8063

Szczegóły
Tytuł 8063
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8063 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8063 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8063 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Michael DiMERCURIO Faza Ataku Powie�ci MIICHAELA DiMERCURIA w Wydawnictwie Amber ATAK "WILKA MORSKIEGO" FAZA ATAKU FINA�OWE STARCIE OSTATNIA MISJA "PHOENIXA" P�OMIENIE POD LODEM WEKTOR ZAGRO�ENIA "ZASI�G RA�ENIA" Przek�ad: Maciej Pintara AMBER Tytu� orygina�u TERMINAL RUN Redaktorzy serii: MA�GORZATA CEBO-FONIOK ZBIGNIEW FONIOK Redakcja stylistyczna: KRZYSZTOF BEREZA Redakcja techniczna: ANDRZEJ WITKOWSKI Korekta: JOANNA GLINA, BOGUS�AWA J�DRASIK Ilustracja na ok�adce: DANILO DUCAK Opracowanie graficzne ok�adki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER Sk�ad - WYDAWNICTWO AMBER Wydawnictwo Amber zaprasza na stron� Internetu http://www.amber.sm.pl http://www.wydawnictwoamber.pl Original English language edition Copyright � 2002 by Michael DiMercurio. All rights reserved including the right of reproduction in whole or in part in any form. This edition published by arrangement with Onyx, an imprint of New American Library, a division of Penguin Group (USA) Inc. For the Polish edition Copyright � 2004 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 83-241-1533-1 Mi�o�ci mojego �ycia, Patricii DiMercurio, kt�ra jest dla mnie tym, czym l�d dla okr�tu - pragnieniem i t�sknot� moim pocz�tkiem i przeznaczeniem, moim celem i nadziej� moj� przysz�o�ci� i przesz�o�ci� Panowie, na morzu nauczy�em si� jednej rzeczy - procedury regulaminowe uk�adaj� ludzie, kt�rzy nigdy nie byli pod ostrza�em torpedowym - gdy rozwala si� reaktor, kapitan krzyczy, �e potrzebuje mocy, a sekunda op�nienia mo�e oznacza� �mier�. Oficer naszej marynarki wojennej musi wiedzie� wi�cej, ni� jest w instrukcjach operacyjnych. Musi wiedzie�, jak dzia�a�, kiedy jest ranny, okr�t idzie na dno, a mimo to nadal trzeba strzela�. O to w�a�nie chodzi, panowie. O umiej�tno�� dzia�ania w niebezpiecze�stwie. To jedyny spos�b na wygranie wojny. I jedyny spos�b na prze�ycie. Zr�bcie to dla mnie, panowie. Nauczcie si� dzia�a� w niebezpiecze�stwie. Z przem�wienia admira�a Kinnairda R. McKee, dyrektora Programu Nap�du Nuklearnego Marynarki Wojennej i by�ego dyrektora Akademii Marynarki Wojennej Stan�w Zjednoczonych, do oficer�w okr�t�w podwodnych Floty Atlantyckiej w Norfolk w Wirginii Si�y Podwodne Stan�w Zjednoczonych pozostan� dominuj�c� flot� podwodn� �wiata. B�dziemy konsekwentnie wdra�ali nowe, innowacyjne technologie, by utrzyma� przewag� we wszystkich rejonach walk morskich. B�dziemy promowali wielorakie mo�liwo�ci okr�t�w podwodnych i rozwijali taktyk� zabezpieczania interes�w narodowych poprzez przygotowania rejon�w walk, kontrol� m�rz, wspieranie dzia�a� l�dowych i stosowanie strategii odstraszania. B�dziemy odgrywali rol� niewidzialnej, wielozadaniowej platformy ekspedycyjnej Po��czonego Dow�dztwa. Przysz�o�� Si� Podwodnych Stan�w Zjednoczonych USS "Snarc" SSNR-1 1. Sferyczna antena sonarowa 2. Dziobowy zbiornik balastowy 3. Wyrzutnie pionowe 4. Torpedy 5. Mechanizm wysuwania i wystrzeliwania torped 6. Torpedownia - przestrze� swobodnego zalewu 7. Poziom interfejsowy 8. Boksy interfejsowe 9. W�az wej�ciowy dla personelu 10. Pomieszczenie sterylne komputera w�glowego 11. Pomieszczenie elektroniczne 12. Zbiornik balastowy o zmiennej obj�to�ci 13. Os�ona 14. Maszty i anteny 15. Turbogenerator zasilaj�cy 16. Turbogenerator nap�dowy 17. Kondensator 18. G��wny system wody morskiej 19. Reaktor 20. Kompresor 21. Generator pary 22. Pompy 23. Pomieszczenie sterownicze silnika elektrycznego 24. G��wny silnik elektryczny 25. Akumulatorownia 26. Rufowy zbiornik balastowy 27. Os�ona stabilizacyjna 28. P�dnik Marynarka Wojenna Stan�w Zjednoczonych Dow�dztwo System�w Morskich POUFNE USS "Devilfish" SSNX-1 Cz�� dziobowa 1. Sferyczna antena sonarowa 2. Dziobowy zbiornik balastowy 3. Dziobowe stery g��boko�ci 4. Wyrzutnie pionowe 5. Wrota zewn�trzne wyrzutni torpedowych 6. Luk amunicyjny 7. Dziobowy w�az wej�ciowy 8. Kabina komputerowa 9. Wyrzutnie torpedowe 10. Torpedownia 11. Kabina sonarowa 12. Sterownia i centrala ataku 13. Konsola dowodzenia 14. Boksy wirtualnej rzeczywisto�ci 15. Kwatery za�ogi 16. Toaleta 17. Kabiny biurowe 18. Szyb wej�ciowy na mostek 19. Mostek 20. Kiosk 21. Kuchnia okr�towa 22. Komora ewakuacyjna 23. Mesa oficerska 24. Kajuta dla VIP-�w 25. Kajuta oficera wykonawczego 26. Kajuta kapita�ska 27. Pomieszczenie urz�dze� pomocniczych Marynarka Wojenna Stan�w Zjednoczonych Dow�dztwo System�w Morskich POUFNE USS "Devilfish" SSNX-1 Cz�� rufowa 1. Tunel przedzia�u reaktorowego 2. Reaktor 3. Generator pary 4. Urz�dzenia sterowania reaktorem 5. Urz�dzenia sterowania silnikiem elektrycznym 6. Urz�dzenia ch�odnicze 7. Pompy 8. Kondensator i g��wne systemy wody morskiej 9. Pomocnicze systemy wody morskiej 10. Turbiny zasilaj�ce 11. Silniki g��wne 12. Maszynownia 13. System smarowania 14. Kabina manewrowa 15. G��wny silnik elektryczny na pr�d zmienny 16. Rufowy zbiornik balastowy 17. Silniki pocisk�w Vortex Mod A (TESA) 18. Pokrywy dysz wylotowych silnik�w Vortex 19. Rufowy ster g��boko�ci 20. P�dnik kana�owy 21. Ster kierunku Marynarka Wojenna Stan�w Zjednoczonych Dow�dztwo System�w Morskich POUFNE USS "Pirania" SSN-23 Cz�� dziobowa Poziom g�rny 1. Sferyczna antena sonarowa 2. Wyrzutnie pionowe 3. G��wne dziobowe zbiorniki balastowe 4. Dziobowe stery g��boko�ci 5. Magazyny 6. Kabina komputerowa 7. Kuphnia okr�towa 8. Mesa oficerska 9. Szyb wej�ciowy na mostek 10. Mostek 11. Kiosk 12. Mesa za�ogi 13. Sterownia 14. Konsola dowodzenia 15. Boksy wirtualnej rzeczywisto�ci 16. Wyrzutnie torpedowe 17. Torpedownia 18. Kabina radiowa 19. Kajuta kapita�ska 20. Toaleta 21. Kajuta oficera wykonawczego 22. Dziobowa komora ewakuacyjna 23. Kajuty oficerskie 24. Luk amunicyjny 25. Kwatery podoficer�w 26. Kwatery za�ogi 27. Kabina nas�uchu elektronicznego 28. Magazyny 29. Pomocniczy silnik dieslowski Marynarka Wojenna Stan�w Zjednoczonych Dow�dztwo System�w Morskich POUFNE PRZEDZIA� OPERACJI SPECJALNYCH (TAJNE) USS "Pirania" SSN-23 Cz�� rufowa 1. Tunel w os�onie przeciwpromiennej 2. Zaawansowane technicznie