8397
Szczegóły |
Tytuł |
8397 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8397 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8397 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8397 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Krzysztof Boru�, S. Manczarski
Tajemnice parapsychologii
S�owo wst�pne
Zjawiska rzadko spotykane zawsze budzi�y i budz� w�tpliwo�ci i
niedowierzanie. Tak jest na przyk�ad i dzi� jeszcze z ra�eniem przez
piorun kulisty, kt�ry niewielu ludzi mia�o okazj� widzie� na w�asne oczy.
Przypomnijmy spraw� meteoryt�w, kt�rych pozaziemskie pochodzenie zosta�o w
osiemnastym wieku uznane przez Akademi� Francusk� za herezj� naukow�. Albo
alchemiczn� ide� przemiany jednych cia� w drugie, ide� odrzucon� �
pot�pion� przez fizyk� i chemi� w XIX wieku, a przywr�con� z honorami do
wysokiej godno�ci przez fizyk� wsp�czesn�. Albo � jeszcze z nowych
przyk�ad�w � spraw� komunikacji mi�dzyplanetarnej. Realizacja tej
"mrzonki" ma dla nas, Polak�w, tym wi�ksze znaczenie, �e prekursorem
astronautyki by� Konstanty Cio�kowski (1857�1935), syn polskiego zes�a�ca.
Ten sam Cio�kowski zakwestionowa� w jednej ze swych prac wydawa�oby si�
niewzruszon� w�wczas "drug� zasad� termodynamiki" w sformu�owaniu R. E.
Clausiusa (1822�1888), czyli prawo wzrostu entropii, m�wi�ce o tym, �e w
odosobnionym uk�adzie termodynamicznym nie wyst�puj� procesy odwracalne, w
szczeg�lno�ci "ciep�o nie przechodzi samorzutnie od cia�a ch�odniejszego
do cia�a bardziej ogrzanego". Z uog�lnienia tego prawa Clausius
wyprowadzi� wniosek o nieuchronno�ci "cieplnej �mierci wszech�wiata", gdy
r�nice temperatur zostan� wyr�wnane.
W wykazaniu ograniczono�ci "drugiego prawa termodynamiki" wielkie zas�ugi
po�o�y� polski fizyk Marian Smoluchowski (1872�1917), profesor
uniwersytet�w we Lwowie i Krakowie.
Ju� zreszt� Ludwig Boltzmann wysun�� przypuszczenie, �e w naturze nie ma
nic niemo�liwego, mog� by� tylko wydarzenia w najwy�szym stopniu ma�o
prawdopodobne. Takie ma�o prawdopodobne wydarzenie mo�e jednak kiedy�
zaj��. W my�l tej zasady mo�e si� zdarzy�, �e kiedy� i gdzie� w
przestrzeni wszech�wiata zbior� si� ogromne ilo�ci energii i �e z
r�wnowagi chaosu powstan� tam obdarzone w energi� �wiaty. W ten spos�b
Boltzmann nada� drugiej zasadzie termodynamiki charakter prawa
statystycznego. Ot� Smoluchowski postanowi� sprawdzi� hipotez� Boltzmanna
o statystyczno-probabilistycznym charakterze wzoru na entropi�,
wyra�aj�cego tendencj� uk�adu do przej�cia od stanu mniej prawdopodobnego
do stanu bardziej prawdopodobnego. W du�ym skr�cie rozumowanie
Smoluchowskiego by�o nast�puj�ce: je�eli entropia ma rzeczywi�cie
charakter statystyczny, to dla mikrouk�adu jej wielko�� powinna si�
odchyla� od warto�ci przeci�tnej w tym samym stopniu in plus, jak in
minus, czyli podlega� fluktuacjom. Przede wszystkim wi�c w mikroskali
powinny wyst�powa� procesy "antyentropijne". Do�wiadczalnym potwierdzeniem
s�uszno�ci tego wniosku s� wahania wok� �redniego stanu (r�wnowagi)
uk�adu wyst�puj�ce w takich zjawiskach, jak ruchy Browna (zygzakowate
ruchy cz�stek zawieszonych w cieczy lub gazie), fluktuacje st�e� czy
opalescencja.
W uj�ciu lapidarnym wszystkie zjawiska s� wi�c w zasadzie odwracalne.
Pozornie jednokierunkowy bieg proces�w, kt�re obserwujemy, sprowadza si�
do d�ugiego stosunkowo czasu powrotu (patrz I. Szumilewicz: Teoria �mierci
cieplnej wszech�wiata. PWN, Warszawa 1961 oraz O kierunku up�ywu czasu
PWN, Warszawa 1964).
Niew�tpliwie we wszech�wiecie istniej� procesy przebiegaj�ce, podobnie jak
ruchy Browna, wbrew drugiemu prawu termodynamiki.
Spo�r�d autor�w ostatniej doby ciekaw� wypowied� na temat zjawisk
prawdopodobnych i nieprawdopodobnych czytamy w ksi��ce Alberta
Szent-Gyorgy�, laureata Nagrody Nobla z biochemii w 1937, Wst�p do
biologii submolekularnej, PWN, Warszawa 1968:
"Fizyka jest nauk� prawdopodobie�stw. Je�li proces przebiega 999 razy w
jednym kierunku i tylko 1 raz w odwrotnym, fizyk nie zawaha si� przyj��
pierwszy kierunek jako pewny. Biologia jest nauk� o zjawiskach
nieprawdopodobnych i my�l�, �e, w zasadzie, organizm �ywy funkcjonuje na
bazie reakcji, kt�re s� statystycznie nieprawdopodobne". Szent-Gyorgyi
przestrzega: "Biolog zale�ny jest od s�d�w fizyka, ale powinien ostro�nie
podchodzi� do stosowania kryteri�w prawdopodobie�stwa".
Powy�sza uwaga jest wa�na z tego wzgl�du, �e matematyka stosuje przede
wszystkim prawdopodobie�stwo "a priori" lub "a posteriori" (Bayes). Bardzo
wa�n� rol� gra te� wyb�r rozk�adu prawdopodobie�stw: mo�e to by� rozk�ad
normalny (Gaussa), rozk�ad Poissona (prawo wydarze� rzadkich), rozk�ad
dwumianowy, rozk�ad Eeyleigha (random walk), "prawo serii", rozk�ad
logistyczny i wiele innych (patrz: J. M. Smith oraz J. Beisson Matematyka
w biologii).
Powt�rzmy raz jeszcze za Boltzmannem, i� w naturze nie ma nic
niemo�liwego, mog� by� tylko wydarzenia w najwy�szym stopniu ma�o
prawdopodobne.
Perrin obliczy�, �e na to, aby ceg�a wa��ca 1 kg zosta�a na skutek ruch�w
Browna d�wigni�ta na wysoko�� II pi�tra, trzeba czeka� wi�cej ni�
1010000000000 lat.
Obliczenia tego rodzaju nie nale�y bynajmniej traktowa� jak rozwa�ania
scholastycznego typu: "ile anio��w mo�e pomie�ci� si� na g��wce
szpilki"... Perrin � fizykochemik � by� trze�wym i rzeczowym
eksperymentatorem. Jego do�wiadczenie, stwierdzaj�ce � niezgodny z
postulatem Clausiusa � aerostatyczny rozk�ad zawiesiny w cieczy (pionowy
rozk�ad przeci�tnej g�sto�ci gumiguty) i wyznaczenie na tej drodze liczby
Avogadry, nale�y do najbardziej klasycznych eksperyment�w fizyki
wsp�czesnej (1908 r.).
Kto w�tpi jeszcze w realno�� wydarze� tak nieprawdopodobnych, jak
odst�pstwo od prawa dyfuzji, niech spojrzy na b��kit nieba. Nie
widzieliby�my tego b��kitu, gdyby nie ci�g�e fluktuacje g�sto�ci,
dzia�aj�ce podobnie jak zawiesina. Jest to tzw. cz�steczkowe zjawisko
Tyndalla.
