1095
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 1095 |
Rozszerzenie: |
1095 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 1095 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 1095 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
1095 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Micha� Heller
CZY FIZYKA JEST NAUK�
HUMANISTYCZN�?
Micha� Heller
CZY FIZYKA JEST NAUK�
HUMANISTYCZN�?
(c) by Wydawnictwo BIBLOS, Tarn�w 1998
ISBN 83-86889-63-2
Projekt ok�adki: Artur Pi�tek
Wydawnictwo Diecezji Tarnowskiej
g^ff4
Plac Katedralny 6, 33-100 Tarn�w
tel. (0-14) 21-27-77
rax (0-14) 22-40-40
e-mail: [email protected]
http://www.diecezja.tarnow.pl/biblos
SPIS TRE�CI
Wprowadzenie: Trzecia kultura? ....................... 9^
Pochodzenie rozdzia��w ............................. 10
Cz�� I: Fizyka i pi�kno ........................... 1T
Rozdzia� l: Czy fizyka jest nauk� humanistyczn�? ......... 21
Rozdzia� 2: Podboje matematyki: Od rzutu kamieniem
do kwantowej pr�ni ..................... 31
1. O czym nie trzeba przekonywa� .................... 31
2. Bia�e, s�odkie, gor�ce... .......................... 31
3. Od balistyki do mechaniki klasycznej ................. 33�
4. Zadziwiaj�ca metoda ........................... 35
5. Czy pr�nia jest nico�ci� ......................... 37
6. Gdy Pan B�g liczy... ........................... 39
Rozdzia� 3: Matematyka - romantyczny j�zyk nauki ........ 4 L
1. Przeciw kosmicznej samotno�ci .................... 4 L
2. Od Hegla do mechaniki kwantowej .................. 43
3. Ca�o�ciowe spojrzenie na �wiat ..................... 46
4. J�zyk nauki ................................. 4S
5. Dziedzictwo romantyzmu ........................ 50
Rozdzia� 4: Postmodernizm i wsp�czesna fizyka .......... 55
1. Transformacja hermeneutyka i kwantowa
grawitacja ................................. 55
2. Kalejdoskop nonsens�w ......................... 57
3. Intelektualne szalbierstwo ........................ 60
4. Kompleks ni�szo�ci? ........................... 62
5. Pokusa tekstu ................................ 63
Rozdzia� 5: Pi�kno jako kryterium prawdy ............... 65
Rozdzia� 6: Dynamika tw�rczo�ci ...................... 73
6
Cz�� II: Mi�dzy fizyk� a filozofi�
77
79
79
81
82
84
85
87
91
93
103
103
105
106
109
115
113
118
119
120
123
127
127
129
133
135
137
Rozdzia� 13: Naukowy obraz �wiata a zadanie teologa ..... 143
1. Wst�p ........................... ... ...... 143
2. Naukowy obraz �wiata ......................... 146
3. Kosmologiczne t�o obrazu �wiata ................. 148
Rozdzia� 7: Filozofia fizyki przed nowym milenium .
1. Ontologia, fizyka i redukcjonizmy ............
2. Migracja poj�� i problem�w ..............
3. Filozofia w fizyce .....................
4. Epistemologia fizyki ....................
5. Ontologie strukturalistyczne ...............
6. Przyk�ad - zagadnienie indywidualizacji .......
7. Filozoficzne horyzonty fizyki ...............
Rozdzia� 8: Metafizyka i j�zyk .................
Rozdzia� 9: Logiczno�� �wiata wed�ug Ladriere'a . . .
1. Operacyjna moc formalizmu ..............
2. Zastosowania matematyki do fizyki ..........
3. Fizyka i ontologia .....................
Rozdzia� 10: �r�d�a kryzysu ..................
Rozdzia� 11: Nauki przyrodnicze a filozofia przyrody
1. Jak filozofowa� nad �wiatem? .............
2. Filozofia nauki ........................
3. Filozofia w nauce .....................
4. Nauka jako filozofia .....................
Cz�� III: Przez konflikty ku transcendencji
Rozdzia� 12: Pocz�tki konfliktu i wsp�istnienia
1. Konflikt narodzin ..................
2. Erozja mitycznej religijno�ci ..........
3. Konflikt j�zyk�w ..................
4. M�dro�� Starego Testamentu ..........
5. G�upstwo dla Grek�w... .............
4. Naukowy obraz �wiata u schy�ku XX stulecia . . .
5. Czy teologia powinna wi�za� si� z naukowym
obrazem �wiata? .......................
Rozdzia� 14: Stworzenie �wiata wed�ug wsp�czesnej
kosmologii .....................
1. Wprowadzenie ........................
2. Z dziej�w poj�cia stworzenia ..............
3. Pocz�tek �wiata i stworzenie w kosmologu
relatywistycznej .......................
4. Modele kwantowej kreacji .................
5. Analiza modelu Hartle'go-Hawkinga ..........
6. Prawa przyrody ........................
7. Uwagi na zako�czenie ...................
Rozdzia� 15: O wyprowadzaniu filozoficznych
i teologicznych wniosk�w z kosmologii
1. Uwagi wst�pne ........................
2. Dwa przyk�ady: Jastrow i Hawking ...........
3. Komentarz do przyk�ad�w ................
Rozdzia� 16: Chrze�cija�ski pozytywizm ........
1. Pozytywizm w Polsce i gdzie indziej ........
2. Nowy sens empiryczno�ci ...............
3. Neopozytywizm a my�l chrze�cija�ska .......
4. Uczciwo�� w my�leniu .................
150
154
157
157
158
161
163
165
168
170'
173
173-
174-
17S
181
181
184
186
1891
Rozdzia� 17: Wyobra�nia w nauce i do�wiadczeniu religijnym
- czyli ma�y traktat o machaniu r�kami
i molach jedz�cych literatur� .............. 193
Rozdzia� 18: Nauka i Transcendencja ................. 199
l. Granice j�zyka i zdrowego rozs�dku ............... 199
/ 2. Pytanie Schr�dingera ......................... 203
3. Dwa do�wiadczenia ludzko�ci ................... 204
4. Nauka i transcendencja ......................... 206
5. Jeszcze raz pytanie Schr�dingera .................. 209
Wprowadzenie: Trzecia kultura?
W 1996 r. ukaza� si� polski przek�ad ksi��ki pt. Trzecia kultura,
zredagowanej przez Johna Brockmana1. Ksi��ka ta zas�uguje na-
uwag� nie tyle ze wzgl�du na jej szczeg�ln� warto��, ile raczej ze-
wzgl�du na jej symptomatyczno��. Jest ona zestawem artyku��w lub-
wypowiedzi (nagranych przez redaktora) znanych uczonych i zarazemi
popularyzator�w swoich osi�gni��. Takich zbior�w ukazuje si�;
ostatnio dosy� du�o i nie na tym polega wyj�tkowo�� tej ksi��ki-
Znacz�cy jest wyb�r prezentowanych autor�w i wsp�lny mianownik,
do jakiego Brockman usi�uje ich sprowadzi�. Edycyjny zamiar
redaktora (i zarazem wydawcy angielskiego orygina�u) nie pozostawia^
najmniejszych w�tpliwo�ci. On sam go bardzo jasno precyzuje we
wst�pie do ksi��ki.
Sam tytu�, Trzy kultury, nawi�zuje oczywi�cie do s�ynnej ksi��ki
C.P. Snowa Dwie kultury (pierwsze wydanie w 1956 r.), w kt�rej!
autor ten poddaje wnikliwej analizie fakt istnienia roz�amu pomi�dzy
kultur� naukow� (w sensie angielskiego science) a kultur� humanis-
tyczn�. Roz�am ten, zdaniem Snowa, jest tak silny, �e mamy ju� dc�
czynienia nie z jedn�, lecz dwiema kulturami. W uzupe�nieniu do
kolejnego wydania Dwu kultur z 1963 r. Sn�w - bardziej optymis-
tycznie - przewidywa� powstanie trzeciej kultury.
Jej wy�onienie - oddajmy g�os Brockmanowi - sta� by si�
mia�o niejako pomostem wisz�cym nad przepa�ci� rozdzie-
laj�c� humanist�w od �wiata nauki. W trzeciej kulturze
Snowa humani�ci mieliby sta� si� rzecznikami nauk
�cis�ych i przyrodniczych.2
Zdaniem Brockmana, proroctwo Snowa spe�ni�o si�, ale zupe�nie nie;
tak, jak on przewidywa�:
' Wydawnictwo CIS, Warszawa 1996.
