7907

Szczegóły
Tytuł 7907
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7907 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7907 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7907 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tom Clancy R�wnowaga Balance of power T�UMACZY� JERZY BARMAL wydanie polskie: 1998 wydanie oryginalne: 1998 Podzi�kowania Chcieliby�my serdecznie podzi�kowa� Jeffowi Rovinowi za jego inspiruj�ce pomys�y i znacz�cy wk�ad w powstanie r�kopisu. Podzi�kowania za wsp�prac� nale�� si� tak�e Martinowi H. Greenbergowi, Larryemu Segriffowi, panu Robertowi Yondelmanowi oraz wspania�emu zespo�owi wydawnictwa Putnam Berkeley Group, w sk�ad kt�rego wchodzili Phyllis Grann, David Shanks i Elizabeth Beier. Jak zwykle dzi�kujemy naszemu agentowi i przyjacielowi, Robertowi Gottliebowi z agencji Williama Morrisa, bez kt�rego ta powie�� zapewne nigdy by nie powsta�a. Os�d�cie, drodzy Czytelnicy, na ile ten nasz wsp�lny wysi�ek zako�czy� si� sukcesem. Tom Clancy i Steve Pieczenik 1 Poniedzia�ek, 17.40 - Madryt - Z�ama�a� wszystkie regu�y - oznajmi�a Martha Mackall. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e jest w�ciek�a na stoj�c� obok dziewczyn� i potrzeba by�o chwili, �eby si� uspokoi�a. Nachyli�a si� do ucha Aideen i szepn�a tak, �eby nie mogli us�ysze� inni pasa�erowie: - Na dodatek zupe�nie bezmy�lnie. Wiesz, o jak� stawk� toczy si� gra. Taki wybryk jest niewybaczalny. Dumnie wyprostowana Martha i jej smuk�a asystentka Aideen Marley trzyma�y si� barierki w pobli�u wyj�ciowych drzwi autobusu. Zaokr�glone policzki Aideen barw� przypomina�y teraz jej rude w�osy; machinalnie dar�a mokr� chusteczk� higieniczn�, kt�r� trzyma�a w prawej d�oni. - Nie zgadzasz si� ze mn�? - spyta�a Martha. - Nie. - Jak to? - Powiedzia�am �nie� - powt�rzy�a Aideen. - Nie nie zgadzam, czyli zgadzam. Pope�ni�am b��d. Fatalny i g�upi. Rzeczywi�cie tak uwa�a�a. Zachowa�a si� impulsywnie w sytuacji, kt�r� powinna by�a zignorowa�, ale w r�wnym stopniu przesadna by�a te� nagana, kt�ra j� przed chwil� spotka�a. Nie min�y jeszcze dwa miesi�ce od czasu, gdy zatrudniono j� w sekcji polityczno- ekonomicznej Centrum, a ju� kilka razy tr�jka pozosta�ych koleg�w ostrzega�a j�, �eby czasem nie podpad�a szefowej. Teraz ju� wiedzia�a czemu. - Nie interesuje mnie, co chcia�a� w ten spos�b udowodni� - ci�gn�a Martha, nadal z ustami przy uchu Aideen, a w jej szepcie wyczuwa�o si� niek�aman� z�o��. - To nie mo�e si� nigdy powt�rzy�. W ka�dym razie wtedy, kiedy pracujemy razem. Zrozumia�a�? - Tak - mrukn�a potulnie Aideen, a w duchu doda�a: - Dosy�, starczy ju� tego. W pami�ci mign�o jej seminarium po�wi�cone praniu m�zgu, kt�re odby�o si� w ambasadzie USA w Mexico City. Je�c�w nale�y n�ka� w momencie depresji, a poczucie winy jest szczeg�lnie skutecznym narz�dziem. Ciekawe czy Martha musia�a si� uczy� tej techniki, czy te� przychodzi�o to jej samo z siebie. Ale ju� w nast�pnej chwili Aideen zastanowi�a si�, czy na pewno jest sprawiedliwa wobec swej prze�o�onej. W ko�cu by�a to ich pierwsza wsp�lna misja w Centrum. A na dodatek bardzo wa�na. Martha Mackall oderwa�a wzrok od Aideen, ale tylko na kr�tk� chwil�. - Nie rozumiem, jak do tego mog�o doj�� - kontynuowa�a reprymend�, g�osem tak ustawionym, aby nie zag�uszy� go ha�as silnika. - Powiedz co�, wyt�umacz si�. Nie przysz�o ci do g�owy, �e mog�a nas zatrzyma� policja? I co by�my wtedy powiedzia�y Wujowi Miguelowi? �Wuj Miguel� by� pseudonimem m�czyzny, z kt�rym przyjecha�y si� zobaczy�, pos�a Isidoro Serradora. Tak mia�y go okre�la� do chwili spotkania w budynku Congreso de los Diputados, Kongresu Deputowanych. - Za co mieliby nas zatrzyma�? - spyta�a Aideen. - M�wi�c szczerze, nie, nie przysz�o mi to do g�owy. Przecie� chodzi�o o samoobron�. - Samoobron�? - powt�rzy�a ironicznie Martha. Aideen spojrza�a na ni� ze zdziwieniem. - Tak. - A przed kim to? - Jak to przed kim? Przecie� tych trzech... - Trzech hiszpa�skich samc�w! - nie da�a jej sko�czy� Martha, ci�gle nad ni� nachylona. - My przedstawi�y�my swoj� wersj�, a oni swoj�. Dwie Amerykanki skar��ce si� na napastowanie seksualne policjantom, kt�rzy jako samcy na nic innego nie mieliby ochoty. Tylko by nas wy�miali. - Nie - pokr�ci�a g�ow� Aideen. - Nie uwierz�, �e mog�oby doj�� do czego� takiego. - Rozumiem. Jeste� pewna, �e tak by si� nie sta�o. Mo�esz to nawet zagwarantowa�. - Oczywi�cie, �e nie - broni�a si� Aideen. - Ale nawet gdyby sprawy tak si� u�o�y�y... - To co? - znowu wpad�a jej w s�owa Martha. - Co by� zrobi�a, gdyby nas aresztowali? Aideen spogl�da�a przez okno na mijane sklepy i hotele w centrum Madrytu. Niedawno odby�a si� w Centrum jedna z SGW - Symulacyjnych Gier Wojennych - w kt�rych obowi�zkowo musia� uczestniczy� personel dyplomatyczny. Zobaczyli, co czeka�oby ich koleg�w, gdyby dyplomacja zawiod�a. Ofiary daleko liczniejsze, ni� mo�na sobie by�o wyobrazi�. Gra by�a jednak �atwiejsza od obecnego zadania. - Gdyby nas aresztowali - mrukn�a Aideen - musia�abym przeprosi�. Co wi�cej mog�abym zrobi�? - Nic - odrzek�a Martha - i o to w�a�nie mi chodzi, aczkolwiek do tego wniosku dochodzisz poniewczasie. - Pos�uchaj - nie wytrzyma�a Aideen. - Dobra, masz racj�. Masz cholern� racj�. - Patrzy�a Marcie prosto w oczy. - Poniewczasie. Wi�c teraz chcia�abym przeprosi� i zapomnie� o ca�ej sprawie. - Jasne, �e by� chcia�a, ale to nie w moim stylu. Kiedy co� mnie zirytuje, nie t�amsz� tego w sobie. I ci�gn� bez ko�ca, doda�a w my�li Aideen. - A je�li b�d� bardzo zirytowana, to ci� wywal� z pracy - zagrozi�a Martha. - Nie mog� sobie pozwoli� na czu�ostkowo��. Aideen zdecydowanie nie podoba�a si� taka polityka. Kiedy tworzy si� zgran� dru�yn�, trzeba walczy� o to, �eby j� zachowa�; m�dry i skuteczny szef rozumie, �e personel trzeba wychowywa� i kszta�towa�, a nie mia�d�y�. C�, do tego musia�a po prostu przywykn��. Kiedy genera� Mike Rodgers, zast�pca dyrektora Centrum, przyjmowa� j� do pracy, powiedzia�: �Ka�dy zaw�d ma swoj� specyfik�, a w polityce jest to jedynie bardziej wyra�ne�. Nast�pnie doda�, �e w ka�dej profesji