7907
Szczegóły |
Tytuł |
7907 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7907 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7907 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7907 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tom Clancy
R�wnowaga
Balance of power
T�UMACZY� JERZY BARMAL
wydanie polskie: 1998
wydanie oryginalne: 1998
Podzi�kowania
Chcieliby�my serdecznie podzi�kowa� Jeffowi Rovinowi za jego inspiruj�ce pomys�y
i znacz�cy wk�ad w powstanie r�kopisu. Podzi�kowania za wsp�prac� nale�� si�
tak�e
Martinowi H. Greenbergowi, Larryemu Segriffowi, panu Robertowi Yondelmanowi oraz
wspania�emu zespo�owi wydawnictwa Putnam Berkeley Group, w sk�ad kt�rego
wchodzili
Phyllis Grann, David Shanks i Elizabeth Beier. Jak zwykle dzi�kujemy naszemu
agentowi i
przyjacielowi, Robertowi Gottliebowi z agencji Williama Morrisa, bez kt�rego ta
powie��
zapewne nigdy by nie powsta�a. Os�d�cie, drodzy Czytelnicy, na ile ten nasz
wsp�lny wysi�ek
zako�czy� si� sukcesem.
Tom Clancy i Steve Pieczenik
1
Poniedzia�ek, 17.40 - Madryt
- Z�ama�a� wszystkie regu�y - oznajmi�a Martha Mackall. Nie ulega�o w�tpliwo�ci,
�e
jest w�ciek�a na stoj�c� obok dziewczyn� i potrzeba by�o chwili, �eby si�
uspokoi�a.
Nachyli�a si� do ucha Aideen i szepn�a tak, �eby nie mogli us�ysze� inni
pasa�erowie: - Na
dodatek zupe�nie bezmy�lnie. Wiesz, o jak� stawk� toczy si� gra. Taki wybryk
jest
niewybaczalny.
Dumnie wyprostowana Martha i jej smuk�a asystentka Aideen Marley trzyma�y si�
barierki w pobli�u wyj�ciowych drzwi autobusu. Zaokr�glone policzki Aideen barw�
przypomina�y teraz jej rude w�osy; machinalnie dar�a mokr� chusteczk�
higieniczn�, kt�r�
trzyma�a w prawej d�oni.
- Nie zgadzasz si� ze mn�? - spyta�a Martha.
- Nie.
- Jak to?
- Powiedzia�am �nie� - powt�rzy�a Aideen. - Nie nie zgadzam, czyli zgadzam.
Pope�ni�am b��d. Fatalny i g�upi.
Rzeczywi�cie tak uwa�a�a. Zachowa�a si� impulsywnie w sytuacji, kt�r� powinna
by�a
zignorowa�, ale w r�wnym stopniu przesadna by�a te� nagana, kt�ra j� przed
chwil� spotka�a.
Nie min�y jeszcze dwa miesi�ce od czasu, gdy zatrudniono j� w sekcji
polityczno-
ekonomicznej Centrum, a ju� kilka razy tr�jka pozosta�ych koleg�w ostrzega�a j�,
�eby
czasem nie podpad�a szefowej.
Teraz ju� wiedzia�a czemu.
- Nie interesuje mnie, co chcia�a� w ten spos�b udowodni� - ci�gn�a Martha,
nadal z
ustami przy uchu Aideen, a w jej szepcie wyczuwa�o si� niek�aman� z�o��. - To
nie mo�e si�
nigdy powt�rzy�. W ka�dym razie wtedy, kiedy pracujemy razem. Zrozumia�a�?
- Tak - mrukn�a potulnie Aideen, a w duchu doda�a: - Dosy�, starczy ju� tego. W
pami�ci mign�o jej seminarium po�wi�cone praniu m�zgu, kt�re odby�o si� w
ambasadzie
USA w Mexico City. Je�c�w nale�y n�ka� w momencie depresji, a poczucie winy jest
szczeg�lnie skutecznym narz�dziem. Ciekawe czy Martha musia�a si� uczy� tej
techniki, czy
te� przychodzi�o to jej samo z siebie.
Ale ju� w nast�pnej chwili Aideen zastanowi�a si�, czy na pewno jest
sprawiedliwa
wobec swej prze�o�onej. W ko�cu by�a to ich pierwsza wsp�lna misja w Centrum. A
na
dodatek bardzo wa�na.
Martha Mackall oderwa�a wzrok od Aideen, ale tylko na kr�tk� chwil�.
- Nie rozumiem, jak do tego mog�o doj�� - kontynuowa�a reprymend�, g�osem tak
ustawionym, aby nie zag�uszy� go ha�as silnika. - Powiedz co�, wyt�umacz si�.
Nie przysz�o ci
do g�owy, �e mog�a nas zatrzyma� policja? I co by�my wtedy powiedzia�y Wujowi
Miguelowi?
�Wuj Miguel� by� pseudonimem m�czyzny, z kt�rym przyjecha�y si� zobaczy�,
pos�a Isidoro Serradora. Tak mia�y go okre�la� do chwili spotkania w budynku
Congreso de
los Diputados, Kongresu Deputowanych.
- Za co mieliby nas zatrzyma�? - spyta�a Aideen. - M�wi�c szczerze, nie, nie
przysz�o
mi to do g�owy. Przecie� chodzi�o o samoobron�.
- Samoobron�? - powt�rzy�a ironicznie Martha.
Aideen spojrza�a na ni� ze zdziwieniem.
- Tak.
- A przed kim to?
- Jak to przed kim? Przecie� tych trzech...
- Trzech hiszpa�skich samc�w! - nie da�a jej sko�czy� Martha, ci�gle nad ni�
nachylona. - My przedstawi�y�my swoj� wersj�, a oni swoj�. Dwie Amerykanki
skar��ce si�
na napastowanie seksualne policjantom, kt�rzy jako samcy na nic innego nie
mieliby ochoty.
Tylko by nas wy�miali.
- Nie - pokr�ci�a g�ow� Aideen. - Nie uwierz�, �e mog�oby doj�� do czego�
takiego.
- Rozumiem. Jeste� pewna, �e tak by si� nie sta�o. Mo�esz to nawet
zagwarantowa�.
- Oczywi�cie, �e nie - broni�a si� Aideen. - Ale nawet gdyby sprawy tak si�
u�o�y�y...
- To co? - znowu wpad�a jej w s�owa Martha. - Co by� zrobi�a, gdyby nas
aresztowali?
Aideen spogl�da�a przez okno na mijane sklepy i hotele w centrum Madrytu.
Niedawno odby�a si� w Centrum jedna z SGW - Symulacyjnych Gier Wojennych - w
kt�rych
obowi�zkowo musia� uczestniczy� personel dyplomatyczny. Zobaczyli, co czeka�oby
ich
koleg�w, gdyby dyplomacja zawiod�a. Ofiary daleko liczniejsze, ni� mo�na sobie
by�o
wyobrazi�. Gra by�a jednak �atwiejsza od obecnego zadania.
- Gdyby nas aresztowali - mrukn�a Aideen - musia�abym przeprosi�. Co wi�cej
mog�abym zrobi�?
- Nic - odrzek�a Martha - i o to w�a�nie mi chodzi, aczkolwiek do tego wniosku
dochodzisz poniewczasie.
- Pos�uchaj - nie wytrzyma�a Aideen. - Dobra, masz racj�. Masz cholern� racj�. -
Patrzy�a Marcie prosto w oczy. - Poniewczasie. Wi�c teraz chcia�abym przeprosi�
i
zapomnie� o ca�ej sprawie.
- Jasne, �e by� chcia�a, ale to nie w moim stylu. Kiedy co� mnie zirytuje, nie
t�amsz�
tego w sobie.
I ci�gn� bez ko�ca, doda�a w my�li Aideen.
- A je�li b�d� bardzo zirytowana, to ci� wywal� z pracy - zagrozi�a Martha. -
Nie
mog� sobie pozwoli� na czu�ostkowo��.
Aideen zdecydowanie nie podoba�a si� taka polityka. Kiedy tworzy si� zgran�
dru�yn�, trzeba walczy� o to, �eby j� zachowa�; m�dry i skuteczny szef rozumie,
�e personel
trzeba wychowywa� i kszta�towa�, a nie mia�d�y�. C�, do tego musia�a po prostu
przywykn��. Kiedy genera� Mike Rodgers, zast�pca dyrektora Centrum, przyjmowa�
j� do
pracy, powiedzia�: �Ka�dy zaw�d ma swoj� specyfik�, a w polityce jest to jedynie
bardziej
wyra�ne�. Nast�pnie doda�, �e w ka�dej profesji ludzie uk�adaj� plany;
najcz�ciej dotycz�
one dziesi�tek, najwy�ej setek ludzi. Natomiast w polityce skutki drobniutkiego
nawet
posuni�cia s� nieobliczalne. A zaradzi� temu mo�na by�o tylko w jeden spos�b.
