2685

Szczegóły
Tytuł 2685
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2685 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2685 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2685 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

GLEeN COOK WODA �PI �SMA KRONIKA CZARNEJ KOMPANII TRZECIA KSI�GA L�NI�CEGO KAMIENIA Prze�o�y� Jan Kar�owski DOM WYDAWNICZY REBIS POZNA� 2000 1 W owym czasie Czarna Kompania nie istnia�a. Tak przynajmniej nale�a�o wnosi� z tre�ci publikowanych praw i dekret�w. Ja jednak nie mog�am si� z tym pogodzi�. Sztandar Kompanii, jej Kapitan i Porucznik, jej Chor��y oraz wszyscy �o�nierze, kt�rzy uczynili j� tak straszn� w oczach wrog�w, odeszli, zostali pogrzebani �ywcem w sercu rozleg�ej kamiennej pustyni. - L�ni�cy kamie� - szeptano na ulicach i w zau�kach Taglios. Natomiast komunikaty najwy�szych w�adz g�osi�y: - Odeszli do Khatovaru - ale dopiero w�wczas, kiedy zdecydowano wreszcie przerwa� zmow� milczenia i nada� wiadomym wydarzeniom znami� rzekomego triumfu. Bowiem Radisha, albo Protektorka, albo jeszcze kto� inny, wpad�a na pomys�, i� lepiej b�dzie, gdy ludzie uwierz�, �e Czarna Kompania pod��y�a ku swemu przeznaczeniu. Jednak wszyscy na tyle starzy, aby pami�ta� Kompani�, wiedzieli lepiej. Tylko pi��dziesi�ciu ludzi uda�o si� na t� r�wnin� l�ni�cego kamienia. Po�owa z nich nie nale�a�a do Kompanii. Jedynie dwoje z tych pi��dziesi�ciu powr�ci�o, aby szerzy� k�amstwa o tym, co si� sta�o. A trzeci, kt�ry m�g� za�wiadczy� o prawdzie, zosta� zabity w Wojnach Kiauluna�skich, daleko od stolicy. Jednak k�amstwa Duszo�ap i Wierzby �ab�dzia nie zdo�a�y zwie�� nikogo. Ludzie zwyczajnie udaj�, �e w nie wierz�, poniewa� tak jest bezpieczniej. A mogliby przecie� zapyta�, dlaczego Mogaba potrzebowa� a� pi�ciu lat na pokonanie nieistniej�cego wroga i czemu tysi�cami m�odych �ywot�w zap�aci� musiano za podporz�dkowanie terytori�w Kiaulune w�adzy Radishy i rz�dom wypaczonych prawd Protektoratu. Mogliby zauwa�y�, �e ludzie mieni�cy si� �o�nierzami Czarnej Kompanii przez ca�e lata po fakcie bronili si� jeszcze w fortecy Przeoczenia, p�ki wreszcie Protektorki, Duszo�ap, do tego stopnia nie rozdra�ni�o ich nieprzejednanie, �e zaanga�owa�a swe najlepsze czary w trwaj�c� dwa lata operacj�, po kt�rej z pot�nej warowni zosta� tylko bia�y py�, bia�y gruz i stosy bia�ych ko�ci. Ka�dy m�g�by zada� te pytania. Zamiast tego jednak ludzie woleli milcze�. Bali si�. Nie bez powodu si� bali. Imperium Taglia�skie pod w�adz� Protektoratu jest pa�stwem strachu. W trakcie tych lat niewzruszonego oporu pewien bezimienny bohater zas�u�y� sobie na wieczyst� nienawi�� Duszo�ap, dokonuj�c aktu sabota�u Bramy Cienia, jedynej drogi wiod�cej na l�ni�c� r�wnin�. Duszo�ap by�a najpot�niejszym z �yj�cych mag�w. Mog�a sta� si� W�adczyni� Cienia, kt�rej pot�ga przy�mi monstra pokonane przez Kompani� podczas pierwszych wojen w s�u�bie Taglios. Skoro jednak Brama Cienia zosta�a zapiecz�towana, nie by�a w stanie wezwa� zab�jczych cieni bardziej pot�nych od tych kilku, jakie podporz�dkowa�a sobie jeszcze w�wczas, gdy samotnie knu�a zag�ad� Kompanii. W rzeczywisto�ci Duszo�ap umia�aby otworzy� Bram� Cienia, jednak nie mia�a poj�cia, w jaki spos�b zamkn�� j� na powr�t. Za� przez raz otwart� wszystkie �yj�ce istoty prze�lizgn�yby si� na zewn�trz i zacz�y rozszarpywa� �wiat. Oznacza�o to, �e Duszo�ap, nie znaj�c wielu tajemnic, stoi przed wyborem: wszystko albo bardzo niewiele. Koniec �wiata albo poprzestanie na tym, co ma. Jak dot�d poprzestaje na tym, co ma. Lecz nie ustaje w badaniach i poszukiwaniach. Jest Protektork�. Imperium trz�sie si� ze strachu przed ni�. Nikt nie wa�y si� zaprotestowa� przeciwko terrorowi, jaki zaprowadzi�a. Wszelako nawet ona wie, �e ta epoka mrocznej jedno�ci nie mo�e trwa� wiecznie. Woda �pi. W swoich domach, w cienistych uliczkach, w dziesi�tkach tysi�cy �wi�ty� miasta nawet na chwil� nie zamieraj� nerwowe szepty. "Rok Czaszek. Rok Czaszek". Jest to bowiem epoka, w kt�rej �adni bogowie nie umieraj�, a ci, kt�rzy �pi�, wierc� si� nerwowo w swych snach. W domach, w ciemnych zau�kach, na uprawnych polach i ry�owych poletkach, na pastwiskach, w lasach i wasalnych miastach, kiedy tylko kometa rozb�y�nie na niebie albo niezwyk�a o tej porze roku burza zniszczy zasiewy, w szczeg�lno�ci za�, gdy ziemia si� zatrz�sie, ludzie szepcz�: - Woda �pi. I przepe�nia ich l�k. 2 M�wi� na mnie �pioszka. Jako dziecko odsuwa�am si� od �wiata, uciekaj�c przed przera�aj�c� rzeczywisto�ci� mego dzieci�stwa w marzenia na jawie oraz senne koszmary. Kiedy tylko nie zmuszano mnie do pracy, tam w�a�nie si� chowa�am. Tam znajdowa�am pociech� i poczucie bezpiecze�stwa. Tam nie mog�o dosi�gn�� mnie �adne z�o. Nie zna�am bezpieczniejszego miejsca, p�ki do Jaicur nie przyby�a Czarna Kompania. Moi bracia zarzucali mi, �e przez ca�y czas �pi�. W istocie zazdro�cili mi umiej�tno�ci izolacji. Nic nie rozumieli. Umarli, nie zrozumiawszy. Ja przespa�am wszystko. Nie obudzi�am si� w pe�ni, p�ki nie min�o kilka lat sp�dzonych w Kompanii. Teraz ja prowadz� te Kroniki. Kto� musi to robi�, cho� nigdy oficjalnie nie przekazano mi obowi�zk�w Kronikarza, a opr�cz mnie nikt tego nie potrafi. Jest to precedens. Kroniki nale�y kontynuowa� za wszelk� cen�. Prawda musi zosta� utrwalona, nawet je�li los postanowi, �e �aden cz�owiek nigdy nie przeczyta s�owa z tego, co napisz�. Te ksi�gi stanowi� dusz� Czarnej Kompanii. Z nich mo�na si� dowiedzie�, kim jeste�my. To znaczy, kim byli�my. �e trwamy i �e �adna zdrada nigdy nie dob�dzie z nas ostatniej krwi. Nie ma nas ju�. Tak nam m�wi Protektorka. Radisha przysi�ga, �e to prawda. Mogaba, wielki genera� o tysi�cu mrocznych zas�ug, krzywi si� na sam� my�l o nas i plugawi nasz� pami��. W oczach ludzi na ulicach jeste�my jedynie m�cz�cym koszmarem przesz�o�ci. Tylko Duszo�ap nie ogl�da si� wci�� przez rami�, aby zobaczy�, czy przypadkiem kt�rego� z nas nie ma za plecami. Jeste�my upartymi duchami. Nie spoczniemy. Nie przestaniemy ich nawiedza�. Od dawna ju� nie przedsi�wzi�li�my �adnych dzia�a�, oni jednak wci�� nie przestaj� si� ba�. Poczucie winy ka�e im wci�� nas wspomina�. Zaiste, powinni si� ba�. Ka�dego dnia na jakim� murze w Taglios pojawia si� wiadomo��, wypisana kred�, farb� albo nawet i zwierz�c� krwi�. Nic wi�cej, tylko delikatne