9040
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9040 |
Rozszerzenie: |
9040 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9040 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9040 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9040 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
JAN PAWE� II
PAMI�� I TO�SAMO��
Rozmowy na prze�omie tysi�cleci
WYDAWNICTWO ZNAK- KRAK�W 2005
Od redakcji
XX wiek by� �wiadkiem historycznych wydarze�, kt�re przynios�y zdecydowane zmiany w sytuacji politycznej i spo�ecznej ca�ych narod�w i nie pozosta�y bez wp�ywu na losy poszczeg�lnych obywateli. Sze��dziesi�t lat temu zako�czy�a si� wojna, kt�ra pomi�dzy 1939 a 1945 rokiem sta�a si� dla �wiata tragicznym dramatem zniszczenia i �mierci. W nast�pnych latach mieli�my do czynienia z rozszerzaniem si� dyktatury komunistycznej w wielu krajach Europy �rodkowo--Wschodniej i z przenikaniem marksistowskiej ideologii do innych pa�stw Europy, Afryki, Ameryki �aci�skiej i Azji. Ponadto na pocz�tki XXI wieku pad� niestety bolesny cie� terroryzmu w skali �wiatowej: zburzenie wie� World Trade Center w Nowym Jorku by�o tego najbardziej wymownym wyrazem. Czy mo�na w tych wydarzeniach nie dostrzega� czynnej obecno�ci mysterium iniquitatis~?
Jednak�e obok z�a nie brakowa�o dobra. Dyktatury, kt�re zapanowa�y poza "�elazn� kurtyn�", nie zdo�a�y zdusi� pragnienia wolno�ci w poddanych im narodach. W Polsce, wbrew oporowi re�imu, narodzi� si� i umocni� ruch zwi�zkowy znany pod nazw� "Solidarno��". By� to sygna� przebudzenia, kt�ry odbi� si� echem r�wnie� w innych krajach. I nadszed� rok 1989, kt�ry przeszed� do historii jako ten, w kt�rym obalono mur berli�ski, a potem dokona� si� szybki upadek dyktatury ko-
5
munistycznej w krajach europejskich, w kt�rych panowa�a od dziesi�cioleci. Dwudzieste stulecie by�o tak�e wiekiem, w kt�rym liczne narody podleg�e wcze�niej systemom kolonialnym osi�gn�y niepodleg�o��. Powsta�y nowe pa�stwa, kt�re mimo uzale�nie� i nacisk�w mog� cieszy� si� mo�liwo�ci� decydowania o swych losach. Trzeba te� wspomnie� fakt ukszta�towania si� organizm�w mi�dzynarodowych, kt�re po II wojnie �wiatowej podj�y zadanie zapewnienia pokoju i bezpiecze�stwa narod�w, troski o bardziej sprawiedliwy podzia� d�br, obrony praw cz�owieka i s�usznych oczekiwa� r�nych grup spo�ecznych. W ko�cu nale�y wspomnie� powstanie i p�niejsze rozszerzenie Wsp�lnoty Europejskiej.
R�wnie� w �yciu Ko�cio�a nie brak by�o wydarze�, kt�re pozostawi�y g��boki �lad, wyznaczaj�c kierunki pozytywnych zmian o wielkim znaczeniu dla tera�niejszo�ci i, miejmy nadziej�, dla przysz�o�ci Ludu Bo�ego. Po�r�d nich na pierwszym miejscu nale�y wymieni� II Sob�r Watyka�ski (1962-1965) i r�ne inicjatywy, kt�re zrodzi�y si� jako jego konsekwencje, jak cho�by: reforma liturgiczna, zaanga�owanie na polu ekumenicznym i dialog mi�dzy religiami. Jak nie doceni� te� ca�ego dobra w wymiarze duchowym i ko�cielnym, jakie dokonywa�o si� podczas celebracji Wielkiego Jubileuszu Roku 2000?
Szczeg�lnym �wiadkiem tych wydarze� jest Papie� Jan Pawe� II. Osobi�cie do�wiadczy� dramatycznych i heroicznych dziej�w swojego kraju, Polski, z kt�rym wci�� jest zwi�zany. W ostatnich dziesi�cioleciach by� r�wnie� uczestnikiem -
wpierw jako ksi�dz, potem jako biskup, a w ko�cu jako papie� - wielu wydarze� w historii Europy i ca�ego �wiata. Ta ksi��ka prezentuje niekt�re z jego do�wiadcze� i refleksje, jakie dojrzewa�y w nim w obliczu r�norakich form z�a, wobec kt�rego nie traci� nigdy perspektywy dobra, prze�wiadczony, �e to ono ostatecznie zwyci�a. Dokonuj�c przegl�du r�nych aspekt�w dzisiejszej rzeczywisto�ci, Ojciec �wi�ty w cyklu "rozm�w na prze�omie tysi�cleci" podj�� refleksj� nad obecnymi zjawiskami w �wietle minionych dziej�w, w kt�rych usi�owa� odnale�� korzenie tego, co teraz dokonuje si� w �wiecie, aby da� wsp�czesnym, poszczeg�lnym osobom i ca�ym ludom, mo�liwo�� obudzenia w sobie, poprzez uwa�ny powr�t do "pami�ci", �ywego poczucia w�asnej "to�samo�ci".
Pisz�c t� ksi��k�, Jan Pawe� II powr�ci� do najwa�niejszych temat�w rozmowy, jaka mia�a miejsce w 1993 roku w Castel Gandolfo. Dwaj polscy filozofowie, ks. J�zef Tischner i Krzysztof Michalski, za�o�yciele Instytutu Nauk o Cz�owieku Institutfiir die Wissenschaften vom Menschen) w Wiedniu, zaproponowali mu przeprowadzenie krytycznej analizy historycznej i filozoficznej dw�ch dyktatur, kt�re naznaczy�y pi�tnem dwudzieste stulecie: nazizmu i komunizmu. Nagrane w�wczas rozmowy zosta�y potem spisane. Jednak�e Ojciec �wi�ty, wracaj�c do kwestii podnoszonych w tamtej konwersacji, uwa�a� za konieczne rozszerzenie perspektyw wywodu. Zatem, wychodz�c od wspomnianych rozm�w, rozwin�� swoj� refleksj� o nowe elementy. Tak powsta�a ta ksi��ka, kt�ra podejmuje zagadnienia maj�ce istotne znaczenie dla los�w ludzko�ci, stawiaj�cej pierwsze kroki w trzecim tysi�cleciu.
Przy redakcji ksi��ki zosta�a zachowana literacka forma konwersacji, aby czytelnik mia� �wiadomo��, �e nie jest to wyk�ad akademicki, ale przyjacielska rozmowa, w kt�rej - podejmuj�c z wielk� precyzj� proponowane kwestie w poszukiwaniu w�a�ciwych odpowiedzi - nie mo�na by�o rozwin�� wyczerpuj�cych wywod�w. Pytania, w ich aktualnej formie, zosta�y dodane przez redakcj�. Maj� one za zadanie u�atwi� czytelnikowi w�a�ciwe zrozumienie papieskiej my�li.
�yczymy, aby ka�dy, kto we�mie do r�ki t� ksi��k�, m�g� znale�� w niej rozwi�zania przynajmniej niekt�rych kwestii, jakie go nurtuj�.
MISERICORDIA
MIARA WYZNACZONA Z�U
1. Mysterium iniquitatis. Koegzystencja dobra i z�a
Po upadku dwu pot�nych system�w totalitarnych - nazizmu w Niemczech i komunistycznego "realnego socjalizmu" Zwi�zku Radzieckiego - kt�re zaci��y�y nad ca�ym wiekiem XX i s� odpowiedzialne za niezliczone zbrodnie, wydaje si�, �e przysz�a pora na zastanowienie si� nad ich genez�, skutkami, a zw�aszcza nad ich znaczeniem w historii ludzko�ci. Jak, Ojcze �wi�ty, nale�y rozumie� sens tego wielkiego "wybuchu" z�a?
Wiek XX by� w jakim� sensie widowni� narastania proces�w dziejowych, a tak�e proces�w ideowych, kt�re zmierza�y w kierunku wielkiego "wybuchu" z�a, ale tak�e by� widowni� ich pokonywania. Czy zatem spojrzenie na Europ� jedynie od strony z�a, kt�re pojawi�o si� w jej nowo�ytnych dziejach, jest spojrzeniem s�usznym? Czy nie zawiera si� tutaj jaka� jednostronno��? Nowo�ytne dzieje Europy, naznaczone - zw�aszcza na Zachodzie - wp�ywami o�wiecenia, zrodzi�y tak�e wiele dobrych owoc�w. Jest to poniek�d zgodne z natur� z�a, tak jak je definiuje, zgodnie z uj�ciem �w. Augustyna, �w. Tomasz. Z�o jest zawsze brakiem jakiego� dobra, kt�re w danym bycie powinno si� znajdowa�, jest niedostatkiem. Nigdy nie jest jednak ca�kowit� nieobecno�ci� dobra. W jaki spos�b z�o wyra-
sta i rozwija si� na zdrowym pod�o�u dobra, stanowi poniek�d tajemnic�.