' Wszystkie nicudokumentowane cytaty w niniejszym "Wprowadzeniu" pochodz�
M wst�pu do Trzeciej kultury, napisanego przez Brockmana, zatytu�owanego
"Powstaje trzecia kultura" (ss. 15-21).
10
Humani�ci nadal nie potrafi� porozumie� si� z fizykami
czy matematykami. Szcz�liwie przedstawiciele nauk
�cis�ych zacz�li porozumiewa� si� bezpo�rednio z szerok�
publiczno�ci�. Tradycyjnie ukszta�towane przez huma-
nist�w media funkcjonowa�y dotychczas jakby pionowo -
profesorowie z wy�yn kierowali swe s�owa ku nizinom, a
dziennikarze nie�mia�o zadawali im pytania. Dzi� uczeni
tworz�cy trzeci� kultur� staraj� si� unika� po�rednik�w i
przedstawia� najbardziej skomplikowane idee w spos�b
jasny i klarowny, dost�pny dla ka�dego inteligentnego
czytelnika.
Powsta�a wi�c "trzecia kultura", ale nie stanowi ona pomostu
pomi�dzy poprzednimi, "zastanymi" kulturami, lecz wyrasta tylko z
jednej z nich i eliminuje drug�.
Trzecia kultura to uczeni, my�liciele i badacze �wiata
empirycznego, kt�rzy dzi�ki swym pracom i pisarstwu
przejmuj� rol� tradycyjnej elity intelektualnej w poszuki-
waniu odpowiedzi na pytania od zawsze nurtuj�ce ludz-
ko��: czym jest �ycie, kim jeste�my i dok�d zmierzamy?
Dotychczas - twierdzi Brockman - kultura humanistyczna ignorowa�a
kultur� naukow�. Tw�rczo�� takich uczonych, jak Einstein, Bohr,
Heisenberg, Eddington, Jeans
by�a lekcewa�ona przez t� pochodz�c� z w�asnej nominacji
elit� intelektualn�, a warto�� oraz znaczenie wyra�onych
[przez nich] pogl�d�w nie by�y nawet klasyfikowane jako
"prawdziwa" aktywno�� intelektualna, gdy� nauki �cis�e
nie by�y przedmiotem, kt�rym zajmowa�yby si� �wczesne
czo�owe pisma, kszta�tuj�ce opini� publiczn�.
Dzi� ma miejsce proces odwrotny - trzecia kultura stopniowo
eliminuje tradycyjn� kultur� humanistyczn�:
W przeciwie�stwie do dawnych dysput intelektualnych,
drogi dochodzenia do prawdy w trzeciej kulturze nie s�
ja�owymi akademickimi dyskusjami - pr�dzej czy p�niej
b�d� mia�y wp�yw na ka�dego z nas.
Pomi�my pewne naiwno�ci pope�nione przez Brockmana; nale��
do nich, mi�dzy innymi: pr�ba imiennego zestawu przedstawicieli
trzeciej kultury (dowolna, wybi�rcza, ograniczona do autor�w
11
angloj�zycznych), traktowanie tzw. hipotezy Gai jako hipotezy
naukowej, twierdzenie, �e "moc trzeciej kultury le�y w tolerancji dla_
sprzecznych pogl�d�w i przyjmowaniu wszelkich nowo�ci, dop�ki nie
oka�� si� nieprawdziwe"; i zapytajmy: czy rzeczywi�cie trzecia-
kultura istnieje? Zjawisko, o jakim pisze Brockman, w ostatnich
latach niew�tpliwie przybiera na sile, chocia� mo�na dyskutowa�, czy
zas�uguje ono a� na miano "trzeciej kultury". Rzeczywi�cie, wielu
fizyk�w, astronom�w, biolog�w, kosmolog�w i matematyk�w coraz
cz�ciej chwyta za pi�ra (lub zasiada do komputer�w), by nie tylko
spopularyzowa� odkrycia swoje lub swoich koleg�w, lecz tak�e
zastanowi� si� nad szerszym - �wiatopogl�dowym lub filozoficznym-
- znaczeniem naukowych osi�gni��. I prawd� jest, �e wiele tego
rodzaju ksi��ek sta�o si� �wiatowymi bestsellerami. Trzeba jednak.
pami�ta�, �e nie jest to zjawisko zaskakuj�co nowe. Wielcy uczeni
cz�sto byli g��bokimi filozofami i bardzo cz�sto pisali ksi��ki i
artyku�y przeznaczone dla szerszej publiczno�ci. Istnieje tak�e
zjawisko "zapominania historii": ka�de pokolenie ma sk�onno�� do
traktowania tego, co si� dzieje na jego oczach, za zupe�n� nowo��,
zapominaj�c, �e jest to, by� mo�e, tylko wariacja na znany temat.
Wystarczy przekartkowa� pisma kulturalne i tygodniowe dodatki do
codziennych gazet z lat dwudziestych, by si� przekona�, �e w
tamtych czasach dyskusje i filozoficzne dywagacje na temat teorii
wzgl�dno�ci i teorii kwant�w by�y w znacznie wi�kszym stopniu
"sensacjami dla humanist�w" ni� dzi� teoria chaosu czy superstrun.
Dzi� zastanawia� mo�e co innego: o ile w pierwszej po�owie
XX w. odkrycia naukowe rzuca�y �wiat�o tylko na niekt�re zagad-
nienia filozoficzne (teoria wzgl�dno�ci na problem przestrzeni i czasu,
mechanika kwantowa na problem przyczynowo�ci), o tyle z dzisiej-
szych osi�gni�� naukowych (z kt�rych, kto wie, czy nie najwi�kszym
jest metoda, przy pomocy kt�rej do tych osi�gni�� si� dochodzi)
wy�ania si� pewien ca�o�ciowy obraz �wiata, lub nawet silniej -
pewna nowa filozofia przyrody. Brockman pisze o tym we wst�pie
do swojej ksi��ki, ale - znowu - w spos�b naiwny i skrajnie uprosz-
czony t� now� filozofi� przyrody charakteryzuje. To prawda, �e nowa
"filozofia przyrody" (pozosta�my przy tej nieco kontrowersyjnej
12
nazwie, ale dla bezpiecze�stwa ujmijmy j� w cudzys��w) najcz�ciej
bywa propagowana w ksi��kach i artyku�ach popularnych. Obecna
moda naukowa nie zezwala na snucie filozoficznych refleksji w
pracach �ci�le badawczych (tylko najwi�ksi, i to z rzadka, mog� sobie
na to pozwoli�). I dlatego prace o charakterze popularnym cz�sto
staj� si� niejako trybun� do wyg�aszania pogl�d�w og�lniejszej
natury. Niemniej jednak prawie zawsze w�a�ciwe (tzn. dog��bne)
zrozumienie filozoficznych rozwa�a�, zawartych w popularnych
ksi��kach pisanych przez uczonych, wymaga dok�adnych analiz
opartych na rzetelnej znajomo�ci odno�nych teorii naukowych. A to
nie mo�e mie� miejsca w literaturze popularno-naukowej, kt�ra -
zdaniem Brockmana - tworzy trzeci� kultur�. Coraz cz�ciej, w celu
przeprowadzenia takich analiz, uczeni spotykaj� si� z filozofami na
rozmaitych zjazdach lub sympozjach. Ich wynikiem bywaj� wa�ne
publikacje, niekiedy o bardzo specjalistycznym charakterze (cho� na
przyk�ad fizycy w oficjalnych sprawozdaniach nie zaliczaj� ich do
swojego naukowego dorobku).3 Je�eli istotnie rodzi si� jaka� nowa
filozofia, ma to miejsce -jak zwykle - w�r�d intelektualnych elit, a
nie w publikacjach na u�ytek og�u. Takie publikacje odgrywaj�
oczywi�cie wa�n� rol�, ale przede wszystkim popularyzacyjn�.
By� mo�e, "trzecia kultura" rzeczywi�cie powstaje, ale wygl�da
ona zupe�nie inaczej ni� to sobie Brockman wyobra�a. I czy trzeba
wprowadza� a� now� nazw�, kt�ra nadaje si� wprawdzie na tytu�
ksi��ki, pragn�cej zwr�ci� na siebie uwag� czytelniczego rynku, ale
pog��bia tylko i tak ju� niema�e zamieszanie, panuj�ce w terminologii
u�ywanej przez teoretyk�w kultury? Czy nie lepiej po prostu "na
spokojnie" zastanawia� si� nad filozoficznymi i og�lnokulturalnymi
3 Dla ilustracji tego faktu si�gam do mojej podr�cznej biblioteczki i - do��
przypadkowo - wyci�gam ksi��k�: Philosophical Consequences ofQuantum Theory,
red. J. T. Cushing, E. McMullin, University of Notre Dam� Press, 1989. Ksi��ka ta
zawiera prace, pisane przez specjalist�w w dziedzinie mechaniki kwantowej i
zawodowych filozof�w, po�wi�cone filozoficznym konsekwencjom twierdzenia
Bella; jest ona owocem sympozjum, jakie w dniach l - 7 pa�dziernika 1987 r.
odby�o si� na Uniwersytecie w Notre Dam�, w Stanach Zjednoczonych.
