Chaplin Stella - Koniec zdjęć

Szczegóły
Tytuł Chaplin Stella - Koniec zdjęć
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Chaplin Stella - Koniec zdjęć PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Chaplin Stella - Koniec zdjęć PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Chaplin Stella - Koniec zdjęć - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Stella Chaplin Koniec Zdjęć Przekład Edyta Jaczewska 1 Strona 2 Rozdział 1 Denerwujesz się? – Troszkę. – Nie trzeba. My wszyscy też się troszkę denerwujemy. Emma uśmiechnęła się z wdzięcznością, ale pozostałe osoby za stołem od rana zdążyły usłyszeć ten dowcip już jedenaście razy i nie było im do śmiechu. – Popatrz w tę stronę. Błysk flesza uchwycił twarz Emmy w chwili, gdy miejsce przymilnego uśmiechu zajęło kompletne zaskoczenie. Ciemnowłosa kobieta w czarnej sukience przypięła zszywaczem jeszcze nie do końca wywołane polaroidowe zdjęcie do CV Emmy. To była największa zaleta tego CV. Zostało tam jeszcze mnóstwo miejsca, chociaż Emma spisała wszystkie swoje hobby, zainteresowania, uzdolnienia i 2 Strona 3 osiągnięcia, żeby było jak najdłuższe. – Możesz się teraz obrócić w lewo? I w prawo? Popatrz przed siebie. Emma znów się uśmiechnęła do mężczyzny siedzącego przed nią na środkowym krześle. Był tu chyba szefem. – Opowiem ci co nieco o tym filmie – powiedział. – To historia miłosna, a zarazem thriller. Istny roller coaster humoru i akcji. Z muzyką. A ciebie dziś przesłuchujemy do roli dziewczyny Eddiego, Roxanne. Eddie chce zostać gwiazdą rocka, a ty go kochasz. Jak szalona. Namiętnie. Oddałabyś życie za Eddiego. Dla tego człowieka mogłabyś zabić. Jest dla ciebie wszystkim. Jest twoim słońcem, twoim księżycem, twoim wszechświatem. Rozumiesz? Emma pokiwała głową. Nie mogła sobie przypomnieć, czy ten drugi facet w błękitnej koszulce przedstawiał się jako 3 Strona 4 reżyser czy producent. Na wszelki wypadek do niego też się uśmiechnęła, ale usiłował wpiąć jakieś papiery do segregatora i nie podnosił oczu. – No to jedziemy. Graj tak, jak ci podpowiada intuicja. Odpręż się. Ja będę podrzucał ci kwestie Eddiego. Gotowa? – Emma znów kiwnęła głową i głośno przełknęła ślinę. – Kamerę po prostu zignoruj. Udawaj, że jej tu nie ma. Wypił łyk wody i odsunął kosmyk ciemnych kręconych włosów, który opadał mu na czoło. – To nie ma sensu, Roxanne – przeczytał. – Chciałbym cię kochać, ale nie potrafię. To nie twoja wina. Chodzi o mnie. – Ależ Eddie! – Dobrze... Dziękujemy, Emmo. Bardzo ładnie poszło. Czy masz teraz do nas jakieś pytania? 4 Strona 5 Emma przebiegła wzrokiem trzy przyglądające się jej osoby i w głowie poczuła pustkę. Czekali, żeby coś powiedziała. – Kiedy pokażą ten film w telewizji? – spytała. – To film kinowy – wyjaśnił mężczyzna ze środkowego krzesła. – Na duży ekran. Czy wychodząc, możesz poprosić następną kandydatkę? Emma otworzyła drzwi i wysoka dziewczyna o długich ciemnych włosach i sennych oczach podniosła się z pierwszego zielonego krzesła na korytarzu, żeby zająć jej miejsce. Na zewnątrz czekało jeszcze sześć dziewczyn. Wachlowały się swoimi CV, prezentowały smukłe nogi w krótkich spódniczkach albo obcisłych spodniach, żuły gumę albo paliły i słuchały Moby’ego na swoich discmanach. Podniosły oczy na przechodzącą Emmę, uważnie taksując ją 5 Strona 6 wzrokiem, a jednocześnie starały się udawać, że wcale jej się nie przyglądają. – O co cię pytali? – zagaiła jedna z dziewczyn. Miała olśniewający uśmiech, niebieski top z amerykańskim dekoltem i długie jasne włosy. Przedłużki, zdecydowała Emma. Całkiem niezła robota. – Nie