2243

Szczegóły
Tytuł 2243
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2243 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2243 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2243 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Micewski Kardyna� Wyszy�ski Prymas i M�� Stanu Tom Ca�o�� w tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Nagra� i Wydawnictw Warszawa 1993 T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Pap. kart. 140 g kl. III_B�1 Przedruk z wydawnictwa "~editions du Dialogue Soci~et~e d'~Editions Internationales" Paris 1982 Pisa�a J. Szopa Korekty dokonali: St. Makowski i K. Kruk Zamiast wst�pu O wielko�ci ludzkiej w systemie stalinowskim Ksi�dz Stefan Wyszy�ski nie mia� jeszcze 45 lat, gdy w 1946 roku zosta� biskupem w Lublinie. By� najm�odszym cz�onkiem Episkopatu Polski. Trzy lata p�niej, mianowany arcybiskupem gnie�nie�skim i warszawskim, zosta� Prymasem Polski. Otrzymywa� najwy�sze godno�ci ko�cielne w swoim kraju. Ma�o kto wiedzia�, �e jednocze�nie spada na jego barki krzy�, kt�rego ud�wigni�cie zdawa�o si� przewy�sza� si�y ludzkie. Prymas musia� zosta� uwi�ziony. Czy rzeczywi�cie musia�? Tak, bo cho� zaprzecza�o to zdrowemu rozs�dkowi, a tak�e interesowi narodu i pa�stwa, a nawet rz�du komunistycznego, le�a�o jednak w logice totalitarnego systemu stalinowskiego. Pocz�tkowo wi�c tylko przez pi�� lat Ksi�dz Prymas Wyszy�ski sprawowa� rz�dy w Ko�ciele polskim, wyniesiony w tym czasie tak�e do godno�ci kardynalskiej. Nie min�o jednak nawet p�tora roku od jego nominacji na arcybiskupa Gniezna i Warszawy, gdy Prymas Polski sta� si� autorem �wiatowej sensacji. Zawar� pierwsze w dziejach porozumienie Ko�cio�a katolickiego z rz�dem komunistycznym. I ten sam rz�d po trzech latach uwi�zi� cz�owieka, kt�ry wa�y� si� na taki eksperyment. W chwili aresztowania Prymas nie wiedzia�, czy czeka go tylko wi�zienie, czy tak�e �mier� m�cze�ska. Zawierzy� wi�c sw�j los Chrystusowi i Jego Matce, Dziewicy Wspomo�ycielce. I niespodziewanie po dalszych trzech latach rz�d musia� go uwolni�. Pod wp�ywem wydarze� zewn�trznych i pod naporem spo�ecze�stwa system stalinowski w Polsce za�ama� si�. Rz�dz�ca partia komunistyczna musia�a naprawia� jego najwi�ksze bezprawia, szczeg�lnie te, kt�re najbardziej prowokowa�y opini� spo�eczn�. Ledwo kardyna� Wyszy�ski wyszed� z wi�zienia, a ju� musia� uspokaja� wzburzony nar�d, by nie dosz�o do nieszcz�cia, jakiego widowni� w 1956 roku by� Budapeszt. I tym razem nie doczeka� si� wdzi�czno�ci rz�dz�cych. Niebawem podj�li oni now� walk� przeciw Ko�cio�owi, tym razem mniej drastyczn� w przejawach zewn�trznych, ale nie mniej dokuczliw�. I zn�w g��wnym celem atak�w sta� si� Prymas. Gdy "�elazna kurtyna" nieco si� unios�a, a ludzko�� �y�a nadziej� na pokojow� koegzystenccj�, Prymasa Polski zacz�to przedstawia� jako zatwardzia�ego konserwatyst�, kt�ry by� mo�e zdolny by� do m�cze�stwa, ale nie m�g� sprosta� wymogom ery odpr�enia, a potem soborowej odnowy, kiedy istnia�o zapotrzebowanie na otwarto�� i subteln� dyplomacj�, a nie na bezkompromisowy op�r. Rych�o okaza�o si� jednak, �e godz�c rzekomo tylko w zachowawczo�� Prymasa, w rzeczywisto�ci d��ono do przymusowej laicyzacji i materialistycznej indoktrynacji spo�ecze�stwa oraz dalszego ograniczania praw Ko�cio�a. A Prymas okaza� si� "nie tylko" m�czennikiem, ale wygra� dla Ko�cio�a wszystkie starcia z rz�dem, tak�e w latach 1957_#1970. Po krwawych wydarzeniach na polskim Wybrze�u w grudniu 1970 roku nast�pi� w kraju nowy prze�om polityczny. Kardyna� Wyszy�ski zn�w uspokaja� opini�, by nie dosz�o do dalszego rozlewu krwi. Jego autorytet w tym czasie nie m�g� by� ju� przez nikogo kwestionowany. Tymczasem po kilku latach w Polsce dosz�o zn�w do przesilenia spo�ecznego i rozpocz�� si� d�ugotrwa�y kryzys wewn�trzny. Teraz ju� nawet w�adze pa�stwowe, szukaj�c wsparcia, podkre�la�y zas�ugi Prymasa, jego patriotyzm i zrozumienie wymog�w polskiej racji stanu. Otwarta walka z Ko�cio�em przesta�a by� mo�liwa. Konfrontacja przybiera�a inny, coraz bardziej finezyjny charakter. Prymasowi i wtedy nie by�o jednak l�ej, bo kraj znajdowa� si� przez ca�y czas niejako na skraju przepa�ci, a sprawy Ko�cio�a daremnie czeka�y na za�atwienie. O kardynale Wyszy�skim zacz�to jednak powszechnie m�wi�, �e jest wielkim cz�owiekiem. Nasuwa si� pytanie, co nazywamy wielko�ci�, trzeba to poj�cie jako� zdefiniowa�. My�l�, �e stosunkowo �atwo jest zdefiniowa� wielko�� ludzk� w warunkach systemu totalnego, a o to nam chodzi, gdy zastanawiamy si� nad wielko�ci� kardyna�a Wyszy�skiego, zw�aszcza w okresie stalinizmu. Wielko�� historyczna