Jeśl i zgadzaci e si ę, pan i , aby m by ł waszy m partn erem , waru n ki przy jm u ję. - To zaszczy t dl a m n i e. Mi ał em pewn ość, że m n i e pozn ał a, ch oć to n i c n i ezwy kł ego. Gdzi eż i n dzi ej n i ż n a król ewski m zam ku certy fi kowan a ku rty zan a m ogł a by ć częsty m gości em ? Po pi erwszy m rozdan i u kart poczu ł em em ocje zwi ązan e z grą. Przede wszy stki m n i e m i ał em och oty odci n ać sobi e pal ca. Grał o si ę twardo, bez bł ędów. N i ektóre ataki tel epaty czn e gran i czy ł y z h i pn ozą. Gdy by m n i e ki l kakrotn i e n i e podtrzy m ał a, ch y baby m n i e dostal i . Po pół n ocy wi dzi ał em ty l ko karty i pi ęci oro l u dzi wokół stoł u . Zajm owal i śm y ostatn i e m i ejsce ze stratą trzech pu n któw. O czwartej ran o gra by ł a skoń czon a. Wy gral i śm y . Przegran a dwójka, n i ewątpl i wi e para ku pców, n i ech ętn i e zdjęł a bu ty i on u ce. Jedn em u i dru gi em u brakował o ju ż po dwa pal ce. Obaj przy n i eśl i ze sobą drewn i an ą pł y tkę jako podkł adkę, dł u to oraz m ł otek. N arzędzi a by ł y pi ękn y m i dzi eł am i sztu ki . Ci ekawi ł o m n i e, i l e pal ców u n óg m a ku rty zan a. Ku pcy zręczn i e pozby l i si ę swoi ch i dość bl adzi n a twarzach pożegn al i si ę. Odch odząc, czu l e si ę n awzajem podpi eral i . Wspól n e przeży ci e zbl i ża l u dzi . Gracze odeszl i i zostal i śm y ty l ko we dwoje. Przy gl ądał a m i si ę zam y śl on a, popi jając zam ówi on e przeze m n i e grzan e wi n o. W sal on i ku by ł o ch ł odn o i podczas gry n i eco zm arzl i śm y . - Czy zastan awi al i ści e si ę, ksi ążę, dl aczego tu dzi ś przy szl i ści e? Strona 18 Wi adom ości rozch odzi ł y si ę w V egasz szy bci ej n i ż wi atr. Ku rty zan a oczy m i ał a czarn e i zam y śl on e, wokół u st dwi e zm arszczki , świ adczące o zm ęczen i u . - Ch y ba ch ci ał em si ę przekon ać, czy m a sen s wal czy ć o dal sze ży ci e - odparł em . - Ch y ba - przy takn ęł a. - A jaki e są wn i oski ? - Że by m z wam i , pan i , w przy szł ości ch ętn i e jeszcze ki edy ś zagrał . Oczy wi ści e, jako partn er. Zaśm i ał a si ę ty m swoi m aksam i tn y m śm i ech em , dopi ł a wi n o i wstał a. - Um i eci e prawi ć kom pl em en ty , pan i e. Z pewn ości ą si ę odezwę. Gdzi eś n a jesi en i . W drzwi ach si ę zatrzy m ał a. - Czy wi eci e, że Max, m am n a m y śl i waszego brata, m i ał wkrótce zostać ojcem ? Wy trzeszczy ł em oczy ze zdu m i en i a, al e on a ju ż wy szł a. Zm ęczen i e opadł o ze m n i e jak za dotkn i ęci em czarodzi ejski ej różdżki . Max ojcem ? N i e wy dawał o m i si ę, żeby kł am ał a, al e zakrawał o to n a absu rd. Potom kowi e wł adców V egasz zaraz po n arodzen i u by l i stery l i zowan i . Stosował o si ę w ty m przy padku n ajbardzi ej zł ożon y i n ajstabi l n i ejszy czar, jaki stworzon o od czasu wojn y . Po koron acji sy n odzy ski wał zdol n ość pł odzen i a. My , pozostal i , m u si el i śm y pogodzi ć si ę z ty m , że n i gdy n i e zazn am y ojcostwa. O i l e oczy wi ści e n i e ch ci el i śm y zary zy kować skom pl i kowan ego zabi egu ch i ru rgi czn ego o fatal n y ch sku tkach w przy padku n i epowodzen i a. Taka