7901
Szczegóły |
Tytuł |
7901 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7901 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7901 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7901 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JERRY AHERN
KRUCJATA 14
TERROR
Prze�o�y�a: Magdalena Koz�owska
Przyjacio�om - Miltowi Sparksowi i Dave�owi. Wszystkiego, co najlepsze...
ROZDZIA� I
Paul Rubenstein zacz�� prowadzi� dzienniki jeszcze w samolocie, zanim wyl�dowa� w Nowym Meksyku w Noc Wojny.
Prowadzi� sw�j diariusz skrupulatnie ca�y czas, a� do Wielkiej Po�ogi - nazwa ta najtrafniej okre�li�a dzie�, w kt�rym ogie� zas�oni� chmury i wypali� ca�e �ycie na planecie.
Czyta�. Annie spa�a z g�ow� na jego piersi.
Po�lubi�em Annie Rourke. Nie by�o przy tym rabina. Cz�owiek, kt�ry pob�ogos�awi� nasz zwi�zek, by� luteraninem. John powiedzia� mi kiedy�, �e naprawd� wa�ne jest uczucie, �e s�owa - nawet wypowiedziane pod przysi�g� - nie znacz� zbyt wiele. Tym razem mia� zupe�n� racj�. Min�� ju� tydzie� ma��e�stwa i nie sprzykrzy�o mi si� ani troch�. Michael i Madison te� si� pobrali.
Przebieg� wzrokiem po tym, co napisa�. Jego oczy zatrzyma�y si� na fragmencie:
Sarah jest w ci��y. M�nchen, kt�ry do��czy� do ekipy w niemieckiej bazie niedaleko Hekli, zarz�dzi� testy. John wyjecha� wcze�niej razem z Natali�. Wydawa�a si� samotna i zrozpaczona, cho� stara�a si� by� dzielna. By� tam r�wnie� Rolvaag. Czy kiedykolwiek odwdzi�cz� mu si� za uratowanie Annie? John prowadzi grup� zwiadowcz� do miejsca, kt�re przed Noc� Wojny nazywa�o si� Zwi�zkiem Radzieckim. Przeszukaj� g�ry Ural w nadziei znalezienia wej�cia do sowieckiego Podziemnego Miasta - o�rodka w�adzy wspieraj�cego W�adymira Karamazowa, m�a Natalii. �wiadomo��, �e Karamazow prze�y�, dr�czy�a j� bardziej ni� beznadziejna mi�o�� do Johna. Ale co si� z ni� stanie, gdy Karamazow umrze? Pyta�em o to sam siebie wiele razy. Ona jest tak dobra...
Powinienem by� na Uralu, razem z Johnem i Natali�. Michael rozmawia� o tym ze mn�. Obaj chcieli�my pod��y� za nimi, a jednak John kaza� pomaga� przy budowie bazy i pe�ni� rol� ��cznik�w mi�dzy Niemcami i Islandczykami. Nie wiem, co robi�? Elaine Halwerson Jon Akiro Kurinami powr�cili do bazy �Projektu Eden�. Komendant Dodd zawar� przymierze z rz�dem Nowych Niemiec, ale obawiam si�, �e komendantowi nie mo�na ufa�. Wygl�da na cz�owieka s�abego i op�tanego ��dz� w�adzy. Dodd bardzo rzetelnie wype�nia obowi�zki dow�dcy, a jednak...
Elaine zwierzy�a si� Annie, �e Akiro prosi� j� o r�k�. Zgodzi�a si�. Annie wymog�a na mnie obietnic�, �e zabior� j� na �lub. Obieca�em, i �jako�� s�owa dotrzymam. Ale b�dzie to oznacza�o spotkanie z Doddem i kilkoma innymi z bazy �Edenu�. Na t� my�l robi mi si� niedobrze, bo pami�tam, co pr�bowali zrobi� Natalii.
Annie opowiedzia�a mi o wszystkim, co wydarzy�o si� tamtej nocy. Zabi�a Blackbourna. Jestem szcz�liwy, �e nigdy wcze�niej nie dowiedzia�em si� o tym...
Rubenstein zamkn�� dziennik i spojrza� na Annie. Paul by� jedynym m�czyzn� Annie, a ona - jego jedyn� kobiet�; g��boko tkwi�o w nim przekonanie, �e nie mog�oby sta� si� lepiej. Religie zawsze obiecywa�y raj po �mierci, ale oni mieli raj za �ycia. Dotkn�� policzka �ony. U�miecha�a si� przez sen. Odgarn�� jej w�osy z czo�a. Zgasi� lamp�. Annie wyszepta�a:
- Chod� spa�. - W�lizn�a mu si� pod rami�. Przytuli� j� mocno.
Tu nigdy nie by�o zimno. Kochali si� i �adne z nich nie mia�o ochoty na sen. Michael na�o�y� d�insy i sk�rzane mokasyny, podarowane przez doktora Landsa, kt�ry wydawa� si� najbardziej zaufanym cz�owiekiem pani prezydent Jokli. Madison podejrzewa�a, �e Haakon Lands i Sigrid Jokli s� kochankami. �Takie sprawy interesuj� bardziej kobiety ni� m�czyzn� - pomy�la�. Zauwa�y� jednak, �e te� si� nad tym zastanawia�. Ubra� si�, Madison r�wnie�. Wci�� nie by�o po niej wida�, �e jest w ci��y.
Michael znowu zmieni� bro�. Smith & Wesson 692S nieraz sprawdzi� si� na polu walki, ale brakowa�o mu si�y ognia, gdy trzeba by�o strzela� z ma�ej odleg�o�ci. Michael wiedzia� o tym. Jego ojciec w pojedynk� zaatakowa� i pokona� znaczne si�y Sowiet�w, kt�rzy trzymali jako zak�adniczki Madison, Annie, jej matk� oraz pani� Jokli. Wed�ug teorii balistycznej to, co potrafi� czterdziestki pi�tki, mo�na zrobi�, u�ywaj�c dw�ch pistolet�w dziewi�ciomilimetrowych. Pr�bowa� Walthera P-38 Natalii i stwierdzi�, �e jest niez�y. Podobnie Beretta 92 SB-F, wojskowy pistolet, kt�ry Annie nosi�a jako uzupe�nienie Detonika Scoremastera. Le�a� w d�oni nie gorzej ni� Walther i mia� prawie dwa razy wi�ksz� si�� ognia. Pistolety Beretta by�y na wyposa�eniu za�ogi �Projektu Eden�. Michael poprosi� doktora M�nchena, aby je wzi��. Dwa pistolety, dwana�cie magazynk�w zapasowych po pi�tna�cie naboi ka�dy, cztery magazynki po dwana�cie i kilka pojemnik�w dziewi�ciomilimetrowej amunicji. Niedawno wyprodukowane naboje by�y podobne do wytwarzanych przez Federaln� Fabryk� Amunicji. To prezent od pu�kownika Wolfganga Manna - Natalia potrzebowa�a ich do Walthera, kt�rego czasem u�ywa�a. Michael wyprosi� u M�nchena troch� �rubowych stopi�tnastek na w�asny u�ytek. Codziennie �wiczy� strzelanie i doszed� do takiej samej wprawy, z jak� pos�ugiwa� si� przedtem czterdziestkami czw�rkami magnum.
Sk�ra by�a wykorzystywana do wyrobu but�w, pochew na bro� i lekkich mokasyn�w, kt�re mia� na nogach. Miejscowi kaletnicy byli doskona�ymi rzemie�lnikami. Z pomoc� ojca Michael zaprojektowa� specjalne pasy naramienne z podw�jnymi kaburami. Same pasy bieg�y inaczej, ale odpowiada�o mu to. Uprosi� kaletnika, by ten skopiowa� pojemne �adownice Milt Sparks, w kt�rych ojciec nosi� magazynki do Detonika. Gdy ubierali si� i Michael zacz�� machinalnie nak�ada� pasy z kaburami, Madison zapyta�a:
- Musisz?
U�miechn�� si�, obj�� j� i zostawi� pistolety. Wzi�� tylko czterocalowy 629, kt�ry wepchn�� pod koszul�.
Pomys� ma��e�stwa z pocz�tku troch� go przestraszy�, ale gdy patrzy� na Madison, strach od razu znika�. M�odsza pani Rourke by�a subtelna i kochaj�ca - dok�adnie taka, jak� sobie wymarzy�. B�d� mie� wspania�e dziecko. Je�li b�dzie to dziewczynka, Michael mia� nadziej�, �e odziedziczy urod� po matce.