ludzie uk�adaj� plany; najcz�ciej dotycz� one dziesi�tek, najwy�ej setek ludzi. Natomiast w polityce skutki drobniutkiego nawet posuni�cia s� nieobliczalne. A zaradzi� temu mo�na by�o tylko w jeden spos�b. Aideen spyta�a w jaki. Odpowied� Rodgersa by�a bardzo prosta. - Uk�adaj�c lepsze plany. Aideen nie bardzo wiedzia�a, co Martha planuje w tej chwili, aczkolwiek jej osoba by�a jednym z temat�w najcz�ciej podejmowanych w Centrum. Cz�onkowie Centrum r�nili si� w opiniach, czy sekcja polityczno-ekonomiczna s�u�y interesom narodu czy te� Marthy Mackall. Aideen rozejrza�a si� po autobusie. Zdawa�o jej si�, �e dostrzega sporo zainteresowanych twarzy, aczkolwiek przyczyn� nie mog�o by� to, co rozgrywa�o si� mi�dzy ni� a Marth�. W�z zat�oczony by� pasa�erami, z kt�rych niejeden musia� widzie�, co dziewczyna zrobi�a na przystanku, a informacja najwidoczniej roznios�a si� lotem b�yskawicy, albowiem osoby najbli�ej stoj�ce najwyra�niej odsuwa�y si� od Aideen, a kilka par oczu z niedowierzaniem przygl�da�o si� jej r�kom. Zapiszcza�y hamulce; autobus zatrzyma� si� na przystanku przy Calle Fernanflor i obie kobiety po�piesznie wysiad�y. Odziane jak turystki w d�insy i kurtki, z torbami i aparatami fotograficznymi zarzuconymi na rami�, stan�y przy kraw�niku ruchliwej ulicy. Autobus odjecha�. W tylnej szybie wida� by�o twarze ciekawie przygl�daj�ce si� kobietom. Martha zerkn�a na sw� asystentk�. Pomimo wys�uchanej przed chwil� reprymendy, w jej oczach nadal mo�na by�o dostrzec zawzi�to��. - Pos�uchaj - powiedzia�a Mackall - jeste� nowa w bran�y. Zabra�am ci� tu, bo �wietnie znasz j�zyki i jeste� nieg�upia. Masz spore szanse w s�u�bie zagranicznej. - Nie jestem nowicjuszk� - zauwa�y�a ura�ona Aideen. - Nie, ale po raz pierwszy dzia�asz w Europie, a poza tym nie znasz jeszcze do ko�ca moich regu�. Lubisz frontalny atak i pewnie dlatego genera� Rodgers podebra� ci� ambasadorowi Carnegie. Zast�pca dyrektora istotnie lubi atakowa� mur z rozp�du. Ale ja ostrzeg�am ci� ju� na samym pocz�tku: musisz troch� przyhamowa�. Co dobre by�o w Meksyku, tutaj mo�e by� do niczego. Powiedzia�am ci, �e pracuj�c ze mn�, musisz stosowa� si� do moich zasad. A ja nie lubi� dzia�a� na �rodku areny, lecz na uboczu, bez rozg�osu. Wol� przechytrzy� przeciwnika, ni� zwali� go z n�g. Szczeg�lnie wtedy, kiedy chodzi o tak wysok� stawk�. - Rozumiem - powiedzia�a Aideen. - Wiem, �e to dla mnie nowa sytuacja, ale nie jestem zupe�n� nowicjuszk�. Kiedy poznam regu�y, b�d� potrafi�a je stosowa�. Martha odrobin� si� odpr�y�a. - W porz�dku. - Spojrza�a, jak Aideen rzuca do kosza poszarpan� chusteczk�. - Wszystko w porz�dku? Mo�e chcesz skorzysta� z jakiej� toalety? - A czy potrzebuj�? Martha cicho westchn�a. - Raczej nie. - A po chwili doda�a: - Ci�gle nie mog� uwierzy�, �e to zrobi�a�. - Wiem i naprawd� mi przykro. Co jeszcze mog� powiedzie�? - Nic. Zupe�nie nic. Widzia�am ju� par� b�jek ulicznych, ale co� takiego zobaczy�am po raz pierwszy. Martha nadal jeszcze kr�ci�a g�ow� z niedowierzaniem, kiedy skr�ci�y w kierunku imponuj�cego Palacio de las Cortes, gdzie bardzo nieoficjalnie i nader sekretnie mia�y si� spotka� z deputowanym Serradorem. �w weteran polityki hiszpa�skiej w poufnej rozmowie poinformowa� ambasadora Barr�ego Neville�a o nieustannie rosn�cych napi�cia mi�dzy ubogimi Andaluzyjczykami na po�udniu oraz bogatymi i wp�ywowymi Kastylijczykami z Hiszpanii p�nocnej i �rodkowej. Rz�d na gwa�t potrzebowa� informacji. Po pierwsze, o tym, co jest �r�d�em owej eskalacji konflikt�w, po drugie - czy uczestnicz� w tym te� Katalo�czycy, Galicjanie, Baskowie i cz�onkowie innych grup etnicznych. Serrador obawia� si�, �e skoordynowana wroga akcja jednego ugrupowania rozerwa� mo�e na strz�py delikatn� tkanin� �ycia Hiszpanii. Przed sze��dziesi�ciu laty wojna domowa, w kt�rej arystokracja, wojsko i ko�ci� katolicki star�y si� z komunistami i si�ami anarchistycznymi, omal doszcz�tnie nie rozbi�a kraju. Dzisiaj z pomoc� ruszyliby etniczni sojusznicy z Francji, Maroka, Portugalii i innych s�siaduj�cych pa�stw. Zamieszki os�abi�yby po�udniow� flank� NATO, co mog�oby si� okaza� katastrofalne, szczeg�lnie w sytuacji, gdy organizacja zamierza�a powi�kszy� si� o kraje Europy Wschodniej. Ambasador Neville przedstawi� problem Departamentowi Stanu. Sekretarz Av Licoln ze spraw� zapozna� swego zast�pc�, Carol Lanning, specjalistk� od spraw hiszpa�skich. Oboje zgodnie uznali, �e departament nie mo�e oficjalnie ingerowa� w sytuacji tak nieklarownej, dopiero si� kszta�tuj�cej, gdyby bowiem co� si� nie powiod�o i ujawniono ich uczestnictwo, Stany Zjednoczone w �aden spos�b nie mog�yby ju� wp�yn�� na przywr�cenie pokoju. Dlatego Landing pierwszy kontakt kaza�a nawi�za� Mackall, by sprawdzi�, w jaki spos�b USA mog�yby przyczyni� si� do za�egnania potencjalnego kryzysu. Powia� ch�odny wiatr i Martha zapi�a suwak kurtki. - Nigdy nie b�dzie za du�o powtarzania, �e Madryt to nie Mexico City. Zabrak�o czasu, �eby ten temat rozwin�� na odprawach w Centrum. Ludzie w Hiszpanii s� jak wsz�dzie na �wiecie, ale jedna rzecz jest wa�na dla nich wszystkich: honor. Oczywi�cie, s� tak�e i tutaj osoby niehonorowe, pod�e, podst�pne, ale ka�de spo�ecze�stwo ma swoich wyrzutk�w. Jest tak�e prawd�, �e ich normy nie zawsze tworz� sp�jny system i nie wszystkie s� humanitarne. Z pewno�ci� inaczej pojmuj� honor politycy, a inaczej mordercy, ale ka�dy trzyma si� regu� swojego zawodu. - Rozumiem - prychn�a Aideen. - Ci trzej faceci, kt�rzy zaofiarowali si�, �e nas oprowadz� po mie�cie, a ledwie tylko wysz�y�my z hotelu, jeden zaraz z�apa� mnie za po�ladki i ani my�la� pu�ci�, po prostu dzia�ali zgodnie z kodeksem honorowym gwa�cicieli, tak? - Nie, dzia�ali zgodnie z kodeksem ulicznych naci�gaczy. Aideen zmru�y�a oczy. - Przepraszam? - Nie zrobiliby nam �adnej krzywdy - wyja�ni�a Martha - gdy� to oznacza�oby z�amanie regu�. A zgodnie z nimi maj� nachalnie narzuca� si� kobiecie i nie dawa� jej spokoju, a� si� wykupi. W�a�nie mia�am im zap�aci�, kiedy ty wkroczy�a� do akcji. - Zap�aci�? Martha pokiwa�a g�ow�. - Tak to si� tutaj