9211

Szczegóły
Tytuł 9211
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9211 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9211 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9211 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Drzewi�ski Przebudzenie Lionela Skwar by� taki, �e nawet w le�aku mia�em wra�enie, i� opalam sobie plecy. Pacn��em d�oni� w szyj�. Umieraj�ca mucha zabrz�cza�a cicho. Cholera... sk�d si� wzi��em na tej pla�y? Pla�y...? No tak... le�� w hibernatorze. Otworzy�em oczy. - Porucznik Lionel Sibilius, stacja bojowa �Revenge�, zadanie: test hibernatora. Mimo dr�enia mi�ni ju� za pierwszym razem trafi�em w pole klawisza. - Brak dyspozycji, otwieranie awaryjne �?� Na plecach poczu�em mrowienie, jakby topnia� zapomniany kawa�ek lodu. Prze�kn��em �lin� i uwa�niej przyjrza�em si� kontrolkom. Nie mog�o by� innego wyja�nienia. �w niewielki, mrugaj�cy pytajnik jednoznacznie �wiadczy� o zniszczeniu centrali. Wdusi�em kolejny klawisz. - Procedura awaryjna. Przymkn��em oczy. Stacje podziemne mia�y by� ostatnia odpowiedzi�, gdyby�my mieli przegra� t� jedyna, najwa�niejsz� wojn�. Przypominano naturalnie, �e to tylko teoria, ale gdyby przeciwnik zdoby� przewag� i zaj�� nasz teren, stacje po kilku latach mia�y wyj�� na powierzchni� i rozpacza� optymalny wariant dzia�a�; nawiasem m�wi�c samob�jczych. Brak aktywno�ci sprawia�, �e praktycznie by�y niewykrywalne. Hibernacja, kt�rej si� podda�em, stanowi�a ostatnia pr�b� przed budowa kompleksowego systemu. - 60 sekund. Powiew szczypi�cego powietrza oznajmi�, i� spr�arka zacz�a podawa� wi�cej tlenu. Wysun��em tors z zag��bie� pianki, stopy zsun��em w podn�ki. - Otwieranie r�czne. Wyskoczy�em na ch�odna pod�og� przedsionka. Pakiet osobisty czeka� we wn�ce. Bielizna, spodnie, �adnego kombinezonu. Je�li stacja zosta�a rozhermetyzowana, to i tak jestem za�atwiony. Ciekawe kto zaatakowa� pierwszy? Przytroczy�em pistolet do pasa. Zreszt�, czy to wa�ne... W dobie informatyki r�nica mi�dzy stanem pokoju a wojny jest problematyczna. No... chyba, �e bomby sypi� si� na g�ow�. Palce wystuka�y sekwencj� kodu. Ergonometrzy wyliczyli, �e hibernator powinien le�e� przy samym module dow�dczym. W bezcieniowym �wietle lamp dojrza�em fotel. Za nim zestaw ko�c�wek i terminali, gdzie ka�dy zaczep i ekran mog�y konkurowa� o tytu� �mister funkcjonalno�ci�. Pami�tam ostatni� odpraw�. Stacja, mimo �e test stanowi pr�b�, przygotowana jest na ka�da mo�liwo��. Opad�em w fotel. - Dane dotycz�ce hibernacji - starannie oddzielam poszczeg�lne s�owa. - Jednostka �ywa hibernowana przez trzy lata, pi�� miesi�cy i dwa dni. Nadz�r przerwany. - Sytuacja zewn�trzna? - Nieznana. Bierny nas�uch na poziomie szum�w. - Stan stacji? - W normie. Mog�em wy�, modli� si� albo powiesi�. Nie zmieni�oby to faktu podstawowego. Na powierzchni toczy�a si� globalna wojna, a ja siedz� zapuszkowany p� kilometra pod ziemi�. Rega� nawet nie brz�kn��, a powinien, gdy� kopn��em go z ca�ej si�y. Przed oczyma mign�y twarze bliskich, na �adnej nie zatrzyma�em si� d�u�ej. Min�o, przesz�o, i tak nie �yj�, nie mog�... Poj��em czemu s�u�� idiotyczne, sztywne instrukcje. Dzi�ki nim, nie trzeba my�le�: Szara plastikowa koperta p�k�a w palcach. Wsun��em kart� w szczelin�. - Alarm ��ty. Unios�em os�ony prze��cznik�w, zerwa�em zabezpieczenia i stalowe sztyfty opad�y. - Alarm czerwony. P�aszczyzna g��wnego monitora zab�ys�a rz�dami hase�. Diody rozpocz�y barwn� gonitw�. Zapia�em