Michael i jego �ona szli, trzymaj�c si� za r�ce.
Dobieg� go jej mi�y g�os:
- Jestem szcz�liwa, Michael. Ci ludzie s� tacy...
- Wiem. Kiedy do��cz� do ojca, zostaniesz tu z Annie i mam�. Tutaj, w pobli�u niemieckiej bazy, b�dziecie bezpieczne.
- Nie chc�, �eby� jecha�. - Oplot�a go ramionami. G�ow� opar�a na jego ramieniu. - Taka jestem szcz�liwa ze wzgl�du na twoj� matk�, Michael. Pomy�l - dziecko. Nasze. - Dotkn�a ustami jego policzka.
- Kocham ci� - wyszepta�.
Co� poruszy�o si� w brzoskwiniowym gaju na lewo od �cie�ki. Oczy Michaela zwr�ci�y si� w tamtym kierunku. Wyrwa� rami� z jej r�k i rozchylaj�c po�y koszuli, si�gn�� po bro�. Dojrza� sprawc�w ha�asu - trzech sowieckich �o�nierzy uzbrojonych w automaty. Z rewolwerem w r�ku ruszy� przed siebie.
- Uciekaj! - krzykn�� do Madison.
Nie m�g� rozr�ni� strza��w, b�ysk�w ognia. By� tylko jeden nieustaj�cy jazgot broni maszynowej. Michael rzuci� si�, by cia�em os�oni� �on�. Nie celuj�c wypali� w pier� m�czyzny. W ciemno�ciach zabrzmia� huk du�ego rewolweru. Zaraz potem Michael us�ysza� krzyk. Zamar�. Poczu�, jak po plecach przebiegaj� mu ciarki. Paul otworzy� oczy. Annie poruszy�a si�. Us�ysza� drugi strza�.
- Niech to szlag! - sykn��.
Jeszcze le��c nago w ��ku, szuka� po omacku lew� r�k� Schmeissera, praw� - koszuli. Nak�ada� j� w biegu.
- Annie! Zosta� tu!
- Nie, id� z tob�!
- We� bro�!
Dopiero za drzwiami u�wiadomi� sobie, �e by� p�nagi. Na korytarzu zaroi�o si� od ludzi. Kobieta w nocnej koszuli z zarzucon� na ramiona chustk� krzykn�a, gdy Paul j� potr�ci�.
- Przepraszam! - rzuci�, ubieraj�c si� w biegu. Nie ogl�daj�c si� krzykn��:
- Annie! Dodatkowe magazynki!
Us�ysza� kolejny strza�. Odepchn�� islandzkiego policjanta.
Zbieg� ze schod�w na �eb, na szyj�. Kiedy zeskoczy� z ostatnich czterech stopni, poczu�, �e jest boso.
Nast�pny strza�. Rubenstein zna� ten odg�os. To magnum Michaela. G�uchy szcz�k da� si� s�ysze� z prawej strony, sk�d dochodzi�y inne strza�y. Paul pobieg� w tamt� stron�. Zobaczy� m�czyzn� uzbrojonego w pistolet maszynowy z d�ugim t�umikiem.
Rubenstein wycelowa� w Rosjanina.
- Hej! Iwan! - Zamaskowany cz�owiek odwr�ci� si� gwa�townie. Paul nacisn�� spust. Wystrzeli� kr�tk� seri�. M�czyzna zgi�� si� wp� i run�� na ziemi�. Paul odczeka� chwil�, odtr�ci� kopniakiem bro� Rosjanina - na wypadek, gdyby ten jeszcze �y�.
Znowu rozleg� si� huk rewolweru Michaela.
- Cholera! - warkn�� Rubenstein, wyskakuj�c z zaro�li na jedn� z ogrodowych �cie�ek. Zobaczy� Rourke�a m�odszego. Obok niego sta�a Madison.
Michael, z grymasem b�lu na twarzy, �ciska� w d�oni rewolwer. Wok� le�a�y trupy sowieckich �o�nierzy. Paul krzykn��:
- Michael! To ja, spokojnie!
Zwolni�. Schmeisser porusza� si� przed nim jak r�d�ka. Zobaczy� nadbiegaj�c� Annie. W prawej r�ce trzyma�a pistolet.
- Spokojnie, Annie, sprawdz�, czy teren jest czysty. Paul przeci�� �cie�k�, min�� Michaela i Madison, wok� kt�rych utworzy�a si� ka�u�a krwi.
- Paul!
To Annie. Rubenstein odwr�ci� si� w jej stron�. Sta�a na skraju �cie�ki, w prawej r�ce trzyma�a opuszczonego Scoremastera. Sta�a i patrzy�a.
Sze�ciu p�nagich policjant�w z mieczami w r�ku wybieg�o na �cie�k�. Paul pokr�ci� g�ow�, spojrza� na miecze i r�k� wskaza� zabitych Rosjan. Islandczycy rozbiegli si�, by poszuka� niedobitk�w.
Gdy Annie odda�a pistolet m�owi, podesz�a do Michaela i Madison.
Nagle Annie pad�a na kolana, za�ama�a r�ce.
Michael ca�y czas p�aka�, trzymaj�c g�ow� �ony na kolanach. Brzuch mia�a zalany krwi�, a jej pi�kne oczy nieruchomo wpatrywa�y si� w jego twarz.
Rubenstein odwr�ci� si�, t�umi�c �kanie.
Annie dr�a�a z zimna, ale nie chcia�a odej��.
Niemieccy �o�nierze i islandzcy policjanci otoczyli gr�b wykuty w lodzie. Cia�o Madison Rourke w lodowej trumnie na zawsze pozostanie pi�kne.
Annie przed pogrzebem ubra�a dziewczyn�, kt�r� uwa�a�a za swoj� najbli�sz� przyjaci�k�. Swoj� ma�� siostrzyczk�, anio�a po�r�d ziemskiego piek�a. Na�o�y�a Madison sukni� �lubn�. Kiedy� razem wybiera�y materia� i koronki; razem szy�y identyczne d�ugie sukienki na krynolinach, z r�kawami bufiastymi u ramion, a obcis�ymi ni�ej.
Na sukni� Annie na�o�y�a jej sw�j gruby p�aszcz i ciep�y szal. G�ow� Madison przybra�a �lubnym welonem, opuszczaj�c woalk� na twarz, a w d�onie umar�ej wsun�a krzy� i bukiecik stokrotek.
Pastor przemawia� po islandzku, a pani Jokli, okutana grubym zimowym p�aszczem, t�umaczy�a s�owa duchownego na angielski:
- Z prochu powsta�e� i w proch si� obr�cisz...
Rubenstein otoczy� ramionami p�acz�c� �on�. �zy zalewa�y jej oczy, ale dostrzeg�a zastyg�� w b�lu twarz Michaela...
Wysun�� d�o� z r�k matki i podszed� do otwartej mogi�y - trumny, w kt�rej spoczywa�a jego �ona i nienarodzone dziecko.
Jeden z Niemc�w odegra� na tr�bce �Gwia�dzisty Sztandar�. Gnane wiatrem okruchy lodu uderza�y muzyka w twarz.
Michael Rourke pad� na kolana.
- Madison! Bo�e! - krzykn�� w niebo.
ROZDZIA� II
Okaza�o si�, �e celem sowieckiego oddzia�u specjalnego by� sabota�. W samym kraterze Hekli znaleziono i rozbrojono trzy bomby. Sze�� innych Sowieci rozmie�cili wok� wznoszonej bazy niemieckiej i w rejonie cmentarza, gdzie pochowano Madison. Nie by�y to �adunki atomowe.
Major Volkmer, wojskowy komendant bazy, podwoi� liczebno�� patroli wartowniczych. Pani Jokli zgodzi�a si�, by niemieccy stra�nicy wyposa�eni w bro� paln� wzmocnili, uzbrojonych tradycyjnie tylko w miecze islandzkich policjant�w, patroluj�cych obrze�a krateru.
Dw�ch Rosjan znaleziono martwych - zostali zastrzeleni, a potem poder�ni�to im gard�a.
Nie odnaleziono helikoptera, co oznacza�o, �e musia�a to by� misja samob�jcza.
Michael, zaproszony przez doktora M�nchena, siedzia� w jego gabinecie i przygl�da� si� swemu polarnemu skafandrowi. W ko�cu przyszed� gospodarz i u�miechaj�c si�, powiedzia� doskona�� angielszczyzn�:
- Mi�o, �e pan wst�pi�, Herr Rourke.