13.
implikacjami wsp�czesnych nauk? Temu w�a�nie celowi jest
po�wi�cona ksi��ka, kt�r� obecnie przekazuj� Czytelnikowi.
Jest ona wynikiem wieloletnich przemy�le�, kt�re - mo�e troch�:
niepostrze�enie - narasta�y wok� moich prac naukowych i filozo-
ficznych, a tak�e przeczytanych lektur. Ma to wyraz w tym, �e:
ksi��ka nieniejsza nie jest "jedn� ca�o�ci�", lecz stanowi zbi�r
artyku��w i esej�w, pisanych z rozmaitych okazji. Brak systematycz-
no�ci w ksi��ce jest niew�tpliwie wad�, ale - z drugiej strony - jej
zwi�zanie z konkretnymi "spo�ecznymi zam�wieniami" (referaty,
dyskusje, polemiki) wyra�niej ukazuje, �e problemy, jakich dotyczy,
nie s� wydumanymi abstrakcjami, lecz maj� "fundament w rzeczywis-
to�ci". Stara�em si� zachowa� oryginalne brzmienie artyku��w lubi
referat�w, kt�re sta�y si� rozdzia�ami tej ksi��ki, wprowadzaj�c tylko
kilka niezb�dnych retusz�w. Zdecydowa�em si� tak�e zachowa�
niekt�re powt�rzenia w przekonaniu, �e ta sama tre�� umieszczona w-
r�nych kontekstach mo�e ukaza� r�ne aspekty poruszanych-
problem�w i lepiej zapa�� w pami��.
Ksi��ka ta zapewne pr�dzej czy p�niej i tak zosta�aby-
zredagowana. Moje teczki z komputerowymi wydrukami r�nych.
artyku��w, esej�w i odczyt�w p�cznia�y zbyt szybko, by mo�na j&
by�o na d�u�ej pozostawi� w spokoju, jednak�e lektura Trzecief
kultury Johna Brockmana niew�tpliwie wp�yn�a stymuluj�ce na-
proces powstawania niniejszej ksi��ki. Opr�cz uproszcze�, o kt�rycK
ju� wspomnia�em, Brockman okaza� si� niezwykle stronniczy: kultur�-
humanistyczn� praktycznie uzna� za bezwarto�ciow�, filozofi�-
zredukowa� do refleksji snutych przez uczonych na marginesach
swoich prac badawczych, ale najgorzej obszed� si� z trzeci� dzie-
dzin�, kt�ra w sprawach, jakich jego ksi��ka dotyczy, ma tak�e co�
do powiedzenia - z teologi�. Wprawdzie we wst�pie do ksi��ki &
teologii nie wspomnia� ani s�owem, ale dokona� takiego wyboru
materia�u, �e Czytelnik zako�czy lektur� z przekonaniem, �e jedyna-
rozs�dna interpretacja osi�gni�� wsp�czesnej nauki to interpretacja-
radykalnie agnostyczna, je�li nie wprost ateistyczna. Takie przeko-
nanie jest z gruntu fa�szywe: mo�na wskaza� ca�y szereg wybitnych
uczonych, kt�rzy w swoich popularyzatorskich pracach wypowiadaj�,
14
radykalnie agnostyczna, je�li nie wprost ateistyczna. Takie przeko-
nanie jest z gruntu fa�szywe: mo�na wskaza� ca�y szereg wybitnych
uczonych, kt�rzy w swoich popularyzatorskich pracach wypowiadaj�
ca�kowicie przeciwne pogl�dy. Co wi�cej, jeden z uczonych,
wyst�puj�cych w ksi��ce Brockmana, a mianowicie Pau� Davies, jest
autorem bardzo poczytnej ksi��ki, zatytu�owanej The Mind of Gocf,
kt�r� �mia�o mo�na uzna� za jedno z najlepszych wprowadze� do
wsp�czesnej "teologii naturalnej".
Sprawa "trzeciej kultury" (nie k���my si� o nazwy) jest tak
wa�na, �e warto jej po�wi�ci� nieco wi�cej krytycznej uwagi. Widz�
tu trzy - zreszt� wy�ej ju� zasygnalizowane - problemy: l) problem
relacji pomi�dzy naukami �cis�ymi a humanistycznymi (w ca�ej
ksi��ce reprezentantk� tych pierwszych jest dla mnie g��wnie fizyka),
2) problem relacji pomi�dzy naukami a filozofi�, 3) problem relacji
pomi�dzy naukami a teologi�. Tym trzem problemom po�wi�cam trzy
kolejne cz�ci niniejszej ksi��ki. Poniewa� i filozofi�, i teologi�
tradycyjnie zalicza si� do nauk humanistycznych, ca�o�� zdecy-
dowa�em si� zatytu�owa� nieco prowokuj�cym pytaniem "Czy fizyka
jest nauk� humanistyczn�?" Jest to r�wnie� tytu�owe pytanie
pierwszego rozdzia�u ksi��ki, ale tam nale�y je rozumie� bardziej
dos�ownie.
Ksi��ka niniejsza jest, w pewnym sensie, kontynuacj� moich
poszukiwa�, kt�rych zapisem s� dwie poprzednie ksi��ki wydane w
Biblosie: Nowa fizyka i nowa teologia (1992) oraz Moralno��
my�lenia (1993). W obecnej ksi��ce pojawia si� pewien nowy w�tek
- pi�kno jako kryterium prawdy (to tak�e tytu� jednego z rozdzia-
��w). O ile w Moralno�ci my�lenia wyeksponowany by� etyczny
aspekt poznania i uprawiania nauki (a wi�c aspekt dotycz�cy dobra),
o tyle w tej ksi��ce coraz wyra�niej do g�osu dochodzi estetyczna
strona ludzkich wysi�k�w poznawczych. Gdy mowa o dobru i
pi�knie, to nie mo�na nie wspomnie� o prawdzie, ale prawd� nauka
i jej filozofia karmi�y si� od zawsze. My�l�, �e istnieje bardzo
4 Polski przek�ad: Plan Stw�rcy, Wyd. Znak, Krak�w 1996.
15
niewiele filozoficznych doktryn, kt�re by tak pot�nie oddzia�a�y na
ludzk� kultur� jak Plato�ska nauka o Wielkiej Triadzie - Dobru,
Prawdzie i Pi�knie. Historia filozofii jest oczywi�cie r�wnie� pe�na
sprzeciw�w przeciwko tej doktrynie Platona, a w szczeg�lno�ci
przeciwko jej znaczeniu dla nauk. Jednak�e - jak s�dz� - nieunik-
niono�� T�ady polega na tym, �e nie nale�y jej szuka� w�r�d
temat�w, jakimi zajmuj� si� teorie naukowe, lecz u ich podstaw i
(milcz�cych) za�o�e�. Dobra, Prawdy i Pi�kna nie ma w�r�d
wynik�w nauki, lecz s� one wsz�dzie, w tym, czym nauka jest.
25 sierpnia 1998.
Pochodzenie rozdzia��w
"Czy fizyka jest nauk� humanistyczn�?", Tygodnik Powszechny nr 26 (2451),
1996, 10.
"Postmodernizm i wsp�czesna fizyka". Tygodnik Powszechny nr 19 (2548),
1998, 8.
"Dynamika tw�rczo�ci".. Arkada nr 2 (3), 1997, 8-9.
"Filozofia fizyki przed nowym milenium", Filozofia Nauki 18, 1996, 7-15.
"Metoda i j�zyk". Zagadnienia Filozoficzne w Nauce 18, 1996, 104-112,
"Logiczno�� �wiata wed�ug Ladriere'a", Zagadnienia Filozoficzne w Nauce
21, 1997, 113-116.
"�r�d�a kryzysu", Edukacja Filozoficzna 24, 1997, 73-77.
"Naukowy obraz �wiata a zadanie teologa", w: Obrazy �wiata w teologii i
naukach przyrodniczych", red.: M. Heller, S. Budzik, S. Wszo�ek, Biblos,
Tarn�w 1996, 13-27.
