816
Szczegóły |
Tytuł |
816 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
816 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 816 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
816 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Maria Ginter Galopem pod wiatr
Cz�� 1.
Galopem na prze�aj Wspomnienia Marii Ginter obejmuj� lata 1935-1945. Jest to niezwykle barwny �yciorys - najpierw dziecka i dorastaj�cej panienki z rodziny ziemia�skiej, p�niej uczestniczki ruchu oporu, wi�niarki Pawiaka i �o�nierza Armii Krajowej w Powstaniu Warszawskim, a bezpo�rednio po zako�czeniu wojny szofera dostawczej ci�ar�wki. Dzia�alno�� konspiracyjna, spo�eczna i zawodowa splata�a si� z interesuj�cymi prze�yciami natury osobistej. Od autorki Od najm�odszych lat spisywa�am fakty i prze�ycia bez my�li o wydawaniu tego kiedykolwiek. Przegl�daj�c notatki stwierdzi�am, �e dawne czasy, kt�re przesz�y ju� do historii, mog� wyda� si� interesuj�ce nie tylko tym, kt�rzy je prze�yli, ale r�wnie� i tym, kt�rzy je prze�yli, ale r�wnie� i tym, kt�rzy tylko o nich s�yszeli. Aby utrzyma� kolejny autentyzm, stara�am si� nic nie zmienia�. Zachowa�am specyficzn� mentalno�� i naiwno�� najm�odszych okres�w, a nawet nieudolny styl. Do wydania tych wspomnie� zdopingowa�a mnie ch�� przekazania innym tak z�ych, jak i dobrych do�wiadcze�, zaznanych w okresie burzliwego prze�omu. Chcia�am przekona� wszystkich zniech�conych i zrezygnowanych, kt�rym los nie uk�ada si� po my�li, �e nawet w sytuacjach beznadziejnych �ycie jest zawsze pe�ne mo�liwo�ci. �e osi�gni�cie szcz�cia nie jest uwarunkowane dobrobytem, lecz przeciwnie, prawdziwe szcz�cie polega na ci�g�ym d��eniu, poszukiwaniu i pokonywaniu trudno�ci. Trzeba chcie� i umie� bra� �ycie takim, jakie ono jest, a dla ka�dego stanie si� interesuj�ce. Je�li cho� jeden czytelnik, po przeczytaniu mych wspomnie� wyniesie dla siebie korzy��, to uznam, �e trud si� op�aci� i cel zosta� osi�gni�ty. Zdaj� sobie spraw�, �e szczero�� drastycznych scen mo�e wyda� si� szokuj�ca i spotka si� z krytyk�. Dosz�am jednak do wniosku, �e tylko ca�kowita prawda jest przekonywuj�ca. `tc �Rozdzia� pierwszy: �rebi�ce lata Sierpie� 1935 Smolice Nie sko�czy�am jeszcze trzynastu lat, a ju� �ycie zaczyna mi dokucza�. Rodzice postanowili odda� nas do klasztoru. Jestem w czarnej rozpaczy. Protestuj�, jak mog�, ale to nic nie pomaga. Nie rozumiem, po co mamy jecha� do szko�y a� tak daleko. Do tej pory uczy�y�my si� w domu i tak mog�o pozosta�. T�umacz� to rodzicom, ale si� uparli i nie chc� ust�pi�. Pocieszaj�, �e b�dzie tam przyjemnie i weso�o. Du�o nauczycielek i kole�anek. Wielkie mi rzeczy! U nas te� by�o du�o nauczycielek. R�ne "miski" i "mamzele". Zmienia�y si� jedna po drugiej. I zawsze by�a walka. Figle i kawa�y przeciwko karom. Jak w pojedynku. A je�li chodzi o kole�anki, po co mi a� tyle. Nie lubi� t�oku. Zaraz robi si� jak w ko�ciele. Nas jest tylko trzy i to wystarcza. MO�na si� dobrze zabawi� i dobrze pobi�. Nie wyobra�am sobie tego klasztornego �ycia. Jak ja tam w og�le wytrzymam! Bez domu, koni, ps�w i wszystkich moich przyjaci�ek. Kto rano zaniesie cukier do stajni? Z kim psy pognaj� w pole? Kto b�dzie obje�d�a� �rebaki? Kto dopilnuje kr�lik�w? Kto zajmie si� wiewi�rk�? Kto nakarmi kulawego bociana? A ja? Co ja tam b�d� robi� bez nich wszystkich? Jak wytrzymam bez codziennej konnej jazdy? Bez swobody i wolno�ci? Bez biegania w ogrodzie, po rosie, �a�enia po drzewach, p�ywania w rzecze i buszowania w lasach? A� p�aka� mi si� chce, jak pomy�l�, co trac�! Dzienniczka te� pewno nie b�d� ju� pisa�. Ale kto tu zapisze dat� urodzin �rebak�w? Kocenia si� kr�li? �mierci psa lub konia? Dat� spuszczenia wody z zimochod�w? Rozsypywania karmy w remizach? Kto b�dzie notowa� list� stert na polach, gniazd ptasich w krzewach czy ba�ant�w mieszkaj�cych w parku? To okropne! Wszyscy zapomn� o tych wa�nych faktach. Nikt ju� nie sprawdzi w moich notatkach, co si� kiedy sta�o. Wszystko si� we mnie buntuje. To straszne, �e trzeba s�ucha� starszych. Sacre Coeur Polska Wie� Klasztor jest pewnie po to, �eby odpokutowa� za grzechy. Czuj� si� tu bardzo �le. Ale zaczn� od pocz�tku. Kiedy samoch�d z rodzicami znikn�� za bram�, matka Karnkowska zaprowadzi�a nas do refektarza, gdzie przy dw�ch d�ugich sto�ach siedzia�y dziewczynki przy kolacji. Wszystkie patrzy�y na nas, a ja chcia�am zapa�� si� pod ziemi�. Matka posadzi�a nas razem. Nie jad�y�my jednak nic, tylko po�ykaj�c �zy spogl�da�y�my przera�one po sobie. Po kolacji by�a "rekreacja" na wielkim dziedzi�cu. Otoczy�a nas chmara r�nych twarzy i zasypa�y pytaniami. Sk�d, ile mamy lat, do kt�rej klasy, jak mam na imi� itd. Dzwonek wybawi� nas z tych m�k. Szeregiem posz�y�my do wielkiej sali z mn�stwem pulpit�w, gdzie odm�wi�y�my modlitwy i g�o�no recytuj�c "Kto si� w opiek�" pomaszerowa�y�my schodami do sypialni. Na specjaln� pro�b� sypialni� mamy wsp�ln�, wi�c nareszcie zosta�y�my same. �pimy - ka�da w swojej alkowie tak ciasnej, �e ledwo mo�na si� ruszy�. Czuj� si� jak w wi�zieniu. Na szcz�cie mi�dzy alkowami jest okno. Pierwszego wieczora d�ugo sta�am i patrzy�am w gwiazdy, te same co w domu. Zupe�nie nie wiem, jak ja si� oswoj� z tymi ogromnymi salami i korytarzami. Czuj� si� zgubiona i nieszcz�liwa w t�umie obcych kole�anek. Bardzo mi smutno. Kombinuj�, czy nie by�oby najm�drzej po prostu uciec. My�lami jestem w domu. �ycie p�ynie tu jednostajnie i nudno. Wcze�nie rano budzi nas przera�liwy dzwonek. Po p�godzinie rozlega si� ju� drugi jako sygna� do ustawienia si� w szeregu. Sznurem schodzimy na parter do kaplicy. W czarnych welonikach na g�owach (w niedziel� w bia�ych) wygl�damy jak poch�d duch�w. Trzeba i�� w ciszy i w nale�ytym skupieniu. Nie daj Bo�e, �eby kt�ra uszczypn�a drug� lub poci�gn�a za w�osy. Trudno jednak si� powstrzyma�, �eby nie �ci�gn�� kole�ance welonu, robi�c przy tym szczeg�lnie uduchowion� min�. W czasie mszy udaje mi si� czasem zdrzemn��. Mam miejsce w �awce obok kl�cznika matki, ale ona my�li, �e tak gorliwie si� modl�. Po mszy jest �niadanie i po kr�tkiej przerwie lekcje a� do obiadu. Potem, najprzyjemniejsza to pora, gry i zabawy na boisku. Nie umiem gra� ani w palanta, ani w siatk�wk�, wi�c mnie z�o�ci fakt, �e inne s� lepsze ode mnie. W domu zawsze prym wodzi�am, w ka�dej dziedzinie sportowej, wi�c