Michael skin�� g�ow� i nic nie m�wi�c, uwa�nie patrzy� lekarzowi w oczy.
- Wobec tego przejd� do rzeczy. Jeste� m�odym cz�owiekiem. Straci�e� �on� i nienarodzone dziecko. Przepe�nia ci� nienawi��. Pomy�la�em, �e warto by�oby porozmawia�.
Michael poprawi� si� na krze�le. Domy�la� si�, o czym Niemiec chcia� rozmawia�. Nie mia� na to najmniejszej ochoty.
- Twoich rodzic�w uwa�am za swoich przyjaci�, chocia� znamy si� nied�ugo. Poniewa� nie ma tu twojego ojca, a by�em �wiadkiem bolesnych prze�y� twojej matki, uwa�am, �e powinni�my wsp�lnie om�wi� kilka spraw.
- Porada lekarska? - spyta� Michael z ironi�.
- Nazwij to, jak chcesz. Jakie masz plany?
Rourke m�odszy popatrzy� na sw�j polarny skafander.
- A jak pan my�li, doktorze? M�nchen roze�mia� si�.
- Jeste� podobny do ojca.
Michael dostrzeg� u�miech tak�e w jego oczach.
- Pan mi nie odpowiedzia�.
- W porz�dku. - Niemiec zapali� papierosa i podsun�� paczk� Michaelowi, kt�ry ruchem g�owy da� do zrozumienia, �e nie pali.
- C�, powiedzia�bym, �e to robota tak zwanego Marsza�ka Bohatera. Przewidzia�bym r�wnie� reakcj� doktora Rourke�a, kiedy dowiedzia� si� o �mierci twojej �ony. My�l�, �e planujesz teraz zorganizowanie akcji, kt�ra pozwoli�aby ci dosta� si� do Karamazowa.
- Bardzo dobrze - wyszepta� Michael. - Bezb��dnie. Ale ojciec ma nade mn� pewn� przewag�.
- Od chwili rozpocz�cia budowy bazy szkoli�e� si� w pilota�u helikopter�w. Masz do tego wyj�tkowe zdolno�ci. Idzie ci to doskonale. Wkr�tce b�dziesz m�g� swobodnie prowadzi� ka�d� z naszych maszyn.
- To zas�uga waszych instruktor�w, doktorze. M�nchen przez d�u�sz� chwil� milcza�.
- Planujesz wypraw� przeciwko Karamazowowi?
- Tak jest. Gdybym m�g� po�yczy� helikopter do tego celu, polecia�bym. Je�li nie - ukradn� go.
- Szczero�� godna podziwu. - Niemiec wsta�, obszed� biurko, w ko�cu opar� si� o nie.
- Jaka to b�dzie misja, Michael?
- Ekspedycja karna. - Michael u�miechn�� si�.
- Chcesz znale�� marsza�ka Karamazowa i zabi� go, zanim zrobi to tw�j ojciec?
- Trafi� pan w dziesi�tk�. - Michael skin�� g�ow�.
- Hmm... - M�nchen, w miar� jak m�wi�, odkre�la� na kartce punkt po punkcie.
- Uczy�e� si� niemieckiego. Jak s�dz�, w tym tak�e by�e� dobry. Przeczyta�e� wszystkie r�kopisy z naszej biblioteki.
- Obawiam si�, �e niewiele z tego zrozumia�em. Jestem na poziomie zdolnego sze�ciolatka.
- Jak chcesz to rozegra�? Michael wzruszy� ramionami.
- M�j ojciec, Natalia i kapitan Hartman poszukuj� wej�cia do Podziemnego Miasta na Uralu. Ostatnie dane wywiadu, kt�re uzyska�em od majora Volkmera, podaj�, �e Karamazow kieruje si� w stron� Morza �r�dziemnego, do dawnego Egiptu. Podczas gdy ojciec szuka Podziemnego Miasta, ja pojad� do Egiptu. Nie jest to z mojej strony tylko zwyk�a samowola. Chocia� nie by�oby nic z�ego nawet w takiej samowoli.
- Czy Paul Rubenstein wybiera si� z tob�? Michael potrz�sn�� g�ow�.
- Mama jest za�amana, Annie te�. Kto� z rodziny musi by� tutaj na wypadek, gdyby ojciec skontaktowa� si� z nami. Poza tym, im mniej nas pojedzie, tym mniej zginie.
Lekarz zastanawia� si� nad tym, co us�ysza�. Michael wsta�.
- Sp�ni� si� na ostatni� lekcj� pilota�u. Ale tak, jak powiedzia�em: je�li b�d� musia�, ukradn� helikopter.
Doktor M�nchen potrz�sn�� g�ow�.
- Nie. Przewiduj�c twe plany, ju� wcze�niej przedyskutowa�em to z pu�kownikiem Mannem. Pu�kownik obawia si�, �e Karamazow zmierza do Egiptu z wa�niejszych powod�w ni� tylko ch�� przekonania si�, czy piramidy przetrwa�y Wielk� Po�og�. I dlatego akceptuje tw�j pomys� p�j�cia w �lad za Rosjanami. Mimo �a�oby.
Michael zdziwiony spojrza� na lekarza. Nie przypuszcza�, �e M�nchen jest cz�owiekiem a� tak przenikliwym.
- Zaleca�em pu�kownikowi uzyskanie zgody Dietera Berna na udzielenie ci wszelkiej pomocy. W�dz zgodzi� si�. - M�nchen podni�s� g�os. - Prosz� wej��, kapitanie Hammerschmidt!
Michael spojrza� w kierunku drzwi prowadz�cych na korytarz. Otworzy�y si�. Do pokoju wszed� m�czyzna. Wysoki, �ylasty, o twarzy tak ogorza�ej, �e jego oczy wydawa�y si� bardzo niebieskie. Zdj�� czapk�, odkrywaj�c ostrzy�on� na je�a blond czupryn�. Zaraz na nim wesz�a kobieta i sze�ciu m�czyzn. Jeden z nich, sier�ant, by� pot�nie zbudowany. Kobieta by�a bardzo wysoka, mimo to nosi�a buty na wysokich obcasach, nie usi�uj�c wcale ukrywa� niezwyk�ego, jak na kobiet�, wzrostu. Mia�a kasztanowe w�osy. Michael nie m�g� dok�adnie dojrze� jej oczu. Nosi�a okulary w okr�g�ych, ciemnych oprawkach. Rozpuszczone w�osy opada�y w pozornym nie�adzie poni�ej ramion. Rzeczy, kt�re mia�a na sobie, zdawa�y si� podkre�la� jeszcze jej wzrost i szczup�o�� sylwetki.
- Panie Rourke, chcia�bym przedstawi� kapitana Ottona Hammerschmidta.
Obaj zrobili krok w prz�d, zmierzyli si� wzrokiem i podali sobie d�onie. Michael poczu� twardy, m�ski u�cisk. Pasowa� on do pierwszego wra�enia, jakie wywar� na nim Niemiec.
- Chcia�bym r�wnie� przedstawi� doktor Mari� Leuden, naszego najwybitniejszego egiptologa.
Michael spojrza� na kobiet� - podnios�a r�k� do okular�w, odgarn�a na bok kosmyk prostych kasztanowych w�os�w. Jej szarozielone oczy mia�y kolor podobny do oczu jego matki.
- Pani doktor... - Michael skin�� g�ow� i u�cisn�� d�o� kobiety.
- Herr Rourke - powiedzia�a ciep�ym g�osem. - Obawiam si�, �e pan doktor - tu skin�a w kierunku M�nchena - przecenia moje zdolno�ci.
Michael pu�ci� jej r�k� i spojrza� na Niemca.
- Jestem mi�o�nikiem ameryka�skiej muzyki pop z drugiej po�owy dwudziestego wieku. Jest taka piosenka... - M�nchen, marszcz�c czo�o, schyli� g�ow�, po czym si� u�miechn��. - To leci chyba tak: �Jako� to b�dzie przy odrobinie pomocy moich przyjaci�. - Wskaza� w kierunku Hammerschmidta, jego ludzi i doktor Leuden. - Oto twoi nowi przyjaciele, Michael!
Hammerschmidt powiedzia�:
- Herr Doktor, Herr Rourke, czy mo�na? - M�nchen przytakn��, a Michael skierowa� wzrok na kapitana. - Wed�ug pu�kownika Manna marsza�ek Karamazow posiada ukryt� bro�. Pu�kownik rozmawia� o tym z pa�skim ojcem. - Zwr�ci� si� do Michaela.