za�atwia. Co si� tyczy policjant�w, o kt�rych wspomnia�a�, to wielu otrzymuje �ap�wki od naci�gaczy za to, �ebym im nie przeszkadzali. Tak, kochanie, dyplomacja to mi�dzy innymi trzymanie si� regu� gry - nawet wtedy, kiedy wydaj� ci si� obrzydliwe. - A kiedy nie znasz tych zasad? Ja, na przyk�ad, nie zna�am. - Aideen �ciszy�a g�os. - Ba�am si�, �e okradn� nas z torebek, i koniec z nasz� legend�. - Gdyby�my wyl�dowa�y w areszcie, legenda jeszcze szybciej by si� rozlecia�a - zapewni�a Martha. Wzi�a Aideen pod rami� i odci�gn�a na bok chodnika. - Rzecz polega na tym, �e w ko�cu kto� by nam powiedzia�, jak si� od nich uwolni�. Zawsze tak si� dzieje. Na tym w�a�nie polega owa gra, a ja dawno ju� przekona�am si�, jak wa�na jest wiedza o tym, jakie regu�y obowi�zuj� w jakim kraju. Zacz�am prac� w dyplomacji na pocz�tku lat siedemdziesi�tych, a codzienna jazda na si�dme pi�tro Departamentu Stanu wprawia�a mnie w niebywa�e podniecenie. Tak, to na si�dmym pi�trze odwala�o si� ca�� prawdziw�, ci�k� prac�. Ale dopiero potem zrozumia�am, dlaczego tam si� znalaz�am. Wcale nie z racji moich talent�w, jak naiwnie my�la�am. Chodzi�o o to, �ebym to ja prowadzi�a rozmowy z przyw�dcami Republiki Po�udniowej Afryki, kiedy ci�gle obowi�zywa� tam apartheid. Poprzez moj� osob�, Departament oznajmia� im: Je�li chcecie prowadzi� jakie� interesy ze Stanami Zjednoczonymi, musicie czarnych traktowa� na r�wni z bia�ymi�. - Martha prychn�a. - Wiesz, jak si� czu�am? Aideen dosz�a do wniosku, �e nie do ko�ca potrafi to sobie wyobrazi�. - Powiem ci jedno - ci�gn�a Mackall - poklepanie po pupie to w por�wnaniu z tamtym ma�e piwo. Tak czy siak, zrobi�am to, czego od mnie oczekiwano, a zrobi�am dlatego, �e bardzo szybko nauczy�am si� jednej rzeczy. Je�li zaczynasz �ama� regu�y albo nagina� je do swoich upodoba�, nawet si� nie zorientujesz, jak wejdzie ci to w nawyk. A wtedy robisz si� leniwa, ust�pliwa, a z takiego dyplomaty nie ma �adnego po�ytku. Aideen poczu�a nag�y wstyd. W wieku trzydziestu czterech lat musia�a przyzna�, �e je�li chodzi o znajomo�� dyplomacji nie mog�a si� r�wna� ze swoj� starsz� o pi�tna�cie lat zwierzchniczk�. Pociechy szuka� mog�a jedynie w tym, �e ma�o kto m�g� si� r�wna�. Martha Mackall swobodnie porusza�a si� we wp�ywowych politycznych kr�gach Europy i Azji, co w jakiej� cz�ci zawdzi�cza�a licznym podr�om, kt�re odbywa�a u boku ojca, popularnego w latach sze��dziesi�tych piosenkarza soul, kt�ry z pasj� te� dzia�a� na rzecz praw cz�owieka. Pr�cz tego z wyr�nieniem sko�czy�a ekonomi� ma MIT i pozostawa�a w bliskich kontaktach z najwi�kszymi bankierami �wiata, utrzymuj�c te� bardzo dobre stosunki na Wzg�rzu Kapitoli�skim. Bano si� jej, ale i szanowano. Aideen za� musia�a przyzna�, �e tak�e w tym przypadku mia�a racj�. Martha spojrza�a na zegarek. - Chod�my. Zosta�o ju� tylko pi�� minut. Aideen przytakn�a. By�a z�a na siebie i pe�na pretensji, jak zawsze kiedy co� zawali�a. Niewiele mia�a okazji do wpadki przez cztery lata sp�dzone w wywiadzie Departamentu Obrony w Fort Mead. Wykonywa�a prac� w�a�ciwie urz�dnicz�, przekazuj�c pieni�dze oraz tajne informacje agentom krajowym i zagranicznym. Pod koniec tego okresu zaj�a si� wywiadem elektronicznym, a wyniki przekazywa�a do Pentagonu, poniewa� jednak wi�kszo�� roboty wykonywa�y satelity i komputery, dla rozszerzenia wiedzy ucz�szcza�a te� na kursy d�ugofalowej strategii wywiadowczej i specjalnych technik operacyjnych. Niewiele mog�a te� sknoci� potem, kiedy przeniesiono j� do ambasady USA w Meksyku. Najcz�ciej zajmowa�a si� elektronicznym �ledzeniem szlak�w, kt�rymi narkotyki rozchodzi�y si� po armii meksyka�skiej, czasami jednak przydzielano jej zadania operacyjne. Jednym z najwa�niejszych efekt�w trzech lat sp�dzonych w Meksyku by�o nabycie umiej�tno�ci, kt�re okaza�y si� takie skuteczne tego popo�udnia, a zarazem tak zdegustowa�y Marth� i pasa�er�w autobusu. Kiedy pewnej nocy paru bandzior�w z kartelu narkotykowego napad�o na ni� i przyjaci�k�, Ane Rivera, pracowniczk� biura meksyka�skiego prokuratora generalnego, Aideen odkry�a, �e najlepszym sposobem na napastnik�w wcale nie jest gwizdek, n�, czy pr�ba kopni�cia w genitalia. Zawsze jednak nale�a�o mie� przy sobie wilgotne chusteczki. To ich u�y�a Ana, aby wytrze� potem r�ce, kt�re pos�u�y�y do ci�ni�cia mierda de perro. Ana schyli�a si� i zgarn�a z ziemi troch� psich odchod�w, po czym cisn�a nimi w prze�ladowc�w, nast�pnie rozmaza�a je na swych d�oniach, �eby by� pewna, i� nikt nie b�dzie chcia� narazi� si� na ich dotyk. Jak wyja�ni�a, nie zdarzy�o si� jeszcze, �eby kto� mia� jeszcze ochot� na atak. W ka�dym razie ta natychmiast odesz�a madryckich �ulicznych naci�gaczy�. Martha i Aideen w milczeniu wesz�y pod bia�� kolumnad� Palacio de las Cortes. Wzniesiony w 1842 roku pa�ac by� siedzib� Congreso de los Dipudados. By�a to jedna z izb hiszpa�skiego parlamentu, drug� stanowi� Senado, Senat. Reflektory o�wietla�y dwa ogromne br�zowe lwy. Ka�dy z nich opiera� �ap� na kuli armatniej. Pos�gi odlano z broni odebranej wrogom Hiszpanii. Po kamiennych schodach podesz�y pod wielkie metalowe drzwi, u�ywane tylko przy oficjalnych okazjach. Na lewo od g��wnego wej�cia ci�gn�� si� wysoki �elazny p�ot z ostrymi szpikulcami na szczycie, a za nim umieszczona by�a ma�a wartownia z kuloodpornymi szybami. To t�dy pos�owie dostawali si� do gmachu parlamentu. Nie odzywa�y si� do siebie, a chocia� Aideen bardzo kr�tko pracowa�a w Centrum, potrafi�a ju� odgadn��, w jakim nastroju jest teraz jej prze�o�ona: raz jeszcze przypomina�a sobie to wszystko, co mia�a powiedzie� Serradorowi. Aideen znalaz�a si� w roli asystentki z uwagi na swe do�wiadczenia z meksyka�skimi rebeliantami, a tak�e z racji znajomo�ci hiszpa�skiego, co pozwala�o unikn�� j�zykowych nieporozumie�. Gdyby tylko mia�a wi�cej czasu na przygotowanie, my�la�a Aideen, podczas gdy powoli zbli�a�y si� do wartowni, niczym turystki z zapa�em robi�c zdj�cia. Centrum ledwie zd��y�o odetchn�� po zawierusze zwi�zanej z odbijaniem zak�adnik�w w dolinie Bekaa, kiedy z ambasady w Madrycie nadesz�o kolejne