9634
Szczegóły |
Tytuł |
9634 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9634 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9634 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9634 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Czes�aw Chruszczewski
Rok 10000
opowiadania fantastyczne
Lalanda
S�o�ce wzesz�o tego dnia o godzinie czwartej z mi-
nutami, niebo i ziemia po��k�y, jak gdyby najwe-
selszy z b�azn�w rozbi� milion mendli jaj i posmaro-
wa� ��tkami ca�y �wiat. Po kilku westchnieniach �
niekiedy czas mierzy si� ilo�ci� westchnie� � ��te
chmury, ��te pola i ��te kamienie pokra�nia�y,
wsz�dzie zakwit�y purpurowe kwiaty, nawet na
najbledszych twarzach. Dwie kostki lodu zanurzone
w szklance, wype�nionej r�owym p�ynem, b�ysn�-
�y purpurowym ogniem jak rubiny lub jak prze-
krwione �lepia minotaura.
� Wspania�y wsch�d s�o�ca � powiedzia� Cz�o-
wiek, Kt�ry Wyznacza� Godzin� Startu. � Okr�-
�ysz Ziemi� w ci�gu sze��dziesi�ciu minut. Pami�taj
o w��czeniu magnetofonu.
� Po dziesi�ciu okr��eniach zmienisz orbit� �
powiedzia� Cz�owiek, Kt�ry Czuwa� Nad Trasami
Lotu. � Nast�pnie w��czysz plazmotron. Nie zapo-
mnij o magnetofonie. To wszystko.
Cz�owiek, Kt�ry Ustala� Godzin� L�dowania,
otworzy� dzwiczki windy m�wi�c:
� Powodzenia, Karolino. Jeste� piekielnie upar-
ta. Dlatego wr�cisz na Ziemi�.
O pi�tej ognisty s�up podni�s� rakiet� ponad sre-
brzyste kopu�y bunkr�w. Pole startowe pokry�y k��-
by bia�ego dymu.
Odetchn�a g��biej. Nad skrzynk� magnetofonu
zamruga�a czerwona lampka, tu� pod ni� zaja�nia�
napis: �W��cz mnie, na co czekasz". Uderzy�a pal-
cem w klawisz.
� Dwie sekundy op�nienia � zabrzmia� g�os. �
W przysz�o�ci unikaj op�nie�. Nie wolno marno-
trawi� najdrobniejszej okruszyny czasu. Paskudne
to przeci��enie, ale mo�na wytrzyma�, wszystko
w najlepszym porz�dku, puls nieco przyspieszony,
zrozumia�e, jeszcze tylko p� minuty. Teraz lepiej,
wchodzimy na pierwsz� orbit�, co za ulga, prawda?
Nic nie wa�ysz. Anio�, przepraszam, anielica, raz
jeszcze przepraszam, takie por�wnanie mo�e ziryto-
wa�, a jednak fruwasz po niebie. My�l g�o�no, na-
gramy wszystkie twoje my�li. Wy��cz mnie!
� Dobrze, b�d� g�o�no my�la�a. Okr��am Zie-
mi� na wysoko�ci o�miuset kilometr�w. Ci�gle je-
szcze nie mog� uwierzy�, �e prowadz� statek kos-
miczny, instrukcje nagrano na ta�m� magnetofo-
now�, w wyj�tkowej sytuacji w��czam radio, Cz�o-
wiek, Kt�ry Opracowa� Tras� Lotu powiedzia�:
�B�d� przygotowana na wszystko". Jestem przygo-
towana, je�li zgin�, mo�e ocaleje ta ta�ma z moimi
g�o�nymi my�lami, przy okazji powiem, co my�l�
o Katarzynie. Loty kosmiczne to nie rewia mody,
cynobrowy kombinezon, wybacz, Katarzyno, o�lepi-
�a� trzy tysi�ce m�czyzn pracuj�cych w naszym
o�rodku... �wiat�o nad magnetofonem i napis:
�W��cz mnie".
� Dobry wiecz�r. S�uchaj uwa�nie, za chwil�
zmienisz tras� lotu. Tak, tego nie przewidywa� pro-
gram, rozkaz potwierdzi komunikat radiowy, pier-
wszy i ostatni. Po uruchomieniu plazmotronu osi�-
6
gniesz szybko�� stu tysi�cy kilometr�w na sekund�.
Opu�cisz nasz uk�ad s�oneczny, kieruj�c gwiazdolot
ku Lalandzie 21185. Przypominam dane dotycz�ce
tej gwiazdy. Odleg�o�� od Ziemi 8,2 lat �wietlnych,
masa satelit�w kr���cych dooko�a Lalandy � 1750.
Odleg�o�� gwiazda�satelita w por�wnaniu z odle-
g�o�ci� Ziemia�S�o�ce � 0,13, odleg�o�� gwiazda�
__satelita w por�wnaniu z odleg�o�ci� Ziemia�Jo-
wisz 0,025, okres obrotu w latach � nieco ponad
rok. Uwaga, przygotuj skafander oznaczony liter�
Q. Odbierz komunikat radiowy.
W��czy�a wszystkie mikrofony i g�o�niki.
� Tu Ziemia, tu Ziemia � us�ysza�a g�os Cz�o-
wieka, Kt�ry By� Odpowiedzialny Za Jej �ycie �
potwierdzam instrukcje magnetofonu. Interesuj� nas
planety Lalandy. W ekspedycji uczestniczy jedena-
�cie pojazd�w kosmicznych, wyprzedzi�a� nieco es-
kadr�, je�li zechcesz, natychmiast nawi��� z tob�
��czno�� i pospiesz� ci z pomoc�. Mo�esz zrezygno-
wa� i wr�ci�. Czekam na odpowied�.
� Powiedzia�e�: interesuj� nas planety Lalandy,
mnie r�wnie�. Nie zrezygnuj�.
� Pragniemy, aby� to zadanie wykona�a samo-
dzielnie.
� Postaram si�.
� Zapominaj�c o eskorcie, kt�r� mo�esz wez-
wa� tylko w wyj�tkowym wypadku.
� Dobrze, zapomn�.
� Pami�taj o magnetofonie. Do zobaczenia.
� Do � mrukn�a Karolina zniecierpliwiona
przed�u�aj�cym si� dialogiem.
Plazmotron to silnik oznaczony liter� P. W��-
czy�a magnetofon.
� Mag-ne-to-fon � my�la�a g�o�no Karolina �
dzia-�a na zwol-nio-nych o-bro-tach. M�j u-mys�
r�w-nie�... Gwia-zdo-lot o-si�g-n�� szyb-ko�� dwu-
-stu ty-si�-cy ki-lo-me-tr�w na se-kun-d�...
�Sztuczne, sztuczne, sztuczne... co sztuczne... pole...
pola elizejskie, Champs Elysees, na polach elizej-
skich pas� si� bociany, po polach elizejskich masze-
ruj� drabiny, na drabinach kirasjerzy... grawitacyj-
ne... pole... sztuczne pole grawi-tacyj-ne".
Karolina przesun�a d�wigni�.
� Dobrze � pochwali� magnetofon. � Pozwo-
lisz, �e zacytuj� H. Poincarego: �Posuwaj�c si� da-
leko w przestrze� lub daleko w czasie, mo�emy spo-
dziewa� si�, �e zasady, do kt�rych przywykli�my,
oka�� si� zupe�nie obalone. Te wielkie przewroty
pomog� nam lepiej dostrzec lub lepiej zrozumie�
ma�e zmiany, kt�rych dokonuje si� bli�ej nas, w nie-
wielkim wycinku �wiata, w kt�rym �yjemy i dzia-
�amy". Koniec cytatu. Sztuczne pole grawitacyjne
funkcjonuje bez zarzutu. Twoje samopoczucie po-
winno ulec znacznej poprawie.
� Czuj� si� dobrze.
� D�wi�k twojego g�osu sprawia, �e magnetofon
w��cza si� automatycznie. My�l g�o�no.
� To bardzo przykre uczucie, gdy cz�owiek nie
panuje nad swoim umys�em, nad zmys�ami, przez
kilkana�cie sekund nie rozr�nia�am kolor�w, kabi-
n� wype�ni�o �wiat�o podobne do ksi�ycowego,
przygas�y lampy, my�la�am o wielu sprawach jedno-
cze�nie, wyj�tkowo intensywnie odczuwa�am rze-
czywisto��, swoje trwanie, na pr�no usi�uj�c zro-
zumie� jego sens, mimo wielkiego, nieomal bolesne-
go wysi�ku woli, nie mog�am dociec, dlaczego sie-
dz� w fotelu dentystycznym, kto sprawi� mi sukni�
ze srebrnej lamy, komu zawdzi�czam wizj� bez-
kresnej przestrzeni, szarej pod stopami, ciemniej�-
cej ku horyzontowi, kt�ry umyka� przed moim
spojrzeniem coraz dalej, coraz szybciej, sta�am na
dnie rozpadliny nad rzek�, nad stawem, nad mo-
rzem, kto� pisa� palcem po wodzie, kursyw�, �sztucz-
ne pola grawitacyjne", wtedy przesun�am d�wig-
ni� i wizja znikn�a.
