8413
Szczegóły |
Tytuł |
8413 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8413 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8413 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8413 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
Urszula Ma�gorzata Benka
O
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Wiry i Lucynella
Nie kocha�am mojego m�a i sama nie wiem, czemu zosta�am jego �on� w ten mro�ny,
styczniowy poranek. Mewy unosi�y si� nad mostem, z kt�rego rzucali�my confetti w wod�
zm�czon� tym wszystkim, spienion� i ��t�, a przecie� nawet nie przypuszcza�am, �e ten statecznie
wygl�daj�cy pan w pil�niowym kapeluszu, jakkolwiek wyra�nie ode mnie starszy, jest
stary jak wszech�wiat, �e oczy patrz�ce spokojnie spoza rogowych okular�w widzia�y, jak
ludzko�� nie opar�a si� pokusie skrzesania ognia.
Zna�am stan jego konta i to mi wystarczy�o; zreszt� kobiety bardziej ode mnie rozkapryszone
te� nie mia�yby tu nic do zarzucenia. On w�a�nie taki by�: nie mo�na mu by�o nic zarzuci�
i pierwsz� rzecz�, kt�ra da�a mi do my�lenia, na kr�tko zreszt�, by�a wizyta u jego
ciotki. W okresie narzecze�stwa zabiera� mnie nieraz do swoich licznych krewnych; podejmowana
by�am uprzejmie, acz z odrobin� rezerwy, zrezygnowana i senna zgadza�am si� licz�c
po cichu godziny i minuty do chwili �lubu. By�o jasne, �e wtedy wszystko si� zmieni,
nie wa�ne na co. Mia�am do�� siebie i by�o po temu dostateczne powody. Ciotka Lucynella
mieszka�a na wzg�rzu za miastem, lasek okalaj�cy jej dom pasowa� do romantyki smuk�ych
wie�yczek strzelaj�cych z dachu, a podchodz�ce �limacznic� pod taras olbrzymie schody dawa�y
wra�enie zamo�no�ci obros�ej wielopokoleniow� tradycj�. Nie zdziwi�o mnie wi�c, kiedy
Lucynella da�a mi w prezencie z�ot� monet� z wizerunkiem Juliusza Cezara. Moneta wypad�a
mi w �azience na posadzk�, nie by�o dywanika pod umywalk�, no i � rozprys�a si� na
siedemna�cie identycznych, po�yskuj�cych ��tawo monet! Pozbiera�am je na kolanach i dopiero
gdy by�am pewna, �e podnios�am je wszystkie, wr�ci�am do salonu. Twarz Lucynelli w
gmatwaninie zmarszczek wyda�a mi si� dzieci�co naiwna i nie�wiadoma.
C� mog�am o tym my�le�? � zupe�nie nic. Nic tu nie by�o do rozumienia. Jedyne, na co
si� zdoby�am, to p�j�� do jubilera. Z�oto wybornej pr�by, no i moneta jest autentyczna. Powinnam
si� zwr�ci� do muzeum numizmatycznego! Ja jednak wybra�am si� na bazar, widzia�am
przecie� na w�asne oczy, co to za rodzaj autentyku...
Nie musia�am ju� za niego wychodzi�, a jednak... Jego zwyczajno�� nie by�a zanadto dokuczliwa,
koi�a nawet rzadko ju� spotykan� u ludzi prostot�. Jego opinie bywa�y inteligentn�
wypadkow� kilku poczytnych i szanowanych w�wczas pism, a wypowiada� je w spos�b nie
prowokuj�cy ostrych polemik. Czu�am si� w jego towarzystwie senna i spokojna, a cichute�kie
tykanie zegarka z ka�d� sekund� przybli�a�o upragniony moment. Nasze narzecze�stwo,
dalekie od frywolno�ci, uchodzi� mog�o za wz�r. Spotkania ko�czy�y si� na progu mojej
bramy; zmieni�am wtedy dzielnic� na lepsz� i tylko, och, ma�y kaprys, nie chcia�am mu zdradzi�
numeru kodu. Zreszt� on nie nalega�, zapisa� tylko numer bramy, nazw� ulicy � wszystko
to kaligrafowa� starannie zielonym atramentem w grubym, sk�rzanym notesie, a ja patrz�c na
jego czyste, wypiel�gnowane d�onie o nijakim kszta�cie pomy�la�am, �e jest zupe�nie letni;
bodajby�cie byli zimni albo gor�cy. Wyczu� chyba te my�li, u�miechn�� si� z zadum�, bardzo
przyja�nie i poca�owa� mnie w policzek zaczerwieniwszy si� przy tym leciute�ko.
By� w�a�nie taki, jak zakazuje Ewangelia.
P�yn�y dni i tygodnie. Wiedzia�am ju� wtedy, �e ka�da z monet wyprys�ych wtedy z tej
jednej, kt�r� da�a mi Lucynella, ma identyczne w�a�ciwo�ci, a kupiec na bazarze, gdzie za
5
chodzi�am na jaki� czas, patrzy� na mnie niewinnie; c� mog�am wiedzie�? Pewnie i on pozna�
si� ju� na walorach ��tawego kr��ka z profilem Cezara, ale nie mia�am wyj�cia, m�j
narzeczony przestrzega� form i dostawa�am od niego prezenty skromne, bym � ach, przy
moim ub�stwie nie potrzebowa�a si� ich przypadkiem wzbrania�... Mia�am wi�c ten sam niewinny
wyraz oczu podaj�c policzek do uca�owania Lucynelli, przyjmuj�c flakonik perfum,
bombonierki w kszta�cie serduszek, kwiaty w koszyczkach lub celofanie, tomiki poezji, zak�adki
do ksi��ek � nigdy jednak pieni�dze. Coraz leniwiej i oboj�tniej zadawa�am sobie pytanie,
czy ciotka Lucynella zna�a warto�� swojego podarunku.
Cz�sto p�nym wieczorem, gdy jego samoch�d znika� za rogiem, wymyka�am si� z domu
do pobliskiego parku. W dole, pod zabezpieczonym barierk� urwiskiem, p�yn�a rzeka, migota�y
�wiat�a, a ja zastanawia�am si� w napi�ciu, co by si� sta�o, gdybym wtedy w �azience
nie upu�ci�a Cezara, lub gdyby mi�kko�� wyk�adziny na ziemi nie pozwoli�a mu si� rozbi�.
Och! Sprzeda�abym go bezmy�lnie ju� nast�pnego dnia rano w jakiej� przekl�tej antykwarni.
A Lucynella? Co wtedy zrobi�aby Lucynella?
Pami�tam, wysypa�a w�wczas na stolik zawarto�� du�ej kasetki: tasiemki, srebrne puzderka
do haftek, poduszeczki na ig�y, a czarny koronkowy mieszek le�a� wyra�nie na wierzchu i
ona musia�a udawa�, �e go nie widzi. Wysup�a�a z niego wreszcie Cezara i jestem pewna, �e
wi�cej ju� nie by�o w mieszku niczego, bo w pierwszej chwili spodziewa�am si� pami�tkowego
pier�cionka i hucza�o mi w g�owie od rozmy�la�, gdzie te� najtaniej wykona� imitacj�,
gdyby by� co� wart. Lub � je�li to sid�a Lucynelli � sprzeda�abym Cezara... Czy da�aby mi
nast�pnego? Och, mog�am na przyk�ad uda�, �e zgubi�am go w autobusie! Przecie� wracali�my
wtedy autobusem do centrum. W�r�d os�b zamo�nych panuje niepodwa�ony dogmat, �e
ci�gle trzeba si� strzec. Kto� z rodziny narzeczonego wyrazi� nawet uprzejmie zdumienie, �e
brak mi u torebki zamka z systemem alarmuj�cym. Cudzoziemka, mog�am �atwo pope�ni�
gaf� � ba! daj�c chocia�by �ebrakowi. Mog�am uda�, �e nie rozpoznaj� tych obcych monet.
W autobusie byli�my jednak sami z narzeczonym, a na przystanku ko�o mnie sta� tylko znudzony
policjant. I je�li Lucynella zna�a prawdziw� warto�� Cezara, mog�a by� pewna, �e i ja
zaznajomi� si� z ni� pr�dko.
Rzeka w dole odbija�a neony i �wiat�a samochod�w, p�yn�y po niej barki i wycieczkowe
statki iluminowane lampionikami na pok�adach; rzeka by�a czarna, bezdenna, a na male�kim
placyku z �awkami sta� zegar. Ile jeszcze wieczor�w sp�dz� tu, na kraw�dzi urwiska, nim
przyjdzie ten upragniony dzie�? Od nawi�zania znajomo�ci do podj�cia decyzji o �lubie nie
czekali�my d�ugo, a jednak on chcia�, by okres narzecze�stwa potrwa� przynajmniej rok.