sonarowe anteny kad�ubowe 3. Kompresor 4. Reaktor 5. Generator pary 6. Rufowa komora ewakuacyjna 7. Turbogeneratory (SSTG) 8. Silniki g��wne 9. G��wny silnik elektryczny 10. Kondensator g��wny 11. Kabina manewrowa 12. Rufowy zbiornik balastowy 13. Ster kierunku 14. Wysi�gnik anteny holowanej 15. Rufowy ster g��boko�ci 16. P�dnik 17. G�owica anteny holowanej 18. W�az 19. Tunel wej�ciowy Marynarka Wojenna Stan�w Zjednoczonych Dow�dztwo System�w Morskich POUFNE * * * 1 Min�� miesi�c od dnia, kiedy polecia� do Waszyngtonu i za��da�, �eby przesuni�to go na ni�sze stanowisko s�u�bowe. Szef oczywi�cie zaprotestowa�. Nie mia� kim go zast�pi�, wszyscy ci, kt�rzy mogliby ewentualnie obj�� t� funkcj�, nie �yli. Zgin�li ostatniego lata w wyniku przera�aj�cego ataku terrorystycznego - pad�o jego ofiar� ponad tysi�c starszych rang� oficer�w. Ale gdyby nie otrzyma� zgody na powr�t do dawnej pracy, nie mia�by innego wyj�cia, musia�by z�o�y� rezygnacj�, a wtedy powsta�yby dwa wakaty. Uda�o si�, przeniesiono go na ni�sze stanowisko, wr�ci� do domu i wszystko powr�ci�o do normy. Sztab funkcjonowa� lepiej, personel operacyjny robi� post�py, sprz�t spisywa� si� doskonale. Tej s�onecznej, majowej soboty zaliczy� przed lunchem osiemna�cie do�k�w na polu golfowym i przebieg� sze�� kilometr�w. Wzi�� szybki prysznic w klubie, w�o�y� lu�ne spodnie, golf i wsiad� do swojego kabrioletu porsche, �eby pokona� dwudziestokilometrow� tras� do biura. Personel mia� wolne, telefony powinny milcze�, wi�c pojawi�a si� szansa, �e przez trzy godziny zrobi wi�cej, ni� by� w stanie dokona� przez ubieg�y tydzie�. Opu�ci� dach, wyjecha� z parkingu na drog� biegn�c� wzd�u� wybrze�a i wcisn�� gaz. P�dz�c samochodem, kt�ry g�adko przyspiesza� i �atwo bra� zakr�ty, my�la� o obecnej sytuacji politycznej. Przez ostatni rok na �wiecie panowa� wzgl�dny spok�j. Ale ostatnio zacz�y kr��y� pog�oski o nasilaj�cych si� konfliktach mi�dzy Chi�sk� Republik� Ludow� i Hindusk� Republik� Indii. Podczas pierwszej i drugiej wojny domowej w Chinach Indie uzyska�y znaczne zdobycze terytorialne i od tej pory te dwa kraje by�y zaciek�ymi wrogami. Jednak�e wszelkie napi�cia, jakie spowodowa� mo�e �w konflikt, b�d� ju� problemem kogo� innego. Bo up�yn� zapewne lata, a nawet dziesi�ciolecia, zanim dojdzie do wybuchu nowej wojny �wiatowej. W�a�nie gdy doszed� do tego wniosku, spojrza� w lusterko wsteczne i natychmiast powr�ci� do rzeczywisto�ci. Gliniarz stanowy znalaz� si� tak blisko, �e nie wida� by�o reflektor�w radiowozu tylko kapelusz kierowcy i lampy b�yskowe. Zakl�� i zatrzyma� porsche na poboczu. Wiedzia�, �e przekroczy� dozwolon� pr�dko��. Od dw�ch lat je�dzi� t� tras� jak wariat i nigdy nie spotka� lokalnego patrolu, a tym bardziej stanowego. Zaniepokoi� si� jeszcze bardziej, kiedy przed nim zahamowa� drugi radiow�z. Ma�y samoch�d sportowy zosta� uwi�ziony mi�dzy dwoma wozami patrolowymi. Si�gaj�c po portfel i dow�d rejestracyjny, zakl�� ponownie. Kiedy policjant zbli�y� si� do niego, z otwartego schowka wypad�y na pod�og� papiery. - Obie r�ce na kierownic� - rozkaza� surowo gliniarz z d�oni� na odpi�tej kaburze. Wykona� polecenie, spojrza� w g�r� na policjanta i otworzy� usta, ale nie zd��y� si� odezwa�. - Prosz� o dow�d to�samo�ci. Wr�czy� gliniarzowi prawo jazdy i legitymacj� wojskow�. Policjant przez chwil� ogl�da� dokumenty i por�wnywa� zdj�cia z twarz� kierowcy. - Pan Egon Ericcson? - Po prostu Vic - odpowiedzia�. - Prosz� mi m�wi� Vic. Gliniarz otworzy� drzwi samochodu. - Niech pan wysi�dzie z pojazdu, panie Ericcson. Powoli. Niech pan nic nie m�wi, ani s�owa. Co jest grane, do cholery? - pomy�la� i wygramoli� si� na zewn�trz. By�y as uniwersyteckiej dru�yny futbolu ameryka�skiego, Vic "Wiking" Ericcson, wyr�nia� si� zawsze wzrostem w swoim otoczeniu. Mia� szerokie bary, jasne w�osy ostrzy�one na rekruta, niebieskie oczy, z�amany nos i kwadratow� szcz�k� boksera amatora. Ogorza�a cera �wiadczy�a o tym, �e ca�e lata sp�dzi� na powietrzu. Z radiowozu, kt�ry sta� za jego samochodem, wysiad� drugi policjant, wsiad� do porsche i zatrzasn�� drzwi. - Hej, to m�j samoch�d, do cholery! - Prosz� zachowa� milczenie - powiedzia� pierwszy gliniarz. - Konfiskujemy pa�ski pojazd. Prosz� si� wolno odwr�ci� i przej�� do radiowozu. - Panie w�adzo, niech pan pos�ucha. Wiem, �e... - Ani s�owa. Policjant wepchn�� go na tylne siedzenie wozu patrolowego, zamkn�� drzwi i usiad� za kierownic�. Cofn�� si�, wyjecha� na asfaltow� szos� i pomkn�� jak rakieta w kierunku miasta. Z ty�u drugi radiow�z eskortowa� porsche, ale po chwili gliniarz przyspieszy� i oba samochody znikn�y w oddali. - Dok�d jedziemy? Do s�du? Do komendy policji stanowej? Policjant nie odpowiedzia�. W ko�cu pojawi� si� przed nimi wjazd na lotnisko. Radiow�z zwolni� i zatrzyma� si� przed bram� w wysokim parkanie, kt�ra natychmiast si� otworzy�a. Ericcson pomy�la�, �e na terenie portu lotniczego musi si� znajdowa� posterunek policji, ale w�z patrolowy przez kilka minut p�dzi� po p�ycie lotniska, wreszcie zahamowa� z piskiem przy gigantycznym odrzutowcu pasa�erskim Boeing-Airbus 808. Samolot sta� daleko od terminalu, silniki pracowa�y na biegu ja�owym. Ericcson zacz�� zadawa� oczywiste pytanie, ale zanim zd��y� je wypowiedzie�, tylne drzwi radiowozu otwar�y si� i dwaj inni gliniarze stanowi wyci�gn�li go bezceremonialnie z samochodu, poprowadzili po staromodnych schodkach na ko�ach do otwartych drzwi odrzutowca, a potem szybko powiedli do ch�odnego wn�trza maszyny. Kiedy jego wzrok oswoi� si� z bladym �wiat�em rozja�niaj�cym wn�trze samolotu - na zewn�trz, gdzie by� przed chwil�, �wieci�o ostre po�udniowe s�o�ce, wi�c w pierwszej chwili wyda�o mu si�, �e tu panuje mrok - w pustej kabinie pasa�erskiej zobaczy� dw�ch facet�w w garniturach. Wskazali mu miejsce siedz�ce w �rodkowej cz�ci pierwszej klasy. Spojrza� na cywil�w i postanowi� sprawdzi�, czy oka�� si� bardziej wyrozumiali ni� mundurowi, kt�rzy go tu przywie�li. Gliniarze wr�czyli im clipboard do podpisu, po czym si� wycofali. Wtedy Ericcson podni�s� wzrok i zacz�� si� skar�y�. - Pos�uchajcie, panowie. Przyznaj�, �e jecha�em za szybko, ale... Jeden z mundurowych odwr�ci� si� nagle i co� mu wr�czy�. Ericcson wpatrywa� si� niemo w swoje prawo jazdy i identyfikator