9599
Szczegóły |
Tytuł |
9599 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9599 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9599 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9599 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
EDWARD STACHURA
Dwa hotele (fragment)
Letnia noc by�a w stogach. Pod gwiazdami. Ogl�da�em je d�ugo. Najd�u�ej. M�g�bym nie ogl�da�. Wystarczy�o przewr�ci� si� na brzuch. Wystarcza� jeden ruch cia�a, by przewr�ci�o si� niebo, p�kula �wiata. W takich chwilach jednak nie pragn��em kataklizm�w. Mog�em patrze� na gwiazdy bez ko�ca. By�y morzem. Mog�em na morze, w morze, bez ko�ca. Ulatywa�em do niego wysoko. Najwy�ej. Nic nie by�o pr�cz tego ulatywania. Ulatywa�em i to by�o jakby omdlewanie w g�r�, coraz wy�ej. Jaka to by�a lekko��, o gwiazdy! Pi�ro, kt�re skrzyd�o lub ogon ptaka zgubi�o i teraz ma wszystkie wybiegi. Niedziela po niedzieli zapomniana i teraz sama si� �wi�tuje. Jakie to by�o �wi�towanie, o gwiazdy! Najwy�sze. Ulatywa�em te� najwy�ej i jeszcze... Kiedy b�ysk spadaj�cej gwiazdy, gdzie� nad lew� nog�, b�ysk jak klinga, bo to by�a szpada przecinaj�ca niebo nie tylko, przecinaj�ca wybieg, niedziel� i zapomnienie jak cios mi�dzy oczy, po kt�rym si� nie odchodzi, lecz przychodzi do siebie. I spada�em. Nisko, coraz ni�ej, w st�g. Musia�em bardzo nisko upa��, bo zamyka�em oczy i wtedy spada�em dalej, jeszcze najni�ej...
�
�
Pie�� III
�
Lato d�u�ej by �y�o
w faluj�cych �aglach
z�otych s�onecznik�w
Mg�a by nie dusi�a czy �nieg
Smutek nawet
zdj��by palce z czarnych klawiszy
i zamilk�...
Ej zaszumi kiedy� zaszumi
�witu r�owa muzyka
Noc si� sp�oszy z czarnych dziupli
Stare wierzby wsch�d podpali
A teraz
���������������� czuwajmy
Cyt
Jeszcze zegar nie usn��
Pie�� V
W krzywe sosny na pag�rkach
bije wiatr
Smutno krzywym sosnom
Taki wiecz�r cho� rano
id� chmury nisko drog�
cho� rano...
dzie jeste� ty s�oneczko
Nie widz� ja ciebie
ni pod strzech�
ni na niebie
ani wody wielkiej nie widz�
tylko noc
cho� rano...
Krzywe sosny na pag�rkach rozdar� wiatr
W krzywych sosnach p�acze kto�
�
�
Pie�� VI
Wymaza� deszcz
jasne oczy gwiazd
Cichy spok�j stawu zm�ci�
O jak smutno...
Mokry ch��d w okno puka
Mokre nuty na szybie
jak sekundy jesieni sp�ywaj�
O jak smutno...
Porwa� deszcz dziecka sen
�liczne bajki porwa� deszcz
O jak smutno...
Sz�y symfonie mokrych nut
nie zasn�o dziecko ju�
O jak smutno...
�
�
Debiut Edwarda Stachury, "Helikon", 3 XII 1956. Pierwsza publikacja w wydaniu ksi��kowym: Taki wiecz�r cho� rano, wyb�r Jerzy Koperski, Janusz �ernicki, ANAGRAM, Warszawa 1993, s. 14-16. Inna wersja Pie�ni V znalaz�a si� w Listach i wierszach Edwarda Stachury do Mieczys�awa Czychowskiego, "Poezja" 1982 nr 9, s. 51.
�
�
�
�
Pie�� IV
������������������ Panu Bogu - po�wi�cam
�
W krzywe sosny na pag�rkach
bije wiatr
Smutno krzywym sosnom
Taki wiecz�r cho� rano
nikt nie �piewa cho� rano
id� chmury nisko drog�
cho� rano...
Gdzie jeste� ty s�oneczko
Nie widz� ja ciebie
ni pod strzech�
ni na niebie
ani wody wielkiej nie widz�
tylko noc
cho� rano...