Tajemnic� jest r�wnie� owo dobro, kt�rego z�o nie potrafi�o zniszczy�, kt�re si� krzewi niejako wbrew z�u, i to na tej samej glebie. Przypomina si� ewangeliczna przypowie�� o pszenicy i k�kolu (por. Mt 13, 24-30). Kiedy s�udzy pytaj� gospodarza: "Chcesz wi�c, �eby�my poszli i zebrali go [k�kol]?", on odpowiada w spos�b bardzo znamienny: "Nie, by�cie zbieraj�c chwast, nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozw�lcie obojgu r�� a� do �niwa; a w czasie �niwa powiem �e�com: zbierzcie najpierw chwast i powi��cie go w snopki na spalenie; pszenic� za� zwie�cie do mego spichlerza" (Mt 13, 29-30). W tym przypadku wspomnienie �niwa odnosi si� do ostatniej fazy historii, do eschatologii.
Mo�na powiedzie�, �e ta przypowie�� jest kluczem do rozumienia ca�ych dziej�w cz�owieka. W r�nych epokach i w r�nym znaczeniu "pszenica" ro�nie razem z "k�kolem", a "k�kol" razem z "pszenic�". Dzieje ludzko�ci s� widowni� koegzystencji dobra i z�a. Znaczy to, �e z�o istnieje obok dobra; ale znaczy tak�e, �e dobro trwa obok z�a, ro�nie niejako na tym samym pod�o�u ludzkiej natury. Natura bowiem nie zosta�a zniszczona, nie sta�a si� ca�kowicie z�a, pomimo grzechu pierworodnego. Zachowa�a zdolno�� do dobra i to potwierdza si� w r�nych epokach dziej�w.
2. Ideologie z�a
zatem wzi�y si� ideologie z�a? Jakje s� korzenie nazizmu i komunizmu? Jak dosz�o do upadku tych system�w?
Wszystkie te pytania maj� g��bokie znaczenie filozoficzne i teologiczne. Trzeba zrekonstruowa� "filozofi� z�a" w jej wymiarze europejskim i nie tylko europejskim. A rekonstrukcja ta wyprowadza nas poza ideologie. Zmusza nas, by wej�� w �wiat wiary. Trzeba dotkn�� tajemnicy Boga i stworzenia, a w szczeg�lno�ci tajemnicy cz�owieka. S� to tajemnice, kt�rym stara�em si� da� wyraz w pierwszych latach mego pos�ugiwania na Stolicy �w. Piotra poprzez encykliki Redemptor hominis, Dives in misericordia oraz Dominum et vivifkantem. Ca�y ten tryptyk odpowiada w istocie trynitarnej tajemnicy Boga. Wszystko, co zawiera si� w encyklice Redemptor hominis, przynios�em z sob� z Polski. R�wnie� refleksje zawarte w Dives in misericordia by�y owocem moich do�wiadcze� duszpasterskich zdobytych w Polsce, a w spos�b szczeg�lny w Krakowie. Przecie� tam znajduje si� gr�b siostry Faustyny Kowalskiej, kt�rej Chrystus pozwoli� by� szczeg�lnie natchnion� wyrazicielk� prawdy o Bo�ym mi�osierdziu. Prawda ta ukszta�towa�a w Faustynie niezwykle bogate �ycie mistyczne. By�a to osoba prosta, niewykszta�cona, a mimo to ludzie czytaj�cy Dzienniczek jej objawie� zdumiewaj� si� nad g��bi� mistycznego do�wiadczenia, kt�re w nim si� zawiera.
13
M�wi� o tym dlatego, �e objawienia siostry Faustyny, skoncentrowane na tajemnicy Bo�ego mi�osierdzia, odnosz� si� do czasu przed II wojn� �wiatow�. To jest w�a�nie ten czas, w kt�rym powstawa�y i rozwija�y si� owe ideologie z�a, jakimi by�y nazizm i komunizm. Siostra Faustyna sta�a si� rzeczniczk� przes�ania, i� jedyn� prawd� zdoln� zr�wnowa�y� z�o tych ideologii jest ta, �e B�g jest Mi�osierdziem - prawda o Chrystusie mi�osiernym. I dlatego, powo�any na Stolic� Piotrow�, czu�em szczeg�ln� potrzeb� przekazania tych rodzimych do�wiadcze�, kt�re z pewno�ci� nale�� do skarbca Ko�cio�a powszechnego.
Encyklika o Duchu �wi�tym Dominum et vivificantem ma ju� sw�j rzymski rodow�d. Dojrzewa�a nieco p�niej. Zrodzi�a si� z medytacji nad Ewangeli� �w. Jana, nad tym, co Chrystus m�wi� podczas Ostatniej wieczerzy. W�a�nie w tych ostatnich godzinach ziemskiego �ycia Chrystusa otrzymali�my chyba najpe�niejsze objawienie o Duchu �wi�tym. W�r�d s��w, kt�re wypowiedzia� w�wczas Jezus, znajduje si� tak�e stwierdzenie bardzo znamienne dla interesuj�cej nas kwestii. M�wi On, �e Duch �wi�ty "przekona �wiat o grzechu" (J 16, 8). Stara�em si� wnikn�� w te s�owa i to doprowadzi�o mnie do pierwszych stron Ksi�gi Rodzaju, do wydarzenia, kt�re zosta�o nazwane "grzechem pierworodnym". �w. Augustyn z niezwyk�� wnikliwo�ci� scharakteryzowa� natur� tego grzechu w nast�puj�cej formule: amor sui usque ad contemptum Dei -"mi�o�� siebie a� do negacji Boga" (De civitate Dei, XIV 28). W�a�nie amor mi - mi�o�� w�asna - popchn�a pierwszych rodzic�w ku pierwotnemu niepos�usze�stwu, kt�re da�o pocz�tek rozszerzaniu si� grzechu w ca�ych dziejach cz�owieka.
14
Odpowiadaj� temu s�owa z Ksi�gi Rodzaju: "Tak jak B�g b�dziecie znali dobro i z�o" (Rdz 3, 5), czyli b�dziecie sami stanowi� o tym, co jest dobrem, a co z�em.
I ten w�a�nie pierworodny wymiar grzechu nie m�g� znale�� wsp�miernej rekompensaty w innej postaci, jak poprzez przeciwstawne amor Dei usque ad contemptum sui - "mi�o�� Boga a� do negacji siebie". Tutaj w�a�nie dotykamy tajemnicy odkupienia cz�owieka, a do tego poznania prowadzi nas Duch �wi�ty. To On pozwala nam tak g��boko wnikn�� wmysterium Crucis, a r�wnocze�nie pochyli� si� nad otch�ani� z�a, kt�rego sprawc� i zarazem ofiar� sta� si� cz�owiek na pocz�tku swoich dziej�w. Do tego w�a�nie odnosi si� wyra�enie: "przekona� �wiat o grzechu". A celem tego "przekonywania" nie jest pot�pienie �wiata. Je�eli Ko�ci� w mocy Ducha �wi�tego nazywa z�o po imieniu, to tylko w tym celu, a�eby wskazywa� mo�liwo�� jego przezwyci�enia. Amor Dei usque ad contemptum sui ma takie w�a�nie wymiary. S� to w�a�ciwe wymiary mi�osierdzia. B�g w Jezusie Chrystusie pochyla si� nad cz�owiekiem, aby poda� mu d�o�, a�eby go d�wign�� za ka�dym razem, gdy upada, a�eby go stale podnosi� i wspomaga� w podejmowaniu z moc� nowej drogi. Cz�owiek nie potrafi powsta� o w�asnych si�ach. Potrzebuje pomocy Ducha �wi�tego. Je�eli odrzuca t� pomoc, w�wczas dopuszcza si� grzechu, kt�ry Chrystus nazwa� "blu�nierstwem przeciwko Duchowi", oznajmiaj�c r�wnocze�nie, �e jest on nieodpuszczalny (por. Mt 12, 31). Dlaczego nieodpuszczalny? Dlatego, �e wyklucza w samym cz�owieku pragnienie odpuszczenia. Cz�owiek odpycha mi�o�� i mi�osierdzie Boga, gdy� sam uwa�a si� za Boga. Mniema, �e sam sobie potrafi wystarczy�.