napomnienie: "Woda �pi". Ka�de z nich wie, co to oznacza. Powtarzaj� sobie szeptem przes�anie, �wiadomi, �e gdzie� tam jest wr�g, kt�ry bardziej jeszcze nie zna spokoju ni�li rw�cy strumie�. Wr�g, kt�ry kt�rego� dnia wynurzy si� z otch�ani swego grobu i przyjdzie po tych, co przy�o�yli r�k� do zdrady. Nie ma �adnej mocy, kt�ra mog�aby ich przed tym uchroni�. Ostrzegano ich tysi�ce razy, a jednak w ko�cu ulegli pokusie. Teraz ju� �aden diabe� ich nie ocali. Mogaba si� boi. Radisha si� boi. Wierzba �ab�d� boi si� tak bardzo, �e ledwie potrafi normalnie funkcjonowa�, podobnie jak wcze�niej czarodziej Kope�, kt�rego zreszt� sam wci�� oskar�a� o tch�rzostwo i z kt�rego si� wy�miewa�. �ab�d� zna Kompani� jeszcze z dawnych czas�w, z p�nocy, zanim dla kogokolwiek tutaj sta�a si� czym� innym ni�li odleg�ym wspomnieniem minionej trwogi. Lata, kt�re up�yn�y, nijak nie pomog�y �ab�dziowi oswoi� si� ze swym strachem. Purohita Drupada si� boi. G��wny Inspektor Gokhale si� boi. Tylko Protektorka si� nie boi. Duszo�ap nie l�ka si� niczego. Duszo�ap nic to nie obchodzi. Szydzi i drwi z demona. Ona jest kompletnie szalona. B�dzie si� jeszcze �mia�a i ta�czy�a, nawet gdy jej cia�o zaczn� ju� trawi� p�omienie. Ten brak strachu wywo�uje jeszcze wi�kszy niepok�j u jej pomocnik�w. Dobrze wiedz�, �e ich pierwszych pogna w mia�d��ce szcz�ki losu. Od czasu do czasu na murach pojawia si� inna, bardziej osobista informacja: "Wszystkie ich dni s� policzone". Ka�dego dnia jestem na ulicy, id� do pracy, udaj� si� na przeszpiegi, s�ucham, podchwytuj� plotki i rozpuszczam nowe, korzystaj�c z anonimowo�ci, jak� zapewnia mi Ch�r Bagan, Ogr�d Z�odziei, kt�rego nawet Szarzy nie zdo�ali jeszcze spacyfikowa�. Niegdy� przebiera�am si� za prostytutk�, ale w ko�cu okaza�o si� to zbyt niebezpieczne. W mie�cie �yj� ludzie, przy kt�rych Protektorka mog�aby si� zdawa� uosobieniem normalno�ci. �wiat zaiste mo�e m�wi� o szcz�ciu, �e los posk�pi� im w�adzy, pozwalaj�cej w pe�ni odkry� g��bi� i ogrom w�asnych psychoz. Zazwyczaj jednak wcielam si� w posta� m�odzie�ca, jak to ju� dawniej robi�am. Od zako�czenia wojny wok� pe�no jest pozbawionych rodzin, obowi�zk�w i pracy m�odych m�czyzn. Im bardziej dziwaczna okazuje si� kolejna plotka, tym szybciej opuszcza granice Ch�r Bagan i dotkliwiej niszczy spok�j sumienia naszych wrog�w. Zawsze to samo Taglios - gotowe nurza� si� w rozkoszach ponurych przepowiedni. A my musimy dostarczy� mu odpowiedni� porcj� znak�w, wr�b i omen�w. Protektorka �ciga nas, kiedy jej to przyjdzie do g�owy, jednak zainteresowania nigdy nie starcza jej na d�u�ej. W og�le na niczym nie potrafi si� skoncentrowa� przez d�u�szy czas. Zreszt�, dlaczego mia�aby si� nami przejmowa�? Jeste�my martwi. Ju� nas nie ma. Sama og�osi�a, �e tak si� sta�o. A jako Protektorka jest przecie� najwy�szym s�dzi� dla ca�ego imperium taglia�skiego. Jednak�e: "Woda �pi". 3 W owym czasie fundamentem, na kt�rym wspiera�a si� ca�a Kompania, by�a kobieta, kt�ra nawet nigdy oficjalnie si� do niej nie zaci�gn�a, czarownica Ky Sahra, �ona Chor��ego Czarnej Kompanii i mojego poprzednika na stanowisku Kronikarza, Murgena. Kobieta bystra, o niez�omnej woli. Nawet Goblin i Jednooki schodzili jej z drogi. Nikt nie m�g� jej nic powiedzie�, nawet paskudny stary Wujek Doj. Protektorki, Radishy i Szarych ba�a si� tyle, co zwyk�ych �mieci. A i najgorsze z�o por�wnywalne bodaj ze �miertelnym kultem K�amc�w, ich mesjaszem, C�rk� Nocy oraz bogini� Kin� bynajmniej nie odbiera�o jej ducha. Spogl�da�a w samo j�dro ciemno�ci, kt�rej sekrety nie wzbudza�y w niej �ladu trwogi. Tylko jedna rzecz przenika�a j� dreszczem. Jej matka, Ky Gota, stanowi�a uosobienie niezadowolenia i swarliwo�ci. Jej zrz�dzenie i po�ajania mia�y tak zdumiewaj�c� si��, �e ona sama musia�a by� najpewniej wcieleniem jakiego� kapry�nego, zbzikowanego b�stwa, nieznanego jak dot�d cz�owiekowi. Ky Goty nie lubi� nikt pr�cz Jednookiego. A nawet on za plecami nazywa� j� Trollic�. Sahra zadr�a�a na widok matki ku�tykaj�cej powoli przez zdj�te nag�� cisz� pomieszczenie. Dzisiaj byli�my nikim, nie dysponowali�my w�a�ciwie �adnymi dobrami. Musieli�my oby� si� tymi kilkoma pokojami. Par� chwil temu t�oczyli si� tutaj rozmaici wa�konie, paru z Kompanii, w wi�kszo�ci jednak pracownicy Banh Do Tranga. Teraz wszyscy patrzyli�my na star�, pragn�c, by jak najszybciej wysz�a. By nie przysz�o jej do g�owy poby� w naszym towarzystwie. Stary Do Trang - ju� tak s�aby, �e porusza� si� na w�zku inwalidzkim - podjecha� ku Ky Gocie, najwyra�niej w nadziei, �e okazuj�c cho� odrobin� troski, sk�oni j� do wyj�cia. Wszyscy zawsze chcieli jak najszybciej si� jej pozby�. Tym razem jego po�wi�cenie okaza�o si� skuteczne. Z pewno�ci� Ky Gota musia�a nie czu� si� najlepiej, skoro nie po�wi�ci�a nawet chwili na obsztorcowanie wszystkich, kt�rzy tylko byli m�odsi od niej. Milczenie przeci�ga�o si� do czasu, gdy wr�ci� stary kupiec. By� w�a�cicielem tego miejsca i pozwala� nam korzysta� z niego jako kwatery g��wnej. Niczego nam nie zawdzi�cza�, mimo to, z czystej mi�o�ci do Sahry, dzieli� z nami niebezpiecze�stwa. We wszystkich omawianych kwestiach musieli�my wys�uchiwa� jego opinii i honorowa� jego �yczenia. Do Trang wr�ci� po kr�tkiej chwili, ci�ko tocz�c sw�j w�zek. Przypomina� szkielet obci�gni�ty poznaczon� plamami w�trobowymi sk�r�. By� tak kruchy, �e wydawa�o si�, i� cudem potrafi o w�asnych si�ach poruszy� sw�j pojazd. Stary by� zaiste, jednak w jego oczach igra�y nie daj�ce si� przegna� weso�e iskierki. Skin�� g�ow�. Rzadko mia� wiele do powiedzenia, chyba �e komu� zdarzy�o si� paln�� nieprawdopodobne g�upstwo. By� dobrym cz�owiekiem. Sahra zabra�a g�os jako pierwsza: - Wszystko gotowe. Ka�da faza i ka�da ewentualno�� zosta�y po dwakro� sprawdzone. Goblin i Jednooki trze�wi. Czas, by Kompania da�a zna� o swym istnieniu. - Rozejrza�a si� dooko�a, czekaj�c na nasze komentarze. Nie wydawa�o mi si�, aby rzeczywi�cie nadszed� ju� czas. Jednak wyrazi�am swoj� opini� wcze�niej, kiedy zajmowa�am si� planowaniem operacji. I zosta�am przeg�osowana. Teraz ograniczy�am si� wi�c do rozpaczliwego wzruszenia ramionami. Pozostali nie mieli �adnych zastrze�e�. Sahra powiedzia�a: - Rozpoczynamy faz� pierwsz�. - Skin�a na swego syna. Tobo kiwn�� g�ow� i wy�lizgn�� si� z pokoju. Przyczajony m�odzieniec by� chudy, obdarty