- Pu�kownik Mann jest przekonany, �e pustynna ekspedycja Karamazowa ma zwi�zek z t� broni�. Wydaje si�, �e jest to jedyny ce� tej wyprawy.
Michael spojrza� na kapitana, po czym popatrzy� na doktora M�nchena.
- A co z moj� spraw�? U�miech zgas� w oczach Niemca.
- Powinienem my�le�, �e zabicie marsza�ka Karamazowa rozwi��e problem? Czy tak?
Dziewczyna usiad�a na krze�le, za�o�y�a nog� na nog�. Zapali�a papierosa.
Michael przymkn�� oczy i skin�� g�ow�.
- Tak! My tego dokonamy. Nagle us�ysza� g�os M�nchena:
- Brawo!
ROZDZIA� III
Michael stal obok ��ka. Wydawa�o si� ono teraz zimne i puste. Nie my�la� o Madison ka�dego ranka tylko dlatego, �e planowa� zemst�. Zdawa� sobie spraw�, �e je�li prze�yje, Karamazow wkr�tce w�asn� krwi� zap�aci za wszystkie zbrodnie.
Potem nie pozostanie nic - tylko pami��.
�mier� wszystkich dzieci, z kt�rymi si� bawi� i chodzi� do szko�y przed Noc� Wojny, nie dotkn�a go osobi�cie. Pami�ta�, co si� sta�o z Jenkinsami: �mier� m�a, zamordowanego przez bandyt�w, samob�jstwo �ony, osierocenie dziecka. Sarah zabra�a dziewczynk� i znalaz�a dla niej dom.
Zabijanie sta�o si� dla Michaela czym� zwyczajnym. Pierwszego cz�owieka zabi�, zanim uko�czy� dziesi�� lat. Pchn�� bandyt� kuchennym no�em, by ocali� matk� przed czym�, co teraz nazwa�by zmuszaniem do seksu oralnego i gwa�tem. Zabija� te�, broni�c farmy Mulliner�w przed bandytami.
Zabija�, ale nigdy nie pozna� �mierci do ko�ca.
Przysiad� na brzegu ��ka.
�agodno��... Madison j� uosabia�a. A �agodno�� w tym �wiecie by�a skazana na zag�ad�.
Na komodzie le�a�a bro� Michaela.
Szuflady by�y puste. Rzeczy Madison odda� Annie i matce. Wszystko, co mia� zabra� ze sob�, by�o ju� spakowane. Nie mia� zdj�cia �ony. Nie zatrzyma� niczego, co do niej kiedy� nale�a�o. Dla siebie zachowa� tylko wspomnienia. Wpatrywa� si� teraz w obr�czk� na palcu. By�a wykonana z nierdzewnej niklowej stali. Zrobi� j� Jon - p�atnerz.
Michael obr�ci� obr�czk� na palcu. Poczu� wzbieraj�ce �kanie. Wsta� i potrz�sn�� g�ow�, by uwolni� si� od wspomnie�.
Stary p�atnerz podarowa� mu tak�e inny prezent w dniu pogrzebu Madison.
By�y naukowiec - metalurg, kt�rego przodkowie od pokole� trudnili si� prac� w metalach - wyku� Michaelowi n�, kt�remu m�ody Rourke si� teraz przygl�da�. Obr�ci� go w d�oniach. Ostrze, na kt�rym wyryto my�liwskie motywy, by�o d�ugie na dwadzie�cia trzy centymetry, szerokie na pi��. Grubo�� klingi nie przekracza�a sze�ciu milimetr�w. Ponad po�owa pi�tnastocentymetrowej r�koje�ci by�a wydr��ona. Matowe, polerowane piaskiem ostrze l�ni�o przy�mionym blaskiem.
- Zrobi�em dla ciebie n�, Michaelu Rourke - powiedzia� stary Islandczyk. - Zanim nast�pi�o to, co ty i twoja rodzina nazywacie Noc� Wojny, istnia�y tak zwane �pokazy no�y�, o ile dobrze pami�tam ten termin. M�j przodek by� prawie na ka�dym. Kiedy trafi� na jakie� szczeg�lnie interesuj�ce ostrze, prosi� jego tw�rc� o pozwolenie sfotografowania no�a. Tak w�a�nie by�o z tym. - P�atnerz wyj�� z kieszeni p�aszcza kartk� papieru. - By�o to w miejscu zwanym �Teksas�, gdzie m�j przodek spotka� faceta o nazwisku Crain. Zaprzyja�ni� si� z rzemie�lnikiem i w ko�cu kupi� jeden z jego no�y. - Jon zn�w popatrzy� na papier. Pasmo siwych w�os�w opad�o starcowi na czo�o.
- N� nazywa� si� - czyta� dalej - Life Support System I. - Spojrza� znad kartki. - Po Nocy Wojny, kiedy moi przodkowie osiedlili si� tutaj i wr�cili do dawnego rzemios�a, n� skopiowano. Wydawa�o si�, �e nie mo�na go ulepszy�, skorzystano wi�c z gotowego wzoru. Klinga jest r�cznie wykuta z jednej sztaby nierdzewnej stali. R�wnie� r�koje�� wytoczono z solidnego kawa�ka �elaza. Garda ma kszta�t podw�jnego wrzeciona, d�ugiego na osiem i p� centymetra, grubo�ci oko�o sze�ciu milimetr�w. Z obu stron wywiercone s� otwory, kt�re umo�liwiaj� przywi�zanie no�a do drzewca i u�ywanie go jako grota w��czni. Oryginalny n� Craina, o ile wiem, mia� r�czk� owini�t� nylonow� link�, kt�ra tutaj jest niedost�pna. By� mo�e twoi niemieccy przyjaciele mieliby tak�. Pochwa jest zrobiona ze sk�ry ibisa* [*Irbis - nieco mniejszy od pantery drapie�nik z rodziny lampart�w.] i dok�adnie dopasowana do kszta�tu klingi. Potrzebujesz takiego no�a - je�li dobrze czytam z twoich oczu.
Michael tylko u�cisn�� starego. Zabrak�o mu s��w podzi�kowania. Drug� stron� klingi przystosowano do przecinania lin, drewna lub drutu - by�a wyci�ta w z�by jak pi�a. Dosta� od Niemc�w kawa�ek plecionego sznura i Jon pokazywa� mu teraz technik� owijania r�koje�ci tak, aby ko�ce linki si� nie strz�pi�y. Potem wydr��on� r�koje�� wype�ni� wodoodpornymi zapa�kami, tabletkami oczyszczaj�cymi wod�, umie�ci� tam tak�e cienk� link� z syntetycznego w��kna - do u�ycia w sytuacji awaryjnej (kiedy� nazywano j� ��y�k� w�dkarsk��), pa�eczki magnezu, przydatne przy rozpalaniu ognia i inne drobiazgi, kt�re pomagaj� przetrwa�. W pochwie, pr�cz ose�ki, by�a tak�e pi�a w�osowa, kiedy� nazywana �pi�k� komandos�w� - doskona�a do odcinania konar�w drzew i straszna jako garota*. [*Garota - hiszpa�skie narz�dzie do wykonywania wyrok�w �mierci przez uduszenie.]
Dawno temu ojciec nauczy� Michaela zasad pos�ugiwania si� no�em i teraz, gdy tylko pozwala�y warunki, Michael trenowa� walk� nim.
M�czyzna spojrza� na zegarek. By� to wodoodporny Seadweller z czarn� tarcz� i fosforyzuj�cymi wskaz�wkami. Jako dziecko Michael dobrze p�ywa� i zawsze o takim marzy�.
Zn�w spojrza� na ��ko.
Czas i��. Paul, Annie i matka b�d� czekali, aby go po�egna�.
Narzuci� na siebie szelki z wojskowymi kaburami Berett-F, przeci�gn�� pas przez szlufki Lewis�w, przytroczy� pochw�, w kt�rej znajdowa� si� n� Life Support System II, i czterokieszeniow� wersj� �adownicy Milt Sparks z magazynkami do Beretty.
Chwyci� sw�j plecak i reszt� ekwipunku z wyposa�eniem polarnym. P�niej, podczas kr�tkiego pobytu na mrozie, b�dzie mu potrzebna.
Michael spojrza� raz jeszcze na ��ko, kt�re dzieli� z Madison, i wyszed�.