wynika z niez�omno�ci zasad, po��czonej z elastyczno�ci� w dzia�aniu. Niez�omno�� zasad wi��e si� z wielk�, g��bok� wiar�. Jest ona przede wszystkim �ask�, darem Boga. Elastyczno�� dzia�ania wynika z umiej�tno�ci przewidywania, z wyobra�ni, z przymiot�w umys�u. W naszych warunkach tylko Wyszy�ski umia� ��czy� te dwie cechy i zalety. Por�wnajmy go cho�by z kardyna�em Mindszentym. To by� tak�e wielki charakter i cz�owiek zasad, ale zupe�nie pozbawiony elastyczno�ci. Musia� wi�c przegra� i mimo osobistego bohaterstwa nie zrobi� dla Ko�cio�a w�gierskiego ani cz�ci tego, co kardyna� Wyszy�ski uczyni� dla Ko�cio�a w Polsce. Wielko�� nie wynika z samej gotowo�ci do m�cze�stwa. Mieli j� obaj kardyna�owie - i Wyszy�ski, i Mindszenty. Wyszy�ski jednak umia� by� nie tylko m�czennikiem. Zasad swych nie zmieni� nigdy, ale potrafi� przewidywa� kierunki rozwoju. Potem, kiedy w sytuacji mi�dzynarodowej sta�o si� oczywiste, �e koegzystencja jest jedyn� alternatyw� zag�ady nuklearnej, potrafi� sprosta� zapotrzebowaniu tym razem nie na m�czennika, lecz na m�a stanu. Gdyby nie mia� niez�omnej wiary i zasad, nie odegra�by �adnej roli, sta�by si� mierzw� historii, jak tylu ludzi pozbawionych w�asnej idei i koncepcji, wchodz�cych w z g�ry przegrane uk�ady z komunistami. Gdyby za� nie umia� przewidywa� i elastycznie reagowa� na zmiany sytuacji, Ko�ci� w Polsce straci�by sw� g�ow� - i zapewne ca�e kierownictwo Episkopatu - ju� w roku 1950, kiedy Wyszy�ski zawar� pierwsze w historii, "ryzykowne" porozumienie z rz�dem komunistycznym. Prymas przetrwa� zmienne koleje i meandry polityki wyznaniowej i "wybra�" uwi�zienie dopiero wtedy, gdy nie by�o ju� innego godnego wyj�cia. Na szcz�cie okaza�o si�, �e rych�o po �mierci Stalina zacz�� si� schy�ek "klasycznego" stalinizmu i Ko�ci� polski zyska� dzi�ki dzia�alno�ci Prymasa wiele na czasie. Zdo�a� uratowa� istnienie swej hierarchii i struktury oraz swe liczne instytucje. Wyszy�ski jest jedynym prymasem, kt�ry wygra� wszystkie konfrontacje z kolejnymi rz�dami. Sprawi�, �e w kraju przez nich rz�dzonym Ko�ci� jest masowy, niez�omny. Tymczasem w niekt�rych innych krajach tego systemu do dzisiaj w kuriach biskupich siedz� urz�dnicy pa�stwowi, a pewni duchowni dali si� zwasalizowa�. Naturalnie, wyj�tek polski nie wynika tylko z dokona� kardyna�a Wyszy�skiego. Jest tak�e rezultatem naszej przynale�no�ci do kultury zachodniej, naszej dawnej wielko�ci historycznej, o kt�rej nar�d mimo rozbior�w, zabor�w, okupacji hitlerowskiej i zale�no�ci powojennej nigdy nie zapomnia�. Ale szczeg�lna rola kardyna�a Wyszy�skiego polega na tym, �e przez ponad 30 lat uosabia on polsk� wielko�� historyczn�, nawi�zuj�c nieustannie do naszych tradycji katolickich i narodowych i przeciwstawiaj�c je wszelkim pr�bom podwa�enia polskiej to�samo�ci chrze�cija�skiej i narodowej. Wyszy�ski nie pozostawia� nigdy cienia w�tpliwo�ci, �e nale�ymy kulturalnie do Zachodu, do Europy, ale nie stawia� te� komunist�w w sytuacji bez wyj�cia. Gdy grozi� przelew krwi, uspokaja� spo�ecze�stwo i podejmowa� rozmowy z kolejnymi szefami rz�dz�cej partii komunistycznej. Mo�e powsta� pytanie, dlaczego najwi�kszym Polakiem naszego pokolenia jest duchowny, a nie polityk. Przecie� Wyszy�ski nie chcia� by� cz�owiekiem politycznym i zawsze odcina� si� od uprawiania polityki. Jednak�e mimo woli sta� si� nie tylko ksi�ciem Ko�cio�a, lecz tak�e polskim m�em stanu. Musieli to uzna� nawet jego komunistyczni przeciwnicy. Broni� praw Ko�cio�a, praw ludzkich i praw narodu do niezawis�o�ci, co musia�o go wci�gn�� w konfrontacj� z systemem, kt�ry zagra�a� wszystkim tym prawom i warto�ciom. Wreszcie Wyszy�ski, wierny naszym kulturalnym zwi�zkom z Zachodem, wierny idei Europy, pierwszy wyci�gn�� r�k� do pojednania z Niemcami, za co dogmatycy rozp�tali przeciwko niemu ob��dn� kampani� polityczn�. A wi�c duchowny sta� si� mimo woli, w wyniku dzia�ania mechanizm�w systemu i w�asnej ludzkiej wielko�ci, naszym jedynym po wojnie m�em stanu, cz�owiekiem nie uprawiaj�cym polityki, ale faktycznie sprawuj�cym funkcj� przyw�dcy narodu. Napisanie o nim ksi��ki jest konieczno�ci�, obowi�zkiem dania �wiadectwa prawdzie. Szersza opinia mi�dzynarodowa nie bardzo jest zorientowana w dramatycznych powojennych dziejach katolicyzmu w Polsce. Spo�ecze�stwu polskiemu, szczeg�lnie m�odszym pokoleniom, wiedza o tym okresie historycznym potrzebna jest bardziej ni� o jakimkolwiek innym rozdziale naszych dziej�w. Naturalnie na pe�n� biografi� kardyna�a Wyszy�skiego jest jeszcze o wiele za wcze�nie. Episkopat Polski nie mo�e ujawni� wi�kszo�ci dokument�w, nikt ich nie