i brudny. Nazywa� si� Nyueng Bao, co oznacza�o, �e po prostu musia� by� przygarbionym brudasem i z�odziejem. Nale�a�o mie� si� przed nim na baczno�ci. Nikogo w�a�ciwie nie interesowa�o, co dok�adnie robi, p�ki jego r�ce nie skrada�y si� w kierunku ko�ysz�cej si� u pasa sakiewki lub jakiego� towaru na straganie sprzedawcy. Jak zwykle, ludzie nie widzieli tego, czego zobaczy� si� nie spodziewali. P�ki ch�opak trzyma� d�onie schowane za plecami, nikt nie widzia� w nim zagro�enia. Tak nie spos�b czegokolwiek ukra��. Nikt jednak nie zauwa�y� ma�ych bezbarwnych p�cherzy na �cianie, o kt�r� si� opiera�. Dzieci Gunni patrzy�y. Ch�opak wygl�da� tak dziwnie w swym czarnym kimonie. Gunni s� pokojowo nastawionym ludem i wychowuj� swe dzieci na bardzo grzeczne. Jednak dzieci Shadar ulepione s� z du�o twardszej gliny. S� znacznie �mielsze. Korzenie ich religii wyrastaj� przecie� ze �wiatopogl�du wojownik�w. Kilku m�odzie�c�w Shadar postanowi�o da� nauczk� z�odziejowi. Oczywi�cie, �e by� z�odziejem! Przecie� to Nyueng Bao. Wszyscy wiedzieli, �e ka�dy Nyueng Bao to z�odziej. Starszy Shadar odp�dzi� m�odzie�c�w. Z�odziejem zajm� si� ci, do kt�rych obowi�zk�w to nale�y. W religii Shadar kry�a si� r�wnie� odrobina biurokratycznej praworz�dno�ci. Nawet tak drobne zamieszanie przyci�gn�o uwag� w�adz. Trzech wysokich, brodatych str��w porz�dku Shadar w szarych ubraniach i bia�ych turbanach przepycha�o si� przez ci�b�. Bezustannie podejrzliwie ogl�dali si� wok�, jakby nie�wiadomi, �e ca�y czas otacza ich kr�g pustej przestrzeni. Na ulicach Taglios zawsze panuje t�ok, czy to dzie�, czy noc, a jednak ludzie zawsze znajd� spos�b, by usun�� si� z drogi Szarym. Wszyscy Szarzy maj� twarde spojrzenia, a podstawowe kryterium doboru do s�u�by stanowi najwyra�niej brak cierpliwo�ci i wsp�czucia. Tobo tymczasem zd��y� ju� oddali� si� z miejsca zamieszania, prze�lizguj�c si� zr�cznie przez t�um niczym czarny w�� w�r�d bagiennych traw. Kiedy Szarzy przes�uchiwali zgromadzonych, dociekaj�c przyczyn zamieszania, nikt ju� nie potrafi� opisa� go dok�adnie, a wszyscy podawali rysopis zgodny z �ywionymi przes�dami. Z�odziej Nyueng Bao. A ci stanowili w Taglios prawdziw� plag�. W owych czasach stolica mog�a si� poszczyci� mn�stwem najrozmaitszych cudzoziemc�w. Jak imperium d�ugie i szerokie, do miasta przybywa� ka�dy pr�niak, g�upek i rozrabiaka. W ci�gu �ycia jednego pokolenia populacja potroi�a si�. Gdyby nie okrutna skuteczno�� Szarych, Taglios zamieni�oby si� w chaotyczny, morderczy rynsztok, piekieln� otch�a� pe�n� n�dzy i rozpaczy. Pa�ac nie pozwala� jednak, by nie�ad zapu�ci� w nim korzenie. Znakomicie dawa� sobie rad� z wykrywaniem wszelkich mo�liwych tajemnic. Kariery kryminalist�w zazwyczaj nie trwa�y d�ugo. Podobnie jak �ywoty tych wszystkich, kt�rym zachciewa�o si� spiskowa� przeciwko Radishy lub Protektorce. Zw�aszcza przeciwko tej ostatniej, kt�ra za nic mia�a poj�cie nietykalno�ci cielesnej. W minionych czasach intrygi i spiski stanowi�y miazmatyczn� plag� dotykaj�c� �ywota ka�dego Taglianina. Teraz si� to sko�czy�o. Protektorce si� to nie podoba�o. Wi�kszo�� Taglian za� chciwie �akn�a aprobaty Protektorki. A nawet kap�ani woleli unika� niebezpiecznego spojrzenia Duszo�ap. W pewnym momencie czarne ubranie ch�opca gdzie� znikn�o, a jego miejsce zaj�a biodrowa przepaska na mod�� Gunni, kt�r� nosi� pod spodem. Teraz nie r�ni� si� ju� niczym od pozosta�ym dzieci, wyj�wszy lekko ��tawy odcie� sk�ry. By� bezpieczny. Dorasta� w Taglios. M�wi� bez obcego akcentu, kt�ry m�g�by go zdradzi�. 4 Teraz nale�a�o czeka�, przyczai� si� w bezruchu, w bezczynno�ci poprzedzaj�cej zawsze ka�d� powa�niejsz� akcj�. Wysz�am ju� z wprawy. Nie potrafi�am po prostu rozsi��� si� wygodnie i albo sama zagra� w tonka, albo zwyczajnie patrze�, jak Jednooki i Goblin pr�buj� si� nawzajem oszukiwa�. Od ci�g�ego pisania mia�am skurcze palc�w, tak �e nie mog�am dalej pracowa� nad Kronikami. - Tobo! - zawo�a�am. - Chcesz i�� zobaczy�, co si� dzieje? Tobo mia� czterna�cie lat. By� najm�odszy z nas. Dorasta� w Czarnej Kompanii. Natura nie posk�pi�a mu m�odzie�czego entuzjazmu, niecierpliwo�ci i wiary we w�asn� nie�miertelno�� oraz bosk� dyspens� od kary ostatecznej. Bawi�y go zadania, kt�re wykonywa� dla Kompanii. Nie do ko�ca chyba wierzy� w istnienie swego ojca. Nigdy nie mia� okazji go pozna�. My z kolei pr�bowali�my nie dopu�ci�, by kto� szczeg�lnie go rozpieszcza�. Tylko Goblin upiera� si�, by traktowa� go jak ukochanego syna. Pr�bowa� nawet uczy� ch�opaka. Taglia�ski w pi�mie Goblin mia� znacznie gorzej opanowany, ni�li got�w by�by przyzna�. Alfabet na co dzie� u�ywanej wulgaty liczy� sto liter, nast�pnych czterdzie�ci zarezerwowane by�o dla kap�an�w pisz�cych Stylem Wznios�ym, kt�ry stanowi� niemal drugi, niewymowny i ceremonialny j�zyk. Dla potrzeb tych Kronik pos�uguj� si� mieszanin� obu styl�w. Kiedy tylko Tobo nauczy� si� czyta�, "wujek" Goblin kaza� mu czyta� dla siebie, na g�os. - Mog� wzi�� jeszcze kilka p�czk�w, �pioszka? Mama m�wi, �e im wi�cej ich b�dzie, tym skuteczniej zwr�c� uwag� w Pa�acu. By�am zaskoczona, �e rozmawia� z ni� do�� d�ugo, by tyle cho� us�ysze�. Ch�opcy w jego wieku potrafi� bywa� co najmniej niemili. On przez ca�y czas by� jawnie niegrzeczny wobec matki. A by�oby jeszcze gorzej, gdyby nie jego "wujkowie", kt�rzy nie tolerowali takiego zachowania. Naturalnie, w oczach Tobo by� to po prostu kolejny przyk�ad spisku doros�ych. Tak przynajmniej twierdzi� oficjalnie. Prywatnie mo�na by�o go przekona�, by pos�ucha� g�osu rozs�dku. Przynajmniej od czasu do czasu. I oczywi�cie kiedy zwraca� si� do niego kto�, kto nie by� jego matk�. - Mo�e kilka. Ale wkr�tce zrobi si� ciemno. A potem zacznie si� przedstawienie. - Jak p�jdziemy? Nie lubi�, kiedy jeste� kurw�. - B�dziemy bezdomnymi sierotami. - Chocia� to przebranie r�wnie� poci�ga�o za sob� ryzyko. Mogli�my wpa�� w r�ce werbownik�w, kt�rzy wciel� nas do armii Mogaby. W tych czasach jego �o�nierze nie s� niczym wi�cej jak niewolnikami poddanymi okrutnej dyscyplinie. Wielu to drobni kryminali�ci, kt�rym zaproponowano wyb�r mi�dzy surow� kar� a s�u�b�. Pozostali to dzieci n�dzy, nie maj�ce dok�d p�j��. Co zreszt� stanowi�o norm� powszechnie obowi�zuj�c� w armiach zawodowych, kt�re Murgen i jego dawni towarzysze widzieli na dalekiej p�nocy, na