1885

Szczegóły
Tytuł 1885
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

1885 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 1885 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 1885 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

1885 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Georges Simenon "Maigret i trup w kanale" 0 0 l128 3 0 0 l128 3 Sp�dzielnia Wydawnicza "Czytelnik" 0 0 l128 3 Warszawa 1993 0 0 l128 3 0 0 l128 3 Producent wersji brajlowskiej: 0 0 l128 3 Altix Sp. z o.o. 0 0 l128 3 ul. W. Surowieckiego 12a 0 0 l128 3 02-785 Warszawa 0 0 l128 3 tel. 644-94-78 0 0 l128 3 0 0 l128 3 Rozdzia� 1 0 0 l128 3 0 0 l128 3 Znalezisko braci Naud 0 0 l128 3 0 0 l128 3 Zaczyna�o �wita�, kiedy Jules, starszy z braci Naud, ukaza� si� na pok�adzie barki. Najpierw wy �oni�a si� g�owa, potem ramiona, wreszcie ca�a posta�. Sta� teraz na pok�adzie, wielki i niezdarny, przeczesuj�c r�k� rozczochrane w�osy koloru lnu. Spojrza� na �luz�, w lewo - na quai de Jemmapes, w prawo - na quai de Valmy. Odetchn�� �wie�ym powietrzem wstaj�cego dnia, zrobi� sobie skr�ta, za pali�. W chwil� p�niej rozb�ys�o �wiat�o w ma�ym bistro na rogu ulicy des Rcollets. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 W pierwszym porannym brzasku ��ta barwa fasady wydawa�a si� ostrzejsza ni� za dnia. Popaul, w�a�ciciel bistra, rozmam�any i potargany, drepta� po chodniku otwieraj�c okiennice. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Jules zszed� z trapu i przeci�� nabrze�e skr�caj�c drugiego papierosa. Kiedy Robert Naud, nie wiele ni�szy i chudszy od swego brata, wynurzy� si� z luku, ujrza� w o�wietlonym barze Jules'a oparte go o kontuar i Popaula dolewaj�cego sobie koniaku do kawy. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Robert, jakby czeka� na swoj� kolejk�, skr�ci� papierosa identycznym ruchem co Jules. Kiedy starszy brat wyszed� z bistra, m�odszy opu�ci� bark� i spotkali si� na �rodku jezdni. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Uruchomi� silnik - o�wiadczy� Jules. 0 0 l128 3 Bywa�o, �e ca�ymi dniami wymieniali najwy�ej dziesi�� tego rodzaju zda�. Ich ��d� zwa�a si� "Dwaj bracia". Za �ony mieli siostry bli�niaczki i obie rodziny mieszka�y na barce. 0 0 l128 3 Robert zaj�� miejsce Jules'a w barze Popaula, gdzie unosi� si� aromat wzmocnionej koniakiem kawy. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Zapowiada si� �adny dzie� - stwierdzi� ma�y, pulchny Popaul. 0 0 l128 3 Naud spogl�da� w milczeniu na krajobraz za oknem. Niebo r�owia�o. Stercz�ce rury komin�w nabiera�y �ycia i barwy, ale kryte dach�wk� i �upkiem dachy oraz bruk na jezdni powleka�a jeszcze miejscami delikatna warstwa nocnego szronu. 0 0 l128 3 Rozleg� si� charkot silnika. Z rufy dobywa�y si� rytmicznie k��by czarnego dymu. Naud po�o�y� pieni�dze na ladzie, dotkn�� ko�cami palc�w czapki i ruszy� z powrotem nabrze�em. Umundurowany nadzorca �luzy sta� przy komorze i szykowa� si� do otwarcia wr�t. W oddali, na quai de Valmy, s�y cha� by�o kroki niewidocznych ludzi. Z barki dochodzi�y g�osy dzieci i kobiet szykuj�cych kaw�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Jules, zas�piony, wychyli� si� przez burt�. Robert wiedzia�, o co chodzi. Za�adowali kamie� cio sowy w Beauval, przy czterdziestym �smym s�upie kana�u de I'Ourcq, i swoim zwyczajem przeci��yli bark� o kilka ton. Ju� wczoraj, kiedy wp�ywali z basenu La Villette do kana�u Saint-Martin, zahaczyli o muliste dno. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 W marcu na og� poziom w�d jest wysoki. Tego roku jednak nie pada�o od dw�ch miesi�cy - wody by�o ma�o. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Wrota �luzy rozwar�y si�. Jules stan�� przy kole sterowym. Robert zszed� na l�d, odcumowa� bark�. �ruba nap�dowa zacz�a si� obraca� i sta�o si� to, czego obawiali si� bracia: na powierzchni po jawi�y si� wielkie ba�ki g�stego b�ota. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Robert chwyci� bosak, opar� si� na nim ca�ym ci�arem cia�a i usi�owa� odepchn�� dzi�b od brzegu. �ruba najwyra�niej si� zaci�a. �luzowy, nawyk�y do takich przestoj�w, czeka� cierpliwie, za bijaj�c po doro�karsku r�ce dla rozgrzewki. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Bark� wstrz�sn�o, rozleg� si� niepokoj�cy zgrzyt przek�adni. Robert odwr�ci� si� do brata. Jules zatrzyma� silnik. Co� si� musia�o sta�, ale co? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 �ruba nie mog�a wbi� si� w dno, gdy� os�ania�a j� p�etwa steru. Widocznie co� j� zaklinowa�o, mo�e stara cuma, kt�rych pe�no w kanale. Je�li tak, trudno b�dzie j� odczepi�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Robert z �erdzi� w gar�ci poszed� na ty� barki. Wychyli� si� i pr�bowa� dosi�gn�� �ruby w m�tnej wodzie. Jules szuka� mniejszego bosaka. Laurence, �ona Jules'a, wyjrza�a z luku. 0 0 l128 3 - Co si� sta�o? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Sam nie wiem. 0 0 l128 3 Bracia w milczeniu manipulowali bosakami wok� zaklinowanej �ruby. �luzowy Dambois, zwa ny powszechnie Charles'em, stan�� na nabrze�u i przygl�da� si� ich zmaganiom. Nie pyta�, nie komen towa�, pyka� tylko powi�zan� drutem fajeczk�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Pojawili si� pierwsi przechodnie. Szli w po�piechu w kierunku placu Rpublique; piel�gniarki w bia�ych czepkach zmierza�y do szpitala Saint-Louis. 0 0 l128 3 - Masz co�? 0 0 l128 3 - Chyba tak. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Lina? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie wiem. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Jules Naud zaczepi� bosakiem o jaki� przedmiot. Po chwili mia� go ju� na haku, na powierzchni pojawi�y si� nowe ba�ki. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Jules powoli ci�gn�� bosak do g�ry. Wreszcie wy�oni� si� dziwaczny pakunek w resztkach gaze ty, przewi�zany sznurkiem. 0 0 l128 3 By�a to ludzka r�ka, od ramienia po d�o�, kt�ra w wodzie nabra�a sinej barwy i konsystencji �ni�tej ryby. 0 0 l128 3 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Depoil, brygadier z trzeciej dzielnicy, ko�czy� nocn� s�u�b� na posterunku przy quai de Jemma pes, kiedy w drzwiach pojawi�a si� d�uga sylwetka starszego z braci Naud. 0 0 l128 3 - Powy�ej �luzy des Rcollets stoi nasza barka "Dwaj bracia". Kiedy chcieli�my ruszy�, �ruba zaklinowa�a si� i wyci�gn�li�my r�k� m�czyzny. 0 0 l128 3 Depoil, kt�ry od pi�tnastu lat pracowa� w dziesi�tym obwodzie, zareagowa� tak, jak zareago wa�by ka�dy policjant z tego posterunku na tak� wiadomo��. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - M�czyzny? - zapyta� z niedowierzaniem. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Tak, m�czyzny. Ciemno ow�osiona... 