2467

Szczegóły
Tytuł 2467
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2467 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2467 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2467 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

POUL ANDERSON PSYCHODRAMA T�UMACZY�: WIKTOR BUKATO 1 Je�li chcemy zrozumie�, co si� wydarzy�o - co jest istotne, je�li mamy unikn�� nast�pnych, jeszcze gorszych tragedii w przysz�o�ci - musimy zacz�� od odrzucenia wszelkich oskar�e�. Nikt nie zaniedba� swych obowi�zk�w; �adne dzia�anie nie by�o bezsensowne. Kto m�g� bowiem przewidzie� ostateczny wynik lub jego natur�, nim by�o za p�no? Powinni�my raczej wyrazi� uznanie dla ducha, z jakim ci ludzie walczyli z nieszcz�ciem, najpierw we wn�trzu siebie, a potem na zewn�trz, gdy mieli ju� pewno��. Jest faktem, �e istniej� progi rzeczywisto�ci, oraz �e to, co si� znajduje za takim progiem, jest ca�kowicie odmienne od tego, co jest przed nim. Chronos pokona� daleko wi�cej ni� otch�a� Kosmosu: pokona� r�wnie� pr�g ludzkiego do�wiadczenia. Francis L. Minamoto, �mier� pod Saturnem: Odmienny pogl�d (Pisma Uniwersytetu Apollo, Leyburg, Luna, 2057) - Lodowe Miasto znajduje si� obecnie na horyzoncie - m�wi Kendrick. Wie�e miasta �wiec� niebieskim blaskiem. - M�j gryf rozpo�ciera skrzyd�a do lotu. - Wiatr ze �wistem przelatuje mi�dzy wielkimi, t�czowymi p�atami. Peleryna Kendricka sp�ywa z jego ramion: powietrze k�sa przez pier�cienie kolczugi i otacza go ch�odem. - Pochylam si� i rozgl�dam za tob�. - W��cznia w lewej r�ce stanowi przeciwwag�; jej ostrze po�yskuje blado ksi�ycowym blaskiem, kt�ry Kowal Wayland zakl�� w stali. - Tak, widz� gryfa - m�wi do� Ricia. - Wysoko i daleko, niczym komet� ponad murami otaczaj�cymi podw�rzec. Wybiegam spod portyku, by lepiej widzie�. Stra�nik pr�buje mnie zatrzyma�, chwyta za r�kaw, ale rozdzieram delikatny jak paj�czyna jedwab i p�dz� na otwart� przestrze�. - Zamek elf�w ko�ysze si�, jakby rze�biony l�d przemienia� si� w dym. Ricia wo�a �arliwie: - Czy to istotnie ty, ukochany? - Zatrzymaj si�! - ostrzega Alvarlan ze swej tajemnej jaskini oddalonej o dziesi�� tysi�cy mil. - Si� ci my�l� wie��, �e je�li Kr�l powe�mie podejrzenia, i� oto nadlatuje pan Kendrick z Wysp, wy�le przeciwko niemu smoka albo przeniesie ci� zakl�ciem tam, sk�d nie uda mi si� ciebie uratowa�. Wracaj, ksi�niczko Maranoa. Udawaj, �e uzna�a�, i� to tylko orze� nadlatuje. Rzuc� czar prawdom�wno�ci na twoje s�owa. - Unosz� si� wysoko - m�wi Kendrick. - Je�eli Kr�l Elf�w nie u�yje szklanej kuli, nie pozna, �e na grzbiecie tego zwierz�cia siedzi je�dziec. St�d b�d� obserwowa� miasto i zamek. - A potem? Tego nie wie. Wie jedynie, �e musi j� uwolni� lub zgin�� w tej wyprawie. Jak d�ugo jeszcze to b�dzie trwa�o, ile jeszcze nocy ksi�niczka sp�dzi w obj�ciach Kr�la? - Zdaje si�, �e mieli�cie szuka� Iapetusa - przerwa� Mark Danzig. Jego suchy ton poderwa� tr�jk� pozosta�ych. Jean Broberg zaczerwieni�a si� z zak�opotania, Colin Scobie z irytacji, Luis Garcilaso wzruszy� ramionami, u�miechn�� si� i odwr�ci� wzrok ku konsoli pilota, przy kt�rej siedzia� przypi�ty pasami. Przez chwil� kabin� wype�nia�a cisza, cienie i promieniowanie p�yn�ce z Wszech�wiata. Aby nie zak��ca� obserwacji, wszystkie �wiat�a wy��czono z wyj�tkiem kilku s�abych �wiate�ek na aparaturze. Iluminatory od strony S�o�ca zas�oni�te. W pozosta�ych t�oczy�y si� gwiazdy, tak liczne i jasne, �e nieomal przes�ania�y ciemno��, w kt�rej tkwi�y. Droga Mleczna by�a rzek� �wiat�a. Jeden z iluminator�w pokazywa� Saturna w drugiej kwadrze, jego o�wietlon� bladoz�ot� cz��, opasan� bogatymi klejnotami pier�cieni, a stron� nocn� s�abiutko odbijaj�c� od ob�ok�w �wiat�o gwiazd i ksi�yca. Saturn by� mniej wi�cej tej samej wielko�ci, co Ziemia obserwowana z Ksi�yca. Z przodu by� Iapetus. Okr��aj�c go, statek wirowa� jednocze�nie, by zachowa� sta�e pole widzenia. Przelecia� lini� �witu i po chwili znalaz� si� nad p�kul� zwr�con� ku Saturnowi. Pozostawi� wi�c za sob� ja�ow�, zryt� kraterami ziemi�, a teraz mia� w dole o�wietlony S�o�cem l�dol�d. Biel o�lepia�a, migota�a iskrami i barwnymi strz�pkami, strzela�a w niebo fantastycznymi kszta�tami - cyrki, szczeliny, pieczary obramowane b��kitem. - Przepraszam - szepn�a Jean Broberg. - To zbyt pi�kne, niewiarygodnie pi�kne i... prawie zupe�nie podobne do tego miejsca, w kt�re przenios�a nas nasza gr�... przez zaskoczenie... - Hm! - mrukn�� Mark Danzig. - Dobrze wiedzieli�cie, czego tu si� spodziewa�, i dlatego sami sprawili�cie, �e gra przenios�a was w kierunku czego�, co by te widoki przypomina�o. Nie starajcie si� zaprzecza�; od o�miu lat obserwuj� te zagrywki. Colin Scobie �achn�� si� gwa�townie. Obroty statku i jego przyci�ganie by�y zbyt niewielkie, aby da� zauwa�alny ci�ar, tote� gwa�towny ruch sprawi�, �e Scobie przelecia� w powietrzu przez kabin� i zatrzyma� si� dopiero na klamrze w pobli�u chemika. - Czyli wed�ug ciebie Jean k�amie! - warkn��. Najcz�ciej Scobie zachowywa� rubaszn� pogod� ducha, tote� teraz nagle wyda� si� gro�ny. By� to wielki, trzydziestoparoletni m�czyzna o w�osach barwy piasku; kombinezon nie skrywa� jego mi�ni, a mars na twarzy jeszcze pog��bia� jej surowy wygl�d. - Prosz� was! - wykrzykn�a Broberg. - Nie k��� si�, Colin. Geolog obejrza� si� na ni�. Jean Broberg by�a szczup�� kobiet� o delikatnych rysach. Przy jej czterdziestu dwu latach, mimo kuracji odm�adzaj�cej, czerwonobr�zowe w�osy opadaj�ce na ramiona tu i �wdzie po�yskiwa�y biel�, a wok� wielkich szarych oczu pojawi�y si� zmarszczki. - Mark ma racj� - westchn�a. - Jeste�my tu w celach naukowych, a nie po to, by �ni� na jawie. - Wysun�a d�o�, by dotkn�� ramienia Scobiego. U�miechn�a si� z zawstydzeniem. - Wci�� czujesz w sobie osobowo�� Kendricka, prawda? Szlachetnego, opieku�czego... - Zamilk�a. W g�osie pojawi�y si� tony takie same, jak u Ricii. Zakry�a usta i znowu poczerwienia�a. Od powieki oderwa�a si� �za i odlecia�a po�yskuj�c, unoszona pr�dem powietrza. Zmusi�a si� do �miechu. - Ale ja jestem jedynie fizykiem o nazwisku Broberg, m�j m��, astronom, ma na imi� Tom, a dzieci to Johnnie i Billy. Jej wzrok pow�drowa� ku Saturnowi, jakby szukaj�c statku, w kt�rym czeka�a jej rodzina. Mo�e by go i dostrzeg�a, jako gwiazd� poruszaj�c� si� w�r�d gwiazd za