Krzywe sosny na pag�rkach rozdar� wiatr
W krzywych sosnach p�acze kto�
�
�
Inne utwory z List�w i wierszy Edwarda Stachury do Mieczys�awa Czychowskiego, ,,Poezja'' 1982 nr 9:
�
�
*� *� *
Zapomnia�em zapi�� rozporka
i poszed�em do teatru
A w teatrze jak w teatrze
ludzie wisz� na czarnych muszkach
st�paj� po porcelanie
i gapi� si� na mnie
jak na Szekspira
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
C� r�ne s� drogi do s�awy
�
8.VIII. 1956
"Poezja" 1982 nr 9 s. 48
�
�
Zabawy dzieci�ce
Jedni oczami umar�ych rodzic�w
graj� w Kulki
Drudzy cytrynowym �ebrakom
wykradaj� buty
Inni z oderwanych skrzyde� motylich
uk�adaj� �miech
Ci znowu w r�owe paluszki bior� sen
i farbuj� go na czarno.
A B�g stoi obok.
"Poezja" 1982 nr 9 s. 66
�
�
*� *� *
W��cz�ga jestem
co p�n� noc�
gwiazdy wykrada
i rozdaje ubogim
w��cz�ga jestem
bez czapki
z d�ugimi w�osami
w kt�rych noc si� bawi z gwiazdami
stary drelich mam na plecach
i spodnie wytarte na ty�ku
Dobre duchy - w mych kieszeniach
no i ksi�yc
����������������� najwi�ksza z�ot�wka
Wi�c gwi�d��, gwi�d�� na bogatych
i razem ze mn� wiatr gwi�d�e na nich
Bo to przecie� xi�yc mi str�ci�
xi�ycow� z�ot�wk� -
����������������������������������� z wysokiej topoli
Ja �em tylko
������������������� kiesze� nadstawi�.
�
�
"Poezja" 1982 nr 9, s. 55-56
�
�
�
Grabarze wypowiedzieli wojn� nie�miertelno�ci duszy
B�g chcia� �e umar� organista ko�cielny
Dusza jest na pewno na j�zyku
rzek� jeden
- co ty
w uszach -
- nie
w oczach -
- sk�d
w nosie -
- przepraszam rzek� pi�ty
dusza jest w z�otych z�bach
I wyj�li grabarze dusz�
- Teraz chod�my si� napi� eliksiru �ycia
(Autor grabarzy nie wini)
�
�
"Poezja" 1982 nr 9, s. 65
�
�
�
�
*� *� *
Jednakowo pi�kna jest noc, jak �miech ob��kanego w tej nocy. ``A pi�kno jest pocz�tkiem przera�enia''. Ja jestem owym szalonym, dla kt�rego niewa�ny jest klucz, kt�rym mo�na otworzy� drzwi, a to, �e ten klucz mog� wrzuci� do studni, a drzwi rozbi� g�ow�, dla kt�rego niewa�na jest kiesze�, do kt�rej mog� wsadzi� 100 z�, a dziura w kieszeni, kt�r� mo�e wylecie� ostatnia nadzieja - zaproszenie na bal samob�jc�w. Wierz� w siebie tak jak nie wierz� w ``�wi�tych obcowanie'' i ``Grzech�w odpuszczenie''. Bo ja �adnym kreto i szczurom nigdy nie przebacz�. Je�li jest B�g, je�li B�g mnie stworzy�, jestem jego cz�ci� - cz�ci� boga i te� b�d� s�dzi� ludzi jak oni b�d� mnie s�dzi�. Los kaza� mi zosta� w��cz�g�, matk� w��cz�gi jest poezja. przyja�� jest dla mnie zbyt szlachetnym uczuciem, bym po Twoim milczeniu, m�g� jeszcze Ci� o co� prosi�. Zbli�a si� ju� balet bia�y po�nocnych czarownic, a ja nadal chodz� w trampkach. Ej przyjaciele moi, przyjaciele. Puszkin mia� racj�. nie ma sprawiedliwo�ci. ``Pi�kno jest absolutn� sprawiedliwo�ci�''.
