9285
Szczegóły |
Tytuł |
9285 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9285 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9285 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9285 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jack London
Kobieta z plemienia Siwasz
Gdybym ja by�a m�czyzn�... � Nie wiadomo, co w�a�ciwie chcia�a przez to powiedzie�, ale m�czy�ni w namiocie dostrzegli druzgoc�c� pogard� w jej czarnych oczach.
Tommy, angielski marynarz, zwin�� si� pod tym spojrzeniem, ale rycerski stary Dick Humphries, rybak z Kornwalii � ongi� bogaty ameryka�ski �owca �ososi, spojrza� na ni� �yczliwie jak zawsze. W swym prostackim sercu zbyt wiele miejsca oddawa� kobietom, by bra� im za z�e, jak mawia�, napady kaprys�w lub to, �e swym ciasnym umys�em nie mog� obj�� ca�okszta�tu zagadnienia. Milczeli wi�c � ci dwaj m�czy�ni, kt�rzy trzy dni temu przyj�li do swego namiotu na p� zamarzni�t� kobiet�, ogrzali j�, nakarmili i uratowali jej dobytek przed india�skimi tragarzami. To ostatnie kosztowa�o sporo dolar�w, nie m�wi�c ju� o tym, �e musieli uciec si� do zbrojnej demonstracji: Dick Humphries zmru�ywszy oko celowa� z winchestera, gdy Tommy wed�ug w�asnej oceny dzieli� zap�at� mi�dzy tragarzy. Nie by�o to nic wielkiego samo przez si�, ale wiele znaczy�o dla kobiety, kt�ra samotnie na w�asn� r�k� podj�a desperack� wypraw� podczas r�wnie desperackiej gor�czki z�ota w Klondike roku 1897. M�czy�ni mieli po uszy w�asnych k�opot�w, patrzyli wi�c krzywym okiem na samotn� kobiet� porywaj�c� si� do walki z trudami arktycznej zimy.
� Gdybym ja by�a m�czyzn�, wiedzia�abym, co zrobi� � powt�rzy�a Molly ciskaj�c gromy oczami, a w tych s�owach wyrazi� si� ca�y hart ducha pi�ciu pokole� rodowitych Amerykan�w.
W ciszy, kt�ra potem zapad�a, Tommy wepchn�� blach� z grzankami do yuko�skiego piecyka i dorzuci� �wie�ego drzewa na ogie�. Ciemny rumieniec wyst�pi� mu na twarz pod ogorza�� cer�, a gdy si� pochyli�, wida� by�o, �e nawet kark mu sp�sowia�. Dick przepycha� tr�jk�tn� marynarsk� ig�� przez rozdarte rzemienie, jak zawsze dobroduszny i ani troch� nie poruszony wybuchem kobieco�ci, kt�ra lada chwila mia�a si� rozszale� w targanym przez burz� namiocie.
� No i gdyby pani by�a m�czyzn�, to co? � zapyta� g�osem pe�nym dobroci. Przesta� szy� na chwil�, bo tr�jk�tna ig�a ugrz�z�a w mokrej sk�rze.
� By�abym m�czyzn�. Za�o�y�abym plecak i ruszy�a w drog�. Nie siedzia�abym w obozie, gdy Yukon lada dzie� zamarznie, a baga�e s� zaledwie wp� drogi. A wy... wy jeste�cie m�czyznami i siedzicie tutaj za�o�ywszy r�ce, boicie si� odrobiny wiatru i wilgoci. Powiem wam w oczy: ameryka�scy m�czy�ni s� z innej gliny. Oni poszliby do Dawson, nawet gdyby musieli przej�� przez piek�o. A wy... wy... chcia�abym by� m�czyzn�.
� Bardzo si� ciesz�, droga pani, �e pani nim nie jest. � Dick Humphries zaci�gn�� supe� �aglowego szpagatu wok� ostrza ig�y i przepchn�� je paroma zr�cznymi obrotami i jednym szarpni�ciem,
Nag�y poryw wichury z gro�nym warkni�ciem uderzy� w przelocie o namiot, a �nie�na, mokra krupa gniewnie i ostro zab�bni�a po cienkim p��tnie. Zd�awiony u wylotu dym buchn�� przez drzwi pieca nios�c ze sob� gryz�cy zapach palonej jedliny.
� M�j Bo�e! Czemu kobieta nie potrafi by� rozs�dna? � Tommy uni�s� g�ow� znad g�stych k��b�w dymu i spojrza� na Molly za�zawionymi oczami.
� A czemu m�czyzna nie potrafi by� m�ski?
Tommy zerwa� si� z przekle�stwem, kt�re na pewno przerazi�oby kobiet� s�abszego serca, szarpn�� twardy w�ze� i odrzuci� na bok wej�ciowe p�achty namiotu.
