998

Szczegóły
Tytuł 998
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

998 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 998 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

998 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

W�ADYS�AW SZPILMAN pianista Warszawskie wspomnienia 1939-1945 Wst�p i opracowanie Andrzej Szpilman Fragmenty pami�tnika Wilm Hosenfeid Pos�owie Wolf Biermann WYDAWNICTWO ZNAK,KRAK�W 2000 Copyright � by W�adys�aw Szpilman, 2000 Opracowanie pierwszego wydania tej ksi��ki (Warszawa 1946 r.) Jerzy Waldorff Obecne wydanie tej ksi��ki jest znacznie zmienione i uzupe�nione w por�wnaniu z wersj� z 1946 r. Fragmenty pami�tnika Wilma Hosenfelda oraz pos�owie Wolfa Biermanna t�umaczy� z j�zyka niemieckiego Andrzej Szpilman Projekt ok�adki Olgierd Chmielewski Fotografia na ok�adce Wojciech Karli�ski Fotografie zamieszczone w ksi��ce pochodz� z archiwum Autora Adiustacja Jerzy Ulg Urszula Horecka Korekta Julita Cisowska Barbara Po�niak �amanie Piotr Poniedzia�ek ISBN 83-7006-954-1 / ZAM�WIENIA: DZIA� HANDLOWY j 30-105 KRAK�W, UL. KO�CIUSZKI 37 i BEZP�ATNA INPOLINIA: 0800-130-082 | ZAPRASZAMY TE� DO NASZEJ KSI�GARNI '\ INTERNETOWEJ: www.znak.com.pl Wst�p Jeszcze do niedawna ojciec unikat rozm�w zwi�zanych z jego prze�yciami w czasie wojny. Mimo to towarzyszy�y mi one od dziecka: z tej ksi��ki, kt�r� znalaz�em w domowej bibliotece w wieku 12 lat, dowiedzia�em si�, dlaczego nie mam dziadk�w ze strony ojca i dlaczego u nas w domu nigdy si� o tym nie wspomina�o. W�wczas pami�tnik ten pom�g� mi w poznaniu nieznanej cz�ci naszej rodzinnej historii... I nadal nie m�wili�my na ten temat. Mo�e w�a�nie dlatego usz�o mojej uwadze, �e prze�ycia ojca mog� dzi� kogo� jeszcze zainteresowa�. O sensie wydania tej ksi��ki przekona� mnie m�j przyjaciel, wielki niemiecki poeta Wolf Bicrmann, kt�ry u�wiadomi� mi jej niezwyk�� warto�� dokumentaln�. �yj� od wielu lat w Niemczech i dostrzegam stan bolesnego milczenia panuj�cego pomi�dzy �ydami, Niemcami i Polakami. Mam nadziej�, �e ksi��ka ta przyczyni si� do zagojenia ci�gle jeszcze otwartych ran. M�j ojciec W�adys�aw Szpilman nie jest pisarzem. Jest pianist�, kompozytorem oraz inspiratorem �ycia kulturalnego. Jest �cz�owiekiem, w kt�rym mieszka muzyka", jak to niegdy� okre�lono. Uko�czy� studia w Berli�skiej Akademii Muzycznej - fortepian u Artura Schnabla oraz kompozycj� u Franza Schrekera. Po przej�ciu w�adzy przez Hitlera w 1933 roku powr�ci� do Warszawy i podj�� prac� jako pianista w Polskim Radio. Do 1939 roku komponowa� muzyk� symfoniczn� oraz filmow�, a tak�e piosenki, z kt�rych wiele sta�o si� od razu przebojami. Ju� przed wojn� koncertowa� ze �wiatowej s�awy skrzypkami: Bronis�awem Gimplem, Henrykiem Szeryngiem, Id� Handel oraz Romanem Totenbergiem. Po 1945 roku kontynuowa� dzia�alno�� jako pianista i kameralista. Stworzy� kolejne kompozycje symfoniczne, a tak�e oko�o tysi�ca piosenek, z kt�rych wystarczy wymieni�: �Deszcz", �Tych lat nie odda nikt", �Nie ma szcz�cia bez mi�o�ci", �Nie wierz� piosence", �Czerwony autobus", �Cicha noc", �Przyjdzie na to czas" czy te� �Jutro b�dzie dobry dzie�". Skomponowa� ponad 50 piosenek dla dzieci, muzyk� do wielu s�uchowisk radiowych, film�w, a tak�e dobrze wszystkim znany sygna� Polskiej Kroniki Filmowej. W tym czasie dzia�a� we w�adzach ZAiKS-u, Zwi�zku Kompozytor�w Polskich, reaktywowa� ZAKR oraz byt pomys�odawc� i wsp�organizatorem Mi�dzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie. Do 1963 roku kierowa� Redakcj� Muzyki Rozrywkowej w Polskim Radio. Porzuci� t� prac�, by po�wi�ci� si� dzia�alno�ci koncertowej w zorganizowanym wsp�lnie z Bronis�awem Gimplem i Tadeuszem Wro�skim �Kwintecie Warszawskim", z kt�rym wyst�pi� ponad dwa tysi�ce razy w salach koncertowych ca�ego �wiata. Ojciec napisa� t� ksi��k� zaraz po wojnie, w 1945 roku. Pierwsze jej wydanie ukaza�o si� w 1946 roku, okaleczone i okrojone przez cenzur�. Mimo to, jak s�dz�, spe�ni�a ona swoje zadanie, gdy� pomog�a mu otrz�sn�� si� z koszmaru prze�y� okresu wojny i umo�liwi�a powr�t do normalnego �ycia. W pocz�tkach lat sze��dziesi�tych r�ne wydawnictwa podejmowa�y pr�by udost�pnienia ksi��ki nast�pnym generacjom czytelnik�w. Z nieznanych, a zarazem dobrze znanych przyczyn nie by�y one uwie�czone powodzeniem. Zapewne odpowiedzialni za to ludzie mieli ku temu swoje powody. Po up�ywie ponad pi��dziesi�ciu lat ksi��ka ukaza�a si� ponownie, najpierw w Niemczech. Zaj�ta tam od razu istotn� pozycj� jako jeden z wa�niejszych dokument�w dotycz�cych wydarze� ostatniej wojny. Najpowa�niejszy niemiecki magazyn �Der Spiegel" po�wi�ci� jej osiem stron. W ubieg�ym roku wydano j� w Anglii, Holandii, W�oszech, Szwecji, Japonii i Stanach Zjednoczonych. Znalaz�a si� na listach najlepszych ksi��ek roku 1999 takich gazet, jak �Los Angeles Times", �The Times", �The Economist" czy te� �The Guardian". Teraz ukazuje si� w Polsce. Jest to wydanie istotnie zmienione i uzupe�nione w por�wnaniu z wersj� z 1946 roku. Opatrzone jest wa�nym pos�owiem Wolfa Biermanna, zawieraj�cym wiele informacji dotycz�cych epilogu wydarze� omawianych w ksi��ce. Zamieszczone w tym wydaniu fragmenty wstrz�saj�cego pami�tnika kapitana Wehrmachtu Wilma Hosenfelda nadaj� ksi��ce now� jako��. Zaprzeczaj� panuj�cej w Niemczech tezie, jakoby spo�ecze�stwo niemieckie nic nie wiedzia�o o zbrodniach pope�nianych przez armi� hitlerowsk� na terenach Polski i innych okupowanych kraj�w. Jednocze�nie bohaterskie czyny tego Niemca �wiadcz� o tym, �e istnia�y mo�liwo�ci przeciwstawienia si� jednostek re�imowi nazistowskiemu. W��czaj�c owe fragmenty do niniejszego wydania, kierowa�em si� ch�ci�, a wr�cz moralnym obowi�zkiem, uchronienia postaci Wilma Hosenfelda przed zapomnieniem. marzec 2000 Andrzej Szpilman Wojna! 