DAP
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | DAP |
Rozszerzenie: |
DAP PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd DAP pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. DAP Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
DAP Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Dla Ma u d e
Strona 4
Drogi czytelniku,
Demonolog o zn acza o d wró t — a mo że n awet s weg o ro d zaju p ro mo cję — o d mo jej
p o p rzed n iej p racy : n iep o k o rn ej, d o jrzałej p o wieś ci z g atu n k u h o rro ru . W p rzes zło ś ci
z p ewn o ś cią u ży wałem termin u „h o rro r". J ed n ak ty m razem całk o wicie zag łęb iłem
s ię w k o n wen cję g atu n k u g ro zy . To tro ch ę tak , jak b y m p rzez k ilk a lat ws p in ał s ię p o
s ch o d ach ty lk o p o to , żeb y u ich s zczy tu n ap o tk ać d rzwi. Ta k s iążk a p o zwo liła mi te
d rzwi o two rzy ć. Demonolog p o s u wa s ię o k ro k d alej o d p rzek o n an ia, że d emo n y s ą
p rawd ziwe. Po s tan o wiłem jed n ak u jąć temat z p ers p ek ty wy n iewierząceg o , z mo jej
o s o b is tej p ers p ek ty wy , k tó ra zap ewn e aż tak b ard zo n ie ró żn i s ię o d two jej:
ś wieck iej (mn iej więcej), s zk o ln ej, s cep ty czn ej w o d n ies ien iu d o teg o , co
p o n ad n atu raln e. Ten p u n k t wid zen ia p o d ziela ró wn ież mó j p ro tag o n is ta Dav id
Ullman , czło wiek p o s trzeg ający d emo n y jak o wy two ry wy o b raźn i i n ic więcej. J es t
to zało żen ie, k tó re o k azu je s ię b łęd n e. Po d czas p racy n ad Demonologiem mo im celem
b y ło s two rzen ie n o wej d emo n iczn ej mito lo g ii, k tó ra zn alazłab y u zas ad n ien ie
w o d n ies ien iu d o n as zy ch ws p ó łczes n y ch realió w. To o zn aczało jed n ak , że p o wieś ć
mu s i b y ć p rzezn aczo n a zaró wn o d la wielb icieli h o rro ró w, jak i czy teln ik ó w, k tó rzy
teg o ty p u k s iążk i o mijają z d alek a. W jak i s p o s ó b p rzek o n ać wątp iący ch ? W jak i
s p o s ó b p rzek o n ać s ameg o s ieb ie? Trzeb a n ap is ać k s iążk ę o zwątp ien iu .
Ch cę, ab y czy teln icy p o d ążali tą s amą ś cieżk ą, k tó rą k ro czy mó j p ro tag o n is ta, o d
zwątp ien ia d o wiary . J es t to p o d ró ż, d o k tó rej celu d o ciera s ię n ie ty le p rzez
u wierzen ie w is tn ien ie d emo n ó w, ile p rzez emo cjo n aln y związek ze zro zp aczo n y m
Dav id em Ullman em, jeg o p rag n ien iem s tawien ia czo ła ś mierci w imię o g ro mn ej
miło ś ci. Z u my s łem o twarty m s zerzej d zięk i s ercu . M imo ws zy s tk o tru d n o b y ło
zn aleźć o d p o wied n ią b azę d la k s iążk i. Któ re s p o ś ró d ws zy s tk ich źró d eł —
b ib lijn y ch , ap o k ry ficzn y ch , h is to ry czn y ch — z k tó ry ch mo g łem czerp ać
n atch n ien ie, o k aże s ię o d p o wied n ie d la wy k reo wan eg o ś wiata? Os tateczn ie
p o d p o wied ział mi Dav id . Po p ro s ił o n ad an ie mu p ro fes ji, więc mu ją d ałem. Pro fes o r
literatu ry s p ecjalizu jący s ię w Raju utraconym M ilto n a, p o emacie o u p ad k u s zatan a.
His to ria ta o d n o s i s ię ws p ó łczu jąco d o czarn eg o ch arak teru , p rzez co p o zwala tak
d o g łęb n ie p o czu ć jeg o b ó l, k tó reg o mo n s tru aln o ś ć jes t jes zcze b ard ziej p rzerażająca
ze wzg lęd u n a lu d zk ą o s o b o wo ś ć Lu cy fera. Demonolog wy ry wa s tro n ę z d zieła M ilto n a,
zach ęcając n as d o u wierzen ia w is tn ien ie d emo n ó w n ie p rzez ś lep ą wiarę, lecz d zięk i
s p o jrzen iu p rzez p rzerażająco cien k ą b ło n ę o d d zielającą d o b ro o d zła. W tej
p ers p ek ty wie o k ru cień s twa, k tó re lu d zie wy rząd zają s o b ie n awzajem k ażd eg o d n ia
Strona 5
— o k ru cień s twa, k tó re wy rząd zamy s amy m s o b ie — u jawn iają s ię jak o d emo n y
d ziałające tu ż p rzed n as zy mi o czy ma.
Andrew Pyper
Strona 6
M ilio n y s wo rzeń d u ch o wy ch p o ziemi
Krążą, lecz d la n as s ą n ied o s trzeg aln e
Tak k ied y ś p imy , jak p o p rzeb u d zen iu 1 .
J OHN M ILTON
Raj utracony
1 . Au to rem tłu maczeń ws zy s tk ich frag men tó w Raju utraconego J o h n a M ilto n a jes t
M aciej Sło mczy ń s k i (p rzy p . tłu m.).
Strona 7
Więcej Darmo wy ch Eb o o k ó w n a: www.Frik Sh are.p l
Ostatniej nocy znów miałam sen. Tyle że wcale nie śniłam. Wiem o tym, bo kiedy do mnie przychodzi, wciąż
tkwię na jawie.
Moje biurko. Mapa na ścianie. Wypchane zwierzęta, którymi już się nie bawię, ale których zarazem nie
chcę schować do szafy w obawie przed zranieniem uczuć taty. Mogę być w łóżku. Mogę też stać tutaj,
szukając zagubionej skarpety. Potem znikam.
Tym razem nie pokazuje mi czegoś tak po prostu. Tym razem zabiera mnie stąd TAM.
Stoję na brzegu rzeki wypełnionej ogniem. W głowie brzęczą mi tysiące os. Walczą i umierają w mojej
czaszce, a ich ciała piętrzą się tuż za moimi oczami. Żądlą i żądlą.
Głos taty dobiegający gdzieś zza rzeki. Woła mnie po imieniu.
Jeszcze nigdy nie słyszałam u niego takiego głosu. Jest tak przerażony, że nie potrafi tego ukryć, choć
najwyraźniej próbuje (on ZAWSZE próbuje).
Obok przepływa ciało martwego chłopca.
Twarzą do dołu. Czekam, aż jego głowa się wynurzy, żeby zobaczyć otwory po oczach, żeby
powiedział coś zsiniałymi ustami. Żeby powiedział o jednej z tych straszliwych rzeczy, które on mu zrobił.