Marynarki Wojennej Stan�w Zjednoczonych. Najwyra�niej ta ca�a przygoda nie mia�a nic wsp�lnego z wykroczeniem drogowym. - Kim jeste�cie, panowie? Co tu si� dzieje? Waszyngton to zorganizowa�? - Prosz� zapi�� pasy - odrzek� jeden z cywil�w. - Zaraz startujemy. - Co za cholera? - mrukn�� Ericcson, ale postanowi� trzyma� j�zyk za z�bami. Spojrza� w d� na sw�j swobodny str�j i przysz�a mu do g�owy dziwna my�l, �e chyba jest odpowiednio ubrany. Odrzutowiec rozp�dzi� si� do ko�ca pasa startowego, zwi�kszy� ci�g silnik�w, wzbi� si� w powietrze i skierowa� na wsch�d, nad Pacyfik. Skoro eskorta Ericcsona nalega�a, �eby si� nie odzywa�, nie pozosta�o mu nic innego jak tylko drzemka w wygodnym fotelu. Obudzi� si� po kilku godzinach. Na zewn�trz zobaczy� ciemno��. Wyr�s� nad nim jeden z cywil�w. - Co� panu przynie��? - zapyta�. - Ch�tnie napi�bym si� kawy - odpar� ponuro Ericcson. - A potem dowiedzia� si� czego�. I gdzie� zadzwoni�. - Mo�emy s�u�y� tylko kaw�. Na tacy przed nim pojawi�a si� paruj�ca fili�anka. Pachnia�a tak, �e mia� ochot� zanurzy� si� w niej. Aromat przypomnia� mu o jego przesz�o�ci na morzu. - Wi�c powiedzcie mi jedno: dobrze si� domy�lam, �e lecimy do Waszyngtonu? - Nie mog� ani potwierdzi�, ani zaprzeczy�. - To robota Johna Pattona, zgadza si�? On kaza� mnie �ci�gn��? - Tego te� nie mog� ani... Ericcson uciszy� faceta machni�ciem r�ki. Postanowi� zaczeka�, a� wyl�duj� tam, dok�d lec�. Kiedy samolot schodzi� w d�, poprosi� o pozwolenie na zmian� miejsca na fotel przy oknie i ku swemu zdziwieniu otrzyma� ich zgod�. Odrzutowiec zanurza� si� w ciemn� pustk�. Brak �wiate� wyda� si� dziwny Ericcsonowi, wygl�da�o to tak, jakby mieli usi��� na pustym polu kukurydzy. Mo�e to wcale nie Wschodnie Wybrze�e, pomy�la�. W ko�cu maszyna skr�ci�a i zwolni�a. Ci�ki samolot delikatnie dotkn�� ziemi, wyhamowa� na kra�cu ciemnego pasa startowego, zawr�ci� i wolno podko�owa� z powrotem tam, gdzie usiad�. Agenci podnie�li Ericcsona z fotela, klapa przednich drzwi otwar�a si�. Wyszed�; otoczy�o go gor�ce, wilgotne, nocne powietrze. Ze szczytu schodk�w rzuci� okiem dooko�a na nieo�wietlony kompleks starych barak�w i zaniedbanych przybud�wek. Nie zaskoczy� go brak komitetu powitalnego. Zszed� po stopniach na pas startowy. Jego eskorta natychmiast odsun�a od samolotu schodki na ko�ach. Wielki odrzutowiec potoczy� si� po wci�� ciemnej p�ycie lotniska, wida� by�o tylko �wiat�a nawigacyjne znikaj�ce w oddali. Kiedy maszyna odlecia�a, doko�a zapad�a upiorna cisza. - Gdzie ja jestem, na Boga? - zapyta�, cho� wiedzia�, �e nie dostanie odpowiedzi. Doprowadzono go do zardzewia�ych, stalowych drzwi zniszczonego budynku z �u�lobetonu. Wn�trze o�wietla�a pojedyncza, os�oni�ta, s�aba �ar�wka. Pawilon wygl�da� na zrujnowany gara� lub magazyn. Jedne z wr�t wjazdowych by�y wy�amane i wisia�y na zawiasach. Poprowadzono go do schod�w, potem w d� do zakurzonej, zasnutej paj�czynami piwnicy, nast�pnie korytarzem o �cianach z �u�lobetonu, a potem przez otwarte w�skie drzwi do zagraconego schowka na szczotki do zamiatania i �rodki czyszcz�ce. W schowku by�y jeszcze drugie zardzewia�e drzwi. Cywil otworzy� je, zamkn�wszy za sob� drzwi wej�ciowe. Ukaza�o si� l�ni�ce wn�trze windy ze stali nierdzewnej. Agent zatrzasn�� stalowe drzwi, przy�o�y� sw�j identyfikator do czytnika, potem przycisn�� kciuk do drugiego czytnika. Drzwi wewn�trzne zamkn�y si� i winda cicho ruszy�a w d�. Po pewnym czasie stan�a, otworzy�a si� i Ericcsona poprowadzono nast�pnym �u�lobetonowym korytarzem wzd�u� rz�du stalowych drzwi. Na ko�cu koryta�a za podwujnymi drzwiami znajdowa�a si� po sparta�sku urz�dzona sala konferencyjna. Ca�e jej umeblowanie ogranicza�o si� do wiekowego, d�bowego sto�u i dziesi�ciu drewnianych krzese�, kt�re wygl�da�y tak, jakby pochodzi�y z sali s�dowej. Wskazano mu miejsce. Nala� sobie fili�ank� kawy z dzbanka stoj�cego na �rodku sto�u. Kiedy dopija� jej po�ow�, zaskrzypia�y otwierane drzwi. Ericcson wsta�, �eby przywita� si� z wchodz�cymi. Jednego nie zna�, ale drugiego zna� doskonale. To by� John Patton, jego szef. Kiedy Kelly McKee otworzy� drzwi swojego domu zbudowanego na rozleg�ych peryferiach Virginia Beach, zobaczy� za progiem Karen Petri, swoj� szefow� sztabu. Sta�a w d�insach i T-shircie z butelk� merlota w r�ku. By�a sobota, dochodzi�a p�noc i Petri sp�ni�a si� dwie godziny. Nie odezwa�a si� nawet s�owem, tylko wr�czy�a mu kartk�, na kt�rej by�o napisane: "Nic nie m�w. Zapro� mnie do �rodka i w��cz muzyk�". Spojrza� niepewnie na kartk�. Nie wiedzia�, czy go to zdenerwowa�o, czy rozbawi�o. Wykona� zapraszaj�cy gest, wzi�� od go�cia butelk� wina i nastawi� kompakt z �agodn� melodi�. Zmarszczy�a brwi, wyj�a w�asn� p�yt� i wsun�a do odtwarzacza. Zadudni� rock'n'roll. Zwi�kszy�a g�o�no��, tak �e McKee omal nie zaprotestowa�. Wr�czy�a mu drug� kartk�: "Nie k��� si�. Po�� si� na pod�odze i udawaj atak serca. To przysz�o z samej g�ry i wszystko zostanie ci wyja�nione". Popatrzy� na ni� z niedowierzaniem. Mia�a �miertelnie powa�n� min�. Zbyt d�ugo j� zna� i zbyt wiele razem przeszli, �eby jej nie ufa�. Nie by� aktorem, ale bez s�owa odda� jej kartk�, si�gn�� po butelk� wina i nagle chwyci� si� za serce. Z wyrazem b�lu na twarzy osun�� si� na kolana, butelka upad�a na dywan. McKee te�. Karen sta�a nad nim i spokojnie wystukiwa�a numer na kom�rce. M�wi�a do telefonu spanikowanym tonem, ale jej mina si� nie zmieni�a. - Tu Karen Petri, Hightower Road 227. W�a�ciciel domu, Kelly McKee, ma atak serca. Upad� na pod�og� i strasznie go boli. Tak! Prosz� si� po spieszy�. Tak. - Zadzwoni�a� pod 911? - zapyta�. - Cicho. - odrzek�a i ukl�k�a obok. Czu� si� idiotycznie, ale cierpliwie czeka� na to, co mia�o nast�pi�. McKee by� szczup�y, troch� ni�szy od Petri, ale bardzo przystojny. Prasa go uwielbia�a. Wygl�da� bardzo m�odo jak na sw�j wiek, a wygl�da�by jeszcze m�odziej, gdyby nie jego charakterystyczne, krzaczaste brwi. Po dziesi�ciu minutach, cho� Kelly'emu wydawa�o si�, �e up�yn�a wieczno��, na zewn�trz rozleg� si� odg�os silnika samochodu. Petri otworzy�a drzwi i wpu�ci�a trzech sanitariuszy. �aden z nich nie przej�� si� tym, �e serce McKee bije ca�kiem normalnie. Po�o�ono go na w�zku, przypi�to mu mask� tlenow�, rozchylono koszul� na piersi i