Musimy wi�c liczy� si� z tym, �e i my mo�emy w �yciu codziennym napotka�
fakt, kt�ry tak dalece odbiega od norm naszego zwyk�ego do�wiadczenia, i�
nale�y nazwa� go "wydarzeniem nieprawdopodobnym". Uprzytomnienie sobie
realnej mo�liwo�ci takiego faktu stanowi niew�tpliwie powa�ny wstrz�s.
Mimo woli nasuwa si� pytanie: czy niekt�re spo�r�d tzw. cud�w i objaw�w
nadprzyrodzonych lub � inaczej m�wi�c � paranormalnych nie nale�� do
zjawisk tej kategorii?
Wok� poj�cia "entropii", "negentropii" oraz proces�w odwracalnych i
nieodwracalnych wywi�za�y si� zaciek�e � nieraz kontrowersyjne dyskusje,
kt�rych wci�� jeszcze nie mo�na uwa�a� za zako�czone. Na przyk�ad
Mahlberger powo�uj�c si� na Smoluchowskiego wskazuje, �e prawid�owa
interpretacja statystycznego sformu�owania drugiej zasady termodynamiki
prowadzi do stwierdzenia jej symetryczno�ci wzgl�dem czasu. W ten spos�b
dyskusja obj�a realno�� istnienia ujemnego czasu..
W ostatnich latach dobrze znane jest na terenie mi�dzynarodowym nazwisko
prof. D. I. B�ochincewa. W jednej z ostatnich prac � Przestrze� i czas w
mikro�wiecie (1970) � relacjonuje on swe stanowisko w stosunku do teorii
czasoprzestrzeni Einsteina � Minkowskiego. Dochodzi on do wniosku, �e w
mikro�wiecie poj�cie "wcze�niej" lub "p�niej" przestaje obowi�zywa� (str.
255-256). Jeszcze wcze�niej podobne stanowisko odno�nie "zwi�zku
przyczynowego" mo�na znale�� w polskiej literaturze filozoficznej (J.
�ukasiewicz: Analiza i konstrukcja poj�cia przyczyny w pracy: Z zagadnie�
logiki i filozofii. 1961). Poniewa� w jednym z wzor�w na "splot, czyli
zwi�zek przyczynowy" nie wyst�puje wielko�� czasu, �ukasiewicz wyci�ga
nast�puj�cy wniosek: "Stosunek czasowy jest oboj�tny dla powi�zania
przyczynowego, przyczyna nie musi poprzedza� skutku, mo�e nawet nast�powa�
po nim".
Zacytowane wypowiedzi s� niezmiernie cenne dla zorientowania si�, jakie
mo�e by� naukowe podej�cie do tematyki "parapsychologii" czy
"psychotroniki", a w szczeg�lno�ci do sprawy prognozowania wydarze�
przysz�ych. R�wnocze�nie wida�, na jakie trudno�ci natrafiaj� autorzy,
kt�rzy maj� zamiar spopularyzowa�, lecz nie "zwulgaryzowa�", nowe kierunki
bada� naukowych.
Nale�y przede wszystkim liczy� si� z tym, �e terminy matematyczne nie
zawsze maj� odpowiedniki w j�zyku potocznym. Nie wolno te� zapomina�, �e
opisy matematyczne maj� charakter modelowy. Jest du�o spostrze�e�
hipotetycznych, na kt�re nie mo�na da� zdecydowanej odpowiedzi, czy mog�
by� one wyja�nione obiektywnie, czy te� nie mog�. W zagadnienia tego typu
obfituje przede wszystkim kosmogonia.
Przyjmuj�c tez� o zjawiskach odwracalnych, okresowych lub
quasi-okresowych, nie mo�na r�wnie� zapomina� o przebiegach,
pozostawiaj�cych po sobie trwa�e �lady. Umiej�tno�� odczytywania tych
�lad�w jest te� jednym z przedmiot�w zainteresowania psychotroniki. Siady
s� wynikiem r�nego rodzaju zjawisk nieliniowych, czyli nieodwracalnych
zniekszta�ce� w r�nych cia�ach �ywych i martwych. Siady mog� by� bardzo
r�nego typu: mechaniczne, chemiczne, akustyczne, plazmowe lub mieszane
(np. w wyniku fal Alvena). Szczeg�lnie efektownym fenomenem �ladowym jest
tzw. hologram.
W ostatnich czasach nauka zapozna�a si� ze �ladami wywo�ywanymi przez
r�norakie tzw. "fale uderzeniowe", powodowane przez wybuchy bomb
atomowych, silniki odrzutowe lub r�nego rodzaju sprz�t komunikacyjny oraz
przemys�owy.
Do podstawowych zagadnie� wsp�czesnej biofizyki, b�d�cych przedmiotem
szczeg�lnego zainteresowania psychotroniki, nale�y sprawa zdalnych
oddzia�ywa� energetyczno-informacyjnych mi�dzy organizmami �ywymi i
materi� martw�, zw�aszcza za po�rednictwem fal elektromagnetycznych.
Wy�ania si� tu wiele bardzo ciekawych problem�w.
W zwi�zku z rozwojem wielkiej chemii cierpimy coraz cz�ciej na choroby
uczuleniowe i r�norodne stresy. Zjawisko nadwra�liwo�ci, czyli
hiperestezji, odkry� i bada� Charles Richet, ale przecie� to zjawisko jest
nadal przedmiotem zainteresowa� parapsychologii i psychotroniki. Do takich
samych zagadnie� nale�y fenomen widzenia sk�rnego, odkryty jeszcze w XIX
wieku i b�d�cy obecnie przedmiotem studi�w naukowych w wielu krajach, m.
in. w ZSRR, USA i Francji.
Nauka wsp�czesna zmusza cz�owieka do coraz wi�kszej skromno�ci. Jeszcze
do niedawna byli�my przekonani, i� cz�owiek dokona� szeregu wynalazk�w,
jak np. w dziedzinie telekomunikacji. Tymczasem obecnie coraz wyra�niej
dochodzimy do wniosku, i� ludzie ich nie wynale�li, lecz raczej tylko
odkryli. Najr�niejszych wynalazk�w dokona�a w drodze ewolucji sama
przyroda.
Do powy�szych wniosk�w prowadzi szybki rozw�j w ostatnich czasach takich
dyscyplin czy kierunk�w, jak cybernetyka (w szczeg�lno�ci matematyczna
teoria informacji), fizyka, chemia, biofizyka, biochemia, bionika,
geofizyka, geochemia, elektronika, chemiotronika, biologia submolekularna,
genetyka matematyczna, fizyka molekularna i quasi-cz�stek, astrofizyka
magnetochemia, paleobiochemia, automatyka i technika komputerowa.
Na zako�czenie przypomn� tez� nowoczesnej fizyki: od wydarze� mo�liwych do
tzw. wydarze� nieprawdopodobnych istnieje ci�g�e przej�cie.
"Sekret wszystkich odkrywc�w polega � jak twierdzi Liebig � na tym, �e nie
uznaj� oni rzeczy niemo�liwych".
Prof. dr Stefan Manczarski
Wstecz / Spis Tre�ci / Dalej
I. Duchy, media i uczeni
Przedziwne doznania, odgadywanie my�li, przeczucia, glosy wewn�trzne,
wizje odleg�ych zdarze� i sny wieszcze... W�adza duchowa nad w�asnym
cia�em, nad innymi lud�mi, nad zwierz�tami, ro�linami, przedmiotami
martwymi...
Czy istnieje druga r�wnie zagadkowa, fascynuj�ca cz�owieka od tak dawna �
chyba od zarania ludzko�ci � a tak nieuchwytna poznawczo sfera zjawisk?