zadanie. Przekazane tak dyskretnie, �e wiedzieli o nim jedynie senor Serrador, ambasador Neville, prezydent Michael Lawrence, jego najbli�si wsp�pracownicy oraz szefowie Centrum. A ci dochowaj� tajemnicy. Je�li Serrador mia� racj�, chodzi�o o �ycie dziesi�tk�w tysi�cy ludzi. Gdzie� z daleka nadp�yn�� d�wi�k ko�cielnych dzwon�w. Tutaj, w Hiszpanii, wydawa� si� on Aideen bardziej nabo�ny ni� Waszyngtonie. Policzy�a uderzenia. Sz�sta. Znalaz�y si� przy wartowni. - Nostros aqui para un viaje todo comprendido - powiedzia�a Aideen do okienka w szybie. �Chcia�yby�my wszystko zwiedzi�. I doda�a, �e znajomy za�atwi� im pozwolenie na wej�cie do budynku. M�ody wartownik spyta� o nazwiska. - Senorita Tembl�n y Senorita Serafico - odpowiedzia�a Aideen. Zanim opu�ci�y Waszyngton, Aideen uzgodni�a te nazwiska z biurem Serradora. Na nie mia�y wystawione bilety lotnicze i zrobione rezerwacje w hotelu. Wartownik pochyli� si� nad list� na pulpicie. Za ogrodzeniem wida� by�o dziedziniec, a dalej ciemniej�ce powoli niebo. W rogu dziedzi�ca sta� ma�y murowany budynek, gdzie mie�ci�y si� siedziby s�u�b rz�dowych. Za nim wznosi�a si� przeszklona budowla, siedziba biur poselskich. Ta imponuj�ca ca�o�� kaza�a Aideen pomy�le� o tym, jak dalek� drog� przeby�a Hiszpania od 1975 roku, kiedy umar� El Caudillo, Francisco Franco. Teraz by�a to monarchia konstytucyjna, w kt�rej rz�dy sprawowa� premier, a monarsze przys�ugiwa�a rola w�a�ciwie tytularna. Sam budynek Palacio de las Cortes wiele m�wi� o burzliwej historii Hiszpanii. W suficie izby obrad wci�� widnia�y dziury od kul, naocznie przypominaj�c o prawicowym zamachu stanu z 1981 roku. W pa�acu rozegra�o si� znacznie wi�cej burzliwych wydarze�, jak na przyk�ad w 1874 roku, kiedy prezydent Emilio Catelar otrzyma� wotum nieufno�ci, a �o�nierze zacz�li strzela� na korytarzach. Przez wi�kszo�� XX wieku Hiszpania zmaga�a si� g��wnie z w�asnymi problemami, a podczas II wojny �wiatowej zachowa�a neutralno��. Dlatego te� i �wiat niewiele po�wi�ca� jej uwagi. Kiedy jednak Aideen studiowa�a j�zyki w koled�u, nauczyciel hiszpa�skiego, senor Armesto, powiedzia� kiedy�, �e Hiszpanie s� o krok od katastrofy. Gdzie trzech Hiszpan�w, m�wi�, tam cztery opinie. A w im wi�kszym stopniu w �wiatowych sprawach rol� odgrywa niecierpliwo�� i gniew, tym g�o�niej i zapalczywiej b�d� wyg�aszane te opinie. I mia� racj�. Ruchy narodowo�ciowe sta�y si� wielk� si�� polityczn�, poczynaj�c od rozpadu ZSRR i Jugos�awii, a na secesjonizmie Quebecu w Kanadzie i ruchach etnocentrycznych w USA ko�cz�c. Hiszpania nie pozosta�a w tym odosobniona. Je�li Serrador mia� racj� - a potwierdza�y to analizy Departamentu Stanu - czeka�a j� pr�ba najtrudniejsza w przeci�gu ostatniego tysi�clecia. Szef wywiadu Centrum, Bob Herbert, skwitowa� to s�owami: - Je�li sprawdzi si� pesymistyczny scenariusz, to wojna domowa b�dzie si� wydawa� b�jk� na rogu ulicy. Wartownik wyprostowa� si�. - Un momento. Si�gn�� po czerwon� s�uchawk� na tylnej �cianie. Wystuka� numer i odkaszln��. Podczas kiedy rozmawia�, Aideen zerkn�a za siebie. Szeroka ulica by�a zape�niona samochodami, by�a la hora de aplastir, �godzina �cisku�, jak to tutaj nazywano. W zapadaj�cym zmierzchu l�ni�y �wiat�a wolno przemieszczaj�cych si� woz�w. Sylwetki przechodni�w gasi�y je i zapala�y. Niekiedy pojawia� si� b�ysk flesza uruchomionego przez kt�rego� z turyst�w. Aideen mru�y�a w�a�nie oczy po jednym z takich b�ysk�w, kiedy stoj�cy na rogu m�ody cz�owiek wsun�� aparat do kieszeni d�insowej kurtki i ruszy� w kierunku wartowni. Nie widzia�a wyra�nie jego twarzy pod daszkiem czapki baseballowej, czu�a jednak, �e spogl�da na ni�. Uliczny naci�gacz udaj�cy turyst�? - pomy�la�a z irytacj�, patrz�c, jak zbli�a si� w ich kierunku. Zacz�a si� odwraca�, aby za�atwienie ca�ej sprawy zostawi� Marcie, ale w tej samej chwili dostrzeg�a, i� za plecami m�czyzny hamuje czarny samoch�d. Aideen znieruchomia�a, a za to ca�y �wiat jakby si� zakr�ci�. Nieznajomy wydoby� z kurtki co�, co wygl�da�a jak pistolet. Na u�amek sekundy sparali�owa�o j� zaskoczenie, ale natychmiast da�y o sobie zna� lata treningu. - Fusilar! - krzykn�a. - Strzelec! Martha obejrza�a si�, a w tej samej chwili bro� trysn�a p�omieniami. Martha polecia�a na szyb�, odbi�a si� od niej i run�a na chodnik, podczas gdy Aideen rzuci�a si� w przeciwnym kierunku. My�la�a tylko o tym, jak odci�gn�� uwag� bandyty od towarzyszki. Lecia�a jeszcze na ziemi�, gdy mijaj�cy j� m�ody listonosz zatrzyma� si� zdumiony i zosta� trafiony w udo. Noga ugi�a si�, a w nast�pnej chwili drugi pocisk ugodzi� go w bok. M�czyzna okr�ci� si� i pad� na twarz, wtulona za� w trotuar Aideen natychmiast podsun�a si�, aby wykorzysta� jego cia�o jako zas�on�. Krew chlusta�a Hiszpanowi z rany; dziewczyna usi�owa�a zatamowa� j� d�oni�. Nie s�ycha� by�o dalszych strza��w, ostro�nie wi�c unios�a g�ow� i zobaczy�a, �e czarny samoch�d rusza. Z daleka dolatywa�y okrzyki; Aideen powoli unios�a si�, nie odrywaj�c r�ki od krwawi�cego cia�a listonosza. - Ayuda! - krzykn�a w kierunku stra�nika szarpi�cego si� z bram�. - Pomocy! Tamten wreszcie otworzy� wej�cie i rzuci� si� w jej kierunku. Kaza�a mu mocno przyciska� ran�, a kiedy zrobi� to, wyprostowa�a si� i spojrza�a w kierunku wartowni. Stra�nik w jej wn�trzu krzycza� co� do telefonu. Po drugiej stronie ulicy robi�o si� ju� zbiegowisko, ale po tej pozosta�a tylko Aideen, listonosz, stra�nik - i Martha. W �wiat�ach zwalniaj�cych i zatrzymuj�cych si� samochod�w wida� by�o, jak le�y twarz� do ziemi, a wok� jej cia�a coraz bardziej powi�ksza si� ka�u�a krwi. Aideen po�piesznie ukl�k�a przy Marcie. Pi�kna, ciemna twarz by�a nieruchoma. - Martha? - mi�kko powiedzia�a Aideen. Nie by�o odpowiedzi; za sob� poczu�a obecno�� jakich� ludzi. - Martha? - powt�rzy�a g�o�niej. Mackall nie poruszy�a si�. Rozleg� si� tupot n�g na dziedzi�cu, potem jaki� g�os, kt�ry kaza� gapiom odsun�� si�. Aideen s�ysza�a to niewyra�nie, ci�gle jeszcze og�uszona hukiem wystrza��w. Nie�mia�o koniuszkami palc�w dotkn�a policzka Marthy, a nast�pnie palec wskazuj�cy podsun�a pod