"Stworzenie �wiata wed�ug wsp�czesnej kosmologii", w: Pocz�tek �wiata
- Biblia a nauka, red.: M. Heller, M. Dro�d�, Biblos, Tarn�w 1998,
187-198.
"Chrze�cija�ski pozytywizm". Znak 489, 1996, 6-73.
"Wyobra�nia w nauce i do�wiadczeniu religijnym" Znak 501, 1997, 4-8.
"Nauka i Transcendencja", przek�ad z j�zyka angielskiego: "Science and
Transcendence", Studies in Science and Theology 4, 1996, 3-12.
Autor i Wydawnictwo BIBLOS wyra�aj� podzi�kowanie Redakcjom
za wyra�enie zgody na przedruk wy�ej wymienionych artyku��w.
Cz�� I
FIZYKA I PI�KNO
^ Czy fizyka jest nauk� humanistyczn� ? Tak, je�li nie jest
uprawiana przez rzemie�lnik�w, lecz przez artyst�w.
W�wczas wytw�r ich pracy mo�e by� dzie�em sztuki naj-
wy�szego lotu. Nawet je�eli w ten spos�b rozumianej
fizyki nie da si� wt�oczy� do poj�cia "nauki humanistycz-
ne " w znaczeniu, w jakim ono powszechnie funkcjonuje, to
nale�y poj�cie to poszerzy�, tak by fizyka i inne nauki
�cis�e znalaz�y w nim swoje miejsce.
O Wytwory rzemios�a tym r�ni� si� od dziel sztuki, �e wys-
tarcz� do codziennego u�ytku; spe�niwszy swoje przezna-
czenie - gin�. Dzie�a sztuki trwaj� przez wieki. Pi�kno w
nauce ��czy si� z niezwyk�� jej skuteczno�ci�. Mo�na
zaryzykowa� twierdzenie, �e najwi�kszym odkryciem nauki
jest odkrycie matematyczno-empirycznej metody badania
�wiata. Zastosowanie tej metody do analizy zjawiska
swobodnego spadania kamienia stworzy�o nowo�ytn�
fizyk�; w ci�gu trzech stuleci metoda wyostrzy�a si� do
tego stopnia, �e dzi� penetruje �wiat cz�stek ele-
mentarnych i kwantowej pr�ni. Ci�g sukces�w naukowe/
metody: od rzutu kamieniem do kwantowej pr�ni, sk�a-
nia do filozoficznej refleksji.
O Romantyzm by� swoistym protestem przeciwko zmechani-
zowaniu �wiata przez nowo�ytn� fizyk�. Dzisiejszy roz�am
18
mi�dzy "humanistami" i "uczonymi" mo�na odczyta� jako
wyraz protestu "humanist�w" przeciwko inwazji zmate-
matyzowanych nauk we wszystkie dziedziny �ycia. Rzecz
jednak w tym, �e wsp�czesna nauka sama daleko odesz�a
od mechanicznego obrazu �wiata i spe�ni�a - cho� oczy-
wi�cie na sw�j spos�b - przynajmniej dwa postulaty
romantyk�w: stworzy�a ca�o�ciowy obraz �wiata i urze-
czywistni�a marzenie o uniwersalnym j�zyku; sta�a si� nim
matematyka. We wsp�czesnej fizyce jest wiele roman-
tyzmu, ale by go odkry�, trzeba najpierw nauczy� si�
matematyki - romantycznego j�zyka nauki.
O Przepa�� pomi�dzy naukami �cis�ymi i humanistycznymi
pog��biaj� pr�by niekompetentnego dialogu. Przyk�adem
tego niebezpiecznego zjawiska jest casus postmodernizm i
wsp�czesna fizyka: wypowiedzi wielu autor�w postmo-
dernistycznych na tematy zwi�zane z fizyk� i matematyk�,
cho� pozornie brzmi� bardzo uczenie, s� ca�kowicie poz-
bawione sensu. Dwaj fizycy, Alan Sokal i Jean Bricmont,
w swojej g�o�nej ksi��ce Impostures Intellectuelles bezli-
to�nie demaskuj� ten proceder. W trosce o dobro wsp�-
czesnej kultury trzeba by�o to zrobi�.
O "Sp�r" fizyki z naukami humanistycznymi wytwarza u
wielu przekonanie, �e fizyka jest nauk� "such�" i pozba-
wion� walor�w estetycznych. Te ostatnie s� domen� hum-
anistyki. Jest to przekonacie mylne. Co wi�cej, mo�na
m�wi� o pi�knie jako kryterium prawdy w fizyce. I nie
idzie tylko o psychologiczne prze�ycie pi�kna przez fizyka,
zachwycaj�cego si� matematyczn� struktur� jakiej�
fizycznej teorii. Takim cechom pi�kna jak strukturalna
prostota czy swoista nieuchronno�� w odniesieniu do
fizycznych teorii mo�na pr�bowa� nada� obiektywny sens.
W ka�dym razie fizycy s� niezwykle zgodni co do tego,
kt�re teorie fizyczne nale�y uzna� za pi�kne.
O Teorie fizyczne nie tylko s� pi�kne, ale mog� si� r�wnie�
przyczyni� do zrozumienia procesu tworzenia pi�kna. Pro-
ces ten ma wiele cech, kt�re fizyka przypisuje uk�adom
dynamicznym. Mo�na wi�c m�wi� o dynamice tw�rczo�ci
niemal w dos�ownym, fizycznym sensie tego okre�lenia.
ROZDZIA� l
CZY FIZYKA JEST NAUK� HUMANISTYCZN�?'
7 maja 1959 r. w Sali Senatu uniwersytetu w Cambridge C.F".
Sn�w wyg�osi� presti�owy odczyt pt. "Dwie kultury" z serii tzw. Th^
Rfdf Lectures. Odczyt ten da� pocz�tek znanej ksi��ce o tym samym
lylule i rozp�ta� trwaj�c� do dzi� dyskusj�. Kultur jest oczywi�cie
wiele, ale m�wcy naprawd� chodzi�o o jedn� kultur� - kultur� wy-
kszta�conego cz�owieka z kr�gu tzw. Zachodniej Cywilizacji (Sn�w
nie by�by Anglikiem, gdyby nie my�la� przede wszystkim o Wielkiey
Bryi.mii). I w�a�nie ta kultura nie jest sp�jn� jedno�ci�, istnieje w nieJ
bardzo g��bokie p�kni�cie, dwie praktycznie odr�bne kultury rozdzie -
(one niebezpiecznie pog��biaj�c� si� szczelin�. Jedn� z tych dwu
kultur tworz� humani�ci (chyba tak trzeba przet�umaczy� na j�zyk
polski literary intellectuals), drug� - naukowcy (scientists).
Pomi�dzy tymi grupami zieje otch�a� wzajemnych nie-
porozumie�, a czasami (szczeg�lnie w�r�d m�odych)
jawnej niech�ci lub wrogo�ci, przede wszystkim jednak
braku wzajemnego zrozumienia. Obydwie grupy maj�
dziwnie wypaczone pogl�dy o sobie nawzajem.2
To niebezpieczne p�kni�cie w naszej kulturze trwa do dzi�, a
nawet pog��bia si� coraz bardziej.
Na pocz�tku swojego wyk�adu Sn�w powo�a� si� na osobiste
do�wiadczenie. Rozpocz�� on swoj� karier� jako �wietnie zapowiada-
j�cy si� chemik, pracuj�c mi�dzy innymi w znanym Cavendish
' Wyk�ad wyg�oszony z okazji przyznania autorowi tytu�u doktora honoris causa
pmz Akademie G�rniczo-Hutnicz� w Krakowie, w dniu 26 kwietnia 1996 r.
' Wszystkie cytaty we w�asnym przek�adzie z wydania: C.P. Sn�w, The Twe>
Culluw, Cambridge University Press, 1993.
22
Laboratory pod kierunkiem Rutherforda, wkr�tce jednak zyska� s�aw�
jako wzi�ty powie�ciopisarz. By�o wiele takich dni - m�wi� w swoim
wyk�adzie - "podczas kt�rych sporo roboczych godzin sp�dza�em z
naukowcami, a wieczorami wychodzi�em z moimi kolegami 'po
pi�rze'". Sn�w nale�a� do tej stosunkowo nielicznej grupy ludzi,
kt�rzy byli zadomowieni po obu stronach kulturowego p�kni�cia. Dla
tego typu ludzi p�kni�cie to jest szczeg�lnie bolesne. Wprawdzie
dotychczas nie napisa�em �adnej powie�ci, ale spod mojego pi�ra
wysz�o kilka ksi��ek z niejakimi ambicjami literackimi, przeznaczo-
nych dla szerszego grona czytelnik�w i temat "dwu kultur" te� ma dla
mnie bardzo osobiste akcenty. Dzi� jednak chcia�bym zaw�zi�
rozleg�� problematyk� "dwu kultur" do bardziej szczeg�owego
zagadnienia, chcia�bym mianowicie rozwa�y� pytanie:
Czy fizyka jest nauk� humanistyczn�?