Gwiazdolot z szybko�ci� �wiat�a mknie przez bez-
kresny Kosmos. Przekroczy�am granice uk�adu La-
landy. �wiat�o nad magnetofonem. Artur prosi
o g�os.
� Osi�gn�a� maksymaln� szybko��, dwie�cie
osiemdziesi�t jeden i osiem dziesi�tych tysi�cy ki-
lometr�w na sekund�. Wy��cz wszystkie silniki.
Dalszy lot odbywa� si� b�dzie ruchem bezw�adnym.
� Wy��czam. Wspania�a cisza, m�wi� p�g�osem,
teraz szeptem, dzieje si� ze mn� co� dziwnego, wzru-
szenie, rado��, przeczucie prze�ycia czasu poza cza-
sem, tam, za najbli�szym progiem, na skraju mg�a-
wicy Andromedy poznam nowy ruch, kt�ry o�ywia
planety Lalandy.
Karolina umilk�a, us�ysza�a delikatne pukanie.
W podobny spos�b na Ziemi go�� puka do drzwi
domu, do kt�rego pragnie wej��, ale tutaj, w Kos-
mosie, to delikatne pukanie zdumiewa i troch� nie-
pokoi.
� Prosz� wej�� � powiedzia�a zdaj�c sobie spra-
w�, �e ulega idiotycznej iluzji.
� Prosz� otworzy� � us�ysza�a uprzejmy g�os.
� Te drzwi otwieraj� si� od wewn�trz. Dla wyja-
�nienia musz� doda�, �e wyl�dowa�a pani szcz�li-
wie na Pierwszej Planecie.
Oto, do czego prowadzi automatyzacja pojazd�w
kosmicznych � my�la�a, mocuj�c si� z drzwiami.
� Gwiazdolot wyl�dowa� bez udzia�u mojej woli,
co gorsza, wiele wskazuje na to, i� przedwczesne
l�dowanie nast�pi�o wbrew woli moich prze�o�o-
nych.
Karolina ostro�nie wysun�a g�ow�. D�wig pod-
sun�� ruchom� platform� pokryt� pluszowym dy-
wanem, oplecion� girlandami bia�ych kwiat�w.
� Sk�d ja to znam � mrucza�a kosmonautka
� kwiaty, dywany, podekscytowany t�um i Cz�o-
wiek, Kt�ry Wita z Urz�du. A mo�e spad�am z po-
wrotem na Ziemi�?
� Nie, wyl�dowa�a pani na Pierwszej Planecie
kr���cej doko�a Lalandy. Moje nazwisko Piotr Pom-
ponazzi.
� Pa�skie nazwisko r�wnie� nie jest mi obce.
� W szesnastym wieku mia�em zaszczyt wyk�a-
da� filozofi� w Padwie.
� W Padwie?
� Ziemia, Europa, Italia. Pani rodzinna planeta
s�ynie w Kosmosie jako wyl�garnia intellectus pos-
sibilis.
� Czy mog� prosi� o szklank� zimnej wody?
Pomponazzi za�ama� d�onie.
� Jak mog�em zapomnie�, jak mog�em! � wo-
�a� nie ukrywaj�c zawstydzenia. � Woda! Podajcie
Karolinie szklank� zimnej wody!
Do platformy podbieg�o kilkunastu m�czyzn,
wzruszonych, zafrasowanych, nikt nie pomy�la�
o wodzie, o szklankach, program powitania opraco-
wano w najdrobniejszych szczeg�ach, poszczeg�lne
punkty zosta�y przekonsultowane z wybitnymi spe-
cjalistami, woda jednak usz�a uwadze organizato-
r�w. K�opotliwe milczenie przerwa� najstarszy
z obecnych.
� Czy szampan zast�pi wod� � zapyta� p�g�o-
sem � szampan prosto z lodu?
� O Williamie! � przem�wi� uradowany Pom-
ponazzi. � Tw�j geniusz nigdy ci� nie opuszcza,
pani pozwoli. William Szekspir.
� Potomek s�awnego Szekspira?
� Nie. On sam.
� S�usznie � powiedzia�a Karolina, opr�ni-
wszy puchar � znakomity szampan, panowie s�
nad wyraz uprzejmi. Gdzie mog�abym poprawi� fry-
zur�?
Niewinne to pytanie wywo�a�o panik�. Zapomnia-
no nie tylko o wodzie. M�czy�ni rozbiegli si� na
wszystkie strony. Pozosta� zrozpaczony Pomponazzi.
� B�agam o wybaczenie. Jeste�my nieco oder-
wani od waszych ziemskich spraw. William zorgani-
zuje, co trzeba. Wznie�li�my specjalnie dla pani lu-
ksusowy hotel, ale zapomnieli�my, �e zamieszka
w nim istota p�ci pi�knej. Kobiety znamy jedynie
z legend.
� Wyl�dowa�am zatem na m�skiej planecie.
� Wybitnie m�skiej.
� Interesuj�ce, a jak dajecie sobie rad� z przy-
rostem naturalnym?
� Z czym, prosz�?
� W jaki spos�b rozmna�acie si�? Czy�by przez
podzia� kom�rki?
� Ach � Pomponazzi u�miechn�� si� z pob�a-
�aniem � pani rozumuje ziemskimi kategoriami.
W uk�adzie Lalandy ten problem nie istnieje. Egzy-
stujemy jak kamienie, nie umieramy, nie rodzimy
si�, to wszystko mamy ju� poza sob�. Mo�e jeszcze
kieliszek szampana? William przygotowuje miejsce,
gdzie b�dzie pani mog�a poprawi� fryzur�, a ja przez
ten czas wyja�ni� struktur� naszego �wiata, to nie
potrwa d�ugo. Pierwsz� Planet� nazwa�bym Poli-
gonem Nie�miertelnych Niegdy� �yj�cych Na Zie-
mi. Pech sprawi�, �e rozwa�ania filozoficzne, kt�re
ongi� snu�em dla zabicia czasu, unie�miertelni�y
mnie, m�j intelekt zosta� skierowany do uk�adu
wy�szego stopnia, otrzyma�em wiern� kopi� swego
ziemskiego kszta�tu i rozpocz��em egzystencj� abso-
lutnie intelektualn�, forma na Pierwszej Planecie
nie ma �adnego znaczenia, nie�miertelny intelekt
Pomponazziego obleczono w kszta�t, b�d�cy jego fi-
zyczn� podobizn�, z przyczyn natury technicznej,
przede wszystkim po to, by moich najoryginalniej-
szych my�li nie myli� z r�wnie oryginalnymi my-
�lami Arystotelesa, tak, droga pani, my�li bywaj�
cz�sto bli�niaczo podobne do siebie, mimo i� sta-
nowi� produkt dw�ch odr�bnych umys��w. My�li-
cieli daleko �atwiej mo�na rozpozna� po wygl�dzie
zewn�trznym. Pierwsza Planeta b�yszczy w pro-
mieniach Lalandy jak dostojna czaszka Sokratesa,
jak kolano nie�miertelnego Karola Bovillusa, auto-
ra epokowego stwierdzenia, i� cz�owiek jest dusz�
�wiata � homo mundi anima, a �wiat cia�em cz�o-
wieka. Jak zapewne by�a pani uprzejma zauwa�y�,
otacza nas zewsz�d pustynia, st�d trudno�ci z wo-
d�, zawsze �atwiej o butelk� szampana; kszta�ty,
w kt�rych przebywa intelekt Nie�miertelnych, to
atrapy, dekoracje, nic nie rozprasza naszych my�li.
Nasze generalne zadanie: kontynuowa� badania,
rozwa�ania rozpocz�te na Ziemi i nie doko�czone
z tych, czy innych wzgl�d�w. My�limy kolektywnie
w wi�kszych lub mniejszych zespo�ach, przeci�tnie
oko�o pi��dziesi�t tysi�cy filozof�w rozwi�zuje je-
den problem, trzeba powiedzie� samokrytycznie, i�
to gigantyczne my�lenie, jak do tej pory, nie przy-
nios�o specjalnie rewelacyjnych wynik�w, lecz c�
pocz��, nie�miertelno�� zobowi�zuje. Dzi�ki bezpo-
�rednim kontaktom filozof�w i naukowc�w, arty-
st�w reprezentuj�cych wszystkie dotychczasowe
epoki ziemskie oraz konfrontacji wszelkich idei,
zdo�ali�my pozna� konstrukcj� intelektu, jego bu-
dowa przypomina struktur� cukr�w prostych, glu-
kozy i fruktozy. Lecz oto William sygnalizuje: �Go-
towe".
Pomponazzi klasn�� w d�onie i stalowy �uraw
przeni�s� platform� pod sam hotel. Kilku filozof�w
z wczesnego �redniowiecza rozpyla�o perfumy w za-
cisznym hallu.
