8954
Szczegóły |
Tytuł |
8954 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8954 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8954 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8954 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LUCY MAUD MONTGOMERY
ANIA ZE Z�OTEGO BRZEGU
TYTU� ORYGINA�U ANGIELSKIEGO ANNE OF INGLESIDE
PRZE�O�Y�A ALEKSANDRA KOWALAK�BOJARCZUK
ROZDZIA� I
� Jak�e bia�e jest dzi� �wiat�o ksi�yca! � powiedzia�a do siebie Ania Blythe, id�c
�cie�k� przez ogr�d do drzwi frontowych domu Diany Wright. P�atki kwiecia opada�y z
drzew wi�niowych, a powiew wiatru przynosi� zapach s�onej, morskiej wody.
Zatrzyma�a si� na chwil�, aby spojrze� na wzg�rza i lasy, kt�re pokocha�a przed laty i
kt�re do dzi� pozosta�y bliskie jej sercu. Kochane Avonlea! Od dawna mieszka�a w Glen St.
Mary, tam by� jej dom, ale Avonlea mia�o w sobie co�, czego Glen St. Mary nigdy mie� nie
mog�o. Tutaj na ka�dym kroku czeka�y na ni� cienie przesz�o�ci. Wita�y j� pola, po kt�rych
niegdy� w�drowa�a, a ka�dy zak�tek budzi� s�odkie wspomnienia. Wsz�dzie rozbrzmiewa�y
echa dawnego, cudownego �ycia. Tutaj znajdowa�y si� zaczarowane ogrody, pe�ne
kwitn�cych r� przesz�o�ci. Ania ogromnie lubi�a przyje�d�a� do Avonlea, nawet je�li, tak jak
teraz, przyczyna wizyty by�a smutna. Przyby�a wraz z Gilbertem na pogrzeb jego ojca i
postanowi�a zosta� na tydzie�. Zreszt� Maryla i pani Linde i tak nie pozwoli�yby jej od razu
wr�ci� do domu.
Stary pokoik na facjatce czeka� na ni� jak zawsze. Gdy wesz�a do� wieczorem po
przyje�dzie, ujrza�a pi�kny, du�y bukiet wiosennych kwiat�w, ustawiony przez pani� Linde.
Ania zanurzy�a w nich twarz i przyp�yn�y do niej wszystkie zapachy minionych lat. Ania z
przesz�o�ci czeka�a tu na ni�. G��bokie wzruszenie nape�ni�o jej serce. Pok�j na facjatce
przygarnia� j� i utula�. Spojrza�a z mi�o�ci� na swoje stare ��ko, przykryte kap� w li�cie
jab�oni, zrobion� i ozdobion� przez pani� Linde koronkami w�asnej roboty, na szmaciane
dywaniki Maryli na pod�odze, na lustro, w kt�rym kiedy� odbija�a si� twarz ma�ej
dziewczynki o czystym czole, sierotki, kt�ra d�ugo p�aka�a, zanim wreszcie usn�a tamtego
pierwszego wieczora przed wielu laty. Ania zapomnia�a na chwil�, �e jest szcz�liw� matk�
pi�ciorga dzieci i �e Zuzanna Baker w Z�otym Brzegu zn�w robi na drutach �pioszki. By�a
teraz dawn� Ani� z Zielonego Wzg�rza.
Gdy pani Linde przynosz�c czyste r�czniki wesz�a do pokoju, zasta�a j� patrz�c� z
rozmarzeniem w lustro.
� Jak to dobrze mie� ci� znowu w domu, Aniu. Ju� dziewi�� lat min�o, odk�d
wyjecha�a�, a mnie i Maryli ci�gle ciebie brak. Nie jest ju� co prawda tak smutno, odk�d
Tadzio si� o�eni�. Emilka to mi�a dziewczyna, a jakie ciasta piecze! Jest tylko nazbyt
ciekawska. No c�, zawsze m�wi�am i b�d� m�wi�a, �e nie ma na �wiecie drugiej takiej jak
ty.
� Och, ale lustra nie da si� oszuka�, pani Linde. M�wi mi ono, �e wcale nie jestem ju�
taka m�oda � westchn�a Ania.
� Cer� nadal masz �wie�� � pocieszy�a j� pani Linde � a blada by�a� przecie� zawsze.
� W ka�dym razie nie mam ani �ladu drugiego podbr�dka � rzek�a Ania weso�o. � I
m�j stary pokoik mnie pami�ta. Czu�abym si� bole�nie dotkni�ta, gdybym kiedy� tu
przyjecha�a i stwierdzi�a, �e o mnie zapomnia�. A jak cudownie jest zn�w ogl�da� wsch�d
ksi�yca nad Lasem Duch�w.
� Wygl�da niczym wielka bry�a z�ota na niebie, prawda? � powiedzia�a pani Linde,
zadowolona, �e Maryla jej nie s�yszy. Mia�a pe�n� �wiadomo�� tego, �e pozwoli�a sobie na
wypowiedzenie g�upich, poetycznych s��w.
� Niech pani spojrzy na te �wierki, wychodz�ce ksi�ycowi na spotkanie� i na brzozy w
dolinie, kt�re wyci�gaj� swe ramiona ku srebrzystemu niebu. Teraz s� ju� takie du�e, a kiedy
tu przyjecha�am, by�y ma�ymi drzewkami. To sprawia, �e czuj� si� staro.
� Z drzewami jak z dzie�mi � rzek�a pani Linde. � Nie zd��ysz si� nawet obejrze�, a
ju� s� du�e. Sp�jrz na Freda Wright� Ma dopiero trzyna�cie lat, a jest niemal tak wysoki jak
jego ojciec� Na kolacj� b�dzie zapiekanka z kurcz�cia, a specjalnie dla ciebie zrobi�am te�
troch� cytrynowych biszkopt�w. Powinno ci si� dobrze spa� w tym ��ku. Najpierw ja
wywietrzy�am po�ciel, potem Maryla, nie wiedz�c o tym, te� j� przewietrzy�a, a na koniec
Emilka, my�l�c, �e�my nie pami�ta�y, zrobi�a to po raz trzeci. Mam nadziej�, �e Mary Maria
Blythe jutro wyjedzie. Ona zawsze tak doskonale bawi si� na pogrzebach.
� Ciotka Mary Maria� Gilbert tak o niej m�wi, chocia� jest tylko kuzynk� jego ojca.
Ona zawsze nazywa mnie Andzi� � wzdrygn�a si� Ania. � Gdy zobaczy�a mnie po raz
pierwszy po �lubie, powiedzia�a: ,,To bardzo dziwne, �e Gilbert w�a�nie ciebie wybra�. M�g�
mie� tyle innych, �adnych dziewcz�t�. Pewnie dlatego nigdy jej nie polubi�am i wiem, �e
Gilbert te� jej nie lubi.
� Czy Gilbert zostanie na d�u�ej?
� Nie. Musi wraca� jutro wieczorem. W Glen zostawi� pacjenta w bardzo ci�kim stanie.
� No c�, s�dz�, �e nic go teraz nie zatrzymuje w Avonlea. Jego matka zmar�a przecie� w
ubieg�ym roku, a stary pan Blythe nigdy nie m�g� otrz�sn�� si� po jej stracie. Blythe�owie
zawsze tacy byli, zbyt silnie przywi�zywali si� do spraw �ycia doczesnego. Wielka szkoda, �e
ju� nikogo z tej rodziny nie ma w Avonlea. To byli porz�dni ludzie. No c�, namno�y�o nam
si� za to Sloane��w, a Sloane�owie s� zawsze Sloane�ami, Aniu, i pozostan� nimi na wieki
wiek�w, a� do sko�czenia �wiata, amen.
� Cho�by by�o tu nie wiem ilu Sloane��w, zamierzam p�j�� po kolacji do starego sadu na
spacer przy blasku ksi�yca. Niestety, w ko�cu b�d� musia�a po�o�y� si� spa�, cho� zawsze
uwa�a�am spanie w ksi�ycowe noce za marnowanie czasu. Ale chc� wcze�nie si� obudzi�,
by ujrze� pierwsze, s�abe �wiat�o poranka, wykradaj�ce si� spoza Lasu Duch�w. Niebo
zar�owi si� lekko, rozlegnie si� pogwizdywanie drozd�w� Mo�e ma�y, szary wr�belek
usi�dzie na parapecie� I zobacz� z�ote i purpurowe bratki w pierwszych promieniach s�o�ca.
� Wiesz, zaj�ce zjad�y sadzonki czerwcowych lilii � rzek�a ze smutkiem pani Linde,
ruszaj�c ci�ko ku schodom. W g��bi duszy czu�a zadowolenie, �e nie musi d�u�ej rozmawia�
o ksi�ycu. Ania zawsze wydawa�a si� troch� dziwna pod tym wzgl�dem. A teraz nie mo�na
by�o ju� nawet mie� nadziei, �e z tego wyro�nie.