pomoc� �agla s�onecznego. Jednak�e �agiel by� teraz zwini�ty, go�ym okiem za� nie by�o wida� nawet tak pot�nego kad�uba, jaki mia� Chronos, dzieli�y ich bowiem miliony kilometr�w. - A c� w tym z�ego - zapyta� Luis Garcilaso ze swego fotela pilota - je�li b�dziemy ci�gn�� nasz� male�k� commedia dell'arte? - Jego arizo�ski akcent by� przyjemny dla ucha. - L�dujemy dopiero za jaki� czas, a p�ki co, tyra za nas pilot automatyczny. - Garcilaso by� niewysoki, �niady, zwinny; nie przekroczy� jeszcze trzydziestki. Danzig skrzywi� si� niezadowolony. By� ju� po sze��dziesi�tce, ale dzi�ki swoim zwyczajom oraz kuracjom odm�adzaj�cym zachowywa� spr�yste ruchy i szczup�� sylwetk�; m�g� �mia� si� ze zmarszczek i �ysienia. Teraz jednak �miech od�o�y� na p�niej. - Naprawd� nie wiecie, o co chodzi? - Jego haczykowaty nos mierzy� prosto w ekran skanera, pokazuj�cy powi�kszenie obrazu ksi�yca. - Bo�e Wszechmocny! Mamy oto wyl�dowa� na nowym �wiecie - male�kim, ale jednak �wiecie i dziwnym tak bardzo, �e nie mo�emy nawet zgadn�� jak. Nikt tu jeszcze nie by�, pr�cz jednego przelatuj�cego pr�bnika bez za�ogi i jednego automatycznego �adownika, kt�ry wkr�tce przesta� nadawa�. Nie mo�emy polega� jedynie na kamerach i miernikach. Musimy korzysta� r�wnie� z oczu i m�zg�w. - Zwr�ci� si� do Scobiego. - Ty powiniene� to czu� w ko�ciach, nawet je�li inni tego nie rozumiej�. Pracowa�e� zar�wno na Lunie, jak i na Ziemi. Pomimo uczestniczenia w powstaniu tych wszystkich osad, pomimo wielu bada� nigdy nie spotka�a ci� �adna przykra niespodzianka? Scobie odzyska� r�wnowag�. W jego g�osie pojawi�a si� owa mi�kko��, kt�ra przypomina�a pogod� g�r w Idaho, sk�d pochodzi�. - To prawda - przyzna�. - Nie ma czego� takiego jak zbyt wiele informacji, kiedy si� jest poza Ziemi�, czy wystarczaj�ca ilo�� informacji. - Zatrzyma� si�. - Tym niemniej boja�liwo�� mo�e by� r�wnie niebezpieczna jak pop�dliwo��... cho� nie znaczy to, �e ty jeste� boja�liwy, Mark - doda� po�piesznie. - Sk�d�e, przecie� mogliby�cie �y� sobie spokojnie razem z Rachel z emerytury. Danzig odpr�y� si� i u�miechn��. - To dla mnie wyzwanie, �e si� tak pompatycznie wyra��. Ale mimo wszystko chcemy wr�ci� do domu, kiedy ju� tu b�dzie po robocie. Powinni�my zd��y� w sam raz na konfirmacj� prawnuka czy dw�ch. Dlatego potrzebne jest, aby�my pozostali przy �yciu. - Mnie chodzi o to, �e je�li kto� zaczyna odczuwa� onie�mielenie, to mo�e si� to dla niego sko�czy� gorzej ni�... A, niewa�ne. Pewnie masz racj�, a my niepotrzebnie zacz�li�my z tym fantazjowaniem. Przedstawienie troch� nas wci�gn�o. To si� ju� nie powt�rzy. A jednak kiedy Scobie ponownie spojrza� na l�dol�d, w jego oczach by�o co� wi�cej ni� tylko beznami�tno�� uczonego. Podobnie by�o w przypadku Broberg i Garcilasa. Danzig uderzy� pi�ci� w otwart� d�o�. - Ta gra, ta cholerna, dziecinna gra - mrukn�� tak cicho, �e jego towarzysze nie us�yszeli. - Nie mieli czego� rozs�dniejszego? 2 Czy nie mieli czego� rozs�dniejszego? Mo�e i nie. Je�li mamy odpowiedzie� na to pytanie, trzeba cofn�� si� troch� w histori�. Kiedy pierwsze dzia�ania gospodarcze w Kosmosie da�y nadziej� na uratowanie cywilizacji i Ziemi od zag�ady, sta�o si� konieczne lepsze poznanie najbli�szych jej planet, zanim zacznie si� je eksploatowa�. Rozwi�zywanie tego zadania nale�a�o zacz�� od Marsa, jako planety najmniej wrogiej cz�owiekowi. �adne prawa przyrody nie wzbrania�y wysy�ania tam niewielkich statk�w kosmicznych z za�og�. Jedynym przeciwwskazaniem by�o absurdalne zu�ywanie ogromnych ilo�ci paliwa, czasu i wysi�ku, by trzy czy cztery osoby mog�y sp�dzi� kilka dni w jednym punkcie na powierzchni planety. Budowa jednostki J.Peter Vajk zabra�a du�o wi�cej czasu i pieni�dzy, ale op�aci�a si�, gdy statek, a w�a�ciwie kosmiczna kolonia, rozpostar� sw�j pot�ny �agiel s�oneczny i zabra� tysi�c os�b, wioz�c je do celu przez p� roku nawet w nie najgorszych warunkach. Op�acalno�� wzros�a i jeszcze bardziej, gdy koloni�ci zacz�li wysy�a� cenne minera�y z Fobosa, kt�rych nie potrzebowali dla siebie. Owe potrzeby oczywi�cie obj�y wieloletnie, szczeg�owe badania Marsa, a w tym l�dowania w r�nych punktach jego powierzchni, nawet na jeszcze d�u�szy okres. Tyle przypomnienia wystarczy; nie ma potrzeby wspomina� o wszystkich sukcesach tej podstawowej koncepcji w ca�ym wewn�trznym Uk�adzie S�onecznym a� do Jowisza. Tragedia Vladimira da�a pow�d do podj�cia kolejnej pr�by z Merkurym... a na swoisty, polityczny spos�b sk�oni�a konsorcjum brytyjsko-ameryka�skie do podj�cia programu Chronos. Nazwa ta lepiej pasowa�a do statku, ni� przypuszczali jego projektodawcy: czas �eglugi do Saturna wyni�s� osiem lat. Nie tylko uczeni musieli by� lud�mi zdrowymi, o bystrych umys�ach. Tacy sami musieli by� cz�onkowie obs�ugi, technicy, lekarze, policjanci, nauczyciele, duchowni, przedstawiciele bran�y rozrywkowej - wszystkie elementy tej spo�eczno�ci. Ka�dy musia� mie� wi�cej ni� jedn� umiej�tno��, aby w razie konieczno�ci kogo� zast�pi�, a owe zdolno�ci nale�a�o utrzymywa� w sta�ej sprawno�ci poprzez regularne, �mudne �wiczenia. �rodowisko by�o hermetyczne i sparta�skie; ��czno�� z domem wkr�tce ograniczy�a si� do kr�tkich audycji nadawanych skupionym promieniem. Ci, kt�rzy dot�d byli kosmopolitami, znale�li si� jakby w odci�tej od �wiata wiosce. Czym si� mieli zaj��? Zadawano prace. Podejmowano przedsi�wzi�cia szczeg�lnie przy ulepszaniu wn�trza statku. Zajmowano si� badaniami, pisaniem ksi��ek, studiowaniem r�nych przedmiot�w, sportem, udzia�em w klubach hobbist�w, prowadzeniem dzia�alno�ci us�ugowej lub rzemie�lniczej, sprawom bardziej intymnym, czy te�... By�y tak�e nagrania wideo w wielkim wyborze, ale Centrala Lotu udost�pnia�a odbiorniki tylko na trzy godziny na dob�. Nie nale�a�o przyzwyczaja� si� do bierno�ci. Ludzie narzekali, k��cili si�, tworzyli i rozwi�zywali koterie i kliki, podobnie jak zawi�zywali i rozwi�zywali ma��e�stwa oraz stosunki mniej otwarte, czasem poczynali i wychowywali dzieci, wielbili, wykpiwali, uczyli si�, t�sknili i w wi�kszo�ci znajdowali w �yciu wystarczaj�ce zadowolenie. Niekt�rzy jednak, a w tym znaczna cz�� utalentowanych, potrzebowali czego� wi�cej, czego�, co sta�oby mi�dzy marno�ci� i zadowoleniem. Tym czym� sta�a si� psychodrama. Minamoto �wit prze�lizn�� si� ponad lodem