udost�pni. S� nadal politycznie dra�liwe, je�li nie wybuchowe. Historycy dostan� je do wgl�du mo�e za 25 lub 50 lat. Ale my, katolicy �wieccy, byli�my �wiadkami wszystkich wydarze�, towarzyszyli�my Kardyna�owi, spierali�my si� z nim i jak si� okaza�o, zazwyczaj on mia� racj�. Mamy te� w�asne �r�d�a i dokumenty, co prawda niekompletne, wyrywkowe, ale jako uczestnicy historii mo�emy pokusi� si� o pr�b� syntezy, o wst�pny szkic do biografii Prymasa Polski. Obecnie przyszed� czas realizacji zamiaru. Prymas Polski nie �yje. Wyb�r w dniu 16 pa�dziernika 1978 roku Karola kardyna�a Wojty�y na papie�a, pierwszego papie�a nie_W�ocha od 455 lat, a potem wizyta tego� papie�a w Polsce, przyozdobi�y nowymi wspania�ymi klejnotami koron� �ycia ks. kardyna�a Wyszy�skiego. Powiedzia� to sam Jan Pawe� II w or�dziu do Polak�w: "Czcigodny i umi�owany Ksi꿹 Prymasie! Pozw�l, �e powiem po prostu, co my�l�. Nie by�oby na Stolicy Piotrowej tego Papie�a Polaka, kt�ry dzi� pe�en boja�ni Bo�ej, ale i pe�en ufno�ci, rozpoczyna nowy pontyfikat, gdyby nie by�o Twojej wiary, nie cofaj�cej si� przed wi�zieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia bez reszty Matce Ko�cio�a, gdyby nie by�o Jasnej G�ry i tego ca�ego okresu dziej�w Ko�cio�a w Ojczy�nie naszej, kt�re zwi�zane s� z Twoim biskupim i prymasowskim pos�ugiwaniem". Trudno cokolwiek doda� do tych s��w. Historyk mo�e tylko stara� si� potwierdzi� faktami ich dos�own�, literaln� �cis�o��. Kardyna� Wyszy�ski w podesz�ym ju� wieku, po kilku ci�kich operacjach, prze�ywa� w czasie wyboru i intronizacji Jana Paw�a II wielkie emocje. Nikt nie wie, jakie zadanie wype�ni� na konklawe, z pewno�ci� niema�e. On to uformowa� Ko�ci�, kt�ry da� �wiatu nowego papie�a. Okaza�o si�, �e jest druga duchowa wielko�� w Polsce, �wiadomie usuwaj�ca si� w cie� Prymasa Polski. Syn nie jest nigdy taki sam jak ojciec. Papie� - Wojty�a jest z pewno�ci� innym cz�owiekiem ni� Prymas - Wyszy�ski. Ale jest synem Prymasa bardziej, ni� ktokolwiek mo�e to sobie wyobrazi�. Powiedzia� do Polak�w przyby�ych do Rzymu: "S�uchajcie Prymasa, ja zawsze go s�ucha�em i obaj na tym dobrze wyszli�my". Wzruszaj�ca i podnios�a scena w czasie uroczysto�ci intronizacji Ojca �wi�tego w Watykanie, gdy Syn - Papie� uni�s� si� z tronu, by uca�owa� r�k� Ojca - Prymasa, wstrz�sn�a Polsk� i �wiatem chrze�cija�skim. Ci dwaj ludzie nale�eli do r�nych generacji, daty ich urodzenia dzieli�o 19 lat. Musieli wi�c mie� wiele r�nych poj��. Ta sama jednak prostota, dobro� i pokora chrze�cija�ska rzuci�a ich obu jednocze�nie na kolana w czasie spotkania z Polakami. Uczucia, jakie w tych chwilach prze�ywali, udzieli�y si� milionom. W czasie intronizacji ludzie w Polsce powszechnie p�akali, i to cz�sto niezale�nie od swego wcze�niejszego stosunku do Ko�cio�a. Wspomniane sceny zrobi�y tak�e wielkie wra�enie w ca�ym �wiecie chrze�cija�skim, zawiera�y bowiem niezwyk�y �adunek moralny. Po kilku za� miesi�cach mia�o doj�� do wizyty Jana Paw�a II w Polsce, w tej Polsce, do kt�rej rz�d nie wpu�ci� wcze�niej Ojca �wi�tego Paw�a VI. Ile� si� musia�o zmieni� w ci�gu tych trzynastu lat, �e teraz sta�o si� mo�liwe to, co wcze�niej uwa�ano za niedopuszczalne. Ludzie kieruj�cy parti� komunistyczn� w Polsce zapewne wyci�gn�li wnioski z dawnych b��d�w, z trudnej sytuacji kraju, z wielkich wp�yw�w spo�ecznych i si�y Ko�cio�a katolickiego. A si�a ta wi��e si� nierozerwalnie z imieniem Prymasa Polski, Stefana kardyna�a Wyszy�skiego. Zadziwiaj�ce zaiste s� drogi, kt�rymi Opatrzno�� pozwoli�a temu cz�owiekowi, synowi skromnego organisty, osi�gn�� wielko�� ludzk�, czyni�c� go symbolem duchowej pot�gi Ko�cio�a i duchowego zwi�zku Polski z chrze�cija�sk� Europ�. Nasuwa si� pytanie, czy w odniesieniu do kap�ana i biskupa, kardyna�a i ksi�cia Ko�cio�a nie nale�a�oby raczej pisa� o �wi�to�ci ni� o wielko�ci ludzkiej? Z pewno�ci�. Ale b�dziemy tu m�wi� o cz�owieku, kt�ry cho� nigdy nie stawia� sobie cel�w politycznych, a raczej religijno_spo�eczne, wype�nia� pos�annictwo nie tylko obro�cy praw Ko�cio�a, ale tak�e praw ludzkich i moralnych praw narodu. �wiadomie odsuwa� od siebie zawsze polityk� i polityczno��. M�wi�: "Matka Bo�a - to tak�e moja polityka". I na tej drodze w�a�nie sta� si� nie tylko ksi�ciem Ko�cio�a, ale i m�em stanu, wyra�aj�cym tradycje, to�samo�� narodu i potrzeby ludzkie. Jego wielko�� ma swe najg��bsze �r�d�a w porz�dku nadprzyrodzonym, wynika z inspiracji religijnej. Niniejsza praca k�adzie nacisk na doczesn�, spo�eczno_polityczn� rol� Prymasa Polski. Jednak�e najbardziej nawet sceptyczny i krytyczny umys� naszych czas�w dostrzec mo�e w wype�nianiu tej