Diana wysz�a przed dom, by powita� Ani�. Nawet przy �wietle ksi�yca by�o wida�, �e jej
w�osy s� jeszcze ci�gle czarne, policzki rumiane, a oczy b�yszcz�ce. Lecz �wiat�o ksi�yca nie
mog�o ukry�, �e sta�a si� znacznie postawniejsza ni� dawniej, a przecie� i tak nigdy nie by�a,
jak to m�wiono w Avonlea, �sucha�.
� Nie l�kaj si�, Diano, nie zabawi� d�ugo�
� Wiesz przecie�, �e o wiele bardziej wola�abym sp�dzi� ten wiecz�r z tob� ni� i�� na
przyj�cie � powiedzia�a Diana z wyrzutem. � Wcale nie zd��y�am si� tob� nacieszy�, a ju�
za trzy dni wyje�d�asz. Ale brat Freda, rozumiesz� po prostu musimy p�j��.
� Ale� oczywi�cie, kochanie. Wpad�am tylko na moment. Sz�am nasz� dawn� drog�,
przez Las Duch�w, obok �r�d�a Nimf i waszego cienistego, starego ogrodu, a potem Alej�
Wierzbow�, gdzie musia�am si� zatrzyma�, by popatrze� na wierzby stoj�ce w wodzie.
Bardzo uros�y.
� Wszystko uros�o � rzek�a Diana z westchnieniem. � Sp�jrz cho�by na ma�ego Freda!
Wszyscy bardzo si� zmienili�my� opr�cz ciebie. Ty zawsze pozostaniesz taka sama. Aniu.
Jak to robisz, �e wci�� jeste� szczup�a? Sp�jrz tylko na mnie!
� To prawda, przypominasz nieco matron� � roze�mia�a si� Ania. � Ale nie osi�gn�a�
jeszcze wymiar�w typowej damy w �rednim wieku. A je�li chodzi o to, �e si� nie zmieniam�
No tak, pani Donnell uwa�a podobnie. Powiedzia�a mi na pogrzebie, �e wygl�dam ca�kiem
tak samo jak przed laty. Ale pani Andrews jest innego zdania. Powiedzia�a mi: �Droga Aniu,
jak�e si� postarza�a�!� Tak, tak, wszystko zale�y od oka i intencji patrz�cego. A ja sama
odczuwam, �e czas i mnie nie oszcz�dza, w�a�ciwie tylko wtedy, gdy ogl�dam ilustracje w
pismach. Bohaterowie i bohaterki opowiada� wydaj� mi si� tam stanowczo zbyt m�odzi. Ale
nie przejmujmy si� tym, Diano. Przysz�am tu w�a�nie, �eby ci co� zaproponowa�. Sp�d�my
wsp�lnie jutrzejsze popo�udnie i wiecz�r� Odwiedzimy wszystkie cienie przesz�o�ci.
B�dziemy spacerowa� przez wiosenne pola i poro�ni�te paprociami lasy. Zajrzymy do starych
ukochanych zak�tk�w i odszukamy nasz� m�odo��. Wiesz, wiosn� wszystko wydaje mi si�
mo�liwe. Jutro zapomnimy o stateczno�ci, jaka przystoi �onom i matkom, i zn�w staniemy
si� dziewczynkami. Zreszt� pani Linde i tak uwa�a, �e ja w duchu wci�� jestem dziewczynk�.
Ale to przecie� tak ma�o zabawne by� ci�gle rozs�dn�.
� Och, ty doprawdy wcale si� nie zmieni�a�, Aniu! To wszystko brzmi bardzo
zach�caj�co, ale�
� Nie ma �adnego �ale�! Wiem, �e ju� si� martwisz, kto poda m�czyznom kolacj�.
� Niezupe�nie. Ania Kordelia umie to zrobi� r�wnie dobrze jak ja, cho� ma dopiero
jedena�cie lat � rzek�a Diana z dum�. � Mia�a mnie w�a�nie zast�pi�, poniewa� ja
wybiera�am si� na zebranie Ko�a Pomocy Pa�. Ale nie p�jd�, wol� sp�dzi� ten czas z tob�. To
tak, jakby marzenie nagle sta�o si� rzeczywisto�ci�. Wiesz, Aniu, cz�sto wieczorami siadam i
wyobra�am sobie, �e jeste�my zn�w ma�ymi dziewczynkami. Wezm� ze sob� co� na kolacj�.
� Zjemy j� w ogrodzie Heleny Gray. Mam nadziej�, �e on jeszcze istnieje?
� Chyba tak � rzek�a Diana niepewnie. � Nie by�am tam od czasu, kiedy wysz�am za
m��. Za to Ania Kordelia wiecznie gdzie� przepada, chocia� wci�� jej powtarzam, �eby si� za
bardzo nie oddala�a od domu. Uwielbia w��czy� si� po lasach, a pewnego razu, gdy z�aja�am
j� za to, �e m�wi do siebie w ogrodzie, wyja�ni�a mi, �e rozmawia z duchem kwiat�w.
Pami�tasz ten serwis w p�czki r� dla lalek, kt�ry przys�a�a� jej na dziewi�te urodziny? Tak
ostro�nie si� z nim obchodzi, �e nie st�uk�a jeszcze ani jednej fili�anki. U�ywa go tylko
wtedy, gdy Trzy Zielone Ludziki przychodz� do niej na herbat�. Nie mog� si� dowiedzie�,
kim oni s� wed�ug niej. Pod niekt�rymi wzgl�dami jest ona bardzo podobna do ciebie, Aniu.
� Mo�e rzeczywi�cie z ka�dym imieniem s� zwi�zane pewne specyficzne cechy
charakteru. Nie miej pretensji do Ani Kordelii, �e za du�o marzy, Diano. Zawsze bardzo mi
�al dzieci, kt�re nie sp�dzi�y kilku lat w krainie fantazji.
� Oliwia Sloane, kt�ra jest u nas nauczycielk�, m�wi co innego � rzek�a Diana z
pow�tpiewaniem. � Zdoby�a tytu� magistra i w tym roku podj�a prac� w naszej szkole, aby
by� bli�ej matki. Twierdzi ona, �e nale�y przyucza� dzieci do stawania twarz� w twarz z
rzeczywisto�ci�.
� Czy�bym doczeka�a tego, �e popierasz Sloane��w. Diano?
� Ale� nie, nie, nie! Ani troch� jej nie lubi�. Ma takie okr�g�e, wy�upiaste oczy jak oni
wszyscy. I wcale nie martwi mnie to, �e Ania Kordelia lubi marzy�. Jej marzenia s� �adne, jak
niegdy� twoje. My�l�, �e �ycie samo nauczy j� �rzeczywisto�ci�.
� A wi�c postanowione. Przyjd� na Zielone Wzg�rze oko�o drugiej. Wypijemy troch�
domowego wina z porzeczek. Maryla nadal od czasu do czasu je robi, pomimo sprzeciwu
pani Linde i pastora. Wino sprawi, �e poczujemy si� ca�kiem swobodne.
W drodze powrotnej Ania zatrzyma�a si� przy �r�dle Nimf. Tak bardzo je kocha�a. Jej
dzieci�cy �miech, kt�ry kiedy� tu rozbrzmiewa�, zdawa� si� teraz powraca�. Widzia�a dawne
marzenia, odbite w czystych wodach, s�ysza�a dzieci�ce szepty i �lubowania. �r�d�o
przechowa�o je w swych wodach i teraz zn�w odzywa�y si� w jego szumie.
ROZDZIA� II
� Jaki cudowny dzie�, jakby stworzony specjalnie dla nas! � powiedzia�a Diana. �
Obawiam si�, �e jest zbyt pi�kny� Jutro pewno b�dzie pada� deszcz.
� Nie szkodzi. Dzi� nasycimy si� jego urod�, nie my�l�c o tym, �e blask s�o�ca jutro
przeminie. Sp�jrz na te rozleg�e, z�ocistozielone wzg�rza� na tajemnicze, zamglone doliny.
One s� nasze. Diano. Nawet je�li to najdalsze wzg�rze figuruje w spisach jako w�asno��
Abnera Sloane�a, dzi� nale�y tylko do nas. Wieje zachodni wiatr, a wtedy zawsze czuj�, �e
spotka mnie co� wspania�ego. Sp�dzimy razem cudowne popo�udnie.
Ania mia�a racj�. Odwiedzi�y wszystkie stare, kochane miejsca � Alej� Zakochanych, Las
Duch�w, Dolin� Fio�k�w, �cie�k� Brz�z, Jezioro L�ni�cych W�d. Zauwa�y�y pewne zmiany.
M�ode brzozy, w�r�d kt�rych bawi�y si� przed laty, by�y teraz du�ymi drzewami. �cie�ka
Brz�z, kt�r� od dawna nikt nie chodzi�, zaros�a orlic�. Po Kryszta�owym Jeziorze zosta�a
tylko wilgotna i bagnista kotlinka. Lecz Dolina Fio�k�w by�a pe�na kwiecia, a dzika jab�onka,
kt�r� Gilbert niegdy� odkry� w lesie, rozros�a si� w du�e drzewko, pokryte male�kimi,
karmazynowymi p�czkami kwiat�w.