Przepływa jednak dalej niczym kłoda.
Nigdy wcześniej nie byłam w tym miejscu, choć wiem, że jest prawdziwe.
Rzeka stanowi granicę między nim a Tamtym Miejscem. A ja stoję po niewłaściwej stronie.
Za plecami rozciąga się ciemny las, ale on nie jest tym, czym być powinien.
Próbuję dotrzeć tam, gdzie przebywa mój tata. Dotykam palcami stóp rzeki, która krzyczy z bólu.
Jakieś ręce ciągną mnie do tyłu w stronę drzew. Wydaje się, że to ręce człowieka, ale to nie człowiek wciska
mi palce do ust. Czuję paznokcie, które drapią tylną część mojego gardła. Skóra, która smakiem
przypomina ziemię.
Ale krótko przed tym, kiedy znajduję się z powrotem w swoim pokoju z zagubioną skarpetą w dłoni,
zdaję sobie sprawę, że wołałam ojca tak samo intensywnie, jak on wołał mnie. Przez cały czas
powtarzałam te same słowa. Nie były to słowa wypowiedziane ustami i niesione powietrzem, lecz słowa
pochodzące z serca, przenikające przez ziemię, dzięki czemu słyszeliśmy je tylko my dwoje.
ODNAJDŹ MNIE.
Strona 8
Strona 9
–1–
Rzęd y twarzy . W k ażd y m s emes trze wy d ają s ię co raz mło d s ze. Oczy wiś cie to ty lk o ja
s ię s tarzeję wś ró d s tu d en tó w p ierws zeg o ro k u , k tó rzy p rzy ch o d zą i o d ch o d zą. To
tak ie s amo złu d zen ie jak wó wczas , k ied y p atrzy my p rzez ty ln ą s zy b ę s amo ch o d u
i wy d aje s ię n am, że to k rajo b raz u ciek a d o ty łu , p o d czas g d y tak n ap rawd ę to my s ię
o d n ieg o o d d alamy .
Pro wad zę ten wy k ład ju ż o d wy s tarczająco wielu lat, żeb y p o zwo lić s o b ie n a teg o
ty p u ro zmy ś lan ia n awet w tej s amej ch wili, k ied y p rzemawiam d o d wu s tu s tu d en tó w.
J u ż czas to ws zy s tk o p o d s u mo wać. Po d ejmu ję o s tatn ią p ró b ę s k iero wan ą d o k ilk u
s tu d en tó w n o tu jący ch n a lap to p ach , o s tatn ią p ró b ę o p o wied zen ia o p ięk n ie
p o ematu , k tó remu p o ś więciłem więk s zą częś ć zawo d o weg o ży cia.
— I w ten s p o s ó b d o ch o d zimy d o k o ń ca — mó wię i zawies zam g ło s .
Czek am, aż p alce o d erwą s ię o d k lawiatu r. Bio rę g łęb o k i wd ech w n ied o s tateczn ie
p rzewietrzo n ej s ali wy k ład o wej, jak to zaws ze czy n ię, i czu ję, jak o g arn ia mn ie
g łęb o k i s mu tek związan y z czy tan iem o s tatn ich s łó w p o ematu .
Kilka prostych łez wylali,
Lecz je otarli. Gdyż oto przed nimi
Świat cały leżał i mogli wybierać
Miejsce spoczynku. Opatrzność ich wiodła.
A więc dłoń w dłoni i krokiem niepewnym
Z wolna przez Eden ruszyli samotnie.
Kied y wy p o wiad am o s tatn ie s ło wa, my ś lę o mo jej có rce. Od mo men tu jej
n aro d zin — a n awet wcześ n iej, k ied y wy s tarczała mi s ama my ś l o d zieck u , k tó re
ch ciałem k ied y ś mieć — zaws ze wy o b rażałem s o b ie, że to właś n ie d ło ń Tes s
s p o czy wa w mo jej, k ied y wy ch o d zę z o g ro d u .
— Samo tn o ś ć — k o n ty n u u ję. — Do teg o właś n ie s p ro wad za s ię całe to d zieło .
Nie d o walk i d o b ra ze złem an i d o k amp an ii u s p rawied liwiającej relację Bo g a d o
lu d zi. J es t to n ajb ard ziej p rzek o n u jący d o wó d , k tó ry m d y s p o n u jemy — b ard ziej
p rzek o n u jący n iż s ama Bib lia — że p iek ło is tn ieje. Nie w p o s taci o g n is tej jamy an i
Strona 10
jak ieg o ś miejs ca n ad lu b p o d n ami. On o is tn ieje w n as s amy ch . W g łęb i n as zej
ś wiad o mo ś ci. To p o zn an ie s ieb ie s ameg o , o d k ry cie wciąż d ającej o s o b ie zn ać
s amo tn o ś ci o raz wy n ik ająceg o z n iej cierp ien ia i p rzetrwan ie teg o s tan u . To
wy g n an ie. To węd ro wan ie. Co jes t p rawd ziwy m o wo cem g rzech u p ierwo ro d n eg o ?
Samo ś wiad o mo ś ć! To tam trafiają n as i b ied n i n o wo żeń cy . I ch o ć s ą razem, p o zo s tają
o s amo tn ien i w s wej s amo ś wiad o mo ś ci. Gd zie mo g ą s ię teraz włó czy ć?
„Gd ziek o lwiek ", o d p o wie wam wąż. „Cały ś wiat n ależy d o n ich !" A mimo to s ą
s k azan i n a wy b ieran ie włas n ej „s amo tn ej d ro g i". To s tras zn a, a n awet p rzerażająca
p o d ró ż. Ale k ażd y z n as mu s i ją p rzeb y ć, p ręd zej czy p ó źn iej.
Tu ro b ię jes zcze d łu żs zą p au zę. Wy s tarczająco d łu g ą, b y g ro ziło to
zin terp reto wan iem jej jak o k o ń ca wy k ład u , b y k to ś ws tał, zatrzas n ął lap to p a czy
zak as zlał. Ale n ig d y s ię tak n ie d zieje.
— Zad ajcie s o b ie p y tan ie — mó wię, ś cis k ając mo cn iej wy imag in o wan ą d ło ń
Tes s . — Do k ąd p ó jd ziecie teraz, k ied y Ed en p o zo s tał za wami?
Niemal n aty ch mias t w p o wietrze wy s trzeliwu je jed n a ręk a. Ch ło p ak z ty ln eg o
rzęd u , z k tó ry m an i n ig d y n ie ro zmawiałem, an i n awet d o tąd n ie k o jarzy łem.
— Tak ?
— Czy to p y tan ie b ęd zie n a eg zamin ie?
