Coffman Elaine - Niebo i Piekło
Szczegóły |
Tytuł |
Coffman Elaine - Niebo i Piekło |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Coffman Elaine - Niebo i Piekło PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Coffman Elaine - Niebo i Piekło PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Coffman Elaine - Niebo i Piekło - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Elaine Coffman
Strona 3
Niebo
i piekło
Kto wejrzy w moje serce,
Zobaczy w nim Italię.
Robert Browning (1812-1889), poeta
angielski
„De Gustibus"
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ulice Turynu spowijała ciemność. Świt
jeszcze jej
Strona 4
nie rozproszył. Miasto nadal spało.
Szczyty Alp za
wstęgą Padu ledwie majaczyły na
granatowym niebie,
usianym niezliczonymi gwiazdami.
Angelo szedł ulicą zwaną niegdyś
Decumanus
Maximus, starym rzymskim traktem.
Długi czarny
płaszcz zdawał się tłumić stukot butów
na starych
kamieniach.
Strona 5
Minął budynki, za którymi rozpościerał
się plac
z imponującym Palazzo di Citta; dawne
forum, na
którym w przeszłości odbywały się
zebrania ludowe,
targi i sądy. Złowił uchem jakiś odgłos,
przystanął więc na rogu, obok
niedokończonej wieży zegarowej.
Prace przy budowie zostały przerwane
przez Francuzów, którzy przybyli do
Włoch pod wodzą Napoleona, i jak
dotąd nie zostały wznowione.
W ciszy rozległ się stukot końskich
Strona 6
kopyt. Angelowi
przyszło do głowy, że jest śledzony.
Znieruchomiał,
Strona 7
8
ELAINE COFFMAN
nasłuchując, po czym skrył się w niszy
przy drzwiach,
mocno wpierając się plecami w mur.
Czuł suchość
w ustach, głęboko zaczerpnął tchu i
wstrzymał oddech
na tak długo, że poczuł zawroty głowy. Z
ciemności
wyłonił się wóz z mlekiem. Angelo
poczuł ulgę, nie
Strona 8
wynurzył się jednak z kryjówki.
Wiedział, że pozory
często mylą, a jeden nieostrożny krok
może kosztować go życie. Odprowadził
wzrokiem wóz aż do chwili, kiedy
mleczarz skręcił w wąską uliczkę.
Nie poruszył się jeszcze długo po tym,
gdy ucichł
stukot kopyt. Dopiero kiedy zapadła
cisza, powoli
opuścił schronienie i ruszył ulicą,
trzymając się jak
najbliżej ścian domów i nasłuchując.
Nauczył się
Strona 9
znajdować tylne drzwi i tajemne
przejścia, poruszać
się tak, by nie zwracać na siebie uwagi.
Do niedawna
nie miał pojęcia o zasadach
obowiązujących w konspiracji, o
sekretnych spotkaniach.
Zbliżywszy się do celu wędrówki,
Angelo przyspieszył kroku. Niebo nad
Alpami zaczynało przybierać jaśniejszą
barwę. Otoczyła go mgła, unosząca się
znad Padu, oblepiająca warstewką
wilgoci stare ulice
i domy Turynu. Nie znosił potajemnych
spotkań, nie
Strona 10
będąc pewnym, czy przypadkiem nie
wiedzą już
o nich szpiedzy Metternicha. Jeśli został
wzięty na cel, nikt nie okaże mu litości.
Ludzie Metternicha mieli na
sumieniu niejedno zabójstwo, i to
popełnione ze
znacznie błahszych powodów. Wśród
zabitych byli
przyjaciele Angela.
Skręcił, kierując się w wąską uliczkę.
Była brudna,
zaśmiecona i najwyraźniej uczęszczana
Strona 11
głównie przez
miejscowe szczury. Przy ślepym zaułku
przystanął
przed zniszczonymi drzwiami. Zapukał
cicho trzy
NIEBO I PIEKŁO
9
razy, po czym odczekał chwilę i zastukał
jeszcze
dwukrotnie. Z wnętrza dobiegł go
odgłos powolnych
kroków, ktoś odciągnął zasuwę.