�
�
"Poezja" 1982 nr 9 s. 66
�
�
�
�
Credo (recitativo)
Fragment scenariusza przedstawienia Naprz�d, niebiescy, kt�rego cz�� stanowi� poemat Missa pagana. Finalnie text ten w poemacie si� nie znalaz�.
�
�
Oto credo
Czyli wierz�
Ty, co wierzysz
W co ty wierzysz?
Ech, jask�ki chy�e
D�ugo, d�ugoby wylicza�
D�ugo, d�ugoby wylicza�
Tak, jak st�d do Australii
Albo nawet jeszcze dalej
Tam, gdzie zielona wyspa Tasmania
Tam, gdzie zielona wyspa Tasmania
I z powrotem biegiem tutaj
tu gdzie rozlana Wis�y polana
W co zatem wierzysz
Ty, kt�ry wierzysz?
Oto wyznaj�
Ty za� daj wiar�
Wierz� w mi�o��
Od spojrzenia pierwszego
Ze sporzeniem drugim
Jak stal ze stal�
Z b�yskiem skrzy�owanego
Wi�c w mi�o�� wierz�
Wierz� w przyjaci� spod �ebra
W Rafa�a, Stefana, Wicka, Wacka
Janusza, Micha�a, Zbyszka, Jacka
Przychylimy sobie nieba
Przychylimy sobie nieba
Bo tak trzeba
Wi�c w przyja�� wierz�
W co zatem wierzysz
Ty, kt�ry wierzysz?
Oto wyznaj�
Ty za� daj wiar�
Wierz� �e trzeba
Nie da� si� bestii
Nie da� si� bestii
I nie da� si� �mierci
Nie da� si� �mierci
(I cho� mo�na przy tym zgin��
to nie jest smier�
Bo �mier� to jest
Tu w �yciu z tym �yciem si� rozmin��)
W co zatem wierzysz
Ty, kt�ry wierzysz?
Oto wyznaj�
Ty za� daj wiar�
Wierz� �e kiedy
Tu nam za�nie
Niepomiernie zas�u�enie
�aski pe�na Gwiazda Dzienna
Pow�druje cz�owiek dobry, cz�owiek chrobry
Do innej gwiazdy s�ynnej
I tak bez ko�ca
Od S�o�ca do S�o�ca
�
�
"Radar" 1983 nr 43, s. 3
�
�
Dok�d idziesz? Do s�o�ca!
�
�
W nocy noc i w ludziach czarna noc
Blask nie widzi gdzie ma zada� cios
Jestem tutaj
Wo�am ci�
Jestem tutaj
Przeszyj mnie
Promieniu �wietlisty z�ocisty
Nie strasz mnie jak gdyby� nie mia� wzej��
Wiem �e� tu� pod horyzontem jest
W lustrze nieba
wida� ci�
W ziemi dr�eniu
S�ycha� ci�
Promieniu �wietlisty z�ocisty
Nocy prosz� nie przeci�gaj ju�
Skoro �wit do S�o�ca pora p�j��
Z b�yskiem w oku
b�d� szed�
Wprost na ciebie
b�d� bieg�
Promieniu �wietlisty z�ocisty
�
�
�
Nowy dekalog, czyli dziesi�� wskaza� i dziesi�� przeciwwskaza� dla ciebie, sieroto niebo�a, Zygmusiu K.
�
�
Cz�owiek cz�owiekowi wilkiem!
Cz�owiek cz�owiekowi strykiem!
Lecz ty si� nie daj zgn�bi�!
Lecz ty si� nie daj sp�tli�!
Cz�owiek cz�owiekowi szpad�!
Cz�owiek cz�owiekowi zdrad�!
Lecz ty si� nie daj zg�adzi�!
Lecz ty si� nie daj zdradzi�!
Cz�owiek cz�owiekowi pum�!
Cz�owiek cz�owiekowi d�um�!
Lecz ty si� nie daj pumie!
Lecz ty si� nie daj d�umie!
Cz�owiek cz�owiekowi �omem!
Cz�owiek cz�owiekowi gromem!
Lecz ty si� nie daj zg�uszy�!
Lecz ty si� nie daj skruszy�!
Cz�owiek cz�owiekowi wilkiem!
Lecz ty si� nie daj, synek!
Cz�owiek cz�owiekowi bli�nim!
