8309

Szczegóły
Tytuł 8309
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8309 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8309 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8309 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Rafa� A. Ziemkiewicz Strefa jest w nas Rafa� Lubi� usi��� sobie w fotelu, zapali� fajk� i poduma�. Kiedy ma si� ju� na koncie kilka nie najlepszych ksi��ek i kombinuje si� nad nast�pnymi, warto zastanowi� si� czasem nad swoj� prac�, nad konwencj�, kt�r� si� uprawia, nad tym, co ju� zosta�o w niej zrobione wystarczaj�co dobrze, a oc jeszcze czeka na swego autora, tekst, kt�ry prezentuj� poni�ej, powsta� w efekcie tych w�a�nie rozmy�la�. Nie jest to �adna wypowied� m�odego-obiecuj�cego, nie jest to te� krytyka literacka w �cis�ym tego s�owa znaczeniu. Pozwalam sobie sprzeda� swoje refleksje o fantastyce socjologicznej w nadziei, �e komu� si� przydadz�. Cho�by do tego, by m�g� stwierdzi�, �e b��dz� i znale�� drog�, kt�ra lepiej od wskazanych przeze mnie doprowadzi do celu. Fantastyka socjologiczna stanowi obj�to�ciowo drobny procent produkcji wydawniczej lat ostatnich. Mimo to chyba najsilniej zawa�y�a na kszta�towaniu si� gatunku i najbardziej przyczyni�a si� do jego przewarto�ciowa�. Wzbudzi�a niek�amany entuzjazm, jej mistrzowie szybko zaj�li miejsca uznanych s�aw polskiej SF. Na pewno jest tym radzjem fantastyki, o kt�rym najwi�cej si� ostatnio m�wi i - zarazem - o kt�rym najmniej si� pisze. Jest to oczywi�cie paradoks tylko pozorny - o tym stanie rzeczy decyduj� g��wnie wzgl�dy natury pozamerytorycznej. Droga, na kt�r� musi wst�pi� krytyk tego nurtu jest jeszcze bardziej kr�ta i kamienista od tej, kt�ra twiera�a si� przed autorami social-fiction na prze�omie lat siedemdziesi�tych i osiemdziesi�tych. Mimo wszystko jednak wej�� na ni� trzeba, cho�by przysz�o nam d�ugo ko�owa�, nim trafimy na dogodne przej�cie przez spi�trzone g�azy. To, co dot�d o fantastyce spo�ecznej napisano - w recenzjach, wywiadach, dyskusjach, wreszcie w jednym, jak na razie, wnikliwie i szeroko omawiaj�cym t� kwesti� eseju ("Kilkunastu Hamlet�w" Macieja Parowskiego) - dotyczy�o g��wnie korzeni konwencji, stara�o si� wyja�ni� dlaczego si� pojawi�a i na czym w og�le polega. Uwa�ny czytelnik mo�e zebra� te od�amki i z�o�y� sobie z nich w miar� pe�ny obraz wzlot�w social-fiction. Dowie si� z nich, co w tej fantastyce udane i wybitne, co zadecydowa�o o jej sukcesie. Mnie osobi�cie interesuje sprawa nieco inna. Czy Zajdel, Wnuk-Lipi�ski, Oramus, Parowski i - w niekt�rych swych tekstach - �wikiewicz, wyczerpali ju� t� studni� do dna, jak zdarza si� czasem s�ysze�? Czy mo�na pisa� fantastyk�socjologiczn�po nich, a je�li mo�na - to jak unikn�� powtarzania si�, na co skierowa� g��wny wysi�ek. By odpowiedzie� na to pytanie nie czuj� si� w obowi�zku kre�li� dok�adnego obrazu social-fiction. To robota dla innych. My�l� zreszt�, �e w przypadku tej fantastyki na uog�lnienia