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 �ruby nap�dowe nieraz zahacza�y o zw�oki w kanale Saint-Martin i wy�awiano je do�� cz�sto, zwykle w ca�o�ci. W�r�d nich trafia�y si�, owszem, cia�a m�czyzn: kloszarda, kt�ry wypi� o jednego za du�o i ze�lizgn�� si� do wody, czy opryszka, kt�rego pchn�� no�em cz�onek wrogiej bandy. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Po�wiartowane zw�oki r�wnie� nie nale�a�y do rzadko�ci, wyci�gano je �rednio dwa, trzy razy do roku. Zawsze jednak, odk�d brygadier Depoil si�ga� pami�ci�, by�y to zw�oki kobiet. I to okre�lo nych kobiet: w dziewi�ciu przypadkach na dziesi�� prostytutek najni�szej kategorii, takich, co szwen daj� si� noc� po zau�kach. Raporty stwierdza�y niezmiennie: "Zbrodnia na tle sadystycznym". 0 0 l128 3 Policja zna�a ca�y �wiatek przest�pczy dzielnicy, mia�a aktualn� czarn� list�. Osobnika, kt�ry na przyk�ad w�ama� si� do sklepu czy zaatakowa� kogo� z broni� w r�ku, aresztowano zazwyczaj po kilku dniach. Rzadko natomiast udawa�o si� pochwyci� sprawc�w zab�jstw. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Przyni�s� j� pan? - spyta� Depoil. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - R�k�? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Gdzie j� pan zostawi�? 0 0 l128 3 - Na nabrze�u. Mo�emy rusza�? Musimy si� dosta� na quai deI'Arsenal i roz�adowa� bark�. Czekaj� na nas. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Brygadier zapali� papierosa. Zg�osi� wypadek na Pogotowie Policyjne, po czym po��czy� si� z mieszkaniem komisarza dzielnicowego Magrina. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Przepraszam, �e pana budz�... Szyper wyci�gn�� z kana�u r�k�... Nie! M�czyzny... To samo sobie pomy�la�em... S�ucham?... Tak, tak, jest tutaj... Zaraz go spytam... 0 0 l128 3 Nie odk�adaj�c s�uchawki zwr�ci� si� do Jules'a: 0 0 l128 3 - Na pana oko d�ugo przebywa�a w wodzie? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Naud podrapa� si� w g�ow�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Co to znaczy d�ugo? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Jest w rozk�adzie? 0 0 l128 3 - Nie, nie powiedzia�bym. Moim zdaniem p�ywa�a ze dwa, trzy dni. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Brygadier powt�rzy� przez telefon: 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Dwa, trzy dni... 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 I s�ucha�, bawi�c si� o��wkiem, instrukcji komisarza. 0 0 l128 3 - Mo�emy rusza�? - ponowi� pytanie Naud, gdy brygadier od�o�y� s�uchawk�. 0 0 l128 3 - Na razie nie. A nu� inne cz�ci cia�a przyczepi�y si� do barki? Przy uruchamianiu �odzi mog�yby zagin��. Tak m�wi komisarz i s�usznie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie mo�emy tu stercze� w niesko�czono��! Za nami stoj� ju� cztery statki, ludzie si� niecierp liwi�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Brygadier czeka� na po��czenie telefoniczne. 0 0 l128 3 - Halo! To ty, Victor? Obudzi�em ci�? Jad�e� �niadanie? �wietnie, mam dla ciebie robot�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Victor Cadet mieszka� w pobli�u, przy ulicy du Chemin-Vert. Nie by�o miesi�ca, by nie wzywa no go na poszukiwania w kanale Saint-Martin. I te� nikt inny nie wy�owi� z Sekwany i paryskich kana ��w tylu najr�niejszych przedmiot�w, w tym r�wnie� ludzkich zw�ok. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Musz� �ci�gn�� mojego pomocnika. 0 0 l128 3 0 0 l128 3 O godzinie si�dmej rano na bulwarze Richard-Lenoir pani Maigret, �wie�a, ubrana ju�, pachn�ca myd�em, krz�ta�a si� po kuchni szykuj�c �niadanie. Komisarz jeszcze spa�. Na Quai des Orfvres Lucas i Janvier pe�nili s�u�b� od sz�stej. Wiadomo�� o r�ce wy�owionej z kana�u przyj�� Lucas. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Dziwne! - mrukn�� do Janviera. - W kanale Saint-Martin znaleziono r�k� i nie jest to r�ka ko biety. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - M�czyzny? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - A kog� by? 0 0 l128 3 - No... dziecka. 0 0 l128 3 Taki wypadek mia� miejsce jeden jedyny raz, trzy lata temu. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Zawiadomimy szefa? 0 0 l128 3 Lucas spojrza� na zegarek, zawaha� si�. Pokr�ci� g�ow�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie pali si�. Niech sobie spokojnie wypije kaw�. 0 0 l128 3 Za dziesi�� �sma przed bark� "Dwaj bracia" zebra� si� ju� g�sty t�umek. Stra�nik odp�dza� ga pi�w od przedmiotu, kt�ry le�a� pod plandek� na p�ycie. Przez �luz� przepuszczano ��d� Victora - za cumowa�a przy nabrze�u. 0 0 l128 3 Victor Cadet by� ogromnym m�czyzn�. A� korci�o, by go zapyta�, czy skafander robi� sobie na miar�. Jego pomocnik by� za to malutki, �u� tyto� i strzyka� do wody br�zow� �lin�. Za�o�y� drabink�, pomp� i umocowa� na szyi Victora wielki mosi�ny he�m. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Na tylnym pok�adzie "Dw�ch braci" pokaza�y si� dwie kobiety i pi�cioro dzieci. Dzieciaki mia�y w�osy jasnoblond, prawie bia�e. Jedna z kobiet by�a w ci��y, druga trzyma�a na r�ku niemowl�. 0 0 l128 3 Domy na quai de Valmy sta�y teraz w pe�nym s�o�cu. W jasnym, weso�ym blasku nabrze�e wcale nie wygl�da�o ponuro, wbrew rozpowszechnionej opinii. Farba na fasadach nie by�a co prawda �wie�a, biel i ��� wyblak�y, ale tego marcowego poranka ulica przypomina�a obraz Utrilla. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Za "Dwoma bra�mi" czeka�y cztery barki. Na pok�adach suszy�a si� na sznurze bielizna, barasz kowa�y dzieci, pokrzykiwa�y kobiety. Unosi� si� zapach smo�y, dominuj�cy nad mniej przyjemn� woni� kana�u. 0 0 l128 3 Pi�tna�cie po �smej, kiedy Maigret dopija� drug� fili�ank� kawy i ociera� usta przed zapaleniem pierwszej porannej fajki, zatelefonowa� Lucas. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - R�ka m�czyzny, powiadasz? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Maigret te� by� zdziwiony. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nic wi�cej nie znaleziono? 0 0 l128 3 - W akcji jest nurek, Victor Cadet. Trzeba jak najszybciej otworzy� �luz�, grozi korek. 0 0 l128 3 - Kto si� tym zaj��? 0 0 l128 3 - Judel. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Inspektor z dziesi�tki, ch�opak niczym si� nie wyr�niaj�cy, lecz skrupulatny. Mo�na by�o na nim polega� przy czynno�ciach wst�pnych. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Przyjedzie pan, szefie? 0 0 l128 3 - Nawet nie na�o�� zbytnio drogi. 0 0 l128 3 - Dojecha� do pana? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - A kto jest dzisiaj? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Janvier, Lemaire... O, w�a�nie wchodzi Lapointe. 