15
Wspomnia�em kr�tko trzy encykliki, kt�re wyda�y mi si� koniecznym komentarzem do ca�ego magisterium II Soboru Watyka�skiego, a tak�e do z�o�onych sytuacji pojawiaj�cych si� w tym momencie dziejowym, w kt�rym wypad�o nam �y�.
W ci�gu lat zrodzi�o si� we mnie prze�wiadczenie, �e ideologie z�a s� g��boko zakorzenione w dziejach europejskiej my�li filozoficznej. W tym miejscu musz� dotkn�� pewnych fakt�w, kt�re zwi�zane s� z dziejami Europy, a zw�aszcza jej kultury. Kiedy ukaza�a si� encyklika o Duchu �wi�tym, pewne �rodowiska na Zachodzie bardzo negatywnie na ni� zareagowa�y. Z czego wynika�a ta reakcja? Pochodzi�a ona z tych samych �r�de�, z kt�rych przed ponad dwustu laty zrodzi�o si� tak zwane europejskie o�wiecenie - w szczeg�lno�ci o�wiecenie francuskie, nie wykluczaj�c jednak angielskiego, niemieckiego, hiszpa�skiego czy w�oskiego. Od nich wszystkich r�ni�o si� o�wiecenie w Polsce. Rosja za� chyba nie prze�y�a wstrz�su o�wieceniowego. Kryzys tradycji chrze�cija�skiej przyszed� tam inn� drog� i na pocz�tku XX wieku wybuch� z tym wi�ksz� gwa�towno�ci� w postaci radykalnie ateistycznej rewolucji marksistowskiej.
Aby lepiej na�wietli� ten problem, trzeba wr�ci� jeszcze do okresu przed o�wieceniem, a przede wszystkim do tej rewolucji, jakiej w my�leniu filozoficznym dokona� Kartezjusz. Cogito, ergo sum - "my�l�, wi�c jestem", przynios�o odwr�cenie porz�dku w dziedzinie filozofowania. W okresie przed-kartezja�skim filozofia, a wi�c cogito (my�l�) czy raczej cognosco (poznaj�), by�a przyporz�dkowana do esse (by�), kt�re by�o czym� pierwotnym. Dla Kartezjusza natomiast esse sta�o si� czym� wt�rnym, podczas gdy za pierwotne uwa�a� cogito.
16
W ten spos�b dokona�a si� nie tylko zmiana kierunku filozofowania, ale r�wnie� radykalne odej�cie od tego, czym dawniej by�a filozofia, czym by�a w szczeg�lno�ci filozofia �w. Tomasza z Akwinu: filozofia esse. Wcze�niej wszystko by�o interpretowane przez pryzmat istnienia esse) i wszystko si� przez ten pryzmat t�umaczy�o. B�g jako samoistne Istnienie (Ens subsistens) stanowi� nieodzowne oparcie dla ka�dego ens non subsistens, ens participatum, czyli dla wszystkich byt�w stworzonych, a wi�c tak�e dla cz�owieka. Cogito, ergo sum przynios�o zerwanie z tamt� tradycj� my�li. Pierwotne sta�o si� teraz ens cogitans (istnienie my�l�ce). Od Kartezjusza filozofia staje si� nauk� czystego my�lenia: wszystko to, co jest bytem esse) - zar�wno �wiat stworzony, jak i Stw�rca - pozostaje w polu cogito jako tre�� ludzkiej �wiadomo�ci. Filozofia zajmuje si� bytami o tyle, o ile s� tre�ci� �wiadomo�ci, a nie o tyle, o ile istniej� poza ni�.
W tym miejscu trzeba nieco czasu po�wi�ci� tradycjom filozofii polskiej, a szczeg�lnie temu, co sta�o si� w niej po doj�ciu do w�adzy partii komunistycznej. Z uniwersytet�w usuwano wszelkie formy my�lenia filozoficznego, kt�re nie odpowiada�y modelowi marksistowskiemu. Dokonywano tego w spos�b prosty i radykalny: usuwano ludzi, kt�rzy reprezentowali ten spos�b uprawiania filozofii. Bardzo znamienne, �e w�r�d tych, kt�rych pozbawiono katedr, znajdowali si� przede wszystkim reprezentanci filozofii realistycznej, w��cznie z przedstawicielami realistycznej fenomenologii, jak prof. Roman Ingarden, oraz szko�y lwowsko-warszawskiej, jak prof. Izydora D�mbska. Trudniej by�o z reprezentantami tomizmu, poniewa� znajdowali si� na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i na wydzia�ach teologicznych w Warszawie i w Krako-
17
wie oraz w seminariach duchownych. I ich jednak w inny spos�b dotkn�a bole�nie r�ka ustroju. Marksistowskie w�adze z nieufno�ci� odnosi�y si� te� do cenionych my�licieli, kt�rzy zachowali krytycyzm wobec materializmu dialektycznego. Spo�r�d nich pami�tam zw�aszcza Tadeusza Kotarbi�skiego, Mari� Ossowsk� i Tadeusza Cze�owskiego. Z uniwersyteckiego programu zaj�� nie mo�na by�o oczywi�cie usun�� logiki czy metodologii nauk. Mo�na by�o natomiast na r�ne sposoby utrudnia� i ogranicza� wp�yw "nieprawomy�lnych" profesor�w na formacj� student�w.
Ot� te wydarzenia, kt�re mia�y miejsce w Polsce po doj�ciu do w�adzy marksist�w, przynios�y skutki podobne do tych, jakie wynikn�y w zwi�zku z procesami, kt�re ju� wcze�niej wyst�pi�y w Europie Zachodniej w okresie poo�wieceniowym. M�wi�o si� mi�dzy innymi o "zmierzchu realizmu tomistycznego", a r�wnocze�nie pr�bowano to rozumie� jako odwr�t od chrze�cija�stwa jako �r�d�a filozofowania. W ostateczno�ci kwesti�, kt�ra by�a podana w w�tpliwo��, by�a sama mo�liwo�� dotarcia do Boga. W logice cogito, ergo sum B�g m�g� pozosta� jedynie jako tre�� ludzkiej �wiadomo�ci, natomiast nie m�g� pozosta� jako Ten, kt�ry wyja�nia do ko�ca ludzkie sum. Nie m�g� wi�c pozosta� jako Esse subsistens, "samoistne Istnienie", jako Stw�rca, Ten, kt�ry obdarowuje istnieniem, i jako Ten, kt�ry obdarowuje sob� w tajemnicy wcielenia, odkupienia i �aski. "B�g Objawienia" przesta� istnie� jako "B�g filozof�w". Pozosta�a tylko "idea Boga", jako temat do dowolnego kszta�towania przez ludzk� my�l.
W ten spos�b zawali�y si� r�wnie� podstawy "filozofii z�a". Z�o bowiem, w znaczeniu realistycznym, mo�e zaistnie� tylko
18
w relacji do dobra, a zw�aszcza w relacji do Boga, najwy�szego Dobra. O takim w�a�nie z�u m�wi Ksi�ga Rodzaju. W tej perspektywie mo�na zrozumie� grzech pierworodny, a tak�e ka�dy grzech osobisty cz�owieka. To z�o zosta�o odkupione przez Chrystusa na krzy�u. �ci�le m�wi�c, zosta� odkupiony cz�owiek, kt�ry za spraw� Chrystusa sta� si� uczestnikiem �ycia Bo�ego. To wszystko, ca�y ten wielki dramat dziej�w zbawienia, zanik�o w umys�owo�ci o�wieceniowej. Cz�owiek zosta� sam: sam jako tw�rca w�asnych dziej�w i w�asnej cywilizacji; sam jako ten, kt�ry stanowi o tym, co jest dobre, a co z�e, jako ten, kt�ry powinien istnie� i dzia�a� etsi Deus non daretur - nawet gdyby Boga nie by�o.
Skoro cz�owiek sam, bez Boga, mo�e stanowi� o tym, co jest dobre, a co z�e, mo�e te� zdecydowa�, �e pewna grupa ludzi powinna by� unicestwiona. Takie decyzje, na przyk�ad, by�y podejmowane w Trzeciej Rzeszy przez osoby, kt�re po doj�ciu do w�adzy na drodze demokratycznej ucieka�y si� do nich, aby realizowa� przewrotny program ideologii narodowego socjalizmu, inspiruj�cej si� przes�ankami rasowymi. Podobne decyzje podejmowa�a te� partia komunistyczna w Zwi�zku Radzieckim i w krajach poddanych ideologii marksistowskiej. W tym kontek�cie dokona�a si� eksterminacja �yd�w, a tak�e innych grup, jak na przyk�ad Rom�w, ch�op�w na Ukrainie, duchowie�stwa prawos�awnego i katolickiego w Rosji, na Bia�orusi i za Uralem. Podobnie dokonywa�y si� prze�ladowania wszystkich os�b niewygodnych dla ustroju: na przyk�ad kombatant�w wrze�nia 1939 roku oraz �o�nierzy Armii Krajowej w Polsce po II wojnie �wiatowej, a tak�e przedstawicieli inteligencji, kt�rzy nie podzielali �wiatopogl�du marksistow-
19
skiego czy nazistowskiego. Chodzi�o tu zazwyczaj o eliminacj� w wymiarze fizycznym, ale czasem tak�e moralnym: mniej lub bardziej drastycznie osoba by�a pozbawiana przys�uguj�cych jej praw.