za�o�ono na rami� opask� aparatu do mierzenia ci�nienia krwi. M�czy�ni szybko wywie�li go frontowymi drzwiami do czekaj�cej karetki. Petri zapyta�a, czy mo�e z nimi pojecha�. Kiedy szef ratownik�w kiwn�� potwierdzaj�co g�ow�, wsiad�a do samochodu. Zatrza�ni�to tylne drzwi, karetka ruszy�a pe�nym gazem i pomkn�a na p�noc. - Czy kto� mi powie, co si� dzieje, do cholery? - zapyta� McKee przez mask� tlenow�. - Specjalne rozkazy Pattona, sir - odpar�a Petri. - Jeden z nich zabrania rozm�w, dop�ki nie b�dzie pan tam, gdzie chce pana widzie� szef. - Zawsze marzy�a� o tym, by m�c mi powiedzie�, �ebym si� zamkn��. - McKee wyszczerzy� z�by w u�miechu, ale ona z powa�n� min� po�o�y�a palec na ustach. Kiedy wjechali na autostrad� mi�dzystanow�, jeden z sanitariuszy rozebra� si� do bielizny. McKee uni�s� brwi. - Prosz� zdj�� ubranie, sir - poleci� prawie nagi facet. McKee wzruszy� ramionami. Instrukcja nie by�a bardziej dziwaczna ni� reszta wieczoru. Sanitariusz by� jego wzrostu i w tym samym wieku, mia� tak� sam� cer� i kolor w�os�w. Zamienili si� ubraniami i sanitariusz po�o�y� si� na w�zku. - Niech pan w�o�y czepek chirurgiczny. Jest w schowku. McKee czu� si� jak idiota w przebraniu sanitariusza, ale wykona� polecenie. Karetka zajecha�a przed szpitaln� izb� przyj��. Kiedy otworzy�y si� drzwi, McKee z dwoma sanitariuszami wtoczyli pacjenta do budynku. Jeden z nich krzycza� co� w �argonie medycznym do lekarzy. McKee zerkn�� w g�r� - przez chwil� my�la�, �e s� w Szpitalu Marynarki Wojennej w Portsmouth. Pojawi�a si� nowa posta� - ubrany w garnitur m�czyzna w �rednim wieku, trzymaj�cy pod pach� kaset� bankow�. - Prosz� za mn�, sir - powiedzia�. McKee poszed� za cywilem, Petri zosta�a z m�czyzn� na w�zku, kt�rego przygotowywano do transportu na sal� operacyjn�. McKee znalaz� si� w windzie jad�cej na g�rne pi�tra budynku szpitalnego. Drzwi otworzy�y si� - byli na dachu. Agent w garniturze zaprowadzi� go do czekaj�cego helikoptera. Silnik maszyny pracowa� na biegu ja�owym. - Niech pan to w�o�y - poleci� cywil i wyj�� z kasety he�mofon lotniczy. McKee w�o�y� go na czepek chirurgiczny i wdrapa� si� na tylne siedzenie �mig�owca. Kiedy tylko zatrzasn�� si� w�az, silnik nabra� obrot�w, helikopter uni�s� si� i skierowa� na p�nocny zach�d. McKee zastanawia� si�, czy nie zapyta� pilot�w, co wiedz� o ca�ej sprawie, ale uzna�, �e lepiej zaczeka�. Zerkn�� na zegarek. P� godziny temu min�a p�noc, lecia� transportowym �mig�owcem medycznym nad wschodnim wybrze�em Wirginii i nie mia� poj�cia, co si� dzieje. Ale wiedzia�, �e to musi by� co� pilnego. P� godziny p�niej helikopter zszed� wolno w kierunku nieo�wietlonego l�dowiska. Usiad� na ziemi i rotory zmniejszy�y obroty do ja�owego biegu. Drugi pilot poleci� pasa�erowi zosta� na miejscu. Po dziesi�ciu minutach w ciemno�ciach wyl�dowa� nast�pny �mig�owiec. Wyskoczy� z niego m�czyzna w he�mie i podbieg� do maszyny, w kt�rej siedzia� McKee. Otworzy� drzwi i usadowi� si� obok. W przy�mionym blasku �wiate� kokpitu McKee zobaczy� za szyb� he�mu jego twarz. - Dobry wiecz�r, sir - powiedzia� do Johna Pattona. - Chce si� pan podzieli� ze mn� jak�� informacj� na temat tej podr�y? - Nie - odpar� Patton bez u�miechu. - Pilot, startujemy. Helikopter uni�s� si� i po nast�pnych trzydziestu minutach lotu zn�w wyl�dowa� w ciemno�ciach. John Patton mia� wiecz�r r�wnie dziwny jak Ericcson i McKee. Po dw�ch popo�udniowych odprawach zbiera�o mu si� na md�o�ci. Sprawy wygl�da�y du�o gorzej, ni� podejrzewa�. Najpierw widzia� si� z dyrektorem Agencji Bezpiecze�stwa Narodowego, Masonem Danielsem, kt�ry mia� same z�e wiadomo�ci. Potem spotka� si� z pani� prezydent, sekretarzem wojny, doradc� do spraw bezpiecze�stwa narodowego, dyrektorem Wywiadu Centralnego i przewodnicz�cym Kolegium Szef�w Po��czonych Sztab�w w pokoju sytuacyjnym Bia�ego Domu. Tutaj wiadomo�ci by�y jeszcze gorsze. Patton musia� natychmiast wezwa� swoich dw�ch pe�ni�cych najwa�niejsze funkcje podw�adnych, ale obu obserwowa�a tamta strona, �ledzi�a ka�dy ich krok. Ocenia�a stan gotowo�ci bojowej przeciwnika po tym, czy ludzie Pattona graj� w golfa, czy maj� pilne spotkania w Pentagonie. Mason Daniels pom�g� mu zorganizowa� spotkanie na drugiej kondygnacji prezydenckiego bunkra ewakuacyjnego na wschodnim wybrze�u Maryland. Schron by� ukryty g��boko pod ziemi� i otacza�y go puste pola uprawne. Teren nale�a� do Departamentu Rolnictwa Stan�w Zjednoczonych. Bunkier mia� zamaskowany, czterokilometrowy pas startowy. Pokrywa�a go ponad p�metrowa warstwa ziemi poro�ni�tej ro�linno�ci�, wype�niaj�ca ruchome pojemniki, kt�re dzi�ki systemowi hydraulicznemu ods�ania�y �w pas na rozkaz wydany z l�duj�cego samolotu. Problem polega� na tym, jak �ci�gn�� tam podw�adnych Pattona w taki spos�b, by �ledz�cy ich ludzie nie dowiedzieli si� o ich pilnym spotkaniu z szefem z Waszyngtonu. Daniels zaproponowa� pewne wyj�cie. Patton, cho� niech�tnie, si� zgodzi�. Ale pozosta�a jeszcze sprawa jego w�asnej podr�y do bunkra. Wywiad przeciwnika obserwowa� go jeszcze czujniej ni� Ericcsona i McKee. To te� za�atwi� Daniels. Po dwudziestu pi�ciu latach ma��e�stwa Patton po raz pierwszy poprosi� swoj� �on� Marcy, �eby da�a mu w sobot� wolny wiecz�r, bo chce si� zobaczy� z dawnymi kolegami z Akademii. Poca�owa� j� na dobranoc i pojecha� taks�wk� do pubu w Georgetown. Jeden z ludzi Danielsa podawa� drinki grupie przyjaci� r�wnie� "zorganizowanej" przez Danielsa. Okaza�o si�, �e Patton wypi� za du�o szklaneczek piwa, cho� �adna nie zawiera�a ani kropli alkoholu. Kiedy wybi�a p�noc, Patton zblad�. Przeprosi� towarzystwo i pop�dzi� do m�skiej toalety. W korytarzu na zapleczu lokalu czeka� na niego cz�owiek w westernowym stroju. Da� mu kapelusz kowbojski i wyprowadzi� go tylnymi drzwiami na parking, gdzie sta� czarny sedan z pracuj�cym silnikiem. Patton czu� si� g�upio, ale usiad� na tylnym siedzeniu i cho� szyby by�y ciemne, zsun�� si� w d�. Samoch�d zawi�z� go szybko na ma�e, cywilne lotnisko, gdzie czeka� helikopter. Przed opuszczeniem pojazdu Patton zamieni� kapelusz kowbojski na he�m lotniczy z interkomem. �mig�owiec wystartowa� i przywi�z� go na inne lotnisko. Patton przesiad� si� tam do drugiej maszyny, przelecia� nad Chesapeake i wyl�dowa� obok helikoptera z Kellym McKee na