Nazy wam s ię Dav id Ullman . Wy k ład am n a Wy d ziale Literatu ry An g lo języ czn ej
Un iwers y tetu Co lu mb ia n a M an h attan ie. J es tem s p ecjalis tą w zak res ie mito lo g ii
i ju d eo ch rześ cijań s k ich o p o wieś ci relig ijn y ch , ch o ć mo im źró d łem u trzy man ia,
tek s tem, k tó reg o s tu d iu m k ry ty czn emu zawd zięczam etat w Lid ze Blu s zczo wej 1
i zap ro s zen ia n a ró żn e b ezs en s o wn e s p o tk an ia n a cały m ś wiecie, jes t Raj utracony
au to rs twa J o h n a M ilto n a. Up ad łe an io ły , k u s zen ie p rzez węża, Ad am i Ewa, g rzech
p ierwo ro d n y . Sied emn as to wieczn y p o emat ep ick i o d twarzający wy d arzen ia b ib lijn e
z n ieco s k rzy wio n ej p ers p ek ty wy , k tó ra mo że wy wo łać u czy teln ik a s y mp atię d o
s zatan a, p rzy wó d cy zb u n to wan y ch an io łó w zn iech ęco n y ch g d erliwy m, au to ry tarn y m
Bo g iem, k tó rzy wy łamali s ię z s zereg ó w i p o s tan o wili u p rzy k rzy ć ży cie lu d zio m.
To zab awn y (p o b o żn i mo g lib y n awet p o wied zieć „o b łu d n y ") s p o s ó b n a ży cie —
p o ś więcić je n a ed u k o wan ie in n y ch o czy mś , w co s am n ie wierzę. Ateis ty czn y
b ad acz b ib lijn y . Sp ecjalis ta o d d emo n ó w, k tó ry u waża, że zło jes t wy two rem rąk
lu d zk ich . Pis y wałem es eje n a temat cu d ó w — u leczo n y ch tręd o waty ch , zamian y
wo d y w win o , eg zo rcy zmó w — ch o ć n ig d y n ie wid ziałem s ztu czk i ilu zjo n is ty , k tó rej
n ie p o trafiłb y m ro zg ry źć. M o im u s p rawied liwien iem d la ty ch wy raźn y ch
Strona 11
s p rzeczn o ś ci jes t fak t is tn ien ia rzeczy , k tó re — mó wiąc k u ltu raln ie — mają
zn aczen ie, fak ty czn ie n ie is tn iejąc. Diab eł. An io ły . Nieb o . Piek ło . Stan o wią o n e częś ć
n as zeg o ży cia, n awet jeś li n ig d y ich n ie zo b aczy my , n ie d o tk n iemy , n ie
u d o wo d n imy ich realn o ś ci. Wy two ry wy o b raźn i.
Umysł jest dla siebie
Siedzibą, może sam w sobie przemienić
Piekło w niebiosa, a niebiosa w piekło.
To s ło wa Johna M ilto n a, p rzemawiająceg o p rzez s zatan a, s wo jeg o
n ajzn amien its zeg o p ro tag o n is tę. A ja wierzę s taru s zk o wi — o b u s taru s zk o m — że
s ię n ie my lą.
Wilg o tn e p o wietrze k amp u s u M o rn in g s id e n ależąceg o do Un iwers y tetu
Co lu mb ia jes t p rzes iąk n ięte eg zamin acy jn y m s tres em i ty lk o częś cio wo zawd zięcza
o d ś wieżen ie n o wo jo rs k iemu d es zczo wi. Wy g ło s iłem właś n ie s wó j o s tatn i
w s emes trze wio s en n y m wy k ład , k tó ry zaws ze p rzy n o s i s ło d k o -g o rzk ą u lg ę,
ś wiad o mo ś ć zak o ń czen ia k o lejn eg o ro k u ak ad emick ieg o (lek cje, g o d zin y
u rzęd o wan ia i rap o rty z o cen n iemal u k o ń czo n e), lecz ró wn ież teg o , że u p ły wają
k o lejn e lata (a wraz z n imi k o lejn e n iep rzy jemn e k lik n ięcia n a o s o b is ty m
d ro g o mierzu ). Niemn iej jed n ak w p rzeciwień s twie d o wielu wy ch u ch an y ch zrzęd ó w,
k tó rzy o taczają mn ie n a wy d ziale i ro b ią zamies zan ie wo k ó ł b ezs en s o wn y ch p lan ó w
s p o tk ań Ko mis ji Wy d ziało wej, ja wciąż lu b ię u czy ć. Nad al lu b ię s tu d en tó w, k tó rzy
p o raz p ierws zy mają s ty czn o ś ć z d o jrzałą literatu rą. Ows zem, więk s zo ś ć z n ich jes t
tu taj wy łączn ie w d ro d ze d o czeg o ś , co „p rzy n ies ie k o n k retn e p ien iąd ze" —
med y cy n y , p rawa czy związk u małżeń s k ieg o z k imś zamo żn y m, ale ta więk s zo ś ć
wciąż n ie jes t całk o wicie p o za zas ięg iem. J eś li n ie mo im, to p o ezji.
M in ęła trzecia p o p o łu d n iu . Czas p rzes p acero wać s ię b ru k o wan y m d zied ziń cem
d o mo jeg o b iu ra w Ph ilo s o p h y Hall, zrzu cić p lik s p ó źn io n y ch p rac, k tó re p iętrzą s ię
n a mo im b iu rk u w s ali wy k ład o wej, a n as tęp n ie p o jech ać d o Gran d Cen tral n a
s p o tk an ie z Elain e O'Brien , z k tó rą u mó wiłem s ię n a co ro czn eg o d rin k a n a
zak o ń czen ie s emes tru w b arze Os try g a.
Ch o ć Elain e wy k ład a n a Wy d ziale Ps y ch o lo g ii, mam z n ią lep s zy k o n tak t an iżeli
z k imk o lwiek in n y m n a mo im wy d ziale. M ó g łb y m n awet zary zy k o wać s twierd zen ie,
że mam z n ią lep s zy k o n tak t n iż z k imk o lwiek in n y m, k o g o zn am w No wy m J o rk u .
J es t w mo im wiek u . Czterd zieś ci trzy lata, s ch lu d n a, częs to o d wied za k o rty d o
Strona 12
s q u as h a i b ieg a w p ó łmarato n ach . J es t wd o wą. J ej mąż zmarł n ies p o d ziewan ie n a
zawał p rzed czterema laty , w ty m s amy m ro k u , w k tó ry m ro zp o cząłem p racę n a
Co lu mb ii. Od razu ją p o lu b iłem. M iała w s o b ie to , co u zn awałem za p rawd ziwe
p o czu cie h u mo ru — n ie o p o wiad ała zb y t wielu k awałó w, ale p o trafiła o b s erwo wać
i o p o wiad ać o ab s u rd ach teg o ś wiata z d o wcip em, w s p o s ó b , k tó ry zarazem tro ch ę
iry to wał, jak i b u d ził n ad zieję. By ła ró wn ież b ard zo atrak cy jn ą k o b ietą, ch o ć
zazn aczam, że s am jes tem żo n aty . Trak tu ję jed n ak tak i ro d zaj p o d ziwu d la k o leżan k i
i o k azjo n aln e wy p ad y n a d rin k a w s p o s ó b , w jak i u n iwers y teck i k o d ek s
p o s tęp o wan ia lu b i o k reś lać p rak ty czn ie k ażd e s to s u n k i międ zy lu d zk ie, czy li jak o
„n ieo d p o wied n ie".
