2142
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2142 |
Rozszerzenie: |
2142 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2142 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2142 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2142 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Maria Nurowska
Hiszpa�skie oczy
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1992
T�oczono pismem punktowym dla
niewidomych
w Drukarni Pzn,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk z wydawnictwa "Alfa",
Warszawa 1990
Pisa� J. Podstawka
Korekty dokona�y:
B. Krajewska
i K. Kruk
- Chyba nie mog� by� gorsi ni�
Niemcy - powiedzia�a dziewczyna
i wszystkie g�owy zwr�ci�y si� w
jej stron�.
Poci�g sta� na bocznicy, spory
kawa� od stacji, ale w
Warszawie, wi�c jej s�owa wyda�y
si� niezrozumia�e.
- Kto? - pad�o pytanie.
Dziewczyna u�miechn�a si�
ironicznie i odwr�ci�a g�ow�.
Tego dnia rano do mieszkania
mojej ciotki na Kruczej wesz�o
"dw�ch podejrzanych cywil�w",
jak kt�ra� z nas dowcipnie
zauwa�y�a. Wszystkie znalaz�y�my
si� tu w podobny spos�b,
przywiezione willysem. W taki
sam spos�b dowo�ono m�czyzn,
lokowano ich jednak w
oddzielnych wagonach. Ciotka
spyta�a: o co chodzi. Cywile
odpowiedzieli, �e mam pojecha� z
nimi i udzieli� kilku wyja�nie�.
Zameldowana by�am we Lwowie,
my�la�y�my wi�c, �e to o to
chodzi. Nie zabra�am �adnych
rzeczy, a oni od razu przywie�li
mnie tutaj. Spotka�am wielu
znajomych, wszyscy z powstania.
W jaki� absurdalny spos�b si�
ucieszy�am, �e tylu nas
prze�y�o... W moim wagonie
nastr�j by� dobry,
dowcipkowa�y�my, dzieli�y�my si�
wa��wk�, kt�r� co przezorniejsze
zabra�y ze sob�. Pogoda by�a
�adna, jak zwykle na pocz�tku
jesieni. Na nasypie kolejowym
sta� rz�d wysokich top�l, a
przez ich ��kn�ce li�cie
prze�wieca�y promienie lekko
zamglonego s�o�ca. Drzwi wagonu
towarowego by�y na o�cie�
otwarte, t�oczy�y�my si� w nich,
wystawiaj�c twarze do
anemicznego s�o�ca, niekt�re
dziewczyny przekomarza�y si� z
najbli�szym "m�skim wagonem",
tam te� widzia�o si� same m�ode
twarze. Nastr�j jesiennej
maj�wki zepsu�a ta dziwczyna.
Ona jedna nie bra�a udzia�u w
paplaninie.
- Kto? - pad�o pytanie.
Nikt nie odpowiedzia�. Z
nastaniem zmroku drzwi wagon�w
zacz�to zamyka� i plombowa�.
Robili to pracownicy kolejowi,
ale w towarzystwie m�czyzn z
karabinami, jak us�ysza�am, byli
to soki�ci. Kto wi�c wysy�a� nas
w t� podr�, Polskie Koleje
Pa�stwowe?
Cz�sto wraca�am my�l� do tego
dnia. Nikt nas w�a�ciwie nie
pilnowa�, dlaczego wi�c tak
grzecznie przesiedzieli�my ca�y
bo�y dzie� w otwartej pu�apce?
Przedtem byli�my �o�nierzami,
przeszli�my piek�o powstania, a
potem wi�kszo�� z nas ob�z w
Pruszkowie i transport na
Zach�d. Ju� raz skaka�am z
jad�cego poci�gu, wr�ci�am do
Warszawy. I po co? �eby po raz
drugi pozwoli� si� przywie�� na
dworzec. Powiedziano mi co�
zupe�nie innego, a mimo to
pos�usznie wsiad�am do bydl�cego
wagonu. Nie umiem tego
wyt�umaczy�, czy zrobi�am to, bo
zobaczy�am znajome twarze? A
gdybym wyskoczy�a i pobieg�a w
poprzek tor�w? Czy kto� by do
mnie strzela�? Nie dowiem si�
tego nigdy. Poci�g_widmo ruszy�,
wraz z innymi uwo��c mnie w
nieznane...
M�j prywatny rachunek sumienia
zaczyna si� zwykle od sceny
podr�y na Wsch�d. Ona otwiera�a
nowy rozdzia� w moim �yciu, bo
chocia� maj�c pi�tna�cie lat
czu�am si� doros�a, doros�a nie
by�am. To, �e widzia�am �mier�
ludzi, a potem powoln� �mier�
miasta, w�a�ciwie mnie
wewn�trznie nie zmieni�o. Ja
tylko ociera�am si� o koszmar, z
wolna zacz�� mnie opanowywa� w
trakcie tej podr�y przez p�
Europy i Azj�. Podr�y z
przystankami, kt�re by�y dla nas
jak stacje drogi krzy�owej.
Wielu z nas ju� tam pozostawa�o.
Poci�g zatrzymywa� si� tylko na
ma�ych dworcach, z kt�rych
przedtem usuwano ludzi.