31 sierpnia 1939 roku nie by�o w Warszawie ju� prawie nikogo, kto bytby zdania, �e wojny z Niemcami mo�na jeszcze unikn��, i tylko niepoprawni optymi�ci byli przekonani, �e Hitler przestraszy si� nieprzejednanej postawy Polski. Ich optymizm by� przejawem oportunizmu, wiary pozbawionej wszelkiej logiki, �e do wybuchu wojny nie dojdzie i �e b�dzie mo�na nadal �y� w spokoju; �ycic by�o przecie� takie pi�kne. Wieczorem miasto starannie zaciemniano. W domach uszczelniano pokoje wybrane na schrony przeciwgazowe. Gaz�w obawiano si� najbardziej. Jednocze�nie za zas�oni�tymi oknami kawiar� i bar�w gra�y orkiestry, go�cie ta�czyli, popijali alkohole i nastrajali si� patriotycznie �piewaniem pie�ni bojowych. Konieczno�� zaciemnienia okien, noszenia masek gazowych na ramieniu oraz nocne powroty taks�wk� odmienionymi teraz ulicami dodawa�y �yciu szczeg�lnego uroku, tym bardziej �e nie odczuwa�o si� jeszcze �adnego zagro�enia. W tym czasie mieszka�em wraz z rodzicami i rodze�stwem przy ulicy �liskiej i pracowa�em jako pianista w Polskim Radio. Tego sierpniowego dnia wr�ci�em do domu p�no i zm�czony po�o�y�em si� od razu spa�. Nasze mieszkanie znajdowa�o si� na trzecim pi�trze, co mia�o swoje zalety: kurz oraz uliczne zapachy opada�y na d�, podczas gdy z g�ry, z nieba, wdziera�y si� od strony Wis�y przez otwarte okna podmuchy orze�wiaj�cego powietrza. Ze snu wyrwa�y mnie odg�osy detonacji. �wita�o. Spojrza�em na zegarek: ko�o sz�stej. Wybuchy nie by�y zbyt silne i wydawa�y si� dochodzi� z daleka, w ka�dym razie spoza granic miasta. By�y to zapewne �wiczenia wojskowe, do kt�rych zd��yli�my si� ju� od paru dni przyzwyczai�. Po kilku minutach nasta�a cisza. Zastanawia�em si�, czy nie powinienem spa� dalej, ale by�o ju� zbyt jasno. Postanowi�em wi�c, �e b�d� czyta� a� do �niadania. Musia�a by� ju� chyba godzina �sma, gdy nagle otworzy�y si� drzwi do mojego pokoju. W progu stan�a matka, ubrana jakby mia�a za chwil� i�� do miasta. By�a bardziej blada ni� zwykle i nie skrywa�a oburzenia, �e le�� jeszcze w ��ku. Otworzy�a usta, jakby chcia�a co� powiedzie�, lecz g�os utkwi� jej w gardle i musia�a g��boko zaczerpn�� powietrza. W ko�cu powiedzia�a po�piesznie i nerwowo: � Wstawaj, wybuch�a wojna! Postanowi�em natychmiast p�j�� do Radia. Tam spotkam przyjaci�. Tam te� by�o �r�d�o naj�wie�szych wiadomo�ci. Ubra�em si�, zjad�em �niadanie i wyszed�em z mieszkania. Na �cianach dom�w i s�upach og�oszeniowych widnia�y ju� wielkie bia�e p�achty plakat�w z or�dziem Prezydenta do narodu, w kt�rym informowa� o niemieckiej napa�ci na Polsk�. Ludzie stali w grupkach i czytali, inni za� biegli nerwowo w r�nych kierunkach, chc�c zapewne uregulowa� swe najwa�niejsze, a jeszcze zaleg�e sprawy. W naro�nym sklepie blisko naszego domu w�a�cicielka nalepia�a paski bia�ego papieru na szyby, co mia�o zapobiec ich wypadni�ciu w przypadku zapowiadanych bombardowa�. C�rka jej dekorowa�a w tym czasie talerze z sa�atk�, szynk� i kie�bas� male�kimi chor�giewkami oraz portrecikami bohater�w narodowych. Ulicami biegali bez wytchnienia gazeciarze sprzedaj�cy wydania specjalne. Nie wyczuwa�o si� �adnej paniki. Nastroje waha�y si� pomi�dzy zaciekawieniem, co z tego wszystkiego wyniknie, a zdziwieniem, �e sprawy przybra�y taki w�a�nie obr�t. Przed jednym ze s�up�w og�oszeniowych zatrzyma� si� siwy, �wie�o ogolony i starannie ubrany elegancki m�czyzna, kt�rego szyja i twarz a� poczerwienia�y ze zdenerwowania. Kapelusz zsun�� mu si� z czo�a na ty� g�owy, na co by sobie z pewno�ci� w normalnej sytuacji nigdy nie pozwoli�. Czyta�, kr�ci� z niedowierzaniem g�ow�, czyta� dalej, coraz g��biej wciskaj�c na nos okulary. Niekt�re s�owa powtarza� g�o�no, z oburzeniem: � Napadli... bez ostrze�enia... Rozejrza� si� w kierunku otaczaj�cych go ludzi, ciekaw ich reakcji, uni�s� r�k�, aby poprawi� okulary i wykrzykn��: � To przecie� nieprzyzwoite! Chwil� p�niej, ju� id�c, ci�gle jeszcze nie mog�c si� uspokoi�, mamrota� pod nosem, wzruszaj�c ramionami: � Nie. Tak si� nie robi... Pokonanie drogi do Radia, mimo �e mieszka�em bardzo blisko, okaza�o si� nie�atwym zadaniem i zaj�o mi dwukrotnie wi�cej czasu ni� zazwyczaj. By�em ju� mniej wi�cej w po�owie drogi, gdy z wisz�cych na ulicznych latarniach i nad wej�ciami do sklep�w, a tak�e wystawionych z okien dom�w g�o�nik�w radiowych rozleg� si� d�wi�k alarmu. Nast�pnie da� si� s�ysze� g�os spikera: �Alarm dla miasta Warszawy! Uwaga, uwaga, nadchodzi...", po czym nast�powa�a seria cyfr oraz liter wojskowego szyfru, kt�ry brzmia� w uszach cywilnej ludno�ci jak tajemnicze zakl�cie. Czy�by cyfry okre�la�y liczb� nadlatuj�cych samolot�w? A litery by� mo�e 10 miejsca, na kt�re mia�yby wkr�tce spa�� bomby? Mo�e znajdowa�o si� w�r�d nich to, gdzie w�a�nie stoimy? Ulica szybko opustosza�a. Kobiety �pieszy�y wystraszone w kierunku piwnic. M�czy�ni, nie chc�c si� w nich schroni�, stali w bramach dom�w i przeklinali Niemc�w, demonstruj�c sw� odwag�, a tak�e z�o�� na rz�d, kt�ry nieudolnie i zbyt p�no przeprowadzi� powszechn� mobilizacj�. Na pustych, jakby wymar�ych ulicach s�ysza�o si� k��tnie cz�onk�w obrony przeciwlotniczej z niepos�usznymi, kt�rzy z tylko im wiadomych powod�w wy�aniali si� z bram dom�w i pr�bowali przemyka� wzd�u� mur�w. Chwil� p�niej zn�w wybucha�y bomby, ale i tym razem niezbyt blisko. Do budynku Radia uda�o mi si� dotrze� w momencie, gdy og�aszano trzeci z kolei alarm. Nikt nie mia� tu jednak g�owy schodzi� za ka�dym razem do schronu przeciwlotniczego. Program radiowy znajdowa� si� w stanie rozsypki, a gdy w najwi�kszym po�piechu udawa�o si� go ju� jako� skleci�, byt zn�w przerywany, gdy tylko nadchodzi�y nowe i wa�ne wiadomo�ci z frontu lub informacje polityczne, kt�re bezzw�ocznie nadawano, ilustruj�c je marszami wojskowymi b�d� te� Hymnem Narodowym. W korytarzach biur panowa� chaos. W�r�d ludzi dawa�o si� odczu� ogarniaj�cy ich bojowy nastr�j. Jeden z urz�dnik�w, powo�any do wojska, przyszed�, by po�egna� si� z kolegami, a jednocze�nie zaprezentowa� sw�j nowy mundur. Wyobra�a� sobie prawdopodobnie, �e wszyscy go otocz� i dojdzie do wzruszaj�cej sceny po�egnania. Musia� jednak prze�y� rozczarowanie: nikt nie mia� tu czasu zwr�ci� na niego uwagi. Sta� tak i pr�bowa� zatrzymywa� przechodz�cych koleg�w, aby sw�j program rozstania z �cywilem", o kt�rym m�g�by p�niej opowiada� wnukom, m�c przeprowadzi� przynajmniej w cz�ci. Nie podejrzewa� przy tym, �e dwa tygodnie p�niej nikt te� nie II b�dzie mia� czasu, aby uhonorowa� go obecno�ci� na jego pogrzebie. Przed studiem radiowym chwyci� mnie za r�kaw stary, zas�u�ony pianista radiowy, profesor Ursztein. Od lat odmierza� czas akompaniamentami, tak jak ka�dy inny cz�owiek mierzy dniami i godzinami. Gdy profesor