8143
Szczegóły |
Tytuł |
8143 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8143 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8143 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8143 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ryszard G�owacki
Paroksyzm Numer Minus Jeden
1979
Zna� to uczucie.
Powoli, bardzo powoli z mrok�w nieistnienia zaczyna�a si� wy�ania� �wiadomo��.
Najpierw jakie� strz�py dawno minionych prze�y�, przebrzmia�ych i zapomnianych,
jaki� spacer po brzozowym lesie, pierwsza k�piel w morzu, gdy fala zala�a mu
usta i poczu� gorzko-s�ony smak wody, pisk hamulc�w na ostrym zakr�cie drogi w
Alpach...
Potem poczu�, �e ma cia�o � ci�kie, bezw�adne cia�o, kt�re zupe�nie nie by�o
pos�uszne szybko budz�cemu si� m�zgowi. Po chwili wiedzia� ju� kim jest, ale ani
rusz nie m�g� dopasowa� do siebie �adnego sensownego imienia czy nazwiska.
Jedna powieka zacz�a poma�u podnosi� si� i ujrza� jak�� rozmazan� twarz.
Wkr�tce obraz wyostrzy� si� i pozna� tego cz�owieka. To by�... to by�... kto� z
jego za�ogi! Ale kto?... Oczywi�cie, �e Dan, nawigator!
Pr�bowa� u�miechn�� si� do niego, ale nic z tego nie wysz�o. Za to Dan poruszy�
ustami, m�wi� co�... Jeszcze kilkadziesi�t sekund i powinien us�ysze� go � je�li
dehi-bernacja przebiega normalnie...
M�zg pracowa� coraz sprawniej i nagle Cleve zaniepokoi� si�... Dlaczego budzi
mnie Dan, przecie� ostatni� roczn� wacht� powinni pe�ni� Broxowie? Co to
wszystko ma znaczy�? Wreszcie jak z za�wiat�w dobieg� go g�os Dana:
� Cleve, s�yszysz mnie?
� Tak... � wyszepta� z trudem.
� Uwa�aj, Cleve � cedzi� s�owa Dan � jeste�my dopiero w po�owie drogi do Ziemi.
Obudzi�em ci�, bo zbli�a si� do nas jaki� sterowany obiekt. Poniewa� w tym
rejonie nie ma �adnego naszego statku, dlatego troch� zaniepokoili�my si�.
Rozumiesz?
� Rozumiem � prawie normalnym g�osem rzek� dow�dca. � Daj mi zaraz podw�jn�
dawk� Dehibernalu. Tylko do�ylnie � doda�.
� Rozkaz, szefie!
Po chwili w polu widzenia pojawi�a si� towarzyszka wachty Dana, u�miechni�ta jak
zwykle Any.
� Cze�� Cleve, jak ci si� spa�o?
� Dobrze, tylko kr�tko. Zaledwie trzy lata.
� O, widz�, �e ci humor wraca. Zaraz zrobi� ci zastrzyk i b�dziesz m�g�
wystartowa� do �ycia.
Poczu� uk�ucie w r�k�, podni�s� oczy i ujrza� skupion� twarz dziewczyny
ca�kowicie zaj�tej wykonywan� czynno�ci�. Podoba�a mu si�, zawsze u�miechni�ta i
opieku�cza, gotowa ka�demu pom�c w jego k�opotach. Dok�adnie pami�ta� to dziwne
uk�ucie w okolicy serca, gdy w czasie uk�adania programu wacht Dan zg�osi�
siebie i j�. G�upie uczucie. Przecie� oboje uko�czyli t� sam� szko��, znaj� si�
od dawna...
Kiedy� zn�w z�apa� si� na marzeniach o tym, jakby to dobrze by�o, gdyby by�
tylko zwyk�ym cz�onkiem za�ogi i jak ka�dy m�g� pe�ni� dy�ury. W jej
towarzystwie, oczywi�cie...
� Ju� po krzyku � wyrwa� go z zamy�lenia g�os Any. � Tutaj masz butelk�
Revitanu. Wypij j�, i jak tylko b�dziesz m�g�, przyjed� do sterowni. Gdyby ci
czego� by�o potrzeba, wo�aj mnie.
� Dzi�kuj� An, za kwadrans b�d� u was. Po jej wyj�ciu powoli zacz�� porusza�
palcami r�k, n�g, by wreszcie z trudem usi���. Revitan by� przygotowany w
zasi�gu r�ki. Wypi� go ma�ymi �ykami, odczeka� par� minut i pr�bowa� wsta�.
Wiedzia�, �e to b�dzie trudna sprawa, ale nie spodziewa� si�, �e a� tak. Nogi
zupe�nie odmawia�y mu pos�usze�stwa. Po trzyletniej bezczynno�ci trudno je by�o
z powrotem zmusi� do pracy.
W normalnych warunkach wstawanie dozwolone jest dopiero po dwudziestu czterech
godzinach od rozpocz�cia dehibernacji, ale teraz wyj�tkowa sytuacja zmusza�a go
do omini�cia przepis�w. Liczy� na sw�j organizm, kt�ry go dotychczas nigdy nie
zawi�d�. Odpocz�� chwil� po pierwszej, nieudanej pr�bie, zebra� wszystkie si�y,
stan�� na chwiej�cych si� nogach, pu�ci� trzymany kurczowo r�kami uchwyt, zrobi�
ma�y krok do przodu i... nic ju� nie pami�ta�...
Kiedy si� ockn�� z omdlenia, zn�w zobaczy� nad sob� zatroskan� twarz Any.
� Cleve, co� ty zrobi� najlepszego! Nie wolno ci jeszcze by�o wstawa�.
� Przepraszam, An. Jestem stary dure�... Pom� mi dosta� si� na fotel.
Z wielkim trudem uda�o jej si� usadowi� go z powrotem. Wtedy spokojnie w��czy�
nap�d fotela i jak skarcony ucze� powoli pojecha� do sterowni. Dziewczyna sz�a z
ty�u i nie spuszcza�a z niego ani na chwil� oka.
Kiedy wjecha� do sterowni czu� si� ju� prawie tak dobrze, jak przed omdleniem.
Atmosfera pomieszczenia, kt�re normalnie by�o jego miejscem pracy spowodowa�a,
�e znowu poczu� si� dow�dc� odpowiedzialnym za losy statku.
� Melduj Dan � rzuci� kr�tko.
� By�o to dziesi�� godzin temu. Wykry� go radar. Szed� kursem r�nym od naszego
o jakie� pi�tna�cie stopni, z pr�dko�ci� wi�ksz� o p� kilometra na sekund�.
Przed momentem najwi�kszego zbli�enia trajektorii zacz�� nagle hamowa�, zmieni�
kurs i dosto-
sowa� pr�dko�� do naszej. Potem zacz�� si� zbli�a�... Wtedy zbudzi�em Any i po
naradzie postanowili�my ci� dehibernowa�. To wszystko.
� Dobrze zrobili�cie. W tym sektorze my jeste�my pierwsz� ziemsk� wypraw�. Gdyby
nawet w czasie trwania naszej wys�ano jaki� statek, to szed�by w przeciwnym
kierunku. On musi pochodzi� z innego uk�adu � ... Cleve przerwa� na chwil�, gdy�
ze zdziwieniem stwierdzi�, �e ju� jest g�odny. � An, je��! Tylko du�o!
� Znakomicie! Zaraz ci co� zrobi�, ale du�o nie dostaniesz.
� Zlituj si�, przynajmniej podw�jn� porcj�...
� No dobrze, dobrze. Tylko nie wstawaj.
Po jej wyj�ciu na chwil� zapanowa�a cisza, kt�r� przerwa� Dan. W jego g�osie
czu� by�o zaniepokojenie...
� Cleve, oni zbli�aj� si� coraz bardziej...
� Gdzie s� teraz?
Dan nacisn�� kt�ry� z guzik�w i g��wny ekran zaja�nia� �agodnym blaskiem. Ca��
jego szeroko�� zajmowa� zawieszony na tle rojowiska gwiazd Drogi Mlecznej
wielki, ciemny kszta�t. By�o co� tak przygniataj�cego w tym olbrzymie, �e
wpatrywali si� we� jak zahipnotyzowani. W pomieszczeniu s�ycha� by�o tylko ich
przyspieszone oddechy i delikatny szum pracy aparatury.
� Logokom w��czony?
� Oczywi�cie, szefie. Jak tylko to si� pokaza�o.
Cleve podjecha� swym fotelem do pulpitu i w��czy� mikrofon...
� Dow�dca do Logokomu. Podaj odleg�o�� i wymiary obiektu.
� Odleg�o�� dziewi�� kilometr�w, o� d�u�sza osiemset czterdzie�ci metr�w,
kr�tsza dwie�cie dziewi��dziesi�t � odpar� swym charakterystycznym g�osem
Logokom.