pasy i wykona�em ostatni ruch. Stacja drgn�a, objuczona baga�em pocisk�w zacz�a si� wygrzebywa� ku g�rze szybu. - Home, sweet home - szepn��em. Uk�ady kriogeniczne pracowa�y bezszmerowo. Siedzia�em i wiedzia�em, �e co� nale�y uczyni�. Westchn��, podrapa� si�, mo�e splun��. W ka�dym razie przerwa� ten prywatny stupor. Dr��c� r�ka poprawi�em ostro��. - Radioaktywno�� w normie, og�lne t�o fizykochemiczne w normie, brak aktywno�ci w eterze. Postuka�em palcem w szk�o ekranu, lecz obraz ani my�la� znika�. Zalesione pag�rki, powleczona mg�� dolina i odleg�e, nieuprawiane pola. Przynajmniej one odpowiada�y moim oczekiwaniom. Przenosz�c wizj� z jednej kamery na druga zatoczy�em pe�ny kr�g. U szczytu rozkopanej ha�dy ziemi stacja musia�a wygl�da� jak wielki kret. Nawet czarny kolor pow�oki antyradarowej pasowa�. - ��czno�� satelitarna przerwana. Zgodnie z instrukcj� powinienem by� teraz przyjrze� si� stronie przeciwnej i zada� mia�d��ce uderzenie odwetowe. Lecz ja, kt�ry p� kontynentu mog�em zdmuchn��, nie potrafi�em znale�� �adnego celu. Ziemia milcza�a. Odpi��em pasy. - Procedur� bojowa przerwana. Dzia�ania niestandardowe. Pierwszym niestandardowym zaj�ciem by�o staranne ogolenie kr�tkiej brody, potem wklepa�em w policzki spora porcjo Old Spice�a. Nast�pnie wypi�em szklank� czarnej, jak sama rozpacz, kawy i wreszcie wszed�em do komory, gdzie sta� �Ro-30�, niewielki helikopter b�d�cy ca�kiem udanym produktem firmy Robinson. W za�o�eniu, po oddaniu salwy, z jego pomaca mia�em si� wycofa� w bezpieczne miejsce. Ten termin ju� od pocz�tku wyda� mi si� wysoce podejrzany. Teraz za�, co� irracjonalnego szepta�o, i� wszystkie za�o�enia taktyczno-strategiczne warte s� funta k�ak�w. System ochrony z godn� podziwu ambicj� wymieni� powietrze, zablokowa� �luz�, aby w ko�cu rozsun�� dach. Uruchomi�em stacyjk� i ci�gni�ty pot�n� si�� rotora unios�em si� ponad stacj�. Wok� kopca le�a�y potrzaskane deski i szk�o, z pewno�ci� efekt idiotycznego maskowania, w wyniku kt�rego postawiono nade mn� szop�, b�d� kiosk z hamburgerami. Przechylaj�c maszyn� ustawi�em kurs na pobliskie miasteczko. Wzg�rze, za nim szara wst�ga drogi. Pusta, mo�e bardziej zab�ocona ni� zwykle. Prostok�t radaru nadal pozostawa� czysty. Z rykiem silnika spad�em na domy. Przywita�y mnie stereotypowym brakiem zniszcze� oraz ludzi. Samochod�w niewiele dojrza�em, niemniej jednak sta�y r�wno wzd�u� kraw�nik�w. Wykona�em nast�pny kr�g wok� ratuszowej wie�y i wtedy dopiero dostrzeg�em na horyzoncie w�ski pasek ��ci. Tego z pewno�ci� nie by�o przed czterema laty. Zwi�kszaj�c pr�dko�� odbezpieczy�em zdalnie kierowane rakiety. ��ki, ja�niej�ce gdzieniegdzie jeziorka, k�py drzew b�yskawicznie zamienia�y si� miejscami pod brzuchem maszyny. Otar�em przerw� mi�dzy okularami a he�mem i nachyli�em si� ku szybie. To by� mur, wysoki, zwie�czony ostroko�em i, do diab�a, sk�d� znany... Raptem co� przes�oni�o s�o�ce. Zanim zd��y�em zareagowa� pierwsza eksplozja roztrzaska�a rosn�c� na linii lotu k�p� drzew. Druga oszcz�dzi�a las lecz za to wybi�a w ziemi dwudziestometrow� dziur�. Kopn��em peda�y i manewruj�c gazem oraz przepustnica zawis�em nad ziemia. Po chwili p�ozy �Ro-30� dotkn�y gruntu. Szekspir powiedzia�, �e mi�dzy niebem a ziemia s� rzeczy, o kt�rych nawet si� filozofom nie �ni�o. Mia� racj�. W�a�nie stamt�d zbli�a�y si� dwa lataj�ce talerze. Inaczej, cho�bym chcia�, nie m�g�bym tego nazwa�. Opad�y dziesi�� metr�w ode mnie. Wtedy r�wnie� rozpozna�em