John Silver Cleland - Pamiętnik zabawki

Szczegóły
Tytuł John Silver Cleland - Pamiętnik zabawki
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

John Silver Cleland - Pamiętnik zabawki PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie John Silver Cleland - Pamiętnik zabawki PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

John Silver Cleland - Pamiętnik zabawki - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Rozdział pierwszy M o j a d o b r a m a t k a , A g a t a z K e w , m a w i a ł a , że w y r o s n ę na p o r z ą d n e g o człowieka. Ilekroć przynosiłem do d o m u d o b r e stopnie, a byłem uczniem pilnym i p o j ę t n y m , rodzicielka p a t r z y ł a na m n i e z rozczuleniem i p r z y g a r n i a j ą c mą k a s z t a n o w a t ą główkę d o o b s z e r n e g o ł o n a n a s z e p t y w a ł a tylko n a m dwojgu z n a n y m językiem c u d o w n ą b a ś ń o naszej wspólnej, słodkiej przyszłości. M i a ł e m zostać p o d p o r ą jej sędziwych lat i żywicielem silnie rozrosłej rodziny. D l a mojej m a t k i szczęśliwa wizja h o r d y w n u c z ą t z d a w a ł a się najpiękniejszą na ziemi. G d y więc w s p o m i n a m te m a t c z y n e rojenia robi mi się na p r z e m i a n s m u t n o i wesoło. Bowiem, t a k n a p r a w d ę , nigdy nie lubiłem dzieci. S a m b ę d ą c dzieckiem miałem się za b r z y d a l a , a m o j a w y o b r a ź n i a , niczym u n o w o r o d k a , nie wybiegała p o z a najprymitywniejszą chęć stania się j a k najszybciej d o r o s ł y m . I rzeczywiście, całe me p o s t ę p o w a n i e , a i z a b a w y , k t ó r y m się o d d a w a ł e m , c e c h o w a ł o potęgujące się z wiekiem zniecierpliwienie, j a k b y m zawczasu wiedział, iż m o j a dziecięcość n a z n a c z o n a jest n i e d o s k o n a ł o ś c i ą tyleż irytującą, co m o ż l i w ą do przezwycięże­ nia. L e k a r s t w e m był czas, a „ b ł ą d " n a t u r y zanikał z k a ż d y m r o k i e m . O t o cechy męskie, cechy płci zaznaczały się w m y m ciele c o r a z wyraźniej, głos z a ł a m y w a ł się p o d w p ł y w e m mutacji, na t w a r z y zjawił się j a s n y puszek, k t ó r y rychło zgęstniał — aż na moje czternaste u r o d z i n y d o b r o t l i w y ojciec, M a t e u s z z K e w , polecił mi p o raz pierwszy sięgnąć p o brzytwę. L o s m e g o rodzica zasługuje n a u w a g ę . U p r a w i a ł z a w ó d t y p o w y dla naszych okolic. R y b o ł ó w s t w o w zimnych w o d a c h zatoki u t r z y m y w a ł o całe p o k o l e n i a p o r z ą d n y c h ludzi z K e w nie p r z y n o s z ą c im j e d n a k pewności j u t r a . R y b y przypływały nieregularnie, całymi miesiącami ginąc w c h ł o d n y c h o d m ę t a c h P ó ł n o c n e g o M o r z a i w ó w c z a s m a l e ń k i e K e w d o j a d a ł o o s t a t n i e kęsy. Był to czas b i a d o l e n i a kobiet, zdwojonej potencji mężczyzn i najliczniejszych poczęć. Ja t a k ż e zostałem p o w o ł a n y na świat w j e d n y m z tych s m u t n y c h , o g a r n i ę t y c h m i ł o s n ą g o r ą c z k ą wieczorów. N a z a j u t r z ojciec wypłynął w m o r z e , a b y po raz kolejny stwierdzić, ż e ryby ominęły r o d z i n n ą z a t o k ę . P o p o w r o c i e d o d o m u objął s z e r o k ą kibić mej m a t k i i wypowiedział słowa, k t ó r e o n a z lubością p o w t a r z a ł a , k i e d y m p r z y t u l o n y słuchał jej szeptu p ł y n ą c e g o j a k b y s p o m i ę d z y k r o c h m a l o n e ­ go f a r t u c h a i ciężkiej, samodziałowej spódnicy: „ T o będzie c h ł o p a k , k t ó r e m u powiedzie się w życiu!" Poczciwiec miał rację, gdyż przeczucia szczęścia nie omijają t a k ż e m a l u c z k i c h , kiedy p r z y p a d n i e im w udziale spłodzić dziecię o szczególnych talentach. 5 Strona 3 M ó w i ł e m j u ż , iż u w a ż a ł e m się za b r z y d a l a . Nie o d p o w i a d a ł o to j e d n a k p r a w d z i e , której dają posłuch rybacy z Kew. Ojciec rychło zauważył, iż jestem delikatniejszy niż inne dzieci, co z p o c z ą t k u n i e p o k o i ł o g o , a l b o w i e m nie o d r ó ż n i a ł subtelności od słabości. T y m c z a s e m , w r a z z u p ł y w e m lat, rosłem wcale niezgorzej, c h o ć m o j a s k ó r a , nogi i ręce wyróżniały m n i e s p o ś r ó d ogorzałych dzieciaków do tego s t o p n i a , iż rychło p r z e z w a n o mnie paniczykiem. Przezwisko b o l a ł o , lecz utwierdzałem mych rówieśników w j e g o trafności prezentując c o r a z to n o w e świadectwa, że istotnie — m a m w sobie coś z p a ń s k i e g o dziecka. Myłem się często i z przyjemnością, czesałem swe długie, k a s z t a n o w a t e włosy, za k t ó r e tak chętnie ciągnięto mnie w szkole, pielęgnowałem p a z n o k c i e , a kiedy młodzieńczy trądzik m u s n ą ł g ł a d k o ś ć mych policzków w p a d ł e m w p r a w d z i w ą rozpacz, u k r a d k i e m p r z e m y w a j ą c b r z y d k ą w y s y p k ę s k r a d z i o n y m z kuchni mlekiem. Nie dziwię się więc ojcu, iż nie umiał m n i e pojąć. C h y b a też z a p o m n i a ł o swej radosnej wróżbie z a p r z ą t n i ę t y ciężkim i p r y m i t y w n y m z d o b y w a n i e m ś r o d k ó w do życia. Rychło w Kew zaszły d u ż e z m i a n y . P e w n e g o lata ryby nie powróciły więcej. N a s z a r o d z i n a stanęła w obliczu nędzy, a ojciec rad nie rad udał się na służbę do sąsiedniego m a j ą t k u F o n t e n b a r r y — l o r d a z n i e n a w i d z o n e g o za swą pychę i grodzenie miasteczkowej łąki. P r a c a m e g o rodzica polegała na czyszczeniu stajni. Od d n i a , kiedy po raz pierwszy zaczęliśmy jeść lordowski chleb ojciec, zawsze d o s y ć z a m k n i ę t y w sobie, s p o c h m u r n i a ł jeszcze bardziej. Stał się opryskliwy, a n a w e t o r d y n a r n y , toteż moja ujawniająca się z wiekiem subtelność gniewała go i drażniła. Wreszcie, gdy sypnęła mi się b r o d a uznał, iż nadszedł czas, a b y m z a r a b i a ł na życie. Sobie w i a d o m y m s p o s o b e m wyjednał mi p r a c ę p o m o c n i k a w stajni i o d t ą d u d a w a l i ś m y się r a n k i e m do k a m i e n n e g o b u d y n k u pełnego o d o r u i k w a ś n y c h wyziewów. Ta p r a c a , c h o ć trwająca ledwie do p o ł u d n i a wyczerpywała mnie bardziej, niż p o m o c w sklepiku, dzięki k t ó r e m u m a t k a spodziewała się zwalczyć nasz n i e d o s t a t e k . N i e byłem bowiem j e d y n a k i e m . M ó j starszy b r a t , Filip, rychło usamodzielnił się znikając z d o m u na dłuższe okresy. W y n a j m o w a ł się do s i a n o k o s ó w i zbierania kartofli i chwalił sobie to zajęcie, przy k t ó r y m , j a k mi z całą szczerością o p o w i a d a ł , przeżył niejedną miłosną a w a n t u r ę . On też został m o i m pierwszym p r z e w o d n i k i e m w tych s p r a w a c h . Od niego dowiedziałem się wszystkich szczegółów i, p r z y z n a m , doświadczyłem w ó w c z a s b a r d z o mieszanych uczuć. Ale fizyczne zbliżenie d a n e mi było ujrzeć dzięki najstarszemu z braci, pupilowi rodziny, t e m u , dla k t ó r e g o ojciec, m a t k a i p o n i e k ą d ja s a m poświęcaliś­ my wszystkie siły. A n d r e w studiował teologię i był b a r d z o z a a w a n s o w a n y w z b o ż n y m dziele osiągnięcia s t a n o w i s k a p o m o c n i k a p a s t o r a w największym mieście okolicy. P o d o b n i e jak Filip p r z y p o m i n a ł b y c z k a z c z e r w o n ą t w a r z ą i g r u b y m i r ę k o m a , k t ó r y m i zwykł niezwykle k u n s z t o w n i e p o d k r e ś l a ć co piękniejsze wersy na p a m i ę ć c y t o w a n e j Biblii. Zazdrościłem m u , gdyż m i m o Strona 4 ojcowskiego p r o r o c t w a w odniesieniu do mej o s o b y , to A n d r e w urzeczywistniał nasze w s p ó l n e pięcie się wzwyż. Będąc o kilkanaście lat młodszy żyłem w cieniu jego d o k o n a ń . P a m i ę