� To� to prawie planetoida � zdziwi� si�. � Masz do dyspozycji wszystkie
urz�dzenia pomiarowe statku. Chc� mie� mo�liwie najwi�ksz� ilo�� danych o tym
obiekcie, ale tylko na bazie informacji emitowanych przez niego. Wyniki melduj
na pi�mie. Wykonaj.
Rozjarzy�y si� �wiat�a kontrolne setek urz�dze�. Gwa�townie wzr�s� pob�r mocy.
Logokom wykonywa� polecenie.
Rozsun�y si� drzwi wiod�ce do cz�ci gospodarczej i zjawi�a si� Any nios�c na
tacy posi�ek � jajko na mi�kko, mleko, troch� pieczywa. Cleve zmusza� si� do
powolnego jedzenia, chocia� by� w stanie po�kn�� to wszystko w ci�gu
kilkudziesi�ciu sekund. Wiedzia� jednak, �e mog�oby si� to dla niego
nieprzyjemnie sko�czy�.
W czasie gdy powoli prze�uwa� ka�dy k�s, o�y�a drukarka Logokomu i pierwsze
informacje zacz�y sp�ywa� na ta�m�. A wi�c jeszcze raz wymiary, odleg�o��,
pr�dko�� wzgl�dna, masa a potem rodzaje emitowanych p�l, przybli�ony sk�ad
chemiczny pancerza... Niewiele tego by�o, wi�c rzuci� kr�tko do mikrofonu:
� Wykonaj zdj�cie obiektu w �wietle naszych reflektor�w laserowych szerokiej
wi�zki.
Po chwili na bocznym ekranie ukaza� si� wyra�ny obraz napotkanego statku. By�a
to bry�a o kszta�cie zbli�onym do p�askiej elipsoidy obrotowej. Jej skorodowany
uderzeniami tysi�cy mikrometeoryt�w pancerz wskazywa� na d�ugi pobyt w kosmosie.
� Wygl�da jakby lecia� ju� par� tysi�cy lat � rzek� Dan.
� Ty jak zwykle lubisz przesadza� � skarci�a go Any. � Z pewno�ci� zawadzi� o
jaki� r�j, albo o ogon komety i st�d te wszystkie nad�erki.
W tym momencie obcy statek znikn�� z g��wnego ekranu, kt�rego ca�a powierzchnia
zaja�nia�a niespotykanym, bladoniebieskim �wiat�em, przerywanym girlandami
seledynowych wy�adowa�. Ca�a tr�jka znieruchomia�a na swoich miejscach. Dzia�o
si� co�, czego nie rozumieli. Pierwszy otrz�sn�� si� dow�dca...
� Podaj przyczyn� zak��ce� � zleci� Logokomowi.
� Pole si�owe � pad�a natychmiastowa odpowied�.
� A wi�c to tak... Niepotrzebnie wychylili�my si� z tymi laserami. Oni widoczne
s� bardzo ostro�ni.
� Cleve, co my teraz zrobimy? � zapyta�a Any.
� C�, s�dz�c po wielko�ci statku i po jego polu si�owym, pasa�erowie tego
olbrzyma reprezentuj� znacznie wy�ej rozwini�t� technik� od naszej. Musimy si�
stara� nawi�za� z nimi kontakt, bo mo�e on nam da� niewyobra�alne korzy�ci.
� A to pole si�owe?
� Skoro wyhamowali i zbli�yli si� do nas, to nie po to aby odgradza� si�
polem...
� Mo�e zrobili tylko pr�b� sprawno�ci systemy � rzek� Dan.
Jakby na potwierdzenie jego s��w niebieskawe migotania znikn�y z ekranu i ca��
jego szeroko�� zn�w zajmowa�a soczewko wata bry�a obcego statku, kt�ry powoli
ale wyra�nie zbli�a� si� do nich.
Cleve odwr�ci� si� od ekranu i napotka� utkwione w niego, pytaj�ce spojrzenia.
Oboje czekali na jego decyzj�.
� Og�aszam stan alarmowy trzeciego stopnia. Dehibernacja ca�ej za�ogi � rzuci�
polecenia mocnym, zdecydowanym g�osem.
� A co z profesorem Nakamur�? � zapyta�a Any.
� On oczywi�cie nie. Czy s� inne pytania?
� Nie ma.
� Wykonywa�!
Po ich wyj�ciu przejrza� ta�m� z wynikami pracy Logokomu; ostatni zapis brzmia�:
Odleg�o�� 7.200 metr�w.
Opar� si� na wygodnej poduszce fotela i przymkn�� znu�one powieki. Czu�
kompletn� pustk� w g�owie. Nagle ogarn�o go wszechmocne uczucie senno�ci.
Chcia�
z nim walczy�, podnie�� si�, ale ju� by�o za p�no. Zapad� w p�ytki, nerwowy
sen.
Kiedy si� obudzi�, przez d�u�sz� chwil� nie wiedzia� gdzie si� znajduje. Dopiero
stuk drukarki umiejscowi� go w przestrzeni. Wraz z tym stukaniem wr�ci�a ca�a
�wiadomo�� sytuacji. Pospiesznie wyci�gn�� r�k� i oderwa� zwisaj�cy kawa�ek
zadrukowanej ta�my � Odleg�o�� 3.400, V=0,0 � przeczyta�.
...Zatrzymali si�... Teraz pewnie zacznie si� co� dzia� � pomy�la�.
Jakby na potwierdzenie jego s��w drukarka o�y�a. Przerzuci� wzrok na ekran i
znieruchomia� � gigantyczny dysk majestatycznie zmienia� swe po�o�enie w
przestrzeni, ustawiaj�c si� do nich sw� najwi�ksz� powierzchni�. Kiedy ju� by�
widoczny jako ogromne ko�o, ruch jego usta�.
Cleve jak urzeczony wpatrywa� si� w olbrzymi� p�aszczyzn�. Nie wida� by�o na
niej �adnych charakterystycznych punkt�w, je�li 'nie liczy� �lad�w po
mikrometeorytach. Mo�e tylko w samym centrum ko�a pancerz by� jakby troch�
ja�niejszy...
Z ty�u rozleg� si� trzask otwieranych drzwi; wszed� Dan.
� No i co s�ycha�? � zapyta�.
� Sam widzisz... Odwr�ci� si� do nas �przodem" i od dobrych paru minut nic si�
nie dzieje. A co z dehibernacj�?
� Wszyscy ju� zaczynaj� si� wierci�, jeszcze z p� godziny i zaczn� odzyskiwa�
przytomno��. Any jest przy nich.
� Dobrze. Jak tylko zaczn� gada� do rzeczy, dajcie ich tu wszystkich. Musimy si�
naradzi�.
� Cleve, jak my�lisz, co oni teraz zrobi�?
� Nie mam poj�cia... Zastan�wmy si� lepiej, co my mamy zrobi�. Gdyby� by� na ich
miejscu, to co by� uczyni�?
� Ja wiem?... Mo�e na pocz�tek z�o�y�bym kurtuazyjn� wizyt�...
� Zdaje si�, �e oni to w�a�nie maj� zamiar zrobi�. Sp�jrz!
W �rodku olbrzymiego kr�gu zaczyna�o si� co� dzia�. Z jednolitej p�aszczyzny
wysuwa�y si� powoli cztery jakby s�upy, ustawione w rogach kwadratu.
� Dan, powi�kszenie!
� Tak!
Jeden z monitor�w wmontowanych nad pulpitem rozjarzy� si� momentalnie. Cztery
l�ni�ce s�upy wystawa�y z jasnej p�aszczyzny. Nagle kwadrat pancerza pomi�dzy
s�upami drgn�� i zacz�� porusza� si� p�ynnie po prowadnicach. W przeci�gu
kilkunastu sekund dotar� do ko�ca s�up�w i zatrzyma� si�. Wpatrywali si� z
najwy�szym skupieniem w ekran, ale obraz na nim nie ulega� zmianie. Po kilku
minutach napi�cia, kt�re wyczerpywa�o jak najci�sza praca, us�yszeli z ty�u
g�os Any...
� Co tak siedzicie, jak zaczarowani? Nawet nie zauwa�yli�cie, kiedy wesz�am...
� A, to ty. Jak tam za�oga?
� Jeszcze tylko Brox i Sylwia. Reszta ju� gada do rzeczy. A nad czym wy tak
dumacie?
� Sama widzisz. Otwarli w�az i na tym koniec.
� Mo�e czekaj� na nasz znak?
� Jaki znak?
� Jakikolwiek. Co� w rodzaju: Hallo!
Musieli mie� z pewno�ci� bardzo niewyra�ne miny, bo dziewczyna wybuchn�a
�miechem...
� No, Cleve, nadaj im co�!
Dow�dca patrzy� na ni�, tak jakby j� pierwszy raz w �yciu ogl�da� na oczy i
zamy�li� si�. Po chwili w��czy� kontakt foniczny Logokomu i rzek�:
� Nadaj w kierunku obiektu reflektorem sygna�owym, Morsem, nast�puj�c� depesz� �
ANY. Filtr zielony. Wykonaj.