pr�bowa� gdziekolwiek powr�ci� w swych wspomnieniach, zaczyna� zawsze od s��w: Gra�em w�wczas... � i gdy udawa�o mu si� w ten spos�b zlokalizowa� miejsce tego akompaniamentu w czasie, jak kamie� milowy na brzegu drogi, pozwala� swej pami�ci zatacza� coraz szersze kr�gi, by uchwyci� inne jeszcze wspomnienia, ju� mniej istotne i bardziej odleg�e. Teraz sta� przed studiem, og�uszony i zdezorientowany: jak b�dzie wygl�da�a ta wojna, pozbawiona akompaniamentu? � Nikt nic m�g� mi powiedzie� � zacz�� si� bezsilnie skar�y� � czy b�d� dzi� pracowa�... Po po�udniu okaza�o si�, �e b�dziemy pracowa�, ka�dy przy swoim fortepianie. Audycje muzyczne, mimo �e w innym porz�dku, ni� zaplanowano, mia�y si� jednak odby�. Tymczasem zbli�a�a si� pora �niadania i niekt�rzy z koleg�w poczuli g��d. Opu�cili�my wi�c Radio, aby zje�� co� w pobliskiej restauracji. Miasto wygl�da�o tak, jakby si� nic nie wydarzy�o. Na g��wnych ulicach panowa� o�ywiony ruch. Sklepy by�y otwarte, a poniewa� Prezydent nawo�ywa�, aby nie gromadzi� zapas�w, bo s� jego zdaniem zbyteczne, nikt nie ustawia� si� w kolejkach. Uliczni sprzedawcy z du�ym powodzeniem sprzedawali papierow� zabawk� przedstawiaj�c� �wini�, kt�ra po rozwini�ciu z�o�onej w przemy�lny spos�b kartki przemienia�a si� w podobizn� Hitlera. Z trudem uda�o nam si� zdoby� stolik w restauracji. Wielu potraw, kt�re zawsze mo�na by�o zam�wi�, zabrak�o. Pozosta�e 12 znacznie zdro�a�y. Spekulanci podj�li ju� najwyra�niej swoj� dzia�alno��. Rozmowy koncentrowa�y si� g��wnie na zapowiadanym wkr�tce przyst�pieniu do wojny Francji i Anglii. Z wyj�tkiem paru niepoprawnych pesymist�w wszyscy byli zdania, �e zdarzy si� to ju� w ci�gu najbli�szych godzin b�d� te� minut. Niekt�rzy nawet uwa�ali, �e wojn� wypowiedz� Niemcom tak�e Amerykanie. Przytaczane przy tym argumenty opiera�y si� na do�wiadczeniu zdobytym w poprzedniej wojnie i brzmia�y tak, jakby zosta�a ona w�wczas stoczona tylko po to, �eby by�o wiadomo, jak nale�y walczy� teraz. Francja i Anglia przy��czy�y si� do wojny dopiero 3 wrze�nia. Tego dnia, mimo �e zegar wskazywa� ju� godzin� jedenast�, znajdowa�em si� ci�gle jeszcze w domu. Radio pozostawiali�my w��czone przez ca�y czas, nie chc�c uroni� �adnej z naj�wie�szych wiadomo�ci. Jednak�e komunikaty z frontu nie spe�nia�y naszych oczekiwa�. Wprawdzie nasza kawaleria wkroczy�a do Prus Wschodnich, a nasze samoloty bombardowa�y niemieckie pozycje wojskowe, jednak polskie wojsko musia�o ci�gle wycofywa� si� z zaj�tych ju� teren�w w zwi�zku z militarn� przewag� wroga. Jak�e to by�o mo�liwe, skoro Niemcy mieli samoloty i czo�gi z tektury oraz syntetyczn� benzyn�, kt�ra pono� nie nadawa�a si� nawet do tego, by nape�nia� ni� zapalniczki � jak g�osi�a nasza propaganda wojskowa. Wiele niemieckich samolot�w zestrzelono ju� nad Warszaw� i naoczni �wiadkowie mieli opowiada�, �e widzieli zw�oki wrogich lotnik�w w ubraniach i butach z papieru. Jak mog�a tak mizerna zgraja zmusi� nas do odwrotu ? Nikt nie m�g� tego zrozumie�. Matka krz�ta�a si� po pokoju, ojciec �wiczy� na skrzypcach, ja za� czyta�em co�, siedz�c w fotelu, gdy przerwano jaki� nic nie znacz�cy program i spiker zapowiedzia� podnios�ym g�osem wia- 13 domo�� najwy�szej wagi. Zbli�yli�my si� wraz z ojcem do odbiornika, podczas gdy matka wybieg�a z pokoju, by przywo�a� moje dwie siostry i brata. Z g�o�nika rozleg�y si� d�wi�ki marsza wojskowego, po czym powt�rzono zapowied� i zn�w kazano nam s�ucha� marsz�w, by po chwili ponownie zapowiedzie� maj�c� wkr�tce nadej�� wa�n� wiadomo��. Napi�cie nerwowe by�o ju� wr�cz nie do zniesienia, gdy rozbrzmia� polski Hymn Narodowy, a bezpo�rednio po nim angielski. Nast�pnie dowiedzieli�my si�, �e nie jeste�my ju� osamotnieni w walce z wrogiem, �e mamy silnego sprzymierze�ca i �e teraz z pewno�ci� wojn� wygramy, nawet je�li jej przebieg mia�by by� zmienny czy przej�ciowo dla nas niekorzystny. Trudno opisa� wzruszenie, kt�re nas w�wczas ogarn�o. Matce stan�y w oczach �zy, ojciec po prostu szlocha�, a Henryk, m�j brat, korzysta� z sytuacji, by wymachiwa� mi przed nosem w zwyci�skim ge�cie r�k� i w podnieceniu wykrzykiwa�: �Widzisz? Przecie� m�wi�em! Regina by�a jednak zdania, �e w takiej chwili nic wypada�o si� k��ci�. Stan�a mi�dzy nami i rzek�a spokojnie: � Przesta�cie! Ka�dy wiedzia�, �e tak b�dzie... A po chwili doda�a: � Przecie� wynika�o to z mi�dzynarodowych traktat�w. Regina by�a adwokatk�, a zatem autorytetem w podobnych kwestiach. Nie by�o tu �adnej dyskusji. Halina zaj�a si� radiem, pr�buj�c znale�� rozg�o�ni� londy�sk�: postanowi�a zasi�gn�� informacji bezpo�rednio u �r�d�a. Obie moje siostry by�y najspokojniejsze z ca�ej rodziny. Po kim to mia�y? Je�li ju� po kimkolwiek, to z pewno�ci� po matce, teraz jednak nawet ona sprawia�a w por�wnaniu z nimi wra�enie osoby nieopanowanej. 14 Cztery godziny p�niej Niemcom wypowiedzia�a wojn� r�wnie� Francja. Po po�udniu ojciec postanowi� wzi�� udzia� w manifestacji, maj�cej si� odby� przed siedzib� Ambasady Wielkiej Brytanii. Matka nie chcia�a mu na to pozwoli�, jednak�e on postawi� na swoim. Wr�ci� potem do domu silnie wzburzony, rozgor�czkowany i w wygniecionym ubraniu. Opowiada� nam, �e widzia� tam polskiego ministra spraw zagranicznych, a tak�e ambasador�w Anglii i Francji. Wznosi� okrzyki i wraz z innymi �piewa� a� do momentu, gdy wezwano ich, by w zwi�zku z niebezpiecze�stwem nalot�w jak najszybciej rozeszli si� do dom�w. T�um us�ucha� tego polecenia tak gorliwie, �e dla ojca mog�o si� to sko�czy� uduszeniem. Mimo tych prze�y� by� zadowolony i w dobrym nastroju. Niestety nasza rado�� trwa�a kr�tko. Meldunki z frontu by�y coraz bardziej alarmuj�ce. 7 wrze�nia rano kto� zapuka� g�o�no do naszych drzwi. Na klatce schodowej sta� s�siad z przeciwka, lekarz, ubrany w d�ugie wojskowe buty, sportow� czapk� i jaka� my�liwsk� kurtk�, z zarzuconym na rami� plecakiem. Bardzo si� �pieszy�, ale uwa�a� za sw�j obowi�zek poinformowa� nas, �e Niemcy zbli�aj� si� ju� do Warszawy, nasz rz�d wyjecha� do Lublina, a wszyscy m�czy�ni powinni opu�ci� miasto, by uda� si� na drug� stron� Wis�y, gdzie b�dzie organizowana nowa linia obrony. Z pocz�tku nikt z nas nie m�g� da� mu wiary. Postanowi�em zajrze� do s�siad�w, by zasi�gn�� j�zyka. Henryk w��czy� radio, jednak�e w eterze panowa�a cisza. Stacja milcza�a. Nie uda�o mi si� te� zasta� zbyt wielu s�siad�w, by m�c si� czego� od nich dowiedzie�. Wi�kszo�� mieszka� by�a zamkni�ta na g�ucho, w innych za� kobiety wyprawia�y swych m��w i braci w drog�, zap�akane i przygotowane na najgorsze. Nie by�o w�tpliwo�ci, �e lekarz m�wi� prawd�. 