M�wi� o nich pradawne mity i kroniki historyczne, �wi�te ksi�gi i
protok�y z proces�w czarownic, sprawozdania z eksperyment�w mediumicznych
i niezliczone relacje z "osobistych do�wiadcze�"... Wiara w realno�� tych
zjawisk jest zadziwiaj�co trwa�a, nie liczy si� z negatywnym stosunkiem
ko�cio�a ani sceptycyzmem nauki. Cz�sto towarzysz� jej mistyczne
wyobra�enia, i� poza �wiatem dost�pnym naszym
zmys�om i narz�dziom badawczym istnieje niepoznawalny �wiat zjawisk
niematerialnych, �wiat duch�w i si� nadprzyrodzonych, -kt�ry jakoby
manifestuje si� w owych zadziwiaj�cych, "nadnaturalnych" zjawiskach.
W ci�gu ostatnich dwu wiek�w sprawa realno�ci i rzeczywistego pod�o�a
owych paranormalnych, czyli nie mieszcz�cych si� w kr�gu powszechno�ci i
powszednio�ci dysipozycji psychicznych przykuwa�a r�wnie� raz po raz uwag�
lekarzy i uczonych. Jednak systematyczniejsze badania w tym zakresie
podejmowane by�y rzadko i z obaw� przed zarzutami pseudonaukowo�ci. Brak
rozstrzygaj�cych wynik�w, mylne interpretacje oraz nagromadzone wok�
przedmiotu tych bada� nieporozumienia i uprzedzenia nie u�atwia�y sytuacji
i dziedzina zjawisk zwanych parapsychicznymi (termin r�wnie� myl�cy �
sugeruj�cy, i� chodzi tu o zjawiska "obok" czy "nadpsychiczne")
pozostawa�a stale poza obszarem zainteresowania nauk przyrodniczych. Czy
zreszt� mo�na si� temu dziwi�, je�li si� zwa�y, �e pierwszym problemem,
przed jakim stan�li badacze, by�y tu tajemnicze "sygna�y zza grobu?..."
1. Spirytyzm
Po�owa XIX wieku � czasy Faradaya, Maxwella, Darwina i Comte'a, czasy
m�odo�ci Pasteura, Mendelejewa i Marksa... Empiryzm wspomagany krytycyzmem
i realizmem toruje drog� poznaniu i post�powi technologicznemu. W walce o
oczyszczenie nauki z wszelkiej metafizyki, dogmatyzmu i przes�d�w tworz�
si� zasadnicze elementy nowoczesnego, przyrodniczego obrazu �wiata.
I w�a�nie w�wczas � w po�owie XIX wieku � docieraj� zza oceanu do Europy
przedziwne wie�ci o zjawiskach, b�d�cych jawnym wyzwaniem rzuconym
naukowemu poznaniu. Ich �wiadkowie stwierdzaj�, i� uda�o si� "ponad
wszelk� w�tpliwo��" nawi�za� kontakt ze �wiatem pozagrobowym, co, rzecz
jasna, oznacza� musi zasadnicz� rewizj� pogl�d�w na przyrod� i natur�
ludzk�. Okazuje si� przy tym, �e nawi�zanie ��czno�ci, a zw�aszcza dialogu
z duchami, nie jest bynajmniej trudne � wystarczy znale�� cz�owieka
obdarzonego zdolno�ci� po�redniczenia mi�dzy "tym" a "tamtym" �wiatem.
Takich za� ludzi mog�cych pe�ni� rol� "�rodka przekazu", czyli � po
angielsku � "medium", pono� wcale nie jest ma�o, tyle �e sami nie zdaj�
sobie sprawy ze swych niezwyk�ych w�a�ciwo�ci. Trzeba wi�c szuka�
kontakt�w z "tamtym �wiatem" nawet u siebie w domu � a nu� c�rka czy �ona
oka�� si� wspania�ym medium...
Szybko wi�c poczynaj� szerzy� si� najpierw w Stanach Zjednoczonych,
wkr�tce i w Europie, "duchownicze" praktyki, przybieraj�ce w niekt�rych
krajach posta� niemal epidemii ogarniaj�cej salony arystokracji i bogatego
mieszcza�stwa. �wiat naukowy, rzecz jasna, nie mo�e zamyka� oczu na fakty.
Ale i on jest zaskoczony i podzielony. Co prawda, zdecydowani materiali�ci
i pozytywd�ci kpi� z "duchowniotwa", nazywanego p�niej ju� powszechnie
"spirytyzmem", ale nie brak tak�e wybitnych przedstawicieli nauk
przyrodniczych sk�onnych uzna� realno�� obserwowanych zjawisk.
Czy jednak rzeczywi�cie "epidemia spirytystyczna" by�a w owym czasie czym�
zaskakuj�cym? Sto lat wcze�niej z podobnymi rewelacjami "naukowymi"
wyst�puje Emanuel Swedenborg (1688 � 1772). Ucze� Newtona i Halleya,
wybitny szwedzki uczony i wynalazca, autor szeregu dzie� z zakresu fizyki,
chemii, astronomii, geologii i filozofii, cz�onek Akademii Nauk w Uppsali,
asesor zarz�du kopal� pa�stwowych, �wietny organizator 5 ekonomista, w
roku 1743 doznaje "ol�nienia". Osi�gn�� � jak o�wiadcza � dar widzenia
duchowego i komunikowania si� z duchami zmar�ych. Og�asza wi�c �wiatu, i�
z rozkazu bo�ego zak�ada nowy ko�ci� (tzw. Now� Jerozolim�), porzuca
ca�kowicie prac� naukow�, rezygnuje ze stanowisk publicznych i po�wi�ca
si� wy��cznie pisaniu dzie� na tematy religijne o tre�ci mistycznej i
wizjonerskiej, sp�dzaj�c reszt� swego �ycia na rozmowach z duchami i
anio�ami. Te typowe objawy zaburze� psychicznych � urojenia i halucynacje
� przyjmowane s� w�wczas do�� powszechnie jako dow�d "nawiedzenia".
Swedenborg zdobywa s�aw� jako prorok i jasnowidz. Wyznawcy jego idei
organizuj� w 1788 r. w Anglii odr�bne ugrupowanie religijne, kt�re
podejmuje r�wnie� dzia�alno�� w Niemczech i Stanach Zjednoczonych.
Je�li jednak ziarnem by�y paranoiczne wizje Swedenborga, to gleb� pod
bujny rozkwit "duchownictwa" w XIX wieku przygotowa� w niema�ym stopniu
romantyzm. Przecie� on w�a�nie, czerpi�c szeroko z idei "proroka p�nocy",
zapowiada� tryumf ducha nad materi�, g�osi� prymat wiary i uczucia nad
"m�drca szkie�kiem i okiem", gardzi� post�pem cywilizacyjnym, szukaj�c
oparcia w tradycji i wierzeniach ludowych. Poci�ga�a go wszelka
niezwyk�o��, fantastyka, si�y tajemne, charyzma, i tym karmi� wyobra�ni�
odbiorc�w tworzonej przez siebie sztuki.
Romantycy nie znale�li jednak wsp�lnego j�zyka ze spirytystami. Szybko
nast�pi�o rozczarowanie. Spirytyzm nie wzbogaci� w czymkolwiek idei
romantyk�w. Przeciwnie � od samego pocz�tku by�
ra��c� wulgaryzacj� ich marze� o "kr�lestwie ducha".
W 1848 roku w miejscowo�ci Hydesville, niedaleko Rochester w stanie Nowy
Jork w domu farmera Johna Foxa, pewnego wieczoru us�yszane pukanie w
�ciany i szmery przypominaj�ce odg�osy przesuwania ci�kich przedmiot�w.
