2142

Szczegóły
Tytuł 2142
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2142 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2142 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2142 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Maria Nurowska Hiszpa�skie oczy Tom Ca�o�� w tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1992 T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni Pzn, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Przedruk z wydawnictwa "Alfa", Warszawa 1990 Pisa� J. Podstawka Korekty dokona�y: B. Krajewska i K. Kruk - Chyba nie mog� by� gorsi ni� Niemcy - powiedzia�a dziewczyna i wszystkie g�owy zwr�ci�y si� w jej stron�. Poci�g sta� na bocznicy, spory kawa� od stacji, ale w Warszawie, wi�c jej s�owa wyda�y si� niezrozumia�e. - Kto? - pad�o pytanie. Dziewczyna u�miechn�a si� ironicznie i odwr�ci�a g�ow�. Tego dnia rano do mieszkania mojej ciotki na Kruczej wesz�o "dw�ch podejrzanych cywil�w", jak kt�ra� z nas dowcipnie zauwa�y�a. Wszystkie znalaz�y�my si� tu w podobny spos�b, przywiezione willysem. W taki sam spos�b dowo�ono m�czyzn, lokowano ich jednak w oddzielnych wagonach. Ciotka spyta�a: o co chodzi. Cywile odpowiedzieli, �e mam pojecha� z nimi i udzieli� kilku wyja�nie�. Zameldowana by�am we Lwowie, my�la�y�my wi�c, �e to o to chodzi. Nie zabra�am �adnych rzeczy, a oni od razu przywie�li mnie tutaj. Spotka�am wielu znajomych, wszyscy z powstania. W jaki� absurdalny spos�b si� ucieszy�am, �e tylu nas prze�y�o... W moim wagonie nastr�j by� dobry, dowcipkowa�y�my, dzieli�y�my si� wa��wk�, kt�r� co przezorniejsze zabra�y ze sob�. Pogoda by�a �adna, jak zwykle na pocz�tku jesieni. Na nasypie kolejowym sta� rz�d wysokich top�l, a przez ich ��kn�ce li�cie prze�wieca�y promienie lekko zamglonego s�o�ca. Drzwi wagonu towarowego by�y na o�cie� otwarte, t�oczy�y�my si� w nich, wystawiaj�c twarze do anemicznego s�o�ca, niekt�re dziewczyny przekomarza�y si� z najbli�szym "m�skim wagonem", tam te� widzia�o si� same m�ode twarze. Nastr�j jesiennej maj�wki zepsu�a ta dziwczyna. Ona jedna nie bra�a udzia�u w paplaninie. - Kto? - pad�o pytanie. Nikt nie odpowiedzia�. Z nastaniem zmroku drzwi wagon�w zacz�to zamyka� i plombowa�. Robili to pracownicy kolejowi, ale w towarzystwie m�czyzn z karabinami, jak us�ysza�am, byli to soki�ci. Kto wi�c wysy�a� nas w t� podr�, Polskie Koleje Pa�stwowe? Cz�sto wraca�am my�l� do tego dnia. Nikt nas w�a�ciwie nie pilnowa�, dlaczego wi�c tak grzecznie przesiedzieli�my ca�y bo�y dzie� w otwartej pu�apce? Przedtem byli�my �o�nierzami, przeszli�my piek�o powstania, a potem wi�kszo�� z nas ob�z w Pruszkowie i transport na Zach�d. Ju� raz skaka�am z jad�cego poci�gu, wr�ci�am do Warszawy. I po co? �eby po raz drugi pozwoli� si� przywie�� na dworzec. Powiedziano mi co� zupe�nie innego, a mimo to pos�usznie wsiad�am do bydl�cego wagonu. Nie umiem tego wyt�umaczy�, czy zrobi�am to, bo zobaczy�am znajome twarze? A gdybym wyskoczy�a i pobieg�a w poprzek tor�w? Czy kto� by do mnie strzela�? Nie dowiem si� tego nigdy. Poci�g_widmo ruszy�, wraz z innymi uwo��c mnie w nieznane... M�j prywatny rachunek sumienia zaczyna si� zwykle od sceny podr�y na Wsch�d. Ona otwiera�a nowy rozdzia� w moim �yciu, bo chocia� maj�c pi�tna�cie lat czu�am si� doros�a, doros�a nie by�am. To, �e widzia�am �mier� ludzi, a potem powoln� �mier� miasta, w�a�ciwie mnie wewn�trznie nie zmieni�o. Ja tylko ociera�am si� o koszmar, z wolna zacz�� mnie opanowywa� w trakcie tej podr�y przez p� Europy i Azj�. Podr�y z przystankami, kt�re by�y dla nas jak stacje drogi krzy�owej. Wielu z nas ju� tam pozostawa�o. Poci�g zatrzymywa� si� tylko na ma�ych dworcach, z kt�rych przedtem usuwano ludzi. Wyp�dzano nas z wagon�w, ubranie trzeba by�o odda� do dezynfekcji, a nas kierowano do �a�ni. Pocz�tkowo by�a to ulga, ale w miar� wje�d�ania w krain� wiecznego mrozu stawa�o si� coraz bardziej niebezpieczne. �a�nia zaczyna�a si� kojarzy� z czym� najgorszym. Puszczano nam na g�owy lodowat� wod�, a potem trzeba by�o wk�ada� wilgotne ubranie, kt�re cz�sto zamarza�o jak pancerz. W wagonach zaczyna�o robi� si� coraz lu�niej. Trupy po prostu wyrzucano z poci�gu. W ten makabryczny spos�b kompletowa�am sobie ubranie na zim�. Wysz�am z domu w letniej sukience, by� ciep�y wrze�niowy dzie�. Przyszed� ten lekarz. Wyda� mi si� stanowczo za m�ody, by zrozumie� m�j problem. Czy raczej problem mojej c�rki. Spyta�am, czy orientuje si�, o co chodzi. - O przypadek ci�kiej depresji. - Depresji? - nie umia�am ukry� zdziwienia - to raczej