i podsumowania jest jeszcze grubo za wcze�nie. Fantastyka socjologiczna to - w najwi�kszym skr�cie - literatura o systemach, opisuj�ca szczeg�owo �wiaty i spos�b ich funkcjonowania. Pod tym wzgl�dem niewiele r�ni si� od kasycznej SF "z�otego wieku". Uwaga autor�w i czytelnik�w skupiona jest nadal na maszynie - tyle, �e idzie tu o ten szczeg�lny rodzaj maszyny, jak� jest po�ecze�stwo uj�te w karby cywilizacji technicznej. Zobaczmy tylko, jak cz�sto opiera si� na najprostszym z mo�liwych chwyt�w fabularnych - opowie�ci, w kt�rej bohater poznaje prawd� o �wiecie i odkrywa rz�dz�ce nim prawa. Tak jest w "Paradyzji", "Limes Inferior", "Sennych zwyci�zcach", "Twarz� ku ziemi"...CZasem poznanie prawdy jest misj�bohatera i osi� fabu�y ("Paradyzja"), czasem snuj� si� on tylko bez wyra�nego celu, a kolejne wtajemniczenia spadaj� mu na g�ow� wbrew jego woli i ch�ci ("Twarz� ku ziemi"). Wyrusza w sw� podr� z punktu "nie wiem" do punktu "wiem" )bardzo celne streszczenie powie�ci socjologicznych, dokonane przez Parowskiego we wspomnianym ju� eseju) z r�nych miejsc w spo�ecznej hierarchii i z r�nych przyczyn. Nie zmienia to faktu, �e jest przede wszystkicm kamer�, mikrofonem, oraz maszynk� do kojarzenia fakt�w i podawania wysnutych z nich wniosk�w czytelnikowi. Wn�trze jego duszy pozostaje spraw� nie mo�na powiedzie� "niewa�n�", ale na pewno drugorz�dn�. Przyk�adem mo�e najciekawszym niech b�dzie tu Deogracias z "Sennych zwyci�zc�w" Oramusa - m�odziak, wchodz�cy w doros�o�� i szukaj�cy w niej miejsca dla siebie, zarazem u�omny i obdarzony nadludzkimi zdolno�ciami. Przywo�uj� w�a�nie t� posta�, bo jaskrawo wida� w niej nie tylko ulubiony chwyt social-fiction, ale te� najcz�stsze jej t�pni�cie. Tak skrojony bohater m�g�by sta� si� postaci� naprawd� du�ego formatu, zw�aszcza, �e zostaje w ko�cu postawiony przed konieczno�ci� dokonania wyboru mi�dzy tymi, kt�rzy manipuluj� spo�ecze�stwem i tymi, kt�rzy s� manipulowani. Wyb�r ten powinien stanowi� koron� powie�ci, nada� jej sens g��bszy od wszystkiego, co wcze�niej powiedzia�a. Zamiast tego ksi��ka urywa si� nagle, jak uci�ta no�em. Decyzj� bohatera poznajemy, jej rzpyczyn, tego co dzia�o si� w tym ekstermalnym momencie w jego duszy - nie. Wida� nie o to autorowi chodzi�o. We wszystkich niemal powie�ciach socjologicznych (celowo tu nie mieszam tu opowiada� - to inni autorzy i co innego przyjdzie im wytkn��) wyb�r bohatera zostaje przyporz�dkowany fabule, musi by� kto�, kto system poznaje, patrzy na niego z zewn�trz. Gdy w polu widzenia pojawiaj� si� ludzie tworz�cy system i wsp�uczestnicz�cy w nim, s�u�� jedynie jego fabularne pionki, cofni�te do drugiego planu. U�ywaj�c takich bohater�w mo�na system opisa�, zgoda. Ale zrozumienie go wymaga skupienia uwagi na ludziach, kt�rzy ten system tworz� i kt�rzy wprawiaj� spo�eczn� machin� w ruch. Zako�czenia nie s� zreszt� najsilniejsz� stron� socjologicznych powie�ci. Rinah z "Paradyzji", dowiedziawszy