Z bli�nim si� mo�esz zabli�ni�!
�
�
"Kamena" 1972 nr 15. Przedruk w "Kamenie" 1986 nr 24.
�
�
�
�
WYBRANE WIERSZE
�ycie to nie teatr
�ycie to jest teatr, m�wisz ci�gle, opowiadasz;
Maski coraz inne, coraz mylne si� zak�ada;
Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra
Przy otwartych i zamkni�tych drzwiach.
����������To jest gra!
�ycie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam;
�ycie to nie tylko kolorowa maskarada;
�ycie jest straszniejsze i pi�kniejsze jeszcze jest;
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama �mier�!
Ty i ja - teatry to s� dwa!
����������Ty i ja!
Ty - ty prawdziwej nie uronisz �zy.
Ty najwy�ej w g�r� wznosisz brwi.
Nawet kiedy �le ci jest, to nie jest �le.
����������Bo ty grasz!
Ja - dusz� na ramieniu wiecznie mam.
Ca�y jestem zbudowany z ran.
Lecz kalek� nie ja jestem, tylko ty!
---------------------------------------------------
Dzisiaj bankiet u artyst�w, ty si� tam wybierasz;
Go�ci b�dzie du�o, nieodst�pna tyraliera;
Flirt i alkohole, mo�e ta�ce b�d� te�,
Drzwi otwarte zamkn� potem si�.
����������No i cze��!
Wpadn� tam na chwil�, zanim spuchnie atmosfera;
W�dki dwie wypij�, potem cicho si� pozbieram;
Wyjd� na ulic�, przy fontannie zmocz� �eb;
Wyjd� na przestworza, przecudowny stworz� wiersz.
Ty i ja - teatry to s� dwa.
����������Ty i ja!
Ty - ty prawdziwej nie uronisz �zy.
Ty najwy�ej w g�r� wznosisz brwi.
I niezara�liwy wcale jest tw�j �miech.
����������Bo ty grasz!
Ja - dusz� na ramieniu wiecznie mam.
Ca�y jestem zbudowany z ran.
Lecz gdy �mieje si�, to wkr�g si� �mieje �wiat!
Jest ju� za p�no, nie jest za p�no
Jeszcze zd��ymy w d�ungli ludzko�ci siebie odnale��,
T�skno�� zawrotna przybli�a nas.
Zbiegn� si� wreszcie tory sieroce naszych dwu planet,
Cudnie spokrewni� si� cia�a nam.
Jeszcze zd��ymy tanio wynaj�� ma�� mansard�
Z oknem na rzek� lub te� na park,
Z �o�em szerokim, piecem wysokim, �ciennym zegarem;
Schodzi� b�dziemy codziennie w �wiat.
Jeszcze zd��ymy nasz� mi�o�ci� siebie zachwyci�,
Siebie zachwyci� i wszystko w kr�g.
Wojna to b�dzie straszna bo B�g nas b�dzie chcia� zniszczy�,
Lecz nam si� uda zachwyci� go.
Jest ju� za p�no!
Nie jest za p�no!
Jest ju� za p�no!
Nie jest za p�no
Zobaczysz
Ach, kiedy ona ci� kocha� przestanie:
Zobaczysz!
Zobaczysz noc w �rodku dnia,
Czarne niebo zamiast gwiazd;
Zobaczysz wszystko to samo,
Co ja.
A ziemia, zobaczysz,
Ziemia to nie b�dzie ziemia:
Nie b�dzie ci� nosi�.
A ogie�, zobaczysz,
Ogie� to nie b�dzie ogie�:
Nie b�dziesz w nim brodzi�.
A woda, zobaczysz,
Woda to nie b�dzie woda:
Nie b�dzie ci� ch�odzi�.
A wiatr, zobaczysz,
Wiatr to nie b�dzie wiatr:
Nie b�dzie ci� koi�.
Ach, kiedy ona ci� kocha� przestanie:
Zobaczysz!
Zobaczysz obc� w�asn� twarz,
Jakie wielkie oczy ma strach;
Zobaczysz wszystko to samo,
Co ja.
A ziemia, zobaczysz,
Ziemia to nie b�dzie ziemia:
Nie b�dzie ci� nosi�.