pamiętam. – Och, na pewno dostaniesz tę rolę – westchnęła blondynka, poklepując ją po ramieniu. Emma bezbłędnie rozpoznawała ten typ – prosto ze szkoły teatralnej Sylvii Young, absolutnie pewna, że dostanie rolę, tym bardziej ostentacyjnie starała się demonstrować wsparcie dla wszystkich konkurentek. Równie dobrze mogła być córką Ridleya Scotta. – Dzięki – powiedziała Emma i zaczęła schodzić cztery piętra w dół do wyjścia na 6 Strona 7 Dean Street. Najpierw szła powoli i spokojnie, potem, kiedy minęła już pierwsze półpiętro, rzuciła się biegiem po schodach z gołego betonu. Na starej komodzie przy wejściu leżała sterta poczty i kiedy potężnym szarpnięciem otworzyła drzwi, połowa sfrunęła na posadzkę. – To było straszne. Straszne, straszne, straszne! – jęknęła. Dwa słowa. Dlaczego musiała je wymówić akurat ze szkockim akcentem? „Ależ Errrr-diiii!” No i zmarnowała szansę. Powinna się była częściej uśmiechać. Dlaczego nie zapytała ich o postać, którą miała zagrać? Może powinna to była powiedzieć z akcentem z Newcastle. Albo z Liverpoolu. Wszyscy uwielbiają liverpoolczyków. Obiecała Irenę, swojej agentce, że zadzwoni i opowie jej, jak poszło. Ale, jak zwykle, odezwała się automatyczna 7 Strona 8 sekretarka, której Irenę nie umiała włączać jak trzeba i nigdy nie było wiadomo, czy wiadomość się nagrała, czy nie. Zadzwoniła więc do Jasona. Jason był jej chłopakiem, a w dodatku prawdziwym aktorem. Albo, mówiąc ściślej, był aktorem, który ma pracę. Właściwie nie dysponował żadnym formalnym aktorskim wykształceniem, ale pracował kiedyś jako model – „na wybiegu i bardzo często w Japonii”, o ile ktoś pytał; jeśli żądał dowodów, prezentował broszurkę na sezon zimowy biura podróży Lunn Poly – co stanowiło wszelkie kwalifikacje potrzebne do pracy na planie Shelby Square. Grał w tej operze mydlanej dla nastolatków już drugi sezon i zaczynał się cieszyć pewną niewielką dozą popularności, co bardzo Emmę cieszyło. Ale Shelby Square kręcono w Sheffield, fatalna sprawa, bo w efekcie Emma mogła 8 Strona 9 go widywać wyłącznie w weekendy. Jedną z jego fotek z czasów kariery modela przykleiła sobie skoczem z tyłu komórki. – Cześć, kotku! – pisnęła, kiedy odebrał. – Właśnie wyszłam. – Skąd wyszłaś? – najwyraźniej coś żuł. – Z przesłuchania. Co jesz? – Rogalika z szynką i serem. Jak ci poszło? – Okropnie. Chyba im się nie spodobałam. – Jak mogłaś im się nie spodobać? Jesteś świetna. Emma uśmiechnęła się, chociaż z góry wiedziała, co powie Jason. Powtarzali identyczną rozmowę co dwa-trzy tygodnie – a czasem częściej, jeśli Irenę akurat przesadziła z ilością cukru w diecie i porozsyłała jej CV faksem po całym kraju. – Masz wielkie szczęście, że nie musisz chodzić na przesłuchania – westchnęła. – 9 Strona 10 Mógłbyś zostać w Shelby Square na zawsze, gdybyś tylko chciał. – No cóż, nie pozwól się zdołować. Nie chodziło o dużą rolę, prawda? Co to miało być, dwie linijki? – Dwa słowa. Ale to zawsze coś. Powiedzieli, że to film szerokoekranowe Tylko... to takie przygnębiające, kiedy za każdym razem cię odrzucają, wiesz? Doszły ją kolejne odgłosy żucia i coś, co brzmiało współczująco, ale tego nie zrozumiała. – Ale... następnym razem się uda, prawda? – podpowiedziała. Teraz mogłaby już całą tę rozmowę przeprowadzić sama, doskonale znała wszystkie odpowiedzi Jasona. – Pewnie niedługo dostanę jakąś absolutnie wspaniałą propozycję i wtedy będę się cieszyła, że ta mnie ominęła, prawda? – Absolutnie. To po prostu kwestia 10 Strona 11 zbierania doświadczeń. Normalna krzywa nauki. Musisz nadal próbować, a pewnego dnia uda ci się osiągnąć cel. Emma