mi to zupe�nie nie odpowiada. Po wielkiej "rekreacji" odrabiamy lekcje. Z tym radz� sobie szybko i reszt� czasu sp�dzam na czytaniu ksi��ek pod pulpitem. Tak wygl�da nasz rozk�ad zaj��. Jednostajno�� i nuda. �eby od tego uciec, trzeba �ama� przepisy. To nasza jedyna atrakcja. Najwi�ksza zbrodnia to przekroczenie zakazanych teren�w. Nale�y do nich strych, stary �ydowski cmentarz i oczywi�cie klauzura. Zrozumia�e, �e ci�gnie nas tam najbardziej. Niczym nie mo�na tak zaimponowa�, jak wiadomo�ci�, �e by�o si� na strychu. Nie ma wi�kszej przyjemno�ci, jak postawi� na pulpicie bukiecik fio�k�w w butelce po atramencie i na pytanie: "sk�d je masz", odpowiedzie� z oboj�tn� min� "nazbiera�am na cmentarzu". Wyprawy na przyleg�y do klasztornego ogrodu cmentarz nale�� do najbardziej ryzykownych. Najpierw trzeba si� urwa� od ca�ej pilnowanej gromady dziewczynek, sforsowa� wysoki mur i opanowa� strach przed duchami, kt�re podobno cz�sto si� tu ukazuj�. Gdy ma si� to ju� wszystko poza sob�, mo�na do woli spacerowa� po zapuszczonych alejkach i przygl�da� si� przedziwnym, nieznanym �ydowskim literom na rozwalonych p�ytach grobowych i zrywa� fio�ki pod omsza�ymi murami. Nieosi�galne prawie jest zakradni�cie si� na klauzur� i zobaczenie jednej z matek bez welonu i kornetu. Ka�da o tym marzy, aby przekona� si� naocznie, czy na pewno ogolone s� do zera. Musi to by� niezwykle ciekawe - zobaczy� tak� �ys� zakonnic�! Beznadziejno�� �ycia klasztornego polega g��wnie na tym, �e wszystko trzeba tu robi� gromad� na dzwonek czy "signal". Ka�de poruszenie si� indywidualne jest pod �cis�� kontrol�. Nawet do tak zwanej "ciotki" nie zawsze mo�na wyj��, kiedy si� ma na to ochot�. W czasie odrabiania lekcji pilnuje nas zawsze jedna z matek. Na katedrze przed ni� le�� "klapki", czyli deszczu�ki z wymalowanym numerem. S�u�� one jako przepustki upowa�niaj�ce do wyj�cia z sali w celach wiadomych. Chodzi o to, �eby za du�o dziewczynek nie zbiera�o si� na towarzyskie rauty. Klatek jest siedem na prawie sto uczennic. Kiedy ma si� ochot� na pogaduszk� z przyjaci�k�, trzeba upolowa� naraz dwie klapki. Konferencji takich przeci�ga� nie mo�na, gdy� wzbudza to podejrzenie matki, a czasem katastrof� kt�rej� z kole�anek. Je�li chodzi o dziewczynki, to jest tu ca�a plejada typ�w. Kujony, �wi�toszki, ciep�e kluski, lizusy, skar�ypyty i urwisy. Oczywi�cie nale�� do tych ostatnich i nawet wkr�tce zacz�am si� wyr�nia� jako jedna z najgorszych. Do grupy moich przyjaci�ek nale�� Wera Brzeska, Maja Wo��owicz i Lusia Suska. Trzymamy sztam� i staramy si� dokazywa�, jak si� tylko da. Z reszt� zadawa� si� nie warto, bo do zabawy nic nie wnosz�. Najbardziej denerwuj� mnie w�cibskie, kt�re wszystko chc� wiedzie�. Pytaj�, ile u nas pokoi, ile s�u�by, a nawet ile morg�w ziemi i ile byd�a. Kapitalne! Sk�d ja mam to wiedzie�? Pokoje mog� policzy� w pami�ci, ale czy ja kiedy rachowa�am krowy albo barany? Jedynie konie mnie interesuj� i jak zamkn� oczy, widz� ka�d� stajni� po kolei. Mog� wymienia� z ma�ci i nazwy nie tylko stajni� cugow�, ale m�odzie�, �rebaki i stajnie fornalskie. Tej zimy, zamiast jak co roku do Monte Carlo, rodzice pop�yn�li w �wiat "Batorym". Jest to jego inauguracyjny rejs i wiele znanych osobisto�ci znajduje si� na statku. Dostajemy co par� dni pi�kne, kolorowe kartki z przer�nych egzotycznych kraj�w. Wczoraj przysz�a z Maroka paczka z ananasami, co wzbudzi�o ogromn� sensacj� w ca�ym refektarzu. R�wnocze�nie mamusia pisze, �e za tydzie� p�yn� ju� do Londynu i �e wszyscy niepokoj� si� o Zatok� Biskajsk�, gdzie wiele statk�w uton�o. Napisa�am zaraz list z pro�b�, �eby rodzice wysiedli i l�dem pojechali do nast�pnego portu. Dla pewno�ci, bo co si� stanie z nami, je�li rzeczywi�cie statek zatonie... Z nauk� idzie mi bardzo r�nie. W niekt�rych przedmiotach celuj�, z innych nawalam. Z matematyk� i fizyk� nie mam �adnych trudno�ci. Wystarcza zrozumie� i wszystko jest �atwe. Panna Kossobudzka powiedzia�a, �e logicznie my�l�. Gorzej jest z histori� i polskim. Nie znosz� wkuwania na pami��. Daty historyczne i pisownia ortograficzna doprowadzaj� mnie do rozpaczy. Najgorzej jest z �acin�. Zrozumie� nie mog�, po co mam j� wkuwa�! Angielski i francuski wystarcz� mi, �eby si� porozumiewa� z lud�mi za granic�. Ale �acina? Nie zamierzam by� ksi�dzem ani doktorem! Najprzyjemniejsze s� lekcje rysunku i gimnastyki. Wodz� tu bezapelacyjnie rej, co zaspokaja moj� nieuleczaln� pasj� przodowania. We wszystkich �wiczeniach jestem najlepsza, a w palancie i siatk�wce zosta�am wybrana szefem obozu, co uwa�ane jest za najwi�kszy zaszczyt. Musz� si� teraz ze mn� liczy�, chc� czy nie. Lekcji j�zyk�w nie bior� nawet pod uwag�, bo zwolniona jestem z nich oficjalnie. Matka �urawska pozwala na czytanie ksi��ki w klasie i tylko czasem prosi, aby pom�c kole�ankom w tarapatach. Urwa�y�my si� z Wer� z odrabiania lekcji i zrobi�y�my d�u�sz� wypraw� na strych. Wida� matka zauwa�y�a nasz� przeci�gaj�c� si� nieobecno��, bo uda�a si� na poszukiwania. Z�apa�a nas nie tylko na zakazanym terenie, ale na pr�bie poci�gania dymu z papierosa. Awantura arabska! Za kar� zamkn�a nas na ca�y dzie� pod kluczem. I �eby to razem, ale fig�! Wer� wsadzi�a do piwnicy, a mnie do toalety na pi�tym pi�trze. �eby jak najdalej! Da�a mi ksi��k� do nauki, chleb i wod�. Oczywi�cie, �eby zrobi� na z�o��, nie tkn�am nic. Ca�y czas sta�am na krze�le, patrzy�am przez ma�e okienko pod sufitem i obserwowa�am, co si� dzieje na dziedzi�cu. Oko�o pi�tej zobaczy�am ksi�dza z grup� dziewczynek, kt�re przygotowywa� do pierwszej Komunii �w. Wymalowa�am atramentem na chustce do nosa S.O.S. i zacz�am wymachiwa� przez okno. Spostrzegli mnie i tylko dzi�ki temu zjawi�a si� wkr�tce matka i uwolni�a z tego wi�zienia. Kiedy spyta�a, dlaczego nic nie jad�am, powiedzia�am, �e nie jestem przyzwyczajona do jadania w takim przybytku. Mia�a g�upi� min�. W niedziel� musia�y�my z Wer� przeprasza� matk� wielebn� i dosta�y�my stopie� "do�� dobry". Tu jest taki zwyczaj, �e co tydzie� po mszy zbieramy si� wszystkie w du�ej sali, ka�da pokolei podchodzi do siedz�cych rz�dem matek i odbiera, dygaj�c, kolorow� kartk� ze stopniem, na kt�ry w danym tygodniu zas�u�y�a. Dostaje si� "bardzo dobrze", "dobrze" i "do�� dobrze". Za to ostatnie trzeba si� bardzo wstydzi�. Kartka jest zielona, �eby wszyscy z