Paul zabra� jego rzeczy do helikoptera. Hammerschmidt siedzia� przy sterach. Doktor Leuden, sier�ant oraz z pi�ciu �o�nierzy byli ju� na pok�adzie. Michael przystan�� i otoczy� ramionami siostr�.
- Annie, siostrzyczko, kocham ci�, wiesz?
- Uhm, nie chc�, �eby�...
- Musz�, Annie.
M�oda kobieta skin�a g�ow�. Cofn�a si�. By�a �adna. Zawsze by�a �adna, ale Michael nigdy jej tego nie powiedzia�. Jej d�ugie blond w�osy straci�y sw�j miodowy odcie�. By�y teraz ciemniejsze. Chusta zarzucona na ramiona, bia�a bluzka z haftowan� st�jk�, zapinana pod szyj�, oraz d�uga niebieska sp�dnica - uzupe�nia�y modny str�j.
- Zaopiekuj si� Paulem i mam�. Annie jeszcze raz skin�a g�ow�.
Spojrza� na matk�. Ubrana jak Annie - d�uga sp�dnica, skromna bluzka. Brak tylko szala. W�osy mia�a kr�tsze. By�a ci�gle �adna. Wydawa�a si� nietkni�ta przez czas, mo�na j� by�o wzi�� za ich siostr�. Wiek biologiczny Sarah Rourke nie pozwala� jej by� matk� Michaela, poniewa� eksperyment ojca z komorami hibernacyjnymi spowodowa� zr�wnanie wieku rodzic�w i dzieci.
Michael roz�o�y� ramiona, a matka pad�a w nie z p�aczem. Mocno przytuli� j� do siebie.
- Zawsze �egna�am tak twojego ojca, a teraz ciebie. - Jej g�os si� za�ama�.
- Musz�, mamo.
Milcza�a, przyciskaj�c si� mocniej do piersi syna.
- B�d� ostro�ny - Pochyli�a ku niemu twarz. U�miecha�a si�, cho� oczy mia�a pe�ne �ez. Poca�owa�a go w usta i kiwn�a g�ow�. �zy pop�yn�y jej z szarozielonych oczu, zostawiaj�c mokre �lady na policzkach. - Kocham ci�.
- Ja te� ci� kocham - szepn�� Michael. Poca�owa� j� w policzek. Annie znalaz�a si� obok.
Przytuli� obie kobiety i cicho powiedzia� jeszcze raz:
- Kocham was obie.
Poszed� do helikoptera. �mig�a maszyny obraca�y si� powoli. Paul czeka� przy w�azie. Tak jak Michael, Rubenstein nie przej�� tutejszej mody. �adnych lu�nych spodni, bufiastych r�kaw�w czy but�w z cholewami. Mia� na sobie jasnoniebiesk� drelichow� koszul�, podobn� do tej, jak� zwykle nosi� John, sp�owia�e d�insy i wojskowe buty.
Paul przeci�gn�� r�k� wzd�u� czo�a i przeczesa� palcami swoje rzadkie w�osy. U�miechn�� si� i nagle spu�ci� wzrok. Jego g�os zabrzmia� ni�ej ni� zwykle.
- B�dzie mi ciebie brakowa�o, Michael.
- Opiekuj si� te� mam�, dobra?
- Tutaj s� bezpieczne. - Rubenstein u�miechn�� si�. - Nic tu po tobie.
- W porz�dku. Wiem, dlaczego jeste� najlepszym przyjacielem ojca, i my�l�, �e tak�e moim.
- Bo te� si� zaraz rozp�acz�. - Paul skrzywi� si� i wepchn�� r�ce do kieszeni. Od �mierci Madison Michael nie widzia� Paula bez broni. Ulubiony browning zawsze spoczywa� w kaburze na jego piersi. Na wypadek, gdyby Rosjanom znowu uda�o si� przedosta�.
Podszed� do Rubensteina i u�cisn�� go jak brata. Nagle u�wiadomi� sobie, �e w�a�ciwie naprawd� stali si� bra�mi.
- Powodzenia - szepn�� Paul.
Michael skin�� g�ow�, obaj si� cofn�li. W oczach �yda dostrzeg� zak�opotanie.
M�czy�ni nie potrafi� nigdy okazywa� swoich uczu� tak spontanicznie, jak umiej� to kobiety. Michael nie pami�ta�, kiedy ostatni raz przytuli� ojca. Rourke i Rubenstein podali sobie d�onie.
- To na razie - powiedzia� cicho Paul.
- Na razie - powt�rzy� Michael.
Nie obejrza� si�, gdy wchodzi� na pok�ad niemieckiego helikoptera. Dopiero gdy maszyna wystartowa�a, Michael odwr�ci� g�ow� i patrz�c na ca�� tr�jk� - swoj� rodzin� - rozp�aka� si�...
Lodowate p�atki �niegu k��bi�y si� jak tornado. Z trudem utrzymywa� r�wnowag� w rozko�ysanej maszynie. Skuli� si� z zimna, schowa� r�ce do kieszeni kurtki. Kurtk� uszyto specjalnie dla niego gdzie� tutaj - w rejonie Hekli. W�a�nie Hekl� widzia� chwilami w dali przez wiruj�ce p�atki �niegu.
Michael Rourke wsta�, potem pad� na kolana. Mogi�a by�a prawie zupe�nie zasypana. Niebawem l�d i wieczny �nieg przykryj� j� ca�kowicie. Wpatrywa� si� d�ugo w za�nie�ony nagrobek, w ko�cu wyszepta�:
- Madison...
ROZDZIA� IV
John Rourke, Natalia Anastazja Tiemierowna oraz kapitan Hartman przykucn�li wok� ska�, pokrytych tu i �wdzie p�atami �niegu. John, Natalia i Hartman szukali schronienia nie tylko przed �nie�yc�, ale tak�e nie chcieli, by wykryli ich sowieccy �o�nierze.
Zlokalizowanie sowieckiego patrolu podnios�o ich na duchu, ale i nape�ni�o obaw�. Doda�o otuchy, bo potwierdzi�o domys�y Rourke�a, �e Podziemne Miasto by�o na p�nocy. Obawy budzi� fakt, i� mieli na karku prawie czterdziestu Rosjan.
Co prawda, szansa wykrycia obecno�ci Johna i jego przyjaci� by�a niewielka. Jednak takie prawdopodobie�stwo ci�gle istnia�o, wi�c posuwali si� bardzo ostro�nie, starannie zacieraj�c za sob� �lady. Na dodatek John nie mia� pewno�ci co do liczebno�ci sowieckiego oddzia�u patrolowego.
- Co robimy, John? - zapyta�a Natalia.
Rourke roztar� r�ce i wsun�� w r�kawice. Spojrza� na Niemca, potem znowu na Natali�.
- Ot�, zrobimy tak... - zacz�� i spojrza� za siebie, w kierunku poruszaj�cej si� sowieckiej kolumny. Rosjanie wygl�dali na zmarzni�tych. Zwr�ci� si� do Hartmana:
- Kapitanie, je�li pan pozwoli, radzi�bym, by wr�ci� pan do swoich si� g��wnych i poprowadzi� �o�nierzy dwadzie�cia kilometr�w na zach�d, a potem rozlokowa� ich w g�rach. Prosz� znale�� miejsce �atwe do obrony, kt�re umo�liwia obozowanie i utrzymanie kontaktu radiowego.
- B�dziemy musieli przedosta� si� pod urwisko albo znale�� jak�� jaskini�. Mog� nas namierzy� z powietrza.
- Jasne - powiedzia�a Natalia, dr��c z zimna. Rourke wskaza� kciukiem za siebie, w kierunku doliny i rosyjskich �o�nierzy.
- Natalia i ja p�jdziemy za naszymi przyjaci�mi na wypadek, gdyby mieli zamiar pokr�ci� si� troch� i wr�ci� do domu. Mo�e zechc� wys�a� ��cznika lub odebra� zaopatrzenie, ewentualnie zrobi� co�, co doprowadzi�oby nas do Podziemnego Miasta. Kiedy ich wytropimy lub zlokalizujemy Miasto, zawiadomimy was przez radio. Prowad�cie ci�g�y nas�uch, dop�ki nie zorientujemy si� dostatecznie. Trzeba wybra� czas ich najwi�kszej aktywno�ci i najrzadziej u�ywan� cz�stotliwo��. Wtedy po��czymy si� z wami na moment o sz�stej rano normalnego czasu. - Spojrza� na sw�j Rolex Submariner na lewym przegubie. To samo zrobi� Hartman, przesuwaj�c wskaz�wki do przodu o dwie minuty.