roli blask nadprzyrodzono�ci i krzy�owanie si� porz�dku Boskiego i ludzkiego. W ksi��ce tej jest tak�e mowa o postawie duchowej, wobec kt�rej totalizm, nawet totalizm stalinowski, okaza� si� bezsilny i zosta� zmuszony do kapitulacji, nie tylko moralnej, ale i politycznej. Rozdzia� I Od �r�de� maryjnych do kap�a�stwa i biskupstwa (1901_#1948) I Pierwsze wzruszenie dziecka. Pierwsze zapami�tane wydarzenie z domu rodzinnego. Jak�e� mia�o by� p�odne dla rozwoju duchowego i formacji religijnej. Prymas Polski Stefan kardyna� Wyszy�ski opowiedzia� nam o nim w przem�wieniu wyg�oszonym w swej rodzinnej parafii: "Ojciec m�j z upodobaniem je�dzi� na Jasn� G�r�, a moja matka - do Ostrej Bramy. Razem si� potem schodzili w nadbu�a�skiej wiosce, gdzie si� urodzi�em, i opowiadali wra�enia ze swoich pielgrzymek. Ja, ma�y brzd�c, pods�uchiwa�em, co stamt�d przywozili. A przywozili bardzo du�o, bo oboje odznaczali si� g��bk� czci� i mi�o�ci� do Matki Naj�wi�tszej i je�eli co na ten temat ich r�ni�o - to wieczny dialog, kt�ra Matka Bo�a jest skuteczniejsza: czy ta, co w Ostrej �wieci Bramie, czy ta, co Jasnej broni Cz�stochowy..." "A w domu nad moim ��kiem wisia�y dwa obrazy: Matki Bo�ej Cz�stochowskiej i Matki Bo�ej Ostrobramskiej. I chocia� w onym czasie do modlitwy sk�onny nie by�em, zawsze cierpi�c na kolana, zw�aszcza w czasie wieczornego r�a�ca, jaki by� zwyczajem naszego domu, to jednak po obudzeniu si� d�ugo przygl�da�em si� tej Czarnej Pani i tej Bia�ej. Zastanawia�o mnie tylko, dlaczego jedna jest czarna, a druga - bia�a. To s� najbardziej odleg�e wspomnienia z mojej przesz�o�ci". Kult maryjny by� wi�c pierwszym i najsilniejszym odczuciem, jakie Stefan Wyszy�ski wyni�s� z domu rodzinnego. I nie ma w tym nic z przypadku. Przypomnijmy, w jakiej by�o to epoce i w jakiej Polsce. Kraj od ponad stu lat pozostawa� podzielony mi�dzy trzech zaborc�w. Poddawany by� konsekwentnej i nieustannej rusyfikacji lub germanizacji. Spaja�a go religia katolicka, b�d�ca powszechnym wyznaniem Polak�w. A kult Matki Boskiej z Cz�stochowy i z Wilna jednoczy� lud polski z r�nych dzielnic. Dzi� mo�e niejednemu wyda� si� to dziwne, wtedy by�o kwesti� przetrwania religijnego i narodowego. Dziadek Stefana Wyszy�skiego - Piotr wywodzi� si� z Podlasia, z dzielnicy kraju, w kt�rej religia katolicka by�a prze�ladowana bardziej ni� gdzie indziej. Po powstaniu styczniowym 1863 roku w�adze rosyjskie skasowa�y w og�le biskupstwo podlaskie. Autorzy laiccy, zdecydowanie nieprzychylni Ko�cio�owi katolickiemu, pisali o tym okresie: "Po powstaniu styczniowym w�adze carskie prowadzi�y polityk� represji wobec Ko�cio�a. Zlikwidowano Komisj� Wyzna� Religijnych i O�wiecenia Publicznego, a sprawy wyznaniowe poddano Kolegium Duchownemu w Petersburgu. W 1867 roku skasowano biskupstwo podlaskie. W 1875 zniesiono unickie biskupstwo na Che�mszczy�nie. Unici ulegli prze�ladowaniom. W 1864 roku dokonano kasaty 114 spo�r�d 200 klasztor�w istniej�cych w Kr�lestwie. W 1865 roku w�adze przej�y ziemskie dobra Ko�cio�a, pozostawiaj�c parafiom po oko�o 6 morg�w. W zamian za to wyznaczono duchowie�stwu etaty pa�stwowe. Kilku biskup�w protestuj�cych przeciw ograniczeniom wygnano z diecezji, a wielu ksi�y, uczestnik�w powstania styczniowego skazano na zes�anie". * Janusz Tazbir i Wies�aw Mys�ek, "Ko�ci� katolicki i inne wyznania", w: "S�ownik Historii Polski", Wiedza Powszechna, Warszawa 1973. W rzeczywisto�ci by�o jeszcze gorzej. Najbardziej miarodajny historyk polski omawianego okresu pisze: "Zwini�to 129 klasztor�w, 38 pozostawiono na wymarcie, komasuj�c zakonnik�w tej samej regu�y i zamykaj�c nowicjaty... W 1870 roku ani jeden biskup Kr�lestwa nie osta� si� w swej diecezji". * Stefan Kieniewicz, "Historia Polski 1795_#1918", Pa�stwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1969. Niemal r�wnolegle rozwija�y si� prze�ladowania Ko�cio�a w zaborze pruskim w ramach rozpocz�tego w po�owie roku 1871 kulturkampfu. Z pocz�tkiem nast�pnego roku Bismarck pisa� do pruskiego ministra spraw wewn�trznych, �e "je�eli na obszarze naszych polskich prowincji grunt nie chwieje si� dzi� jeszcze wyra�nie pod nogami, to jest podkopywany w ten spos�b, �e za�amie si�, skoro na zewn�trz przyjdzie do rozwini�cia si� polsko_katolicko_austriackiej polityki". * Henryk Wereszycki, "Historia Polityczna Polski w dobie popowstaniowej" 1864_#1918", Sp�dzielnia Wydawnicza Wiedza, Warszawa 1948. W istocie gro�ba ta nie istnia�a, ale sta�a si� pretekstem prze�ladowa� skierowanych jednocze�nie przeciw Ko�cio�owi i polsko�ci. J�zyk polski wyrugowano nie tylko ze szk� i urz�d�w. Po polsku nie mo�na by�o