Ca�a tr�jka wyjrza�a na zewn�trz. Widok nie by� krzepi�cy. Kilka przemoczonych na wskro� namiot�w tworzy�o �a�osny pierwszy plan, nieco dalej zalany wod� teren opada� w d� i przechodzi� w w�sk� gardziel, w kt�rej pieni� si� g�rski potok. Tu i tam kar�owate jode�ki, l�kliwie czepiaj�ce si� korzeniami w�t�ej warstwy aluwialnego pok�adu, �wiadczy�y o blisko�ci granicy las�w. Dalej, na przeciwleg�ym stoku, za nieprzerwan� zas�on� deszczu, martw� biel� majaczy�y kontury lodowca. Na oczach tych trojga � jego pot�ne czo�o spe�z�o teraz poruszone jakim� wewn�trznym wstrz�sem, a towarzysz�ce temu ochryp�y grzmot i huk zag�usza�y z�owieszczy g�os burzy. Molly mimo woli cofn�a si� przera�ona.
� Patrz, kobieto! Patrz uwa�nie. Trzy mile przez sam� paszcz� burzy do Jeziora Krater, poprzez dwa lodowce, po o�liz�ych ska�ach i po kolana w hucz�cej rzece! Patrz, ty Amerykanko! Tam masz swoich Amerykan�w! � Tommy gniewnym ruchem r�ki wskaza� na walcz�ce z burz� namioty. � Amerykanie, najrodowitsi z rodowitych. Czy s� na szlaku? Czy cho� jeden z nich zarzuci� plecak na ramiona? A ty chcesz uczy� nas, m�czyzn, co mamy robi�! Patrz, m�wi�!
Nowy olbrzymi zwa� lodowca run�� w d�. Wiatr wpad� przez uchylon� p�acht� i wyd�� �ciany namiotu, kt�ry zako�ysa� si� jak wielki balon targany na uwi�zi. Dym zawirowa� wok� ludzi, a �nie�ne krupy zaci�y ich mocno. Tommy szybko zwi�za� skrzyd�a p�achty i wr�ci� do swej �zawi�cej oczy roboty przy piecu. Dick Humphries rzuci� w k�t wi�zk� naprawionych rzemieni i zapali� fajk�. Nawet Molly, na razie, zosta�a przekonana.
� Ale tam s� moje sukienki � niemal zaszlocha�a, bo nagle kobieco�� wzi�a w niej g�r�. � Le�� na samym wierzchu skrytki z zapasami i zniszcz� si�. M�wi� wam, �e si� zniszcz�!
� No, no � rzek� Dick, gdy zamar�a ostatnia dr��ca sylaba tego lamentu. � Nie przejmuj si� tym, ma�a kobietko. M�g�bym by� twoim stryjem, a poza tym mam c�rk� starsz� od ciebie. Zobaczysz, wystroj� ci� w pi�kne fata�aszki, gdy dojdziemy do Dawson, nawet gdyby mnie to mia�o kosztowa� ostatniego dolara.
� Gdy dojdziemy do Dawson! � rzek�a z nag�ym nawrotem pogardy w g�osie. � Przedtem zgnijecie po drodze. Utoniecie w ka�u�y.
Wy... wy... Anglicy � cisn�a im w twarz.
Ostatnie s�owo, dynamiczne, mocne, wyczerpa�o do cna zapas jej obelg. Je�li to nie poruszy tych ludzi, c� ich poruszy? Tommy zaci�� z�by, lecz kark zn�w mu sp�sowia�. Dickowi spojrzenie zupe�nie zmi�k�o. Mia� przewag� nad Tommym, bo kiedy� ju� by� �onaty z bia�� kobiet�,
W pewnych warunkach krew pi�ciu czysto ameryka�skich pokole� nie jest wygodnym dziedzictwem. A po�r�d tych warunk�w mo�na wymieni� pobyt pod jednym dachem z najbli�szymi krewnymi. Ci m�czy�ni byli Brytyjczykami: ich przodkowie i jej przodkowie walczyli ze sob� na morzu i na l�dzie. I nieraz jeszcze b�dzie walczy� ze sob� ich potomstwo. W Molly odezwa� si� g�os przodk�w, bo mimo �e by�a tylko nowoczesn� kobiet�, ca�a wspania�a przesz�o�� t�tni�a w jej �y�ach. To nie sama Molly Travis naci�gn�a gumowe buty, w�o�y�a p�aszcz i plecak, to widmowe r�ce dziesi�ciu tysi�cy jej przodk�w mocno zacisn�y sprz�czki. Przodk�w, kt�rym zawdzi�cza�a kwadratow� szcz�k� i stanowczy wyraz oczu. Ona, Molly Travis, chcia�a zawstydzi� tych Anglik�w; a tamte niezliczone cienie gwarantowa�y zwyci�stwo plebejskiej rasie.
M�czy�ni nie oponowali, tylko Dick doradzi� Molly, aby w�o�y�a jego marynarsk� kurtk�, bo jej p�aszcz przy takiej pogodzie niewiele wi�cej by� wart od zwyk�ego papieru. Ale tak pogardliwie parskn�a na znak swojej niezale�no�ci, �e ca�� uwag� po�wi�ci� fajeczce. Pali� gorliwie, p�ki Molly nie umocowa�a z zewn�trz wej�ciowych p�acht namiotu i nie pobrn�a przez b�oto i wod�.