si� wszystkiego, czego w swej misji mia� si� dowiedzie� siada i zamy�la si� g��boko. Ba�niowa, wzi�ta z zupe�nie innej historii pointa "Limes Inferior" rzuca czytelnika w obszar czarnej rozpaczy i nie pointuje w�a�ciwie niczego. "Wir pami�ci" uci�ty zostaje po zako�czeniu pierwszej fabularnej sekwencji, z miejsca otwieraj�c ci�g dalszy ("Rozpad po�owiczny", szczerze go polecam). Neut z powie�ci Parowskiego odgrywa do ko�ca narzucon� mu przez w�adc�w �wiata rol� i nie potrafi zdoby� si� na nic, poza k�amliwymi samousprawiedliwieniami. I tak dalej. Wydaje si�, �e autorzy dostali zadyszki i musieli przystan�� w po�owie zbocza (nie jest to zarzut - i tak zaszli wy�ej, ni� dot�d wzrok si�ga�), diagnoza tocz�cej �wiat choroby postawiona zosta�a ostro i przejrzy�cie, poparta licznymi, przekonywuj�cymi argumentami. Zaordynowania lek�w jak dot�d nikt si� nie podj��. St�d ko�cowe uniki b�d� urywanie powie�ci bez pr�by zebrania jej w�tk�w my�lowych w jedne punkt. Spr�bowa� tego Zajdel w "Paradyzji", lecz odpowied� jest po�owiczna - wolno si� spodziewa�, �e dopiero po wypaleniu dziur w pancerzu sztucznej planety zacz�aby si� zabwa na ca�ego. Stosunkowo najlepiej sprawi� si� na tym polu �wiczkiewicz, autor kt�ry fantastyki socjologocznej nie uprawia, ale cz�sto o ni� zawadza. Ale trzecia cz�� tryptyku "Drugiej jesieni" te� nie domyka wszystkich pootwieranych wcze�niej drzwi. Oczywi�cie, literatura powo�ana jest nie do udzielania odpowiedzi, ale do zadawania pyta�. Naprawd� jednak dobrze sformu�owane pytanie zazwyczaj zawiera w sobie odpowied�, lub przynajmniej jej zarodek. Fantastyka socjologiczna wyartyku�owa�a najdobitniej te pytania o tera�niejszo�� i przysz�o��, kt�re na prze�omie lat siedemdziesi�tych i osiemdziesi�tych najbole�niej nurtowa�y Polak�w. Zrobi�a to lepiej chyba, ni� jakiekolwiek inne pisarstwo, na pewno w ka�dym razie z wi�kszym spo�ecznym skutkiem. Jest to osi�gni�cie g��wne i niepodwa�alne, przed kt�rym mo�na tylko schyli� z szacunkiem g�ow�. Czy jednak postawiono wszystkie pytania i czy sformu�owano je w spos�b wystarczaj�co celny? Sprawa kolejna: �wiaty, jakie kreowane s� w fantastyce socjologicznej, wytwarzaj� w sobie mordercze dla jednostek ci�nienia. Ich mieszka�cy na ka�dym kroku poddawani s� dramatycznym pr�bom, pe�no tu dramat�w i tragedii ju� nie tylko jednostek, ale ca�ych spo�eczno�ci, tych tragedii jednak w utworach si� nie wyczuwa, pozostaj� w sferze domys�u, zarysowane, ale nie tkni�te przez autor�w. Funkcjonowanie maszyny opisane jest ze spokojem naukowca, obserwuj�cego przez mikroskop konanie w m�czarniach kolonii bakterii. Je�li kto� zmia�d�ony zostaje w trybach, powie�� odnotowuje to sucho i rzeczowo, jak przysta�o na badawczy raport. Poza jednym Oramusem autorzy trzymaj� swoje emocje na wodzy, nie w nich widz� materia� literacki. Wol� laboratoryjny spok�j i naukowy obiektywizm. Nie wydaje si� to najlepsz� metod�. Prowadzi prost� drog� do literatury