15 Od razu zdecydowa�em, �e zostan�. Nie widzia�em �adnego sensu w takiej wojennej w��cz�dze. Je�li los chcia�, bym zgin��, to niech si� to stanie u nas w domu. Poza tym � my�la�em � kto� musi troszczy� si� o matk� i siostry, gdy ojciec i Henryk uciekn�. Gdy dosz�o do narady, okaza�o si�, �e i oni zdecydowali si� pozosta�. Jeszcze tylko z obowi�zku matka pr�bowa�a nam�wi� nas do ucieczki. Nerwowo spogl�da�a szeroko rozwartymi oczami i szuka�a coraz to nowszych argument�w, kt�re mia�y przekona� nas o konieczno�ci opuszczenia miasta. Gdy jednak zauwa�y�a, �e nie jest w stanie prze�ama� naszego oporu, na jej pi�knej, pe�nej wyrazu twarzy odzwierciedli�o si� uczucie ulgi i zadowolenia; niech si� wydarzy, co ma si� wydarzy�, lepiej jednak, by�my byli wtedy razem. Czeka�em do godziny �smej i gdy tylko si� �ciemni�o, postanowi�em wyj�� do miasta. Warszawa zmieni�a si� nie do poznania. Jak by�o to mo�liwe, �e mog�a przeobrazi� swe oblicze tak diametralnie w ci�gu kilku zaledwie godzin? Wszystkie sklepy by�y zamkni�te, zamar� ruch tramwajowy i tylko auta, za�adowane po brzegi, mkn�y z nadmiern� pr�dko�ci� ulicami, wszystkie w jednym kierunku, w kierunku mostu Poniatowskiego. Marsza�kowsk� maszerowa� oddzia� �o�nierzy. Szli butnie, �piewaj�c, a mimo to da�o si� w�r�d nich zauwa�y� nigdy dotychczas nie widzian� postaw�: czapki mieli za�o�one nieporz�dnie, ka�dy z nich ni�s� karabin, jak by�o mu wygodnie, maszerowali nier�wno, a twarze ich zdradza�y, �e szli do boju ka�dy na w�asn� r�k� i �e ju� dawno nie byli cz�ci� precyzyjnej i perfekcyjnej maszynerii, jak� mia�a stanowi� dobrze zorganizowana armia. Dwie m�ode kobiety rzuca�y im z trotuaru r�owe astry, od czasu do czasu wykrzykuj�c przy tym co� w uniesieniu. Nikt nie zwraca� na to uwagi. Ludzie biegali po�piesznie i mo�na 16 by�o wyczu�, �e b�d� ucieka� na prawy brzeg Wisty. Teraz mieli jeszcze do za�atwienia par� ostatnich spraw i obawiali si�, czy z tym zd���, zanim nast�pi decyduj�cy atak Niemc�w. I oni wygl�dali inaczej ni� poprzedniego wieczora. Warszawa by�a przecie� tak niezwykle eleganckim miastem. Gdzie si� nagle podziali ci m�czy�ni i kobiety, ubrani jakby zeszli prosto ze stron �urnali mody? Ci, kt�rzy dzi� poruszali si� w r�nych kierunkach, wygl�dali, jakby wybierali si� na turystyczn� b�d� my�liwsk� maskarad�. W wojskowych albo narciarskich butach, narciarskich spodniach, w chustkach na g�owach, obarczeni tobo�kami lub plecakami, z laskami w r�ce, ubrani niestarannie, w po�piechu, nie zadali sobie najwyra�niej trudu, by wygl�da� wzgl�dnie cywilizowanie. Ulice, wczoraj jeszcze tak czyste, dzi� by�y pe�ne �mieci i brudu. W jednym z bocznych zau�k�w na kraw�nikach, na chodniku i na jezdni siedzieli lub le�eli �o�nierze powracaj�cy wprost z frontu. W wyrazie ich twarzy, w pozach i gestach widzia�o si� olbrzymie wyczerpanie i zniech�cenie. Pr�bowali to jeszcze demonstracyjnie podkre�la�, tak aby otaczaj�cy ich ludzie nie mieli �adnych w�tpliwo�ci, �e je�li oni s� w�a�nie tu, a nie na froncie, to tylko dlatego, �e nie mia�o to ju� �adnego sensu, �e by�o to beznadziejne. Ludzie, kt�rzy stali nieopodal w grupkach, przekazywali sobie nawzajem zas�yszane od �o�nierzy nowiny z placu boju: byty one przygn�biaj�ce. Pod�wiadomie pocz��em si� rozgl�da�, szukaj�c g�o�nik�w radiowych. Mo�e zosta�y gdzie� zabrane? Nie. By�y wci�� jeszcze na swoich miejscach, ale milcza�y. Po�pieszy�em wi�c do Radia. Dlaczego nie podawano �adnych wiadomo�ci? Dlaczego nikt nie pr�bowa� doda� ludziom odwagi, by powstrzyma� ich od tej zbiorowej ucieczki? Radio by�o nieczynne. Dyrekcja opu�ci�a miasto i tylko kasjerzy wyp�acali 17 w najwi�kszym po�piechu pracownikom i artystom trzymiesi�czn� odpraw�. - Co mamy teraz z sob� pocz�� ? - chwyci�em jednego z urz�dnik�w wy�szego szczebla za rami�. Spojrza� na mnie nieobecnym wzrokiem, w kt�rym manifestowa�a si� pogarda po��czona z oburzeniem. W ko�cu uda�o mu si� uwolni� z mojego uchwytu. -A kogo to obchodzi? - wrzasn�� na mnie, wzruszy� ramionami i wybieg� na ulic�, trzaskaj�c pot�nie drzwiami ze z�o�ci. Tego nie spos�b ju� by�o wytrzyma�. Nikt nie pr�buje powstrzyma� ludzi od ucieczki. G�o�niki zawieszone na latarniach milcz�. Nikt nie uwalnia ulic od brudu. Od brudu? Od paniki? Czy te� od wstydu, �e si� tymi ulicami ucieka, zamiast o nie walczy�? Nikt nie odda miastu utraconej przez nie godno�ci. To by� obraz kl�ski. Ze z�amanym sercem powr�ci�em do domu. Nast�pnego dnia, wieczorem jeden z pierwszych pocisk�w niemieckiej artylerii uderzy� w sk�ad drzewny znajduj�cy si� naprzeciwko naszego domu. W pierwszej kolejno�ci wypad�y starannie oklejone paskami bia�ego papieru szyby w naro�nym sklepie opodal naszego domu. Pierwsi Niemcy Nast�pne dni przynios�y, dzi�ki Bogu, znaczn� popraw� sytuacji. Miasto og�oszono fortec� i przydzielono mu komendanta, kt�ry wyda� odezw� do ludno�ci, wzywaj�c w niej do pozostania w mie�cie i przygotowywania si� do obrony. Za Bugiem organizowano ju� przeciwnatarcie polskich oddzia��w, a naszym zadaniem mia�o by� zatrzymanie g��wnych si� wroga przed Warszaw�, dop�ki armia nie przygotuje si� do przyj�cia nam z pomoc�. Tak�e w samej Warszawie sytuacja si� poprawi�a: pociski niemieckiej artylerii przesta�y spada� na teren miasta. Przybra�y natomiast na sile naloty. Nie by�o ju� alarm�w. Zbyt cz�sto parali�owa�y miasto i prowadzi�y do zaburze� w przygotowaniach do jego obrony. Prawie co godzin� pojawia�y si� wysoko, na wyj�tkowo niebieskim tej jesieni niebie, sylwetki samolot�w, otoczone bia�ymi ob�oczkami eksploduj�cych wok� nich pocisk�w naszej obrony przeciwlotniczej. Trzeba by�o wtedy natychmiast kry� si� w piwnicy. To ju� nie by�y �arty: pod�ogi i �ciany schron�w wibrowa�y, gdy na obszar ca�ego miasta spada�y bomby i z pewno�ci� ka�da z nich, jak kula w tej rulecie zniszczenia, trafiaj�c w dom, w kt�rego piwnicy kto� si� schroni�, oznacza�a �mier�. Przez miasto p�dzi�y bezustannie