pok�adzie. Usiad� obok McKee, ale odm�wi� jakichkolwiek wyja�nie�, dop�ki nie znajd� si� w bunkrze. W podziemnej sali konferencyjnej u�cisn�� d�o� Ericcsonowi, kt�ry omal nie zmia�d�y� mu r�ki swoj� wielk� �ap�. - Vic - powiedzia� Patton - przedstawiam ci wiceadmira�a Kelly'ego McKee, dow�dc� Floty Podwodnej i mojego zast�pc� do spraw bojowych dzia�a� podwodnych. Musia� si� przebra� za ratownika medycznego, �eby tu dotrze�. Kelly, to wiceadmira� Egon "Wiking" Ericcson, g��wnodowodz�cy Si�ami Morskimi Stan�w Zjednoczonych na Pacyfiku... Ericcson pokr�ci� g�ow�: - By�y g��wnodowodz�cy - burkn��. - Zosta�em przesuni�ty na dow�dc� Floty Pacyfiku. I niech pan mi m�wi Vic - doda�, potrz�saj�c d�oni� Kelly'ego. - To mniej formalne ni� Wiking. Patton skrzywi� si� z irytacj�. - Admira�a Ericcsona przesuni�to na ni�sze stanowisko na jego w�asn� pro�b�, ale nadal pe�ni funkcj� g��wnodowodz�cego si�ami morskimi na Pacyfiku. Dop�ki nie mianuj� jego nast�pcy. - Wiem, admirale. Tak naprawd� to �adne obni�enie stanowiska, do p�ki nie uwolni mnie pan od dotychczasowych obowi�zk�w i nie przydzieli tej funkcji komu� innemu. Admira� John Patton, szef operacji morskich i g��wnodowodz�cy Marynark� Wojenn� Stan�w Zjednoczonych, zignorowa� t� uwag�. Przybra� powa�n� min� i przy jego oczach pojawi�y si� kurze �apki. - Wiem, panowie, �e macie sto pyta� dotycz�cych zar�wno powodu, jak i sposobu �ci�gni�cia was tutaj. Ale od��my to na koniec odprawy. Zgoda? Obaj admira�owie skin�li potwierdzaj�co g�owami. Patton wskaza� st� konferencyjny. - Siadajcie - powiedzia�. Zerkn�� na swoich podw�adnych. Nie m�g� si� oprze� wra�eniu, �e tworz� cholernie dziwn� par�. Z jego prawej strony siedzia� wspaniale zbudowany Ericcson, z lewej du�o drobniejszy Kelly McKee. Szef podwodniak�w wygl�da� niezwykle m�odo i by� o g�ow� ni�szy od Pattona. Ericcson sprawia� przy nim wra�enie olbrzyma. Dwaj admira�owie nale�eli jakby do dw�ch zupe�nie innych �wiat�w. Ericcson by� pilotem ponadd�wi�kowego odrzutowca marynarki wojennej. Omal nie zgin�� w walce powietrznej nad Morzem Japo�skim. Odznaczono go Purpurowym Sercem i Srebrn� Gwiazd�. Potem dowodzi� eskadrami my�liwskimi, du�ymi okr�tami wojennymi, dwoma lotniskowcami i w ko�cu grup� bojow� lotniskowca. McKee sp�dzi� �ycie pod wod�, w atomowym okr�cie podwodnym. Mia� w�r�d marynarzy opini� dow�dcy na luzie, ale podczas desperackiej walki podwodnej potrafi� by� zajad�y, przebieg�y i agresywny. Za swe zas�ugi dosta� Krzy� Marynarki i stanowisko dow�dcy si� podwodnych. Patton by� niemal pewien, �e ci dwaj, tak r�ni�cy si� od siebie admira�owie, spotkali si� dzi� po raz pierwszy. - Mam nadziej�, �e �aden z was nie spodziewa� si� odprawy z bajerami technicznymi w rodzaju tr�jwymiarowych wy�wietlaczy i ruchomych granic pa�stwowych - zacz�� Patton przez zaci�ni�te z�by. - Tutaj b�dzie papierowa mapa i o��wek numer dwa. Przejd� szybko do rzeczy i we�miecie si� do roboty. Nie mamy du�o czasu. Wyj�� z kieszeni map� Azji, roz�o�y� j� na ko�cu sto�u konferencyjnego, wsta� i pochyli� si� nad ni�. Jego podw�adni stan�li obok niego. Patton postuka� palcem w map�. - Panowie, za dwa tygodnie b�dziecie walczyli... W wojnie z powodu tego... Aspirant pierwszej klasy, Anthony Michael Pacino, zatrzasn�� drzwi klasycznej corvetty i spojrza� niepewnie na stref� ograniczonego bezpiecze�stwa ameryka�skiej bazy okr�t�w podwodnych w Groton. W ustach czu� smak kwasu akumulatorowego, jak zawsze, kiedy by� zdenerwowany. Stara� si� trzyma� jak najdalej od si� podwodnych, ale nag�a seria �wicze� floty uniemo�liwi�a aspirantom odbywanie s�u�by w eskadrach my�liwskich i jednostkach SEAL. Ca�y jego rocznik przydzielono na okr�ty nawodne, tylko kilku m�odych ludzi skierowano na podwodne. Uwa�a�, �e nie ma mowy, �eby kiedykolwiek poszed� w �lady ojca. Jego stary sta� si� idolem w si�ach podwodnych, por�wnywany z nim m�ody Pacino m�g�by tylko gorzko rozczarowa� podwodniak�w. Nie odziedziczy� po ojcu odpowiednich zdolno�ci, by� za bardzo podobny do matki. Zamierza� zosta� lotnikiem i teraz znalaz� si� w idiotycznej sytuacji - mia� si� zameldowa� jako praktykant w Cichej S�u�bie swojego ojca. Jeszcze jedno b�dzie musia� wytrzyma�, zanim zacznie pilotowa� odrzutowiec. Przyjrza� si� swojemu odbiciu w szybie samochodu i poprawi� koszul� mundurow�, pogniecion� po d�ugiej je�dzie z Annapolis. By� wysoki, szczup�y i dobrze umi�niony. Mia� na sobie wykrochmalony mundur tropikalny - bia�� koszul�, spodnie, pas, buty i czapk�. Ubranie kontrastowa�o z jego opalon� sk�r�. Na czarnych naramiennikach widnia�y w�skie, z�ote galony i kotwice, nad kieszeni� na piersi baretka s�u�by narodowej, powy�ej srebrna odznaka lotnicza - orle skrzyd�a tworz�ce zamkni�ty owal wok� czaszy spadochronu w kszta�cie ro�ka lodowego. Tylko czarna plakietka z nazwiskiem r�ni�a si� kolorem od reszty umundurowania. Przeczesa� palcami jasnokasztanowe w�osy, kt�re opada�y fal� na czo�o i na uszy i by�y d�u�sze, ni� zezwala� na to regulamin, poprawi� czapk� i ukry� pod ni� nieprzepisowe pukle. U�miechn�� si� szyderczo do szyby, bo nienawidzi� swojej twarzy odziedziczonej po matce. Mia� mi�kkie, niemal kobiece rysy, ciemnoniebieskie oczy w kszta�cie migda��w, d�ugie rz�sy, delikatnie zakrzywiony nos, wystaj�ce ko�ci policzkowe i pe�ne wargi. Przekonany, �e jego wygl�d nie spowoduje w�ciek�ych telefon�w do Akademii, zarzuci� na rami� worek marynarski i ruszy� ku wartowni bazy stoj�cej przy zasiekach z drutu kolczastego, gdzie nabrze�a wrzyna�y si� w rzek� Thames. Podoficer zaprowadzi� go do podwodnego kolosa o dziwnym wygl�dzie, przycumowanego w strefie podwy�szonego bezpiecze�stwa. Napis na trapie g�osi�, �e to USS "Pirania" SSN-23. Pacino widzia� ju� t� jednostk� w naturze i w wiadomo�ciach telewizyjnych, ale okr�t przy nabrze�u nie przypomina� tego, kt�ry pami�ta�. Klasa Seawolf wyr�nia�a si� gigantyczn� �rednic� prawie trzynastu metr�w, o trzy metry wi�ksz� od innych okr�t�w podwodnych. Szeroko�� kad�uba nadawa�a seawolfom serdelkowaty kszta�t, gdy� ich d�ugo�� wynosi�a tylko dziewi��dziesi�t dziewi�� metr�w, mniej ni� dawnych sze��set osiemdziesi�tek �semek. Ale ten okr�t by� taki d�ugi, �e wydawa� si� smuk�y jak o��wek i wystawa� daleko poza kraniec nabrze�a. Musi mie� ponad sto