u�omnej, do zimnej wyrozumowanej �onglerki problemami. Jest to w og�le grzech w polskiej SF cz�sty, najdotkliwiej ci���cy nad tw�rczo�ci� Lema, ale i jego nast�pcom daj�cy si� we znaki. Lektura tak pisanych utwor�w anga�uje tylko szare kom�rki czytelnika, nie daj�c mu g��bszych prze�y� - w najlepszym wypadku oferuje mu tylko zaintrygowanie fabu��. Nie jest to w�a�ciwym przy�o�eniem akcent�w. Jeszcze gorzej, �e podobnie jak autorzy zachowuj� si� cz�sto powo�ane przez nich do �ycia postaci, wyprane chemicznie z wszelkich w�a�ciwych cz�owiekowi emocji i nami�tno�ci. Zarzut ten trudno odnie�� do ca�ej fantastyki socjologicznej, raczej tylko do wi�kszej cz�ci najwybitniejszych jej przedstawicieli. Pami�tajmy, �e podj�o t� konwencj� wielu autor�w m�odych, wchodz�cych dopiero w szranki. Tym czego jak czego, ale emocji nie zabrak�o, one to w�a�nie sta�y si� g��wnym materia�em ich tw�rczo�ci, z konieczno�ci ograniczaj�cej si� do form kr�tszych. Zgrzeszyli natomiast brakiem tego, co starsi pisarze posiedli w nadmiarze -zastanowienia i trze�wej rozwagi. Nie poparte nimi m�odzie�cze pasje da�y w sumie efekt raczej mizerny. Krytycy nie mieli dot�d serca, �eby skopa� pozajdlowsk� m�odzie� za popadnie w monotonne i irytuj�ce na d�u�sz� met� schematy. Je�li kt�ry� napomkn�� o nich, natychmiast obudowywa� t� pretensj� licznymi "ale za to...". I nic w tym dziwnego, skoro bowiem nie zdo�ali dot�d fantastyki socjologicznej pochwali� za to, co w niej na pochwa�� zas�ugiwa�o, niepor�cznie by�o im j� bi�, nawet je�li sama si� nadstawia�a. Ciekawe, �e wyr�czyli ich w tym fanowie. Przypominam sobie zamieszczony w kt�rym� z "Kwazar�w" artyku� Jacka B. Profana "Policja w krainie czar�w". Tekst, z kt�rym zgodzi� si� do ko�ca nie spos�b, zw�aszcza z konkluzj�, �e wszystko co najlepsze ma ju� fantastyka socjologiczna ze sob� i nie warto si� ni� wi�cej zajmowa�. Stwierdzenie, �e przyt�aczaj�ca wi�kszo�� pozajdlowskich tekst�w to do�� proste wariacje na temat "mamy sobie totalitaryzm", by�o jednak s�uszne, cho� nie m�wi�bym tu o na�ladownictwie - teksty te powsta�y niezale�nie, zbie�no�ci w nich wynik�y z podobnych do�wiadcze� debiutant�w. Zreszt� sami autorzy do�� szybko skontatowali, �e �lady pa�ek na plecach, cho�by najbardziej bolesne, nie s� jeszcze wystarczaj�c� przepustk� do literatury. Faktu, �e nowych tekst�w social-fiction pojawia si� ostatnio bardzo ma�o nie uzna�bym jednak za dow�d s�uszno�ci zawartego w "Kwazarze" apelu o nierozmienianie Zajdla na drobne. Przynajmniej cz�� m�odzie�y wykrzycza�a si� ju�, teraz nabiera oddechu by przem�wi�. Wolno mie� nadziej�, �e opr�cz goryczy i �alu b�d� mieli tak�e do sprzedania troch� przemy�le�. Zw�aszcza, �e kra�cowy przerost "czucia i wiary" (czy raczej niewiary) nad rozumem wpycha nieuchronnie autora w obj�cia fantastycznonaukowego dadaizmu, okre�lanego mianem konwencji "punk", warto tu o niej napomkn��, gdy� wyros�a z fantastyki socjologicznej, a �ci�lej z