� My�lisz, �e jej si� uda? � zapyta� Dick i cho� twarz mia� oboj�tn�, z g�osu przebija�o wzruszenie.
� Czy jej si� uda? Je�eli nawet wytrzyma nacisk wichury, zanim dotrze do skrytki, to � nie m�wi�c ju� o innych trudno�ciach � przemarznie na ko�� i zwariuje. Wytrzyma�? Postrada zmys�y. Znasz to dobrze z w�asnego do�wiadczenia. �eglowa�e� przecie� wok� Hornu. Wiesz, co znaczy sta� na marsa rei w samym sercu burzy, gdy lodowaty �nieg i obmarzni�te p��tno bij� ci� w twarz, a� wreszcie got�w jeste� wszystko rzuci� i rozp�aka� si� jak dziecko. Suknie? Nie zdo�a nawet odr�ni� wi�zki sp�dnic od patelni do przemywania z�ota lub od imbryka.
� No to chyba �le si� sta�o, �e�my j� pu�cili?
� Przeciwnie. Jak Boga kocham, Dick, gdyby�my jej nie pu�cili, zamieni�aby ten namiot w piek�o a� do ko�ca podr�y. Nieszcz�cie w tym, �e ma cholerny temperament. Ale to j� troch� ostudzi.
� Tak � zgodzi� si� Dick. � Jest za ambitna. Ale poza tym nie mo�na jej nic zarzuci�. Cholerna wariatka, �e si� wypu�ci�a w tak� podr�, lecz o ca�e niebo lepsza od tych rozpieszczonych szczebiotek. Jest tym pniem, z kt�rego my�my wyro�li, Tommy. Musisz wi�c jej wybaczy� temperament. M�czyzn� wychowuje kobieta. Nie wyssiesz m�sko�ci z piersi niewiasty, kt�rej tylko sp�dnice daj� prawo do tego miana. Kotka nie krowa wykarmi tygrysa.
� Ale czy musimy przyznawa� im racj�, gdy robi� g�upstwa?
� To pytanie. Ostry, hartowny n� g��biej zacina szczap� od t�pego, ale to jeszcze nie pow�d, by t�pi� ostrze o belk� kabestanu.
� Racja, jednak gdy idzie o kobiet�, wybior� sobie chyba nie tak� ostr�.
� C� ty mo�esz o tym wiedzie�? � zapyta� Dick.
� Co� tam wiem. � Tommy si�gn�� po mokre po�czochy Molly i rozpostar� je sobie na kolanach, by wysch�y.
Dick, przygl�daj�c mu si� ciekawie, grzeba� w torbie Molly, a potem przyku�tyka� przed drzwiczki pieca z r�nymi cz�ciami wilgotnej damskiej garderoby, kt�re r�wnie� roz�o�y� przed ogniem.
� M�wi�e�, �e nigdy nie by�e� �onaty � powiedzia�.
� M�wi�em? A jednak by�em... to znaczy... tak, by�em, u licha!
I to z tak� kobiet�, �e lepsza nigdy nie gotowa�a strawy m�czy�nie.
� Przenios�a si� do wieczno�ci? � Dick ruchem r�ki wyrazi� niesko�czono��.
� Tak � rzek� Tommy. � Przy porodzie � dorzuci� po chwili milczenia.
Fasola bulgocz�c zagotowa�a si� na frontowej fajerce, przesun�� wi�c garnek na zimniejsz� cz�� p�yty. Potem przyjrza� si� grzankom, ostrym patykiem spr�bowa�, czy s� do�� pulchne, i nakry� je wilgotn� szmat�. Dick, swoim zwyczajem, pohamowa� ciekawo�� i czeka� cierpliwie.
� To by�a ca�kiem inna kobieta ni� Molly. Siwaszka. Dick kiwn�� g�ow� na znak, �e rozumie, o co chodzi.
� Nie tak dumna i uparta, ale zawsze wierna m�czy�nie w dobrym i z�ym. Dzielnie z nim pracowa�a wios�em i bez s�owa g�odowa�a jak Hiob. Sz�a naprz�d, gdy dzi�b �odzi cz�ciej bywa� pod wod� ni� nad wod�, a �agle refowa�a jak m�czyzna. Szli�my raz, szukaj�c z�ota, w g�r� szlakiem rzeki Teslin, za jeziora Niespodzianka i Ma�a ��ta G�owa. �ywno�� si� Sko�czy�a, wi�c jedli�my psy. Psy si� sko�czy�y, wi�c jedli�my uprz��, mokasyny i futra. Nigdy �adnych �ez, kaprys�w, narzeka�. Przed wyruszeniem ostrzega�a mnie: �pami�taj o �ywno�ci�, ale kiedy sko�czy�y si� zapasy, ani razu nie powiedzia�a: �a nie m�wi�am!�
�G�upstwo, Tommy� � powtarza�a dzie� po dniu, ju� tak s�aba, �e ledwie unosi�a narty; nogi mia�a otarte do krwi. �G�upstwo, Tommy, niech mi nawet brzuch przyro�nie z g�odu do krzy�a, wol� by� twoj� �on�, ni� codziennie mie� potlatch i by� klootch wodza George'a�. Wiesz, George by� wodzem Chilcoot�w i mia� na ni� wielk� chrapk�.