Wyp�dzano nas z wagon�w, ubranie
trzeba by�o odda� do
dezynfekcji, a nas kierowano do
�a�ni. Pocz�tkowo by�a to ulga,
ale w miar� wje�d�ania w krain�
wiecznego mrozu stawa�o si�
coraz bardziej niebezpieczne.
�a�nia zaczyna�a si� kojarzy� z
czym� najgorszym. Puszczano nam
na g�owy lodowat� wod�, a potem
trzeba by�o wk�ada� wilgotne
ubranie, kt�re cz�sto zamarza�o
jak pancerz. W wagonach
zaczyna�o robi� si� coraz
lu�niej. Trupy po prostu
wyrzucano z poci�gu. W ten
makabryczny spos�b kompletowa�am
sobie ubranie na zim�. Wysz�am z
domu w letniej sukience, by�
ciep�y wrze�niowy dzie�.
Przyszed� ten lekarz. Wyda� mi
si� stanowczo za m�ody, by
zrozumie� m�j problem. Czy
raczej problem mojej c�rki.
Spyta�am, czy orientuje si�, o
co chodzi.
- O przypadek ci�kiej
depresji.
- Depresji? - nie umia�am
ukry� zdziwienia - to raczej
rodzaj samounicestwiania bez
powodu.
- Zawsze jest jaki� pow�d.
Czy tym powodem by�o dziecko?
Od jego pojawienia si�, z Ew�
zacz�o si� dzia� co�
niedobrego. Nie umia�am tego w
por� opanowa� czy te� nie by�am
w stanie. Chore drzewo rodzi
dzikie owoce. Mo�e dlatego urok
mojego wnuka jest tak
nieopisany, jak nieopisany jest
jego up�r. Ma�e zawzi�te
zwierz�tko doprowadzaj�ce
cz�owieka do rozpaczy. Tym
cz�owiekiem najcz�ciej jestem
ja. On ma dopiero trzy lata, ale
wyczuwa moj� s�abo��. Kiedy�
doprowadzi� mnie do �ez.
Pierwszy raz zobaczy�am wtedy
strach w jego oczach. Rozejrza�
si�, jakby w poszukiwaniu
ratunku, a potem rzuci� si� na
pod�og� i wczo�ga� pod ��ko.
Roze�mia�am si�, ale m�j �miech
nie brzmia� pewnie. Bardzo
jeste�my do siebie podobni, nie
ma osoby, kt�ra nie odgad�aby
naszego bliskiego pokrewie�stwa,
najcz�ciej bior� mnie za jego
matk�. Ma taki sam kolor w�os�w
jak ja, jasny, o odcieniu
popielatym, i moje niebieskie
oczy, nawet ich troch� sko�ny
wykr�j. Ale tyle w nim obcego.
Ewa cz�sto wydaje mi si�
bli�sza, chocia� nie jestem
pewna, czy umiem j� kocha�. I to
dziecko kocham w jaki�
niezdrowy, szale�czy spos�b.
Czasami wydaje mi si�, �e gdyby
obok mnie by� m�czyzna, dziecko
patrzy�oby na mnie innymi
oczami. Nie umiem tego bli�ej
wyja�ni�. Przecie� m�j wnuk jest
za ma�y, by ocenia� moj� �yciow�
sytuacj�. On ocenia jedynie
mnie, on si� ze mn� mierzy. I
wygrywa. Ju� wygrywa. Kilka dni
temu zniszczy� mi sztuczne
rz�sy, kt�re kto� przywi�z� z
Pary�a. By�am przy tym,
widzia�am, jak je po kolei
odrywa. M�wi�am: "Zostaw to,
s�yszysz!" - ale nie podesz�am i
nie odebra�am mu ich. Pomy�la�am
tylko, �e moja samotno�� jest
katastrof�. I by�a w tym
pretensja do kogo�, kto nie
istnieje. Tego kogo� nie ma, bo
zrobi�am wszystko, �eby go nie
by�o. W m�skich ramionach
szuka�am fizycznego spe�nienia,
wyobra�aj�c sobie, �e inne nie
istnieje. Z pewn� wy�szo�ci�
my�la�am nawet o kobietach,
kt�re mia�y jeszcze jakie�
z�udzenia. Kto� mi kiedy�
wyja�nia�, �e oko owada jest
inaczej zbudowane ni� oko
ludzkie. Owad widzi nas jako
cie� albo jako zarys. W moich
kontaktach z m�czyznami zawsze
pami�ta�am, �e oni widz� mnie
inaczej, dla jednych jestem
cieniem, dla innych zarysem i
rozpoznaj� mnie tylko w tym
kszta�cie. To niewa�ne, jaka
naprawd� jestem, wa�ne, �e mam
na sobie znajom� sukienk� w
kropki, bo ona im si� utrwali�a
na siatk�wce.
- My�l�, �e ona ju� nie
przyjdzie - m�wi� do lekarza. -
Przepraszam. Mo�e zadzwoni� do
pana...
- Mog� jeszcze poczeka� -
odpowiada.
- Ale...
- Mam przeczucie, �e jednak
przyjdzie.
Ciekawe, lekarz kieruje si�
przeczuciami. Mo�e w jego
specjalno�ci to ca�kiem
naturalne.