� A... N... Y... Filtr zielony � powt�rzy� g�o�nik.
� Tak.
Pomkn�y w przestrze� kreski i kropki znaczone rozb�yskami kontrolki. W ich takt
�rodek olbrzymiej tarczy rozb�yskiwa� zielonym �wiat�em.
� Wesz�a� do historii � za�artowa� Dan.
� Was to si� zawsze kawa�y trzymaj�, nawet w takiej chwili!
� Cicho, tam co� si� rusza!
Istotnie. Spod uniesionego kwadratu zacz�o si� co� wysuwa�, jakby cz�ci
jakiej� aparatury. Nagle mrok wiecznej nocy przeszy�y zielone b�yski � kr�tsze i
d�u�sze...
� A... N... Y... � Obaj m�czy�ni wybuchn�li szalonym �miechem, tylko bohaterka
zdarzenia zarumieni�a si� a� po czubek g�owy.
W tym momencie rozleg� si� za nimi g�os Kima, kt�ry przyjecha� na swoim
fotelu...
� I to ma by� alarm trzeciego stopnia? Co to za szopki tu urz�dzacie i ludziom
spa� nie dajecie! A niech was... � urwa�, bo w tym momencie wzrok jego pad� na
g��wny ekran. � Co... co to jest?
� Zaraz si� wszystkiego dowiesz. Koniec zabawy! An, do roboty, ludzie czekaj�.
Nawigator, sprawdzi� wszystkie kana�y ��czno�ci wewn�trznej i emitery
zewn�trzne. Wykona� kontrol� stanu �luz, skafandr�w i rakietek transportowych.
Wyniki meldowa�.
� Rozkaz!
Po ich wyj�ciu zwr�ci� si� do nowoprzyby�ego...
� Kim, mamy go�ci...
� Widz�. Cleve, to jest cholerna szansa... Nie zmarnujmy jej.
� Jak si� czujesz?
� Jeszcze bardzo niewyra�nie.
� A ja ju� do�� dobrze, tylko w g�owie mi trzeszczy... Sp�jrz! Tam!
Cz�� kr�gu nagle znikn�a, jakby kto� wstawi� przegrod� pomi�dzy oba statki. W
przestrzeni tkwi� wielki, �wietlisty prostok�t. Ca�a jego powierzchnia lekko
pulsowa�a, a brzegi by�y nieco rozmyte. Nagle prostok�t znikn��, ale fragmentu
obcego statku przes�oni�tego nim poprzednio dalej nie by�o wida�. Zdawa�o si�
im, �e w tym miejscu znajduje si� ogromna, regularna, idealnie czarna wyrwa. Nie
trwa�o to d�ugo, bo wkr�tce w samym �rodku ciemno�ci rozjarzy� si� wi�niowo
male�ki punkt, narasta�, zmienia� barw� na czerwon�, r�ow�, bia�� � by nagle
wybuchn�� o�lepiaj�cym blaskiem i rozpa�� si� na niezliczone od�amki. Okruchy te
p�dzi�y ka�dy w swoj� stron�, najbli�sze ��czy�y si� ze sob� po kilka,
kilkana�cie i zn�w w tych grupach b�yska�o, p�ka�o, rozpada�o si�, szarza�o
powoli. Ruch plam stawa� si� coraz wolniejszy, coraz trudniej dostrzegalny, by
wreszcie usta� zupe�nie. Rojowisko �wiate�, kt�re w mi�dzyczasie zd��y�y ju�
przybra� czerwon� barw�, u�o�y�o si� na kszta�t wielkiej, �wiec�cej kuli,
tkwi�cej nieruchomo w czerni prostok�ta.
Nagle kula drgn�a � najpierw powoli, prawie niedostrzegalnie wszystkie �wiat�a
zacz�y powrotn� w�dr�wk� do �rodka. Ich pr�dko�� z ka�d� sekund� wzrasta�a...
Wtem, wok� jednej z plam pojawi�a si� wyra�na, niebieska otoczka, ale nie
zmieni�o to w niczym przebiegu zjawiska. Wszystkie �wiat�a sun�y coraz szybciej
ku �rodkowi. Kula wyra�nie mala�a, a r�wnocze�nie robi�a si� coraz bardziej
czerwona.
Wtem jaki� nowy element wkrad� si� w ten p�on�cy p�d � pierwsze okruchy
dochodz�ce do pewnego miejsca znika�y bez �ladu. Coraz mnie) �wiate� jarzy�o si�
w prostok�cie. Jedyny wyr�niony niebiesk� obw�dk� p�omyk te� zmierza� szybko ku
nieuchronnemu wyga�ni�ciu; jeszcze kilka sekund i zniknie wraz z ostatnimi
�wiat�ami...
Ale nie, tu� przed dostaniem si� do granicy czerni ze �rodka niebieskiego
pe�gania wyskoczy�a zielona iskra i pogna�a w przeciwn� stron� W ostatniej
chwili � bo ju� wszystkie ogniki znikn�y z pola widzenia i w przestrzeni
majaczy� zn�w pusty, czarny prostok�t z samotn�, zielon� iskierk� zd��aj�c� w
kierunku jego kraw�dzi. Ten okruch �wiat�a by� jedynym elementem przyci�gaj�cym
wzrok obserwator�w. Poczuli jak�� dziwn� sympati� dla ma�ego uciekiniera, kt�ry
nie chcia� si� da� poch�on�� przez wszechw�adn� czer� i d��y� w�asn� drog�.
A droga ta zacz�a si� zmienia�. Z pocz�tku iskierka p�dzi�a szybko, byle dalej
od �rodka, ale po pewnym czasie zwolni�a, potem zatrzyma�a si� na moment i po
chwili zacz�a powoli posuwa� si� w t� stron�, gdzie jeszcze nie tak dawno by�
�rodek kuli. Jej ruch by� jednak jakby troch� niezdecydowany, bo zwalnia�a i
przyspiesza�a, kilkakrotnie zmienia�a kierunek swej w�dr�wki.
W tym czasie w �rodku prostok�ta zn�w pojawi� si� wi�niowy punkt, rozjarzy� si�
czerwieni�, p�cznia�, biela� i nagle, jak poprzednio, eksplodowa� jasno�ci�,
rozpad� si� na tysi�czne kawa�ki, kt�re p�dzi�y jakby dobrze sobie znan� drog�,
��cz�c si�, rozpadaj�c i b�yszcz�c.
Gdy po�wiata wybuchu dotar�a do ma�ej, zielonej drobiny wa��saj�cej si� w mroku,
ta nagle drgn�a i zacz�a sun�� na spotkanie p�dz�cym plamom... ale plamy z
niebiesk� obw�dk� tym razem nie by�o.
Nagle wszystko znikn�o � czarny prostok�t, �wiec�ce plamy i ma�y, zielony
w�drowiec. Ca�y ekran zaj�ty by� zn�w przez ogromne cielsko obcego statku.
Kwadratowy w�az by� otwarty, ale nieznane urz�dzenia znikn�y.
Obaj m�czy�ni oderwali wzrok od ekranu i spojrzeli na siebie...
� Cleve, jak my�lisz, co to by�o?
� Nie wiem, ch�opie. G�owa mi p�ka z b�lu, ale zdaje mi si�, �e to by�o dla nas.
� Z pewno�ci�... i dlatego musisz im odpowiedzie�.
� A c� ja im powiem?
� Cokolwiek.
� Dobrze. Powiem im, �e dwa doda� dwa jest cztery. Niech wiedz�, �e maj� do
czynienia ze stworzeniami znaj�cymi wy�sz� matematyk� � za�artowa� podje�d�aj�c
fotelem pod sekcj� sygnalizacyjn� pulpitu. Dwa kr�tkie, czerwone b�yski,
przerwa, zn�w dwa kr�tkie � d�u�sza przerwa � a potem cztery szybkie b�yski. W
ich rytmie kad�ub kolosa rozjarza� si� i gas�, przyt�aczaj�cy i nieruchomy w
swym straszliwym p�dzie ku S�o�cu, male�kiej gwiazdce, ledwo widocznej w mrokach
Przestrzeni.
W sterowni zapanowa�a cisza; Kim zasn�� nie wiadomo kiedy, zm�czony nadmiarem
wra�e�. Cleve wlepi� wzrok w ekran, ale olbrzym milcza�, jakby nie zauwa�y�
skierowanych do� sygna��w. Ju� zaczyna�y go piec ze zm�czenia oczy, gdy nagle w
mrok nocy wdar�y si� jaskrawe b�yski, kt�rych �r�d�em by� � jak poprzednio �
jaki� reflektor w rejonie otwartego w�azu w centrum kr�gu. Trzy kr�tkie,
przerwa, zn�w trzy kr�tkie, d�u�sza przerwa, a po niej sze�� kr�tkich. Cleve
u�miechn�� si� z zadowoleniem � dialog zosta� nawi�zany.