Aideen spyta�a w jaki.
Odpowied� Rodgersa by�a bardzo prosta.
- Uk�adaj�c lepsze plany.
Aideen nie bardzo wiedzia�a, co Martha planuje w tej chwili, aczkolwiek jej
osoba
by�a jednym z temat�w najcz�ciej podejmowanych w Centrum. Cz�onkowie Centrum
r�nili
si� w opiniach, czy sekcja polityczno-ekonomiczna s�u�y interesom narodu czy te�
Marthy
Mackall.
Aideen rozejrza�a si� po autobusie. Zdawa�o jej si�, �e dostrzega sporo
zainteresowanych twarzy, aczkolwiek przyczyn� nie mog�o by� to, co rozgrywa�o
si� mi�dzy
ni� a Marth�. W�z zat�oczony by� pasa�erami, z kt�rych niejeden musia� widzie�,
co
dziewczyna zrobi�a na przystanku, a informacja najwidoczniej roznios�a si� lotem
b�yskawicy, albowiem osoby najbli�ej stoj�ce najwyra�niej odsuwa�y si� od
Aideen, a kilka
par oczu z niedowierzaniem przygl�da�o si� jej r�kom.
Zapiszcza�y hamulce; autobus zatrzyma� si� na przystanku przy Calle Fernanflor i
obie
kobiety po�piesznie wysiad�y. Odziane jak turystki w d�insy i kurtki, z torbami
i aparatami
fotograficznymi zarzuconymi na rami�, stan�y przy kraw�niku ruchliwej ulicy.
Autobus
odjecha�. W tylnej szybie wida� by�o twarze ciekawie przygl�daj�ce si� kobietom.
Martha zerkn�a na sw� asystentk�. Pomimo wys�uchanej przed chwil� reprymendy, w
jej oczach nadal mo�na by�o dostrzec zawzi�to��.
- Pos�uchaj - powiedzia�a Mackall - jeste� nowa w bran�y. Zabra�am ci� tu, bo
�wietnie znasz j�zyki i jeste� nieg�upia. Masz spore szanse w s�u�bie
zagranicznej.
- Nie jestem nowicjuszk� - zauwa�y�a ura�ona Aideen.
- Nie, ale po raz pierwszy dzia�asz w Europie, a poza tym nie znasz jeszcze do
ko�ca
moich regu�. Lubisz frontalny atak i pewnie dlatego genera� Rodgers podebra� ci�
ambasadorowi Carnegie. Zast�pca dyrektora istotnie lubi atakowa� mur z rozp�du.
Ale ja
ostrzeg�am ci� ju� na samym pocz�tku: musisz troch� przyhamowa�. Co dobre by�o w
Meksyku, tutaj mo�e by� do niczego. Powiedzia�am ci, �e pracuj�c ze mn�, musisz
stosowa�
si� do moich zasad. A ja nie lubi� dzia�a� na �rodku areny, lecz na uboczu, bez
rozg�osu.
Wol� przechytrzy� przeciwnika, ni� zwali� go z n�g. Szczeg�lnie wtedy, kiedy
chodzi o tak
wysok� stawk�.
- Rozumiem - powiedzia�a Aideen. - Wiem, �e to dla mnie nowa sytuacja, ale nie
jestem zupe�n� nowicjuszk�. Kiedy poznam regu�y, b�d� potrafi�a je stosowa�.
Martha odrobin� si� odpr�y�a.
- W porz�dku. - Spojrza�a, jak Aideen rzuca do kosza poszarpan� chusteczk�. -
Wszystko w porz�dku? Mo�e chcesz skorzysta� z jakiej� toalety?
- A czy potrzebuj�?
Martha cicho westchn�a.
- Raczej nie. - A po chwili doda�a: - Ci�gle nie mog� uwierzy�, �e to zrobi�a�.
- Wiem i naprawd� mi przykro. Co jeszcze mog� powiedzie�?
- Nic. Zupe�nie nic. Widzia�am ju� par� b�jek ulicznych, ale co� takiego
zobaczy�am
po raz pierwszy.
Martha nadal jeszcze kr�ci�a g�ow� z niedowierzaniem, kiedy skr�ci�y w kierunku
imponuj�cego Palacio de las Cortes, gdzie bardzo nieoficjalnie i nader sekretnie
mia�y si�
spotka� z deputowanym Serradorem. �w weteran polityki hiszpa�skiej w poufnej
rozmowie
poinformowa� ambasadora Barr�ego Neville�a o nieustannie rosn�cych napi�cia
mi�dzy
ubogimi Andaluzyjczykami na po�udniu oraz bogatymi i wp�ywowymi Kastylijczykami
z
Hiszpanii p�nocnej i �rodkowej. Rz�d na gwa�t potrzebowa� informacji. Po
pierwsze, o tym,
co jest �r�d�em owej eskalacji konflikt�w, po drugie - czy uczestnicz� w tym te�
Katalo�czycy, Galicjanie, Baskowie i cz�onkowie innych grup etnicznych. Serrador
obawia�
si�, �e skoordynowana wroga akcja jednego ugrupowania rozerwa� mo�e na strz�py
delikatn�
tkanin� �ycia Hiszpanii. Przed sze��dziesi�ciu laty wojna domowa, w kt�rej
arystokracja,
wojsko i ko�ci� katolicki star�y si� z komunistami i si�ami anarchistycznymi,
omal
doszcz�tnie nie rozbi�a kraju. Dzisiaj z pomoc� ruszyliby etniczni sojusznicy z
Francji,
Maroka, Portugalii i innych s�siaduj�cych pa�stw. Zamieszki os�abi�yby
po�udniow� flank�
NATO, co mog�oby si� okaza� katastrofalne, szczeg�lnie w sytuacji, gdy
organizacja
zamierza�a powi�kszy� si� o kraje Europy Wschodniej.
Ambasador Neville przedstawi� problem Departamentowi Stanu. Sekretarz Av Licoln
ze spraw� zapozna� swego zast�pc�, Carol Lanning, specjalistk� od spraw
hiszpa�skich.
Oboje zgodnie uznali, �e departament nie mo�e oficjalnie ingerowa� w sytuacji
tak
nieklarownej, dopiero si� kszta�tuj�cej, gdyby bowiem co� si� nie powiod�o i
ujawniono ich
uczestnictwo, Stany Zjednoczone w �aden spos�b nie mog�yby ju� wp�yn�� na
przywr�cenie
pokoju. Dlatego Landing pierwszy kontakt kaza�a nawi�za� Mackall, by sprawdzi�,
w jaki
spos�b USA mog�yby przyczyni� si� do za�egnania potencjalnego kryzysu. Powia�
ch�odny
wiatr i Martha zapi�a suwak kurtki.
- Nigdy nie b�dzie za du�o powtarzania, �e Madryt to nie Mexico City. Zabrak�o
czasu, �eby ten temat rozwin�� na odprawach w Centrum. Ludzie w Hiszpanii s� jak
wsz�dzie na �wiecie, ale jedna rzecz jest wa�na dla nich wszystkich: honor.
Oczywi�cie, s�
tak�e i tutaj osoby niehonorowe, pod�e, podst�pne, ale ka�de spo�ecze�stwo ma
swoich
wyrzutk�w. Jest tak�e prawd�, �e ich normy nie zawsze tworz� sp�jny system i nie
wszystkie
s� humanitarne. Z pewno�ci� inaczej pojmuj� honor politycy, a inaczej mordercy,
ale ka�dy
trzyma si� regu� swojego zawodu.
- Rozumiem - prychn�a Aideen. - Ci trzej faceci, kt�rzy zaofiarowali si�, �e
nas
oprowadz� po mie�cie, a ledwie tylko wysz�y�my z hotelu, jeden zaraz z�apa� mnie
za
po�ladki i ani my�la� pu�ci�, po prostu dzia�ali zgodnie z kodeksem honorowym
gwa�cicieli,
tak?
- Nie, dzia�ali zgodnie z kodeksem ulicznych naci�gaczy.
Aideen zmru�y�a oczy.
- Przepraszam?
- Nie zrobiliby nam �adnej krzywdy - wyja�ni�a Martha - gdy� to oznacza�oby
z�amanie regu�. A zgodnie z nimi maj� nachalnie narzuca� si� kobiecie i nie
dawa� jej
spokoju, a� si� wykupi. W�a�nie mia�am im zap�aci�, kiedy ty wkroczy�a� do
akcji.
- Zap�aci�?
Martha pokiwa�a g�ow�.
- Tak to si� tutaj za�atwia. Co si� tyczy policjant�w, o kt�rych wspomnia�a�, to
wielu
otrzymuje �ap�wki od naci�gaczy za to, �ebym im nie przeszkadzali. Tak,
kochanie,
dyplomacja to mi�dzy innymi trzymanie si� regu� gry - nawet wtedy, kiedy wydaj�
ci si�
obrzydliwe.