daleka mogli zobaczy�. Matka wielebna stwierdzi�a, �e jeszcze nigdy nie mia�a przyjemno�ci wr�czenia mi stopnia "bardzo dobrze". Wiedz�c o moich ko�skich zami�owaniach publicznie oznajmi�a, �e je�li zas�u�� na ten stopie�, pozwoli mi na konn� przeja�d�k�. R�wnocze�nie zawstydzi�a nas, �e jeste�my tu trzy i �adna nie dosta�a jeszcze nigdy wst��ki. Dekoracj� tak� dostaje si� za d�u�szy okres otrzymywania stopnia "bardzo dobrze". Zrobi�y�my wieczorem rodzinn� narad�. Ja obieca�am zarobi� na konn� przeja�d�k�, a Ole�ka postanowi�a zdoby� r�ow� wst��k�. Irka jest wodzem swojej klasy i tak jak i ja do �wi�toszek nie nale�y. Ca�y tydzie� trzyma�am si� w gar��, aby nie z�apa� �adnego punktu karnego. Doczeka�am si� najlepszego stopnia i zgodnie z obietnic�, dosta�am konia na dwugodzinn� przeja�d�k�. Towarzyszy� mi stangred klasztorny J�zef, kt�ry hamowa�, jak m�g�, ale i tak u�y�am sobie za wszystkie czasy. Gdy wr�ci�am, na dziedzi�cu oczekiwa�o mnie ca�e zgromadzenie. Matki, nauczycielki i kole�anki. Matka Karnkowska poleci�a mi jeszcze przegalopowa� przed tym ca�ym audytorium. Widowisko musia�o by� komiczne, bo konia dosiad�am w mundurku. Sp�dnica tworzy�a wok� wielki parasol, ukazuj�c go�e nogasy w ca�ej okaza�o�ci. Entuzjazm by� og�lny. Kiedy zsiad�am z konia, wszyscy orzekli, �e "smarkula je�dzi jak m�ody kowboj". Odetchn�am z ulg�. Rodzice ju� w Londynie. Na tej zatoce by�o spokojnie i my�l�, �e to dzi�ki mnie. Tego dnia ani razu nie zasn�am na mszy. Ca�y czas modli�am si�, �eby nie by�o burzy. Ole�ka dosta�a r�ow� wst��k�. Od tego czasu sta�a si� grzeczna jak anio�. M�wi, �e teraz ju� jej nie wypada inaczej. Nagroda polega na zaszczycie, �e si� nosi wst��k� od rana do wieczora. Wola�abym nie nosi� takiej dekoracji. Graj�c w dwa ognie zaraz by�abym trafiona! Odby�y si� rekolekcje. Zrobi�y na mnie pot�ne wra�enie. Przez trzy dni od rana do nocy trzeba by�o s�ucha� nauk, modli� si� i rozmy�la� nad swoj� grzeszn� dusz�. Tak to na mnie wp�yn�o, �e zacz�am rozwa�a�, czy nie wst�pi� do klasztoru. Troch� mnie jednak ta my�l przera�a. Nie mog� sobie wyobrazi�, jak wytrzyma�abym tak� jednostajno�� przez ca�e �ycie. Chyba �e dosta�abym przydzia� do gospodarstwa i koni. Z nauk ksi�dza wynika�o jasno, �e jest to jedyny, najm�drzejszy spos�b sp�dzenia �ycia. Zbawienie zapewnione, bo nie ma okazji do grzechu. W �wieckim �yciu wszyscy, chc�c czy nie chc�c, musz� grzeszy�. Trzeba wi�c by� rozs�dn� i wybra� to, co najm�drzejsze. Up�yn�o par� dni od rekolekcji. My�l o wst�pieniu do klasztoru powoli przechodzi. Widocznie to nie by�o prawdziwe powo�anie. Chwa�a Bogu, bo pewnie zanudzi�abym si� na �mier�. Musz� zaraz napisa� do domu, �e nie b�dzie zakonnicy w rodzinie. Przez trzy dni siedzia� w klasztorze wizytator. Matki biega�y zdenerwowane, szumi�c habitami i poucza�y nas, jak mamy si� zachowa� i co m�wi�, je�li o co� zapyta. By� jednak prawie niewidzialny. Prowadzi�y go zawsze tam, gdzie nas nie by�o. Tylko raz odwiedza� kolejno wszystkie klasy w czasie lekcji. W naszej mia� kr�tki wyk�ad na temat higieny i na ko�cu spyta�, czy s� jakie� pytania. Poniewa� wszystkie milcza�y, zapyta�am o to, nad czym nieraz zastanawia�am si� wieczorem. "Gdy dostajemy ciep�� wod� do miednicy, czy nale�y my� twarz czyst� wod� brudnymi r�koma, czy te� czystymi r�koma a brudn� wod�?". Nast�pi�a konsternacja. Dziewczynki zacz�y chichota�. Wizytator spyta� o co� po cichu matk� i po chwili powiedzia�, �e twarz my� nale�y czystymi r�koma czyst� wod�. Moje pytanie oblecia�o ca�y klasztor i zaimponowa�o nawet dziewczynkom ze starszych klas. Cho� matki patrz� na mnie bokiem, skutek jest taki, �e wod� ciep�� przynosz� nam teraz w dzbankach, a nie rozlewaj� do miednic. Wszyscy s� poruszeni �mierci� Marsza�ka Pi�sudskiego. Wanda Babi�ska demonstracyjnie oderwa�a bia�y ko�nierzyk od mundurka i g�o�no p�aka�a. Kiedy spyta�am j�, czy zna�a go osobi�cie, stwierdzi�a, �e jestem idiotka, bo nie rozumiem �a�oby narodowej. Mo�e ma racj�, ale nie widz� powodu do p�aczu po kim�, kogo nie znam. Dwa dni potem zgromadzono nas przy radiu dla wys�uchania audycji i uroczysto�ci pogrzebowych. Spiker tragicznym g�osem informowa� o t�umach zrozpaczonych ludzi i setkach wie�c�w. Prawie ca�a sala p�aka�a. Widocznie mam twarde serce, bo si� wzruszy�am dopiero wtedy, gdy us�ysza�am �a�osne r�enie konia. Oznajmiono, �e ta kasztanka Marsza�ka, kt�r� prowadzono za trumn� przykryt� kirem, �egna swojego pana. Nie wiem sama, czy p�aka�am nad Pi�sudskim, czy nad smutkiem jego opuszczonej wierzch�wki. W ka�dym razie chcia�abym, �eby na moim pogrzebie m�j ko� tak zar�a� za mn�. Zbli�a si� koniec roku. Przyjecha� z wizyt� biskup. Matka Fudakowska wyre�yserowa�a przedstawienie "Orl�tko". G��wn� rol� gra�a Mariola Sokolnicka. Ja pomaga�am matce przy dekoracjach, chocia� chcia�a obsadzi� mnie w roli jakiego� wojskowego. Uda�o mi si� wymiga� pod pretekstem, �e mam moc pracy przy bramie powitalnej, kt�r� ubra�y�my kwiatami. Do samych schod�w wy�o�y�y�my kwiecisty dywan. Og�oszono z tej okazji ca�y dzie� wolny. Wakacje za pasem. Wszystkie niepokoimy si� o promocje. Grozi mi dw�ja z polskiego. NIe mog� si� jako� odzwyczai� od robienia b��d�w. Panna Budzy�ska narzeka te�, �e zbyt rozwlekam wypracowania. Kiedy zaczn� skroba� na jaki� temat, nie mog� sko�czy�. Dopiero na dzwonek galopem finiszuj�. Wczorajsze wypracowanie na szcz�cie by�o na dowolny temat i napisa�am ca�� epopej� o moim koniu. Chocia� naszpikowa�am ten tekst b��dami, oceni�a go na dostatecznie, "bo �ywo i ciekawie napisane". To mnie uratowa�o. Obieca�a da� tr�jk� na promocji pod warunkiem, �e w czasie wakacji poducz� si� pisowni. Ju� widz� jak je�d��c konno wbijam sobie do g�owy, �e horyzont pisze si� przez "h", a nie chlew przez "ch". Marz� ci�gle o wakacjach. Ogarnia mnie sza� podniecenia i rado�ci. My�li skacz� po g�owie i kr��� wok� Smolic. Nie mog� si� doczeka� momentu, kiedy wysi�d� w ��czycy z poci�gu. Czy tatu� przyjedzie samochodem, czy te� siwki b�d� czeka� na stacji? To by�oby wspaniale! Lubi� nimi powozi�, a od Franciszka od razu dowiem si�, co si� dzia�o w stajniach i na podw�rzu. Lipiec 1936 Smolice I zn�w wracam do mojego starego dzienniczka. Tyle czasu up�yn�o od chwili, gdy wyje�d�aj�c ukry�am go w szafie, �e a� gruba warstwa kurzu pokry�a ok�adk�. Kiedy go przegl�da�am, to