Gdyby okaza�o si�, �e fizyka (uwa�ana za najbardziej �cis�� nauk� po
matematyce) ma co� wsp�lnego z naukami humanistycznymi, by�by
to przyczynek do pr�b przerzucenia mostu (lub przynajmniej k�adki)
nad p�kni�ciem w naszej kulturze.
Je�eli przyjmie si� obiegow� definicj� humanisty jako takiego
cz�owieka, kt�ry w szkole �redniej notorycznie miewa� dw�je z ma-
tematyki i fizyki, to oczywi�cie ani matematyka, ani fizyka nie mog�
mie� nic wsp�lnego z naukami humanistycznymi (i mo�e, w takim
sensie lepiej, �eby nie mia�y z nimi nic wsp�lnego). Ale w tym wy-
k�adzie chc� wyj�� poza rozpowszechnione stereotypy, a tak�e poza
konwencjonalne klasyfikacje nauk, kt�re mniej lub bardziej dla cel�w
praktycznych przydzielaj� naukom rozmaite etykiety; chc� raczej
odwo�a� si� do filozoficznych cech rozmaitych nauk (je�li tak to
mo�na okre�li�), ujawniaj�cych ich specyfik� i do rodzaju naukowej
tw�rczo�ci, jak� odznaczaj� si� ludzie, kt�rzy te nauki uprawiaj�.
Najpierw sformu�uj� tez�, a potem postaram si� j� uzasadni�.
Moja teza brzmi:
23
Fizyka, uprawiana przez fizyk�w-artyst�w,
jest nauk� humanistyczn�.
Teza ta nie jest trywialna. Wymaga ona pokazania, �e istniej-�
fizycy, kt�rzy uprawiaj� fizyk� w spos�b artystyczny i �e fizyka ma
takie cechy, kt�re upowa�niaj�- przynajmniej w pewnych warunkach
(w�a�nie wtedy, gdy uprawiaj� j� fizycy-arty�ci) - do nazwania jej
nauk� humanistyczn�.
Najpierw chcia�bym obja�ni� warunek wypowiedziany w mojej
lezie, chodzi w niej mianowicie o fizyk� "uprawian� przez fizyk�w-
urtyst�w". Bo oczywi�cie istniej� fizycy-arty�ci i fizycy-rzemie�lnicy,
istniej� tak�e nauczyciele fizyki-arty�ci i nauczyciele fizyki-rzemie�-
Inicy i to g��wnie dzi�ki tym ostatnim fizyk� cz�sto traktuje si� jako
wypran� z humanistycznych warto�ci. Nie chcia�bym nie docenia-�
roli fizyk�w-rzemie�lnik�w. Oni tak�e swoimi ma�ymi i cz�sto
nic/byt eleganckimi przyczynkami daj� wk�ad w tworzenie tego
wielkiego dzie�a sztuki, jakim jest nowo�ytna fizyka. Chcia�bym
jedii.ik skupi� swoj� uwag� na fizyce uprawianej przez prawdziwych
artyst�w, takich jak: Newton, Maxwell, Einstein, Schr�dinger...;
w�wczas humanistyczne walory tej nauki stan� si� bardziej oczywis-
te. Co wi�cej, pewien stopie� artystycznego ducha jest niezb�dny z.e
�trony odbiorcy dzie�a sztuki. G�uchemu trudno zachwyca� sL�
muzyk.) Bacha. Aby doceni� pi�kno fizycznych teorii, potrzebne jest
minimum wra�liwo�ci na intelektualn� harmoni�. Chocia� prawd� jest
r�wnie�, �e przestawanie z pi�knem rozwija wra�liwo�� na pi�kna.
Zwr��my uwag� na pewn� cech� nauk humanistycznych: s� to
nie tylko nauki o dzie�ach sztuki (o literaturze, malarstwie, muzy-
ce....), lecz r�wnie� ich uprawianie ma w sobie co� z uprawianLa
Uluki. Recenzja tomiku poezji nie mo�e by� tylko suchym sprawoz-
daniem (na wz�r sprawozda� agencji prasowych), musi by� napisania
ludnym j�zykiem, odznacza� si� pewn� maestri�, niekiedy podporz�d-
kowywa� si� obowi�zuj�cym w danych �rodowiskach manierom...
Kr�tko m�wi�c - musi by� tw�rczo�ci�. Praca fizyka-artysty jest -
powiedzia�bym: w jeszcze wi�kszym stopniu - tw�rczo�ci�.
24
Einstein zwyk� by� mawia�, �e istniej� dwa kryteria poprawno�ci
fizycznej teorii: zgodno�� z do�wiadczeniem i wewn�trzne pi�kno
(inner perfection). Gdy teoria jest gotowa, pierwsze kryterium jest
decyduj�ce. Ostatecznie do�wiadczenie decyduje o tym, czy teoria
zostanie w��czona do skarbca nauki, czy te� zostanie odrzucona jako
nieudana pr�ba. Ale w trakcie poszukiwania g��wnym drogowska-
zem, wskazuj�cym kierunek ku poprawnej teorii, jest wyczucie
pi�kna. Tu element decyduj�cy stanowi iskra geniuszu. Istniej�
oczywi�cie pomocnicze wska�niki: zbyt wiele za�o�e� lub cho� jedno
za�o�enie sztuczne, brak wystarczaj�cego powi�zania z dotychczaso-
wymi teoriami, niewystarczaj�ca og�lno�� sformu�owania... kompro-
mituj� wewn�trzne pi�kno, ale brak tych kompromitacji nie jest
jeszcze gwarancj� jego istnienia. Zwykle przychodzi moment
ol�nienia; spokojna pewno�� - podobna do tej, jak� si� uzyskuje, gdy
ostatni element dziecinnej uk�adanki zaskakuje na swoje miejsce. W
uk�adance pewno�� osi�ga si� dzi�ki zmys�owi wzroku; w momencie
naukowego ol�nienia te� si� co� widzi, cho� jest to widzenie "oczyma
duszy". Na potwierdzenie tego opisu mo�na by przytacza� �wia-
dectwa wielu wielkich fizyk�w; niech wystarczy stwierdzenie
Einsteina, kt�ry powiedzia�, �e teorie fizyczne s� "wynikiem nieskr�-
powanej tw�rczo�ci ludzkiego umys�u". Ale nie trzeba by� fizycznym
geniuszem, by do�wiadcza� tego rodzaju prze�y�. Mog� by� one
r�wnie� udzia�em studenta fizyki, znajduj�cego rozwi�zanie m�drze
pomy�lanego zadania.
Wr��my jeszcze do powiedzenia Einsteina, �e teorie fizyczne s�
"wynikiem nieskr�powanej tw�rczo�ci ludzkiego umys�u". Mo�na by
mie� zastrze�enia co do tego, czy tw�rczo�� ta rzeczywi�cie jest
"nieskr�powana". Rzecz jasna, teorie musz� spe�nia� wiele wymaga�,
by si� sta� cz�ci� naukowego dziedzictwa, musz� przede wszystkim
by� zgodne z do�wiadczeniem, ale s�dz�, �e Einstein mia� na my�li
innego rodzaju nieskr�powanie: do tego, by tworzy� - zw�aszcza, by
tworzy� w dziedzinie nauk �cis�ych - tw�rca musi mie� znaczny
stopie� wewn�trznej wolno�ci. W krytycznych momentach rozumo-
wania tw�rca ma przed sob� wiele mo�liwych dr�g i to on musi
zadecydowa�, kt�re z nich wst�pnie spenetruje, kt�r� ostatecznie
25
wybierze jako kolejny etap badania; on musi oceni� stopie� powodze-
nia i ustali�, czy dalej i�� t� drog�, czy cofn�� si� i zacz�� ten etap
od nowa. Na og� wszystkie te oceny i decyzje nie s� oddzielone odl
siebie, lecz zamkni�te w jednym akcie oceniaj�cej woli. Wszystko
wskazuje na to, �e nawet najlepiej zaprogramowany automat nie;
mo�e sta� si� tw�rc�. Odnosi si� to nie tylko do pracy fizyka-
teoretyka, lecz tak�e do pracy fizyka-eksperymentatora. W tym sensie;
nale�y zapewne rozumie� stwierdzenie S.W. Hawkinga i G.F.R-
Ellisa, kt�rzy w swojej ksi��ce The Large Structure of Space-Time3
napisali, �e "nie nale�y zbyt �atwo rezygnowa� z poj�cia wolnej woli,
gdy� ca�a nasza filozofia nauki opiera si� na za�o�eniu, �e mo�emy
w spos�b wolny wykonywa� jakiekolwiek eksperymenty."