W tym miejscu nie spos�b nie dotkn�� sprawy bardzo dzisiaj nabrzmia�ej i bolesnej. Po upadku ustroj�w zbudowanych na "ideologiach z�a" wspomniane formy eksterminacji w tych krajach wprawdzie usta�y, utrzymuje si� jednak nadal legalna eksterminacja pocz�tych istnie� ludzkich przed ich narodzeniem. R�wnie� i to jest eksterminacja zadecydowana przez demokratycznie wybrane parlamenty i postulowana w imi� cywilizacyjnego post�pu spo�ecze�stw i ca�ej ludzko�ci. Nie brak innych powa�nych form naruszania prawa Bo�ego. My�l� na przyk�ad o silnych naciskach Parlamentu Europejskiego, aby zwi�zki homoseksualne zosta�y uznane za inn� posta� rodziny, kt�rej przys�ugiwa�oby r�wnie� prawo adopcji. Mo�na, a nawet trzeba si� zapyta�, czy tu nie dzia�a r�wnie� jaka� inna jeszcze "ideologia z�a", w pewnym sensie g��bsza i ukryta, usi�uj�ca wykorzysta� nawet prawa cz�owieka przeciwko cz�owiekowi oraz przeciwko rodzinie.
Dlaczego si� to wszystko dzieje? Jaki jest korze� tych ideologii poo�wieceniowych? Odpowied� jest jednoznaczna i prosta: dzieje si� to po prostu dlatego, �e odrzucono Boga jako Stw�rc�, a przez to jako �r�d�o stanowienia o tym, co dobre, a co z�e. Odrzucono to, co najg��biej stanowi o cz�owiecze�stwie, czyli poj�cie "natury ludzkiej" jako "rzeczywisto�ci", zast�puj�c j� "wytworem my�lenia" dowolnie kszta�towanym i dowolnie zmienianym wed�ug okoliczno�ci. S�dz�, �e gruntowne przemy�lenie tej sprawy mog�oby nas zaprowadzi� poza
20
cezur� kartezja�sk�. Je�eli sensownie chcemy m�wi� o dobru i z�u, musimy wr�ci� do �w. Tomasza z Akwinu, to jest do filozofii bytu. Mo�na na przyk�ad metod� fenomenologiczn� analizowa� do�wiadczenia, takie jak do�wiadczenie moralno�ci, religii czy te� cz�owiecze�stwa, wzbogacaj�c w znacz�cy spos�b nasze poznanie. Nie mo�na jednak zapomina�, �e te wszystkie analizy poniek�d milcz�co zak�adaj� rzeczywisto�� bytu ludzkiego, to znaczy bytu stworzonego, a tak�e rzeczywisto�� Bytu Absolutnego. Je�eli nie wychodzimy od tego "realistycznego" za�o�enia, poruszamy si� w pr�ni.
3. Miara wyznaczona z�u w dziejach Europy
Ludziom wydaje si� czasem, �e z�o jest wszechpot�ne, �e panuje niepodzielnie na tym �wiecie. Czy wed�ug Waszej �wi�tobliwo�ci istnieje jaka� okre�lona miara, kt�rej z�o nie mo�e przekroczy�?
22
Dane mi by�o do�wiadczy� osobi�cie "ideologii z�a". To jest co�, czego nie da si� zatrze� w pami�ci. Najpierw nazizm. To, co si� widzia�o w tamtych latach, by�o okropne. A wielu wymiar�w nazizmu w tamtym okresie przecie� si� nie widzia�o. Rzeczywisty wymiar z�a, kt�re przesz�o przez Europ�, nie wszystkim nam by� znany, nawet tym spo�r�d nas, kt�rzy �yli w samym jego �rodku. �yli�my pogr��eni w jakim� wielkim "wybuchu" z�a i dopiero stopniowo zacz�li�my sobie zdawa� spraw� z jego rzeczywistych wymiar�w. Odpowiedzialni za z�o starali si� bowiem za wszelk� cen� ukry� swe zbrodnie przed oczami �wiata. Zar�wno nazi�ci w czasie wojny, jak i potem komuni�ci na wschodzie Europy starali si� ukry� przed opini� �wiatow� to, co robili. Zach�d d�ugo przecie� nie chcia� uwierzy� w eksterminacj� �yd�w. Dopiero potem wysz�o to na jaw w ca�ej pe�ni. Nawet w Polsce nie wiedzia�o si� o wszystkim, co robili nazi�ci z Polakami, co Sowieci zrobili z oficerami polskimi w Katyniu, a tragiczne dzieje deportacji znane by�y tylko po cz�ci.
P�niej, ju� po zako�czeniu wojny, my�la�em sobie: Pan B�g da� hitleryzmowi dwana�cie lat egzystencji i po dwunastu latach system ten si� zawali�. Widocznie taka by�a miara, jak� Opatrzno�� Bo�a wyznaczy�a temu szale�stwu. Prawd� m�wi�c, to by�o nie tylko szale�stwo - to by�o jakie� "bestialstwo", jak napisa� Konstanty Michalski (por. Mi�dzy heroizmem a bestialstwem). A wi�c Opatrzno�� Bo�a wymierzy�a temu bestialstwu tylko dwana�cie lat. Je�eli komunizm prze�y� d�u�ej - my�la�em - i je�li ma przed sob� jak�� perspektyw� dalszego rozwoju, to musi by� w tym jaki� sens.
Wtedy, w pierwszych latach powojennych, komunizm jawi� si� jako bardzo mocny i gro�ny - o wiele bardziej ni� w roku 1920. Ju� wtedy zdawa�o si�, �e komuni�ci podbij� Polsk� i p�jd� dalej do Europy Zachodniej, �e zawojuj� �wiat. W rzeczywisto�ci w�wczas do tego nie dosz�o. "Cud nad Wis��", zwyci�stwo Pi�sudskiego w bitwie z Armi� Czerwon�, zatrzyma� te sowieckie zakusy. Po zwyci�stwie w II wojnie �wiatowej nad faszyzmem komuni�ci z ca�ym impetem szli znowu na podb�j �wiata, a w ka�dym razie Europy. Doprowadzi�o to z pocz�tku do podzia�u kontynentu na strefy wp�yw�w, zgodnie z porozumieniem zawartym na konferencji w Ja�cie w lutym 1945 roku. By� to uk�ad, kt�ry komuni�ci pozornie respektowali, naruszaj�c go jednocze�nie na r�ne sposoby, przede wszystkim poprzez inwazj� ideologiczn� i propagand� polityczn� nie tylko w Europie, ale i w innych cz�ciach �wiata. Sta�o si� wi�c dla mnie jasne, �e ich panowanie potrwa d�u�ej ni� nazizm. Jak d�ugo? Trudno by�o przewidzie�. Mo�na by�o my�le�, �e i to z�o by�o w jakim� sensie potrzebne �wiatu i cz�owiekowi. Zdarza si� bowiem, �e w konkretnym realistycznym uk�adzie ludz-
23
kiego bytowania z�o w jakim� sensie jawi si� jako potrzebne -jest potrzebne o tyle, o ile daje okazj� do dobra. Czy Johann Wolfgang von Goethe nie powiedzia� o diable: ein Teil vonje-ner Kraft, die stets das Bose will und stets das Gute schafft - "jestem cz�ci� tej si�y, kt�ra pragnie z�a, a czyni dobro"*. �w. Pawe� na sw�j spos�b wzywa: "Nie daj si� zwyci�y� z�u, ale z�o dobrem zwyci�aj" (Rz 12, 21). Ostatecznie, zastanawiaj�c si� nad z�em, dochodzimy do uznania wi�kszego dobra.