Ka�da wzmianka o przysz�o�ci
wprawia�a mnie w pop�och.
Przysz�o�� nigdy dla mnie nie
istnia�a, zawsze by�a tylko ta
uciekaj�ca chwila. Usi�owa�am
sobie t�umaczy�, �e wolno��
wyklucza wszelkie zwi�zki, a to
one mnie przecie� sku�y. Tych
dwoje decyduje nie tylko o moim
�yciu, ale i o moich nastrojach.
Momenty ulgi zale�ne s� od
sytuacji w alei Reymonta, kt�ra
decyduje, jak si� b�dzie wiod�o
na ulicy Ody�ca. Nie liczy si�
ju� nic, �adna premiera, �adna
dobra recenzja. Ja te� ju�
przestaj� si� liczy�, nawet sama
dla siebie.
Wchodzi Ewa.
- Przepraszam, sp�ni�am si� -
m�wi.
Zawsze to lekkie zdziwienie,
�e tak wygl�da moja c�rka. Nie
jest podobna ani do mnie, ani do
nikogo z mojej rodziny.
Tr�jk�tna twarz, w kt�rej
centralnym punktem s� oczy, za
du�e i za kolorowe. Barwa oczu
mojej c�rki przypomina owoc
granatu. Jaki� ameryka�ski
znajomy, widz�c nas razem,
zawo�a�:
- Z kim to pani zgrzeszy�a?
Dowcip typowo ameryka�ski,
trzeba powiedzie�. Teraz m�wi�:
- Zawsze si� sp�niasz.
A ona odpowiada:
- I zawsze przepraszam.
Moje s�owa, jej s�owa, jej
pytania, moje odpowiedzi. I
s�uchacz. Ostatnio towarzyszy
nam stale osoba trzecia. To ma
co� rozwik�a�, pom�c jej, pom�c
mojej c�rce. Ale coraz mniej
jest we mnie nadziei. W niej
chyba te�, bo s�ysz�, jak m�wi:
- Z pewno�ci� jest pan
lekarzem. Nikt inny do nas nie
przychodzi. Odk�d si�gn�
pami�ci� w domu m�wi�o si� o
chorobach, lekarzach i o
podejrzeniach chor�b. To samo
jest teraz z moim synem, teraz
jemu mama si� uwa�nie przygl�da.
No tak, cz�stuje j�
papierosem, a ona b�dzie
oczywi�cie pali�a, mnie na
z�o��. Wiem, �e nie powinnam si�
odzywa�, ale m�wi�:
- C�rka nie pali.
Ewa wyjmuje papierosa z
paczki, spogl�daj�c na mnie.
- Dlaczego to m�wisz, przecie�
wiesz, �e pal�.
Lekarz podaje jej ogie�,
wstaj�c przy tym, i widz�, �e
jej si� to bardzo podoba. Czuj�
cie� irytacji, mnie te�
cz�stowa�, ale odm�wi�am. Nie
mog� powiedzie� o sobie, �e
jestem tak zupe�nie niepal�ca.
Czasami potrzebuj� nawet
papierosa, ale zawsze wtedy,
kiedy jestem sama. W takim
zaci�ganiu si� dymem jest dla
mnie co�, z czym nie nale�y si�
przed obcymi zdradza�. Tak samo
nie znios�abym, gdyby kto�
obserwowa� m�j orgazm. Musi by�
zgaszone �wiat�o. I nie ma w tym
wstydliwo�ci mojego cia�a, ale
raczej mojego wn�trza. Wstydliwe
wn�trze, to chyba dobre
okre�lenie, przecie� ja kiedy�
wstydzi�am si� by� dzieckiem i
sukienka przed kolana by�a dla
mnie dramatem. Niestety, moja
matka nie mog�a tego zrozumie�.
- Przecie� te spotkania s� po
to, �eby�my si� wali�y pi�ci�
po g�owie - m�wi Ewa - pok�j
mamy ma si� zamieni� w ring, a
panu ma przypa�� rola
sekundanta.
- A jednak pani przysz�a.
- Bo nie mia�am innego
wyj�cia. Ona mnie szanta�uje, �e
nie da pieni�dzy. Te jej
pieni�dze wychodz� mi ju�
gard�em. Czasami my�l� o tym,
�eby rzuci� studia i p�j�� do
pracy...
- Jako kto? - pytam g�osem,
kt�rego sama nie lubi�, jest o
ton wy�szy ni� zwykle.
- Wszystko mi jedno -
odpowiada Ewa.
- Nie zarobisz na �ycie. Na to
�ycie, do jakiego jeste�
przyzwyczajona. To m�j b��d, nie
masz poj�cia, co si� wok�
dzieje, bo wychowywa�a� si� w
wacie.
I nagle u�wiadamiam sobie, co
m�wi�, przecie� jej wczesne
dzieci�stwo... ale ona go nie
pami�ta, kiedy j� wypytywa�am,
nic sobie nie mog�a przypomnie�.
Tylko t� podr�. Pami�ta, �e
jecha�y�my i jecha�y�my, ale nie
umie wyja�ni� ani sk�d, ani
dok�d...
- Ale w szklanej!