Zwa�ywszy okoliczno�ci naszego poznania, nie �mia�am nawet pisn��. Cho� mo�e to wcale
nie on tak opieszale garnie si� w ramiona � my�la�am � jego rodzina macza z pewno�ci� palce
w odk�adaniu tak drogiej mi daty. Wszak nie mam nic! Jedynym moim maj�tkiem Cezar ofiarowany
przez Lucynell�! Czy bez niego by�abym w stanie znosi� z pogodn� twarz� letnie
amory i nader taktowne gesty m�czyzny, kt�rego twarzy z najwi�kszym nawet wysi�kiem
nie spos�b sobie przypomnie�?
Zdradza�am go z ca�ej duszy, tym cz�ciej, im bardziej powa�nia� nasz zwi�zek. Zdradza�am
go po ka�dej wizycie u jego szacownych krewnych, gdzie ze �mierteln� powag� grano na
fortepianie do wt�ru operetkowym duetom mi�osnym, ze szczeg�ln� za� pasj� zdradza�am go
po wszystkich spotkaniach u Lucynelli. Kt�rego� dnia wzi�a mnie nieco na stron�. Usiad�y�my
w fotelach, z owalnego portretu na �cianie u�miecha�a si� do nas czule twarz jej babki i �
jedz�c kruche ciasteczka � Lucynella opowiedzia�a mi o kilku swych dawnych romansach.
Mia�am wej�� do rodziny i wszystko wskazywa�o na to, �e b�d� w tej rodzinie jedyn� m�od�
kobiet�. Och, te zwierzenia wyda�y mi si� podobnie bezbarwne jak ca�y m�j narzeczony! S�ucha�am
bawi�c si� wst��k�, nie zadawa�am pyta� i dopiero kiedy sko�czy�a, przysz�o mi do
g�owy, �e przecie� powinnam by�a wyda� z siebie cho� jeden wzruszony okrzyk, jakie� �ach,
nie! to niemo�liwe!� Jakie� �och! i co si� wtedy sta�o?� � no i wielkie, brunatne oczy Lucy
6
nelli, jak�e podobne do jego oczu, b�ysn�y �alem. Mog�am to jednak naprawi� cho�by cz�stuj�c
ciotk� histori� w�asnej przesz�o�ci, po prostu � wzajemno�� zaufania... Wola�am tego
zaniecha�. Czy to by� b��d? I czy bezwiednie rzuci�am w jej salonie �w Hitchcockowski cie�
w�tpliwo�ci?
Naturalnie, nie zna�am jego rozm�w z Lucynell�. Gdy mija� kolejny miesi�c naszego d�ugiego
narzecze�stwa, ci�gle jeszcze mi nie okaza�, by co� m�ci�o jego spok�j. Zabiera� mnie
na spacery z lampk� wina, muskaj�c znacz�co ramiona szepta�, �e ju� nied�ugo i spuszcza�
rz�sy. C� mog�am o nim wiedzie�? Bo oboj�tne, czy by�a to naiwno��, czy jawna kpina,
przywi�zanie do form, estetyczne kanony, brak wyobra�ni czy temperamentu, musia�am zachowywa�
si� w jeden, jedyny spos�b, mianowicie � westchn�� i oprze� mu g�ow� na ramieniu
przez jeden kr�ciute�ki moment. Nie oprze� nawet lecz musn��, o ton l�ej i �agodniej ni�
�mia�by uczyni� to on, i jeszcze da� w wyrazie mych oczu to nieme �przecie� sam wiesz�. I �
w�a�nie! Czy on cokolwiek wiedzia�?
Nied�ugo przed dniem za�lubin dostrzeg�am go przypadkiem w jednej z tych tanich, gwarnych
kawiarenek. Sta� w oknie naro�nym, lecz nie wydawa� si� kogokolwiek �ledzi�; zdziwi�o
mnie, �e bywa sam w tej dzielnicy. Naprzeciwko by� skwer, na kt�rym spotyka�am si�
nieraz z ostatnim z mych kochank�w; dzi� przysz�am wcze�niej, nie by�o jeszcze �adnego
powodu do zazdro�ci, nie by�o dnia tego jeszcze nawet i samej zdrady, a jednak poczu�am si�
w pu�apce. Wskoczy�am do tramwaju i ju� do ko�ca dnia nie odwa�y�am si� wyj�� za pr�g.
Tote� wizyta Lucynelli po prostu zapar�a mi oddech.
� Och, nie gniewaj si�, �e wpad�am tak bez uprzedzenia! Po prostu musz� ci sko�czy�
tamt� histori� w Pradze � ciotka mia�a na my�li moje panie�skie romanse? A mo�e by�a to
inna historia: �adna z pozaczynanych przez ni� nie intrygowa�a mnie jako� brakiem puenty.
Drzwi, jak twierdzi�a, otwarte by�y na o�cie� � dozorczyni my�a korytarz, a ciotka zatrzyma�a
taks�wk�, bo bardzo spodoba� jej si� kolor rododendronu w naszej sieni; rozmowa z dozorczyni�
g�adko zesz�a od kwiat�w do pi�knych kobiet i takim oto sposobem, mia�am uwierzy�,
�e ciotka przypadkiem zdoby�a m�j adres!
Ale nied�ugo potem odby� si� �lub. By�am w do�� trudnej sytuacji, bo sk�d w nieznanym
mie�cie zdoby� �wiadka? Moi znajomi absolutnie nie mogli i nie powinni si� byli pojawi�.
Poprosi�am handlarza z bazaru, kt�remu sprzedawa�am Cezary od Lucynelli. By� to przystojny,
k�dzierzawy brunet i na uroczysto�ci prezentowa� si� wcale nie mniej szykownie od
reszty zgromadzonych. Przez jeden tylko moment wymienili�my znacz�ce spojrzenia, gdy
wielki rubin na jego palcu zamigota� w �wi�tynnym mroku. Och, wiedzieli�my �wietnie, sk�d
mia� na kupno takiego pier�cienia. Na moim serdecznym palcu b�yska� identyczny rubin i nikt
z obecnych nie zdawa� si� dostrzega� tego �ladu naszej dyskretnej zmowy.
Czy aby? G��wna nawa ko�cio�a zape�niona by�a rodzin� nowo�e�ca, a w pierwszej �awce,
niedaleko ode mnie, kl�cza�a rozmodlona Lucynella. Olbrzymie �zy wzruszenia dr�a�y w jej
uniesionych oczach, na g�owie mia�a zaw�j bardzo podobny do mojego �lubnego stroiku, tylko
czarny. Przez moment poczu�am si� wdow� � jakbym przenios�a si� w czasie i teraz z jej
�awki... I wtedy w�a�nie ujrza�am, �e na serdecznym palcu Lucynelli mieni si� bli�niaczy rubin,
jak u mnie i mego �wiadka.
Lucynella wym�wi�a si� potem b�lem g�owy i obieca�a tylko odwiedzi� nas w najbli�szym
czasie, och, nie od razu, mamy teraz miesi�c miodowy i naturalnie � pragniemy by� sami.
Lucynella m�wi�a d�ugimi zdaniami, cho� my�my z m�em od razu przyznali jej racj�. Inni
go�cie obrzucili nas tylko grosikami, ziarnem oraz confetti, a zaraz potem znikli w samochodach.
Nareszcie znik�a te� Lucynella i plac przed ko�cio�em opustosza�, mewy piszcza�y g�o�no,
a mnie przenikn�� ostry, styczniowy zi�b.
Czeka�am ca�y rok na ten w�a�nie moment, a kiedy nadszed�, nie bardzo wiedzia�am, co
robi� i chcia�o mi si� spa�, a on zaproponowa� spacer. Oparli�my si� o balustrad� mostu, mewy
wirowa�y nad nami, a w dole g��bokie, porywiste wiry ��tej barwy przelewa�y si� jak
7
przestrzenie. Z�o�y�am mu g�ow� na ramieniu. Och, powinni�my w�a�ciwie i�� teraz do jego
mieszkania. I dopiero teraz, po roku znajomo�ci, u�wiadomi�am sobie, �e nie wiem, gdzie
mieszka! Zna�am numer jego konta i sum� oszcz�dno�ci, zna�am dziesi�tki krewnych, kuzyn�w,
ba � zna�am ich adresy, zna�am na pami�� wa�niejsze wydarzenia z �ycia familii na
przestrzeni ostatnich kilkudziesi�ciu lat, wszystko, cokolwiek ogarnia�a pami�� �yj�cych jej
cz�onk�w, zna�am nawet romanse ciotki Lucynelli, i wydawa�o mi si�, �e czytam w tym bezbarwnym
obliczu jak w otwartej ksi�dze. Nieswojo mi by�o spyta�, gdzie w�a�ciwie mieszka i
czy nale�y i�� pieszo, czy jecha�, a on w og�le nie zwraca� na mnie uwagi. Drobny, kaszkowaty
�nieg osiad� mi na ko�nierzu palta, on sta� nieporuszenie i, och, u�wiadomi�am sobie, �e
nie wiem nawet, jak ma na imi� i na nazwisko! Wirowa�y mi w oczach kartki jego ksi��eczki
czekowej, dedykacje na ofiarowywanych mi tomikach, te nigdy uwa�nie nie czytane dedykacje,
k��bi�y mi si� w uszach jego rozmowy u krewnych, rozmowy nigdy nie s�uchane, i za nic
nie mog�am sobie przypomnie�, czy kiedykolwiek sama zwraca�am si� do niego inaczej jak
�kochanie�, czy w og�le on mi si� przedstawi�?