Je�eli zatrzyma�em si� tu, aby uwydatni� miar� wyznaczon� z�u w dziejach Europy, to musz� zaraz doda�, �e ta miara jest wyznaczona przez dobro - dobro boskie i ludzkie, kt�re si� objawi�o w tych samych dziejach, w ci�gu minionego stulecia, a tak�e w ci�gu ca�ych tysi�cleci. Tak czy owak, z�a doznanego nie zapomina si� �atwo. Mo�na je tylko przebaczy�. A co to znaczy przebaczy�? To znaczy odwo�a� si� do dobra, kt�re jest wi�ksze od jakiegokolwiek z�a. Ostatecznie takie dobro ma swoje �r�d�o tylko w Bogu. Tylko B�g jest takim Dobrem. Ta miara wyznaczona z�u przez boskie dobro sta�a si� udzia�em dziej�w cz�owieka, w szczeg�lno�ci dziej�w Europy, za spraw� Chrystusa. Chrystusa nie da si� wi�c od��czy� od dziej�w cz�owieka. To samo powiedzia�em podczas moich pierwszych odwiedzin w Polsce, w Warszawie, na placu Zwyci�stwa. M�wi�em wtedy, �e nie mo�na od��czy� Chrystusa od dziej�w mojego narodu. Czy mo�na oddzieli� Go od dziej�w jakiegokolwiek narodu? Czy mo�na oddzieli� Go od dziej�w Europy? To przecie� w Nim wszystkie narody i ludzko�� ca�a mog� przekroczy� "pr�g nadziei"!
* Johann Wolfgang Goethe, Faust, akt I, sc. 3: Pracownia, t�um. Bernard Antochewicz, Wroc�aw 1978, s. 44.
4. Odkupienie jako boska miara wyznaczona z�u
Jak nale�y rozumie� bli�ej t� miar� z�a, o kt�rej m�wimy? Na czym polega istota tego ograniczenia?
Kiedy m�wi� "miara wyznaczona z�u", my�l� przede wszystkim o mierze historycznej, kt�ra za spraw� Opatrzno�ci zosta�a wyznaczona z�u totalitaryzm�w XX stulecia: z�u narodowego socjalizmu, a potem marksistowskiego komunizmu. Trudno mi jednak w tej perspektywie oprze� si� jeszcze innym refleksjom, kt�re maj� charakter teologiczny. Nie chodzi tutaj o ten rodzaj rozwa�a�, kt�ry czasami zwyk�o si� nazywa� "teologi� historii". Chodzi raczej o ten wymiar my�lenia, kt�ry przez refleksj� teologiczn� wnika w g��bi�, a� do poznania korzeni z�a, aby odkry� mo�liwo�� jego przezwyci�enia dzi�ki dzie�u Chrystusa.
Tym, kt�ry mo�e wyznaczy� ostateczn� miar� z�u, jest sam B�g. On bowiem jest sam� Sprawiedliwo�ci�. Jest ni�, poniewa� jest Tym, kt�ry za dobro wynagradza, a za z�o karze, z doskona�� zgodno�ci� z rzeczywisto�ci�. Chodzi tutaj o wszelkie z�o moralne, chodzi o grzech. B�g os�dzaj�cy i karz�cy jawi si� na horyzoncie dziej�w cz�owieka ju� w ziemskim raju. Ksi�ga Rodzaju szczeg�owo opisuje kar�, jak� ponie�li pierwsi rodzice po swoim grzechu (por. Rdz 3, 14-19). Ich kara przenios�a si� na ca�� histori� cz�owieka. Grzech pierworodny jest
25
bowiem grzechem dziedzicznym. Jako taki, oznacza on pewn� wrodzon� grzeszno�� cz�owieka, sk�onno�� do z�ego raczej ni� do dobrego, kt�ra w nim tkwi. Jest w cz�owieku pewna s�abo�� wrodzona natury moralnej, kt�ra idzie w parze z krucho�ci� jego bytu, z krucho�ci� psychofizyczn�. Z t� krucho�ci� ��cz� si� r�norakie cierpienia, kt�re Biblia od pierwszych stron wskazuje jako kar� za grzech.
Mo�na wi�c powiedzie�, �e dzieje cz�owieka od pocz�tku s� naznaczone miar�, kt�r� B�g Stw�rca wyznacza z�u. Wiele na ten temat powiedzia� II Sob�r Watyka�ski w Konstytucji Gaudium et spes. Warto by tu przypomnie� zw�aszcza wyk�ad wprowadzaj�cy, jaki Sob�r po�wi�ca sytuacji cz�owieka w �wiecie wsp�czesnym - ale nie tylko wsp�czesnym. Ogranicz� si� do pewnych przytocze� na temat grzechu i grzeszno�ci cz�owieka: "Cz�owiek bowiem, badaj�c swoje serce, stwierdza, �e jest sk�onny r�wnie� do z�ego i �e jest pogr��ony w rozlicznych nieprawo�ciach, kt�re nie mog� pochodzi� od jego dobrego Stw�rcy. Cz�sto, wzbraniaj�c si� uzna� Boga za �r�d�o swego pochodzenia, niszczy tak�e w�a�ciwe nastawienie do swego ostatecznego celu, a tym samym porz�dek w sobie samym i w�a�ciw� postaw� wobec innych ludzi i wszystkich rzeczy stworzonych.
Tak wi�c cz�owiek jest w sobie samym podzielony, st�d ca�e �ycie ludzi, czy to indywidualne, czy te� zbiorowe, okazuje si� dramatyczn� walk� pomi�dzy dobrem i z�em, pomi�dzy �wiat�em i ciemno�ci�. Co wi�cej, cz�owiek stwierdza swoj� niezdolno�� do samodzielnego i skutecznego zwalczania atak�w z�a, tak �e ka�dy czuje si� jak gdyby sp�tany wi�zami niemocy. Jednak sam Pan przyszed�, aby wyzwoli� i umocni� cz�owieka, odmieniaj�c go wewn�trznie i wyrzucaj�c precz
26
w�adc� tego �wiata (por. J 12,31), kt�ry zatrzymywa� go w niewoli grzechu. Grzech za� degraduje samego cz�owieka, poniewa� nie pozwala mu osi�gn�� jego pe�ni.
W �wietle tego Objawienia zar�wno wznios�e powo�anie, jak i g��boka n�dza, kt�rych do�wiadczaj� ludzie, znajduj� ostateczne wyt�umaczenie" (n. 13).
Tak wi�c nie spos�b m�wi� o "mierze wyznaczonej z�u", nie bior�c pod uwag� tre�ci przytoczonych s��w. Sam B�g przyszed�, a�eby nas zbawi�, a�eby wyzwala� cz�owieka od z�a, a to przyj�cie Boga, ten "Adwent", kt�ry tak rado�nie prze�ywamy w okresie poprzedzaj�cym Bo�e Narodzenie, ma charakter odkupie�czy. Niepodobna my�le� o mierze, jak� B�g wyznacza z�u pod jego r�nymi postaciami, nie odwo�uj�c si� do tajemnicy odkupienia.
Czy tajemnica odkupienia jest r�wnie� odpowiedzi� na to z�o dziejowe, kt�re powraca w historii cz�owieka pod r�nymi postaciami? Czy jest ona odpowiedzi� na z�o naszych czas�w? Zdawa� by si� mog�o, �e z�o oboz�w koncentracyjnych, kom�r gazowych, okrucie�stwa pewnych dzia�a� s�u�b policyjnych, wreszcie samej wojny totalnej oraz ustroj�w opartych na przemocy - �e to z�o, kt�re r�wnie� programowo przekre�la�o obecno�� krzy�a - by�o mocniejsze. Je�li jednak popatrzymy nieco wnikliwiej na dzieje lud�w i narod�w, kt�re przesz�y przez pr�b� system�w totalitarnych i prze�ladowa� za wiar�, w�wczas odkryjemy tam wyra�n�, zwyci�sk� obecno�� krzy�a Chrystusowego. A na tak dramatycznym tle ta obecno�� jawi si� jako jeszcze bardziej przejmuj�ca. Tym, kt�rzy s� poddani programowemu oddzia�ywaniu z�a, nie pozostaje nikt inny i nic innego poza Chrystusem i krzy�em, jako �r�d�em duchowej samo-
27
obrony, jako r�kojmi� zwyci�stwa. Czy� takim znakiem zwyci�stwa nad z�em nie sta� si� �w. Maksymilian Kolbe w o�wi�cimskim obozie zag�ady? Czy nie jest nim historia �w. Edyty Stein - wielkiej my�licielki ze szko�y Husserla - kt�ra podzieli�a los wielu syn�w i c�rek Izraela, spalona w krematorium w Brzezince? A pr�cz tych dw�ch postaci, kt�re zwyk�o si� razem wymienia�, tyle innych, kt�re w owych bolesnych dziejach by�y wielkie wielko�ci� �wiadectwa dawanego w�r�d wsp�wi�ni�w Chrystusowi ukrzy�owanemu i zmartwychwsta�emu.