J ak d o tąd jed n ak międ zy O'Brien a mn ą n ie b y ło n iczeg o , co mo żn a b y o k reś lić
jak o „n ieo d p o wied n ie". An i jed n eg o s k rad zio n eg o p o cału n k u p rzed wejś ciem d o
wag o n u n a lin ii New Hav en , an i jed n ej flirciars k iej ro zmo wy n a temat teg o , co
mo g ło b y s ię wy d arzy ć, g d y b y ś my s ię zn aleźli w h o telo wy m p o k o ju i zech cieli tak
p o p ro s tu s ię p rzek o n ać. Nie mu s imy s ię s p ecjaln ie h amo wać — tak p rzy n ajmn iej
s ąd zę — i n ie o g ran icza n as całk o wicie n as ze wzajemn e p o s zan o wan ie małżeń s k ich
p rzy s iąg (ch o ć o b o je wiemy , że mo ja żo n a ro k temu wy rzu ciła s wo je p rzez o k n o d la
teg o wy mu s k an eg o d u p k a z Wy d ziału Fizy k i, częs tu jąceg o zło ś liwy mi u ś mies zk ami
Willa J u n g era). Po p ro s tu wierzę, że ja i O'Brien („Elain e" zo s tała d o p iero p o trzecim
martin i) n ie p o ru s zaliś my teg o tematu , g d y ż o b awialiś my s ię, że mo g ło b y to
s p lu g awić n as ze d o ty ch czas o we relacje. A jak ie o n e s ą? Głęb o k a, ch o ć as ek s u aln a
in ty mn o ś ć, k tó rej n ig d y n ie wid ziałem u żad n eg o mężczy zn y czy k o b iety o d czas u
d zieciń s twa, a mo że i n awet wted y .
M imo ws zy s tk o s ąd zę, że p rzez więk s zo ś ć czas u n as zej p rzy jaźn i łączy ł n as
s zczeg ó ln y związek . Kied y s ię s p o ty k amy , ro zmawiamy o rzeczach , k tó ry ch n ie
p o ru s załem ju ż o d d łu żs zeg o czas u z Dian e. Dla O'Brien jes t to d y lemat d o ty czący
jej p rzy s zło ś ci — o b awa p rzed p ers p ek ty wą zes tarzen ia s ię w s amo tn o ś ci p rzy
jed n o czes n y m zro zu mien iu , że p rzy wy k ła d o tak ieg o ży cia, p o b łażając s wo im
n awy k o m. Ko b ieta „co raz b ard ziej n ien ad ająca s ię d o wzięcia za żo n ę", jak to u jęła.
J eś li ch o d zi o mn ie, d o ty czy to ciemn ej ch mu ry d ep res ji. A mo że p o win ien em
p o wied zieć, że czu ję s ię w p ewn y m s en s ie zo b o wiązan y d o trak to wan ia teg o jak o
d ep res ję, p o d o b n ie jak czy n i to p o ło wa lu d zi n a ty m ś wiecie, ch o ć n ie p as u je to
d o k ład n ie d o mo jeg o p rzy p ad k u . Przez całe ży cie ś cig ały mn ie czarn e p s y
n iewy tłu maczaln eg o p rzy g n ęb ien ia, mimo że p o wio d ło mi s ię w ży ciu zawo d o wy m,
n a p o czątk u mo je małżeń s two wy d awało s ię o b iecu jące i w k o ń cu s p o tk ało mn ie
Strona 13
s zczęś cie n ajwięk s ze ze ws zy s tk ich — d zieck o , p o g o d n a i czu ła có rk a, k tó ra p rzy s zła
n a ś wiat p o ciąży , n a k tó rej ws zy s cy lek arze p o ło ży li k rzy ży k . Stał s ię cu d , jed y n y ,
k tó ry mo g łem u zn ać za p rawd ziwy . Po n aro d zin ach Tes s czarn e p s y o d es zły n a
p ewien czas . Kied y jed n ak p rzes tała b y ć b erb eciem i wes zła w wy p ełn io n y rad o s n y m
s zczeb io tan iem o k res s zk o ln y , p s y p o wró ciły , b ard ziej g ło d n e n iż d o tąd . Nawet
mo ja miło ś ć d o Tes s , n awet jej s zep tan e łó żk o we ży czen ia: „Nie s mu ć s ię, tatu s iu ",
n ie b y ły w s tan ie ich o d eg n ać.
Zaws ze o d n o s iłem wrażen ie, że co ś ze mn ą jes t n ie tak . Nie b y ło to o czy wiś cie n ic
zau ważaln eg o z zewn ątrz — jes tem z całą p ewn o ś cią „n ien ag an n y ", jak z d u mą
o k reś liła mn ie Dian e, k ied y zaczęliś my s ię s p o ty k ać. Teraz u ży wa teg o s ameg o
o k reś len ia to n em, k tó ry n ies ie za s o b ą b o les n e s k o jarzen ia. Nawet wewn ątrz jes tem
s zczerze p o zb awio n y lito ś ci n ad s o b ą s amy m czy b u d zący ch fru s trację amb icji, co
jes t d o ś ć n iety p o we d la p raco wn ik a u n iwers y tetu . Nie, mo je cien ie p o ch o d zą
z b ard ziej u lo tn eg o źró d ła n iż zwy czajn e tek s ty literack ie. A jeś li mo wa o o b jawach ,
mó g łb y m p o s tawić k ilk a p tas zk ó w n a liś cie s y mp to mó w o s trzeg awczy ch
u mies zczan y ch n ad d rzwiami wag o n ó w metra. Drażliwo ś ć czy ag res ja? Ty lk o
wó wczas , k ied y o g ląd am wiad o mo ś ci. Brak ap ety tu ? Nie. Od mo men tu o p u s zczen ia
co lleg e'u b ezs k u teczn ie u s iłu ję p o zb y ć s ię p ięciu zb ęd n y ch k ilo g ramó w. Pro b lemy
z k o n cen tracją? Zarab iam n a ży cie czy tan iem p o emató w p ewn eg o n ieży jąceg o ju ż
b iałeg o faceta i s tu d en ck ich es ejó w — k o n cen tracja jes t k lu czem d o s u k ces u
w mo jej p racy .