budowl�. By� to s�ynny Mur Chi�ski. Ale do diab�a! Mojej stacji nie zbudowano ani w g�rach Nan-szap, ani nad zatoka Liaotung. - Inwazja - szepn��em, a wtedy g�ad� bli�szego spodka p�k�a, zjecha� ma�y trap i co� rodem z komiksu zesz�o na traw�. Intuicja plus dwie dziury w ziemi �wiadczy�y na niekorzy�� u�ycia karabinu maszynowego. Istota unios�a d�o�, lecz nie by� to bynajmniej gest w jakim� lingua-universum. Osobnik ��da�, abym wysiad�. Gdyby zwerbalizowa� my�li przelatuj�ce przez moj� g�ow�, by�by to be�kot pomyle�ca. W ka�dym razie przewa�a�a nutka patriotyzmu i rewan�yzmu. Wysiad�em. - M�wisz po angielsku - stwierdzi�o co� przypominaj�ce kar�a o pomarszczonej twarzy, w dodatku cierpi�cego na wodog�owie. - Podejd�. Drugi pojazd sta� bez ruchu. Naje�d�ca trzyma� w ustach �gwizdek�. - Kim jeste�? - spyta�em. - Stul pysk - mrukn�� zaj�ty obw�chiwaniem mojej osoby. - Rozbieraj si�. Znowu poci�gn�� nosem. Zaprzecza�o to wszelkim formom kontaktu, nie m�wi�c o tym, �e to w�a�nie od niego zalatywa�o czym� nieprzyjemnym. - Co si� sta�o z lud�mi? - wydusi�em. - P�niej si� dowiesz. Wyci�gn��em pistolet. - Od�� to i �ci�gaj ubranie. Skin��em g�ow� upuszczaj�c bro� w traw�. - Naturalnie - u�miechn��em si� i mierzonym ruchem kopn��em go tam, gdzie styka�y si� dolne ko�czyny. Gdyby zawy�, czy upad� z b�lu mia�bym zak�adnika. Niestety. - Przykro mi - przesun�� sw�j �gwizdek�. - Nie posiadam w tej okolicy miejsca czu�ego na b�l. Poczu�em mrowienie i nawet nie zdo�a�em unie�� r�ki. Miejsce wybrano wspaniale. Stoj�ca pomi�dzy Bazylika �w. Piotra a Kremlem stalowa konstrukcja wie�y Eiffla prezentowa�a si� wybitnie malowniczo. Po przeciwnej stronie rozgo�ci� si� kompleks Luwru, a dalej kawa�ek g�ry z posagiem, ju� nie pami�tam kogo, widoczny swego czasu nad Rio de Janeiro. Przygl�da�em si� temu wszystkiemu z tarasu Statuy Wolno�ci. Aturnianin, stoj�cy przede mn�, z uwaga obserwowa� zach�d S�o�ca. - A wi�c mam rozumie�, �e m�j striptis s�u�y� sprawdzeniu p�ci? - Tak - odpar� wyra�nie niech�tnie. - Twoja woda kolo�ska pachnie jak Aturnianki, a tych brakuje nam. Za�mia�em si� ponuro. - Mam rozumie�, �e ten dure� bra� mnie za wasz� samic�? Pytanie zosta�o bez odpowiedz Machn�wszy r�k� wr�ci�em do sedna sprawy. - Mo�e dowiem si�, gdzie wys�ali�cie ludzi? Siad� na sto�ku przypominaj�cym efekt pracy stolarza-schizofrenika. - Na mocy porozumienia sprzed dw�ch lat wszyscy mieszka�cy tej planety przenie�li si� do innego uk�ad s�onecznego. Pi��dziesi�t lat �wietlnych. - Rakietami? - Niewykonalne. Udost�pnili�my wam emitery podprzestrzenne. Migracja za bra�o nieca�e p� roku. Z pot�nego kartonu wyj��em suchary. - Nadal twierdzicie - zatrzeszcza�o mi�dzy moimi z�bami - �e by� to akt dobrowolny? - Oczywi�cie. Surowce tej planet zosta�y wyeksploatowane. Na nowej Ziemi znajdziecie ich pod dostatkiem Popi�em md�ym sokiem z puszki. Czort wie, z jakiego magazynu go wygrzebano. - A Fobos i Deimos - zaatakowa�em. - C� to by�o, jak nie demonstracja si�y? Uda�, �e nie s�yszy. - Po co szukali�cie innej planety? Przyjrza� mi si� swoim ��tawym okiem. - T�umaczy�em. Nasza gwiazda przeobra�a si� w Now�. Nie mogli�my czeka�. Cisn��em puszk� za barier�, mia� do ziemi dobre sto metr�w. - I tak, bez skrupu��w wywalili�cie nas na surowy glob... O�ywi� si� ale nie z powodu mojej przemowy. Nadlatywa� bia�y pojazd. - Takie s� prawa przyrody - mrukn�� z�a��c ze sto�ka. - Na razie i tak mamy same k�opoty z doprowadzeniem Ziemi