a� sama si� dziwi�. I pismo takie dziecinne, i problemy takie nieaktualne. No c�... panta rhei. W domu zasta�am r�wnie� mn�stwo zmian. Mi�� niespodziank� dla nas by�o przeniesienie naszych kwater na pierwsze pi�tro do wschodniego skrzyd�a. Pokoje nasze s� teraz po przeciwnej stronie domu ni� sypialnia rodzic�w, mo�emy wi�c ha�asowa� do woli i gasi� �wiat�o, o kt�rej chcemy. Z naszych dawnych pomieszcze� powsta� uroczy buduarek i pokoik bryd�owy. Oliwkowy kolor �cian, biblioteczka i ma�y stolik z fotelikami tworz� przytulny, cichy k�cik w tej spokojnej cz�ci domu. Gabinet przylegaj�cy do sto�owego, gdzie dawniej gra�o si� w karty, nie by� do tego przystosowany. Ogromne radio gra�o bez przerwy, telefon ci�gle dzwoni� i stale kr�ci� si� tak kto� z domownik�w czy s�u�by. Trzeci nowy pok�j, po�o�ony w amfiladzie za buduarkiem i bryd�owym, powsta� z dawnej kancelarii, kt�ra wyemigrowa�a do oficyny. Ma teraz charakter my�liwski. Poza biurkiem i bibliotek� stoj� oszklone szafy z ojca dubelt�wkami, pucharami i r�nymi nagrodami, zdobytymi na rajdach samochodowych, w strzelaniu do rzutk�w czy "Tir aux pigeons" w Monte Carlo. Uwielbiam ten k�cik, gdzie ma�o kto zagl�da i gdzie w marzeniach ustawiam moje przysz�e nagrody obok puchar�w ojca. Uzyska�am ju� obietnic�, �e zaczn� strzela� do rzutk�w z prawdziwej dubelt�wki. Jest za oran�eri� na ��ce maszyna do wyrzucania talerzyk�w. gdzie tatu� trenuje przed wyjazdem na zawody. Ju� to widz�, jak stoj�c na stanowisku i wo�am "pull" i celnym strza�em rostrzaskuj� w drobny mak p�dz�c� czarn� plamk�. Do tej pory nasze wielkie polowania polowa�y na strzelaniu z floweru do wr�bli. By�a to ulubiona zabawa z kuzynem Hubertem. Skradali�my si� cicho, aby jak najbli�ej podej�� do szarych, nastroszonych kulek, oblegaj�cych drzewa, p�oty i dachy. Z zabitych ptaszk�w, uwi�zanych na sznurku, tworzy�y si� girlandy, kt�rych d�ugo�� decydowa�a o zwyci�stwie. Rodzice popierali ten sport, poniewa� wr�ble uwa�ane by�y za szkodniki , a na grzance smakowa�y wybornie. Poza t� ca�� cz�ci� domu powi�kszony zosta� r�wnie� salon. Mamusia wyt�umaczy�a tatusiowi, �e c�rki dorastaj� i zaczn� wkr�tce bywa�. Trzeba urz�dza� bale i do tego potrzebna jest wi�ksza przestrze�. Przylegaj�cy do salonu pok�j s�u�bowy przeniesiono do oficyny i wybito �cian�. Zosta�y dokupione "ludwiki" do kompletu, a na �cianach zawis�y nasze portrety. W podw�rzu i w stajniach r�wnie� zasta�am mn�stwo zmian. M�j wierzchowiec Aramis okula� i jako kaleka ma specjalne przywileje. Mieszka w otwartym boksie i chodzi sobie, gdzie chce. Nawet kiedy przyku�tyka do ogrodu na smaczn� zielon� trawk�, nikt go nie wyp�dza. Chodzi za mn� jak pies i tr�caj�c nosem dopomina si� cukru. Tak si� rozpu�ci�, �e czasem podchodzi do okna, k�adzie g��wk� na parapecie i cicho r��c stara si� zwr�ci� na siebie uwag�. Konie wyjazdowe tak�e s� ju� inne. Ze s�awnej czw�rki siwych shagyi, nagrodzonych z�otym medalem w Budapeszcie, zosta� tylko Szello. Chodzi teraz w pojedynk�. Do zaprz�gu mamy par� wspaniale dobranych �ysych kasztanek. S� tak do siebie podobne, �e nikt poza mn� nie potrafi ich odr�ni�. Druga para to skarogniade wa�achy. Zdegradowany ogier i dokupiony do niego trzylatek ze stawki remont�w. Pr�cz tego w stajni cugowej stoi wierzch�wka ojca, Nanette, szpak, na kt�rym je�dzi rz�dca, oraz gniady Atos, u�ywany pod wierzch i do bryczki. W stajniach fornalskich zasta�am r�wnie� przetasowanie. Ka�dy fornal ma teraz par� przodkow� od l�ejszych rob�t i par� dyszlow� do ci�szych. Podw�rze zmieni�o tak�e sw�j wygl�d. Nad stajniami wyros�y nowe spichrze, a dawny przebudowano na trzypi�trow� suszarni� chmielu. Ojciec bardzo jest dumny z tej inwestycji, poniewa� wszystkie urz�dzenia mechaniczne, windy i ogrzewanie skonstruowa� wed�ug w�asnych plan�w. Nie b�dzie ju� teraz k�opot�w z gromadzeniem chmielu w czasie letniej kampanii. Nowa suszarnia zdolna jest przechowa� i wysuszy� ogromne ilo�ci. Z tego powodu obszar plantacji zosta� powi�kszony podw�jnie. Kiedy po powrocie po raz pierwszy wesz�am na dach oran�erii, sk�d rozci�ga si� widok na ca�e p�nocne tereny, oniemia�am. Od lasu a� po graniczne stawy wyr�s� zielony, g�sty las. Jest akurat okres dojrzewania. Pn�ce ro�liny zwisaj� obci��one ki�ciami szyszek. Wygl�daj� z daleka jak winogrona. W po�owie lata zacznie si� kampania chmielowa. Ju� si� ciesz� na ten okres. Pola rozbrzmiewaj� muzyk�, gdy� dla zach�ta zak�ada si� wsz�dzie megafony. Z najdalszych okolic �ci�gaj� ca�e rodziny, skuszone szybkim i dobrym zarobkiem. Pisarz d�ug� tyk� spuszcza na ziemi� krzaki chmielu, kt�re zostaj� oskubane z szyszek. Pe�ne kosze po zwa�eniu odje�d�aj� pod wind�, kt�ra wci�ga je na sam� g�r� suszarni. Za dziecinnych lat bra�y�my udzia� w tym zbieraniu. By�y to nasze pierwsze w �yciu zarobki. Teraz wol� je�dzi� konno i obserwowa� ten ca�y ruch. Tyle jest stale do zobaczenia i zrobienia, �e szkoda traci� czasu na zarabianie. Ostatecznie pieni�dze nie s� tyle warte, co nowe prze�ycia. W ogrodzie tak�e moc nowo�ci. Pasieka powi�kszy�a si� o tuzin uli, a sad o par� morg�w. Teren u�ywany do tej pory jako ok�lnik dla �rebak�w zosta� zaorany i zamieniony na warzywnik i szparagarni�. Pomi�dzy grz�dami posadzono drzewka owocowe, a pod murem po�udniowym ca�� koloni� moreli i brzoskwi�. Nowa cz�� ogrodu po��czona zosta�a ze star� - malownicz� grobl� za stawem. Bardzo mi przypad�y do gustu te wszystkie zmiany i sama teraz zastanawiam si�, co by mo�na jeszcze ulepszy�. Namawiam tatusia, �eby kupi� wi�cej traktor�w, aby koni nie u�ywa� do ci�kich rob�t. POdobno jednak te dwa zupe�nie wystarczaj�. W ci�gu jednego dnia orz� wi�cej ni� czw�rka koni przez tydzie�. Nowy samoch�d ca�a rodzina przyj�a z aprobat�. Po oplu i "cytrynie", pi�kny mercedes wyda� si� nam szczytem doskona�o�ci. Na szcz�cie ojciec uznaje tylko nowe wozy. Twierdzi, �e jak tylko co� zaczyna nawala�, to dalsza eksploatacja si� ju� nie op�aca. Wymienia od razu z niewielk� strat� na nowy. Dzi�ki temu mamy zawsze nowy model. Jedynym wyj�tkiem jest dwuosobowa, kawalerska minerwa ojca, podobno szczyt marze� w tamtych czasach. Po dzi� dzie� stoi w gara�u, chocia� nadaje si� raczej do muzeum. Mamy obiecane, �e szofer doprowadzi j� do stanu u�ywalno�ci i b�dziemy ni� je�dzi� do k�pieli czy na piknik do lasu. Stan liczebny