To by�o obce miasto, s�abo znam j�zyk, tekst dzisiejszego �lubowania pe�en niezrozumia�ych
s��w. Kt�re w�r�d nich by�o imieniem mojego m�a, kt�remu przysi�ga�am, �e nie
opuszcz� do �mierci. Zgodzi�am si� z rezygnacj� patrz�c na rubin pier�cienia, �e to, co zwi�zane
na ziemi, pozostanie zwi�zane przez ca�� wieczno��, a na tym mo�cie, nad wiruj�c� wod�,
on by� tak stary, tak niesamowicie stary... jak wszech�wiat.
8
Serenada
na niesamowicie
w�skiej ulicy
Lubi� wiecz�r, wieczorem licz� pieni�dze. U mnie meble s� ciemne i stare, i w�a�nie na
takim stoczonym przez komiki stole uk�adam w kupkach monety. Je�li mam tak�e banknoty,
k�ad� je delikatnie, muskaj�c jak li�ciki mi�osne � ju� one tam swoje wiedz�! Na stole k�ad�
torb� i szmaciane mieszki, chowam w nie przypadkowe sumy, tu garstk� grosza, tam jeden
grubszy pieni�dz. W kieszonkach te� niech si� pl�ta malutka ��tawa moneta. Jak przyjemnie
szpera� palcami i ot, natkn�� si� na zapomniany grosik! Umy�lnie lubi� zapomnie�, ile niby i
gdzie pochowa�am, specjalnie zani�y� rachunek. Wtedy mo�na zacz�� od pocz�tku i jeszcze
raz dla pewno�ci, a kiedy innego dnia wyci�gn� to zn�w na nowo na st�, a zmacam wi�cej
ni� si� spodziewa�am, to ciep�o takie cz�owieka ogarnia, jakby �ywy dar boski zmaca�!
Moja ulica jest w�ska, dachy naprzeciwleg�ych kamienic stykaj� si� prawie, �rodkiem na
dole chlupoce rynsztok. Ja mieszkam na najwy�szym pi�trze i moje okno wbija si� w podobny
pokoik. Tam mieszka diabe�, ale on mi nie daje nic. Diabe� jest skryty i przebieg�y, mija
mnie bez pozdrowienia, czasami z ostentacj� szuka tytoniu po kieszeniach portek lub, jeszcze
obra�liwiej, wraca si� na m�j widok tych kilka krok�w za r�g, kupuje gazet� � �e niby zapomnia�
� i z nosem wetkni�tym w jej p�acht� mija mnie jak powietrze. Cho� jestem jego jedyn�
s�siadk�. Ludzie si� co� powyprowadzali z ulicy, wiatry szyby wyt�uk�y, deszcz zniszczy�
farby w futrynach. Je�li tu kto si� jeszcze uchowa�, to chyba myszy i koty. I jeden s�siad, a
taki mruk! Nieraz, bywa, dygn�am na przywitanie, nieraz szepn� co �yczliwego, westchn�,
chrz�kn� � ot tak, po znajomo�ci � on nigdy nic. Wsadzi ten cienki nos w kronik� wypadk�w
czy drobne og�oszenia, a �eby cho� czyta�! Udaje tylko. I nigdy kusi� mnie nie pr�bowa�,
jakby to mu raptem ma�o by�o okazji.
Cz�ciej ostatnio spacerowa�am po ulicy, ale co mnie kto min��, to zagoniony lub biedny.
Nie ma tak jednak, �eby przy szczypcie cierpliwo�ci nie doczeka� a� trafi si� jaki ch�tny
p�j�� na g�r�. Schody troch� skrzypliwe, to i temat do �artu jak znalaz�. Za p�no boj� si�
chodzi�, cho� sama nie wiem, czemu; o zmroku droga t�dy nie wypada nikomu. Pusto, cicho,
pod obcasami trzeszcz� opad�e dach�wki. Wi�c wychodzi�am za dnia, a w sam raz pod wiecz�r
policzy� mog�am �wie�y zarobek. Nie by�o tego du�o, ale ja �yj� skromnie.
Lubi� czasem, jak par� groszy brz�knie do okr�glutkiej sumy: byle co potem mo�e j� �adnie
zaokr�gli�, uwypukli� nawet co nieco, ja tam nie musz� mie� monotonii. Kupki monet raz
stawiam idealnie r�wniutko, symetrycznie, z parad�, na ciemnych deskach, raz dla �miechu
tak wed�ug wzrostu, czasem w k�eczko... O, nie wydaj� pieni�dzy bezmy�lnie, jak tyle kobiet!
Latem i zim� nosz� te same podkute blaszk� szpilki; nie s� wygodne, bo troch� lu�ne,
ale dzi�ki temu zim� skarpety si� w nie mieszcz�, znowu latem stopa nie poci si� za mocno.
Zreszt� tu klimat �agodny, przyzwyczai�am si� do surowszego, a ju� jadam dos�ownie byle co.
Cebula, chleb, czasem pasztet. Na korytarzu pi�tro ni�ej jest kran, nikt opr�cz mnie tam nie
chodzi.
9
Liczy� sko�cz�, nim on wr�ci do domu. Ani u mnie, ani u diab�a okiennic nie wstawili,
�adnych firanek czy rolet, a okna s� tak blisko, �e wychyliwszy si� mog�abym pchn�� jego
oblaz��, rozsypuj�c� si� framug� � on moj� te�. Pu�ci�aby na pewno. �adna sztuka z�apa� si�
jedn� r�k� dachu i wej��.
Ca�ymi godzinami by� nieobecny; jak przymkn� czo�o do szyby, to zlustruj� ca�y jego niedu�y
pok�j � szpitalne ��ko, stolik z lekarstwami na reumatyzm, taboret, miednic�. Bibli�.
�y� jak zakonnik. Nie wiem, czy czyta� Bibli�, jako� nie mia�am �mia�o�ci podgl�da� po jego
powrocie. Lecz chyba czyta�, zak�adka zmienia�a po�o�enie, a zak�adka � bardzo prosz�, granatowa
i z zamszu, z fr�dzelkami, chyba j� dosta� od kogo�, zamsz jest drogi, a tu wiadomo
na co kogo sta�.
Kto i po co kaza� diab�u tu �y�? Dociec trudno, ale tak�e szkoda czasu si� g�owi�. Nie tak
daleko ci�gn� si� ca�ymi kilometrami dzielnice zamieszka�e jak si� patrzy, �wiec� neony, kawiarnia
dzie� i noc, wnet druga i dziesi�ta. Pono� stamt�d pochodzi nasz diabe�. Wczuwa�am
si� w jego sytuacj�. Wiadomo � usposobienie mia� nieszczeg�lne, mruk i bez manier. Przymili�
si� takiemu o lepsze miejsce � ca�kiem �mieszne. Musia�o mu by� kuso, samotnie. W
dodatku ta Biblia codziennie pod nosem, ckni� si� musia�o biedakowi. Ja mia�am chocia�
moje wieczorne zaj�cie i pewno��, �e nikt nie widzi, gdzie co pochowa�am. Nikt nie zgadnie:
pod materacem, na dnie szafy, w staniku mam zaszyte � czy w og�le w osobnym mieszkaniu...
Kamienica porz�dna, sporo tutaj przestronnych lokali, na trzecim pi�trze a� sze�� pokoi,
prosz� bardzo, piwnice, komory! Ja nie mam zaufania do bank�w i za nic nie oddam w depozyt,
najlepiej sama umiem, bo swoje wiem.