To by�y czasy! By�em jeszcze m�odym ch�opcem, gdy si� dosta�em w tamte strony. Zwia�em ze statku wielorybniczego �Gwiazda P�nocy� na Unalasce i dotar�em do Sitki na stateczku poluj�cym na wydry. Tam si� zetkn��em ze Szcz�liwym Jackiem � zna�e� go?
� Opiekowa� si� moimi sid�ami � odpar� Dick � tam w Kolumbii. Straszny wariat, ale rozmi�owany w kobietach i whisky, prawda?
� Tak, ten. Par� sezon�w handlowali�my razem, sprzedawali�my hooch, koce i podobne r�no�ci. Potem zdoby�em sobie w�asny szlup i �eby mu nie psu� interesu, pop�yn��em do Juneau. I tam spotka�em Killisnoo. M�wi�em jej po prostu Tilly. Zobaczy�em j� na wybrze�u, w czasie ta�ca kobiet. George w�a�nie uko�czy� doroczny targ z plemieniem Stick�w za cie�ninami i przyjecha� z Dyea z po�ow� plemienia. Na tych ta�cach by�o zatrz�sienie Siwasz�w, a tylko ja jeden bia�y. Nikt mnie tu nie zna� pr�cz paru Indian, kt�rych spotka�em na szlaku Sitki, ja natomiast wiele nas�ucha�em si� o Siwaszach z ust Szcz�liwego Jacka.
Wszyscy gadali w narzeczu Chinook i nawet nie wyobra�ali sobie, �e lepiej papl� tym narzeczem ni� wi�kszo�� z nich. Rej wodzi�y dwie dziewczyny, kt�re uciek�y z misji w Haines le��cym w g�rze kana�u Lynn. By�y to zgrabne stworzenia, mi�e dla oka, i chcia�em po�eglowa� ku nim, ale wymyka�y si� jak �wie�o z�owiony sztokfisz: za kolczaste � rozumiesz? By�em obcy w tym gronie, wi�c mnie wzi�y na j�zyki, nie wiedz�c, �e rozumiem ka�de s��wko w narzeczu Chinook.
Udawa�em, �e niczego si� nie domy�lam i ta�czy�em z Tilly, a im wi�cej ta�czyli�my, tym wi�cej nasze serca si� rwa�y ku sobie. �Szuka sobie kobiety� powiedzia�a jedna z dziewczyn, a druga potrz�sn�a g�ow� i rzek�a: �Niewielkie ma szans�, gdy kobiety b�d� szuka� m�czyzn�. Indianie wko�o zacz�li si� u�miecha�, chichota� i powtarza� jej s�owa. �Wcale �adny ch�opaczek� powiedzia�a pierwsza. Nie przecz�, �e wygl�da�em m�odzie�czo i twarz mia�em g�adziutk�, ale ju� od dawna by�em prawdziwym m�czyzn�, tote� ubod�y mnie te s�owa... �Ta�czy z dziewczyn� wodza� � pisn�a druga � �George zaraz przy�o�y mu wios�em i ka�e pilnowa� w�asnego nosa�. George, kt�ry dot�d by� bardzo ponury, roze�mia� si� na te s�owa i trzepn�� si� po kolanach. �obuz by� silny i m�g� u�y� wios�a.
� Co to za dziewczyny? � zapyta�em Tilly, gdy wiruj�c wyrwali�my si� z ko�a. Ledwie mi je nazwa�a, przypomnia�em sobie, co mi o nich m�wi� Szcz�liwy Jack. �wietnie zna�em ca�� histori� tych dziewcz�t... Jack opowiedzia� mi wiele rzeczy, kt�rych nawet ich w�asne plemi� nie wiedzia�o. Ale trzyma�em j�zyk za z�bami i dalej nadskakiwa�em Tilly. One za� nie szcz�dzi�y docink�w pod moim adresem, wywo�uj�c doko�a wybuchy �miechu. �Tylko spokojnie, Tommy� m�wi�em sobie w duchu. �Tylko spokojnie�.
Czeka�em wi�c, a� ta�ce dobieg�y ko�ca, a w�dz przygotowa� na mnie wios�o. Kiedy stan�li�my, wszyscy czekali na awantur�, a ja wszed�em, jak gdyby nigdy nic, w sam �rodek t�umu. Dziewcz�ta z misji rzuci�y jak�� ci�t� uwag� pod moim adresem i mimo ca�ej z�o�ci musia�em zagry�� wargi, by si� nie roze�mia�. Nagle zwr�ci�em si� do nich.
� No co, sko�czy�y�cie?