Powoli, zachowuj�c najwy�sz� ostro�no��, opu�ci� nogi na pod�og�, mocno uchwyci�
si� pulpitu i wreszcie stan�� na nogach. Trzyma�y go do�� pewnie. Chwyci�
oparcie fotela i zacz�� i�� pchaj�c go przed sob�. Czu� jak z ka�dym krokiem
wraca mu sprawno�� n�g; pu�ci� jedn� r�k�, potem drug�, odepchn�� lekko fotel i
z ciekawo�ci� przygl�da� si� jak ten odje�d�a pod �cian�... Sta� o w�asnych
si�ach na �rodku sterowni, ale by� pewny, �e tym razem ju� nie upadnie.
Od razu poczu� si� znacznie lepiej, a b�l g�owy min�� nie wiadomo kiedy. Znowu
poczu� g��d, ale tym razem ju� sam sobie poradzi�. Podszed� do podr�cznej
ch�odziarki, w kt�rej stale by�o co� do zjedzenia dla dy�urnego nawigatora i
wybra� sobie ma�y zestaw dietetyczny. W�o�y� go do podgrzewacza i ju� po chwili
delektowa� si� owsiank� na mleku. Normalnie na samo wspomnienie owsianki robi�o
mu si� niedobrze, ale teraz zjad�by nawet stary kalosz, taki by� g�odny.
Kim niespokojnie poruszy� si� w swoim fotelu, otworzy� oczy i zacz�� w�szy� jak
ogar na polowaniu...
9
� Co tyjesz?
� Owsiank� na mleku.
� Daj troch�.
� A Revitan ju� pi�e�?
� No pewnie. Inaczej nie przyje�d�a�bym tutaj.
� Zaraz ci dam, tylko sko�cz� swoj� porcj�. Drzwi do g��wnego korytarza
otworzy�y si� szeroko i wjecha� planetolog, blady jeszcze, ale ju� w pe�ni
przytomny. Tu� za nim wesz�a Any, d�wigaj�c tac� z jedzeniem.
� Witam, profesorze! � zawo�a� Cleve na widok Broxa. � Jak si� spa�o?
� Cze�� Cleve, cze�� Kim. Wiem ju�, co si� dzieje. Szkoda, �e nie b�dzie
Nakamury...
� Profesorze, prosz� wreszcie wypi� sw�j Revitan.
� Dobrze An, dobrze. Zaraz wypij�.
W mi�dzyczasie sterownia zacz�a wype�nia� si�. Ludzie witali si�, dyskutowali i
jedli wpatruj�c si� w wielki ekran nad pulpitem. Na samym ko�cu zjawi� si� Dan,
zamkn�� drzwi i rzek�:
� To ju� wszyscy, szefie.
� W porz�dku. Mo�emy zatem przyst�pi� do narady. Postaram si� przedstawi� wam
sytuacj�...
Podczas gdy dow�dca referowa� spraw�, Any uwija�a si� w�r�d dehibernowanych,
roznosz�c jedzenie i napoje. Gdy doszed� do opisu feerii �wiate� pulsuj�cych na
tle czarnego prostok�ta, rozleg� si� okrzyk Kima, kt�ry ca�y czas nie spuszcza�
oczu z ekranu...
� Sp�jrzcie tam!
Trzyna�cie par oczu zwr�ci�o si� we wskazanym kierunku, a tam zn�w rozpocz�o
si� barwne widowisko. W przestrzeni mi�dzy statkami rozgorza�a ogromna, zielona
obr�cz, w niej druga, mniejsza, w tamtej jeszcze mniejsza � zapala�y si� coraz
szybciej, coraz mniejsze, a� utworzy� si� z nich zielony, pa�aj�cy sto�ek, co� w
rodzaju �wietlistej, zw�aj�cej si� studni, na kt�rej dnie � wierzcho�ku
znajdowa� si� otwarty w�az statku.
Obr�cze p�yn�y w jego stron�, zmniejszaj�c si� systematycznie, a na ich miejsce
narasta�y wci�� nowe i nowe. Obserwatorzy mieli wra�enie, �e s� jakby wci�gani w
g��b �wietlistej studni. By�o to bardzo sugestywne widowisko. Wtem kr�gi
znikn�y jak zdmuchni�ty p�omie� i mrok spowi� oba statki.
W sterowni panowa�a niczym nie zm�cona cisza... Wreszcie przerwa� j� dow�dca...
� I co wy na to?
� Oni nas najwyra�niej zapraszaj� do siebie.
� Tak pan s�dzi, profesorze?
� Tak to odebra�em.
� Kto jeszcze tak uwa�a, niech podniesie r�k�...
10
� ...Dziesi��, jedena�cie, dwana�cie... A ty, Sylwio? W odpowiedzi rozleg�o si�
cichutkie chrapanie i wszyscy wybuchn�li gromkim �miechem.
� Nie bud�cie jej, niech sobie troch� po�pi � uj�a si� za przyjaci�k� Any. �
Widocznie ma zaleg�o�ci.
� Prosz� o spok�j!... To znaczy, �e przyjmujemy zaproszenie...
� Oczywi�cie!
� Dzi�kuj�. A teraz trzeba im odpowiedzie� � nacisn�� guzik sygnalizatora i
kr�tki, zielony b�ysk przeszy� mroki. Zaproszenie zosta�o przyj�te.
W odpowiedzi wok� otwartego w�azu pojawi�a si� pojedyncza, �wiec�ca obr�cz
wskazuj�c wej�cie do statku. S�siedzi byli przygotowani na przyj�cie go�ci...
� Dan, jak wyniki kontroli ?
� W porz�dku szefie, wszystko sprawne.
� Dan, we� rakietk� i pole� tam, wejd� do �rodka i rozgl�dnij si�. Innych
instrukcji nie mog� ci da�, bo sam przecie� nic nie wiem...
� W porz�dku, Cleve, w porz�dku. Lecie� trzeba i to jak najpr�dzej, aby si�
gospodarze nie rozmy�lili. �aden z was nie mo�e mi przecie� jeszcze towarzyszy�,
chyba �eby Any, ale oni mogliby j� po�re�, bo bardzo apetycznie wygl�da.
� Nie wyg�upiaj si� przynajmniej w takiej dziejowej chwili, cyniku � odgryz�a
si� dziewczyna.
� No spok�j, spok�j. Mieli�cie prawie ca�y rok, aby si� swobodnie wyk��ci�. Dan,
przedyskutuj z in�ynierami wyposa�enie i za pi�tna�cie minut b�d� got�w do
startu. Ja przez ten czas wyprowadz� �pch��" na zewn�trz. Niech widz�, �e co�
robimy. Reszta na stanowiska, bez wzgl�du na samopoczucie. Pami�tajcie � tr�jka
obowi�zuje. Czy s� jakie� pytania?
� Tak. Kiedy wreszcie dostaniemy co� do jedzenia? � zawo�a� kto� z k�ta.
� S�uszne pytanie. Ja te� jestem tym g��boko zainteresowany, An?
� Banda �ar�ok�w!... No, ju� dobrze, dobrze. Zaraz was ponapycham, prosiaczku W
znakomitych humorach towarzystwo opu�ci�o sterowni�, kt�ra wreszcie odzyska�a
wygl�d o�rodka dyspozycyjnego nowoczesnej rakiety i przesta�a sprawia� wra�enie
zat�oczonego, prowincjonalnego szpitala.
Po chwili Cleve zosta� sam, usiad� wygodnie przy centralnym pulpicie Logokomu,
w��czy� foni� i rzek�:
� Otw�rz czwart�, wewn�trzn� �luz�, wprowad� do komory rakietk�, zamknij �luz�,
otw�rz pierwsz� przej�ciow�, przesu� rakietk� do �rodkowej komory, zamknij drug�
�luz�, otw�rz trzeci� i przesu� �pch��" do zewn�trznej. Zamknij trzeci�, sprawd�
szczelno�� i otw�rz w�az. Wyprowad� rakietk� na stanowisko startowe. Koniec.
� Tak. Wyprowadzi� sond� numer cztery na stanowisko startowe. Wykonuj�. Clevebwi
zrobi�o si� g�upio... Szczeg�owym rozkazem potraktowa� Logokom jak ja-
11
kies bezmy�lne liczyd�o, a ten delikatnie przypomnia� mu o tym. Przyrzek� sobie
w duchu, �e to si� ju� wi�cej nie powt�rzy...
Na wielkim, �wietlnym schemacie rakiety zapali� si� zarys czwartej �luzy. Jej
w�az znajdowa� si� na wprost obcego statku.
Cleve tak si� zamy�li�, �e nawet nie us�ysza� ci�kiego st�pania za sob�.
Wstrz�sn�� si� pod dotkni�ciem metalizowanej r�kawicy skafandra i odwr�ci� si�
gwa�townie... Dan sta� w pe�nym rynsztunku pr�niowym i u�miecha� si� przez
szyb� he�mu, wyci�gaj�c r�k� na po�egnanie.