Zjawiska te pocz�y si� powtarza�, a wyst�powa�y tylko w obecno�ci c�rek
farmera � o�mioletniej Margaret i sze�cioletniej Kate. Dziewczynki nie
tylko przyjmowa�y bez obaw manifestowanie si� ducha, ale wymy�li�y nawet
spos�b porozumiewania si� z pukaj�c� istot�: odpowiada�a ona na ich
pytania w ten spos�b, �e trzy stukni�cia oznacza�y potwierdzenie, za�
jedno � zaprzeczenie.
Dom Fox�w w Hydesville � kolebka spirytyzmu.
Gdy zdolno�ci "medialne" Margaret i Kate sta�y si� g�o�ne w okolicy �
starsza ich siostra Leah, zamieszka�a w Rochester, wzi�a spraw� w woje
r�ce i od 1849 roku pocz�a urz�dza� p�atne zebrania pokazami kontakt�w ze
�wiatem duch�w. W roku 1850 .organizowa�a pierwsze seanse w Nowym Jorku i
cho� nie brak by�o sprawozda� prasowych utrzymanych w siceptyczlym tonie �
szeregi entuzjast�w szybko ros�y. Leah za�o�y�a te� wkr�tce pierwsze w
�wiecie towarzystwo spirytystyczne; pocz�y mno�y� si� k�ka pr�buj�ce
nawi�za� ��czno�� z "za�wiatami"; pojawi�y si� mow� media zdolne
produkowa� zjawiska nie tylko d�wi�kowe, ale tak�e mechaniczne (ruchy
mebli, powiewy, dotkni�cia), a nawet optyczne �wiecenia, zjawy).
W ci�gu paru lat ruch spirytystyczny rozszerzy� si� na Europ�, ogarniaj�c
sfery arystokratyczne i dwory panuj�ce Ma�gorzata Fox uczestniczy�a
seansach z kr�low� Wiktori�, za� Katarzyna � z carem Aleksandrem III).
Udoskonalano te� szybko metody komunikowania si� z duchami. Wa�n� rol�
pocz�� odgrywa� stolik zwany "wiruj�cym" (tj. obracaj�cy si�), zar�wno
jako "o�rodek koncentracji psychicznej" uczestnik�w seansu, jak te� jako
�r�d�o sygna��w d�wi�kowych czy mechanicznych. Je�li w seansie
uczestniczy�o uzdolnione medium, nierzadko wystarczy�o zasi��� przy
stoliku, po�o�y� na nim d�onie tak, aby stykaj�c si� ze sob� tworzy�y kr�g
"magnetyczny", a stolik zaczyna� si� porusza�, wystukiwa� sygna�y wed�ug
jakiego� ustalonego umownie kodu (np. liczba stukni�� wskazywa�a liter� w
kolejno�ci ponumerowania), z kt�rych powstawa�y s�owa i ca�e zdania.
Taki spos�b porozumiewania zajmowa� jednak wiele czasu i ju� stosunkowo
wcze�nie pocz�to stosowa� dalsze udoskonalenia techniczne. Na kraw�dzi
sto�u wypisywano litery, a po stole posuwa� si� odwr�cony spodem do g�ry
talerzyk, na kt�rym spoczywa�y palce uczestnik�w seansu z medium na czele.
Talerzyk w�drowa� po powierzchni stolika, wskazuj�c kolejno litery
przekazywanego przez duchy komunikatu zza grobu. Jeszcze wygodniejsza by�a
ekierka z osadzonym w niej o��wkiem, kt�ry pozostawia� trwa�e znaki.
Chocia� efekty fizyczne wywo�ywane przez media je�y�y nieraz W�os na
g�owie uczestnikom seans�w, do�wiadczeni spiryty�ci cenili wy�ej media
"psychiczne" od "fizycznych". Co prawda "duchy" nie manifestowa�y si�
przez nie tak namacalnie jak przez .te ostatnie, ale jakie� bogactwo
przekazywanych informacji dawa�o np. "automatyczne pismo".
Medium w transie poczyna pisa�, a ruchami jego r�ki kieruje rzekomo
przyby�y z za�wiat�w "duch", kt�ry odpowiada w ten spos�b na pytania
uczestnik�w seansu. Nie jest to pisanie pod dyktando � s� to ca�kowicie
nie�wiadome, automatyczne ruchy, jak gdyby r�k� medium prowadzi�a inna
osoba.
Czasem tego rodzaju zdolno�ci medialne ujawnia�y si� podczas seansu
niespodziewanie, z zadziwiaj�c� si��. Do stolika zasiada�y osoby nie
przejawiaj�ce uprzednio �adnych w�a�ciwo�ci medialnych: ujmowa�y wsp�lnie
jeden o��wek i oto, po pewnym czasie, zaczyna� on pisa� mniej lub wi�cej
sensowne zdania, ku ogromnemu zdziwieniu obecnych.
Przyk�adem takich spontanicznie ujawniaj�cych si� zdolno�ci by�a seria
seans�w spirytystycznych przeprowadzonych w latach 1854�1863 w pa�acu
hrabiego Gustawa Olizara (1798�1865) w Dre�nie. Hr. Olizar � poeta i
romantyk, przyjaciel Mickiewicza i dekabryst�w1, w okresie wzrastaj�cej
fali zainteresowania spirytyzmem postanowi� spr�bowa�, czy i jemu, w
gronie najbli�szej rodziny, nie uda si� nawi�za� kontaktu z duchami. Ju�
pierwszy seans, przeprowadzony 1 pa�dziernika 1854 r. z c�rk� Lili
Chodkiewiczow� i bratanic� "Wiktori�, przyni�s� pe�ny sukces � o��wek
trzymany przez obie .panie pocz�� "sam" pisa�. I odt�d na d�ugie lata
tajemnicza istota, nazywaj�ca siebie "Alma�enn�", bywa�a sta�ym go�ciem w
pa�acu Olizar�w.
Protok�y z tych seansowi sporz�dzane przez Olizara; rzucaj� sporo �wiat�a
na psychologiczny mechanizm kontakt�w spirytystycznych2.
Z tre�ci sprawozda� hr. Gustawa mo�na �atwo wywnioskowa�, �e funkcje
medium! kieruj�cego ruchami o��wka pe�ni�a Liii, jakkolwiek Wiktoria chyba
te� w pewnym, stopniu wp�ywa�a na biegi "przekazu". Czynnikiem
sprzyjaj�cym atmosferze silnego zaanga�owania emocjonalnego, niezb�dnego
do ujawnienia si� zdolno�ci medialnych, by�a tu � obok wiary w mo�liwo�ci
nawi�zania kontaktu z za�wiatami, spot�gowanej' jeszcze pierwszym, szybkim
"sukcesem" � napi�ta sytuacja polityczna i rodz�ce si� nadzieje odzyskania
niepodleg�o�ci przez Polsk�, wi�zane z wojn� krymsk�.
Niestety, sam "duch", chocia� okaza� si� nader interesuj�c� osobowo�ci�,
zawi�d� oczekiwania Olizar�w. Jego zdolno�ci jasnowidcze i wieszcze
okaza�y si� bardzo ograniczone: nie chcia� (a mo�e nie potrafi�) wyja�ni�,
co si� sta�o z zaginionymi w pa�acu pieni�dzmi, a w sprawach wielkiej
polityki myli� si� fatalnie przepowiadaj�c np. wzi�cie Sewastopola przez
Francuz�w i powstanie Polski z niewoli, jako "monarchicznej republiki" w
dziewi�� miesi�cy po zawarciu pokoju na Morzu Czarnym...
Nie wszyscy �atwo ulegali "epidemii" spirytystycznej. W miar� jak ruch
"duchownictwa" poszerza� teren geograficzny i spo�eczny swych wp�yw�w,
wzrasta�y nie tylko szeregi entuzjast�w, ale i sceptyk�w. P�atne publiczne
pokazy, komercjalny charakter dzia�alno�ci wielu medi�w, narzucane przez
media i organizator�w seans�w ograniczenia dotycz�ce warunk�w kontroli
(ciemno��, parawany, szafka itp.) budzi�y nieufno��, nie m�wi�c ju� o
samej formie i tre�ci przekaz�w.