t a m , iż tej wiosny A n d r e w przybył do d o m u na k r ó t k i w y p o c z y n e k i m a l e ń k i e Kew, j a k zwykle, witało go z powściągliwym u s z a n o w a n i e m . Wziął mnie na m a ł ą p r z e c h a d z k ę brzegiem m o r z a i ilekroć mijaliśmy znajomych unosił n a d głową c z a r n y kapelusz odwzajemniając u k ł o n y i spojrzenia m ó w i ą c e tylko j e d n o : o t o człowiek, k t ó r y zwycięża! C h o ć gryziony zazdrością, czułem się wielce u h o n o r o w a n y , gdyśmy we d w ó j k ę brnęli po śliskich k a m i e n i a c h , w ś r ó d k t ó r y c h z sykiem k o t ł o w a ł a się szarozielona w o d a . N a s z e wybrzeże usiane było r u i n a m i starych o b w a r o w a ń , toteż rychło doszliśmy do s z c z ą t k ó w ciosowej wieży, w której od n i e p a m i ę t n y c h czasów hulał wiatr. W przyziemiu czyjaś zapobiegliwa ręka z a m k n ę ł a małymi drzwiczkami wejście do zacisznego loszku, skąd na p o h u k i w a n i e m e g o b r a t a o d p o w i e d z i a ł r a d o s n y , żeński głos. A n d r e w , nie t ł u m a c z ą c się, kazał mi p o z o s t a ć na zewnątrz, a sam p r z e p a d ł w ś r o d k u . W r o d z o n a ciekawość w k r ó t c e ściągnęła m n i e do pełnych szpar i pęknięć drzwiczek. Bez t r u d u dostrzegłem coś, co z a p a r ł o mi dech w piersiach. O t o A n d r e w , zrzuciwszy p a n t a l o n y i lniane g a t k i , stał z p o d c i ą g n i ę t ą wyżej p ę p k a koszulą, a s p o m i ę d z y j e g o obficie p o r o ś n i ę t y c h c z a r n y m włosem ud wystrzelał o r g a n tak o k a z a ł y c h r o z m i a r ó w , iż w pierwszej chwili wziąłem go za k o n a r , k t ó r y m zwykł, j a k laską, p o d p i e r a ć się p o d c z a s spacerów. P o d o b i e ń s t w o dopełniała sękatość, członek o b r z m i a ł tak m o c n o , iż splot żył wyglądał jak liany znikające w niesfornym m c h u zarostu. B r u n a t n a żołądż z o s t r y m k a p t u r e m p r z y p o m i n a ł a o d s ł o n i ę t ą spod k o r y h u b ę . Te wszystkie p o r ó w n a n i a przyszły mi do głowy znacznie później. W ó w c z a s stałem niemy, p o r a ż o n y widokiem, k t ó r y po bliższym przyjrzeniu o k a z a ł się niepełny. Przy ścianie, w niejakim o d d a l e n i u od sterczącej męskości, kuliła się m ł o d a kobieta. S p o d zsuniętej z r a m i o n sukni wyskakiwały obfite piersi, n a d a l ściśnięte p r z e k r z y w i o n y m stanikiem. Dziewczyna, dosyć n i e p o r a d n i e , usiłowała uwolnić się od tej części g a r d e r o b y , lecz z a c h ę c o n a kołyszącym się na wysokości jej twarzy członkiem jęła p o s u w a ć się ostrożnie w j e g o k i e r u n k u . D o s t r z e g ł e m , iż zebrawszy w dłonie sukienkę z całej siły wcisnęła ją w podołek i na r o z k r a c z o n y c h k o l a n a c h parła do celu. A n d r e w czekał na nią w p r a w i a j ą c b i o d r a w kolebiący ruch tak, że m ę s k o ś ć poczęła z a t a c z a ć koła, c o r a z szybciej i przekorniej u m y k a j ą c u s t o m dziewczyny. Z e b r a w s z y je w ryjek usiłowała schwycić czubek niesfornego o r g a n u , k t ó r y pocierał jej policzki, nos i powieki. Pośladki A n d r e w poczęły drżeć, a przez w y d a t n y brzuch przebiegł dostrze­ galny skurcz. W y d a ł o mi się to k o m i c z n e , gdyby nie g r o ź n y wygląd najsekretniej— szej części ciała m e g o b r a t a . Nie p o t r z ą s a ł j u ż swym p a s t o r a ł e m — t r z y m a ł go p r o s t o , celując w t w a r z kobiety. Strona 5 T e r a z i o n a o d m i e n i a ł a swe p o s t ę p o w a n i e . Otwarłszy s z e r o k o usta j e d n y m ruchem w a r g objęła w i ą z a d e ł k o , by następnie z wielką o s t r o ż n o ś c i ą w s u w a ć członek głębiej, j a k b y starając się go p o ł k n ą ć . W k r ó t c e j e d n a k , dla r o z m i a r ó w tego d a n i a , w s t r z y m a ł a się i przez chwilę oboje zamarli w oczekiwaniu. Z d a w a ł o się, iż to j u ż koniec. C i a ł o m e g o b r a t a u s p o k o i ł o się, c h o ć śmieszna sztywność tułowia nie ustąpiła. W y g l ą d a ł j a k z a d o w o l o n y z siebie b a n k i e r na r y s u n k a c h sławiących b o g a c t w o . Nigdy j e d n a k nie p o d e j r z e w a ł b y m , co ów g o d n y s z a c u n k u j e g o m o ś ć nosi w s p o d n i a c h . T e r a z wiedziałem i — chciało mi się śmiać. Byłem t a k ż e z a f a s c y n o w a n y i onieśmielony, a wszystkie te emocje przyspieszały mój puls i p o w o d o w a ł y uderzenia krwi do głowy. Zwłaszcza, że u s t a kobiety poruszyły się j a k b y coś przeżuwała. Powoli, czego bardziej domyśliłem się niż spostrzegłem, w jej w y p c h a n y c h policzkach zaczął p r a c o w a ć język. M a s o w a ł a nim w y p r ę ż o n ą kolbę w g ó r ę i w dół, a w y r a ź n a przyjemność płynąca z tej czynności rychło odzwierciedliła się w z a c h o w a n i u p a r t n e r a . Ująwszy jej głowę począł ruszać nią rytmicznie to przybliżając, to o d d a l a j ą c od siebie, aż s p a z m a t y c z n y o d d e c h kobiety w z m ó g ł się tak b a r d z o , iż p r z y p o m i n a ł d o złudzenia jęk. W ó w c z a s j e d n y m , z d e c y d o w a n y m ruchem A n d r e w wyrwał członek spomiędzy jej w a r g i. odchylając się w tył, strzelił gęstą cieczą. Dziewczyna westchnęła, po czym, w y s u n ą w s z y język, zgarniała n a d m i a r ścieka­ jącej po brodzie s p e r m y . A n d r e w o d s u n ą ł się nieco, obserwując z satysfakcją to zachowanie p o d o b n e do odruchu kotki. Dziewczyna t a k ż e odchyliła się do tyłu podciągając spódnicę. Po s p o c o n y c h u d a c h zsuwały się falbaniaste majtki. D ł o ń m i krzepcej ujęła p o d b r z u s z e . A n d r e w chwycił ją za r a m i o n a i b r u t a l n i e zawinął jej ciałem; leżała teraz na b r z u c h u , całkiem b e z w ł a d n a . Schylił się i ująwszy jej łydki ważył je w d ł o n i a c h , a następnie założył na swe b i o d r a . Dziewczyna dźwignęła się na łokcie wspierając czoło o ziemię. Między jej p o ś l a d k a m i a b r z u c h e m mężczyzny fałdowała się zmięta s u k n i a . A n d r e w bezceremonialnie zarzucił ją na głowę k o c h a n k i o b n a ż a j ą c jej tyłek. I tym razem zbliżał się powoli n a s u w a j ą c ciężkie j ą d r a na pulchny wzgórek, k t ó r y od tyłu wyłaniał się spod r ó ż o w y c h półkul. Ku m e m u zaskoczeniu nie stał się on j e d n a k p r z e d m i o t e m rzeczywistego z a i n t e r e s o w a n i a m e g o b r a t a . A n d r e w ułożył b o w i e m zwiotczały członek w bruździe p o m i ę d z y p r a w y m a lewym p o ś l a d k i e m i r o z p o c z ą ł posuwisty ruch przed siebie. W k r ó t c e j e g o m a c z u g a osiągnęła p o p r z e d n i ą długość, c h o ć w tym p o ł o ż e n i u nie sterczała j u ż , lecz d o s k o n a l e wypełniała b e z b r o n n ą szczelinę. Dostrzegłem k r o p l e p o t u , k t ó r e spływały z p ę p k a kobiety, gdy n a d a w a ł a s w e m u lekko o t y ł e m u ciału ó w posuwisty, d o s t o s o w a n y d o t e m p a p a r t n e r a ruch, w k t ó r y m jej piersi i pośladki falowały z c a ł k o w i t y m z a p a m i ę t a n i e m . M ó j b r a t n a d a l nie spieszył się, m i m o najwyższego napięcia, k t ó r e r o z p o z n a ­ wałem po szybkich rzutach bioder. D ł o ń m i z s z e r o k o r o z s t a w i o n y m i k c i u k a m i przesuwał po ciele dziewczyny p o p r z e z talię aż ku ł o p a t k o m , nachylając się przy Strona 6 tym g ł ę b o k o . W t e d y j e g o m ę s k o ś ć wciskała się u n a s a d y w szczelinę, a p o n o w n i e o b r z m i a ł a żołądź o d c h y l a ł a się w górę. T a , niezbyt c h y b a w y g o d n a pozycja w y m a g a ł a z m i a n y . A n d r e w o d s u n ą ł się p r z e t o na t a k ą odległość, iż łydki dziewczyny z t r u d e m u t r z y m y w a ł y się na jego b i o d r a c h . Przydusił dłonią w z n o s z ą c ą się niesfornie m ę s k o ś ć , wycelował i p c h n ą ł z całej siły. Sądziłem, że z a s p o k o i się w s p o s ó b z n a n y mi z o p o w i a d a ń Filipa. W s z e l a k o uczony b r a t był najwyraźniej k o c h a n k i e m n a z b y t ś w i a t o w y m j a k na w y o b r a ź n i ę ludzi z K e w . T o t e ż z niejakim w s t y d e m p o z n a ł e m , iż znalazł u p u s t między p o ś l a d k a m i dziewczyny. Spodziewałem się j a k i e g o ś p r o t e s t u z jej strony świadczącego o udręce, lecz p o z a z n a n y m mi j u ż , głuchym jękiem, wyrażającym r o z k o s z nie słyszałem nic, co świadczyłoby, że jest t e m u przeciwna. Jej ciało prężyło się j a k s t r u n a , ściągnięte piersi wspierały o p a d a j ą c ą w dół sylwetkę; nareszcie głośny krzyk z a k o ń c z y ł to dające d o myślenia w i d o w i s k o . O d s k o c z y ł e m od drzwiczek, teraz d o p i e r o u ś w i a d a m i a j ą c sobie, że nie tylko w z r o k , ale i p o z o s t a ł e zmysły b i o r ą udział w o g l ą d a n y m s p e k t a k l u . K r o c z e p ę k a ł o mi od n a p o r u rozognionej męskości. G w a ł t o w n y ruch wyzwolił d r z e m i ą ­ ce t a m soki. Z desperacją o b c i ą g n ą ł e m s p o d n i e ; g o r ą c a , kleista ciecz zmoczyła ścianę wieży. N i m A n d r e w wyszedł, zdołałem się nieco u s p o k o i ć . Dla n i e p o z n a k i rzucałem płaskie k a m i e n i e w p o m a r s z c z o n ą t o ń m o r z a . Odbijały się wielokrotnie i z przy­ g ł u s z o n y m odległością pluskiem tonęły d a l e k o od brzegu. — I cóż mały — z a g a d n ą ł A n d r e w — nauczyłeś się czegoś dzisiaj? — O t a k , drogi bracie — o d p a r ł e m pełen u s z a n o w a n i a . — Dzięki tobie liznąłem tęgi łyk męskiej teologii... Strona 7 Rozdział drugi Piętnaście lat to wiek zachęcający do n a d s p o d z i e w a n i e licznych o d k r y ć . C h o ć b y kobiety: było ich w o k o ł o m n i e n i e m a ł o . O p r ó c z d w u braci d o b r z y rodzice obdarzyli mnie aż c z t e r e m a siostrami. D o t y c h c z a s w y d a w a ł y mi się nieznośne; najstarsza M a r y A n n , gdyż t r a k t o w a ł a mnie j a k s m a r k a c z a , najmłod­ sza M a r y L o u , bo widziałem w niej siusiajmajtkę. Dwie średnie — bliźniaczki, młodsze o rok o d e mnie żyły w ł a s n y m , tajemniczym życiem, s k o n c e n t r o w a n y m na lalkach i k u c h n i . T e r a z j e d n a k zacząłem uważniej p r z y p a t r y w a ć się m o i m siostrom i doszed­ łem do w n i o s k u , że nie były wcale j e d n a k o w e . M a r y A n n bez wstydu wypinała swe krągłości nic sobie nie r o b i ą c z u t y s k i w a ń m a t k i i uszczypliwości ojca. Była ł a d n ą , h o ż ą dziewczyną, której ciało p r a g n ę ł o miłości. W ó w c z a s zaczynałem to d o p i e r o o d c z u w a ć ledwie o b u d z o n y m i n s t y n k t e m , a nie rozumiejąc j a k i fluid płynie od r o z m a r z o n e j dziewczyny, w p a d a ł e m w p a n i k ę . M o j e zmieszanie świadczyło j e d y n i e j a k cnotliwą z d a w a ł a się a t m o s f e r a naszego r o d z i n n e g o domu. Wszystkie me siostry w y c h o w y w a n o s k r o m n i e i p o b o ż n i e na g o s p o d a r n e ż o n y i m a t k i . J e d n o s t a j n o ś ć takiej edukacji najwidoczniej d o s k w i e r a ł a najstar­ szej, b o w i e m rychło spostrzegłem, iż nie p r z y k ł a d a się n a d m i e r n i e do haftów i smażenin zalecanych j a k o najlepsze p r z y g o t o w a n i e do s t a n u małżeńskiego. Przeciwnie, M a r y A n n łaknęła p r z y g ó d , o d m i a n y , w y r w a n i a się z p r o w i n c j o n a l ­ nej ciasnoty. I chociaż nie u ś w i a d a m i a ł a sobie tego do k o ń c a , zgodnie z kobiecą intuicją w y b r a ł a najłatwiejszą ku t e m u d r o g ę : wcześnie straciła dziewictwo. W p o ł u d n i e zachodziła do lordowskiej stajni p r z y n o s z ą c w wiklinowym k o s z y k u posiłek. Jedliśmy go w r a z z ojcem — w p o g o d n e dni na d w o r z e , zaś w słotne w p r o s t na sianie, gdzie folwarczne perszerony usiłowały m o k r y m i p y s k a m i w y r w a ć n a m o s t a t n i ą k r o m k ę chleba. M a r y A n n przysiadała w ó w c z a s naprzeciw, przybierając pozę niewinnej dziewicy, c h o ć oczy jej błądziły na p r a w o i lewo. W stajni p r a c o w a ł o k i l k u n a s t u z d r o w y c h p a r o b k ó w . W ś r ó d nich hałaśliwością i p r o s t a c k ą krzepą wyróżniał się niejaki J o h n „Ciężkie D z w o n y " . P r z y d o m e k ów, p o w t a r z a n y z o b l e ś n y m c h i c h o t e m r o z b a w i a ł m n i e , nie n a s u w a ­ j ą c ż a d n y c h skojarzeń. Ale M a r y A n n , j a k sądzę, r o z u m i a ł a g o n a własny i podniecający s p o s ó b . W letnie, g o r ą c e dni J o h n zwykł po pracy z d e j m o w a ć k u b r a k , zawijać n o g a w k i s p o d n i i m y ć się publicznie p o d p o m p ą . Dzisiaj wydaje się to 10 Strona 8 n i e p r a w d o p o d o b n e , lecz wtedy, w Kew, takie z a c h o w a n i e u w a ż a n o za nieprzy­ stojne. D o r o d n e b a r y p a r o b c z a k a grały h a r m o n i ą mięśni, a m o j a siostra strzelała w nie s k u p i o n y m i o c z k a m i . D o m y ś l a m się, że b ę d ą c s p r y t n ą s z y b k o powzięła p l a n , p r o w a d z ą c y do urzeczywistnienia jej z a m i a r ó w . J o h n , c h o ć m o c n y w gębie, nie miał czasu na o g l ą d a n i e się za dziewczynami. P r a c o w a ł ciężko, wieczorami przesiadując w pubie przy kuflu piwa. Za kilka lat, po u z b i e r a n i u n i e o d z o w n e j żeniaczce s u m y , pewnie uderzyłby w k o p e r c z a k i do jakiejś ciepłej k r ó w k i z k i l k o m a funtami p o s a g u . L o r d F o n t e n b a r r y , zgodnie ze zwyczajem, p o d n i ó s ł b y J o h n a d o godności p r a c o w n i k a o t r z y m u j ą c e g o tygod­ niówki, co p o z w o l i ł o b y mu zająć j e d n ą z izb folwarcznych i spokojnie d o c z e k a ć licznego p o t o m s t w a . W s z y s t k o to d o s k o n a l e p o j m o w a ł a M a r y A n n , toteż w jej planie taki c h ł o p a k o d g r y w a ł j e d y n i e rolę w y t r y c h a , ułatwiającego otwarcie z a r y g l o w a n y c h d o t ą d drzwi. Nie wiem, kiedy to się stało, lecz po d w u z n a c z n y c h p r z e ś m i e w k a c h p a r o b ­ k ó w , wściekłości ojca i rozpaczy m a t k i p o z n a ł e m , iż M a r y A n n straciła rzecz najcenniejszą: ludzki szacunek. T e r a z nie m o g ł a j u ż oczekiwać, iż k t ó r y ś z p o r z ą d n y c h i n u d n y c h m ł o d y c h r y b a k ó w z K e w zechce p r z e d s t a w i ć ją swoim r o d z i c o m . W m i a s t e c z k u jej przyszłość rysowała się n a d e r c z a r n o . M u s i a ł a wyjechać i z a b r a ć r o d z i n n ą h a ń b ę ze s o b ą . Poczciwi rodzice uradzili wysłać ją do ciotki mieszkającej w d u ż y m , kupieckim mieście n a p o ł u d n i u . P o s z u k i w a n o t a m p o k o j ó w e k ; M a r y A n n nie p o z o s t a ł o więc nic i n n e g o j a k g o t o w a ć , s p r z ą t a ć i niańczyć cudze dzieci. W ten s p o s ó b najstarsza siostra u k a z a ł a mi j e d e n z możliwych, c h o ć niezbyt zachęcających s p o s o b ó w ucieczki z K e w . S a m nie byłem do niej g o t o w y , przeciwnie właśnie r o z p o c z y n a ł a się m o j a m ę s k a , d o m o w a n a u k a , w której niepoślednią rolę odegrały bliźniaczki — F r y d a i K a t h y , czternastoletnie p a n i e n k i p o r o z u m i e w a j ą c e się systemem znaczących spojrzeń, u ś m i e c h ó w i półsłówek. We dwie tworzyły z a m k n i ę t y świat, do k t ó r e g o n a d e r niechętnie d o p u s z c z a ł y i n t r u z ó w . O tym, że d o s t ą p i ł e m tego zaszczytu z a d e c y d o w a ł przypadek. Żyjąc tak blisko pięciu kobiet w m a ł y m i n i e w y g o d n