0 0 l128 3 Maigret zawaha� si�. Wok� niego pe�no by�o s�o�ca, mia� ochot� uchyli� okno. Mo�e to ca�kiem prosta zagadka, b�aha sprawa, w sam raz dla Judela, kt�ry �wietnie poprowadzi j� od pocz�tku do ko�ca. Trudno przewidzie�. Gdyby chodzi�o o r�k� kobiety, Maigret got�w by�by si� za�o�y�, �e resz ta b�dzie zwyk�� rutyn�. Ale skoro to r�ka m�czyzny, wszystko jest mo�liwe. A nu� b�dzie to zawi�a sprawa i komisarz osobi�cie zajmie si� �ledztwem? Wtedy najbli�sze dni zale�e� b�d� cz�ciowo od doboru ludzi, zazwyczaj bowiem rozpoczyna�, prowadzi� i ko�czy� dochodzenie z tym samym inspek torem. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Przy�lij mi Lapointe'a. 0 0 l128 3 Nie wsp�pracowa� z nim bezpo�rednio ju� od d�u�szego czasu. Bawi�y go jego m�odo�� i zapa�, zmieszanie, kiedy ch�opcu wydawa�o si�, �e pope�ni� jak�� gaf�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Mam uprzedzi� szefa? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Tak. Na pewno sp�ni� si� dzi� na raport. 0 0 l128 3 By� 23 marca. Wiosna kalendarzowa rozpocz�a si� przedwczoraj i, co nie zdarza si� rokrocznie, czu�o si� j� w powietrzu. Maigret omal nie wyszed� bez p�aszcza. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Na bulwarze Richard-Lenoir wzi�� taks�wk�. Nie by�o st�d bezpo�redniego autobusu, a przy ta kiej pogodzie nie spos�b dusi� si� w metrze. Do �luzy Rcollets dotar� przed Lapointe'em, tak jak si� spodziewa�. Zasta� tam inspektora Judela wpatruj�cego si� w czarn� to�. 0 0 l128 3 - Znaleziono co� jeszcze? 0 0 l128 3 - Na razie nie, szefie. Victor okr��a bark�. Musimy mie� pewno��, �e nic tam nie ma. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Up�yn�o kolejne dziesi�� minut. Z ma�ego czarnego wozu Policji Kryminalnej wysiad� szybko Lapointe. Na wodzie pojawi�y si� jasne ba�ki zapowiadaj�ce rych�e wyp�yni�cie na powierzchni� nur ka. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Pomocnik Victora przyskoczy� do niego, by odkr�ci� he�m. Po chwili nurek pali� ju� papierosa rozgl�daj�c si� woko�o. Pozna� Maigreta i skin�� mu r�k� jak dobremu znajomemu. 0 0 l128 3 - I co tam? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - W tym sektorze nic nie ma. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Barka mo�e rusza�? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Tutaj zgarnie najwy�ej mu� z dna. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Us�yszawszy te s�owa Robert Naud krzykn�� do brata: 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Zapalaj! 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Maigret zwr�ci� si� do Judela: 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Ma pan ich zeznania? 0 0 l128 3 - Tak. Podpisane. Zreszt� wy�adunek na quai de I'Arsenal zajmie im jeszcze dobrych kilka dni. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Quai de I'Arsenal le�a�o w dole, jakie� dwa kilometry od �luzy Rcollets, pomi�dzy Bastyli� a Sekwan�. 0 0 l128 3 Uruchomienie �odzi troch� trwa�o. Prze�adowany kad�ub szorowa� po dnie. Wreszcie barka przekroczy�a �luz�, wrota si� za ni� zamkn�y. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 T�umy ciekawskich zacz�y si� rozchodzi�. Ci, co pozostali, wyra�nie nie mieli nic do roboty i zamierzali chyba stercze� tu ca�y dzie�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Victor wci�� by� w gumowym skafandrze. 0 0 l128 3 - Je�li s� gdzie� inne cz�ci cia�a - t�umaczy� - to w g�rnym biegu. Tu��w, g�owa s� ci�sze od r�ki i trudniej je poci�gn��. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Na powierzchni wody nie wida� by�o najmniejszego ruchu, unosz�ce si� odpadki trwa�y w miej scu. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie ma tu oczywi�cie takiego pr�du jak w rzece, ale przy ka�dym otwarciu �luzy powstaje ruch wody, prawie niewidoczny, wzd�u� ca�ego mi�dzy�luzia. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - A zatem trzeba by szuka� a� do nast�pnej �luzy? 0 0 l128 3 - W�adze p�ac�, a pan zarz�dza - stwierdzi� Victor mi�dzy jednym a drugim poci�gni�ciem papie rosa. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Jak d�ugo to potrwa? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Zale�y, gdzie znajd� reszt�. O ile w og�le jest w kanale! 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 By�oby dziwne, gdyby jedn� cz�� cia�a wrzucono do wody, a inne ukryto gdzie� na l�dzie! 0 0 l128 3 - Szukajcie! 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Victor da� znak swemu pomocnikowi, by przycumowa� ��d� nieco dalej w g�rnym biegu, i za cz�� nak�ada� he�m. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Maigret wzi�� na stron� Judela i Lapointe'a. Tworzyli grupk�, kt�r� gapie na nabrze�u obser wowali z szacunkiem, jakim bezwiednie darzy si� przedstawicieli w�adzy. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Na wszelki wypadek przeszukajcie okoliczne tereny. 0 0 l128 3 - My�la�em o tym - odpar� Judel. - Czeka�em tylko na pana instrukcje. 0 0 l128 3 - Ilu ma pan ludzi? 0 0 l128 3 - Rano dw�ch. Po po�udniu mo�e by� trzech. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Dowiedzcie si�, czy nie by�o tu ostatnio jakich� b�jek, krzyk�w, wo�ania o pomoc... 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Jasne, szefie. 0 0 l128 3 R�ka, przykryta plandek�, wci�� le�a�a na kamiennej p�ycie nabrze�a i Maigret ustawi� na stra�y umundurowanego policjanta. 0 0 l128 3 - Idziemy, Lapointe? 0 0 l128 3 Skierowali si� do naro�nego bistra "U Popaula" pomalowanego jaskrawo��t� farb�. Komisarz pchn�� oszklone drzwi. Kilku m�czyzn w roboczych kombinezonach posila�o si� przy kontuarze. 0 0 l128 3 - Co dla pan�w? - spyta� w�a�ciciel. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Gdzie tu jest telefon? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 W tej samej chwili dojrza� aparat: telefon �cienny, bez kabiny, i do tego tu� przy ladzie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Chod�my, Lapointe. 0 0 l128 3 Nie mia� ochoty rozmawia� przy �wiadkach. 0 0 l128 3 - Nic panowie nie zam�wi�? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Popaul wygl�da� na ura�onego. Komisarz przyrzek� mu: 0 0 l128 3 - P�niej. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Wzd�u� nabrze�a ci�gn�y si� rz�dy jednopi�trowych domk�w, budynk�w gospodarczych, war sztat�w, sta�y te� wielkie betonowe biurowce. 0 0 l128 3 - Poszukamy kabiny telefonicznej. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Szli przed siebie. Widzieli teraz, po drugiej stronie kana�u, wyp�owia�� flag� i niebieski znak �wietlny posterunku policji, a dalej ciemne mury szpitala Saint-Louis. Po blisko trzystu metrach mar szu trafili na ponure ma�e bistro. Maigret pchn�� drzwi prowadz�ce do �rodka. Schodzi�o si� po dw�ch kamiennych stopniach. Pod�oga z ciemnoczerwonych kwadratowych p�ytek przypomina�a mu budynki w Marsylii. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 W sali nie by�o �ywej duszy, tylko wielki rudy kocur podni�s� si� leniwie ze swego legowiska przy piecu, pomaszerowa� do uchylonych drzwi i znikn�� za nimi. 0 0 l128 3 - Jest tu kto? - zawo�a� Maigret. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 S�ycha� by�o szybkie tykanie zegara z kuku�k�. W powietrzu unosi�a si� wo� w�dki i st�ch�ej kawy oraz l�ejszy zapach bia�ego wina. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Na zapleczu kto� si� poruszy�. Rozleg� si� kobiecy nieco znu�ony g�os: 0 0 l128 3 - Zaraz! 0 0 l128 3 Niski okopcony sufit, ciemne �ciany, p�mrok, przez kt�ry przebija�y si� pojedyncze promienie s�o�ca, jak przez witra�e w ko�ciele. Na �cianie - karton z nabazgranym napisem: "Dania barowe". 0 0 l128 3 Inna wywieszka g�osi�a: "Dozwolony w�asny prowiant". 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 O tej porze nie by�o ruchu, Maigret i Lapointe byli zapewne pierwszymi go��mi. W rogu znaj dowa�a si� kabina telefoniczna. Maigret czeka�, a� zjawi si� w�a�cicielka. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Wreszcie przysz�a, upinaj�c po drodze szpilkami w�osy, ciemnobr�zowe, prawie czarne. Chuda, w nieokre�lonym wieku, mia�a mo�e czterdzie�ci, czterdzie�ci pi�� lat. Sz�a nachmurzona, szuraj�c fil cowymi kapciami po p�ytkach pod�ogi. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Co dla pan�w? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Maigret spojrza� na Lapointe'a. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Ma pani dobre bia�e wino? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Wzruszy�a ramionami. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Dwa bia�e wina. Mog� prosi� o �etony do telefonu? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Zamkn�� si� w kabinie i zadzwoni� do biura prokuratora, by zda� raport. Po drugiej stronie linii odezwa� si� zast�pca prokuratora, kt�ry, podobnie jak inni, wyrazi� zdziwienie, �e z kana�u wy�owiono r�k� m�czyzny. 0 0 l128 3 - Nurek prowadzi dalsze poszukiwania. Twierdzi, �e reszta, je�li jest jaka� reszta, znajduje si� w g�rnym biegu. Mam pro�b�, skontaktujcie si� jak najszybciej z doktorem Paulem, musi obejrze� r� k�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Sk�d pan telefonuje? Postaram si� go zaraz z�apa� i oddzwoni�. 0 0 l128 3 Maigret odczyta� numer na aparacie, poda� go rozm�wcy, po czym skierowa� si� do kontuaru, gdzie czeka�y ju� dwa kieliszki. 0 0 l128 3 - Pani zdrowie! - zwr�ci� si� do w�a�cicielki. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Nie zareagowa�a, jakby nie us�ysza�a s��w komisarza. Spogl�da�a na obu m�czyzn bez cienia sympatii, czeka�a, a� sobie p�jd�, by mog�a wr�ci� do swych zaj��, zapewne chcia�a doko�czy� po rann� toalet�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Niew�tpliwie �adna za m�odu. Przecie� by�a kiedy� m�oda, jak ka�dy cz�owiek. Teraz jej oczy, usta, ca�e cia�o wyra�a�y tylko zm�czenie. Mo�e by�a chora i ba�a si� ataku choroby? Ludzie, kt�rzy wiedz�, �e nieuchronnie nadejd� cierpienia, maj� taki w�a�nie t�py i napi�ty wyraz twarzy narkomana czekaj�cego na now� dawk� narkotyku. 0 0 l128 3 - B�dzie tu do mnie telefon - mrukn�� Maigret, jakby chcia� si� usprawiedliwi�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 By� to lokal publiczny, jak wszelkie bary i kawiarnie, miejsce w pewien spos�b anonimowe, obaj mieli jednak poczucie, �e s� intruzami, �e wdarli si� do obcego �wiata. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Dobre ma pani wino. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 By�a to prawda. Wi�kszo�� paryskich bar�w zachwala lekkie wino regionalne, lecz najcz�ciej jest to wino mieszane, pochodz�ce z rozlewni Bercy. To natomiast mia�o swoisty aromat, kt�ry komi sarz usi�owa� rozpozna�. 0 0 l128 3 - Sancerre? - zapyta�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie. Okolice Poitiers. 0 0 l128 3 Ach, wi�c st�d ten skalny posmak. S�ynne piwnice w grotach! 0 0 l128 3 - Ma tam pani rodzin�? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Nie odpowiedzia�a. Maigret patrzy� na ni� z podziwem: nieruchoma, z kamienn� twarz�, obser wowa�a ich w milczeniu. Kot �asi� si� do niej, ocieraj�c si� o jej go�e nogi. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Gdzie pani m��? 0 0 l128 3 - Pojecha� tam. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Pojecha� po wino, o to jej chodzi�o. Rozmowa nie klei�a si� i komisarz skin��, by nape�ni�a kie liszki. Z zak�opotania wybawi� go dzwonek telefonu. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Tak, to ja. Z�apa� pan Paula? Jest wolny? Za godzin�? Dobrze! B�d� tam. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Po chwili Maigret zas�pi� si�. Zast�pca prokuratora oznajmi�, �e spraw� powierzono s�dziemu �ledczemu Comliau, kt�ry by� niemal osobistym wrogiem Maigreta, najwi�kszym konformist� i zrz� d� w ca�ym S�dzie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - M�wi�, �eby informowa� go pan na bie��co, to jego specjalne �yczenie. 0 0 l128 3 - Wiem, wiem. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Comliau b�dzie teraz kilka razy dziennie wydzwania� do Maigreta i oczekiwa� porannych spra wozda� w swoim gabinecie! 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Trudno! - westchn��. - Jako� to b�dzie! 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nic nie poradz�, panie komisarzu. To jedyny wolny s�dzia, poza tym... 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Promie� s�o�ca przeci�� na ukos sal� i odbi� si� w kieliszku Maigreta. 0 0 l128 3 - Idziemy! - mrukn�� wyci�gaj�c pieni�dze z kieszeni. - Ile p�ac�? 0 0 l128 3 Na dworze zapyta�: 0 0 l128 3 - Wzi��e� w�z? 0 0 l128 3 - Tak. Zostawi�em przy �luzie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Pod wp�ywem wina policzki Lapointe'a zar�owi�y si�, a oczy mu lekko b�yszcza�y. 0 0 l128 3 Ju� z daleka zobaczyli grupk� gapi�w obserwuj�cych z nabrze�a wyczyny nurka. Kiedy dotarli na miejsce, pomocnik Victora wskaza� na dno �odzi, gdzie le�a� tym razem wi�kszy pakunek. 0 0 l128 3 - Gole� i stopa - oznajmi� splun�wszy do wody. 0 0 l128 3 Drugie opakowanie by�o mniej zniszczone ni� pierwsze. Maigret nie mia� ochoty przygl�da� mu si� z bliska. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - My�lisz, �e warto sprowadzi� transport? - spyta� Lapointe'a. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - To si� zmie�ci w tylnym baga�niku. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Taka perspektywa wcale im si� nie u�miecha�a, nie chcieli jednak,�eby lekarz s�dowy na nich czeka�. Byli z nim um�wieni w Instytucie Medycyny S�dowej, kt�ry mie�ci� si� w nowoczesnym jas nym budynku nad brzegiem Sekwany, nie opodal miejsca, gdzie kana� ��czy si� z rzek�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Co mam robi�? - odezwa� si� Lapointe. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Maigret nic na to nie odpar�, wi�c inspektor, przezwyci�ywszy obrzydzenie, zani�s� oba pakun ki, jeden po drugim, do samochodu i umie�ci� je w baga�niku. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Cuchnie? - spyta� komisarz, kiedy tamten wr�ci� na brzeg. 0 0 l128 3 Lapointe, trzymaj�c r�ce daleko od siebie, skrzywi� si� tylko w odpowiedzi. 0 0 l128 3 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Doktor Paul, odziany w bia�y kitel, w gumowych r�kawiczkach, pali� papierosa za papierosem. Twierdzi�, �e tyto� jest jednym z najskuteczniejszych �rodk�w antyseptycznych. Bywa�o, �e w czasie autopsji wypala� dwie paczki gauloise'�w. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Pe�en animuszu zabra� si� do pracy, nie opuszcza� go dobry humor. Pochylony nad marmuro wym blatem, m�wi� zaci�gaj�c si� dymem: 0 0 l128 3 - Na razie nic definitywnego nie mog� panu powiedzie�, to jasne. Przede wszystkim, chcia�bym zobaczy� reszt� zw�ok, kt�ra ujawni nam co� wi�cej ni� noga czy r�ka. Poza tym, przed ostateczn� opini� musz� wykona� szereg analiz. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - W jakim by� wieku? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Wst�pne ogl�dziny wskazywa�yby na pi��dziesi�t, sze��dziesi�t lat. Bli�ej pi��dziesi�tki. Pro sz� spojrze� na t� d�o�. 0 0 l128 3 - Co mam z niej wyczyta�? 0 0 l128 3 - D�o� du�a i mocna, nawyk�a w pewnym okresie �ycia do ci�kiej pracy. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - R�ka robotnika. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie. Raczej wie�niaka. Za�o�� si� jednak, �e ca�ymi latami nie trzyma�a ci�kiego narz�dzia. Nie by� to cz�owiek zadbany, wystarczy spojrze� na paznokcie, zw�aszcza u nogi. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Kloszard? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie s�dz�. Jak m�wi�em, czekam na reszt�, o ile j� znajd�, potem wydam orzeczenie. 0 0 l128 3 - Od kiedy nie �yje? 0 0 l128 3 - Znowu mog� postawi� tylko hipotez�. Prosz� j� potraktowa� ze znakiem zapytania, bo wie czorem czy jutro mo�e powiem panu co� innego. Na razie obstawa�bym, �e od trzech dni, nie d�u�ej. A sk�ania�bym si�, �e kr�cej. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Od ubieg�ej nocy? 0 0 l128 3 - Nie. Niewykluczone, �e od poprzedniej. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Maigret i Lapointe tak�e palili, omijaj�c starannie spojrzeniem marmurowy st�. Za to doktor Paul czerpa� wyra�n� przyjemno�� ze swojej roboty i manewrowa� narz�dziami z kuglarsk� zr�czno� ci�. 0 0 l128 3 Lekarz ju� zamierza� si� przebra� w sw�j zwyk�y ubi�r, kiedy wezwano Maigreta do telefonu. Dzwoni� Judel - stamt�d, z quai de Valmy. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Znaleziono korpus! - oznajmi� nie bez pewnego podniecenia. 0 0 l128 3 - A g�owy nie? 0 0 l128 3 - Jeszcze nie. Victor uwa�a, �e z tym p�jdzie trudniej, g�owa jest ci�sza i na pewno g��biej wesz�a w mu�. Znalaz� te� pusty portfel i damsk� torebk�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - W pobli�u tu�owia? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie. Dalej. Chyba te rzeczy nie maj� ze sob� zwi�zku. Victor m�wi, �e to, co m�g�by za ka� dym razem wy�owi� z kana�u, wype�ni�oby ca�y pchli targ. Zanim trafi� na zw�oki, wydosta� sk�adane ��ko i dwa wiadra. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Doktor Paul nie zdj�� r�kawiczek i czeka� trzymaj�c r�ce daleko od siebie. 0 0 l128 3 - Jest co� dla mnie? - spyta�. 0 0 l128 3 Maigret skin�� g�ow�. Zwr�ci� si� do Judela: 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Da�oby si� przetransportowa� tu��w do Instytutu? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Zrobi si�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - To czekam. Tylko si� pospieszcie, bo doktor... 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Wyszli i przystan�li na progu, gdzie by�o znacznie przyjemniej, powietrze rze�kie i sk�d mogli obserwowa� nieustaj�cy ruch na mo�cie d'Austerlitz. Po drugiej stronie Sekwany, przed Magasins G nraux, roz�adowywano jakie� barki i ma�y statek morski. Tego ranka Pary� 0 0 l128 3 t�tni� m�odzie�czym, radosnym rytmem, zaczyna�a si� kolejna pora roku, nowa wiosna, i ludzie patrzy li na �wiat z optymizmem. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie znalaz� pan tatua�y, blizn? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie, nie na tych cz�ciach, kt�re bada�em. To sk�ra cz�owieka �yj�cego raczej w czterech �cianach. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Chyba mocno ow�osiony. 0 0 l128 3 - Tak. Widz� ten typ, mog� go panu opisa�: ciemny, kr�py, szeroki w barach, muskularny, g�ste czarne ow�osienie na r�kach, d�oniach, nogach i piersi. Wie�niak, jakich u nas wielu, silny, stanowczy, uparty. Chcia�bym zobaczy� jego g�ow�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Trzeba j� najpierw znale��! 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 W kwadrans p�niej dw�ch policjant�w w mundurach przynios�o tu��w. Doktor Paul niemal za ciera� r�ce zmierzaj�c do marmurowego sto�u, niczym stolarz �piesz�cy do swego warsztatu. 0 0 l128 3 - Tak my�la�em, amatorska robota - mrukn��. - Rozumie pan, tego cz�owieka nie po�wiartowa� ani zwyk�y rze�nik, ani fachowiec z 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 La Villette. A ju� na pewno nie chirurg. Ko�ci poci�to zwyk�� pi�� do metalu, reszt� wielkim no�em kuchennym, s� takie w ka�dej restauracji i prawie w ka�dym gospodarstwie domowym. Trwa�o to wszystko do�� d�ugo i sz�o opornie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Po chwili doda�: 0 0 l128 3 - Sp�jrzcie, panowie, na te w�ochate piersi... 0 0 l128 3 Maigret i Lapointe ledwie rzucili okiem. 0 0 l128 3 - Nie ma rany? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nic takiego nie widz�. Jedno jest pewne: �mier� nie nast�pi�a przez utopienie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Zabrzmia�o to niemal jak dowcip. Po�wiartowany cz�owiek, znaleziony w kanale, mia�by si� w nim utopi�... 0 0 l128 3 - Zaraz zajm� si� wn�trzno�ciami, szczeg�lnie interesuje mnie zawarto�� �o��dka. Panowie zos tajecie? 