Sz�y z go�ymi g�owami. W�osy Ani l�ni�y w promieniach s�onecznych jak polerowany
maho�, a w�osy Diany nadal by�y kruczoczarne. Przyjaci�ki wymienia�y weso�e spojrzenia,
pe�ne wzajemnego zrozumienia i ciep�a. Nie musia�y nawet rozmawia�. Ania zawsze
utrzymywa�a, �e ludzie tak bliscy sobie, jak ona i Diana, umiej� czyta� nawzajem w swoich
my�lach. Co troch� w ich rozmowie powtarza�o si� pytanie: ,.Czy pami�tasz?� �Czy
pami�tasz ten dzie�, kiedy wpad�a� przez dach do kurnika?� �Pami�tasz, jak wskoczy�y�my
na ciotk� J�zefin�?� �Czy pami�tasz nasz klub powie�ciowy?� ,.A wizyt� pani Morgan, kiedy
to posmarowa�a� sobie nos czerwon� farb�?� �Pami�tasz, jak �wieczkami przesy�a�y�my
sobie sygna�y z okien?� .,A pami�tasz cudowne wesele panny Lawendy?� ,,I b��kitne wst��ki
Karoliny?� Wydawa�o im si�, �e s�ysz� sw�j �miech, rozbrzmiewaj�cy echem dawnych dni.
Min�y ma�� le�n� dolink� pe�n� muchomor�w i znalaz�y si� w ogrodzie Heleny Gray.
Niewiele si� tu zmieni�o. Nadal ton�� ca�y w powodzi kwiat�w. Ros�o tu pe�no czerwcowych
lilii, kt�re Diana nazywa�a narcyzami. Drzewa wi�niowe postarza�y si�, ale jak niegdy�
spowija� je ob�ok �nie�nobia�ego kwiecia. Mo�na by�o jeszcze odnale�� g��wn� alej� r�an�,
a na grz�dkach bieli�y si� kwitn�ce truskawki, b��kitnia�o morze fio�k�w i zieleni�y si�
paprocie. Ania i Diana siad�y w zacisznym zak�tku, na poro�ni�tych mchem kamieniach, i
wydoby�y swoje wiktua�y. Krzew bzu, rosn�cy z ty�u, wyci�ga� ku s�o�cu ki�cie liliowych
kwiat�w. By�y obie g�odne, wi�c te� odda�y nale�n� sprawiedliwo�� przyniesionym
smako�ykom.
� Jak cudownie wszystko smakuje na �wie�ym powietrzu � westchn�a Diana z
zadowoleniem. � Twoje czekoladowe ciasto, Aniu, jest pyszne. Musisz mi da� przepis. Fred
b�dzie zachwycony. Mo�e je��, ile chce, i nie tyje. A ja ci�gle postanawiam sobie, �e nie tkn�
ju� ciasta, bo z ka�dym rokiem przybywa mi kilogram�w. Przera�enie ogarnia mnie na my�l,
�e b�d� taka gruba, jak ciotka Sara. Kiedy chcia�a wsta�, trzeba jej by�o pomaga�, bo sama
nie by�a w stanie si� podnie��. Lecz gdy widz� ciasto takie, jak twoje albo jak to na
wczorajszym przyj�ciu� Wszyscy byliby bardzo obra�eni, gdybym go nie skosztowa�a.
� Czy dobrze si� bawi�a�?
� W zasadzie tak. Ale dosta�am si� w szpony kuzynki Freda, Henrietty. Najwi�ksz�
przyjemno�� sprawia jej m�wienie o operacjach, jakim musia�a si� podda�, oraz
towarzysz�cych im sensacjach, a tak�e o jej wyrostku robaczkowym, kt�ry by z pewno�ci�
p�k�, gdyby go zawczasu nie usun�a. �Mam tam pi�tna�cie szw�w! Och, Diano, ile� si�
wycierpia�am!� No c�, ona bawi�a si� doskonale tym opowiadaniem, w przeciwie�stwie do
mnie. Zreszt� skoro naprawd� tak cierpia�a, czemu teraz mia�aby sobie odm�wi�
przyjemno�ci rozprawiania o tym. Natomiast Jim by� naprawd� zabawny� chocia� w�tpi�,
czy Marii Alicji to si� podoba�o� Zjem jeszcze malutki kawa�eczek. Wszystko jedno, jeden
kawa�ek wi�cej, jeden mniej. A wi�c Jim powiedzia�, �e w przeddzie� �lubu by� tak
przera�ony, �e chcia� ucieka�, gdzie pieprz ro�nie. Podobno tak jest z ka�dym panem
m�odym, ale �aden nie ma odwagi si� do tego przyzna�. Czy s�dzisz, �e Fred albo Gilbert te�
byli tak wystraszeni?
� Jestem przekonana, �e nie.
� Fred te� zaprzeczy�, kiedy go o to spyta�am. Powiedzia�, �e ba� si� tylko, bym si� nie
rozmy�li�a w ostatniej chwili, jak R�a Spencer. Ale nigdy nie mo�esz by� pewna, co
w�a�ciwie my�li m�czyzna. Na szcz�cie w tej chwili nie musimy si� tym przejmowa�. Ach,
jak cudownie sp�dzi�y�my dzisiejsze popo�udnie! Czu�am si� zupe�nie jak za dawnych dni.
Bardzo bym chcia�a, Aniu, �eby� zosta�a jeszcze w Avonlea.
� Diano, a czy nie mog�aby� przyjecha� do Z�otego Brzegu tego lata? Zanim� C�,
zanim przez jaki� czas nie b�d� w stanie podejmowa� go�ci.
� Ogromnie bym chcia�a. Ale sama rozumiesz, jak mi trudno wyrwa� si� z domu latem.
Jest wtedy tyle pracy.
� A wiesz, tak si� ciesz�, Rebeka Dew nareszcie odwiedzi Z�oty Brzeg. Lecz obawiam
si�, �e przyb�dzie tak�e do nas ciotka Mary Maria.. Wspomnia�a o tym Gilbertowi. On wcale
nie t�skni za ni� bardziej ni� ja, lecz jest przecie� jego krewn�, wi�c drzwi naszego domu
musz� by� dla niej otwarte.
� A ja mo�e wybior� si� do ciebie zim�. Chcia�abym zn�w zobaczy� Z�oty Brzeg. Masz
�liczny dom, Aniu. I cudown� rodzin�.
� Tak, Z�oty Brzeg jest �adny i ju� go pokocha�am, chocia� pocz�tkowo s�dzi�am, �e to
nie b�dzie mo�liwe. Nienawidzi�am Z�otego Brzegu, gdy�my si� tam przenosili, chyba za
jego zalety. Stanowi�y obraz� dla mojego ukochanego Wymarzonego Domku. Pami�tam, jak
z �alem m�wi�am do Gilberta, kiedy�my go opuszczali: �Nigdzie nie b�dziemy ju� tak
szcz�liwi, jak byli�my tutaj�. Przez pewien czas oddawa�am si� luksusowi t�sknoty za
starym domem. Potem poczu�am, �e zaczyna budzi� si� we mnie przywi�zanie do Z�otego
Brzegu. Walczy�am z tym uczuciem, wierz mi, lecz wreszcie musia�am si� podda� i przyzna�,
�e kocham Z�oty Brzeg. Teraz z ka�dym rokiem kocham go bardziej. Nie jest to zbyt stary
dom� Stare domy s� smutne. Nie jest tak�e nowy, nowe domy s� pozbawione ciep�a. Jest
akurat w sam raz. Kocham tam ka�dy pokoik. Ka�dy ma wprawdzie swoje wady, ale ma te�
zalety, co�, co go odr�nia od pozosta�ych i czyni niepowtarzalnym. Kocham cudowne
drzewa rosn�ce na trawniku. Za ka�dym razem, kiedy wchodz� po schodach, zatrzymuj� si�
na p�pi�trze � pami�tasz to du�e okno z szerokim parapetem � i przysiadam, �eby przez
chwil� popatrze� na nie. Nie wiem, kto je zasadzi�, ale zawsze wtedy my�l�: �Bo�e,
b�ogos�aw temu cz�owiekowi, kimkolwiek by by��. Prawd� m�wi�c, ko�o domu jest za du�o
drzew, ale z �adnego nie chcemy zrezygnowa�.
� Zupe�nie jak Fred. Ub�stwia t� du�� wierzb�, rosn�c� z po�udniowej strony domu.
Zas�ania ona widok z okien salonu. Kiedy mu to powtarzam, mawia zawsze: �Czy �ci�aby�
co� tak pi�knego tylko dlatego, �e przys�ania widok?� Wi�c wierzba ro�nie nadal, a jest
rzeczywi�cie pi�kna. Z jej powodu nazwali�my nasz� posiad�o�� Farm� Samotnej Wierzby.
Podoba mi si� te� nazwa Z�oty Brzeg. Jest mi�a i pe�na rodzinnego ciep�a.