- A kiedy nie znasz tych zasad? Ja, na przyk�ad, nie zna�am. - Aideen �ciszy�a
g�os. -
Ba�am si�, �e okradn� nas z torebek, i koniec z nasz� legend�.
- Gdyby�my wyl�dowa�y w areszcie, legenda jeszcze szybciej by si� rozlecia�a -
zapewni�a Martha. Wzi�a Aideen pod rami� i odci�gn�a na bok chodnika. - Rzecz
polega na
tym, �e w ko�cu kto� by nam powiedzia�, jak si� od nich uwolni�. Zawsze tak si�
dzieje. Na
tym w�a�nie polega owa gra, a ja dawno ju� przekona�am si�, jak wa�na jest
wiedza o tym,
jakie regu�y obowi�zuj� w jakim kraju. Zacz�am prac� w dyplomacji na pocz�tku
lat
siedemdziesi�tych, a codzienna jazda na si�dme pi�tro Departamentu Stanu
wprawia�a mnie
w niebywa�e podniecenie. Tak, to na si�dmym pi�trze odwala�o si� ca�� prawdziw�,
ci�k�
prac�. Ale dopiero potem zrozumia�am, dlaczego tam si� znalaz�am. Wcale nie z
racji moich
talent�w, jak naiwnie my�la�am. Chodzi�o o to, �ebym to ja prowadzi�a rozmowy z
przyw�dcami Republiki Po�udniowej Afryki, kiedy ci�gle obowi�zywa� tam
apartheid.
Poprzez moj� osob�, Departament oznajmia� im: Je�li chcecie prowadzi� jakie�
interesy ze
Stanami Zjednoczonymi, musicie czarnych traktowa� na r�wni z bia�ymi�. - Martha
prychn�a. - Wiesz, jak si� czu�am?
Aideen dosz�a do wniosku, �e nie do ko�ca potrafi to sobie wyobrazi�.
- Powiem ci jedno - ci�gn�a Mackall - poklepanie po pupie to w por�wnaniu z
tamtym ma�e piwo. Tak czy siak, zrobi�am to, czego od mnie oczekiwano, a
zrobi�am dlatego,
�e bardzo szybko nauczy�am si� jednej rzeczy. Je�li zaczynasz �ama� regu�y albo
nagina� je
do swoich upodoba�, nawet si� nie zorientujesz, jak wejdzie ci to w nawyk. A
wtedy robisz
si� leniwa, ust�pliwa, a z takiego dyplomaty nie ma �adnego po�ytku.
Aideen poczu�a nag�y wstyd. W wieku trzydziestu czterech lat musia�a przyzna�,
�e
je�li chodzi o znajomo�� dyplomacji nie mog�a si� r�wna� ze swoj� starsz� o
pi�tna�cie lat
zwierzchniczk�. Pociechy szuka� mog�a jedynie w tym, �e ma�o kto m�g� si�
r�wna�. Martha
Mackall swobodnie porusza�a si� we wp�ywowych politycznych kr�gach Europy i
Azji, co w
jakiej� cz�ci zawdzi�cza�a licznym podr�om, kt�re odbywa�a u boku ojca,
popularnego w
latach sze��dziesi�tych piosenkarza soul, kt�ry z pasj� te� dzia�a� na rzecz
praw cz�owieka.
Pr�cz tego z wyr�nieniem sko�czy�a ekonomi� ma MIT i pozostawa�a w bliskich
kontaktach
z najwi�kszymi bankierami �wiata, utrzymuj�c te� bardzo dobre stosunki na
Wzg�rzu
Kapitoli�skim. Bano si� jej, ale i szanowano. Aideen za� musia�a przyzna�, �e
tak�e w tym
przypadku mia�a racj�.
Martha spojrza�a na zegarek.
- Chod�my. Zosta�o ju� tylko pi�� minut.
Aideen przytakn�a. By�a z�a na siebie i pe�na pretensji, jak zawsze kiedy co�
zawali�a.
Niewiele mia�a okazji do wpadki przez cztery lata sp�dzone w wywiadzie
Departamentu
Obrony w Fort Mead. Wykonywa�a prac� w�a�ciwie urz�dnicz�, przekazuj�c pieni�dze
oraz
tajne informacje agentom krajowym i zagranicznym. Pod koniec tego okresu zaj�a
si�
wywiadem elektronicznym, a wyniki przekazywa�a do Pentagonu, poniewa� jednak
wi�kszo�� roboty wykonywa�y satelity i komputery, dla rozszerzenia wiedzy
ucz�szcza�a te�
na kursy d�ugofalowej strategii wywiadowczej i specjalnych technik operacyjnych.
Niewiele
mog�a te� sknoci� potem, kiedy przeniesiono j� do ambasady USA w Meksyku.
Najcz�ciej
zajmowa�a si� elektronicznym �ledzeniem szlak�w, kt�rymi narkotyki rozchodzi�y
si� po
armii meksyka�skiej, czasami jednak przydzielano jej zadania operacyjne. Jednym
z
najwa�niejszych efekt�w trzech lat sp�dzonych w Meksyku by�o nabycie
umiej�tno�ci, kt�re
okaza�y si� takie skuteczne tego popo�udnia, a zarazem tak zdegustowa�y Marth� i
pasa�er�w
autobusu. Kiedy pewnej nocy paru bandzior�w z kartelu narkotykowego napad�o na
ni� i
przyjaci�k�, Ane Rivera, pracowniczk� biura meksyka�skiego prokuratora
generalnego,
Aideen odkry�a, �e najlepszym sposobem na napastnik�w wcale nie jest gwizdek,
n�, czy
pr�ba kopni�cia w genitalia. Zawsze jednak nale�a�o mie� przy sobie wilgotne
chusteczki. To
ich u�y�a Ana, aby wytrze� potem r�ce, kt�re pos�u�y�y do ci�ni�cia mierda de
perro.
Ana schyli�a si� i zgarn�a z ziemi troch� psich odchod�w, po czym cisn�a nimi
w
prze�ladowc�w, nast�pnie rozmaza�a je na swych d�oniach, �eby by� pewna, i� nikt
nie
b�dzie chcia� narazi� si� na ich dotyk. Jak wyja�ni�a, nie zdarzy�o si� jeszcze,
�eby kto� mia�
jeszcze ochot� na atak. W ka�dym razie ta natychmiast odesz�a madryckich
�ulicznych
naci�gaczy�.
Martha i Aideen w milczeniu wesz�y pod bia�� kolumnad� Palacio de las Cortes.
Wzniesiony w 1842 roku pa�ac by� siedzib� Congreso de los Dipudados. By�a to
jedna z izb
hiszpa�skiego parlamentu, drug� stanowi� Senado, Senat. Reflektory o�wietla�y
dwa ogromne
br�zowe lwy. Ka�dy z nich opiera� �ap� na kuli armatniej. Pos�gi odlano z broni
odebranej
wrogom Hiszpanii. Po kamiennych schodach podesz�y pod wielkie metalowe drzwi,
u�ywane
tylko przy oficjalnych okazjach. Na lewo od g��wnego wej�cia ci�gn�� si� wysoki
�elazny
p�ot z ostrymi szpikulcami na szczycie, a za nim umieszczona by�a ma�a wartownia
z
kuloodpornymi szybami. To t�dy pos�owie dostawali si� do gmachu parlamentu.
Nie odzywa�y si� do siebie, a chocia� Aideen bardzo kr�tko pracowa�a w Centrum,
potrafi�a ju� odgadn��, w jakim nastroju jest teraz jej prze�o�ona: raz jeszcze
przypomina�a
sobie to wszystko, co mia�a powiedzie� Serradorowi. Aideen znalaz�a si� w roli
asystentki z
uwagi na swe do�wiadczenia z meksyka�skimi rebeliantami, a tak�e z racji
znajomo�ci
hiszpa�skiego, co pozwala�o unikn�� j�zykowych nieporozumie�.
Gdyby tylko mia�a wi�cej czasu na przygotowanie, my�la�a Aideen, podczas gdy
powoli zbli�a�y si� do wartowni, niczym turystki z zapa�em robi�c zdj�cia.
Centrum ledwie
zd��y�o odetchn�� po zawierusze zwi�zanej z odbijaniem zak�adnik�w w dolinie
Bekaa,
kiedy z ambasady w Madrycie nadesz�o kolejne zadanie. Przekazane tak dyskretnie,
�e
wiedzieli o nim jedynie senor Serrador, ambasador Neville, prezydent Michael
Lawrence,
jego najbli�si wsp�pracownicy oraz szefowie Centrum. A ci dochowaj� tajemnicy.