ps�w jest mniej wi�cej taki sam. Sk�ada si� ze sfory podw�rzowych wilk�w, stajennego foksterierka i pilnuj�cego sadu psa ogrodnika. Domowa wy�lica Bajka zdech�a ostatniej zimy i zast�pi� j� ostrow�osy Bekas, zwany popularnie Funio. Jest doskona�y do polowa� na kaczki i wspaniale p�ywa. �mier� Bajki wzruszy�a nas do �ez. Pootwiera�a w nocy wszystkie kolejne drzwi i przyw�drowa�a do sypialni rodzic�w. Poliza�a ich po r�kach i wysz�a. Rano znaleziono Bajk� martw� w ogrodzie. Pochowana zosta�a na zwierz�cym cmentarzu obok innych ps�w, czarnego kotka, wiewi�rki Kiki i kanarka. Lipiec 1936 Garwolin Po kr�tkim pobycie u wujostwa Kleniewskich w Lubelskiem w Szczerkowie, ca�a rodzina wr�ci�a do Smolic, a ja zosta�am w Garwolinie na przeszkoleniu je�dzieckim w 1 Pu�ku Strzelc�w Konnych. M�j wuj Adam Zakrzewski jest tu pu�kownikiem i przekona� ojca, �e je�li ma by� ze mnie amazonka z prawdziwego zdarzenia, musz� nauczy� si� porz�dnie je�dzi�. Do tej pory wydawa�o mi si�, �e potrafi�, i to wcale nie�le. Dosiada�am ka�dego konia i godzinami mog�am galopowa� bez zm�czenia. Dopiero teraz przekona�am si�, jak bardzo by�am w b��dzie. Nie zna�am w og�le tej sztuki! By�o to po prostu wo�enie si� na koniu. W Garwolinie wzi�to mnie w karby i poddano dyscyplinie. Wstaj� co dzie� rano i je�d�� z plutonem na �wiczenia, kt�re odbywaj� si� na placu i w terenie. Po po�udniu bierze mnie na d�ugi spacer szalenie przystojny porucznik Sta� Wo�oszowski i stopniowo wtajemnicza we wszystkie arkana sztuki je�dzieckiej. Teraz dopiero zrozumia�am, jaka to rozkosz panowa� ca�kowicie nad koniem, nad ka�dym jego krokiem i ruchem. Jaka satysfakcja utrzyma� kontakt delikatnym drgnieniem �ydki czy wodzy. To ju� nie s� tak jak dawniej dwa niezgrane temperamenty, Ale jedna ca�o�� stworzona z konia i je�d�ca. Porucznik Sta� jest dla mnie wzorem doskona�o�ci je�dzieckiej. Na moje pytania, ile lat potrzeba na zdobycie takich umiej�tno�ci, �artuje, �e do olimpiady w Tokio b�d� gotowa. Pewno sobie kpi ze mnie. W czasie jednego spaceru Sta� mi oznajmi�, �e m�od� kasztank�, kt�r� przygotowuje do Militari, ochrzci� na moj� cze�� "Blondyna". Poczu�am si� zaszczycona i postanowi�am na to zas�u�y�. Kiedy wr�cili�my do koszar, na du�ym placu grupa oficer�w �wiczy�a pot�g� skoku. Przeszkody ustawione by�y na 1,40, ale z daleka nie wygl�da�o to tak gro�nie. - Skaczemy? - spyta�am Stasia i, zanim zd��y� zaprotestowa�, da�am �ydki i poprowadzi�am konia pe�nym galopem na szereg przeszk�d. Chyba �le wyliczy�am tempo, nigdy nie skacz�c tej wysoko�ci. Przed ostatni� przeszkod� "foulet" nie wypad�o. Kr�tki skok wybi� z siod�a, zgubi�am strzemiona. Nie by�am w stanie opanowa� konia, kt�ry poczuwszy, �e straci�am kontrol�, zacz�� ponosi�. W pewnym momencie zobaczy�am, �e p�dzi prosto na w�osk� g�rk�. W ostatniej chwili skoczy� w bok. Zrzuci� mnie wprost na murek. Po chwili zupe�nego za�mienia otworzy�am oczy. Ko� ugania� po placu z zadartym ogonem, wymykaj�c si� luzakom. Paru porucznik�w bieg�o od kasyna w moim kierunku. Nie mog�am wsta�. Gdy podeszli i zacz�li pyta� , co mi jest, nie by�am w stanie wym�wi� s�owa. Zrobili z r�k prowizoryczne nosze i zanie�li mnie do domu. Wujostwo byli akurat w Warszawie, wi�c ratowa�a mnie Danusia i Antosia z pomoc� lekarza pu�kowego. Na szcz�cie po trzech dniach wszystko przesz�o i mog�am powr�ci� do �wicze�. Wuj �artuje, �e wy�le ojcu rachunek za ceg�y wybite w murku moj� g�ow�. Poza codzienn� jazd� konn�, grywa� troch� w tenisa z porucznikiem Soko�owskim, czasem w bryd�a. Raz ciocia Helena zabra�a mnie na pota�c�wk� do kasyna. Wszyscy oficerowie s� bardzo mili, ale podoba mi si� tylko jeden. Jest to porucznik rezerwy Kocio. Pewno uwa�a mnie za smarkul�, z kt�r� niewarto nawet rozmawia�, ale ja jestem pod jego urokiem. Jest wysoki, przystojny, m�ski, inteligentny o du�ych ironicznych oczach. Cz�sto ze mnie �artuje i rozmawia na r�ne tematy. To chyba jest ta pierwsza mi�o��! W czasie mojego pobytu w pu�ku, dwa razy odby�y si� konkursy hippiczne w okolicy. W �askarzewie i �elechowie. Na zawody jecha�am konno razem z zawodnikami i z zapartym tchem �ledzi�am "parcoursy" znajomych oficer�w. Mia�am ogromn� ochot� startowa� r�wnie�, ale wujostwo bali si� bra� takiego ryzyka na swoj� odpowiedzialno��. Podczas zawod�w w �elechowie siedzia�am na trybunie obok porucznika Kocia i nagle zda�am sobie spraw�, �e przesta�o mnie interesowa� to, co si� dzieje na stadionie. Trudno mi by�o uwierzy�, �e kto� by� w stanie oderwa� mnie od ukochanych koni. Po zawodach, poniewa� Kocio wraca� samochodem, zrezygnowa�am z konnej jazdy, aby pojecha� z nim razem. Zaskoczy�a wszystkich ta decyzja, ale z�o�yli j� na karb zm�czenia. W ci�ar�wce by� jednak taki t�ok i harmider, �e nie dosz�o do rozmowy. Wieczorem usiedli�my przed koszarami na �awce w oczekiwaniu na powracaj�cych z konkursu je�d�c�w nie wychodzi�o. Kocio by� jaki� zamy�lony, a mnie ogarn�� smutek. Listy wzywa�y do domu, ko�czy� si� cudowny pobyt w pu�ku. Trzeba si� rozsta� z t� sportow� atmosfer�, zako�czy� nauk�, a co najwa�niejsze po�egna� tego, co tak nagle wkrad� si� w moje serce. Nie mog�am od�a�owa�, �e nie jestem jeszcze doros�� pann�. Mo�e zamiast traktowa� jak urwisa, zwr�ci�by na mnie uwag�. A teraz c� znaczy dla niego taka czternastoletnia g�? Mia�am ochot� zatrzyma� czas, dorosn��, powr�ci� tu i zasta� go czekaj�cego na tej �awce. Tymczasem cieszy�a mnie jego obecno��, a martwi�y uciekaj�ce ostatnie chwile. Rozmowa si� nie klei�a. Ale pomimo to wiecz�r ten pozosta� najcieplejszym wspomnieniem ca�ego pobytu. Lipiec 1936 Smolice Zn�w w domu. Pobyt w pu�ku zako�czy� si� niespodziank�. Porucznik Kocio wyje�d�a� tego samego dnia i wracali�my razem do Warszawy. W poci�gu po raz pierwszy rozmawia� powa�nie i zaopiekowa� si� mn� serdecznie. W Warszawie, kiedy przeprowadza� przez jezdni� i wzi�� troskliwie pod rami�, dozna�am dziwnego, przyjemnego uczucia. Cudowna by�a �wiadomo��, �e kto� czuwa nade mn�. Zaskoczy�o mnie to tym bardziej, �e do tej pory zawsze raczej wyrywa�am si� spod czyjejkolwiek opieki. Czy mi�o�� mo�e zmieni� upodobania cz�owieka? Spotka�am potem wuja St�powskiego, kt�ry kupi� mi ogromne pud�o czekoladek u Wedla i odprowadzi� na poci�g do Kutna. Ca�� drog� pa�aszuj�c s�odycze, my�la�am o Kociu. �a�owa�am, �e nie jedzie ze mn�. Chcia�abym