8490
Szczegóły |
Tytuł |
8490 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8490 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8490 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8490 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LIN CARTER
CZARNOKSIʯNIK Z LEMURII
TYTU� ORYGINA�U: THE WIZARD OF LEMURIA
PRZE�O�Y�A: MAGDALENA GOHLING
WST�P
Pi��set tysi�cy lat temu, na Lemurii, Zaginionym Kontynencie na Pacyfiku, z krwawych mrok�w barbarzy�stwa wy�oni�a si� pierwsza ludzka cywilizacja. Przez tysi�c lat pierwsi ludzie zmagali si� z panowaniem Dragon Kings, okrutnej rasy inteligentnych gad�w, kt�ra w�ada�a Ziemi� podczas Wieku Gad�w. W ko�cu, po Wojnie Tysi�cletniej, zosta�y one pokonane i wybite w pie�.
Takie by�y pocz�tki Nemedii, Pierwszego Kr�lestwa. W ci�gu stuleci potomkowie Nemedian powoli zasiedlali rozlegle r�wniny i g�ry prehistorycznej Lemurii, tworz�c� niszcz�c� i zn�w tworz�c inne kr�lestwa. Pomimo tych walk wolno lecz nieustannie powstawa�a i ros�a cywilizacja. Wkr�tce pierwsze Imperium zajmie si� zjednoczeniem zwa�nionych kr�lestw i ksi�stw w jedno pot�ne ju� pa�stwo.
By�a to epoka wojownik�w, odwa�nych m�czyzn i pi�knych kobiet, dzikus�w i m�drc�w, bohater�w i mag�w w trudzie wyr�buj�cych drog� wiod�c� do Tronu �wiata. By�a to tak�e epoka legend i bohaterskich sag.
Oto jedna z nich�
ZAKRWAWIONY MIECZ
Dzie� ca�y w krwi ton�y miecze
Jak wino mocniej i czerwieniej
W piekielnych g��biach maj�c piecz�
Nad przyjaci� jak i wrog�w zgonem!
Pie�� wojownik�w z Valkarth
Thongor z Valkarth uchyli� si� przed czar� z winem, kt�ra gwizdn�a mu ko�o ucha, odbi�a si� z brz�kiem od �ciany i opryska�a sw� zawarto�ci� jego twarz i piersi. Zamruga� gwa�townie by pozby� si� piek�cego p�ynu z oczu, ale poza tym ani jeden mi�sie� nie drgn�� na jego twarzy.
� Tak szlachetnie urodzony Thurdis traktuje najemnego psa � roze�mia� si� z�o�liwie Jeled Malkh do swych kompan�w.
� Szkoda dobrego wina! � zawt�rowa� mu jeden z nich. � On jest bardziej przyzwyczajony do taniego piwa z Northlandu.
� Trzeba przyzna�, �e jest bezczelny � Jeled wzruszy� ramionami.
� ��da� zap�aty za przegrany zak�ad i to od Otara, swej w�asnej seciny.
Zimne sarn sp�ywa�o po pot�nej piersi Thongora, kt�ry ani na chwil� nie spu�ci� wzroku z twarzy oficera. Jego �niada twarz pozbawiona by�a jakiegokolwiek wyrazu, lecz ci, kt�rzy go dobrze znali, mogli dostrzec lodowaty b�ysk dziwnych, z�ocistych �renic cichego barbarzy�cy z p�nocy Lemurii. Otar� wino z twarzy, odrzucaj�c przy okazji na plecy d�ugie, czarne w�osy i spyta� cicho:
� Wi�c odmawiasz zap�aty zak�adu?
� Tak! Zamph w czerwonej uprz�y wygra�by z �atwo�ci�, gdyby nie ten dure� Var Tajas, kt�ry chyba pierwszy raz siedzia� w siodle. Zosta�em oszukany i nie zap�ac�!
� Doskonale. W takim razie cofam swe ��danie � skin�� g�ow� Thongor. � Co wi�cej, zap�ac� ci za kielich tego wina, kt�re zmarnowa�e� na najemnego psa, a kt�ry faktycznie, jak zauwa�y� tw�j przyjaciel, woli piwo z Northlandu ni� szczyny, kt�re wy, z Thurdis, nazywacie sarn.
Ruszy�, nim zaskoczone audytorium oficer�w zrozumia�o sens jego s��w. Jednym skokiem znalaz� si� przed Otarem, z�apa� go wp� i wsadzi� g�ow� w d� do wielkiej, br�zowej wazy z winem. Potrzyma� go tam d�u�sz� chwil�, ignoruj�c w�ciek�e szarpanie i podrygi Malkka, po czym wyci�gn�� na wp� utopionego i cisn�� twarz� w d�.
� Naprawd� jeste�my kwita � roze�mia� si�, przerywaj�c pe�n� os�upienia cisze. � Pocz�stowa�em ci� nawet hojniej ni� ty mnie.
Prawie nieprzytomny z w�ciek�o�ci Jeled odzyska� oddech i gwa�townym ruchem wyszarpn�� miecz z pochwy. Ociekaj�c winem rzuci� si� przez st�, kieruj�c ostrze w nag� pier� barbarzy�cy, kt�ry z gracj� odskoczy�, wyci�gaj�c jednocze�nie sw�j w�asny miecz. Reszta zgromadzonych wycofa�a si� czym pr�dzej pod �ciany s�ysz�c pierwsze d�wi�ki walki. Obaj przeciwnicy kr��yli wok� sto�u, ostro�nie sprawdzaj�c umiej�tno�ci adwersarza.
Cho� z ust nie znikn�� mu u�miech, w duchu Thongor kl�� na czym �wiat stoi sw�j temperament. Po trzykro� przekl�ty dure� � nie mia� nic ciekawszego do roboty tylko wszczyna� burd� z w�asnym kapitanem! Jak g�upi by jednak nie by�, pojedynek rozpocz�� si� na serio i nie �atwo by�o by si� ze� wycofa�.
D�wi�cza�a stal, gdy d�ugi, prosty miecz barbarzy�cy styka� si� z kunsztownie zdobionym ostrzem jednego z najwi�kszych dom�w szlacheckich w Thurdis. Jeled Malkh by� gro�nym przeciwnikiem � jako jedyny potomek Domu Malkh odebra� stosowne wykszta�cenie u najs�ynniejszych fechmistrz�w kraju. Z drugiej strony Thongor by� urodzonym szermierzem, a lata, kt�re sp�dzi� jako w��cz�ga, najemny zab�jca czy �o�nierz nauczy�y go pos�ugiwania si� ka�dym rodzajem broni i to w najdziwniejszy, acz zawsze skuteczny spos�b. Bawi� si� wi�c przez chwil� z przeciwnikiem, tyle, ile potrzeba, by nie urazi� dumy Otara natychmiastowym rozbrojeniem, po czym b�yskawicznym ruchem nadgarstka pos�a� rapier przeciwnika w k�t kamiennego baraku.
Obaj skoczyli ku niemu, ale stopa Thongora szybciej ni� d�o� Otara opad�a na r�koje��.
� Czy nie powinni�my na tym zako�czy� i och�odzi� temperamenty winem? Przyznaj�, Otarze, �e ponios�y mnie nerwy. B�d�my z powrotem przyjaci�mi.
� Synu suki z Northlandu, za tak� obelg� rzuc� twe serce memu zampho�owi! � warkn�� nieprzytomny z w�ciek�o�ci Malakh, pluj�c mu w twarz i jednocze�nie kopi�c w krocze.
Skulony z b�lu barbarzy�ca zatoczy� si� na st�, a Otar porwa� rapier i rzuci� si� na niego. Pod ich ci�arem st� z trzaskiem wyl�dowa� na posadzce, a br�zowa waza z winem potoczy�a si� w k�t, oblewaj�c wszystkich sw� zawarto�ci�.
Teraz Thongor si� w�ciek� � znajoma, krwawa mg�a przes�oni�a mu wszystko poza przeciwnikiem, a bia�e z�by b�ysn�y w u�miechu. Dwa z�o�enia i jego miecz dotyka� szyi przeciwnika, odbiwszy uprzednio jego zas�on�.
� Powiedzia�em: do��! Albo ko�czymy, albo jeste� martwy � warkn��.
Dziedzic Malkh zblad� i obliza� nagle suche wargi, czuj�c lekki nacisk ostrza, kt�re przebi�o sk�r�, znacz�c szkar�atem jego pier�.
� P� pok�j wi�c � wyj�ka�.
� Przysi�gasz?
� Przysi�gam!