Diabe� pieni�dzy nie liczy�. Nie�mia�o�� nie�mia�o�ci�, ale jak si� przykuli� pod parapetem,
cho� z dusz� na ramieniu, wiadomo, �e cz�owiek podpatrzy. Wida� jak si� przygarbia,
jak kto�, kto nie ma ju� ani nadziei, ani przysz�o�ci, wspomnie� te� niewiele, �eby przyjemno��
by�a z tego na staro��. No, stary to on by�. �e skleroza. Cieszy�am si�, �e � je�li si� o
mnie rozchodzi � to si�y jeszcze mam. Ani bieganie po schodach na to najwy�sze pi�tro, ani
spacery w najgorsz� pogod�, ani wspinanie si� na parapet, kucanie pod nim, dos�ownie nic!
Raz na dach nawet wlaz�am, ale ten w�a�nie wraca�. Na dachu by�o s�ycha� zadyszk�! Jak
usiad�, a� ��ko j�k�o. Szybko �ykn�� zaraz �rodek na serce.
Do kamienicy diab�a zajrze� �atwo z chodnika, bo drzwi tam nie zamkni�te, ale za sklepion�
sieni� jeszcze podw�rko i tam dopiero trzy r�ne wej�cia. Nie zapuszcza�am si� dalej, bo
jakby tak nagle wr�ci�?! W sieni zwisa�a jedna odrutowana �ar�wka, brunatne lamperie
pstrzy�y si� napisami, a co s�owo to �wi�stwo, �e wstyd czyta�. Ja swoje lamperie wymy�am
elegancko, wyskroba�am, i to na wszystkich pi�trach, a tylko dla kawa�u, na moim w�asnym
zostawi�am jedno pieprzne powiedzonko � �adnie si� zrymowa�o. Zostawi�am, �eby jak kto
do mnie wieczorem zachodzi, m�g� si� po�mia�. Z czego innego tu si� �mia�? Potem to inna
sprawa, wol� swoje robi� bez chichot�w g�upawych, aluzji. Pomy�am, nikt si� potem nie
m�g� zadziwi�, �e niby co to za dom? A co komu do tego? Naiwniaka odstawia taki jeden z
drugim, lezie z bab� po schodach, a jak si� rozchodzi ju� o p�acenie, to lilie by z�apa� i na
o�tarz!
M�wi�: p�aci�, jakby si� u mnie dzia�o co zakazanego. Ja biedna jestem, du�o nie mam,
nie w g�owie mi �adne takie wyszukane rzeczy, ile kto mo�e! Jak nie ma nic, nie powiem, nie
bardzo mi przyjemnie, prosz�, takie rzeczy, z takimi wymaganiami to do innych! I to ju�! Ale
je�li si� trafi kto porz�dny? �y� trzeba i nie czas na sentymenty.
Oszcz�dnie �yj�. Zawsze z pami�ci� o przysz�o�ci. Tak�e wol� t� swoj� niebogat� ulic�
ni� jakie� fumy. B�g strzeg�, �e nie po�yczam. Ta cebula i chleb to u mnie zawsze s� � u diab�a
jeszcze nie widzia�am, �eby co jad�. Ni garnka, ni talerza, nawet kubka nie ma ca�ego. Nie
zdziwi�abym si�, gdyby tak do mnie zastuka� � a nie macie przypadkiem czego do jedzenia,
bo sklep zamkni�ty? �yczy�, to mu nie �ycz� g�odu, uchowaj mnie Bo�e. G�odu nikomu nie
�ycz�. A jak m�wi�am, da�by zarobi�, chocia� ciut, bardzo prosz�. Ja tam spokojna jestem, za
10
po�y go na ulicy nie �api�, par� razy grzecznie dyga�am, to jakby teraz tak przyszed�, niby po
pro�bie, to grzecznie bym mu przypomnia�a i t� zak�adk� zamszow�, i Bibli� � Bibli� nietrudno
sprzeda� � i te pieni�dze, co je na tyto� i na gazety wydawa�. To nie jest �adna wielkopa�ska
ulica, �eby si� szasta� na z�o�� s�siadowi, a co robi�, nie on jest od s�d�w. Bez potrzeby
to by do mnie tak nie przyszed�, zawsze jak bieda przyci�nie, to si� cz�owiek pokory
nauczy. Spokojna jestem, jakby przyszed�, to by nie wyszed� tak zaraz � ja jemu raz po s�siedzku
� on mnie drugi. Znam kogo�, kto by od niego kupi� i ��ko, niedrogo, ja wzi�abym
co� za fatyg�, a mia�by na drugi raz. Chudy bo chudy, nie on pierwszy, nie szkodzi.
Buty, m�wi�, mam jedne, za to z obcasami. S�yszy przecie�, jak tu na dole chodz�! Bruk
ca�y zapaskudzony tynkiem i dach�wkami, nie ma komu wysprz�ta�, szczyt szczyt�w, �ebym
ja ju� by�a do wszystkiego. Gdyby jeszcze s�siedztwo by�o mi�e, ale tak? Wczoraj te�, jak
mnie zobaczy�, to zaraz do siebie pro�ciute�ko. Ja buty jedyne dr�, nikomu takiego s�siedztwa
nie �ycz�. Ja tam mam czas. Poczekam. Powyprowadzali si� wszyscy, �ywej duszy nie
ma na dole. Murszeje tych par� pozosta�ych kamienic � kto wie? mo�e i on si� st�d nareszcie
wyprowadzi? Niedoczekanie. Ca�e �ycie oszcz�dnie �yj�, na byle g�upstwa nie trac�, a jako�
przysz�o mi tu skromnie si� darem Boskim zadowala�. Innym to dobrze, nie ma sprawiedliwo�ci.
Wcale bym si� nie zdziwi�a, gdyby i on tak raptem si� wycwani�. Chytry jest. Nic nie
zgubi. Nie potknie si� nawet na zawilg�ej dach�wce, �eby tak podej�� szybko, podnie��... Raz
� dwa by by�a uprzejma rozmowa! Ja chodz� wte i wewte, buty dr�. My�l� tak sobie raz: nie,
�eby nog� z�ama� z miejsca, ale by wreszcie zobaczy�, co znaczy odruch s�siedzkiej pomocy,
nie tak bez s�owa, jak psa.
Buty skrzypi�, pewnie! I w moim domu murszeje wszystko, nie ma nic wieczystego na
�wiecie. Jak tutaj si� sprowadzi�am, wybra�am najporz�dniejszy dom � grzyba nie ma, kran
pi�tro ni�ej. No i my�la�am sobie, okna nasze nos w nos, jak w przeznaczeniu! Ju� si� wtedy z
tej ulicy powyprowadzali, a jeden dogorywa� i jak umar�, jak go ju� wynie�li, to my�my si�
we dwoje zostali na amen. �wi�tek czy pi�tek, a on nic. Nie widzia�am jeszcze takiego. Ju�
nawet zak�ada�am eleganck� garderob�; buty mam jedne, ale tej fioletowej halki to jeszcze nie
widzia�. Ca�a frymu�na, nawet czarnej koronki troch� na niej, bardzo j� ca�e �ycie oszcz�dzam.
Nie spojrza� nawet, cho� � B�g �wiadkiem � �adnie si� u�miechn�am. G�upia bytam.
Z�by trzeba szanowa�, bo nie ma nic wiecznego.
Skrzypi tu wszystko, dziury w dachu, wczoraj deszcz napada�, namok�o. Przyjdzie lato, to
znowu nie b�dzie mo�na wytrzyma�: duchota, smr�d. Nie ka�dy ma, �eby tak sobie mieszka�
w pa�acach. I s�u�b� mie�. Zawo�a� tak raz po pa�sku na s�u��cego, prosz�, tutaj karteczka do
pana z naprzeciwka, �e pani wieczorem ma czas dla go�ci. Perfumk� jeszcze na li�cik, �eby
s�odko ju� tam zapachnia�o.
Przeliczy�am wszystko, pochowa�am, w g�owie sobie powt�rzy�am. Pami�� mam dobr� i
tylko przykrzy si�, �e ma�o ma cz�owiek do pami�tania. A g�owa u mnie jak pude�eczko. Jakby
mnie kto do siebie wzi��, pozna�by zaraz, �e mo�na �y� skromnie, odk�ada�. Diabe� nie
�pi. Ja tam nie wierz� bankom. Wykiwali ju� wielu. P�akali ludzie bo p�akali, a kto �a�owa�? �
nikt! Jak sobie kto� w �ep strzeli�, to te� nie m�wi� nikt, �e nieszcz�cie, tylko, �e dobrze mu
tak! Chcia�aby dusza do raju. Dobre sobie. A jakby do mnie tutaj kto zaszed� po nocy, pieni�dzy
szuka�?... Niedoczekanie jego. Cho�by mnie zarzynali, g�wno pisn�.