na ska��. By�o to �wiat�o jednocze�nie przy�mione i nieprzyjemne, ale wystarczy�o, by Garcilaso zebra� ostatnie dane potrzebne do l�dowania. Szum motoru �cich�, kad�ubem wstrz�sn�� �oskot uderzenia o grunt, wyr�wna�y po�o�enie statku, zapad�a cisza. Przez chwil� nikt nic nie Wszyscy patrzyli na Iapetusa. W najbli�szym otoczeniu by�a taka sama pustka, jaka panuje na wi�kszo�ci ci�� Uk�adu S�onecznego. Spowita mrokiem r�wnina wyra�nie opada�a w d� ku horyzontowi, kt�ry z wysoko�ci wzroku cz�owieka zdawa� si� odleg�y zaledwie o trzy kilometry; z wysoko�ci kabiny statku wzrok si�ga� dalej, co jednak tylko pog��bia�o wra�enie przebywania na male�kiej kulce wiruj�cej po�r�d gwiazd. Grunt by� pokryty cienk� warstw� py�u i �wiru kosmicznego; tu i tam niewielki krater czy wyst�p skalny wysuwa�y si� ponad regolit, rzucaj�c d�ugie, ostre, zupe�nie czarne cienie. Odb�yski �wiat�a sprawia�y, �e mniej by�o wida� gwiazd, a niebo przemienia�o si� w czarn� mis� nocy. W po�owie drogi mi�dzy zenitem i kierunkiem po�udniowym widoczny cz�ciowo Saturn i jego pier�cienie dodawa�y urody widokowi. Podobnie zreszt� lodowiec - czy te� lodowce? Nikt nie by� tego pewien. Wiadomo by�o jedynie, �e z odleg�o�ci Iapetus b�yszcza� jasno, gdy znajdowa� si� na zachodniej stronie orbity, ciemnia� za�, przesuwaj�c si� na wsch�d, poniewa� z jednej strony pokryty by� jak�� bia�aw� substancj�, z drugiej za� nie; linia graniczna przebiega�a prawie dok�adnie pod planet�, ku kt�rej ksi�yc by� niezmiennie zwr�cony. Pr�bniki Chronosa donios�y, �e warstwa jest gruba i daje zagadkowe widma, kt�re zmieniaj� si� w zale�no�ci od miejsca. Niewiele wi�cej by�o wiadomo. W tym czasie czw�rka ludzi spogl�da�a ponad posiekan� rozpadlinami pustk� i widzia�a istne cuda unosz�ce si� ponad horyzontem. Od p�nocy w kierunku po�udnia ci�gn�y si� mury, baszty, iglice, czelu�cie, nawisy a ich kszta�ty i cienie dawa�y upust niezliczonym fantazjom. Na prawo Saturn rzuca� �agodne �wiat�o o barwie bursztynu, jednak niemal ca�kowicie przy�mione blaskiem padaj�cym ze wschodu, gdzie S�o�ce, skarla�e prawie do rozmiar�w gwiazdy, �wieci�o jednak zbyt mocno, by mo�na by�o na� spogl�da� go�ym okiem. Srebrzysty blask rozpryskiwa� si� tam w brylantowe kaskady rozproszonego �wiat�a, ch�odnych b��kit�w i zieleni. Oczy, o�lepione a� do �ez, widzia�y obraz zanikaj�cy i faluj�cy jakby z pogranicza krainy sn�w, krainy ba�ni. Ale mimo wszelkich delikatnych misterno�ci pod spodem kry� si� ch��d i brutalna masa; tu te� mieszkali Lodowi Olbrzymi. Broberg pierwsza odzyska�a mow�. - Lodowe Miasto - szepn�a. - Czary - odezwa� si� r�wnie cicho Garcilaso. - Moja dusza mog�aby si� tu zagubi� na zawsze, w�druj�c. I nie wiem, czy mia�bym jej to za z�e. Moja jaskinia to nic wobec tego, nic... - Chwileczk�! - rzuci� Danzig, pe�en obaw. - O, tak. Uprzejmie prosi si� o poskromienie wyobra�ni. - Cho� Scobie szybko potrafi� zdobywa� si� na trze�we s�owa, w jego ustach brzmia�y one bardziej sucho, ni� by�o to konieczne. - Wiemy z informacji przekazanych przez pr�bniki, �e ta skarpa, hm, przypomina troch� Wielki Kanion. Jasne, �e jest o wiele wspanialsza, ni� to sobie mogli�my wyobrazi�, co, moim zdaniem, dalej pozostaje tajemnic�. - Zwr�ci� si� do Jean. - Ja nigdy nie widzia�em lodu czy �niegu o takich kszta�tach, a ty? M�wi�a� co�, �e gdy by�a� ma�a i mieszka�a� w Kanadzie, cz�sto ogl�da�a� g�ry i krajobraz zimowy. Fizyczka potrz�sn�a g�ow�. - Nie. Nigdy. To nie wydaje si� mo�liwe. Co mog�o by� przyczyn� takiego ukszta�towania? Tu nie ma dzia�ania czynnik�w atmosferycznych... a mo�e jest? - Mo�e to samo zjawisko spowodowa�o ogo�ocenie jednej p�kuli? - podsun�� Danzig. - Albo pokrycie drugiej - odpar� Scobie. - Cia�o astronomiczne o �rednicy tysi�ca siedmiuset kilometr�w nie powinno mie� warstwy gazowej nawet w postaci lodu. Chyba �e jest to kula ca�kowicie zbudowana z lodu jak kometa. A wiemy, �e tak nie jest. Jak gdyby chc�c poprze� swoje s�owa do�wiadczeniem, z pobliskiego stojaka z narz�dziami zdj�� kombinerki, upu�ci� je i ponownie pochwyci�, gdy wolno opada�y w d�. Przy swej masie dziewi��dziesi�ciu kilogram�w Scobie wa�y� tu oko�o siedmiu. A wi�c ksi�yc musia� si� sk�ada� g��wnie ze ska�. Garcilaso zacz�� okazywa� niecierpliwo��. - Dajmy spok�j znanym faktom i teoriom, a zacznijmy szuka� odpowiedzi. - Tak, wyjd�my. Tam - powiedzia�a w uniesieniu Jean Broberg. - Zaraz, zaraz - zaprotestowa� Danzig, gdy Garcilaso i Scobie przytakn�li jej entuzjastycznie. - Chyba nie m�wicie tego powa�nie. Ostro�no��, krok za krokiem... - Nie, tu jest zbyt cudownie na ostro�no�� - g�os Broberg dr�a�. - Tak, do diab�a z leniuchowaniem - powiedzia� Garcilaso. - Ju� powinni�my przeprowadzi� cho� wst�pny zwiad. Zmarszczki na twarzy Danziga pog��bi�y si�. - Masz na my�li siebie, Luis? Ale jeste� przecie� naszym pilotem! - Po wyl�dowaniu jestem dla was, uczonych, g��wnym asystentem, naczelnym kucharzem i ch�opcem na posy�ki. Czy my�lisz, �e b�d� tu si� nudzi�, gdy widz� co� takiego do zbadania? - Garcilaso opanowa� g�os. - Poza tym, gdyby mi si� co� sta�o, ka�dy z was potrafi wr�ci� przy niewielkim naprowadzeniu z Chronosa i automatycznym dokowaniu. - To ma sens, Mark - przekonywa� Scobie. - Jasne, �e niezbyt zgodne z instrukcj�, ale to instrukcje s� dla nas, a nie na odwr�t. Niewielka odleg�o��, niskie ci��enie, a poza tym b�dziemy uwa�a� na niebezpiecze�stwa. Chodzi o to, �e dop�ki nie wiemy, co to za l�d, nie b�dziemy te� mieli poj�cia, czego tu szuka� w okolicy. Nie, wyskoczymy tylko na chwileczk�. Kiedy wr�cimy, w�wczas zaczniemy planowa�. Danzig zesztywnia�. - Chcia�bym wam przypomnie�, �e je�li co� si� stanie, pomoc przyjdzie dopiero za co najmniej sto godzin. Statek pomocniczy, taki jak nasz, nie mo�e lecie� szybciej, je�li ma mu starczy� paliwa na powr�t, a wi�ksze jednostki z okolic Saturna i Tytana s� jeszcze dalej. Scobie a� poczerwienia�, ura�ony przypuszczeniem, jakie brzmia�o w s�owach Marka. - A ja chcia�bym ci przypomnie�, �e na l�dzie to ja dowodz�! Twierdz�, �e bliski zwiad jest bezpieczny i po��dany. Mo�esz zosta�, je�li chcesz. W�a�ciwie to musisz: instrukcja s�usznie stwierdza, �e w statku musi zawsze kto� by�. Danzig przygl�da� mu si� przez kilka sekund, zanim mrukn��: - Luis jednak wychodzi, tak? - Tak! - wykrzykn�� Garcilaso