d�ugo przedtem, zanim przysta�am do Kompanii. - Dlaczego tak si� martwisz przebraniami? - Je�li nigdy powt�rnie nie uka�emy tej samej twarzy, nasi wrogowie nie b�d� mieli poj�cia, kogo w�a�ciwie szukaj�. Nigdy nie pr�buj ich nie docenia�. Zw�aszcza Protektorki. Ju� nie raz uda�o jej si� oszuka� sam� �mier�. Tobo nie by� sk�onny uwierzy� ani w to, ani w niewiele wi�cej z naszej niezwyk�ej historii. Chocia� znacznie l�ej ni� wi�kszo�� ludzi przechodzi� w�a�nie okres, w kt�rym wiedzia� wszystko, co wiedzie� warto, a nic, co powiedzieli starsi - zw�aszcza je�li zawiera�o cho�by najbledszy �lad mora�u - nie by�o warte s�uchania. Nic na to nie m�g� poradzi�. Musia� po prostu z tego wyrosn��. Ja za� mia�am tyle lat, ile mia�am, i nic nie mog�am poradzi� na to, �e m�wi�am rzeczy, o kt�rych wiedzia�am, i� na nic si� nie przydadz�. - Wszystko jest w Kronikach. Tw�j ojciec i Kapitan nie wymy�lali bajeczek. W to r�wnie� nie chcia� wierzy�. Nie upiera�am si�. Ka�dy z nas na w�asny spos�b, we swoim czasie musi nauczy� si� szacunku dla Kronik. Marny los, jaki przypad� teraz w udziale Kompanii, uniemo�liwia� pe�ne uczestnictwo w tradycji. Tylko dwaj towarzysze ze Starej Gwardii wyszli ca�o z pu�apki zastawionej przez Duszo�ap na kamiennej r�wninie i z p�niejszych Wojen Kiauluna�skich. Goblin i Jednooki - obaj s� ca�kowicie niezdolni do przekazania mistyki Kompanii. Jednooki jest zbyt leniwy, natomiast Goblin ma zbyt du�e trudno�ci z wys�awianiem si�. Ja natomiast by�am w�a�ciwie dopiero uczennic�, kiedy Stara Gwardia wesz�a na r�wnin� w �lad za Kapitanem �cigaj�cym ide� Khatovaru. Kt�rego zreszt� nie znalaz�. A przynajmniej nie znalaz� takiego Khatovaru, jakiego szuka�. To zadziwiaj�ce. Nied�ugo b�d� weteranem z dwudziestoletni� s�u�b�. Mia�am ledwie czterna�cie lat, gdy Kube� wzi�� mnie pod swoje skrzyd�a... Jednak nigdy nie by�am podobna do Tobo. W wieku czternastu lat od dawien dawna wiedzia�am ju�, co to b�l. W ci�gu tych lat, kt�re min�y od czasu, gdy Kube� mnie uratowa�, w istocie stawa�am si� coraz m�odsza... - Co? - Pyta�em, dlaczego nagle zrobi�a� si� taka w�ciek�a? - Przypomina�am sobie, jak to by�o, kiedy mia�am czterna�cie lat. - Dziewczynom jest tak �atwo... - Ugryz� si� w j�zyk. Twarz mu poblad�a. Wyra�nie rzuca�o si� w oczy jego pomocne pochodzenie. By� aroganckim i zepsutym ma�ym gnojkiem, ale mia� do�� rozumu, by zdawa� sobie spraw�, kiedy wkracza prosto w gniazdo jadowitych w�y. Powiedzia�am mu o tym, co wiedzia�, przemilcza�am za� to, o czym nie mia� poj�cia. - Kiedy mia�am czterna�cie lat, Kompania i Nyueng Bao zostali zamkni�ci w pu�apce Jaicur. Dejagore, jak je tutaj nazywaj�. - Reszta nie mia�a ju� �adnego znaczenia. Reszta spoczywa�a bezpiecznie pogrzebana w przesz�o�ci. - Teraz ju� prawie nie mam koszmar�w. Tobo ju� wcze�niej do znudzenia nas�ucha� si� o Jaicur. Jego matka, babka i Wujek Doj te� tam byli. - Goblin twierdzi, �e te p�czki naprawd� b�d� niez�e - wyszepta� Tobo. - I nie chodzi tylko o wielki b�ysk, o to, �e przem�wi� do sumienia. - To doprawdy niezwyk�e. - Sumienie by�o towarem rzadkim po obu stronach barykady. - Naprawd� zna�a� mojego ojca? - Tobo s�ysza� przez ca�e �ycie rozmaite opowie�ci, ostatnio jednak najwyra�niej nabra� ochoty, by dowiedzie� si� wi�cej. Imi� Murgena zacz�o dla niego znaczy� co� wi�cej ni�li tylko pusty d�wi�k. Powiedzia�am to, co m�wi�am ju� wcze�niej. - By� moim szefem. Nauczy� mnie czyta� i pisa�. By� dobrym cz�owiekiem. - Roze�mia�am si� s�abo. - Na tyle dobrym, na ile mo�na takim by�, s�u��c w Czarnej Kompanii. Tobo a� przystan��. Wci�gn�� g��boko powietrza. Zb��dzi� spojrzeniem gdzie� w mrok ponad moim lewym ramieniem. - Byli�cie kochankami? - Nie, Tobo. Nie. Przyjaci�mi. Prawie. Z pewno�ci� jednak nie tamto. Nie mia� poj�cia, �e jestem kobiet�, a� do chwili poprzedzaj�cej wymarsz na L�ni�c� R�wnin�. A ja nie wiedzia�am, �e on wie, p�ki nie przeczyta�am jego Kronik. Nikt nie wiedzia�. My�leli, �e jestem �adnym karze�kiem, kt�ry nigdy nie uro�nie. Pozwoli�am im tak my�le�. Czu�am si� bezpieczniej, gdy uwa�ali mnie za jednego z ch�opak�w. - Aha. Ton jego g�osu by� tak pozbawiony wyrazu, �e nie mog�am si� nie zacz�� zastanawia�, o co mu w�a�ciwie chodzi�o. - Dlaczego w og�le pytasz? - Z pewno�ci� nie mia� �adnych powod�w, by podejrzewa�, �e zanim si� spotkali�my, zachowywa�am si� inaczej ni� teraz. Wzruszy� ramionami. - Tak tylko. Co� musia�o go sprowokowa�. Zapewne jakie�: "Ciekawe, czy...", kt�re pad�o przypadkowo z ust Goblina czy Jednookiego podczas degustacji jednej z ich trucizn na s�onie. - Umie�ci�e� p�czki za teatrem cieni? - Tak mi kazano. W teatrze cieni wykorzystuje si� sylwetki kukie�ek osadzone na patykach. Niekt�re maj� ruchome ko�czyny. �wieca ustawiona w tle za lalkami rzuca ich cienie na ekran z bia�ego p��tna. Operuj�cy kukie�kami opowiada r�nymi g�osami histori�. Je�li oka�e si� dostatecznie zabawny, publiczno�� mo�e rzuci� kilka monet. Ten kukie�karz wyst�powa� na tym samym miejscu ju� od ponad pokolenia. Spa� za kulisami swej rozk�adanej sceny. Dzi�ki temu �y� znacznie lepiej ni�li wi�kszo�� zalewaj�cej Taglios ludzkiej t�uszczy. Ale by� donosicielem. I nie lubili�my go w Czarnej Kompanii. Opowiadan� histori�, jak to zazwyczaj bywa, wzi�� z mitologii. A konkretnie z cyklu Khadi. Wyst�powa�a tam bogini o zbyt wielu ramionach, kt�ra wci�� po�era�a demony. Oczywi�cie ca�y czas chodzi�o o t� sam� kukie�k� demona. Troch� jak w prawdziwym �yciu, gdzie ten sam demon zawsze niezmordowanie powraca. Ponad dachami od zachodu majaczy�a jeszcze smu�ka koloru. Nagle rozleg� si� rozdzieraj�cy skowyt. Ludzie przystan�li i zapatrzyli si� na jaskrawopomara�czowe �wiat�o. Ja�niej�cy dym chwiejnie wype�z� spoza stanowiska kukie�karza. Jego pasma splata�y si� w dobrze znany symbol Czarnej Kompanii - z�bat� czaszk� pozbawion� dolnej szcz�ki, ziej�c� p�omieniami. Szkar�atny p�omie� b�yszcz�cy w jej lewym oku zdawa� si� �renic�, kt�ra przeszywa na wylot, poszukuj�c tego, czego obawiasz si� najbardziej. Symbol z dymu istnia� tylko przez kilka sekund. Uni�s� si� nie wi�cej ni� dziesi�� st�p w g�r�, po czym rozwia� bez �ladu. Pozosta�a po nim pe�na l�ku cisza. Powietrze zdawa�o si� szepta�: - Woda �pi. Zawodzenie i rozb�ysk. W powietrze unios�a si� druga czaszka, tym razem srebrna z lekk� nut� b��kitu. Wytrzyma�a