� Cze�� Cleve � rozleg�o si� z g�o�nika.
� Trzymaj si� stary. M�w przez ca�y czas co robisz i nie wy��czaj nadawania,
nawet je�li stracimy ��czno��, i uwa�aj na siebie...
� Nic mi si� nie stanie, wzi��em ciep�y szalik � za�mia� si� nienaturalnie. �
Jakby co�... no wiesz..., to moje rzeczy przeka� matce. Ona mieszka w
Kalifornii, w takiej ma�ej mie�cinie. Adres znajdziesz w moich notatkach...
� O czym ty, ch�opie, m�wisz! Pogadamy za dwie godziny. � Podszed� do niego i
u�cisn�� go serdecznie, grubego i niezdarnego w swoim ci�kim ekwipunku. � Z�am
kark!
� Czo�em!
Odwr�ci� si� i pocz�apa� do drzwi. Jeszcze przez d�u�sz� chwil� s�ycha� by�o z
korytarza zanikaj�ce stukanie jego magnetycznych bucior�w.
Dow�dca d�ugo sta� wpatrzony w drzwi. W ko�cu zakl�� pod nosem i poszed� do
barku nala� sobie kawy. Po chwili na schemacie zapali�a si� niebieska lampka w
czwartej �luzie. Przeskakiwa�a z komory do komory i wreszcie zgas�a W tym
momencie spod sufitu rozleg� si�, troch� zmieniony, g�os Dana:
� Cleve, jak mnie s�yszysz?
� Bardzo dobrze, a ty?
� Ja te�. Id� do rakietki. Zaraz b�dzie chwilowa przerwa w ��czno�ci.
Cisz� sterowni przerwa� szmer krok�w; na w�asnych nogach zameldowa� si� Kim. Bez
s�owa usiad� na s�siednim fotelu.
W g�o�niku rozleg�y si� jakie� chroboty i piski, ale wnet wszystko ucich�o i
odezwa� si� Dan:
� Siedz� ju� w �rodku. Czy mog� startowa�?
� Ruszaj.
Najmniejszym ci�giem oderwa� si� od skorupy �Miraxa" i w tym momencie ogarn�� go
obezw�adniaj�cy strach Spojrza� w lewo, tam gdzie celowa� dzi�b ich statku i
zobaczy� niezmierzone morze iskier, ma�ych i wi�kszych, samotnych i zgrupowanych
po kilka, kilkana�cie. Gdzie� w tym zbiorowisku �wiat�w by�o S�o�ce � male�ki
proch Kosmosu.
Przed nim majaczy� ogromny dysk obcego statku z pa�aj�cym w�azem w �rodku.
12
Dysk r�s� w oczach, poch�aniaj�c coraz to nowe gwiazdozbiory, obj�� ju� prawie
�wier� niebosk�onu i dalej pot�nia�. Absorbowa� ca�� uwag� i Dan b�ogos�awi� go
za to, �e istnieje, bo zdawa� sobie spraw� z tego, �e gdyby przed nim by�o tylko
morze gwiazd i galaktyk chyba oszala�by ze strachu...
� Co si� z tob� dzieje?
� Ze mn�? E... nic. Tylko tak si� zamy�li�em.
� To przesta� my�le�. Widzimy ci� na ekranie. Jest tu ze mn� Kim; ju� chodzi.
� Brawo Kim. Polecisz ze mn� na nast�pn� wycieczk�?
� Oczywi�cie, tylko zam�w tam dla mnie nocleg.
... Sil� si� na dowcip � pomy�la� � �eby mnie jako� podtrzyma� na duchu. Fajne
ch�opaki...
O�wietlony zielonym �wiat�em w�az by�o ju� wida� bardzo wyra�nie. Wy��czy� ci�g
i zacz�� intensywnie wpatrywa� si� w rzedniej�c� ciemno��, aby wybra� miejsce do
l�dowania. Zdecydowa� si� na bezpo�rednie s�siedztwo w�azu, bo tam �atwiej by�o
zakotwiczy� rakietk�, gdyby magnetyczna kotwica nie dzia�a�a. W��czy� dziobowe
silniczki hamuj�ce i powoli sp�ywa� w stron� upatrzonego punktu ko�o w�azu.
� Podchodz� do l�dowania
� Co widzisz?
� Nic nowego, �adnego ruchu.
Przesun�� si� troch� w lewo i z lekkim wstrz�sem osiad� na pancerzu, o metr od
jednego ze s�up�w. W��czy� kotwic�, ale nie dzia�a�a: pancerz nie by�
ferromagnetyczny.
� Wysiadam, kotwica nie dzia�a. Musz� przywi�za� �pch��".
� M�w co widzisz.
� Cztery s�upy, nad nimi dach, a pod spodem dziura, tak na oko ze trzy metry
�rednicy. O�wietlona.
Wyj�� solidn� link�, jeden koniec przywi�za� do uchwytu, a drugi owin�� dooko�a
s�upa.
� Jak w kowbojskim filmie � mrukn��.
� Co m�wisz?
� Nic, nic. Zabieram majdan i w�a�� do �rodka. Wracam najp�niej za dwie
godziny. Niech tam kto usma�y mi befsztyk, bo b�d� g�odny jak wilk. Cze��!
� Uwa�aj na si�... � po��czenie si� urwa�o.
Korytarz mia� idealnie okr�g�y przekr�j i by� o�wietlony md�ym, bia�ym �wiat�em.
P�yn�� nim pos�uguj�c si� zbiorniczkiem spr�onego helu jak silnikiem
odrzutowym, bo sztucznej grawitacji na statku nie by�o.
Spojrza� za siebie i zobaczy� zasuwaj�c� si� �cian�. By�o oczywiste, �e musz�
mie� jakie� �luzy, ale i tak dreszcz przebieg� mu po plecach. Drog� powrotn�
mia� odci�t�!
Przed nim rozsun�a si� �ciana i dalszy fragment drogi Zaja�nia� w mroku. Tam
13
oczekiwa� na niego automat.
Zachowuj�c maksymaln� ostro�no�� zbli�y� si� do niego, a wtedy automat powoli
ruszy� korytarzem. Dan ju� mia� ruszy� za nim, kiedy przypomnia� sobie o tym, �e
nie nagrywa swoich wra�e�. W paru s�owach opisa� zamykanie si� �luz, korytarz i
wygl�d przewodnika. Nast�pnie przywi�za� koniec d�ugiej, kilkusetmetrowej silnej
nici do jakiego� wyst�pu cylindrycznego korytarza i b�ogos�awi�c ksi�niczk�
Ariadn� za ten prosty wynalazek, ruszy� za swoim pokracznym cicerone.
Po kilkunastu metrach dobrn�li do poprzecznego chodnika i skr�cili w lewo. Ten
korytarz mia� przekr�j kwadratowy, a co par� metr�w widnia�y w �cianach
ciemniejsze prostok�ty. Wygl�da�o to na drzwi do pomieszcze�, i rzeczywi�cie,
jeden z tych prostok�t�w by� odsuni�ty umo�liwiaj�c zajrzenie do �rodka. W
s�abym �wietle padaj�cym z korytarza wida� by�o k��bowisko bli�ej nieokre�lonych
przedmiot�w, szczelnie wype�niaj�cych pomieszczenie.
Wiedziony ciekawo�ci� zapali� lamp� czo�ow� i strumie� �wiat�a wy�owi� z mroku
g�szcz kszta�t�w niemo�liwych do opisania. Zacz�� szuka� w my�lach por�wnania do
czego� znanego sobie, ale nic nie pasowa�o do tych powyginanych zaro�li, mo�e
tylko co�, co ogl�da� kiedy� na wystawie rze�by abstrakcyjnej...
Wzi�� do r�ki najbli�szy z nich i d�ugo sta� oczarowany niepokoj�cym pi�knem,
p�yn�cym od tych skomplikowanych twor�w.
Wreszcie od�o�y� na miejsce dziwny przedmiot i spojrza� na zegarek � od
opuszczenia �Miraxa" min�o dopiero dwadzie�cia minut, a jemu si� zdawa�o, �e to
ju� kilka godzin. Rzuci� okiem na wska�nik ci�nienia tlenu � wszystko si�
zgadza�o.
To przypomnia�o mu o jego zaniedbaniach. Otworzy� minianalizator �rodowiska i
dokona� pospiesznej analizy atmosfery wn�trza statku. Dwukrotnie zrobi� pomiar i
za ka�dym razem wychodzi�o to samo � czysty hel ze �ladami dwutlenku w�gla i
pary wodnej.
... Jak oni tym oddychaj� � pomy�la�.