Czy by�o jej �le w wygodnym
�yciu, czy naprawd� tak si�
czu�a. Teraz gotowa wszystkiemu
zaprzeczy�, ju� mi zmieni�a
osob�, ju� m�wi o mnie "ona".
- Zawsze uwa�a�a�, �e skoro
dajesz pieni�dze, jeste� ju�
wobec mnie w porz�dku.
Chc� powiedzie�: zar�b je,
wtedy zrozumiesz, co to znaczy.
Ale m�wi�:
- Nie mam sobie nic do
zarzucenia.
- A wczoraj m�wi�a� co innego,
przeprasza�a� mnie za wszystko,
a nawet b�aga�a� o wybaczenie.
M�wi�:
- Nie pami�tam.
Ale pami�tam dobrze t� scen�.
To jej przez drzwi:
"chwileczk�". Nie mo�e mi
otworzy�, bo oczywi�cie jest w
�azience. I ju� nie wchodz�, ale
wpadam i rozgl�dam si� w
poszukiwaniu proszk�w lub
pustych opakowa� po proszkach.
- Zawsze ci� pami�� zawodzi,
jak si� nie chcesz do czego�
przyzna� - g�os Ewy staje si�
piskliwy, niemal dzieci�cy - mam
ci przypomnie�?
- Mo�e innym razem, pani Ewo -
wtr�ca lekarz.
I ju� rozm�wka: ona, �e nie
jest �adn� pani�, a on, �e w
takim razie nie jest �adnym
panem.
- Nie wprowadzajmy prywatnej
atmosfery, bo moja c�rka pana
zje - m�wi� troch� za ostro, ale
nie po to go tu sprowadzi�am,
�eby wdawa� si� w przekomarzania
z t� smarkat�.
- To kt�rej z pa� mam
pos�ucha�?
Jednym uchem s�ucham tego, co
ona odpowiada, a przed oczami
projekcja wczorajszego dnia.
Trzymam w r�kach opakowanie
pe�ne ma�ych ��tych tabletek,
wy�uskuj� je i wrzucam do muszli
klozetowej. A ona ich broni.
Szamoczemy si� chwil�, jestem
wy�sza, Ewa wspina si� na palce,
prawie dosi�ga mojej r�ki. Wtedy
uderzam j� kolanem w brzuch.
Zgina si� wp�, na twarzy spazm
b�lu. Wyrzucam resztk� tabletek,
spuszczam wod�. Teraz ona
pochyla si� nad muszl�, szarpi�
ni� torsje. A ja stoj� obok i
zaczynam si� trz���. G�owa
odskakuje mi na boki jak w ataku
epileptycznym, Ewa widzi to.
- Zaraz rusz� do apteki - m�wi
zimno.
A teraz m�wi:
- Niech b�dzie, jak chce mama.
Jestem w tej rodzinie czarn�
owc� i zawsze sprawiam k�opot
swojej wspania�ej matce. To ja
jestem ten potw�r, to ja j�
niszcz�.
- Ty siebie niszczysz! -
krzycz�. - Siebie i swoje
dziecko. Nie my�l� ju� o sobie.
- Ty nie my�lisz o sobie! To
dlaczego wci�� si� u�alasz, �e
los ci� pokara� tak� c�rk�.
- Bo mnie pokara�. Ja ju� nie
umiem normalnie zacz�� dnia.
Pierwsza my�l jest zawsze o
tobie. A �ci�lej o twoich
jelitach!
- Wiem, wiem, jestem s�aba. I
truj� si� prochami.
Ju� dawno to zauwa�y�am, Ewa
ma charakterystyczny spos�b
trzymania g�owy, kiedy z kim�
rozmawia, przekrzywia j� lekko
na bok i patrzy spod
spuszczonych rz�s, te� tak
skosem. �eby nie mo�na by�o
przy�apa� jej spojrzenia.
Ciekawe, czy on te� to zauwa�y�.
- Ile pani ich bierze? - pyta
j� teraz.
- Kilkaset tabletek tygodniowo
bisacodylu! - odpowiadam za
ni�.
- A kto pani wypisuje recepty?
Teraz ona odpowiada:
- Czasami lekarz. Ale
najcz�ciej je�d�� od apteki do
apteki i �ebrz�. M�wi�, �e to
dla s�siadki, staruszki, kt�ra
ju� nie wychodzi.
- Bardzo sprytnie. Ten lek
wypisuje si� osobom, kt�rych
organizm jest niewydolny. Kto
pani o tym powiedzia�?
- Sama na to wpad�am. Intuicja
mi podpowiedzia�a.
- A tego nie podpowiedzia�a,
�e si� pani sama wyniszcza?
- Wiem, �e d�ugo nie po�yj� -
m�wi moja c�rka. - Ju� si� z tym
pogodzi�am.
- A co b�dzie z pani
dzieckiem?
- Mama si� zajmie. Przecie�
marzy o tym, �eby mie� Antka
wy��cznie dla siebie. Jest o
niego zazdrosna. Ja jej tylko
przeszkadzam.
Idiotka! Zamieni�am mieszkanie
na dwa mniejsze, �eby wreszcie
poczu�a si� matk�. Zaczyna�a
traktowa� Antka jak brata. Ile
razy skar�y�a si� do mnie, �e
jej co� zniszczy�, pomaza� jaki�
zeszyt.
