12379

Szczegóły
Tytuł 12379
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12379 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12379 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12379 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jakub Swacha Inspekcja Rozkaz nr: 2345.7.974 Dotyczy: Anomalie w odczytach detektorów orbitalnych. Miejsce: Toliman 12, kolonia Neuzurich. Zniknięcia ludzi: niepotwierdzone - liczne przypadki nierejestrowanych lotów. Polecenie: Wykonać rozpoznanie na miejscu. w przypadku stwierdzenia obecności homocydów - wezwać grupę uderzeniową. Warunki lokalne: Toliman 12 cechują silnie wyodrębnione pory roku. Obecnie strefa wegetacji obejmuje półkulę południową. Większość mieszkańców Neuzurich została czasowo przeniesiona do pracy w osiedlach rolniczych półkuli południowej. w mieście pozostał personel techniczny wykonujący prace konserwacyjne. Uwagi: Plan Neuzurich z uwzględnieniem ważnych dla wykonania misji punktów zostanie załadowany do pamięci towarzyszącego bota wielozadaniowego. Kiedy przybyłem do domu, w którym miałem się zatrzymać, Słońce powoli wschodziło nad Neuzurich. Przydzielony mi bot zajął się moimi rzeczami, a ja rozejrzałem się po przestronnym wnętrzu. Na piętrze wyjrzałem przez okno, skąd rozciągał się widok na położone w dolinie najdalsze przedmieścia i główną drogę wjazdową do miasta. Zauważyłem że na sześciopasmowej autostradzie nie było nawet pojedynczego auta, nawet parking przy wielkiej stacji paliw świecił pustkami, tak że robiła wrażenie na zawsze opuszczonej. Odwróciwszy się od widoku wyludnionych przedmieść postanowiłem udać się na krótki spoczynek, by pozwolić ciału zapomnieć o męczącej podróży. Obudziłem się wczesnym popołudniem. Bot przygotował mi szybki syntetyczny posiłek. Kiedy zaspokoiłem głód, wyruszyliśmy w stronę miejsca, w którym miałem dokonać inspekcji. Po półgodzinnym marszu dotarliśmy pod bramę przeznaczonej do zbadania posiadłości. Bot wskazał na widoczny między drzewami neoklasycystyczny budynek. Tam właśnie miała znajdować się Kolonia. Poradziwszy sobie z pordzewiałymi wrotami, zaniedbaną brukowaną drogą ruszyliśmy w stronę pałacyku. Kiedy znaleźliśmy się kilkanaście metrów od wejścia, potężne drewniane drzwi otwarły się, a z środka wyszła kilkunastoosobowa grupa. Roześmiane twarze nie zdradzały niczego, rozpocząłem ich skanowanie. Otoczyli nas i zaprosili do środka. Poprzez długi wyłożony marmurami korytarz zaprowadzili nas do sali, na której środku stał imponujących rozmiarów stół. Był nakryty, jednak misy i talerze stały puste wciąż czekając na dania. Usiadłem na wskazanym mi miejscu, kilka krzeseł dalej usadowiono mojego bota. Mimo że skan dobiegł końca z wynikiem negatywnym, po chwili wiedziałem już, że znajdowaliśmy się w Kolonii. w zbyt szeroko otwartych ustach jednej z mówiących do mnie osób dostrzegłem plechę zielonej mazi, która stanowiła Umysł. Wyrwałem się ze swojego miejsca i ruszyłem biegiem w kierunku wyjścia. Drogę zagrodził mi ponaddwumetrowy kolos, teleportowany tam przez Umysł. Zostałem przyprowadzony spowrotem do jadalni. Zdawałem sobie sprawę, że z pewnością nie stanę się paszą dla larw, że Umysł wie kim jestem i ma zamiar to wykorzystać. Kiedy przybliżali się do mnie zainfekowani, z przerażeniem ale i ze świadomością nieuchronności oczekiwałem ukąszenia, które wprowadzi do mojego organizmu larwy, które zmienią mój mózg we fragment Umysłu. Chwilowo jednak nic takiego nie następowało. Umysł zdawał się być rozbawiony i dawał temu wyraz w euforii w jaką wpadli zgromadzeni przy mnie Nosiciele. Dostrzegłem w tym cień szansy dla siebie. Jeszcze raz zerwałem się ze swojego miejsca, biegłem. Na zewnątrz poczułem się wolny. Odwróciłem się i zobaczyłem, że mój bot biegł za mną. Nie doceniłem siły Umysłu. Stałem sparaliżowany, gdy z budynku wychodzili kolejni Nosiciele. Wiedzieli, że nie mam szans. a jednak byli już skazani na przegraną. Mój bot, ze swoją niewrażliwą na wolę Umysłu krzemową inteligencją, oddalał się. Znałem procedury, najpóźniej za szesnaście godzin będzie tu grupa uderzeniowa. Ich miotacze ognia oczyszczą to miejsce z Umysłu. Koniec Kolonii. Trafiłem z powrotem na swoje miejsce w jadalni. Radość Nosicieli przygasła. Zanim przybędzie grupa uderzeniowa będą musieli uciec, szukać nowego schronienia dla larw. Poza Kolonią są tak łatwi do wytropienia. Zawieszone na orbicie detektory namierzą ich w ciągu minut, kiedy wyjdą poza teren okryty ochronną mgłą Umysłu. Umysł miał jednak plany w stosunku do mnie. Znamię Inspektora pozwalało mi poruszać się po całym Układzie bez żadnych kontroli. Mogłem roznieść larwy wszędzie tam gdzie trafię, zakładać nowe Kolonie i chronić je. Umysł zalewał mój mózg swoimi myślami. Jestem przyjacielem - mówił. Pozwól, że otworzę ci oczy - kusił. Jestem ci bliższy niż komandosi z grupy uderzeniowej, z ich pustką po amputowanej połowie mózgu wypełnioną miliardami tranzystorów. Odczuwam smutek i radość, oni potrafią jedynie wykonywać rozkazy. Ukryj mnie przed nimi. Stań się cząstką Mnie, Ja stanę się częścią ciebie. Słabłem. Ale wciąż czułem ohydę do tej obcej formy życia. Przypominałem sobie Kolonie, które wcześniej likwidowałem. Siedliska Umysłu - wilgotne podziemia wypełnione plechą komórek nerwowych, kłębowiska larw, żerujących na stertach rozkładających się ludzkich zwłok. Nosicieli hodujących młode larwy na własnych wątrobach, z układami krwionośnymi pełnymi dojrzewających jaj i zieloną mazią, która wypełniała ich ciała jamiste. Wreszcie mózgi, które oglądałem na sekcjach zwłok, przetrawione zielonym kwasem. Nie, nie mogłem zdradzić, nie mogłem przejść na ich stronę. Czyżby Umysł tak szybko się poddał? Może po prostu zadecydował. Nosiciele otoczyli mnie... powrót