go przedstawi� rodzicom, pokaza� mu nasze konie i pozwoli� si� sob� zaopiekowa�. Siostrom po powrocie oczywi�cie nic nie powiedzia�am. Chowam to jak najwi�kszy sekret mego serca. Wyobra�am sobie, jak by mnie wyszydzi�y i wy�mia�y. W domu zasta�am wszystko po staremu. Nawet konie nie zapomnia�y o mnie. Gdy wesz�am do stajni zar�a�y jak zawsze. Zanios�am im du�o cukru za ten ca�y okres, , a wierzchowcom powiedzia�am na ucho, �e ci�ka musztra je teraz czeka. Uknu�y�my spisek przeciwko klasztorowi. Organizujemy powoln� dyplomatyczn� akcj�. Co dzie� opowiadamy o ponurym �yciu, wybrzydzamy na jedzenie, narzekamy na rygor i dyscyplin�. W niedziel�, kiedy zajecha�y konie, �eby nas zawie�� na msz� do ko�cio�a, zbuntowa�y�my si� i oznajmi�y�my, �e nie jedziemy. W klasztorze musia�y�my chodzi� co dzie� i mamy ju� mszy po uszy. Ojciec spojrza� na matk� i powiedzia�: - Widzisz, to s� skutki klasztornego wychowania. Zdaje si�, �e batalia wygrana. Narady mi�dzy rodzicami trwaj�. Bomba jakich ma�o! Wylecia�y�my z klasztoru! Przyszed� list od matki prze�o�onej, �e nie �ycz� sobie malkontentek w gronie swoich uczennic. Faktem jest, �e w listach nigdy nie chwali�y�my sobie tego przybytku, ale w krytykach by�y�my raczej ostro�ne, boj�c si�, �e listy s� kontrolowane. Gwo�dziem do trumny sta� si� list Irki. Napisa�a d�ugi elaborat do mamusi, w kt�rym t�umaczy�a, jak bardzo niekorzystny wp�yw na cz�owieka ma wychowanie klasztorne. Matki poczu�y si� ura�one, nawet nie zwa�aj�c na fakt, �e ich niedyskrecja nie wyjdzie na jaw i napisa�y list z wym�wieniem. Szalejemy z rado�ci. Koniec klasztornej niewoli! Wkr�tce potem dowiedzia�am si� o innej niedyskrecji klasztoru. Pod koniec roku szkolnego og�oszony by� konkurs literacki na nowelk� pod tytu�em "Kamie� na drodze". W tajemnicy przed wszystkimi wys�a�am opowiadanie o pi�knej pani i jej przygodzie na balu. Moja nowelka nie zosta�a nagrodzona i w my�l regulaminu koperta z nazwiskiem mia�a by� zniszczona. Sta�o si� jednak inaczej. Wraca�am w�a�nie z przeja�d�ki konnej i przechodz�c przez gabinet us�ysza�am nagle zdanie z mojego opowiadania. Bez namys�u wpad�am jak oparzona do saloniku. Mamusia z cioci� Helen� zabawia�y si�, czytaj�c moje wypociny. Stan�am jak wryta i zd�awionym g�osem zapyta�am, sk�d to maj�. Okaza�o si�, �e matki, po sprawdzeniu koperty, odes�a�y m�j r�kopis do domu, wyra�aj�c przy tym zdumienie, �e bywa�am ju� na balach. Twierdzi�y, �e trudno uwierzy�, �eby to by�a czysta fantazja, gdy� nastr�j balowej nocy jest tak �ywy i sugestywny. Swoj� drog� ciekawe, sk�d same o tym wiedz�, skoro �adna z nich, tak jak i ja, nie by�a na balu. Historia ta wyleczy�a mnie ca�kowicie z wszelkich aspiracji literackich i poderwa�a zaufanie do starszych. Przebywaj� u nas od paru dni przyjaci�ki Irki z klasztoru, J�zka K�szycka i Renia Brzeska. Z J�zk� przyjecha� te� jej brat. Dla nas z Ole�k� ma�a atrakcja, bo zgrywaj� doros�ych i nie chc� si� z nami zadawa�. Wieczorem zamykaj� si� na g�rze pod pretekstem powa�nych rozm�w. Ura�one, zawar�y�my z Ole�k� wyj�tkowy pakt. Zawiesi�y�my nasze sta�e homeryckie boje i zamiast si� t�uc, je�dzimy jednokonk� w pole w niespotykanej zgodzie. Postanowi�y�my jednak sprawdzi�, co oni rzeczywi�cie robi� tam wieczorami. Kiedy po kolacji kompania Irki prysn�a na g�r�, zakrad�y�my si� cichutko i zajrza�y�my przez dziurk� od klucza. Ca�a czw�rka siedzia�a wok� stolika, trzymaj�c r�ce na talerzyku. Panowa�a grobowa cisza. Nasze zdumienie dosi�gn�o szczytu, gdy us�ysza�y�my zapytanie: - Duchu, czy jeste�? - Jestem - szepn�am tubalnym g�osem. Reakcja by�a natychmiastowa. Wszyscy oderwali si� od stolika i wpadli na nas krzycz�c, �e popsu�y�my im seans. Tajemnica zosta�a jednak odkryta i chc�c nie chc�c musieli nas dopu�ci� do zabawy. Seanse spirytystyczne uprawiamy teraz co dzie� do p�nej nocy. Nie wiem, kto w�a�ciwie wierzy w te bzdury, ale zabawa jest doskona�a. Coraz bardziej znane duchy nas odwiedzaj�, nie wiadomo z czyj� pomoc�. Stale kto� jest pos�dzony o kierowanie talerzykiem, ale nawet po wy��czeniu winowajcy , wirowanie nie ustaje. Kt�rego� wieczora zjawi� si� duch samego Napoleona, a kiedy za�artowa�am, �e to bzdura, ze �ciany spad� wielki obraz. Wszyscy byli pod wra�eniem, a Renia uwierzy�a �wi�cie w istnienie dusz, kt�re z nami rozmawiaj�. Pojecha�y�my z tatusiem konno do Korszewa, aby obejrze� tegoroczn� stawk� remont�w wujka Sawy (Kar�nicki, poleg� w kampanii wrze�niowej). Szalenie lubi� wizyty u niego, bo rzeczywi�cie jest na co popatrze�. Wuj z zami�owaniem hoduje konie i ca�y maj�tek nastawiony jest wy��cznie na to. Naj�y�niejsze ziemie przeznacza si� pod upraw� paszy i najlepsze ��ki u�ytkowane s� jako ok�lniki. Od najm�odszych lat wuj jest moim wielkim przyjacielem i prawdziw� bratni� dusz�. Chocia� o nim m�wi si�, �e to jego pasja, a o mnie, �e mam fio�a, ale w gruncie rzeczy jest to to samo. Nasza przyja�� datuje si� od niepami�tnych czas�w, kiedy na Bo�e Narodzenie dosta�am od niego siwego kuca. By� to m�j pierwszy w�asny wierzchowiec. P�niej, ilekro� przyje�d�a� do nas, zawsze oprowadza�am go po stajniach, informuj�c o wszystkich ko�skich sprawach. Od paru lat zawsze bior� udzia� w prezentacji remont�w i wuj traktuje mnie na r�wni ze starszymi, pytaj�c o moj� opini�. Ca�y sierpie� mieszka u nas m�ode ma��e�stwo Frey z Australii, aby wprawia� nas w konwersacj� angielsk�. Zdaje si�, �e mamusia nie jest zachwycona, bo zajmuj� si� wi�cej sob� ni� nami. Poza tym on hoduje du�ego w�a, z kt�rym stale spaceruje. Kiedy siada do sto�u, wiesza go sobie na szyi. Mamusia nie mo�e si� do tego przyzwyczai�. Nas oczywi�cie bawi to ogromnie. Takiego gada jeszcze nie by�o w naszej mena�erii. Fakt, �e para australijska nie po�wi�ca nam du�o czasu, wcale nas nie martwi. Wolimy to ni� Angielk� Fred� z poprzednich wakacji, kt�ra zam�cza�a nas godzinami. Teraz Irka studiuje ju� trzeci j�zyk i uczy si� niemieckiego, a ja wol� stokro� hasa� konno po polach, ni� trajkota� z nimi o niczym. Od powrotu z Garwolina w�o�y�am sporo pracy w naskakiwanie Atosa i Szlema. W alejce przy zachodnim murze ustawi�am ca�y szereg przeszk�d, kt�re wybudowa�am z �awek, skrzynek po jab�kach, dr�g�w i krzak�w. Ca�a alejka zamieni�a si� w tor przeszk�d i najzabawniejsze, �e nikt z domownik�w o tym nie wie. Rzadko kto bywa w tej