Strona 12
Angelo popatrzył na młodego chłopaka,
który
otworzył drzwi. Miał nadzieję, że kraj, o
który walczy,
zyska takie właśnie świeże, zuchwałe
oblicze. Świecznik w holu dawał
migotliwe światło, rysujące cienie na
łuszczących się ścianach. W korytarzu
pojawił się
pomocnik drukarza. Uważnie przyjrzał
się nowo przybyłemu i dal mu znak, by
udał się za nim. Już w połowie drogi
Angelo poczuł znajomy zapach farby
drukarskiej. Po chwili znalazł się w
pokoju, w którym
Strona 13
Lorenzo Spurgazzi pilnie składał
materiał do druku.
- Ciao.
Lorenzo popatrzył na niego zza
zaplamionych
okularów, a jego pospolita, okrągła
twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
- Witaj, przyjacielu. Właśnie się
zastanawiałem, czy
dostarczysz mi nowych materiałów.
- Czyżbym był twoim najlepszym
klientem?
Strona 14
Lorenzo otarł umazane farbą ręce w
brudną ścierkę.
- Oczywiście. Praca dla ciebie przynosi
mi największy dochód; to zrozumiałe, że
uważam cię za najlepszego klienta.
Ach, te Włochy, zawsze mówi się tu o
pieniądzach,
pomyślał Angelo. Podał Lorenzowi
artykuł, nad którym pracował w nocy,
opisujący poczynania Austriaków w
Lombardii i Piemoncie.
- Jak szybko się z tym uporasz?
- Będzie gotowe na jutro... późnym
wieczorem.
Strona 15
Sto pięćdziesiąt egzemplarzy, jak
zwykle?
Angelo skinął głową.
10
ELAINE COFFMAN
- Przyślę po nie Nicole.
- To dobry chłopak.
- I zaufany przyjaciel - dodał Angelo.
Lorenzo powrócił do studiowania tekstu.
- ,,Włosi własnymi rękami wywalczą
pokój i zapanuje tu prawdziwe
Strona 16
braterstwo". - Potrząsnął głową z
niedowierzaniem. - Dałby Bóg, żeby to
była prawda.
Muszę przyznać, że potrafisz pisać tak,
by rozpalić
serca.
- Niestety, wiedzą o tym także Austriacy.
- Przecież zdajesz sobie sprawę, że
spiskujesz
przeciwko najpotężniejszemu
człowiekowi w Europie. Metternich ma
teraz nieograniczoną władzę, a jego
agenci są wszędzie. Musisz być bardzo
ostrożny.
Strona 17
- Jestem młody i nie zdążyłem jeszcze
się ożenić.
Nie dopuszczam do siebie myśli o tym,
że mógłbym
zginąć albo trafić do więzienia.
Angelo wyszedł tak, jak się pojawił:
szybko i bezszelestnie. Tym razem
wybrał inną drogę ciemnymi ulicami
Turynu. Powoli opuszczało go napięcie.
Był
zadowolony, że najgorsze ma za sobą.
Ledwie zdążył
o tym pomyśleć, zobaczył oddział
austriackich huzarów. Z ich wolnej
Strona 18
jazdy wnosił, że patrolują okolicę.
Było jednak prawdopodobne, że właśnie
go szukali.
Spokojnie kontynuował marsz. Jeden z
huzarów
zauważył go i krzyknął. Angelo
odwrócił się i pobiegł
z powrotem. Nie zamierzał wpaść w
łapy Austriaków.
Słyszał za sobą krzyki i szczęk broni.
Przeciągłe
gwizdnięcie sprawiło, że konie
pogalopowały.
Strona 19
Angelo przyspieszył, skręcił w boczną
uliczkę,
w której wypatrzył przechylony wóz ze
złamanym
kołem. Skulił się za pojazdem. Nie miał
odwagi zza
NIEBO I PIEKŁO 11
niego wyjrzeć; pozostało mu
nasłuchiwanie. Austriacy
przejechali główną ulicą, mijając jego
kryjówkę w odległości zaledwie paru
metrów.
Przy następnej przecznicy jeden z
Strona 20
oficerów uniósł
rękę, zatrzymując patrol.
- Chyba go zgubiliśmy.
- Myślisz, że skręcił?
- Piemontczycy unikają otwartej walki.
Musimy
przeszukać okolicę. Sądzę, że gdzieś w
pobliżu czeka
jego koń. - Oficer oderwał się od grupy
i pojechał
w przeciwnym kierunku.