d�u�ej i unios�a si� kilkana�cie st�p wy�ej ni� poprzednia, zanim wreszcie znikn�a. Szepta�a: - Braciom nie pomszczonym. - Id� Szarzy! - wykrzykn�� kto� na tyle wysoki, by patrze� ponad ludzkimi g�owami. Dzi�ki temu, �e jestem niska, �atwiej mi schowa� si� w t�umie, r�wnocze�nie jednak znacznie trudniej zorientowa� si�, co si� dzieje poza nim. Szarzy zawsze s� gdzie� blisko. Jednak wobec tego typu zaj�� pozostaj� bezradni. Takie zjawiska mog� zdarzy� si� wsz�dzie, w ka�dej w�a�ciwie chwili i zazwyczaj trwaj� one zbyt kr�tko, by Szarzy byli w stanie zareagowa�. Przyj�li�my �elazn� zasad�, w my�l kt�rej sprawc�w nigdy nie powinno by� w pobli�u, gdy przemawiaj� p�czki. Szarzy doskonale zdawali sobie z tego spraw�. Wi�c po prostu przespaceruj� si� przez t�um. Protektork� nale�y zadowoli�. Ma�ych Shadar trzeba nakarmi�. - Teraz! - mrukn�� Tobo, gdy przybyli czterej Szarzy. Kukie�karz z wrzaskiem wybieg� zza sceny, zakr�ci� si� jak fryga, spojrza� w kierunku swego teatrzyku i zamar� z szeroko otwartymi ustami. Tym razem rozb�ysk nie by� tak jaskrawy, ale trwa� d�u�ej ni� poprzednie. W �lad za nim dym zwin�� swe sploty w bardziej skomplikowany wizerunek. Pojawi� si� potw�r, kt�ry popatrzy� na Shadar. Jeden z Szarych bezd�wi�cznie wypowiedzia� imi�: "Niassi". Niassi by� jednym z wa�niejszych demon�w z mitologii Shadar. Podobny, pod inn� nazw�, istnia� te� w wierzeniach Gunni. Niassi by� wodzem wewn�trznego kr�gu najpot�niejszych demon�w. W religii Shadar, kt�ra stanowi herezj� Yehdna, jest miejsce na piek�o, w kt�rym po �mierci odbywa si� kary za grzechy, jednak�e dopuszcza ona r�wnie� istnienie Piek�a na ziemi w stylu Gunni, zarz�dzanego przez demony dzia�aj�ce z ramienia Niassi i nasy�ane na szczeg�lnych �otr�w. Mimo i� doskonale zdawali sobie spraw�, �e kto� z nich sobie szydzi, Szarzy stali niczym wro�ni�ci w ziemi�. To by�o co� nowego, szczeg�lnie dotkliwy atak z zupe�nie niespodziewanej strony. A nast�pi� w chwili, gdy jeszcze bardziej zjadliwe plotki kojarzy�y Szarych z ohydnymi rytua�ami odprawianymi rzekomo przez Protektork�. Dzieci znikaj�. Rozum podpowiada, �e w mie�cie tak rozleg�ym i zat�oczonym jest to rzecz� nieuchronn�, nawet je�li nie przy�o�y do tego r�ki �aden z�y cz�owiek. Dzieci znikaj� w ten spos�b, �e po prostu odchodz� gdzie� i gubi� si�. A potworne rzeczy przydarza� si� mog� nawet najlepszym ludziom. Chytre, obrzydliwe plotki potrafi� zmieni� �lepe z�o przypadku w dokonane z premedytacj� zbrodnie ludzi, kt�rym i tak nikt przecie� nie ufa�. Pami�� potrafi by� wybi�rcza. C� z�ego w tym, �e k�amiemy troch� na temat naszych wrog�w. Tobo wykrzykn�� co� obra�liwego. Zacz�am go wi�c odci�ga�, wlok�c w stron� naszej siedziby. Pozostali przy��czyli si� do niego i wkr�tce ju� pod adresem Szarych posypa�y si� przekle�stwa i szyderstwa. Tobo zd��y� jeszcze rzuci� kamie�, kt�ry trafi� w turban jednego z Szarych. By�o zbyt ciemno, aby mogli dostrzec nasze twarze. Zacz�li si�ga� po bambusowe pa�ki. Nastr�j w t�umie powoli robi� si� naprawd� nieprzyjemny. Trudno by�o nie pomy�le�, �e mo�e naprawd� w naszym diabelskim pokazie kry�o si� znacznie wi�cej, ni�li mog�o zobaczy� go�e oko. Zna�am naszych domowych czarodziei. I wiedzia�am, �e Taglianie nie trac� �atwo panowania nad sob�. Wiele przecie� potrzeba cierpliwo�ci i samokontroli, aby tak wielu ludzi mog�o razem �y� tak nienaturalnie blisko siebie. Rozejrza�am si� dooko�a w poszukiwaniu wron, przemykaj�cych po niebie nietoperzy czy jakichkolwiek innych stworze�, kt�re mo�na by uzna� za szpieg�w Protektorki. Po zapadni�ciu zmroku ryzyko staje si� jeszcze wi�ksze. Nie jeste�my w stanie dostrzec tego, co mo�e obserwowa� nas. Wzi�am Tobo pod rami�. - Nie powiniene� tego robi�. Jest ju� wystarczaj�co ciemno, aby cienie wysz�y na ��w. Nie wywar�o to na nim �adnego wra�enia. - Goblin b�dzie zadowolony. Du�o czasu nad tym przesiedzia�. I wszystko tak �wietnie si� uda�o. Szarzy dmuchn�li w gwizdki, wzywaj�c posi�ki. Czwarty p�czek odda� dymnego ducha. Ale nas ju� to przedstawienie omin�o. Poprowadzi�am Tobo przez pu�apki na cienie, jakie tylko da�o si� znale�� mi�dzy miejscem akcji a naszymi kwaterami. Ju� wkr�tce b�dzie musia� si� zdrowo t�umaczy� przed kilkoma wujkami. Tylko ci, dla kt�rych paranoja stanowi spos�b na �ycie, dotrwaj�, aby zakosztowa� s�odkiego smaku zemsty Kompanii. Tobo naprawd� potrzebowa� nauczki. Jego zachowanie z �atwo�ci� m�g�by wykorzysta� bystrzejszy wr�g. 5 Natychmiast po naszym przybyciu Sahra wezwa�a mnie do siebie, ale nie by zruga� za to, �e pozwoli�am Tobo podejmowa� g�upie ryzyko, ale bym by�a �wiadkiem realizacji kolejnego posuni�cia. By� mo�e faktycznie nadszed� czas, aby Tobo znalaz� si� w sytuacji, kt�ra go przestraszy i zmusi, aby poszed� po rozum do g�owy. �ycie w podziemiu jest bezlitosne. Rzadko si� zdarza, by da�o ci wi�cej ni� jedn� szans�. Tobo musi wreszcie w pe�ni poj�� t� prawd�. Sahra wypyta�a mnie o wydarzenia w mie�cie, a potem zadba�a r�wnie� o to, by Jednooki i Goblin zaznali skutk�w jej niezadowolenia. Tobo nie by�o i nie m�g� si� broni�. Goblin i Jednooki bynajmniej si� nie przej�li. �adna czterdziestoparolatka - ot, taka dziewczynka w ich oczach - nie by�a w stanie onie�mieli� tych �ywych skamielin. Poza tym w po�owie sami ponosili odpowiedzialno�� za psoty Tobo. - Teraz przywo�am Murgena - powiedzia�a Sahra. Wydawa�o si�, �e nagle zabrak�o jej pewno�ci siebie. Ostatnimi czasy rzadko z nim rozprawia�a. Wszyscy zastanawiali�my si� dlaczego. Zwi�zek jej i Murgena by� prawdziwym przyk�adem romantycznej mi�o�ci, jakby wyj�tej �ywcem z legendy, wraz ze wszystkimi charakterystycznymi motywami, w��czywszy w to sprzeciw wobec woli bog�w, rozczarowanych rodzic�w, rozpaczliw� roz��k� i po��czenie, intrygi wrog�w i tak dalej. Pozostawa�a jeszcze chyba tylko wyprawa jednego na ratunek drugiemu do krainy umar�ych. A w chwili obecnej Murgen, dzi�ki uprzejmo�ci szalonej czarownicy Duszo�ap, tkwi� w ca�kiem niez�ym lodowatym piekle. On i wszyscy Uwi�zieni �yli wci��, pogr��eni w magicznej stazie, pod powierzchni� r�wniny l�ni�cego kamienia, w miejscu i warunkach znanych nam wy��cznie dzi�ki temu, �e Sahra by�a zdolna przywo�ywa� ducha Murgena. Mo�e sama staza by�a �r�d�em problemu? Z ka�dym dniem Sahra stawa�a si� coraz starsza. Dla Murgena czas nie p�yn��. Mo�e zacz�a