� Uzupe�ni�em braki � szepn�� William � do-
prowadzili�my do hotelu wod�, a w apartamencie
wisz� lustra, Einstein wsp�lnie z Newtonem z w�tku
w�asnych my�li wysnuli kilka kolorowych nitek,
z kt�rych utkali wst��ki do w�os�w.
� Chc� do ��ka � powiedzia�a Karolina i zie-
wn�a.
� ��ko � j�kn�� Pomponazzi � jak mogli�my
zapomnie� o ��ku.
� Wystarczy kanapa, tapczan, cokolwiek do le-
�enia, jestem piekielnie zm�czona. G��boki fotel,
puszysty dywan.
� G��boki fotel! � ucieszy� si� William. W sa-
lonie, na pierwszym pi�trze, czeka na pani� g��boki
fotel.
Salon zdumiewa� swoim ogromem, sufit nikn��
gdzie� w g�rze, przypominaj�c strop nieba, kilku-
tysi�czny t�um m�czyzn szerokim p�kolem ota-
cza� gotycki tron, inkrustowany ametystami.
� Oto fotel � rzek� Pomponazzi i podprowadzi�
Karolin� do tronu. Usiad�a z westchnieniem ulgi.
� Panowie wybacz� � szepn�a � na chwil�
pozostawi� was samych.
� Usn�a � stwierdzi� William. � Nie b�dziemy
zak��ca� jej snu. Proponuj� zespo�owe przestudio-
wanie pojazdu, kt�rym przyby�a do naszego uk�a-
du.
Propozycj� aprobowano. T�um podekscytowanych
my�licieli opu�ci� pospiesznie hotel.
� �miertelnicy � rzek� Pomponazzi; szed�
w pierwszym szeregu � �miertelnicy znaj� smak
rzeczy, a gdyby�my tak skoczyli na kolacyjk� do
jakiej� ziemskiej restauracyjki. Wr�cimy przed p�-
noc�?
� Przednia my�l � odpar� ch�rem kilkutysi�-
czny t�um Nie�miertelnych. � Przednia i zacna.
� Wszyscy nie wejd� do rakiety � powiedzia�
kto�.
� Losujmy � zawo�a� William � losujmy, Nie-
�miertelni!
Tak te� uczynili. Wkr�tce jedenastu uszcz�liwio-
nych my�licieli zaj�o miejsca w gwiazdolocie. Pom-
ponazzi w��czy� silniki.
Karolin� obudzi�o ciche brz�czenie. Otworzy�a
oczy. Pod czerwon� lampk� magnetofonu ja�nia�
napis: �W��cz mnie, w��cz mnie!" Nacisn�a kla-
wisz.
� Dzie� dobry � zabrzmia� g�os Artura � spa-
�a� dwie godziny, zgodnie z programem. Za pi�-
tna�cie minut zobaczysz Pierwsz� Planet� Uk�adu
Lalandy. Przygotuj pojazd do l�dowania.
Us�ysza�a za plecami ciche chrz�kni�cie.
� To ja � powiedzia� za�enowany William �
wyj��em z rakiety magnetofon i przynios�em do
hotelu. Tylko to pozosta�o z gwiazdolotu. Pompo-
nazzi zat�skni� do �miertelnych i porwa� rakiet�.
� Wystartowa�?
� On i dziesi�ciu koleg�w. Przed godzin� po-
mkn�li ku Ziemi.
� Zgin�.
� B�d� bardzo szcz�liwi, je�li zdo�aj� wyrwa�
si� ze strefy nie�miertelno�ci. W tej chwili t�umy
otaczaj� hotel, setki tysi�cy m�drc�w, przybyli ze
wszystkich stron planety. Prosz� zdradzi� nam ta-
jemnic� � jak wy to robicie?
� Co?
� �e mo�ecie umrze�, raz na zawsze.
R�ne
odcienie bieli
S� takie poci�gi, kt�re maj� czas i nigdy si� nie
spiesz�. Nie znosz� po�piechu, najmniejsze nawet
przyspieszenie wywo�uje op�r. Te poci�gi wyznaj�
zasad�: �Kto idzie powoli, ten idzie pewnie". No,
w�a�nie. Nasz poci�g na trasie licz�cej dwie�cie ki-
lometr�w zatrzymywa� si� na trzydziestu stacyj-
kach. �sma czy dziewi�ta nazywa�a si� Bia�y Sad.
Wyjrza�em przez okno, bia�y budynek dworca ota-
cza�y drzewa obsypane bia�ymi kwiatami ja�minu,
wzd�u� bia�ego p�otu sta�y bia�e �awki, siedzia�y na
nich dziewczynki w bia�ych sukienkach, na po-
dw�rku za p�otem bia�og�owa bieli�a �ciany domu...
Kto� chrz�kn�� za moimi plecami, odwr�ci�em si�,
w drzwiach przedzia�u sta� podr�ny w bia�ym gar-
niturze, w bia�ych r�kawiczkach, w bia�ych butach,
w bia�ym kapeluszu z bia�� wst��k�, trzyma� bia��
walizk� i bukiet bia�ych r�, by�y doprawdy prze-
�liczne. Poci�g ruszy�, za plecami podr�nego,
w oknie poci�gu pojawi�a si� bia�a chmura i na
chwil� znik� z moich oczu stopiwszy si� z t�em. Na
szcz�cie wiatr odp�dzi� ob�ok i znowu zobaczy�em
cz�owieka, co wszystko mia� bia�e, i twarz, i brwi,
i w�osy, i z�by, prawie wszystko, bo wpatrywa� si�
we mnie oczami b��kitnymi jak niezabudki. W pew-
nej chwili powiedzia�:
� Pana zapewne dziwi ta biel � spojrza� na r�-
kaw swojej marynarki.
� Lubi� bia�y kolor � odrzek�em pojednawczo.
� W Bia�ym Sadzie bia�y kolor dominuje �
wyja�ni� podr�ny.
Poci�g przyspieszy� nieco biegu, lecz uczyni� to
bez przesady i jak gdyby z niech�ci�.
� Zazwyczaj podr�uj� �Bia�ym Smokiem" �
wyzna� cz�owiek w bieli. � Po�era przestrze� z ol-
brzymi� szybko�ci�, lecz dzisiaj sp�ni�em si�. nie
mog�em dobra� odpowiedniego krawata.
� Ten bia�y krawat pasuje do bia�ej koszuli
i bia�ej marynarki � stwierdzi�em z uznaniem. �
Bardzo pasuje. Dysponuje pan krawatami w innych
kolorach?
� Nie, mam tylko bia�e.
� Ale mimo to wyb�r by� trudny?
� S� r�ne odcienie bieli � o�wiadczy� autory-
tatywnie. � Ca�a skala bia�ych kolor�w. Mieszka�-
cy Bia�ego Sadu rozr�niaj� oko�o dwudziestu bia-
�ych odcieni. W ubieg�ym roku mia�em mo�no��
przekona� si�, �e istniej� wspania�e biele, o kt�rych
nie mamy zielonego poj�cia. Uczestniczy�em w wy-
prawie na Bia�� Planet�. S�ysza� pan zapewne o tej
ekspedycji. Przed o�miu laty odkryli�my nowy
obiekt w gwiazdozbiorze Bia�ego �ab�dzia. Interesu-
j�ca planeta. By�em tam dzi�ki uprzejmo�ci kie-
rownika wyprawy, kt�ry pochodzi z Bia�ego Sadu.
Uczy� mnie astronomii. Podr� gwiazdolotem trwa-
�a dwa miesi�ce. Mkn�li�my z szybko�ci� �wiat�a,
a niekt�rzy twierdzili, �e o wiele pr�dzej... ale nie
chcia�bym pana nudzi�.
� Prosz�, prosz�, niech pan opowiada. To bardzo
interesuj�ce, bardzo � zapewnia�em.
� Dobrze, spe�ni� pa�skie �yczenie � rzek� bia-
�y podr�ny. Wyl�dowali�my na �nie�nobia�ej p�a-
szczy�nie. Powitali nas mieszka�cy Bia�ej Planety,
byli biali od st�p do g��w, podobnie jak drzewa,
ro�liny, zwierz�ta. Na szcz�cie rozumna natura
obrysowa�a wszystkie rzeczy martwe i �ywe r�no-
kolorowymi konturami. I tak na przyk�ad dostojni-
k�w mo�na by�o rozpozna� po purpurowym kontu-
rze, urz�dnik�w po czarnym, artyst�w po zielonym.