tak g�o�no, �e �ciany kabiny zadzwoni�y Broberg poklepa�a Danziga po opuszczonej bezw�adnie d�oni. - - Wszystko b�dzie dobrze, Mark - powiedzia�a �agodnie. - Przyniesiemy ci pr�bki do bada�. A potem wcale si� nie zdziwi�, je�li to ty b�dziesz mia� najlepsze koncepcje co do dalszego post�powania. / Potrz�sn�� g�ow�. Nagle ogarn�o go zm�czenie. - Nie - odpar� beznami�tnym g�osem - to si� nie zdarzy. Widzisz, jestem tylko t�pym chemikiem zatrudnionym w przemy�le, kt�remu wydawa�o si�, �e ta wyprawa da szans� ciekawych bada�. Przez ca�� drog� zajmowa�em sobie czas zwyk�ymi sprawami, a w tym, jak. pami�tasz, dwoma wynalazkami, kt�rych nigdy przedtem nie mia�em czasu doko�czy�. Wy troje jeste�cie m�odsi, bardziej romantyczni... - E tam, przesta�, Mark - Scobie pr�bowa� si� roze�mia�. - Mo�e Jean i Luis troch� s� tacy, ale ja jestem tak ba�niowy jak talerz zupy. - Gra�e� w to rok po roku, a� w ko�cu gra tob� zaw�adn�a. I teraz te� tob� rz�dzi, cho�by� nie wiem jak stara� si� uzasadni� swoje post�powa nie. - Spojrzenie Danziga utkwione w geologu, kt�ry by� jego przyjacielem, straci�o swe poprzednie wyzwanie i sta�o si� smutne. - Przypomnij sobie Deli� Ames. Scobie naje�y� si�. - O co chodzi? Sprawa dotyczy�a tylko jej i mnie i nikogo wi�cej. - Tylko �e p�niej wyp�aka�a si� na ramieniu Rachel, a Rachel nie ma przede mn� tajemnic. Nie b�j si�, nikomu nie powiem. W ka�dym razie Delia jako� to prze�y�a. Ale gdyby� popatrzy� na to wszystko obiektywnie, wiedzia�by�, co ci si� przydarzy�o ju� trzy lata temu. Scobie zacisn�� z�by. Danzig u�miechn�� si� k�cikiem ust. - Nie, widz�, �e to niemo�liwe - m�wi� dalej. - Przyznaj�, �e ja te� nie mia�em do dzisiaj poj�cia, jak daleko posun�� si� ten proces. Przynajmniej p�ki b�dziecie na zewn�trz, trzymajcie swoje fantazje w ukryciu, dobrze? Ale czy potraficie? W ci�gu pi�ciu lat podr�y kwatera Scobiego sta�a si� w szczeg�lny spos�b jego w�asno�ci� - mo�e nawet wi�cej ni� u innych, poniewa� on sam pozosta� kawalerem, a rzadko kt�ra kobieta mieszka�a u niego d�u�ej ni� kilka okres�w nocnych naraz. Wi�kszo�� umeblowania wykona� sam; agrosekcje Chronosa dostarcza�y drewna, sk�ry, w��kna r�wnie regularnie jak po�ywienia i �wie�ego powietrza. Wykonane przeze� sprz�ty by�y masywne i mia�y archaiczne rze�bione zdobienia. Czyta� g��wnie za pomoc� ekranu tylko to, co przekazywa�y banki danych, ale na jednej z p�ek sta�o kilka starych ksi��ek: ballady z pogranicza Childe'a, osiemnastowieczna Biblia rodzinna (mimo �e Scobie by� agnostykiem), egzemplarz Mechanizm�w wolno�ci, ca�y w strz�pach, ale z zachowan� dedykacj� autora, a tak�e inne cenne drobiazgi. Nad nimi sta� model �aglowca, w kt�rym Scobie p�ywa� po wodach p�nocnej Europy, oraz nagroda zdobyta w meczu pi�ki r�cznej na pok�adzie Chronosa. Na grodziach wisia� jego sprz�t do szermierki i liczne zdj�cia - rodzic�w i rodze�stwa, dzikich teren�w, kt�re przemierza� na Ziemi, zamk�w, g�r i wrzosowisk w Szkocji, gdzie te� cz�sto bywa�, koleg�w z ekipy geologicznej na Lunie, Tomasza Jeffersona oraz wyimaginowany portret Roberta I, kr�la Szkocji. Jednak podczas pewnego okresu dziennego siedzia� przed teleekranem, przy przy�mionych �wiat�ach, aby lepiej delektowa� si� obrazem. Trwa�y w�a�nie wsp�lne �wiczenia jednostek pomocniczych i kilka os�b z za�ogi skorzysta�o z tej okazji, by transmitowa� wszystko, co widz�. A widok by� wspania�y. Rozgwie�d�ony Kosmos tworzy� czar�, na dnie kt�rej spoczywa� Chronos. Dwa olbrzymie, majestatycznie obracaj�ce si� w przeciwnych kierunkach cylindry, ca�y kompleks po��cze�, iluminator�w, �luz, os�on, kolektor�w, nadajnik�w, dok�w - wszystko wydawa�o si� z odleg�o�ci kilkuset kilometr�w jak�� po japo�sku mistern� zabawk�. Wi�ksz� cz�� ekranu wype�nia� �agiel solarny, niczym obracaj�cy si� z�ocisty kr�g s�oneczny; a jednak z dala mo�na by�o dostrzec r�wnie� jego paj�czynow� misterno��, rozleg�e i subtelne krzywizny, nawet cienko�� babiego lata. Tw�r wi�kszy ni� piramidy egipskie, precyzyjniejszy ni� wymodelowany chromosom - Chronos pod��a� ku Saturnowi, kt�ry sta� si� ju� drugim po S�o�cu najja�niejszym punktem na firmamencie. Gong u drzwi wyrwa� Scobiego z oczarowania. Podni�s� si� i ruszy� ku drzwiom, po drodze silnie uderzaj�c si� palcem u nogi o podstaw� sto�u. Zawini�a tu si�a Coriolisa; niewielka, w przypadku gdy kad�ubowi statku o tych rozmiarach nadawano ruch obrotowy, by osi�gn�� efekt 1 G, wi�c ju� dawno si� do niej przyzwyczai�. Czasem jednak tak go co� zajmowa�o, �e powraca�y ziemskie nawyki. Z�aja� si� w my�lach za swe roztargnienie, bez z�o�ci, bo oczekiwa� mi�ych chwil. Kiedy otworzy� drzwi, Delia Ames wesz�a, nie czekaj�c. Natychmiast zamkn�a drzwi za sob� i stan�a opieraj�c si� o nie. By�a to wysoka blondynka, kt�ra pracowa�a w dziale konserwacji urz�dze� elektronicznych, a poza tym mia�a wiele zaj�� dodatkowych. - Hej! - zawo�a� Scobie. - Co si� sta�o? Wygl�dasz jak... - spr�bowa� by� dowcipny - jak co�, czego m�j kot nie wzi��by w �apy, gdyby na pok�adzie by�y jakie� myszy czy wyrzucone na brzeg ryby. Zaczerpn�a oddechu. Jej australijski akcent pog��bi� si� tak bardzo, �e mia� k�opoty ze zrozumieniem. - Ja... dzisiaj... przypadkiem usiad�am w kawiarni przy jednym stoliku z George'em Hardingiem... Scobie poczu� si� nieswojo. Harding pracowa� razem z Deli�, ale o wiele wi�cej wsp�lnego mia� z nim. W grupie, do kt�rej obaj nale�eli, Harding tak samo jak on gra� jedn� z mniej lub bardziej wiod�cych r�l - N'kumy, Pogromcy Lw�w. - Co si� sta�o? - spyta� Scobie. W jej oczach ujrza� nieszcz�cie. - On powiedzia�... �e ty i on, i ca�a reszta... �e we�miecie razem najbli�szy urlop... aby bez przeszk�d ci�gn�� ten... ten wasz cholerny wyg�up. - No... tak. Prace nad nowym parkiem w Prawym Kad�ubie zostan� zawieszone do czasu, gdy odzyskamy do�� metalu na rury do wody. Nie b�dzie tam nikogo, wi�c moi za�atwili sobie mo�liwo�� sp�dzenia tam oko�o tygodnia. - Ale przecie� wybierali�my si� nad jezioro Armstrong! - No, zaraz, by� to tylko lu�ny projekt, �aden konkretny plan, a to taka niezwyk�a okazja... Mo�e p�niej, kochanie. Przepraszam. - Uj�� jej d�onie. By�y zimne. Zdoby� si� na u�miech. - No, dobrze ju�, przecie� mieli�my sobie zrobi� uroczyst� kolacj�, a potem sp�dzi�, powiedzmy, spokojny wiecz�r w domu. Ale na