O tym, �e nieufno�� by�a uzasadniona � �wiadczy�y coraz cz�stsze przypadki
�apania medi�w na oszustwie, i to zar�wno przez specjalnie powo�ane
komisje z�o�one z naukowc�w, a czasem i zawodowych iluzjonist�w, jak te�
po prostu sceptycznie nastawionych uczestnik�w "eksperyment�w".
(Najci�szy jednak cios � jak mog�o si� wydawa� � zada�y spirytyzmowl same
siostry Fox: 21 pa�dziernika 1888 roku na �amach New York World ukaza�o
si� o�wiadczenie Ma�gorzaty3, w kt�rym ujawnia ona mechanizm fabrykowania
tajemniczych stuk�w i trzask�w. Og�oszenie owych rewelacyjnych wyzna�,
potwierdzonych zreszt� p�niej przez Katarzyn�, by�o swoist� zemst� obu
si�str na Leah, z kt�r� si� por�ni�y.
Wyznanie Ma�gorzaty Fox stanowi potwierdzenie s�uszno�ci podejrze�
sceptyk�w i zastrze�e� wysuwanych przez komisje naukowe niemal od pocz�tku
dzia�alno�ci si�str. Ju� w roku 1850 kilku obserwator�w (m. dm. lekarz
E.P. Longworthy i J. W. Hurn z Rochester oraz duchowni J. M. Austin i D.
Potts) prawid�owo okre�li�o �r�d�o d�wi�k�w, a nawet niekt�rzy z nich
demonstrowali publicznie spos�b ich wytwarzania poprzez trzaskanie w
.stawach palc�w n�g. Do podobnych wniosk�w � tj. �e d�wi�ki s� wytwarzane
przez siostry Fox � dosz�y komisje uniwersyteckie z Buffalo, Haryardu i
Pensylwanii.
Czy jednak zawsze zjawiska wyst�puj�ce na seansach spirytystycznych by�y
zamierzonym oszustwem � sztuczkami rzekomych medi�w lub � jak si� to
czasem zdarza�o � dowcipnisi�w spo�r�d uczestnik�w eksperyment�w1,
pr�buj�cych zabawi� si� kosztem entuzjast�w ��czno�ci ze �wiatem
pozagrobowym? Takie uog�lnienie by�oby nies�uszne. Nierzadko bowiem
szczero�� w zachowaniu si� medium mo�na uzna� za niew�tpliw�. I nie chodzi
tu tylko o przypadki zaburze� psychicznych � uroje� i omam�w u medi�w
cierpi�cych ,na schizofreni�. R�wnie� w stanie hipnozy i silnej sugestii
czy autosugestii, charakterystycznej dla tzw. transu, wyst�puj� przejawy �
ograniczenia �wiadomo�ci. Rzecz w tym, �e media mog� oszukiwa�, ale mog�
te� oszukiwa� si� same � po prostu b��dnie interpretowa� produkowane przez
siebie nie�wiadomie zjawiska. Nie ma te� alternatywy, �e spiryty�ci
rzeczywi�cie nawi�zuj� za po�rednictwem medi�w kontakt ze �wiatem duch�w
albo s� oszukiwani przez rzekome media. Istnieje jeszcze trzecia mo�liwo��
� �e zar�wno bierni uczestnicy seans�w, jak i media s� ofiarami
nieporozumienia.
Czym jednak wyt�umaczy� stukania i ruchy stolik�w oraz przesuwanie si�
talerzyk�w i ekierek, na kt�rych spoczywaj� palce uczestnik�w seansu, w
przypadkach, gdy z ca�� pewno�ci� mo�na wykluczy� �wiadome oszuka�cze
dzia�anie?
Pierwsza prawid�owa odpowied� dana zosta�a zaledwie w par� lat po
narodzinach spirytyzmu. Ju� bowiem w roku 1852 znakomity fizyk i chemik
angielski Michael Faraday (1791�1867) wykaza� do�wiadczalnie, i� ruchy
tych przedmiot�w powodowane s� mimowolnymi ruchami r�k ludzkich. Przyrz�d
s�u��cy temu celowi by� bardzo prosty: sk�ada� si� z dw�ch tekturek i
szklanych wa�k�w mi�dzy nimi. Do g�rnej tekturki przymocowana by�a s�omka,
jako wska�nik ruchu. Cz�owiek opiera� lekko d�o� na g�rnej tekturce i mia�
za zadanie utrzymywanie przyrz�du w bezruchu. By�o to �atwe dop�ty, dop�ki
patrzy� na s�omk� i m�g� kontrolowa� swe ruchy, gdy jednak tylko odwr�ci�
wzrok, tekturka poczyna�a przesuwa� si� to w prz�d, to w ty�, mimo i�
stara� si� on nie dopuszcza� do mimowolnych ruch�w.
Eksperymentalne wykazanie istnienia ruch�w mimowolnych stanowi�o, rzecz
jasna, tylko wst�pny, cho� zasadniczy (krok do wyja�nienia
spirytystycznych fenomen�w. Przecie� na stole opieraj� si� r�ce wielu
uczestnik�w seansu i ich ruchy mimowolne nie mog� by� skoordynowane.
Mo�na jeszcze zrozumie�, i� mimowolne ruchy r�nych ludzi, dodaj�c si� i
odejmuj�c, powoduj� w pewnych chwilach ruch stolika, a w konsekwencji
pojedyncze i przypadkowe stukni�cia. Ale przecie� stolik nie tylko stuka,
lecz wystukuje, wed�ug ustalonego z g�ry kodu, litery wi���ce si� w s�owa
i ca�e zdania. Jak to si� dzieje?
Ot� ruchy r�k, cho� s� mimowolne, nie s� tu ca�kowicie przypadkowe, lecz
podlegaj� wp�ywom bod�c�w my�lowych. T� w�a�ciwo�� psychofizjologiczn�
znano ju� w staro�ytno�ci. Jednym z najstarszych przyrz�d�w
wykorzystywanych do wr�b by�o wahad�o ze sznurka z zawieszonym na nim
ci�arkiem.
Je�li (b�dziemy trzyma� w palcach takie wahad�o z poleceniem, aby nim nie
rusza�, a jednocze�nie intensywnie b�dziemy my�le� o okre�lonym kierunku
ruchu, to rzeczywi�cie po pewnym czasie wahad�o pocznie zachowywa� si�
zgodnie z naszym �yczeniem, chocia� �wiadomie nie uczynili�my nic aby je
rozko�ysa�.
Wp�yw my�li na nie�wiadome ruchy nie jest bynajmniej rzadkim zjawiskiem.
Wystarczy przyjrze� si� r�kom kibic�w na meczu bokserskim w momentach
szczeg�lnego napi�cia emocjonalnego...
Nikogo tonie dziwi � traktujemy takie odruchy jako naturaln� reakcj�.
Czasem jednak, gdy warunki sprzyjaj� atmosferze niezwyk�o�ci, przejawy
ruch�w mimowolnych mog� by� interpretowane zupe�nie fa�szywie, stwarzaj�c
wra�enie dzia�ania jakich� tajemniczych, pot�nych, demonicznych si�...
Seans spirytystyczny z udzia�em medium � Jana Guzika (w �rodku).
Znany w okresie mi�dzywojennym badacz zjawisk parapsychologicznych i autor
popularnych publikacji na temat okultyzmu, spirytyzmu i mediumizmu, Ludwik
Szezepa�ski (1877�1954), w swej ksi��ce Mediumizm wsp�czesny i wielkie
media polskie opisuje tego rodzaju przypadek bardzo efektownego przejawu
ruch�w mimowolnych, kt�rego by� �wiadkiem w koszarach na �abzowie w
Krakowie w latach dwudziestych4. Ci�ki st�, na kt�rym spoczywa�y d�onie
kilku �o�nierzy lub oficer�w, wykonywa� na komend� "czarodzieja" �
starszego ogniomistrza � gwa�towne ruchy i podskoki ku ogromnemu
zdziwieniu uczestnik�w eksperyment�w.