Dzi�ki tym konturom widzieli�my otaczaj�cych nas
mieszka�c�w Bia�ej Planety, dzi�ki tym konturom
mogli�my podziwia� wspania�e bia�e kwiaty i cu-
downe, bia�e zwierz�ta. Ten fenomen natury t�u-
maczy�a obecno�� trzech s�o�c, wysy�aj�cych pro-
mienie pod r�nymi k�tami, �wiat�o za�amywa�o
si� w powietrzu, otaczaj�cym istoty, ro�liny i rze-
czy w taki spos�b, �e tworzy� si� �w kontur, barwna
otoczka, pewien rodzaj aureoli. Po pewnym czasie
przywykli�my do tego zjawiska. Goszczono nas po
kr�lewsku, mieszka�em w alabastrowym pa�acu, ni-
gdy w �yciu nie widzia�em takiej bieli, schody, skle-
pienia, pod�ogi �wieci�y biel�, tak, nie waham si�
u�y� tego okre�lenia, mog�em w nocy w mojej
komnacie czyta� ksi��k�, nie zapalaj�c lampy. �wia-
t�o os�abia�o jaskrawo�� bieli, czyni�o j� �atwiejsz�
do zniesienia dla oczu. Dlatego korzystali�my cz�sto
z kolorowych �ar�wek.
Poci�g zwalnia� nie rozp�dziwszy si� na dobre.
� Stacja � powiedzia�em. � Jedenasta albo
dwunasta.
� To Nerwy G�rne � oznajmi� bia�y podr�ny.
� By�em tu kiedy�. Niech pan spojrzy, co oni wy-
rabiaj�.
Na peronie dwaj m�odzi ludzie skakali sobie do
oczu. Opodal sta�a dziewczyna, oczekuj�c na wynik
k��tni. Wkr�tce dosz�o do bijatyki.
� Bij� si� o dziewczyn� � wyja�ni� podr�ny,
manifestuj�c wysoki stopie� swojej inteligencji. �
Oni, tam na Bia�ej Planecie, zupe�nie nie mogli
tego zrozumie�.
� Czego? � zapyta�em.
� Tych bijatyk. Prosz� wyobrazi� sobie, �e
w alabastrowym pa�acu dosz�o do b�jki mi�dzy
asystentem kierownika ekspedycji a dow�dc� ze-
spo�u elektronik�w gwiazdolotu. Posz�o oczywi�cie
o kobiet�, specjalistk� od wysokich napi��. W pew-
nym momencie dow�dca elektronik�w wyszar-
pn�� z kieszeni rewolwer i strzeli� do asystenta kie-
rownika wyprawy. Strza� by� celny, kula ugodzi�a
asystenta w sam �rodek czo�a. Biedak run�� na ala-
bastrowe schody. Na bia�e stopnie kapn�o kilka ru-
binowych kropel. �liczny kontrast, prosz� pana.1
Odg�os strza�u zaalarmowa� gospodarzy pa�acu. By-
li bardzo zdumieni widokiem cz�owieka le��cego bez
�ycia na alabastrowych schodach. Istota obrysowa-
na purpurowym konturem zada�a mi pytanie:
Istota Dlaczego ten cz�owiek le�y na schodach?
Podr�ny To incydent godny po�a�owania. Ten
cz�owiek nie �yje.
Istota By� przecie� w sile wieku.
Podr�ny Zastrzelono go.
Istota Ach, ta dziurka w czole. Kto o�mieli� si�
zniszczy� dzie�o sztuki?
Podr�ny Dzie�o sztuki?
Istota Cz�owiek jest najwspanialszym dzie�em
sztuki. Studiowa�am w swoim czasie ziemsk�
architektur�, rze�b�, znam r�ne pr�dy w wa-
szej sztuce, okresy jej rozkwitu i upadku. Stwo-
rzyli�cie wiele znakomitych dzie�, lecz nic nie
mo�e si� r�wna� z wami. Wasze gotyckie palce,
wasze barokowe ramiona i biodra, wasze wspa-
nia�e renesansowe g�owy wie�cz�ce, niczym ka-
pitele kolumn, wspaniale zbudowane torsy �
to wszystko budzi g��boki zachwyt i podziw dla
ziemskich artyst�w. W jaki spos�b przedziura-
wiono g�ow� tego cz�owieka?
Podr�ny Wystrzelono kul� z rewolweru.
Istota Prosz� odda� bro�.
Podr�ny Wr�czy�em Istocie rewolwer, obej-
rza�a go uwa�nie i wyrzuci�a przez pa�acowe
okno. Nast�pnie uj�a w obie d�onie g�ow� asy-
stenta kierownika ekspedycji, lekko nacisn�a
skronie i kula wysun�a si� z rany. Istota wyj�-
�a z kieszeni aparat podobny nieco do pompki
rowerowej i powiedzia�a:
Istota To regenerator. Zregeneruje, co potrzeba,
a jednocze�nie tchnie w naszego przyjaciela
ducha.
Pompowa�a przez chwil�, asystent westchn��.
Istota Doprowadzi�am do porz�dku to dzie�o sztu-
ki. Tym z�otym k�eczkiem zamkniemy otw�r,
by duch nie ulecia� powt�rnie.
Co powiedziawszy, wsun�a w otw�r ma�y k�-
�eczek, pasowa� doskonale. Asystent otworzy�
oczy.
Istota Przy okazji zobaczyli�cie, jak ratujemy
dzie�a sztuki. W przysz�o�ci prosz� unika� eks-
trawaganckich czyn�w. Tylko �le wychowani
ludzie odtr�caj� nosy pi�knym rze�bom, t�uk�
wazy, dziurawi� malowid�a, niszcz� freski.
A o co w�a�ciwie posz�o?
Podr�ny O specjalistk� od wysokich napi��.
Istota Musz� j� zobaczy�.
Przyprowadzi�em kosmonautk�. Istota obejrza�a
j� uwa�nie, nast�pnie wyprowadzi�a z sali, po
up�ywie kwadransa wr�ci�a w towarzystwie
dw�ch identycznych specjalistek od wysokich
napi��.
Istota Dysponujemy na Bia�ej Planecie uniwer-
salnym reproduktorem. Oto wierna kopia wa-
szej mi�ej kole�anki. S�dz�, �e usuni�te zosta�o
�r�d�o konfliktu.
Ale Istota z Bia�ej Planety nie zna�a mieszka�-
c�w Ziemi. Dwie pi�kne kobiety sta�y si� �r�-
d�em nowych nieporozumie� i wzros�a wielo-
krotnie ilo�� konflikt�w.
Poci�g zwalnia�, lokomotywa gwizdn�a dwa razy
i wtoczyli�my si� na dwudziest� stacj�. Podr�ny
w bieli wskaza� na tablic� wisz�c� na �cianie dwor-
ca.
� Dwana�cie Bram � odczyta�em nazw� mia-
steczka.
� Niegdy� � opowiada� podr�ny �� miasto ota-
cza�y warowne mury. Dost�pu do grodu broni�y
liczne baszty, zwodzone mosty i dwana�cie ci�kich,
�elaznych bram. Tyle bram, ile miesi�cy w roku.
Bram� Stycznia otwierano tylko w styczniu, Bram�
Lutego w lutym i tak dalej. Za ka�d� bram� znaj-
dowa�y si� cztery furty, symbolizuj�ce tygodnie, za
furtami by�o tyle drzwi, ile dni w tygodniu. Co-
dziennie otwierano inne drzwi, co tydzie� inn� fur-
t�, co miesi�c inn� bram�. Fortyfikacje te odstra-
sza�y nieprzyjacielskie armie, sama my�l forsowania
365 drzwi, 52 furt i 12 bram wywo�ywa�a uczucie
g��bokiego l�ku i obrzydzenia. Mieszka�cy grodu
mogli spa� spokojnie. Podziwiano ich punktualno��,
bramy, furty i drzwi spe�nia�y przecie� tak�e rol�
kalendarza. Ale nie o tym chcia�em m�wi�. Na
Bia�ej Planecie pokazano nam Bram� Bram. Wznie-
siono j� na najwi�kszym placu. By�a bardzo wyso-
ka, trzydzie�ci metr�w albo i wi�cej, by�a tak�e bar-
dzo ci�ka, wa�y�a wiele ton.
Istota Podziwiacie Bram� Bram.
Podr�ny Gigantyczna.
Istota Tak, jest ogromna i pot�na.
Podr�ny Postawili�cie pomnik bramie.
Istota W pewnym sensie, na pierwszy rzut oka
tak to wygl�da. W rzeczywisto�ci brama ta
wprowadza w dobry humor mieszka�c�w Bia-
�ej Planety.
Podr�ny W dobry humor?
Istota W bardzo dobry humor. Gdy komu� smut-
no, gdy traci wiar� we w�asne si�y, przychodzi
tutaj i otwiera bram�.
Podr�ny Otwiera t� ci�k� i wielk� bram�?
Istota Na tym w�a�nie polega ca�y dowcip. Bra-
m� skonstruowano w ten spos�b, �e wystarczy
pchn�� j� palcem, a otworzy si�.
Podr�ny Palcem?
Istota Nawet dziecko otworzy bram�, starzec,
staruszka, ka�dy. To du�a przyjemno�� m�c
otworzy� tak wielk� bram� jednym palcem.