m�wi� ani na poczcie, ani na dworcach kolejowych. Zastosowano represje wobec os�b ucz�cych religii w j�zyku ojczystym. Seminaria duchowne oddano pod nadz�r w�adz pa�stwowych. Stanowiska duchowne mogli otrzymywa� tylko obywatele Rzeszy, maj�cy niemieck� matur�, trzyletnie niemieckie studia uniwersyteckie i sk�adaj�cy egzamin pa�stwowy. Obj�cie stanowiska duchownego uzale�nione by�o jeszcze od personalnej zgody na kandydata prezesa prowincji. Ograniczenia jurysdykcji ko�cielnej obejmowa�y wiele spraw, ale najwi�ksze znaczenie mia�y ograniczenia dotycz�ce seminari�w duchownych, wywo�uj�ce konflikt z kardyna�em Led�chowskim, kt�ry w 1874 roku zosta� uwi�ziony. Kulturkampf za�ama� si� pod koniec lat siedemdziesi�tych, a Bismarck por�ni� si� ze swoimi liberalnymi sojusznikami. Akcja germanizacyjna na ziemiach polskich trwa�a jednak dalej. Niemal symboliczne znaczenie mia� fakt, �e arcybiskup Led�chowski, zwolniony z wi�zienia i wyniesiony przez papie�a do godno�ci kardynalskiej, nie wr�ci� na stolic� Prymas�w Polski, do swej archidiecezji gnie�nie�sko_pozna�skiej. W roku 1886 obj�� j� duchowny niemiecki ks. Juliusz Dinder. Ilustrowa�o to ca�okszta�t sytuacji. Ale wr��my na Podlasie, sk�d wywodzi� si� dziadek Stefana Wyszy�skiego. Tam energicznie forsowano rusyfikacj� i pr�bowano odrywa� ksi�y i lud od Ko�cio�a. Dziadek Stefana musia� wi�c opu�ci� Podlasie za swoj� dzia�alno�� w obronie unit�w. Naby� posiad�o�� roln� nad Liwcem w okolicy �Ochowa, na terenie parafii Kamie�czyk. Ojciec Stefana, Stanis�aw Wyszy�ski, wychowywa� si� ju� w Kamie�czyku, na pograniczu Podlasia i Mazowsza. W rodzinie przetrwa�a opowie�� o dziadku Piotrze, kt�ry nie mia� prawa odwiedza� swoich rodzinnych stron na Podlasiu. Ojciec przysz�ego Prymasa, zgodnie ze swoim zami�owaniem do muzyki, po�wi�ci� si� najpierw studiom muzycznym, a p�niej pracy organistowskiej, kolejno: w Ga�k�wku pod �odzi�, w Prostyni nad Bugiem, wreszcie w Zuzeli, gdzie przyszed� na �wiat Stefan. Zuzela jest po�o�ona w Ziemi Nurskiej, nad Bugiem, na pograniczu Podlasia i Mazowsza. Stanis�aw Wyszy�ski by� wi�c zwi�zany z Mazowszem, gdzie jego rodzice gospodarowali na roli. W roku 1899 o�eni� si� z Juliann� Karp, pochodz�c� z Kamie�czyka. �lub odby� si� w parafii Prostynia. Z tego ma��e�stwa urodzi� si� 3 sierpnia 1901 roku w Zuzeli, jako drugie dziecko pa�stwa Wyszy�skich, syn Stefan. Pierwsza by�a c�rka Anastazja. Po Stefanie urodzi�y si� jeszcze dwie dziewczynki: Stanis�awa i Janina oraz syn Wac�aw, kt�ry zmar� w wieku lat 11. �ycie w ma�ej wiosce na Mazowszu by�o spokojne, ale przecie� nie wolne od psychologicznych skutk�w, wynikaj�cych z los�w kraju po ostatnim powstaniu. Poniewa� za� w losach tych, jak to kr�ciutko opisali�my, kl�ski narodowe splata�y si� z prze�ladowaniami religijnymi, wi�c splot ten rzutowa� w znacz�cy spos�b na wyobra�enia spo�ecze�stwa, a szczeg�lnie m�odzie�y. Zatrzymajmy si� tymczasem na chwil� w skromnym domu pa�stwa Stanis�awa i Julianny Wyszy�skich; bo dom rodzinny formowa� przecie� osobowo�� ich syna Stefana. Wsp�czesna psychologia twierdzi, �e charakter cz�owieka kszta�tuje si� od najwcze�niejszych lat dzieci�stwa, a szczeg�lnie w trzecim i czwartym roku �ycia. By� mo�e z tego okresu pochodz� pierwsze wspomnienia Kardyna�a o rodzicach, opowiadaj�cych swe wra�enia z pielgrzymek. W tym okresie musia�y te� dotrze� do m�odej duszy dzieci�cej pierwsze odczucia grozy wynikaj�cej z po�o�enia kraju. Tymczasem jednak �agodzi�a je atmosfera domu rodzinnego. Siostry otacza�y ma�ego Stefana serdeczn� mi�o�ci�. P�niejszy Prymas nie zapomnia� nigdy niewie�ciej dobroci i delikatno�ci. "Znam rodzaj niewie�ci - m�wi� potem - mia�em przecie� tyle si�str". Najg��biej jednak formowa� go absolutny autorytet rodzic�w, zaufanie i poszanowanie dla ojca oraz czu�o�� dla matki. W kraju zniewolonym i prze�ladowanym rodzina spe�nia�a najwa�niejsze funkcje wychowawcze, zast�powa�a niemal wszystko. Rodzina religijna wi�za�a swych cz�onk�w przede wszystkim z Ko�cio�em. Ale uczy�a tak�e mi�o�ci do ziemi ojczystej, do jej p�od�w i owoc�w. Kardyna� Wyszy�ski wspomina�, jak kazano mu w domu podnie�� z ziemi sk�rk� chleba, kt�r� upu�ci�, i poca�owa� j�. Rodzice wpajali mu poszanowanie dla pracy ludzkiej, chleba, ziarna i zbo�a, kt�re w j�zyku polskim oznacza, �e jest z Boga (z Bo�e), co Prymas przypomina� po latach w wielu swoich kazaniach, np. w kazaniu wyg�oszonym 15 sierpnia 1975 roku w Cz�stochowie. W domu rodzinnym uczy� si� te� szacunku dla cz�owieka. Nieraz trzeba by�o poca�owa� spracowan� i cz�sto brudn� r�k� pani Jesionkowej, kt�ra pomaga�a pani Wyszy�skiej