Thongor cofn�� miecz, wyci�gaj�c w zamian otwart� d�o�. Nie wzi�� pod uwag� dumy szlachetnie urodzonego, kt�ry nigdy nie prze�kn��by pora�ki z r�k jednego ze swych ludzi. Z�apa� d�o� Thongora, podstawi� stop� za jego nog� i pchn�� gwa�townie, posy�aj�c go na pod�og�. Ostrze Jeleda b�ysn�o ku krtani le��cego, ale ten odtr�ci� je r�k�, ignoruj�c b�l rozcinanych mi�ni i jednym skokiem stan�� na nogi. Zanim Malkh zrozumia� co si� dzieje, ostrze miecza zaton�o w jego sercu.
Jeled Malkh zatoczy� si� otwieraj�c usta i wytrzeszczaj�c oczy na wystaj�c� z jego piersi stal. Jedn� r�k� usi�owa� j� wyci�gn��, ale ugi�y si� pod nim kolana, a z ust pop�yn�a krew i zwali� si� martwy na posadzk�. Thongor przytrzyma� trupa nog� i wyszarpn�� miecz, po czym otar� go o p�aszcz zabitego i rozejrza� si� po reszcie obecnych, z kt�rych �aden nie odwa�y� si� wyrzec s�owa. Wzruszy� ramionami i wsun�� miecz do pochwy.
Za jego plecami sanda� szurn�� o kamienie posadzki, ale zanim zd��y� zareagowa� co� ci�kiego trafi�o go w ty� g�owy i run�� twarz� naprz�d w bezdenne morze ciemno�ci.
* * *
Odzyska� przytomno�� wraz z t�pym b�lem w g�owie. By� przykuty do mokrej �ciany w lochach rozci�gaj�cych si� pod cytadel� Thurdis. Przez szpar� w sklepieniu przedostawa� si� samotny promie� s�o�ca, a s�dz�c z k�ta jego padania, by� nieprzytomny oko�o godziny � mniej wi�cej by�a godzina do zapadni�cia zmroku. Obejrza� �a�cuchy i stwierdzi�, �e s� zbyt silne, nawet dla jego pot�nych mi�ni, wobec czego wzruszy� ramionami. Zgodnie z fatalizmem P�nocy nie nale�a�o marnowa� czasu zastanawianiem si� nad czym�, na co i tak nie by�o rady. Prawd� m�wi�c by� troch� zaskoczony tym, �e jeszcze �yje � przyjaciele zabitego i inni oficerowie mogli z nim sko�czy�, gdy le�a� nieprzytomny jednym pchni�ciem. Najwyra�niej jednak bardziej poci�ga�a ich perspektywa ogl�dania go przykutego do wios�a na kt�rej� z galer, albo s�u�enia za pokarm wampirowatym kwiatom w prywatnym ogrodzie Sarka. Naturalnie zabrano mu bro�, co i tak niewiele zmienia�o, natomiast co go zdenerwowa�o, to brak po�ywienia � mniej wi�cej o tej porze zwykle si� posila�. Najcz�ciej by� to kufel piwa i pieczony udziec, kt�re spo�ywa� wraz z Aldem Turmisem i reszt� kompanii w tawernie �Pod Dobytym Mieczem�. Tymczasem tutaj nic nie zapowiada�o posi�ku, tote� rykn�� ile si� w p�ucach i rycza� dop�ki w drzwiach nie pojawi� si� gruby i rozsiewaj�cy wok� siebie zapach nasennego lotusa klucznik.
� Czego?
� Je��! � odwarkn�� zwi�le wi�zie�, powoduj�c wpierw opadni�cie szcz�ki, a potem atak serdecznego �miechu dozorcy.
� Za godzin� staniesz przed Daotarem za zabicie swego dow�dcy � wysapa� ten�e po d�u�szej chwili � a wszystko, czym potrafisz si� martwi�, to tw�j pusty brzuch. Mo�e liczysz na frykasy z prywatnej kuchni Sarka?
� Dlaczego nie � u�miechn�� si� Thongor. � Zrobi�em miastu przys�ug�, pozbywaj�c si� tch�rza, oszusta i z�ego oficera. Daotar i Phal Thurid, Sark tego miasta, powinni mnie za to wynagrodzi�.
� Pewnie � parskn�� klucznik. � Maj� nawet dla ciebie nagrod�. B�dziesz �ywi� Slith. Nie wiesz ba�wanie, �e Daotar Gwardii, szlachetny Barand Thon, jest najstarszym przyjacielem ojca tego, kt�rego zabi�e�? B�dziesz mia� swoj� nagrod� i to publicznie. Te mi�e kwiatki najpierw wyss� z ciebie krew, a potem zjedz� reszt�.
� Mo�e. Co nie zmienia faktu, �e jestem g�odny, a nikt tu nic nie m�wi� o �mierci g�odowej! Je��!
Dozorca parskn�� z pogard� i zamkn�� drzwi, ale po chwili wr�ci� z dzbanem cienkiego wina i kawa�em pieczeni. Postawi� to niedaleko drzwi i czym pr�dzej wyszed� o�wiadczaj�c:
� �a�cuch jest wystarczaj�co d�ugi, �eby si�gn��. Po�piesz si� lepiej z jedzeniem zanim gwardzi�ci nie przyjd�. Nie do��, �e si� nie najesz, to jeszcze ja b�d� mia� awantur� za troch� �yczliwo�ci.
�a�cuchy faktycznie by�y wystarczaj�co d�ugie, tote� par� najbli�szych chwil zaj�� mu posi�ek � zawsze m�g� lepiej my�le� przy pe�nym brzuchu. Teraz te� zacz�� ju� spokojniej analizowa� swoje po�o�enie. Wychodzi� ju� z wielu r�nych wi�zie�, le��cych w rozmaitych miastach i to najcz�ciej nie korzystaj�c z niczyjej �aski. Pierwszym i najprostszym sposobem by�o uda� sen, a gdy dozorca przyjdzie po naczynia, z�apa� go nieskr�powanymi nogami i zmusi� do oddania kluczy. Odrzuci� jednak ten pomys� po dog��bnym rozpatrzeniu na korzy�� innego: �a�cuchy by�y na tyle d�ugie, �e m�g� pos�u�y� si� ich cz�ci� jako broni� i uderzy� nimi dozorc�, co powinno da� po��dane efekty. S�u�y� ju� raz na galerach sadystycznego Sarka Shemkis i nie mia� najmniejszej ochoty ponawia� swej obecno�ci na czyichkolwiek innych. Zdecydowany rykn�� na dozorc�, zbieraj�c jednocze�nie w d�oni solidny kawa� �elaznego �a�cucha � promie� s�o�ca prawie znikn��, tote� nale�a�o si� �pieszy�. Cela pogr��y�a si� z wolna w mroku i t�usty dozorca nie powinien dostrzec niespodzianki jaka na� czeka�a. Krzykn�� ponownie� i jego wy�wiczony s�uch wychwyci� lekkie kroki zbli�aj�ce si� korytarzem. To z pewno�ci� nie by� klucznik�
W zamku zgrzytn�� klucz, ale by�o zbyt ciemno, by m�g� dostrzec twarz przyby�ego. Obserwowa� ciemn� posta� got�w do skoku, gdy us�ysza�:
� Thongor? Obud� si�, do cholery! Tu Aid Turmis.
� Na Gorma! Co ty tu robisz? � sapn�� zaskoczony.
� A co? My�la�e�, �e b�d� sta� i patrzy� jak posy�aj� najlepszego druha na galery? � roze�mia� si� cicho Aid. � Daj r�ce. Mam klucze i tw�j miecz, ale trzeba si� �pieszy�.
Thongor u�miechn�� si� w mroku � Turmis, cho� p�krwi thrudyjczyk z domieszk� po�udniowej krwi, ��dnej wyg�d i spokoju, by� wojownikiem w ka�dym calu i jedynym prawdziwym przyjacielem, jakiego mia� w ca�ym tym mie�cie. I w dodatku w podzi�ce omal nie dosta� �a�cuchem po �bie!
� Sk�d masz klucz? � spyta�, gdy tamten przychyli� si�, by otworzy� skuwaj�cy go w pasie �a�cuch.
� Dozorcy w jego obecnym stanie nie s� na nic przydatne, wi�c je wzi��em.
� Mam nadziej�, �e nie musia�e� go przy okazji zabi�? Nakarmi� mnie uczciwie.
� Zawsze najpierw my�lisz o swoim brzuchu � roze�mia� si� Aid. � Nie b�j si�, tw�j gruby znajomek uci�� sobie tylko drzemk�. O, gotowe!