tego, co najbardziej w social-fiction k�u�o w oczy odmienno�ci� od modelu klasycznej SF. Nie chodzi o krytykowanie punkarstwa. To oczywi�cie �atwe, a� za �atwe, �eby si� za tak� robot� bra�. Przekonanie, �e wszyscy s� podli, wszystkie idea�y g�wno warte i w og�le, �e wszystko to syf i nic, tylko pra� po mordach, nie jest rzecz jasna, �adnym literackim paliwem. Punk niczego szczeg�lnie udanego nie wyda�, gdy� z za�o�enia nie by� do tego zdolny. Mimo wszystko mam do tych tekst�w, pe�nych rynsztokowych bluzg�w i chlastania si� laserowymi mojkami niezniszczalny sentyment. Punk musi w SF umrze�, zrobi� jednak, opr�cz zbulwersowania co starszych pa� w redakcjach, sporo dobrego i trzeba wreszcie odda� punom co punkowskie. Po zimnym, kostycznym sposobie referowania, obowi�zuj�cym w naszej SF przez prawie trzydzie�ci lat, pokazali oni, �e mo�na pisa� fantastyk� inaczej, nasyci� j� najgor�tszymi emocjami wsp�lnymi dla autor�w i czytelnik�w. Dlaczego jest to dla mnie tak istotne, dlaczego literatur� w typie lemowskim, wyspekulowan� na zimno, uwa�am za u�omn�? wydaje si�, �e bez wnikni�cia w sfer� irracjonalnych dozna� i zachowa� cz�owieka sformu�owanie pyta� o sens system�w nie jest do ko�ca mo�liwe. Maszyna spo�eczna trudna jest do zrozumienia, powstaje przecie� samorzutnie, jako wypadkowa rozmaitych pr�d�w i dzia�a�, nierzadko nawet silnych osobowo�ci, z kt�rych ka�da dzia�a spontanicznie i z pobudek nie do ko�ca sobie u�wiadomionych. Nami�tno�ci, emocje, irracjonalne odruchy maj� w tej konstrukcji spory udzia�. Przyjrzyjmy si� spo�ecze�stwom kreowanym przez fantastyk� socjologiczn�. Do repfekcji doprowadzono w niej opis funkcjonowania systemu, technologi� elektronicznej indoktrynacji, manipulacji spo�ecznymi odruchami, zastraszania, k�amstwa. W �adnej natomiast powie�ci socjologicznej nie postawiono pytania o ISTOT� maszyny, o to sk�d si� wzi�a i komu naprawd� s�u�y. Jest to g��wna mielizna w tym nurcie, kt�r� trzeba by solidnie oznakowa�, �eby nie wbijali si� na ni� kontynuatorzy. Doskonale j� wida� je�li przyjrzymy si� jednej ze spraw, zdawa�oby si�, dla social-fiction zasadniczych. Kim s� w�a�ciwie ONI? Przewa�nie -obcymi, przybyszami z g��bin kosmosu. Niedobrze, to unik. Ale niech b�dzie - po co IM to w�a�ciwie by�o, jaki w tym maj� interes? Czy gn�bi� ludzi tylko ze zwyk�ej, kosmicznej z�o�liwo�ci, z kt�rej zrobili sobie ideologi�? Nie, tak nie mo�na. SF to nie bajka, tu musi by� wiadomo, dlaczego smoki maj� upodobanie do spo�ywania dziewic, dlaczego w�a�nie dziewic, a nie zielonookich blondynek pomi�dzy 20 a 21 rokiem �ycia? R�wnie uproszczone odpowiedzi dostajemy, kiedy ONI okazuj� si� by� lud�mi. O w�a�cicielach planety Ksi i Paradyzji wiemy tylko tyle, �e kosztem swych niewolnik�w mieszkaj� w pa�acach i za�eraj� si� kawiorem. Skryci przed wzrokiem poddanych cz�onkowie elity "Twarz� ku ziemi" w zamian za sprzedanie si� systemowi otrzymuj� mo�liwo��... obcowania z zabytkami, ze