A wi�c dzia�alno�� fizyk�w-arty st�w jest prawdziw� tw�rczo�ci�
(to samo zreszt� odnosi si� do matematyk�w, ale przedmiotem moic�i
zainteresowa� w tym odczycie jest fizyka i fizycy, a matematyka i
matematycy tylko po�rednio), ale czy wytwory tej dzia�alno�ci mo�na
uzna� za dzie�a sztuki. Gdybym chcia� odwo�a� si� do wsp�czesnych
nauk humanistycznych w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, co to
jest dzie�o sztuki, mia�bym do dyspozycji tyle i tak r�norodnych�
okre�le�, �e m�g�bym udowodni� cokolwiek. Pozostan� wi�c przy
okre�leniu najbardziej tradycyjnym, zgodnie z kt�rym warunkiem
koniecznym bycia dzie�em sztuki jest to, by by�o ono pi�kne-
Oczywi�cie, zdaj� sobie spraw� z tego, �e we wsp�czesnej krytyce
artystycznej r�wnie� poj�cie pi�kna rozp�ywa si� w niejasno�ciach,
bywa redukowane do zbioru subiektywnych dozna� lub w og�le
odmawia mu si� jakiegokolwiek sensu. W takiej sytuacji najlepiej
odwo�a� si� do dziej�w poj�cia.
Przez prawie dwadzie�cia wiek�w, od Platona a� do XVII
stulecia, dominowa� pogl�d uto�samiaj�cy pi�kno z symetri� -
Historycy sztuki nazywaj� t� koncepcj� Wielk� Teori� Pi�kna. Je�li
zauwa�y�, �e teori� t� zapocz�tkowali pitagorejczycy a rozwin��
Platon i �e byli to w�a�nie ci filozofowie, kt�rzy nauk� o �wiecie
3 Cambridge University Press, 1973, s. 189.
26
zwi�zali z liczbami i geometri�, to �atwo zrozumie�, �e koncepcja ta
jest bliska zapatrywaniu wielu wsp�czesnych fizyk�w na to, jak
powinna wygl�da� idealna teoria fizyczna. Odgadni�cie symetrii
w�a�ciwych danym oddzia�ywaniom (np. elektromagnetycznym lub
j�drowym) jest r�wnoznaczne ze stworzeniem teorii tych oddzia�y-
wa�, a poszukiwanie teorii, kt�ra jednoczy�aby w sobie ca�� fizyk�,
sprowadza si� do znalezienia odpowiednio bogatej symetrii lub
supersymet�i, jak si� j� w takiej sytuacji nazywa. Jest tu wszak�e
konieczne s�owo przestrogi: w sztuce (malarstwie, architekturze...)
przez symetrie rozumie si� prawie wy��cznie symet�e przestrzenne.
Jedynie w muzyce i niekt�rych opisach literackich spotyka si� pewne
symetrie kompozycyjne, kt�re w zasadzie mo�na sprowadzi� do
symetrii czasowych lub symetrii uporz�dkowa�. Fizyka ma do
dyspozycji znacznie bogatszy arsena� mo�liwo�ci. Do najwa�niejszych
nale�� symetrie dynamiki. W procesach dynamicznych zmys�y
dostrzegaj� zmienno��, wiele innych, i to niezwykle wa�nych (z
fizycznego punktu widzenia) cech proces�w dynamicznych pozostaje
dla naszych zmys��w zupe�nie przezroczyste. Na przyk�ad nie
widzimy, �e ruchy mechaniczne s� realizacj� pewnej zasady ekstre-
malnego dzia�ania, tzn. odbywaj� si� tak, by pewna funkcja wzd�u�
trajektorii przybiera�a najmniejsz� (lub najwi�ksz�) warto��. Jest to
w�a�nie jedna z tego typu dynamicznych symetrii ukrytych dla
naszych zmys��w, a dostrzegalnych dla matematyczno-empirycznej
metody. W tym sensie symetryczne mog� by� ruchy, pola, si�y.
Oczywi�cie symetrie czasoprzestrzenne tak�e odgrywaj� w fizyce
wa�n� rol� (np. w teorii grawitacji).
Pami�tam moje oczarowanie, gdy po raz pierwszy zrozumia�em
natur� tzw. supersymetrii. Przedrostek "super" zdradza fakt, �e fizycy
wymy�lili czy mo�e odkryli(?) ten rodzaj symetrii w nadziei, �e
zunifikuje ona ca�� fizyk�. By sformu�owa� prawa tej symetrii,
nale�a�o uog�lni� zwyk�� matematyk�, zast�puj�c w niej liczby
rzeczywiste i zespolone tzw. liczbami Grassmanna (odpowiednio
spreparowanymi ci�gami zwyk�ych liczb), dzi�ki czemu czasoprzes-
trzenne symetrie (rozpatrywane w tradycyjnej geometrii) zwi�za�y si�
z abstrakcyjnymi symetriami dotychczas nieznanej dynamiki. A gdy
27
spojrze� na t� dynamik� pod odpowiednim k�tem, rozpada si� ona na
trzy podsymetrie; rozpoznajemy w nich prawa rz�dz�ce cz�stkami
elementarnymi, z jakich zbudowana jest zwyk�a materia (fermiony),
prawa rz�dz�ce cz�stkami przenosz�cymi oddzia�ywania fizyczne
(bozony) i prawa teorii wzgl�dno�ci. Bogactwo zawarte w teori i
supersymetrii jest uderzaj�ce.
Tu wa�na uwaga: bogactwo jest stosunkowo �atwo uzyska�, na
przyk�ad przez czysto mechaniczne nagromadzenie element�w i
zestawienie ich w jaki� wyrafinowany spos�b. Nie o to jednak chod� i
w teoriach naprawd� pi�knych. Chc�c zrozumie� natur� super-
liyinetrii, musia�em sporo postudiowa�, zrozumie� ca�� mas� zwi�-
zk�w po�rednich. To niew�tpliwie by�o trudne. Ale sam moment
zro/.iimienia polega na uchwyceniu pewnego og�lnego planu, na
dostrze�eniu, �e z pewnej perspektywy, do kt�rej w�a�nie uda�o m-i
xi� wznie��, wszystko staje si� proste. Tego rodzaju prostota, na og� �
trudna do dostrze�enia dla niewytrenowanego umys�u, jest -jak s�dz�
� wa�nym elementem logicznego pi�kna. Zrozumienie tego wszyst-
kiego by�o naprawd� g��bokim prze�yciem. Od tamtej chwili, ilekro�
�tysz� w�tpliwo�ci co do tego, czy supersymetria rzeczywi�cie mo�e
by� podstaw� superunifikacji fizyki, robi mi si� �al. Wydaje mi si�-,
te rozumiem Platona, kt�ry twierdzi�, �e naprawd� pi�kna teoria
matematyczna musia�a zosta� u�yta przez Demiurga w procesie
fttwarzania �wiata. Ale gdy por�wnuj� sfer�, kt�ra dla Platona by�a
najdoskonalsz� figur� geometryczn�, z teori� supersymetrii, to musz�
uzna�, i� najprawdopodobniej istniej� symetrie jeszcze pi�kniejsze od
�upersymetrii i �e - by� mo�e - w przysz�o�ci je odkryjemy.
Ka�dy teoretyk sztuki wie, �e symetria staje si� naprawd�
dopiero wtedy dostrzegalna, gdy zostaje odpowiednio - mo�e tylko
nieznacznie - z�amana. Manipulowanie pi�knem polega na odpowied-
nim �amaniu symetrii. Jak wiadomo, "spontaniczne �amanie symetrii"
jcdt jedn� z g��wnych strategii stosowanych przez wsp�czesn� fizyk�
celem uzyskiwania rozmaito�ci i bogactwa form: od r�norodno�ci
podstawowych oddzia�ywa� fizycznych i cz�stek elementarnych do
r�norodno�ci form kryszta��w, �a�cuch�w g�rskich i bogactwa
kiztah�w w �wiecie o�ywionym. Nie wykluczone, �e nasza predylek -
28
cja do "nieco tylko z�amanych symetrii" ma swoje �r�d�o w fakcie,
�e sami jeste�my wynikiem niewielkiego z�amania symetrii zwi�zk�w
chemicznych, z jakich zbudowane jest nasze cia�o (bia�kowa spirala,
podstawowa cegie�ka naszej biochemii, jest zawsze lewoskr�tna,
nigdy prawoskr�tna).