karetki pogotowia; gdy 19 ich nie wystarczy�o, do��czy�y do nich doro�ki, a nawet zwykle furmanki, by transportowa� wydobytych z ruin rannych i zabitych. W�r�d ludzi panowa� pozytywny nastr�j, z godziny na godzin� wzrasta� ich entuzjazm. Nie byli�my ju�, jak wtedy, 7 wrze�nia, zdani na �askawy los. Stanowili�my zorganizowan� armi�, posiadaj�c� w�asny sztab dowodzenia, dysponuj�c� amunicj� oraz maj�c� przed oczami jeden cel: obron� miasta. Tylko od nas mia�o zale�e�, jaki b�dzie jej efekt. Nale�a�o teraz do�o�y� wszelkich sil. G��wnodowodz�cy genera� zaapelowa� do spo�ecze�stwa o wzi�cie udzia�u w akcji kopania wok� miasta row�w obronnych, kt�re mia�y utrudni� atak niemieckich czo�g�w. Wszyscy zg�aszali si� do tej pracy. U nas w domu pozostawa�a tylko matka, by pilnowa� mieszkania i przygotowywa� obiad. Kopali�my na peryferiach miasta, wzd�u� jednego z pag�rk�w na Woli. Za nami rozci�ga�a si� �adna dzielnica willowa, przed nami za� miejski zagajnik. Praca ta sprawia�aby mi nawet przyjemno��, gdyby i tu nie prze�ladowa�y nas bomby. Nie spada�y wprawdzie zbyt blisko, ale czu�em si� nieswojo, s�ysz�c ich gwizd i maj�c �wiadomo��, �e kt�ra� z nich mog�aby w nas trafi�. Obok mnie pracowa� pierwszego dnia stary �yd w kaftanie i jarmu�ce. Kopa� w biblijnym zapami�taniu, rzuca� si� na szpadel jak na �miertelnego wroga; z pian� na ustach, szar� ze zm�czenia, pokryt� potem twarz�, wstrz�sany drgawkami przykurczonych mi�ni, zgrzytaj�cy z�bami - splot czarnego kaftana z brod�. Przerastaj�ca jego si�y, zawzi�cie wykonywana praca nie przynosi�a �adnych widocznych rezultat�w. �opata zag��bia�a si� ledwie czubkiem w tward� ziemi�, a wyd�ubane tym sposobem grudki zsuwa�y si� na powr�t do rowu, zanim udawa�o mu si� je przerzuci� poza jego brzeg. Co chwil� opiera� si� o kraw�d� 20 okopu i kaszla�, charcz�c. �miertelnie blady, popija� mi�tow� herbat�, kt�r� stare, nie mog�ce ju� fizycznie pracowa�, a chc�ce na co� jeszcze si� przyda� kobiety przynosi�y, aby orze�wi� ni� pracuj�cych. � Panu jest stanowczo za ci�ko � powiedzia�em do niego w czasie jednej z przerw. - Powinien pan przesta�, je�li nie starcza panu si�. By�o mi go �al i pr�bowa�em go nam�wi�, by zrezygnowa�. Najwyra�niej yraca tego typu przerasta�a jego mo�liwo�ci. � Przecie� nikt pana do tego nie zmusza... Spojrza� na mnie, ci�ko oddychaj�c, wzni�s� spojrzenie wysoko ku niebu, na kt�rego b��kicie unosi�y si� jeszcze ob�oczki rozrywaj�cych si� pocisk�w, a w jego spojrzeniu da�o si� zauwa�y� wyraz uszcz�liwienia, jakby na firmamencie ukaza� si� w tej chwili Jehowa w ca�ej swojej wspania�o�ci. � Mam sklep � wyszepta�. G��boko zaczerpn�� powietrza, zaszlocha�, rozpacz odmalowa�a si� na jego twarzy i rzuci� si� ponownie na �opat� z szalonym wysi�kiem. Dwa dni p�niej zaprzesta�em tej pracy. Dowiedzia�em si�, �e Radio wznawia w�a�nie dzia�alno�� pod kierunkiem nowego dyrektora - Edmunda Rudnickiego, by�ego szefa redakcji muzycznej. Nie uciek� on jak inni. Zbiera� rozproszonych pracownik�w, by uruchomi� radiostacj�. Doszed�em do wniosku, �e przydam si� tam bardziej ni� przy kopaniu row�w. Tak te� by�o: gra�em du�o, zar�wno jako solista, jak i akompaniator. Warunki �ycia w mie�cie zacz�ty si� pogarsza� wyra�nie, by nie powiedzie�: odwrotnie proporcjonalnie do wzrastaj�cej odwagi ludno�ci cywilnej. Niemiecka artyleria rozpocz�a ostrzeliwanie miasta, z pocz�tku jego przedmie��, p�niej centrum. Widywa�o si� coraz wi�cej 21 dom�w bez szyb, ze �ladami pocisk�w b�d� z uszkodzonymi murami. Nocami niebo byto czerwone od �uny, a powietrze ci�kie od dymu. Wyczerpywa�a si� �ywno��. By� to jedyny punkt, w kt�rym bohaterski prezydent Starzy�ski nie mia� racji: nie powinien by� powstrzymywa� ludzi przed robieniem zapas�w. Miasto musia�o teraz wy�ywi� nie tylko siebie, ale r�wnie� zamkni�te w nim wojsko-Armi� �Pozna�", kt�ra nadchodz�c z zachodu, zdo�a�a si� przebi� do Warszawy, by wzmocni� jej obron�. Oko�o 20 wrze�nia wyprowadzili�my si� z rodzin� z mieszkania przy ulicy �liskiej do przyjaci� na Pa�sk�. Mieszkali oni na pierwszym pi�trze. Ni�sze pi�tra wydawa�y si� o wiele mniej zagro�one i wygl�da�o na to, �e nie b�dzie konieczne schodzenie do piwnic w czasie atak�w. Wszyscy�my odczuwali l�k przed schronami przeciwlotniczymi, z ich ci�kim, niepozwalaj�cym oddycha� powietrzem i niskimi stropami sprawiaj�cymi wra�enie, �e za chwil� si� zawal�, by pogrzeba� wszystko pod gruzami wielopi�trowego budynku. Na naszym trzecim pi�trze nie czuli�my si� te� inaczej: przez pozbawione szyb okna s�yszeli�my gwizd przelatuj�cych pocisk�w, a ka�dy z nich m�g� trafi� w nasze mieszkanie. Wybrali�my wi�c pierwsze pi�tro naszych przyjaci�, mimo �e schroni�o si� tam ju� wielu ludzi, panowa� �cisk i trzeba by�o spa� na pod�odze. Obl�enie Warszawy dobiega�o w tym czasie ko�ca. Przedostanie si� do Radia sprawia�o mi coraz wi�cej trudno�ci. Na ulicach wsz�dzie le�a�y ludzkie zw�oki, a ca�e po�acie miasta sta�y w ogniu i dawno ju� nie mog�o by� mowy o gaszeniu po�ar�w, zw�aszcza �e nieprzyjacielska artyleria uszkodzi�a miejskie wodoci�gi. Praca w studio po��czona by�a z wielkim niebezpiecze�stwem. Niemieckie dzia�a celowa�y dok�adnie we wszystkie wa�ne obiekty w mie�cie i gdy tylko spiker zapowiada� koncert, wzmaga� si� natychmiast ostrza� rozg�o�ni radiowej. 22 Histeryczna obawa ludno�ci przed sabota�em osi�gn�a w tym czasie sw�j szczytowy punkt. Ka�dy m�g� by� pos�dzony o szpiegostwo i zosta� zastrzelony, zanim dosz�oby do wyja�nienia sytuacji. W domu, do kt�rego si� wprowadzili�my, mieszka�a na czwartym pi�trze pewna niewiasta - nauczycielka muzyki. Mia�a pecha: nazywa�a si� Hoffer i by�a nieustraszona. Jej odwag� nale�a�oby raczej uzna� za przejaw dziwactwa. Nie by�o takiego nalotu, kt�ry m�g�by j� zmusi�, by zesz�a do schronu i zrezygnowa�a z codziennych przedpo�udniowych, trwaj�cych dwie godziny �wicze� na fortepianie. Z w�a�ciwym sobie uporem karmi�a trzy razy dziennie ptaki, kt�re trzyma�a na balkonie w klatkach. Tego typu tryb �ycia w obl�onej Warszawie wydawa� si� czym� dziwnym. S�u��ce z ca�ego domu, kt�re zbiera�y si� ka�dego dnia na polityczne konferencje u dozorcy, uzna�y to za zbyt podejrzane. Po d�ugich debatach dosz�y do wniosku, �e nauczycielka o tak bezwzgl�dnie