�a�cuchy opad�y z brz�kiem, a Thongor z uznaniem skin�� g�ow� � jedn� z rzeczy, kt�rych naprawd� nie lubi�, to d�u�sze zamkni�cie, o przykuciu do czego� ju� nie wspominaj�c. Turmis wr�czy� mu miecz i p�aszcz ze s�owami:
� Narzu� go na sw�j p�nocny �eb, bo ci� wszyscy poznaj�. Teraz jazda, ludzie Thona b�d� tu za chwil� po ciebie i lepiej znika� czym pr�dzej!
Wymkn�li si� z celi, po�pieszyli mrocznym korytarzem, min�li wartowni� z nieprzytomnym dozorc� na pod�odze, a na koniec przebyli kr�tki labirynt, na szcz�cie pustych korytarzy, nim Aid stan�� przed niskimi, masywnymi drzwiami.
� To jest boczne wyj�cie � powiedzia�.
� Serdeczne dzi�ki, Aid, nigdy nie zapomn� twej przyja�ni.
� Ja te� nie. B�dzie mi ci� brak, ale musisz si� �pieszy�. Ze stajen wi�ziennych z �atwo�ci� ukradniesz zampha, a zanim og�osz� alarm, powiniene� wyjecha� przez Bram� Karawan. Dok�d si� udasz?
� Tam, gdzie b�d� potrzebowali silnego ramienia i dobrego miecza. Mo�e do Zangabal, mo�e do Cadorny� Dobry wojownik d�ugo nie szuka zaj�cia.
� Wobec tego �egnaj. W�tpi�, by�my si� jeszcze kiedy� spotkali Thongorze z Valkarth.
CZARNE SKRZYD�A NAD CHUSH
Dziewice wojny niebem gnaj�
O, bracia, walczcie lub zginiecie
U skrzyde� ludzie umieraj�
Dusze ko�acz� si� w za�wiecie.
Pie�� wojownik�w z Valkarth
Gdy wyszed� na zewn�trz stwierdzi�, �e jest w w�skiej alejce mi�dzy murem cytadeli a �cian� du�ego magazynu, na kt�rej ko�cu znajduj� si� stajnie, gdzie trzymane s� smokopodobne zamphy. Przy jej wylocie sta�o dw�ch znudzonych stra�nik�w, obserwuj�c leniwie zwierz�ta. Stali do niego plecami i wystarczy�by jeden dobry cios�
Nadzieje pierzch�y wraz z metalicznym d�wi�kiem rogu, og�aszaj�cym alarm i Thongor st�umi� przekle�stwo � najwidoczniej ludzie Daotara byli szybsi ni� s�dzi�. Alarm og�oszono o sekund� za wcze�nie � jeszcze tylko par� krok�w dzieli�o go od wartownik�w, kt�rzy teraz stali si� czujni i z dobyt� broni� uwa�ali na to w�a�nie wyj�cie, kt�rym on musia�by si� wydosta�. W dodatku z tylnej bramy cytadeli wysypali si� nowi, wzmacniaj�c ochron� stajen � kto� musia� pomy�le� i nakaza� odci�� najbardziej oczywist� drog� ucieczki.
Kln�c pod nosem zatrzyma� si� na moment. W mroku alejki nie mogli go dostrzec, ale co z tego? I tak musia� st�d wyj��, gdy� lada chwila zaczn� przeszukiwa� okolic�. Rozejrza� si� wok� i przypadkiem spojrza� w g�r� � jego wzrok napotka� smuk�y, metalowy kszta�t, pob�yskuj�cy w �wietle zatkni�tych na dachu pochodni. Dzika rado�� b�ysn�a na ten widok w jego oczach � na dachu cytadeli zamocowany by� projekt nowego statku. Lataj�cy okr�t � pierwszy z serii okr�t�w, przy pomocy kt�rych Phal Thurid planowa� podbi� ca�� Lemuri�. Jego alchemik, Odim Phon, wykona� statek z urilium, metalu l�ejszego od powietrza, a nap�d stanowi�y zwyk�e wirniki i cho� on nie mia� zielonego poj�cia jak pilotuje si� to cudo, nic nie sta�o na przeszkodzie, by wykona� b�yskawiczny, cho� wymuszony kurs. Poza tym pomys� podoba� mu si� coraz bardziej � uciec, zabieraj�c jedyn� lataj�c� ��d� Sarka! �atwiej i szybciej dotrze do celu ni� na najlepszym wy�cigowym wierzchowcu w�adcy.
Starannie obejrza� �cian� fortecy � zbudowano j� z blok�w szarego kamienia, wysokich na p� ch�opa i ��czonych na styk. By�y mi�dzy nimi szpary grubo�ci cala. Od najm�odszych lat wspina� si� po �liskich ska�ach wielkich lodowc�w swej mro�nej ojczyzny, poluj�c na ma�py �nie�ne dla ich cennych futer. M�g� wspi�� si� na t� �cian�, cho� w�tpi�, czy ktokolwiek inny dokona�by tej sztuki. Poniewa� od dawna krystalizacja planu by�a dla� r�wnowa�na z pr�b� wprowadzenia go w �ycie, tote� sko�czy� ogl�da� mur, zdejmuj�c jednocze�nie buty. Zwi�za� razem rzemienie i przerzuci� obuwie przez rami�, po czym wymaca� pierwsz� nad g�ow� szczelin� i ruszy� r�ka za r�k� w g�r�, wyszukuj�c palcami st�p uchwyty mi�dzy uskokami. Na podobie�stwo wielkiego, czarnego paj�ka pi�� si� po szarej �cianie, nie zwalniaj�c i nie spogl�daj�c w d�. Na szcz�cie noc by�a ch�odna, a z�ocisty ksi�yc skryty za chmurami � na g�rze byli wartownicy, a on niezbyt trudny do zauwa�enia, co przy braku mo�liwo�ci obrony by�oby po prostu egzekucj�. Ulice miasta le�a�y ju� do�� daleko w dole i gdyby odpad� przesta�by mie� problemy przynajmniej w tym �yciu � jego m�zg rozprysn��by si� na p�ytkach alejki. Zignorowa� t� mi�� perspektyw� i oddychaj�c r�wno i g��boko wspina� si� kamie� po kamieniu.
Lu�ny okruch ska�y wymkn�� si� spod jego st�p, upadaj�c ze stukotem na p�yty drogi i przez nieko�cz�c� si� sekund� zwisa� trzymaj�c si� tylko na r�kach. Zacisn�� z�by i powoli, cal po calu, zdo�a� podci�gn�� nogi i ponownie uchwyci� si� muru w czterech miejscach. Przez chwil� znieruchomia� �api�c oddech i daj�c odpoczynek ramionom.
W g�rze dw�ch stra�nik�w opartych o parapet spogl�da�o na miasto � wystarczy�o, by kt�ry� spojrza� w d� nie m�g�by nie zauwa�y� czarnej sylwetki na tle szarej �ciany. Wstrzyma� oddech s�uchaj�c ich pogaw�dki i staraj�c si� zignorowa� b�l przem�czonych mi�ni. Uczucie by�o takie, jakby kto� wbija� mu rozpalone ig�y w ramiona, a tamci dwaj nie drgn�li ani o cal. S�ysza� ich rozmow� i jedynym, co m�g� zrobi�, by�o czekanie. Gaw�dzili naturalnie na jego temat, co mu troch� pochlebia�o, ale i tak przeklina� ich na czym �wiat stoi.
� Pami�tasz tego wielgasa, kt�ry za�o�y� si� z Jeled Malkhakiem, �e jego zamph nie wygra na arenie? � spyta� jeden. � Zar�n�� szlachetnie urodzonego, gdy ten odm�wi� wyp�acenia zak�adu. S�ysza�em, �e omal si� inaczej nie sko�czy�o, ale cisn�� Otarowi w twarz wino czy co� takiego. Byliby�my Otarowi Htor, gdyby�my go z�apali.
� Ano � zgodzi� si� drugi. � Ale to nie my go dostaniemy, tylko kt�ry� z ulicznych patroli. Pewnie ukradnie zampha i b�dzie chcia� uciec Bram� Karawan, chyba �e zap�aci za kryj�wk� w Dzielnicy Z�odziei. Chcia�bym spotka� t� �wini�. Pokaza�bym mu co nasza stal potrafi zrobi� z p�nocnym mi�sem!
Odwr�cili si� w chwili, w kt�rej ramiona Thongora prawie si� podda�y. U�miechaj�c si� na podobie�stwo wilka pokona� ostatnie metry i stoj�c ju� na murze wykrzykn��:
� Bogowie wys�uchali twoich pr�b, Htor. Oto masz szans� pokaza� �wini z P�nocy, co mo�e twoja stal!