A ogie�, zobaczysz,
Ogie� to nie b�dzie ogie�:
Nie b�dziesz w nim brodzi�.
A woda, zobaczysz,
Woda to nie b�dzie woda:
Nie b�dzie ci� ch�odzi�.
A wiatr, zobaczysz,
Wiatr to nie b�dzie wiatr:
Nie b�dzie ci� koi�
I wszystkie �ywio�y,
Wszystkie b�d� ci z�orzeczy�:
Lepiej by� przepad� bez wie�ci!
Nie brookli�ski most
Rozdzieraj�cy
Jak tygrysa pazur
Antylopy plecy
Jest smutek cz�owieczy.
Nie brookli�ski most
Ale przemieni�
W jasny, nowy dzie�
Najsmutniejsz� noc -
To jest dopiero co�!
Przera�aj�cy
Jak ozdoba �wiata
Co w malignie bredzi
Jest ob��d cz�owieczy.
Nie brookli�ski most
Lecz na drug� stron�
G�ow� przebi� si�
Przez ob��du los -
To jest dopiero co�!
-----------------------------------------
-----------------------------------------
-----------------------------------------
B�dziemy smuci� si� starannie!
B�dziemy szale� nienagannie!
B�dziemy naprz�d nies�ychanie!
Ku polanie!
Z nim b�dziesz szcz�liwsza
Zrozum to, co powiem
Spr�buj to zrozumie� dobrze
Jak �yczenia najlepsze, te urodzinowe
Albo noworoczne, jeszcze lepsze mo�e
O p�nocy gdy sk�adane
Dr��cym g�osem, niek�amane
Z nim b�dziesz szcz�liwsza
Du�o szcz�liwsza b�dziesz z nim.
Ja, c� -
W��cz�ga, niespokojny duch,
Ze mn� mo�na tylko
P�j�� na wrzosowisko
I zapomnie� wszystko
Jaka epoka, jaki wiek,
Jaki rok, jaki miesi�c, jaki dzie�
I jaka godzina
Ko�czy si�,
A jaka zaczyna.
Nie my�l, �e nie kocham,
Lub �e tylko troch� kocham
Jak ci� kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem -
Tak ogromnie bardzo, jeszcze wi�cej mo�e
I dlatego w�a�nie �egnaj,
Zrozum dobrze, �egnaj, �egnaj
Z nim b�dziesz szcz�liwsza
Du�o szcz�liwsza b�dziesz z nim.
Ja, c� -
W��cz�ga, niespokojny duch,
Ze mn� mo�na tylko
P�j�� na wrzosowisko
I zapomnie� wszystko
Jaka epoka, jaki wiek,
Jaki rok, jaki miesi�c, jaki dzie�
I jaka godzina
Ko�czy si�,
A jaka zaczyna.
Ze mn� mo�na tylko
W dali znika� cicho
Musisz mi pom�c
Kocham za siebie, kocham za ciebie,
Kocham jeden za dwoje.
S�o�ce po niebie, ksi�yc po niebie,
Gwiazdy po niebie, chmury po niebie -
Wszystko spoczywa na mojej g�owie!
Musisz mi pom�c, musisz mi pom�c,
Swoj� mi�o�ci� musisz mi pom�c;
Musisz pokocha� mnie wi�cej,
Bli�ej wyci�gn�� kochane r�ce
Musisz!
Sam nie podo�am, sam nie dam rady
Unie�� tyle mi�o�ci.
Ksi�yc i gwiazdy, chmury i s�o�ce,
Lody wci�� �ama�, ci�gle i ci�gle,
Si� mi brakuje, o pomoc prosz�!
Musisz mi pom�c, musisz mi pom�c,
Swoj� mi�o�ci� musisz mi pom�c;
Musisz pokocha� mnie wi�cej,
Bli�ej wyci�gn�� kochane r�ce
Musisz!
Musisz mi pom�c, musisz mi pom�c,
Swoj� mi�o�ci� musisz mi pom�c;
Musisz pokocha� mnie wi�cej,
�ebym si� nie m�g� w g��bok� wod�
Rzuci�!