sztuk� dawnych wiek�w. Powie�� Parowskiego - ust�puj�ca wprawdzie "Wirowi pami�ci" wartko�ci� fabu�y, "Arsena�owi" stopniem nasycenia tekstu emocjami, "Limes Inferior" precyzj� opisu systemu, ale za to bij�ca je na g�ow� portretem psychologicznym bohatera -gdy chwyci� j� od tej w�a�nie strony, pruje si� jak koronka, ods�aniaj�c umowno�� litrackiej przypowie�ci. Nie jest to chyba najlepsza konwencja dla SF. Wsp�lne jest dla wszystkich dokona� socjologicznej SF milcz�ce za�o�enie, �e ci, kt�rym ludzko�� zawdzi�cza ca�y ten pasztet byli po prostu �ajdakami (czyli - kim?) i st�d wszystkie nieszcz�cia, wydaje mi si� �atwizn�, uproszczeniem. Gdyby� to tak by�o, �e z�o czyni� tylko ludzie sprzedani mu dusz� i cia�em, o ile� pi�kniej wygl�da�by dwudziestowieczny �wiat! Historia uczy czego� wr�cz przeciwnego. Najwi�ksze pod�o�ci rodzi�y si� cz�sto w efekcie szczytnych ideologii, wdziera�y si� w �ycie pod has�ami wolno�ci, sprawiedliwo�ci i powszechnego szcz�cia. Jest jaki� mechanizm, kt�ry sprawia, �e cz�sto czynimy z�o w najszlachetniejszych intencjach, wypada go zauwa�y� i spr�bowa� okre�li�. Tw�rcy najgorszych totalitaryzm�w (cho� m�wienie o jednostkach jako o ich tw�rcach jest du�ym uproszczeniem) dzia�ali zawsze w imi� dobra. Stwierdzenie, �e by�a to tylko ob�uda jest wyja�nieniem najprostszym, ale chyba zbyt prostym, �eby na nim poprzesta�. Nie sp�bowa�a polska fantastyka socjologiczna opisa� spo�ecznych mechanizm�w od tej strony. Zdarza�o si�, �e ludzie uwa�aj�cy si� za tw�rc�w maszyny gin�li w jej trybach r�wnie beznadziejnie, jak szeregowi niewolnicy, �e wyrywa�a si� ona spod wszelkiej kontroli, �e ob��dny system stawa� si� sam w sobie panem i Bogiem �wiata, �lepym, bezrozumnym i niepokonanym. Tego autorzy socjologicznej fantastyki nie dostrzegli, maszyna jest u nich zawsze tylko narz�dziem w czyich� r�kach. Pisarsk� �atwizn� zalatuje mi "Arsena�" Oramusa, gdzie nakre�leni grub� krech� bohaterowie maj� niemal�e wypisane na czo�ach "pozytywny - negatywny". "Ja, pod�e ba�waniszcze Bandaraala, id� pogn�bi� cnego Adama Nyada" - zdaje si� m�wi� Chief Tenega, niczym w staroruskiej bylinie. Od pocz�tku wiadomo, kto ma ca�� racj�, a kto nie ma nawet jej pozozru i z g�ry ustawiony zosta� przez autora na wra�ych pozycjach. Przypomina mi si� zawsze nad t� powie�ci� motto ze "Zniewolonego umys�u" Mi�osza, w kt�rym jeden m�dry �yd powiada: "Taki, co m�wi, �e ma 100% racji, to �obuz, straszny rabu�nik, najgorszy zb�j" (wybaczcie cytat z pami�ci - jak to zwykle bywa z dobrymi ksi��kami, kto� po�yczy� i nie odda�). �atwo i prosto pisze si� powie��, w kt�rej jedni maj� racj�, a drudzy nie. Kiedy racje roz�o�one s� r�wno po obu stronach, robi si� ju� ciekawiej, ale prawdziwy tragizm, godny literatury, rodzi si� dopiero wtedy, gdy wszystkie zwalczaj�ce si� strony maj� pe�n�, stuprocentow� racj�. By� mo�e w tym jest cz�� pytania o istot� maszyny. W gruncie rzeczy jest to pytanie o istot� cz�owieka, b�d�cego