dwadzie�cia metr�w, pomy�la� Pacino. Dziwny by� te� kiosk. Wygl�da� zupe�nie nie tak, jak wygl�da� powinien. Wszystkie okr�ty podwodne klasy Seawolf budowano z pionow� "p�etw� grzbietow�" o p�ytowych bokach, wyrastaj�c� sztywno z pok�adu ku niebu. Ale ten kiosk przypomina� kropl�. Op�ywowe krzywizny wznosi�y si� stromo od dziobu w kszta�cie pocisku, bieg�y daleko w kierunku rufy i zw�a�y si� �agodnie ku �rodkowemu punktowi kad�uba. Z ciemnej wody za ruf� wystawa�a p�etwa steru. R�ni�a si� od zwyk�ego pionowego p�ata �ezkowat� g�owic� umieszczon� poziomo na szczycie. Pacino zastanawia� si� przez moment, czy przez pomy�k� nie przyprowadzono go na miejsce, gdzie przycumowa� ogromny rosyjski bojowy okr�t podwodny. Ale nie - to musia�a by� ameryka�ska jednostka. Przy dziobowym luku za�adunkowym uwijali si� gor�czkowo podoficerowie w mundurach khaki U.S. Navy i marynarze w kombinezonach roboczych - przywozili palety z prowiantem i cz�ciami zamiennymi. Kiedy Pacino przygl�da� si� okr�towi, jemu z kolei zacz�� si� przygl�da� stoj�cy na pok�adzie "Piranii" wartownik. Pacino podszed� do niego i zasalutowa�. - Aspirant Pacino melduje si� do czasowej s�u�by. - Zosta� tam - rozkaza� wspaniale umundurowany wartownik i powiedzia� co� do mikrofonu swojego radia. Z w�azu w �r�dokr�ciu wyskoczy� na pok�ad oficer w roboczym mundurze khaki i zbieg� w d� po trapie. Pacina lekko zatka�o - to by�a kobieta. Niewysoka i drobna, mia�a l�ni�ce, czarne w�osy zwi�zane w ko�ski ogon. Na jej rozpi�tym ko�nierzu widnia�y dwie srebrne belki. Nosi�a granatow� czapk� baseballow� z wyhaftowanym z�otym napisem USS "Pirania" SSN-23 i z�otymi delfinami. Spod daszka czapki spogl�da�y gniewnie na Pacina ciemne oczy o kszta�cie migda��w. Kobieta mia�a �ukowate brwi, lekko zadarty, troch� piegowaty nos, wystaj�ce ko�ci policzkowe i modelowy podbr�dek. Na pierwszy rzut oka w jej urodzie dostrzec mo�na by�o tylko jedn� wad� - odstaj�ce uszy. Nad lew� kieszeni� koszuli nosi�a z�ote delfiny, odznak� kwalifikowanego oficera podwodnego. Emblemat przypomina� skrzyd�a, kt�re nosz� piloci, ale z bliska mo�na by�o rozpozna� dwie pokryte �uskami ryby patrz�ce na kiosk okr�tu podwodnego. Kobieta porusza�a si� szybko, wr�cz gwa�townie, jakby j� co� rozsadza�o od �rodka. �atwo mo�na by�o si� domy�li�, �e wypi�a ca�y dzbanek kawy. Pacino wypr�y� si� na baczno��, zasalutowa� i spojrza� w jej zw�one oczy. Mia�a surow�, nieprzyjazn� min� i zaci�ni�te z�by. - Pacino, jak si� domy�lam - powiedzia�a, po czym wyrzuci�a z siebie gard�owo potok s��w. - Witam na Czarnej �wini. Jestem porucznik Alameda, g��wny mechanik "Piranii". Kapitan Catardi poleci� mi zabra� ci� na okr�t i przyprowadzi� do jego kajuty. - Odwr�ci�a si� w stron� schodk�w. - Za mn� - rzuci�a. Pacino zszed� z trapu na pok�ad. Czarna powierzchnia by�a g�adka i gumowata jak sk�ra rekina. Ca�y kad�ub pokrywa�a pow�oka bezechowa, wyciszaj�ca sonar przeciwnika. Porucznik znikn�a w dole w�azu w �r�dokr�ciu. Pacino przypomnia� sobie z dzieci�stwa zwyczaje podwodniak�w, pochyli� si� nad otworem i krzykn��: "Schodz�!" - Potem wrzuci� do �rodka worek marynarski i opu�ci� si� w d�. Szukaj�c stopami szczebli drabinki, wyczuwa� dotykiem t�ust�, l�ni�c�, ch�odn� stal pier�cienia w�azu. Przerzuci� nogi przez por�cze i zjecha� p�ynnym ruchem na pok�ad pod sob�. Jego buty uderzy�y z ha�asem o p�yty. Ogarn�a go nostalgia, cofn�� si� w czasie do ch�opi�cych lat, ostry charakterystyczny zapach obudzi� pami�� okr�t�w podwodnych ojca. Wci�gn�� powietrze i poczu� wo� ropy i spalin diesla z generatora awaryjnego, ozonu z instalacji elektrycznej, oleju do sma�enia, smar�w i amin z urz�dze� regulacji sk�adu powietrza. W�ski korytarz ko�czy� si� przy przegrodzie tu� za drabink�. By� wy�o�ony ciemnoszarym laminatem, jego kraw�dzie i drzwi wykonane z nierdzewnej stali nasuwa�y skojarzenie z wn�trzem przedzia�u w poci�gu transkontynentalnym. Korytarz prowadzi� w kierunku dziobu do mesy za�ogi i kuchni okr�towej. Po obu stronach ci�gn�y si� rz�dy drzwi, a na przegrodach wisia�y zdj�cia przedstawiaj�ce triumfalny powr�t okr�tu po zwyci�stwie na Morzu Wschodniochi�skim. Alameda wr�czy�a Pacinowi kawa�ek plastiku wielko�ci zapalniczki. - To jest dozymetr termoluminescencyjny, w skr�cie TLD - powiedzia�a. - Mierzy dawki promieniowania. Przypnij go do pasa. - Oficer dy�urny, tu oficer mechanik wachtowy - zaskrzecza�o jej radio. - Oficer dy�urny - zg�osi�a si� Alameda przez walkie-talkie. - M�w. - Wachtowe stanowiska manewrowe na rufie obsadzone, pani porucznik. Kontrola przedkrytyczna reaktora zako�czona i zatwierdzona. Szacunkowa pozycja krytyczna obliczona i sprawdzona. Prosz� o pozwolenie na rozruch reaktora. - Zaczekaj, jeden - odpowiedzia�a Alameda i schowa�a radio do kieszeni. - Chod� ze mn� - rozkaza�a Pacinowi. Poszli korytarzem, min�li wej�cie do mesy za�ogi i dotarli do schodk�w na �rodkowy poziom. Zeszli po stromych stopniach, kt�re ko�czy�y si� w przedniej cz�ci sterowni. Pomieszczenie w niczym nie przypomina�o sterowni "Seawolfa" z m�odych lat Pacina. Stanowisko peryskopowe znikn�o. Zast�pi�a je konsola z dwoma siedzeniami. Usuni�to panele sterowania okr�tem i obs�ugi balastu, ich miejsce zaj�a dwuosobowa klitka z centraln� konsol� i p�kolem wy�wietlaczy. W g�rze nie bieg�y ju� rury, kable i przewody. Mi�dzy sufitem i przegrodami umieszczono okr�g�y ekran. Konsole centrum ataku wzd�u� sterburty zast�piono pi�cioma klitkami. Z dawnej sterowni pozosta�y tylko dwa sto�y nawigacyjne w tylnej cz�ci pomieszczenia. Zmian by�o du�o wi�cej, ale maszeruj�c szybko za g��wnym mechanikiem, Pacino nie m�g� wszystkiego ogarn��. Alameda wprowadzi�a go do tylnego korytarza i zapuka�a do drzwi z napisem COSR. Skr�t oznacza� kajut� oficera dowodz�cego. Otworzy� komandor w roboczym mundurze khaki, wyszed� na zewn�trz i zamkn�� za sob� drzwi. Wygl�da� na gro�nego twardziela. By� wzrostu Pacina, mia� oko�o czterdziestki, posiwia�e skronie, d�ugie baki, oliwkow� cer�, czarne w�osy i takie� oczy, przy kt�rych widnia�y kurze �apki. Takich czarnych oczu Pacino jeszcze nigdy dot�d nie widzia�. By�y podkr��one i patrzy�y spod kruczoczarnych brwi. Na okr�g�ej twarzy z kwadratow� szcz�k� odznacza�y si� wyra�nie ko�ci policzkowe. Kapitan spojrza� na