Przy pomocy tej bramy leczymy kompleksy ni�-
szo�ci, stany depresyjne i l�kowe, nerwice we-
getatywne. Niekt�rzy otwieraj� bram� kilka ra-
zy dziennie. Przez bram� przechodz� zakochane
pary i natychmiast udaj� si� do Pa�acu Ma�-
�e�stw. Widzia�am istot�, kt�ra ba�a si� wszyst-
kiego i wszystkich, przysz�a tutaj, na ten plac,
kilka godzin sta�a przed Bram� Bram, nie mo-
g�c uwierzy� w to, �e zdo�a j� otworzy�, wresz-
cie dotkn�a �elaznej klamki, i brama rozwar�a
si�, jak gdyby pchni�ta r�k� olbrzyma. Strach
ust�pi�, dzisiaj owa istota s�ynie z odwagi
i pewno�ci siebie, a w chwilach wolnych od za-
j�� poskramia dzikie bestie. Mo�e i ty chcesz
otworzy� bram�?
Podr�ny Powiedzia�em: �Pragn� tego".
Istota Wi�c j� otw�rz.
Czu�em si� taki s�aby, niemal bezsilny, to wro-
ta dla giganta. Podnios�em g�ow�, brama wyso-
ka jak wie�a katedralna, monstrualnie ci�ka,
czy cz�owiek mo�e unie�� jedn� r�k� lokomo-
tyw�? Post�pi�em krok ku bramie, czy cz�owiek
mo�e ruszy� z miejsca g�r�? My�l o straszli-
wym wysi�ku, kt�ry mnie czeka�, sprawi�a, �e
na czo�o wyst�pi� zimny pot, serce dygota�o
w piersiach, dr�a�y mi�nie n�g, omdlewa�y r�-
ce. Wtedy us�ysza�em g�os:
Istota No, otwieraj! Na co czekasz?
Lekko pchn��em gigantyczne wrota, otworzy�y
si� bezszelestnie. Mi�nie moje st�a�y, serce bi-
�o w piersiach silnie i spokojnie. �A to si�acz
z ciebie � my�la�em � a to Hercules". Czu�em
dr�enie ziemi pod stopami, co za wspania�a
przemiana, roze�mia�em si�, a potem, rozba-
wiony w�asnym �miechem, pocz��em r�e� ni-
czym ko�.
Istota Reagujesz �ywio�owo, to dobrze.
Podr�ny Wst�pi�y we mnie nowe si�y.
Istota �wietnie, przed tob� uci��liwa podr�,
powr�t na Ziemi�.
Podr�ny umilk�. Poci�g sta� na dwudziestej pi�-
tej stacji. M�j towarzysz odsun�� szyb� i wyjrza� na
peron.
� Wysiadam za pi�tna�cie minut, a pan?
Wyja�ni�em, �e ko�cz� podr� mniej wi�cej za
p� godziny. Podr�ny w bieli powiedzia�:
� Dzi�ki Istotom z Bia�ej Planety zrozumia�em,
jak cenne jest �ycie ludzkie, poj��em r�wnie�, �e
cz�owiek to rzeczywi�cie najwspanialsze dzie�o sztu-
ki, kt�re nale�y otacza� czu�� i troskliw� opiek�.
Wzbogaci�em tak�e swoj� wiedz� o r�nych odcie-
niach bieli. Skoro ju� m�wimy o kolorach, zasta-
nawia mnie pa�ski czarny garnitur, czarna koszula,
czarny krawat, czarne r�kawiczki, czarne buty, czar-
ny p�aszcz i kapelusz i czarne walizki. Czy pope�-
ni� niedyskrecj�, je�li zapytam, dlaczego zafascyno-
wa� pana ten w�a�nie kolor.
� To chwilowa fascynacja � odpar�em. � Jad�
na pogrzeb mego kuzyna. By� w�amywaczem, otwie-
ra� z wielk� �atwo�ci� wszelkie bramy, furty,
drzwiczki. Przed kilkoma dniami otworzy� drzwi,
wiod�ce do wieczno�ci. W willi, do kt�rej si� w�a-
ma�, czuwa�a urocza istota w bieli, strzeli�a do mego
kuzyna, marnotrawi�c dzie�o wyspecjalizowanej
sztuki. St�d ta czer�.
� Rozumiem pa�ski b�l, lecz prosz� si� nie
smuci�. Moim zdaniem, czer� to najciemniejszy od-
cie� bieli.
Zielone w�osy
Zacz�o si� niewinnie. Niewinnie i zabawnie. Za-
bawnie i dziwnie. Matka powiedzia�a do ojca:
� B�j si� Boga, cz�owieku, co� ty zrobi� ze swy-
mi w�osami?
Ojciec milcza�, wi�c matka powt�rzy�a nieco g�o�-
niej i nieco wolniej.
� Co� ty zrobi� z w�osami?
� Z w�osami � zdziwi� si� ojciec i podszed� do
lustra. � A to dopiero! �� zawo�a�. � Mam zupe�-
nie zielone w�osy.
� My�e� g�ow� i zamiast szamponu u�y�e� co�
innego � odgadywa�a matka. � Jakie� �wi�stwo,
farb�, tak, dali ci w sklepie farb� do w�os�w, teraz
kobiety maluj� w�osy, co� okropnego, trzeba to
zmy� w gor�cej wodzie.
P�ukanie w�os�w niewiele pomog�o, zdaniem mat-
ki woda jakby utrwali�a i pog��bi�a zielony odcie�.
� Wygl�dasz jak b�azen � o�wiadczy�a. � Na��
czapk�, nie mog� patrze� na t� idiotyczn� ziele�.
P�jdziemy do znajomej kosmetyczki.
Mniej wi�cej o tej samej godzinie w zakrystii
ko�cio�a �w. Ma�gorzaty organista powiedzia� do
ksi�dza:
� Ksi�e kanoniku, prosz� mi wybaczy� �mia�o��,
lecz ksi�dz zapewne przez nieostro�no�� dotkn��
czego� zielonego. Niedawno malowali parkan wok�
cmentarza.
� Niczego nie dotyka�em g�ow� � ksi�dz kano-
nik wzruszy� ramionami, ale przejrza� si� w szybie
uchylonego okna. � Moje siwe w�osy pozielenia�y!
� zawo�a�. � To na pewno g�upi �art ministran-
t�w. P�jd� do fryzjera, umyje mi g�ow�.
Mycie g�owy, mimo kilkakrotnego p�ukania w�o-
s�w w zimnej, letniej i gor�cej wodzie, nie przy-
nios�o �adnego rezultatu.
� To zapewne choroba cebulek w�osowych �
skonstatowa� fryzjer. � Ksi�dz kanonik powinien
p�j�� do lekarza.
Mniej wi�cej w tym samym czasie profesor mate-
matyki wr�ci� do domu, zdj�� kapelusz, podszed� do
lustra, poprawi� krawat przyczesa� w�osy i znieru-
chomia�.
� Katarzyno! Katarzyno! � wo�a�. � Katarzy-
no, przyjd� tutaj, bardzo prosz�.
�ona zajrza�a do przedpokoju.
� Popatrz na moje w�osy � m�wi� rozbawiony
profesor. � Co za zdumiewaj�cy kolor. Jestem tak
zaj�ty, �e nie zauwa�y�em tego. Nigdy mi nie m�wi-
�a�, �e mam zielone w�osy.
� Bo nie mia�e�. Powa�ny cz�owiek, a �arty w
g�owie. Gdzie kupi�e� t� peruk�? � �ona profesora
interesowa�a si� perukami.
� Przysi�gam � profesor poca�owa� �on� w po-
liczek � przysi�gam najmilsza, to nie peruka, to
moje w�osy, sprawd� sama, je�li nie wierzysz, no,
poci�gnij, a, boli, widzisz, to nie peruka.
� A wi�c przefarbowa�e� w�osy.
� Przysi�gam, nie farbowa�em. � Profesor spo-
wa�nia�. � Dlaczego mia�bym farbowa� w�osy?
Mo�e to alergia? W s�siedztwie mieszka lekarz, der-
matolog, zajrz� do niego.
Oko�o pi�tej po po�udniu poczekalni� doktora
Forina wype�ni� t�um zielonow�osych pacjent�w.
Przed p�noc� sekretarz obudzi� nadinspektora
i zda� mu raport:
� Panie nadinspektorze, miasto nasze zosta�o do-
tkni�te szczeg�lnego rodzaju kl�sk�, ludziom z nie-
ustalonych powod�w zieleniej� w�osy.
Nadinspektor by� zaspany, zbeszta� sekretarza
i zdj�� z g�owy czapk�, zwan� niegdy� szlafmyc�.
Wtedy sekretarz, m�czyzna nieco zniewie�cia�y,
klasn�� w d�onie i g�upio chichocz�c wyj�ka�:
� Hi, hi, pan nadinspektor, hi, hi, jak Boga ko-
cham, w�osy pana nadinspektora, hi, hi, o Bo�e,
pan ma zupe�nie zielone w�osy.
Skoro �wit zwo�ano radc�w miejskich do Sali Ra-
tuszowej, nieco p�niej zebra� si� parlament. W ca-
�ym kraju, licz�cym oko�o dziesi�ciu milion�w miesz-
ka�c�w, pozielenia�y czupryny stu tysi�cy obywateli.