0 0 l128 3 Maigret pokr�ci� g�ow�. Nie by� to widok, kt�ry go n�ci�, poza tym odczuwa� pal�c� potrzeb� napicia si� czego� mocniejszego ni� wino. Musia� pozby� si� nieprzyjemnego smaku w ustach, koja rz�cego si� z trupem. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Zaraz, Maigret... Co to ja m�wi�em?... Widzi pan to ja�niejsze pasmo i sine punkciki na brzu chu? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Komisarz skin�� g�ow� nie patrz�c. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Pasmo to blizna pooperacyjna sprzed kilku lat. Wyrostek. 0 0 l128 3 - A punkciki? 0 0 l128 3 - To bardziej zagadkowe. Nie da�bym g�owy, ale jestem prawie pewny, �e to �lady po kulkach ze �rutowej broni my�liwskiej. Potwierdzi�oby to moje przypuszczenia, �e cz�owiek mieszka� kiedy� na wsi, by�, bo ja wiem, rolnikiem czy my�liwym. Dawno, ze dwadzie�cia lat temu, a mo�e i wi�cej, zos ta� postrzelony. Widz� siedem... nie, osiem tego rodzaju blizn, w kszta�cie t�czy. Raz w �yciu takie widzia�em, ale nie a� tak regularne. Musz� zrobi� zdj�cie do mojego archiwum. 0 0 l128 3 - Zadzwoni pan do mnie? 0 0 l128 3 - Gdzie pan b�dzie? Na Quai des Orfvres? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Tak, u siebie. Obiad zjem pewnie na placu Dauphine. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Dam panu zna�, jak co� odkryj�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Znalaz�szy si� na dworze, w s�o�cu, Maigret otar� czo�o. Lapointe nie m�g� si� powstrzyma�, by nie splun�� kilka razy na boki, jakby i on mia� gorzki smak w ustach. 0 0 l128 3 - Ka�� zdezynfekowa� baga�nik, jak tylko zajedziemy na Quai - stwierdzi�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Nim odjechali, wst�pili do baru na kieliszek czystej. Alkohol by� tak mocny, �e Lapointe dosta� md�o�ci, trzyma� chwil� d�o� przy ustach, ba� si�, �e zwymiotuje. Kiedy doszed� do siebie, wymamro ta�: 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Przepraszam... 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Gdy wychodzili, szef knajpy powiedzia� do jednego z klient�w: 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Patrz pan, nast�pni, co ogl�dali umarlaka. Oni tak zawsze. 0 0 l128 3 A �e mia� naprzeciw Instytut Medycyny S�dowej, wiedzia�, co m�wi. 0 0 l128 3 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Rozdzia� 2 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Lak z butelki 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Kiedy Maigret kroczy� wielkim korytarzem na Quai des Orfvres, zata�czy� mu na moment przed oczami weso�y promyk. Dzisiaj nawet tutaj, do tego korytarza, najbardziej szarego i ponurego miejsca na ziemi, wdar�o si� s�o�ce, co prawda tylko pod postaci� l�ni�cego kurzu. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Mi�dzy drzwiami, na �awkach bez oparcia czekali ludzie, niekt�rzy z nich mieli na r�kach kaj danki. Komisarz ju� chcia� wej�� do gabinetu szefa, by zda� mu sprawozdanie z wydarze� na quai de Valmy, gdy jaki� m�czyzna podni�s� si� z miejsca i gestem powitania dotkn�� d�oni� ronda kapelusza. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Maigret zwr�ci� si� do niego z za�y�o�ci� �wiadcz�c� o codziennych wieloletnich kontaktach. 0 0 l128 3 - I co pan na to, Baronie? Zawsze pan grzmia�, �e taki los spotyka tylko prostytutki, a tu, masz pan, po�wiartowany ch�op... 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Cz�owiek zwany Baronem nie zaczerwieni� si�, cho� zapewne poj�� aluzj�. By� pederast�, ale si� do tego nie przyznawa�. "Robi�" Quai des Orfvres od ponad pi�tnastu lat dla pewnego paryskiego dziennika, agencji prasowej i kilkunastu gazet regionalnych. 0 0 l128 3 Ostatni, co ho�dowa� jeszcze modzie bulwarowego teatru z pocz�tku wieku: nosi� na piersi mo nokl na szerokiej czarnej wst��ce. Mo�e temu monoklowi, kt�rym zreszt� prawie nigdy si� nie pos�u giwa�, zawdzi�cza� przydomek Barona. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie wy�owiono g�owy? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Z tego, co wiem, jeszcze nie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Rozmawia�em przed chwil� z Judelem. Nic nowego. Jak b�dzie pan co� mia�, komisarzu, pro sz� o mnie pami�ta�. 0 0 l128 3 Usiad� z powrotem na �awce, a Maigret wszed� do gabinetu szefa. St�d tak�e wida� by�o przez otwarte okno sun�ce Sekwan� barki. M�czy�ni pogaw�dzili kilkana�cie minut, po czym Maigret uda� si� do siebie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Na bibularzu czeka�a na� karteczka. Tego si� w�a�nie spodziewa�! C� by innego: Comliau prosi� o telefon. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Tu komisarz Maigret, panie s�dzio. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Witam, Maigret. Wr�ci� pan znad kana�u? 0 0 l128 3 - Z Instytutu Medycyny S�dowej. 0 0 l128 3 - Doktor Paul jest na miejscu? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Pracuje nad wn�trzno�ciami. 0 0 l128 3 - Nie zidentyfikowano cia�a? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Na to nie mo�emy liczy�, p�ki nie znajdziemy g�owy. Chyba �e jakim� cudem... 0 0 l128 3 - W�a�nie, chcia�em z panem pom�wi�. W zwyk�ej sprawie, kiedy ofiara jest zidentyfikowana, wiadomo, czego si� trzyma�. Rozumie pan? Tutaj nie mamy poj�cia, kim si� ten cz�owiek oka�e... ju tro, pojutrze, za godzin�. Wszystko jest mo�liwe, wszelkie niespodzianki, nawet najbardziej nieprzy jemne, i dlatego musimy zachowa� najwy�sz� ostro�no��. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Comliau oddziela� sylaby, ws�uchiwa� si� we w�asne s�owa. Wszystko, co robi�, co m�wi�, by�o "najwy�szej wagi". 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Zazwyczaj s�dzia �ledczy przyjmuje spraw� dopiero wtedy, kiedy policja si� z ni� upora. Com liau chcia� trzyma� r�k� na pulsie od samego pocz�tku dochodzenia. Mo�e po prostu ba� si� komplika cji? Jego szwagier by� znanym politykiem, jednym z tych deputowanych, jakich si� spotyka prawie w ka�dym ministerstwie. Comliau zwyk� mawia�: 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Sami pa�stwo rozumiecie, maj�c takiego szwagra, jestem w sytuacji wyj�tkowo delikatnej. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Maigret przyrzek� mu w ko�cu, �e jak tylko pojawi si� co� nowego, da mu natychmiast zna�, nawet wieczorem do domu. Przejrza� poczt�, po czym uda� si� do pokoju inspektor�w, by porozdzie la� bie��ce sprawy. 0 0 l128 3 - Co dzi� mamy, wtorek? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Tak, szefie. 0 0 l128 3 Zak�adaj�c, �e doktor Paul nie pomyli� si� przy wst�pnej ocenie i cia�o rzeczywi�cie le�a�o w ka nale Saint-Martin przez czterdzie�ci osiem godzin, zab�jstwa dokonano w niedziel�, i to wieczorem lub noc�, bo przecie� trudno sobie wyobrazi�, by kto� pozbywa� si� paczek z cz�ciami cia�a za dnia, maj�c pod nosem posterunek policji. 