� To samo m�wi Gilbert. D�ugo obmy�lali�my nazw� dla naszego domu. Pr�bowali�my
wielu, ale �adna nie pasowa�a. Lecz gdy pad�a nazwa �Z�oty Brzeg�, wiedzieli�my od razu, �e
tylko ona si� nadaje. Ciesz� si�, �e mamy �adny i obszerny dom. Jest potrzebny dla tak licznej
rodziny jak nasza. I dzieci te� go kochaj�, cho� s� jeszcze ma�e.
� Masz wspania�e dzieci! � Diana ukradkiem ukroi�a sobie jeszcze jeden kawa�ek
czekoladowego ciasta. � A twoje bli�niaczki! Zazdroszcz� ci ich. Zawsze chcia�am mie�
bli�ni�ta.
� Och, nie mog�am unikn�� bli�ni�t� By�y moim przeznaczeniem. Ale bardzo �a�uj�, �e
dziewczynki ani troch� nie s� do siebie podobne. Nan jest rzeczywi�cie �adna z tymi
br�zowymi w�osami i oczami, i �liczn� cer�, a Di to ulubienica ojca, poniewa� ma zielone
oczy i rude w�osy, rude i lekko kr�cone. Najm�odszy z ca�ej mojej gromadki, Shirley, jest
oczkiem w g�owie Zuzanny. Po jego urodzeniu by�am d�ugo chora i ona opiekowa�a si�
ma�ym. Naprawd� czasem wydaje mi si�, �e uwa�a go za swojego syna. Nazywa go ,,ma�ym,
br�zowym ch�opczykiem� i bezwstydnie go psuje.
� Jest jeszcze taki ma�y, �e wieczorem mo�esz wej�� po cichutku do jego pokoju
sprawdzi�, czy si� nie rozkopa�, i otuli� ko�derk� � rzek�a Diana z zazdro�ci�. � Jack ma
dziewi�� lat i ju� si� na to nie zgadza.
M�wi, �e jest za du�y. A ja naprawd� bardzo to lubi�am! Szkoda, �e dzieci rosn� tak
szybko.
� Moje na razie nie protestuj�, cho� zauwa�y�am, �e Jim od czasu jak poszed� do szko�y,
nie chce ju� trzyma� mnie za r�k�, gdy idziemy przez wie� � westchn�a Ania. � Ale
Walter i Shirley lubi�, kiedy otulam ich przed snem. Walter czasem robi z tego prawdziw�
ceremoni�.
� Nie musisz te� jeszcze niepokoi� si� o ich plany �yciowe. Jack, na przyk�ad, marzy, by
zosta� �o�nierzem, kiedy doro�nie. Wyobra� sobie tylko � �o�nierzem.
� Nie martw si�. Zapomni o tym, gdy tylko wpadnie mu do g�owy inny pomys�. Wojna
nale�y ju� do przesz�o�ci. Jim twierdzi, �e b�dzie �eglarzem, jak kapitan Jim, a Walter
zostanie chyba poet�. Jest inny ni� reszta dzieci. Ale wszystkie tak samo kochaj� przyrod� i
najbardziej lubi� si� bawi� w swojej Dolinie. Jest to niewielka kotlinka w pobli�u Z�otego
Brzegu. Przecina j� cudowna �cie�ka i potok. Dla innych to ca�kiem zwyczajne miejsce, po
prostu dolina, lecz dla nich jest to kraina ba�ni. S� ca�kiem mi�� gromadk�, cho� oczywi�cie
maj� swoje wady. Szcz�liwie, �yj� w atmosferze pe�nej mi�o�ci. Ciesz� si� na my�l, �e ju�
jutro o tej porze b�d� w Z�otym Brzegu. Opowiem moim maluchom bajki na dobranoc, a
potem wyg�osz� nale�yte pochwa�y pod adresem paproci i pantofelnik�w Zuzanny. Zuzanna
ma szcz�liw� r�k� do paproci. Nikt nie umie ich piel�gnowa� tak jak ona. Mog� wi�c
szczerze je chwali�. Ale pantofelniki, och, Diano! Patrz�c na nie, zawsze odnosz� wra�enie,
�e to nie s� prawdziwe ro�liny. Lecz nigdy nie powiedzia�abym tego Zuzannie, �eby nie
zrani� jej uczu�. Na razie jako� udaje mi si� j� oszcz�dza�, prawdopodobnie przy wydatnej
pomocy Opatrzno�ci. Zuzanna jest kochanym stworzeniem. Nie wyobra�am sobie, co bym
bez niej pocz�a. A pami�tam, �e kiedy� nazywa�am j� �obc��. Tak, przyjemnie pomy�le�, �e
wracam do domu, ale z drugiej strony przykro mi, �e opuszczam Zielone Wzg�rze. Jak tu
pi�knie� I jeste�cie tu wy, ty i Maryla� Nasza przyja�� by�a zawsze cudowna, Diano.
� Tak. Nigdy nie umia�am wypowiada� swoich my�li tak jak ty, Aniu, ale�
dotrzyma�y�my naszego uroczystego przyrzeczenia, prawda?
� Tak. Przez te wszystkie minione lata i na pewno nadal tak b�dzie. D�onie przyjaci�ek
z��czy�y si� w u�cisku. Przez chwil� obie siedzia�y w milczeniu, zbyt pi�knym, by zak��ca� je
s�owami. D�ugie cienie wieczoru k�ad�y si� na trawie, kwiatach, w zielonych dolinach. S�o�ce
zni�y�o si� ku zachodowi, szaror�owe niebo pociemnia�o, a potem zgas�o w oddali, nad
pogr��onymi w zadumie drzewami. Wiosenny zmierzch obj�� w posiadanie ogr�d Heleny
Gray, po kt�rym od tak dawna nikt nie spacerowa�. Zewsz�d dobiega�o pogwizdywanie
drozd�w, brzmi�ce jak d�wi�ki fletu. Wielka gwiazda rozb�ys�a nad obsypanymi bia�ym
kwieciem drzewkami wi�niowymi.
Ania i Diana wolnym krokiem w milczeniu ruszy�y do domu. Zbocza wzg�rz ton�y w
blasku zachodz�cego s�o�ca, a oczy przyjaci�ek l�ni�y blaskiem wiernej mi�o�ci.
ROZDZIA� III
Nazajutrz rano Ania, na zako�czenie swego pobytu w Avonlea, uda�a si� na cmentarz i
z�o�y�a kwiaty na grobie Mateusza. Po po�udniu wsiad�a w poci�g powrotny do Glen. Przez
chwil� wspomina�a jeszcze pe�en przyjemno�ci miniony tydzie�, lecz wkr�tce zacz�a ju�
my�le� tylko o szcz�liwych dniach, kt�re j� czeka�y. Serce �piewa�o jej z rado�ci, �e wraca
ju� do swego pogodnego i weso�ego domu. Ka�dy, kto przekroczy� jego pr�g, wiedzia�, �e
jest to prawdziwy dom, pe�en �miechu dzieci, tych uroczych stworze� z g��wkami w loczkach
i pulchnymi kolankami; pe�en srebrnych kufelk�w* i zdj�� rodzinnych, pe�en pokoj�w, kt�re
rado�nie powitaj� Ani�, krzese� i sukni czekaj�cych na ni� cierpliwie. Dom, w kt�rym
uroczy�cie obchodzono wszystkie rocznice i szeptano sobie do ucha sekrety.
�Cudownie jest czu�, �e si� wraca do domu� � pomy�la�a Ania, wyjmuj�c z torebki list od
synka. Nad tym listem �mia�a si� serdecznie poprzedniego wieczoru, gdy z dum� czyta�a go
wszystkim mieszka�com Zielonego Wzg�rza. Pierwszy list od jej dziecka. Jak na list
napisany przez siedmioletniego ch�opczyka, kt�ry dopiero co zacz�� chodzi� do szko�y, by�
ca�kiem udany, pomimo b��d�w ortograficznych i wielkiego kleksa w rogu kartki.
,,Di p�aka�a przez ca�� noc, bo Tomek Drew powiedzia�, �e zamie�a spali� jej lalk� p�y
palu. Z�zanna opowiada nam �adne bajki na dobranoc, ale ona nie jest Tob�, mamusiu.
Wczoraj pozwoli�a, �ebym pomug� jej sadzi� b�raki�.
�Jak mog�am by� szcz�liwa z dala od nich wszystkich?� � my�la�a pani ze Z�otego
Brzegu, czuj�c �al do samej siebie.
� Jakie to cudowne, gdy kto� czeka na nas u celu podr�y! � zawo�a�a, wysiadaj�c z
wagonu w Glen St. Mary prosto w st�sknione ramiona Gilberta. Nigdy nie wiedzia�a, czy
Gilbert po ni� wyjdzie, bo przecie� zawsze kto� rodzi� si� lub umiera�. Ale te� nigdy powr�t
do domu nie wydawa� jej si� prawdziwy, je�li Gilberta nie by�o na stacji. Mia� na sobie �adny
jasnoszary garnitur. �Jak to dobrze, �e w�o�y�am t� koronkow� bluzk� i br�zow� garsonk�,
chocia� pani Linde twierdzi�a, �e to szale�stwo ubiera� si� w co� takiego na drog�. Gdybym
jej pos�ucha�a, nie wygl�da�abym tak korzystnie!�
Z�oty Brzeg ja�nia� �wiat�ami. Na werandzie wisia�y wielkie chi�skie lampiony. Ania
weso�o pobieg�a �cie�k� obrze�on� narcyzami.