Pacina i jego ponur� min� zast�pi� radosny u�miech, kt�ry zdawa� si� roz�wietla� korytarz. Teraz jego twarz promienia�a wy��cznie entuzjazmem. Nag�a zmiana nastroju kapitana by�a tak uderzaj�ca, �e Pacino przez chwil� s�dzi�, i� wzrok go zawodzi. Komandor u�cisn�� mu d�o� jak staremu przyjacielowi. - Patch Pacino! Jak to wspaniale zn�w ci� zobaczy� - wykrzykn�� tenorem z ostrym, bosto�skim akcentem. - Pewnie nawet mnie nie pami�tasz, ale to ja, Rob Catardi. Kapitan cofn�� si� i obejrza� Pacina od st�p do g�owy. Na jego twarzy pojawi� si� wyraz zdumienia i aprobaty. - M�j Bo�e, ale si� zmieni�e�. Kiedy widzia�em ci� ostatni raz, mia�e� pi�� lat. Siedzia�e� w "Devilfishu" przy konsoli kierowania ogniem i pyta�e� twojego tat�, co to jest sta�ointerwa�owa jednostka danych. Pacino poszuka� tego w pami�ci, ale bez skutku. Catardi po�o�y� mu r�k� na ramieniu. - By�em wtedy zielonym m�odszym oficerem. S�u�y�em na "Devilfishu" pod rozkazami twojego staruszka. Facet z cholernymi jajami. Najlepszy kapitan okr�t�w podwodnych, jaki kiedykolwiek si� urodzi�. Uwielbiali�my go. Nauczy� mnie wszystkiego o dowodzeniu bojowym okr�tem podwodnym. Dosta�em przeniesienie, zanim tamta stara �ajba posz�a na dno. - Catardi pu�ci� rami� Pacina i posmutnia�. - To, co si� sta�o ostatniego lata... Cholerna tragedia... Jak tam tw�j ojciec? Pacino skrzywi� si� na jedno ze swoich najbardziej bolesnych wspomnie�. Poprzedniego lata jego ojciec by� szefem operacji morskich, admira�em pe�ni�cym najwy�sze stanowiska, g��wnodowodz�cym Marynark� Wojenn� Stan�w Zjednoczonych. W rok po awansie wpad� na pomys�, �eby zabra� swoich wy�szej i �redniej rangi oficer�w w dwutygodniowy rejs na statku pasa�erskim "Princess Dragon", nale��cym do firmy admira�a Bruce'a Phillipsa. Mieli "znikn�� z widoku", �eby uwolniwszy si� od codziennej har�wki, om�wi� problemy taktyczne i kwestie dotycz�ce sprz�tu. "Princess Dragon" wyp�yn�� z Norfolk pod siln� eskort� z�o�on� z kr��ownika klasy Aegis II, dw�ch niszczycieli klasy Bush i okr�tu podwodnego SSNX. Osiemdziesi�t mil morskich od Norfolk "znikni�cie z widoku" dokona�o si� zupe�nie nie tak, jak planowano. Pierwsza torpeda plazmowa przeci�a statek na p� i pos�a�a go na dno. Nast�pne zatopi�y eskort�. Admira� Pacino zosta� wessany g��boko pod wod� przez prze�amany kad�ub "Princess Dragon". Znaleziono go dopiero po wielu godzinach. W niespodziewanym ataku terrorystycznym zgin�o ponad tysi�c najlepszych oficer�w marynarki wojennej. Stracili �ycie niemal wszyscy przyjaciele admira�a, spocz�li na dnie Atlantyku lub wyparowali w kulach ognia eksplozji plazmowych. Admira� zrezygnowa� ze s�u�by w marynarce, gdy tylko stan jego zdrowia poprawi� si� na tyle, �e m�g� chodzi�, i od tamtej pory zajmowa� si� wy��cznie swoj� �agl�wk�. Ojciec jest w g��bokiej depresji, pomy�la� Anthony Michael. Ale nie m�g� tego powiedzie� kapitanowi Catardiemu. - Przez jaki� czas by� w kiepskiej formie, panie kapitanie, ale jego samopoczucie poma�u si� poprawia - odrzek� i nagle co� go zastanowi�o. - Sk�d pan wiedzia�, �e mam przezwisko Patch? Catardi spojrza� na niego z uznaniem. - Tak nazywali�my twojego ojca - odpowiedzia� �agodnie. Pacino prze�kn�� �lin�. - Przepraszam, panie kapitanie - wtr�ci�a si� Alameda. - Prosz� o pozwolenie na rozruch reaktora i w��czenie nap�du silnik�w g��wnych. - Uruchomi� reaktor i w��czy� nap�d g��wnych. - Tak jest, sir, uruchomi� reaktor i w��czy� nap�d. Je�li nie ma pan nic przeciwko temu, chcia�abym zakwaterowa� pana Pacina. Catardi uni�s� d�o� i powstrzyma� energiczn� pani� in�ynier. - Ty nas wyprowadzisz, Patch. Skontaktuj si� z nawigatorem i niech ci� we wszystko wtajemniczy. Musisz zna� pr�dy oraz przyp�ywy i zapami�ta� map�. Du�o razy prowadzi�e� okr�t? Pacino zamruga� nerwowo. Spoci� si� pod pachami i �o��dek podszed� mu do gard�a. - W Akademii mieli�my zaj�cia na symulatorach z programem dla okr�t�w podwodnych i �wiczyli�my na czterometrowych modelach kierowanych radiem. Prowadzi�em stoczniowe diesle patrolowe. - Kiepska od powied�, pomy�la� ponuro. - Poradzisz sobie. Wiem, �e przera�a ci� rozkaz dowodzenia specjalnie zaprojektowanym okr�tem podwodnym klasy Seawolf, ale Alameda i ja b�dziemy z tob� na g�rze. Oczekuj� firmowego manewru Pacina przy wyruszaniu w rejs, czyli pe�na wstecz i maksymalna naprz�d. Pacino uni�s� brwi. - Jest pan pewien, sir? Ojciec stale m�wi� mu, �e wyruszanie w rejs pe�n� wstecz i maksymaln� naprz�d jest niebezpieczne i ryzykowne, chocia� sam zawsze to robi�. Nie cierpia� holownik�w i pilot�w, a poza tym chcia� mie� pewno��, �e jego za�oga wie, i� okr�t jest dobrze przygotowany do walki. Ale szefowie ci�gle go opieprzali za te manewry. Catardi przytakn�� skinieniem g�owy. - Chc�, �eby� pokaza� moim ludziom, jak Pacino wychodzi w morze. My�lisz, �e potrafisz to zrobi�? Pacino zn�w prze�kn�� �lin�. - Tak, sir. Catardi u�miechn�� si�. - W czasie rejsu b�dziemy raczej mocno zaj�ci, Patch, ale ucz si�, ile mo�esz. Kiedy b�dzie spok�j, nie wahaj si�, zadawaj ka�de pytanie, jakie chcesz. I witamy w Si�ach Podwodnych. Czekali�my na ciebie. Znikn�� z powrotem w swojej kajucie i zamkn�� drzwi. Jego ostatnie s�owa sprawi�y, �e Pacino przez chwil� sta� nieruchomo, patrz�c za nim. Kajuta kapita�ska by�a klitk� o powierzchni czternastu metr�w kwadratowych. Mie�ci�a koj�, biurko i ma�y st� konferencyjny. U jego szczytu sta� sk�rzany fotel dowodzenia z wysokim oparciem. Komandor Rob Catardi zatrzyma� si� za zamkni�tymi drzwiami kajuty g��boko zamy�lony. Popatrzy� na ba�agan w pomieszczeniu, potem na powi�kszone zdj�cia. Wisia�y na przegrodzie za stosami papier�w i monitorami komputerowymi. Z fotografii u�miecha�a si� jego c�rka Nicole z mysimi ogonkami wysoko na g�owie. W tle widnia�a kolejka g�rska w parku rozrywki. Zdj�cie zrobiono ostatniego lata, kiedy on i Sharon po raz pierwszy powa�nie rozmawiali o ko�cu ich ma��e�stwa. Zim� �ona odesz�a od niego i zamierza�a wr�ci� do Detroit i zabra� ze sob� Nicole. Catardi pr�bowa� przeszkodzi� jej w wywiezieniu c�rki poza granice stanu, ale rozpraw� s�dow� wyznaczono na pewne wtorkowe popo�udnie, a poprzedniego wieczoru "Pirania" dosta�a nag�y rozkaz wyp�yni�cia na Atlantyk. Kiedy s�d rodzinny decydowa� o losie Catardiego jako ojca, kapitan w�a�nie