M o ją b o lączk ą jes t raczej czy jaś o b ecn o ś ć, k tó rej n ie p o trafię zd efin io wać,
p o zb awiająca mn ie p rzy jemn o ś ci s amo tn eg o p rzeb y wan ia s ameg o ze s o b ą. Po czu cie,
że p o s iad am n iewid zialn eg o to warzy s za, k tó ry p o d ąża za mn ą w ży ciu ,
wy czek u jąceg o n a o d p o wied n ią o k azję, b y n awiązać relację b liżs zą o d tej, k tó rą ju ż
zd o łał n awiązać. W d zieciń s twie n a p ró żn o p ró b o wałem n ad ać mu o s o b o wo ś ć,
trak tu jąc jak wy imag in o wan eg o p rzy jaciela, p o d o b n ie jak , z teg o co s ły s załem,
czy n i to wiele d zieci. Ale mó j to warzy s z ty lk o za mn ą p o d ążał — n ie b awił s ię, n ie
ch ro n ił an i n ie p o cies zał. J eg o g łó wn y m celem b y ło — i n ad al jes t — zap ewn ian ie
mro czn eg o to warzy s twa, zło wro g ieg o w s wy m u p o rczy wy m milczen iu .
Ows zem, mo żn a b y to o k reś lić ty p o wą p ro fes o rs k ą s eman ty k ą, ale d la mn ie
o zn acza to b ard ziej melan ch o lię n iż co k o lwiek tak k lin iczn eg o , jak n ieró wn o wag a
ch emiczn a d ep res ji. Ro b ert Bu rto n o k reś lił to w s wo jej Anatomii melancholii (wy d an ej
cztery s ta lat temu , k ied y M ilto n d o p iero s zk ico wał s wo jeg o s zatan a) mian em
„u d ręczen ia d u ch a". To tro ch ę tak , jak b y całe mo je ży cie b y ło n awied zo n e.
Strona 14
O'Brien n iemal s ię p o d d ała, s u g eru jąc, że p o win ien em s ię s p o tk ać z p s y ch iatrą.
Przy zwy czaiła s ię jed n ak d o mo jej o d p o wied zi: „Dlaczeg o w tak im razie p o win ien em
mieć cieb ie?".
Uś miech am s ię p rzelo tn ie n a ws p o mn ien ie ty ch ro zmó w, lecz u ś miech s zy b k o
g aś n ie n a wid o k Willa J u n g era s ch o d ząceg o p o k amien n y ch s to p n iach z b ib lio tek i.
M ach a d o mn ie ręk ą, jak b y ś my b y li p rzy jació łmi. J ak b y n ag le u mk n ął mu fak t, że
p rzez d zies ięć mies ięcy p o s u wał mo ją żo n ę.
— Dav id zie! M o g ę n a s łó wk o ?
J ak ten facet wy g ląd a? J es t w n im co ś p rzeb ieg łeg o i zd u miewająco
mięs o żern eg o . Co ś z p azu rami.
— Ko lejn y ro k — mó wi, s tając p rzed e mn ą i teatraln ie ws trzy mu jąc o d d ech .
Zerk a n a mn ie z u k o s a, s zczerząc zęb y . Sąd zę, że to właś n ie tak ie min y zo s tały
zaliczo n e d o „u ro czy ch " p o d czas p ierws zy ch k aw wy p ity ch z mo ją żo n ą p o zajęciach
z jo g i. Tak ieg o właś n ie s ło wa u ży ła, k ied y zad ałem zaws ze p ierws ze i zaws ze
b ezs en s o wn e p y tan ie ro g acza: „Dlaczeg o o n ?". Wzru s zy ła ramio n ami, jak b y to wcale
n ie wy mag ało wy jaś n ień , i b y ła zas k o czo n a, że mo g ło . „J es t u ro czy ", o d p o wied ziała,
ląd u jąc n a s ło wie n iczy m mo ty l p o d ejmu jący d ecy zję, n a k tó ry m k wiatk u p rzy s iąś ć.
— Po s łu ch aj, n ie ch cę teg o u tru d n iać — zaczy n a Will J u n g er. — Przy k ro mi, że
cała ta s p rawa p o to czy ła s ię w tak i s p o s ó b .
— J ak i?
— Słu ch am?
— W jak i s p o s ó b p o to czy ła s ię „ta s p rawa"?
Wy wija d o ln ą warg ę w wy razie s mu tk u . Teo ria s tru n . Teg o właś n ie u czy i zap ewn e
o ty m ro zmawia z Dian e, k ied y ju ż ją zaliczy . J ak cała materia p o o d arciu d o rd zen ia
jes t związan a p rzez n iezwy k le maleń k ie s tru n y . Nie zn am s ię n a materii, ale jes tem
s k ło n n y u wierzy ć, że cały Will J u n g er s ię z n iej s k ład a. Niewid zialn e n itk i u n o s zą
mu b rwi i k ącik i u s t jak d o s k o n ale wy mo d elo wan ej k u k iełce.
— Po p ro s tu s taram s ię b y ć d o jrzały — o d p o wiad a.
— M as z d zieci, Will?
— Dzieci? Nie.
— Oczy wiś cie, że n ie. I n ig d y n ie b ęd zies z ich mieć, s amo lu b n y s mark aczu —
rzu cam, wy p ełn iając p łu ca wilg o tn y m p o wietrzem. — „Po p ro s tu s taram s ię b y ć
d o jrzały "? Piep rz s ię. M y ś lis z, że to s cen a z jak ieg o ś n is k o b u d żeto weg o d ramatu ,
w k tó ry m zab ieras z mo ją żo n ę w s in ą d al? Tak ą s cen ę, p ełn ą k łams tw, p ewien facet
Strona 15
z „Th e Times a" o k reś lił mian em n atu raln ie zag ran y ch . Ale w p rawd ziwy m ży ciu
jes teś my k iep s k imi ak to rami. Patałach ami, k tó rzy cierp ią. Ty teg o n ie czu jes z, b o n ie
p o trafis z, ale b ó l, k tó ry n am zad ajes z, całej mo jej ro d zin ie, n is zczy n as ze ży cie, to ,
co razem s two rzy liś my . To , co mieliś my .
— Po s łu ch aj, Dav id zie. J a…
— M am có rk ę — k o n ty n u u ję, p rzetaczając s ię p o n im n iczy m walec. — M ałą
d ziewczy n k ę, k tó ra wie, że co ś jes t n ie tak , k tó ra u ciek a w jak ieś mro czn e miejs ce,
a ja n ie p o trafię jej s tamtąd wy ciąg n ąć. Czy ty mas z p o jęcie, jak to jes t o b s erwo wać,
jak two je d zieck o , twó j cały ś wiat ro zp ad a s ię n a k awałk i? Oczy wiś cie, że n ie. J es teś
p u s ty . So cjo p ata s u mma cu m lau d e, k tó ry zarab ia n a ży cie, wy k ład ając p rak ty czn ie
o n iczy m. O n iewid zialn y ch s tru n ach ! J es teś s p ecjalis tą o d n iczeg o . Ch o d zącą
i g ad ającą p ró żn ią.
Nie s p o d ziewałem s ię, że p o wiem to ws zy s tk o , ale cies zę s ię, że tak s ię s tało .
Pó źn iej b ęd ę żało wał, że n ie ws k o czy łem d o mach in y czas u ty lk o p o to , żeb y
p o wró cić d o tej ch wili i p rzy g o to wać jes zcze lep s ze o b elg i. Ale p ó k i co b rzmi to
całk iem d o b rze.