G�odu i �mierci nikomu nie �ycz�, ale gdyby tak nagle tu przyszed� po ludzku, w go�ci, to
czemu nie? Z pieni�dzmi to te� ju� bym poczeka� mog�a do rana: im kto grzeczniejszy, tym
ludzie z nim grzeczniej, a nie tak zaraz ka�demu po pysku. Pali si� �wiat�o u niego, to ja
swoje oszcz�dzam, po co ju� tak wydawa� bez g�owy. Na �wiat�o to on ma, prawiczek szmelcowany
jeden. Taftow� halk� mam jeszcze, te� ma�o noszona. Zimno w oknie tak w k�ko
sta�, a znowu w swetrze nie wida� halki, wci�gn� brzuch, to si� zaprezentuj� szykowniej. Tra
la la, dawno nie mia�am we w�osach tych kwiatk�w, jak cz�owiek o siebie nie dba, to pies z
kulaw� nog� si� za nim nie obejrzy, tra la la, gdzie diabe� nie mo�e, tam bab� � co to, to nie!
11
Mi tam nie honor po nocy do niego i��. Chocia� tak trzeszczy wszystko, skrzypi, szura... jakby
kto szed�, za nic si� nie dos�yszy. Nie s�ycha�, �eby kroki jakie� wyra�ne? A mo�e u niego
otwarte? Na dole zawsze otwarte, bo wy�amany zamek. �eby tu si� kto kr�ci�. Jakbym wiedzia�a,
czy on w og�le co u siebie ma. Ba... Dopiero mia� na tyto� i na lekarstwo do smarowania
n�g? Mog� mu i nogi wysmarowa�, niechby co� da� za dobry uczynek. Do grzechu go
nie zmuszam, tylko �y� trzeba, a ka�dy si� stara jak potrafi.
Lustro w k�cie; po ciemku i tak ma�o zobacz�. U mnie na schodach �wiat�a nie ma: od razu,
jak tu si� sprowadzi�am, �ar�wki wszystkie wykr�ci�am i do handlarza za r�g! �eby nie
kusi�o. Ludzie na wszystko trac�, a potem: Panie, Panie! Bez wstydu, jakby Pan B�g kaza� si�
bogaci�, a nie ubo�e�. Jest ju� jak jest, taftowa halka to zawsze taftowa halka, swoje zrobi.
Diabe�? Patrzcie ludzie, a co to komu przeszkadza? S�siad�w si� nie wybiera, takie �ycie.
Certowa�am si� niby, bo certowa�am � nieg�upio, bo jakby tak od razu, to w og�le szacunku
mniej. Ja zawsze by�am za g��bokimi uczuciami. Awantura na raz to dobre dla byle kogo, a
jak si� ju� z kim jest, to potrzeba sta�o�ci.
Ciemno tutaj, cho� oko wykol. A� si� prze�egna�am. Diabe� mnie skusi� tak wysoko zamieszka�;
nigdy po ciemku nie wychodzi�am, to dobrze nie wiem. Kran jest, wod� s�ycha�. A
kt�re teraz drzwi? Studnia jaka�, ta kamienica. Kwiatk�w nie zgubi�, nie porozdziera� nic na
tych gwo�dziach, co z boazerii zosta�y. A musz� by� blisko �ciany, by dobrze zmaca�. Nie
sztuka zlecie� po schodach i z�ama� kark. Raz si� �yje. �ebym chocia� wiedzia�a, kt�re teraz
jest pi�tro. Wszystko mi si� w g�owie pokie�basi�o. Albo wr�ci� i liczy� od pocz�tku, albo ju�
�mia�o! Diabe�, nie diabe�, sw�j rozum mam. Drzwi w ko�cu znajd�. Trafi�. T� jego kryj�weczk�
te� zmacam. A niechby co? �ycie nie wieczno��.
12
Odium
Nie by�abym sob�, gdybym w tym obcym mie�cie nie zdecydowa�a si� najpierw zazna� diab�a.
To by� pogodny dzie�. On le�a� na brzuchu w wodzie, betonowe nadbrze�e zasypane li��mi.
Nie rusza� si� � mo�e ju� zgni�? Nie mia�am poj�cia, od jak dawna m�g� si� tu znajdowa�.
Ostro�nie zsun�am si� na d�, wysokie szpilki przeszkadza�y mi na stromym betonie, wi�c je
zdj�am i w samych tylko siatkowych po�czochach stan�am nad nim. Podnios�am kij i delikatnie
odwr�ci�am diab�a do s�o�ca. Wygl�da� jak u�piony, z min� dziecka przytulonego do
matki. Nie by�o po nim zna� ani �ladu rozk�adu i z ulg� zauwa�y�am, �e wcale nie �mierdzi.
Wyj�am chusteczk�, bo na wargach mia� szlam, otar�am mu ten szlam. Tak mog�a le�e�
Ofelia. Diabe� by� jasnow�osy, niewielki, jedynym znakiem staro�ci wydawa�y si� by� z�ote
koronki: zab�ys�y, gdy ucisn�am warg� przy ocieraniu szlamu.
Podoba� mi si�, czemu nie? W dotyku by� ch�odny i jedwabisty. Z�apa�am go mocno za
po�� marynarki i z ca�ej si�y wyci�gn�am na brzeg.
Bulwarem chodzili ludzie, je�dzi�y samochody, panowa� normalny wielkomiejski ruch, a
od platan�w p�yn�a cisza; ich p�owe grzywy odbija�y si� w wodzie ko�o nas. Diabe� �y�. Serce
bi�o mu r�wno gdy przy�o�y�am ucho do piersi; puls mia� dobry. Pali�am papierosa siedz�c
obok, z upodobaniem patrz�c, jak cudownie jest nieruchomy.
Pali�am siedz�c w kucki na szorstkim, betonowym nabrze�u, ch�on�am nieruchomo��, t�
nieodgadnion� cisz� diab�a; za plecami wolno przemija� dzie�, i kiedy raptem ch��d mnie
otrze�wi�, wiedzia�am, �e trzeba teraz jak najpr�dzej st�d odej��. Och, by�o jasne, �e razem z
nim.
Mimo wszystko byt troch� zbyt ci�ki, aby nie�� go w ramionach przez miasto, no ale w
ko�cu?... Zarzuci�am go sobie na plecy i w jednej r�ce trzymaj�c szpilki i torb�, wygramoli�am
si� z nim na ulic�. Do hotelu mia�am �adny kawa�ek. Wcze�niej w og�le nie przyjmowa�am
tam go�ci, wstydzi�am si� swego ub�stwa, gospodyni �a��cej w szlafroku. Liczy�a ci�gle
grosze, wydziera�a si� o byle co. Zachwycona nie b�dzie, gdy przynios� jej diab�a. No wi�c
sz�am z nim powoli, a przechodnie nie ogl�dali si� za mn� natarczywiej ni� zawsze. Nie
chcia�am go jednak porzuci�, to by by�o bez sensu. Z trudno�ci� u�wiadamia�am sobie, �e
trzeba d�wiga� sw�j krzy�. Istnia�, do�wiadcza�am go. To wystarczy, by nie rozstawa� si� bez
powodu.
W moich ramionach by� zupe�nie spokojny, chocia� mia�am wra�enie, �e dawno si� obudzi�
i teraz �ledzi mnie spod przymru�onych powiek. Udawa�am, �e o tym nie wiem, bo po co
komplikowa� sytuacj�? Gdyby mia� mnie ju� dosy�, gdyby mu nie odpowiada�o by� tak niesionym
wieczorem przez jeden z najdoskonalszych bulwar�w, da�by mi pozna�.
Gdy zabola�o mnie lewe rami�, przerzuci�am brzemi� na prawy bark, bulwar si� sko�czy� i
sta�am oto przed kolorow� fontann�. Plac znajdowa� si� blisko, mijany setki razy, lecz nazwy
nie potrafi�am nigdy zachowa� w g�owie. Ten obcy j�zyk... Upewni�am si�, �e plac pusty.
Szybko z�o�y�am diab�a przy wodotrysku i da�am pi� z r�ki. Woda b�yska�a fioletem i wirowa�y
li�cie. Diabe� prawie nie porusza� wargami. Otar�am mu je; by�a p�noc.
13
Kilkaset metr�w � donios�. Mo�e uda mi si� wej�� tak po cichu, by nikt nas nie dostrzeg�.
Jest p�no, mo�e wszyscy ju� �pi�? Wnios� go bezszelestnie i nie b�d� pali� �wiat�a w pokoju
� rozmy�la�am � sp�dz� po ciemku z nim noc. Jak niewidoma. Miejsca sporo, w ostateczno�ci
zostan� na pod�odze, a jemu oddam sw�j w�ski, troch� klasztorny tapczanik. Nastawi� p�yt�,
pos�ucham chwil� muzyki.