- Antek to tw�j syn! - m�wi�
ostro.
- Wiem, �e to m�j syn, wi�c
daj nam spok�j. Pozw�l nam �y�!
- Przecie� to ty dzwonisz do
mnie.
- Bo nie mam telefonu i jakbym
nie zadzwoni�a, ju� by�my ci�
mieli na g�owie.
Usta mojej c�rki uk�adaj� si�
jak do p�aczu.
- Pani Ewo, kt�rego jest
dzisiaj? - pyta lekarz, niby ni
z gruszki, ni z pietruszki, ale
rozumiem, o co mu chodzi. Ma
racj�, nie pozwala nam wpa�� w
ja�owy s�owotok. To by� powa�ny
b��d jego poprzednika. Tamten
uwa�a�, �e mamy by�
spontaniczne, ko�czy�o si� to
zwykle awantur�, wyci�ganiem
jakich� spraw. Ewa zaczyna�a
p�aka�. W ko�cu zerwa�y�my ten
kontrakt. Lekarz tak nazywa�
nasze spotkania, zastrzega� te�,
�e w ka�dej chwili mo�emy je
przerwa�. Bo spotkania musz� by�
spontaniczne. Bardzo lubi� to
s�owo. Ten chyba lubi je mniej,
wyra�nie zaczyna sterowa� nasz�
rozmow�. Mo�e rzeczywi�cie jest
taki dobry, jak o nim m�wi�.
- To pan nie wie? - dziwi si�
moja c�rka.
- Wiem, ale chc� us�ysze� od
pani.
- Mo�e to i nie g�upi pomys� -
pr�buj� mu pom�c - przecie�
�yjesz bez kalendarza.
On lekko si� na to krzywi,
daje mi pozna�, �ebym jego
rozgrywki pozostawi�a jemu.
- Wi�c kt�rego? - powtarza.
- Niech mama odpowie.
- Ale ja pani� pytam.
- Ale ja przecie� nie wiem.
- To podpowiedzie�? - on na
to.
- Nie potrzeba.
5 pa�dziernika 1969 roku. Wtorek.
- Ile pani dzisiaj wzi�a?
- Jeszcze nie wzi�am.
- Wi�c ile pani we�mie?
- P�tora opakowania.
- To ile w tabletkach?
- Trzydzie�ci pi�� tabletek.
I na to ja, chocia� wiem, �e
nie powinnam mu tego psu�:
- Kiedy� chcia�am wypr�bowa�
ich dzia�anie, wzi�am sze�� i
by�am chora przez tydzie�.
- Bo nie jeste� przyzwyczajona
- stwierdza Ewa - to zwyk�e
tabletki na przeczyszczenie.
- Pani te� nie, a ju� na pewno
nie jest przyzwyczajone pani
jelito grube, kt�re z natury
jest bardzo delikatne. Nikt go
pani nie wymieni na inne,
przynajmniej na tym etapie
medycyny.
Ewa smutno si� u�miecha.
- Ja wiem. Mnie ci�gle boli
brzuch.
- Brzuch j� boli! - wybucham.
- Kiedy� tak sobie podra�ni�a
w�trob�, �e by�a ��ta. Wezwa�am
pogotowie. Chyba si� nawet
przestraszy�a, a potem znowu to
samo.
Taka jestem bezradna. Nie chc�
jej przyjmowa� do szpitala,
twierdz�c, �e to przypadek dla
psychiatry. Zrobili jej rentgen,
zbada� j� chirurg i na tym si�
sko�czy�o. Nic nie znale�li. Po
d�ugich staraniach uda�o mi si�
za�atwi� wizyt� u znanego
gastrologa. Um�wione by�y�my z
samego rana. Ewa nie zjawi�a si�
pod szpitalem. By�a w domu, w
tym swoim stanie zupe�nego
wycie�czenia. Prawie si��
doprowadzi�am j� do taks�wki.
Sp�nione o ponad godzin�
wesz�y�my do gabinetu profesora.
I to tylko dzi�ki mojej twarzy,
kt�ra si� dobrze skojarzy�a
piel�gniarce. Przytrzyma�a
um�wionego pacjenta, a my
przemkn�y�my do gabinetu.
Profesor zbada� Ew�, potem
powiedzia� to, co m�wili ju�
inni. Wysz�y�my stamt�d.
Patrzy�am, jak idzie, czepiaj�c
si� �ciany, a potem na otwartej
przestrzeni st�pa niepewnie,
prawie nie odrywaj�c n�g od
ziemi. Wygl�da�a jak ci�ko
chora. Chcia�am wzi�� j� pod
r�k�, ale si� uchyli�a. Na
kr�tk� chwil� nasze oczy si�
spotka�y. Jej oczy, w kt�rych
zawsze mie�ci�o si� za du�o.
Wszystko jedno: szcz�cia czy
rozpaczy.
- Wi�c ustalamy, �e od dzi�
b�dzie pani bra�a o jedn�
tabletk� dziennie mniej. I
b�dzie to pani zapisywa�a w
specjalnie do tego przeznaczonym
zeszycie.
- To nic nie da - m�wi Ewa -
ja musz� zwi�ksza� dawki.