Metamorfoza
Gora
chmury pekaly czarne
coraz czarniejsze
jakby koni frygijskich grozne tabuny
az grom
przeszyl obraz nie dokonczony jeszcze
a model spadal
glowa w dol
w plotno
i wrosl
w cieple jeszcze kontury
naglego olsnienia
To byl juz ranek
a ty sie smialas do mnie z portretu
Metamorphosis
A mountain
clouds were bursting black
ever more black
like terrible herds of Phrigian horses
until thunder
pierced the still unfinished painting
and the model was falling
head down
into the canvas
and grew into
the still warm contours
of sudden dazzlement
It was morning already
and you were laughing to me from the portrait
�
�
[Odnalazly sie marzenia...]
Odnalazly sie marzenia
ktore wlozylem kiedys
do dziurawej kieszeni
gdy noc
wielka wrona
leciala do rzeki przejrzystej-dobrej
Tamtej nocy
nietoperze pozarly wszystkie gwiazdy
biale motyle
zostaly tylko czarne motyle
Prawda byla wtedy jak ksiezyc
toczacy sie po gladkim zwierciadle
przez cztery tygodnie
Odnalazly sie marzenia
gruby kij debowy
[Dreams were found...]
Dreams were found
dreams I once put
into my pocket with a hole
when the night
the big crow
flew to the river transparent-good
That night
bats devoured all the stars
white butterflies
only black butterflies were left
Truth was then like the moon
rolling on the smooth mirror
for four weeks
Dreams were found
a thick oak stick
�
�
�
Zabawy dzieciece
Jedni oczami umarlych rodzicow
graja w kulki
Drudzy cytrynowym katatryniarzom
wykradaja buty
Inni z oderwanych skrzydel motylich
ukladaja usmiech
Ci znowu w rozowe paluszki biora sen
i farbuja go na czarno
A bog stoi obok
Children's Games
Some play marbles with their
dead parents' eyes
Others steal the shoes of the lemon
hurdy-gurdy men
Others yet form a smile with plucked-off
butterfly wings
Or pick a dream with their pink little fingers
and dye it black
And god is standing nearby
�
�
[Co noc�]
Co noc
kiedy schodza do knajp kolednicy
na wodke sledzia i dziwki
w dalekich miastach Orionu
Arlekin paznokcie gryzie do krwi
i szczury przyzywa
na piszczalkach swoich nog
To znak ze nie dosyc fioletu
zapachu mydla
chleba i laskotania nozdrzy
A tam
kolednicy
wchodza w kufle zlotego piwa
i zebami w uda zarlocznie
[Each night�]
Each night
when carolers descend to bars
for vodka herring and sluts
in the far cities of Orion
Harlequin bites his fingernails to blood
and calls the rats
on the fifes of his legs
It�s a sign that there�s not enough purple
or smell of soap
or bread and tickle of nostrils
And there
the carolers
enter glasses of golden beer
and with their teeth the thighs voraciously
�
�
[W kontemplacji aluminium...]
W kontemplacji aluminium
miesci sie rowniez skandynawski ogrod Hesperyd
i dachy powolne lsniacym salamandrom
ktore deszcz namaszcza
wonna przyneta na nozdrza
a mozliwe ze na stopy lunatykow
Wspomnialem ogrody
bo moga nie wierzyc sceptycy
w pozne powracanie okazalosci jesiennej
i dzbany pelne ociekajaca smukloscia
na karki wysoko pokornych kobiet
a mozliwe ze na stopy lunatykow
[In contemplating aluminum�]
In contemplating aluminum
there is also the Scandinavian garden of Hesperides
and slow roofs like glossy salamanders
which the rain anoints
with sweet lure for nostrils
and maybe for the feet of the lunatics
I mentioned the gardens
for skeptics may not believe
in late return of autumn bounty
and full jars dripping slenderness
on the necks of haughty humble women
and maybe on the feet of the lunatics
�
�
Skandynawia
Dlonie Normanow umuzycznia Sibelius
Na drugiej harfie
mleko swych wlosow
rozpuszcza sniezyca
Lodowe platki chryzantem
na ozorach psow usypiaja w ogrody
Tu nie ma Gangesu
lecz sa renifery
o rogach wzorzystych jak fiordy
albo kaprys Joanny
Joanna harfa ostatnia
Joanno zaplacz nade mna
Scandinavia