Je�li
Serrador mia� racj�, chodzi�o o �ycie dziesi�tk�w tysi�cy ludzi.
Gdzie� z daleka nadp�yn�� d�wi�k ko�cielnych dzwon�w. Tutaj, w Hiszpanii,
wydawa� si� on Aideen bardziej nabo�ny ni� Waszyngtonie. Policzy�a uderzenia.
Sz�sta.
Znalaz�y si� przy wartowni.
- Nostros aqui para un viaje todo comprendido - powiedzia�a Aideen do okienka w
szybie. �Chcia�yby�my wszystko zwiedzi�. I doda�a, �e znajomy za�atwi� im
pozwolenie na
wej�cie do budynku.
M�ody wartownik spyta� o nazwiska.
- Senorita Tembl�n y Senorita Serafico - odpowiedzia�a Aideen. Zanim opu�ci�y
Waszyngton, Aideen uzgodni�a te nazwiska z biurem Serradora. Na nie mia�y
wystawione
bilety lotnicze i zrobione rezerwacje w hotelu.
Wartownik pochyli� si� nad list� na pulpicie. Za ogrodzeniem wida� by�o
dziedziniec,
a dalej ciemniej�ce powoli niebo. W rogu dziedzi�ca sta� ma�y murowany budynek,
gdzie
mie�ci�y si� siedziby s�u�b rz�dowych. Za nim wznosi�a si� przeszklona budowla,
siedziba
biur poselskich. Ta imponuj�ca ca�o�� kaza�a Aideen pomy�le� o tym, jak dalek�
drog�
przeby�a Hiszpania od 1975 roku, kiedy umar� El Caudillo, Francisco Franco.
Teraz by�a to
monarchia konstytucyjna, w kt�rej rz�dy sprawowa� premier, a monarsze
przys�ugiwa�a rola
w�a�ciwie tytularna. Sam budynek Palacio de las Cortes wiele m�wi� o burzliwej
historii
Hiszpanii. W suficie izby obrad wci�� widnia�y dziury od kul, naocznie
przypominaj�c o
prawicowym zamachu stanu z 1981 roku. W pa�acu rozegra�o si� znacznie wi�cej
burzliwych
wydarze�, jak na przyk�ad w 1874 roku, kiedy prezydent Emilio Catelar otrzyma�
wotum
nieufno�ci, a �o�nierze zacz�li strzela� na korytarzach.
Przez wi�kszo�� XX wieku Hiszpania zmaga�a si� g��wnie z w�asnymi problemami, a
podczas II wojny �wiatowej zachowa�a neutralno��. Dlatego te� i �wiat niewiele
po�wi�ca� jej
uwagi. Kiedy jednak Aideen studiowa�a j�zyki w koled�u, nauczyciel
hiszpa�skiego, senor
Armesto, powiedzia� kiedy�, �e Hiszpanie s� o krok od katastrofy.
Gdzie trzech Hiszpan�w, m�wi�, tam cztery opinie. A w im wi�kszym stopniu w
�wiatowych sprawach rol� odgrywa niecierpliwo�� i gniew, tym g�o�niej i
zapalczywiej b�d�
wyg�aszane te opinie.
I mia� racj�. Ruchy narodowo�ciowe sta�y si� wielk� si�� polityczn�, poczynaj�c
od
rozpadu ZSRR i Jugos�awii, a na secesjonizmie Quebecu w Kanadzie i ruchach
etnocentrycznych w USA ko�cz�c. Hiszpania nie pozosta�a w tym odosobniona. Je�li
Serrador mia� racj� - a potwierdza�y to analizy Departamentu Stanu - czeka�a j�
pr�ba
najtrudniejsza w przeci�gu ostatniego tysi�clecia. Szef wywiadu Centrum, Bob
Herbert,
skwitowa� to s�owami: - Je�li sprawdzi si� pesymistyczny scenariusz, to wojna
domowa
b�dzie si� wydawa� b�jk� na rogu ulicy.
Wartownik wyprostowa� si�.
- Un momento.
Si�gn�� po czerwon� s�uchawk� na tylnej �cianie. Wystuka� numer i odkaszln��.
Podczas kiedy rozmawia�, Aideen zerkn�a za siebie. Szeroka ulica by�a
zape�niona
samochodami, by�a la hora de aplastir, �godzina �cisku�, jak to tutaj nazywano.
W
zapadaj�cym zmierzchu l�ni�y �wiat�a wolno przemieszczaj�cych si� woz�w.
Sylwetki
przechodni�w gasi�y je i zapala�y. Niekiedy pojawia� si� b�ysk flesza
uruchomionego przez
kt�rego� z turyst�w.
Aideen mru�y�a w�a�nie oczy po jednym z takich b�ysk�w, kiedy stoj�cy na rogu
m�ody cz�owiek wsun�� aparat do kieszeni d�insowej kurtki i ruszy� w kierunku
wartowni.
Nie widzia�a wyra�nie jego twarzy pod daszkiem czapki baseballowej, czu�a
jednak, �e
spogl�da na ni�.
Uliczny naci�gacz udaj�cy turyst�? - pomy�la�a z irytacj�, patrz�c, jak zbli�a
si� w ich
kierunku. Zacz�a si� odwraca�, aby za�atwienie ca�ej sprawy zostawi� Marcie,
ale w tej
samej chwili dostrzeg�a, i� za plecami m�czyzny hamuje czarny samoch�d. Aideen
znieruchomia�a, a za to ca�y �wiat jakby si� zakr�ci�. Nieznajomy wydoby� z
kurtki co�, co
wygl�da�a jak pistolet. Na u�amek sekundy sparali�owa�o j� zaskoczenie, ale
natychmiast da�y
o sobie zna� lata treningu.
- Fusilar! - krzykn�a. - Strzelec!
Martha obejrza�a si�, a w tej samej chwili bro� trysn�a p�omieniami. Martha
polecia�a
na szyb�, odbi�a si� od niej i run�a na chodnik, podczas gdy Aideen rzuci�a si�
w
przeciwnym kierunku. My�la�a tylko o tym, jak odci�gn�� uwag� bandyty od
towarzyszki.
Lecia�a jeszcze na ziemi�, gdy mijaj�cy j� m�ody listonosz zatrzyma� si�
zdumiony i zosta�
trafiony w udo. Noga ugi�a si�, a w nast�pnej chwili drugi pocisk ugodzi� go w
bok.
M�czyzna okr�ci� si� i pad� na twarz, wtulona za� w trotuar Aideen natychmiast
podsun�a
si�, aby wykorzysta� jego cia�o jako zas�on�. Krew chlusta�a Hiszpanowi z rany;
dziewczyna
usi�owa�a zatamowa� j� d�oni�.
Nie s�ycha� by�o dalszych strza��w, ostro�nie wi�c unios�a g�ow� i zobaczy�a, �e
czarny samoch�d rusza. Z daleka dolatywa�y okrzyki; Aideen powoli unios�a si�,
nie
odrywaj�c r�ki od krwawi�cego cia�a listonosza.
- Ayuda! - krzykn�a w kierunku stra�nika szarpi�cego si� z bram�. - Pomocy!
Tamten wreszcie otworzy� wej�cie i rzuci� si� w jej kierunku. Kaza�a mu mocno
przyciska� ran�, a kiedy zrobi� to, wyprostowa�a si� i spojrza�a w kierunku
wartowni. Stra�nik
w jej wn�trzu krzycza� co� do telefonu. Po drugiej stronie ulicy robi�o si� ju�
zbiegowisko, ale
po tej pozosta�a tylko Aideen, listonosz, stra�nik - i Martha.
W �wiat�ach zwalniaj�cych i zatrzymuj�cych si� samochod�w wida� by�o, jak le�y
twarz� do ziemi, a wok� jej cia�a coraz bardziej powi�ksza si� ka�u�a krwi.
Aideen
po�piesznie ukl�k�a przy Marcie. Pi�kna, ciemna twarz by�a nieruchoma.
- Martha? - mi�kko powiedzia�a Aideen.
Nie by�o odpowiedzi; za sob� poczu�a obecno�� jakich� ludzi.
- Martha? - powt�rzy�a g�o�niej.
Mackall nie poruszy�a si�. Rozleg� si� tupot n�g na dziedzi�cu, potem jaki�
g�os, kt�ry
kaza� gapiom odsun�� si�. Aideen s�ysza�a to niewyra�nie, ci�gle jeszcze
og�uszona hukiem
wystrza��w. Nie�mia�o koniuszkami palc�w dotkn�a policzka Marthy, a nast�pnie
palec
wskazuj�cy podsun�a pod nos. Nie wyczu�a oddechu.
- O, Bo�e - mrukn�a z rozpacz�. Cofn�a r�k� i podnios�a si� z kl�czek.