� Z�oty Brzegu, oto jestem! � zawo�a�a.
Wszyscy cisn�li si� do niej, rozradowani i rozkrzyczani. Tylko Zuzanna Baker,
u�miechaj�c si�, sta�a skromnie na uboczu. Dzieci, nawet dwuletni Shirley, trzyma�y w r�kach
bukiety kwiat�w zerwanych specjalnie dla mamy.
� Och, co za cudowne powitanie! Ca�y �wiat zdaje si� ton�� w szcz�ciu! I jakie to
wspania�e, �e tak cieszycie si� z mojego powrotu.
� Je�li kiedykolwiek zn�w wyjedziesz, mamusiu � rzek� Jim uroczy�cie � dostan�
zapalenia wyrostka robaczkowego.
� Jak zamierzasz to zrobi�? � zapyta� Walter.
� Cicho! � Jim ukradkiem tr�ci� go �okciem i wyszepta�: � Wiem, �e wtedy co� gdzie�
boli� Aleja chc� tylko mam� nastraszy�, �eby nie wyje�d�a�a.
Ania pragn�a zrobi� tyle rzeczy naraz. U�ciska� dzieci, wybiec do ogrodu, by narwa�
bratk�w, kt�rych by�o tu pe�no, podnie�� ma�� szmacian� lalk�, le��c� na dywanie, wys�ucha�
ploteczek i nowo�ci. Jak to Nan w�o�y�a sobie do nosa zakr�tk� od tuby z wazelin�, a doktor
wtedy akurat wyszed� do chorego i Zuzanna by�a bliska rozpaczy� �Zapewniam pani�, �e
prze�y�am straszne chwile, droga pani doktorowo�; jak pani Palmer wezwa�a weterynarza z
Charlottetown, bo jej krowa zjad�a pi��dziesi�t siedem �elaznych gwo�dzi; jak roztargniona
pani Douglas przysz�a do ko�cio�a z odkryt� g�ow�; jak tata wykopa� wszystkie mlecze z
trawnika� w chwilach mi�dzy wezwaniami do porod�w� �Przyj�� o�mioro dzieci w czasie
pani nieobecno�ci, droga pani doktorowo!�; jak Tom Flagg ufarbowa� sobie w�sy�..A
przecie� jego �ona zmar�a zaledwie dwa lata temu�; jak R�a Maxwell z portu rzuci�a Jima
Hudsona z Glen, a on pos�a� jej rachunek, gdzie wyszczeg�lni� wszystko, co na ni� wyda�;
jaki wspania�y by� pogrzeb Amazego Warrena; jak kotu Cartera Flagg �co�� odgryz�o
kawa�ek ogona, a Shirleya znaleziono w stajni, stoj�cego pod brzuchem konia�..O. pani
doktorowo, co za szok prze�y�am�; jak zauwa�ono, �e drzewa �liwkowe choruj�, i jak Di
chodzi�a ca�y dzie� �piewaj�c: �Mama wraca dzisiaj, dzisiaj, dzisiaj�; jak Joe Reese dosta�
kociaka, kt�ry mia� zeza dlatego, �e urodzi� si� z otwartymi oczami; jak Jim niebacznie usiad�
na lepie na muchy i jak Odrobinek wpad� do beczki z deszcz�wk�.
� Omal si� nie utopi�, droga pani doktorowo, ale na szcz�cie doktor niemal natychmiast
us�ysza� miauczenie i wyci�gn�� go za tylne �apy.
� Wydaje si�, �e ju� doszed� do siebie � powiedzia�a Ania, g�aszcz�c l�ni�ce, bia�o�
czarne futerko kota o szerokim pyszczku, z zadowoleniem mrucz�cego przy kominku. W
Z�otym Brzegu zawsze nale�a�o si� upewni�, czy na krze�le, na kt�rym zamierza si� usi���,
nie le�y przypadkiem kot. Zuzanna pocz�tkowo nie przepada�a za kotami, a obecnie
przysi�ga�a, �e nauczy�a si� je lubi� tylko w odruchu samoobrony.
Rok temu Nan przynios�a do domu �a�osnego, chudego kociaka, kt�rego usi�owali
zam�czy� wiejscy ch�opcy. Gilbert nazwa� go Odrobinkiem i tak ju� pozosta�o, chocia� teraz
to imi� wydawa�o si� zupe�nie nieodpowiednie.
� Ale�� Zuzanno! Co si� sta�o z Gogiem i Magogiem? Och, chyba si� nie st�uk�y?
� Nie, nie, droga pani doktorowo! � wykrzykn�a Zuzanna, rumieni�c si� gwa�townie ze
wstydu, i z po�piechem wysz�a z pokoju. Po chwili wr�ci�a z dwoma porcelanowymi psami,
kt�re zawsze sta�y na stra�y ogniska domowego w Z�otym Brzegu.
� Doprawdy nie wiem, jak mog�am zapomnie� postawi� je na miejsce przed pani
powrotem, droga pani doktorowo. Tak si� z�o�y�o, �e nazajutrz po pani wyje�dzie przysz�a tu
pani Karolina Pay z Charlottetown. Wie pani, jaka ona jest przyk�adna i porz�dna. Walter
uwa�a�, �e musi j� zabawi�, i pokaza� jej oba psy. ,,To jest B�g, a to jest M�j B�g�* �
powiedzia�o to niewinne dziecko. Ogarn�o mnie przera�enie� cho� przyznaj�, �e warto by
by�o nawet umrze�, �eby zobaczy� wyraz jej twarzy w tym momencie. Wyja�ni�am, o co
chodzi, najlepiej, jak umia�am. Nie mog�am dopu�ci�, �eby uzna�a nas za bezbo�nik�w.
Zdecydowa�am jednak, �e na czas pani nieobecno�ci schowam psy do� kredensu, �eby
nikomu nie rzuca�y si� w oczy.
� Mamo, czy nie mogliby�my zasi��� ju� do kolacji? � spyta� patetycznym tonem Jim.
� Co� mnie gniecie w �o��dku. A wiesz, mamusiu, �e zrobili�my wszystkie twoje ulubione
potrawy?!
� Zrobili�my, jak powiedzia�a pch�a do s�onia � rzek�a Zuzanna z szerokim u�miechem.
� Uwa�ali�my, �e nale�y uczci� pani powr�t, droga pani doktorowo. A gdzie jest Walter?
On w tym tygodniu ma dy�ur przy gongu.
Po wy�mienitej kolacji Ania z prawdziw� rozkosz� u�o�y�a dzieci do snu. Zuzanna
pozwoli�a jej nawet utuli� Shirleya, bior�c pod uwag� wyj�tkowo�� chwili.
� Dzi� jest taki niezwyk�y dzie�, droga pani doktorowo � o�wiadczy�a uroczy�cie.
� Och, Zuzanno, ka�dy dzie� jest niezwyk�y i ka�dy jest inny. Nie zauwa�y�a� tego?
� To prawda, pani doktorowo. Na przyk�ad w ostatni pi�tek, kiedy la�o przez ca�y dzie� i
by�o okropnie nudno, na mojej wielkiej pelargonii ukaza�y si� wreszcie p�czki. A nie kwit�a
przez ca�e trzy lata. Czy zwr�ci�a pani uwag� na pantofelniki, droga pani doktorowo?
� Czy zwr�ci�am uwag�?! Nigdy w �yciu nie widzia�am takich pantofelnik�w, Zuzanno.
Jak ty osi�gasz takie efekty? � (�W ten spos�b uszcz�liwi�am Zuzann�, nie min�wszy si� z
prawd�. Rzeczywi�cie nigdy dot�d nie widzia�am takich pantofelnik�w� chwa�a Bogu!�
� To wynik ustawicznej troski i piel�gnacji, droga pani doktorowo. Lecz chcia�am pani o
czym� powiedzie�. My�l�, �e Walter co� podejrzewa. Bez w�tpienia dzieciaki z Glen
nagada�y mu r�nych rzeczy. W dzisiejszych czasach bardzo wiele dzieci wie du�o wi�cej,
ni�by nale�a�o. Walter spyta� mnie kiedy� zamy�lony: �Zuzanno, czy ma�e dzieci s� bardzo
drogie?� Os�upia�am ze zdziwienia, droga pani doktorowo, ale nie trac�c do ko�ca g�owy,
spokojnie odpar�am: �Niekt�rzy uwa�aj� je za luksus, lecz my w Z�otym Brzegu s�dzimy, �e
s� potrzebne�. I musz� przyzna�, ze skruch�, �e kiedy� zacz�am g�o�no narzeka� na
haniebnie wysokie ceny w sklepach w Glen. Obawiam si�, �e to przerazi�o ch�opca. W
ka�dym razie je�li Walter zacznie z pani� rozmawia� na ten temat, b�dzie pani ju�
przygotowana.