otwiera� zawory g��wnych zbiornik�w balastowych i sprowadza� okr�t na g��boko�� testow� na wsch�d od szelfu kontynentalnego. Przegra� spraw� i straci� c�rk�. Tak wygl�da�o jego nieudane ma��e�stwo - we wszystkich momentach, kiedy rodzina najbardziej go potrzebowa�a, marynarka nie mog�a si� obej�� bez niego. Catardi osun�� si� na sw�j g��boki, sk�rzany fotel dowodzenia i popatrzy� na cywila, kt�ry siedzia� obok niego przy stole. M�czyzna by� ni�szy od niego i mniej wi�cej w tym samym wieku. Mia� na sobie garnitur i wzorzysty, czerwony krawat, jego twarz pokrywa�y g��bokie zmarszczki, nad piwnymi oczami stercza�y krzaczaste brwi. - Przepraszam za t� przerw�, panie admirale - powiedzia� Catardi. Nala� z dzbanka kaw� go�ciowi, kt�rym by� admira� Si� Podwodnych, i sobie. Nape�niwszy dwa kubki z emblematem "Piranii", usadowi� si� wygodnie, �eby wys�ucha� swojego szefa. - Rob, kilka miesi�cy temu bra�e� udzia� w �wiczebnym pojedynku okr�t�w podwodnych. Walczy�e� z USS "Snarc", SSNR-1, pierwsz� jednostk� klasy SNARC - zacz�� McKee. "Snarc" by� zrobotyzowanym bojowym okr�tem podwodnym. Akronim oznacza� zautomatyzowany i zrobotyzowany podwodny system bojowy marynarki wojennej. Okr�t mia� zaledwie pi��dziesi�t pi�� metr�w d�ugo�ci, osiem szeroko�ci i wyporno�� tylko trzech tysi�cy ton. Mimo to mie�ci�o si� na nim niemal dwukrotnie wi�cej broni du�ego kalibru ni� na okr�tach za�ogowych. Po testowych �wiczeniach morskich z udzia�em USS "Pirania" by� w pe�nej gotowo�ci bojowej od dw�ch miesi�cy. - To by�y cholernie trudne �wiczenia, sir. Trzy razy nawi�zali�my z nim walk�, ale on dwa razy wci�gn�� nas w pu�apk�. Jest cichy jak duch i jego sygnatura d�wi�kowa ci�gle si� zmienia. Zaprogramowa� go chyba jaki� chory skurwiel. Ten okr�t jest podst�pny, agresywny i nie walczy czysto. Musia� chyba z�ama� rozkaz operacyjny, �eby nas dopa�� te dwa razy. Ta pieprzona maszyna to wredna suka. Oszukuje, admirale. - Zn�w wystawimy ci� do walki przeciwko niej. Catardi przypomnia� sobie, co wiedzia� o sterowanym komputerowo okr�cie. W cz�ci rufowej mie�ci� si� reaktor, kompresor, generator pary, pojedyncza turbina zasilaj�ca, pojedyncza turbina nap�dowa i silnik g��wny. Wszystko w jednym, ma�ym przedziale. Nie by�o diesla awaryjnego, pomost�w, pomieszczenia obs�ugi instalacji j�drowej ani tunelu w os�onie przeciwpromiennej, prowadz�cego przez pomieszczenie reaktorowe. Przed wr�g� 47, pomi�dzy pomieszczeniami technicznymi i dziobowym pomieszczeniem bojowym, znajdowa� si� dwupoziomowy pok�ad elektroniczny. Przy przednim ko�cu kad�uba ci�nieniowego zaczyna� si� przedzia� torpedowy swobodnego zalewu. Za nim mie�ci� si� dziobowy zbiornik balastowy z dwunastoma pionowymi wyrzutniami i ma��, hydrofonow� anten� sferyczn� sonaru. Nie by�o kiosku, p�etwy grzbietowej czy wie�yczki obserwacyjnej. Nie by�o te� �adnego wystaj�cego ponad kad�ub steru kierunkowego, zast�powa�o go osiem ma�ych powierzchni sterowych podobnych do statecznik�w rakiety, otoczonych os�on�. Kszta�t kad�uba bardziej przypomina� torped� ni� okr�t podwodny. Moc mierzona na wale nap�dowym wynosi�a trzydzie�ci tysi�cy koni mechanicznych. Reaktor wytwarza� osiemdziesi�t megawat�w i mia� wi�ksz� sprawno�� ciepln� ni� S20G na "Piranii". W systemie steruj�cym zastosowano materia� wyhodowany z ludzkiej tkanki m�zgowej - po raz pierwszy w elektronicznym systemie bojowym u�yto ludzkich kom�rek. - Dobrze - odrzek� Catardi. - Chcia�bym si� odegra� na tej skomputeryzowanej wied�mie. Tym razem to my b�dziemy oszukiwali i po�lemy j� na dno. Oczy McKee zw�zi�y si� nagle. - To nie b�d� �wiczenia, Rob - powiedzia� cicho. Zdumiony Catardi odchyli� si� do ty�u w fotelu. - Sam Patton wprowadzi� mnie w t� spraw�. A on dowiedzia� si� o niej od Agencji Bezpiecze�stwa Narodowego. Pracowa�e� ju� dla nich, Rob, wi�c nie musz� ci m�wi�, �e opr�cz nas�uchu po��cze� telefonicznych, przechwytywania sygna��w radiowych i e-mail�w wroga maj� zadanie wyci�gania informacji z obcych system�w dowodzenia wojskowego. Po w�amaniu si� do jednej z zagranicznych sieci kierowania walk� odkryli, �e sieci komputerowe i systemy dowodzenia naszej marynarki zosta�y spenetrowane. Poprawka - nie tylko spenetrowane. Opanowane. Utracili�my kontrol� nad naszymi sieciami dowodzenia i �ci�le tajnymi systemami telekomunikacyjnymi... - McKee urwa�. - Wszystkie nasze przekazy radiowe s� monitorowane, przechwytywane, rozkodowywane, t�umaczone i przesy�ane na najwy�sze szczeble przeciwnika. To samo jest z e-mailami, rozmowami telefonicznymi przez kom�rki, aparaty stacjonarne i sie� oraz z danymi przesy�anymi przez NTDS - system danych taktycznych marynarki wojennej. Dow�dcy nie mog� si� ju� komunikowa� ze sob�. A ci, co kontroluj� nasze systemy, mog� wydawa� rozkazy elektroniczne, unieruchamia� nasze systemy bojowe, kiedy chcemy ich u�y�, lub kierowa� nasze w�asne uzbrojenie przeciwko nam. - Jezu, to znaczy, �e jeste�my sparali�owani. Bez NTDS i sieci ��czno�ci g�wno mo�emy zrobi�. Kto spenetrowa� nasze sieci dowodzenia? Czerwoni Chi�czycy czy Hindusi? - To z�o�ona sprawa - odpowiedzia� McKee. - Elektroniczni penetratorzy s� niezale�n� grup� najemnych konsultant�w wojskowych. Oni w�a�nie dokonali ostatniego lata zamachu terrorystycznego na "Princess Dragon". Mo�liwe, �e zrobili to na polecenie dyktatora Indii, ale mog� sprzedawa� informacje obu stronom. Na tym ko�czy si� nasza wiedza. Ale wa�niejsze dla nas jest to, �e uzgodnili�my, jak b�dziemy si� porozumiewali w sytuacji, gdy tamci rozpracowali nasz� ��czno��. McKee si�gn�� do nesesera, wyj�� ze� dwa notebooki i wr�czy� oba Catardiemu. - Te komputery NSA, u�ywane razem z tajnym systemem legalizacji, s� jedynymi bezpiecznymi �rodkami ��czno�ci, je�li nie liczy� m�wienia na ucho. Tajny system legalizacji, znany jako SAS, sk�ada� si� z zapiecz�towanych pakiet�w foliowych z kodami na papierowych fiszkach. Pakiety dostarczono dow�dcom wszystkich jednostek p�ywaj�cych. Kody wydrukowane na papierze s�u�y�y do weryfikacji autentyczno�ci nag�ych wiadomo�ci dotycz�cych walki. System uparcie pozostawa� jedyn� nieelektroniczn� cz�ci� sieci ��czno�ci bojowej. Przed laty Patton przekonywa�, �e nale�y zlikwidowa� SAS i przej�� ca�kowicie na system cyfrowy. Dzi�ki Bogu, �e go nie pos�uchano, po