nos. Nie wyczu�a oddechu. - O, Bo�e - mrukn�a z rozpacz�. Cofn�a r�k� i podnios�a si� z kl�czek. Przykucni�ta wpatrywa�a si� w nieruchome cia�o. D�wi�ki stawa�y si� g�o�niejsze i wyra�niejsze. Ca�y �wiat powraca� do normalnego rytmu. Pi�tna�cie minut temu przeklina�a w duchu t� kobiet�, chcia�a, �eby tamta wreszcie przesta�a si� wym�drza�, by�a w�ciek�a z powodu jej namolno�ci, a teraz tamte chwile nagle zda�y si� tak cenne i wa�ne. Czy Martha Mackall mia�a wtedy racj�, czy nie, czy s�usznie karci�a sw� podw�adn�, czy te� tylko si� jej czepia�a - w ka�dym razie �y�a. A teraz wszystko dla niej si� sko�czy�o. Z otwartej na o�cie� bramy wybiegali stra�nicy; Aideen lekko dotkn�a g�stych czarnych w�os�w Marthy. - Przepraszam - szepn�a i mocno zacisn�a powieki. - Bardzo, bardzo przepraszam. R�ce i nogi mia�a jak z o�owiu, a dusz� przepe�nia�y wstyd i gorycz, �e odruchy, kt�re tak skutecznie zadzia�a�y wobec ulicznych natr�t�w, tutaj kompletnie zawiod�y. Teoretycznie wiedzia�a, �e nie mo�e mie� do siebie pretensji. Pierwszego tygodnia po przyj�ciu do Centrum ona i dw�jka innych nowo zatrudnionych odby�a szkolenie z psycholog Liz Gordon, kt�ra ostrzega�a, �e pierwszy kontakt z nieoczekiwanie pojawiaj�c� si� broni� mo�e by� wielkim szokiem. Kiedy znienacka kto� kieruje na nas pistolet lub n�, zostajemy wyrwani ze z�udzenia, �e wykonuj�c najnormalniejsze czynno�ci - na przyk�ad, id�c dobrze znan� ulic� - jeste�my niewidzialni. Liza wyja�ni�a, �e w takiej chwili nast�puje gwa�towne zak��cenie ci�nienia krwi, elastyczno�ci mi�ni i trzeba u�amka sekundy, aby instynkt samozachowawczy przywr�ci� sprawno�� motoryczn�. Napastnik liczy na chwilowy parali� ofiary, powiedzia�a Liz. Tyle �e teoretyczna wiedza niewiele pomaga�a. Ju� teraz Aideen zaczyna�a odczuwa� wyrzuty sumienia; gdyby poruszy�a si� odrobin� szybciej, gdyby by�a troch� dalej wysuni�ta do przodu - by� mo�e Martha �y�aby. Jak ja sobie z tym poradz�, pomy�la�a z rozpacz�, a do oczu cisn�y si� �zy. Pami�ta�a dzie�, kiedy swego owdowia�ego ojca znalaz�a p�acz�cego przy kuchennym stole, gdy� zwolniono go z fabryki obuwia w Bostonie, gdzie pracowa� od dziecka. Stara�a si� nawi�za� wtedy z nim kontakt, rozmawia�, ale on coraz cz�ciej si�ga� po whisky. Nied�ugo potem wyjecha�a do koled�u z poczuciem, �e zawiod�a ojca. Podobne wra�enie kl�ski dotkn�o j� wtedy, gdy jej najwi�ksza mi�o��, kolega z koled�u zacz�� u�miecha� si� do dziewczyny ze starszego roku, tydzie� p�niej rzucaj�c dla niej Aideen. Po uko�czeniu studi�w wst�pi�a do Armii. Nie uczestniczy�a nawet w uroczystym wr�czaniu dyplom�w, gdy� ba�a si�, jak zniesie widok obiektu swej nieszcz�liwej mi�o�ci. A teraz zawiod�a Marth�. Ca�e cia�o zatrz�s�o si� w szlochu. M�ody sier�ant stra�y pa�acowej z elegancko przystrzy�onym w�sikiem delikatnie uj�� j� za ramiona, podni�s� i podtrzyma�. - Dobrze pani si� czuje? - spyta� po angielsku. Skin�a g�ow�, z trudem powstrzymuj�c p�acz. - Tak, nic mi si� nie sta�o. - Czy wezwa� do pani lekarza? Pokr�ci�a g�ow�. - Jest pani tego pewna, senorita? Wzi�a g��boki oddech. Za wszelk� cen� musia�a si� opanowa�, trzeba b�dzie przekaza� wiadomo�� do Centrum za po�rednictwem ��cznika FBI, Darrella McCaskeya. Zosta� w hotelu, gdy� mia� um�wione spotkanie z koleg� z Interpolu. A poza tym musia�a przecie� zobaczy� si� z Serradorem. Je�li strzelanina mia�a nie dopu�ci� do tego spotkania, to Aideen z pewno�ci� nie mo�e pozwoli� na to, �eby te oczekiwania si� spe�ni�y. - Zaraz ju� b�dzie w porz�dku - zapewni�a. - Czy... czy z�apali�cie tego, kto to zrobi�? Kto to taki? - Nie, senorita - pad�a odpowied�. - B�dziemy musieli sprawdzi�, co zarejestrowa�y kamery. A na razie, czy czuje si� pani na tyle dobrze, aby odpowiedzie� na kilka pyta�? - Tak, oczywi�cie - odpowiedzia�a, aczkolwiek w g�osie jej brzmia�o wahanie. Pozosta�o przecie� jeszcze zadanie, kt�re sprawi�o, �e w og�le tu si� znalaz�a, a ona na dodatek nie wiedzia�a, ile wolno jej powiedzie�. - Ale... por favor? - Si? - Mia�y�my tutaj spotka� si� z kim�. Chcia�abym zobaczy� si� z t� osob� najszybciej jak to b�dzie mo�liwe. - Dopilnuj� tego. - Musz� tak�e przekaza� wiadomo�� do hotelu �Princesa Plaza� - doda�a Aideen. - Tak�e i tym si� zajm� - obieca� sier�ant. - Inspektor Fernandez, kt�ry poprowadzi dochodzenie, zjawi si� tutaj lada chwila. Im p�niej ono si� zacznie, tym mniejsze szanse na z�apanie sprawc�w. - Oczywi�cie, rozumiem. Najpierw porozmawiam z inspektorem, a potem z naszym przewodnikiem. Czy jest tu telefon, z kt�rego mog�abym skorzysta�? - Za chwileczk�. A potem sam skontaktuj� si� z osob�, kt�ra na pani� tutaj czeka. Aideen podzi�kowa�a, ale kiedy sier�ant odwr�ci� si�, aby odej��, nagle poczu�a, jak uginaj� si� pod ni� nogi. - Jest pani pewna, �e nie potrzebuje pomocy lekarskiej? - spyta�. - Lekarz jest tutaj w budynku. - Gracias, no - odpowiedzia�a i u�miechn�a si� przepraszaj�co, czuj�c, �e wracaj� jej si�y. Nie, bandyta nie b�dzie m�g� zaliczy� jej do swych ofiar. Sier�ant kiwn�� g�ow� i poprowadzi� Aideen w kierunku bramy. Ko�o nich przemkn�� lekarz dy�uruj�cy w parlamencie, a po chwili us�ysza�a syren� karetki. Odwr�ci�a si� i zobaczy�a, �e ambulans zatrzymuje si� dok�adnie w miejscu, gdzie zahamowa� czarny samoch�d zamachowc�w. Podczas kiedy sanitariusze wydobywali nosze, lekarz podni�s� si� od cia�a Marthy i powiedzia� co� do stra�nika, kt�ry podbieg� do le��cego nieopodal listonosza. Rozpi�� mu mundur na piersiach i natychmiast zacz�� przywo�ywa� medyka. Aideen patrzy�a, jak jeden z sanitariuszy zakrywa twarz Marthy. Popatrzy�a w niebo. A wi�c to koniec. Wystarczy�o kilka sekund, �eby ca�a wiedza Marthy Mackall, wszystkie jej plany, nadzieje i obawy urwa�y si� jak uci�te no�em. Sko�czy�y si� na zawsze. Znowu musia�a prze�yka� �zy, kiedy sier�ant prowadzi� j� bogato zdobionym korytarzem do ma�ego gabinetu o �cianach wy�o�onych ciemn� boazeri�. Usiad�a na wygodnej kozetce przy drzwiach. Kolana i �okcie bola�y j� od uderzenia o chodnik, nadal nie mog�a uwierzy� w to, co si� wydarzy�o. Powoli jednak mija� szok i powraca�a energia. Wiedzia�a, �e ma oparcie w Darrellu, generale Rodgersie, dyrektorze Paulu Hoodzie i ca�ej reszcie personelu Centrum. W tej chwili zdana jest tylko na siebie, ale to nie potrwa d�ugo. - Mo�e pani skorzysta� z tego telefonu - powiedzia� sier�ant, wskazuj�c na starodawny aparat. - Wyj�cie na miasto przez zero. - Dzi�kuj�. - Pod drzwiami ustawi� stra�nika, �eby nikt pani nie niepokoi�. A potem poszukam waszego przewodnika. Aideen raz jeszcze podzi�kowa�a. Za sier�antem zamkn�y si� drzwi. W pokoju by�o cicho, je�li nie liczy� szumu wentylatora i przyg�uszonych odg�os�w ulicy. �ycia, kt�re toczy�o si� dalej. Z kolejnym g��bokim westchnieniem Aideen wydoby�a notatnik i spojrza�a na numer umieszczony na samym dole. Nie mog�a uwierzy�, �e Marta naprawd� nie �yje. Ci�gle mia�a w oczach jej irytacj�, gniewny grymas, czu�a zapach jej perfum. W uszach nadal brzmia�y s�owa: �Wiesz, o jak� stawk� toczy si� gra?