cz�ci parku. Oba konie skacz� ju� ca�kiem poprawnie. Prze�yli�my tragiczn� histori�, kt�ra si� odbi�a echem w prasie i radiu. Siedzieli�my akurat przy obiedzie, w czasie szalej�cej na dworze burzy. Nagle uderzy� piorun. Zatrz�s�y si� szyby. Po chwili smugi dymu oznajmi�y, �e wybuch� po�ar. Okaza�o si�, �e p�on� sterty na drugim folwarku. Ustawiono tam akurat m�ockarni� i lokomobile. - Jezus, Maria, J�zefie �wi�ty - �ama�a r�ce mamusia, kt�ra zawszy prze�ywa wszystko impulsywnie i spontanicznie. - M�wi�am, �e trzeba by�o ubezpieczy�! Stali�my przy oknie, sm�tnie obserwuj�c k��by dymu na horyzoncie. - Nic ju� nie poradzimy! - przerwa� tatu� ten minorowy nastr�j - gramy w bryd�a. - Usiedli�my do stolika. Mamusia nie mog�a uwierzy�. - Jak to? Tyle tysi�cy idzie z dymem, a wy sobie w karty gracie? Karolu, dziewczynki, jak mo�ecie? - Po chwili doda�a zrezygnowana - niedorodne c�rki ojca! - Gasi� przecie� nie p�jd� - mrukn�� ojciec i powr�ci� do licytacji. Scena by�a kapitalna. Obrazowa�a wspaniale r�norodne charaktery i temperamenty rodzic�w. Niestety, tragedia nie sko�czy�a si� na tym. Gdy deszcz ju� ustawa�, us�yszeli�my t�tent galopuj�cego konia i po chwili wpad� do domu ociekaj�cy wod�, zadyszany pos�aniec. Z bez�adnych relacji dowiedzieli�my si�, �e kosiarze z pobliskiej ��ki schronili si� przed deszczem pod stert� i zostali pora�eni piorunem. Ojciec natychmiast pop�dzi� konno na miejsce wypadku. Ludzi, prawie spalonych, nie by�o ju� mo�na odratowa�. Jedynie rz�dca, siedz�cy na bryczce o gumowych obr�czach, dawa� s�abe znaki �ycia, chocia� sam pojazd i konia zw�gli�o. Tragedia ta na d�ugo okry�a rozpacz� i �a�ob� maj�tek i ca�� okolic�. Poniewa� o ubezpieczeniu pracownik�w ojciec zawsze pami�ta�, wielk� pociech� dla osieroconych by�y wysokie odszkodowania. Tatu�, kt�ry zawsze z wszystkiego wyci�ga logiczne wnioski, stwierdzi�, �e tak cz�ste pioruny w tym rejonie dowodz� o ukrytych w ziemi rudach. - Je�li kryzys nie minie, zrobimy wiercenia i otworzymy kopalni�. Bardzo nas ten pomys� fascynuje. Tatu� broni si� przed kryzysem genialnie. Zamiast zbo�a czy kartofli, kt�re tak spad�y w cenie, plantuje si� u nas walerian�, �laz czy proso, ro�liny rzadko uprawiane i daj�ce dobry doch�d. Suszenie odbywa si� po kampanii chmielowej w gotowej ju� suszarni. Hodowla ro�lin dwuletnich tak�e jest bardzo op�acalna. Aby rozwin�� nasiennictwo, wybudowana zosta�a specjalna ch�odnia. Wydaje mi si�, �e w�a�nie inwencja, a nie szko�a w Gembloux, wyrobi� ojcu opini� najlepszego gospodarza w okolicy. Pomys� za�o�enia staw�w rybnych pomi�dzy kana�em i Nerem r�wnie� uwa�any jest za wspania�y. Pomijaj�c intratno�� tej imprezy z powodu popytu na karpie, powsta�y cudowne tereny dla dzikich kaczek i wspania�ych polowa�. Niedawno odby� si� m�j chrzest my�liwski. Upolowa�am kaczk� po ca�odziennym brodzeniu po wodzie. Hubert, zgodnie z tradycj�, umaza� mnie �wie�� krwi�. Tak udekorowana z triumfem powr�ci�am do domu. S�ynne na ca�� okolic� s� organizowane u nas polowania na p�dzone ba�anty. Atrakcja tym wi�ksza, �e te rzadko spotykane ptaki rozmno�y�y si� w du�ych ilo�ciach. Zacz�o si� od za�o�enia ba�anciarni. Kuru wysiadywa�y jajka i ba�anty zadomowi�y si� w ogrodzie. Gajowy tr�bi wysypuj�c karm�. Nawet po latach dzikie pokolenia zlatuj� si� z pobliskich las�w i p�l na odg�os tr�bki. Wiedz�, �e maj� tu rezerwat i nikt do nich strzela� nie b�dzie. Zbli�a si� koniec wakacji. Zosta�o ju� postanowione, �e od wrze�nia b�dziemy na pensji u Platerki. Mamy satysfakcj�, bo niedawno przysz�o z Polskiej Wsi cofni�cie wym�wienia. Matki po�a�owa�y naszej tr�jki albo straty finansowej. Ostatnio nie by�o pe�nego kompletu i pewno b�d� musia�y nied�ugo zrezygnowa� ze swoich snobistycznych wymaga� i przyjmowa� panienki bez herb�w i tytu��w. U wujostwa w Dzierzbicach odby�a si� du�a impreza pod tytu�em: "Zako�czenie wakacji". W ich pi�knym pa�acu i malowniczym parku zorganizowano kolejno: bieg my�liwski, turniej tenisowy, konkurs strzelania , corso kwiatowe i wieczorem wielki bal m�odzie�owy. Nie bra�y�my, niestety, zbyt czynnego udzia�u w tym programie. Wsz�dzie traktowano nas jak dzieci, co by�o oburzaj�ce. Mnie w�cieka� wr�cz fakt, �e nie dopuszczono mnie do biegu my�liwskiego pod pretekstem, �e jest to zanadto niebezpieczne. Pos�dzam, �e obawiano si�, i� mog� wygra� i dopiero by�by wstyd! P�ta�y�my si� wi�c woko�o, wystrojone w specjalnie na t� okazj� sprawione organdynowe sukienki, wch�aniaj�c ten szalony nastr�j. Korowody ukorowanych kwiatami pojazd�w i �ywe obrazy w parku podoba�y nam si� najbardziej. Na balu siedzia�y�my rz�dem podpieraj�c �cian�. Irka zata�czy�a per� razy, a ja odwa�y�am si� tylko jeden taniec z Jurkiem. Dzie� ten zostawi� w naszej pami�ci mn�stwo kolorowych wspomnie�. Wrzesie� 1936 Pensja C.P.Z.Plater Po klasztorze, pensja wydaje nam si� rajem. Jest nas tu bardzo niewiele i wszystkie dziewczynki,s� ze wsi. Reszta dochodzi szko�y z miasta i znika zaraz po lekcjach. Nie ma tu �adnych dzwonk�w ani szereg�w, ka�da robi co chce i �yje jak we w�asnym domu. Mamy du�o ruchu, swobody i nawet sportu. Na msz� chodz� tylko te, kt�re maj� ochot�. Z higien� jest r�wnie� lepiej. S� tu �azienki z prysznicami i ciep�� wod� bez ogranicze�. Kiedy inne narzekaj�, zaraz opowiadamy, jak okropnie by�o w klasztorze. Zaprzyja�ni�am si� od razu z R� Plater. Siedzimy na jednaj �awce i �pimy obok siebie. Postanowi�am uczy� si� tu bardzo dobrze, ale nie jest to wcale �atwe. Wszystko mnie tutaj rozprasza. Na du�ej przerwie gramy w siatk�wk�. Nauczycielka od gimnastyki "Wrona" zarekwirowa�a mnie od razu do szkolnej reprezentacji tak do siatk�wki, jak i do hazeny. W tej dru�ynie jestem najm�odsza, ale gram w ataku. Na koniec roku rozegrane b�d� mi�dzyszkolne zawody w lekkiej atletyce i w grach w pi�k�. W niedziel� mamy prawo wyj�� na miasto do rodziny lub kina. Odwiedzamy wi�c Wit� �ebrowsk�, wujostwa Topi�skich i To��oczyk�w, kt�rzy specjalnie dla nas organizuj� bryd�a. Listopad 1936 Warszawa Wujostwo Zakrzewscy zaprosili mnie na bieg my�liwski �w. Huberta do Garwolina. Pojecha�y�my tam z mamusi� wieczorem. Na drugi dzie� rano by� bieg. Chmara koni p�dzi�a za masterm poprzez lasy, pag�rki a nawet rzek�, skacz�c przez poustawiane w terenie przeszkody. Na finiszu przy d�wi�kach pu�kowej orkiestry - bigos na