ostrożn ość m i ał a bardzo prostą przy czy n ę. Przed stu pi ęćdzi esi ęci u l aty brat ówczesn ego król a postan owi ł zał oży ć n ową dy n asti ę. By ł wy ćwi czon y i przy gotowan y tak sam o jak prawowi ty wł adca i doskon al e zn ał tu tejszy sy stem . W wy n i ku tego wy bu ch ł a wojn a trwająca dwadzi eści a l at, która rozszerzy ł a si ę n a pół Kon ty n en tu . Sam ozwan i ec zwy ci ęży ł , al e jego potom kom brakował o zdecy dowan i a, które u m ożl i wi ał o przeży ci e pom i ędzy drapi eżcam i w V egasz. Czł on kowi e jeden astu rodów obal i l i rządy n astępców sam ozwań ca i powróci l i do dawn ego sy stem u . Postaral i Strona 19 si ę równ i eż o to, żeby podobn a sy tu acja ju ż si ę n i e powtórzy ł a. Wł adcy V egasz n a ogół przy gotowy wal i trzech m ęski ch potom ków do objęci a tron u . To, że ja został em pozbawi on y tren i n gu , by ł o wy jątki em od tej regu ł y . Ki edy dopy ty wał em o przy czy n ę, został o m i zakom u n i kowan e, że u traci ł em n awet te podstawowe zdol n ości , które u m ożl i wi ał y opan owan i e tren i n gu , a co wi ęcej, Max ju ż od dzi eci ń stwa przejawi ał n adzwy czajn y tal en t. Zostawi ł em rozm y śl an i a o sł owach ku rty zan y n a późn i ej i wy szedł em z bu dy n ku . N a zewn ątrz by ł o ci em n o i wi l gotn o. Powi etrze śm i erdzi ał o śm i erci ą. N i e rozkł adem ci ał a, n i e świ eży m i zwł okam i , ty l ko oczeku jącą śm i erci ą. Ktoś sprawi ł , żeby l atarn i e n a sł u pach oświ etl en i owy ch u m i eszczon y ch n a wi ększości skrzy żowań zgasł y . I ten ktoś czekał n a m n i e. Wy czu wał em go. Ch ł odn e poczu ci e n i ebezpi eczeń stwa ł askotał o m n i e w poty l i cę, jeży ł y m i si ę wszy stki e wł oski . Po cał on ocn y m tel epaty czn y m sku pi en i u by ł em zm ęczon y , al e wewn ętrzn e zm y sł y pozostał y czu jn e. Zau waży ł em i ch . Jeden u kry wał si ę w podci en i ach po prawej stron i e, dru gi przy ku cn ął w drzwi ach dom u n aprzeci wko, trzeci stał pod m u rem zal edwi e trzy kroki ode m n i e. Sł y szał em bi ci e jego serca. N i e staral i si ę u kry wać swy ch m y śl i . Przeważał y w n i ch ch ci wość, strach i okru ci eń stwo. Gdzi e i n dzi ej m oże l u dzi e by si ę i ch bal i , al e tu taj przy pom i n al i jagn i ęta rzu con e wi l kom n a pożarci e. N owi cju sze, przy by l i do m i asta n ajdal ej przed ty godn i em , zapach rozl egł y ch równ i n , jaki m n asi ąkn ęł y i ch u bran i a, by ł jeszcze świ eży . Trzeci po ci ch u przy su n ął si ę bl i żej z zakrzy wi on y m n ożem w ręce. Dru gi podn i ósł coś do twarzy . Odgł os strzał u z ku szy ostrzegł by n awet gł u ch ego. Przy ku cn ął em n i sko, al e m i m o to coś n i eoczeki wan i e u derzy ł o m n i e w bok, i n n y beł t świ sn ął w powi etrzu i odbi ł si ę od żel azn y ch drzwi gospody . Kopn ął em pozi om o, n i sko n ad zi em i ą, w ki eru n ku trzeci ego i trafi ł em go w kostkę. N oga u gi ęł a si ę pod n i m i u padł prosto n a m n i e. Raz ty l ko drgn ął i by ł m artwy . Mężczy zn a pod arkadam i zawy ł bol eśn i e, jego świ adom ość zgasł a. Ubran i e m i ał em cał e we krwi . Cu dzej i Strona 20 wł asn ej.