rodzaj samounicestwiania bez powodu. - Zawsze jest jaki� pow�d. Czy tym powodem by�o dziecko? Od jego pojawienia si�, z Ew� zacz�o si� dzia� co� niedobrego. Nie umia�am tego w por� opanowa� czy te� nie by�am w stanie. Chore drzewo rodzi dzikie owoce. Mo�e dlatego urok mojego wnuka jest tak nieopisany, jak nieopisany jest jego up�r. Ma�e zawzi�te zwierz�tko doprowadzaj�ce cz�owieka do rozpaczy. Tym cz�owiekiem najcz�ciej jestem ja. On ma dopiero trzy lata, ale wyczuwa moj� s�abo��. Kiedy� doprowadzi� mnie do �ez. Pierwszy raz zobaczy�am wtedy strach w jego oczach. Rozejrza� si�, jakby w poszukiwaniu ratunku, a potem rzuci� si� na pod�og� i wczo�ga� pod ��ko. Roze�mia�am si�, ale m�j �miech nie brzmia� pewnie. Bardzo jeste�my do siebie podobni, nie ma osoby, kt�ra nie odgad�aby naszego bliskiego pokrewie�stwa, najcz�ciej bior� mnie za jego matk�. Ma taki sam kolor w�os�w jak ja, jasny, o odcieniu popielatym, i moje niebieskie oczy, nawet ich troch� sko�ny wykr�j. Ale tyle w nim obcego. Ewa cz�sto wydaje mi si� bli�sza, chocia� nie jestem pewna, czy umiem j� kocha�. I to dziecko kocham w jaki� niezdrowy, szale�czy spos�b. Czasami wydaje mi si�, �e gdyby obok mnie by� m�czyzna, dziecko patrzy�oby na mnie innymi oczami. Nie umiem tego bli�ej wyja�ni�. Przecie� m�j wnuk jest za ma�y, by ocenia� moj� �yciow� sytuacj�. On ocenia jedynie mnie, on si� ze mn� mierzy. I wygrywa. Ju� wygrywa. Kilka dni temu zniszczy� mi sztuczne rz�sy, kt�re kto� przywi�z� z Pary�a. By�am przy tym, widzia�am, jak je po kolei odrywa. M�wi�am: "Zostaw to, s�yszysz!" - ale nie podesz�am i nie odebra�am mu ich. Pomy�la�am tylko, �e moja samotno�� jest katastrof�. I by�a w tym pretensja do kogo�, kto nie istnieje. Tego kogo� nie ma, bo zrobi�am wszystko, �eby go nie by�o. W m�skich ramionach szuka�am fizycznego spe�nienia, wyobra�aj�c sobie, �e inne nie istnieje. Z pewn� wy�szo�ci� my�la�am nawet o kobietach, kt�re mia�y jeszcze jakie� z�udzenia. Kto� mi kiedy� wyja�nia�, �e oko owada jest inaczej zbudowane ni� oko ludzkie. Owad widzi nas jako cie� albo jako zarys. W moich kontaktach z m�czyznami zawsze pami�ta�am, �e oni widz� mnie inaczej, dla jednych jestem cieniem, dla innych zarysem i rozpoznaj� mnie tylko w tym kszta�cie. To niewa�ne, jaka naprawd� jestem, wa�ne, �e mam na sobie znajom� sukienk� w kropki, bo ona im si� utrwali�a na siatk�wce. - My�l�, �e ona ju� nie przyjdzie - m�wi� do lekarza. - Przepraszam. Mo�e zadzwoni� do pana... - Mog� jeszcze poczeka� - odpowiada. - Ale... - Mam przeczucie, �e jednak przyjdzie. Ciekawe, lekarz kieruje si� przeczuciami. Mo�e w jego specjalno�ci to ca�kiem naturalne. Ka�da wzmianka o przysz�o�ci wprawia�a mnie w pop�och. Przysz�o�� nigdy dla mnie nie istnia�a, zawsze by�a tylko ta uciekaj�ca chwila. Usi�owa�am sobie t�umaczy�, �e wolno�� wyklucza wszelkie zwi�zki, a to one mnie przecie� sku�y. Tych dwoje decyduje nie tylko o moim �yciu, ale i o moich nastrojach. Momenty ulgi zale�ne s� od sytuacji w alei Reymonta, kt�ra decyduje, jak si� b�dzie wiod�o na ulicy Ody�ca. Nie liczy si� ju� nic, �adna premiera, �adna dobra recenzja. Ja te� ju� przestaj� si� liczy�, nawet sama dla siebie. Wchodzi Ewa. - Przepraszam, sp�ni�am si� - m�wi. Zawsze to lekkie zdziwienie, �e tak wygl�da moja c�rka. Nie jest podobna ani do mnie, ani do nikogo z mojej rodziny. Tr�jk�tna twarz, w kt�rej centralnym punktem s� oczy, za du�e i za kolorowe. Barwa oczu mojej c�rki przypomina owoc granatu. Jaki� ameryka�ski znajomy, widz�c nas razem, zawo�a�: - Z kim to pani zgrzeszy�a? Dowcip typowo ameryka�ski, trzeba powiedzie�. Teraz m�wi�: - Zawsze si� sp�niasz. A ona odpowiada: - I zawsze przepraszam. Moje s�owa, jej s�owa, jej pytania, moje odpowiedzi. I s�uchacz. Ostatnio towarzyszy nam stale osoba trzecia. To ma co� rozwik�a�, pom�c jej, pom�c mojej c�rce. Ale coraz mniej jest we mnie nadziei. W niej chyba te�, bo s�ysz�, jak m�wi: - Z pewno�ci� jest pan lekarzem. Nikt inny do nas nie przychodzi. Odk�d si�gn� pami�ci� w domu m�wi�o si� o chorobach, lekarzach i o podejrzeniach chor�b. To samo jest teraz z moim synem, teraz jemu mama si� uwa�nie przygl�da. No tak, cz�stuje j� papierosem, a ona b�dzie oczywi�cie pali�a, mnie na z�o��. Wiem, �e nie powinnam si� odzywa�, ale m�wi�: - C�rka nie pali. Ewa wyjmuje papierosa z paczki, spogl�daj�c na mnie. - Dlaczego to m�wisz, przecie� wiesz, �e pal�. Lekarz podaje jej ogie�, wstaj�c przy tym, i widz�, �e jej si� to bardzo podoba. Czuj� cie� irytacji, mnie te� cz�stowa�, ale odm�wi�am. Nie mog� powiedzie� o