y m d o m k u , nie m o g ł y ujść mej u w a d z e czynności i zabiegi związane z ich płcią. C h o c i a ż nasi rodzice s u r o w o przestrzegali przystojnych obyczajów, p r y m i t y w i z m w a r u n k ó w b y t o w a ­ nia odsłaniał p e w n e tajemnice. Najzwyklejszy prześwit w b e l k o w a n i u sufitu d o p o m a g a ł chłopięcej ciekawości w zajrzeniu do siostrzanej a l k o w y . Z r a z u p a t r z y ł e m na bliźniaczki k r z t u s z ą c się od śmiechu. Ich zaokrąglające się d o p i e r o ciała w y d a w a ł y mi się z d e f o r m o w a n e , a p u l c h n e , b e z b r o n n e p o d b r z u s z a wywoływały o d r u c h p o g a r d y . P o d tym względem t r a k t o w a ł e m swą fizyczność nieskończenie wyżej. Było w niej coć zwycięskiego i z d e c y d o w a n e g o , czego s t a n o w c z o b r a k o w a ł o o b u m o i m siostrom. Strona 9 Przez dłuższy czas sądziłem, iż tylko o n e są d o t k n i ę t e owymi b u d z ą c y m i litość b r a k a m i . Jakież było moje zaskoczenie, gdy o d k r y ł e m , że t a k ż e m o j a m a t k a w kąpieli wygląda b a r d z o p o d o b n i e , c h o ć jej ciało — d u ż e i rozłożyste budziło większy szacunek i ciekawość. J e d n a k ż e wstyd w z b r a n i a ł mi p o d g l ą d a n i a rodzicielki, n a t o m i a s t c o r a z częściej wypełzałem na strych, a b y o d d a w a ć się kontemplacji w d z i ę k ó w bliźniaczek. W k r ó t c e z a u w a ż y ł e m , iż dziewczątka z a c h o w u j ą się osobliwie. Po u d a n i u się na spoczynek oczekiwały czas j a k i ś w p r z y k ł a d n y m , lecz fałszywym śnie, po czym c i c h u t k o zrzucały koszule i w s k a k i w a ł y do j e d n e g o ł ó ż k a . Czyn ten należał do szczególnie n a g a n n y c h . D o m nasz, c h o ć biedny, szczycił się p o s i a d a n i e m przez k a ż d e g o członka r o d z i n y własnego miejsca d o s p a n i a . Pewnej sierpniowej nocy wlazłem na strych, a b y j a k zwykle obejrzeć moje siostry łamiące najsurowszy z z a k a z ó w . N o c była g o r ą c a , więc uczyniłem to w samych g a t k a c h . Pełzłem ostrożnie na b r z u c h u , wsłuchując się w szmery dobiegające z d o ł u . Wyławiałem c h r a p a n i e ojca i ciężki o d d e c h m a t k i . W k r ó t c e znalazłem się n a d izbą bliźniaczek. C h ł o d n e deski mile d r a p a ł y mą spotniałą skórę. Ułożyłem się w y g o d n i e na b r z u c h u i p r z y s u n ą ł e m o k o do szpary. W sypialni było prawie j a s n o . Przez o t w a r t e o k n o księżyc oświetlał całą scenę, a jego zielono—niebieska p o ś w i a t a n a d a w a ł a d o b r z e z n a n y m k ą t o m tajemniczy wygląd. Na łóżkach, z r ę k a m i na kołdrze, leżały obie siostrzyczki. Wiedziałem, że nie wytrzymają d ł u g o . S o l i d a r n a o s t r o ż n o ś ć p o z w a l a ł a im, j a k d o t ą d , skutecznie u k r y w a ć n o c n e występki. Pierwsza zerwała się z posłania F r y d a . Nieco wyższa od siostry o krzepkich, silnie o s a d z o n y c h b i o d r a c h i szczupłej talii zatańczyła przed o k n e m kilka wcale p o m y s ł o w y c h figur i, zsunąwszy b a r c h a n o w ą koszulę, wskoczyła z cichym śmiechem na ł ó ż k o K a t h y . U c a ł o w a ł a siostrę, a n a s t ę p n i e p o m o g ł a jej ściągnąć przyodziewek. Odrzuciły lekką k o ł d r ę i klęcząc przyglądały się sobie, uśmiecha­ j ą c się przy tym dziwnie i o d d y c h a j ą c g ł ę b o k o . Przylgnąłem do mojej szpary, aby lepiej widzieć. Księżyc, j a k b y na zawołanie b u c h n ą ł o s t r y m , seledynowym p r o m i e n i e m . Ujrzałem, j a k dłoń F r y d y wędruje po udzie siostry i zatrzymuje się na słabo o w ł o s i o n y m w z g ó r k u ; palce zginają się i n i k n ą w p o d b r z u s z u . Pieszczocie tej towarzyszył cichy szept. K a t h y w y d a w a ł a się p o g r ą ż o n a we śnie. c h o ć jej brzuch powoli, lecz systematycznie wyprężał się. Kiedy ruchy F r y d y stały się energiczniejsze K a t h y , niby w podzięce, ujęła w dłonie szczupłe piersi siostry i uniosła je ku górze. N a s t ę p n i e schwyciła w d w a palce m a l e ń k ą sutkę lewej piersi, p r a w ą z a m y k a j ą c w m i s e c z k o w a t o złożonej dłoni. T y m c z a s e m ręka F r y d y p o g r ą ż a ł a się między u d a m i siostry; kciuk o p a r ł się o ł o n o , palce wskazujący i ś r o d k o w y b a r a s z k o w a ł y w sekretnej szczelinie to w y n u r z a j ą c się, to z n ó w zagłębiając p r a w i e po n a s a d ę . Z a b a w a ta sprawiała o b u dziewczynom o g r o m n ą przyjemność. Ów a k t całkowitej intymności wyrażał wzajemną fascynację i zarazem 12 Strona 10 pobłażliwość dla własnych n i e d o s t a t k ó w . F r y d a najlepiej j a k u m i a ł a n a ś l a d o w a ­ ła mężczyznę, lecz nie potrafiła mu d o r ó w n a ć ani m o c ą , ani s t a n o w c z o ś c i ą pchnięcia. Jej szczupłe palce w żaden s p o s ó b nie o d d a w a ł y r o z m i a r ó w przecięt­ nego c z ł o n k a . O b s e r w u j ą c wysiłki bliźniaczek z z a d o w o l e n i e m stwierdzałem, że moja m ę s k o ś ć , c h o ć tak jeszcze n i e d o ś w i a d c z o n a , bez t r u d u w y g r a ł a b y w tej rywalizacji. P r a w d ę m ó w i ą c i ja o d c z u w a ł e m gorący p r ą d w y w o ł a n y przez p o d r a ż n i o n e zmysły. Przywarłem silniej do p o d ł o ż a p o w o d u j ą c skrzypienie starych belek. Dziewczęta z a m a r ł y , zalęknione, a ja w s t r z y m a ł e m o d d e c h w o b a w i e przed odkryciem. Po chwili wsłuchiwania się w bicie własnych serc cała nasza trójka p o w r ó c i ł a d o p r z e r w a n y c h czynności. T y m razem F r y d a n a k ł o n i ł a K a t h y d o szerokiego rozłożenia nóg. O t w a r t a s z p a r a zapraszała do wejścia, lecz siostry zajęły się pieszczotami piersi i twarzy. Składały sobie p o c a ł u n k i , pocierały sutki, a nawet lizały się wzajemnie. F r y d a , klęcząc n a d K a t h y t a k ż e rozsunęła u d a i z a r a z s p o d p o d u s z k i w y d o b y ł a o k o ł o p ó ł m e t r o w e j długości kij obciągnięty s k ó r ą . P o z n a ł e m uchwyt pejcza, k t ó r y zginął ojcu kilka tygodni wcześniej. T e n elastyczny, ale wystarczająco t w a r d y p r z e d m i o t , posłużył im do kolejnej, miłosnej gry. Rozpoczęła ją F r y d a , gładząc ciało K a t h y t r z y m a n ą w dłoni p a ł k ą . O d w r ó c i w s z y ją sztorcem w dół k i l k a k r o t n i e uderzyła w ł o n o siostry, a n a s t ę p n i e zwróciła obłe z a k o ń c z e n i e w swoją s t r o n ę i wbiła je p o m i ę d z y u d a . Uczyniła to j e d n y m , g w a ł t o w n y m pchnięciem, z a c h o w u j ą c pełne napięcia milczenie. Skuliła się od tego s a m o b ó j c z e g o ciosu. Ciemniejsze niż u siostry włosy d o t k n ę ł y skóry K a t h y z niepokojem patrzącej na walkę F r y d y z w ł a s n y m ciałem. J e d n a k ż e , niemal n a t y c h m i a s t p o t e m , F r y d a w y p r o s t o w a ł a się, rozłożyła ręce, a nawet uniosła je n a d głową w geście zwycięstwa. Pałka, lekko chwiejąc się, tkwiła j u ż samodzielnie, p r z y p o m i n a j ą c sterczący członek. Pomysłowej filutce nieobce było to p o d o b i e ń s t w o . W y k o r z y s t a ł a je teraz, kierując drugi koniec w k i e r u n k u łona K a t h y . Ta o d p o w i e d z i a ł a u w a ż n y m p o d d a n i e m bioder, przyspieszającym m o m e n t połączenia. Z a chwilę obie dziewczyny poruszały się w j e d n y m tempie zadając sobie wspólnie r o z k o s z n y ból. S a m o w y s t a r c z a l n o ś ć bliźniaczek u b o d ł a m n i e . M i m o najszczerszych chęci swą p a ł k ą m o g ł e m obsłużyć tylko j e d n ą kobietę na raz. Poznając miłosną technikę p r z e k o n y w a ł e m się o nieodzowności różnego rodzaju a t r y b u t ó w . Miłość nie w y p o s a ż o n a w d o d a t k o w e p r z e d m i o t y służące do o k a z y w a n i a sobie czułości z d a w a ł a się u b o g a i p o z b a w i o n a fantazji. F r y d a i K a t h y d o s y ć d ł u g o z a b a w i a ł y się s k r a d z i o n y m ojcu pejczem, przybierając różne pozycje. Ich perfekcja w p o s ł u g i w a n i u się tą n a m i a s t k ą pozwoliła, w j e d n y m z w a r i a n t ó w , z e t k n ą ć się ł o n a m i . W ten s p o s ó b ukryły w sobie ów t w a r d y , obcy i wzbudzający dreszcz n i e p o k o j u p r z e d m i o t tak n a t u r a l n i e , j a k b y był on s t w o r z o n y wyłącznie do n o c n y c h igraszek. 