- Czy nie mogliby�my u�y� ich namiar�w i w ten spos�b zlokalizowa� Miasto, doktorze?
Rourke pokr�ci� g�ow�. Znowu dobieg� ich st�umiony g�os Natalii:
- Prawdopodobnie stacje nadawcze s� umieszczone w sporej odleg�o�ci od Miasta i by� mo�e po��czono je sieci� kabli lub �wiat�owod�w.
Hartman z namys�em skin�� g�ow�.
- Gdy was zawiadomimy, podam panu jak�� cyfr� - kontynuowa� John. - Powiedzmy, �e podaj� liczb� czterna�cie. Doda pan do niej pewn� ustalon� warto�� i otrzyma pan czas naszego nast�pnego po��czenia. Mam zamiar polega� na waszym nas�uchu, poniewa� gdyby�cie musieli nadawa� potwierdzenie odbioru, spowodowa�oby to nadmierne przed�u�enie ��czno�ci. By� mo�e wystarczy�oby to Rosjanom do namierzenia nas.
- Prawdopodobnie ich nas�uch radiowy i tak wykryje nasz� ��czno�� - doda�a Natalia.
Rourke przytakn��.
- Liczb� czterna�cie doda pan do warto�ci, kt�r� panu podam. B�dzie nas pan s�ucha� o czwartej rano - od pocz�tku dnia liczonego od p�nocy, ustalonej wed�ug zegarka. Je�li powiem trzynasta trzydzie�ci - o trzeciej trzydzie�ci i tak dalej.
- Dobry plan, ale niebezpieczny. - Hartman pokiwa� g�ow�.
- Najlepszy, jaki mog�em wymy�li�. - U�miechn�� si� Rourke.
- Mam dodatkowe racje �ywno�ciowe na siedem dni - pozwoli pan, �e si� nimi podziel� - zacz�� Niemiec. - Mog� si� wam przyda�.
- Za�atwione - odpowiedzia� Rourke.
- Prosz� zatrzyma� cz�� dla siebie - odezwa�a si� Rosjanka. - Trzy zostawi pan nam, a trzy sobie. Mo�e b�dziecie musieli przyczai� si� i troch� poczeka�. Przy takim mrozie poci�gn�� d�u�ej bez jedzenia... - urwa�a i spojrza�a w d�.
- Przechodz� dolin�, John!
Hartman z pomoc� Johna opr�ni� plecak i podzieli� �ywno�� na dwa stosy. Natalia zgarn�a jeden. Amerykanin pom�g� Hartmanowi zapakowa� jego cz�� prowiantu.
- Musimy ustali� ostateczny termin...
- �wietna my�l - przytakn�� Rourke. - We�my jako kryterium racje �ywno�ciowe. My, to znaczy Natalia i ja, mamy prowiant na dziesi�� dni. Je�li do tego czasu nie damy o sobie zna�, mo�ecie po�o�y� lach� na tej operacji.
- �Po�o�y� lach�?� - powt�rzy� Hartman i figlarnie uni�s� jasne brwi.
- Przerwa� - powiedzia�a mi�kko Natalia.
- Wtedy sami rozwa�cie, czy i�� za nami czy nie. Mo�ecie wybra� inne wyj�cie w zale�no�ci od sytuacji.
Hartman powoli skin�� g�ow�.
- Dobrze. Doktorze, pani major - powodzenia... - wam obojgu. - Zdj�� wierzchni� r�kawic� i ocieplacz, Rourke zrobi� to samo i u�cisn�� r�k� Niemca. Potem Hartman wyci�gn�� d�o� do Natalii.
- Prosz� poczeka�, dop�ki nie znikniemy panu z oczu.
Potem prosz� rusza� - powiedzia� Rourke i obaj m�czy�ni na�o�yli r�kawice. Podni�s� Steyra-Mannlichera SSG i sprawdzi� nak�adki reguluj�ce celownik optyczny. By�y na miejscu.
- Gotowe, John.
Rourke przewiesi� przez pier� swego M-16; w prawej d�oni trzyma� steyra.
Spojrza� raz jeszcze na Hartmana, kt�ry w odpowiedzi uni�s� w g�r� d�o� z wyprostowanym kciukiem.
Natalia ju� wyruszy�a. Rourke pod��y� za ni�. Rosjanie znikli za horyzontem.
Hartman oczywi�cie mia� racj�. P�j�cie za Rosjanami by�o bardziej ni� niebezpieczne.
John szed� naprz�d, trzymaj�c w z�bach cienkie cygaro.
ROZDZIA� V
Wyl�dowali na zachodnim wybrze�u Wielkiej Brytanii i przesiedli si� do samolotu. Potem l�dowali znowu, �eby zatankowa�, w miejscu, kt�re przed Noc� Wojny by�o Portugali�, niedaleko Lizbony, kt�ra, jak wszystkie inne miasta, sp�on�a w ogniu Wielkiej Po�ogi. Lecieli potem w kierunku Algierii nad najdalej wysuni�tym na p�noc przyl�dkiem Hiszpanii. Ponownie zatankowali, by unikn�� mi�dzyl�dowania nad Pustyni� Libijsk� i Zachodni�.
Gdy Michael Rourke patrzy� w d� przez okienko w kad�ubie, nagle us�ysza� g�os Marii Leuden. M�wi�a po angielsku z lekkim akcentem niemieckim.
- Pokolenia przemin�y od ostatniego deszczu. Trudno to sobie wyobrazi�. W�a�nie dlatego ta ziemia, nad kt�r� lecimy, sta�a si� dla Wielkiej Po�ogi zapor� nie do przebycia. By�a ju� wypalona o wiele bardziej, ni� by�yby w stanie uczyni� to zwyk�e p�omienie.
- Tylko umarli s� odporni na �mier� - mrukn�� Michael.
- To cytat? - spyta�a Niemka.
- Mo�liwe, ale nawet je�li, to i tak nie wiem, z czego - odpowiedzia� i odwr�ci� si�, �eby na ni� spojrze�. W�osy mia�a zwi�zane jedwabn� wst��k� z kokard� opadaj�c� na kark.
- Musz� pana o co� zapyta�. - U�miechn�a si�, a jej szarozielone oczy rozb�ys�y. - Wydaje si� pan doskonale wykszta�cony, cho� - je�eli dobrze zrozumia�am - podczas tamtej wojny nie mia� pan nawet dziesi�ciu lat. Oczywi�cie, pewnie wiele pan czyta�, a jednak... - przerwa�a, jakby czekaj�c lub jakby to, co w�a�nie powiedzia�a, wystarczy�o, by zrozumie� jej intencje.
- Moja siostra Annie i ja... - zacz��, przenosz�c wzrok z jej twarzy na pomarszczone wiatrem szaro��te diuny. - Niestety, obawiam si�, �e to Annie jest m�zgiem rodziny.
Zacz�a wertowa� encyklopedi�, gdy tylko nauczy�a si� dobrze czyta�. Szuka�a znaczenia s��w, kt�rych nie mog�a znale�� w s�owniku. Ja r�wnie� czyta�em encyklopedi�., ale tylko pobie�nie. Tak naprawd�, niewiele mieli�my do roboty. �wiczyli�my sztuk� przetrwania i opiekowali�my si� Schronem.
- Schron? - Doktor M�nchen r�wnie� o nim m�wi�. Ogl�da� go?
- Towarzyszy� ojcu w Schronie przed wypraw� na Ural z kapitanem Hartmanem.
- Jak wygl�da to miejsce?
Michael wzruszy� ramionami, u�miechn�� si� i zn�w odwr�ci� oczy od dziewczyny, �ledz�c wzrokiem piach niesiony wiatrem.
Zacz�� opowiada�, jak wygl�da� jego �wiat. Nagle przy�apa� si� na tym, �e m�wi o dniach i nocach poprzedzaj�cych ten d�ugi sen narkotyczny, o desperackich poszukiwaniach ojca, o ostatecznym po��czeniu rodziny i okropno�ciach, kt�re ogl�da� tamtego ostatniego poranka. �Natalia przygotowywa�a zastrzyki z p�ynem kriogenicznym. Pomaga�em Paulowi, Annie, mamie�. Potrz�sn�� g�ow�, co� �cisn�o go w gardle.