w najrozmaitszych pracach gospodarczych. Trzeba te� by�o r�wnie� w Wigili� Bo�ego Narodzenia oderwa� si� od sto�u rodzinnego i bez wzgl�du na pogod� drepta� z ojcem pod cmentarz z wieczerz� wigilijn�, aby �y�eczk� karmi� samotnego i ci�ko chorego staruszka. Nast�pnym miejscem pracy Stanis�awa Wyszy�skiego by�a od 1910 roku osada Andrzejewo, le��ca tak�e w powiecie Ostr�w Mazowiecka. Stefan chodzi� tam do trzeciej klasy szko�y podstawowej z rosyjskim j�zykiem nauczania. Mi�dzy nauczycielem a m�odzie�� istnia�o napi�cie, wywo�ane atmosfer� panuj�c� w pa�stwowym szkolnictwie rosyjskim. Surowy preceptor kaza� ambitnemu Stefanowi kl�cze� w k�cie za jakie� psoty szkolne. Zdarzy�o si� to tak�e w czasie �miertelnej choroby matki Stefana. Kara polega�a na kl�czeniu bez obiadu, "bez obieda" - po rosyjsku. Tymczasem wesz�a do klasy m�odsza siostra Stefana, Stasia. Zdenerwowany ch�opiec pomy�la�, �e przynosi wiadomo�� o �mierci matki. Ale okaza�o si�, �e ojciec wzywa go na obiad. Bezwzgl�dny nauczyciel doskoczy� do ch�opca i napieraj�c na niego powiedzia�: A ja ci m�wi�, �e zostaniesz bez obiadu. I wtedy dziewi�cioletni Stefan wykaza� nie lada charakter, m�wi�c: - Mam do�� nauki pana profesora! - Co ty powiedzia�e�? - Mam do�� nauki pana profesora - powt�rzy� ma�y Wyszy�ski. - To wi�cej do szko�y nie przychod�! - Ju� wi�cej nie przyjd�! I rzeczywi�cie tak si� sta�o. Ojciec Stefana dobrze rozumia� sytuacj�, psychiczny stan syna, i nie pos�a� go wi�cej do szko�y w Andrzejewie, lecz przyj�� dla niego korepetytora. Uzyskawszy promocj� do czwartej klasy z Andrzejewa, Stefan uczy� si� dalej w szkole im. Wojciecha G�rskiego w Warszawie. W Andrzejewie mia�a spotka� Stefana pierwsza prawdziwa tragedia. Dnia 31 pa�dziernika odumar�a go matka, w wieku zaledwie 33 lat, po urodzeniu ostatniej c�rki - Zofii, kt�ra tak�e zreszt� po miesi�cu zmar�a. Dla dziewi�cioletniego ch�opca �mier� matki by�a wielkim ciosem. Poprzedzi�y j� bardzo wymowne okoliczno�ci. Umieraj�ca matka nakaza�a synowi przybli�y� si� do siebie, m�wi�c: "Stefan - ubieraj si�..." Ch�opiec zacz�� wk�ada� palto, my�l�c, �e matka posy�a go po lekarstwo do apteki. Ale ona powiedzia�a: "Ubieraj si�, ale nie tak, inaczej si� ubieraj". Inaczej. Ch�opiec pocz�tkowo by� zbity z tropu i nie bardzo wiedzia�, jak si� zachowa�. Wtedy ojciec powiedzia�, �e mu to p�niej wyt�umaczy. Ale i Stefan wyczu� intencj� matki. Chodzi�o jej zapewne o to, by ubra� czy przebra� si� dla Boga, by zosta� kap�anem. W rodzinie maj�cej tak bliski kontakt z codziennymi czynno�ciami liturgicznymi �atwo przysz�o zrozumie� intencj� s��w: ubierz si�, czy: przebierz si�. I Stefan je zrozumia�, ale nikomu si� z tego nie zwierza�. Mia� si� przebra�, przywdziawszy szaty kap�a�skie. Prymas Polski powie p�niej, �e powo�anie kap�a�skie mia� od pierwszych chwil �wiadomej refleksji nad t� kwesti�. Kiedy� jeszcze przed �mierci� matki, �ni�o mu si� jako ma�emu ch�opcu, �e zosta� o�eniony. Obudziwszy si�, p�aka� tak bardzo, �e nie wsta� z ��ka, bo my�la�, i� nie b�dzie m�g� zosta� kap�anem. Ale nie powiedzia� o tym nikomu, nawet ukochanej i tak dla niego czu�ej matce. �mier� matki wstrz�sn�a Stefanem, ale nie z�ama�a jego wiary. Gor�co modli� si� o jej wyzdrowienie. Ale dom rodzinny wszczepi� mu ju� prze�wiadczenie o konieczno�ci zgody na wol� Boga. Zgod� t� musia� w �yciu wielokrotnie wykazywa�. Poddawanie si� woli Bo�ej wp�yn�o na kszta�t jego religijno�ci. Ze swego pierwszego wielkiego nieszcz�cia wyni�s� wi�c wiar� nienaruszon�. Po latach powiedzia�: "Nigdy nie mia�em �adnych w�tpliwo�ci w wierze". Zwierzenie to osadza go silnie w �rodowisku rodzinnym i narodowym, kt�re chocia� ju� by�o zabarwione niepokojami spo�ecznymi i niepodleg�o�cowymi, to jednak nadal religia i Ko�ci� by�y w nim niejako koron� ca�ego naturalnego porz�dku ludzkiego. Cz�owiek, kt�rego przeznaczeniem by�o p�niej dobrowolnie pogodzi� si� z my�l� o m�cze�stwie, musia� mie� niezachwian� wiar�. Stefanowi Wyszy�skiemu da� j� dom rodzinny, Polska broni�ca si� przed prze�ladowaniami narodowymi i religijnymi oraz jego w�asna, kszta�tuj�ca si� pot�na osobowo��. W skali mikro_ i makrospo�ecznej wszystko sk�ada�o si� na tak bardzo wyraziste i jednoznaczne ukszta�towanie osobowo�ci przysz�ego Kardyna�a. Ojciec Stefana, obarczony pi�ciorgiem dzieci, w 1911 roku o�eni� si� powt�rnie z przyjaci�k� pierwszej �ony - Eugeni� Godlewsk�. By�o to w istniej�cych okoliczno�ciach zrozumia�e. Ale t�sknota za w�asn� matk� dyktuje doros�emu ju� ks. Wyszy�skiemu s�owa nader wa�ne dla jego portretu psychologicznego: "Pojecha�em z prymicj� na Jasn� G�r�, aby