— To ś mies zn e, że mó wis z tak ie rzeczy o mn ie — o d p o wiad a.
— Śmies zn e?
— Iro n iczn e. M o że to lep s ze o k reś len ie.
— „Iro n iczn e" n ig d y n ie jes t lep s zy m o k reś len iem.
— A tak p rzy o k azji, to b y ł p o my s ł Dian e. Że teraz ro zmawiamy .
— Kłamies z. On a wie, co o to b ie my ś lę.
— Ale czy wies z, co o n a my ś li o to b ie?
Szn u rk i k u k iełk i s ię u n io s ły . Will J u n g er u ś miech a s ię w n ieo czek iwan y m
p o czu ciu triu mfu .
— Cieb ie tu n ie ma — mó wi. — Tak właś n ie to o k reś la. „Dav id ? A s k ąd mam
wied zieć, co czu je Dav id ? J eg o tu n ie ma".
Nie zn ajd u ję n a to żad n ej o d p o wied zi. Bo to p rawd a. To b y ł wy ro k ś mierci d la
n as zeg o małżeń s twa, a ja b y łem b ezs iln y wo b ec win y , k tó rą p o n o s iłem. Nie
p o trafiłem jej n ap rawić. To n ie p raco h o lizm, p rzy g o d y n a b o k u an i o b s es y jn e
h o b b y , an i o d leg ło ś ć, n a jak ą wy co fu ją s ię mężczy źn i, k ied y d o cierają d o wiek u
ś red n ieg o . Ta częś ć mn ie, k tó ra p o trzeb u je Dian e… J ej ju ż p o p ro s tu n ie ma. W
o s tatn im czas ie mo g ę p rzeb y wać w ty m s amy m p o k o ju , w ty m s amy m łó żk u , o n a
wy ciąg a d o mn ie ręk ę, ale to tak , jak b y p ró b o wała ch wy cić k s ięży c. To , co ch ciałb y m
Strona 16
wied zieć, o co mó g łb y m s ię mo d lić, g d y b y m wierzy ł, że mo d litwy p rzy n o s zą efek ty ,
to zro zu mieć, g d zie p o d ział s ię ten b rak u jący k awałek mn ie. Co zo s tawiłem za s o b ą?
Czeg o n ig d y n ie miałem, k ied y zaczy n ałem? J ak ie imię n ależy n ad ać p as o ży to wi,
k tó ry ży wił s ię mn ą b ez mo jej wied zy ?
Wy ch o d zi s ło ń ce i n ag le całe mias to jes t s k ąp an e w o p arach , a s ch o d y
p ro wad zące d o b ib lio tek i lś n ią. Will J u n g er mars zczy n o s . J es t k o tem. Teraz to
d o s trzeg am, s zk o d a, że za p ó źn o . Czarn y m k o tem, k tó ry p rzes zed ł mi d ro g ę.
— Zap o wiad a s ię p arn y d zień — mó wi i o d ch o d zi w s tro n ę p ro mien i s ło ń ca.
M ijam wy k o n an y z b rązu p o mn ik Myśliciela Ro d in a („Wy g ląd a, jak b y b o lała g o
g ło wa", p o wied ziała k ied y ś o n im Tes s ) i p rzech o d zę d o Ph ilo s o p h y Hall. M ó j
g ab in et mieś ci s ię n a trzecim p iętrze, ws p in am s ię więc p o s ch o d ach u czep io n y
p o ręczy i wy czerp an y n ies p o d ziewan y m u p ałem.
Kied y d o cieram n a mo je p iętro i mijam n aro żn ik , atak u ją mn ie tak s iln e zawro ty
g ło wy , że o p ieram s ię o ś cian ę i p rzy tu lam d o ch ło d n ej zap rawy . M iewam o d czas u
d o czas u n ap ad y p an ik i, k tó re n aty ch mias t p o zb awiają mn ie tch u . M o ja matk a
n azy wała to „o k res ami zawro tó w g ło wy ". Ale jes t w ty m co ś jes zcze. Nieo k reś lo n e
u czu cie s p ad an ia. Nie z wy s o k o ś ci, ale w p o zb awio n ą g ran ic p rzes trzeń . Otch łan i,
k tó ra p o ły k a mn ie, b u d y n ek i cały ś wiat jed n y m, b ezlito s n y m p rzełk n ięciem.
Po tem ws zy s tk o mija. Cies zę s ię, że n ik t n ie zo b aczy ł mo ich s p o n tan iczn y ch
p ies zczo t ze ś cian ą.
Nik t, n ie licząc k o b iety s ied zącej n a k rześ le p rzy d rzwiach d o mo jeg o g ab in etu .
Zb y t d o jrzała jak n a s tu d en tk ę. Zb y t d o b rze u b ran a, b y mo g ła p raco wać n a
u czeln i. Po czątk o wo o cen iam ją n a trzy d zieś ci k ilk a lat, ale k ied y p o d ch o d zę b liżej,
wy d aje s ię s tars za i n ad miern ie k o ś cis ta, p rzed wcześ n ie p o s tarzała p rzez zab u rzen ia
łak n ien ia. Zary zy k o wałb y m n awet s twierd zen ie, że k o b ieta g ło d u je. Cech u je ją
k ru ch o ś ć, k tó rej n ie jes t w s tan ie zamas k o wać s zy ty n a miarę żak iet i d łu g ie,
farb o wan e, czarn e wło s y .
— Pro fes o r Ullman ?
W jej ak cen cie d aje s ię s ły s zeć jak aś eu ro p ejs k a n u ta. M o że to b y ć zab arwio n y
amery k ań s k im fran cu s k i, n iemieck i lu b czes k i. Ak cen t, k tó ry raczej u k ry wa
p o ch o d zen ie, n iż je u jawn ia.
— Nie mam d zis iaj d y żu ru .
— Oczy wiś cie. Przeczy tałam k artk ę n a p ań s k ich d rzwiach .
— Czy p rzy s zła p an i w s p rawie s tu d en ta? Czy p an i d ziec k o u czes tn iczy w mo ich
Strona 17
zajęciach ?
Przy wy k łem ju ż d o tej s cen y . Nad o p iek u ń czy ro d zic, k tó ry wy k o rzy s tał ju ż
trzecią h ip o tek ę, żeb y ty lk o załatwić d zieck u s tu d ia n a wy my ś ln ej u czeln i,
i u s p rawied liwia to wielk ą n ad zieją w s to s u n k u d o s wo jeg o n iezb y t zd o ln eg o
s tu d en ta. J ed n ak n awet w ch wili, k ied y zad aję k o b iecie to p y tan ie, wiem d o b rze, że
n ie p rzy s zła w p o d o b n ej s p rawie. Zn alazła s ię tu taj z mo jeg o p o wo d u .
— Nie, n ie — o d p o wiad a p o s p ies zn ie, o d g arn iając zb łąk an y k o s my k ze s wy ch
u s t. — Przy s złam, ab y p rzek azać zap ro s zen ie.