do u�ytku. - A ja? - Ty? Zebrali�my tutaj ciekawe obiekty. Jako eksponat bodziesz czu� si� dobrze w ich otoczeniu. - Eksponat... - Tak, jeszcze w tym roku powiniene� mie� pierwsze wizyty. Ale nie obawiaj si� t�oku, nasza populacja nie jest zbyt liczna. Spodek zawis� przy barierce. - Wy�lijcie mnie na now� Ziemi�. - Sp�ni�e� si�, zdemontowali�my wszelkie urz�dzenia - przeskocz szczelin� mi�dzy bariera a pojazdem. - Jedynie tam... W obrzydliwy, jaszczurczy spos�b jedno z oczu wycelowa�o w g�r�. - W waszej bazie �Kopernik� na Ksi�ycu co� zosta�o. - Wi�c co za problem? - zerwa�em si� z le�aka. Dra� u�miechn�� si�. - Szkoda takiej atrakcji. �egnany wi�zk� przekle�stw odlecia�. Jednym, celnym kopni�ciem uda�o mi si� rozwali� stert� konserw, karton piwa i komplet rocznik�w �Playboya� Co do tych ostatnich, nie podejrzewa�em, aby to by�a celowa z�o�liwo�� Kilka dni sp�dzonych w towarzystwu Aturnian przekona�o mnie do dw�ch rzeczy. Po pierwsze, mimo sterylno�ci ich budowli wsz�dzie zalatywa�o amoniakiem, a po drugie byli �miertelnie konkretni; �adnych dwuznaczno�ci. Kilka kropli spad�o na twarz. Wci�gn��em le�ak pod dach. Schronienie przygotowane dla mnie by�o solidne, cho� sprz�ty dobiera� jaki� sadysta. Z trudem wcisn��em si� w krzes�o zabrane z dziecinnego kompletu. Blat ci�kiego sto�u o rze�bionych nogach wypad� na r�wni z moim nosem i tylko dlatego dostrzeg�em zostawiona przez Aturnianina kaset�. - Wasze rz�dy porozumia�y si� ze sob� - powiedzia� wtedy. - To jest ostatnie or�dzie prezydenta tymczasowego rz�du Ziemi. Deszcz b�bni� o szyby, a woda miota zielonkawy odcie�. Wsun��em kaset� w kiesze� magnetowidu. Pod�u�na jak pi�ka do rugby g�owa wype�ni�a ekran. Wzmocni�em g�os. - ...dlatego wszelkie rozwa�ania za, czy przeciw s� bezcelowe. Musimy skorzysta� z propozycji szlachetnych Aturnian i odej�� na nowa Ziemi�. Jak pielgrzymi z Mayflower udajemy si� w nieznane, z wiara, �e tak jak oni znajdziemy ziemi� obiecana - g�os m�czyzny za�ama� si�. - Podzielam wasz b�l, b�l wszystkich, kt�rzy zostawiaj� znajome k�ty, rzeczy i drobiazgi. R�wnie� chcia�bym p�j�� raz jeszcze na Adraststreet w Londynie, gdzie le�y niewielka wytw�rnia p�ytowa �Arien�. Si��� w fotelu i pu�ci� pierwsza z wierzchu p�yt�. Niestety, nigdy tego nie uczyni�. Mo�e kto� z was, gdyby zosta� na tej opuszczonej przez ludzi planecie... W tym w�a�nie momencie, zanim ukaza�o si� god�o Narod�w Zjednoczonych, prezydent uczyni� jedn� rzecz. Najnormalniej w �wiecie mrugn�� okiem. Cofn��em gor�czkowo ta�m� i zatrzyma�em obraz w stop-klatce. Nie by�o w�tpliwo�ci. Twarz m�czyzny wykrzywia� znacz�cy grymas. O czym �wiadczy�y To proste. Aturnianie s� kretynami, je�li chodzi o podteksty. Nie przysz�o im do �ba szuka� w przem�wieniu jakiejkolwiek informacji. Londyn, wytw�rnia �Arien�! Deszcz t�uk�cy o szyby och�odzi� m�j zapa�. Opar�em czo�o o ram� okna. Wszystko, ca�e �muzeum� otacza� mur wysoki �rednio na dziesi�� metr�w. Pr�ga b�yskawicy rozpali�a niebo. O nie... zacisn��em z�by. Zwiej�, chocia�bym mia� si� nauczy� lata�. - W porz�dku - u�miechn��em si�. Potrzeba tylko paru rzeczy. Prezydent milcza�, lecz jego mina �wiadczy�a, �e liczy na mnie. Spokojnie, pogwizduj�c szed�em od jednego bloku skalnego do drugiego. Ich r�wny szereg ci�gn�� si� po horyzont. Naturalnie, spyta�em Aturnianina, co to jest; Spojrza� na mnie z autentycznym zdumieniem. - Piramida. - Jaka piramida! - wyduka�em. - No... Cheopsa. Rozebrali�my j� na sztuki i