The hands of the Normans are music by Sibelius
On the second harp
the blizzard spreads
the milk of her hair
Ice petals of chrysanthemums
on dogs� tongues fall asleep into gardens
Here there is no Ganges
but there are reindeer
with antlers patterned like fjords
or Joanna�s caprice
Joanna the last harp
Joanna, cry for me
�
�
Wlosy
Rzeka przeplywa
miedzy oczami ryb
jak tecza
albo niezagojone ciecie po nozu
Plywaja po niej
wielkie serca baobabow
kola wozow
a takze ciezkie kandelabry
rogow utopionych jeleni
Moje lzy
jak okruchy chinskiej porcelany
tona wirujac powoli
Hair
The river flows
between eyes of fish
like a rainbow
or a knife cut unhealed
Floating on it
are great hearts of baobabs
cart wheels
and also heavy candelabra
of the horns of drowned deer
My tears
like small flakes of china
sink swirling slowly
Proba wniebowstapienia
Przyjdz do mnie jawnogrzesznico
bede cie rozdzieral powoli
na wszelkie nadzieje kolorow i zespolenie
moze zakwitniesz nad ranem
piekna dusza slonecznika
Attempt at Ascension
Come to me harlot
I will slowly tear you apart
into all hopes of colors and into fusion
perhaps you will bloom at dawn
with the beautiful soul of a sunflower
�
�
[Niebo to jednak studnia...]
Niebo to jednak studnia
a wiec tyle cembrowin
ile smutku i gwiazd
Lecz najsmutniej jest wtedy
kiedy skalpel ksiezyca
otwiera oblok
jak brzuch delfina
[The sky is a well after all� ]
The sky is a well after all
and so as much well-casing
as sadness and stars
But the saddest is when
the scalpel of the moon
opens a cloud
like a dolphin's belly
�
�
Jesien
Zanurzac zanurzac sie
w ogrody rudej jesieni
i liscie zrywac kolejno
jakby godziny istnienia
Chodzic od drzewa do drzewa
od bolu i znowu do bolu
cichutko krokiem cierpienia
by wiatru nie zbudzic ze snu
I liscie zrywac bez zalu
z usmiechem cieplym i smutnym
a maly listek ostatni
zostawic komus i umrzec
Autumn
To submerge submerge oneself
into the gardens of red autumn
and to pick off leaves one by one
as if the hours of being
To walk from tree to tree
from pain and back to pain
softly in step of suffering
to keep the wind asleep
And to pick off leaves without sorrow
with a smile both warm and sad
and the last little leaf
to leave for someone and die
�
�
Zachod slonca w Prowansji
Moj ojciec zabijal krolika
sprawiedliwie i tuz za uszami
a jakze powolniej umieraly
wysmukle swieczniki drzew tujowych
i zbocza lagodne
jak oczy mongolskich naloznic
Ulatywaly z dymem
tulipany snutych zachwytow
dopoki ksiezyc...
o, ksiezyc
jak podrzucona wysoko lapka krolika
Sunset in Provance
My father used to kill the rabbit
with justice and right behind the ears
and how much slower died
the slender candlesticks of thujas
and gentle slopes
like eyes of Mongolian concubines
The tulips of spinned enchantment
flew away with the smoke
until the moon�
oh, the moon
like a rabbit�s paw tossed up into the air
�
�
Pejzaz
Usypia horyzont w kaciku twych ust
i powracaja chmury i slonce
lagodniejsze polwyspy prosic
o miekkie nory twoich oczu
na legowisko
W dalekich krajach
biale dlonie mnichow
zarzynaja mlode daniele
i na kamiennych posadzkach swoich domow
rozkladaja skory miekkie
dla jednej stopy twojej
Rano kiedy szyje pondosisz leniwie
rece zlodziei podsuwaja ci
grzebienie z kosci sloniowej
i najpiekniejsze konie
przybiegaja pod okno
�
Landscape
Horizon's asleep in the corner of your mouth
and the clouds and the sun return
to ask the more gentle peninsulas
for the soft burrows of your eyes
as a lair
In faraway lands
white hands of monks
slaughter young fallow deer
and on the tile floors of their homes
they spread soft skins
for your one and only foot
In the morning when you softly raise your neck
the hands of thieves offer you
ivory combs
and the most beautiful horses
run up to the window
??
??
??
??