Parlament uchwali� prawie jednomy�lnie, jeden se-
nator wstrzyma� si� od g�osowania, �e natychmiast
nale�y sprowadzi� z Pary�a s�awnego profesora Gri-
gorisa. Uczony ten rozwi�za� wiele skomplikowa-
nych problem�w r�nej natury, by� cz�owiekiem
nies�ychanie m�drym i ch�tnie innym s�u�y� rada-
mi. Pomaga� zar�wno kr�lom, wielkim m�om sta-
nu, wybitnym dow�dcom i bankierom, jak i lu-
dziom prostym, zagubionym w konfliktach tego
�wiata. M�wiono o nim: �To najwybitniejszy diag-
nosta naszych czas�w. To cudotw�rca! To genialny
czarodziej, kt�ry zawsze znajdzie odpowiednie le-
karstwo".
Profesor Grigoris obejrza� uwa�nie w�osy stu oby-
wateli obojga p�ci, nast�pnie z�o�y� w parlamencie
wst�pne sprawozdanie:
� Ustali�em, co nast�puje: w�osy zieleniej� lu-
dziom w wieku lat pi��dziesi�ciu z niewielkimi od-
chyleniami, dwa przypadki liczy�y 47 i 48 lat. Zba-
da�em stu ludzi r�nych zawod�w, ziele� w�os�w
kobiet wydaje si� ja�niejsza. Nie jest to �adna cho-
roba, przyczyn nie nale�y tak�e szuka� w atmosfe-
rze ziemskiej stale zatruwanej szkodliwymi dyma-
mi. Przed przyjazdem do waszego kraju otrzyma-
�em podobne zaproszenia niemal ze wszystkich
kontynent�w. Jedynie w Grenlandii i na obu bie-
gunach nie zaobserwowano najmniejszych zmian
w kolorze w�os�w. W �aden logiczny spos�b nie po-
trafi� wyt�umaczy�, dlaczego od kilkudziesi�ciu go-
dzin ludziom zieleniej� w�osy. Nale�y s�dzi�, �e jest
to pocz�tek Czego�, powiedzmy: jest to Zielona
Uwertura. Co nast�pi p�niej, trudno powiedzie�,
lecz nie ulegajmy panice. Stu zbadanych przeze
mnie osobnik�w cieszy si� znakomitym zdrowiem
i doskona�ym humorem. � Uczony umilk�, przym-
kn�� oczy i powt�rzy�: � Doskona�ym humorem,
powiedzia�em doskona�ym, czy tak powiedzia�em?
Przewodnicz�cy parlamentu opu�ci� sw�j fotel
i podszed� do profesora.
� Tak pan powiedzia� � o�wiadczy� � tak, nie
inaczej, czy to ma jakie� znaczenie?
� Mo�e i ma � odpar� Grigoris. � Zjawisku
zielenienia w�os�w towarzyszy intensyfikacja po-
czucia humoru. To pewne. Badani przeze mnie ludzie
sami to dostrzegli, twierdz�c, �e przed tym mniej
ich wszystko bawi�o, �e nie dostrzegali tylu komicz-
nych stron naszego �ycia, co obecnie, po zmianie
koloru w�os�w.
Prezydium parlamentu wymieni�o spojrzenia.
� Ostatecznie � przem�wi� prezes � ostatecznie
cz�owiek mo�e przyzwyczai� si� do wszystkiego, tak-
�e do zielonych w�os�w, wszak�e cztery miliardy lu-
dzi o doskonale rozwini�tym poczuciu humoru, to
chyba wizja ko�ca �wiata. To Apokalipsa.
� Zgadzam si� z panem � rzek� profesor � lecz
nie tra�my nadziei. Mo�e to zjawisko przej�ciowe.
Grigoris usiad�. Przez godzin� przys�uchiwa� si�
obradom parlamentu, wreszcie znu�ony przelewa-
niem z pustego w pr�ne pos�a� prezesowi kartecz-
k�, prosz�c o zwolnienie z sesji. Prezes pokiwa� g�o-
w� i profesor wyszed�. Postanowi� odwiedzi� przy-
jaciela, astronoma, uczonego o �wiatowej s�awie.
Obserwatorium wzniesiono na wzg�rzu �w. Bernar-
da, sk�d roztacza� si� widok na ca�e miasto. Grigo-
ris mia� do wyboru trzy �rodki lokomocji: taks�w-
k�, tramwaj i kolejk�. Wybra� najwolniejszy tram-
waj, kt�ry toczy� si� po szynach i dzwoni�. Kilku
rozbawionych pasa�er�w podziwia�o swoje szmarag-
dowe czupryny. Po dwudziestu minutach profesor
wysiad� z tramwaju, a po nast�pnych dziesi�ciu
puka� do drzwi obserwatorium astronomicznego.
A w�a�ciwie nie puka�, lecz ko�ata�. Astronom zli-
kwidowa� elektryczny dzwonek i zawiesi� pi�kn� ko-
�atk� z XIV wieku.
� Ach to ty, Grigorisie � powiedzia� do profe-
sora. � Mi�a niespodzianka, rozgo�� si�, prosz� �
podszed� do teleskopu. � Ko�cz� w�a�nie fotografo-
wanie pulsaru mojego imienia. To zdumiewaj�ca
gwiazda. Jeste� smutny czy zm�czony? Kieliszek
koniaku dobrze ci zrobi, pocz�stuj si�.
� Nie jestem zm�czony � powiedzia� Grigoris.
Jestem przera�ony. PRZE-RA-�O-NY � sylabizo-
wa�, popijaj�c ka�d� sylab� koniakiem.
�� Zielone w�osy! � domy�li� si� astronom �
tak, nie zaprzeczaj, zielone w�osy zak��ci�y tw�j
spok�j.
__ Zak��ci�y � zgodzi� si� Grigoris. � Co o tym
my�lisz?
� To samo, co ty?
__ Ze przyczyn tego zjawiska nale�y szuka� na
zewn�trz.
� Oczywi�cie � astronom u�miechn�� si� � obaj
dobrze o tym wiemy. �r�d�o tej zieleni znajduje si�
poza nasz� planet�.
� Promieniowanie kosmiczne?
� Upraszczasz.
� Wi�c co? � Grigoris nape�ni� drugi kieliszek.
� ONI! Inna cywilizacja kosmiczna.
� Brawo! � zawo�a� rozbawiony astronom �
odgad�e� natychmiast.
� W jakim celu, na Boga, zmieniaj� kolor ludz-
kich w�os�w?
� Ba! � astronom schowa� kaset� z kliszami
i usiad� przy stoliku. � Nie od razu uda�o mi si�
odpowiedzie� na to pytanie. Najpierw s�dzi�em, �e
ich pojazd kosmiczny, zbli�aj�c si� do Ziemi, emitu-
je promienie, kt�re farbuj� w�osy ludzkie na zie-
lono. Potem zrozumia�em, �e otoczyli nasz� plane-
t� niewidzialn� substancj� chemiczn�, kt�ra spra-
wia, �e w�osy zieleniej�, ludzkie w�osy. Jedynie
strefy podbiegunowe nie zosta�y poddane dzia�aniu
tej zdumiewaj�cej zieleni.
� Zapewne niska temperatura niszczy substancj�.
� Nie, to prawie niezamieszka�e obszary. ONI
zreszt� wiedz�, gdzie nale�y rozpyla� te chemikalia.
� Astronom otworzy� pude�ko z cygarami. � Bar-
dzo prosz�, zapal, s� znakomite, co za aromat.
� Tak, s� nad wyraz aromatyczne � zgodzi� si�
Grigoris.
� Te cygara, ten koniak, te kwiaty w wazonie
__wylicza� astronom � te klomby za oknem, te
drzewa, te ptaki, s� cudowne, s� zachwycaj�ce, ile
kolor�w, ile odcieni, ile d�wi�k�w, ile zapach�w,
ile rozkoszy dla wszystkich zmys��w.
� DLACZEGO ONI farbuj� ludzkie w�osy na
zielono? � zapyta� profesor. � Ty WIESZ, dlacze-
go ONI to robi�? Czy naszej cywilizacji grozi nie-
bezpiecze�stwo ?
� Nie, ludziom nic nie grozi.
� No, a ten przyp�yw dobrego humoru?
� U�atwi jedynie rozwi�zanie konflikt�w. Po
pewnym czasie w�osy odzyskaj� naturalny kolor
i brak poczucia humoru znowu stanie si� zjawis-
kiem normalnym.
� Komu wi�c by�a potrzebna ta maskarada?
� IM � odpar� astronom. � Przed stu laty wy-
l�dowa�y na naszej planecie pojazdy kosmiczne
wielkiej ekspedycji z Innego Uk�adu. Tysi�c istot
bli�niaczo podobnych do ludzi rozpocz�o egzysten-
cj� na Ziemi. Oczywi�cie nikt z Ziemian nie wiedzia�
o tej wizycie. To by�a �ci�le tajna ekspedycja ko-
smiczna. Tysi�c Istot rozpocz�o badanie naszej pla-
nety, naszej cywilizacji. Rozproszyli si� po r�nych
kontynentach, przenikn�li do wszystkich �rodowisk.