spojrzała na zegarek. – Muszę kończyć. Spóźniam się do pracy. Tęsknię za tobą, kotku. Zadzwonisz do mnie później? Dochodziła za kwadrans dwunasta. Emma odpięła rower od balustrady i popedałowała przez Soho w stronę Covent Garden, wykrzykując „Tu-tuuut!” na przechodniów, którzy schodzili z chodnika prosto pod koła roweru, jakby nie istniała. Kiedyś miała dzwonek, ale dzieciaki z sąsiedztwa odkręciły go i chociaż słyszała czasami, jak się nim bawią, bała się poprosić o zwrot, bo wyglądały na takie typki, które potem potną jej opony. Dziesięć minut później wpadła do salonu, poprawiając oklapnięte pod kaskiem włosy. 11 Strona 12 – Jak poszło? – spytała Donna. – Nie najgorzej. No, wiesz. – Jesteś bardzo dzielna. Jak ja nienawidzę dentystów! – Ja też. – No cóż, moja klientka na dwunastą już przyszła. – Donna wskazała błyszczącym pisakiem rudowłosą kobietę z wiele mówiącym burym przedziałkiem, która czytała „Tatlera”. Emma pomogła klientce założyć jedną z firmowych czarnych peleryn i zawiązała troczki za jej plecami. – Będzie się pani chciała napić kawy? – spytała. Trzy lata po szkole dramatycznej, a ona nadal pracowała w tym samym salonie, w którym zaczęła dorabiać sobie czasem w soboty i w wakacje. I tyle, jeśli chodzi o karierę. W tym tempie kredyt na studia będzie jeszcze spłacała po sześćdziesiątce. 12 Strona 13 Od zamiatania podłogi i składania ręczników awansowała do mycia i farbowania włosów, ale na razie najjaśniejsze punkty w jej karierze aktorskiej stanowiła rola dziewczyny chorej na polio w Szpitalu Holby City i dwie linijki tekstu w The Bill: „Weź pan te ręce!” i „Nigdy niczego nie zwinęłam!” – Tobie się wydaje, że ci teraz trudno?! – powtarzała jej Irenę. – Poczekaj, aż ci stuknie czterdziestka! Mam w swojej bazie danych parę najlepszych aktorek w tym kraju, które w wieku trzydziestu ośmiu lat mają już z górki. W porównaniu z nimi twoje kłopoty to drobiazg. Co się stało z tą pracą na pokazach Ideał Home Show? Nie powinnaś tak grymasić. Emma zaczynała się już jednak po cichu zastanawiać, czy Irenę jest warta pochwał, których jej nie szczędzono. Poszła do jej biura tylko raz i okazało się, że składa się 13 Strona 14 ono ze stolika i ręcznej maszyny do pisania w saloniku mieszkania w suterenie w Romford. Kiedy Emma zajrzała do środka przez cienkie firanki, zobaczyła Irenę śpiącą na sofie. Mimo że dochodziło wpół do trzeciej po południu, agentka wciąż miała na sobie szlafrok i spała przy włączonej telewizji i wszystkich światłach, a wkoło niej drzemało sześć z jej jedenastu kotów. Emma przestała mówić dziewczynom z salonu, że idzie na przesłuchanie – nawet Donnie, swojej współlokatorce. Zaczęła się trochę wstydzić, bo zawsze reagowały na taką wiadomość równie entuzjastycznie jak ona, a potem dopytywały się: „Dostałaś rolę? Dostałaś?” Przygnębiało ją, że musi im wciąż odpowiadać, że nie, tym razem okazała się za młoda albo za stara, albo za niska, albo miała za ciemne włosy. Albo że tak naprawdę szukali kogoś z nazwiskiem. 14 Strona 15 Miała już dwadzieścia cztery lata i według obliczeń Irenę zostało jej tylko szesnaście, a potem będzie miała z górki. A przecież jeszcze niczego nie dokonała! Gdyby nie ten charakterystyczny skok adrenaliny, który czuła przy rzadkich okazjach, kiedy pozwalano jej zagrać – ta wszechogarniająca pewność, że znalazła się we właściwym miejscu i robi ze swoim życiem to, co powinna – może i zaczęłaby się zastanawiać, czy tego wszystkiego nie rzucić. Jedyny, maleńki problem polegał na tym, że tysiące innych bezrobotnych aktorek w Anglii podzielało z nią dokładnie te same odczucia. Michael, jej