Drzwi ju� by�y zamkni�te, otworzy�am je kluczem, zazgrzyta�o i wsun�am si� chy�kiem
do �rodka. Z mieszkania gospodyni dochodzi�y odg�osy k��tni. Tym lepiej � my�la�am � ma
zaj�cie, nie b�dzie mnie po nocy nachodzi�. Bez zapalania lampy posadzi�am go na fotelu,
zdj�am sukni�, a pantofle odstawi�am pod biurko, by nie tr�ci� ich w mroku, nie ha�asowa�.
P�yta by�a nastawiona od rana, wystarczy�o nacisn�� klawisz.
P�yn�� czas. Czuj�c senno�� po�o�y�am go na tapczanie, a krzy� w �wietle ksi�yca nad
tapczanem wydawa� si� czarny. Nie ja wiesza�am ten krzy�, nie ja go b�d� teraz zdejmowa� �
my�la�am sobie. W ostateczno�ci diabe�, je�li mu co� przeszkadza, mo�e wsta�. Ale by� cichy.
Lekki rys rozbawienia wyst�pi� mu ko�o warg, kiedy skromnie przygotowa�am sobie spanie
na ziemi pod drug� �cian�.
On tak�e czuwa�. Ja przy ca�ym zm�czeniu nie mog�am spa�, ramiona bola�y od d�wigania,
�ama�o w karku. By� jednak znacznie ci�szy ni� z pocz�tku mog�o si� wydawa�, a przesz�am
z nim kilka kilometr�w. W szafce mia�am karafk�, nala�am poomacku do szklanki,
alkohol mi wcale nie ul�y�. Wiedzia�am, �e diabe� le�y bezsennie. �e nie pragnie �adnej formy
zbli�enia.
Gdyby by� tylko m�czyzn�, c� za problem sp�dzi� t� noc? Szukaliby�my w mroku swoich
cia� i ka�de uda�oby zachwyt. Mo�e kt�re� z nas by�oby naprawd� zachwycone, nic mnie
ju� nie dziwi w tym mie�cie, gdzie wszystko jest inne ni� zna�am. By� mo�e obydwoje byliby�my
szcz�liwi i oto przygoda na jedn� noc zaci��y�aby d�u�ej nad nami. Czeka�am przecie�
na mi�o��, m�czy�ni te� na to czekaj�. Lecz diabe�? Jestem tak zwyczajna, bez poj�cia o
Niesko�czonym... Mimo to chyba jasne, �e diabe� nie pragnie kocha� � upatruje w tym co� do
gruntu... obrzydliwego.
Zapytywa�am siebie, czy gdybym wemkn�a mu si� na tapczan, poczu�by wstr�t? Czy dostrzeg�by
mnie w og�le? Z definicji by� duchem, abstrakcj�... Dziwny w og�le przypadek, �e
tak si� zg�ci�. Nie chcia�am zbyt namacalnie przekona� si�, �e nie �ywi do mnie nic, pr�cz
wstr�tu. Wola�am nie dotyka�, pod�oga by�a okropnie twarda, ale c� jest na �wiecie wieczno�ci�?
Minie w ko�cu ta noc, min�o ju� tyle nocy.
Gdyby tam jednak wej��, gdyby chcia� mnie odp�dzi�? Ciekawe, w jakim j�zyku? W tutejszym
czy moim w�asnym, a mo�e po hebrajsku lub grecku? Chc�c naprawd� da� do zrozumienia,
�e mam i�� precz, musia�by przyj�� j�zyk dla mnie zrozumia�y, nie jestem poliglotk�
i on o tym wie. Zreszt�, kto zachowa� do dzi� jak�� g��bsz� kultur� i polor? On? Tak jak
w�r�d m�drc�w istnieje najg�upszy... Zielone oczy diab�a zal�ni�y raptem w po�cieli. On istnieje.
Jest teraz w moim pokoju. W moim ��ku. Patrzy na mnie � ale czy ja istniej� dla niego?
Znam ludzi, kt�rzy przecz� istnieniu diab�a. I to wierz�cy, wcale nie tylko sami zapiekli
atei�ci. Na tej samej zasadzie mog� by� dla� logiczn� figur�... Skrajn� postaci� jakiej� etycznej
kategorii... I nie ma mnie w tym pokoju. Gdzie zatem jestem? W wodzie? Z�ote li�cie
platanu kr��� nade mn� jak z�ote pszczo�y. Jak mog�o si� to sta�? A zwyczajnie. Niejedna
samotna kobieta w tym mie�cie zosta�a znaleziona w rzece, nawet w tych okolicach, gdzie
by�am w po�udnie; dzielnica ma z�� s�aw�, nietrudno tam, och, przesta� istnie�. Boli wszystko,
jak po wyczerpuj�cej pracy, jak po upadku z wysoko�ci.
I mrok. Oczy diab�a l�ni� jak robaczki �wi�toja�skie. Gdybym teraz si� w�lizn�a pod ko�dr�,
zadr�a�abym chyba z zimna jak zanurzaj�c si� w topiel. Nie znosz� zimnych k�pieli. W
og�le trzeba zdj�� wszystko do ko�ca. Bielizn� i moje nowe po�czochy. I tak nie b�d� nic
stroi�, ca�e wilgotne. Nago? Co� przecie� trzeba mie�. Ja nie mam nic, nawet pier�cionka. Na
palcu diab�a b�yszczy zielony kamie�, o! � podni�s� r�k� do oczu, to oczy �wiec� spomi�dzy
14
palc�w. Pierwszy raz tak si� poruszy�. O! � zamar�. A je�li ma co� cenniejszego przy sobie?
Nie zauwa�y�am dot�d. Mo�e ma. Powinien mie�. Ach! Z�ote koronki! Nie b�d� mu rwa�a
z�b�w, co znowu za pomys�... Po ciemku zw�aszcza. Mimo, �e jest taki bezsilny. Nie mam
�adnych narz�dzi. Co cennego mo�e mie� przy sobie diabe�? Wygl�da� jak Ofelia, a Ofelia
nie mia�a nic. Ja tak�e nie mam nic. Naturalnie, �e nie chc� go okra��. Go�� w dom, B�g w
dom � jak mog�am zapomnie� kupi� dzi� tabletki nasenne!
By�am z diab�em i zapomnia�am o ca�ej reszcie. Mija�am tyle aptek nios�c go a� znad rzeki;
ich zielone krzy�e odbija�y si� w kamieniach bulwaru, mija�am sklepy gdzie tak�e sprzedaj�
�rodki na sen. Teraz pozamykane. Kt�ra z aptek ma dy�ur nocny? Diabe� by tu sobie
zosta� na moment, pobieg�abym tylko kupi� tabletki, cho�by nawet i z nim, tylko dok�d?
Deski twarde. Egoista. Ma ca�y tapczan. Tu pe�no drzazg i zadzior�w. Zasn��. Ju� od
dawna �le sypiam, rano wstaj� �miertelnie zm�czona, zdr�twia�a, apatyczna, wymi�ta. Wczoraj
schodz�c na parter potkn�am si� na tych przekl�tych schodach, uderzy�am o por�cz, zosta�
siniak. R�kaw bluzki rozpru�am o gwo�dzie we framudze kuchennej, a w szparze z�ama�am
obcas. Ca�y dzie� mam zatruty, je�li zacznie si� takim porankiem. Gospodyni te� gmera
mi w rzeczach, gin� r�ne przedmioty; chowam i zapominam, zn�w kupuj� i trac� pieni�dze.
Zasn��... Albo p�jd� si� przej��. Ledwie trzecia. Jesie�, ta noc si� nie ko�czy � a inne mija�y
tak szybko. Diabe�. Nie mog� go tu zostawi� samego. Gdzie jest halka? Jak si� w og�le w
tym obcym j�zyku m�wi ��rodek nasenny�? Wylatuje mi z g�owy jak tylko co� odwr�ci uwag�,
przecie� w �yciu tyle jest spraw, nie spos�b to jedno s�owo obraca� w m�zgu odp�dzaj�c
inne my�li, latami, przez ca�� wieczno��.
To on przeszkadza mi spa�. Normalnie by�o lepiej. Normalnie o tej porze ju� spa�am. Je�li
i��, to ju� teraz. Ca�e szcz�cie, �e on cho� ubrany. �pi w dodatku. Bez reszty oboj�tny � jak
kamie�. Nie widz� tych zielonych punkcik�w, ma zamkni�te powieki, oddechu teraz nie s�ycha�
� w porz�dku. A je�li znowu wpad� w taki letarg jak w wodzie? Sama nie wiem, co robi�.
Chyba pada. Co� b�bni w okno. Zimno zreszt�. I�� tak z nim na deszcz.