Wygl�d ich budzi� zaufanie, rozum zadziwia�, oso-
bisty urok przysparza� przyjaci�, wkr�tce stali si�
cenionymi obywatelami Ziemi, wybitnymi naukow-
cami, konstruktorami, pisarzami, artystami, prawie
wszyscy za�o�yli rodziny. ICH dzieci odziedziczy�y
genialne umys�y.
� A co sta�o si� z pojazdami kosmicznymi?
� Pomkn�y na ojczyst� planet� w Innym Uk�a-
dzie. Zgodnie z planem postanowili wr�ci� na Zie-
mi� po up�ywie stu lat, by zebra� plony dzia�alno�ci
zwiadowc�w.
� Plony? � zdziwi� si� profesor.
� To znaczy, wyniki stuletnich bada� i obser-
wacji Ziemi i jej mieszka�c�w, to znaczy owoce
owych mieszanych ma��e�stw. � Astronom pod-
szed� do okna. Chc� zabra� potomstwo Tysi�ca
Zwiadowc�w.
� Nie maj� prawa � profesor zdenerwowa� si�.
� To nieludzkie!
� Masz racj�, ale ONI nie s� lud�mi. Poza zew-
n�trznym podobie�stwem nie ma w NICH nic ludz-
kiego. Oni od tysi�cy lat eksploruj� kosmos. Na
tym polega ICH praca, taki jest jedyny sens ICH ist-
nienia. Nale�y s�dzi�, �e kieruj� NIMI Istoty jesz-
cze m�drzejsze, jeszcze starsze. Nasza planeta, po-
dobnie jak i inne, stanowi ogniwo �a�cucha wiedzy
o Wszech�wiecie, a poniewa� ONI pragn� zdoby�
maksimum tej wiedzy, uczyni� wszystko, by zebra�
plony stuletniej dzia�alno�ci swoich wys�annik�w.
A w�osy dlatego barwi� na zielono, by rozpozna�
potomk�w Tysi�ca Zwiadowc�w. Istoty te pozostan�
zawsze bezbarwne i faktu tego nie zmieni� ma�-
�e�stwa z lud�mi.
� Ty jeste� bezbarwny! � zawo�a� Grigoris. �
Siwe, prawie bia�e w�osy, bia�a cera, niczym albi-
nos.
� Nie, to nie to samo. Nasze tkanki s� zupe�nie
inne.
� A zatem pochodzisz z Innego �wiata?
� Tak i grozi mi powr�t na Bezbarwn� Planet�.
� ONI utrzymuj� z Wami ��czno��?
� Od czasu do czasu przekazuj� komunikaty
z Kosmosu. Przed rokiem otrzymali�my rozkaz
przygotowania si� do powrotu. Wtedy kontakt zo-
sta� przerwany.
� Nie chcecie opu�ci� Ziemi � rzek� Grigoris.
Astronom sta� przy oknie. � Czy to dziwne �
przem�wi� wzruszony. � Sp�jrz na te drzewa, na
li�cie, na l�nienie wody w rzece, pos�uchaj �wiergo-
tu ptak�w, cykania �wierszczy, tyle tu odg�os�w,
a moja planeta jest nie tylko bezbarwna, jest tak�e
milcz�ca, g�ucha jak pie�, bezd�wi�czna. Nauczy-
�em si� gry na kilku instrumentach, ka�d� woln�
chwil� wype�niam muzyk�, muzyka i obserwacje
Kosmosu, co za wspania�e zestawienie. Wypijmy
jeszcze po kieliszku koniaku, na rodzinnej mojej
planecie nie istnieje w og�le poj�cie smaku.
� Czy musicie wraca�? � zapyta� Grigoris odsta-
wiaj�c kieliszek. � Czy nie mo�ecie po prostu od-
m�wi�?
� Najpierw ustal� miejsce naszego pobytu, dy-
sponuj� aparatami, kt�re odnajd� bezbarwnych
w t�umach zielonow�osych, nast�pnie nawi��� z na-
mi bezpo�redni kontakt, zmusz� do stawienia si�
w miejscu l�dowania pojazd�w kosmicznych i za-
bior� ze sob�.
� Co to znaczy �zmusz�"? � zawo�a� Grigoris.
� Przecie� nie jeste�cie maszynami!
� Jeste�my ICH dzie�mi, zawsze pos�usznymi
dzie�mi. Mia�em nadziej� � m�wi� astronom � �e
zginiemy z ICH oczu w�r�d miliard�w ludzi, �e
nigdy nie zdo�aj� nas odnale��.
� Te przekl�te zielone w�osy! � zawo�a� Grigo-
ris.
� Ty r�wnie� masz zielone w�osy � powiedzia�
astronom.
Grigoris roze�mia� si� i �ci�gn�� z g�owy zielon�
peruk�. Astronom zaniem�wi�.
� Oprzytomnij! � wo�a� Grigoris � tak, jestem
bezbarwny, jestem twoim bratem, za wszelk� cen�
trzeba si� ratowa�. Ta peruka z ludzkich w�os�w
mo�e wprowadzi ICH w b��d. I ja nie mam zamiaru
opuszcza� tej wspania�ej planety.
� Peruki, peruki � szepta� astronom � peruki
z ludzkich w�os�w przefarbowane na zielono, w�w-
czas nie zdo�aj� nas odnale�� w�r�d miliard�w. Lu-
dzie o zielonych w�osach nie interesuj� ICH.
� A �ysi?
� To wybitnie ludzka u�omno��. My nigdy nie
�ysiejemy. Nasze bia�e w�osy s� silne. � Astronom
usiad� przy biurku, z szuflady wyj�� kilka zeszyt�w.
� To nazwiska i adresy Bezbarwnych. Natychmiast
nawi��� z nimi kontakt i wydam rozkaz, by ukryli
swoje w�osy pod perukami.
� Wydasz rozkaz? � zdziwi� si� Grigoris.
� Tak, od szeregu lat kieruj� wsp�lnot� Bez-
barwnych.
� Kierowa�e� � powiedzia� Grigoris.
� Co to znaczy? � Astronom podni�s� g�ow�,
odsun�� zeszyty. � Co to znaczy, kierowa�e�?
Grigoris zdj�� marynark�, koszul�, wtedy astro-
nom zobaczy� stalowy korpus.
� Maszyna! � zawo�a�. ONI wys�ali maszyn�!
Kontrolera!
� Znasz ju� wynik tej kontroli � Grigoris pod-
ni�s� prawe rami�. � Wszyscy wr�cicie na ojczy-
st� planet�, a ty wydasz rozkaz zbi�rki na wyzna-
czonych terenach. Wys�ali�my na Ziemi� Tysi�c
Zwiadowc�w, wr�ci dziesi�� tysi�cy. Co za wspa-
nia�y materia� do bada�.
� ONI m�wi� przez ciebie � powiedzia� astro-
nom i u�miechn�� si�. � Jeste� czym� w rodzaju
stacji przeka�nikowej. Maszyny nie wzrusz� pro�-
bami, nie wzbudz� w tobie �adnych uczu�, nie
wiesz, co to poezja, co muzyka, �lepy i g�uchy, cho-
cia� stworzony na obraz i podobie�stwo cz�owieka.
Kiepska karykatura! � wrzasn�� astronom. Grigo-
ris odskoczy�.
� Przestraszy�e� si� � kpi� astronom. � Jednak
skonstruowali maszyn� bardzo podobn� do cz�owie-
ka. Ty boisz si�, a strach to ludzkie uczucie.
Zacz�o si� niewinnie i zabawnie, zabawnie
i dziwnie. A jak si� sko�czy�o?
Prasa wieczorna poinformowa�a swoich wieczor-
nych czytelnik�w, �e przed godzin� znany astronom
zrzuci� z wie�y obserwatorium znanego profesora
Grigorisa, kt�ry pracowa� nad wyja�nieniem tajem-
nicy zielonych w�os�w. Grigoris roztrzaska� si�
o ska�y. Mia� na sobie stalow� kamizelk�, kt�r�
w�o�y�, id�c na spotkanie z astronomem. Profesor
nie zgin�� jednak od kuli. Astronom odmawia udzie-
lenia jakichkolwiek wyja�nie�. Tyle prasa.
Min�� rok, min�� prawie rok, bo dok�adnie po
up�ywie jedenastu miesi�cy od opisanych wydarze�
znikn�a ziele� z ludzkich w�os�w. Kilka tygodni
przed tym trzy huragany w trzech cz�ciach �wiata
zmiot�y z powierzchni ziemi kilkana�cie osad, wy-
rz�dzi�y powa�ne szkody w kilku miastach. Zgin�o
lub zagin�o oko�o dziesi�ciu tysi�cy ludzi.