Trzeba by�o je widzie�, gdy us�ysza�y, jak biegle papl� narzeczem Chinook. A potem ju� si� nie kr�powa�em. Powiedzia�em im wszystko o nich, o ich przodkach: o ojcach, matkach, siostrach, braciach � o ka�dym i o wszystkim. O najdrobniejszej pod�ostce, o ka�dej awanturze, o najmniejszej ha�bie, jaka spad�a na rodzin�. Pi�tnowa�em je bez lito�ci i l�ku. Wszyscy zebrali si� ko�o nas. Nigdy jeszcze nie s�yszeli bia�ego, kt�ry by tak g�adko gada� w ich j�zyku. I wszyscy si� �mieli, pr�cz tych dziewcz�t z misji. Nawet w�dz George zapomnia� o wio�le albo nabra� dla mnie takiego szacunku, �e ba� si� je pu�ci� w ruch.
�Och, Tommy, przesta�! � krzycza�y dziewczyny; �zy im p�yn�y po policzkach. � Sko�cz ju�. Poprawimy si�. Tommy, na pewno, na pewno�. Zna�em je jednak dobrze i uderzy�em we wszystkie czu�e miejsca. Nie zamilk�em, p�ki nie pad�y na kolana, b�agaj�c mnie, bym ju� nareszcie da� spok�j. Spojrza�em wtedy spod oka na wodza: nie wiedzia�, czy mnie zaatakowa�, czy nie, i w ko�cu poprzesta� na nieszczerym u�miechu.
Kiedy wieczorem �egna�em si� z Tilly, powiedzia�em jej, �e wr�c� za jaki� tydzie�, i �e chc� si� z ni� widywa�. Nie by�a grubosk�rna i szczerze okazywa�a, czy kogo� lubi, czy nie: by�a uczciwa dziewczyn�. Cudowna kobieta, nic dziwnego, �e George si� w niej zakocha�.
Szcz�cie mi dopisa�o. Z miejsca zabra�em rywalowi wiatr z �agli. Chcia�em wzi�� Tilly do �odzi, pop�yn�� ku Wyspie Wrangla, poczeka� a� burza si� przewali i w ten spos�b go wykiwa�. Ale nie mog�em jej tak �atwo nam�wi�. Mieszka�a z jakim� wujem � opiekunem, a ten wuj lada chwila mia� wyci�gn�� kopyta na gru�lic� czy jak�� inn� chorob� p�uc. By�o mu raz lepiej, raz gorzej, a ona nie chcia�a go opu�ci�, p�ki nie zemrze. Tu� przed odjazdem zajrza�em do ich wigwamu, by si� zorientowa�, jak d�ugo jeszcze stary poci�gnie. Nicpo� obieca� j� wodzowi i ledwie na mnie spojrza�, dosta� krwotoku ze z�o�ci.
�Wr��, Tommy, i zabierz mnie� � m�wi�a Tilly, kiedy �egnali�my si� na brzegu. �Dobrze � powiedzia�em. � Wr�c� na tw�j pierwszy znak�. I ca�owa�em j� jak bia�y cz�owiek i kochanek, a� zacz�a ca�a dr�e� niby rozdygotany li�� osiny. A ja tak straci�em g�ow�, �e o ma�y w�os nie poszed�em wyprawi� starego na tamten �wiat.
Pop�yn��em wi�c ku Wyspie Wrangla, min��em St. Mary i dotar�em a� do Wysp Kr�lowej Charlotty, handluj�c, rozwo��c whisky I zawijaj�c do ka�dej dziury. Zima ju� nasta�a mro�na i ostra. W�a�nie wr�ci�em do Juneau, kiedy Tilly da�a mi znak. �Przyje�d�aj� powiedzia� ch�op, kt�ry przyni�s� wiadomo��. �Killisnoo m�wi: przyje�d�aj zaraz�. �Co si� sta�o?� zapyta�em. �W�dz George� powiedzia�. �Potlatch. Killisnoo klootch�.
Droga by�a ci�ka... Toku z wyciem d�� z p�nocy, s�one bryzgi zamarza�y, ledwie dotkn�y pok�adu, a stary szlup i ja pchali�my si� przez najgorsze piek�o, by przeby� sto mil do Dyea. Gdy wyrusza�em, moja za�oga sk�ada�a si� z jednego krajowca-wyspiarza, zmy�o go jednak z dziobu w po�owie drogi. Zawr�ci�em i trzy razy przeci��em kurs, ale nie by�o po nim ani �ladu.
� Pewnie kurcz go z�apa� z zimna � podsun�� Dick, przerywaj�c na chwil� opowiadanie Tommy'ego i rozwieszaj�c jedn� ze sp�dnic Molly dla przesuszenia � i poszed� na dno jak kawa� o�owiu.
� Te� tak my�l�. Dojecha�em wi�c sam i gdy wieczorem po ciemku znalaz�em si� w Dyea, by�em na p� �ywy. Przyp�yw mi sprzyja�, tote� przybi�em wprost do brzegu w bezpieczne ukrycie. Nie przedosta�bym si� nawet o cal dalej, bo s�odka woda zupe�nie zamarz�a. Fa�y i bloki tak obros�y lodem, �e nawet nie usi�owa�em opu�ci� grota lub kliwra. Przede wszystkim napocz��em cz�� �adunku �ykn�wszy porz�dnie czystego spirytusu, a potem, zostawiaj�c wszystko gotowe do drogi, okry�em si� kocem i pop�dzi�em przez r�wnin� ku obozowisku Siwasz�w. Nie by�o w�tpliwo�ci � szykowa� si� wielki festyn. Indianie z plemienia Chilcat stawili si� jak jeden � psy, dzieci i kanoe � nie m�wi�c o �Psich Uszach�, �Ma�ych �ososiach� i cz�onkach misji. Zebra�o si� ich wszystkich co najmniej pi�ciuset, by uczci� �lub Tilly, i �adnego bia�ego cz�owieka w promieniu dwudziestu mil.