obco brzmi�cym nazwisku jest Niemk�, kt�ra sygnalizuje wrogiemu lotnictwu sw� gr� na fortepianie, b�d�c� z pewno�ci� tajemniczym szyfrem, gdzie nale�y zrzuca� bomby. I zanim zd��yli�my si� zorientowa�, te rozw�cieczone baby wtargn�y do mieszkania dziwaczki, sprowadzi�y j� na d� i uwi�zi�y wraz z ptakami stanowi�cymi dow�d jej szpiegostwa w jednej z piwnic. Chc�c nie chc�c, uratowa�y jej tym sposobem �ycie: kilka godzin p�niej jej mieszkanie zosta�o doszcz�tnie zniszczone przez jeden ze spadaj�cych pocisk�w. 23 wrze�nia gratem po raz ostatni przed mikrofonami Polskiego Radia. Sam nie wiem, jak znalaz�em si� w rozg�o�ni. Przemyka�em od bramy do bramy, kry�em si� na chwil� i bieg�em dalej, gdy nie s�ysza�em w najbli�szym otoczeniu gwizdu bomb. W drzwiach spotka�em prezydenta Starzy�skiego. By� niedbale ubrany, nieogolony, a na jego twarzy odmalowywa� si� wyraz �miertelnego zm�czenia. Nie sypia� od wielu dni, by� dusz� obrony i bohaterem 23 miasta. Na jego barkach spoczywa�a odpowiedzialno�� za los Warszawy. By� wsz�dzie: kontrolowa� pierwsze linie okop�w, prowadzi� budow� barykad, zajmowa� si� szpitalami, sprawiedliwym rozdzia�em skromnych zapas�w �ywno�ci, organizacj� obrony przeciwlotniczej i stra�y po�arnej, a mimo to znajdowa� czas, by codziennie m�wi� przez radio do ludno�ci. Wszyscy oczekiwali tych przem�wie� i czerpali z nich optymizm. Nikt nie mia� powodu traci� odwagi, dop�ki nie wyczuwa�o si� zw�tpienia Prezydenta. Sytuacja mia�a by� poza tym nic najgorsza. Francuzi przekroczyli lini� Zygfryda, Anglicy zbombardowali Hamburg i w ka�dej chwili oczekiwano inwazji na Niemcy. Tak przynajmniej wszystkim si� wydawa�o. Tego dnia mia�em gra� Chopina. By�a to, jak si� p�niej okaza�o, ostatnia audycja �ywej muzyki na antenie Polskiego Radia. Bomby spada�y co chwil� w bezpo�redniej blisko�ci studia, okoliczne za� domy sta�y w ogniu. W takim huku nie s�ysza�em prawie d�wi�ku w�asnego fortepianu. Po koncercie musia�em czeka� dwie godziny, nim ogie� artyleryjski usta� na tyle, bym m�g� uda� si� do domu. Rodzice, siostry i brat obawiali si� ju�, �e mog�o mi si� co� przydarzy� i przywitali mnie, jakbym powr�ci� z za�wiat�w. Tylko nasza pomoc domowa by�a zdania, �e ca�y ten niepok�j by� niepotrzebny. Wyja�nia�a: �Przecie� mia� przy sobie dokumenty i odnie�liby go do domu..." Tego te� dnia, .par� minut po trzeciej, rozg�o�nia zamilk�a. Odtwarzano p�yt� z koncertem c-moll Rachmaninowa i w�a�nie ko�czy�a si� pi�kna, pe�na spokoju druga cz��, gdy niemiecka bomba uszkodzi�a elektrowni� i g�o�niki w mie�cie przesta�y dzia�a�. Wieczorem pr�bowa�em jeszcze, mimo nadal szalej�cego ognia artyleryjskiego, pracowa� nad kompozycj� mojego concerti-na na fortepian z orkiestr�. By�em tym zaj�ty p�niej a� do ko�ca wrze�nia, chocia� przychodzi�o mi to z coraz wi�kszym trudem. 24 Po zmierzchu wychyli�em si� z okna. Jasna od ognia ulica by�a pusta i rozbrzmiewa�o w niej od czasu do czasu echo eksplozji. Z lewej strony p�on�a Marsza�kowska, za mn� Kr�lewska i plac Grzybowski, na wprost za� ulica Sienna. Ci�kie krwistoczerwone k��by dymu ci�gn�y nisko nad domami. Jezdnie i chodniki zasypane byty kartkami niemieckich ulotek, kt�rych nikt nie podnosi�, gdy� � jak opowiadano � by�y zatrute. Pod jedn� z latar� le�a�y dwa martwe cia�a, jedno z szeroko rozpostartymi ramionami, drugie za� u�o�one jak do snu. Przed bram� wej�ciow� do naszego domu le�a� trup kobiety z oderwan� g�ow� i ramieniem. Obok niej przewr�cone wiadro. Nios�a wod� ze studni. Ciemn�, d�ug� strug� �lad jej krwi ci�gn�� si� do rynsztoka i dalej do okratowancgo �cieku. �elazn� od Wielkiej powoli nadje�d�a�a doro�ka. Trudno by�o zrozumie�, jakim sposobem uda�o si� jej tu dojecha� i dlaczego zar�wno ko�, jak i wo�nica zachowywali si� tak spokojnie, jakby nic wok� nich si� nie dzia�o. Na skrzy�owaniu z ulic� Sosnow� doro�karz zatrzyma� konia, zastanawiaj�c si�, kt�r�dy ma jecha� dalej. Po kr�tkim namy�le wybra� drog� na wprost, cmokn�� i ko� ruszy� st�pa przed siebie. Zdo�ali przejecha� chyba z dziesi�� metr�w, gdy rozleg� si� gwizd i huk. O�lepi� mnie silny b�ysk, a gdy zn�w przyzwyczai�em si� do ciemno�ci, nie by�o ju� doro�ki. Roztrzaskane drewno, resztki dyszla, cz�ci tapicerki i rozszarpane cia�a m�czyzny i konia le�a�y porozrzucane pod �cianami dom�w. A m�g� przecie� skr�ci� w Sosnow�... Nadesz�y piekielne dni 25 i 26 wrze�nia. Eksplozje stopi�y si� w nieprzerwane grzmienie, w kt�re wwierca� si� przypominaj�cy ryk elektrycznych wiertarek ha�as nadlatuj�cych lotem �lizgowym samolot�w. Ci�kie od dymu i kurzu powietrze wciska�o si� w ka�d� szczelin�, nie pozwalaj�c ludziom ukrytym w piwnicach 25 b�d� te� w mieszkaniach po�o�onych jak najdalej od ulicy na swobodne oddychanie. Sam nic wiem, jak uda�o mi si� te dwa dni prze�y�. Od�amek bomby zabi� cz�owieka siedz�cego obok mnie w sypialni naszych przyjaci�. Dwie noce i jeden dzie� sp�dzi�em wraz z dziesi�cioma innymi osobami, zamkni�ty w malutkiej toalecie. Gdy par� tygodni p�niej zastanawiali�my si� nad tym, jak si� nam to wtedy uda�o, a nawet spr�bowali�my ponownie do niej wej��, okaza�o si�, �e w normalnych warunkach nie zmie�ci�o si� tam wi�cej ni� osiem os�b. 27 wrze�nia, w �rod�, Warszawa skapitulowa�a. Potrzebowa�em jeszcze dw�ch dni, by odwa�y� si� na wyj�cie do miasta. Do domu powr�ci�em zdruzgotany: wydawa�o mi si�, �e Warszawa przesta�a istnie�. Nowy �wiat zw�zi� si� do rozmiaru w�skiej �cie�ki, przebiegaj�cej pomi�dzy zwa�ami gruz�w. Na ka�dym rogu trzeba by�o omija� barykady utworzone z przewr�conych tramwaj�w i powyrywanych p�yt chodnikowych. Na ulicach pi�trzy�y si� zw�oki w stanic rozk�adu. Niedo�ywiona w czasie obl�enia ludno�� rzuca�a si� zach�annie na le��c� wsz�dzie ko�sk� padlin�. Ruiny wielu dom�w jeszcze si� tli�y. Szed�em w�a�nie Alejami Jerozolimskimi, gdy od strony Wis�y nadjecha� motocykl. Jecha�o na nim dw�ch �o�nierzy w stalowych he�mach na g�owie, ubranych w zielone, obce mi mundury. Mieli wielkie, t�po ciosane twarze i oczy koloru wody. Zatrzymali si� przy kraw�niku i przywo�ali przechodz�cego w pobli�u ch�opca. Podszed� do nich. - Marschallstrafief Marschallstrafiel G��bokimi, szorstkimi g�osami powtarzali ci�gle to samo s�owo. Ch�opak sta� oniemia�y z rozdziawionymi ustami, nie