si� obawia�, �e zanim uwolnimy Uwi�zionych, b�dzie ju� starsza od jego matki? To smutne, ale po latach studi�w zrozumia�am, �e wi�kszo�� wydarze� historycznych tak naprawd� sprowadza si� do kwestii osobistych, takich jak ta, nie za� po�cigu za wznios�ymi ideami. Dawno temu Murgen nauczy� si� opuszcza� swe cia�o podczas snu. Do teraz zachowa� poniek�d t� zdolno��, lecz niestety, zosta�a ona ograniczona uwarunkowaniami jego pu�apki. By� ca�kowicie pozbawiony mo�liwo�ci dokonania czegokolwiek poza obszarem groty staro�ytnych, o ile nie zosta� wezwany przez Sahr� albo - taka mo�liwo�� te� istnia�a i sama my�l o niej wywo�ywa�a w nas dreszcz - przez jakiegokolwiek innego nekromant�, kt�ry wiedzia�by, jak do� dotrze�. Duch Murgena by� idealnym szpiegiem. Poza naszym kr�giem nikt pr�cz jednej chyba tylko Duszo�ap nie by�by w stanie wykry� jego obecno�ci. Murgen donosi� nam o ka�dej intrydze naszych wrog�w - a przynajmniej o tych, kt�rych istnienie jawi�o nam si� w spos�b dostatecznie przekonuj�cy, aby poprosi� Sahr� o zbadanie sprawy. Ca�a procedura by�a k�opotliwa i mia�a swoje ograniczenia, jednak mimo to Murgen stanowi� nasz� najsilniejsz� bro�. Nie prze�yliby�my bez niego. A Sahra wzywa�a go z coraz wi�ksz� niech�ci�. Bogowie jedni wiedz�, jak trudno jest zachowa� wiar�. Wielu z naszych braci utraci�o j�, a potem z ka�dym dniem odsuwali si� od nas, gin�c gdzie� w chaosie imperium. Niekt�rzy mo�e odzyskaj� dawny zapa�, je�li odniesiemy jeden czy dwa wyra�ne sukcesy. Minione lata okaza�y si� bolesne dla Sahry. Straci�a tr�jk� dzieci - b�l, kt�rego �aden kochaj�cy rodzic nie powinien znosi�. Ich ojca straci�a r�wnie�, ale nie przysporzy�o jej to zbyt wielkiego cierpienia. �aden z tych, kt�rzy go pami�tali, nie potrafi� powiedzie� o nim dobrego s�owa. Cierpia�a z nami wszystkimi podczas obl�enia Jaicur. Mo�e Sahra - i ca�y lud Nyueng Bao - rozgniewali Ghanghesh�. A mo�e ten b�g o s�oniowych g�owach po prostu bawi� si� kosztem swych wiernych? Wiadomo, �e Kina lubowa�a si� w takich w�a�nie rzeczach. Goblin i Jednooki zazwyczaj nie uczestniczyli w obrz�dzie wywo�ywania Murgena przez Sahr�. Nie potrzebowa�a ich pomocy. Zakres magicznych zdolno�ci, jakimi dysponowa�a, by� w�ski, ale nie brakowa�o im mocy, ci dwaj za� potrafili narobi� k�opot�w, nawet w�wczas gdy starali si� zachowywa� w�a�ciwie. Obecno�� tych �ywych skamielin akurat teraz, tutaj, upewni�a mnie, �e szykuje si� co� niezwyk�ego. Obaj byli tak starzy, �e przy �yciu utrzymywa�y ich jedynie czarodziejskie umiej�tno�ci. Jednooki, je�li Kroniki nie k�ama�y, dawno sko�czy� dwie�cie lat. Jego nieod��czny towarzysz m�odszy by� o nieca�y wiek. �aden nie jest szczeg�lnie ros�y. I bardzo dobrze. Obaj s� ni�si ode mnie. I nigdy nie byli wy�si, nawet zanim zmienili si� w wyschni�te stare truch�a. Co nast�pi�o zapewne, kiedy mieli mniej wi�cej ko�o pi�tnastu lat. Nie potrafi�am sobie wyobrazi� Jednookiego inaczej jak starego. Musia� si� ju� stary urodzi�. I nosi� najwstr�tniejszy i najbardziej parszywy czarny kapelusz, jaki kiedykolwiek widzia� �wiat. Mo�e Jednooki nie jest w stanie umrze�, poniewa� ci��y na nim przekle�stwo tego kapelusza? Mo�e kapelusz u�ywa go jako nosiciela i �ycie Jednookiego jest tylko kwesti� przetrwania jego nakrycia g�owy. Ten pop�kany, �mierdz�cy kawa� z�achmanionego filcu trafi do najbli�szego ognia, zanim zw�oki Jednookiego sko�cz� podrygiwa�. Wszyscy nienawidzili tego kapelusza. W szczeg�lno�ci za� nie znosi� go Goblin. Wspomina� o nim za ka�dym razem, gdy wda� si� w sprzeczk� z Jednookim, co przydarza�o si� mniej wi�cej tak cz�sto, jak si� spotykali. Jednooki jest ma�y, czarnosk�ry i pomarszczony. Goblin jest ma�y, bia�y i pomarszczony. Ma twarz jak zaschni�ty pysk ropuchy. Jednooki wspomina o tym w ka�dej k��tni zdarzaj�cej si� zawsze, gdy tylko maj� widowni�, z kt�rej nikt nie ma tyle odwagi, by si� wtr�ci�. Jednak gdy Sahra jest w pobli�u, ze wszystkich si� staraj� si� zachowywa� przyzwoicie. Ta kobieta ma jaki� dar. Potrafi z ludzi wydoby� ich najlepsze cechy. Wyj�tkiem jest jej matka. Chocia� prawd� m�wi�c, to Trollica bywa znacznie gorsza, kiedy c�rki nie ma w pobli�u. Naprawd� jeste�my szcz�liwi, nie musz�c nazbyt cz�sto widywa� Ky Gothy. Okrutnie dokuczaj� jej stawy. Anga�ujemy Tobo do opieki nad ni�, cynicznie wykorzystuj�c szczeg�ln� niewra�liwo��, jak� okazuje wobec jej jadu. Ch�opak jest zreszt� jej oczkiem w g�owie - co z tego, �e jego ojciec by� jak�� obc� gnid�. Sahra zwr�ci�a si� do mnie: - Oni twierdz�, �e znale�li skuteczniejszy spos�b materializacji Murgena. Tak �e b�dziemy mogli z nim bezpo�rednio rozmawia�. - Zazwyczaj Sahra musia�a sama si� z nim komunikowa�, kiedy ju� go przyzwa�a. Mnie zupe�nie brakowa�o spirytystycznego ucha. Odrzek�am: - Je�li b�dziecie w stanie dokona� przywo�ania w wystarczaj�cym stopniu, �eby pozostali mogli go zobaczy� i us�ysze�, to Tobo r�wnie� powinien przy tym by�. Ostatnio zacz�� zadawa� mi mn�stwo pyta� na temat ojca. Sahra spojrza�a na mnie dziwnie. Najwyra�niej pr�bowa�am co� przekaza�, ale ona nie pojmowa�a, o co mi chodzi. - Ch�opak powinien pozna� swego starego - wycharcza� Jednooki. Spojrza� na Goblina, czekaj�c tylko, by jego s�owom zaprzeczy� cz�owiek, kt�ry swojego w og�le nie zna�. By�o to dla nich typowe. Zacz�� sprzeczk�, nie dbaj�c o takie drobiazgi, jak fakty albo zdrowy rozs�dek. Sp�r o to, czy warci s� k�opot�w, jakie sprawiaj�, ci�gn�� si� od pokole�. Tym razem Goblin pohamowa� si�. Swoj� replik� zachowa� na czas, kiedy Sahry nie b�dzie w pobli�u i nie b�dzie mog�a zawstydzi� go apelem do rozumu. Sahra skin�a na Jednookiego. - Ale najpierw musz� si� przekona�, czy wasz gambit naprawd� zadzia�a. Jednooki od razu zacz�� si� nadyma�. Kto� o�mieli� si� zaproponowa� test polowy jego magii? Dajcie spok�j! Zapomnijcie o tym, co by�o. Tym razem... - Nie zaczynaj - ostrzeg�am. Czas wywar� na Jednookim swe pi�tno. Staruch nie do ko�ca m�g� ju� polega� na w�asnej pami�ci. A ostatnio zdradza� sk�onno�� do ca�kowitej dekoncentracji w samym �rodku wykonywanej czynno�ci. Albo zapominania powod�w, dla kt�rych w�a�nie na kogo� si� wydziera�. Tym sposobem niekiedy ca�kiem beznadziejnie przeczy� sam sobie. By� ju� tylko bladym cieniem tego wyschni�tego starego antyku, jakim go pozna�am, cho� dzi�ki w�asnej mocy wci�� jeszcze jako� funkcjonowa�. Jednak