Nikt na mnie na zwr�ci� uwagi, bo koc zarzucony na g�ow� zakrywa� mi twarz, tote� brn�c po kolana w�r�d dzieci i ps�w, przepchn��em si� do pierwszego szeregu widz�w. Ceremonia mia�a si� odby� na wielkiej polanie po�r�d drzew, w jasnym blasku wielkich ognisk, na �niegu ubitym mokasynami w mas� tak tward�, jak portlandzki cement. Stan��em obok Tilly obwieszonej paciorkami i ubranej w jakie� p�sowe wspania�o�ci, akurat naprzeciw wodza George'a i ca�ej starszyzny. Szamanowi pomagali w ceremonii wielcy szamani innych plemion i dreszcz mn� wstrz�sn�� na widok ich diabelskich sztuczek. Z�apa�em si� na my�li, co by te� powiedzieli ludzie z Liverpoolu, gdyby mnie teraz zobaczyli. Pomy�la�em te� o blondynce Gussie, kt�rej brata po mym pierwszym rejsie spra�em na kwa�ne jab�ko za to, �e nie chcia�, by jego siostra chodzi�a z marynarzem. I z Gussie przed oczami patrzy�em na Tilly. Dziwny jest ten �wiat � duma�em � cz�owiek wst�puje na drogi, o kt�rych si� jego matce nie �ni�o, gdy go trzyma�a przy piersi.
Ale do rzeczy... W najwi�kszym rozgwarze, kiedy hucza�y b�bny ze sk�r mors�w i �piewali szamani, szepn��em Tilly: �Czy jeste� gotowa?� Wielki Bo�e! Nawet nie drgn�a, k�tem oka na mnie nie spojrza�a. Twarz mia�a zupe�nie nieruchom�. �Wiedzia�am� odpar�a g�osem r�wnym i spokojnym jak cichy przyb�j w pe�ni ksi�yca. �Gdzie?� �Wysoki brzeg na skraju lodu� odszepn��em. �Biegnij na pierwszy m�j znak�.
Czy ju� m�wi�em, �e ps�w by�o tam co niemiara? M�wi� ci � co niemiara. Tu, tam, wsz�dzie by�o ich pe�no. Ledwie oswojone wilczyska, nic innego, bo kiedy rasa si� degeneruje, Indianie pozwalaj� sukom parzy� si� w lesie z wilkami. Te psy s� strasznie z�e. Tu� przed czubkiem mego mokasyna le�a�o takie pot�ne zwierz�, a przy pi�tach � drugie. Szybkim ruchem zgi��em ogon pierwszego, a� co� chrupn�o. Gdy mia� ju� k�apn�� z�bami, tam gdzie przed chwil� by�a moja r�ka, chwyci�em za kark drugiego psa i wsun��em mu go w paszcz�. �Uciekaj!� krzykn��em do Tilly.
Wiesz, jak te psy si� gryz�. W jednej chwili szala�a ich ca�a setka. Kot�owa�y si�, szarpa�y i rozdziera�y na sztuki. Dzieci i kobiety pryska�y na wszystkie strony, wszyscy potracili g�owy. Tilly wy�lizn�a si� z t�umu, ja pobieg�em za ni�. Ale kiedy obejrza�em si� za siebie na skraju ci�by, diabe� we mnie wst�pi�. Odrzuci�em koc i wr�ci�em.
Tymczasem rozdzielono zwierz�ta i zapanowa� jaki taki porz�dek. Nikt jednak nie sta� na swoim miejscu, nie po�apano si� wi�c, �e Tilly uciek�a. �Witaj!� zawo�a�em chwytaj�c George'a za r�k�. �Niech dym waszych uczt wznosi si� cz�sto, a Stickowie na wiosn� przywioz� wam wiele sk�r�.
Jak Boga kocham, czy uwierzysz, Dick? � on si� ucieszy� na m�j widok! by� g�r�, �eni� si� z Tilly. Okazja do nadymania si� i wywy�szania nade mn�. Wiadomo��, �e szalej� za dziewczyn�, rozesz�a si� po obozowiskach, tote� moja obecno�� na �lubie �echta�a jego ambicj�. Teraz, gdy ju� odrzuci�em koc, wszyscy mnie poznali, zacz�li si� wi�c �mia� i chichota�. By�o z czego, a ja jeszcze dola�em oliwy do ognia udan� naiwno�ci�.
� Co si� tu dzieje? � zapyta�em. � Kto si� �eni?
� W�dz George � odrzek� szaman, z szacunkiem schylaj�c si� w uk�onie przed wodzem.
� S�ysza�em, �e ma ju� dwie �ony.