Zaczyna�am od kilku tabletek.
- A chodzi g��wnie o to, �eby
mie� wkl�s�e policzki - wtr�cam
- bro� Bo�e wypuk�e!
Nie wolno dopu�ci� do zmiany
linii na owaln�, �wiat by si� od
tego zawali�. Pierwszy dzwonek
to by�a waga, zwyk�a �azienkowa
waga. Zacz�a j� wsz�dzie wozi�
ze sob�, nawet jak wyje�d�a�y�my
na sobot� i niedziel�.
- To ty powiedzia�a�, �e mam
uda jak s�o�. To przez ciebie
zacz�am si� odchudza�!
- Kiedy ci tak powiedzia�am?
- Jeszcze w szkole
podstawowej. Stale mi docina�a�,
�e jak chodz�, pod�oga si�
trz�sie.
- I dlatego wozi�a� ze sob�
wag�? My�la�am, �e to dziwactwo.
Oczy mojej c�rki s� pe�ne �ez.
- Bo tak ci by�o wygodnie!
- Niczego nie podejrzewa�am.
- Bo wtedy w�a�nie przesta�a�
si� mn� zajmowa� - �zy sp�ywaj�
jej po policzkach. -
Stwierdzi�a�, �e sama ju�
powinnam dawa� sobie rad�, bo
mam pi�tna�cie lat! Ty mnie
porzuci�a�!
Musz� wsta� i poda� jej
serwetk�. Zawsze, kiedy ona
p�acze, co� si� we mnie kurczy,
chcia�abym jak m�j wnuk schowa�
si� pod ��ko. Tym razem lekarz
milczy, a powinien si� w��czy�,
skoro mia�aby to by� jaka�
metoda.
- Ja w twoim wieku... te�
by�am sama - m�wi�, bo on dalej
milczy.
- Tym bardziej powinna� mnie
zrozumie�. Mog�a� si� nacieszy�
swoj� babci�, ja prawie nie
rozumiem s�owa: "rodzina".
- Bo nie chcia�a� rozumie� -
odpowiadam twardo - mog�y�my j�
mie�.
To nie Ewa zniszczy�a ten
zwi�zek. To ja. A jednak m�wi�
to, co m�wi�. Bo nagle mi si�
wydaje, �e ten obcy cz�owiek,
kt�ry nas widzi po raz pierwszy
w �yciu, ju� sobie wyrabia o
mnie zdanie. Ju� mnie ocenia, i
ta ocena wypada coraz gorzej.
- My�lisz o swoim facecie?
Z�e oczy mojej c�rki. Moje z�e
oczy.
- A "Witek" nie przejdzie ci
przez gard�o?
- Zamiast si� nade mn�
zastanawia�, wola�a� wyj�� za
m��.
Wyciera nos, serwetka jest ju�
mokra. Podaj� jej inn� z
uczuciem, �e wypad�am z roli.
Niczego ju� nie prze�ywam,
jestem tylko nastawiona na swoj�
obron�. Uwa�am, �e oni oboje s�
przeciwko mnie.
- A ty, �eby mi w tym
przeszkodzi� zasz�a� w ci��� na
rok przed matur�! - cedz� swoim
obcym g�osem.
- Mia�am dok�adnie tyle lat co
ty, kiedy mnie urodzi�a�. Tylko
�e ja nawet nie wiem: kim by�
m�j ojciec. Zrobi�a� z tego
wielk� tajemnic�. KIedy ci�
pyta�am, wykr�ca�a� si�, zawsze
by�am za m�oda. Ale na co? Na
co? Teraz sama ju� mam dziecko i
te� jestem za m�oda.
- Wr��my do twojego zdrowia -
m�wi� z uczuciem wewn�trznego
dygotu, boj� si�, �e zaraz
b�dzie mi odskakiwa�a na boki
g�owa, zawsze si� tego ba�am
przed kamer�. Teraz te� jestem
przed kamer�, s� ni� oczy tego
obcego cz�owieka. Obraz w nich
odbity nie b�dzie mia� wp�ywu na
moj� i tak ju� w�tpliw� karier�,
ale mo�e mi zaszkodz� w innych
oczach, w oczach mojej c�rki.
- Jak jej powiedzia�am, �e
jestem w ci��y, uderzy�a mnie w
twarz.
- Przesta�!
- Tylko tyle potrafisz -
ci�gnie jadowicie Ewa -
krzycze�. Krzycze� i bi� po
twarzy.
- Przesta�!
- M�wi� prawd�!
- Nie by�am surow� matk� -
s�owa przychodz� mi z trudem -
chcia�am ci pewne sprawy
wyja�ni�, ale ty o�wiadczy�a�,
�e nie zamierzasz rozpocz��
�ycia seksualnego przed matur�.
- A co ci mia�am m�wi�.
Wstydzi�am si� ciebie.
- I dlatego, jak ci� lekarz
pyta�, nie umia�a� powiedzie�,
kiedy by� ostatni okres.
- Nie m�w tego przy panu.
- Prosz� m�wi� wszystko.
Nareszcie odzyska� j�zyk w
g�bie. Zadzwoni� wieczorem i
podzi�kuj� mu za wsp�prac�.