w po�owie ka�dej wyprawy zapomina�, dok�d w�a�ciwie zmierza�. Co prawda niekiedy wychodzi�o mu to na dobre, zazwyczaj wszak�e powodowa�o k�opoty. Kiedy by�o trzeba, Tobo dba� o to, by Jednooki dotar� do celu. On te� przepada� za dzieciakiem. Rosn�ca s�abo�� ma�ego czarodzieja sprawia�a, �e �atwiej by�o go utrzyma� w domu, z dala od pokus miasta. Jedna chwila nieuwagi mog�a przecie� zgubi� nas wszystkich. A Jednooki nigdy w�a�ciwie do ko�ca nie poj��, na czym polega dyskrecja. Goblin zachichota�, gdy zobaczy�, �e Jednooki ust�puje. Zaproponowa�am: - Czy wy dwaj mogliby�cie si� wreszcie skoncentrowa� na tym, co macie zrobi�? - Prze�ladowa� mnie strach, �e pewnego dnia Jednooki za�nie w �rodku jakiego� �miertelnie gro�nego zakl�cia, a nas zaleje horda demon�w albo lawina krwio�erczego robactwa, w�ciek�ego, �e wyrwano je z jakiego� bagna odleg�ego o tysi�ce mil. - To naprawd� wa�ne. - To zawsze jest wa�ne - warkn�� Goblin. - Nawet kiedy to tylko: "Goblin, nie m�g�by� mi pom�c, bo jestem zbyt leniwa, �eby sama wypolerowa� srebra?", brzmi to tak, jakby �wiat si� ko�czy�. Wszystko jest niby zawsze takie wa�ne? Hmm! - Widz�, �e jeste� dzi� wieczorem w dobrym nastroju. - Miau! Jednooki zwl�k� si� z zajmowanego krzes�a. Wspar� si� na lasce, wymrucza� jak�� niepochlebn� uwag� pod moim adresem i pow��cz�c nogami, pocz�apa� do miejsca, gdzie sta�a Sahra. Zapomnia�, �e jestem kobiet�. Kiedy o tym pami�ta�, bywa� znacznie mniej nieprzyjemny, chocia� nigdy przecie� nie oczekiwa�am wyj�tkowego traktowania wy��cznie dlatego, �e mia�am nieszcz�cie si� ni� urodzi�. Od dnia, kiedy zacz�� chodzi� o lasce, Jednooki sta� si� gro�ny w zupe�nie nowy spos�b. Zwyk� ni� bi� ludzi. Albo ich �ga�. Bez przerwy zasypia� to tu, to tam, ale nigdy nie mo�na by�o by� pewnym, czy drzemka nie jest udawana. Je�li tylko symulowa�, koniec laski w ka�dej chwili m�g� zapl�ta� si� mi�dzy czyje� nogi. Ale tak naprawd� bali�my si� tego, �e Jednooki d�ugo ju� nie poci�gnie. Bez niego nasze szans� na unikni�cie wykrycia zmniejsza�y si� dramatycznie. Goblin z pewno�ci� stara�by si� jak tylko potrafi, ale sam by�by po prostu niewiele znacz�cym czarodziejem. Nasza sytuacja wymaga�a za� pracy co najmniej dw�ch takich jak oni i to w szczytowej formie. - Zaczynaj, kobieto - zgrzytn�� z�bami Jednooki. - Goblin, ty bezwarto�ciowy worku robalich smark�w, dasz wreszcie te rzeczy tutaj? Nie mam zamiaru stercze� tak przez ca�� noc. Sahra ju� rozstawi�a dla nich st�. Sama nie u�ywa�a �adnych pomocniczych instrument�w. W okre�lonym momencie po prostu koncentrowa�a swe my�li na osobie Murgena. Zazwyczaj szybko nawi�zywa�a kontakt. W czasie gdy trapi�y j� miesi�czne dolegliwo�ci i kiedy obni�a�a si� jej wra�liwo��, zwyk�a �piewa� w Nyueng Bao. W przeciwie�stwie do niekt�rych braci z Kompanii, mam kiepski s�uch j�zykowy. Z Nyueng Bao prawie nic nie rozumiem. Jej piosenki z pozoru brzmia�y jak ko�ysanki. Niewykluczone jednak, �e ich s�owa nios�y jakie� g��bsze znaczenie. Wujek Doj przez ca�y czas m�wi� zagadkami, upieraj�c si� r�wnocze�nie, �e sens jego s��w by�by dla nas ca�kowicie jasny, gdyby�my tylko zechcieli nadstawi� ucha. Wujek Doj zazwyczaj przebywa gdzie indziej. Dzi�ki Bogu. Ma jakie� w�asne plany - aczkolwiek nawet on chyba nie wie do ko�ca, o co mu chodzi. Jego �wiat powoli odchodzi w przesz�o�� i zmienia si� w spos�b, kt�rego on chyba nie akceptuje. Goblinowi uda�o si� jako� przytarga� do sto�u worek pe�en r�nych przedmiot�w, nie powoduj�c wybuchu gniewu u Jednookiego. Ostatnimi czasy coraz odwa�niej wyst�powa� przeciwko niemu, cho�by tylko w imi� skuteczno�ci dzia�ania. Jednak gdy w gr� wchodzi�a praca, nie marnowa� czasu na wypowiadanie swych opinii. Nawet kiedy pracowali razem, jak teraz, rozk�adaj�c narz�dzia, zaraz zaczynali si� sprzecza� o w�a�ciwe po�o�enie praktycznie ka�dego instrumentu. Mia�am ochot� da� im klapsa, jakby byli rozdokazywanymi czterolatkami. Sahra zacz�a �piewa�. Mia�a pi�kny g�os. Nie powinna go tak zaniedbywa� i u�ywa� wy��cznie w tego rodzaju celach. Chocia� w �cis�ym tego s�owa znaczeniu, bynajmniej nie uprawia�a nekromancji. Nie nakazywa�a Murgenowi absolutnego pos�usze�stwa, nie wywo�ywa�a te� jego ducha - Murgen wci�� gdzie� tam �y�. Tylko jego duch, zwabiony inwokacj�, opuszcza� gr�b. �a�owa�am, �e pozosta�ych Uwi�zionych r�wnie� nie da si� przywo�a�. Zw�aszcza Kapitana. Potrzebowali�my odrobiny natchnienia. W przestrzeni mi�dzy Goblinem a stoj�cym po przeciwnej stronie sto�u Jednookim zacz�� si� formowa� ob�oczek jakby drobniutkiego py�u. Nie, to nie by� py�. Ani dym. Dotkn�am palcem, posmakowa�am. To by�a delikatna, ch�odna, wodna mgie�ka. Goblin rzek� do Sahry: - Jeste�my gotowi. Ton jej g�osu zmieni� si�. Zabrzmia�y w nim niemal�e czu�e tony. Ale sens s��w umyka� mi jeszcze bardziej ni� poprzednio. W powietrzu mi�dzy dwoma czarodziejami zmaterializowa�a si� twarz Murgena, dr��c niczym odbicie na wzburzonej powierzchni stawu. By�am zaskoczona, nie zaanga�owan� magi�, ale samym widokiem. Wygl�da� identycznie, jak go zapami�ta�am, na jego obliczu nie by�o ani jednej nowej zmarszczki. A przecie� �adne z nas nie wygl�da�o ju� tak jak dawniej. Sahra zaczyna�a powoli przypomina� swoj� matk� z czas�w Jaicur. Oczywi�cie, nie by�a tak masywnie zbudowana. No i nie ko�ysa�a si�, chodz�c, co u tamtej stanowi�o efekt dokuczaj�cych staw�w. Ale jej pi�kno przemija�o szybko. Doprawdy cud, �e ta zazwyczaj szybko zanikaj�ca cecha kobiet Nyueng Bao u niej utrzyma�a si� tak d�ugo. S�owem o tym nie wspomnia�a, aczkolwiek wyra�nie takie my�li nieraz przychodzi�y jej do g�owy. By�a przecie� po swojemu pr�na. Jednak mia�a po temu wszelkie podstawy. Czas zaiste jest najbardziej niegodziwym ze wszystkich �otr�w. Murgen nie by� zadowolony, �e si� go wzywa. Obawia�am si�, �e cierpi, czuj�c niepok�j dr�cz�cy Sahr�. Przem�wi�. A ja nie mia�am najmniejszych k�opot�w ze zrozumieniem go, cho� jego g�os by� tylko eterycznym szeptem. - �ni�em. Jest takie miejsce... - Jego irytacja powoli rozwiewa�a si�. Zast�pi�o j� najczystsze przera�enie. A ja wiedzia�am, �e �ni� o miejscu szkielet�w, kt�re pojawia si� w Kronikach spisanych jego r�k�. - Bia�a wrona... - Rzeczywi�cie chyba mieli�my problem, skoro wola� snu� si� po sennych pejza�ach Kiny, ni�li zakosztowa� bodaj cienia prawdziwego �ycia. Sahra