W swoim �nie o teorii ostatecznej Steven Weinberg por�wnuje
pi�kno teorii fizycznej do pi�kna konia wy�cigowego. M�wi�c o
pi�knie konia,
trener wyra�a oczywi�cie swoj� osobist� opini�, ale jest to
opinia o pewnym fakcie obiektywnym: uwa�a on, ocenia-
j�c konia na podstawie r�nych element�w, kt�rych nie
potrafi�by zapewne uj�� w s�owa, i� jest to ko�, kt�ry
b�dzie wygrywa� wy�cigi.4
Z dalszych wywod�w Weinberga wynika, �e nie sprowadza on
pi�kna teorii fizycznych jedynie do ich u�yteczno�ci. Por�wnanie
pi�kna teorii do pi�kna wy�cigowego konia ma jedynie na celu
podkre�lenie pewnej obiektywno�ci fizycznego pi�kna, kt�ra wyra�a
si� w jej skuteczno�ci (lub jej "nieunikniono�ci", jak m�wi� Wein-
berg).
My�l�, �e refleksja nad pi�knem teorii fizycznych mo�e by�
przestrog� dla tych wszystkich teoretyk�w sztuki, kt�rzy chcieliby
poj�cie pi�kna zredukowa� tylko do subiektywnych dozna� lub
ca�kowicie wyeliminowa� je z my�lenia o sztuce. By�aby to - nie
pierwsza ju� zreszt� - przys�uga, jak� nauka wy�wiadczy�a sztuce XX
wieku (nie pierwsza, by wspomnie� chocia�by o d�ugu, jaki kubi�ci
zaci�gn�li wobec geometrii nieeuklidesowych; ale to ju� zupe�nie
inna historia).
Je�eli dzia�alno�� fizyk�w-artyst�w jest prawdziw� tw�rczo�ci�
i je�eli wytwory tej tw�rczo�ci s� prawdziwymi dzie�ami sztuki, to
4 Wyd. Alkazar, Warszawa 1994, s. 169.
29
czy fizyka nie zas�uguje na miano nauki humanistycznej? My�l�, �e-
tcraz, po przytoczeniu tych wszystkich argument�w, moja teza-
g�osz�ca, �e
Fizyka, uprawiana przez fizyk�w-artyst�w,
jest nauk� humanistyczn�
nie brzmi ju� tak prowokacyjnie jak na pocz�tku mojego wyk�adu.
A je�eli nawet moje wywody nie wt�ocz� fizyki do dotychczasowego"
rozumienia poj�cia "nauki humanistyczne", lecz jedynie poszerz� to-
pojecie, to - w pewnym sensie - jeszcze lepiej i p�kni�cie w naszej
kulturze b�dzie mo�e troch� mniejszym p�kni�ciem. Nie chc�-
oczywi�cie zaciera� r�nic pomi�dzy dyscyplinami, kt�re potocznie-
nazywaj� si� humanistycznymi, a fizyk�. By�oby to zabiegiem.
bezsensownym i z g�ry skazanym na niepowodzenie. Protestuj�-
Jedynie - i to stanowczo - przeciwko wy��czaniu fizyki, i w"
og�lno�ci nauk �cis�ych, z tzw. obszaru kultury.
W swojej m�drej ksi��ce Nauka i �wiat nowo�ytny Whitehead-
napisa�:
... niedostrzegalny rozw�j nauki w praktyce ca�kowicie
odmieni� barw� naszej mentalno�ci tak, �e sposoby
my�lenia niegdy� wyj�tkowe s� dzi� powszechne w ca�ym
wykszta�conym �wiecie. Nowe zabarwienie sposob�w
my�lenia z wolna torowa�o sobie drog� w�r�d europejskich
narod�w. Na koniec objawi�o si� nag�ym rozwojem nauki,
po czym zyska�o jeszcze na sile znajduj�c swe najbardziej
oczywiste zastosowanie. Jednak nowa mentalno�� wa�niej-
sza jest ni� nowa nauka czy nowa technologia. Zmieni�a
ona metafizyczne za�o�enia i tre�� wyobra�ni naszych
umys��w, tak �e te same bod�ce wywo�uj� dzi� zupe�nie
nowe reakcje.5
* Wyd. Znak, Krak�w 1987, s. 22-23.
30
W�a�nie to jest charakterystyczne: cho�by�my ignorowali nauki
i dekretowali ich wy��czenie z obszaru kultury, one i tak kszta�tuj�
nasz spos�b my�lenia i widzenia �wiata.
Ten sam Whitehead gdzie indziej napisa�, �e wp�yw nauk
przyrodniczych na nasz� mentalno�� i kultur� mo�na por�wna�
jedynie do wp�ywu Chrze�cija�stwa na nasze my�lenie i rozumienie
rzeczywisto�ci. To por�wnanie jest znacznie g��bsze ni�by si� na
pierwszy rzut oka mog�o wydawa�. Nauki wyrastaj� z pewnej
specyficznej moralno�ci my�lenia, a jakby ona wygl�da�a bez
Chrze�cija�stwa? - mo�emy tylko snu� przypuszczenia... Ale by�yby
to przypuszczenia na przek�r historii.
ROZDZIA� 2
PODBOJE MATEMATYKI: OD RZUTU KAMIENIEM
DO KWANTOWEJ PRӯNI1
l. O czym nie trzeba przekonywa�
Jaki� czas temu media pe�ne by�y dyskusji i krytycznych
wypowiedzi na temat o�wiadczenia ministra Edukacji Narodowej,
Miros�awa Handke'go, �e ka�dy Polak powinien zna� przynajmniej
lny Je�yki: sw�j j�zyk ojczysty, jaki� j�zyk obcy i j�zyk, jakim
przemawia przyroda, czyli matematyk�. Rzecz charakterystyczna -
uwagi krytyczne pod adresem wypowiedzi ministra dotyczy�y tylko
l�go trzeciego j�zyka. Nie mam najmniejszego zamiaru w��cza� si�
do lej dyskusji. Od pocz�tku do ko�ca jest ona bezprzedmiotowa.
l'">lobno kiedy�, w kt�rym� z po�udniowych stan�w Ameryki
!'� '(nocnej, lokalny parlament uchwali�, �e na terenie jego jurysdykcji
li- /ba K nie b�dzie si� r�wna� 3,14... lecz po prostu 3. Nie b�d� wi�c
r.nifttwa przekonywa�, �e matematyka jest j�zykiem przyrody;
puklaram si� Pa�stwa przekona� do czego� wi�cej. Pos�u�� si� w tym
CflJu kr�tkim szkicem z historii nauki.2
2. Bia�e, s�odkie, gor�ce...
Przyroda jest niezmiernie skomplikowanym... Czym? Uk�adem,
|m-zyn�, organizmem, komputerem? Albo jeszcze czym� innym?
' Odczyt wyg�oszony na sympozjum Matematyka jako sil� ewolucji kultury (w
kto �UTOpcjskicgo Matematycznego Forum Diderota), Krak�w 5 czerwca 1998 r.
' Ody poni�szy argument jest oparty na mojej ksi��ce Uchwyci� przemijanie,
�y4. Znak, Krak�w 1997. Do tej ksi��ki odsy�am Czytelnika po bardziej dok�adne
ilKy.
32
Gdy w XV w. pojawi�y si� pierwsze mechaniczne zegary i uznano,
�e s� to najbardziej skomplikowane urz�dzenia, jakie mo�na wy-
my�le�, wszyscy zgodzili si� z tym, �e Wszech�wiat jest zegarem.
Ale w gruncie rzeczy nawet wtedy zdawano sobie spraw� z tego, �e
zegar to tylko metafora - Wszech�wiat jest czym� bardziej skompli-
kowanym ni� jakiekolwiek ludzkie urz�dzenia. Arystoteles, na kt�re-
go autorytecie opiera�a si� praktycznie ca�a wiedza o przyrodzie a�
do XVI w., przekonanie to podni�s� do rangi filozoficznej doktryny.