0 0 l128 3 - Czy mam przyjemno�� z pani� Maigret? - za�artowa� przez telefon do �ony. - Nie wr�c� na obiad. Zrobi�a� co� dobrego? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Potrawka barania. Nie ma czego �a�owa�, zbyt ci�kie danie na taki dzie�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Zadzwoni� do Judela. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nic nowego? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Victor zrobi� przerw�, przegryza co� na �odzi. Wci�� nie znalaz� g�owy. Pyta, czy ma szuka� dalej. 0 0 l128 3 - Oczywi�cie. 0 0 l128 3 - Moi ludzie te� s� w akcji, ale na razie nie mamy nic konkretnego. W niedziel� wieczorem by�a jaka� rozr�ba w barze na ulicy des Rcollets. Nie, nie u Popaula. Dalej, przy faubourg Saint-Martin. Poza tym pewna konsjer�ka powiadomi�a nas, �e zagin�� jej m��. Tyle �e nie ma go ju� od miesi�ca, a rysopis si� nie zgadza. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Pewnie wpadn� tam do was po po�udniu. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Przed wyj�ciem na obiad do "Brasserie Dauphine", zajrza� do pokoju inspektor�w. 0 0 l128 3 - Idziesz, Lapointe? 0 0 l128 3 W�a�ciwie nie by�o najmniejszej potrzeby, by inspektor towarzyszy� mu przy posi�ku w knajpce na placu Dauphine, gdzie komisarz mia� swoje sta�e miejsce. Przysz�o mu to do g�owy, kiedy w mil czeniu szli obok siebie nabrze�em. I u�miechn�� si� nieznacznie na pewne wspomnienie: jego przyjaciel Pardon, lekarz mieszkaj�cy na ulicy Popincourt, u kt�rego pa�stwo Maigret raz w miesi�cu bywali na kolacji, zapyta� go kiedy� z ca�� powag�: 0 0 l128 3 - Niech mi pan powie, Maigret, dlaczego policjanci w cywilu zawsze chodz� parami, zupe�nie jak hydraulicy? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Rzeczywi�cie! Nigdy si� nad tym nie zastanawia�. On sam rzadko prowadzi� �ledztwo bez towa rzysz�cego mu inspektora. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Odpar� drapi�c si� w g�ow�: 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Hm, po pierwsze, jak s�dz�, si�ga to czas�w, kiedy ulice Pary�a nie by�y ca�kiem bezpieczne i pewne dzielnice lepiej by�o obchodzi� we dw�jk� ni� samotnie, zw�aszcza noc�. 0 0 l128 3 Zreszt� teraz, my�la� Maigret, jest podobnie, na przyk�ad przy aresztowaniach czy zapuszczaniu si� w podejrzane zau�ki. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Jest te� drugi pow�d, istotna sprawa dotycz�ca naszych przes�ucha� na Quai. Zeznania z�o�o ne jednemu policjantowi mo�na zawsze potem odwo�a�, podejrzany m�wi� przecie� pod presj�. Co dwa �wiadectwa, to nie jedno. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Tak, ten wyw�d mia� swoj� logik�, lecz Maigret nie by� w pe�ni zadowolony. 0 0 l128 3 - W praktyce to w�a�ciwie konieczno��. We�my przyk�ad: �ledzimy cz�owieka i trzeba zatelefo nowa� nie trac�c go z oczu. Albo inna sytuacja: cz�owiek znika z budynku, kt�ry ma kilka wyj��. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Pardon zauwa�y� z u�mieszkiem: 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Zawsze gdy s�ysz� o kilku powodach naraz, mam wra�enie, �e tak naprawd� chodzi o co� in nego. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 A Maigret na to: 0 0 l128 3 - W takim razie powiem za siebie. Wol� by� w towarzystwie, bo nie chc� si� nudzi�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Nie powt�rzy� tej historyjki Lapointe'owi. M�odym ludziom nigdy nie nale�y okazywa� swego sceptycyzmu, a Lapointe wci�� p�on�� �wi�tym ogniem. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Jedli obiad w pogodnym nastroju. Przy barze kr�cili si� inni inspektorzy i komisarze, niekt�rzy siedzieli przy stolikach na sali. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - My�li pan, �e g�ow� wrzucono do kana�u? �e j� odnajdziemy? 0 0 l128 3 Maigret machinalnie zaprzeczy�. W�a�ciwie nie zastanawia� si� nad tym, odpowiada� instynktow nie. Nie potrafi�by wyja�ni�, dlaczego wydawa�o mu si�, �e Victor nic wi�cej nie znajdzie na dnie kana �u Saint-Martin. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Co si� z ni� mog�o sta�? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Nie wiedzia�. Mo�e znajdowa�a si� w walizce w dworcowej przechowalni - w pobli�u, na Gare de I'Est, albo niewiele dalej, na Gare du Nord. A mo�e wyekspediowano j� ekspresem pod jakikolwiek adres w g��b kraju jedn� z tych wielkich ci�ar�wek, jakie komisarz widzia� na ulicy odchodz�cej od quai de Valmy. Cz�sto spotyka� na mie�cie te czerwone i zielone ci�ar�wy, kieruj�ce si� ku autostra dom. Nie wiedzia�, sk�d wyruszaj�. Okaza�o si�, �e stamt�d, z ulicy Terrage, nie opodal kana�u. Ran kiem naliczy� ich ponad dwadzie�cia - sta�y przy kraw�niku i widnia� na nich napis: "Transports Z nith - Roulers et Langlois". 0 0 l128 3 Tak, nic konkretnego nie przychodzi�o mu do g�owy. Sprawa interesowa�a go, lecz na razie nie wci�gn�a w pe�ni. Interesowa�a go g��wnie dlatego, �e dawno ju� nie pracowa� w okolicach kana�u. Kiedy�, w pocz�tkach swej kariery, zna� tu ka�d� uliczk�, niemal ka�d� posta� przemykaj�c� si� noc� pod murami. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Siedzieli jeszcze przy stole pij�c kaw�, kiedy komisarza poproszono do telefonu. Dzwoni� Judel. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Mo�e niepotrzebnie zawracam panu g�ow�, szefie. Na razie nie mo�na m�wi� o �adnym tropie, ale jeden z moich ludzi, Blancpain, kt�rego ustawi�em na stra�y nad kana�em, zwr�ci� uwag� jak�� go dzin� temu na ch�opaka z tr�jko�owym w�zkiem. Wydaje mu si�, �e widzia� go ju� wcze�niej, rano, potem w p� godziny p�niej i jeszcze kilka razy. Grupy gapi�w sta�y d�u�szy czas na brzegu, ale ten, zdaniem Blancpaina,trzyma� si� na uboczu i wygl�da� na szczeg�lnie zaciekawionego. Wie pan, troch� to dziwne, bo zazwyczaj dostawca musi wykona� w�zkiem okre�lon� rund� i nie mo�e trwoni� czasu. 0 0 l128 3 - Blancpain rozmawia� z tym m�okosem? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Zamierza�, zacz�� i�� w jego stron�, mo�liwie dyskretnie, �eby go nie sp�oszy�. Ale c�, prze szed� zaledwie kilka metr�w, kiedy tamten, wyra�nie przestraszony, wskoczy� na w�zek i oddali� si� pospiesznie w stron� ulicy des Rcollets. Blancpain nie mia� pod r�k� �adnego pojazdu. Goni� zbiega, ale na pr�no, tylko przechodnie ogl�dali si� za nim, a w�zek w��czy� si� w ruch ko�owy na faubourg Saint-Martin i znikn�� mu z oczu. 0 0 l128 3 Zaleg�o milczenie. Oczywi�cie, by� to niepewny trop, r�wnie dobrze fakt bez znaczenia jak i punkt wyj�cia. 0 0 l128 3 - Blancpain ma rysopis? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Tak. Ch�opak osiemnasto, dwudziestoletni, pochodz�cy chyba ze wsi, bo ma jeszcze ogorza�� twarz. D�ugow�osy blondyn, ubrany w sk�rzan� kurtk� i golf. Blancpain nie odczyta� napisu na w�zku, wie tylko, �e jest tam wyraz ko�cz�cy si� na "ail". Sprawdzamy teraz list� dzielnicowych handlowc�w, kt�rzy mogliby zatrudnia� dostawc� z tr�jko�owym w�zkiem. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Co m�wi Victor? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - �e kiedy p�ac�, wszystko mu jedno, czy jest pod wod�, czy nad wod�, ale �e z pewno�ci� traci czas. 0 0 l128 3 - Znale�li�cie co� w terenie? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Na razie nie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Wkr�tce powinienem dosta� raport lekarza, z danymi o zmar�ym. 0 0 l128 3 Paul zadzwoni� oko�o wp� do trzeciej do biura. P�niej mia� przes�a� orzeczenie na pi�mie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Notuje pan, komisarzu? 0 0 l128 3 Maigret wyci�gn�� papier. 0 0 l128 3 - Podam panu moje oceny, na pewno nie odbiegaj�ce daleko od rzeczywisto�ci. Najpierw ryso pis, to, co mo�na ustali� bez g�owy. M�czyzna niewysoki, oko�o 167 centymetr�w. Szyja kr�tka, ma sywna, twarz przypuszczalnie szeroka, z siln� szcz�k�. W�osy ciemne, lekko siwe na skroniach. Waga: 74 kilo. Kr�py, kanciasty, muskularny, ale nie grubas, chocia� zaczyna� ty�. Analiza w�troby wskazuje na cz�owieka nie stroni�cego od kieliszka, nie s�dz� jednak, �eby by� alkoholikiem. Raczej z tych, co to sobie �ykn� raz na godzink� i gustuj� w bia�ym winie. Znalaz�em zreszt� �lady bia�ego wina w �o ��dku. 0 0 l128 3 - A �lady posi�ku? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Te� znalaz�em. Na szcz�cie dla nas by� to posi�ek ci�ko strawny. Jego ostatni obiad, czy ko lacja, sk�ada� si� z pieczonej wieprzowiny i fasoli. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Jad� na d�ugo przed �mierci�? 0 0 l128 3 - Dwie godziny, mo�e dwie i p�. Pobra�em osad zza paznokci u ko�czyn i pos�a�em do labora torium. Moers si� tym zajmie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - A blizny? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Tak jak m�wi�em rano: operacja wyrostka mia�a miejsce pi��, sze�� lat temu i s�dz�c po jako� ci roboty wykonywa� j� dobry chirurg. �lady po o�owiu pochodz� sprzed co najmniej dwudziestu lat, a by�bym sk�onny teraz podwoi� t� cyfr�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Wiek? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Pi��dziesi�t, pi��dziesi�t pi��. 0 0 l128 3 - Wi�c pana zdaniem otrzyma� postrza� z broni my�liwskiej, kiedy by� ch�opcem? 0 0 l128 3 - Tak uwa�am. Og�lny stan zdrowia zadowalaj�cy, nie licz�c obrz�ku w�troby. Serce i p�uca w stanie dobrym. Lewe p�uco nosi blizn� po bardzo dawno przebytej gru�licy, rzecz bez znaczenia. Dzieci i niemowl�ta cz�sto przechodz� lekk� gru�lic�, o czym w og�le nikt nie wie. C�, Maigret, je�li chce pan mie� wi�cej informacji, prosz� przys�a� mi g�ow�, a zrobi�, co si� da. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Nie odnaleziono jej. 0 0 l128 3 - No to ju� si� nie znajdzie. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Potwierdzi� przypuszczenia Maigreta. Na Quai des Orfvres zakorzeniaj� si� pewne przekona nia, kt�re w ko�cu staj� si� pewnikami. I tak po�wiartowane zw�oki nieomylnie wskazuj� na zwyk�� prostytutk�, a poszukiwania g�owy s� najcz�ciej daremne. 0 0 l128 3 Nie s� to rzeczy, kt�re pr�buje si� wyt�umaczy�, po prostu przyjmuje si� je jako fakt. 0 0 l128 3 - Gdyby kto� mnie szuka� - powiedzia� komisarz zagl�daj�c do pokoju inspektor�w - jestem na g�rze. 0 0 l128 3 Wszed� powoli na ostatnie pi�tro Pa�acu Sprawiedliwo�ci, gdzie zasta� Moersa pochylonego nad jakimi� pr�bkami. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Czym si� zajmujesz? Moim trupem? 0 0 l128 3 - Paul mi to przys�a� do zbadania. 0 0 l128 3 - I jak tam? 0 0 l128 3 Na wielkiej sali uwija�a si� ca�a ekipa specjalist�w. W rogu sta� manekin, s�u��cy do odtwarzania przebiegu napa�ci, kiedy na przyk�ad trzeba sprawdzi�, z jakiej pozycji zadano cios no�em. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Mam wra�enie - b�kn�� pod nosem Moers, kt�ry zawsze m�wi� p�g�osem, jakby znajdowa� si� w ko�ciele - �e pa�ski cz�owiek nie wychodzi� zbyt cz�sto z domu. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Dlaczego tak uwa�asz? 0 0 l128 3 - Zbada�em substancje zza paznokci i doszed�em do wniosku, �e mia� ostatnio na nogach grana towe we�niane skarpetki. Znalaz�em r�wnie� resztki filcu, z jakiego robi si� domowe pantofle. St�d m�j wniosek, �e facet wi�kszo�� czasu sp�dza� w kapciach. 0 0 l128 3 - Skoro tak by�o, Paul to potwierdzi. Sta�e chodzenie w kapciach, je�li trwa to latami, znieksz ta�ca w ko�cu stopy, w ka�dym razie tak twierdzi moja �ona, kt�ra mi w k�ko powtarza... 0 0 l128 3 Nie doko�czy�. Dosta� po��czenie z Instytutem Medycyny S�dowej. Doktor Paul ju� wyszed�, ale komisarzowi uda�o si� z�apa� go w domu. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - M�wi Maigret. Doktorze, mam pytanie, kt�re nasun�o mi si� w zwi�zku z pewnym spostrze �eniem Moersa. Czy odni�s� pan wra�enie, �e nasz cz�owiek cz�ciej mia� na nogach kapcie ni� buty? 0 0 l128 3 - Brawo dla Moersa! Mia�em panu o tym powiedzie�, uzna�em jednak, �e to ma�o konkretna in formacja. Ba�em si� wpu�ci� pana na fa�szywy trop. Przysz�o mi do g�owy, �e mo�e facet by� kelnerem. U kelnera, szefa knajpy czy... policjanta, tak, zw�aszcza u policjanta kieruj�cego ruchem, spody st�p maj� tendencj� do osiadania. Nie od chodzenia, lecz od przebywania w pozycji stoj�cej. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - M�wi� pan, �e mia� zapuszczone paznokcie u r�k. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Tak, w�a�nie. Na pewno szef restauracji nie nosi�by �a�oby za paznokciami. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Ani kelner w du�ej piwiarni czy w przyzwoitej kawiarni. 0 0 l128 3 - Moers wpad� na co� jeszcze? 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Na razie nie. Dzi�kuj�, doktorze. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 Maigret blisko godzin� �azi� po laboratorium, przystawa� to tu, to tam. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 - Wie pan, co jeszcze odkry�em za paznokciami u nogi? Ziemi� zmieszan� z saletr�. 0 0 1 1 5 1 74 1 l128 3 I Moers, i Maigret wiedzieli dobrze, gdzie spotyka si� tak� mieszank�: w piwnicy, zw�aszcza wilgotnej. 0 0 l128 3 - Du�o tego? 0 0 l128 3 - W�a�nie, du�o. Nie mo�na si� tak zabrudzi� za jednym razem

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!