Przykucni�ta
wpatrywa�a si� w nieruchome cia�o. D�wi�ki stawa�y si� g�o�niejsze i
wyra�niejsze. Ca�y
�wiat powraca� do normalnego rytmu.
Pi�tna�cie minut temu przeklina�a w duchu t� kobiet�, chcia�a, �eby tamta
wreszcie
przesta�a si� wym�drza�, by�a w�ciek�a z powodu jej namolno�ci, a teraz tamte
chwile nagle
zda�y si� tak cenne i wa�ne. Czy Martha Mackall mia�a wtedy racj�, czy nie, czy
s�usznie
karci�a sw� podw�adn�, czy te� tylko si� jej czepia�a - w ka�dym razie �y�a. A
teraz wszystko
dla niej si� sko�czy�o.
Z otwartej na o�cie� bramy wybiegali stra�nicy; Aideen lekko dotkn�a g�stych
czarnych w�os�w Marthy.
- Przepraszam - szepn�a i mocno zacisn�a powieki. - Bardzo, bardzo
przepraszam.
R�ce i nogi mia�a jak z o�owiu, a dusz� przepe�nia�y wstyd i gorycz, �e odruchy,
kt�re
tak skutecznie zadzia�a�y wobec ulicznych natr�t�w, tutaj kompletnie zawiod�y.
Teoretycznie
wiedzia�a, �e nie mo�e mie� do siebie pretensji. Pierwszego tygodnia po
przyj�ciu do
Centrum ona i dw�jka innych nowo zatrudnionych odby�a szkolenie z psycholog Liz
Gordon,
kt�ra ostrzega�a, �e pierwszy kontakt z nieoczekiwanie pojawiaj�c� si� broni�
mo�e by�
wielkim szokiem. Kiedy znienacka kto� kieruje na nas pistolet lub n�, zostajemy
wyrwani ze
z�udzenia, �e wykonuj�c najnormalniejsze czynno�ci - na przyk�ad, id�c dobrze
znan� ulic� -
jeste�my niewidzialni. Liza wyja�ni�a, �e w takiej chwili nast�puje gwa�towne
zak��cenie
ci�nienia krwi, elastyczno�ci mi�ni i trzeba u�amka sekundy, aby instynkt
samozachowawczy
przywr�ci� sprawno�� motoryczn�. Napastnik liczy na chwilowy parali� ofiary,
powiedzia�a
Liz.
Tyle �e teoretyczna wiedza niewiele pomaga�a. Ju� teraz Aideen zaczyna�a
odczuwa�
wyrzuty sumienia; gdyby poruszy�a si� odrobin� szybciej, gdyby by�a troch� dalej
wysuni�ta
do przodu - by� mo�e Martha �y�aby.
Jak ja sobie z tym poradz�, pomy�la�a z rozpacz�, a do oczu cisn�y si� �zy.
Pami�ta�a
dzie�, kiedy swego owdowia�ego ojca znalaz�a p�acz�cego przy kuchennym stole,
gdy�
zwolniono go z fabryki obuwia w Bostonie, gdzie pracowa� od dziecka. Stara�a si�
nawi�za�
wtedy z nim kontakt, rozmawia�, ale on coraz cz�ciej si�ga� po whisky. Nied�ugo
potem
wyjecha�a do koled�u z poczuciem, �e zawiod�a ojca. Podobne wra�enie kl�ski
dotkn�o j�
wtedy, gdy jej najwi�ksza mi�o��, kolega z koled�u zacz�� u�miecha� si� do
dziewczyny ze
starszego roku, tydzie� p�niej rzucaj�c dla niej Aideen. Po uko�czeniu studi�w
wst�pi�a do
Armii. Nie uczestniczy�a nawet w uroczystym wr�czaniu dyplom�w, gdy� ba�a si�,
jak
zniesie widok obiektu swej nieszcz�liwej mi�o�ci.
A teraz zawiod�a Marth�. Ca�e cia�o zatrz�s�o si� w szlochu.
M�ody sier�ant stra�y pa�acowej z elegancko przystrzy�onym w�sikiem delikatnie
uj��
j� za ramiona, podni�s� i podtrzyma�.
- Dobrze pani si� czuje? - spyta� po angielsku.
Skin�a g�ow�, z trudem powstrzymuj�c p�acz.
- Tak, nic mi si� nie sta�o.
- Czy wezwa� do pani lekarza?
Pokr�ci�a g�ow�.
- Jest pani tego pewna, senorita?
Wzi�a g��boki oddech. Za wszelk� cen� musia�a si� opanowa�, trzeba b�dzie
przekaza� wiadomo�� do Centrum za po�rednictwem ��cznika FBI, Darrella
McCaskeya.
Zosta� w hotelu, gdy� mia� um�wione spotkanie z koleg� z Interpolu. A poza tym
musia�a
przecie� zobaczy� si� z Serradorem. Je�li strzelanina mia�a nie dopu�ci� do tego
spotkania, to
Aideen z pewno�ci� nie mo�e pozwoli� na to, �eby te oczekiwania si� spe�ni�y.
- Zaraz ju� b�dzie w porz�dku - zapewni�a. - Czy... czy z�apali�cie tego, kto to
zrobi�?
Kto to taki?
- Nie, senorita - pad�a odpowied�. - B�dziemy musieli sprawdzi�, co
zarejestrowa�y
kamery. A na razie, czy czuje si� pani na tyle dobrze, aby odpowiedzie� na kilka
pyta�?
- Tak, oczywi�cie - odpowiedzia�a, aczkolwiek w g�osie jej brzmia�o wahanie.
Pozosta�o przecie� jeszcze zadanie, kt�re sprawi�o, �e w og�le tu si� znalaz�a,
a ona na
dodatek nie wiedzia�a, ile wolno jej powiedzie�. - Ale... por favor?
- Si?
- Mia�y�my tutaj spotka� si� z kim�. Chcia�abym zobaczy� si� z t� osob�
najszybciej
jak to b�dzie mo�liwe.
- Dopilnuj� tego.
- Musz� tak�e przekaza� wiadomo�� do hotelu �Princesa Plaza� - doda�a Aideen.
- Tak�e i tym si� zajm� - obieca� sier�ant. - Inspektor Fernandez, kt�ry
poprowadzi
dochodzenie, zjawi si� tutaj lada chwila. Im p�niej ono si� zacznie, tym
mniejsze szanse na
z�apanie sprawc�w.
- Oczywi�cie, rozumiem. Najpierw porozmawiam z inspektorem, a potem z naszym
przewodnikiem. Czy jest tu telefon, z kt�rego mog�abym skorzysta�?
- Za chwileczk�. A potem sam skontaktuj� si� z osob�, kt�ra na pani� tutaj
czeka.
Aideen podzi�kowa�a, ale kiedy sier�ant odwr�ci� si�, aby odej��, nagle poczu�a,
jak
uginaj� si� pod ni� nogi.
- Jest pani pewna, �e nie potrzebuje pomocy lekarskiej? - spyta�. - Lekarz jest
tutaj w
budynku.
- Gracias, no - odpowiedzia�a i u�miechn�a si� przepraszaj�co, czuj�c, �e
wracaj� jej
si�y. Nie, bandyta nie b�dzie m�g� zaliczy� jej do swych ofiar.
Sier�ant kiwn�� g�ow� i poprowadzi� Aideen w kierunku bramy. Ko�o nich przemkn��
lekarz dy�uruj�cy w parlamencie, a po chwili us�ysza�a syren� karetki. Odwr�ci�a
si� i
zobaczy�a, �e ambulans zatrzymuje si� dok�adnie w miejscu, gdzie zahamowa�
czarny
samoch�d zamachowc�w. Podczas kiedy sanitariusze wydobywali nosze, lekarz
podni�s� si�
od cia�a Marthy i powiedzia� co� do stra�nika, kt�ry podbieg� do le��cego
nieopodal
listonosza. Rozpi�� mu mundur na piersiach i natychmiast zacz�� przywo�ywa�
medyka.
Aideen patrzy�a, jak jeden z sanitariuszy zakrywa twarz Marthy.
Popatrzy�a w niebo. A wi�c to koniec. Wystarczy�o kilka sekund, �eby ca�a wiedza
Marthy Mackall, wszystkie jej plany, nadzieje i obawy urwa�y si� jak uci�te
no�em.
Sko�czy�y si� na zawsze.
Znowu musia�a prze�yka� �zy, kiedy sier�ant prowadzi� j� bogato zdobionym
korytarzem do ma�ego gabinetu o �cianach wy�o�onych ciemn� boazeri�. Usiad�a na
wygodnej kozetce przy drzwiach. Kolana i �okcie bola�y j� od uderzenia o
chodnik, nadal nie
mog�a uwierzy� w to, co si� wydarzy�o. Powoli jednak mija� szok i powraca�a
energia.