— M o ja s k rzy n k a p o czto wa zn ajd u je s ię n a d o le. M o że p an i tam zo s tawić to , co
zo s tało zaad res o wan e n a mo je n azwis k o .
— To zap ro s zen ie, k tó re mam p rzek azać u s tn ie.
Ws taje. J es t wy żs za, n iż s ąd ziłem. I ch o ć jes t n iep o k o jąco ch u d a, n a co zwró ciłem
u wag ę, k ied y s ied ziała, n ie wid ać u n iej wy raźn ej s łab o ś ci. Nie zwies za ramio n ,
a p o d b ró d ek trzy ma wy s o k o .
— M am s p o tk an ie w cen tru m — o d p o wiad am, ch o ć ju ż wy ciąg am d ło ń w s tro n ę
k lamk i, żeb y o two rzy ć d rzwi. A o n a ju ż s ię o d wraca, żeb y za mn ą wejś ć.
— Zajmę p an u ty lk o k ró tk ą ch wilę, p ro fes o rze — d o d aje. — Ob iecu ję, że n ie
s p ó źn i s ię p an z mo jeg o p o wo d u .
M ó j g ab in et n ie n ależy d o p rzes tro n n y ch , a wy p ełn io n e k s iążk ami p ó łk i i s terty
p ap ieró w jes zcze b ard ziej zacieś n iają wo ln ą p rzes trzeń . Zaws ze o d n o s iłem wrażen ie,
że n ad aje to p o mies zczen iu p rzy tu ln o ś ć, czy n i je p rawd ziwy m g n iazd k iem d la
u czo n eg o . J ed n ak teg o p o p o łu d n ia, k ied y o p ad am n a k rzes ło za b iu rk iem, a Ch u d a
s iad a n a s tarej ławce, n a k tó rej mo i s tu d en ci p ro s zą o p rzed łu żen ie termin ó w czy
b łag ają o lep s ze s to p n ie, mam wrażen ie, że s ię d u s zę. Po wietrze jes t rzad k ie,
jak b y ś my zo s tali p rzen ies ien i n a d u żą wy s o k o ś ć.
Ko b ieta wy g ład za s p ó d n icę d łu g imi p alcami. J ed y n y m elemen tem b iżu terii,
k tó ry ma n a s o b ie, jes t zło ty k rążek n a k ciu k u . Leży n a n im tak lu źn o , że o b raca s ię
s wo b o d n ie, k ied y k o b ieta p o ru s za d ło n ią.
— W tak im mo men cie zwy czaje n ak azu ją s ię p rzed s tawić — mó wię, zas k o czo n y
n u tk ą iry tacji we włas n y m g ło s ie. Nie wy n ik a o n a jed n ak z p o zy cji s iły , lecz
z s amo o b ro n y , jak u małeg o zwierzęcia, k tó re n ad y ma s ię, two rząc ilu zję zaciek ło ś ci
p rzed d rap ieżn ik iem.
— Nies tety n ie mo g ę u jawn ić mo jeg o p rawd ziweg o n azwis k a — o d p o wiad a. —
M o g łab y m o czy wiś cie zao fero wać co ś w zamian , jak iś p s eu d o n im, ale b rzy d zę s ię
Strona 18
ws zelk ieg o ro d zaju k łams twami. Nawet tak imi n iewin n y mi w wy miarze s p o łeczn y m.
— W ten s p o s ó b zy s k u je p an i p rzewag ę.
— Przewag ę? Ale to n ie jes t żad en p o jed y n ek , p ro fes o rze. J es teś my p o tej s amej
s tro n ie.
— To zn aczy p o jak iej?
Śmieje s ię w reak cji n a mo je p y tan ie. Ch o ro b liwy g rzech o t led wie
k o n tro lo wan eg o k as zlu . Un o s i o b ie d ło n ie, b y zak ry ć u s ta.
— Pan i ak cen t. Nie p o trafię g o jed n o zn aczn ie u miejs co wić — s twierd zam, k ied y
s ię u s p o k aja, a k rążek n a jej k ciu k u p rzes taje wiro wać.
— M ies zk ałam w wielu miejs cach .
— Po d ró żn iczk a.
— Węd ro wn iczk a. To s ło wo ch y b a lep iej mn ie o k reś la.
— Węd ro wan ie ws k azu je n a b rak celu .
— Czy żb y ? Ale tak n ie jes t. Węd ró wk a p rzy wio d ła mn ie właś n ie tu taj.
Przes u wa s ię d o p rzo d u tak , że p rzy s iad a n a k rawęd zi ławk i. Ru ch o p ięć, mo że
o s iem cen ty metró w. Wy d aje s ię, jak b y s ied ziała ju ż n a mo im b iu rk u , p rzes trzeń
międ zy n ami n iezn o ś n ie s ię k u rczy . Czu ję teraz jej zap ach . Po wiew aro matu s ło my
p ro s to ze s to d o ły , wo ń h o d o wlan y ch zwierząt. J es t jes zcze co ś , co s p rawia, że jes tem
b lis k i s k rzy wien ia s ię z n ies mak iem p rzy k o lejn y m wd ech u . I wted y o n a zaczy n a
mó wić. J ej g ło s n ie p o zwala całk o wicie zap o mn ieć o zap ach u , ale w jak iś s p o s ó b
zmn iejs za jeg o in ten s y wn o ś ć.
— Rep rezen tu ję k lien ta, k tó ry p rzed e ws zy s tk im o czek u je d y s k recji. A w ty m
k o n k retn y m p rzy p ad k u , co zap ewn e p an d o cen i, ten wy mó g o g ran icza mn ie d o
p rzek azan ia jed y n ie n ajis to tn iejs zy ch in fo rmacji.
— Wed łu g fak ty czn y ch p o trzeb .
— Tak — p o twierd za i p rzech y la g ło wę, jak b y n ig d y wcześ n iej n ie s ły s zała
tak ieg o o k reś len ia. — Ty lk o ty le, ile mu s i p an wied zieć.
— Czy li?
— Pań s k ie d o ś wiad czen ie jes t n iezb ęd n e mo jemu k lien to wi w zro zu mien iu
p ewn eg o p rzy p ad k u o zas ad n iczy m zn aczen iu . Dlateg o tu taj jes tem. Ab y zap ro s ić
p an a w ro li k o n s u ltan ta d o p rzed s tawien ia s wo ich p ro fes jo n aln y ch o p in ii,
o b s erwacji, czeg o k o lwiek , co u zn a p an za s to s o wn e, b y u łatwić n am zro zu mien ie…
— p rzery wa, jak b y p rzewijała w g ło wie lis tę o d p o wied n ich s łó w, ab y o s tateczn ie
wy b rać n ajb ard ziej n ieo d p o wied n ie — … zjawis k a.
Strona 19
— Zjawis k a?
— Pro s zę wy b aczy ć mo ją o g ó ln ik o wo ś ć.