pocz�tek ten przewspania�y widok na ekranie... Wyrwa�a mu si�. Zdawa�o si�, �e ten gest j� uspokoi�. - Nie, dzi�kuj� - odpar�a martwym g�osem. - Nid ma mowy, skoro wolisz by� z t� Broberg. Wpad�am tylko, by ci osobi�cie powiedzie�, �e usuwam si� wam z drogi. - Co takiego? - Zrobi� krok w ty�. - O czym ty m�wisz, do jasnej cholery? - Dobrze wiesz o czym. - Nie wiem! Ona, ja, ona ma m�a, dwoje dzieci, jest starsza ode mnie, jeste�my zaprzyja�nieni, jasne, ale nigdy mi�dzy nami nie by�o nic, czego nie mo�na robi� otwarcie i bez skr�powania... - Prze�kn�� �lin�. - Chyba nie my�lisz, �e si� w niej zakocha�em? Delia Ames odwr�ci�a wzrok. Nerwowo splata�a palce. - Nie mam zamiaru by� tylko twoj� zabawk�, Colin. Tego masz a� za du�o. Ja my�la�am... ale myli�am si� i chc� si� wycofa�, p�ki nie straci�am zbyt wiele. - Ale... Dee, przysi�gam ci, �e to nie z powodu kogo� innego i przysi�gam, przysi�gam ci, �e nie jeste� dla mnie tylko partnerk� do ��ka, �e wiele dla mnie znaczysz... - Sta�a milcz�ca, nieobecna, Scobie przygryz� wargi, nim m�g� wydusi� z siebie: - No dobrze, przyznaj�, g��wnym powodem, dla kt�rego zg�osi�em si� na t� wypraw�, by� nieszcz�liwy romans na Ziemi. Nie to, �eby ta praca tutaj mnie nie interesowa�a, ale zda�em sobie spraw�, ile �ycia mnie tamto kosztowa�o. Ty, bardziej ni� jakakolwiek inna kobieta, Dee, sprawi�a�, �e jest mi teraz o wiele lepiej. Skrzywi�a si�. - Ale jeszcze bardziej sprawi�a to twoja psychodrama, co? - No, nie mo�esz my�le�, �e gra sta�a si� moj� obsesj�. To nieprawda. To fajna zabawa i... no, mo�e "zabawa" to zbyt s�abe okre�lenie... ale w ka�dym razie chodzi o to, �e zbiera si� par� os�b do�� regularnie i w co� graj�. To tak A jak moja szermierka, klub szachowy czy cokolwiek. Rozprostowa�a ramiona. - W takim razie - odezwa�a si� - czy odwo�asz tamt� gr� i pojedziesz ze mn� na urlop? - Ja... ja nie mog� tego zrobi�. Nie na tym etapie. Kendrick nie znajduje si� na uboczu g��wnego toku wydarze�, ale jest �ci�le zwi�zany z innymi. Je�li nie przyjd�, pozosta�ym popsuje to gr�. Jej wzrok spoczywa� na nim nieruchomo. - Dobrze. S�owo to s�owo, to zawsze zrozumiem. Ale p�niej... Nie b�j si�, nie chc� ci� zap�dzi� w pu�apk�. To by si� na nic nie zda�o, prawda? Je�li, jednak mimo wszystko zdecyduj� si� utrzyma� ten nasz zwi�zek, czy wycofasz si� stopniowo z twojej gry? - Nie mog�... - Wezbra� w nim gniew. - Nie, do diabla! - rykn��. - A wiec �egnaj, Colin - powiedzia�a i wysz�a. Jeszcze przez wiele minut patrzy� na drzwi, kt�re za sob� zamkn�a. W przeciwie�stwie do wielkich statk�w badaj�cych Tytana i okolice Saturna pojazdy l�duj�ce na powierzchni pozbawionych atmosfery ksi�yc�w by�y po prostu zmodyfikowanymi wahad�owcami, ��cz�cymi Lun� z Kosmosem - niezawodnymi, ale o ograniczonych mo�liwo�ciach. Kiedy kanciasty kszta�t �adownika znikn�� za horyzontem, Garcilaso odezwa� si� do mikrofonu: - Stracili�my statek z oczu, Mark. Trzeba powiedzie�, �e widok zyska� na tym. - Jego s�owa przekaza� jeden z mikrosatelit�w komunikacyjnych rozsianych po orbicie. - Lepiej wi�c zacznijcie znaczy� drog� - upomnia� go Danzig. - Pedant z ciebie, co? - Tym niemniej Garcilaso wyj�� z kabury na biodrze rozpylacz i prysn�� ze� na ziemi�, tworz�c kr�g �ywo fluorescencyjnej farby. B�dzie powtarza� t� operacj� w odst�pach r�wnych zasi�gowi wzroku, dop�ki grupa zwiadowcza nie dotrze do lodowca. Je�li nie liczy� tych miejsc, w kt�rych regolit pokrywa�a gruba warstwa py�u, �lady st�p by�y niewyra�ne, a ca�kowicie gin�y tam, gdzie piechur st�pa� po litej skale. Piechur? Nie, skoczek. Ca�a tr�jka porusza�a si� naprz�d w radosnych podskokach, ledwie czuj�c ci�ar skafandr�w, system�w regulacji biologicznej, toreb z narz�dziami i �ywno�ci�. Nagi grunt ucieka� spod st�p, a coraz wy�ej, coraz wyra�niej i wspanialej wy�ania� si� przed nimi l�d. Nie by�o mowy o tym, by go opisa�. Mo�na by opowiada� o stokach w dole i palisadach w g�rze, o wysoko�ci �rednio mo�e stu metr�w, przetykanych jeszcze wy�szymi iglicami. Mo�na by m�wi� o wdzi�cznie zaokr�glonych warstwach id�cych wzd�u� tych stok�w; o koronkowych parapetach i ��obkowanych turniach, i �ukowatych wej�ciach do pieczar pe�nych dziw�w; o tajemniczych b��kitach w g��binach i zieleniach tam, gdzie �wiat�o przenika�o przez przejrzysto��, o kaskadach brylantowych iskier przecinaj�cych biel, gdzie �wiat�o i cie� splata�y si� w mandale - i �aden z tych opis�w nie by�by bli�szy prawdy ni� wcze�niejsze, ca�kowicie b��dne por�wnanie Scobiego do Wielkiego Kanionu. - Zatrzymajcie si� - powiedzia� chyba ju� po raz dziesi�ty. - Chc� zrobi� par� zdj��. - Czy kto� to zrozumie nie b�d�c tutaj? - szepn�a Broberg. - Prawdopodobnie nie - odpar� Garcilaso tym samym �ciszonym g�osem. - Mo�e nikt w og�le poza nami. - Co chcesz przez to powiedzie�? - rozleg�o si� pytanie Danziga. - Niewa�ne - rzuci� Scobie. - Chyba... wiem - powiedzia� chemik. - Owszem, to pi�kny widok, ale dajecie si� mu zahipnotyzowa�. - Je�li nie przestaniesz gada� - ostrzeg� go Scobie - wy��czymy ci� z obwodu. Cholera, mamy pe�ne r�ce roboty. Odwal si� od nas. Danzig westchn�� urywanie. - Przepraszam. Hm... czy macie ju� jakie� dane na temat natury tego... tego tam, przed wami? Sobie wyostrzy� obraz w kamerze. - No wi�c - zaczai, cz�ciowo udobruchany - r�ne odcienie i struktury, a bez w�tpienia i r�ne kszta�ty, zdaj� si� potwierdza� to, co zasugerowa�y dane spektrometryczne sondy. Sk�ad jest mieszanin� albo gmatwanin�, czy te� jednym i drugim, r�nych materia��w i zmienia si� w zale�no�ci od miejsca. L�d wodny jest z pewno�ci�, ale nie mam te� w�tpliwo�ci co do obecno�ci dwutlenku w�gla, a zaryzykowa�bym te� zak�ad, �e znajd� tu amoniak, metan i mo�e mniejsze ilo�ci innych substancji. - Metan? Czy co� takiego mo�e istnie� w stanie sta�ym, w temperaturze otoczenia i pr�ni? - B�dziemy musieli to sprawdzi�. Jednak�e s�dz�, �e przez wi�kszo�� czasu jest tu dostatecznie zimno, przynajmniej dla warstwy metanowej, kt�ra znajduje si� w �rodku, pod ci�nieniem. Otoczona witrylow� kul� he�mu twarz Broberg zaja�nia�a rado�ci�. - Chwileczk�! - wykrzykn�a. - Mam pomys� na to... co si� sta�o z sond�, kt�ra wyl�dowa�a. - Zaczerpn�a oddechu. - Pami�tacie, �e by�o to prawie u podn�a lodowca. To, co widzieli�my z Kosmosu, zdawa�o si� wskazywa�, �e