mie� Matk�... Matk�, kt�ra ju� b�dzie zawsze, kt�ra nie umiera..." Jeste�my tu u �r�d�a jednego z dozna�, kt�re mia�o rozwin�� w Prymasie Polski wyniesiony z domu rodzinnego kult maryjny. W Matce Naj�wi�tszej widzia� on przez ca�e �ycie tak�e swoj� w�asn� Matk�, kt�ra go nie odumrze i nigdy nie opu�ci. Z mi�o�ci do Niej czerpa� te� potem swe m�stwo, kiedy przychodzi�o ryzykowa� wszystkim, z �yciem w�asnym w��cznie. Nabo�e�stwo do Matki Boskiej sta�o si� w ko�cu jednym z przewodnich motyw�w religijno�ci Stefana Wyszy�skiego. Rekompensowa�o mu nieszcz�cia osobiste i prze�ywane tragedie narodowe, dawa�o si�� po��czon� z niewie�ci� dobroci� i �agodno�ci�. Doprawdy, nie mo�na nie doceni� znaczenia tych wczesnych szczeg��w biograficznych! Potwierdzi to ca�e �ycie p�niejszego Biskupa, Prymasa i Kardyna�a. Stefan Wyszy�ski ucz�szcza� do szko�y pocz�tkowej z rosyjskim j�zykiem nauczania, ale ojciec dba� o nauk� j�zyka polskiego i literatury ojczystej. Sytuacja ta formowa�a nastawienie psychiczne kilku pokole� polskich w okresie zabor�w. Przysz�y Prymas nale�a� do ostatniego z nich. Wielkie wra�enie na dwunastoletnim ch�opcu zrobi�o zetkni�cie si� w 1913 roku z biskupem Julianem Nowowiejskim, kt�ry udzieli� mu bierzmowania. "Dostojny biskup" i "Ma�y Stefek" - taki osobisty, bezpo�redni kontakt by� przecie� w kraju zap�nionym w rozwoju, wiejskim i biednym, prze�yciem jednorazowym, wa�nym, formuj�cym wyobra�enia, warto�ci i wzory. Wreszcie nadesz�a wielka odmiana okresu dzieci�stwa. W latach 1912_#1915 Stefan ucz�szcza do znanego gimnazjum warszawskiego im. Wojciecha G�rskiego. Oznacza to nie tylko poznanie �rodowiska wielkomiejskiego, ale tak�e zetkni�cie si� z rzeczywisto�ci� niewoli narodowej, w Warszawie bardziej widoczn� ni� na prowincji. I zn�w przejawia si� wp�yw specyficznych warunk�w polskich na m�od� psychik�. Pierwsze zabawy ko�cz� si� pierwszymi walkami uczni�w polskich z rosyjskimi, np. zdobywaniem pryzmy �wiru w Ogrodzie Saskim "dla Polski". Historycy zaobserwowali w odniesieniu do pokolenia poprzedzaj�cego bezpo�rednio generacj� Stefana Wyszy�skiego pewn� charakterystyczn� cech�. Polacy urodzeni na kresach wschodnich byli nastawieni g��boko antyrosyjsko, a urodzeni na �l�sku lub w Pozna�skiem - antyniemiecko. * U Stefana Wyszy�skiego nie dosz�o do �adnej z tych skrajno�ci, gdy� g��wny wp�yw na jego nastawienie �yciowe wywar�a religijno��. Ona decydowa�a o wszystkim innym. Ale zaraz za ni� sz�a gor�ca afirmacja polsko�ci, zrozumia�a przecie� konsekwencja czas�w niewoli. Podkre�lmy tu jednak z g�ry, �e afirmacja ta nigdy nie przyj�a charakteru nacjonalistycznego. Wynika�o to z wczucia si� w ducha chrze�cija�skiej mi�o�ci i z wypiel�gnowanego w rodzinie g��bokiego szacunku dla ka�dego cz�owieka. Chroni�o to m�odego Stefana od wszelkich konflikt�w kole�e�skich i najmniejszej niech�ci do jakiegokolwiek cz�owieka. Andrzej Micewski, "Roman Dmowski", Verum, Warszawa 1972. Z pocz�tkiem wojny Andrzejewo zosta�o spalone. Front wojenny, kt�ry w sierpniu 1915 roku przeszed� przez t� miejscowo��, odci�� Stefana od Warszawy, nie m�g� wi�c wr�ci� do swojego gimnazjum. Dzi�ki staraniom ks. Leonarda Za�uski wszyscy uczniowie szk� warszawskich z parafii Andrzejewo zostali przeniesieni do �om�y i umieszczeni w tamtejszym gimnazjum. W ich liczbie znalaz� si� i Stefan. Tu przebywa� dwa lata, w klasie IV i V, do roku 1917. W tym okresie dozna� tak�e pierwszego bolesnego do�wiadczenia z Niemcami. W �om�y nale�a� do harcerstwa (skautingu) i bra� udzia� w zbi�rkach harcerskich w lasach drozdowskich. W�adze niemieckie kara�y ch�opc�w schwytanych w czasie zbi�rek biciem, uderzeniem 10_#25 pejcz�w. Kara ta nie omin�a tak�e Stefana i zapad�a w jego pami��. Ale ani emocje antyniemieckie, ani antyrosyjskie, czy wreszcie anty�ydowskie - �ywe w Warszawie, dok�d nap�ywali liczni �ydowscy wygna�cy ze wschodu, m�wi�cy tylko po rosyjsku lub gwar� jidisz - nie sta�y si� tworzywem duchowym przysz�ego kap�ana. To prawda, �e wzrasta� w�r�d napi�� narodowych i narodowo�ciowych. I jak ca�e tamto pokolenie nie m�g� nie prze�ywa� dramatycznych wydarze� rozgrywaj�cych si� w kraju i w Europie pod koniec I wojny �wiatowej. Decyduj�ce znaczenie dla jego postawy duchowej mia� jednak czynnik zupe�nie inny: powo�anie kap�a�skie. Stefan odczuwa� powo�anie, jak nam m�wi�, odk�d tylko m�g� si�gn�� pami�ci�. �wiadomo�� powo�ania, bez waha� wewn�trznych, by�a tak silna, �e przezwyci�a�a ju� nawet w ma�ym ch�opcu wszystkie inne wp�ywy. Ojciec Stefana - Stanis�aw Wyszy�ski po raz ostatni zmieni� plac�wk� swej pracy, przenosz�c si� w roku 1918 do po�o�onego w powiecie