Licznik wskazywa� promieniowanie poni�ej t�a zewn�trznego. Wewn�trz statku
temperatura wynosi�a 280 stopni Kelvina. Nagra� te dane na ta�m�, z�o�y�
analizator i ruszy� za automatem w stron� przew�enia utworzonego przez dwie
p�yty. Gdy przep�ywa� mi�dzy nimi rozleg� si� na moment przera�liwy dzwonek, a
lampka indykatora promieniowania zap�on�a rubinowym blaskiem i zgas�a.
� Cholera, portret mi zrobili � wyrwa�o mu si�.
Korytarz ko�czy� si� �lep� �cian�, ale gdy zbli�yli si� do niej � rozsun�a si�
ukazuj�c jakie� du�e pomieszczenie. Automat znikn�� w ma�ej niszy po prawej
stronie, a Dan poczu�, �e opada na pod�og� i staje si� coraz ci�szy.
� Widocznie w��czyli lokalny system grawitacyjny � mrukn�� stoj�c ju� do��
pewnie na nogach i rozgl�daj�c si� woko�o.
14
Drzwi zasun�y si� i zosta� sam w pomieszczeniu, kt�rego przeznaczenia nawet nie
pr�bowa� si� domy�la�.
Nagle us�ysza� szmer w s�uchawkach i sw�j w�asny g�os, m�wi�cy:
� Cholera, portret mi zrobili. � A za moment: � Widocznie w��czyli lokalny
system grawitacyjny.
� Ja chyba zwariowa�em � mrukn��.
� Dan, co ci si� sta�o, gdzie ty jeste�! � to by� najwyra�niej g�os Kima.
� Halucynacje...
� Dan, to nie halucynacje. Tu �Mirax" S�yszymy ci� dobrze, m�w gdzie jeste�.
� To ty, Cleve?
� Tak, przecie� s�yszysz...
� Ja ci� nie mog� s�ysze�, bo jestem w samym �rodku statku. Ty nie jeste� Cleve.
� Czy� ty zwariowa�! A kim mam by�?
� Nie wiem. To wszystko mi si� nie podoba... Jak mo�esz udowodni�, �e ty, to ty?
� Cz�owieku, opanuj si�! Jest tu ze mn� Kim i s�yszy te twoje brednie. Czy ci to
wystarczy za dow�d, �e ja, to ja, bo wiem kto siedzi ze mn� w sterowni?
Dan zastanowi� si� chwil�...
� Nie wystarczy. To wszystko co ty m�wisz, wiem i ja, dlatego nie mo�e by�
dowodem twojej to�samo�ci. Powiedz co� takiego, czego ja nie wiem, a co b�d�
m�g� uzna� za prawd�. Wtedy ci uwierz�! Cisza zapanowa�a w s�uchawkach i Dan z
satysfakcj� pomy�la�, �e je�li pasa�erowie tego statku wykradli mu tajemnice
m�zgu i podszywaj� si� pod Cleve'a, to da� im trudne zadanie do rozwi�zania, i
rzeczywi�cie, po chwili odezwa� si� Kim :
� Dan, to co m�wisz, jest niemo�liwe do zrealizowania. Wierzysz, czy nie
wierzysz w nasz� to�samo��, to nie ma w tej chwili najmniejszego znaczenia.
Prowad� dalej penetracj� statku i informuj nas o wszystkim. Zgoda?
� Nie, nie zgoda. Je�li ty � to ty, wtedy sprawa jest prosta. Znaczy, �e oni
umo�liwili nam ��czno�� swoimi kana�ami. Ale je�li dobrali si� do mojego m�zgu i
potrafili mnie zmusi� do dyskutowania z samym sob�, wtedy sprawa wygl�da daleko
powa�niej. Dlatego musz� wiedzie� co w trawie piszczy. Jasne?
� Tak, ch�opie... Masz racj�, ale jak ci� upewni�?
� Ju� wiem! Zawo�ajcie An, a ja zadam jej pytanie.
� Any do sterowni. Natychmiast. Odbi�r...
� Ju� id� � dobieg� go zniekszta�cony i cichy g�os dziewczyny, a nast�pnie
zapanowa�a cisza i Dan nie ruszaj�c si� z miejsca zacz�� penetrowa� wzrokiem
pomieszczenie, w kt�rym sta� ju� od dobrych paru minut. W mi�dzyczasie nic tu
si� nie zmieni�o, nie dostrzeg� nigdzie �adnego ruchu. Pod �cianami sta�o kilka
automat�w jednego typu, znacznie r�ni�cych si� od jego �przewodnika", kt�ry
zosta� za drzwiami.
15
� Dan, to ja � us�ysza� d�wi�czny g�os swojej towarzyszki dy�uru. � Czego
chcia�e� ode mnie?
� A... to ty. Zagwi�d� t� melodi�, kt�ra mi si� tak podoba, a kt�rej nie mog�em
w �aden spos�b si� nauczy�.
� Co ty...
� Gwi�d� albo zanu�, jak wolisz. To bardzo wa�ne dla mnie.
� No, je�li to takie wa�ne... � i z g�o�nika rozleg�y si� pierwsze takty
melodii. Teraz ju� by� pewien, �e to wszystko nie jest jakim� gigantycznym
szwindlem, bo to by�a w�a�nie ta melodia.
� Dzi�kuj� An i przepraszam za k�opot.
� Trzymaj si�...
Odetchn�� z ulg�. A wi�c to tak... Oni retransmituj� ich rozmow� przy pomocy
urz�dze� radiowych. �adny gest z ich strony... Ale r�wnocze�nie nagrywaj� i
oczywi�cie analizuj�. Gdzie oni s�? Dlaczego si� nie pokazuj�? Dziwne maniery �
go�� w dom, a gospodarze si� pochowali i z ukrycia obserwuj� jego zachowanie. A
�e obserwuj�, tego by� pewien. Od chwili wej�cia do tej sali mia� wra�enie
czyjej� obecno�ci.
Zacz�� przechadza� si� ostentacyjnie, zagl�da� we wszystkie k�ty. Zaczyna�o go
to wszystko ju� lekko z�o�ci�, gdy wtem ze s�uchawek he�mowych pop�yn�a jaka�
pi�kna, dziwnie znajoma, a jednak jakby ca�kowicie obca melodia.
Ws�uchiwa� si� w ni� oczarowany usi�uj�c skojarzy� j� z czym� znanym sobie i
wreszcie mu si� uda�o! Oczywi�cie, to by�a wygwizdana przed chwil� przez An
melodia, a raczej wariacje na jej temat, odtworzone przez jak�� niesamowicie
rozbudowan� orkiestr� symfoniczn� o niespotykanym brzmieniu.
Muzyka p�yn�a powoli i dostojnie, bezustannie powracaj�c do tego samego motywu,
ale za ka�dym nawrotem nieco odmienionego. Gdzie�, kiedy� s�ysza� co�
podobnego... tak, to by�o podobne w konstrukcji do �Bolera" Ravela. Tylko to
brzmienie, to brzmienie!
Wreszcie muzyka umilk�a, a z zamy�lenia wyrwa� go g�os Cleve'a:
� Co to by�o?
� Marsz powitalny na nasz� cze��, w wykonaniu lokalnej orkiestry stra�ackiej.
� Znowu si� wyg�upiasz!
� Ja? Miejcie pretensje do nich! � No, ju� dobrze, dobrze. Co widzisz?
� Nic nowego. Jak b�dzie co� ciekawego, to dam zna�.
Zaczyna�a go opanowywa� coraz pot�niejsza z�o��, bo w ko�cu jaka� grzeczno��
obowi�zuje ka�dego, nawet je�li potrafi on zbudowa� statek wielki jak
planetoida, albo w ci�gu kilkunastu sekund skomponowa� i wykona� kawa�ek dobrej
muzyki. ... W ko�cu to oni nas zaprosili.
W tym momencie automaty stoj�ce dotychczas nieruchomo pod �cian� drgn�y i za-
16
cz�y sun�� w jego stron�. Odruchowo cofn�� si� o krok, ale zaraz wr�ci� z
powrotem, aby nie my�leli, �e si� zl�k� robot�w...
Ca�a pi�tka zatrzyma�a si� o jakie� dwa metry przed nim, a �rodkowy wysun�� si�
jeszcze z p� kroku do przodu. Wygl�da�o to na co� w rodzaju powitania.
Automaty mia�y identyczne, gruszkowate kszta�ty i na pierwszy rzut oka nie
r�ni�y si� niczym od siebie, ale gdy stan�y w szeregu wyra�nie by�o wida�
r�nice w wielko�ci i odcieniu pancerza.
Najwy�szy z nich, ten kt�ry wysun�� si� do przodu, si�ga� Danowi do ramienia.
W szczytowej cz�ci ka�dego z nich opalizowa� niewielki ekran, a na nim co� si�
porusza�o. Podszed� bli�ej, aby przypatrze� si� tym migotaniom, ale w tym
momencie automaty jak na komend� odwr�ci�y si� w bok.
Pobieg� wzrokiem w tym kierunku i zobaczy� na �cianie du�y ekran, a na nim ich
�Miraxa" na tle gwiazd. W pewnym momencie od statku oderwa�a si� rakietka i
zacz�a rosn�� w oczach.