Niezwyk�e zachowanie sto�u nie by�o zaaran�owanym oszustwem. Wyst�pi�o tu
zjawisko czynno�ci automatycznych powodowanych �ywymi wyobra�eniami, czyli
przejaw tzw. czynno�ci ideomotorycznych. Oczywi�cie, aby mog�o doj�� do
podobnych efekt�w, g��wni "aktorzy" musz� by� w wysokim stopniu podatni na
sugesti� (we wspomnianym przypadku sprzyja�o jej wdro�enie reakcji na
komend� wojskow�) i � rzecz jasna � zupe�nie nie orientowa� si� w istocie
produkowanych przez siebie zjawisk.
Interesuj�ce �wiat�o na mechanizm tworzenia "komunikat�w" spirytystycznych
i rol� medium w seansach rzucaj� do�wiadczenia przeprowadzane za pomoc�
urz�dzenia zwanego kimografem. Urz�dzenie to umo�liwia rejestrowanie
ruch�w r�k uczestnik�w seansu. Jak wynika�o z otrzymanych krzywych, w
czasie seans�w bez udzia�u medium W pocz�tkowym okresie ruchy
ideomotoryczne uczestnik�w nie s� r�wnoczesne i skoordynowane, niemniej,
sumuj�c si�, mog� powodowa� poruszanie si� stolik�w czy talerzyk�w. Stolik
poczyna ko�ysa� si� w spos�b przypadkowy wystukuj�c litery. Talerzyk d�ugo
b��dzi w�r�d liter wypisanych na stole, a� wreszcie zacznie si� z nich
klei� jakie� mniej lub wi�cej sensowne s�owo. Ju� zreszt� z chwil�
pojawienia si� pierwszej sylaby ruchy staj� si� bardziej skoordynowane,
gdy� uczestnicy domy�laj� si� kolejnych liter ,i mimowolnie wp�ywaj� na
ich dob�r. W ten spos�b mo�na otrzyma� niekiedy zupe�nie sensowne
odpowiedzi na zadane "duchowi" pytania. Udzia� medium w seansie nie tylko
przyspiesza proces tworzenia "komunikat�w", ale nadaje mu cz�sto, ju� od
samego pocz�tku, charakter programowy. Medium bowiem to w�a�nie ten
uczestnik seansu, kt�ry ma szczeg�lnie rozwini�te zdolno�ci
ideomotoryczne. St�d te� przejmuje on inicjatyw�, a wp�yw jego wyobra�e�
na ruchy stolika czy talerzyka jest decyduj�cy. Dotyczy to zreszt� nie
tylko znanych, wypr�bowanych ju� medi�w, ale niejednokrotnie w
eksperymentach bez udzia�u medium jego rol� przejmuje jeden z uczestnik�w
seansu � ten, kt�ry ma najbardziej rozwini�te zdolno�ci ideomotoryczne.
Trzeba tu jednak zaznaczy�, i� przypadki w pe�ni nie�wiadomego wp�ywania
na ruchy sto�u czy talerzyka zdarzaj� si� rzadko. Najcz�ciej ten czy inny
uczestnik seansu "pomaga" w komponowaniu "komunikat�w", traktuj�c swoje
domys�y dotycz�ce tre�ci odpowiedzi jako "przeczucia", nie m�wi�c ju� o w
pe�ni �wiadomym oszukiwaniu obecnych przez media czy z�o�liwych figlarzy.
Pod�o�e czynno�ci ideomotorycznych zosta�o w pe�ni wyja�nione dopiero w
wyniku bada� pr�d�w czynno�ciowych w uk�adzie nerwowym organizmu
ludzkiego. Okaza�o si�, �e wyobra�enie sobie jakiej� czynno�ci ruchowej
b�d� nawet przedmiotu zwi�zanego z okre�lonym ruchem powoduje przes�anie
do mi�ni wykonuj�cych tak� czynno�� impuls�w elektrycznych, kt�re co
prawda same nie wystarcz�, aby wywo�a� okre�lony ruch � kontrola
�wiadomo�ci dopuszcza bowiem tylko ruchy uznane przez ni� za celowe �
niemniej impulsy te mog� powodowa� pewne nieznaczne skurcze mi�ni, je�li
kontrola �wiadomo�ci nie jest zbyt �cis�a.
Do�wiadczenia Faradaya i innych uczonych, wykazuj�ce rol� ruch�w
mimowolnych i czynno�ci ideomotorycznych w tworzeniu "komunikat�w" na
seansach, nie przekona�y zagorza�ych spirytyst�w. Nie kwestionowali oni
wprawdzie (bo nie mogli kwestionowa� fakt�w) istnienia tych czynno�ci.
Twierdzili jednak, i� jako odbicie my�li, a wi�c stan�w duchowych medium i
innych uczestnik�w seansu, s� one odpowiednio ukierunkowane przez duchy
poprzez wp�ywanie na psychik� ludzi. St�d r�wnie� za najcenniejsze w
praktyce spirytystycznej uwa�ali media psychiczne, pisz�ce czy m�wi�ce
"pod dyktando" swych "duch�w przewodnich". Uczeni to jednak ludzie uparci
i podejrzliwi. Zaj�li si� wprawdzie tre�ci� "komunikat�w zza grobu", ale
nie po to, aby rozszerzy� nasz� wiedz� o "tamtym �wiecie", lecz po to
tylko, by zakwestionowa� wiarygodno�� �r�de� tej wiedzy.
Ju� pobie�ne zapoznanie si� z tre�ci� komunikat�w � rzekomo przekazywanych
mediom przez duchy � wystarczy�o, aby wzbudzi� w�tpliwo�ci w ka�dym, kto
przejawia cho� troch� krytycyzmu. Szczeg�lnie razi�o to, �e owa forma i
tre�� by�a na og� bardzo prymitywna. .Napoleon, Juliusz Cezar, Mickiewicz
czy S�owacki m�wili ustami medium w spos�b tak �enuj�co naiwny, �e
nale�a�oby s�dzi�, i� dusze ich po �mierci uleg�y jakiej� degraduj�cej
intelektualnie metamorfozie.
Na tym tle dosz�o zreszt� do g�o�nego 'Skandalu z artyku�em "po�miertnym"
Mickiewicza, kt�ry duch wieszcza "podyktowa�" na seansie spirytystycznym
29 maja 1869 roku lwowskiemu medium � dzia�aczce spirytystycznej, Malwinie
Gromadzi�skiej. Propaguj�c w Polsce idee mistrza Allana Kamdeca
(1804�.1869) � tw�rcy doktryny spiry�yzmu opartej na swedenborgianizmie i
hinduskiej teozofii � Gromadzi�ska za�o�y�a we Lwowie pismo �wiat�o
zagrobowe, w kt�rym autorami artyku��w byli ni mniej, ni wi�cej tylko...
Tomasz Kajetan W�gierski, �wi�ty Stanis�aw Szczepanowski, �wi�ty Pawe�,
cesarz Napoleon I, Juffiusz S�owacki, nie m�wi�c ju� o pomniejszych
duchach. Przeznaczony do specjalnego wydania ksi��kowego artyku�
Mickiewicza Kr�tkie por�wnanie Tadeusza Ko�ciuszki i Napoleona by�
napisany tak prymitywnie i m�tnie, �e wywo�a�o to gwa�towny sprzeciw
opinii publicznej) i wydawca "dzie�a" zmuszony by� kartki te z ksi��ki
usun��.