pogrzeba�a j� lawina, ale nie potrafili�my poj��, co mog�o j� wywo�a�. No wi�c przypu��my, �e dok�adnie w krytycznym punkcie stopi�a si� warstwa metanu. Mo�e ogrza�y j� silniki �adownika, a te brakuj�ce par� stopni doda� promie� radarowy, u�ywany do rysowania kontur�w. Warstwa pop�yn�a i wszystko, co spoczywa�o na niej, run�o w d�. - To mo�liwe - rzek� Scobie. - Moje gratulacje, Jean. - Nikt o tym wcze�niej nie pomy�la�? - zadrwi� Garcilaso. - Ale� my mamy naukowc�w! - Kt�rzy uginaj� si� pod robot�, od kiedy dotarli�my do Saturna, a jeszcze dochodz� coraz to nowe dane - odrzek� Scobie. - Wszech�wiat jest wi�kszy, ni� mo�esz to poj��, ty lub ktokolwiek inny, ty narwa�cze. - Och. No pewnie. Nie chcia�em nikogo obrazi�. - Wzrok Garcilasa powr�ci� na l�d. - Tak, nie zabraknie nam tajemnic, prawda? - Nigdy... - Oczy Broberg, ogromne, �wieci�y w ciemno�ciach. - W sercu wszechrzeczy panowa� b�d� czary. Kr�l Elf�w rz�dzi... Scobie od�o�y� kamer� do futera�u. - Przesta� gada� i rusz si� - rzuci� szorstko. Jego wzrok napotka� na chwil� oczy Broberg. W niesamowitym, zmieszanym �wietle wida� by�o, �e jej twarz poblad�a, potem poczerwienia�a, zanim kobieta jednym skokiem znalaz�a si� obok niego. W noc sob�tkow� Ricia uda�a si� samotnie do Ksi�ycowego Lasu. Kr�l znalaz� j� tam i posiad�, jak to zaplanowa�a. Jednak rozkosz przemieni�a si� w trwog�, gdy potem j� oddali�. A mimo to okres niewoli w Lodowym Mie�cie przyni�s� jej o wiele wi�cej takich godzin oraz cud�w i dziw�w, jakie nie s� znane �miertelnym. Alvarlan, jej nauczyciel, wys�a� sw� dusz� na jej poszukiwanie i sam zosta� oczarowany tym, co zobaczy�. Wiele wysi�ku woli kosztowa�o go powiadomienie pana Kendricka z Wysp, gdzie przebywa Ricia, mimo �e zobowi�za� si� do pomocy w jej uwolnieniu. N'Kuma, Pogromca Lw�w, a tak�e B'ela z Kres�w, Karina z Dalekiego Zachodu, pani Aurelia, Olaf Harfista - wszyscy byli daleko, gdy to si� wydarzy�o. Lodowiec (niew�a�ciwa nazwa dla czego�, co mo�e nie ma odpowiednika w ca�ym Uk�adzie S�onecznym) wystrzela� w g�r� od razu niczym �ciana. Stoj�c przed nim, troje uczonych nie mog�o dojrze� jego wy�szych partii. Dostrzegali jednak, �e stok, kt�ry zakr�ca� stromo pod g�r� ku filigranowo zwie�czonej kraw�dzi, nie by� g�adki. W niezliczonych male�kich kraterach k�ad�y si� niebieskie cienie. S�o�ce unios�o si� ju� dostatecznie wysoko, by je wywo�a�; dzie� na Iapetusie ma prawie osiemdziesi�t dni ziemskich. W s�uchawkach zatrzeszcza�o im pytanie Danziga: - I co, jeste�cie ju� zadowoleni? Wr�cicie, zanim zaskoczy was kolejna lawina? - Nie zaskoczy - odpar� Scobie. - My to nie pojazd, a tutejsza struktura jest wyra�nie stabilna od wielu wiek�w albo jeszcze d�u�ej. Poza tym, jaki jest sens wyprawy ludzkiej, je�li nikt nie b�dzie niczego bada�? - Zobacz�, czy uda mi si� tam wej�� - zaofiarowa� si� Garcilaso. - Nie, zaczekaj - nakaza� mu Scobie. - Ja mam pewne do�wiadczenie z g�rami i nawisami �nie�nymi, o ile w og�le mo�e si� tu ono przyda�. Najpierw opracujemy drog� podej�cia. - Chcecie na to wle�� ca�� band� ? - wybuchn�� Danzig. - Czy�cie zupe�nie powariowali? Brwi i wargi Scobiego �ci�gn�y si�. - Ponownie ci� ostrzegam, Mark, �e je�li nie b�dziesz kontrolowa� swych emocji, wy��czymy ci�. P�jdziemy drog�, kt�r� ja uznam za bezpieczn�. Chodzi� tu i tam, podskokami charakterystycznymi dla ma�ej grawitacji, ogl�daj�c uwa�nie lodowiec. Wida� by�o wyra�nie warstwy i bloki poszczeg�lnych substancji, niczym kamienie ciosowe u�o�one r�k� murarza-elfa... tam, gdzie nie by�y tak wielkie, �eby musia� je k�a�� olbrzym... Male�kie kratery mog�y by� posterunkami wartownik�w w najni�szej linii obrony Miasta. Garcilaso, tak zawsze pe�en wigoru, sta� teraz nieruchomo i pozwoli� swym oczom napawa� si� widokiem. Broberg ukl�k�a, by zbada� grunt, ale jej oczy te� b��dzi�y dooko�a. W ko�cu skin�a d�oni�. - Podejd� tu, Colin, prosz� - powiedzia�a. - Chyba dokona�am odkrycia. Scobie zbli�y� si� do niej. Unosz�c si� zebra�a gar�� drobniutkich czarnych cz�stek le��cych na gruncie, na kt�rym sta�a, i przepu�ci�a je mi�dzy palcami. - My�l�, �e oto jest pow�d, dla kt�rego granica lodowa jest tak ostra - powiedzia�a do niego. - Co za pow�d? - zapyta� Danzig z oddali. Nie doczeka� si� odpowiedzi. - Gdy tu szli�my, zauwa�y�am, �e py�u jest coraz wi�cej - m�wi�a dalej. - Je�li pada� na po�acie i bry�y zamro�onych gaz�w, odizolowane od g��wnej masy, i pokry� je, powinny one absorbowa� ciep�o s�oneczne, dop�ki nie wyparuj� albo te�, co bardziej prawdopodobne, wysublimuj�. Przy tej niskiej grawitacji nawet cz�steczki wody ulec� w Kosmos. G��wna masa by�a na to zbyt wielka: prawo kwadratu-sze�cianu. Ziarna py�u w takim miejscu po prostu wytopi�yby sobie niewielki kana� w g��b, a nast�pnie zosta�yby przykryte zapadaj�cym si� okolicznym materia�em i proces uleg�by zatrzymaniu. - Hm - Scobie uni�s� d�o�, by podrapa� si� w podbr�dek, ale natrafi� na he�m i wykrzywi� si� w u�miechu. - To brani prawdopodobnie. Ale sk�d si� wzi�o tyle py�u... a zreszt� i lodu? - My�l�... - g�os jej �cich� tak, �e ledwie j� s�ysza�, a wzrok pow�drowa� ku Luisowi. Scobie nadal patrzy� na ni�, na jej profil widoczny na tle gwiazd. - My�l�, �e to potwierdza twoj� hipotez� o komecie, Colin. Iapetus dozna� kolizji z komet�. Nadlecia�a z tego w�a�nie kierunku, poniewa� tak bardzo zbli�y�a si� do Saturna, �e musia�a zatoczy� ostry �uk wok� planety. By�a ogromna; jej l�d pokry� prawie ca�� p�kul� pomimo tego, �e znacznie wi�ksza jego cz�� wyparowa�a i zosta�a utracona. Py� cz�ciowo pochodzi z komety, a cz�ciowo powsta� podczas uderzenia. - Schwyci� j� za rami� okryte skafandrem. - To twoja teoria, Jean. Ja nawet nie by�em pierwszy, kt�ry podda� my�l o komecie, ale to ty uzupe�ni�a� j� szczeg�ami. Zdawa�o si�, �e nie dostrzeg�a tego, poza tym, �e mrucza�a dalej: - Py� mo�e te� t�umaczy� wyst�pienie erozji, kt�ra stworzy�a te cudowne formacje. Wywo�a� on topnienie i sublimacj� na powierzchni, wed�ug wzoru, w jaki si� u�o�y�, a tak�e zgodnie z budow� lodu, dop�ki nie zosta� wyp�ukany czy otorbielony. Kratery, te mniejsze oraz wi�ksze, kt�re ogl�dali�my z orbity, maj� odr�bne, cho� podobne pochodzenie. Meteoryty... - Hej, chwileczk� - zaprotestowa�. - Ka�dy wi�kszy meteoryt wyzwoli�by do�� energii, by wyparowa�o prawie ca�e