13 Strona 11 T a r g n ę ł a m n ą z a z d r o ś ć , tyleż dziecinna c o u s p r a w i e d l i w i o n a . Czyżby sztuczny p r z y r z ą d m ó g ł rzeczywiście zastąpić p o d o b n y m e m u o r g a n , k t ó r y wbijał się właśnie w przegniłe krokwie? Pewność, że z łatwością wystrzeli nad g ł o w a m i o b u p a n i e n e k p r a w d z i w ą f o n t a n n ą — tylko pogłębiała irytację. Obie wykazywały g ł u p o t ę i k r a ń c o w e zepsucie, zabawiając się ze s o b ą tuż p o d bokiem niczego nie podejrzewających rodziców. W i e d z ą c o ich s p r a w k a c h m o g ł e m zagrozić Frydzie i K a t h y z d e m a s k o w a n i e m ich n i e n a t u r a l n y c h p r a k t y k . . . Złośliwą wizję przerwała mi p o n o w n a a k t y w n o ś ć bliźniaczek. Po usunięciu skórzanej pałki, K a t h y wyciągnęła się na łóżku p r a g n ą c nieco w y p o c z ą ć . Lecz niepożyta F r y d a nie pozwoliła na to. Spod wezgłowia wyjęła tym razem gruby sznur, na k t ó r y m nasza poczciwa m a t k a rozwieszała bieliznę i s p r a w n i e oplotła nim ciało bliźniaczki w taki s p o s ó b , iż w jednej pętli znalazła się szyja, a w drugiej stopy. Ściągnięcie o b u pętli p o w o d o w a ł o uniesienie n ó g K a t h y i zetknięcie ich z głową. Bezlitosny księżyc oświetlił wypięty dziewczęcy tyłek. F r y d a d ł u g o i z z a d o w o l e n i e m s t u d i o w a ł a ów podniecający w i d o k . Nie taję, iż b e z b r o n n a n a g o ś ć K a t h y nasiliła tylko mą nie r o z ł a d o w a n ą żądzę. P c h a n y silniejszym od ś w i a d o m o ś c i woli n a k a z e m , j a k w ą ż wyzwoliłem się z gatek i począłem na ślepo szukać przystani dla c o r a z bardziej rozkołysanej męskości. Szpary w k r o k w i a c h były na tyle d u ż e , iż bez większego wysiłku w s u n ą ł e m członek w miękkie, c h o ć zdradliwe p r ó c h n o . Z sufitu p o s y p a ł się na izbę seledynowy w p r o m i e n i a c h księżyca pył. Ale bliźniaczki n a z b y t zajęły się sobą, by z w r a c a ć u w a g ę na p o d e j r z a n e trzaski. F r y d a ułożyła się między wzniesionymi n o g a m i K a t h y tak, by jej ł o n o d o k ł a d n i e przylegało d o ł o n a siostry. W y k o n y w a ł a długie, p o s u w i s t e ruchy, w trakcie k t ó r y c h pocierała z a r ó w n o o d b y t j a k i rozsunięte płatki s r o m u swej p a r t n e r k i . R u c h y te stawały się c o r a z żywsze i bardziej kanciaste. F r y d a p o d r z u c a ł a b i o d r a m i , a t a k u j ą c bliźniacze ciało. Stare ł ó ż k o zaczęło niebezpiecz­ nie skrzypieć, zagłuszając h a ł a s jaki wszczynałem na górze. O d t w a r z a ł e m z a c h o w a n i e się F r y d y mając p o d s o b ą jedynie zetlałą więźbę s t r o p u . R o z d y g o t a ­ ny członek pracowicie o d ł u p y w a ł w a p n o z n a r u s z o n e j z a p r a w y sufitu. Postrzę­ piony płatek spadł na splecione ze s o b ą ciała i rozprysł się na d r o b n e kawałeczki. C u d o w n y dreszcz t a r g n ą ł m y m i b i o d r a m i . S t r u m i e ń w y t r y s k u przebił słabą z a p o r ę p r ó c h n a i spryskał rozwieszone na krześle s u k n i e m o i c h występnych siostrzyczek. Kilka kropel z m o c z y ł o skórę F r y d y , lecz nie z a r e a g o w a ł a , j a k b y jej r o z p a l o n e ciało przemieniało n a t y c h m i a s t k a ż d ą wilgoć w obłoczek p a r y . W trakcie s t o s u n k u pętla na szyi K a t h y zacisnęła się niebezpiecznie. D r g a n i e uniesionych n ó g i b e z r a d n y młynek dłoni d a w a ł y p o z n a ć , iż dziewczyna się dławi. Lecz n a p a s t l i w a F r y d a ani myślała o przerwie. O d w r ó c i w s z y się p o ś l a d k a m i do b r z u c h a siostry rozpoczęła n o w e ćwiczenia. Jej r o z c h y l o n e u d a u k a z y w a ł y o d d y c h a j ą c ą j a k m a ł ż szczelinę. N a r a z , s p o ś r ó d falujących p ł a t k ó w mięsa, trysnęła b r u n a t n a ciecz, w k r ó t c e bijąca z regularnością pulsu. Ciecz spływała po u d a c h F r y d y , k t ó r e stawały się lśniące i b r u n a t n e , odcinając się od księżycowej 14 Strona 12 bieli w z d ę t e g o b r z u c h a . Zacięta t w a r z p o t w i e r d z a ł a przypuszczenie, iż k r w o t o k nie o b y w a ł się bez b ó l u . T y m c z a s e m dłonie poszukującej wyzwolenia K a t h y natrafiły n a u d a siostry i r o z m a z u j ą c krew przeniosły ją wyżej, aż ku piersiom o k r u t n e j dręczycielki. G d y s t r u m i e ń miesiączki osłabł, F r y d a ciężko dysząc zsunęła się z ciała siostry, k t ó r a n a t y c h m i a s t usiłowała rozluźnić zaciśniętą na szyi pętlę. F r y d a j a k b y nie zauważyła tych s t a r a ń . T y l k o o b a w a przed ujawnieniem się p o w s t r z y m a ł a mnie o d w s p o m a g a j ą c e g o wysiłki K a t h y o k r z y k u . Nareszcie F r y d a pospieszyła siostrze z p o m o c ą . Był j u ż najwyższy czas. Zsiniała t w a r z K a t h y p r z y p o m i n a ł a z a c h m u r z o n y księżyc. Jej s p ę t a n e nogi z n ó w powróciły do n o r m a l n e g o położenia. Z ulgą rozcierała o b r z m i e n i e p o z o s t a w i o n e na szyi przez n a p i ę t y sznur. N a r a z , niespodziewanie dla niej s a m e j , wszystkie jej członki usztywniły się; wygięty tułów spoczywał tylko teraz na piętach i potylicy. Przez ciało przechodzi­ ła fala rozluźniająca, to z n o w u sprężająca r o z d y g o t a n e mięśnie. F i n a ł tej nawałnicy pojawił się w k r ó t c e i u d a K a t h y , p o d o b n i e j a k wcześniej siostry, p o k r y ł a b r u n a t n a w świetle księżyca krew. T a d z i w n a n o c , z a k o ń c z o n a w i d o k i e m krwawiących dziewcząt z a p a d ł a m i g ł ę b o k o w p a m i ę ć . Ujrzałem, j a k wielką niezależność w miłosnej magii m o g ą wywalczyć kobiety. Stosunek z księżycem przekraczał męskie możliwości, ale r o z b u d z a ł w y o b r a ź n i ę . . . P o z n a n i e tych o d c z u ć pozwoliło mi za kilka lat na stoczenie zwycięskiej batalii, dzięki której z d o b y ł e m pozycję i sławę. Strona 13 Rozdział trzeci Na razie j e d n a k moja k o n d y c j a p a r o b k a przedstawiała się nędznie. Bolałem n a d tym dotkliwie, gdyż k a ż d y dzień s p ę d z o n y na oczyszczaniu z gnoju folwarcznych stajni lorda F o n t e n b a r r y p r z y s p a r z a ł mi zgryzot i poniżeń. Przeciwnie do ojca, k t ó r y najwyraźniej znajdował z a d o w o l e n i e w upodlającym stanie dającym m u s k r o m n ą p e w n o ś ć j u t r a , j a wolałem najgorszą n i e w i a d o m ą o d m o n o t o n i i ogłupiającej pracy. D l a t e g o ze wszystkich sił w y g l ą d a ł e m okazji w y r w a n i a się z tego piekła. Cały ten r o k , niezwykle deszczowy, nasilił wczesnojesienny p r z y b ó r rzek. Spadły o n e na nasze wybrzeże z t a k ą g w a ł t o w n o ś c i ą , iż p o w a ż n a część i tak zazwyczaj p o d m o k ł y c h łąk została z a l a n a . P o d o b n i e zły los d o t k n ą ł u m i ł o w a n e przez l o r d a o g r o d y . K t o żyw z a t e m został ściągnięty na r a t u n e k . Praca po łydki w błotnistej wodzie nie uśmiechała mi się wcale. Nie z m a r t w i ł e m się p r z e t o , gdy d o p o m o c y o g r o d n i k o m z a p ę d z o n o m e g o ojca, mnie przydzielając do stajni d w o r s k i c h , pełnych eleganckich