- Ojciec s�ucha� komunikat�w nadawanych przez radio Amnak.
- Amnak?
- Amatorski nadajnik kr�tkofalowy.
- Aha! - przytakn�a. Michael wpatrywa� si� w jej oczy.
- Miasta, jedno po drugim, znika�y z powierzchni Ziemi, to by�o jak... No!... Cholera! W ka�dym razie... Mieli�my lokaln� telewizj�, kt�ra dzia�a�a niezale�nie od systemu kablowego i mog�a� widzie� pulsuj�ce rozb�yskami niebo. Potem domy�li�em si�, �e ojciec patrzy�, jak Sowieci atakuj� g�r�. Przygl�da� si� im, gdy umierali.
- Znam histori� pa�skiego ojca. Doktor M�nchen us�ysza� j� kiedy� przy rozmowie z pa�sk� matk�, siostr� i jej m�em...
- Paulem Rubensteinem. Za�o�� si�, �e znam t� histori�. - Michael u�miechn�� si�. - Annie... Nie wiem, czy wszystkie kobiety maj� takie zdolno�ci, ona tak. Ci�gle molestowa�a ojca, a� wreszcie opowiedzia� nam do ko�ca, co si� wtedy wydarzy�o. By� tam ten oficer armii ameryka�skiej, Reed. Tato z Natali�...
- Major Tiemierown�, t� Rosjank�?
- Tak! - M�czyzna skin�� g�ow�. - Jej wuj by� dow�dc� sowieckich wojsk okupacyjnych w Ameryce Pomocnej, ale przy tym dobrym cz�owiekiem. Gdy zda� sobie spraw� z plan�w KGB, z tego jaki los przeznaczono reszcie Ziemi, zaaran�owa� wszystko tak, �eby ojciec, Natalia i grupa ludzi z sowieckich oddzia��w specjalnych, mogli do��czy� do ochotnik�w z US II.
- Tak powsta� Rz�d Tymczasowy pomi�dzy Noc� Wojny a Wielk� Po�og�, prawda? Przewodniczy� mu, zdaje si�, Samuel Chambers?
- Tak, to prawda. Wszyscy oni: ameryka�scy ochotnicy, Natalia i ojciec - zaatakowali baz�, w kt�rej pracowano nad projektem kriogenicznym o kryptonimie ��ono�. Rosjanie mieli tam zainstalowan� cz�steczkow� bro� laserow�. Sam szturm si� powi�d� - zdobyto mieszanin� hibernuj�c�, zniszczono baz� i unieszkodliwiono system laserowy. Jednak podczas ataku ojciec zauwa�y�, jak pewien oficer ameryka�ski o nazwisku Reed wspina si� na jeden z maszt�w emiter�w cz�steczkowych, by zatkn�� na nim flag� Stan�w Zjednoczonych. Zgin��, zanim zd��y� to zrobi�. Domy�lam si�, �e ojcu to zaimponowa�o. Jednym z tuneli ewakuacyjnych wydosta� si� na szczyt g�ry, gdzie znajdowa� si� Schron. Tam dopad� go dow�dca KGB, facet pod wieloma wzgl�dami podobny do Karamazowa. Nazywa� si� chyba Ro�diestwie�ski. Nadlecia� ostatnim sowieckim helikopterem. Ojciec w�a�nie wci�ga� na maszt ameryka�sk� flag�. Rozpocz�� si� pojedynek na szczycie g�ry: ojciec ze swoimi malutkimi Detonikami 45, Ro�diestwie�ski z karabinem maszynowym. Ojciec nie mia� ju� amunicji, a maszyna Rosjanina zbli�a�a si�, odpaliwszy wszystkie rakiety. Trafi� j� ostatnimi pociskami i zabi� przeciwnika. �mig�owiec eksplodowa�. Ojciec ledwie zdo�a� uciec. Potem opatrzy� rany, sprawdzi� raz jeszcze zabezpieczenie Schronu i u�o�y� si� w swojej komorze hibernacyjnej. Zanim zrobi� sobie zastrzyk z kriogenicznej surowicy, ustawi� licznik swojej komory tak, aby obudzi� si� przed nami. Tak czy owak - Michael wzi�� g��boki oddech - to dzielny cz�owiek.
- Kiedy� przejdzie do historii.
- Prawdopodobnie. Jest wybitny.
- Kompleksy?
Michael oderwa� wzrok od piasku i spojrza� na Mari�.
- Nie. Nie a� tak. Po prostu stwierdzam fakt.
- Nie�atwo dor�wna� komu� takiemu.
�Ale si� upar�a� - pomy�la� Michael i odrzek�: - Nie. Ojciec nauczy� Annie i mnie jednego... W zasadzie wielu rzeczy. W�a�ciwie wszystkiego. Prawie. Przede wszystkim - �y� w zgodzie z samym sob�. I to by� ca�kiem niez�y spos�b.
- Lubi� ci� - powiedzia�a.
- Dzi�kuj�.
- My�l�, �e bardzo ci� lubi�. - Zdj�a okulary, zamkn�a oczy i po�o�y�a g�ow� na oparciu.
Michael patrzy� na ni� przez chwil�, po czym spojrza� na pustyni�...
Porucznik Milton Schmidt siedzia� na przednim siedzeniu SM-4. Oczy ocienia� mu daszek czapki, mimo to Schmidta o�lepia�o �wiat�o odbite od bia�ego piasku pustyni. Rozpalone fale powietrza drga�y wok�, zniekszta�caj�c obraz. Kierowca porucznika pali� papierosa i gaw�dzi� z innymi kierowcami.
Schmidt zastanawia� si�, jak b�dzie wygl�da�o spotkanie z Rourke�em. By� na terenie Kompleksu, gdy ameryka�ski doktor pom�g� mu obali� Goethlera. Mia� okazj� rzuci� okiem na ojca, cz�owieka, na kt�rego czeka�. Doktor by� wysoki, mocno zbudowany i trzyma� si� prosto. Mimo i� Schmidt widzia� go tylko chwil�, zapami�ta� jego spojrzenie. Zreszt�, porucznik by� w g��bi ducha pewien, �e doktor John Rourke musi mie� w sobie niemieck� krew. My�la� o synu tego cz�owieka. Przyczyn� braku oznak r�nicy wieku obu pokole� w tej rodzinie wyja�ni� mu pu�kownik Mann jeszcze przed opuszczeniem Kompleksu. Ca�a rodzina przetrwa�a Wielk� Po�og� dzi�ki hibernacji, kt�r� doktor wykorzysta� w celu uregulowania procesu dorastania swoich dzieci, aby razem mogli dzieli� niebezpiecze�stwa i przygody w nowym �wiecie, w kt�rym si� obudz�.
Porucznika intrygowa� r�wnie� kapitan Hammerschmidt. Hammerschmidta zna� z widzenia, oddawa� mu honory, ale nigdy nie pracowa� z dow�dc� komandos�w. Mia� jednak wgl�d w jego akta. By� to jeden z najbardziej cenionych oficer�w pu�kownika Manna. Nale�a� do grupy, kt�ra zaatakowa�a sztab SS na terenie Kompleksu. Dla Miltona Schmidta, Hammerschmidt by� uosobieniem wzorowego cz�onka korpusu oficerskiego.
Nagle w oddali porucznik zauwa�y� jaki� kszta�t. Klapa ci�ar�wki, zaparkowanej tu� przed jego SM-4, otwar�a si� na o�cie� i spod plandeki wyjrza� kapral.
- Panie poruczniku, jest samolot!
- Obserwowa� dalej, kapralu. Mo�liwe, �e maszyna zwr�ci�a uwag� Sowiet�w.
- Tak jest, panie poruczniku!
Milton Schmidt wygramoli� si� z kabiny SM-4 i wyskoczy� na piasek.
By� to jeden z nowych J-7VS ze zmienn� geometri� p�at�w, odrzutowym nap�dem �migie� montowanych na kraw�dziach sp�ywu skrzyde�, niskim profilem radiowym i z systemem chroni�cym przed radarami kontroli naziemnej. Posiada� mo�liwo�� latania niewiarygodnie nisko. Statek powietrzny J-VS mia� zast�pi� helikoptery szturmowe, kt�re przewy�sza� walorami bojowymi. By�, z punktu widzenia militarnego, r�wnie przydatny, jak samoloty szturmowe.
�mig�owiec nadlecia� z zachodu i od razu rozpocz�� opadanie. Schmidt wiedzia�, �e taka maszyna mo�e p�ynnie dokona� zmiany kierunku lotu z poziomego na pionowy.