Potem zobaczy� siebie, jak wysiada z niej i przywi�zuje pojazd link� do s�upa.
Widzia� ca�� swoj� drog� we wn�trzu statku, a� do miejsca gdzie go
prze�wietlono.
Od tego momentu obraz znieruchomia�; p� ekranu zajmowa� jego wizerunek,
normalne zdj�cie w skafandrze. Zaja�nia�a druga po�owa ekranu i na niej ukaza�
si�, obok niego, wizerunek takiego samego robota, jakich pi�� sta�o opodal.
� A wi�c to s� oni...
� Co m�wisz?
� M�wi�, �e przedstawiono mi za�og�. Jest ich tu pi�� sztuk � same automaty.
� Mo�e si� mylisz, Dan? Mo�e to istoty �ywe?
� �ywe istoty z kwadratowym otworem w czole! Pokazali na jednej po�owie ekranu
mnie, a na drugiej takiego blaszanego faceta. Chyba jasna sprawa?
� Zapytaj ich, sk�d lec�?
� Jak?
� Rysunkowo. Masz przecie� na wyposa�eniu pisak ci�nieniowy i foli�.
� Dobra...
Wyj�� arkusz folii do pisania, podzieli� go na dwie cz�ci i na jednej z nich
narysowa� schematycznie Galaktyk�, a na niej wyrysowa� ich tras�, przesadzaj�c
oczywi�cie kilkadziesi�t razy jej d�ugo��, bo inaczej te par� lat �wietlnych
by�oby tylko punktem. Z boku umie�ci� sylwetk� �Miraxa" i zadowolony z wyniku
wyci�gn�� r�k� z rysunkiem w stron� �szefa", jak w my�li ochrzci� ten �rodkowy
automat.
Podobny troch� do du�ego pingwina �szef" drgn�� i wtedy okaza�o si�, �e ma on
co� w rodzaju ko�czyn. Jedna z nich wysun�a si� z ob�ego tu�owia i delikatnie
wyj�a foli� z jego r�ki. �Szef" podsun�� si� pod �cian�, pomanipulowa� w
g�szczu wystaj�cych pr�t�w i na ekranie ukaza� si� wspania�y obraz Galaktyki, a
na jego tle cieniutka wst��ka
17
trajektorii. Aby nie by�o w�tpliwo�ci, na ko�cu wykropkowanej trasy pojawi� si�
zarys okr�g�ego statku. �lad przebytej przez niego drogi rozpoczyna� si� na
brzegu ekranu, daleko poza granicami gigantycznego wiru.
� �Mirax"! �Mirax"! S�yszycie mnie?
� Tak, �wietnie. Co si� sta�o?
� Oni przybywaj� spoza Galaktyki!
Cisza jaka zapanowa�a po tym okrzyku, by�a najlepszym dowodem ca�kowitego
zaskoczenia. Wyobra�a� sobie, jakie oni tam, w sterowni, maj� niewyra�ne miny.
To by�a bomba, przy kt�rej wyniki ich rocznych bada� w uk�adzie Bernarda by�y
nic nie znacz�cym epizodem. Byle tylko teraz nie zawali� sprawy!
Spojrza� na zegarek � zosta�a mu jeszcze prawie godzina. Tlenu mia� na dwie
doby.
� Dan � us�ysza� dr��cy z przej�cia g�os dow�dcy � postaraj si� stworzy� jaki�
pocz�tek dialogu.
� Tylko tyle? My�la�em, �e masz dla mnie jakie� powa�niejsze zadanie.
� Stary, nie denerwuj si�. Ja wiem, �e to wszystko jest cholernie trudne, �e
wymagam od ciebie rzeczy nieprawdopodobnej, ale i sytuacja jest hiper-
wyj�tkowa...
� Wszystko gra, szefie. Ju� si� robi. Je�li wytrzyma�em rok z moj� urocz�
towarzyszk� dy�uru, to i z tymi blaszanymi pingwinami si� dogadam.
� �winia!
� A, to ty kochanie?... Nie wiedzia�em, �e przysz�a� do sterowni. Jak zdr�wko?
� Czekaj, ju� ja ci� dostan� w swoje r�ce, tylko wr�cisz...
� Cleve, bior� ci� za �wiadka. Ona mi chce zrobi� krzywd�!
� Przesta�cie si� publicznie wyg�upia�. Zupe�nie jak dzieci...
� No, ju� dobrze, dobrze. Zaraz z nimi pogadam. Tylko, jak ja b�d� si� tu
wydzicza� z tymi robotami, �eby mi nikt nie wchodzi� na foni� z dobrymi radami.
� Mo�esz by� spokojny...
W czasie tej wymiany zda� ca�a pi�tka automat�w sta�a nieruchomo, jedynie ich
ma�e ekraniki pulsowa�y nieustaj�cym rytmem �wiate�. Dan zdawa� sobie spraw�, �e
losy dalszego rozwoju kontakt�w znalaz�y si� w, jego r�kach. Gwa�townie
poszukiwa� w g�owie jakiego� sposobu rozpocz�cia oczekiwanego dialogu, ale nie
znajdowa� tam �adnego przyzwoitego pomys�u. Jedyne, co zdo�a� wykombinowa�, to
zastosowanie systemu, kt�rego u�y� Robinson Cruzoe ze starodawnej powie�ci dla
m�odzie�y, ucz�c uratowanego z r�k ludo�erc�w Pi�taszka.
Zdesperowany stan�� przed �szefem" i wskazuj�c na siebie paluchem, rzek� g�o�no
i wyra�nie:
� Dan.
Ca�a pi�tka sta�a dalej nieruchomo, nie okazuj�c na poz�r �adnego
zainteresowania jego wyczynami. Tylko ekraniki zmieni�y barw� i rytm pulsowania.
18
� Dan � powt�rzy� jeszcze raz, stukaj�c si� kilkakrotnie w pier�. Pingwiny
zdawa�y si� nie pojmowa�, o co mu chodzi. Zrezygnowany machn�� r�k� i zacz��
intensywnie my�le� nad innym sposobem dotarcia do nich, gdy nagle us�ysza� jaki�
nietypowy, delikatny szum w g�o�niku, podobnie jak wtedy, gdy zaskoczy� go jego
w�asny g�os m�wi�cy: �Cholera, portret mi zrobili".
Szum narasta�, falowa�, przechodzi� w wysoki, modulowany d�wi�k. D�wi�k zacz��
si� rwa� na r�wne odcinki przegrodzone sekundami ciszy, stawa� si� coraz
bli�szy, coraz bardziej znajomy, przeszed� w co� po�redniego pomi�dzy
szczekaniem psa a miauczeniem kota i wreszcie sta�o si� jasne, po co ta ca�a
kakofonia zosta�a zaaran�owana. Z chaosu urywanych d�wi�k�w wychyn�o jego imi�,
z pocz�tku strasznie zniekszta�cone, ale za ka�dym powt�rzeniem coraz
wyra�niejsze...
� Ma m... mam... ta m... d a m... d a m... d a n... dan... dan...
� Dan, Dan � w��czy� si� uradowany.
� Dan � powt�rzy� ju� zupe�nie poprawnie g�o�nik he�mofonu i ucich�.
Rado�� i duma z wielkiego osi�gni�cia a� go rozsadza�y. Mia� ochot� u�ciska�
�szefa" i jego czterech kumpli, ale ba� si� �eby to nie zosta�o odebrane jako
odruch agresji, �eby nieprzemy�lanym gestem nie zburzy� tego wszystkiego, co
zdo�a� dotychczas osi�gn��.
Powoli i z godno�ci� podni�s� le��cy opodal kawa�ek folii i na wolnej po��wce
narysowa� jak umia� najlepiej ma�ego ludzika, a pod nim napisa� CZ�OWIEK.
Powt�rnie wr�czy� foli� �szefowi" i wskazuj�c d�ugopisem na karykatur�, do
kt�rej autorstwa nie chcia�oby si� przyzna� niejedno siedmioletnie dziecko
powiedzia�:
� Cz�owiek.
Nast�pnie wskazuj�c na poszczeg�lne g�oski wymawia� je wyra�nie...
� CZ�OWIEK.
Powt�rzy� ca�� operacj� kilka razy, a na koniec zn�w wskaza� na siebie i
powiedzia�:
� Dan, cz�owiek.
Tym razem posz�o im znacznie szybciej. Ju� po chwili g�o�nik zabrzmia� jego
imieniem, po kt�rym nast�powa� nieokre�lony, niczego nie m�wi�cy dwusylabowy
d�wi�k. Pr�by imitowania g�osu by�y tym razem znacznie szybsze i po kilku
nieudanych powt�rzeniach rozleg�o si� prawid�owe:
� Dan... cz�owiek... R�wnocze�nie na wielkiej, �wietlnej tablicy ukaza�y si�
jego gry-zmo�y, po nich karykaturalny cz�owieczek, a na ko�cu obraz, kt�ry ju�
ogl�da� poprzednio � swoje �prze�wietlenie", jak to w my�li nazywa�.