Tajemnica Chrystusowego odkupienia jest bardzo g��boko zakorzeniona w naszej egzystencji. �ycie wsp�czesne zosta�o zdominowane przez cywilizacj� techniczn�, ale i tutaj si�ga skuteczno�� tej tajemnicy, jak nam to przypomnia� II Sob�r Watyka�ski: "Na pytanie, w jaki spos�b mo�na przezwyci�y� to nieszcz�cie, chrze�cijanie odpowiadaj�, �e wszystkie dzia�ania ludzkie, kt�re na skutek pychy i nieumiarkowanej mi�o�ci w�asnej codziennie nara�ane s� na niebezpiecze�stwo, powinny by� oczyszczane i doprowadzane do doskona�o�ci przez krzy� i zmartwychwstanie Chrystusa. Odkupiony przez Chrystusa i uczyniony w Duchu �wi�tym nowym stworzeniem, cz�owiek mo�e i powinien kocha� rzeczy stworzone przez Boga. Od Boga bowiem je otrzymuje i jako dar Boga powa�a i szanuje. Sk�adaj�c za nie dzi�ki Dobroczy�cy, u�ywaj�c stworzenia i korzystaj�c z niego w ub�stwie i wolno�ci ducha, dochodzi do prawdziwego posiadania �wiata, jako ten, kt�ry nic nie ma, a posiada wszystko. "Wszystko jest wasze, wy za� Chrystusa, a Chrystus -Boga"(1Kor3,22n)"(n. 37).
Mo�na powiedzie�, �e poprzez ca�� Konstytucj� Gaudium et spes Sob�r rozwija definicj� �wiata, kt�r� znajdujemy na
28
samym pocz�tku dokumentu: "Ma on [Sob�rJ (...) przed oczami �wiat ludzi, czyli ca�� rodzin� ludzk� wraz z ca�okszta�tem rzeczywisto�ci, w�r�d kt�rej ona �yje; �wiat, widowni� dziej�w rodzaju ludzkiego, naznaczony jego przedsi�biorczo�ci�, kl�skami i zwyci�stwami; �wiat, kt�ry jak wierz� chrze�cijanie, zosta� stworzony i jest zachowywany dzi�ki mi�o�ci Stworzyciela, popad� w niewol� grzechu, lecz po z�amaniu przez ukrzy�owanego i zmartwychwsta�ego Chrystusa mocy Z�ego zosta� wyzwolony, aby przeobrazi� si� zgodnie z zamierzeniem Boga i osi�gn�� doskona�o��" (n. 2).
Przegl�daj�c strony Gaudium et spes, mo�na zauwa�y�, �e wci�� powracaj� te "poj�cia podstawowe": krzy�, zmartwychwstanie, tajemnica paschalna. A wszystkie te s�owa m�wi� razem: odkupienie. �wiat zosta� odkupiony przez Boga. Scho-lastycy ujmowali to w wyra�eniu status naturae redemptae - "stan natury odkupionej". Chocia� Sob�r prawie �e nie u�ywa s�owa "odkupienie", jednak w tylu miejscach o nim m�wi. W uj�ciu soborowym odkupienie ma charakter paschalny i jest zwi�zane z momentem kulminacyjnym, kt�rym jest zmartwychwstanie. Czy by�a jaka� racja przemawiaj�ca za tym wyborem? Kiedy zapozna�em si� bli�ej z teologi� wschodni�, zrozumia�em lepiej, i� takie uj�cie mia�o w tle wa�ny rys ekumeniczny. W akcentowaniu zmartwychwstania znajduje wyraz duchowo�� wielkich Ojc�w chrze�cija�skiego Wschodu. Je�li odkupienie jest t� bosk� miar� wyznaczon� z�u, to nie dla czego innego, jak tylko dlatego, �e w nim z�o zostaje w spos�b radykalny przezwyci�one dobrem, nienawi�� mi�o�ci�, �mier� zmartwychwstaniem.
5. Tajemnica odkupienia
W �wietle tych rozwa�a� jawi si� potrzeba jakiej� pe�niejszej odpowiedzi na kwesti� natury odkupienia. Czym jest zbawienie w kontek�cie owego zmagania si� dobra ze z�em, w kt�rym bytuje cz�owiek?
Czasami to zmaganie si� bywa przedstawiane w postaci wagi. W nawi�zaniu do tego symbolu mo�na by powiedzie�, �e B�g, sk�adaj�c ofiar� ze swego Syna na krzy�u, z�o�y� na szali dobra to zado��uczynienie o niesko�czonej warto�ci, a�eby ono mog�o zawsze ostatecznie przewa�a�. S�owo "Odkupiciel" ma w swym polskim rdzeniu wyrazowym co� z "kupowania", co� z "wykupywania". Zreszt� tak te� jest z �aci�skim okre�leniem Redemptor, kt�rego etymologia ��czy si� z czasownikiem redimere (wykupi�). W�a�nie ta analiza etymologiczna mo�e nas przybli�y� do zrozumienia rzeczywisto�ci odkupienia.
��cz� si� z ni� w spos�b bardzo bliski takie poj�cia, jak odpuszczenie, a tak�e usprawiedliwienie. Jedno i drugie nale�y do j�zyka Ewangelii. Chrystus odpuszcza� grzechy, podkre�laj�c z moc�, �e Syn Cz�owieczy ma w�adz� odpuszczania grzech�w. Kiedy przyniesiono Mu cz�owieka sparali�owanego, powiedzia� naprz�d: "Dziecko, odpuszczaj� ci si� twoje grzechy" (Mk 2, 5), a potem doda�: �Wsta�, we� swoje nosze
30
i id� do swego domu!" (Mk 2, 11). W ten spos�b po�rednio zaznaczy�, �e grzech jest wi�kszym z�em ani�eli parali� cia�a. Kiedy za� po zmartwychwstaniu po raz pierwszy przyszed� do wieczernika, gdzie byli zgromadzeni Aposto�owie, pokaza� im swoje przebite r�ce, nogi i bok, a potem tchn�� na nich i rzek�: "We�mijcie Ducha �wi�tego! Kt�rym odpu�cicie grzechy, s� im odpuszczone, a kt�rym zatrzymacie, s� im zatrzymane" (J 20, 22-23). W ten spos�b Chrystus objawi�, �e w�adza odpuszczania grzech�w, kt�r� posiada tylko sam B�g, zostaje udzielona Ko�cio�owi. R�wnocze�nie potwierdzi� raz jeszcze i to, �e grzech jest najwi�kszym z�em, od kt�rego cz�owiek musi by� uwolniony, a zarazem ukaza�, �e moc wyzwolenia cz�owieka z grzechu jest powierzona Ko�cio�owi dzi�ki odkupie�czej m�ce i �mierci Chrystusa.
�w. Pawe� wyrazi t� sam� prawd� jeszcze g��biej w poj�ciu usprawiedliwienia. Nauka o usprawiedliwieniu ma w listach Aposto�a - przede wszystkim w Li�cie do Rzymian i do Galat�w - tak�e wymiar polemiczny. Pawe�, wychowany w szko�ach faryzeusz�w, specjalist�w od egzegezy Starego Przymierza, wyst�puje przeciw ich przekonaniu, �e �r�d�em usprawiedliwienia jest Prawo. Twierdzi on, �e w rzeczywisto�ci cz�owiek nie dost�puje usprawiedliwienia poprzez uczynki, kt�re p�yn� z wype�niania Prawa - zw�aszcza wszystkich szczeg�owych przepis�w o charakterze rytualnym, do kt�rych przywi�zywano wielk� wag�. Usprawiedliwienie ma swoje �r�d�o w wierze w Chrystusa (por. Ga 2, 15-21). Chrystus ukrzy�owany usprawiedliwia grzesznego cz�owieka za ka�dym razem, gdy ten, opieraj�c si� na wierze w odkupienie przez Niego dokonane, �a�uje za swoje grzechy, nawraca si� i powraca do
31
Boga jako swego Ojca. Tak wi�c poj�cie usprawiedliwienia jest poniek�d g��bszym jeszcze wyrazem tego, co zawiera si� w tajemnicy odkupienia. Nie wystarcz� tylko ludzkie wysi�ki, a�eby zosta� usprawiedliwionym przed Bogiem. Konieczne jest, by zadzia�a�a �aska, kt�ra wyp�ywa z ofiary Chrystusa. Tylko bowiem krzy�owa ofiara Chrystusa posiada moc przywracania cz�owiekowi sprawiedliwo�ci przed Bogiem.