Maszyna zawis�a nieruchomo. Unosi�a si� na tle b��kitu pustynnego nieba. Ale inaczej ni� zwyczajny helikopter, - prosto, jakby nanizana na pionowy sznur. Porucznik Milton Schmidt za�o�y� okulary, by ochroni� oczy przed tumanami piasku, wzbijanymi przez l�duj�c� maszyn�.
Wkr�tce rozpocznie si� prawdziwa przygoda.
ROZDZIA� VI
Wygl�da�o na to, �e sowiecki patrol zatrzyma� si� na noc. Natalia, skulona obok Johna, zdawa�a si� straszliwie wyczerpana. Obj�� j� ramieniem. Opar�a g�ow� na jego piersi. Oddycha�a ci�ko, ale r�wnomiernie. W g�rach powietrze by�o rzadsze ni� na mniejszych wysoko�ciach. Chocia� ich organizmy przywyk�y do atmosfery zawieraj�cej mniej tlenu, to jednak jego niedob�r dawa� si� im we znaki.
S�o�ce znik�o ju� na zachodzie i John mia� nadziej�, �e Hartman z pozosta�ymi cz�onkami grupy zwiadowczej wyruszy� ju� w tym kierunku.
Rosjanie rozbijali namioty. Wygl�da�y na nadmuchiwane i bardzo ciep�e.
John i Natalia mieli podobny, ale nie mogli go rozbi� ze wzgl�du na ryzyko dostrze�enia przez patrol.
- B�dziemy musieli spa� razem - szepn�� do niej i us�ysza� jej szloch. Po�o�y� karabin w niszy skalnej, a lew� d�oni� uni�s� twarz dziewczyny i spojrza� na ni�.
- O co cho...?
- Nic, John, nic...
- O co chodzi? Czy co� nie w porz�dku? - Jej oczy by�y pe�ne �ez. Ich b��kit urzeka� Rourke�a.
- Chodzi o... Ach, nic...! Kiedy to si� sko�czy, musz� wyjecha�, John. Nie wiem, co zrobi�, ale musz� wyjecha�.
- Mo�e, jako naukowiec, mog�aby�... Roze�mia�a si�.
- Ale do tego czasu mo�emy si� nawzajem ogrza�, prawda?
Musn�� ustami jej zalane �zami policzki. Trzyma� j� blisko siebie przez d�u�sz� chwil�. Pr�bowa� przenikn�� ciemno�ci nad le��cym ni�ej sowieckim obozowiskiem.
Zapi�li �piwory. By�y lekkie jak pi�rka i trzyma�y ciep�o lepiej ni� jakiekolwiek inne, kt�rych u�ywa� przedtem.
Pomimo ch�odu nocy sp�dzanej w rozrzedzonym g�rskim powietrzu by�o w nich tak przytulnie i ciep�o, �e John zdj�� sweter i rozpi�� guziki koszuli. G�owa Natalii le�a�a na jego piersi i tylko czubek nosa dziewczyny wystawa� ze �piwora.
W pewnym momencie odsun�� j� delikatnie od siebie na bok i zacz�� zapina� koszul�. Podkoszulk�w nie nosi�. Nawet nad izotermiczn� koszulk� przedk�ada� kilka warstw ciep�ej odzie�y i, jak dot�d, nie zmieni� swej opinii. Zawsze czu� si� doskonale zabezpieczony przed zimnem.
Da� nura w �piw�r. W nogach znalaz� zwini�ty sweter. Na�o�y� go. Na g�ow� nacisn�� kominiark� i chwyciwszy kolb� Pythona, podni�s� si� z pos�ania.
Za�o�y� buty i poczu� przejmuj�ce zimno. Gruby ocieplacz wch�ania� ciep�o jego cia�a i zwolna zacz�� je rozprowadza�. John zawi�za� sznurowad�a.
Wsun�� ramiona w p�tle podw�jnych pas�w Alessii, podtrzymuj�c bli�niacze Detoniki 45. Pistolety w dotyku wydawa�y si� niemal ciep�e. Na�o�y� kurtk� i zaci�gn�� suwak skafandra.
Poderwa� si�. Z doliny dochodzi�y jakie� odg�osy. Natalia spa�a. Nie chcia� jej budzi�, nim nie b�dzie to konieczne. Mia� sobie za z�e to, �e j� kocha�, i nie chcia�, by kocha�a jego. Na przek�r jej i sobie nawet nie pr�bowa� jej tkn��. Marzy� o niej od dawna, ale nie m�g� sobie na to pozwoli�. Popatrzy�, jak poruszy�a si� w �piworze.
- Bardzo ci� kocham - szepn��.
John wsta� i zapi�� sprz�czk� pas�w z broni�. Wsun�� do kabury metalizowanego wielkokalibrowego Pythona, zapi�� j� i sprawdzi�, czy n� Gerber jest na swoim miejscu. Nigdy nie rozstawa� si� z ma�ym, czarno oksydowanym no�em firmy A.G. Russel IA, �Czarnym ��d�em�, kt�ry nosi� za pasem Lewis�w, pod polarnym ocieplaczem.
Szed� teraz z karabinem w d�oni. Zdj�� nak�adki z celownika.
Miejsce, kt�re doktor Rourke i major Tiemierowna wybrali na nocleg, znajdowa�o si� na szczycie skalistego urwiska, wychodz�cego na dolin�. Tylko z jednej strony by�o os�oni�te przed wiatrem. Nawis skalny skutecznie chroni� ich przed przypadkowym dostrze�eniem. U�ywaj�c kilku islandzkich kostek paliwowych, Amerykanin rozpali� ma�e ognisko, by roztopi� �nieg i zagotowa� wod�. Wrzuci� do niej zamro�one racje �ywno�ciowe. Nie by�o to jedzenie tak wyszukane, jak tamto z Mountain House, kt�re zwyk� zabiera� ze sob� jeszcze przed Noc� Wojny. Nie Strogonoff, nie kurczak tetrazini. Ale by�o smaczne, po�ywne, bogate w witaminy i sole mineralne. Zjedli, po czym spalili opakowanie, by unikn�� pozostawiania zbyt wyra�nych �lad�w swej obecno�ci. John zanotowa� w pami�ci, by rano zasypa� �niegiem miejsce po ognisku.
Dotar� do uskoku. Po�o�y� si� na brzuchu, uj�� karabin obur�cz i trzymaj�c go przed sob�, ostro�nie przesuwa� si� ku kraw�dzi o�nie�onego nawisu. Przed ka�dym ruchem sprawdza�, czy nawis nie runie pod jego ci�arem. Wreszcie spojrza� w dolin�. S�uch go nie myli�.
Z do�u dobiega�y odg�osy pracuj�cego silnika. By� to jaki� rodzaj pojazdu p�g�sienicowego, widocznego w �wietle wychylaj�cego si� zza chmur ksi�yca. Jedna strona maszyny sk�pana by�a w pomara�czowym blasku ogniska, rozpalonego po�rodku rozstawionych dooko�a namiot�w.
Nagle co� zacz�o si� dzia� wok� pojazdu. Po�wiata ksi�yca i odblask ognia ledwie starcza�y, by odr�ni� ciemne ludzkie sylwetki.
Zobaczy� �wiat�o - rodzaj latarni, latarki albo pochodni. Miga�o pomi�dzy gromadk� postaci.
�Latarka - pomy�la� - �eby odczyta� map� lub depesz�. Czytaj� na mrozie, nie w namiocie, a wi�c to co� wa�nego�.
Obserwowa� dalej.
Jakie� poruszenie. Rourke spojrza� w g�r�. Chmury odp�yn�y, gnane wiatrem. �wiat�o ksi�yca rozb�ys�o ja�niej.
Podni�s� bro� do ramienia.
Skierowa� lunetk� celownika na �wiat�o latarki. Lew� r�k� podkr�ci� pier�cie� regulatora i zmieni� powi�kszenie z trzykrotnego na dziewi�ciokrotne. Stara� si� utrzyma� obraz w �rodku podzia�ki, by unikn�� zgubienia celu i nie powtarza� wszystkiego od pocz�tku.
Obraz nabra� ostro�ci.
Trudno by�o w s�abym �wietle ogniska rozr�ni� twarze postaci opatulonych w ci�kie zimowe kombinezony. Z ich ramion zwisa�y karabiny szturmowe. Bia�e maskuj�ce pe