koni p o d wierzch. Stajnie te różniły się od folwarcznych. Miały wysokie s t r o p y , w y k w i n t n e , m e t a l o w e b a l u s t r a d y dla siodeł i uprzęży, z a p a c h przedniej skóry, wspaniałe p r z y b o r y do pielęgnacji zwierząt. Na ścianach wisiały trofea myśliwskie lorda — m a ł e pyski saren, potężne głowy łosi i szczeciniaste ryje d z i k ó w . Wszędzie p a n o w a ł a b u d z ą c a p o d z i w s c h l u d n o ś ć i pewien rodzaj w y k w i n t u , nakazujący nawet przy najcięższych p r a c a c h nie z a p o m i n a ć o swym wyglądzie i m a n i e r a c h . T o t e ż s k ó r z a n y fartuch, wysokie b u t y i s u k i e n n a c z a p k a z d a s z k i e m , k t ó r e w r ę c z o n o mi w r a z z s u r o w y m z a k a z e m plucia na p o d ł o g ę i załatwiania n a t u r a l n y c h p o t r z e b między końskie k o p y t a , stały się dla mnie w i d o m ą o z n a k ą awansu. G n ó j wszakże był ten sam, a p r a c a przy szlachetnych r u m a k a c h — wyczerpu­ j ą c a . Nie raz zdarzyło mi się po uprzątnięciu b o k s ó w z a s n ą ć w ukryciu w ciepłym z a p a c h u siana i parujących zwierząt. Nie w y p a t r z o n y przez n i k o g o z a p o m i n a ł e m o upływającym czasie. Spóźniałem się na d o m o w ą kolację i po t y g o d n i u ciągle nasilającej się p o w o d z i ów n a w y k wszedł mi na tyle w krew, że h a r d o o d p o w i a d a ł e m na u t y s k i w a n i a m a t k i . Zniecierpliwiony ojciec złoił mi s k ó r ę , ale gdy i to nie d a ł o rezultatu p o s t a n o w i ł zaczekać, aż wszystko wróci do starego p o r z ą d k u . Ja n a t o m i a s t błogosławiłem rujnującą o g r o d y w o d ę i w pięknej stajni m a r z y ł e m o wspaniałej przyszłości. W s o b o t ę n a w a ł pracy d a w a ł się szczególnie we znaki. N a l e ż a ł o s t a r a n n i e 16 Strona 14 wyczyścić wszystkie wierzchowce, zmienić ściółkę, n a s y p a ć o b r o k u , u p o r z ą d k o ­ wać u p r z ą ż przed niedzielną przejażdżką lordowskiej rodziny. W y c z e r p a n y trwającą od świtu g o n i t w ą z a p a d ł e m w głęboki sen, k t ó r y przedłużył się p o n a d miarę. O c k n ą w s z y się stwierdziłem, że drzwi stajni są j u ż z a p a r t e od z e w n ą t r z . Na d w o r z e p a n o w a ł złocisty zmierzch. G ł o s y nawołujących się stróży, poszczekiwanie psów i gra świerszczy łagodziły mą s a m o t n o ś ć . Leżąc z o t w a r t y ­ mi oczami rozmyślałem o ludziach takich j a k lord F o n t e n b a r r y — — b o g a t y c h , krzykliwych i próżnujących. Mieli na z a w o ł a n i e wszystko, czego m o ż n a z a m a r z y ć , p o d c z a s gdy j a , wiejski głupek, w y m i a t a ł e m ich brudy... A przecież u m i a ł b y m równie d u m n i e nosić z g r a b n e u b r a n i a , t r z a s k a ć bacikiem po g l a n s o w a n y c h cholewach i w y d a w a ć nie znoszące sprzeciwu r o z k a z y kłaniającej się służbie. M ó g ł b y m o d b i e r a ć h o n o r y , pławić się w podziwie i z g a r n i a ć pieniądze. Piękna wizja b o g a c t w a zajęła mnie na tyle, iż nie spostrzegłem, j a k do stajni wsunęły się, j e d n a po drugiej, dwie postaci. D o p i e r o ich głośny, niczym nie s k r ę p o w a n y szept u ś w i a d o m i ł mi tę o b e c n o ś ć . P a r a ta nie po raz pierwszy s p o t y k a ł a się tutaj, gdyż ani trochę nie d b a ł a o o s t r o ż n o ś ć . K t ó ż bowiem przypuszczałby, iż do świetnie c h r o n i o n e g o b u d y n k u z a k r a d n i e się, używając klucza, aż dwoje i n t r u z ó w ? Dosłyszany przeze mnie dialog o k a z y w a ł się żarliwą p r o ś b ą z jednej i równie s t a n o w c z ą o d m o w ą z drugiej strony. G ł o s męski usiłował wyjednać jakieś „wielkie szczęście", p o d c z a s gdy kobieta, b a r d z o zalotnie p o w o ł y w a ł a się na „ o p i n i ę l u d z k ą " . P r z e k o m a r z a n i e to t r w a ł o czas j a k i ś , aż zniecierpliwiony mężczyzna wziął się na j e d y n y s p o s ó b dający szansę osiągnięcia celu i, wśród zdławionych o k r z y k ó w d a m y , przewrócił ją na s i a n o . Odgłosy żarliwych p o c a ł u n k ó w i szelest zdzieranej pospiesznie odzieży zachęcił mnie do zajęcia wygodniejszego dla widza miejsca. W d r a p a ł e m się więc na wysoki b r ó g , a b y s t a m t ą d o b s e r w o w a ć rozwój akcji. Po w y k w i n t n y c h strojach r o z r z u c o n y c h niedbale w o k ó ł p o z n a ł e m , iż są to mieszkańcy pałacu. N a s t a w i ł e m się przeto na obejrzenie miłosnej z w a d y w najświetniejszym, d w o r s k i m w y k o n a n i u . Jakież j e d n a k było me r o z c z a r o w a ­ nie, kiedy ów p o d n i o s ł y a k t przebiegał na wsiową m o d ł ę wielokroć o p i s y w a n ą przez Filipa, m e g o średniego b r a t a . K o c h a n e k wbił się bowiem bez ż a d n y c h ceremonii we wdzięki swej pani i s k r u p u l a t n i e o d r o b i ł t o , co z w y k ł o n a z y w a ć się ekstazą, a co w j e g o ujęciu o k a z y w a ł o się p r a c o w i t ą i nie p o z b a w i o n ą krzepy h a r ó w k ą . Najwyraźniej j e d n a k zasłużył na wdzięczność d a m y , a l b o w i e m z ust jej płynął p o t o k k o m p l e m e n t ó w . Słowa, k t ó r y m i wyrażała swój podziw z a s k a k u j ą ­ co p r z y p o m i n a ł y słyszane przeze mnie na co dzień. F o l w a r c z n e w y r o b n i c e nie znały j e d y n i e kilku obcojęzycznych w y r a z ó w , ale i te znaczyły mniej więcej j e d n o , służąc p o r ó w n a n i u k o c h a n k a d o n a r o w i s t e g o ogiera. P r a w d ę rzekłszy zachciało mi się śmiać i j u ż cofałem się do swego bezpiecznego ukrycia, gdy wymowna d a m a , o s w o b o d z i w s z y się z objęć mężczyz­ ny podbiegła ku najbliższemu wierzchowcowi. Jej szczupłe, w y s p o r t o w a n e ciało 17 Strona 15 bez t r u d u z d o b y ł o k o ń s k i grzbiet. P o z o s t a w i o n y s a m e m u sobie szlachcic wydał cichy gwizd mający o z n a c z a ć p o d z i w i spytał wesoło, czy lady M a r g a r e t p r z e d k ł a d a usługi d o s i a d a n e g o ogiera n a d troskę, k t ó r ą ofiaruje jej p r a w d z i w y rycerz. W o d p o w i e d z i n e r w o w o zarżał folblut. Szlachetny p a n musiał więc p o f a t y g o w a ć się w jego pobliże. L a d y M a r g a r e t ! Z n a ł e m to imię, należące do siostry l o r d a F o n t e n b a r r y , ale nigdy w tej zgrabnej kobiecie o złocistorudych włosach, obejmującej k o l a n a m i w r o n i e g o konia nie d o m y ś l i ł b y m się swego przeznaczenia! M ł o d s z ą siostrę lorda s p o t y k a ł e m wcześniej gnającą j a k wicher przez p o d w ó r z e na ostrych r u m a k a c h . Uwielbiała p o l o w a n i e i o d d a w a ł a mu się n a m i ę t n i e , zawsze w towarzystwie grupki wielbicieli. T e r a z widziałem ją bez stroju, n a g ą , r o z p a l o n ą i b a r d z o p o w a b n ą . R o z p u s z c z o n e włosy, ujęte w s t ą ż k ą , w y s o k a szyja, d u ż e , soczyste piersi i s t r o m y brzuch n a d s m u k ł y m i , silnymi n o g a m i d a w a ł o b r a z rasowej i pełnej czaru k o c h a n k i . W ó w c z a s nie znalazłem s t o s o w n y c h określeń dla o d d a n i a p i ę k n a tego typu kobiety, ale i tak d a w a ł e m się ponieść m i m o w o l n e m u z a c h w y t o w i . S p o s ó b , w jaki d o s i a d a ł a n e r w o w e g o ogiera o imieniu Jowisz p o d n i e c a ł również, n i e z n a n e g o mi szlachcica. Z gracją z a w o d o w e g o jeźdźca wskoczył na koński grzbiet, oplatając od tyłu ciało k o c h a n k i r ę k a m i i n o g a m i . R u m a k p o d r z u c a ł z a d e m i trefioną grzywą, a w r a z z nim kołysała się zjednoczona uściskiem p a r a . Z ust lady M a r g a r e t w y r w a ł o się słowo, k t ó r e p o n o w n i e objawiło d y s o n a n s między d o s k o n a ł o ś c i ą o b r a z u a pospolitością faktów; słowem