� Bierze... trzeci� � i zn�w si� sk�oni�.
� Och! � rzek�em i odwr�ci�em si�, jakby mnie to nic nie obchodzi�o.
Ale na tym nie koniec, bo wszyscy zacz�li wy�piewywa�: �Killisnoo! Killisnoo!�
� Co Killisnoo? � zapyta�em.
� Killisnoo, klootch wodza George'a � pletli. � Killisnoo klootch. Odwr�ci�em si� gwa�townie i spojrza�em na niego. Skin�� g�ow� i wypi�� dumnie pier�.
� Killisnoo nie b�dzie twoj� �on� � powiedzia�em uroczy�cie. � Nie b�dzie twoj� �on� � powt�rzy�em. Ciemna krew uderzy�a mu do twarzy, si�gn�� po n� wisz�cy u pasa.
� Sp�jrz! � zawo�a�em staj�c w malowniczej pozie. � Jestem wielkim czarownikiem. Zobacz moje czary.
�ci�gn��em r�kawice, zakasa�em r�kawy i zrobi�em kilka magicznych ruch�w w powietrzu.
� Killisnoo! � wo�a�em. � Killisnoo! Killisnoo!
Robi�em swoje zakl�cia, kt�re coraz bardziej przera�a�y Indian. Wpatrywali si� we mnie i nie mieli nawet czasu zauwa�y�, �e Tilly gdzie� znik�a. Zn�w przywo�a�em j� trzy razy � odczeka�em chwil� � i zn�w trzykrotnie powt�rzy�em wezwanie. Wszystko po to, by wywo�a� tajemniczy nastr�j i podnieci� t�um. W�dz nie m�g� zrozumie�, o co mi chodzi, chcia� przerwa� te b�aze�stwa, ale szamani powiedzieli mu, �eby poczeka�, bo oni przejrz� moje zakl�cia i prze�cign� mnie, czy co� w tym rodzaju. A poza tym nicpo� by� zabobonny i pewnie troch� si� ba� czar�w bia�ego cz�owieka.
Potem przywo�a�em Killisnoo g�osem przeci�g�ym i wabi�cym niczym wycie wilka, a� kobiety dosta�y drgawek, a m�czy�ni spos�pnieli.
� Patrzcie! � skoczy�em naprz�d wskazuj�c palcem na gromadk� kobiet, bo �atwiej oszuka� kobiety ni� m�czyzn. � Patrzcie! � i unios�em palec w g�r�, jakbym wi�d� nim za lotem ptaka. Wznosi�em palec wy�ej, coraz wy�ej nad g�ow�, a oczami wiod�em za tym ptakiem, p�ki mi nie zgin�� gdzie� w niebie.
� Killisnoo � powiedzia�em patrz�c na wodza i zn�w wznosz�c palec w g�r�. � Killisnoo.
� Jak Boga kocham, Dick, z�apali si� na ten kawa�. Co najmniej po�owa z nich widzia�a Tilly znikaj�c� w powietrzu. Pijali moj� whisky w Juneau i r�cz� ci, �e widywali jeszcze dziwniejsze rzeczy. Czemu wi�c nie mog�em dokaza� podobnego cudu, ja, kt�ry sprzedawa�em z�e duchy zamkni�te w butelkach? Par� kobiet krzykn�o przera�liwie. Ludzie w gromadkach zacz�li szepta�. Skrzy�owa�em ramiona, g�ow� podnios�em wysoko, a oni coraz dalej odsuwali si� ode mnie. Czas by� ucieka�. ��apcie go!� krzykn�� George. Kilku Indian skoczy�o ku mnie, ale szybko obr�ci�em si� w miejscu, r�kami zrobi�em par� magicznych ruch�w, jakbym chcia� ich wys�a� w �lad za Tilly, i wskaza�em palcem w g�r�. Dotkn�� mnie? Za �adne skarby �wiata. W�dz zach�ca� ich, ale stali jak wryci. Wtedy sam spr�bowa� mnie chwyci�, powt�rzy�em jednak nieme zakl�cia i ca�a jego odwaga prys�a.
� Niech wasi szamani zrobi� taki cud, jak ja tej nocy � powiedzia�em. � Niech przywo�aj� Killisnoo na ziemi� z nieba, dok�d j� wys�a�em. � Ale szamani znali swoje mo�liwo�ci. � Niech �ony rodz� wam syn�w tak obficie, jak �ososie sk�adaj� ikr� � powiedzia�em zabieraj�c si� do odej�cia � i niech, wasze totemy d�ugo stoj� w tym kraju, a dym waszych obozowisk wiecznie bije w niebo.
Ale gdyby te huncwoty mog�y mnie widzie�, jak zaraz po wyrwaniu si� od nich pu�ci�em si� p�dem ku �odzi, jak bieg�em potykaj�c si� na nier�wno�ciach terenu, pomy�leliby, �e w�asne czary mnie goni�. Tilly rozgrzewa�a si� od�upywaniem lodu z �odzi i by�a gotowa do drogi. Wielki Bo�e! Jak�e p�dzili�my na skrzyd�ach wiatru! Taku wia� nam w plecy, a lodowate fale zalewa�y ��d� przy ka�dym podmuchu. Zadrejowali�my wszystkie otwory, ja sterowa�em, Tilly od�upywa�a l�d i tak �eglowali�my p� nocy, a� wreszcie przybili�my do wyspy Porcupine. Tu z trudem wywlekli�my szlup na piasek. Koce zamok�y, a Tilly musia�a suszy� zapa�ki na w�asnej piersi.