Wiedzia�a, �e ma oparcie w Darrellu, generale Rodgersie, dyrektorze Paulu
Hoodzie i ca�ej
reszcie personelu Centrum. W tej chwili zdana jest tylko na siebie, ale to nie
potrwa d�ugo.
- Mo�e pani skorzysta� z tego telefonu - powiedzia� sier�ant, wskazuj�c na
starodawny
aparat. - Wyj�cie na miasto przez zero.
- Dzi�kuj�.
- Pod drzwiami ustawi� stra�nika, �eby nikt pani nie niepokoi�. A potem poszukam
waszego przewodnika.
Aideen raz jeszcze podzi�kowa�a. Za sier�antem zamkn�y si� drzwi. W pokoju by�o
cicho, je�li nie liczy� szumu wentylatora i przyg�uszonych odg�os�w ulicy.
�ycia, kt�re
toczy�o si� dalej.
Z kolejnym g��bokim westchnieniem Aideen wydoby�a notatnik i spojrza�a na numer
umieszczony na samym dole. Nie mog�a uwierzy�, �e Marta naprawd� nie �yje.
Ci�gle mia�a
w oczach jej irytacj�, gniewny grymas, czu�a zapach jej perfum. W uszach nadal
brzmia�y
s�owa: �Wiesz, o jak� stawk� toczy si� gra?�.
Z trudem prze�kn�a �lin� i wykr�ci�a numer hotelu; poprosi�a o po��czenie z
pokojem
Darrella McCaskeya. Na mikrofon na�o�y�a ma�y zag�uszacz, kt�ry sprawi, �e kto�,
kto
chcia�by pods�ucha� rozmow�, us�yszy tylko trzaski i szumy. Po przej�ciu przez
filtr po
stronie Darrella, jej g�os b�dzie znowu czysty i wyra�ny.
Tak, wiedzia�a o jak� stawk� toczy si� gra: chodzi�o o los Hiszpanii, Europy,
mo�e
nawet ca�ego �wiata. A jakkolwiek mia�y potoczy� si� sprawy, nie chcia�a zawie��
po raz
kolejny.
2
Poniedzia�ek, 12.12 - Waszyngton
Kiedy znajdowali si� w sztabie Centrum w bazie Si� Powietrznych Andrews, w
Marylandzie, czy te� w bazie Iglicy, kt�ra mie�ci�a si� w Akademii FBI w
Quantico w stanie
Wirginia, tych czterdziestopi�cioletnich m�czyzn dzieli�a r�nica stanowisk i
stopni.
Michael Bernard Rodgers by� genera�em i zast�pc� dyrektora Centrum, pu�kownik
Brett
August dowodzi� nale��cym do Centrum oddzia�em szybkiego reagowania.
Tutaj jednak, w �Ma Ma Buddha�, ma�ej restauracyjce w waszyngto�skim Chinatown
nie by�o ani prze�o�onego, ani podw�adnego, byli natomiast dwaj bliscy
przyjaciele, kt�rzy
urodzili si� w tym samym szpitalu �w. Franciszka w Harford w stanie Connecticut,
chodzili
do tego samego przedszkola i wsp�lnie pasjonowali si� budow� modeli samolot�w.
Potem
przez pi�� lat grali w tej samej dru�ynie m�odzie�owej ligi baseballa, robili
s�odkie oczy do
tej samej lokalnej kr�lowej pi�kno�ci, Lauretty DelGuercio, i przez cztery lata
grali na
tr�bkach w jednej kapeli: Housatonic Valley Marching Band. Na nast�pne dwana�cie
lat ich
drogi rozdzieli�y si�, gdy� s�u�yli w Wietnamie w innych rodzajach wojsk:
Rodgers w Si�ach
Specjalnych Armii, August w wywiadzie Si� Powietrznych. Rodgers odby� dwie tury
w Azji
Po�udniowo-Wschodniej, a potem zosta� skierowany do Fort Bragg w Karolinie
P�nocnej,
aby pu�kownikowi Charliemu Beckwithowi pomaga� szkoli� elitarne oddzia�y wojsk
l�dowych Delta. Pozostawa� tam a� do wojny w Zatoce Perskiej, podczas kt�rej
dowodzi�
brygad� zmechanizowan� z tak pattonowskim wigorem, �e znalaz� si� pod samym
Bagdadem,
gdy reszta si� Sprzymierzonych zajmowa�a dopiero po�udniowy Irak.
Tak�e August zaliczy� drug� tur� w Wietnamie, a w ci�gu nieca�ych dw�ch lat
odby�
osiemdziesi�t siedem lot�w szpiegowskich na F-4, a� zosta� zestrzelony nad Hue.
Rok sp�dzi�
w obozie jenieckim, potem jednak uciek� i uda�o mu si� przedosta� na Po�udnie.
Odzyskawszy si�y w Niemczech, powr�ci� do Wietnamu, gdzie za�o�y� siatk�
szpiegowsk�,
kt�rej celem by�o odnalezienie je�c�w wojennych, a kt�ra funkcjonowa�a jeszcze
rok po
wycofaniu si� Stan�w Zjednoczonych. Na �yczenie Pentagonu nast�pne trzy lata
up�yn�y
Augustowi na Filipinach; doradza� prezydentowi Marcosowi, jak zwalcza�
secesjonist�w
Moro. August nie znosi� Marcosa i jego dyktatorskiej polityki, ale rz�d
ameryka�ski go
popiera�, a rozkaz by� rozkazem. Odrobin� zat�skniwszy za prac� przy biurku, po
upadku
Marcosa przez pewien czas z ramienia Si� Powietrznych zajmowa� si� w NASA
problemem
zabezpieczania satelit�w szpiegowskich, aby nast�pnie znale�� si� w Centrum jako
specjalista
od antyterroryzmu. Kiedy dow�dca Iglicy, podpu�kownik W. Charles Squires, zgin��
podczas
operacji przeprowadzanej w Rosji, Rodgers bez chwili namys�u zaproponowa�
Augustowi
obj�cie tej funkcji. Ten zgodzi� si� i przyjaciele ponownie stali si�
nieroz��czni.
W �Ma Ma Buddha� znale�li si�, sp�dziwszy ca�y ranek na dyskusji nad stworzeniem
nowego, mi�dzynarodowego oddzia�u Iglicy. Po tym jak Falah Shibli z izraelskich
s�u�b
wywiadowczych w dolinie Bekaa pom�g� Iglicy odbi� z r�k Kurd�w Centrum
Regionalne i
jego personel, Hood i Rodgers zacz�li przemy�liwa� nad stworzeniem oddzia�u
dowodzonego
przez Amerykan�w, ale z�o�onego z obcokrajowc�w, oddzia�u, kt�ry zawczasu
przemieszcza�by si� do miejsc, w kt�rych nabrzmiewa�y mi�dzynarodowe konflikty.
Rodgers
niewiele m�wi�, ale uwa�nie si� przys�uchiwa� naradzie, w kt�rej wzi�li udzia�
tak�e: szef
wywiadu Centrum, Bob Herbert, oraz jego odpowiednicy: z Marynarki, Donald Breen,
Armii,
Phil Prince, oraz Si� Powietrznych, Pete Robinson.
Rodgers wpatrywa� si� w potraw�, trzymaj�c pa�eczki w r�kach zastyg�ych obok
talerza. Pod szpakowatymi w�osami wida� by�o �ci�gni�t� twarz. Obaj w�a�nie
wr�cili z
Libanu. Gdy Rodgers wraz z grup� cywil�w i wojskowych odwiedzi� nowe Centrum
Regionalne, zostali wzi�ci do niewoli przez kurdyjskich ekstremist�w, kt�rzy nie
cofn�li si�
przed torturowaniem pojmanych. Dowodzona przez Augusta Iglica przedosta�a si�,
przy
pomocy druzyjskiego wywiadowcy, do doliny Bekaa i odbi�a uwi�zionych. W ten
spos�b
sko�czy�a si� nie tylko ich gehenna, ale uda�o si� te� zapobiec wojnie pomi�dzy
Turcj� i
Syri�. Genera� Rodgers w�asnor�cznie zastrzeli� przyw�dc� Kurd�w, a w drodze
powrotnej
potrzebna by�a ingerencja Augusta, aby broni nie skierowa� przeciw samemu sobie.
August nawija� makaron na widelec. Po tym, jak wyg�odnia�y przygl�da� si�
jedz�cym
wietnamskim stra�nikom, na zawsze straci� sympati� do pa�eczek. Nie spuszcza�
oczu z
przyjaciela. A� za dobrze wiedzia�, jakie mog� by� skutki uwi�zienia i tortur.
Nie s�dzi�, �eby
Mike szybko si� z tego otrz�sn��, zak�adaj�c, �e w og�le mu si� to uda.