sobie, �e jestem tak zupe�nie niepal�ca. Czasami potrzebuj� nawet papierosa, ale zawsze wtedy, kiedy jestem sama. W takim zaci�ganiu si� dymem jest dla mnie co�, z czym nie nale�y si� przed obcymi zdradza�. Tak samo nie znios�abym, gdyby kto� obserwowa� m�j orgazm. Musi by� zgaszone �wiat�o. I nie ma w tym wstydliwo�ci mojego cia�a, ale raczej mojego wn�trza. Wstydliwe wn�trze, to chyba dobre okre�lenie, przecie� ja kiedy� wstydzi�am si� by� dzieckiem i sukienka przed kolana by�a dla mnie dramatem. Niestety, moja matka nie mog�a tego zrozumie�. - Przecie� te spotkania s� po to, �eby�my si� wali�y pi�ci� po g�owie - m�wi Ewa - pok�j mamy ma si� zamieni� w ring, a panu ma przypa�� rola sekundanta. - A jednak pani przysz�a. - Bo nie mia�am innego wyj�cia. Ona mnie szanta�uje, �e nie da pieni�dzy. Te jej pieni�dze wychodz� mi ju� gard�em. Czasami my�l� o tym, �eby rzuci� studia i p�j�� do pracy... - Jako kto? - pytam g�osem, kt�rego sama nie lubi�, jest o ton wy�szy ni� zwykle. - Wszystko mi jedno - odpowiada Ewa. - Nie zarobisz na �ycie. Na to �ycie, do jakiego jeste� przyzwyczajona. To m�j b��d, nie masz poj�cia, co si� wok� dzieje, bo wychowywa�a� si� w wacie. I nagle u�wiadamiam sobie, co m�wi�, przecie� jej wczesne dzieci�stwo... ale ona go nie pami�ta, kiedy j� wypytywa�am, nic sobie nie mog�a przypomnie�. Tylko t� podr�. Pami�ta, �e jecha�y�my i jecha�y�my, ale nie umie wyja�ni� ani sk�d, ani dok�d... - Ale w szklanej! Czy by�o jej �le w wygodnym �yciu, czy naprawd� tak si� czu�a. Teraz gotowa wszystkiemu zaprzeczy�, ju� mi zmieni�a osob�, ju� m�wi o mnie "ona". - Zawsze uwa�a�a�, �e skoro dajesz pieni�dze, jeste� ju� wobec mnie w porz�dku. Chc� powiedzie�: zar�b je, wtedy zrozumiesz, co to znaczy. Ale m�wi�: - Nie mam sobie nic do zarzucenia. - A wczoraj m�wi�a� co innego, przeprasza�a� mnie za wszystko, a nawet b�aga�a� o wybaczenie. M�wi�: - Nie pami�tam. Ale pami�tam dobrze t� scen�. To jej przez drzwi: "chwileczk�". Nie mo�e mi otworzy�, bo oczywi�cie jest w �azience. I ju� nie wchodz�, ale wpadam i rozgl�dam si� w poszukiwaniu proszk�w lub pustych opakowa� po proszkach. - Zawsze ci� pami�� zawodzi, jak si� nie chcesz do czego� przyzna� - g�os Ewy staje si� piskliwy, niemal dzieci�cy - mam ci przypomnie�? - Mo�e innym razem, pani Ewo - wtr�ca lekarz. I ju� rozm�wka: ona, �e nie jest �adn� pani�, a on, �e w takim razie nie jest �adnym panem. - Nie wprowadzajmy prywatnej atmosfery, bo moja c�rka pana zje - m�wi� troch� za ostro, ale nie po to go tu sprowadzi�am, �eby wdawa� si� w przekomarzania z t� smarkat�. - To kt�rej z pa� mam pos�ucha�? Jednym uchem s�ucham tego, co ona odpowiada, a przed oczami projekcja wczorajszego dnia. Trzymam w r�kach opakowanie pe�ne ma�ych ��tych tabletek, wy�uskuj� je i wrzucam do muszli klozetowej. A ona ich broni. Szamoczemy si� chwil�, jestem wy�sza, Ewa wspina si� na palce, prawie dosi�ga mojej r�ki. Wtedy uderzam j� kolanem w brzuch. Zgina si� wp�, na twarzy spazm b�lu. Wyrzucam resztk� tabletek, spuszczam wod�. Teraz ona pochyla si� nad muszl�, szarpi� ni� torsje. A ja stoj� obok i zaczynam si� trz���. G�owa odskakuje mi na boki jak w ataku epileptycznym, Ewa widzi to. - Zaraz rusz� do apteki - m�wi zimno. A teraz m�wi: - Niech b�dzie, jak chce mama. Jestem w tej rodzinie czarn� owc� i zawsze sprawiam k�opot swojej wspania�ej matce. To ja jestem ten potw�r, to ja j� niszcz�. - Ty siebie niszczysz! - krzycz�. - Siebie i swoje dziecko. Nie my�l� ju� o sobie. - Ty nie my�lisz o sobie! To dlaczego wci�� si� u�alasz, �e los ci� pokara� tak� c�rk�. - Bo mnie pokara�. Ja ju� nie umiem normalnie zacz�� dnia. Pierwsza my�l jest zawsze o tobie. A �ci�lej o twoich jelitach! - Wiem, wiem, jestem s�aba. I truj� si� prochami. Ju� dawno to zauwa�y�am, Ewa ma charakterystyczny spos�b trzymania g�owy, kiedy z kim� rozmawia, przekrzywia j� lekko na bok i patrzy spod spuszczonych rz�s, te� tak skosem. �eby nie mo�na by�o przy�apa� jej spojrzenia. Ciekawe, czy on te� to zauwa�y�. - Ile pani ich bierze? - pyta j� teraz. - Kilkaset tabletek tygodniowo bisacodylu! - odpowiadam za ni�. - A kto pani wypisuje recepty? Teraz ona odpowiada: - Czasami lekarz. Ale najcz�ciej je�d�� od apteki do apteki i �ebrz�. M�wi�, �e to dla s�siadki, staruszki, kt�ra ju� nie wychodzi. - Bardzo sprytnie. Ten lek wypisuje si� osobom, kt�rych organizm jest niewydolny. Kto pani o tym powiedzia�? - Sama na to wpad�am. Intuicja mi podpowiedzia�a. - A tego nie podpowiedzia�a, �e si� pani sama wyniszcza? - Wiem, �e d�ugo nie po�yj� - m�wi