Zmartwychwstanie Chrystusa �wiadczy o tym, �e tylko miara dobra, jak� B�g wprowadza w dzieje cz�owieka poprzez tajemnic� odkupienia, jest tej wielko�ci, �e w ca�ej pe�ni odpowiada ona prawdzie bytu ludzkiego. Tajemnica paschalna staje si� zatem ostatecznym wymiarem bytowania cz�owieka w �wiecie stworzonym przez Boga. W tej tajemnicy zosta�a nam objawiona nie tylko prawda eschatologiczna, pe�nia Ewangelii, czyli Dobrej Nowiny. Ja�nieje w niej �wiat�o, kt�re sp�ywa na ca�� ludzk� egzystencj� w doczesno�ci i w konsekwencji odzwierciedla si� w �wiecie stworzonym. Poprzez swoje zmartwychwstanie Chrystus poniek�d "usprawiedliwi�" dzie�o stworzenia, a szczeg�lnie stworzenia cz�owieka, w tym sensie, �e objawi� "w�a�ciw� miar�" dobra, jak� B�g zamierzy� na pocz�tku ludzkiej historii. Taka miara nie jest tylko t� przewidzian� przez Niego w akcie stworzenia, a potem zniweczon� przez grzech cz�owieka. Jest to miara nadobfita, w kt�rej pierwotny zamys� realizuje si� jeszcze pe�niej (por. Rdz 3, 14-15). W Chrystusie cz�owiek jest wezwany do nowego �ycia - �ycia syna w Synu, kt�re doskonale wyra�a chwa�� Boga: gloria Dei vivens homo - "chwal� Boga �yj�cy cz�owiek" (�w. Ireneusz, Adversus haereses IV 20, 7).
6. Odkupienie: zwyci�stwo zadane cz�owiekowi
Odkupienie, odpuszczenie, usprawiedliwienie s� wi�c wyrazem mi�o�ci Boga do cz�owieka i Jego mi�osierdzia okazywanego cz�owiekowi. Jak ma si� jednak tajemnica odkupienia do wolno�ci cz�owieka? Jak w �wietle odkupienia przedstawia si� droga, kt�r� cz�owiek ma obra�, realizuj�c sw� wolno��?
W tajemnicy odkupienia zwyci�stwo Chrystusa nad z�em dane cz�owiekowi nie tylko jako osobista korzy��, ale tak�e jako zadanie. Cz�owiek podejmuje je, wchodz�c na drog� �ycia wewn�trznego, to znaczy na drog� �wiadomej pracy nad
sob� - tej pracy, w kt�rej Mistrzem jest Chrystus. Ewangelia
wzywa cz�owieka do p�j�cia t� w�a�nie drog�. Chrystusowe �P�jd� za Mn�!" rozbrzmiewa na wielu kartach Ewangelii i jest
kierowane do r�nych os�b - nie tylko do tych rybak�w galilejskich, kt�rych Jezus powo�uje na swoich aposto��w (por. Mt 4, 19; Mk 1, 17; J 1, 43), ale tak�e na przyk�ad do bogatego m�odzie�ca, o kt�rym wspominaj� Synoptycy (por. Mt 19, 16 22; Mk 10, 17-22; �k 18, 18-23). Rozmowa Jezusa z tym m�odzie�cem jest jednym z kluczowych tekst�w, do kt�rych na r�ne sposoby wypada powraca�, tak jak to uczyni�em na przyk�ad w encyklice Veritatis splendor (por. nn. 6-27).
33
"P�jd� za Mn�" jest zaproszeniem do wej�cia na t� drog�, po kt�rej prowadzi nas wewn�trzna dynamika tajemnicy odkupienia. Do tej drogi odnosi si� szeroko rozpowszechniona w traktatach o �yciu duchowym i do�wiadczeniach mistycznych nauka o trzech etapach, jakie musi przej�� ten, kto chce "na�ladowa� Chrystusa". Te trzy etapy same bywaj� te� nazywane "drogami". M�wi si� wi�c o drodze oczyszczenia, o�wiecenia i zjednoczenia. Nie s� to jednak trzy r�ne drogi, ale trzy etapy jednej i tej samej drogi, na kt�r� Chrystus zaprasza ka�dego cz�owieka, tak jak kiedy� zaprosi� owego ewangelicznego m�odzie�ca.
Kiedy m�odzieniec pyta: "Nauczycielu, co dobrego mam czyni�, aby otrzyma� �ycie wieczne?", Chrystus odpowiada: "Je�li chcesz osi�gn�� �ycie, zachowuj przykazania" (Mt 19, 16-17). A kiedy m�odzieniec w dalszym ci�gu pyta: "Kt�re?", Chrystus po prostu przypomina g��wne przykazania Dekalogu, a przede wszystkim te z tak zwanej drugiej tablicy, czyli te, kt�re odnosz� si� do obcowania z bli�nimi. Wiadomo jednak, �e w nauczaniu Chrystusa wszystkie przykazania streszczaj� si� w przykazaniu mi�o�ci Boga nade wszystko, a bli�niego jak siebie samego. Zwraca na to wyra�nie uwag� uczonemu w Prawie, kt�ry zapyta� Go o najwa�niejsze przykazanie (por. Mt 22, 34-40; Mk 12, 28-31). Zachowywanie przykaza�, je�li dobrze rozumiane, jest synonimem drogi oczyszczaj�cej: znaczy bowiem przezwyci�anie grzechu, moralnego z�a w jego r�norakich formach. To za� prowadzi ku sukcesywnemu oczyszczeniu wewn�trznemu.
R�wnocze�nie pozwala to odkrywa� warto�ci. Tak wi�c mo�na powiedzie�, �e droga oczyszczaj�ca przechodzi nieja-
34
ko organicznie w drog� o�wiecaj�c�. Warto�ci bowiem s� tymi �wiat�ami, kt�re rozja�niaj� bytowanie, a w miar� jak cz�owiek pracuje nad sob�, coraz intensywniej �wiec� na horyzoncie jego �ycia. Je�li cz�owiek zachowuje przykazania - co ma znaczenie przede wszystkim oczyszczaj�ce - r�wnocze�nie rozwijaj� si� w nim cnoty. I tak na przyk�ad, zachowuj�c przykazanie: �Nie zabijaj!", cz�owiek odkrywa warto�� �ycia pod r�nymi postaciami i uczy si� coraz g��bszego szacunku dla �ycia. Zachowuj�c przykazanie: "Nie cudzo��!", cz�owiek nabiera cnoty czysto�ci, a to znaczy, �e coraz pe�niej poznaje bezinte-resowne pi�kno cia�a ludzkiego, m�sko�ci i kobieco�ci. W�a�nie to bezinteresowne pi�kno staje si� �wiat�em dla jego uczynk�w. Zachowuj�c przykazanie: "Nie m�w fa�szywego �wiadectwa!", cz�owiek uczy si� cnoty prawdom�wno�ci. Nie tylko wyklucza ze swego �ycia k�amstwo i wszelkie zak�amanie, ale rozwija w sobie jak gdyby "instynkt prawdy", kt�ra kieruje ca�ym jego post�powaniem. Kiedy za� w ten spos�b w prawdzie, nadaje swemu cz�owiecze�stwu niejako znami� naturalnej prawdziwo�ci.
W ten spos�b etap o�wiecaj�cy drogi �ycia wewn�trznego
zmienia si� stopniowo z etapu oczyszczaj�cego. Zbiegiem czasu, je�eli cz�owiek wytrwale post�puje za Mistrzem, kt�-
rym jest Chrystus, coraz mniej odczuwa ci�ar zwalczania w so-
bie grzechu, a coraz bardziej raduje si� �wiat�em Bo�ym, kt�re
przenika ca�e stworzenie. Jest to ogromnie wa�ne, gdy�
pozwala cz�owiekowi wyj�� z sytuacji nieustannego zagro�e-
nia wewn�trznego przez grzech - kt�ry jednak na tej ziemi
w jakim� stopniu pozostaje zawsze obecny - i porusza� si�
coraz swobodniej po�r�d ca�ego stworzonego �wiata. Zacho-
35
wuje t� swobod� i prostot� w obcowaniu z innymi osobami ludzkimi, r�wnie� z osobami innej p�ci. �wiat�o wewn�trzne o�wieca jego uczynki i pozwala mu widzie� ca�e dobro �wiata stworzonego, kt�re pochodzi z r�ki Bo�ej. W ten spos�b droga oczyszczaj�ca, a nast�pnie o�wiecaj�ca stanowi� organiczne wprowadzenie do tego, co nazywa si� drog� jednocz�c�. Jest to ostatni etap drogi wewn�trznej, w kt�rym dusza do�wiadcza szczeg�lnego zjednoczenia z Bogiem. Zjednoczenie dokonuje si� przez kontemplacj� Bo�ej istoty oraz przez do�wiadczenie mi�o�ci, kt�ra z tej kontemplacji wyp�ywa z coraz wi�ksz� intensywno�ci�. W ten spos�b mo�na w pewnej mierze antycypowa� to, co ma by� udzia�em cz�owieka w wieczno�ci, poza granic� �mierci i grobu. Istotnie, Chrystus jako najwy�szy Mistrz �ycia duchowego, a tak�e ci wszyscy, kt�rzy kszta�towali si� w Jego szkole, ucz�, �e na drog� zjednoczenia z Bogiem mo�na wej�� ju� w tym �yciu.