My�l� wi�c, �e znam si� troch� na kobietach. Siedem lat prze�yli�my jak m�� i �ona na morzu raz burzliwym, raz spokojnym. A potem � umar�a w samym �rodku zimy, przy porodzie, na stacji Chilcat. Do ostatka trzyma�a mnie za r�k�, gdy l�d coraz wy�ej pi�� si� po wewn�trznej stronie drzwi i grub� pow�ok� pokrywa� w�skie szczeliny okien. Na zewn�trz � samotne wycie wilka i Cisza, wewn�trz � �mier� i Cisza. Nigdy jeszcze nie s�ysza�e� Ciszy, Dick, i nie daj ci B�g, by� j� mia� s�ysze�, gdy �mier� jest obok ciebie. S�ysze�? Tak, s�ysze�, �e oddech gwi�d�e jak syrena, a serce bije jak fala przyboju.
Siwaszka, ale kobieta. Bia�a, Dick, bia�a na wskro�. Tu� przed �mierci� powiedzia�a mi: �Zachowaj moj� pierzynk�, Tommy, miej j� zawsze ze sob��. Przyrzek�em jej. A wtedy otworzy�a oczy rozszerzone b�lem. �By�am ci dobr� �on�, Tommy, i dlatego chc�, �eby� mi obieca�... obieca�... � s�owa grz�z�y jej w gardle � �e gdy si� o�enisz, o�enisz si� z bia�� kobiet�. Ju� nie z Siwaszka, Tommy. Ja wiem. Teraz jest pe�no bia�ych kobiet tam, w Juneau. Ja wiem. Biali nazywaj� ci� �m�em Indianki�, wasze kobiety odwracaj� si� od ciebie na ulicy, a ty nigdy nie chodzisz do ich chat, jak inni m�czy�ni. Czemu? Bo masz �on� Siwaszk�. Czy nie tak? I to jest ile. Dlatego umieram. Obiecaj mi. Poca�uj mnie na przyrzeczenie�. Poca�owa�em j� i zasn�a szepc�c: �Teraz dobrze�. Przy samym ko�cu, tu� przed �mierci�, gdy przy�o�y�em ucho do jej warg, zdoby�a si� jeszcze na ostatnie s�owa: �Pami�taj, Tommy, pami�taj o mojej pierzynce�. A potem umar�a, w porodzie, tam na stacji Chilcat.
Namiot przechyli� si� i niemal rozp�aszczy� pod gwa�townym porywem wiatru. Dick napcha� fajeczk�, gdy Tommy zaparzy� herbat� i odstawi� j� do powrotu Molly.
A c� ta dziewczyna o pa�aj�cych oczach i jankeskiej krwi? O�lepiona, padaj�c, czo�gaj�c si� na czworakach, duszona podmuchami wichury, wlok�a si� w stron� namiotu. Wiatr z ca�� w�ciek�o�ci� targa� p�katym t�umokiem u jej ramion. Wreszcie s�abo szarpn�a zasznurowanymi po�ami namiotu, ale rozwi�zali je dopiero Tommy i Dick. Wtedy wszystkie si�y ducha w�o�y�a w ostatni wysi�ek: wesz�a do namiotu i pad�a wyczerpana na ziemi�.
Tommy rozwi�za� rzemienie i zdj�� t�umok z jej ramion. Gdy go podni�s�, rozleg� si� metaliczny brz�k garnk�w i patelni. Dick nalewaj�c whisky w kubek zatrzyma� si� na wystarczaj�co d�ug� chwil�, by porozumiewawczo mrugn�� do Tommy'ego. Tommy odpowiedzia� mrugni�ciem. Jego usta z�o�y�y si� do s�owa: �suknie�, ale Dick z wyrzutem potrz�sn�� g�ow�.
� Masz, ma�a kobietko � powiedzia�, gdy Molly wypi�a whisky i nabra�a nieco si�. � masz tu troch� suchej odzie�y. W�a� w ni�. Wychodzimy, bo trzeba wbi� par� dodatkowych ko�k�w dla wzmocnienia namiotu. Gdy si� przebierzesz, zawo�aj nas i zjemy obiad. Huknij, gdy b�dziesz gotowa.
� M�wi� ci, Dick, to j� utemperuje do ko�ca podr�y � rzuci� Tommy, gdy przykucn�li pod os�on� namiotu.
� Tak, ale ten temperament, ten hart ducha to w�a�nie jej ratunek � odpar� Dick uchylaj�c g�ow� przed chmur� �nie�nych krup, kt�rymi wiatr cisn�� w nich zza rogu namiotu. � Hart taki jak tw�j i m�j, Tommy, jaki przed nami mia�y nasze matki.