szef, tolerował, kiedy się zwalniała, żeby pójść na casting, bo wyobrażał sobie, że sam też ma związki z show-biznesem – czesał czasem policjantów z drogówki i emerytki przed występami w porannych programach 15 Strona 16 telewizji. Uważał, że jest równie dobry jak Nicky Clarke. – Dlaczego zwyczajnie nie nakłamiesz? – zasugerował, kiedy pokazała mu swoje CV. – Czemu nie napiszesz, że grałaś w Titanicu? Tam grały tysiące ludzi. Naprawdę sądzisz, że ktokolwiek będzie pamiętał, czy byłaś wśród obsady? Jeśli cię zapytają, jak było, po prostu powiedz im, że mokro i zimno. Z tym się kłócić nie będą. Irenę też usilnie zalecała kłamstwa. – Jeśli cię kiedykolwiek spytają, czy umiesz coś robić, mów, że tak – tłumaczyła Emmie. – Jeśli do roli potrzebna jest trzydziestolatka, mów im, że dziś są twoje trzydzieste urodziny. Jeśli potrzebują uczennicy, tłumacz, że skończyłaś dopiero szesnaście lat, ale miałaś trudne życie. Lecz Emma nie umiała kłamać. Była 16 Strona 17 najgorszym kłamcą na świecie. Czasami zastanawiała się, czy aktorstwo nie kusiło jej w pierwszym rzędzie dlatego, że zyskiwała jedyną okazję mówienia nieprawdy w taki sposób, że mogło jej to ujść na sucho. – Tak, chętnie napiję się kawy – odparła klientka. – Nie będzie pani przeszkadzało, że sobie zapalę, prawda? – Ależ skąd, bardzo proszę – zarumieniła się Emma i stłumiła kaszel, włączając czajnik. 17 Strona 18 Rozdział 2 Ben rozprostował nogi i zapalił papierosa. Wiedział, że jeszcze zatęskni za tym etapem pracy – spokój przed burzą, zanim trzeba zacząć wstawać przed świtem i przez dwanaście godzin dziennie, przez sześć dni w tygodniu podejmować setki błyskawicznych decyzji na minutę, sprzeniewierzając się każdej drogiej sercu artystycznej wizji, bo nigdy nie będzie miał dość pieniędzy, czasu i talentu, żeby nakręcić ten idealny film, który sobie wymarzył. Wkrótce na własne życzenie dwa miesiące życia spędzi w stanie permanentnego niepokoju, przerażony groźbą opadów deszczu albo tym, że laboratorium porysuje mu negatywy, albo że generator padnie, a on nigdy nie zdoła 18 Strona 19 skończyć filmu na czas. Ale teraz, w tej chwili, w tej konkretnej sekundzie, wszystko było jeszcze w porządku. Na przykład, dziś rano mógł koło dziewiątej przyjść spacerkiem do biura, gdzie ochocza asystentka produkcji przyniosła mu podwójną grande latte z kawiarni na rogu – a on nie musiał nawet o to prosić. Resztę przedpołudnia spędził, przyglądając się pięknym, oszałamiającym, doskonałym młodym kobietom, które przedefilowały przez jego gabinet, a co najlepsze, absolutnie każda z nich rozpaczliwie chciała mu się spodobać. Szkoda, że będzie musiał położyć kres temu idyllicznemu układowi i faktycznie zabrać się do kręcenia filmu. – I jak, co o tym myślimy? – zapytała Angela, kierowniczka obsady. – Mnie osobiście podobały się Amber i Sophie. – To tu była jakaś Amber? – spytał Ben, 19 Strona 20 przeglądając notatki. – Nie pamiętam, kogo oglądaliśmy – przyznał Patrick. – Wszystko zlewa się w jakąś uroczą mgłę. Musiałem trzymać papiery na kolanach, żeby nie szturchnąć którejś w oko. Angela już przewijała taśmę. – Można? – Zgodziła się poprowadzić casting do tego filmu wyłącznie w ramach osobistej przysługi dla Bena, bo uznała go za wielce rokujący talent i dobrą inwestycję na przyszłość. Nie zawracała sobie głowy Patrickiem McKayem, producentem, którego gwiazda wyraźnie bladła i chyba na zawsze skazywała go na mało dochodowy, skąpy, fajansiarski, niskobudżetowy segment filmowego biznesu. – Popatrzmy na nie jeszcze raz – powiedziała. – Przycisz głos – poprosił Ben. – Nie 20