teraz ca�� mo�na ogl�da�. Nie tylko z wierzchu. Tak, ich logika by�a zatrwa�aj�ca. Skr�ci�em mi�dzy ko�cio�em opackim St. Denis a Muzeum Guggenheima wychodz�c wprost na S. Spirito postawiony przez Brunetlego. Nie jemu zawdzi�cza�em swoje szcz�cie, a facetowi, kt�ry montowa� �awki. Lekkie, nowoczesne, i co najwa�niejsze na konstrukcji z cienkich i wytrzyma�ych rurek aluminiowych. Podszed�em do przygotowanego metalowego szkieletu i zrzuci�em tob�. Zadar�szy g�ow� ku p�askiemu sklepieniu, powiedzia�em kilka s��w przeprosin, a potem wyj��em n� i metr�wk�. Budowa lotni nie jest rzecz� �atw�. Uprz�� musi by� mocna, konstrukcja wywa�ona, a pokrycie wytrzyma�e. Co do ostatniego jedynym materia�em jaki uda�o mi si� znale�� by�y p��tna obraz�w. Wsz�dzie wisia�o tego pe�no. Ca�a noc przysz�o mi sp�dzi� w bole�ciach, co lepiej ograbi�: Prado, Ermita�, Rijksmuseum, Galeri� Drezde�sk�, czy te� mo�e Metropolitan Museum of Arts: W ko�cu zdecydowa�em si� na Luwr, no c�, zwyk�y sentyment. Przy�o�y�em �Odalisk� Bouchera z lewej strony, nieco obci�ta �Katedr� z Rouan� z Drugiej i, aby nie pos�dzano mnie o preferowanie Francuz�w, po�rodku waln��em Delaunay�a. Naprawd�, trudno by�o powiedzie� co przedstawia�. Wyci�gn��em ig�� i nanizawszy d�uga nitk� wbi�em j� w po�ladek dziewczyny. Ci�ko wzdychaj�c przyst�pi�em do ��czenia bryt�w w jedna ca�o��. Pogoda by�a wy�mienita. Podobne do frytek chmury �lizga�y si� po g�adkim jak patelnia niebie. Stan��em nog� na prowizorycznym pomo�cie zbitym z desek jakiej� staroindyjskiej �wi�tyni. Nie mia�em zamiaru prasn�� o kamienie placu �w. Piotra. Nawiasem m�wi�c, dzie� wcze�niej spostrzeg�em, �e ci kretyni przestawili kolumny niszcz�c tak pieczo�owicie wymierzona przez Berniniego perspektyw�. Umie�ci�em ci�ar lotni na plecach i dzi�kuj�c Bogu, �e nie wybra�em w collegu sekcji wio�larskiej, czy ping-ponga, ruszy�em do przodu. �ci�gn��em dr��ek i pomkn��em w d�. Odczeka�em a� nabior� odpowiedniej pr�dko�ci, a potem unios�em dzi�b mego aeroplanu. Po�ladki odaliski �opota�y dzielnie na wietrze. Skr�t mi�dzy d�wigarami wie�y Eiffla i pop�yn��em majestatycznie nad murem. Kilka minut p�niej dojrza�em helikopter, nie ruszali go. Dotkn��em trawy, przebieg�em par� krok�w, wreszcie potkn��em si� o bia�a tabliczk� wbit� w ziemi�. Alfabet stanowi� naturalnie czarna magi�, i r�wnie dobrze m�g�bym go czyta� stoj�c na g�owie, lecz dyskretna wo� amoniaku wyja�nia�a wiele. M�j wspania�y �Ro-30� uznano za eksponat. Wskoczy�em do kabiny. Nie mia�em poj�cia, jak dzia�a radar Aturnian. Niemniej stara�em si� prawie �e kluczy� mi�dzy drzewami. Dalekie b�yski od strony Rotterdamu �wiadczy�y, �e trwaj� tam jakie� prace. Na wszelki wypadek skr�ci�em w stron� Bredy. Te mopsy pos�ugiwa�y si� technik�, kt�ra rozs�dniej by�o omija�. Najlepszy dow�d spotka�em ju� po kilkunastu minutach lotu. Zamiast wyspy Goeree dojrzalem pod sob� kilkana�cie mniejszych wysp Goeree. Dymi�y i bez wzgl�du na to, co z nimi robiono, eksperyment trudno by�o zaliczy� do udanych. Z kolei kana� La Manche znikn��, a m�wi�c j�zykiem optymisty powsta� nowy, oryginalny w�w�z La Manche. Twarde p�aty zastyg�ego b�ota nachodzi�y na siebie, tworz�c gdzieniegdzie prawdziwe wzg�rza. Urocze, lecz s�dz�c z koloru �mierdz�ce. Bez skrupu��w odczepi�em puste zbiorniki rezerwowe, o ma�o nie bombarduj�c osiad�ej na dnie �odzi podwodnej. Wygl�da�a na idealny egzemplarz dla marynarza-domatora; m�g� przecie� spa� przy otwartym oknie. Nad