Niekt�rzy ludzie
nigdy nie potrafili si� uwolni� od takich koszmar�w. Zdarza�o si�, �e gdy do
ko�ca
u�wiadomili sobie, jak bardzo poni�ono ich cz�owiecze�stwo - upokarzaj�c i
zmuszaj�c do
upokarzaj�cych czyn�w - wielu ludzi ju� na wolno�ci pope�nia�o samob�jstwo.
Bardzo
dobrze uj�a to Liz Gordon w artykule opublikowanym w �Amnesty International
Journal�.
Jeniec to osoba, kt�r� zmuszono do czo�gania. Nierzadko o wiele trudniej jest
powsta� i w tej
pozycji podj�� niewielkie nawet ryzyko, ni� pozosta� na ziemi i podda� si�.
August podni�s� do g�ry metalowy dzbanek.
- Napijesz si�?
Mike obr�ci� dwie fili�anki wierzchem do g�ry, Brett je nape�ni�, wsypa� do
swojej
p� torebeczki cukru, zamiesza� i upi� �yk. Przez ca�y czas wpatrywa� si� w
przyjaciela, kt�ry
nadal siedzia� ze spuszczonym wzrokiem.
- Mike?
- Mhm.
- To nie ma sensu.
Rodgers podni�s� oczy.
- Co? Wo�owina po kanto�sku?
By�o to tak nieoczekiwane, �e August parskn�� �miechem.
- Nie�le jak na pocz�tek. To pierwszy tw�j �art od kiedy...? Od matury?
- Co� ko�o tego - mrukn�� Mike i si�gn�� po herbat�, ale zatrzyma� fili�ank�
przy
wargach i zapatrzy� si� na zielonkawy p�yn. - Zdarzy�o si� potem jeszcze co�
zabawnego?
- Powiedzia�bym, �e sporo.
- Co niby?
- Par� weekend�w z przyjaci�mi. Kilka klub�w jazzowych w Nowym Orleanie,
Nowym Jorku, Chicago. Troch� �wietnych film�w. Nie tak ma�o mi�ych dam. Mia�e�
par�
fajnych chwil w �yciu.
Rodgers poruszy� si� i skrzywi� odrobin�. Oparzeniom, efektowi kurdyjskich
tortur,
daleko by�o do ca�kowitego wyleczenia, a przecie� i tak rany na psychice by�y
znacznie
dotkliwsze. To one w�a�nie sprawia�y, �e nie m�g� uda� si� na wygodn�
rekonwalescencj�.
- To wszystko rozrywki, Brett. Owszem, przyjemne, ale tylko rozrywki.
- A co w nich z�ego?
- Same w sobie nie s� z�e, natomiast niedobrze, kiedy staj� si� celem �ycia, a
nie tylko
nagrod� za prac�.
- Mhm.
- My�l�, �e to s�uszna odpowied�. Pytasz si�, co z�ego w rozrywkach? Stali�my
si�
spo�ecze�stwem, kt�re �yje od weekendu do weekendu, od wakacji do wakacji, byle
dalej od
odpowiedzialno�ci. Dumni jeste�my z tego, ile whisky mo�emy wypi�, ile kobiet
potrafimy
zwabi� do ��ka, ile mecz�w ulubionej dru�yny zaliczy�.
- Kiedy� istotnie nam si� to podoba�o - przyzna� August. - Szczeg�lnie kobiety.
- Nie wiem, mo�e to oznaka staro�ci, ale nie potrafi� �y� tak d�u�ej. Chc� robi�
co�
naprawd� wa�nego.
- Zawsze robi�e�, ale znajdowa�e� te� czas na to, �eby cieszy� si� �yciem.
- Chyba nie zdawa�em sobie sprawy z tego, co dzieje si� z tym krajem. Masz
wyra�nego, pot�nego wroga: komunizm. Wszystkie si�y po�wi�casz walce z nim. A�
nagle
wr�g znika, a ty zaczynasz rozgl�da� si� wok� siebie i widzisz, jak wiele
rzeczy si�
pozmienia�o przez ten czas, ile znikn�o. Warto�ci, pasja, wsp�czucie. Teraz
postanowi�em
wzi�� si� naprawd� do roboty i kopa� w ty�ki tych, kt�rzy tylko pozoruj� prac�.
- To bardzo s�usznie, tyle �e nie o tym teraz m�wimy, Mike. Lubisz muzyk�
powa�n�,
prawda?
- I co z tego?
- Nie pami�tam ju�, kto to powiedzia�, �e �ycie powinno by� jak symfonia
Beethovena. Partie g�o�ne, to nasze czyny publiczne, partie �agodne to prywatne
refleksje.
Ca�a sztuka w�a�nie na tym polega, �eby znale�� odpowiedni� r�wnowag�, i chyba
sporo
ludzi potrafi to zrobi�.
Rodgers pokr�ci� g�ow�.
- W to akurat nie bardzo chce mi si� wierzy�. Gdyby tak by�o istotnie, kraj
inaczej by
wygl�da�.
- Przetrwali�my dwie wojny �wiatowe, tak�e nuklearn� zimn� wojn�. Jak na stado
bestii, kt�re najlepiej by�oby zap�dzi� do klatki, ca�kiem nie�le. - August
poci�gn�� d�ugi �yk
herbaty. - Poza tym dajmy spok�j rozrywkom i weekendom. Wszystko zacz�o si� od
tego, �e
wreszcie za�artowa�e�, a ja si� z tego ucieszy�em. �miech nie jest �adn�
s�abo�ci�, pozwala,
�eby tylko jeden aspekt �ycia nie zaw�adn�� tob� bez reszty. Kiedy by�em go�ciem
Ho Szi
Mina, nie zwariowa�em mi�dzy innymi dzi�ki temu, �e przypomina�em sobie
wszystkie
kawa�y, jakie kiedykolwiek us�ysza�em. G�upie, m�dre, �wi�skie... wszystkie.
Pami�tasz ten:
�Ko�ciotrup wchodzi do baru: <<D�in z tonikiem i �cierk�>>�.
Rodgers si� nie za�mia�.
- No nie wiem, mo�e naprawd� robi si� �mieszny dopiero wtedy, kiedy ci�
przeci�gaj�
za r�ce przez bagno pe�ne pijawek. Mike, w takiej sytuacji mo�esz liczy� tylko
na siebie. Sam
musisz podnie�� si� z b�ota.
- Ty jako� potrafi�e� sobie z tym poradzi�. Ja robi� si� w�ciek�y,
zgorzknia�y...
- I gryziesz si� w sobie. Grasz tylko mocne kawa�ki, na ca�� orkiestr�. Tak nie
mo�na.
- Mo�na, nie mo�na, taki ju� jestem. I to mnie nap�dza. Daje mi impuls, �eby
naprawia� sieci, tam gdzie si� zerwa�y, i pozbywa� si� ludzi, kt�rzy s� temu
winni.
- No dobrze, a jak nie mo�esz naprawi� sieci, ani dopa�� �ajdak�w, to gdzie si�
roz�adowuj� te pasje?
- Nigdzie. Siedz� we mnie. Na Wschodzie m�wi�, �e to chi, wewn�trzna energia.
Czeka na nast�pn� rozgrywk�.
- Albo eksploduje. Bo przecie� musisz czasami czu�, �e ju� nie mie�ci si� w
tobie.
- Wtedy przychodzi czas na rozrywki. Fizyczny wysi�ek. �apiesz sztang�, grasz
par�
partyjek squasha, dzwonisz do znajomej. Je�li trzeba, spos�b si� zawsze
znajdzie. - Brett
skrzywi� si� z pow�tpiewaniem. - O, prosz�, teraz ty zdaje si� masz co� przeciw
rozrywkom.
Je�li chodzi o kobiety, mnie nie nabierzesz.
August podchwyci� temat, ucieszony, �e Rodgers zrobi� si� rozmowniejszy.
- Powiem ci jedno: po weekendzie z Barb Mathias powinienem wzi�� urlop.
- Co ty powiesz? - zachichota� Mike. - Podoba�e� jej si� ju� w podstaw�wce.
- No tak, ale teraz ma czterdzie�ci cztery lata i my�li jedynie o seksie i
stabilizacji. -
August w�o�y� k�s do ust, prze�kn�� i doda�: - Niestety, tylko jedn� z tych
rzeczy mog�
zapewni�.
Rodgers znowu skwitowa� uwag� u�miechem i w tej samej chwili odezwa� si� pager.
Pochyli� si�, aby na� spojrze�, a na twarzy pojawi� si� grymas b�lu, gdy banda�e
bole�nie go
ucisn�y.
- One s� tak zrobione, �eby �atwo zsuwa�y si� z paska - zauwa�y� August.
- Dzi�ki za informacj�. W�a�nie w ten spos�b straci�em poprzedni.
- Kto dzwoni?