gr�jeckim nad rzek� Pilic� - Wrociszewa. Tu pracowa� a� do 1949 roku, potem przeszed� na emerytur�. Zmar� w 1970 roku w wieku 94 lat. D��enie do jak najrychlejszego rozpocz�cia studi�w przygotowawczych do kap�a�stwa by�o tak silne, �e Stefan postanowi� przenie�� si� z gimnazjum �om�y�skiego do Liceum im. Piusa X (Seminarium Ni�sze) przy Wy�szym Seminarium Duchownym we W�oc�awku. Wp�yw na wybranie W�oc�awka mieli klerycy tego� seminarium, pochodz�cy z parafii Andrzejewo. Pomimo pocz�tkowego oporu ojca Stefan uzyska� zezwolenie na zmian� zak�adu naukowego. W Seminarium Ni�szym przebywa� 3 lata, po czym przeszed� do Seminarium Wy�szego. Nast�pi�o to w roku 1920. Warto zwr�ci� uwag�, �e lata dojrzewania Stefana przypad�y na okres wielkich wydarze� historycznych: odzyskanie przez Polsk� niepodleg�o�ci w 1918 roku po 123 latach rozbior�w i niewoli, a nast�pnie wojna polsko_radziecka i osi�gni�te w niezwykle dramatycznych warunkach zwyci�stwo w 1920 roku. W decyduj�cych miesi�cach biskupi polscy (Dalbor, Kakowski, Bilczewski, Teodorowicz, Sapieha, Fulman, Prze�dziecki) w li�cie pasterskim z 6 lipca nawo�ywali do jedno�ci spo�ecze�stwa: "W takiej to ci�kiej chwili - nie dajmy dost�pu do serc naszych �adnej ma�oduszno�ci, przeciwnie, nale�y da� ojczy�nie, co z woli Bo�ej da� jej przynale�y (...). Pow�ci�gnijcie dla niej wszelkie partyjne zawi�ci, wszelkie j�trzenie (...). Nie s�owem, ale czynem stwierdzajcie, �e j� mi�ujecie" (...) A na kilka dni przed bitw� o Warszaw�, 9 sierpnia 1920 roku, z ambon ko�cio��w warszawskich odczytano odezw� kardyna�a Kakowskiego wzywaj�c� do stani�cia w szeregach obro�c�w Ojczyzny. Odezw� ko�czy�y s�owa: "Naprz�d, na posterunek, pod has�em B�g i Ojczyzna!" Stefan, przebywaj�cy w seminarium w�oc�awskim, rwa� si� do walki w obronie Ojczyzny, ale powo�anie kap�a�skie by�o silniejsze ni� wszystkie porywy. Pozosta� wi�c na swoim "�wi�tym posterunku". Zestawienie s��w "B�g i Ojczyzna", kt�re potem kardyna� Wyszy�ski uczyni� swoim w�asnym has�em, by�o przedmiotem krytyki w kraju i za granic�, szczeg�lnie w ko�ach nie zorientowanych w kontek�cie historycznym. Ale wtedy, w czasie bitwy warszawskiej, kt�ra przecie� zdecydowa�a o tym, �e rewolucja nie ogarn�a ca�ej Europy i kt�r� nazwano "Cudem nad Wis��", s�owa "B�g i Ojczyzna" nie by�y frazesem. By�y wyrazem wiary w konieczno�� obrony religii i narodu, kultury europejskiej, Ko�cio�a i wolno�ci cz�owieka. Czy� ta wiara i pe�na dramatyzmu atmosfera tamtych wydarze� nie musia�y rzutowa� na m�od�, wra�liw� psychik� Stefana? I czy nie musia�y one utwierdzi� w jego duszy wyobra�e� i warto�ci, kt�re wyni�s� z domu rodzinnego i z najwcze�niejszego okresu �ycia? II Studia w Wy�szym Seminarium Duchownym by�y okresem przygotowania do kap�a�stwa, nie pozbawionym napi�� i determinacji. Stefan zmaga� si� ze s�abym zdrowiem, ale mimo wszystkich przeszk�d uko�czy� studia filozoficzno_teologiczne w roku 1924. Nie zosta� wy�wi�cony na kap�ana wraz z innymi alumnami 29 czerwca 1924 roku. �wi�cenia musia� od�o�y� ze wzgl�du na konieczno�� szpitalnego leczenia choroby p�uc. Zosta� wy�wi�cony w dniu swoich urodzin, 3 sierpnia 1924 roku, w katedrze w�oc�awskiej, w kaplicy Matki Bo�ej. �wi�cenia otrzyma� z r�k biskupa sufragana w�oc�awskiego - Wojciecha Owczarka. W czasie obrz�du �wi�ce� by� tak s�aby, �e gdy przyszed� moment le�enia krzy�em, pragn��, aby chwila ta si� przed�u�a�a, bo nie mia� si�y wsta�. Dramatyczny pocz�tek kap�a�stwa zwi�za� go zn�w silnie z Matk� Naj�wi�tsz�. Zaraz po �wi�ceniach pojecha� do Cz�stochowy, aby tam, przed cudownym obrazem Pani Jasnog�rskiej, Kr�lowej Polski, odprawi� sw� prymicyjn� Msz� �wi�t� w dniu 5 sierpnia 1924 roku. Podczas tej Mszy odczuwa� zn�w takie os�abienie, �e ledwie zdo�a� utrzyma� si� na nogach. Modli� si� w�wczas gor�co do Matki Bo�ej, by chocia� przez jeden rok m�g� by� kap�anem. �wiadkiem tych prymicji by�a ukochana siostra neoprezbitera, Stanis�awa, kt�ra ca�y czas p�aka�a, widz�c bezmiern� s�abo�� fizyczn� swego najdro�szego brata. W roku 1961 Prymas powiedzia� potem na Jasnej G�rze do pielgrzym�w z W�oc�awka: "Pojecha�em z Prymicj� na jasn� G�r�, aby mie� Matk�, aby stan�a przy mnie w ka�dej mojej Mszy �wi�tej, jak sta�a przy Chrystusie w Kalwarii". Wy�wi�cony z pocz�tkiem sierpnia ks. Stefan Wyszy�ski musia� podda� si� dalszej kuracji i prac� kap�a�sk� podj�� dopiero w pa�dzierniku. Cieszy� si� widocznie wspania�� opini� swych w�adz duchownych, skoro zaraz powierzono mu a� trzy zadania: funkcj� wikarego przy katedrze w�oc�awskiej, prac� prefekta na kursach wieczornych dla doros�ych i stanowisko redaktor