moja c�rka. - Ju� si� z tym pogodzi�am. - A co b�dzie z pani dzieckiem? - Mama si� zajmie. Przecie� marzy o tym, �eby mie� Antka wy��cznie dla siebie. Jest o niego zazdrosna. Ja jej tylko przeszkadzam. Idiotka! Zamieni�am mieszkanie na dwa mniejsze, �eby wreszcie poczu�a si� matk�. Zaczyna�a traktowa� Antka jak brata. Ile razy skar�y�a si� do mnie, �e jej co� zniszczy�, pomaza� jaki� zeszyt. - Antek to tw�j syn! - m�wi� ostro. - Wiem, �e to m�j syn, wi�c daj nam spok�j. Pozw�l nam �y�! - Przecie� to ty dzwonisz do mnie. - Bo nie mam telefonu i jakbym nie zadzwoni�a, ju� by�my ci� mieli na g�owie. Usta mojej c�rki uk�adaj� si� jak do p�aczu. - Pani Ewo, kt�rego jest dzisiaj? - pyta lekarz, niby ni z gruszki, ni z pietruszki, ale rozumiem, o co mu chodzi. Ma racj�, nie pozwala nam wpa�� w ja�owy s�owotok. To by� powa�ny b��d jego poprzednika. Tamten uwa�a�, �e mamy by� spontaniczne, ko�czy�o si� to zwykle awantur�, wyci�ganiem jakich� spraw. Ewa zaczyna�a p�aka�. W ko�cu zerwa�y�my ten kontrakt. Lekarz tak nazywa� nasze spotkania, zastrzega� te�, �e w ka�dej chwili mo�emy je przerwa�. Bo spotkania musz� by� spontaniczne. Bardzo lubi� to s�owo. Ten chyba lubi je mniej, wyra�nie zaczyna sterowa� nasz� rozmow�. Mo�e rzeczywi�cie jest taki dobry, jak o nim m�wi�. - To pan nie wie? - dziwi si� moja c�rka. - Wiem, ale chc� us�ysze� od pani. - Mo�e to i nie g�upi pomys� - pr�buj� mu pom�c - przecie� �yjesz bez kalendarza. On lekko si� na to krzywi, daje mi pozna�, �ebym jego rozgrywki pozostawi�a jemu. - Wi�c kt�rego? - powtarza. - Niech mama odpowie. - Ale ja pani� pytam. - Ale ja przecie� nie wiem. - To podpowiedzie�? - on na to. - Nie potrzeba. 5 pa�dziernika 1969 roku. Wtorek. - Ile pani dzisiaj wzi�a? - Jeszcze nie wzi�am. - Wi�c ile pani we�mie? - P�tora opakowania. - To ile w tabletkach? - Trzydzie�ci pi�� tabletek. I na to ja, chocia� wiem, �e nie powinnam mu tego psu�: - Kiedy� chcia�am wypr�bowa� ich dzia�anie, wzi�am sze�� i by�am chora przez tydzie�. - Bo nie jeste� przyzwyczajona - stwierdza Ewa - to zwyk�e tabletki na przeczyszczenie. - Pani te� nie, a ju� na pewno nie jest przyzwyczajone pani jelito grube, kt�re z natury jest bardzo delikatne. Nikt go pani nie wymieni na inne, przynajmniej na tym etapie medycyny. Ewa smutno si� u�miecha. - Ja wiem. Mnie ci�gle boli brzuch. - Brzuch j� boli! - wybucham. - Kiedy� tak sobie podra�ni�a w�trob�, �e by�a ��ta. Wezwa�am pogotowie. Chyba si� nawet przestraszy�a, a potem znowu to samo. Taka jestem bezradna. Nie chc� jej przyjmowa� do szpitala, twierdz�c, �e to przypadek dla psychiatry. Zrobili jej rentgen, zbada� j� chirurg i na tym si� sko�czy�o. Nic nie znale�li. Po d�ugich staraniach uda�o mi si� za�atwi� wizyt� u znanego gastrologa. Um�wione by�y�my z samego rana. Ewa nie zjawi�a si� pod szpitalem. By�a w domu, w tym swoim stanie zupe�nego wycie�czenia. Prawie si�� doprowadzi�am j� do taks�wki. Sp�nione o ponad godzin� wesz�y�my do gabinetu profesora. I to tylko dzi�ki mojej twarzy, kt�ra si� dobrze skojarzy�a piel�gniarce. Przytrzyma�a um�wionego pacjenta, a my przemkn�y�my do gabinetu. Profesor zbada� Ew�, potem powiedzia� to, co m�wili ju� inni. Wysz�y�my stamt�d. Patrzy�am, jak idzie, czepiaj�c si� �ciany, a potem na otwartej przestrzeni st�pa niepewnie, prawie nie odrywaj�c n�g od ziemi. Wygl�da�a jak ci�ko chora. Chcia�am wzi�� j� pod r�k�, ale si� uchyli�a. Na kr�tk� chwil� nasze oczy si� spotka�y. Jej oczy, w kt�rych zawsze mie�ci�o si� za du�o. Wszystko jedno: szcz�cia czy rozpaczy. - Wi�c ustalamy, �e od dzi� b�dzie pani bra�a o jedn� tabletk� dziennie mniej. I b�dzie to pani zapisywa�a w specjalnie do tego przeznaczonym zeszycie. - To nic nie da - m�wi Ewa - ja musz� zwi�ksza� dawki. Zaczyna�am od kilku tabletek. - A chodzi g��wnie o to, �eby mie� wkl�s�e policzki - wtr�cam - bro� Bo�e wypuk�e! Nie wolno dopu�ci� do zmiany linii na owaln�, �wiat by si� od tego zawali�. Pierwszy dzwonek to by�a waga, zwyk�a �azienkowa waga. Zacz�a j� wsz�dzie wozi� ze sob�, nawet jak wyje�d�a�y�my na sobot� i niedziel�. - To ty powiedzia�a�, �e mam uda jak s�o�. To przez ciebie zacz�am si� odchudza�! - Kiedy ci tak powiedzia�am? - Jeszcze w szkole podstawowej. Stale mi docina�a�, �e jak chodz�, pod�oga si� trz�sie. - I dlatego wozi�a� ze sob� wag�? My�la�am, �e to dziwactwo. Oczy mojej c�rki s� pe�ne �ez. - Bo tak ci by�o wygodnie! - Niczego nie podejrzewa�am. - Bo wtedy w�a�nie przesta�a� si� mn� zajmowa� - �zy sp�ywaj� jej po policzkach. - Stwierdzi�a�, �e sama ju� powinnam dawa� sobie