Obaj stra�nicy wykonali w ty� zwrot i zamarli, patrz�c na stoj�c� na blankach posta� opalonego olbrzyma w czarnym p�aszczu, z d�ugim mieczem w d�oni. W ogolonej twarzy b�yszcza�y z�ociste oczy, a grzywa czarnych w�os�w sp�ywa�a na p�aszcz, parali�uj�c ich jeszcze bardziej, cho� i tak byli w szoku, spowodowanym jego ponadnaturalnym pojawieniem si�. Thongor kopn�� pierwszego w krta�, mia�d��c mu j�, a drugiego ci�� odr�buj�c prawie g�ow� od tu�owia, nim kt�ry� zd��y� pisn�� i przeskoczy� nad bezw�adnymi cia�ami l�duj�c na dachu. Okaza�o si� jednak�e, �e by�o tam wi�cej stra�y. Rozleg� si� krzyk i w �wietle pochodni rozb�ys�a stal. Zacz�� si� wy�cig po dachu fortecy w kierunku wbitego w jego centrum masztu, przy kt�rym na grubej linie ko�ysa� si� przycumowany jakie� dwadzie�cia st�p nad powierzchni� statek. Thongor skoczy� �api�c obu d�o�mi za lin�, kt�rej jeden koniec przywi�zano do masztu, a drugi do pier�cienia na pok�adzie statku. Wci�gn�� si� szybkimi ruchami trzymaj�c miecz w z�bach, by nie blokowa� mu ruch�w i zanim ktokolwiek zdo�a� go powstrzyma� by� ju� na pok�adzie. Jedno ci�cie uwolni�o statek od cumy i gnany lekk� bryz� zacz�� on dryfowa�, szybko opuszczaj�c teren fortecy. Thongor przeszed� przez chwiej�cy si� pod stopami pok�ad ku niewielkiej kabinie i dok�adnie obejrza� przyrz�dy u�miechaj�c si�, gdy z cytadeli dosz�y go ryki w�ciek�o�ci i d�wi�ki alarmowych gong�w.
Statek mia� oko�o dwudziestu st�p d�ugo�ci, a jego kad�ub wykonany z b��kitno�bia�ego urilium dawa� mu ca�kowity brak ci�aru. Za nap�d i stery s�u�y�y mu wirniki, poruszane przez pot�ne spr�yny: jedna para umieszczona z ty�u powodowa�a ruch do przodu, za� druga, umieszczona pod dziobem, ruch wsteczny, znajduj�ce si� za� pod kilem i nad pok�adem powodowa�y wzrost lub spadek wysoko�ci. Uruchamiane by�y czterema d�wigniami, opisanymi zreszt� dla �atwiejszej obs�ugi � im wy�ej unios�o si� je z pok�adu, na kt�rym spoczywa�y, tym szybciej obraca�y si� wirniki.
Zorientowa� si� w tym, zanim statek zdryfowa� dalej ni� trzy przecznice od fortecy i ruszy� przy wt�rze cichego szumu od strony rufy do przodu, unosz�c si� jeszcze, by znale�� si� poza zasi�giem strza� co lepszych �ucznik�w, kt�rzy mogli do tej pory dotrze� na dach. Prawie bezg�o�nie on i statek znikn�li w mrokach nocy. Ma�a lampka oliwna ze szklanym kloszem o�wietla�a kabin�, tote� Thongor zablokowa� stery i zbada� zawarto�� skrzyni, na kt�rej by�o pos�anie. By�a tam porcja suszonej ryby na jeden dzie�, butelka wody i ma�� na rany, kt�r� czym pr�dzej posmarowa� rami� rozci�te przez rapier Jeleda � rana nie by�a gro�na, ale denerwuj�co dokuczliwa.
Na �cianie ponad pos�aniem wisia� pot�ny �uk, u�ywany przez B��kitnych Nomad�w z odleg�ych r�wnin na Zachodzie. Thurid planowa� utworzenie ca�ej floty takich statk�w, obsadzonych przez tucznik�w, wyszkolonych w pos�ugiwaniu si� tymi �ukami � strzela�y one bowiem na wi�kszy dystans ni� jakikolwiek inny �uk w Lemurii. Pomimo zm�czenia Thongor dok�adnie go obejrza� � pierwszy raz widzia� t� bro� z bliska, jako �e dot�d nie trafi� w swych w�dr�wkach na zachodnie r�wniny, na kt�rych w�adali ro�li i okrutni Nomadowie, kt�rych ziemie rozci�ga�y si� w�r�d ruin Nemedii � pierwszego kr�lestwa jakie powsta�o na tych ziemiach i kt�re ju� od tysi�cy lat by�o przesz�o�ci�. �uk mia� sze�� st�p i zrobiony by� z olbrzymich rog�w jakiego� zwierza, zamieszkuj�cego r�wniny. Jego twardo�� powodowa�a du�e trudno�ci w naci�gni�ciu ci�ciwy, daj�c jednocze�nie dalszy zasi�g. Do strzelania z tej broni potrzebny by� kto� o du�ej sile i w�wczas bro� ta by�a �miertelnie gro�na i nie mia�a sobie r�wnych. Od weteran�w z Zachodu cz�sto us�ysze� mo�na by�o opowie�ci o b��kitnosk�rych olbrzymach, mog�cych z pi�ciuset jard�w trafi� z takiego �uku w oko przeciwnika. Ci�ciw� wykonano ze stalowej plecionki, a same strza�y by�y o po�ow� wi�ksze ni� normalne, dochodz�c do po�owy d�ugo�ci w��czni, zako�czone zakrzywionymi w ty� grotami z ko�ci wyszlifowanej do ostro�ci dor�wnuj�cej najlepszej stali. Thongor przyzna�, �e z niecierpliwo�ci� czeka na okazj� wypr�bowania go w walce.
Statek przemierza� nocne niebo o�wietlany teraz promieniami ksi�yca, kt�ry wyszed� zza chmur, tote� sprawdzi� po�o�enie d�wigni i wyszed� na pok�ad. W dole przemyka�y farmy otaczaj�ce Thurdis, z rzadka przetykane kamiennymi traktami. Z tej wysoko�ci kamienne budynki by�y nie wi�ksze od woz�w, kt�rymi farmerzy dowozili �ywno�� na bazary.
Lot ten, odbywany na podobie�stwo pot�nego ptaka, by� niesamowitym i niespodziewanym prze�yciem. Jedynie paru ludzi, z Odimem Phonem i Sarkiem na czele, lata�o dot�d tym statkiem. Thongor poczu� si� jak Phondath Pierworodny lataj�cy w legendach o smokach. Roze�mia� si� czuj�c jak wiatr rozwiewa mu grzyw� w�os�w. Tak podr�owa�y War�Maids, przynosz�c Gormowi dusze odwa�nych wojownik�w, by zasiedli w Sali Bohater�w, dop�ki Lemuria nie pogr��y si� w morskich odm�tach. Spojrza� w g�r� na konstelacje gwiazd widoczne na letnim niebie. Wiele lat temu ojciec nauczy� go odnajdywa� na ich podstawie kierunek. Nauczy� go, �e dwie gwiazdy w Wozie zawsze wskazuj� Boreal. Zgodnie z tym, co wiedzia�, statek utrzymywa� kurs prawie dok�adnie na p�nocny zach�d. Je�liby utrzyma� ten kierunek, przelecia�by nad Patang�, a potem nad Kathod.
Do pierwszego nie t�skni� � miasto zdominowane by�o przez Druid�w w ��tych szatach, czcz�cych Yamatha � Boga Ognia, Czcili go g��wnie pal�c kobiety na o�tarzach z br�zu, a plotki kursuj�ce po barakach twierdzi�y, �e Kr�lowa Sumia jest praktycznie wi�niem w swym pa�acu, kt�rym rz�dzi� Vaspas Ptol po �mierci jej ojca, ostatniego Sarka Patangi. Naturalnie Ptol by� ��tym Druidem. Thurid mia� nadziej� na ma��e�stwo z m�od� kr�low�, co da�oby mu dost�p do bajecznych bogactw Patangi bez walki � je�li naturalnie zdo�a�by uwolni� ksi�niczk� z r�k kap�an�w.
Znacznie lepiej zapowiada� si� Kathod, kt�rego ludzi Sark potrzebowa�, by chroni� swe dochodz�ce do d�ungli granice od dzikus�w z Chush. Tak, zdecydowanie nale�a�o omin�� Miasto Ognia i kierowa� si� do Kathod.