� Jestem pewna, �e doskonale sobie poradzi�a�, Zuzanno � rzek�a Ania powa�nie. �
My�l� zreszt�, �e ju� czas powiedzie� dzieciom, co si� wkr�tce wydarzy.
Lecz najpi�kniejsz� chwil� tego wieczoru Ania prze�y�a, kiedy przyszed� do niej Gilbert.
Sta�a przy oknie, patrz�c, jak mg�a od morza sp�ywa na o�wietlone blaskiem ksi�yca wydmy,
zatok� i d�ug�, w�sk� dolin�, w kt�r� wtuli�a si� wioska Glen St. Mary.
� Jak to dobrze po ca�ym dniu ci�kiej pracy wr�ci� do domu, do ciebie. Czy jeste�
szcz�liwa, Aniu?
� Szcz�liwa! � Ania pochyli�a si�, by pow�cha� bukiet kwiat�w jab�oni, postawiony
przez Jima na toaletce. Czu�a si� otoczona prawdziw� mi�o�ci�. � Kochany Gilbercie,
cudownie by�o sta� si� na tydzie� Ani� z Zielonego Wzg�rza, ale sto razy lepiej jest by� z
powrotem Ani� ze Z�otego Brzegu.
ROZDZIA� IV
� Absolutnie nie � powiedzia� doktor Blythe tonem doskonale znanym Jimowi.
Jim wiedzia�, �e nie ma �adnej nadziei. Tata nie zmieni zdania, a na pomoc mamy te� nie
mo�na liczy�. W takich przypadkach tata i mama stanowili zawsze jedno. Orzechowe oczy
Jima pociemnia�y z gniewu i rozczarowania, gdy spojrza� na swych okrutnych rodzic�w�
Wpatrywa� si� w nich tym uparciej, im bardziej oboj�tni pozostawali wobec jego spojrze�.
Jak mogli z takim spokojem je�� kolacj�! Oczywi�cie ciotka Mary Maria zauwa�y�a jego
pe�en wyrzutu wzrok; nic nie usz�o jej ponurym, jasnoniebieskim oczom. Wygl�da�a tak,
jakby si� �wietnie bawi�a.
Bertie Szekspir Drew sp�dzi� z Jimem ca�e popo�udnie, bo Walter zosta� zaproszony przez
Krzysia Forda i poszed� z wizyt� do Wymarzonego Domku. Bertie powiedzia� Jimowi, �e
tego wieczora wszyscy ch�opcy z Glen id� do portu, aby zobaczy�, jak kapitan Bill Taylor
tatuuje w�a na ramieniu swego kuzyna Joego Drew. On, Bertie Szekspir, te� si� wybiera,
mo�e by Jim z nim poszed�. To b�dzie fajna zabawa. Jim okropnie chcia� p�j��, a teraz
w�a�nie powiedziano mu, �e nie mo�e by� o tym mowy.
� Przede wszystkim � rzek� tata � do portu jest bardzo daleko. Ch�opcy wr�c� p�nym
wieczorem, a ty k�adziesz si� do ��ka o �smej, synku.
� Gdy by�am dzieckiem, musia�am k�a�� si� o si�dmej � powiedzia�a ciotka Mary Maria.
� Musisz poczeka�, a� b�dziesz starszy, Jim, �eby wychodzi� z domu wieczorami �
doda�a mama.
� M�wi�a� to w zesz�ym tygodniu! � wykrzykn�� Jim z oburzeniem. � Przecie� jestem
ju� starszy! Uwa�acie mnie za niemowl�! Bertie ma tyle samo lat co ja, a idzie!
� Panuje epidemia odry � powiedzia�a ponuro ciotka Mary Maria. � Mo�esz si�
zarazi�, Jakubie.
Jim nie znosi�, gdy nazywano go Jakubem. A ona zawsze tak w�a�nie si� do niego
zwraca�a!
� Chc� zachorowa� na odr� � rzek� buntowniczo. Dopiero widz�c ostre spojrzenie taty,
och�on��. Z ca�ego serca nie znosi� ciotki Mary Marii. By�a zupe�nie inna ni� na przyk�ad
ciocia Maryla czy ciocia Diana. Lecz tata ��da�, by traktowano j� z szacunkiem.
� Dobrze � odezwa� si� wyzywaj�co, patrz�c na mam�, aby nikt nie pomy�la�, �e m�wi
do ciotki Mary Marii. � Wida� wcale mnie nie kochacie, ale trudno. Tylko ciekawe, czy
b�dziecie zadowoleni, je�li pojad� do Afryki polowa� na tygrysy?
� W Afryce nie ma tygrys�w, kochanie � odpar�a mama �agodnie.
� A wi�c na lwy! � krzykn�� Jim. Przecie� oni najwyra�niej kpi� sobie z niego!
Doskonale bawi� si� jego kosztem. Ju� on im poka�e! � Chyba nie powiesz, �e w Afryce nie
ma lw�w. S� tam miliony lw�w. Afryka jest po prostu pe�na lw�w!
Mama i ojciec u�miechn�li si� tylko, ku wielkiemu niezadowoleniu ciotki Mary Marii. Nie
nale�y pozwala� dzieciom na impertynencje.
� Tymczasem � odezwa�a si� Zuzanna, staczaj�c wewn�trzn� walk� mi�dzy mi�o�ci� i
wsp�czuciem dla Jima a przekonaniem, �e doktor i jego �ona maj� ca�kowit� racj� nie
pozwalaj�c mu i�� z ca�� zgraj� �obuziak�w do portu, i to jeszcze do domu tego niegodziwego
pijaka kapitana Billa Taylora � zjedz kawa�ek piernika z bit� �mietan�, kochany Jimie.
Piernik z bit� �mietan� by� to ulubiony deser Jima. Ale dzi� wieczorem nic nie mog�o
ukoi� jego wzburzonej duszy.
� Nie chc�! � powiedzia� ponuro. Wsta� od sto�u, a wychodz�c, w drzwiach odwr�ci� si�
jeszcze, by rzuci� ostatnie wyzwanie.
� W ka�dym razie nie p�jd� spa� przed dziewi�t�. A kiedy dorosn�, w og�le nie b�d� spa�
i ka�� si� wytatuowa� od st�p do g��w. Zamierzam by� tak niedobry, jak tylko si� da. Sami
ujrzycie.
� �Zobaczycie� brzmia�oby lepiej ni� �ujrzycie�, kochanie � powiedzia�a mama.
Czy naprawd� nic nie mog�o ich wzruszy�?
� Przypuszczam, �e nikt nie jest ciekaw mojej opinii, Andziu, ale gdybym ja tak odezwa�a
si� do swoich rodzic�w, ka�dy cal pewnej cz�ci cia�a mia�abym dok�adnie wybity �
powiedzia�a ciotka Mary Maria. � Uwa�am, �e to wielka szkoda, i� w niekt�rych domach
zupe�niej nie docenia si� znaczenia brzozowej r�zgi.
� Nie nale�y wini� ma�ego Jima � warkn�a Zuzanna.
Ciotka Mary Maria nie odpowiedzia�a. Nigdy nie odzywa�a si� do Zuzanny Baker przy
posi�kach. W ten spos�b dawa�a wyraz swojemu niezadowoleniu z faktu, �e s�u��ca zasiada
do sto�u razem z domownikami.
Ania zadecydowa�a o tym przed przyjazdem ciotki. Zuzanna, kt�ra wiedzia�a, gdzie jest jej
miejsce, nigdy nie siada�a do sto�u � i nie by�a o to proszona � gdy w Z�otym Brzegu
podejmowano go�ci.
� Ale ciotka Mary Maria nie jest go�ciem � rzek�a Ania. � Jest cz�onkiem rodziny tak
jak ty, Zuzanno.
W ko�cu Zuzanna uleg�a, nie bez tajonego zadowolenia, �e Mary Maria Blythe przekona
si�, i� nie ma do czynienia ze zwyk�� s�u��c�. Zuzanna nigdy nie zetkn�a si� osobi�cie z
ciotk� Mary Mari�, ale zna�a j� a� nadto dobrze z opowiada� swojej siostrzenicy, kt�ra przez
pewien czas pracowa�a u panny Blythe w Charlottetown jako pokoj�wka.
� Nie ukrywam, �e wcale mnie nie cieszy ta wizyta, Zuzanno, zw�aszcza teraz � wyzna�a
otwarcie Ania. � Widzisz, ciotka napisa�a do Gilberta pytaj�c, czy mog�aby przyjecha� na
par� tygodni� A wiesz, jak doktor powa�a swoich krewnych.
� I bardzo dobrze � odpar�a Zuzanna stanowczo. � Prawdziwy m�czyzna powinien
szanowa� r�d, z kt�rego pochodzi. Ale co do tych paru tygodni, droga pani doktorowo� Nie
chcia�abym �le prorokowa�, ale szwagierka mojej siostry Matylda przyjecha�a do niej na kilka
tygodni, a zosta�a na dwadzie�cia lat.