pole. - Wiem o tym. Dowodzi to, �e zderzenie z komet� by�o niedawne, mniej ni� tysi�c lat temu, inaczej nie ogl�daliby�my dzi� tego cudu. Nic wi�kszego jeszcze tu nie uderzy�o. Mia�am na my�li male�kie kamyki, piach kosmiczny na post�puj�cych orbitach wok� Saturna, kt�re uderza�y z niewielk� pr�dko�ci� wzgl�dn�. Wi�kszo�� kamieni po prostu robi do�ki w lodzie. Poniewa� jednak s� ciemne, le��c zbieraj� ciep�o s�oneczne i oddaj� je topi�c swe otoczenie, dop�ki nie zaton� pod lodem. Pozostawione przez nie zag��bienia odbijaj� przypadkowe promieniowanie z jednego boku na drugi i w ten spos�b rosn�. Efekt kot�a erozyjnego. I znowu, poniewa� r�ne rodzaje lodu maj� r�ne w�a�ciwo�ci, nie otrzymujemy doskonale g�adkich krater�w, ale te fantastyczne czary, kt�re widzieli�my przed l�dowaniem. - Na Boga! - Scobie u�ciska� j�. - Jeste� genialna! Opar�szy sw�j he�m o jego u�miechn�a si�. - Nie - odpar�a. - To oczywiste dla wszystkich, kt�rzy widz� to na w�asne oczy. - Milcza�a przez chwil�, nadal w obj�ciach Scobiego. - Przyznaj�, naukowa intuicja to �mieszna rzecz - powiedzia�a w ko�cu. - Rozwa�aj�c ten problem ledwie zdawa�am sobie spraw� z istnienia mego umys�u logicznego. My�la�am za� o... o Lodowym Mie�cie wykutym w gwiezdnych kamieniach z tego, co jaki� b�g zes�a� z nieba... - Jezus Maria! - Garcilaso obr�ci� si� gwa�townie i wytrzeszczy� na nich oczy. Scobie wypu�ci� Jean z obj��. - P�jdziemy poszuka� dowod�w - powiedzia� niepewnym g�osem. - Do tego wielkiego krateru, kt�ry widzieli�my nieco w g��bi, jak pami�tacie. Wydaje si�, �e po tej powierzchni mo�na st�pa� ca�kiem bezpiecznie. - Nazwa�am ten krater Sal� Balow� Kr�la Elf�w - zamy�li�a si� Jean, jak gdyby jaki� sen do niej wraca�. - Uwa�ajcie - zadudni� �miech Garcilasa. - Tam s� wielkie czary. Kr�l jest tylko spadkobierc�. Te mury zbudowali olbrzymi dla bog�w. - Chyba musz� si� jako� tam dosta�, nie? - odpar� Scobie. - Zaiste - powiada Aharlan. - Nie mog� ci� dalej prowadzi�. M�j duch mo�e spogl�da� jeno przez oczy �miertelnych. S�u�y� ci b�d� jedynie sw� rad�, dop�ki nie zbli�ymy si� do bramy. - Czy�cie ju� zapadli w sen lunatyczny z powodu tej waszej bajki? - rozleg� si� ryk Danziga. - Wracajcie, zanim spowodujecie w�asn� �mier�! - Nie mo�esz si� zamkn��? - warkn�� Scobie. - To tylko taki styl rozm�w mi�dzy nami. Je�li nie mo�esz tego zrozumie�, to tw�j m�zg bardziej si� marnuje ni� nasz. - Pos�uchajcie mnie, dobrze? Nie m�wi�em, �e jeste�cie szaleni. Nie macie zwid�w ani niczego podobnego. Twierdz� jednak, �e dali�cie si� ponie�� wytworom waszej fantazji co do tego miejsca, a obecnie rzeczywisto�� tak je wzmocni�a, �e znale�li�cie si� pod wp�ywem imperatywu, kt�rego sobie nie u�wiadamiacie. Czy gdziekolwiek indziej we Wszech�wiecie pobiegliby�cie przed siebie tak bez zastanowienia? Pomy�lcie! - To wystarczy. Wznowimy ��czno�� po pewnym czasie... kiedy nabierzesz lepszych manier. - Scobie pstrykn�� swoim g��wnym prze��cznikiem radiowym. W��czone pozosta�y tylko te obwody, kt�re s�u�y�y ��czno�ci bliskiego zasi�gu, ale nie mia�y do�� mocy, by dotrze� do ��cza orbitalnego. Jego towarzysze uczynili podobnie. Ca�a tr�jka spogl�da�a na wznosz�c� si� przed nimi gro�n� pot�g�. - Kiedy znajdziemy si� we wn�trzu, Alvarlanie, pomo�esz mi odnale�� ksi�niczk� - m�wi Kendrick. - Uczyni� to - obiecuje czarnoksi�nik. - Czekam na ciebie, o najwytrwalszy z moich kochank�w - nuci Ricia. W �adowniku za� samotny Danzig nieomal za�ka�: - Ach, �eby diabli porwali na zawsze t� gr�! Jego s�owa pad�y w pustk�. 3 Pot�pienie psychodramy, nawet w jej wzbogaconej formie, by�oby pot�pieniem natury cz�owieka. Zaczyna si� ona w dzieci�stwie. Zabawa jest konieczna dla niedojrza�ego ssaka jako spos�b uczenia si�, jak obchodzi� si� z w�asnym cia�em, postrzeganiem i �wiatem zewn�trznym. M�ody osobnik ludzki bawi si�, musi si� bawi� r�wnie� swym umys�em. Im dziecko jest bardziej inteligentne, tym wi�cej �wicze� potrzebuje jego wyobra�nia. Aktywno�� jest stopniowana, od pasywnego ogl�dania widowiska na ekranie poprzez czytanie, marzenia, opowiadanie historii i psychodram�... kt�rej dziecko nie nazywa w ten wymy�lny spos�b. Nie potrafimy nazwa� tego zachowania w jaki� uniwersalny spos�b, bowiem jego kszta�t i przebieg zale�y od niesko�czonej liczby zmiennych. P�e�, wiek, kultura oraz otoczenie to tylko najbardziej oczywiste z nich. Na przyk�ad w Ameryce P�nocnej wieku przedelektronicznego ma�e dziewczynki cz�sto bawi�y si� w "dom", ch�opcy za� w "kowboj�w i Indian", czy te� "z�odziei i policjant�w". Natomiast obecnie ich potomkowie obojga pici bawi� si� w "delfiny" lub te� w "astronaut�w i kosmit�w". W skr�cie wygl�da to tak: tworzy si� niewielka grupka, ka�dy z jej cz�onk�w wybiera z literatury posta�, kt�r� ma zagra� lub tworzy j� sam; mo�na wykorzystywa� do tego proste rekwizyty, na przyk�ad zabawkowe pistolety - albo te� ka�dy przypadkowy przedmiot, jak patyk, mo�e sta� si� czym� zupe�nie innym, cho�by wykrywaczem metalu - czy te� co� innego mo�e by� ca�kowicie tworem wyobra�ni, co prawie zawsze dotyczy scenerii. I wtedy dzieci odgrywaj� przedstawienie, kt�re uk�adaj� w czasie trwania zabawy. Je�li fizycznie nie s� w stanie wykona� jakiej� czynno�ci, opisuj� j� ("No wi�c skacz� tak wysoko, jak mo�na na Marsie, i wskakuj� na kraw�d� Valles Marineris i skacz� znienacka na tego bandziora"). Wiele os�b tego przedstawienia, szczeg�lnie czarnych charakter�w, istnieje tylko w wyobra�ni, dzi�ki umowie uczestnik�w. Ten z uczestnik�w zabawy, kt�ry jest obdarzony najbujniejsz� wyobra�ni�, zaczyna dominowa� w grze i wp�ywa na kierunek akcji, do�� delikatnie, proponuj�c najciekawsze mo�liwo�ci. Reszta uczestnik�w bystro�ci� te� wykracza poza przeci�tno��; psychodrama w swej najbogatszej postaci nie ka�demu odpowiada. Dla tych jednak, kt�rym odpowiada, jej skutki s� korzystne i pozostaj� na ca�e �ycie. Poza rozwojem zdolno�ci tw�rczych poprzez ich nieustanne u�ywanie psychodrama pozwala im r�wnie� spr�bowa�, poprzez zabaw�, r�nych r�l ludzi doros�ych oraz prze�y� ich do�wiadczenia. W ten spos�b zdobywaj� oni swoje pierwsze poj�cie o doros�o�ci. Taka gra ko�czy si� wraz z wkroczeniem w okres m�odzie�czy, o ile nie wcze�niej, ale tylko w takiej postaci, a i to niekoniecznie na zawsze. Doro�li maj� wiele zabaw-marze�. Wida� to