rad�, bo mam pi�tna�cie lat! Ty mnie porzuci�a�! Musz� wsta� i poda� jej serwetk�. Zawsze, kiedy ona p�acze, co� si� we mnie kurczy, chcia�abym jak m�j wnuk schowa� si� pod ��ko. Tym razem lekarz milczy, a powinien si� w��czy�, skoro mia�aby to by� jaka� metoda. - Ja w twoim wieku... te� by�am sama - m�wi�, bo on dalej milczy. - Tym bardziej powinna� mnie zrozumie�. Mog�a� si� nacieszy� swoj� babci�, ja prawie nie rozumiem s�owa: "rodzina". - Bo nie chcia�a� rozumie� - odpowiadam twardo - mog�y�my j� mie�. To nie Ewa zniszczy�a ten zwi�zek. To ja. A jednak m�wi� to, co m�wi�. Bo nagle mi si� wydaje, �e ten obcy cz�owiek, kt�ry nas widzi po raz pierwszy w �yciu, ju� sobie wyrabia o mnie zdanie. Ju� mnie ocenia, i ta ocena wypada coraz gorzej. - My�lisz o swoim facecie? Z�e oczy mojej c�rki. Moje z�e oczy. - A "Witek" nie przejdzie ci przez gard�o? - Zamiast si� nade mn� zastanawia�, wola�a� wyj�� za m��. Wyciera nos, serwetka jest ju� mokra. Podaj� jej inn� z uczuciem, �e wypad�am z roli. Niczego ju� nie prze�ywam, jestem tylko nastawiona na swoj� obron�. Uwa�am, �e oni oboje s� przeciwko mnie. - A ty, �eby mi w tym przeszkodzi� zasz�a� w ci��� na rok przed matur�! - cedz� swoim obcym g�osem. - Mia�am dok�adnie tyle lat co ty, kiedy mnie urodzi�a�. Tylko �e ja nawet nie wiem: kim by� m�j ojciec. Zrobi�a� z tego wielk� tajemnic�. KIedy ci� pyta�am, wykr�ca�a� si�, zawsze by�am za m�oda. Ale na co? Na co? Teraz sama ju� mam dziecko i te� jestem za m�oda. - Wr��my do twojego zdrowia - m�wi� z uczuciem wewn�trznego dygotu, boj� si�, �e zaraz b�dzie mi odskakiwa�a na boki g�owa, zawsze si� tego ba�am przed kamer�. Teraz te� jestem przed kamer�, s� ni� oczy tego obcego cz�owieka. Obraz w nich odbity nie b�dzie mia� wp�ywu na moj� i tak ju� w�tpliw� karier�, ale mo�e mi zaszkodz� w innych oczach, w oczach mojej c�rki. - Jak jej powiedzia�am, �e jestem w ci��y, uderzy�a mnie w twarz. - Przesta�! - Tylko tyle potrafisz - ci�gnie jadowicie Ewa - krzycze�. Krzycze� i bi� po twarzy. - Przesta�! - M�wi� prawd�! - Nie by�am surow� matk� - s�owa przychodz� mi z trudem - chcia�am ci pewne sprawy wyja�ni�, ale ty o�wiadczy�a�, �e nie zamierzasz rozpocz�� �ycia seksualnego przed matur�. - A co ci mia�am m�wi�. Wstydzi�am si� ciebie. - I dlatego, jak ci� lekarz pyta�, nie umia�a� powiedzie�, kiedy by� ostatni okres. - Nie m�w tego przy panu. - Prosz� m�wi� wszystko. Nareszcie odzyska� j�zyk w g�bie. Zadzwoni� wieczorem i podzi�kuj� mu za wsp�prac�. Ewa, jakby pozna�a moje my�li, m�wi: - Pan jest dwie�cie dwudziestym pi�tym lekarzem, kt�ry tu przychodzi i ci�gle m�wimy to samo. - To znaczy, co? - No, �e bior� te proszki. - Wi�c dlaczego je pani bierze? - Bo si� musi odchudza� - wtr�cam. - �eby nie znajdowa� pustych opakowa� po bisacodylu, wsz�dzie, za szaf�, za lod�wk�, zamieni�am mieszkanie. Z trzypokojowego przeprowadzi�am si� do klitki. - Ja te�. - Po prostu wi�ksz� klatk� zamieni�y�my na dwie mniejsze. - Ale ja mieszkam z dzieckiem. - To ja z nim mieszkam - czuj� ucisk w okolicy serca - stale jest u mnie. Nie mog� pracowa�, a utrzyma� musz� dwa domy. - Na kt�rym jest pani roku? Ten sam chwyt, ju� go rozszyfrowa�am. Nie ma na nas pomys�u. Co� tam wyczyta� i stosuje mechanicznie. Przedtem - "jaka data", teraz - "na kt�rym jest pani roku". - Po raz pierwszy na pierwszym - odpowiada Ewa. - A co pani studiuje? - Dobre pytanie - m�wi� z ironi�. - Pedagogik� specjaln�. - B�dzie si� zajmowa�a kalekami. Jak to oni m�wi�, rewalidowa�a je. Ona, rozumie pan, ona! - W�a�nie ja, tylko cz�owiek upo�ledzony mo�e poj�� drugiego takiego cz�owieka. - Cz�owiek upo�ledzony - podchwytuj�. - Ciekawe okre�lenie. I w twoim przekonaniu ty nim jeste�? - Tak, ja nim jestem, mamusiu. Teraz zadaj nast�pne pytanie: dzi�ki komu? - Dzi�ki sobie, c�reczko - odpowiadam tym samym s�odko_fa�szywym g�osem. - Sobie samej zawdzi�czasz ten los. Telefonuje od s�siad�w, �ebym przyjecha�a po dziecko, bo nie jest w stanie zaprowadzi� je do przedszkola. Przecie� tego nie mo�na wytrzyma�. Ja ju� nie mog�! Wystarczy, �e drzwi si� za ni� zamkn�, a zaczynam nas�uchiwa� telefonu. Kiedy zadzwoni i wezwie mnie do podr�y przez ca�e miasto. Te podr�e... przez ostatni rok wiele ich odby�am, zawsze z uczuciem skurczu w gardle. I przed wizyt� w alei Reymonta, i po wizycie. Wchodz�c tam, zastawa�am j� zwykle w �azience. "Chwileczk�". Nigdy nie otworzy�a od razu drzwi. Czasami tylko, zanim nie znikn�a tam z powrotem, zdolna by�a zamieni� ze mn� par� s��w. "Przecie� tak nie mo�na �y�" my�la�am z rozpacz�, nie