Wr�ci� do kabiny i sprawdzi� tarcz� wskazuj�c�, ile jeszcze zosta�o do rozwini�cia pot�nych spr�yn, biegn�cych pod pok�adem i nap�dzaj�cych wirniki. Wysz�o mu, �e minie pi��sze�� godzin lotu zanim b�dzie musia� je ponownie nakr�ca�, a do tego czasu b�dzie ju� ranek.
* * *
Zadowolony wyci�gn�� si� na pos�aniu i natychmiast zasn��.
Pod b�yszcz�cym kilem statku przemyka�y pola Thurdis, kt�re szybko ust�pi�y pastwiskom, a potem srebrzystym wodom Ysaar. Thongor spa� kamiennym snem zm�czenia, a statek przemierza� po�acie puszcz Chush, przemkn�� nad wiecznie p�on�cymi ogniami na kopulastych �wi�tyniach Patangi i skierowa� si� ku odleg�emu Kathod, lec�c przez noc, niczym pot�ny ptak.
POWIETRZNA NAPA��
A pod nimi smocze k�y nie drzemi�
Szpony jastrz�bie gniot� z g�ry
Dziwna to bitwa nieba z ziemi�
Ponad g��binami i pod chmury
Saga o Thongorze, Pie�� III
Thongora obudzi�y dwie rzeczy: cisza i bezruch statku oraz ochryp�y skrzek, kt�ry rozdar� cisz� poranka. Zerwa� si� b�yskawicznie zupe�nie przytomny � bezruch oznacza�, �e spr�yny rozkr�ci�y si� ca�kowicie, ale co tak skrzecza�o?
Wybieg� na pok�ad i znieruchomia� zaskoczony widokiem, kt�ry ujrza�. By�a sz�sta i s�o�ce wyra�nie o�wietla�o tak niebo, jak i ziemi� � tyle, �e nie w�wozy Kathod czy rozci�gaj�ce si� na mile wok� miasta pola uprawne. Pod statkiem rozci�ga�y si� nieprzebyte d�ungle Chush.
Zaskoczony potar� nie ogolon� szcz�k�. Powinien przelecie� nad tym rejonem par� godzin temu. Dlaczego obliczenia by�y b��dne�? Dopiero po chwili zauwa�y�, �e statek dryfuje pod wp�ywem sta�ego wiatru ze wschodu i kln�c na czym �wiat stoi zrozumia� wszystko. Jednostka pozbawiona nap�du nie unosi�a si� w powietrzu, lecz, jako pozbawiona wagi, a maj�ca spor� powierzchni� burt, spychana by�a przez wiatry i pr�dy powietrzne. By� teraz o �adne par� godzin nie tylko od miejsca, do kt�rego d��y�, ale i od miejsca, do kt�rego wcze�niej dolecia�, gdy� wiej�cy ze wschodu wiatr cofa� statek tras�, kt�r� w nocy ju� przelecia�. Nie pozosta�o nic innego jak wzi�� si� do roboty � nakr�ci� spr�yny i rusza� w drog�.
Zanim jednak zd��y� si� za to zabra� w powietrzu ponownie rozleg� si� metaliczny skrzek, kt�ry postawi� go na nogi. Patrz�c uwa�nie w poranne niebo Thongor poczu� nagle, jak oblewa go zimny pot. Z g�ry sp�ywa�o na niego co� fantastycznego i potwornego zarazem: pokryte �usk� cielsko d�ugo�ci jego statku. Jego sk�rzaste skrzyd�a by�y dwukrotnie wi�kszej rozpi�to�ci. Ponad korpusem, na w�owej szyi, by�a g�owa tak odra�aj�ca, �e przekracza�o to ludzk� wyobra�ni�: okrutne, szkar�atne �lepia, zakrzywiony dzi�b i b��kitna sk�ra nadawa�y jej tak niesamowity wygl�d. Reszty dope�nia� d�ugi, w�owy ogon, zako�czony kolcem w kszta�cie grotu strza�y i wyposa�one w pot�ne szpony ptasie �apy, zwisaj�ce pod ��tym brzuchem stwora. Widzia� potwora pierwszy raz, ale nas�ucha� si� wystarczaj�c� ilo�� opowie�ci o straszliwych lizard�hawks z Chush, by rozpozna� jednego z nich na pierwszy rzut oka.
By�y najgro�niejszymi i najzacieklejszymi z mieszka�c�w Lemurii. R�wnorz�dnym dla nich przeciwnikiem by� jedynie Kwark � smok le�ny. I teraz jedno z tych stworze� spada�o z szybko�ci� b�yskawicy wprost na jego g�ow�!
Natychmiast pad� na pok�ad widz�c rosn�cy cie� skrzyde� i ��d� zatrz�s�a si� od chybionego, cho� pot�nego ciosu nieomal wyrzucaj�c go za burt�, podczas gdy potw�r odlecia�, by nabra� wysoko�ci do ponownego ataku. Thongor wsta� trzymaj�c si� relingu i obserwowa� przeciwnika, kt�ry zawis� nad statkiem trzepocz�c skrzyd�ami i z�apa� �ap� za dzi�b. D�ugie na stop� pazury mia�y tak� si��, �e nawet odporne na ciosy urilium nie wytrzyma�o i dzi�b zmieni� si� w zgniecion� mas� pogi�tego metalu.
Thongor nie czeka� na dalszy pokaz mo�liwo�ci napastnika � zanurkowa� do kabiny i b�yskawicznie pojawi� si� z powrotem z �ukiem i kawa�kiem liny w d�oniach. Przy wt�rze w�ciek�ych skrzek�w nadlatuj�cego ponownie potwora przywi�za� si� do relingu przewlekaj�c lin� przez pas tak, by mie� wolne r�ce, a nie wypa�� gdyby stworowi uda�o si� przewr�ci� statek do g�ry kilem. Naci�gni�cie �uku tak�e nie by�o �atw� spraw�, ale przy wt�rze trzeszcz�cych mi�ni uda�o mu si� to po raz pierwszy, a nast�pne razy by�y ju� �atwiejsze.
Pierwsza strza�a trafi�a stwora w pier�, ton�c do po�owy w pi�rach porastaj�cych na przemian z �uskami t� chimer� jaszczurki i soko�a. Pociek�a stru�ka zielonkawej krwi i rozleg� si� przera�liwy wrzask, przypominaj�cy odg�os jaki daje rozdzierany arkusz blachy. Potw�r okr��y� statek i run�� jak kamie� do nast�pnego ataku, kt�ry, zgodnie z przewidywaniem Thongora, zako�czy� si� dzik� hu�tawk� �odzi. �ciskaj�c w r�ku �uk wylecia�by za burt� gdyby nie lina, na kt�rej ko�ysa� si� w takt w�ciek�ych podskok�w pok�adu. Gdy jako tako wr�cili do pozycji horyzontalnej napastnik by� tu� obok, utrzymuj�c si� gwa�townymi ruchami skrzyde� na tym samym, co i oni, poziomie i w�ciekle dziobi�c burty i pok�ad. Thongor pos�a� kolejn� strza�� celuj�c w �eb, ale chybi�. Druga trafi�a jednak w szyj� tu� poni�ej dzioba, co wywo�a�o w�ciek�y skrzek i gor�czkowe bicie skrzyde�. Grot o haczykowato wygi�tych zadziorach by� trudny do wyj�cia dla kogo� o chwytnych ko�czynach, co dopiero dla lataj�cego miesza�ca, kt�ry takowych nie mia�.
W trakcie tej bez�adnej szamotaniny jedno ze skrzyde� zawadzi�o o reling i gwa�towne szarpni�cie przewr�ci�o statek, kt�ry w dodatku zacz�� si� w�ciekle kr�ci� dooko�a w�asnej osi. Thongor r�bn�� o pok�ad i zawis� nieprzytomny na ��cz�cej go z relingiem linie. �uk i ko�czan wysun�y si� z jego trac�cych czucie palc�w, znikaj�c w d�ungli rozpo�cieraj�cej si� w dole.
Sycz�c z w�ciek�o�ci napastnik przysiad� na wywr�conym kad�ubie, tak jak ptak na ga��zi, wgniataj�c pazurami metal dla lepszego uchwytu. Pod jego ci�arem statek zacz�� opada� ku niezbyt oddalonym wierzcho�kom drzew, z wisz�cym o par� st�p poni�ej, g�ow� w d�, Thongorem.