Wygl�da� przecie� jak zmar�y, by�am nawet pewna, �e gnije. A je�li rano zn�w tak b�dzie
wygl�da�, a kto� otworzy drzwi? Nie zasn� ju� nigdy w tym ��ku. Koniecznie trzeba wychodzi�,
och, byle gdzie.
Po cichu. Ci�ki. Boli mnie jeszcze wszystko. Pod �opatkami, w grzbiecie i karku. Idzie
plucha. Ksi�yc jako� si� nad��, jak z brudnej we�ny, �liski, siny � gdyby le�a� na ziemi, po�lizn��
by si� mo�na; wdepn�am raz kiedy� w taki flak, w stron� rzeki s� jatki � mo�e tam
si� skierowa� z tym diab�em?
Zapali�am. No, wyci�gn� go jako�, wszyscy chrapi�. Nareszcie jednomy�lni. Byle si� nie
rozkas�a�. Parasolka le�y wysoko; jak w og�le b�d� j� trzyma�a � diab�u nie zaszkodzi ju�
deszcz. Jeszcze drzwi i zasuwa. Pr�g, dwa schodki, kraw�nik. Wol� jezdni�, bruk chodnika
tak wyboisty. Wielkie b�ble w ka�u�ach, a po ciemku trudno pozna� te stare kamienice, przycupni�te
jak wied�my, gapi�ce si� t�po. Owszem. W samej tylko haleczce, bez majtek, bez
ubrania, bez parasolki. Wiem, �e trafi�. Niepodobna �eby nie znale�� miejsca, w kt�rym
wreszcie zasn�; w mie�cie tak�e jest miejsce, gdzie ujrz� jak ko�czy si� ta noc.
Byle tylko bez �lad�w. Byle tylko za wcze�nie nie zasn��, w po�owie drogi, w przedpro�u
ko�ca.
15
Bez klamek
� Gdyby� mia�a do wyboru szcz�liw� mi�o�� i dramat, to wybra�aby� szcz�liw� mi�o��,
czy dramat?
� Wybra�abym dramat � odpowiedzia�am, a ten m�czyzna by� sporo ode mnie starszy,
t�usty i brakowa�o mu kilku widocznych z�b�w. Oczekiwa� tej odpowiedzi i powesela� wyra�nie.
Jednak za moment opad�y go chyba w�tpliwo�ci:
� Czy ja ci si� wydaj� bardzo dramatyczny?
Kocha�am tego m�czyzn� i wcale nie dopuszcza�am my�li, aby byt wstr�tny, nawet z tymi
wygni�ymi (bo co tu kry�) z�bami. Je�li si� z czym� kojarzy�, to z pos��kami Buddy; mam
taki jeden pos��ek � olbrzymi brzuch wyp�ywa Buddzie z fa�dzistych szat, uszy si�gaj� ramion,
a lotos na jego podo�ku jest jakby symbolem zapomnienia. Ja mieszam tu mitologie, ale
m�czyzna, o kt�rym m�wi�, by� dla mnie jedn� bezkresn� krain� Lotofag�w. W pos��ku
Buddy najwa�niejszy by� u�miech, patrzy�am na� ca�ymi kwadransami i dociera�o do mnie
kolejno, �e Budda nie tylko u�miecha si� tak w og�le, ale u�miecha si� do kogo�. W�a�ciwie
nie u�miecha, bo drga w nim sarkazm � on si� wy�miewa, on szydzi z kogo� � i pod koniec
takiego seansu wiedzia�am, �e szydzi ze mnie! T�usty m�czyzna w brudnej kawiarni pi�
w�dk� �apczywie ko�cz�c fasolk� po breto�sku, i stara� si� si�ga� wargami moich obna�onych
ramion.
Po pewnym czasie uda�o mu si� mnie uwie�� i wtedy lubi�am czeka� na niego ko�o windy;
mieszka� w wysokim bloku, kt�rego nie znosi� z powodu kurzu i ha�asu. �y� w niewypowiedzianym
brudzie. Okna jego mieszkania lepi�y si� jak szyby poci�gu i trzeba by�o rozdziera�
brud palcami aby cokolwiek zobaczy�. Mia� l�k przestrzeni i kuli� si� ze strachu, gdy otwiera�am
okno. Mieszkanie znajdowa�o si� bardzo wysoko, wychylone ponad miasto i jego okolice,
a chocia� to tylko dwa pokoiki, nazywa� je Labiryntem Minotaura.
Gdybym zna�a si� lepiej na mitologiach, pewnie kojarzy�oby mi si� z nim znacznie wi�cej
mit�w ni� tylko te dwa: o Labiryncie i o Lotofagach. Mo�e by�yby to mity o wiele bardziej
drastyczne � on uwielbia� kojarzy� si� z drastyczno�ci�, mia� dusz� poety, za� codzienne koleje
losu, mi�dzy innymi z kobietami, o jakich zdarza�o mi si� niestety s�ysze�, czyni�y go
g�odnym drastyczno�ci, zar�wno w sensie egzystencjalnym, jak i w og�le, w tej dziwnej krainie
symbolu.
� B�d� jeszcze bardziej niesamowity � powtarza� mi � Kiedy� stan� si� tak niesamowity,
�e oszalejesz, kiedy na ciebie spojrz�.
W jego mieszkaniu prawie nie by�o sprz�t�w. Na stole postawi�am mojego Budd�, Budda
by� ju� t�usty od dotykania palcami, prawie nie by�o wida� jego u�miechu. M�j m�czyzna
cokolwiek dotkn��, naznacza� cieniem swoich palc�w i �ciera� te oswojone, znane oblicza
przedmiot�w; cieniutka warstwa brudu spowija�a tu wszystko, a on t�umaczy�, �e tutaj, w jego
Labiryncie, przedmioty musz� straci� swoj� jednoznaczno��. Nie rozumia�am dobrze tych
s��w, lecz by�o co� usypiaj�cego w ich melodii, m�j Budda spa� pod matowym, nieprzeniknionym
cieniem. Obchodzi�am ten st� na palcach i nieraz by�am �miertelnie zm�czona, ba�am
si� jednak siada� na krzes�ach � krzes�a rozlatywa�y si�; on mia� dziecinny zwyczaj kiwania
si� na nich i robienia przy tym tych swoich niesamowitych min. Ach, mia� jeszcze maszyn�
do pisania i wystukiwa� na niej jednym palcem d�ugie, zamglone wiersze. Ja zawsze
16
chcia�am, aby wystuka� tak r�wnie� wiersz o mnie; siada�am na pod�odze u jego st�p, k�ad�am
mu g�ow� na kolanach, ale to rozprasza�o jego wen� i szli�my w nie�wie�� po�ciel. Im cz�ciej
si� tak zdarza�o, tym bardziej odnosi�am wra�enie, i� tak�e moje cia�o traci to�samo��,
wymyka si� kontroli, mojej wiedzy nawet.
Po jakim� czasie odtr�ci� moj� mi�o��, mo�e mu si� znudzi�am, a mo�e (w tym Labiryncie
wszystko wyzbyte by�o naturalnych zwi�zk�w) w jego widzeniu odtr�cenie kobiety by�o bardziej
wyrafinowan� postaci� po��dania; by� mo�e by�o posiadaniem permanentnym � kobieta
odtr�cona stara si� wr�ci� i dopi�� swego, staje si� wierna, uleg�a i rozumiej�ca. Nie by�am
inna. Zamieszka�am na schodach przy windzie jego bloku, uda�o mi si� zdoby� klucz i, kiedy
wychodzi� jak zwykle ko�o po�udnia, cicho otwiera�am drzwi i na palcach przemyka�am przez
pr�g. Parzy�am w kuchni herbat�; szklanka sta�a przy samym pos��ku, Budda mru�y� powieki
gdy ca�owa�am jego olbrzymi go�y brzuch, kurz mi�kko spada� mi na kark i w�osy, i wyobra�a�am
sobie, �e tak �agodnie dotyka mnie on, �e jest tu jako� obecny, �e jego wstr�t i zniech�cenie
min�y, �e b�d� kobiet� jego niesamowitych marze�.
Nic wi�cej nie umia�am te� robi�, jak tylko by� tam, w tym pustym, mi�kkim od kurzu
mieszkaniu! Chcia�am tam umrze�, nigdzie indziej jak tylko tam; pi�am mocn� herbat� i
przemy�liwa�am, jak b�dzie najlepiej umrze� � to jasne, �e je�li o mnie chodzi, pragn�am
�mierci czystej, bez �adnych dodatkowych stara�... Ach! Spojrze� na niego i umrze�! Lecz on
by� bardziej konkretny � podsuwa� my�l o samob�jstwie.