Londyn nadlecia�em z p�nocy. Bez spowijaj�cej dachy szarej mg�y wygl�da� podejrzanie czysto. Puste miejsca przypomina�y o estetycznych gustach Aturnian. Szczeg�lnie �a�o�nie prezentowa�o si� Ludgate Hill ogo�ocone z Katedry �w. Paw�a. Wymin��em budynki centrum i zawis�em nad Soho. Jak�esz sielankowo wygl�da�o... Wszystkie dewotki pop�aka�yby si� jak bobry. Opad�em na szeroki skwer, gdzie wida�, by�o szyld ksi�garni. Potrzebowa�em plan miasto, bez kt�rego odnalezienie wytw�rni by�o niepodobie�stwem. Kamie�, na kt�ry zeskoczy�em, omal nie przyprawi� mnie o zwichni�cie stopy. Na wszelki wypadek zabra�em go ze sob�. Jednak dziura w drzwiach �wiadczy�a, �e kto� wcze�niej wpad� na podobny pomys�. Wszed�em do �rodka, plan le�a� na wierzchu. Mia�em szcz�cie, Adraststreet zaczyna�a si� na przeciwnej stronie placu. Ci�ka brama i ��obkowane p�kolumny bardziej pasowa�y do przybytku uciech, ni� wytw�rni p�ytowej. Jednak tablica ze stylizowanym koniem by�a na miejscu. Mo�liwe, �e hall posiada� wystr�j nawet maureta�ski. Niestety, w nik�ym �wietle wpadaj�cym przez brudne szyby i tak bym tego nie zauwa�y�. Wyj��em latark� i wspi��em si� na pi�tro. Poprzybijane do �cian jaskrawe strza�ki nie pozwala�y si� zgubi�. Pozwijane plakaty spoziera�y ze �cian. Sun��em �wiat�em po wyblak�ych twarzach, a� w ko�cu, w g��bi korytarza wy�owi�em otwarte drzwi. Pok�j ton�� w mroku, lecz �ciany zastawiono gramofonowymi p�ytami. Podci�gn��em rolet�. Blade promienie s�o�ca na tyle rozja�ni�y pok�j, �e dojrza�em fotel, st� z gramofonem i kilkoma p�ytami. Aparat nale�a� do modeli na baterie. U�miechn��em si�. widz�c, i� pierwszy z g�ry le�y singiel Beatles�w �From Me To You�. G�os jednak z pewno�ci� nie nale�a� do Lennona, czy McCartney�a. - Katastrofa przysz�a z najmniej oczekiwanej strony. W pierwszej chwili rz�dy nie chcia�y uwierzy� fizykom, wszystko zakrawa�o na bzdur�. Lecz chyba po raz pierwszy szpiegostwo na co� si� przyda�o - g�os zn�w spowa�nia�. - W kilka tygodni. wiadomo by�o, �e �rdza nuklearna� jest faktem. Nikt nie przewidywa� tego zjawisko, swoistego zm�czenia metalu przez styczno�� z materia�ami promieniotw�rczymi. Niestety, proces by� nieodwracalny i dok�adnie za trzy lata Ziemia mia�a si� rozpa��. Pojawi�o si� par� koncepcji. Informowa�; nie informowa�, rozdawa� cyjanek, czy te� czeka�... I w�a�nie wtedy przybyli oni. Nie bawili si� w konwenanse. Rozwalili ksi�yce Marsa i stwierdzili, �e w ramach roszady galaktycznej zostaniemy wysiedleni na inn� planet�. Nie wiedzieli�my, �mia� si� czy p�aka�. Ci idioci nie mieli zielonego poj�cia, co ich tu czeka. Aby nie wzbudzi� podejrze� targowali�my si� o mas� przerzutow�. Dzi�ki temu, uda�o si� zabra� sporo sprz�tu i nie trzeba b�dzie zaczyna� od dymarek przerwa� na moment. - Pozosta�a tylko troska o was. Tych, kt�rzy jakim� nieszcz�liwym zbiegiem okoliczno�ci zostan� na Ziemi. Korzystaj�c ze swoistej naiwno�ci Aturnian staramy si� zostawi� jak najwi�cej �lad�w. Dlatego, je�li omini�to ciebie szukaj najbli�szego emitera i uciekaj do nas. Wystarczy wej�� do kabiny i wcisn�� klawisz... P�yta zgrzytn�a, jeszcze par� obrot�w i talerz zatrzyma� si�. Z nienaturalnym spokojem przyjrza�em si� swoim paznokciom. Siedz� na beczce z prochem, kt�rej lont ju� podpalono, pomy�la�em. Jednak szelest od strony drzwi by� zbyt wyra�ny. Wywracaj�c fotel zerwa�em si� na r�wne nogi. Nie da si� ukry�. Dobre wyszkolenie to podstawa dzia�a� s�u�b specjalnych. Pi�� luf wycelowanych