Spo�r�d drzew wychyli� si� pot�ny, zwie�czony rogami �eb � dwark zw�szy� co� w powietrzu, co przypomina�o jedzenie, tote� opar� si� o pie� gigantycznej paproci i wyci�gn�� jak m�g� sw� sze��dziesi�ciostopowa, pokryt� �uska szyj� ku coraz ni�ej opadaj�cemu statkowi, obni�aj�cemu si� pod wp�ywem wagi zdychaj�cego na nim potwora. Nieprzytomny Thongor by� coraz bli�ej paszczy smoka, nie zdaj�c sobie z tego sprawy.
�ycie dwarka sk�ada si� praktycznie z nieprzerwanego polowania, by zape�ni� przepastny brzuch. W jego przypadku nie jest przesad� okre�lenie, i� jest on w stanie je�� ca�y dzie�. Potrzebuje dwie tony mi�sa, by porusza� swym d�ugim na prawie dwie�cie st�p cielskiem. To, co by�o najbli�ej jego nozdrzy, z ca�� pewno�ci� pachnia�o jak jedzenie, wobec czego rozwar� paszcz�, ukazuj�c podw�jne rz�dy ostrych jak no�e z�b�w, osadzonych w ka�dej ze szcz�k. Najd�u�sze z nich przewy�sza�y d�ugo�� miecza, zwisaj�cego przy pasie Thongora. Szkar�atne �lepia, b�yszcz�ce g�odem, przywar�y do nieruchomego cia�a, a z pyska pociek�a �lina �mierdz�ca padlin�.
Jego uwag� odwr�ci� jednak�e inny d�wi�k � wrzask dobiegaj�cy z nieba. Dwa kolejne potwory, w�ciekle skrzecz�c, zbli�a�y si�, natomiast pierwszy, siedz�cy dot�d na przewr�conej �odzi, dokona� �ywota i ze�lizgn�� si� z niej, spadaj�c prosto pod nogi zaskoczonego smoka. Pozbawiony jego wagi statek podskoczy� natychmiast unosz�c Thongora poza zasi�g paszczy dwarka, natomiast w zasi�g wzroku obu wsp�plemie�c�w zabitego monstrum.
W tym czasie m�d�ek dwarka stara� si� upora� z zagadk�, gdzie znikn�o mile pachn�ce �niadanie, kt�re prawie mia� ju� w pysku. Problem rozwi�za� si� sam � dotar� do niego zapach martwego lizard�hawksa, przykuwaj�c natychmiast i niepodzielnie ca�� jego uwag�. Okolic� wype�ni�y odg�osy dzikiej uczty.
Thongor natomiast odzyska� przytomno��, rozejrza� si� wok� i natychmiast straci� na pewno�ci siebie: nie jeden, a dwa lataj�ce potwory, �uk przepad�, a na dodatek bezpo�rednio pod spodem dwark. Jedyne, co by�o dobre to to, �e pozbawiony obci��enia statek wr�ci� do normalnej pozycji i wystarczy�o kilka ruch�w, by stan�� na jego pok�adzie. Je�li uda�oby mu si� nakr�ci� spr�yny zanim te dwa latawce zaatakuj�, mia�by szans� ucieczki. Poganiany t� perspektyw� otworzy� klap� w pok�adzie i zaj�� si� kr�ceniem umieszczon� tam korb�.
W tym czasie oba jaszczury ostro�nie okr��a�y statek � ich niewielkie umys�y nie rozpoznawa�y sztucznej struktury intruza, kojarzy�y jednak, �e w jaki� spos�b zabi� on ich wsp�plemie�ca. Gdy w ko�cu prawda ta do nich dotar�a wszystko przes�oni�a ch�� zemsty i ze zwini�tymi skrzyd�ami zaatakowa�y statek jednocze�nie.
Thongor, nadal bezpiecznie uwi�zany, grzmotn�� o pok�ad, tym razem plecami, lecz nie straci� przytomno�ci. Natomiast statek zosta� zmieciony z nieba, zupe�nie jakby jaki� gigant sprz�tn�� go niedba�ym machni�ciem d�oni. Ruf� naprz�d uderzy� w koron� gigantycznego lotusa i znieruchomia�, wklinowany pomi�dzy ga��zie.
Reling p�k� przy uderzeniu, podobnie zreszt� jak lina i Thongor poszybowa� w d�, odbijaj�c si� od drobniejszych ga��zi, kt�re zwolni�y znacznie jego lot. Wy�adowa� na mi�kkim i spr�ystym mchu porastaj�cym ka�dy wolny skrawek ziemi.
Sto jard�w dalej dwark przerwa� uczt� zaciekawiony niezwyk�ym ha�asem, jaszczury za� rozskrzecza�y si� tryumfalnie, zatoczy�y kr�g i odlecia�y.
Thongor odwi�za� resztki liny i sprawdzi� sw�j stan � poza niezliczon� ilo�ci� ma�ych zadrapa� i wcale poka�nych siniak�w by� ca�y, tote� czym pr�dzej znikn�� z pola widzenia dwarka, staraj�c si� zrobi� to jak najszybciej. Zatrzyma� si� w p�mroku i zastanowi� � nie ulega�o kwestii, �e nie wiedzia�, gdzie jest i to w samym �rodku najgro�niejszej d�ungli Lemurii. Co najmniej o sto mil od najbli�szego miasta i to mil pe�nych gro�nych ro�lin i jeszcze gro�niejszych smok�w. �uk m�g� mu umo�liwi� przej�cie, ale znikn�� gdzie� w d�ungli i szukanie go nie mia�o najmniejszego sensu. Z nim mia�by jak�� szans� przeciw dwarkowi, z samym mieczem by�a to pracoch�onna, ale pewna forma samob�jstwa. Co gorsza drzewa ros�y tak g�sto, �e nie dostrzega� nieba i nie mia� zielonego poj�cia, w kt�r� stron� nale�y si� uda�, by trafi� do Kathod czy nawet Patangii.
Powoli ruszy� przed siebie wycinaj�c drog� mieczem, gdy poszycie by�o zbyt g�ste, by przej��. Oko�o po�udnia zrobi� przerw� na �niadanie z�o�one z jag�d i paru gar�ci sarn, po czym ruszy� ponownie maj�c nadziej�, �e idzie we w�a�ciwym kierunku, czego jednak nie m�g� w �aden spos�b sprawdzi�, gdy� nie widzia� s�o�ca.
Kilkakrotnie pr�bowa� wej�� na kt�re� z wi�kszych drzew, zw�aszcza �e olbrzymich lotus�w by�o tu zatrz�sienie, a ich korony strzela�y na dwie�cie i wi�cej st�p, ale wszystkie by�y dok�adnie obro�ni�te przez Slith � kwiaty�wampiry � od�ywiaj�ce si� krwi� i b�d�ce postrachem tych okolic. Ledwie uciek� przed ich pobratymcami, kt�re Sark Thurdis trzyma� w ogrodzie i nie mia� ochoty ryzykowa� spotkania z ich dzikszymi rodakami. Zastanowi�o go, czy w og�le wykonalne jest, by jeden cz�owiek zdo�a� przej�� przez puszcz�, zw�aszcza w nocy, gdy nie widzia� dobrze, a na �owy wyrusza�y wszystkie okoliczne drapie�niki. Co prawda do zmroku by�o jeszcze par� godzin, ale jak zdo�a ustrzec si� poa, kt�ry potrafi� przegoni� zampha, czy sze�cioramiennego zemedara, nie wspominaj�c ju� o wielkich, lataj�cych paj�kach. Tym bardziej, �e z powodu slith�w nie m�g� schroni� si� na drzewo. Bior�c to wszystko pod uwag�, jego sytuacja nie przedstawia�a si� najkorzystniej.
Pomimo to maszerowa� przed siebie w parnym i wilgotnym powietrzu, wywo�uj�cym nawet na jego p�nagim ciele obfity pot. Od czasu do czasu przystawa�, by pozby� si� pijawek, kt�re opada�y z drzew i krzew�w, pij�c krew bez wywo�ywania b�lu, gdy� otwory g�bowe by�y malutkie, a czas wysysania d�ugi i zauwa�a�o si� je dopiero wtedy, gdy nap�cznia�y. Przy jednej z tych okazji wpad� po pas w bagno, z kt�rego uratowa� si� tylko dzi�ki przywi�zaniu liny do r�koje�ci miecza, kt�ry celnym rzutem wbi� w pie� najbli�szego drzewa i powoli wyci�gn�� si� z obj�� ��tawego mu�u.
Z. pocz�tku zatrzymywa� si� na kr�tki odpoczynek co dwie godziny, ale powoli jego si�a znika�a pod zab�jczym wp�ywem gor�ca i terenu. Przerwy stawa�y si� d�u�sze i coraz cz�stsze. Gdy pierwsze oznaki zmierzchu pojawi�y si� wok�, opad� ca�kiem wyczerpany na mech w pobli�u olbrzymiego lotusu, jednak poza zasi�giem slith�w.