�. Z trudem prze�kn�a �lin� i wykr�ci�a numer hotelu; poprosi�a o po��czenie z pokojem Darrella McCaskeya. Na mikrofon na�o�y�a ma�y zag�uszacz, kt�ry sprawi, �e kto�, kto chcia�by pods�ucha� rozmow�, us�yszy tylko trzaski i szumy. Po przej�ciu przez filtr po stronie Darrella, jej g�os b�dzie znowu czysty i wyra�ny. Tak, wiedzia�a o jak� stawk� toczy si� gra: chodzi�o o los Hiszpanii, Europy, mo�e nawet ca�ego �wiata. A jakkolwiek mia�y potoczy� si� sprawy, nie chcia�a zawie�� po raz kolejny. 2 Poniedzia�ek, 12.12 - Waszyngton Kiedy znajdowali si� w sztabie Centrum w bazie Si� Powietrznych Andrews, w Marylandzie, czy te� w bazie Iglicy, kt�ra mie�ci�a si� w Akademii FBI w Quantico w stanie Wirginia, tych czterdziestopi�cioletnich m�czyzn dzieli�a r�nica stanowisk i stopni. Michael Bernard Rodgers by� genera�em i zast�pc� dyrektora Centrum, pu�kownik Brett August dowodzi� nale��cym do Centrum oddzia�em szybkiego reagowania. Tutaj jednak, w �Ma Ma Buddha�, ma�ej restauracyjce w waszyngto�skim Chinatown nie by�o ani prze�o�onego, ani podw�adnego, byli natomiast dwaj bliscy przyjaciele, kt�rzy urodzili si� w tym samym szpitalu �w. Franciszka w Harford w stanie Connecticut, chodzili do tego samego przedszkola i wsp�lnie pasjonowali si� budow� modeli samolot�w. Potem przez pi�� lat grali w tej samej dru�ynie m�odzie�owej ligi baseballa, robili s�odkie oczy do tej samej lokalnej kr�lowej pi�kno�ci, Lauretty DelGuercio, i przez cztery lata grali na tr�bkach w jednej kapeli: Housatonic Valley Marching Band. Na nast�pne dwana�cie lat ich drogi rozdzieli�y si�, gdy� s�u�yli w Wietnamie w innych rodzajach wojsk: Rodgers w Si�ach Specjalnych Armii, August w wywiadzie Si� Powietrznych. Rodgers odby� dwie tury w Azji Po�udniowo-Wschodniej, a potem zosta� skierowany do Fort Bragg w Karolinie P�nocnej, aby pu�kownikowi Charliemu Beckwithowi pomaga� szkoli� elitarne oddzia�y wojsk l�dowych Delta. Pozostawa� tam a� do wojny w Zatoce Perskiej, podczas kt�rej dowodzi� brygad� zmechanizowan� z tak pattonowskim wigorem, �e znalaz� si� pod samym Bagdadem, gdy reszta si� Sprzymierzonych zajmowa�a dopiero po�udniowy Irak. Tak�e August zaliczy� drug� tur� w Wietnamie, a w ci�gu nieca�ych dw�ch lat odby� osiemdziesi�t siedem lot�w szpiegowskich na F-4, a� zosta� zestrzelony nad Hue. Rok sp�dzi� w obozie jenieckim, potem jednak uciek� i uda�o mu si� przedosta� na Po�udnie. Odzyskawszy si�y w Niemczech, powr�ci� do Wietnamu, gdzie za�o�y� siatk� szpiegowsk�, kt�rej celem by�o odnalezienie je�c�w wojennych, a kt�ra funkcjonowa�a jeszcze rok po wycofaniu si� Stan�w Zjednoczonych. Na �yczenie Pentagonu nast�pne trzy lata up�yn�y Augustowi na Filipinach; doradza� prezydentowi Marcosowi, jak zwalcza� secesjonist�w Moro. August nie znosi� Marcosa i jego dyktatorskiej polityki, ale rz�d ameryka�ski go popiera�, a rozkaz by� rozkazem. Odrobin� zat�skniwszy za prac� przy biurku, po upadku Marcosa przez pewien czas z ramienia Si� Powietrznych zajmowa� si� w NASA problemem zabezpieczania satelit�w szpiegowskich, aby nast�pnie znale�� si� w Centrum jako specjalista od antyterroryzmu. Kiedy dow�dca Iglicy, podpu�kownik W. Charles Squires, zgin�� podczas operacji przeprowadzanej w Rosji, Rodgers bez chwili namys�u zaproponowa� Augustowi obj�cie tej funkcji. Ten zgodzi� si� i przyjaciele ponownie stali si� nieroz��czni. W �Ma Ma Buddha� znale�li si�, sp�dziwszy ca�y ranek na dyskusji nad stworzeniem nowego, mi�dzynarodowego oddzia�u Iglicy. Po tym jak Falah Shibli z izraelskich s�u�b wywiadowczych w dolinie Bekaa pom�g� Iglicy odbi� z r�k Kurd�w Centrum Regionalne i jego personel, Hood i Rodgers zacz�li przemy�liwa� nad stworzeniem oddzia�u dowodzonego przez Amerykan�w, ale z�o�onego z obcokrajowc�w, oddzia�u, kt�ry zawczasu przemieszcza�by si� do miejsc, w kt�rych nabrzmiewa�y mi�dzynarodowe konflikty. Rodgers niewiele m�wi�, ale uwa�nie si� przys�uchiwa� naradzie, w kt�rej wzi�li udzia� tak�e: szef wywiadu Centrum, Bob Herbert, oraz jego odpowiednicy: z Marynarki, Donald Breen, Armii, Phil Prince, oraz Si� Powietrznych, Pete Robinson. Rodgers wpatrywa� si� w potraw�, trzymaj�c pa�eczki w r�kach zastyg�ych obok talerza. Pod szpakowatymi w�osami wida� by�o �ci�gni�t� twarz. Obaj w�a�nie wr�cili z Libanu. Gdy Rodgers wraz z grup� cywil�w i wojskowych odwiedzi� nowe Centrum Regionalne, zostali wzi�ci do niewoli przez kurdyjskich ekstremist�w, kt�rzy nie cofn�li si� przed torturowaniem pojmanych. Dowodzona przez Augusta Iglica przedosta�a si�, przy pomocy druzyjskiego wywiadowcy, do doliny Bekaa i odbi�a uwi�zionych. W ten spos�b sko�czy�a si� nie tylko ich gehenna, ale uda�o si� te� zapobiec wojnie pomi�dzy Turcj� i Syri�. Genera� Rodgers w�asnor�cznie zastrzeli� przyw�dc� Kurd�w, a w drodze powrotnej potrzebna by�a ingerencja Augusta, aby broni nie skierowa� przeciw samemu sobie. August nawija� makaron na widelec. Po tym, jak wyg�odnia�y przygl�da� si� jedz�cym wietnamskim stra�nikom, na zawsze straci� sympati� do pa�eczek. Nie spuszcza� oczu z przyjaciela. A� za dobrze wiedzia�, jakie mog� by� skutki uwi�zienia i tortur. Nie s�dzi�, �eby Mike szybko si� z tego otrz�sn��, zak�adaj�c, �e