tym szlachcianka z a ż ą d a ł a od mężczyzny dalszych s t a r a ń , k t ó r e też podjął niezwłocznie, r o z b a w i o ­ ny miejscem, w j a k i m przyszło mu to czynić. Kilku r u c h a m i p o d p o r z ą d k o w a ł sobie p a r t n e r k ę u n o s z ą c ją i o b r a c a j ą c t w a r z ą ku sobie. Nie pozwolił jej j e d n a k zbyt d ł u g o r o z k o s z o w a ć się widokiem własnej, gotowej do działania męskości. Brutalnie zmusił piękną lady, by położyła się na k o ń s k i m k a r k u , wplatając palce we grzywę. T a k d e l i k a t n a uzda u s p o k o i ł a nieco d r ż ą c e g o z emocji ogiera. M o m e n t ów mężczyzna w y k o r z y s t a ł dla d o k o n a n i a kilku pchnięć, dzięki k t ó r y m z a w ł a d n ą ł niepodzielnie ciałem swej b o g d a n k i . T e r a z , chcąc s p r o w o k o w a ć k o n i a , k o p n ą ł gołymi piętami w j e g o n a p r ę ż o n e boki. Ogier skoczył niepewnie, a p o t e m wspiął się na tylne nogi. A b y nie spaść, z u c h w a ł y jeździec musiał uchwycić się piersi zaczepionej o k o ń s k ą szyję lady. Syknęła z bólu, lecz s p a z m a t y c z n i e drgającymi u d a m i sama poczęła zachęcać r u m a k a d o w y k o n y w a n i a niebezpiecznych s k o k ó w . M i m o ciasnoty b o k s u k o ń ż w a w o o d p o w i a d a ł na wezwanie. O b o j e trzymali się na jego grzbiecie n a d e r śmiało, nie zaprzestając miłości. Wreszcie, zsunąwszy się na świeżą ściółkę, legli wyczerpani. Jowisz stał nad nimi, j a k b y zdziwiony t y m b e z r u c h e m . M i n ę ł o kilka chwil i jaśnie pani zainteresowała się u s p o k o j o n ą męskością swego k o c h a n k a . Wziąwszy ją delikat­ nie w d ł o ń poczęła p r z y r ó w n y w a ć r o z m i a r y do p o d r a ż n i o n e g o członka Jowisza. 18 Strona 16 Szlachcic w tym p o j e d y n k u przegrywał z kretesem. D l a t e g o , z u r a z ą w głosie, z a p r o p o n o w a ł , aby siostra lorda F o n t e n b a r r y szukała z a s p o k o j e n i a w objęciach k o n i a . W o d p o w i e d z i usłyszał, iż jeśli tylko p r z y t r z y m a r u m a k a , d a m a g o t o w a jest do j a z d y . Speszony, obrócił propozycję w żart, lecz szlachcianka nie u s t ę p o w a ł a — p r o ś b ą i g r o ź b ą zmuszając, by spętał Jowisza i założywszy uzdę czuwał n a d j e g o z a c h o w a n i e m . G d y b y m przesiadł się w s k ó r ę tego szlachcica, c z u ł b y m się nad w y r a z u p o k o r z o n y . N a w e t ciekawość nie skłoniłaby mnie d o tak niecnych p r ó b . Widziałem wszakże, iż mężczyzna czerpie z a d o w o l e n i e z roli osobliwego g r o o m a . Stał na r o z k r a c z o n y c h n o g a c h , ściągając uzdę przy p y s k u Jowisza. K o ń , przeczuwając coś niezwykłego, r o z d y m a ł n o z d r z a i toczył w o k ó ł p r z e k r w i o n y m i o c z a m i . L a d y M a r g a r e t ostrożnie p o d s u w a ł a się p o d j e g o b r z u c h , c m o k t a j ą c i naszeptując łagodnie. D ł o ń m i delikatnie gładziła k a r ą sierść na w e z b r a n y m od m u s k u ł ó w kłębie, w s p a n i a ł y o g o n i suche pęciny tylnych nóg. G d y b e z w s t y d n e palce d o t k n ę ł y m o s z n y , Jowisz usiłował k o p n ą ć . Z w i ą z a n e k o p y t a uderzyły w m u r , k o c h a n k a zachwiała się, pchnięta przez p o d r a ż n i o n e zwierzę. M ę ż c z y z n a przygiął łeb ogiera, zasłaniając mu oczy. W ó w c z a s r o z p u s t n a k o b i e t a , d o b r a w ­ szy się do płci k o n i a wcisnęła ją między u d a i o d s t ą p i ł a k r o k do tyłu. C i e m n a , pulsująca k o l u m n a łączyła ją teraz z wierzchowcem, k t ó r y z a m a r ł w objęciach szlachcica. D a m a z w p r a w ą pieściła a k s a m i t n ą s k ó r ę k o ń s k i e g o o r g a n u . J a k b y w o d p o w i e d z i penis mężczyzny uniósł się b o j o w o i o b r z m i a ł . Jowisz p r y c h n ą ł lękliwie, z pyska pociekła mu p i a n a , spadając na męskie u d a . Jaśnie p a n i , o s w o b o d z i w s z y czubek k o ń s k i e g o o r g a n u wzięła go między piersi i, używając niczym s k r o b a c z k i , u s u w a ł a z nich przyklejone źdźbła słomy. W tym s a m y m czasie obserwujący te zabiegi szlachcic c o r a z natarczywiej d o m a g a ł się p o m o c y . Jego m ę s k o ś ć wyglądała rozpaczliwie, j a k b y za chwilę miała ją rozsadzić s p r ę ż o n a w niej ż ą d z a . Zniecierpliwiony Jowisz d o p o m ó g ł rozwiązaniu. N a p i ą w s z y kark uniósł szlachcica w powietrze i cisnął nim o ścianę. Z chciwych dłoni lady M a r g a r e t wyślizgnął się mszysty o r g a n , by p o w r ó c i ć p o d koński b r z u c h . P o z b a w i o n a zajęcia k o b i e t a musiała skierować u w a g ę na leżącego z r o z r z u c o n y m i n o g a m i mężczyznę. U p a d e k o d e b r a ł k o c h a n k o w i ś w i a d o m o ś ć . Ale j e g o b r o ń n a d a l sterczała dzielnie nie rezygnując ze s t a r a ń o wdzięki k o c h a n k i . 1 chociaż męski członek nie r ó w n a ł się p o d względem r o z m i a r ó w z k o ń s k i m , to j e d n a k siostra l o r d a nie p r ó b o w a ł a j u ż z a i n t e r e s o w a ć się Jowiszem. B e z b r o n n o ś ć męskiego ciała zachęci­ ła ją do nowej rozkoszy. U k l ę k n ą w s z y przy b i o d r a c h szlachcica ujęła sztywny penis i uczyniła z nim d o k ł a d n i e tak, j a k przed chwilą z o r g a n e m wierzchowca. T y m razem nie natrafiła na o p ó r . O d w r o t n i e , członek p o d d a w a ł się wszystkim z a c h ę t o m : szczypała go, ugniatała, p r ó b o w a ł a z ł a m a ć i ściągnąć z niego s k ó r k ę . Wreszcie, d r u g ą d ł o n i ą o d s z u k a ł a z g r a b n y woreczek wszyty u n a s a d y i, bez troski o z a d a w a n y ból, Strona 17 k i l k a k r o ć ścisnęła go w garści. To otrzeźwiło k o c h a n k a , a j e g o pierwszym ś w i a d o m y m d o z n a n i e m była r o z k o s z z eksplodującego s p e r m ą c z ł o n k a . J e d n a k cierpienie niemal n a t y c h m i a s t wykrzywiło m u twarz o s t r y m g r y m a s e m . Dręczycielka u d a ł a , że o niczym nie wie, zajęta r o z p r o w a d z e n i e m s p e r m y po b r z u c h u i u d a c h p a r t n e r a . W i l g o t n e dłonie w y t a r ł a o pierś Jowisza, k t ó r y stał n a d milczącą p a r ą , j a k b y d o p r a s z a ł się p o n o w n e g o włączenia w jej igraszki. Na szczycie b r o g u z a t r z y m a ł się ostatni refleks złotego słońca, czyniąc w i d o c z n ą moją uniesioną głowę. W tejże chwili nasze spojrzenia z lady M a r g a r e t skrzyżowały się. Szlachcianka żachnęła się, zerknęła p o n o w n i e i nagle ostygła w o b e c z n o w u b a r d z o przedsiębiorczego k o c h a n k a . P o kilku b e z o w o c n y c h p r ó b a c h użył on g w a ł t o w n y c h w y m ó w e k , lecz nie doczekał się wyjaśnienia, co jest p o w o d e m p r z e r w a n i a miłosnej akcji. L a d y M a r g a r e t nie z d r a d z a ł a mnie i byłem jej za to wdzięczny. W rozrosłych b a r a c h szlachcica z w i n ą ł b y m się j a k s ł o m k a . Przez głowę p r z e m k n ę ł a mi myśl, że p o d o b a m się lady. Jej r o z p u s t n a w y o b r a ź n i a k n u ł a z a p e w n e j a k ą ś n o w ą intrygę, w której szlachcic najwyraźniej o k a z y w a ł się z a w a d ą . Przynaglała go też do p o ś p i e c h u gdy, n a d ą s a n y , zbierał u b r a n i e i wbijał się w strojny fraczek. P o z o r n i e przez cały ten czas nie zwracała na mnie uwagi, lecz aż n a d t o d o b r z e wiedziałem, że z a ż ą d a o d e mnie ofiary, z a r a z po ulotnieniu się k o c h a n k a . T a k też się stało. Drzwi trzasnęły, lady przeciągnęła się s ł o d k o , j a k b y ukazując mi raz jeszcze całą swą d o s k o n a ł o ś ć i, nie zwlekając z a ż ą d a ł a , a b y m zszedł do niej. Była to najdłuższa d r o g a w m o i m k r ó t k i m życiu. N i g d y jeszcze nie stanąłem o k