jasno w przypadku r�nych l�, z ich tytu�ami, kostiumami i obrz�dami. Ale czy w podobny spos�b nie powstaje wszelka widowiskowo��, ka�dy rytua�? Do jakiego stopnia nasze bohaterstwo, po�wi�cenie i samochwalstwo s� jedynie efektem odgrywania r�l, kt�re sobie narzucili�my? Niekt�rzy my�liciele spr�bowali odnale�� ten pierwiastek we wszystkich aspektach spo�ecze�stwa. Tu jednak mamy do czynienia z otwart� postaci� psychodramy w�r�d doros�ych. W cywilizacji zachodniej pojawi�a si� ona na zauwa�aln� skal� po, raz pierwszy w po�owie dwudziestego wieku. Psychiatrzy stwierdzili, �e jest to skuteczna metoda diagnostyczna i terapeutyczna. W�r�d zwyk�ych ludzi za� coraz popularniejsze stawa�y si� gry wojenne i fantastyczne, w czasie kt�rych cz�sto nast�powa�o identyfikowanie si� z postaciami historycznymi czy wymy�lonymi. Cz�ciowo by�a to niew�tpliwie ucieczka od ogranicze� i zagro�e� tamtego nieszcz�snego okresu, ale mo�liwe te�, �e g��wnie to bunt umys�u przeciwko rozrywce pasywnej, przewa�nie telewizji, kt�ra zaczyna�a dominowa� jako spos�b sp�dzania wolnego czasu. Okres Chaosu oznacza� koniec tych gier. A wszyscy wiedz� o tym, �e ostatnio nast�pi�o ich odrodzenie - i tylko mo�na mie� nadzieje, �e ze zdrowszych przyczyn. Wykorzystuj�c banki danych do projekcji tr�jwymiarowych scenerii i emitowania odpowiednich d�wi�k�w - albo lepiej jeszcze, zaprz�gaj�c do tego komputer - uczestnicy gry uzyskali poczucie realno�ci, kt�re zintensyfikowa�o ich zaanga�owanie psychiczne i emocjonalne. A jednak w takich grach, kt�re trwa�y odcinek po odcinku, rok po roku w realnym czasie, kiedy tylko dwoje lub wi�cej cz�onk�w takiej grupy mog�o si� zebra� na gr�, stwierdzali oni, �e coraz mniej s� uzale�nieni od podobnych "efekt�w specjalnych". Wydawa�o si�, �e poprzez praktyk� odzyskali oni �yw� wyobra�ni� dzieci�stwa i potrafili przemieni� cokolwiek, nawet zwiewn� nico�� w przedmioty i �wiaty im potrzebne. Uzna�em za konieczne przypomnienie w ten spos�b spraw oczywistych, aby�my mogli ujrze� je w perspektywie. Wie�ci z Saturna spowodowa�y powszechn� odraz�. (Dlaczego? Jakich to ukrytych obaw dotkni�to? Oto temat do potencjalnie wa�nych bada�.) Nieomal w ci�gu jednego dnia psychodrama doros�ych straci�a sw� popularno��; grozi jej zag�ada. Z wielu przyczyn by�aby to o wiele wi�ksza tragedia, ni� to, co si� do tej pory wydarzy�o. Nie ma powod�w, by przypuszcza�, �e owa gra przynios�a kiedykolwiek jak�� szkod� komukolwiek zr�wnowa�onemu umys�owo na Ziemi: wr�cz przeciwnie. Nie ma w�tpliwo�ci, �e astronautom pomog�a zachowa� zdrowe zmys�y i uwag� podczas d�ugich, trudnych wypraw. To, �e nie stosuje si� ju� jej do cel�w medycznych, wynika wy��cznie z tego, �e psychoterapia sta�a si� ga��zi� biochemii stosowanej. I ten ostatni fakt, �w brak do�wiadczenia �wiata wsp�czesnego w sprawach szale�stwa, le�y u �r�de� tego, co si� wydarzy�o. Cho� dwudziestowieczny psychiatra nie m�g�by przewidzie� dok�adnie tego, co si� stanie, m�g� ostrzec przed zamkni�ciem ludzi na osiem lat w tak obcym �rodowisku, jakim by� Chronos. By�o ono obce bowiem mimo wszelkich wysi�k�w: ograniczone, ca�kowicie kontrolowane przez cz�owieka, pozbawione wszelkich wskaz�wek, kt�rych wykrywania na Ziemi nauczy�a nas ewolucja. Do tej pory koloni�ci pozaziemscy mieli dost�p do licznych symulacji i kompensat, z kt�rych najwa�niejsze to pe�ny kontakt z rodzinn� planet� i cz�ste okazje do odwiedzania jej. Czas lotu do Jowisza jest d�ugi, ale i tak dwukrotnie kr�tszy ni� czas lotu do Saturna. Poza tym naukowcy lec�cy Zeusem, poniewa� byli pierwsi, mieli wi�cej czasu zaj�tego badaniami prowadzonymi po drodze, kt�rych p�niejsi podr�nicy nie mieli potrzeby powtarza�; do tego czasu przestrze� mi�dzyplanetarna dziel�ca obydwa giganty kry�a w sobie ju� niewiele niespodzianek. Wsp�cze�ni psychologowie byli tego �wiadomi. Rozumieli, �e d�ugotrwa�y lot najbardziej ujemnie wp�ynie na osobnik�w najinteligentniejszych, najbardziej dynamicznych i pe�nych wyobra�ni - czyli tych, kt�rzy mieli dokona� wszystkich odkry� w okolicach Saturna, dla kt�rych zosta�a przedsi�wzi�ta owa wyprawa. Maj�c mniejsze do�wiadczenie ni� ich poprzednicy w zg��bianiu tajemnic m�zgowego labiryntu, nawiedzanego przez Minotaura le��cego pod ka�d� �wiadomo�ci� ludzk�, psychologowie oczekiwali wy��cznie pozytywnych skutk�w od ka�dej psychodramy, jak� podejmowali cz�onkowie wyprawy. Minamoto Przydzia�u do poszczeg�lnych zespo��w nie dokonywano przed odlotem. Rozs�dek nakazywa�, by da� umiej�tno�ciom zawodowym ujawni� si� i rozwin�� podczas lotu wraz z kontaktami osobistymi. Te czynniki pomog� p�niej zadecydowa�, kto i jakie powinien przej�� przeszkolenie. D�ugie wsp�uczestnictwo w grupie graj�cych zazwyczaj wykuwa�o wie�y przyja�ni, po��dane, o ile kwalifikacje cz�onk�w by�y odpowiednie. W �yciu rzeczywistym Scobie zawsze przestrzega� wszelkich zasad przyzwoito�ci wobec Jean Broberg. By�a to kobieta atrakcyjna, ale o pogl�dach monogamicznych i Scobie nie chcia� jej do siebie zra�a�. Poza tym lubi� jej m�a (Tom nie bra� udzia�u w grze; jako astronom mia� do�� zaj��, kt�re rado�nie zaprz�ta�y ca�� jego uwag�). Grali ju� przez par� lat, a grupa przyj�a tyle os�b, ile mog�a pomie�ci� w opowie�ci, kt�rej �rodowisko i obsada stawa�y si� coraz bardziej skomplikowane, zanim Scobie i Broberg nawi�zali osobist� rozmow�. Gdy rozmowa ta mia�a miejsce, odgrywana przez nich opowie�� r�wnie� nabra�a charakteru intymnego i dlatego m�g� to nie by� przypadek, �e si� spotkali podczas czasu wolnego obojga. Nast�pi�o to w pozbawionym grawitacji sektorze rekreacyjnym, znajduj�cym si� na osi rotacji statku. Scobie i Broberg kozio�kowali w niewa�ko�ci wykrzykuj�c i �miej�c si�, a� ogarn�o ich przyjemne zm�czenie, po czym zdj�li skafandry i udali si� pod natrysk. Przedtem nie widzieli siebie nawzajem nago; �adne z nich nie odezwa�o si�, lecz Scobie nie ukrywa�, �e sprawia mu przyjemno�� to, co widzi, podczas gdy Broberg zaczerwieni�a si� i odwr�ci�a wzrok tak taktownie, jak umia�a. P�niej, po w�o�eniu ubra�, zdecydowali si� na drinka przed powrotem do domu i odszukali bar. Poniewa� zbli�a�a si� pora nocna, byli w barze sami. Scobie nacisn�� guzik zamawiaj�c whisky, Broberg - pinot chardonnay. Gdy maszyna obs�u�y�a ich, zabrali drinki i poszli na galeryjk�. Us