poinformowa�a go: - Jeste�my gotowi do dzia�ania. Radisha zwo�a�a niedawno zebranie Tajnej Rady. Zobacz, czym si� zajmuj�. Upewnij si�, czy �ab�d� jest obecny. - Oblicze Murgena rozwia�o si� w mgle. Sahra popatrzy�a za nim smutno. Goblin i Jednooki zacz�li pomstowa� na Chor��ego, �e tak szybko odszed�. - Widzia�am go - powiedzia�am. - �wietnie. S�ysza�am go r�wnie�. Dok�adnie w taki spos�b, jak zawsze sobie wyobra�a�am, �e duch b�dzie m�wi�. Goblin wyszczerzy� si� i odpar�: - To dlatego, �e s�ysza�a� to, co spodziewa�a� si� us�ysze�. Wiesz dobrze, �e tak naprawd� �aden d�wi�k nie dociera� do twoich uszu. Jednooki skrzywi� si�. Nigdy nic nikomu nie wyja�nia�. Chyba �e t�umaczy� si� przed Ky Got�, kiedy przy�apa�a go na w�lizgiwaniu si� do domu po�r�d nocy. W�wczas potrafi� stworzy� opowie�� tak zawi�� jak sama historia Kompanii. Sahra przem�wi�a g�osem wyra�nie zdradzaj�cym wysi�ek ukrycia przepe�niaj�cej j� goryczy: - Mo�e wpu�ci� Tobo do �rodka? Wiemy ju�, �e nie b�dzie �adnych wybuch�w ani ognia, a wam uda�o si� wypali� tylko dwie dziury w blacie sto�u. - Bezpodstawne zarzuty! - oznajmi� Jednooki. - Sta�o si� tak tylko dlatego, �e ten oto �abi Pysk... Ca�kowicie zignorowa�a jego s�owa. - Tobo mo�e zapisywa�, co Murgen ma nam do powiedzenia. �eby �pioszka wykorzysta�a to p�niej. Ju� czas, by�my stali si� kim� innym. Wy�lij pos�a�ca, je�li Murgen odkryje jakie� zagro�enie. Taki by� plan. W�wczas odnosi�am si� do� z jeszcze mniejszym entuzjazmem ni� teraz. Chcia�am zosta� i porozmawia� ze starym przyjacielem. Ale ca�a rzecz by�a znacznie powa�niejsza ni�li jakiekolwiek spotkanie po latach. Wa�niejsza ni� wiedza o losach Kub�a. 6 Murgen przemyka� po Pa�acu niczym duch. Por�wnanie to wzbudzi�o w nim niejakie rozbawienie, ale tak naprawd� nic ju� nie potrafi�o go roz�mieszy�. P�torej dekady sp�dzone w grobie mo�e doszcz�tnie pozbawi� poczucia humoru. Pa�ac, kt�ry zawsze przypomina� spi�trzon� stert� kamieni, w niczym nie zmieni� swego charakteru. C�, mo�e na korytarzach by�o jeszcze wi�cej kurzu. A budynek coraz rozpaczliwiej potrzebowa� remontu. Wszystko przez Duszo�ap, kt�ra nie lubi�a p�ataj�cych si� pod nogami t�um�w ludzi. Wi�kszo�� wcze�niej zatrudnionej, etatowej s�u�by pa�acowej zosta�a odprawiona, a na jej miejsce przyjmowano od czasu do czasu przypadkowych pracownik�w, kt�rym p�acono dni�wki. Gmach Pa�acu wznosi� si� na szczycie sporego wzg�rza. Ka�dy kolejny w�adca Taglios - pokolenie za pokoleniem - rozbudowywa� go, nie dlatego, by zyska� wi�cej przestrzeni, ale by pozosta� w pami�ci potomnych i podtrzymywa� tradycj�. Taglianie �artowali, �e za kolejne tysi�c lat nie b�dzie ju� miasta, tylko bezkresne mile kwadratowe Pa�acu. W wi�kszo�ci zrujnowanego. Radisha Drah, oswoiwszy si� z faktem, �e jej brat Prahbrindrah Drah zagin�� podczas wojen z W�adcami Cienia, dodatkowo za� zmobilizowana gro�b� wzbudzenia gniewu Protektorki, og�osi�a si� g�ow� Pa�stwa. Tradycjonali�ci wsp�lnot wyznaniowych nie chcieli kobiety u w�adzy, jednak�e dla nikogo nie by�o tajemnic�, i� ta w�a�nie kobieta od lat ju� faktycznie piastowa�a swoj� funkcj�. Zarzucane jej wady dawa�y si� zasadniczo wyt�umaczy� ambicjami jej krytyk�w. W zale�no�ci od tego, kto wyg�asza� negatywn� opini�, mia�a pope�ni� jeden z dwu wielkich b��d�w. Tudzie� oba naraz. Pierwszym by�a zdrada Czarnej Kompanii, skoro przecie� powszechnie by�o wiadomo, �e nikt nigdy na takiej zdradzie nie zyska�. Drugim - szczeg�lnie ch�tnie wypominanym przez wy�szych kap�an�w - sam fakt naj�cia Czarnej Kompanii na s�u�b�. W chwili obecnej zagro�enie, jakie stanowili niegdy� W�adcy Cienia, ze szcz�tem wykorzenione przez Czarn� Kompani�, nie stanowi�o kontrargumentu merytorycznie atrakcyjnego. Wraz z Radish� w komnacie spotka� Rady znajdowa�o si� kilka z oczywistych wzgl�d�w niezadowolonych os�b. Spojrzenie obserwatora automatycznie w�drowa�o najpierw ku Protektorce. Duszo�ap wygl�da�a dok�adnie tak samo jak zawsze: szczup�a, androgyniczna, a jednak zmys�owa, w czarnej sk�rze, czarnej masce, czarnym he�mie i czarnych sk�rzanych r�kawicach. Siedzia�a za Radish�, nieco wysuni�ta w lewo, spowita kurtyn� cienia. Cho� nie podkre�la�a w �aden szczeg�lny spos�b swej obecno�ci, jasne by�o, kto podejmuje ostateczne decyzje. Z ka�d� kolejn� godzin�, ka�dego dnia Radisha znajdowa�a nowe powody, by �a�owa�, �e pozwoli�a akurat temu konkretnemu wielb��dowi wsadzi� pysk do swego namiotu. Koszty uchylenia si� od wywi�zania si� z nieszcz�snej obietnicy z�o�onej Czarnej Kompanii by�y ju� nie do zniesienia. Z pewno�ci� dotrzymanie danego s�owa nie by�oby tak bolesne. C� gorszego mog�oby si� bowiem zdarzy� od cierpie�, jakie musia�a obecnie znosi�, gdyby razem z bratem pomog�a jednak Kapitanowi znale�� drog� do Khatovaru? Po obu jej stronach, przy pulpitach, zwr�ceni do siebie twarzami, w odleg�o�ci pi�tnastu st�p stali skrybowie usi�uj�cy dzielnie notowa� wszystko, co zosta�o powiedziane. Jedna grupa s�u�y�a Radishy. Drug� zatrudnia�a Duszo�ap. Od czasu do czasu, ju� po fakcie, wybucha�y spory w kwestii tre�ci decyzji podj�tych podczas posiedzenia Tajnej Rady. Obie kobiety mia�y naprzeciw siebie st� z blatem d�ugim na dwana�cie st�p i szerokim na cztery. Za tym ze wszech miar niedostatecznym sza�cem zasiadali czterej m�czy�ni. Wierzba �ab�d� zajmowa� pozycj� u lewego kra�ca. Jego wspania�e niegdy� blond loki posiwia�y i straci�y po�ysk. Wy�ej na g�owie wyra�nie ju� si� przerzedza�y. �ab�d� by� obcokrajowcem. �ab�d� by� jednym k��bkiem nerw�w. �ab�d� mia� robot�, kt�rej wcale nie chcia�, ale z kt�rej nie potrafi� zrezygnowa�. �ab�d� jecha� na grzbiecie tygrysa. Wierzba �ab�d� dowodzi� Szarymi. W oczach opinii publicznej. W rzeczywisto�ci ledwie mo�na go by�o okre�li� mianem figuranta. Je�li ju� zdarza�o mu si� otworzy� usta, wychodzi�y z nich s�owa Duszo�ap. Jednak nienawi�� ludu, kt�rej przedmiotem zas�u�enie winna by� Protektorka, skupia�a si� na Wierzbie �ab�dziu. Obok �ab�dzia zasiadali za sto�em trzej poganiacze niewolnik�w - wy�si kap�ani, kt�rzy sw� pozycj� zawdzi�czali �asce Protektorki. Wszystko to byli mali ludzie do wielkich zada�. Ich obecno�� na zebraniach Rady by�a spraw� czysto formaln�. Nie brali udzia�u w �adnych dyskusjach, chocia� mogli wys�uchiwa� polece�. Ich funkcja sprowadza�a si� do wyra�ania zgody i poparcia dla Duszo�ap, j