wiedz�c, co jeszcze ode mnie zale�y, co jeszcze mog�abym zrobi�. Przedtem, kiedy Ewa m�wi�a: "Ratuj mnie, ja gin�. Czuj�, �e musz� p�j�� do szpitala", stara�am si� ten szpital za�atwi�, teraz wiem, �e to nic by nie zmieni�o. Dosta�aby kropl�wk�, kt�ra podnios�aby poziom elektrolit�w we krwi, potem wr�ci�aby do domu i zacz�aby je traci� od nowa. - Wiem, �e wam obojgu niszcz� �ycie - przyznawa�a - ale jestem s�abym cz�owiekiem. I dlatego, �e ona jest s�abym cz�owiekiem, ja musz� t�uc si� tramwajami albo wystawa� na przystankach. Nie mam samochodu, nigdy nie mia�am. Jako socjalistyczna gwiazda filmowa jako� si� go nie dorobi�am. Nawet kiedy wi�cej gra�am w filmie. Zosta�am ni� przypadkiem. To by� pocz�tek tysi�c dziewi��set pi�dziesi�tego si�dmego roku, kto� mia� mi dostarczy� przesy�k� od ciotki z Anglii. Tym kim� okaza� si� re�yser filmowy. Rozmawiali�my chwil�, najpierw stwierdzi�, �e si� �pieszy, ale potem powiedzia�, �e napi�by si� herbaty. No i przy tej herbacie zaproponowa� mi rol� czy raczej r�lk� w swoim filmie. Mia�abym siedzie� na tarasie, w staro�wieckiej sukni, z parasolk� i melancholijnie patrze� przed siebie. Pocz�tkowo �achn�am si�, ale potem, po jego zapewnieniach, �e dawno szuka� takiej twarzy jak moja, zgodzi�am si�. - Z kobietami w naszym kinie - powiedzia� - kiepsko. Nawet mamy par� �adnych, ale znikn�� typ kobiety przedwojennej, takiej, wie pani, rasowej, z dobrego domu. "Bo je, drogi panie, wymordowano" pomy�la�am, ale nie powiedzia�am tego g�o�no. - Daj� s�owo, �e zarobi pani na chleb, graj�c r�ne hrabianki i dziewczyny ze dworu. - A potem podstarza�e hrabiny? - roze�mia�am si�. - �eby pani wiedzia�a. Scena mia�a by� epizodem, a sta�a si� lejtmotywem filmu. Tajemnicza kobieta, siedz�ca na tarasie, co jaki� czas pojawia�a si� i znika�a. I nikt dobrze nie wiedzia� dlaczego. A jednak mnie zauwa�ono. Dosta�am zaproszenie na zdj�cia pr�bne. Posz�am, chocia� nie czu�am w sobie �adnego powo�ania do aktorstwa. Mo�e dlatego posz�am, �e do niczego nie czu�am powo�ania. I �eby by�o �mieszniej, moja pierwsza wi�ksza rola to by�a rola hrabianki. Przenoszono na ekran jedn� z powie�ci �eromskiego. D�ugo pami�ta�am t� posta�, mi�dzy innymi dlatego, �e musia�am si� nauczy� je�dzi� konno. Zako�czy�o si� to upadkiem, skr�ci�am nog�. Trzeba by�o przerwa� zdj�cia, re�yser by� niezadowolony. Omal si� nie wycofa�am. Ale nie pozwolono mi, bo cz�� materia�u zosta�a ju� nakr�cona. Film odni�s� sukces, mia� tak zwan� kas�. W recenzjach wymieniano moje nazwisko, ale przede wszystkim chwalono urod�. Moja kariera filmowa rozwija�a si� b�yskawicznie, jednak �rodowisko mnie nie zaakceptowa�o. Traktowano mnie jak amatork�, a kiedy zdecydowa�am si� wyst�pi� w �wi�tyni, jak� jest dla nich teatr, zosta�am ukarana. Do dzi� �ni mi si�, �e stoj� na scenie i widz� pogardliwe twarze koleg�w, maszynist�w, suflera i gram coraz gorzej, myl� si�, nawet sepleni�... Moja twarz na ok�adkach magazyn�w, na plakatach by�a mi obca. W �yciu prywatnym mam o wiele mniej efektowny wygl�d. Kiedy� lekarz pogotowia, zapisuj�c moje nazwisko, powiedzia�: - Nazywa si� pani jak ta aktorka... Nie wyprowadzi�am go z b��du, bo ja si� naprawd� tylko tak nazywa�am. By�am tym cz�owiekiem z zewn�trz, chocia� z dnia na dzie� sta�am si� s�awna. Pisano ci�gle o mojej niezwyk�ej urodzie, o szlachetno�ci rys�w i niezwyk�ym blasku oczu. Dziewczyny zacz�y si� czesa� jak ja, zrobi�a si� na mnie moda. Dosta�am zaproszenie do Pary�a na zdj�cia pr�bne. Re�yser by� bardzo znany, a to podwaja�o stawk�. Nie dosta�am roli. To by� pierwszy sygna�, �eby tak nie ufa� losowi, kt�ry przelotnie si� do mnie u�miechn��. Cz�sto mi przecie� w przesz�o�ci dawa� do zrozumienia, �e nigdzie nie jest powiedziane, i� to ja mam by� szcz�liwa. Doznawa�am przeb�ysk�w szcz�cia. Jako kobieta, jako aktorka, ale trwa�o tak kr�tko, �e nigdy nie by�am pewna, czy naprawd� mnie dotyczy... Zawsze by�a tylko ta uciekaj�ca chwila. Jeden z terapeut�w powiedzia�, �e mam przero�ni�te poczucie wolno�ci i to mi nie pozwala na w�o�enie gorsetu, jakim jest zwi�zek z m�czyzn� lub sta�a praca. Wi�c dlaczego teraz czuj� si� zbyt wiotka, �eby m�c bez niego istnie�. Na jak�kolwiek miar� zrobi�o si� za p�no. Znam siebie i wiem, �e nie znios�abym uk�ucia jednej szpilki... Do kogo wi�c mam teraz pretensje, do cz�owieka bez twarzy? �e nie przyszed� i czego� za mnie nie postanowi�? A czy ten cz�owiek m�g�by cokolwiek w moim losie zmieni�? Czy zmusi�by Ew� do normalnego �ycia? Do zajmowania si� dzieckiem? Odpowied� brzmi: nie... Gdybym