� Nie s�dz�, �eby�my musia�y si� tego obawia�, Zuzanno � u�miechn�a si� Ania. �
Ciotka Mary Maria ma �liczny dom w Charlottetown. Czuje si� w nim jednak smutno i
samotnie. Dwa lata temu zmar�a jej osiemdziesi�ciopi�cioletnia matka. Ciotka by�a do niej
bardzo przywi�zana i bole�nie odczuwa jej brak. Zuzanno, do��my wszelkich stara�, �eby
uprzyjemni� ciotce Mary Marii pobyt u nas.
� Uczyni�, co do mnie nale�y, droga pani doktorowo. Trzeba b�dzie rozsun�� st�.
Obawiam si�, �e panna Blythe nie nale�y do najmilszych os�b, mimo to jednak wol�, gdy w
gronie rodzinnym przybywa biesiadnik�w, ni� gdy ich ubywa.
� Nie b�dziemy mog�y ustawia� kwiat�w na stole, Zuzanno, poniewa�, o ile wiem, ciotka
jest na nie uczulona. A od pieprzu dostaje kataru, wi�c przestaniemy go u�ywa�. Cz�sto
miewa silne b�le g�owy, wi�c trzeba b�dzie stara� si� nie ha�asowa�.
� O m�j Bo�e! Nigdy nie zauwa�y�am, �eby pani specjalnie ha�asowa�a. Co do mnie, to
gdy przyjdzie mi ochota pokrzycze�, mog� p�j�� do zagajnika klonowego. Ale je�li nasze
biedne dzieci b�d� musia�y ci�gle siedzie� cicho z powodu b�l�w g�owy Mary Marii
Blythe� Pozwoli pani, i� powiem, �e to przesada, droga pani doktorowo.
� Ale� to tylko par� tygodni, Zuzanno.
� Miejmy nadziej�. C�, droga pani doktorowo, cz�owiek na tym �wiecie musi
przyjmowa� wszystko, co zsy�a Opatrzno�� � zako�czy�a Zuzanna.
Tak wi�c zgodnie z zapowiedzi� ciotka Mary Maria przyjecha�a do Z�otego Brzegu.
Natychmiast po przybyciu upewni�a si�, czy kominy by�y ostatnio czyszczone. Najwidoczniej
bardzo obawia�a si� po�aru.
� Zawsze m�wi�am, �e w tym domu kominy nie s� do�� wysokie. Mam nadziej�, �e
wywietrzono moj� po�ciel. Wilgotna po�ciel jest okropna.
Obj�a w posiadanie go�cinny pok�j w Z�otym Brzegu, a tak�e, prawd� m�wi�c, wszystkie
inne opr�cz pokoju Zuzanny. Jej przyjazd nikomu nie sprawi� rado�ci. Jim kiedy j� zobaczy�,
wymkn�� si� do kuchni i szepn�� do Zuzanny:
� Czy b�dziemy mogli si� przy niej �mia�?
Oczy Waltera na widok ciotki wype�ni�y si� �zami i musia� po�piesznie wyj�� z pokoju, a
bli�niaczki natychmiast posz�y w jego �lady. Zuzanna przysi�ga�a, �e nawet Odrobinek
wybieg� z domu i da� wyraz swemu niezadowoleniu miaucz�c rozpaczliwie. Tylko Shirley
zachowa� spok�j, patrz�c na ciotk� Mary Mari� bez cienia strachu swymi okr�g�ymi
br�zowymi oczami, ca�kowicie bezpieczny w obj�ciach Zuzanny. Ciotka Mary Maria
pomy�la�a, �e dzieci ze Z�otego Brzegu s� bardzo �le wychowane. Ale czeg� mo�na
oczekiwa� po dzieciach, je�li ich matka pisuje do gazet, ojciec uwa�a je za doskona�e
wy��cznie z tego powodu, �e s� to jego dzieci, a s�u��c� jest taka Zuzanna Baker, kt�ra nie
ma poj�cia, gdzie powinno by� jej miejsce! Ale ona, ciotka Mary Maria, zrobi podczas swego
pobytu w tym domu wszystko, co w jej mocy, dla wnuk�w biednego kuzyna Jana.
� Twoja modlitwa jest stanowczo za kr�tka, Gilbercie � powiedzia�a z dezaprobat� przy
pierwszym posi�ku. � Czy chcesz, abym odmawia�a j� zamiast ciebie, dop�ki tu jestem?
Trzeba nauczy� dzieci, w jaki spos�b nale�y dzi�kowa� Bogu za jego dary.
Ku przera�eniu Zuzanny Gilbert wyrazi� zgod� i ciotka Mary Maria odm�wi�a modlitw�
przy kolacji. �Bardziej przypomina to litani� ni� modlitw�!� � sarka�a nad talerzami
Zuzanna. Ca�kowicie zgadza�a si� f ze sw� siostrzenic�, kt�ra wyrazi�a si� o pannie Mary
Marii Blythe tak: �Patrz�c na ni� odnosi si� wra�enie, jakby ustawicznie czu�a jaki� bardzo
nieprzyjemny zapach�. O tak, Gladys umia�a uj�� pewne rzeczy we w�a�ciwe s�owa.
Niemniej obiektywnie nale�a�o przyzna�, �e ciotka Mary Maria dobrze si� prezentowa�a.
Mia�a pi��dziesi�t pi�� lat, arystokratyczne, jak sama twierdzi�a, rysy twarzy i zawsze l�ni�ce,
siwe loki. Ubiera�a si� w eleganckie suknie z modnymi wysokimi ko�nierzami, nosi�a zawsze
d�ugie kolczyki i czesa�a si� starannie, w przeciwie�stwie do Zuzanny, kt�ra swoje w�osy
upina�a niedbale w kok.
� Chwa�a Bogu, �e chocia� przyzwoicie wygl�da � powiedzia�a do siebie Zuzanna.
Trudno sobie wr�cz wyobrazi�, co by pomy�la�a ciotka Mary Maria, dowiedziawszy si�, �e
s�u��ca ze Z�otego Brzegu pociesza si� w ten spos�b.
ROZDZIA� V
Ania �cina�a w ogrodzie kwiaty. Irysy chcia�a ustawi� w swoim pokoju, a peonie w pokoju
Gilberta � pi�kne mlecznobia�e peonie z czerwon� plamk� w �rodku, wygl�daj�c� jak
poca�unek bog�w. Po upalnym czerwcowym dniu nasta� nieco ch�odniejszy wiecz�r, a wody
zatoki migota�y srebrzystym blaskiem.
� B�dzie dzi� przepi�kny zach�d s�o�ca, Zuzanno � powiedzia�a, przechodz�c pod
oknem kuchennym i zagl�daj�c do �rodka.
� Nie mog� podziwia� zachodu s�o�ca, dop�ki nie powycieram naczy�, droga pani
doktorowo � odpar�a Zuzanna.
� Ale gdy to zrobisz, b�dzie ju� po wszystkim, Zuzanno. Sp�jrz na t� olbrzymi�
bia�or�ow� chmur� p�yn�c� nad dolin�. Czy nie chcia�aby� wznie�� si� i spocz�� na niej?
Zuzanna wyobrazi�a sobie, jak ze �cierk� w r�ku ulatuje ponad dolin� ku chmurze. Wizja
ta nie wzbudzi�a jej zachwytu. O tak, pani doktorowa by�a jeszcze bardzo m�oda, skoro
podobne pomys�y przychodzi�y jej do g�owy.
� Jaki� robak oblaz� krzewy r�ane � powr�ci�a do rzeczywisto�ci Ania. � Musz� je
jutro spryska�. Wola�abym zrobi� to zaraz. Dzisiejszy wiecz�r jest wprost wymarzony do
pracy w ogrodzie. Czuje si�, jak wszystko ro�nie. Mam nadziej�, �e w niebie s� ogrody,
Zuzanno. Ogrody, w kt�rych b�dziemy mog�y piel�gnowa� nasze ukochane ro�linki.
� Ale chyba nie b�dzie tam �adnych robak�w � wyrazi�a nadziej� Zuzanna.
� Nnie� My�l�, �e nie. Ale doskona�y ogr�d nie sprawia�by tyle rado�ci, Zuzanno, bo
nie wymaga�by od nas pracy. A ja chc� ple�, przesadza�, kopa�, wprowadza� zmiany,
przycina� ga��zie. I chc� mie� w niebie kwiaty, kt�re kocham. Wola�abym moje bratki ni�
najwspanialszy z�otog��w, Zuzanno.
� Czemu nie mo�e pani dzi� spryska� krzew�w r�anych? � przerwa�a Zuzanna, my�l�c,
�e pani doktorowa doprawdy staje si� troch� dziwna.
� Poniewa� doktor chce, abym pojecha�a z nim odwiedzi� biedn�, star� pani� Paxton.
Biedaczka umiera, doktor jest bezradny, zrobi� ju� wszystko, co by�o w jego mocy. Ale ona
lubi jego wizyty.