mog�c wykrztusi� z siebie ani st�wa. 26 �o�nierze stracili cierpliwo��. Jeden z nich zakl�� pod nosem, po czym machn�� z pogard� r�k�, doda� gazu i odjechali. To byli pierwsi Niemcy. Par� dni p�niej na murach Warszawy pojawi�y si� dwuj�zyczne obwieszczenia niemieckiego komendanta, w kt�rych obiecywa� polskiej ludno�ci prac�, a tak�e opiek� niemieckiego pa�stwa. Specjalny akapit po�wi�cony by� w nich �ydom, kt�rym gwarantowano zachowanie wszelkich praw, nietykalno�� maj�tku, a tak�e pe�ne bezpiecze�stwo. Uk�ony ojca Wracali�my na �lisk�, nie maj�c nadziei, �e zastaniemy nasze mieszkanie nienaruszone. Jednak poza paroma szybami niczego w nim nie brakowa�o. Drzwi byty zamkni�te na klucz, tak jak je pozostawili�my, wychodz�c, a w �rodku wszystkie drobiazgi le�a�y na swoim miejscu. Tak�e inne domy w okolicy pozosta�y nieuszkodzone. Gdy zacz�li�my, po paru dniach wychodzi� na ulic�, by dowiedzie� si� czego� o naszych przyjacio�ach, okaza�o si�, �e miasto � mimo du�ych zniszcze� � funkcjonowa�o. Straty okaza�y si� w rzeczywisto�ci o wiele ni�sze, ni� si� tego spodziewano bezpo�rednio po nalotach. Z pocz�tku m�wiono o stu tysi�cach zabitych i wszyscy byli g��boko wstrz��ni�ci t� liczb�, stanowi�c� przecie� dziesi�� procent ca�ej ludno�ci Warszawy. P�niej okaza�o si�, �e liczba ofiar wynios�a oko�o dwudziestu tysi�cy. W�r�d nich znajdowali si� nasi przyjaciele, kt�rych jeszcze przed paru dniami widzieli�my w�r�d �ywych,'dzi� za� le�eli przysypani gruzami, porozrywani przez bomby. Dw�ch koleg�w mojej siostry Reginy zgin�o, zasypanych przez wal�cy si� dom na Koszykowej. Gdy si� p�niej przechodzi�o ko�o tego miejsca, trzeba by�o zas�ania� nos chusteczk�. Przez zasypane okna piwnic i przez szczeliny w murach wydobywa� si� fetor osiemdziesi�ciu rozk�adaj�cych si� cia�, 28 zatruwaj�c powietrze w ca�ej okolicy. Na Mazowieckiej jeden z moich koleg�w zosta� rozerwany przez pocisk artyleryjski. Tylko dzi�ki temu, �e odnaleziono jego g�ow�, mo�na by�o stwierdzi�, �e rozszarpane resztki nale�a�y do cz�owieka, kt�ry by� niegdy� zdolnym skrzypkiem. By�y to przera�aj�ce nowiny. Nic nie mog�o jednak zak��ci� naszej wstydliwie ukrywanej w pod�wiadomo�ci, prawie zwierz�cej rado�ci, �e �yjemy i nic nam ju� nie grozi. W tej nowej rzeczywisto�ci wszystko, co jeszcze przed miesi�cem stanowi�o jak�� trwa�� warto��, straci�o znaczenie. Sprawy niegodne przedtem po�wi�cenia im chwili uwagi zaj�y nowe, wa�ne miejsce: �adny i wygodny fotel, przytulny, bia�y piec kaflowy, na kt�rym mo�na by�o przez chwil� zatrzyma� spojrzenie, czy te� trzeszczenie pod�ogi dobiegaj�ce ze znajduj�cego si� nad nami mieszkania -oznaki normalnego �ycia i domowej atmosfery. Ojciec pierwszy zaj�� si� na powr�t muzyk�. Godzinami gra� na skrzypcach, uciekaj�c w ten spos�b przed rzeczywisto�ci�. Gdy kto�, maj�c nowe, z�e wiadomo�ci, pr�bowa� oderwa� go od pracy, przys�uchiwa� si� zatroskany, ze zmarszczonym czo�em, by chwil� p�niej, z rozpogodzon� ju� twarz� powiedzie�: �To przecie� o niczym nie �wiadczy! I tak najp�niej za miesi�c b�d� tu alianci". Ta standardowa odpowied� na wszystkie pytania i problemy w tym czasie by�a jego sposobem odizolowania si� od otoczenia w pozaziemskim �wiecie muzyki, w kt�rym czu� si� najlepiej. Niestety, pierwsze informacje przyniesione przez ludzi, kt�rzy zdo�ali uruchomi� swoje aparaty radiowe za pomoc� akumulator�w, nie potwierdzi�y optymizmu ojca. Nie by�o dobrze: Francuzi nie pr�bowali prze�ama� linii Zygfryda, Anglicy nie podj�li pr�b bombardowania Hamburga, nic wspominaj�c nawet o jakichkolwiek planach inwazji na Niemcy. W Warszawie tymczasem zacz�y si� pierwsze �apanki. Pocz�tkowo by�y robione nieudolnie, jakby wstydzono si� tej nowej metody m�czenia ludzi. 29 Poza tym przeprowadzaj�cym je brakowa�o jeszcze do�wiadczenia. Ma�e prywatne samochody je�dzi�y ulicami, zatrzymywa�y si� nieoczekiwanie w pobli�u przechodz�cych chodnikiem �yd�w, przez otwieraj�ce si� drzwi wychyla�a si� r�ka, kt�rej zgi�ty palec wskazuj�cy przywo�ywa� ich gestem: �Komm, f^omml" Powracaj�cy z takich �apanek opowiadali o pierwszych przypadkach pobi�: nie by�y wtedy jeszcze zbyt gro�ne � ogranicza�y si� raczej do cios�w wymierzonych w twarz b�d� te� paru kopni��. Zdarzenia te odczuwane by�y szczeg�lnie dotkliwie przez tych, kt�rzy uwa�ali je za co� zniewa�aj�cego i jeszcze nie zrozumieli, �e nie mia�y one, oceniaj�c je w wymiarze moralnym, innego znaczenia ni� uderzenia b�d� kopniaki jakiego� zwierzaka. Z pocz�tku og�lnie panuj�ce oburzenie na cz�onk�w polskiego rz�du i dow�dztwa armii, kt�rzy uciekli za granic�, pozostawiaj�c kraj na �ask� i nie�ask� losu, by�o silniejsze ni� nienawi�� do Niemc�w. Z rozgoryczeniem wspominano s�owa Marsza�ka, kt�ry zapowiada�, �e nie odda wrogowi nawet guzika od munduru. I rzeczywi�cie nic oddal, mundur zabra� bowiem z sob�, uciekaj�c z Polski. Nie brakowa�o te� takich, kt�rzy przepowiadali, �e b�dzie teraz nawet lepiej, gdy� Niemcy uporaj� si� z ba�aganem, panuj�cym w Polsce. Mimo �e walk� zbrojn� przeciw nam Niemcy wygrali, pod wzgl�dem politycznym zacz�li ponosi� pora�ki. Zdecydowan� kl�sk� ponie�li w grudniu 1939 roku, gdy rozstrzelano w Warszawie pierwszych stu niewinnych m�czyzn. W ci�gu kilku godzin uros�a wtedy pomi�dzy Polakami i Niemcami �ciana nienawi�ci, kt�rej nie da�o si� ju� nigdy pokona�, mimo wykazywanej cz�sto w p�niejszych latach wojny dobrej woli ze strony okupanta. Wywieszono pierwsze niemieckie zarz�dzenia, kt�rych nieprzestrzeganie mia�o by� karane �mierci�. Najwa�niejsze z nich dotyczy�o handlu chlebem: ka�dy, kto b�dzie sprzedawa� lub 30 kupowa� pieczywo po cenie wy�szej ni� przed wojn� i b�dzie na tym przy�apany, podlega� karze �mierci przez rozstrzelanie. Zakaz ten wywar� na nas wstrz�saj�ce wra�enie. Przez wiele dni nie jedli�my chleba, od�ywiaj�c si� kartoflami i jakimi� m�cznymi potrawami. P�niej Henryk zauwa�y�, �e chleb jednak istnieje, jest kupowany, a kupuj�cy nie s� natychmiast mordowani. I my zacz�li�my wi�c kupowa� chleb. Zakazu nigdy nie zniesiono, a �e wszyscy kupowali i jedli chleb przez ca�e pi�� lat wojny, musiano by wykona� miliony takich wyrok�w �mierci w ca�ej Generalnej Guberni. Up�yn�o jeszcze wiele czasu, zanim przekonali�my si�, �e nie niemieckie zarz�dzenia