znalaz�a si�� i mog�a wyj�� z domu albo chocia� wyci�gn�� wtyczk� telefonu z gniazdka, by� mo�e chocia� na chwil� sta�abym si� na powr�t sob�, a nie matk� i babk�. Tak si� przej�am swoj� now� rol�, �e boj� si�, i� m�czy�ni bezpowrotnie odchodz� z mojego �ycia. Ostatnio nie mam nawet kochanka. To uwa�ne, taksuj�ce spojrzenie, kt�re zawsze by�o dla mnie wyzwaniem, teraz mnie dra�ni. A mam trzydzie�ci dziewi�� lat i pozosta� mi ostatni rok m�odo�ci. I ju� wiem, jak go sp�dz�. Na podr�ach z g�rnego Mokotowa na dolny �oliborz. Koniec. Kropka. Mo�e dlatego, �e kiedy� odby�am inn� podr�... Dzwoni telefon. Zanim go odbior�, musz� pokona� wewn�trzny skurcz. Bo je�eli to ona dzwoni albo jej s�siadka, �ebym natychmiast przyje�d�a�a. A ja za dwie godziny musz� by� w studiu telewizyjnym. Gram epizodyczn� rol� w sztuce Zapolskiej. Mo�e nie odbiera�... - Cze��, mamo - s�ysz�, tym razem g�os jest naturalny, nie ma w nim ani histerycznej nuty, ani bezgranicznego znu�enia, kt�re jest nawet gorsze, bo oznacza, �e Ewa nie jest w stanie ani p�j�� na uczelni�, ani odebra� Antka z przedszkola, je�eli w og�le go tam zaprowadzi�a. - Nie mam pieni�dzy. - Przecie� niedawno dosta�a� tysi�c z�otych. - Mia�am wydatki. - Za obiady zap�aci�a�? - Po co? Tak sobie u�o�y�am zaj�cia, �e nie mam okienka, inaczej nie zd��y�abym po Antka. - Bo te� sobie wymy�li�a� studia. Jeszcze nie widzia�am, �eby jaki� student mia� tyle godzin tygodniowo. Wiem, �e si� powtarzam. I ona o tym wie, ale cierpliwie mi t�umaczy. - Bo to s� studia specjalistyczne, mamo. - M�wi�am, �eby� zdawa�a na uniwersytet. - Przecie� zdawa�am. Jestem za ma�o zdolna. Uniwersytet to dla mnie za wysokie progi. Ja jestem dobra na Wy�sz� Szko�� Pedagogiki Specjalnej. - Ile ci potrzeba? - pytam z rezygnacj�. - No... dwie�cie z�otych. - I na co to? - Odda�am dwie bluzki do farbowania, nie zap�aci�am za przedszkole... - Przecie� ja p�ac� za przedszkole. Dlaczego znowu kr�cisz. Po co ci te pieni�dze? - Chc� si� uczy� prywatnie angielskiego, chc� zna� j�zyki. Fala niech�ci podp�ywa mi do gard�a. Mam pretensje, �e jest taka niedojrza�a. Ca�y ci�ar odpowiedzialno�ci za siebie i dziecko zwala na mnie. Co mo�na my�le� o kim�, kto w takiej sytuacji chce si� nagle prywatnie uczy� j�zyka. Jest na pierwszym roku studi�w, ma ma�e dziecko i brakuje jej czasu na zjedzenie obiadu. "Musi pani regularnie, o tej samej porze je�� obiady - stwierdzi� profesor gastrolog - potrzebuje pani du�o b�onnika. Zupy s� bardzo wa�ne." Zupy! Czego mu si� zachciewa. Zupa to wr�g numer jeden, bo od niej si� przecie� tyje. - Nie sta� nas na takie lekcje - odpowiadam znu�onym g�osem - przynajmniej nie teraz. A poza tym, dzie� masz wype�niony. - Mog� si� uczy�, jak Antek �pi. Kto� by przychodzi�. - A co ze studiami? - Angielski przyda mi si� na studiach. - Ewa, na mi�o�� bosk�! - No to cze�� - zanim zd��y�am co� powiedzie�, odwiesi�a s�uchawk�. Przecie� ja w jej wieku... po raz pierwszy j� zobaczy�am. I to nie ca�kiem z w�asnej woli. Przedtem nie chcia�am jej ogl�da�, nie chcia�am jej te� widzie� zaraz po urodzeniu... Pozostawiono mnie na stacji z "wypisk�" w r�ku i powiedziano, �e musz� poszuka� sobie pracy i mieszkania. W tym miasteczku lub okolicy, ale tylko w promieniu pi��dziesi�ciu kilometr�w. Dalej porusza� mi si� nie wolno. Moi Anio�owie Str�e wsiedli z powrotem do "s�u�bowego przedzia�u". Poci�g ruszy�, a ja sta�am i patrzy�am za nim, nie bardzo jeszcze rozumiej�c swoj� sytuacj�, co oznacza�o to: "poszuka� pracy i mieszkania"? By� pocz�tek lutego tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tego roku, a ja mia�am na sobie swoje cywilne ubranie, to znaczy p�aszcz na watolinie z futrzanym ko�nierzem, pod spodem niezbyt grub� sp�dnic� i sweter. Na szcz�cie Wiera da�a mi ciep�� bielizn�. Sta�am na obcej stacji i trz�s�am si� z zimna. Obok mnie kr�cili si� jacy� ludzie, wszyscy ubrani w ko�uchy albo grube fufajki, na nogach mieli walonki. Na mnie nie zwracano uwagi. Wysz�am przed dworzec, kiedy ju� oswoi�am si� z my�l�, �e nikt mnie nie pilnuje. Zobaczy�am dachy niskich drewnianych domk�w z werandami i rozje�d�on� saniami ulic�. Ruszy�am przed siebie, po kolei mijaj�c domy pomalowane jaskraw� farb�, zatrzyma�am si� przed zielonym, mo�e dlatego, �e nazywano go kolorem nadziei. Chcia�am otworzy� furtk�, ale z ujadaniem przypad�y do niej psy. Ten wi�kszy przypomina� wilka i mia� co� bardzo z�ego w oczach. Firanka w oknie odsun�a si� i zobaczy�am czyj�� twarz. Pomacha�am r�k�. Po chwili na ganek wysz�a t�ga kobieta, mia�a narzucony na ramiona