Ewa, jakby pozna�a moje my�li,
m�wi:
- Pan jest dwie�cie
dwudziestym pi�tym lekarzem,
kt�ry tu przychodzi i ci�gle
m�wimy to samo.
- To znaczy, co?
- No, �e bior� te proszki.
- Wi�c dlaczego je pani
bierze?
- Bo si� musi odchudza� -
wtr�cam. - �eby nie znajdowa�
pustych opakowa� po bisacodylu,
wsz�dzie, za szaf�, za lod�wk�,
zamieni�am mieszkanie. Z
trzypokojowego przeprowadzi�am
si� do klitki.
- Ja te�.
- Po prostu wi�ksz� klatk�
zamieni�y�my na dwie mniejsze.
- Ale ja mieszkam z dzieckiem.
- To ja z nim mieszkam - czuj�
ucisk w okolicy serca - stale
jest u mnie. Nie mog� pracowa�,
a utrzyma� musz� dwa domy.
- Na kt�rym jest pani roku?
Ten sam chwyt, ju� go
rozszyfrowa�am. Nie ma na nas
pomys�u. Co� tam wyczyta� i
stosuje mechanicznie. Przedtem -
"jaka data", teraz - "na kt�rym
jest pani roku".
- Po raz pierwszy na pierwszym
- odpowiada Ewa.
- A co pani studiuje?
- Dobre pytanie - m�wi� z
ironi�.
- Pedagogik� specjaln�.
- B�dzie si� zajmowa�a
kalekami. Jak to oni m�wi�,
rewalidowa�a je. Ona, rozumie
pan, ona!
- W�a�nie ja, tylko cz�owiek
upo�ledzony mo�e poj�� drugiego
takiego cz�owieka.
- Cz�owiek upo�ledzony -
podchwytuj�. - Ciekawe
okre�lenie. I w twoim
przekonaniu ty nim jeste�?
- Tak, ja nim jestem, mamusiu.
Teraz zadaj nast�pne pytanie:
dzi�ki komu?
- Dzi�ki sobie, c�reczko -
odpowiadam tym samym
s�odko_fa�szywym g�osem. - Sobie
samej zawdzi�czasz ten los.
Telefonuje od s�siad�w, �ebym
przyjecha�a po dziecko, bo nie
jest w stanie zaprowadzi� je do
przedszkola. Przecie� tego nie
mo�na wytrzyma�. Ja ju� nie mog�!
Wystarczy, �e drzwi si� za ni�
zamkn�, a zaczynam nas�uchiwa�
telefonu. Kiedy zadzwoni i
wezwie mnie do podr�y przez
ca�e miasto. Te podr�e... przez
ostatni rok wiele ich odby�am,
zawsze z uczuciem skurczu w
gardle. I przed wizyt� w alei
Reymonta, i po wizycie. Wchodz�c
tam, zastawa�am j� zwykle w
�azience. "Chwileczk�". Nigdy
nie otworzy�a od razu drzwi.
Czasami tylko, zanim nie
znikn�a tam z powrotem, zdolna
by�a zamieni� ze mn� par� s��w.
"Przecie� tak nie mo�na �y�"
my�la�am z rozpacz�, nie
wiedz�c, co jeszcze ode mnie
zale�y, co jeszcze mog�abym
zrobi�. Przedtem, kiedy Ewa
m�wi�a: "Ratuj mnie, ja gin�.
Czuj�, �e musz� p�j�� do
szpitala", stara�am si� ten
szpital za�atwi�, teraz wiem, �e
to nic by nie zmieni�o.
Dosta�aby kropl�wk�, kt�ra
podnios�aby poziom elektrolit�w
we krwi, potem wr�ci�aby do domu
i zacz�aby je traci� od nowa.
- Wiem, �e wam obojgu
niszcz� �ycie - przyznawa�a -
ale jestem s�abym cz�owiekiem.
I dlatego, �e ona jest
s�abym cz�owiekiem, ja musz�
t�uc si� tramwajami albo
wystawa� na przystankach. Nie
mam samochodu, nigdy nie mia�am.
Jako socjalistyczna gwiazda
filmowa jako� si� go nie
dorobi�am. Nawet kiedy wi�cej
gra�am w filmie. Zosta�am ni�
przypadkiem. To by� pocz�tek
tysi�c dziewi��set
pi�dziesi�tego si�dmego roku,
kto� mia� mi dostarczy�
przesy�k� od ciotki z Anglii.
Tym kim� okaza� si� re�yser
filmowy. Rozmawiali�my chwil�,
najpierw stwierdzi�, �e si�
�pieszy, ale potem powiedzia�,
�e napi�by si� herbaty. No i
przy tej herbacie zaproponowa�
mi rol� czy raczej r�lk� w swoim
filmie. Mia�abym siedzie� na
tarasie, w staro�wieckiej sukni,
z parasolk� i melancholijnie
patrze� przed siebie. Pocz�tkowo
�achn�am si�, ale potem, po
jego zapewnieniach, �e dawno
szuka� takiej twarzy jak moja,
zgodzi�am si�.
- Z kobietami w naszym kinie
- powiedzia� - kiepsko. Nawet
mamy par� �adnych, ale znikn��
typ kobiety przedwojennej,
takiej, wie pani, rasowej, z
dobrego domu.