Wszystkie te trzy elementy zapala�y si� i znika�y kolejno, potem oba wizerunki
zacz�y ukazywa� si� r�wnocze�nie w g�rnej po�owie ekranu, za� dolna
rozb�yskiwa�a wielokrotnie powi�kszon� kopi� jego napisu. W ko�cu migotanie
ekran�w usta�o i wszystkie trzy p�on�y spokojnie.
Dan podni�s� r�k� chc�c otrze� sobie pot z czo�a i w tym samym momencie u�miech-
19
n�� si� zdaj�c sobie spraw� z sytuacji. A spoci� si� tak, �e klimatyzacja
wewn�trzna nie nad��a�a z usuwaniem wilgoci na zewn�trz.
Zm�czenie wywo�ane ci�g�ym napi�ciem dawa�o zna� o sobie; jedynym jego marzeniem
by�o wr�ci� jak najpr�dzej do swojej kajuty i po�o�y� si� spokojnie na ��ku, w
przyzwoitym polu grawitacyjnym. W g�owie czu� kompletn� pustk�, ale zdawa� sobie
spraw� z tego, �e nie mo�e jeszcze teraz, tak sobie odej�� i zostawi� ich
stoj�cych nieruchomo.
Z drugiej strony wiedzia�, �e sam ju� nic nowego nie wymy�li, wi�c wezwa�
swoich.
� �Mirax" �Mirax" zg�o� si�.
� Tu �Mirax" m�w.
� Nauczy�em ich m�wi� i pisa�. Wystarczy?
� S�yszeli�my wszystko. Jeste� genialny!
� Wiem o tym, ale ju� bym ch�tnie wr�ci�. Macie jakie� propozycje?
� Musisz ich zaprosi� do nas. Koniecznie! Rusz m�zgownic�.
� Dobrze, ale to ju� b�dzie ostatnia robota?
� Oczywi�cie. Zapro� i wracaj. Befsztyk ju� si� sma�y!
� Je�li tak, to zaraz si� z nimi uwin�.
Wyj�� z kieszeni nast�pny kawa�ek folii i pos�uguj�c si� nieocenionym pisakiem
zacz�� mozolnie rysowa� oba statki, mi�dzy nimi co� w rodzaju drabinki
sznurowej, wreszcie swoj� rakietk� zmierzaj�c� w stron� �Miraxa", a za ni�
�pingwina w butelce", jak to w my�li okre�li�.
Kiedy rysunek by� ju� got�w, wr�czy� go pos�gowemu �szefowi" i czeka� co z tego
wyniknie.
Obdarowany potrzyma� przez chwil� foli� w ��apie" i nareszcie nieruchoma od
d�u�szego czasu grupa drgn�a. Ca�a pi�tka ustawi�a si� tak, �e tworzy�a
pier�cie�, dotykaj�c si� wysuni�tymi w bok ��apami" ... Naradzaj� si� � pomy�la�
Dan, obserwuj�c z boku rozgrywaj�c� si� scen�.
�Narada" musia�a mie� burzliwy przebieg, bo ekraniki b�yszcza�y zmiennym
�wiat�em, a niekt�rzy z dyskutant�w ca�kowicie zatracili sw�j dotychczasowy
stoicki spok�j i nerwowo posuwali si� to do �rodka, to za� na zewn�trz kr�gu.
Wreszcie sko�czy�a si� widocznie kompromisem, bo pier�cie� p�k� i towarzystwo
zn�w stan�o grzecznie w szeregu, z �szefem" na czele. Ten ostatni podsun�� si�
na metr od Dana, wyci�gn�� do przodu swoje dwie �r�ce", a jego kwadratowy
ekranik b�ysn�� soczystym, zielonym �wiat�em. R�wnocze�nie z g�o�nika he�mofonu
rozleg�o si� wyra�ne:
� Dan... cz�owiek...
Najdelikatniej jak tylko m�g� dotkn�� wysuni�tych �r�k" robota i trwali tak
kilka sekund nieruchomo; przyja�� zosta�a zawarta. Po chwili ..szef" odsun�� si�
do ty�u i tym
20
razem ju� ca�a pi�tka b�ysn�a na zielono, a wielki ekran na �cianie zgas�.
� Cleve, s�yszysz mnie?
� Tak.
� Wydaje mi si�, �e zaproszenie zosta�o przyj�te z zadowoleniem. Szykujcie jad�a
i napitki.
� A... kiedy?
� Czy ty nie za wiele wymagasz? Nie wiem!
� No to wracaj ju�. Czekamy.
� Id�.
Odwr�ci� si� od stoj�cych nieruchomo gospodarzy i ruszy� drog�, kt�r� poprzednio
przyszed�. W korytarzu czeka� na niego ten sam automat, kt�ry go tu
przyprowadzi�. Pole grawitacyjne sko�czy�o si� wraz z opuszczeniem �sali
posiedze�"
Tym razem nie w��cza� ju� helowego silniczka lecz porusza� si� zwijaj�c w k��bek
swoj� ni�, przywi�zan� ko�o �luzy. ...Wygl�dam jak latawiec na sznurku, tylko mi
ogon przyprawi� � pomy�la�. � Dobrze, �e nikt mnie nie widzi.
Ten fragment korytarza, gdzie przedtem znajdowa�o si� przew�enie, w kt�rym go
tak dok�adnie prze�wietlili, obecnie nie r�ni� si� niczym od reszty. Urz�dzenie
zosta�o zdemontowane i gdzie� odtransportowane.
Zn�w przep�yn�� ko�o sk�adu �abstrakcyjnych rze�b" i zatrzyma� si� gwa�townie,
hamuj�c r�kawic� o �cian�. Ni� skr�ca�a w boczny, okr�g�y korytarz, ale skr�ca�a
w lewo! Tam te� gramoli� si� automat.
Pami�ta� doskonale, �e id�c tu skr�ci� z okr�g�ego korytarza w lewo, wobec tego
wracaj�c powinien skr�ci� w prawo. Ale ni� skr�ca�a w lewo!
Zaczyna�o mu si� robi� niewyra�nie na duchu... Nagle gruchn�� pot�nym �miechem,
przekr�ci� si� o sto osiemdziesi�t stopni i wszystko wr�ci�o do normy. Ni�
skr�ca�a teraz grzecznie w prawo.
Bez dalszych przyg�d dotar� do miejsca, w kt�rym umocowa� nitk�, poczeka� a�
otworzy si� wewn�trzna �luza, poklepa� na po�egnanie swojego przewodnika i
wp�yn�� do komory. W minut� p�niej znalaz� si� w otwartym w�azie, odnalaz�
swoj� rakietk�, odwi�za� j� i wypr�bowanym poprzednio sposobem wci�gn�� si� po
lince do wn�trza. Zamkn�� drzwiczki i odetchn�� pe�n� piersi� � tam, za szyb�
wizjera, milionami iskier skrzy�a si� Galaktyka, ale tu, w �rodku by�o
przytulnie i swojsko jak w domu. Na tle rojowiska Drogi Mlecznej, ciemniejszy od
wiecznej nocy majaczy� male�ki z tej odleg�o�ci �Mirax". Gdyby nie dwa migaj�ce
�wiat�a pozycyjne, na dziobie i na rufie, nie dostrzeg�by go, zagubionego w
otch�ani.
W��czy� silnik i �pch�a" oderwa�a si� od powierzchni statku kieruj�c si� w
stron� �Miraxa".
...Gdybym tak nagle zemdla�, albo co� nawali�o... � wstrz�sn�� si� na sam� my�l
o ta-
21
kiej mo�liwo�ci. � Po prostu �ci�gn�liby mnie radiem, albo kto� by przylecia�
drug� rakietk� i doholowa�...
Wiedzia�, �e takie my�li nachodz� ka�dego, kto znajdzie si� samotny w
przyt�aczaj�cej czerni Wszech�wiata, nawet stare wygi kosmiczne przyznaj� si� do
nich. To jest silniejsze od cz�owieka, ten rodzaj strachu znajduje si� ponad
rutyn�...
� �Mirax"! �Mirax"! Odezwij si�!
� Co si� sta�o Dan? Dlaczego krzyczysz?
� Ja... ja wcale nie krzycz�. � Fala strachu opad�a r�wnie szybko jak si�
pojawi�a. � Chcia�em tylko powiedzie�, �e wystartowa�em w powrotn� drog�.
� Wiem, mamy ci� na wizji.
Nie rozgl�da� si� wi�cej na boki, tylko wlepi� wzrok w �wiat�a pozycyjne
�Miraxa", kt�re z ka�d� sekund� oddala�y si� od siebie. Ju� wida� by�o
o�wietlony w�az i stanowisko startowe. Gdy rakietka stukn�a o pancerz i
znieruchomia�a na magn