w m�j tors stanowi�o koronny argument. Licz�c od prawej nale�a�y do �Galila�, �Beretty�, �MG-52�, �Enfielda� i karabinku wz�r 47. Spojrza�em no swojego Smith and Wesson 821. - Cze�� ch�opcy - u�miechn��em si�. - Sama mi�dzynarodowa �mietanka, prawda? Ubrana w zielony drelich posta� uczyni�a krok w prz�d. - Przepraszam - wyj�ka�em. Przepraszam pani�. - Drobiazg - dziewczyna popatrzyli za siebie. - Ale pami�taj, my nie rozmawiamy o swoich narodowo�ciach. Jestem �pi�tka�, ty b�dziesz �sz�stka�. - Naturalnie - raz jeszcze spojrza�em na ich automaty. - Przekonali�cie mnie. Akumulator wymontowany z Robinsona stanowi� �r�d�o energii dla �ar�wki kolebi�cej si� u pu�apu piwnicy. Opar�em �okie� o stert� myde� i znowu o ma�o nie kichn��em. Mieszanka zapach�w by�a piorunuj�ca. �Dw�jka�, maj�cy r�wnie silny obcy akcent, co i aspiracje przyw�dcze, ko�czy� d�u�sza przemow�. - Nie ma znaczenia kto z nas siedzia� na stacji orbitalnej, a kto w wi�zieniu. Wa�ne, �e pojawi�a si� szansa - wycelowa� we mnie palec. - On twierdzi, �e wie gdzie pozostawiono emiter. - Tak - poci�gn��em �yk kawy przypominaj�cej mydliny. - Czynny emiter jest na Ksi�ycu w bazie �Kopernik�. �Tr�jka� kichn��. - Jak� masz pewno��? - Aturnianin mi to powiedzia�. Oni nie potrafi� k�ama�. Wzruszy� ramionami. - Tylko ty mia�e� okazj� z nimi rozmawia�. - Zgadza si�, wi�c tym bardziej powinni�cie mi ufa�. Zastan�wmy si� lepiej, jak dolecie� na Ksi�yc. - S�usznie - �dw�jk�� otrzepuj�c spodnie zeskoczy� na pod�og�. - Widzisz, niedaleko Londynu Aturnianie postawili muzeum lotnictwa i astronautyki, odpowiednik miejsca sk�d uciek�e�. Mi�dzy innymi stoi tam przygotowany do startu wahad�owiec. - Wspaniale - podskoczy�em niemal za�amuj�c karton. - Trzeba wykorzysta� moment, kiedy s� zaj�ci przebudow� Ziemi i jak najszybciej tam si� dosta�. - Niezupe�nie - �dw�jka� westchn��, a� zako�ysa�a si� metka jego nowej koszuli. - Bez przerwy sterczy tam kilkunastu obcych, robi� jakie� do�wiadczenia. Dziewczyna siad�a na stercie chusteczek higienicznych. - Nie wiadomo jakich wyci�gn�� szepn�a. - Masz jaki� pomys�? Roz�o�y�em bezradnie r�ce. W ��tawym �wietle wygl�dali szczeg�lnie mizernie. �Dw�jka� uni�s� swoje podkr��one oczy. - Nie powiedzieli�my ci ca�ej prawdy - powiedzia� z trudem. - Szacunkowy termin eksplozji up�yn�� cztery dni temu. Chcia�em wsta�, lecz r�ka obsun�a si� pomi�dzy kartony. - Zauwa�y�e� - �e koniec nagrania zosta� zdrapany - ci�gn��. - Nie chcieli�my, aby� wpad� w panik�. - A teraz? - Teraz i tak wszystko jedno. Nie mia� racji. Teraz w�a�nie dozna�em ol�nienia. Wstaj�c zepchn��em dziewczyn� mi�dzy pud�a, �jedynk� usadzi�em na pudle z olejkiem r�anym i pobieg�em w g��b magazynu machaj�c latark�. A� dziw, �e nikomu nie wybi�em oka. Wreszcie pod samym sufitem wy�owi�em kilka pude� owini�tych ��t� foli�. Wdrapa�em si� na stela� i z triumfaln� min� postawi�em je na pod�odze. - Old Spice - niepewnie przeczyta�a �Pi�tka�. - W�a�nie, zapach ich wyko�czy. �Jedynka� wycieraj�cy spodnie z olejku poruszy� si� niespokojnie. Z trzema �rubami nie mia�em k�opotu. Czwartej kto� zjecha� �epek i musia�em u�y� kombinerek. - Jak idzie? - zaszemra�o. Unios�em klap� kombinezonu. - Jeszcze chwila. Co u was? �Dw�jka� obserwowa� okna, kt�rych jasne kontury widnia�y pionowo nade mn�. - Siedz�. Nie ma mowy, aby przej�� teraz przez p�yt�. - Bez paniki - mrukn��em i �ruba wysz�a, przytrzyma�em pokryw� kolanem. - Jak tylko wbiegn� do piwnicy, ruszajcie. Spojrza�em