by�y dla nas prawdziwym zagro�eniem, lecz to, co ca�kiem nieoczekiwanie, jak grom z jasnego nieba, mog�o si� komu� przydarzy�, nie b�d�c przez �aden, nawet najmniej istotny przepis zapowiedziane. Kr�tko potem pojawi�y si� nowe szykany, skierowane g��wnie przeciwko �ydom. Niemcy zacz�li przejmowa� na w�asno�� nieruchomo�ci znajduj�ce si� w posiadaniu �ydowskim. Og�oszono te�, �e �adna rodzina nie ma prawa posiada� wi�cej ni� dwa tysi�ce z�otych. Pozosta�e oszcz�dno�ci oraz przedmioty warto�ciowe nale�a�o zdeponowa� w banku. Oczywi�cie nikt nie byt tak naiwny, by odda� cokolwiek dobrowolnie w r�ce wroga. My r�wnie� zdecydowali�my, �e wszystko ukryjemy, mimo i� ca�y nasz dobytek sk�ada� si� z kieszonkowego z�otego zegarka ojca oraz pi�ciu tysi�cy z�otych w got�wce. Nad tym, gdzie nale�a�oby to wszystko ukry�, rozgorza�a mi�dzy nami burzliwa dyskusja. Ojciec zaproponowa� metod�, sprawdzon� w czasie poprzedniej wojny: nale�y nawierci� nog� sto�u i tam wszystko schowa�. -A co b�dzie, je�li zabior� st�? - zapyta� ironicznie Henryk. � Bzdury � odpowiedzia� ojciec z oburzeniem. � Do czego mia�by by� im potrzebny taki st� ? Spojrza� z pogard� na mebel, kt�rego polerowana na wysoki po�ysk p�yta nosi�a liczne �lady rozlanych p�yn�w, a w jednym miejscu odchodzi�a orzechowa okleina. Ojciec zbli�y� si� nagle do sto�u i wsun�� palec pod ok�adzin�. Kawa�ek od�ama� si� z g�o�nym trzaskiem, ukazuj�c nagie drewno. Mia�o to odebra� meblowi ostatni� resztk� jego �wietno�ci. � Co robisz ? � �achn�a si� matka. Henryk mia� inn� propozycj�. Jego zdaniem, nale�a�o wykorzysta� elementy psychologii - zegarek i pieni�dze trzeba po�o�y� na stole, na widocznym miejscu. Wtedy pozostan� niezauwa�one przez przeszukuj�cych wszystkie mo�liwe kryj�wki Niemc�w. W ko�cu uda�o nam si� doj�� do porozumienia: zegarek schowali�my pod szaf�, �a�cuszek od zegarka znalaz� schronienie w futerale ze skrzypcami ojca, pieni�dze za� zosta�y wklejone w okienn� ram�. Ludzie nie dawali si� zastraszy� surowo�ci� niemieckiego prawa i pocieszali si�, �e w ka�dej chwili Warszawa powinna zosta� przekazana przez Niemcy Rosji sowieckiej, kt�ra tylko dla pozoru zaj�te przez siebie tereny zwr�ci Polsce, gdy b�dzie to ju� mo�liwe. Granica na Bugu nie by�a jeszcze ustalona i ci�gle przychodzili zza Wis�y ludzie zaklinaj�cy si�, �e na w�asne oczy widzieli rosyjskie oddzia�y w Jab�onnej czy te� Garwolinie. Jednocze�nie nie brakowa�o takich, kt�rzy przysi�gali, �e napotkali Rosjan wycofuj�cych si� z Wilna i Lwowa, przekazuj�cych te miasta pod kontrol� niemieck�. Nie by�o �atwo zorientowa� si�, komu nale�y wierzy�. Wielu �yd�w nie czeka�o na Rosjan. Sprzedawali sw�j maj�tek w Warszawie i udawali si� na wsch�d, w jedynym kierunku, w kt�rym mogli jeszcze ucieka� przed Niemcami. Prawie wszyscy moi koledzy wyruszali w drog� i pr�bowali mnie przekona�, bym szed� razem z nimi. Zdecydowali�my jednak z rodzin�, �e i tym razem pozostaniemy. 32 Jeden ze znajomych wr�ci� po dw�ch dniach, bez plecaka i pieni�dzy, posiniaczony i za�amany. Widzia� pi�ciu rozebranych do pasa �yd�w, kt�rych powieszono za r�ce na drzewach nieopodal granicy i wych�ostano. By� te� �wiadkiem �mierci doktora Haskielcwicza, kt�remu Niemcy, gdy dowiedzieli si�, �e chce przeprawi� si� przez Bug, rozkazali pod gro�b� rozstrzelania, by wszed� do rzeki, coraz g��biej i g��biej, a� straci� grunt pod nogami i uton��. Wielu �ydom, mimo �e obrabowanym i udr�czonym, uda�o si� jednak dotrze� do Rosji. Mojemu koledze ukradziono tylko pieni�dze i rzeczy, pobito go i przegnano. Wsp�czuli�my biedakowi, ale byli�my zdania, �e mia�by si� lepiej, gdyby w�wczas post�pi� tak jak my. Nasza decyzja nie by�a podj�ta na podstawie jakichkolwiek logicznych przes�anek i mimo �e nie chcia�bym, by brzmia�o to patetycznie, musz� stwierdzi�, �e przy jej podejmowaniu g��wn� rol� odegra�o nasze przywi�zanie do Warszawy. My�l�c �nasze", bior� pod uwag� wszystkich moich najbli�szych z wyj�tkiem ojca. Je�li on pozosta�, to tylko dlatego, �e nie chcia� zbytnio oddala� si� od Sosnowca, z kt�rego pochodzi�. Warszawy nigdy za bardzo nie lubi� i im bardziej by�o nam tu �le, tym bardziej t�skni� za swoim rodzinnym miastem i tym bardziej je idealizowa�. Tylko tam by�o dobrze i pi�knie, ludzie kochali muzyk�, cenili jego gr� na skrzypcach i tylko tam mo�na by�o napi� si� dobrego, ch�odnego piwa, podczas gdy tu, w Warszawie, podawano obrzydliw�, odra�aj�c� lur�. Po kolacji splata� r�ce na brzuchu, siada� wygodniej na krze�le, przymyka� w rozmarzeniu oczy i umila� nam �ycie monotonnie wyg�aszanymi wspomnieniami o Sosnowcu, jaki istnia� tylko w jego pe�nej t�sknoty wyobra�ni. W ostatnich tygodniach jesieni, w nieca�e dwa miesi�ce po wkroczeniu Niemc�w, Warszawa powr�ci�a nagle i niespodzie- 33 wanie do swojego zwyk�ego rytmu �ycia. Post�puj�ce bez trudno�ci ekonomiczne o�ywienie by�o dla wszystkich jeszcze jedn� niespodziank� w tej najdziwniejszej ze wszystkich wojnie, w kt�rej wszystko mia�o przebiega� inaczej, ni� nale�a�oby si� tego spodziewa�. Olbrzymie miasto, cz�ciowo zniszczon� stolic� wielomilionowego pa�stwa, z armi� bezrobotnych urz�dnik�w nawiedzi�a fala wysiedle�c�w ze �l�ska, Pomorza i okolic Poznania. Nieoczekiwanie dla tych ludzi, ludzi bez dachu nad g�ow�, bez szans na zdobycie pracy i bez �adnych widok�w na przysz�o��, okaza�o si�, �e mo�na zarabia� ogromne pieni�dze na omijaniu niemieckich rozporz�dze�. Im wi�cej ich si� ukazywa�o, tym wi�ksze byty mo�liwo�ci nieuczciwego zarobkowania. �ycic zacz�o p�yn�� dwoma torami: pierwszym, zgodnym z obowi�zuj�cymi prawami, w kt�rym ludzie musieli pracowa� od rana do wieczora, prawie g�oduj�c, i drugim, nielegalnym, wype�nionym bajecznymi mo�liwo�ciami bogacenia si�, ze wspaniale dzia�aj�cym handlem dolarami, brylantami, m�k�, sk�r� czy te� fa�szywymi dokumentami, wprawdzie nieustannie zagro�onym kar� �mierci, ubarwionym jednak rozrywkami w luksusowych restauracjach, do kt�rych je�d�ono rikszami. Niewielu �y�o wtedy dostatnio. Gdy wraca�em wieczorem do domu, codziennie widywa�em siedz�c� we wn�ce jednego z dom�w przy Siennej kobiet�, �piewaj�c� smutne rosyjskie pie�ni. Zawsze zaczyna�a �ebra� dopiero po zmierzchu, jakby obawia�a si�, �e kto� m�g�by j� rozpozna�. Mia�a na s