zarazem jej tw�rc�, materia�em i ofiar�. Na ile jest to pytanie o emocje i my�li jednostwki, na ile pytanie o prawid�owo�ci rz�dz�ce wielkimi zbiorowo�ciami, na ile wreszcie o istot� cz�owiecze�stwa jako takiego - nie wiem. Wydaje si�, �e to jest w�a�nie ten wielki temat, dla kt�rego stworzona zosta�a fantastyka socjologiczna. Je�li to sobie u�wiadomi�, trudno twierdzi�, �e zrobi�a ju� swoje. Z drugiej strony, by�bym nieuczciwy twierdz�c, �e w og�le go nie tkn�a. We wszystkich lepszych tekstach fantastyki socjologicznej by�o co� z tych spraw, o kt�rych tu m�wi�em (sam przecie� na nie nie wpad�em). Mo�na domy�li� si� powod�w, dla kt�rych Parowski bohaterem swej powie�ci uczyni� takiego w�a�nie do�� odra�aj�cego typka, pozbawionego woli i szlachetno�ci. Mo�na do�piewa� sobie pe�niejszy obraz bohatera "Ca�ej prawdy o planecie Ksi". Mo�na te� zamy�li� si� nad ostatnimi s�owami "Rozpadu po�owicznego". "Strefa jest tutaj" - powiadaj� bohaterowie, wolni i znj�cy dok�adnie, gdzie prawda a gdzie fa�sz. Czy aby na pewno? Pi�knie i prosto zabrzmia�y mi te s�owa przy pierwszej lekturze. Potem pojawi�o si� pytanie m�cz�ce jak zgaga - co w�a�ciwie jest tutaj, w nas? Czy nie to, z czym walczymy? I kim sa ONI? Mo�e nie ma ICH, tylko my, my i nic poza tym? systemy sk�d� si� przecie� bior�, maj� swoje korzenie, wychodzi na to, �e ca�a fantastyka socjologiczna nadgryza od drugiego ko�ca ten sam problem, kt�ry od lat starali si� wyja�ni� najwi�ksi pisarze. Tak, chyba przyjdzie si� z t� my�l� zgodzi�. Czy wszystko, co tu napisa�em, to pod adresem social-fiction pretensje i zarzuty? Nie, prosz� tego tak nie rozumie�. Na pierwszym etapie zapewne nie mo�na by�o inaczej. Stawiaj�c pierwsze kroki na nieznanym l�dzie trzeba najpierw pozna� linie brzeg�w i wytyczy� pierwsze najprostsze �cie�ki. Na szczeg�y zabrak�o po prostu miejsca, grozi�o to przeci��eniem i za�amaniem konstrukcji powie�ci. Teraz wyspa jest ju� naniesiona na mapy, czytelnicy wprowadzeni zostali w konwencj�. Poza zej�� ze �lad�w odkrywc�w, rozej�� si� na boki, przetrz�sn�� wszystkie jej zakamarki. Punkt doj�cia fali z pocz�tku lat osiemdziesi�tch powinien sta� si� punktem wyj�cia dla nast�pnych wypraw. Jest takie zdanie z Norwida, kt�re zawsze ko�acze mi si� pod czaszk�, gdy si�gam po pi�ro. "Tragedia jest to uwidocznienie fatalno�ci historycznej albo socjalnej, narodowi albo wiekowi jakowemu wy��cznie w�a�ciwiej". Pozwalam sobie zadedykowa� je wszystkim, kt�rzy pisz� b�d� kiedykolwiek pisa� b�d� SF. Ci���ca nad naszym wiekiem fatalno�� zd��yli�my ju� jako tako dostrzec, ale do jej zrozumienia i wyja�nienia droga jeszcze daleka. Wielu powa�nych krytyk�w mo�e si� w tym miejscu zdrowo ob�mia�, ale uwa�am, �e w�a�nie pogardzana cz�sto i lekcewa�ona konwencja SF ma wszelkie dane, by temu zadaniu sprosta�. Rafa� A. Ziemkiewicz "Claps" nr 25 (1989) KONIEC Ksi��ka pobrana ze strony http://www.ksiazki4u.prv.pl lub http://www.ksiazki.cvx.pl