� No tak, droga pani doktorowo, wszyscy wiemy doskonale, �e bez niego nikt w Glen nie
mo�e umrze� ani si� urodzi�. Wiecz�r rzeczywi�cie wymarzony na przeja�d�k�. Co do mnie,
przespaceruj� si� do wsi, a po u�o�eniu do snu bli�niaczek i Shirleya uzupe�ni� zapasy w
spi�arni i podrzuc� troch� nawozu Lady Patrycji. Nie kwitnie w tym roku tak, jak powinna.
Panna Blythe w�a�nie uda�a si� na g�r�, zatrzymuj�c si� na ka�dym schodku i oznajmiaj�c z
westchnieniem, �e czuje nadchodz�c� migren�. Przynajmniej b�dzie troch� ciszy i spokoju.
� Dopilnuj, Zuzanno, aby Jim poszed� spa� o w�a�ciwej porze � przypomnia�a Ania,
siadaj�c w powozie u boku Gilberta. Wieczorne powietrze pachnia�o tak, jakby kto� rozbi�
flakon najcudowniejszych perfum �wiata. � Jest znu�ony, cho� nie chce si� do tego
przyzna�, bo nie lubi k�a�� si� wcze�nie spa�. Walter nie wr�ci na noc do domu. Ewa prosi�a,
by u nich zanocowa�.
Jim siedzia� na schodkach u drzwi kuchennych, wspieraj�c bos� stopk� jednej n�ki o
kr�g�e kolanko drugiej. Patrzy� spode �ba na wszystko, nawet na olbrzymi ksi�yc, kt�ry
wyziera� zza wie�y ko�cio�a w Glen.
� Uwa�aj, aby taka mina nie zosta�a ci na zawsze � powiedzia�a ciotka Mary Maria
przechodz�c obok. Jim nachmurzy� si� jeszcze bardziej. I co z tego, �e mo�e mu na zawsze
zosta� taka mina. Prosz� bardzo. Nie mia�by nic przeciwko temu.
� Wyno� si� i nie �a� za mn� jak cie�! � warkn�� do Nan, kiedy zbli�y�a si� do niego.
� Z�o�nik! � rzek�a Nan, ale zanim odesz�a, po�o�y�a na schodach czerwonego lwa z
cukru, kt�rego specjalnie dla niego kupi�a.
Jim wzruszy� tylko ramionami. Nigdy w �yciu nie czu� si� tak dotkni�ty. Wszyscy
postanowili mu dokucza�. Nan powiedzia�a dzi� rano: �Ty nie urodzi�e� si� w Z�otym Brzegu,
jak my wszyscy!� A Di zjad�a mu czekoladowego kr�liczka! Nawet Walter go opu�ci�, aby
razem z Krzysiem i Polci� Ford kopa� w piasku studni�. Te� mi zabawa! Tak bardzo chcia�
p�j�� z Bertiem i zobaczy�, jak wygl�da tatuowanie. Nigdy w �yciu nie pragn�� niczego
r�wnie gor�co. Chcia� zobaczy� model cudownego statku, kt�ry, jak m�wi� Bertie, zawsze
stoi u kapitana Billa na okapie kominka. To po prostu ha�ba, �e zabraniaj� mu takich
przyjemno�ci.
Zuzanna przynios�a mu du�y kawa�ek ciasta z cukrem i orzechami, ale Jim odpowiedzia�
twardo: �Nie, dzi�kuj�. Dlaczego nie zachowa�a dla niego kawa�eczka piernika z kremem?
Prawdopodobnie tamci zjedli wszystko. Podli! Ogarn�a go bezdenna rozpacz. Nie m�g� po
prostu znie�� my�li, �e ch�opcy s� pewnie w�a�nie w drodze do portu. Musi si� jako� odegra�
na domownikach za swoj� krzywd�. Gdyby tak na przyk�ad poci�� trocinow� �yraf� Di, a
trociny rozsypa� na dywan w salonie? Ale� Zuzanna by si� z�o�ci�a! Te� pomys�, dawa� mu
ciasto z orzechami, kiedy wszyscy wiedz�, �e on nie cierpi orzech�w! A mo�e by tak
dorysowa� w�sy cherubinkowi, kt�ry ozdabia kalendarz w pokoju Zuzanny? Nienawidzi� tego
t�ustego, r�owego cherubina, poniewa� przypomina� mu Dzidzi� Flagg, kt�ra rozpowiada�a
po ca�ej szkole, �e Jim jest jej narzeczonym. Te� co�! On, Jim Blythe, mia�by by�
narzeczonym Dzidzi Flagg! Ale Zuzanna uwa�a�a, �e ten cherubin jest �liczny.
Dlaczego musi k�a�� si� spa� ka�dego wieczoru? W�a�nie, dlaczego?
Zuzanna wychodz�c do Glen, spojrza�a czule na ma�ego buntownika.
� Mo�esz zaczeka� z po�o�eniem si� do ��ka do mojego powrotu, ma�y Jimie �
powiedzia�a dobrotliwie.
� W og�le nie po�o�� si� dzi� spa�! � wykrzykn�� gwa�townie Jim. � Uciekn� z domu,
stara Zuzanno Baker. P�jd� i wskocz� do sadzawki, stara Zuzanno Baker.
Zuzanna nie lubi�a, by nazywano j� star�, nawet je�li robi� to ma�y Jim. Odesz�a z
godno�ci�, w ponurym milczeniu. Doprawdy przyda�oby si� ch�opcu troch� wi�cej
dyscypliny.
Odrobinek, spragniony towarzystwa, przysiad� na swych czarnych �apach przed Jimem,
lecz malec tylko spiorunowa� go wzrokiem.
� Wyno� si�! Czego tu siedzisz i gapisz si� na mnie zupe�nie jak ciotka Mary Maria! Co,
nie p�jdziesz? No to masz!
Tu� obok le�a�a ma�a taczka Shirleya. Jim chwyci� j� i tak gwa�townie pchn�� Odrobinka,
�e ten z �a�osnym piskiem wyl�dowa� w r�anym �ywop�ocie. Tak, nawet ten kot uwzi�� si�
na niego! Czy jest sens dalej �y�?
Wzi�� do r�ki lukrowanego lwa. Nan odgryz�a ogon i �apy, ale ci�gle jeszcze by� to
kawa�ek lwa. Z powodzeniem mo�na go zje��. Kto wie, czy to nie ostatni lukrowany lew
jakiego dosta� w swoirn �yciu? Zajadaj�c z apetytem lwa postanowi� ju�, co zrobi. By�a to
jedyna rzecz, kt�r� cz�owiek mo�e uczyni�, gdy mu na nic nie pozwalaj�.
ROZDZIA� VI
� Czemu, na Boga, dom jest tak o�wietlony? � wykrzykn�a Ania, gdy o jedenastej
wieczorem wjechali z Gilbertem w bram�. � Chyba mamy go�ci!
Pospiesznie wesz�a do przedpokoju, lecz nikogo nie spostrzeg�a. �wiat�o pali�o si� w
kuchni, w salonie, w bibliotece, w sto�owym, w pokoju Zuzanny i w holu na g�rze. Nigdzie
nie by�o jednak wida� �ywego ducha.
� Jak my�lisz � zacz�a Ania, ale przerwa� jej dzwonek telefonu. Gilbert podni�s�
s�uchawk�, wyda� okrzyk przera�enia i wybieg� bez s�owa. Widocznie sta�o si� co� strasznego
i nie by�o czasu na wyja�nienia. Ania b�d�c od lat �on� cz�owieka, s�u��cego �yciu i �mierci,
przyzwyczai�a si� ju� do takich sytuacji. Wzruszy�a wi�c tylko ramionami i zdj�a p�aszcz
oraz kapelusz. Z niezadowoleniem pomy�la�a, �e Zuzanna doprawdy nie powinna by�a
wychodz�c z domu beztrosko zostawi� zapalonych �wiate� i otwartych drzwi.
� Droga� pani� doktorowo� � odezwa� si� g�os, kt�ry nie m�g� chyba by� g�osem
Zuzanny. Ale jednak by�.
Ani� ogarn�o zdumienie. Zobaczy�a Zuzann� bez kapelusza, potargan�, ze �d�b�ami siana
we w�osach i w poplamionej sukience. A na jej twarzy malowa�o si� przera�enie.
� Zuzanno! Co si� sta�o?
� Ma�y Jim znikn��!
� Co takiego? � Ania os�upia�a. � Co masz na my�li? Jak to znikn��?
� Znikn�� � wyj�ka�a Zuzanna, wy�amuj�c sobie palce. � Siedzia� na schodach
kuchennych, gdy wychodzi�am do Glen. Kiedy wr�ci�am przed zmrokiem, ju� go tam nie
by�o. Z pocz�tku nie wzbudzi�o to we mnie �adnych obaw, dopiero gdy nie odpowiada� na
moje wo�anie, poczu�am niepok�j. Przeszuka�am wszystkie pokoje. M�wi� przecie�, �e
zamierza uciec.
� Nonsens! Nie zrobi�by tego, Zuzanno. Niepotrzebnie tak si� zdenerwowa�a�. Musi
gdzie� tu by�, pewnie zasn��� Musi gdzie� tu by�.
� Sp