w og�le mu si� to uda. Niekt�rzy ludzie nigdy nie potrafili si� uwolni� od takich koszmar�w. Zdarza�o si�, �e gdy do ko�ca u�wiadomili sobie, jak bardzo poni�ono ich cz�owiecze�stwo - upokarzaj�c i zmuszaj�c do upokarzaj�cych czyn�w - wielu ludzi ju� na wolno�ci pope�nia�o samob�jstwo. Bardzo dobrze uj�a to Liz Gordon w artykule opublikowanym w �Amnesty International Journal�. Jeniec to osoba, kt�r� zmuszono do czo�gania. Nierzadko o wiele trudniej jest powsta� i w tej pozycji podj�� niewielkie nawet ryzyko, ni� pozosta� na ziemi i podda� si�. August podni�s� do g�ry metalowy dzbanek. - Napijesz si�? Mike obr�ci� dwie fili�anki wierzchem do g�ry, Brett je nape�ni�, wsypa� do swojej p� torebeczki cukru, zamiesza� i upi� �yk. Przez ca�y czas wpatrywa� si� w przyjaciela, kt�ry nadal siedzia� ze spuszczonym wzrokiem. - Mike? - Mhm. - To nie ma sensu. Rodgers podni�s� oczy. - Co? Wo�owina po kanto�sku? By�o to tak nieoczekiwane, �e August parskn�� �miechem. - Nie�le jak na pocz�tek. To pierwszy tw�j �art od kiedy...? Od matury? - Co� ko�o tego - mrukn�� Mike i si�gn�� po herbat�, ale zatrzyma� fili�ank� przy wargach i zapatrzy� si� na zielonkawy p�yn. - Zdarzy�o si� potem jeszcze co� zabawnego? - Powiedzia�bym, �e sporo. - Co niby? - Par� weekend�w z przyjaci�mi. Kilka klub�w jazzowych w Nowym Orleanie, Nowym Jorku, Chicago. Troch� �wietnych film�w. Nie tak ma�o mi�ych dam. Mia�e� par� fajnych chwil w �yciu. Rodgers poruszy� si� i skrzywi� odrobin�. Oparzeniom, efektowi kurdyjskich tortur, daleko by�o do ca�kowitego wyleczenia, a przecie� i tak rany na psychice by�y znacznie dotkliwsze. To one w�a�nie sprawia�y, �e nie m�g� uda� si� na wygodn� rekonwalescencj�. - To wszystko rozrywki, Brett. Owszem, przyjemne, ale tylko rozrywki. - A co w nich z�ego? - Same w sobie nie s� z�e, natomiast niedobrze, kiedy staj� si� celem �ycia, a nie tylko nagrod� za prac�. - Mhm. - My�l�, �e to s�uszna odpowied�. Pytasz si�, co z�ego w rozrywkach? Stali�my si� spo�ecze�stwem, kt�re �yje od weekendu do weekendu, od wakacji do wakacji, byle dalej od odpowiedzialno�ci. Dumni jeste�my z tego, ile whisky mo�emy wypi�, ile kobiet potrafimy zwabi� do ��ka, ile mecz�w ulubionej dru�yny zaliczy�. - Kiedy� istotnie nam si� to podoba�o - przyzna� August. - Szczeg�lnie kobiety. - Nie wiem, mo�e to oznaka staro�ci, ale nie potrafi� �y� tak d�u�ej. Chc� robi� co� naprawd� wa�nego. - Zawsze robi�e�, ale znajdowa�e� te� czas na to, �eby cieszy� si� �yciem. - Chyba nie zdawa�em sobie sprawy z tego, co dzieje si� z tym krajem. Masz wyra�nego, pot�nego wroga: komunizm. Wszystkie si�y po�wi�casz walce z nim. A� nagle wr�g znika, a ty zaczynasz rozgl�da� si� wok� siebie i widzisz, jak wiele rzeczy si� pozmienia�o przez ten czas, ile znikn�o. Warto�ci, pasja, wsp�czucie. Teraz postanowi�em wzi�� si� naprawd� do roboty i kopa� w ty�ki tych, kt�rzy tylko pozoruj� prac�. - To bardzo s�usznie, tyle �e nie o tym teraz m�wimy, Mike. Lubisz muzyk� powa�n�, prawda? - I co z tego? - Nie pami�tam ju�, kto to powiedzia�, �e �ycie powinno by� jak symfonia Beethovena. Partie g�o�ne, to nasze czyny publiczne, partie �agodne to prywatne refleksje. Ca�a sztuka w�a�nie na tym polega, �eby znale�� odpowiedni� r�wnowag�, i chyba sporo ludzi potrafi to zrobi�. Rodgers pokr�ci� g�ow�. - W to akurat nie bardzo chce mi si� wierzy�. Gdyby tak by�o istotnie, kraj inaczej by wygl�da�. - Przetrwali�my dwie wojny �wiatowe, tak�e nuklearn� zimn� wojn�. Jak na stado bestii, kt�re najlepiej by�oby zap�dzi� do klatki, ca�kiem nie�le. - August poci�gn�� d�ugi �yk herbaty. - Poza tym dajmy spok�j rozrywkom i weekendom. Wszystko zacz�o si� od tego, �e wreszcie za�artowa�e�, a ja si� z tego ucieszy�em. �miech nie jest �adn� s�abo�ci�, pozwala, �eby tylko jeden aspekt �ycia nie zaw�adn�� tob� bez reszty. Kiedy by�em go�ciem Ho Szi Mina, nie zwariowa�em mi�dzy innymi dzi�ki temu, �e przypomina�em sobie wszystkie kawa�y, jakie kiedykolwiek us�ysza�em. G�upie, m�dre, �wi�skie... wszystkie. Pami�tasz ten: �Ko�ciotrup wchodzi do baru: <<D�in z tonikiem i �cierk�>>�. Rodgers si� nie za�mia�. - No nie wiem, mo�e naprawd� robi si� �mieszny dopiero wtedy, kiedy ci� przeci�gaj� za r�ce przez bagno pe�ne pijawek. Mike, w takiej sytuacji mo�esz liczy� tylko na siebie. Sam musisz podnie�� si� z b�ota. - Ty jako� potrafi�e� sobie z tym poradzi�. Ja robi� si� w�ciek�y, zgorzknia�y... - I gryziesz si� w sobie. Grasz tylko mocne kawa�ki, na ca�� orkiestr�. Tak nie mo�na. - Mo�na, nie mo�na, taki ju� jestem. I to mnie nap�dza. Daje mi impuls, �eby naprawia� sieci, tam gdzie si� zerwa�y, i pozbywa� si� ludzi, kt�rzy s� temu winni. - No dobrze, a jak nie mo�esz naprawi� sieci, ani dopa�� �ajdak�w, to gdzie si� roz�adowuj� te pasje? - Nigdzie. Siedz� we mnie. Na Wschodzie m�wi�, �e to chi, wewn�trzna energia. Czeka na nast�pn� rozgrywk�. - Albo eksploduje. Bo przecie� musisz czasami czu�, �e ju� nie mie�ci si� w tobie. - Wtedy przychodzi czas na rozrywki. Fizyczny wysi�ek. �apiesz sztang�, grasz par� partyjek squasha, dzwonisz do znajomej. Je�li trzeba, spos�b si� zawsze znajdzie. - Brett skrzywi� si� z pow�tpiewaniem. - O, prosz�, teraz ty zdaje si� masz co� przeciw rozrywkom. Je�li chodzi o kobiety, mnie nie nabierzesz. August podchwyci� temat, ucieszony, �e Rodgers zrobi� si� rozmowniejszy. - Powiem ci jedno: po weekendzie z Barb Mathias powinienem wzi�� urlop. - Co ty powiesz? - zachichota� Mike. - Podoba�e� jej si� ju� w podstaw�wce. - No tak, ale teraz ma czterdzie�ci cztery lata i my�li jedynie o seksie i stabilizacji. - August w�o�y� k�s do ust, prze�kn�� i doda�: - Niestety, tylko jedn� z tych rzeczy mog� zapewni�. Rodgers znowu skwitowa� uwag� u�miechem i w tej samej chwili odezwa� si� pager. Pochyli� si�, aby na� spojrze�, a na twarzy pojawi� si� grymas b�lu, gdy banda�e bole�nie go ucisn�y. - One s� tak zrobione, �eby �atwo zsuwa�y si� z paska - zauwa�y� August. - Dzi�ki za informacj�. W�a�nie w ten spos�b straci�em poprzedni. - Kto dzwoni? - Bob Herbert. - Mike zdj�� serwetk� z kolan, podni�s� si� powoli i