ku wysokiej kratownicy, gdzie sta� wahad�owiec. Wyj��em z torby du�y flakon wody kolo�skiej. Szurn�� w d� rur� wentylacyjna, a cichy brz�k potwierdzi� przypuszczenie, �e drugi koniec zamyka identyczna, perforowana pokrywa. Kolejny flakon wzbogaci� piwnic� o nast�pn� �wiartk� Old Spice�a. - No i co? - spyta�em cicho. - Nic, zupe�nie nic. Wrzuci�em reszt� opakowa�. - Jak tam? - Czy ja wiem... Kilkana�cie g�os�w zawy�o nade mn�, mrugn�o szk�o i z p�kaj�cych szyb polecia�y od�amki szk�a. Przypad�em do muru. - Zwariowali, wywa�aj� pod�og�! skrzecza� �dw�jka�, - S�yszysz? G�upie pytanie. Po�ar w domu wariat�w w por�wnaniu z tym by� niczym. - Biegnijcie do wahad�a... - urwa�em uderzony czym� ci�kim w plecy. Podnios�em si� i spojrza�em prosto w pysk Aturnianina. Chyba wypchni�to go przez okno. Powiedzia� co� niezrozumia�ego, a potem szybko mnie obw�cha�. Chrz�kn�� zawiedziony, lecz po sekundzie poczu� zapach dolatuj�cy z rury. Wrzasn�� i bez namys�u skoczy� tam na g��wk�. C� za temperament, pomy�la�em, biegn�c ile si� w nogach ku wie�y startowej. - Szybciej! - �pi�tka� wychyla�a si� z kosza windy. - Startujemy. �api�c-oddech wpad�em do �rodka. - Spokojnie - wysapa�em. - Maj� zaj�cie. W pe�ni znaczenia tego s�owa nieludzkie wrzaski przeszukuj�cych piwnice Aturnian nios�o po okolicy. S�dz�, �e najgorzej mia� ten, kt�ry skoczy� do rury. Biedak, ca�y musia� przesi�kn�� Old Spice�m... Je�li nawet �dw�jka� irytowa� mnie swoj� zarozumia�o�ci�, to pilot z niego by� wy�mienity. Bez naprowadzania posadzi� wahad�o nie dalej jak kilkadziesi�t metr�w od bazy. Mimo trzydobowej podr�y momentalnie ruszyli�my do wyj�cia, zreszt� i tak ca�e paliwo posz�o na lot. �Tr�jka� jako pierwszy dojrza� emiter - jaskrawy sze�cian stoj�cy przy kopule bazy. - Niech B�g ma nas w opiece j�kn�� kto� w eterze, gdy zeskakiwali�my na p�yt�. Ka�dy stara� si� dostrzec jaki� znak, potwierdzenie �ywotno�ci emitera. Stoj�ce w zenicie s�o�ce odbija�o si� od ba� he�m�w nie u�atwiaj�c zadania. Spojrza�em nad horyzont, gdzie wisia�a b��kitna kula Ziemi. - Jest! - wrzasn�� �tr�jka�. Mia� zdecydowanie najlepszy wzrok. Par� d�ugich podskok�w i zach�anni wbili�my spojrzenia w pod�wietlona p�ytk�: �Gotowo�� do emisji�. W akompaniamencie okrzyk�w wcisn�li�my si� do �rodka, wn�trze przypomina�o ciasna wind�. Domkn��em drzwi, potem spojrza�em nad horyzont. - Patrzcie! Na czarnym niebie, �arz�c si� jak palenisko, p�on�a Ziemia. Moment odczekali�my w milczeniu, w ko�cu �pi�tka� po�o�y�a palec na klawiszu. - �egnaj mamusiu - powiedzia�a. Z samej podr�y pami�tam jedynie d�wi�k, ostry, sycz�cy, wibrowa� w ciemno�ciach. Potem jasne, prawie o�lepiaj�ce �wiat�o s�o�ca przeszyto wn�trze emitera. - Nowa Ziemia - �pi�tka� spojrza�a wok� rozmarzonym wzrokiem. Kopulaste budowle r�nych wielko�ci okr��a�y nieck� placu, ponad kt�rym napina� si� seledyn nieba. - Co za pi�kne miejsce... - szepn�a. - Jak ciekawie pachnie. - Tak - przytakn��em, a potem przechodz�c wszystkie odcienie szaro�ci moja twarz zbiela�a. Kto� musia� przytrzyma� mnie w drzwiach. - Amoniak - wymamrota�em i chwyci�em �pi�tk� za ramiona. - Rany boskie, gdzie� ty nas wys�a�a?! - S�o�ce - wydusi� z siebie �dw�jka�. - Ono si� powi�ksza. - Czy tam by� tylko jeden klawisz?! - rykn��em. - Nie - dziewczyna zachlipa�a. Wi�cej, tak jak tutaj. Wskaza�a na d�ugi rz�d przycisk�w oznaczonych hieroglifami Aturnian. - O Bo�e - j�kn��em. Z sekundy na sekund� w budce robi�o si� coraz gor�cej.