Nie wiedzia� jak daleko zaszed�, gdy� wielokrotnie zmuszany by� zbacza� z drogi i okr��a� albo jakiego� drapie�nika, albo grup� drzew zbyt blisko rosn�cych i zbyt dok�adnie po��czonych zaro�lami i pn�czami. Wed�ug w�asnej oceny zrobi� mo�e z pi�tna�cie mil, ale, co gorsza, nie wiedzia� czy we w�a�ciwym kierunku. Je�li zamiast kierowa� si� w stron� Kathod szed� w kierunku przeciwnym, by� sko�czony, gdy� najbli�sze miasto na zach�d le�a�o ponad tysi�c mil st�d i nie mia� �adnych szans, by dotrze� tam na piechot�. Jego ko�ci pr�dzej spoczn� pod kt�rym� z ��dnych krwi wampir�w.
Chyba �e� Zda� sobie spraw� ze znaczenia bli�szego niebezpiecze�stwa.
Odleg�e, lecz wyra�ne kroki mia�d�y�y poszycie i cho� dochodzi�y z ty�u, zmierza�y w jego kierunku, a s�dz�c z drgania gruntu jaki im towarzyszy�, trudno by�o mie� jakie� w�tpliwo�ci�
Dwark by� na jego tropie.
LOTUS I MAGIA
�By� to Wiek Magii, czasy, w kt�rych
pot�ni Magowie zmagali si� z falami
ciemno�ci staraj�cymi si� rozpi��
swe mroczne skrzyd�a nad ziemi� ludzi.
�wiat nie zobaczy ju� takich czar�w, kt�re
by�y ju� stare, gdy Lemuria by�a m�oda
a sztandary Matki Imperi�w �opota�y
dumnie nad Egiptem, Atlantyd�
i czerwonymi jak r�e miastami Maj�w�
Kroniki Lemurii
Przy wt�rze krzew�w i drzewek �amanych przez zbli�aj�cego si� prze�ladowc� zad�wi�cza� wydobyty z pochwy miecz. Czy by� to ten sam dwark, kt�ry by� w pobli�u miejsca katastrofy tego Thongor nie wiedzia�, ale nie robi�o mu to specjalnej r�nicy � dwark to dwark, a ten na pewno by� na jego tropie.
Niebezpiecze�stwo doda�o mu nowych si�, tote� ruszy� przez d�ungl� tak szybko, jak tylko m�g�, byle dalej od zbli�aj�cego si� smoka. Kolce jakiego� pn�cza rozdar�y mu rami�, ale nie zwr�ci� na to uwagi � odg�os le�nego smoka by� coraz bli�szy i jakby nabiera� szybko�ci. Ziemia dr�a�a, gdy dwark przedziera� si� przez nie ruszane od wiek�w g�stwiny.
Thongor zatrzyma� si�, by z�apa� oddech i niespodziewanie poczu� co� mi�kkiego na swym ramieniu. Widz�c, �e zaczyna mu si� m�ci� przed oczyma obr�ci� si� i stwierdzi�, �e wpad� z deszczu pod rynn� � by� w obj�ciach slith. Ko�ysz�cy si� kwiat rozchyli� p�atki na podobie�stwo ust, ukazuj�c wewn�trz potr�jny rz�d prostych z�b�w, zdolnych wyssa� w ci�gu godziny krew z doros�ego bouphara.
Kwiaty te wydziela�y chmur� narkotycznego zapachu, kt�ry pozbawia� ofiary czucia i Thongor ju� odczuwa� jego dzia�anie � zmys�y zaczyna�y odmawia� mu pos�usze�stwa. Nie czu� b�lu, a jedynie dr�twot� ramienia, w kt�re wbite by�y k�y slitha. Kolana ugi�y si� pod nim i osun�� si� na mech, pozostaj�c nadal w obj�ciach ro�liny�wampira, kt�rego p�atki ju� zaczyna�y zmienia� kolor dzi�ki jego w�asnej krwi � z kredowobladych na zar�owione.
W tym samym momencie ukaza� si� dwark. Thongor zmobilizowa� resztki energii, jaka pozosta�a w jego otumanionym ciele. Miecz zakre�li� kr�tki �uk, oddzielaj�c kwiat od �odygi. Cz�owiek musia� jednak oderwa� p�atek po p�atku, gdy� ro�lina przywar�a do jego cia�a. W ko�cu jednak�e uda�o mu si� i rozgni�t� resztki napastnika, cofaj�c czym pr�dzej nog� z wyra�n� odraz� na twarzy. Nadal otumaniony zwr�ci� si� w stron� dwarka, przejmuj�c inicjatyw�. Wybicie, skok i ostrze ze �wistem wbi�o si� w o�liniony pysk. Szarpn�� gwa�townie uwalniaj�c bro� i ci�� ponownie, tym razem mierz�c w z��czenie pot�nej paszczy. Z rozci�tego cia�a trysn�y strumienie krwi, zalewaj�c bro� i rami�.
Z w�ciek�ym sapni�ciem smok potrz�sn�� �bem, chc�c uwolni� od niespodziewanego, a dokuczliwego b�lu i pokryty �uskami pysk trafi� Thongora w pier� z si�� taranu, odrzucaj�c go na dobry tuzin jard�w. Na szcz�cie wyl�dowa� na czystym mchu, poza zasi�giem slitha czy czego� r�wnie �mi�ego�, natomiast si�a ciosu wytr�ci�a mu z d�oni miecz. Zanim zdo�a� po niego si�gn��, w g�rze ukaza� si� otwarty pysk dwarka, z ostrymi jak sztylety z�biskami.
� Wstrzymaj oddech, m�odzie�cze!
Wysoka posta� w szarym p�aszczu stan�a pomi�dzy nim a smokiem, trzymaj�c w d�oni niewielk�, metalow� szkatu�k�. Kim, lub czym by� przybysz, Thongor nie mia� poj�cia, ale pos�ucha� polecenia. Gdy otwarty pysk zacz�� opada�, nieznajomy otworzy� szkatu�k� i cisn�� zawarto�� prosto w �lepia bestii. �eb dwarka otuli� g�sty owal b��kitnego proszku, wdzieraj�c si� w �lepia, nozdrza i inne otwory i gasz�c b�yszcz�cy w krwawych �lepiach g��d. Ledwie Thongor zd��y� podnie�� si� na nogi i odskoczy�, dwustustopowe cielsko zwali�o si� na ziemi� z impetem, kt�ry wstrz�sn�� okolic� i znieruchomia�o. Dwark by� albo martwy, albo nieprzytomny. Barbarzy�ca odszuka� sw�j miecz i przyjrza� si� swojemu wybawicielowi z kamienn� twarz�.
� Dzi�ki za� pomoc � powiedzia� po chwili.
Starszy wiekiem m�czyzna u�miechn�� si� lekko i pog�adzi� szpakowat� brod�.
� Py� czarnego lotusa � odezwa� si� g��bokim, spokojnym g�osem. � Par� ziaren mo�e przenie�� cz�owieka w senny �wiat fantazji na wiele godzin. Ten tu dosta� porcj� zdoln� u�pi� ca�kiem spore miasto. Niezbyt rozs�dne jest wybiera� si� w t� okolic�, maj�c za ca�e uzbrojenie jedynie miecz, cho�by i tak poka�ny jak ten. Pozwolisz jednak, ze si� przedstawi� � jestem magiem, �yj�cym w pobli�u. Nazywam si� Sharajsha z Zaar.