rzuci� j� na fotel. - Zadzwoni� z samochodu. - Ja zostan� tutaj. Podobno w Waszyngtonie na ka�dego m�czyzn� przypadaj� trzy kobiety. A nu� jedna z nich b�dzie zainteresowana twoim ry�em z grzybami honszi. - Prosz� bardzo, niech si� cz�stuje - powiedzia� Rodgers i zacz�� si� przeciska� mi�dzy stolikami do wyj�cia. August sko�czy� swoje danie, dopi� herbat� i ponownie nape�ni� fili�ank�. S�czy� �yk za �ykiem, rozgl�daj�c si� po lokaliku. Wiedzia�, �e Mike�owi nie�atwo b�dzie uwolni� si� od ponurego nastroju. Z nich obu to Brett by� wi�kszym optymist�, aczkolwiek i on nie znosi� widoku pomnika weteran�w wietnamskich, nie m�g� ogl�da� film�w dokumentalnych o tych czasach, a nawet omija� wietnamskie restauracje. Bywa�y chwile i sytuacje, gdy czu� skurcz w do�ku, a r�ce zaciska�y si� w pi�ci. Nie poddawa� si� przygn�bieniu, nigdy do ko�ca nie traci� nadziei, ale nie by�o te� tak, �eby wszystko potrafi� wybaczy� i zapomnie�. Z drugiej jednak strony nie zapami�tywa� si� w z�o�ci i nienawi�ci jak Mike. Ale problem zapewne polega� na tym, �e nie tyle spo�ecze�stwo rozczarowa�o Rodgersa, ile on zawi�d� si� na sobie. A z tym nie tak �atwo sobie poradzi�. Widz�c min� Rodgersa powracaj�cego do stolika, August wiedzia� ju�, �e wydarzy�o si� co� niedobrego. Pomimo banda�y i b�lu szed� krokiem tak zdecydowanym, �e klienci i kelnerzy usuwali mu si� z drogi. August wypi� herbat�, rzuci� na blat banknot dwudziestodolarowy i ruszy� na spotkanie przyjaciela. Wykona� jaki� lekcewa��cy gest w kierunku stolika w stylu: �Chod�, zabawimy si� gdzie indziej�, chwyci� Mike�a za r�kaw i poci�gn�� do wyj�cia. W Waszyngtonie zawsze mogli si� trafi� jacy� dziennikarze czy obcy agenci, kt�rzy bez w�tpienia zainteresowaliby si� zaaferowaniem dw�ch m�czyzn w mundurach. W jesiennym powietrzu czu�o si� ju� zapowied� zimy; ruszyli w kierunku samochodu. - Powiedz mi co� jeszcze o blaskach �ycia - mrukn�� z gorycz� w g�osie Rodgers. - P� godziny temu zastrzelono Marth� Mackall. - August poczu�, jak herbata podchodzi mu do gard�a. - Dosta�a przed wej�ciem do Palacio de las Cortes w Madrycie. - Mike spogl�da� gdzie� w dal i wida� by�o, �e ca�y jego gniew ma ju� teraz obiekt, na kt�rym si� skupi, chocia� przeciwnik by� jeszcze anonimowy. - Zanim dowiemy si� wi�cej, status Iglicy si� nie zmienia, zarz�dzisz tylko pe�n� gotowo��. Asystentka Marthy, Aideen Marley, jest teraz przes�uchiwana przez hiszpa�sk� policj�. Darrell jedzie w�a�nie do pa�acu. Skontaktuje si� z Paulem o czternastej i przeka�e dalsze informacje. Pomimo skurczu w gardle August zapyta� zupe�nie spokojnie: - Jakie� sugestie, je�li chodzi o sprawc�w? - �adnych. Tylko kilka os�b wiedzia�o o ich przyje�dzie. Wsiedli do Toyoty Camry Rodgersa; prowadzi� August. Milczeli; Brett nie zna� Marthy zbyt dobrze, wiedzia� jednak, �e niezbyt lubiano j� w Centrum. Pewna siebie i arogancka. Ale by�a te� diablo skuteczna. To wielka strata dla firmy. Kiedy dotr� do sztabu Centrum, Rodgers uda si� do pomieszcze� operacyjnych w podziemiach, podczas gdy jego helikopter dostarczy Augusta do Akademii FBI w Quantico, gdzie stacjonowa�a Iglica. Na razie bez rozkaz�w, tylko w stanie gotowo�ci. W Hiszpanii by�o dwoje funkcjonariuszy Centrum. Je�li sytuacja si� zaostrzy, oddzia� b�dzie musia� natychmiast wyruszy�. Nie mogli teraz rozmawia� o misji Marthy, gdy� przy wsp�czesnej technice szpiegowskiej auta nie by�y dobrym miejscem do przekazywania tajnych informacji. August zdawa� sobie jednak spraw� z napi�tej sytuacji w Hiszpanii. Wiedzia� te�, �e Martha specjalizowa�a si� w problemach mniejszo�ci: etnicznych, rasowych, wyznaniowych. Przypuszcza� wi�c, �e jej misja by�a fragmentem dyplomatycznych pr�b, aby nie dopu�ci� do prze�o�enia si� r�nic narodowo�ciowych i kulturowych na j�zyk przemocy. Ale nasuwa� si� te� dalszy wniosek. Morderca, kimkolwiek by�, musia� wiedzie�, dlaczego Martha zjawi�a si� w Madrycie. A wtedy, niezale�nie od wszystkich innych kwestii, nasuwa�o si� pytanie: czy by� to ostatni, czy te� pierwszy strza� w kampanii o rozbicie Hiszpanii. 3 Poniedzia�ek, 18.45 - San Sebastian Niezliczone od�amki ksi�ycowego blasku po�yskiwa�y na ciemnych wodach zatoki La Concha i zamienia�y si� w l�ni�c� mg��, kiedy fale z hukiem uderza�y o Playa de la Concha, pla�� z licznymi zatoczkami i cyplami, znajduj�c� si� na skraju s�ynnego kurortu. O kilometr na wsch�d, w Parte Vieja, �Starej Dzielnicy�, kutry rybackie i jachty uderza�y o pomosty zat�oczonej przystani. Maszty skrzypia�y w podmuchach po�udniowego wiatru, fale chlupota�y o kad�uby. Kilka kutr�w, licz�cych na wieczorny po��w, dopiero teraz powraca�o, by stan�� na kotwicy. Mewy i inne ptaki, kt�re z zapa�em �erowa�y przez ca�y dzie�, schroni�y si� w podupad�ych dokach i zamar�ych d�wigach Isla de Santa Clara u wej�cia do zatoki. Kilkaset metr�w na p�noc od brzegu na posrebrzonych falach ko�ysa� si� smuk�y bia�y jacht. Pi�tnastometrowy stateczek mia� czteroosobow� za�og�. Jeden z marynarzy, odziany zupe�nie na czarno, trzyma� wacht� na pok�adzie, drugi sta� za sterem, trzeci jad� w kambuzie, a czwarty spa� w dziobowej kabinie. By�o jeszcze pi�ciu pasa�er�w, kt�rzy znajdowali si� teraz w kabinie na �r�dokr�ciu za zamkni�tymi drzwiami i spuszczonymi zas�onami. M�czy�ni siedzieli wok� du�ego sto�u o blacie wy�o�onym sk�r� koloru ko�ci s�oniowej. Po�rodku sta�a butelka madery; talerze uprz�tni�to i pozosta�y jedynie opr�nione niemal kieliszki. M�czy�ni ubrani byli w marynarki od projektant�w mody i lu�ne spodnie. Na ich d�oniach mieni�y si� sygnety, na piersiach zwisa�y z�ote �a�cuszki. Na nogach mieli jedwabne skarpetki, robione na miar� buty od Gucciego b�yszcza�y jak lustro. Czterech z nich pali�o kuba�skie cygara; ko�o butelki znajdowa�o si� du�e ich pud�o. W�a�ciciel �Verdico�, senor Esteban Ramirez, by� tak�e w�a�cicielem Ramirez Boat Company, stoczni, kt�ra zbudowa�a jacht. On by� jedyn� osob�, kt�ra nie si�gn�a po cygaro. Nie dlatego, �eby ich nie lubi�, uwa�a� jednak, �e za wcze�nie jeszcze si� radowa�. Nie mia� te� ochoty na wspominki, jak ich katalo�scy dziadkowie pasa