Przyroda - twierdzi� - jest zbyt skomplikowana, by j� uj�� przy
pomocy matematyki. "W jaki spos�b by�yby liczbami takie cechy,
jak: bia�e, s�odkie, gor�ce?"3 - pyta� retorycznie. Najw�a�ciwszym
j�zykiem do opisu przyrody jest j�zyk przyczyn, a zw�aszcza j�zyk
przyczyny celowej, a matematyka w�r�d swoich zasob�w poj�cio-
wych nie ma niczego, co pozwala�oby uj�� zwi�zki przyczynowe.
Mimo "zakazu" Arystotelesa, zastosowania matematyki do
badania o �wiecie by�y liczne i odnosi�y sukcesy. Ju� Babilo�czycy
w pozornym skomplikowaniu ruch�w cia� niebieskich potrafili
wy�owi� stosunkowo proste, powtarzaj�ce si� regularno�ci i uj�� je
w rachunkowe algorytmy, kt�re potem Grecy zwi�zali z geometrycz-
nymi modelami. W�a�nie astronomia sta�a si�, obok harmonii4 i
optyki, jedn� z trzech klasycznych nauk, w kt�rych Grecy z du�ym
powodzeniem stosowali metody matematyczne. Niezr�wnanym
mistrzem w tej sztuce by� Archimedes. Jego osi�gni�cia dotycz�ce
statyki i maszyn prostych do dzi�, praktycznie bez zmian, powtarzaj�
wszystkie podr�czniki elementarnej fizyki.
Ale to wci�� by�a tylko "kropla w morzu", ma�y obszar tego, co
da�o si� zmatematyzowa� w bezmiernym oceanie �wiata przerastaj�-
cego �wczesne mo�liwo�ci poznawcze - �wiata, wobec kt�rego
mo�na by�o albo pozostawa� w niemym podziwie, albo pr�bowa�
oswoi� jego ogromn� z�o�ono�� przy pomocy s�ownych opis�w i
3 Metafizyka, N, 1092b.
4 Przez harmoni� Grecy rozumieli co� po�redniego miedzy akustyk� a nauk� o
muzyce.
33
poj�ciowych rozr�nie�. Chocia� w �redniowieczu linia, wiod�ca od
Babilo�czyk�w i Archimedesa, nigdy ca�kiem nie zanik�a, to jednak;
my�liciele �redniowiecza wybrali strategi� oswajania przyrody,
stosuj�c do niej coraz bardziej wyrafinowane dystynkcje j�zykowe-
Nie przypadkiem metoda scholastyczna uleg�a degeneracji: rzeczy-
wisto�� okaza�a si� tak bogata, �e chc�c j� wt�oczy� w maksymalnie
�cis�e kategorie j�zykowe, trzeba by�o j�zyk potoczny (j�zyk
filozoficzny wyr�s� z potocznego) rozci�gn�� a� poza granice jego
wytrzyma�o�ci.
3. Od balistyki do mechaniki klasycznej
M i li tary styczne zastosowania nauki nie s� dla nas nowo�ci�, ale
mo�-e by� dla nas pewnym zaskoczeniem fakt, �e od nich si�
wszystko zacz�o. Nie chc� cofa� si� a� do Zenona z Elei i jego
nirzu�y wypuszczonej z �uku. Wprawdzie by� to tylko eksperyment
my�lowy, ale nawet najprzemy siniej sze logiczne elukubracje Zenona
mc zdo�a�y zatrzyma� strza� w locie i przynajmniej niekt�re z nich
Irufiu�y w serca wrog�w. Na pocz�tku czas�w nowo�ytnych zastoso-
wanie by�o bardziej niebezpieczne a problem jawnie militarystyczny:
�(lodzi�o o armaty i o to, by cz�ciej trafia�y do celu.
A wi�c przede wszystkim pod jakim k�tem do poziomu ustawie
i; armaty? Wszech�wiat jest skomplikowany i wszystko ze wszyst-
i n jest w nim powi�zane, ale tu mamy do czynienia z jednym tylko
i iimetrem - k�t nachylenia. Je�eli ustalimy cel, to k�t ten b�dzie
'ywi�cie zale�e� od tego, ile prochu wsypiemy do lufy. Mo�emy
icdnak um�wi�, �e zawsze b�dziemy wsypywa� tyle samo prochu
statecznie zagadnienie b�dzie dotyczy� tylko jednego parametru.
Tak przynajmniej dzi� s�dzimy, ale dla my�licieli pierwszej
polowy XVI w. wcale to nie by�o takie oczywiste. Bo przecie� trzeba
)o�XCZe wiedzie�, co to jest ruch, jaka jest jego istota i jak wi��e si�
on pnyczynowo z wybuchem prochu w lufie. Problem celno�ci armat
mutna by�o rozwi�za� po prostu metod� pr�b i b��d�w, ale wobec
prymitywno�ci pierwszych dzia� metoda ta niewiele dawa�a. Nale�a�o
wi�c zwr�ci� si� do teorii. Poniewa� w�a�ciwa mechanika jeszcze nie
34
istnia�a, si�gano do fizyki Arystotelesa. Chc�c zna� k�t nachylenia
lufy, trzeba wiedzie�, po jakim torze pocisk si� porusza. W fizyce
Arystotelesa wyr�niano dwa rodzaje ruch�w: ruch naturalny - ku
�rodkowi Ziemi i ruch wymuszony - pod dzia�aniem "czynnika
zewn�trznego" i obydwu tych rodzaj�w ruchu nie by�o wolno miesza�
ze sob�. Nicolo Tartaglia (pierwsza p�. XVI w.) w swoim traktacie
Nova �cienna wyci�gn�� z tego wnioski: pocisk wystrzelony z armaty,
kt�rego lufa ustawiona jest pod pewnym k�tem do poziomu, najpierw
porusza si� ruchem wymuszonym po linii prostej i dopiero potem,
gdy traci ca�y sw�j impet, spada pionowo ku �rodkowi ziemi. Tor
pocisku jest wi�c lini� �aman�.
Na przyk�adzie Tartaglii wida�, jak kiepska teoria utrudnia
obserwacj�. Bardzo cz�sto jest tak, �e oczy widz� to, co my�l im
ka�e zobaczy�. Rzecz niezmiernie interesuj�ca - do tego, by napraw-
d� rozwi�za� problem kszta�tu tor�w pocisk�w armatnich, trzeba by�o
a� dokona� Keplera i Newtona, kt�rzy stwierdzili, �e zar�wno plane-
ty, jak i wszelakiego rodzaju pociski poruszaj� si� po przekrojach
sto�kowych, a po jakim konkretnie przekroju - elipsie jak planety,
czy paraboli jak pociski armatnie - to zale�y od tzw. warunk�w
pocz�tkowych (tzn. od pocz�tkowego po�o�enia i pocz�tkowej pr�d-
ko�ci poruszaj�cego si� cia�a). A wi�c to, pod jakim k�tem ustawi�
luf� armatni�, w jakim� sensie zale�y od budowy Wszech�wiata.
Ale problem mo�na znacznie upro�ci�. Armata niepotrzebnie
komplikuje ca�� spraw�. Je�eli upu�cimy metalow� kulk� z krzywej
wie�y w Pizie, to wiadomo, po jakim torze b�dzie si� porusza� - po
linii prostej. Je�eli dodatkowo pomin�� op�r powietrza, to mo�na nie
tylko postawi� pytanie: jak� drog� przeb�dzie spadaj�ca kulka w
okre�lonym czasie? ale tak�e stosunkowo prosto uzyska� na nie od-
powied�. Dzi�ki takim prostym pytaniom Galileusz stworzy� t� cz��
mechaniki, kt�r� dzi� nazywamy kinematyk� punktu materialnego.
Newton dostrzeg�, �e zagadnienie mo�na jeszcze upro�ci�.
Niepotrzebna jest ani Ziemia, ani �adna wie�a, z kt�rej zrzuca�oby si�
do�wiadczalne kule. Trzeba po prostu zapyta�: jak porusza si� punkt
materialny w pustej przestrzeni, je�eli na ten punkt nie dzia�a �adna
35
�i�a? Jak wiemy, z odpowiedzi na to pytanie narodzi�a si� pierwsza-
zasada dynamiki Newtona - kamie� w�gielny ca�ej fizyki klasycznej.
Po mechanice Galileusza i Newtona nast�pi�a dalsza lawina-
Oliagni��. Wkr�tce zapomniano o twierdzeniu, �e �wiat jest zbyt-
ftkomplikowany, by go opisa� matematycznie; zacz�to powszechnie
wi