Soborowa Konstytucja dogmatyczna Lumen gentium m�wi: "Chrystus, kt�ry sta� si� pos�uszny a� do �mierci i dlatego zosta� wywy�szony przez Ojca (por. Flp 2, 8n), wszed� do chwa�y swego Kr�lestwa. Jemu wszystko jest poddane, dop�ki sam siebie i wszystkiego nie podda Ojcu, aby B�g by� wszystkim we wszystkich (por. 1 Kor 15, 27n)" (n. 36). Jak wida�, Sob�r porusza si� w bardzo szerokim kontek�cie, t�umacz�c, na czym polega uczestnictwo w kr�lewskim pos�annictwie Chrystusa. R�wnocze�nie te soborowe s�owa pomagaj� nam zrozumie�, jak mo�e realizowa� si� to zjednoczenie z Bogiem w �yciu doczesnym. Je�eli droga kr�lewska, kt�r� wskazuje Chrystus, prowadzi ostatecznie do tego, aby "B�g by� wszystkim we wszystkich", to zjednoczenie z Bogiem w tym �yciu dokonuje
36
si� na tej w�a�nie zasadzie. Cz�owiek we wszystkim znajduje Boga, we wszystkim i poprzez wszystko z Nim obcuje. Rzeczy stworzone przestaj� by� dla niego zagro�eniem, jak to by�o na etapie drogi oczyszczaj�cej. Rzeczy, a w szczeg�lno�ci osoby, nie tylko odzyskuj� w�a�ciwe sobie �wiat�o, kt�re w nich zawar� B�g jako Stw�rca, ale, je�li tak mo�na si� wyrazi�, "udost�pniaj�" Boga samego, tak jak On sam zechcia� si� cz�owiekowi objawi�: jako Ojca, jako Odkupiciela i jako Oblubie�ca.
LIBERO ARBITRIO
WOLNO�� I ODPOWIEDZIALNO��
7. O w�a�ciwe u�ywanie wolno�ci
Po upadku system�w totalitarnych, w kt�rych zniewolenie ludzi dosz�o do zenitu, otworzy�a si� dla uci�nionych obywateli perspektywa wolno�ci, perspektywa stanowienia o sobie. W tej kwestii wyra�ono ju� wiele opinii. Ostatecznie
pytanie mo�na sformu�owa� tak: Jak wykorzysta� t�
mo�liwo�� wolnej decyzji, aby w przysz�o�ci mo�na by�o
unikn�� z�a zwi�zanego z tymi systemami, z tymi
ideologiami?
Je�eli po upadku system�w totalitarnych spo�ecze�stwa poczu�y si� wolne, to prawie r�wnocze�nie zrodzi� si� inny podstawowy problem - problem u�ycia wolno�ci. A problem ten ma wymiar nie tylko indywidualny, ale tak�e zbiorowy. I domaga si� on rozwi�zania niejako systemowego. Je�eli je-
stem wolny, to znaczy, �e mog� u�ywa� w�asnej wolno�ci dobrze albo �le. Je�eli u�ywam jej dobrze, to i ja sam przez to staj� si� dobry, a dobro, kt�re spe�niam, wp�ywa pozytywnie na otoczenie. Je�eli za� �le jej u�ywam, konsekwencj� tego zakorzenianie si� i rozprzestrzenianie z�a we mnie i w mo-
im �rodowisku. Niebezpiecze�stwo obecnej sytuacji polega
na tym, �e w u�yciu wolno�ci usi�uje si� abstrahowa� od wy-
miaru etycznego - to znaczy od wymiaru dobra i z�a moralne-
41
go. Specyficzne pojmowanie wolno�ci, kt�re szeroko rozpowszechnia si� dzi� w opinii publicznej, odsuwa uwag� cz�owieka od odpowiedzialno�ci etycznej. To, na czym dzi� koncentruje si� uwaga, to sama wolno��. M�wi si�: wa�ne jest, a�eby by� wolnym i wykorzystywa� t� wolno�� w spos�b niczym nie skr�powany, wy��cznie wed�ug w�asnych os�d�w, kt�re w rzeczywisto�ci s� tylko zachciankami. To jasne: jest to forma liberalizmu prymitywnego. Jego wp�yw, tak czy owak, jest niszcz�cy.
Trzeba jednak zaraz doda�, �e tradycje europejskie, zw�aszcza okresu o�wieceniowego, uznaj� konieczno�� jakiego� kryterium u�ywania wolno�ci. Kryterium tym nie jest jednak dobro godziwe (bonum honestum), ale raczej u�yteczno�� i przyjemno��. Tutaj natrafiamy na bardzo istotne z�o�e tradycji my�li europejskiej, kt�remu trzeba po�wi�ci� nieco wi�cej uwagi.
W dzia�aniu cz�owieka poszczeg�lne w�adze duchowe d��� ku syntezie. W syntezie tej g��wn� rol� odgrywa wola. Dzi�ki temu zaznacza si� w dzia�aniu charakter rozumny ludzkiego podmiotu. Akty ludzkie s� wolne, a jako takie, domagaj� si� odpowiedzialno�ci podmiotu. Cz�owiek chce okre�lonego dobra, wybiera je i z kolei odpowiada za sw�j wyb�r.
Na tle takiej metafizycznej, a zarazem antropologicznej wizji dobra kszta�tuje si� podzia�, kt�ry ma ju� charakter przede wszystkim etyczny. Jest to podzia�, a raczej rozr�nienie dobra godziwego bonum honestum), dobra u�ytecznego bonum utile) oraz dobra przyjemnego bonum delectabile). Te trzy odmiany dobra okre�laj� ludzkie dzia�anie w sensie organicznym. Dzia�aj�c, cz�owiek wybiera jakie� dobro, kt�re dla tego dzia�ania staje si� celem. Je�eli podmiot wybiera bonum hone-
42
stum, jego cel jest zgodny z sam� istot� przedmiotu dzia�ania, a wi�c jest to dzia�anie s�uszne. Kiedy za� przedmiotem wyboru jest bonum utile, celem jest korzy��, jak� czerpie podmiot. Pproblem odpowiedzialno�ci moralnej pozostaje jeszcze otwarty: tylko w przypadku gdy dzia�anie, z kt�rego wynika dobro u�yteczne, jest godziwe, i godziwe s� �rodki, r�wnie� cel osi�gni�ty mo�na uwa�a� za godziwy. W�a�nie w odniesieniu do tej kwestii zaczyna si� rozdwojenie pomi�dzy tradycj� etyki arystotelesowsko-tomistycznej a nowo�ytnym utylitaryzmem. Utylitaryzm zapomnia� o pierwszym i podstawowym wymiarze dobra, jakim jest bonum honestum. Utylitarystyczna antropologia i wynikaj�ca z niej etyka wychodz� z za�o�enia, �e cz�owiek zasadniczo d��y do korzy�ci w�asnej i korzy�ci grupy, do kt�rej nale�y. Ostatecznie korzy�� osobista czy kolektywna jest celem jego dzia�ania.
Je�li chodzi o bonum delectabile, to istnia�o ono oczywi-
�cie tak�e w tradycji arystotelesowsko-tomistycznej. Wielcy
my�liciele tego nurtu, podejmuj�c refleksj� etyczn�, zdawali
sobie bowiem doskonale spraw� z tego, �e spe�nieniu dobra
godziwego towarzyszy zawsze wewn�trzna rado�� - rado��
dobra. Wymiar dobra i wymiar rado�ci zosta� w my�leniu
utylitaryst�w przes�oni�ty poszukiwaniem u�yteczno�ci lub
przyjemno�ci. Tomistyczne bonum delectabile w nowym uj�-
ciu niejako si� wyemancypowa�o, staj�c si� dobrem i celem
dla siebie. Wed�ug wizji utylitarystycznej, cz�owiek szu-
ka w swoich dzia�aniach przede wszystkim przyjemno�ci, a nie
mo�liwo�ci honestum). Owszem, tacy utylitary�ci jak Jeremy
Bentham czy John Stuart Mili podkre�laj�, �e nie chodzi tyl-
Ko o przyjemno�ci na poziomie zmys�owym. Wchodz� w gr�
43
r�wnie� przyjemno�ci duchowe. M�wi� oni, �e trzeba tak�e bra� pod uwag� tak zwany rachunek przyjemno�ci. W�a�nie ten rachunek, wed�ug ich sposobu my�lenia, stanowi "normatywny" wyraz etyki utylitarystycznej: maksimum przyjemno�ci dla jak na