o w o k o z n a g ą , p i ę k n ą , trzydziestoparoletnią kobietą. Jej dojrzałe kształty k o n t r a s t o w a ł y z mą młodzieńczą kanciastością. C z u ł e m się j a k strach na w r ó b l e , k t ó r e g o pusta głowa o b r a c a się z byle p o d m u c h e m n a d l a t u j ą c e g o wiatru... Nie raczyła się unieść na p o w i t a n i e . Jej biała, teraz lekko niebieskawa od nocnych cieni s k ó r a wydzielała podniecający z a p a c h . Z n a l a z ł e m się w j e g o kręgu i niemal n a t y c h m i a s t zakrztusiłem od intensywnej żądzy, j a k ą niósł ze sobą. Parobek — p r z e m ó w i ł a wzgardliwie, taksując mnie od s t ó p do głów. — C h ł o p a k od gnoju... Zwyczajny, o r d y n a r n y wsiok! O b r z u c a ł a mnie raniącymi serce w y z w i s k a m i , ani przez chwilę nie pozwalając dojść do głosu. Trąciła mnie s t o p ą , j a k p r z e d m i o t , tyleż obrzydliwy, co zastanawiający. — K a ż ę cię wychłostać, g ł u p k u — rzekła g a r d ł o w o , bez cienia złości. — Na p o d w ó r z u , w obecności wszystkich p a r o b k ó w i dziewek. — J a k psa... — d o r z u c i ­ ła o k r u t n i e , b a w i ą c się m o i m p r z e s t r a c h e m . P r ó b o w a ł e m o b r o n y , twierdząc, iż tylko p r z y p a d e k uczynił mnie świadkiem owej sceny, o której nigdy i n i k o m u nie będę miał nic do powiedzenia. J u ż nie p a m i ę t a m jej i tylko Bóg na sądzie o s t a t e c z n y m wydrze ją ze mnie, razem z duszą. Z d a w a ł o się, iż m o j a w y m o w n o ś ć nie była niemiłą dla lady M a r g a r e t . 20 Strona 18 Strona 19 Słuchała chętnie, grzebiąc p a l c a m i s t ó p w sianie. G d y skończyłem, powiedziała zwyczajnie: — O d w r ó ć się! Spełniłem polecenie najskwapliwiej j a k u m i a ł e m , wyrażając całą p o s t a w ą o d d a n i e i cześć dla tak niezwykłego zjawiska. Ale lady p o j m o w a ł a rzecz całkiem inaczej. — Spuść spodnie — usłyszałem. — J a k ż e t o , jaśnie p a n i , czyż m ó g ł b y m . . . ? — d u k a ł e m p r z e r a ż o n y , gdy jej śmiech chłostał mnie niczym o b i e c a n a k a r a . — No pokaż—że wreszcie ten swój wiejski tyłek! — z a ż ą d a ł a w p r o s t . J a k niepyszny o d w i ą z a ł e m pasek i pozwoliłem, a b y s p o d n i e zsunęły się do mych kostek. — Koszula! — rzekła s t a n o w c z o . I tę zdjąłem nie ociągając się. Stałem teraz nagi, kanciasty, przygnieciony w s t y d e m i p o r a ż o n y bezlitosną w z g a r d ą , j a k ą ta k o b i e t a u m i a ł a o k a z a ć mi j e d n y m o h y d n y m ż ą d a n i e m . Przez szum krwi w uszach słyszałem, że p o d n i o s ł a się i szuka w ś r ó d uprzęży s t o s o w n e g o narzędzia. G d y wreszcie mej skóry d o t k n ę ł a c h ł o d n a k o ń c ó w k a pejcza u s p o k o i ł e m się nagle. Biła d ł u g o , zmuszając mnie do szerokiego rozstawienia n ó g , a b y kaleczący ciało rzemień dosięgał miejsc sekretnych. C h o c i a ż cierpiałem, nie w y d a ł e m j ę k u . — N i k o m u nie powiesz, co się tu w y d a r z y ł o — oświadczyła j a k rzecz oczywistą i z n ó w nie słuchała mych przysiąg na głowę m a t k i . — S k o r o chcesz zakląć się na coś n a p r a w d ę w a r t o ś c i o w e g o — rzekła oschle — złóż przysięgę na całość swej męskości. Bo jeśli n a p r a w d ę w y g a d a s z , to cię wykastruję! P o z n a ł e m , iż nie ż a r t o w a ł a i d o p i e r o teraz zrobiło mi się s ł a b o . L a d y M a r g a r e t mogła uczynić mnie k a p ł o n e m , zanim jeszcze z a z n a ł e m pełnej słodyczy, płynącej z bycia mężczyzną. O d s t ą p i ł e m przeto kilka k r o k ó w i, p o w o d o w a n y gorliwością, o d w r ó c i ł e m się do mej prześladowczyni t a k , a b y widziała szczerość malującą się na mojej zbolałej twarzy. K ł a d ą c d ł o ń na p o r a n i o n e j m o s z n i e przysiągłem, j a k sobie tego życzyła. Skończywszy, trwałem w tej p o d d a ń c z e j pozycji nie u ś w i a d a m i a j ą c sobie, że jaśnie pani o g l ą d a m n i e s t a r a n n i e i z p e w n y m z a i n t e r e s o w a n i e m . Nie przeczę — m ę s k o ś ć , p o b u d z o n a niezwykłą przysięgą wyjrzała spod m e g o brzucha i w n a t u r a l n y s p o s ó b ujawniła się w niemałej przecież okazałości. Szczupłość ciała z a p e w n e stanowiła k o n t r a s t z dojrzałym i rwącym się do działania seksem. Byłbym z a r o z u m i a ł y sądząc, iż w y w a r ł on d u ż e wrażenie na lady M a r g a r e t . W s z e l a k o nie z a p a n o w a ł a n a d u s t a m i , k t ó r e c m o k n ę ł y lubieżnie, polecając mi z a r a z e m , a b y m n a t y c h m i a s t poszedł sobie d o wszystkich diabłów! Strona 20 Rozdział czwarty Myliłbyś się Czytelniku w n o s z ą c , iż w m o i m życiu zaszły teraz j a k i e ś g w a ł t o w n e zmiany! Kilka długich i ż m u d n y c h miesięcy upłynęło mi bowiem w przygnębiającym przeświadczeniu, iż o k r u t n a a r y s t o k r a t k a najzwyczajniej o mnie z a p o m n i a ł a ! I zamiast cieszyć się — chodziłem jak struty, a l b o w i e m tak d o s ł o w n e w y m a z a n i e z pamięci naszego s p o t k a n i a o k a z y w a ł o się dla mnie wielką stratą. Co z mą przyszłością w y m a g a j ą c ą p r z e k o n y w a j ą c e g o startu? O t o z n ó w p r z y w r ó c o n o mnie d o d a w n e j pracy. Ojciec p o n o w n i e n a d z o r o w a ł każdy mój ruch... A przed oczami nieustannie miałem białe ciało l o r d ó w n y . . . J a k a ż m ę k a ! P o z o s t a w a ł y m a r z e n i a ; w nich lady M a r g a r e t przyzywała mnie do siebie zrazu j a k o stajennego, a później j a k o p o k o j o w c a do sekretnych p o r u c z e ń . Nie śmiałem myśleć o fizycznym zbliżeniu z tak p i ę k n ą i d y s t y n g o w a n ą kobietą, c h o ć w y d a w a ł o mi się, iż nie p o z o s t a ł a zupełnie o b o j ę t n a na w i d o k mej chłopięcej, s k r w a w i o n e j nagości. Niestety, w o k ó ł jaśnie pani roiło się od mężczyzn. Ze zgryzotą o b s e r w o w a ł e m kolejnych z a l o t n i k ó w p o s t a w n y c h m ł o d y c h ludzi udających się w jej towarzystwie na k o n n e przejażdżki. Nie m o g ą c się do niej zbliżyć, chciwie słuchałem plotek. Były obrzydliwe i raz czy d w a uniosłem się gniewem, o b r y w a j ą c o d bezwstydnych p a r o b k ó w solidnego s z t u r c h a ń c a . N i e p o k o i ł a mnie także kwestia tycząca mej u r o d y . N i g d y nie u w a ż a ł e m , iż jestem ł a d n y i nikt, j a k d o t ą d , nie powiedział mi, że m o g ę się p o d o b a ć . A p o t r z e b o w a ł e m takiego p o t w i e r d z e n i a , gdym widział d o r o d n y c h jeźdźców oblegających moją w y b r a n k ę . Z a c z ą ł e m przeto p o r ó w n y w a ć się z innymi c h ł o p c a m i i rychło doszedłem do w n i o s k u , że chociaż nie za wysoki i raczej nieatletycznej b u d o w y , n a t u r a dała mi o w ą pełną u m i a r u p r o p o r c j ę , w której zawiera się sens p r a w d z i w e g o piękna. Po raz pierwszy także usiłowałem o d g a d n ą ć , co lady M a r g a r e t m o g ł o b y s p o d o b a ć się we mnie najbardziej. A b y o d p o w i e d z i e ć na to p y t a n i e , należało przejrzeć się w lustrze. Niestety, przeklęta bieda nie zezwalała na taki luksus. Jedynie m a t k a p o s i a d a ł a m a ł e lusterko, w y j m o w a n e przy najuroczystszych okazjach. Na co dzień przeglądaliśmy się w w y p o l e r o w a n y c h g a r n k a c h lub w wodzie. U d a ł e m się więc n a d j e d e n ze s t a w ó w słynny ze swej głębi i czarnej tafli. W bezwietrzne dni połyskiwała o n a niczym najszlachetniejsze zwierciadło. T e m p e r a t u r a zazwyczaj chłodnej wczesną wiosną w o d y odstręczała p ł y w a k ó w , ja j e d n a k , p o d p o z o r e m kąpieli o b n a ż y ł e m się i, niby to b a d a j ą c s t o p ą w o d ę , z a p a t r z y ł e m w d o b r z e widoczne odbicie. 24