Mo�e zreszt� �w nieszcz�sny artyku� by� swoist� zemst� na Mickiewiczu,
kt�ry odnosi� si� do rewelacji spirytystycznych z nieufno�ci� i niech�ci�,
podobnie zreszt� jak inni nasi wielcy romantycy. Nie chodzi�o tu, rzecz
jasna, o r�nice �wiatopogl�dowe � Mickiewicz czy Krasi�ski wierzyli
przecie� w �ycie pozagrobowe i nie kwestionowali mo�liwo�ci kontakt�w ze
�wiatem duch�w. Niepokoi�o ich co innego: bij�ca w oczy degradacja
wznios�ych wyobra�e� o tym �wiecie, 'kt�ry poczyna� przemawia� nie tylko
barbarzy�skimi ustami profan�w, lecz w przekazywanych tre�ciach sta
wa� si� karykatur� idea��w. Niewielu romantyk�w zajmowa�o tak skrajnie
negatywne stanowisko jak Zygmunt Krasi�ski wobec zjawisk produkowanych
przez s�ynne medium fizyczne � 'Daniela Dunglasa Home'a, kt�rego
podejrzewa� o kontakty z szatanem, niemniej krytyczny ich stosunek do
praktyk spirytystycznych wyp�ywa� ze �r�de� dalekich od naukowego
sceptycyzmu.
Sytuacja spirytyst�w nie by�a �atwa. Wielcy romantycy, miast stan�� na
czele ruchu, pogardzili "spirytystyczn� nowin�". Werdykt za�
"zmaterializowanej" nauki, penetruj�cej bezceremonialnie "szkie�kiem i
okiem" teren spotka� z za�wiatami, by� wr�cz druzgoc�cy. Orzeczenie
brzmia�o: tworzywo komunikat�w przekazywanych przez media czerpane jest z
ich pami�ci, a komunikaty nie zawieraj� niczego, co wykracza�oby poza
zas�b wiadomo�ci zdobytych przez media w wyniku kszta�cenia,
samokszta�cenia i do�wiadczenia �yciowego.
By� jednak moment, w kt�rym mog�o si� wydawa�, i� spiryty�ci zdobyli
nieodparty dow�d je�li nie kontakt�w medi�w ze �wiatem pozagrobowym, to co
najmniej s�uszno�ci staroindyjskiej teorii reinkarnacji (tj. wcielania si�
tej samej duszy kolejno w r�ne cia�a zwierz�ce i ludzkie). Niekt�re z
medi�w psychicznych w stanie transu odtwarza�y bowiem bardzo realistycznie
historie "swych kolejnych wciele�".
Szczeg�lnie wielk� sensacj� wzbudzi�y w ko�cu XIX i na pocz�tku XX wieku
relacje Elizy Muller (1861�1929) � szwajcarskiego medium, wyst�puj�cego
pod pseudonimem Heleny Smlith. Przez pann� Muller przemawia�a nie tylko
Maria Antonina, Cagliostro i Wiktor Hugo, ale i jej w�asne, wcze�niejsze
wcielenia. Opowiada�a ona z przej�ciem o �yciu na Marsie � okaza�o si�
bowiem, �e by�a kiedy� ksi�niczk� marsja�sk�. Co prawda, w�tpliwo�ci
budzi�a bujna ro�linno�� tropikalna pokrywaj�ca jakoby powierzchni� Marsa,
ale medium przemawia�o z wielk� wpraw� j�zykiem mairsja�sik�m. Inny cykl
wizji rozgrywa� si� w Indiach w XIV wieku. By�a c�rk� arabskiego szejka i
jedenast� �on� indyjskiego ksi�cia Siwruki, kt�ra po jego �mierci, zgodnie
z obyczajem, zosta�a spalona na stosie.
Helen� Smith zainteresowa� si� astronom i psycholog francuski Teodor
Flournoy. Podj�� on, wraz z innymi specjalistami, badania nad relacjami
medium i jej "j�zykiem marsja�skim". I oto okaza�o si�, �e nie by� to
�aden j�zyk oryginalny, lecz przekszta�cony j�zyk francuski. Cykl
marsja�ski by� te� z pewno�ci� reminiscencj� wra�enia, jakie wywar�o na
Blizie Miiller odkrycie przez Sbhiaiparellego rzekomych "kana��w" na
Marsie (mia�a wtedy 16 lat).
Przez pewien czas jednak niepokoj�c� zagadk� by�y nadzwyczaj wierne opisy
stroj�w i obyczaj�w panuj�cych iw Indiach XIV wieku, wykraczaj�ce daleko
poza poziom wykszta�cenia Heleny Smith. Co wi�cej � u�ywa�a ona s��w
sanskryckich, a tak�e kiedy�, w odpowiedzi na zarzut, �e nie zna
arabskiego, napisa�a zdanie poprawn� arabszczyzn�, tyle �e znaki stawia�a
od lewej w prawo, a nie odwrotnie � jak czyni� Arabowie. By�y to fakty
zastanawiaj�ce, ale detektywistyczne zdolno�ci Flournoya doprowadzi�y go w
ko�cu do... genewskiej biblioteki publicznej, gdzie znalaz� nie tylko
czytane przez pann� Muller materia�y na temat ksi�cia Siwruki i Indii XIV
wieku, ale r�wnie� arabskie motto na jednej z ksi��ek, kt�re Helena
wiernie odtworzy�a w czasie transu.
Czy Helena Smith by�a oszustk�? Czy przygotowywa�a si� latania do swych
wyst�p�w? Szereg fakt�w zdaje si� wskazywa�, �e nie. Jej wypowiedzi
transowe by�y szczere � by�a po prostu schizofreniczk� � nie zdawa�a sobie
sprawy, �e wizje swe komponuje sama, a ^worzywem s� z pozoru zapomniane �
w rzeczywisto�ci przechowane w pod�wiadomo�ci � informacje.
* * *
Spirytyzm nie dokona� "epokowej rewolucji" w kontaktach "�wiata
ziemskiego" ze "�wiatem pozagrobowym". Ale nie da� si� te� z�ama�
niedowiarkom i dzia�a dot�d w r�nych postaciach w wielu krajach
zachodnich. Boleje nadal nad �lepot� "oficjalnej nauki" i martwi si� o
przysz�o�� ludzko�ci. Mo�e nie tak agresywny i dynamiczny, jak w drugiej
po�owie XIX wieku czy w latach dwudziestych naszego stulecia, ale za to
unowocze�niony, si�gaj�cy �mia�o po �rodki techniczne i pr�buj�cy po
swojemu interpretowa� odkrycia wsp�czesnej astronomii, fizyki, biologii.
Zmieni�a si� te� kadra "duch�w" kontrolnych przemawiaj�cych przez media.
Po Napoleonie i Conan Doyle'u przysz�a kolej na go�ci z kosmosu. W roku
1962 czyta�em "odebran�" przez zachodnioniemieckie medium odezw� Wielkiego
Admira�a Ufon�w (dziwol�g j�zykowy stworzony ze skr�tu UFO � ang.
"unidentified flying object" � nie zidentyfikowany obiekt lataj�cy),
czyli, inaczej m�wi�c, dow�dcy floty "lataj�cych spodk�w". Admira� wzywa�
� i s�usznie � narody i rz�dy �wiata do przerwania do�wiadczalnych
eksplozji nuklearnych zatruwaj�cych atmosfer�...
Tempora mutantur...