— To ws zy s tk o b rzmi b ard zo tajemn iczo .
— To k o n ieczn e, jak ju ż ws p o mn iałam.
Wp atru je s ię we mn ie, jak b y m to ja p rzy s zed ł d o n iej z p y tan iami, a n ie n a
o d wró t. J ak b y o czek iwała, że to ja w jak iś s p o s ó b p o s u n ę temat d o p rzo d u . Pró b u ję
więc d o wied zieć s ię więcej.
— Uży ła p an i o k reś len ia „p rzy p ad ek ". Czeg o o n d o k ład n iej d o ty czy ?
— Do k ład n iej? Teg o ju ż zd rad zić n ie mo g ę.
— Bo to tajemn ica? A mo że s ama n ie p o trafi p an i teg o p o jąć?
— Py tan ie jes t s łu s zn e. Ale u d zielen ie n a n ie o d p o wied zi o zn aczało b y
wy k ro czen ie p o za to , co p o zwo lo n o mi u jawn ić.
— Nie ma p an i zb y t wiele d o zao fero wan ia.
— Zary zy k u ję więc p rzek ro czen ie wy zn aczo n y ch g ran ic ro zmo wy i p o wiem p an u ,
że fak ty czn ie n ie mam wiele d o zao fero wan ia. To p an jes t ek s p ertem, p ro fes o rze, n ie
ja. Przy s złam d o p an a w p o s zu k iwan iu o d p o wied zi, p ań s k ieg o p u n k tu wid zen ia.
Brak u je mi jed n eg o i d ru g ieg o .
— Czy wid ziała p an i o s o b iś cie to zjawis k o ?
Przeły k a ś lin ę. Sk ó ra n a jej s zy i jes t tak n aciąg n ięta, że wid zę p o d n ią ru ch ,
jak b y m o b s erwo wał my s z p rzes u wającą s ię p o d p rześ cierad łem.
— Tak , wid ziałam — p rzy zn aje.
— I jak a jes t p an i o p in ia n a ten temat?
— Op in ia?
— J ak b y to p an i o p is ała? Nie p ro fes jo n aln ie, n ie jak o s p ecjalis tk a, ale tak
o s o b iś cie. Co p an i o ty m my ś li?
— Och , n ie p o trafię teg o o k reś lić — mó wi, p o trząs ając g ło wą i o p u s zczając
wzro k , jak b y s ąd ziła, że z n ią flirtu ję, a u wag a jes t p rzy czy n ą zak ło p o tan ia.
— Dlaczeg o n ie?
Un o s i o czy .
— Bo n ie is tn ieje o k reś len ie, k tó reg o mo g łab y m u ży ć — o d p o wiad a.
Po win ien em ją p o p ro s ić, żeb y s o b ie p o s zła. Zaciek awien ie, k tó re p o czu łem,
k ied y zo b aczy łem ją p o raz p ierws zy p rzed g ab in etem, ju ż s ię u lo tn iło . Ta d y s k u s ja
mo że jed y n ie p o g łęb ić p o czu cie d ziwn o ś ci s y tu acji, w k tó rej s ię zn alazłem, a n ie
p o s łu ży ć jak o materiał d o zab awn ej an eg d o tk i o zwario wan ej k o b iecie, k tó rą
Strona 20
mó g łb y m p ó źn iej o p o wiad ać p rzy p ro s zo n y ch o b iad ach . Ta k o b ieta n ie jes t s zalo n a.
Zwy czajn a p o s tawa o b ro n n a, k tó rą p rzy b iera s ię p o d czas p o d o b n y ch k ró tk ich
s p o tk ań z k imś n ieg ro źn ie ek s cen try czn y m, zn ik n ęła — p o czu łem s ię o b n ażo n y .
— Dlaczeg o p o trzeb u je mn ie? — p y tam jak b y n a p rzek ó r s o b ie. — Na mo im
wy d ziale jes t wielu p ro fes o ró w.
— Ale n iewielu d emo n o lo g ó w.
— Nie o k reś liłb y m s ieb ie w tak i s p o s ó b .
— Nie? — Uś miech a s ię, s zczerząc zęb y . Demo n s tru je fry wo ln e p o czu cie h u mo ru ,
k tó re ma n a celu o d wró cen ie u wag i o d zach o wy wan ej p o wag i. — J es t p an zn an y m
ek s p ertem w d zied zin ie o p o wieś ci relig ijn y ch , mito lo g ii i teg o ty p u s p raw, czy ż n ie?
A w s zczeg ó ln o ś ci o d n o to wan y ch p o jawień s ię b ib lijn eg o Niep rzy jaciela?
Ap o k ry ficzn ej d o k u men tacji d emo n iczn ej ak ty wn o ś ci w s taro ży tn ej h is to rii? Czy
p o my liłam s ię w s wo ich p o s zu k iwan iach ?
— To ws zy s tk o p rawd a, co p an i p o wied ziała. Nie wiem jed n ak n ic n a temat
d emo n ó w lu b teg o ty p u wy n alazk ó w p o za ty mi tek s tami.
— Oczy wiś cie! Nie o czek iwaliś my , że b ęd zie p an d y s p o n o wał teg o ro d zaju
d o ś wiad czen iem.
— A k to miałb y n im d y s p o n o wać?
— W rzeczy s amej! Kto ? Nie, p ro fes o rze, p o trzeb u jemy wy łączn ie p ań s k ich
ak ad emick ich k walifik acji.
— Nie jes tem p ewien , czy p an i d o b rze mn ie zro zu miała. J a n ie wierzę.
M ars zczy ty lk o czo ło w wid o czn y m b rak u zro zu mien ia.
— Nie jes tem d u ch o wn y m. Nie jes tem też teo lo g iem, jeś li o ty m mo wa. Nie
p rzy jmu ję d o wiad o mo ś ci fak tu is tn ien ia d emo n ó w w s to p n iu więk s zy m, n iż
d o ty czy ło b y to Święteg o M ik o łaja. Nie ch o d zę d o k o ś cio ła. Nie u zn aję wy d arzeń
o p is an y ch w Bib lii czy in n y ch ś więty ch k s ięg ach za tak ie, k tó re wy d arzy ły s ię
n ap rawd ę, w s zczeg ó ln o ś ci, jeś li d o ty czą rzeczy n ad p rzy ro d zo n y ch . J eś li s zu k a p an i
d emo n o lo g a, to s u g eru ję s k o n tak to wać s ię z k imś w Waty k an ie. M o że tam zn ajd zie
p an i o s o b y , k tó re zajmu ją s ię ty mi s p rawami n a p o ważn ie.
— Tak . — Zn ó w s ię u ś miech a, s zczerząc zęb y . — Zap ewn iam p an a, że s ą tam tacy .
— Pracu je p an i d la Ko ś cio ła?
— Pracu ję d la ag en cji, k tó rej zap ewn io n o zn aczący b u d żet i wy zn aczo n o d alek o
s ięg ające o b o wiązk i.
— Uzn am to za o d p o wied ź twierd zącą.