podany na rozstawionych sto�ach. Wszystko by�o fantastyczne. Jedyne rozczarowanie dla mnie to nieobecno�� porucznika Kocia. Liczy�am, �e go zobacz�. Nie pociesza�o mnie wcale, �e wszyscy oficerowie powitali mnie serdecznie jak star� znajom�. Po biegu by�a pota�c�wka w kasynie. Nie czu�am si� najlepiej, bo panie by�y wystrojone, a ja jedna w bryczesach i butach. Grudzie� 1936 Warszawa W czasie wakacji Bo�ego Narodzenia pojecha�y�my z rodzicami do Zakopanego. Poduczy�y�my si� je�dzi� na nartach i na zako�czenie tatu� zabra� nas na Kasprowy. Uruchomiona w�a�nie kolejka by�a rewelacj� dla ca�ej Polski. Mamusia patrzy�a z tarasu, a my zjecha�y�my na d�. Najpierw dwa razy zakosem, bo by�o bardzo stromo. Potem tatu� poszusowa�, a nam dalej kaza� zje�d�a� zakosami. Wydawa�o mi si�, �e ju� jest �atwo i wypu�ci�am tak�e. Zacz�am p�dzi� coraz szybciej, a� w uszach szumia�o. Nie potrafi�am zatrzyma� si� w tym p�dzie, wi�c dla pewno�ci si� wywr�ci�am. Machn�am par� kozio�k�w i cudem nie po�ama�am nart i n�g. Nartostrad� na Jaszcz�wk� by�o ju� �atwo i przyjemnie. Tatu� grywa tu codziennie w bryd�a z Kornelem Makuszy�skim, kt�ry zadedykowa� mi "Pann� z mokr� g�ow�". Luty 1937 Warszawa Z powodu zimna nie gramy ju� w siatk�wk� na d�u�ej przerwie. �eby zaj�� czas, zorganizowa�am parti� bryd�a z Jol� Ku�mick�, Lul� Leppert�wn� i Koci� Phull. Gramy na schodach albo na strychu. Zupe�nie niespodziewanie nakry�a nas panna Reutt. By�a straszna chryja. O ma�y w�os nie wylano nas ze szko�y. Sko�czy�o si� na rekwizycji kart. Zachodzimy w g�ow�, kto nas wyda�, pos�dzamy Wand� Paprock�, bo jej powiedzia�y�my, �e gra jak noga. Rodzice bawi� na Lazurowym Wybrze�u i nawet nie podejrzewaj�, �e ju� druga z c�rek o ma�y w�os nie wylecia�a ze szko�y. Irka z Dank� Rewkiewicz posz�y w czasie przerwy na dach. Pech chcia�, �e akurat panna Reutt wychodzi�a ze szko�y i zobaczy�a je na szczycie budynku. Podobno o ma�o nie zemdla�a. Zawr�ci�a natychmiast i kaza�a zadzwoni� na koniec przerwy. W ten chytry spos�b mog�a sprawdzi�, kogo brakuje w klasie. Wyda�o si�, kto by� na dachu. Awantura nieziemska! Maj 1937 Warszawa Z moj� nauk� sytuacj� podbramkowa. I to nie z lenistwa, ale z braku czasu. Zacz�� si� sezon trening�w i ca�y wolny czas sp�dzam na stadionach i boiskach. Opiekunka klasowa pr�bowa�a zwolni� mnie z reprezentacji szkolnej, ale Wrona nie pu�ci�a. Powiedzia�a, �e jestem filarem dru�yny. Pocieszam si�, �e po zawodach b�dzie jeszcze tydzie� do statecznych egzamin�w, wi�c jako� podgoni�. Chwilowo grozi mi dw�ja z matmy i �aciny. Na zawodach lekkoatletycznych wygra�am pierwsze miejsce w biegu na 60 metr�w, w skoku w dal i w dysku. W skoku wzwy� podzieli�y�my si� wygran� z Irk�, uzyskuj�c 1,45 m. Wrona namawia�a, �ebym koniecznie posz�a na AWF. Bardzo bym chcia�a, ale mamusia oponuje! Czerwiec 1937 Warszawa Triumf na ca�ej linii. Najpierw w zawodach siatk�wki i hazeny uzyska�y�my bardzo dobr� lokat�. Potem zda�am oba egzaminy. Kiedy stwierdzi�am, �e naprawd� nic nie umiem z ostatniego p�rocza, poprosi�am pani� Halin� Audersk� o pomoc i przerobi�y�my ca�y materia�. Po tygodniu, kiedy mia�am wszystko jasno pouk�adane w g�owie, posz�am do pana Schuppa i pani Wawrzynowicz, aby im oznajmi�, �e czuj� si� skrzywdzona dw�j� na promocji. M�czyli mnie obije kolejno powt�rnym egzaminem, ale by�am tak obkuta, �e nie tylko dosta�am dostatecznie, ale nawet dobrze. Bardzo si� dziwili, �e mnie tak nies�usznie ocenili. Szalej� z rado�ci, �e nie musz� powtarza� roku. Nie darowa�abym sobie tego nigdy. Nie wolno traci� czasu, kiedy �yje si� tylko raz! Lipiec 1937 Ca�y miesi�c z rodzicami nad morzem. Rano siedzimy na pla�y, a po po�udniu zwiedzamy Wybrze�e. W Or�owie gromada naszych kuzyn�w sp�dza wakacje w namiotach. Pojechali�my do nich z wizyt� na ca�y dzie�. W powrotnej drodze tatu� pozwoli� mi poprowadzi� mercedesa. Pojecha�am od razu 100 km na godzin� ku przera�eniu mamusi. Mam obiecane, �e naucz� si� prowadzi� i zdam prawo jazdy, jak tylko uzyskam przepisowy wiek. W domu zasta�a nas smutna wiadomo��. Funio zdech� na nos�wk�. Mamy teraz wy��a bia�ego w czarne �aty Stopka i Czibi spanielk�, foksterierk� mamusi. Sierpie� 1937 Smolice Zn�w w domu po dwutygodniowej konnej w��cz�dze. Nam�wi�am Irk�, wybra�am jej spokojnego konia i wypu�ci�y�my si� na rajd. Do siode� zosta�y przytroczone niezb�dne rzeczy, map� wsadzi�am do kieszeni i hajda przed siebie w nieznane drogi. Nocowa�y�my w maj�tkach rodziny. Wsz�dzie witano nas i goszczono serdecznie. Kto m�g�, do��cza� si� i w coraz wi�kszej grupie podr�owali�my dalej. Poniewa� jeden z koni si� odparzy�, zrobili�my d�u�sz� przerw� u wujostwa Maringe w Lenartowie. Tenis, bryd�, pikniki nad Gop�em. Par� dni przelecia�o jak z bicza strzeli�. Do kawalkady do��czy� Andrzej. Wysoki, ciemny, o wielkich granatowych oczach pod krzaczastymi brwiami. Diabelsko przystojny i wysportowany. Czeka� nas najd�u�szy, bo siedemdziesi�ciokilometrowy etap do Smoliny. Wyruszyli�my o czwartej rano, �eby w po�udnie przeczeka� najgorszy upa� i da� koniom odpocz��. Skracaj�c drog� przez ��k�, nagle wpakowali�my si� w trz�sawiska. Konie zapad�y si� momentalnie po kolana i z trudem uda�o si� nam wycofa� ze zdradliwego terenu. Jeden z koni ugrz�z� jednak tak g��boko, �e ruszy� si� nie m�g�. Zacz�� ton�� w oczach. Odpi�li�my siod�o i z pomoc� ludzi z pobliskiego pola, wsp�lnym wysi�kiem wyci�gn�li�my go za popr�gi z bagna. Na po�udnie zajechali�my do Lubstowa, jednej z najpi�kniejszych w Polsce rezydencji, po�o�onej w lesie nad jeziorem. Lokaj w pa�acu oznajmi�, �e pa�stwo Niemojewscy s� jeszcze w apartamentach sypialnych. Po chwili powr�ci� i zameldowa�, �e proszeni jeste�my na obiad na drug�. Korzystaj�c z czasu zwiedzili�my uroczy park i na zako�czenie wskoczyli�my do wody. Ani�my si� obejrzeli, kiedy na wie�y wybi�a druga. Na brzegu zjawi� si� w galowej liberii lokaj. - Ja�nie pa�stwo prosz� na obiad - wyrecytowa� ze zgorszon� min�. Straszna to by�a gafa z naszej strony, ale w par� minut stawili�my si� na miejscu. W zakurzonych d�ugich butach, brudnych bryczesach czuli�my si� troch� skr�powani. St�pali�my nie�mia�o po l�ni�cych posadzkach kolejnych salon�w. Czekaj�c w ogromnej sali balowej podziwiali�my cenne gobeliny, stare obrazy, rze�by i stylowe meble. Istne muzeum. Zdumienie nasze dope�ni�o