Wstecz / Spis Tre�ci / Dalej
2. Od metapsychiki do psychotroniki
Nie wszystkie zjawiska opisywane w protok�ach seans�w spirytystycznych
znajdowa�y wyt�umaczenie w czynno�ciach ideomotorycznych lub innych
znanych psychologom i psychiatrom z do�wiadczenia w�a�ciwo�ciach psychiki
ludzkiej. Przyjmowanie za� z g�ry, i� ka�dy niezwyk�y, z pozoru sprzeczny
z "prawem natury" przejaw paranormalnych" zdolno�ci medium to tylko
zr�czna sztuczka kuglarska, by�oby chyba r�wnie niedorzeczne jak �lepa
wiara w jego nadnaturalny charakter. Czy jednak mo�na by�o uzna� za realne
takie przedziwne, niezrozumia�e zjawiska, jak czytanie my�li i przesy�anie
sugestii bez pomocy zmys��w (telepatia), jak postrzeganie zdarze� i
przedmiot�w ukrytych b�d� odleg�ych w przestrzeni lub czasie
(jasnowidztwo), czy wreszcie � co szczeg�lnie wydawa�o si� niewiarygodne �
mechaniczne lub chemiczne oddzia�ywanie sam� my�l� na materi�,
produkowanie efekt�w d�wi�kowych i optycznych, a nawet wr�cz fantom�w
(widm) ludzi i zwierz�t?
Pocz�tkowo eksperymenty z mediami organizowano niemal wy��cznie w formie
spotka� towarzyskich, bez zapewnienia w�a�ciwych warunk�w kontroli i
krytycznej oceny obserwowanych zjawisk. Inicjatorami i aktywnymi
uczestnikami takich do�wiadcze� byli zazwyczaj nie tylko uczeni, d���cy do
stwierdzenia rzeczywistego pod�o�a badanych fenomen�w, lecz � cz�ciej �
entuzja�ci mediumizmu, nie przygotowani naukowo, oczekuj�cy po prostu
silnych wra�e� lub potwierdzenia swych przekona� �wiatopogl�dowych. Je�li
doda�, �e w�r�d badaczy spotka� mo�na by�o wielu zagorza�ych spirytyst�w,
za� na seansach obowi�zywa�a zasada "podtrzymywania duchowego" medi�w, a
wiec stwarzania klimatu wiary w ich umiej�tno�ci produkowania zjawisk
paranormalnych � trudno si� dziwi� nieufno�ci sceptyk�w do wynik�w
przeprowadzanych do�wiadcze�. Nie znaczy to, i� ca�y �wczesny �wiat
naukowy traktowa� lekcewa��co wszelkiego rodzaju doniesienia z tej
dziedziny bada�. Uczestniczy�o w niej przecie� wielu �wiatowej s�awy
uczonych, kt�rzy w zakresie swych specjalno�ci dali niezbite dowody
wnikliwo�ci i obiektywizmu. Na og� jednak zainteresowania by�y
przej�ciowe i marginesowe w stosunku do ich dzia�alno�ci naukowej. Brak
rozstrzygni�� poznawczych, sta�a gro�ba oszustwa, wreszcie ja�owe spory ze
spirytystami i okultystami szybko zniech�ca�y badaczy. Niejeden z. nich
,�bior�c udzia� w eksperymentach � umacnia� si� w swym sceptycyzmie,
kwestionuj�c warunki b�d� wyniki do�wiadcze� i uznaj�c dalsze pr�by za
strat� czasu. W dziejach bada� zjawisk paranormalnych znajdujemy jednak
r�wnie� nazwiska wybitnych uczonych, kt�rzy � pocz�tkowo nastawieni
sceptycznie � w (toku prowadzonych bada� nabierali stopniowo przekonania o
realno�ci zjawisk mediumicznych. Tak by�o z chemikiem i fizykiem Williamem
Crookesem, fizjologami � Chanles'em Rdchetem i W�addmirem Biechtieriewem
czy psychologiem Julianem Ochotowiczem. Niestety, lekcewa��cy stosunek do
spirytyst�w cz�sto przenoszony by� pochopnie r�wnie� na naukowc�w
zajmuj�cych, w tych badaniach stanowisko przyrodnicze i zdecydowanie
antyspirytystyczne, je�li tylko odwa�ali si� broni� tezy o realno�ci
badanych fenomen�w.
Julian Ochorowicz
Spory ze spirytystami przenios�y si� r�wnie� na teren stowarzysze� o
charakterze naukowym, 'powo�ywanych dla systematyczniejszego badania
zjawisk mediumicznych. S�uszny sk�din�d postulat, aby o przyj�ciu lub
odrzuceniu ka�dej hipotezy decydowa�y tylko fakty potwierdzone
empirycznie, okaza� si� w praktyce wod� na m�yn spirytyst�w. Trudno�ci
jednoznacznej 'interpretacji zjawisk produkowanych przez media, nierzadko
wierz�ce g��boko w swe kontakty z "duchami" i kszta�tuj�ce �wiadomie lub
nie�wiadomie przebieg i tre�� demonstracji w taki spos�b, aby potwierdza�y
spirytystyczne tezy, stanowi�y przez wiele lat p�aszczyzn� obrony
tych tez r�wnie� w towarzystwach naukowych. By�o to przez d�ugi czas
�r�d�em nieporozumie� w stosunkach tych stowarzysze� ze �wiatem naukowym i
wysuwanych cz�sto pod ich adresem zarzut�w pseudonaukowo�ci.
Stowarzyszenia te podkre�la�y w siwych programach d��enie do rzetelnej,
obiektywnej, krytycznej, naukowej oceny realno�ci badanych zjawisk,
r�wnocze�nie jednak nie potrafi�y zdecydowanie odci�� si� od wp�yw�w
spirytyzmu i okultyzmu.
Pierwsze i przez wiele lat najpowa�niejsze z takich stowarzysze� �
powo�ane w 1862 roku przez grup� uczonych z uniwersytetu w Cambridge
Towarzystwo Bada� Psychicznych (Society for Psychica� Research), kt�re
postawi�o sobie za cel badanie zagadkowych, dot�d dla nauki
niewyt�umaczalnych, rzeczywistych czy domniemanych zdolno�ci cz�owieka �
mog�o poszczyci� si� przyci�gni�ciem do udzia�u w tych badaniach wybitnych
uczonych o �wiatowej s�awie. Chocia� w wielu przypadkach badacze tego
stowarzyszenia wykazywali zdecydowanie krytyczny stosunek wobec
spirytyzmu, jako ca�o�� nie zaj�o ono oficjalnie 'stanowiska w tej
kwestii, o czym z pewno�ci� w niema�ej mierze dycydowa� fakt, �e wielu
jego czo�owych dzia�aczy, a nawet przewodnicz�cych, pr�bowa�o broni�
hipotez spirytystycznych. Podobna sytuacja istnia�a r�wnie� w innych
stowarzyszeniach, a tak�e w zorganizowanym w 1919 r. w Pary�u s�ynnym
Instytucie Metapsychicznym (Institut Metapsychique International), gdzie �
w przeciwie�stwie do tak sceptycznie traktuj�cych spirytyzm uczonych, jak
Richet czy Ochorowicz � w jego obranie stawa� dr Gustaw Geley (1868�1924),
pierwszy kierownik tej instytucji.
Niema�e znaczenie mia� tu fakt, �e przez wiele lat badania zjawisk
paranormalnych by�y domen� stowarzysze� spirytystycznych i teozoficznych,
kt�re w telepatii, jasnowidzeniu i telekinezie szuka�y potwierdzenia
mistycznych wyobra�e� o �wiecie duch�w, si� nadprzyrodzonych i wiedzy
tajemnej. Zdarza�y si� przypadki, i� uczeni uczestnicz�cy w
eksperymentach, w kt�rych media w spos�b wielce sugestywny demonstrowa�y
sw�j "kontakt z duchami", nie potrafili wyt�umaczy� "sobie obserwowanych
zjawisk i sk�aniali si� do przyj�cia hipotezy spirytystycznej" b�d�
traktowali j� jako r�wnorz�dn� z "hipotez� psychofizjologiczn�", zw�aszcza
je�li byli lud�mi wierz�cymi. Tak by�o np. ze s