bezr�kawnik z grubej we�ny, a na nogach walonki bez kaloszy. - Czego tam? - spyta�a nie�yczliwie. - Szukam pracy - odpowiedzia�am, staraj�c si� ukry� obcy akcent. Ale ona zauwa�y�a. - Nie ma pracy - odrzek�a wrogo i znikn�a za drzwiami. Ruszy�am dalej. Puka�am jeszcze do kilku dom�w, ale odpowied� by�a taka sama. Tak dotar�am do ma�ego rynku, przy kt�rym mie�ci� si� sklep, magazyn, knajpa i komitet partii. Najpierw wst�pi�am do sklepu, pytaj�c, czy nie potrzebuj� kogo� do pomocy, potem nagabn�am magazyniera, zajrza�am do restauracji. Pozosta� mi tylko komitet. Mie�ci� si� w niskim budynku przypominaj�cym barak. Wchodzi�o si� do �rodka po dwu kamiennych schodach bez por�czy. By�y bardzo �liskie. W poczekalni zasta�am kilku ludzi w rozpi�tych ko�uchach, z baranimi czapami pod pach�. Kurzyli machork�. Stan�am pod �cian�, zajmuj�c sobie kolejk�. Nie odezwa�am si� i oni si� nie odzywali. Czekali�my w milczeniu. Mniej wi�cej po godzinie zosta�am sama w poczekalni, s�dzi�am, �e mnie zawo�aj� jak w poprzednich wypadkach, ale drzwi si� nie otwiera�y. Po jakim� czasie zapuka�am i wesz�am do �rodka. Za biurkami siedzia�o dw�ch m�czyzn. Starszy o siwej rozczochranej czuprynie i m�odszy, rudy z chytrymi oczami. Podesz�am do starszego. - W jakiej sprawie? - spyta�. - Kazali mi znale�� prac�, ale pracy nie ma. I mieszkania te�. Nie wiem, co ze sob� zrobi�. Nie mam pieni�dzy i jestem za lekko ubrana na taki mr�z... M�czy�ni spojrzeli po sobie, m�odszy si� roze�mia�. - A wy sk�d? - Ja... Polka. - To wiemy, �e nie ruska - zniecierpliwi� si� starszy - sk�d si� tu wzi�a�? Poda�am mu swoj� "wypisk�", rzuci� tylko okiem. - Uwolniona - powiedzia� z nagan�. - To szukajcie pracy, szukajcie. My nic do was nie mamy. - Ale... Pracy nie ma. I nie mam dok�d p�j��. - To ju� nie nasza sprawa. Nie do nas z tym. M�odszy przytakn�� tym swoim rudym �bem, a starszy, uwa�aj�c spraw� za zako�czon�, zaj�� si� jakimi� papierami. Ale dalej sta�am po�rodku biura komitetu obwodowego partii, bo na dworze by�o minus czterdzie�ci stopni. Oni obaj zachowywali si�, jakby w pokoju opr�cz nich nie by�o nikogo, w ko�cu jednak moja postawa wywo�a�a w tym starszym gniew. - Won! - krzykn��, wskazuj�c mi drzwi. Tym razem ruszy�am z miejsca, znalaz�am si� w korytarzu i przez chwil� mia�am pokus�, by w nim pozosta�, ale przysz�o mi do g�owy, �e tym dw�m by si� to nie podoba�o. Wysz�am na dw�r. Mr�z rzuci� mi si� do gard�a, przez chwil� nie mog�am z�apa� powietrza, oczy �zawi�y. Rz�sy pokry�y si� szronem i moje spojrzenie nie by�o ostre; ten zamarzni�ty �wiat majaczy� jak za mg��. Sta�am przed komitetem partii, nie wiedz�c co dalej. I nagle pojawi�o si� we mnie uczucie nienawi�ci. I nie by�o ono skierowane ani do konwojent�w, kt�rzy mnie tu odstawili, ani do kobiety z zielonego domu, kt�ra nie mia�a dla mnie pracy, ani nawet do starszego m�czyzny, kt�ry przed chwil� wyrzuci� mnie za drzwi. Ta nienawi�� dotyczy�a wy��cznie dziecka. To przez nie si� tu znalaz�am. Komendant obozu uroczy�cie mnie powiadomi�, �e moje "przymusowe zasiedlenie a� do odwo�ania" nie mo�e przypa�� dalej ni� pi��dziesi�t kilometr�w od miejsca, gdzie znajduje si� dom dziecka. A ten dom dziecka by� tak niedaleko obozu... Gdyby nie to, mogliby mnie odstawi� gdzie� dalej, by�y przecie� takie przypadki. Odstawiali tam, gdzie nie ma mroz�w przez ca�y okr�g�y rok. Kraj Rad ci�gnie si� przecie� bez ko�ca. Dojrzewaj� w nim nawet pomara�cze i cytryny. Ale te gaje pomara�czowe by�y dla mnie bezpowrotnie stracone, bo mog�abym chcie� odwiedzi� dziecko. Jako uwolniona mia�am do tego prawo. Nikt mnie nie pyta�, czy chc� z niego skorzysta�. Znowu zdecydowano za mnie. Sta�am na rynku obcego, syberyjskiego miasteczka i przychodzi�o mi do g�owy, �eby i�� gdzie� dalej przed siebie. Mo�e ch�opi oka�� wi�cej serca dla kogo� takiego jak ja. Ale by� to pomys� zbyt ryzykowny, bo to dalej mog�o si� ci�gn�� kilometrami, bez jednej po drodze chaty i mog�abym zwyczajnie zamarzn��. My�l o szklance czego� gor�cego rozlewa�a si� we mnie ciep�em, kt�re niestety nie mog�o mnie ogrza�. Zacz�am szcz�ka� z�bami, palce u n�g piek�y z zimna. Ruszy�am przed siebie, spogl�daj�c z nadziej� w okna mijanych dom�w, ale ju� do �adnego nie zapuka�am. Przewa��sa�am si� tak kilka godzin, zaczyna� zapada� zmrok i mr�z stawa� si� jeszcze bardziej dokuczliwy. Nie czu�am ju� w�a�ciwie swojego cia�a, a ka�de wci�gni�cie powietrza by�o jak uk�ucie. Przed oczami pojawi�y si� czerwone p�aty. Ca�e ich roje ulatywa�y w powietrze. Wydawa�o mi si�, �e by�y wypadki odmro�enia