Nie od pocz�tku. Gdy jeszcze wzbudza�am w nim pewne po��danie, fascynowa�a go moja
�mier� w momencie spazmu, w mi�o�ci z nim. Lubi� nagle przerywa� pieszczoty wracaj�c
nagle do tego pomys�u. Nieraz do p�nej nocy g�o�no rozprawia�, jak mog�oby to wygl�da�,
nie dopuszcza� dyskusji, nie mia�am tu nic do powiedzenia. Kiedy uk�ada� mnie na ��ku i na
pod�odze, w wyobra�onych uprzednio pozach, obchodzi� ze wszystkich stron, czasem poprawi�
jaki� niesforny pukiel, bo mia�am d�ugie rozelektryzowane w�osy, a czasem k�ad� mi na
sercu Budd� szepcz�c bez ustanku:
� Jeste� w krainie Lotofag�w, jeste� w krainie Lotofag�w...
Nie s�ysza�am jego porusze�, t�umi� je kurz, dopiero powoli dociera�o do mojej �wiadomo�ci,
�e mam sama wejrze� w krain� Lotofag�w, si�gn�� w ni� r�k� i potem tu, w tym pokoju,
pokaza� mu co� jako dow�d, �e by�am tam w rzeczywisto�ci... Ca�owa�am jego stopy i r�ce w
dziwnej pozycji, wychylona do granic niemo�liwo�ci przez parapet okna. Go��bie wirowa�y
mi nad powiekami i z do�u, z jakich� niewyczerpanych przestrzeni dochodzi� zduszony szum
miasta, szum wielu miast.
Lecz potem przesta�. Znu�y�a go moja mi�o��, moje wyznania, moja nami�tno��; chcia�,
bym przesta�a ju� istnie� w jego �wiecie, tak niedos�ownym i trudnym. Nie umia�am si� z tym
pogodzi�, wszystko na zewn�trz tego mieszkania � a by� to ju� labirynt uniesie� i daremno�ci
� wydawa�o mi si� zab�jcze, nikczemne, wrogie. Przyzwyczai�am si� zreszt� do upokorzenia,
a oswojona z tym, umia�am widzie� w upokorzeniu sensy, jakich za nic nie chcia�am utraci�.
Sama zwykle przesiadywa�am w tym domu, w tej zakurzonej pustelni; przez szyby nie
by�o wida� nieba ani s�siednich blok�w, nie by�o wida� ruchliwej ulicy, i ha�as z niej p�yn�cy
zdawa� si� mie� inne �r�d�o. Ha�as przez g�st� warstw� samotno�ci w oczekiwaniu na jego
powr�t by� sennym szeptem. Ws�uchiwa�am si� w szept, ros�a we mnie oboj�tno�� na jutro i
ros�a zawi��. Wiedzia�am ju� wtedy sporo, naprawd� sporo o jego �yciu, o jego mi�osnych
uniesieniach z innymi kobietami. W jego �yciu by�o niewiele kobiet, a jednak ka�da mog�a
wystarczy� za p� tuzina przeci�tnych postaci, wi�c czu�am zazdro��, nienawi��, pogard�;
by�am gotowa pope�ni� wszystko, byleby zniszczy� ich �lady. I powstrzymywa� mnie tylko
l�k, �e wtedy zniszczy�abym tak�e i jego wiersze, wystukiwane mozolnie jednym t�ustym
palcem na starej, rozklekotanej maszynie, ba�am si� bowiem, �e je�li pope�ni� cho� jeden
roztargniony krok, nie uda mi si� nigdy wnikn�� w t� senn�, nieprzejrzyst�, nieodgadnion�
krain� jego poezji.
17
W marzeniach spacerowa�am nieraz przez jej pustynne ziemie, odg�os moich krok�w spowija�
si� w cisz� identyczn� jak tu, tylko nie kurz, lecz ksi�ycowe �wiat�o, i nie twarz Buddy,
ale zimne, rozczarowane oczy mojego m�czyzny by�y jedynym moim towarzystwem. Gdy
wraca� p�n� noc�, nie podejrzewa� chyba, �e moment temu siedzia�am jeszcze na wyludnionej
pla�y jego wewn�trznych m�rz; nie mia� poj�cia, co rysowa�am na piasku. To nasze oddalanie
si� � chwilami dociera�o do mnie, gdy po�ykaj�c �zy g�adzi�am mojego Budd� po policzkach
� to by�a istotnie jaka� podr�. Oddalali�my si� z ogromnym p�dem w odmiennych
kierunkach, z pocz�tku k�t odchylenia by� znikomy, do dzisiaj nie wiem, co te� naprawd�
wywo�a� mog�o t� dewiacj�, i je�li nawet ja by�am winna, to wina mog�a mie� tylko dusz� �
cia�a nie mog�a mie�. Nie mia�a po prostu substancji ani formy!
M�czyzna zgadza� si� z tym i oddycha�am z ulg�. Chyba zauwa�y�, �e my�l� du�o o
wielkiej podr�y w nieznane i nie przeszkadza� mi snu� tych wyobra�e�, jakkolwiek nie zna�,
ach! nie m�g� zna� ich najg��bszej t�sknoty. Pali�a si� wieczorami lampka na radiu, w pokoju
kurz wirowa� i spada� bezszelestnie na meble, on s�ucha� muzyki nie przerywaj�c pisania, a ja
nie o�miela�am si� nawet patrze� w jego kierunku. Nie o�miela�am si� tym bardziej nigdy
pyta� o przesz�o��, o te kobiety, z kt�rymi by�; dopiero kiedy zrozumia�, �e wcale nie chcia�am
uczy� si� z ich do�wiadczenia, �e ju� naprawd� by�o mi wszystko jedno w tym jego domu,
�e nawet nie chcia�am ju� kontynuowa� dawnych naszych projekcji o tym, jak mog� z
mi�o�ci do niego umrze�, wyzna� mi, �e one wszystkie s�, �adna nie przemin�a, s� skryte
pieczo�owicie g��biej, o wiele g��biej ni� pla�a, na jak� ja umia�am dot�d wchodzi�. Nie cierpi�
g�odu ani pragnienia, nie jest im �le, ich miejsce przypomina erem lub klasztor, jest tak�e
pe�ne kurzu i st�umionego ha�asu, �wieci w nie ksi�yc, a kiedy o�wietla je mocniej, na�
sp�ywa wena. Czy chc� zobaczy� tak napisany wiersz???
Wiersz tak na oko podobny by� zupe�nie do innych, nie wida� by�o tylko liter, w pokoju
tak g�sto od kurzu... Dotyka�am bez l�ku, tak jak lubi�am dotyka� mojego ��tawego Budd�.
Kurz na pos��ku by� ju� tak g�sty, �e nie widzia�am wyrazu twarzy, nie wiem, czy pozosta�a
w niej ironia, s�ysza�am tylko powolny stukot maszyny, narastaj�cy jak warkot silnika,
na moim m�czy�nie warstwa kurzu by�a tak�e tak ci�ka jak warstwa ziemi, czu�am tylko
zapach tej ziemi, i nie uda�o mi si� uchwyci� ostatnich jego s��w.
18
Pan
Kobiecie wystarcza niekiedy, je�li m�czyzna nie umie jej zapomnie�. Wolno mu wtedy
porzuci� j� dla innej, wolno pogardza�, a jednak ta posiadana pami�� przerasta wszystko,
czego ��da�a, gdy byli jeszcze razem. Ja nale�a�am do tych, kt�rych si� nie pami�ta. To ja
przechowywa�am w sobie nienaruszone obrazy minionego, i le��c przygl�da�am si� im pewna,
�e nic nie zosta�o uronione. Lato trwa�o bezmierne nad jeziorem Pan, i pla�a ol�niewa�a
pustk�. Wiatr usypywa� wydmy, szumia�y trawy, o�lepiaj�co srebrne i nieska�one. Przychodzi�am
ju� z brzaskiem, dr�czy�a mnie bezsenno��. Obola�a od braku snu �akn�am cho�by
nadziei, �e skwar na pla�y wyczerpie mnie kt�rego� dnia. Lato gwa�townie nabrzmiewa�o
upa�em, iskrzy�o s�o�ce. Sen nie nadchodzi�, cho� wszystko by�o niby znacz�ce figury snu,
wystarczy�o przebiec je wzrokiem, po prostu zmru�y� oczy mocniej ni� zwykle. Och, nawet
kamienna droga wiod�a znad brzegu przez piaski, d�wiga�a si� a� na prze��cz, do wioski Pan,
umar�ej wioski, kt�rej biel i ostrok�tne ska�y kry�y przecie� wyroczni�! Godzi�am si� zreszt�
na sen zgo�a pusty. Jezioro po�yskiwa�o w swym regularnym owalu;
od wschodu prawie nad sam� wod� dochodzi