Thongor przedstawi� si� r�wnie�, nie wypuszczaj�c jednak miecza z d�oni, cho� stara� si�, by nie wygl�da�o to ostentacyjnie � nie by� przyjacielem czar�w, a z ca�ego serca nie ufa� magii i jej adeptom, niezale�nie od stopnia posiadanej przez nich wiedzy. Teraz jednak�e sytuacja by�a nieco inna: s�awa tego czarnoksi�nika dotar�a nawet na takie zadupie jak to, gdzie si� urodzi�. Wszyscy w Lemurii s�yszeli o najpot�niejszym spo�r�d �yj�cych mag�w � Sharajshy Wielkim, zwanym tak�e Czarnoksi�nikiem z Lemurii. By� on stary, ale jak stary, tego Thongor nie pr�bowa� nawet zgadywa�. Jego poorana zmarszczkami twarz by�a twarz� sze��dziesi�ciolatka w pe�ni si�, ale wyryte na niej by�o pi�tno stuleci. Ubrany w d�ug� szat�, szarej barwy, o szerokich r�kawach, spi�t� pasem z w�owej sk�ry, przy kt�rym wisia�a szkar�atna torba ze sk�ry photha i kr�tki miecz dziwnego kszta�tu. Czarne oczy l�ni�y energi� i wiedz�, jeszcze bardziej podkre�laj�c wiek w�a�ciciela � ta wiedza by�a stara, a one same widzia�y ju� w �yciu niejedno. Na ramiona sp�ywa�a mu nie przycinana grzywa szpakowatych w�os�w, a tego� koloru broda opada�a mu na piersi. Palce zdobi�y pier�cienie i talizmany mocy � jeden z �elaza z runicznym napisem, inny z czerwonego jak krew kamienia, z wyrytym Imieniem Mocy, a reszta ze szlachetnych kruszc�w, drogich kamieni i zwyczajnego drewna. Thongor przypuszcza�, �e powi�ksza�y one wielokrotnie moc maga, daj�c mu w�adz� nad duchami i demonami.
� Jeste� zm�czony i ranny � odezwa� si� czarnoksi�nik.
� Pozw�l, �e zaproponuj� ci go�cin� w moim domu. Potrzebujesz po�ywienia, a m�j zamph jest uwi�zany tu niedaleko.
By�by durniem, odrzucaj�c t� ofert� i to z dw�ch powod�w: po pierwsze, mag mia� racj� � by� ranny, zm�czony i z dala od ludzi, a po drugie, nie nale�y obra�a� mag�w, chyba �e ma si� ku temu powa�ne powody. Nie zmienia�o to zreszt� jego ostro�nego i podejrzliwego zachowania oraz trzymania broni pod r�k� � by� zdecydowany uwa�a�, gdyby gospodarz planowa� jak�kolwiek zdrad� czy oszustwo� cho� kto�, kto potrafi sobie poradzi� z dwarkiem z pewno�ci� nie b�dzie mia� wi�kszych problem�w z pojedynczym wojownikiem. Przy tych nieweso�ych rozmy�laniach dotarli do polanki, na kt�rej uwi�zany by� zamph � faktycznie by�o to niedaleko.
Stworzenia te przypominaj� z grubsza nosoro�ce, o grubej i twardej sk�rze b��kitnej barwy na grzbiecie, a brudno��tej na brzuchu. Grube i kr�tkie nogi zako�czone s� kopytami i mog� nie�� przez bezdro�a ca�ymi dniami bez �ladu zm�czenia. Pysk zako�czony jest pot�nym, rogowym dziobem, a mi�dzy niewielkimi �wi�skimi oczkami wyrasta� gruby, prosty r�g zw�aj�cy si� a� do ostrego szpikulca na ko�cu. Kark i szyj� pokrywa mu, podobnie jak jego dalekiemu przodkowi triceratopsowi, gruba, kostna kryza, tworz�ca jakby naturalne siod�o, na kt�rym zasiada� je�dziec, kieruj�cy wierzchowcem za pomoc� cugli, przymocowanych do stalowych k�ek, wbitych w niewielkie uszy bestii � jedyny � fragment cia�a wra�liwy na b�l. Ten konkretny zamph by� olbrzymem, a jego siod�o spokojnie pomie�ci�oby dw�ch takich jak Thongor, tote� bez problem�w dosiedli go i ruszyli przez d�ungl�.
� D�ungle Chush daj� si� by� niezbyt mi�e dla ludzi � Thongor postanowi� wybada� swego towarzysza. Zaskoczy�o mnie, �e nawet kto� tak pot�ny jak ty wybra� je na mieszkanie.
Magowie wol� mieszka� na pustkowiach, by m�c prowadzi� swe badania i do�wiadczenia bez natr�t�w i bez przeszk�d � pad�a spokojna odpowied�. � Jako �e us�uguj� mi i zaopatruj� we wszystko ci, kt�rych nie wida�, nie potrzebuj� do niczego ani miast, ani ludzi. Wiele lat temu zbudowa�em w�r�d pobliskich wzg�rz podziemny pa�ac i odt�d �yj� i pracuj� w�a�nie tutaj, cho� przyznaj�, �e czasem zdarza mi si� go opuszcza� i w�drowa� po okolicy.
� Mia�em szcz�cie, �e akurat zachcia�o ci si� przeja�d�ki.
� To nie by�o szcz�cie. Mam magiczne lustro, kt�re umo�liwia mi wgl�d we wszystko, co dzieje si� na terytorium Lemurii i dzi�ki niemu widzia�em tw�j lataj�cy pojazd, unosz�cy si� nad Chush.
Widzia�em te� atak i po�pieszy�em, by pom�c tak tobie, jak i wrakowi tego dziwnego, a nader przemy�lnego urz�dzenia. O tym jednak�e lepiej b�dzie pogaw�dzi�, gdy zjesz co� porz�dnego i odpoczniesz.
W trakcie tej rozmowy zamph zdo�a� przemierzy� spory kawa� d�ungli, kt�ra zacz�a rzedn��, gdy zbli�yli si� do stok�w pot�nego �a�cucha g�rskiego. G�ry Mommur wed�ug map jakie Thongor kiedy� ogl�da� by�y majestatyczne i szaro�purpurowe, cho� majaczy�y dopiero na horyzoncie. Pewno�� kierunku i zorientowanie gdzie faktycznie si� znajduje nie poprawi�y mu humoru � wysz�o na to, �e maszerowa� dok�adnie w przeciwn� stron� ni� ta do Kathod.
Ro�linno�� ust�pi�a miejsca ska�om, gdy wjechali w labirynt kanion�w, g��boko powrzynanych w pierwsze, niezbyt jeszcze wysokie wzg�rza, cho� upadek z ich szczyt�w tak�e m�g� zako�czy� si� tragicznie. Pionowe �ciany skalne wznosi�y si� na tysi�ce st�p, okalaj�c dolin� do kt�rej wjechali. By�y gro�ne i niedost�pne, bez �adnej wyra�nej szczeliny. Czarnoksi�nik zatrzyma� wierzchowca pod jedn� z nich i przy�o�y� jeden z pier�cieni do niewielkiego zag��bienia w skale. Pot�ny jej fragment bez jednego d�wi�ku zanurzy� si� w ziemi, ukazuj�c wej�cie do mrocznej jaskini.
� Zapraszam do �rodka � mag zsiad� z zampha i gestem wskaza� Thongorowi drog�.
Cugle rzuci� wierzchowcowi na kark, a ten pos�usznie ruszy� przed nim w mrok � najwyra�niej mia� tu gdzie� stajni� i by� tak wyszkolony, by sam do niej trafi�. Thongor ruszy� za nim z fatalistycznym p�u�mieszkiem na ustach, czuj�c za sob� gospodarza, kt�ry ledwie znalaz� si� w mroku wyj�� z przepa�cistego r�kawa lask� wykonan� z kryszta�u. Podni�s� j� i na ko�cu rozb�ys�a kula b��kitnego blasku, ja�niej�ca z ka�d� chwil� i o�wietlaj�ca jaskini�, w kt�rej si� znale�li.
Za nimi ska�a r�wnie bezszelestnie, jak znikn�a, pojawi�a si� na swoim miejscu. Thongora ponownie opad�y w�tpliwo�ci, czy rozs�dnym by�o wej�cie do siedziby najpot�niejszego czarownika Lemurii z w�asnej, nie przymuszonej woli� ale jak dot�d nie zrobi� mu nic z�ego, a wr�cz przeciwnie � uratowa� od pewnej �mierci. Wzruszy� z determinacj� ramionami � co ma by� i tak b�dzie, je�li b�dzie � to by�a stara filozofia Northlandu, tote� podda� si� jej i rozejrza� z zainteresowaniem.
Jaskinia roztacza�a przed nim fantastyczny i nieziemski zgo�a widok, o�wietlana dziwnym, b��kitnym blaskiem p�yn�cym z kryszta�u. Z p�kolistego sklepienia zwisa�y gigantyczne stalaktyty niczym k�y Baroumphara � Ojca Wszystkich Smok�w, kt�ry wed�ug mit�w pr�bowa� po�kn�� ksi�yc. Na spotkanie, z pod�o�a, wychodzi�y im stalagmity, utworzone przez stulecia powolnego dzia�ania wilgoci, a pomi�dzy nimi tu i �wdzie ja�nia�y szczeliny roz�wietlone moc� wulkan�w le��cych pod Lemuri�. Jak g�osi�a przepowiednia ogie� ten kt�rego� dnia zniszczy ca�y kont