Nie chcia�bym
niczego sugerowa�
Mo�e najpierw kilka s��w o wyspie, o miejscu
dziwnego wydarzenia, kt�re na d�ugo pozostanie
w pami�ci ludzkiej. Wysepka swoim kszta�tem przy-
pomina �lad stopy giganta. Niez�a autostrada ��czy
stolic� po�o�on� w okolicy pi�ty z kilkoma miastecz-
kami wzniesionymi nad fiordami w pobli�u palc�w,
sto osiemdziesi�t kilometr�w d�ugo�ci. Wn�trze wys-
py wykazuje �lady zlodowacenia plejstoce�skiego,
pe�no tu jezior charakterystycznych dla krajobrazu
morenowego. Wschodnie wybrze�e pokrywa bujna
ro�linno�� i wiecznie zielone buki, wrzosowiska,
drzewa kauri, kt�rych korony tak bardzo przypomi-
naj� parasole. Klimat �agodny, sprzyjaj�cy uprawia-
niu licznych sport�w. Ludno�� nieco sk��cona, naj-
ch�tniej zajmuje si� wyrobem kij�w golfowych oraz
produkcj� lekkich, sze�ciostrza�owych sportowych
karabin�w. I karabiny, i kije golfowe eksportuje
si� do r�nych kraj�w. W okresie bessy mieszka�cy
miast i wsi tocz� b�jki na szmaragdowych ��kach,
nad bystrymi strumieniami, daj�c w ten spos�b
upust z�emu humorowi. W parlamencie dochodzi
do zaci�tych dyskusji filozoficznych, a dwa zwalcza-
j�ce si� stronnictwa skacz� sobie do oczu. Z pierw-
szymi podmuchami wiosny przylatuj� zam�wienia
na wi�ksze ilo�ci kij�w golfowych i karabink�w, lu-
dzie maj� wtedy pe�ne r�ce roboty, i �ycie wraca
do normalnego rytmu. Najgorsze s� zimy, bo na
sta�ym l�dzie, odleg�ym od wyspy o tysi�c kilome-
tr�w, pada g�sty �nieg, uniemo�liwiaj�cy gr� w gol-
fa, a siarczysty mr�z utrudnia strzelanie do czego-
kolwiek, nikt zreszt� nie chce sobie odmrozi� pal-
c�w.
Co trzy lata obywatele wyspy wybieraj� trzech
prezydent�w. Pierwszy reprezentuje stronnictwo ki-
j�w golfowych, drugi stronnictwo karabink�w. Trze-
ci reprezentuje jedynie zdrowy rozs�dek, �agodzi
wszelkie spory wybuchaj�ce od czasu do czasu mi�-
dzy Pierwszym i Drugim. Przy triumwiracie urz�du-
je rezydent ONZ, interweniuje w�wczas, gdy ar-
gumenty Trzeciego Prezydenta nie trafiaj� do prze-
konania jego dostojnych koleg�w. Dwutysi�czn�
armi� dowodzi pu�kownik MacAdam, kr�l bractwa
kurkowego, znakomity strzelec, weso�y bibosz, by�y
agent Inteligence Service, by�y wicegubernator Wys-
py w okresie, gdy by�a koloni� Zjednoczonego Kr�-
lestwa.
Pora przyst�pi� do opisania wydarzenia, kt�re
wstrz�sn�o wysp�, a nast�pnie kontynentami.
Drugiego marca o godzinie dziewi�tej rano na
Centralnym Stadionie rozpocz�y si� tradycyjne
igrzyska sportowe. Przy d�wi�kach hymnu pa�stwo-
wego wci�gni�to na maszt szarobur� flag� z her-
bem pa�stwa: kijem golfowym skrzy�owanym z ka-
rabinkiem na fioletowym polu.
� Ach � westchn�� pu�kownik MacAdam.
� Ach � westchn�� rezydent ONZ.
� Ach, ach, ach � westchn�li trzej prezydenci,
zgodnie i rytmicznie.
� Stawiam pi�� przeciw jednemu � powiedzia�
pu�kownik � �e karabi�czycy pobij� na g�ow� re-
prezentacj� golfowc�w. Moi ch�opcy s� niezawodni.
� Pa�scy? � obruszy� si� Pierwszy Prezydent.
� Raczej pa�stwowi.
� Ci�gle jeszcze nie mog� opanowa� waszego bo-
gatego j�zyka � pu�kownik podni�s� do oczu lor-
netk�. � Je�eli ju� m�wimy o ch�opcach, co robi
ten ch�opak na �rodku stadionu?
� Stoi � odpar� zgodnie z prawd� Drugi Pre-
zydent.
� Nie powinien.
� No to niech usi�dzie � zaproponowa� Trzeci
Prezydent.
� Nie powinien.
� A czy odpowiada panu pu�kownikowi pozycja
le��ca? � za�artowa� przedstawiciel ONZ.
� �arty, �artami, by�em na generalnej pr�bie
otwarcia igrzysk. Nikt nawet nie wspomnia� o ch�op-
cu. To zastanawiaj�ce.
� Niech sobie stoi � rzek� Pierwszy Prezydent.
� Niech siedzi, niech le�y � doda� Drugi Prezy-
dent.
� Nam ch�opiec nie przeszkadza � stwierdzi�
Trzeci Prezydent.
� Hm � mrukn�� pu�kownik. � Nie zauwa�y-
�em, kiedy wszed� na stadion, a nie spuszczam wzro-
ku z boiska, pojawi� si� w momencie, gdy oczy na-
sze w�drowa�y za flag�. Ten ch�opiec zupe�nie nie
pasuje do naszego krajobrazu. ��ta koszula w czer-
wone paski, niebieskie spodnie, ta pstrokacizna iry-
tuje. Ekscelencje wybacz�, sprawdz� personalia tego
intruza.
Rozmowa z ch�opcem nie wyja�ni�a niczego. Nie
odpowiada� na �adne pytania.
� Podejrzana historia � rzek� pu�kownik i wy-
da� dyspozycje: � Dyskretnie sprowadzi� z boiska,
najlepiej w czasie defilady, a potem do samochodu,
b�d� czeka� w gmachu admiralicji.
Rozkaz wykonano. Pu�kownik przyst�pi� do prze-
s�uchania.
� Imi�, nazwisko?
� Sk�d przyby�e�?
� Ile masz lat?
� Wygl�da na dwana�cie � odezwa� si� major
MacDuff, zast�pca pu�kownika MacAdama � ale
mo�e mie� czterna�cie.
� Dlaczego milczy?
� Nie zna naszego j�zyka.
� Prosz� sprowadzi� t�umacza.
� Jakiego t�umacza, panie pu�kowniku?
� Tak, to rzeczywi�cie problem. A je�li to nie-
mowa?
� Podam mu kartk� i o��wek.
� �wietny pomys�, panie majorze.
Wr�czono ch�opcu przedmioty do pisania. Obejrza�
je z zainteresowaniem, u�miechn�� si� i nakre�li� na
kartce jakie� znaki.
� Co to jest? � zapyta� pu�kownik. � Hierogli-
fy?
� Raczej wz�r matematyczny.
� Idiotyzm.
� Nie, panie pu�kowniku � zaoponowa� grzecz-
nie major � proponuj� zaprosi� tutaj pana Parte-
za; fama g�osi, �e potrafi rozwi�zywa� r�wnania
z trzema niewiadomymi.
� No, skoro rzeczywi�cie potrafi... z trzema. Od-
szuka�! Przyprowadzi�.
Pan Partez przybieg� nieco zadyszany.
� To wy�sza matematyka � o�wiadczy� pochy-
laj�c si� nad kartk� papieru � albo wy�sza fizyka,
a w ka�dym b�d� razie wy�sza filozofia. Radzi�bym,
je�eli panowie pozwol�...
� Tak, tak, prosz� szybciej � przynagla� pu�-
kownik. � Niech�e pan m�wi.
� Radzi�bym przekonsultowa� wz�r z profesorem
Hinkiem, kt�ry cieszy si� opini� najwi�kszego my-
�liciela Wyspy.
Profesor Hink dzia�a� systematycznie. Poprosi�
o tablic�, przepisa� wz�r, uszczypn�� ch�opca w po-
liczek, po czym przem�wi�:
� M�j drogi, b�d� tak uprzejmy i odczytaj, co
napisa�em.
Ch�opiec milcza�.
� Doskonale � ucieszy� si� z bli�ej nieokre�lo-
nych powod�w profesor Hink. � Wobec tego ja
odczytam:
� Chi�szczyzna � stwierdzi� z przekonaniem
pu�kownik. � Prosz� nam wyt�umaczy�, co ten wz�r
oznacza?
� Tego, niestety, nie wiem � przyzna� si�
bez skruchy profesor. � Moja rozleg�a wiedza nie
obejmuje drobiazg�w. Stworzy�em w�asny system
filozoficzny, stanowi�cy przed�u�enie i uzupe�nienie
filozofii Jana Szkota, jestem autorem trzydziestu
prac o supremacji rozumu, �amig��wek jednak nie
rozwi�zuj�. Ch�opiec sympatyczny, dobrze zbudowa-
ny, spojrzenie inteligentne, odnosz� wra�enie, �e
�wietni