- Bob Herbert. - Mike zdj�� serwetk� z kolan, podni�s� si� powoli i rzuci� j� na
fotel. -
Zadzwoni� z samochodu.
- Ja zostan� tutaj. Podobno w Waszyngtonie na ka�dego m�czyzn� przypadaj� trzy
kobiety. A nu� jedna z nich b�dzie zainteresowana twoim ry�em z grzybami honszi.
- Prosz� bardzo, niech si� cz�stuje - powiedzia� Rodgers i zacz�� si� przeciska�
mi�dzy stolikami do wyj�cia.
August sko�czy� swoje danie, dopi� herbat� i ponownie nape�ni� fili�ank�. S�czy�
�yk
za �ykiem, rozgl�daj�c si� po lokaliku. Wiedzia�, �e Mike�owi nie�atwo b�dzie
uwolni� si� od
ponurego nastroju. Z nich obu to Brett by� wi�kszym optymist�, aczkolwiek i on
nie znosi�
widoku pomnika weteran�w wietnamskich, nie m�g� ogl�da� film�w dokumentalnych o
tych
czasach, a nawet omija� wietnamskie restauracje. Bywa�y chwile i sytuacje, gdy
czu� skurcz w
do�ku, a r�ce zaciska�y si� w pi�ci. Nie poddawa� si� przygn�bieniu, nigdy do
ko�ca nie
traci� nadziei, ale nie by�o te� tak, �eby wszystko potrafi� wybaczy� i
zapomnie�. Z drugiej
jednak strony nie zapami�tywa� si� w z�o�ci i nienawi�ci jak Mike. Ale problem
zapewne
polega� na tym, �e nie tyle spo�ecze�stwo rozczarowa�o Rodgersa, ile on zawi�d�
si� na sobie.
A z tym nie tak �atwo sobie poradzi�.
Widz�c min� Rodgersa powracaj�cego do stolika, August wiedzia� ju�, �e wydarzy�o
si� co� niedobrego. Pomimo banda�y i b�lu szed� krokiem tak zdecydowanym, �e
klienci i
kelnerzy usuwali mu si� z drogi. August wypi� herbat�, rzuci� na blat banknot
dwudziestodolarowy i ruszy� na spotkanie przyjaciela. Wykona� jaki� lekcewa��cy
gest w
kierunku stolika w stylu: �Chod�, zabawimy si� gdzie indziej�, chwyci� Mike�a za
r�kaw i
poci�gn�� do wyj�cia. W Waszyngtonie zawsze mogli si� trafi� jacy� dziennikarze
czy obcy
agenci, kt�rzy bez w�tpienia zainteresowaliby si� zaaferowaniem dw�ch m�czyzn w
mundurach.
W jesiennym powietrzu czu�o si� ju� zapowied� zimy; ruszyli w kierunku
samochodu.
- Powiedz mi co� jeszcze o blaskach �ycia - mrukn�� z gorycz� w g�osie Rodgers.
- P�
godziny temu zastrzelono Marth� Mackall. - August poczu�, jak herbata podchodzi
mu do
gard�a.
- Dosta�a przed wej�ciem do Palacio de las Cortes w Madrycie. - Mike spogl�da�
gdzie� w dal i wida� by�o, �e ca�y jego gniew ma ju� teraz obiekt, na kt�rym si�
skupi,
chocia� przeciwnik by� jeszcze anonimowy. - Zanim dowiemy si� wi�cej, status
Iglicy si� nie
zmienia, zarz�dzisz tylko pe�n� gotowo��. Asystentka Marthy, Aideen Marley, jest
teraz
przes�uchiwana przez hiszpa�sk� policj�. Darrell jedzie w�a�nie do pa�acu.
Skontaktuje si� z
Paulem o czternastej i przeka�e dalsze informacje.
Pomimo skurczu w gardle August zapyta� zupe�nie spokojnie:
- Jakie� sugestie, je�li chodzi o sprawc�w?
- �adnych. Tylko kilka os�b wiedzia�o o ich przyje�dzie.
Wsiedli do Toyoty Camry Rodgersa; prowadzi� August. Milczeli; Brett nie zna�
Marthy zbyt dobrze, wiedzia� jednak, �e niezbyt lubiano j� w Centrum. Pewna
siebie i
arogancka. Ale by�a te� diablo skuteczna. To wielka strata dla firmy.
Kiedy dotr� do sztabu Centrum, Rodgers uda si� do pomieszcze� operacyjnych w
podziemiach, podczas gdy jego helikopter dostarczy Augusta do Akademii FBI w
Quantico,
gdzie stacjonowa�a Iglica. Na razie bez rozkaz�w, tylko w stanie gotowo�ci. W
Hiszpanii
by�o dwoje funkcjonariuszy Centrum. Je�li sytuacja si� zaostrzy, oddzia� b�dzie
musia�
natychmiast wyruszy�. Nie mogli teraz rozmawia� o misji Marthy, gdy� przy
wsp�czesnej
technice szpiegowskiej auta nie by�y dobrym miejscem do przekazywania tajnych
informacji.
August zdawa� sobie jednak spraw� z napi�tej sytuacji w Hiszpanii. Wiedzia� te�,
�e Martha
specjalizowa�a si� w problemach mniejszo�ci: etnicznych, rasowych, wyznaniowych.
Przypuszcza� wi�c, �e jej misja by�a fragmentem dyplomatycznych pr�b, aby nie
dopu�ci� do
prze�o�enia si� r�nic narodowo�ciowych i kulturowych na j�zyk przemocy.
Ale nasuwa� si� te� dalszy wniosek. Morderca, kimkolwiek by�, musia� wiedzie�,
dlaczego Martha zjawi�a si� w Madrycie. A wtedy, niezale�nie od wszystkich
innych kwestii,
nasuwa�o si� pytanie: czy by� to ostatni, czy te� pierwszy strza� w kampanii o
rozbicie
Hiszpanii.
3
Poniedzia�ek, 18.45 - San Sebastian
Niezliczone od�amki ksi�ycowego blasku po�yskiwa�y na ciemnych wodach zatoki
La Concha i zamienia�y si� w l�ni�c� mg��, kiedy fale z hukiem uderza�y o Playa
de la
Concha, pla�� z licznymi zatoczkami i cyplami, znajduj�c� si� na skraju s�ynnego
kurortu. O
kilometr na wsch�d, w Parte Vieja, �Starej Dzielnicy�, kutry rybackie i jachty
uderza�y o
pomosty zat�oczonej przystani. Maszty skrzypia�y w podmuchach po�udniowego
wiatru, fale
chlupota�y o kad�uby. Kilka kutr�w, licz�cych na wieczorny po��w, dopiero teraz
powraca�o,
by stan�� na kotwicy. Mewy i inne ptaki, kt�re z zapa�em �erowa�y przez ca�y
dzie�,
schroni�y si� w podupad�ych dokach i zamar�ych d�wigach Isla de Santa Clara u
wej�cia do
zatoki.
Kilkaset metr�w na p�noc od brzegu na posrebrzonych falach ko�ysa� si� smuk�y
bia�y jacht. Pi�tnastometrowy stateczek mia� czteroosobow� za�og�. Jeden z
marynarzy,
odziany zupe�nie na czarno, trzyma� wacht� na pok�adzie, drugi sta� za sterem,
trzeci jad� w
kambuzie, a czwarty spa� w dziobowej kabinie.
By�o jeszcze pi�ciu pasa�er�w, kt�rzy znajdowali si� teraz w kabinie na
�r�dokr�ciu
za zamkni�tymi drzwiami i spuszczonymi zas�onami. M�czy�ni siedzieli wok�
du�ego sto�u
o blacie wy�o�onym sk�r� koloru ko�ci s�oniowej. Po�rodku sta�a butelka madery;
talerze
uprz�tni�to i pozosta�y jedynie opr�nione niemal kieliszki.
M�czy�ni ubrani byli w marynarki od projektant�w mody
i lu�ne spodnie. Na ich d�oniach mieni�y si� sygnety, na piersiach zwisa�y z�ote
�a�cuszki. Na nogach mieli jedwabne skarpetki, robione na miar� buty od Gucciego
b�yszcza�y jak lustro. Czterech z nich pali�o kuba�skie cygara; ko�o butelki
znajdowa�o si�
du�e ich pud�o.
W�a�ciciel �Verdico�, senor Esteban Ramirez, by� tak�e w�a�cicielem Ramirez Boat
Company, stoczni, kt�ra zbudowa�a jacht. On by� jedyn� osob�, kt�ra nie si�gn�a
po cygaro.
Nie dlatego, �eby ich nie lubi�, uwa�a� jednak, �e za wcze�nie jeszcze si�
radowa�. Nie mia�
te� ochoty na wspominki, jak ich katalo�scy dziadkowie pasa