"Bo je, drogi panie,
wymordowano" pomy�la�am, ale nie
powiedzia�am tego g�o�no.
- Daj� s�owo, �e zarobi pani
na chleb, graj�c r�ne hrabianki
i dziewczyny ze dworu.
- A potem podstarza�e
hrabiny? - roze�mia�am si�.
- �eby pani wiedzia�a.
Scena mia�a by� epizodem, a
sta�a si� lejtmotywem filmu.
Tajemnicza kobieta, siedz�ca na
tarasie, co jaki� czas pojawia�a
si� i znika�a. I nikt dobrze nie
wiedzia� dlaczego. A jednak mnie
zauwa�ono. Dosta�am zaproszenie
na zdj�cia pr�bne. Posz�am,
chocia� nie czu�am w sobie
�adnego powo�ania do aktorstwa.
Mo�e dlatego posz�am, �e do
niczego nie czu�am powo�ania. I
�eby by�o �mieszniej, moja
pierwsza wi�ksza rola to by�a
rola hrabianki. Przenoszono na
ekran jedn� z powie�ci
�eromskiego. D�ugo pami�ta�am t�
posta�, mi�dzy innymi dlatego,
�e musia�am si� nauczy� je�dzi�
konno. Zako�czy�o si� to
upadkiem, skr�ci�am nog�. Trzeba
by�o przerwa� zdj�cia, re�yser
by� niezadowolony. Omal si� nie
wycofa�am. Ale nie pozwolono mi,
bo cz�� materia�u zosta�a ju�
nakr�cona. Film odni�s� sukces,
mia� tak zwan� kas�. W
recenzjach wymieniano moje
nazwisko, ale przede wszystkim
chwalono urod�. Moja kariera
filmowa rozwija�a si�
b�yskawicznie, jednak �rodowisko
mnie nie zaakceptowa�o.
Traktowano mnie jak amatork�, a
kiedy zdecydowa�am si� wyst�pi�
w �wi�tyni, jak� jest dla nich
teatr, zosta�am ukarana. Do dzi�
�ni mi si�, �e stoj� na scenie i
widz� pogardliwe twarze koleg�w,
maszynist�w, suflera i gram
coraz gorzej, myl� si�, nawet
sepleni�... Moja twarz na
ok�adkach magazyn�w, na
plakatach by�a mi obca. W �yciu
prywatnym mam o wiele mniej
efektowny wygl�d. Kiedy� lekarz
pogotowia, zapisuj�c moje
nazwisko, powiedzia�:
- Nazywa si� pani jak ta
aktorka...
Nie wyprowadzi�am go z
b��du, bo ja si� naprawd� tylko
tak nazywa�am. By�am tym
cz�owiekiem z zewn�trz, chocia�
z dnia na dzie� sta�am si�
s�awna. Pisano ci�gle o mojej
niezwyk�ej urodzie, o
szlachetno�ci rys�w i niezwyk�ym
blasku oczu. Dziewczyny zacz�y
si� czesa� jak ja, zrobi�a si�
na mnie moda. Dosta�am
zaproszenie do Pary�a na zdj�cia
pr�bne. Re�yser by� bardzo
znany, a to podwaja�o stawk�.
Nie dosta�am roli. To by�
pierwszy sygna�, �eby tak nie
ufa� losowi, kt�ry przelotnie
si� do mnie u�miechn��. Cz�sto
mi przecie� w przesz�o�ci dawa�
do zrozumienia, �e nigdzie nie
jest powiedziane, i� to ja mam
by� szcz�liwa. Doznawa�am
przeb�ysk�w szcz�cia. Jako
kobieta, jako aktorka, ale
trwa�o tak kr�tko, �e nigdy nie
by�am pewna, czy naprawd� mnie
dotyczy... Zawsze by�a tylko ta
uciekaj�ca chwila. Jeden z
terapeut�w powiedzia�, �e mam
przero�ni�te poczucie wolno�ci i
to mi nie pozwala na w�o�enie
gorsetu, jakim jest zwi�zek z
m�czyzn� lub sta�a praca. Wi�c
dlaczego teraz czuj� si� zbyt
wiotka, �eby m�c bez niego
istnie�. Na jak�kolwiek miar�
zrobi�o si� za p�no. Znam
siebie i wiem, �e nie znios�abym
uk�ucia jednej szpilki... Do
kogo wi�c mam teraz pretensje,
do cz�owieka bez twarzy? �e nie
przyszed� i czego� za mnie nie
postanowi�? A czy ten cz�owiek
m�g�by cokolwiek w moim losie
zmieni�? Czy zmusi�by Ew� do
normalnego �ycia? Do zajmowania
si� dzieckiem? Odpowied� brzmi:
nie... Gdybym znalaz�a si�� i
mog�a wyj�� z domu albo chocia�
wyci�gn�� wtyczk� telefonu z
gniazdka, by� mo�e chocia� na
chwil� sta�abym si� na powr�t
sob�, a nie matk� i babk�. Tak
si� przej�am swoj� now� rol�,
�e boj� si�, i� m�czy�ni
bezpowrotnie odchodz� z mojego
�ycia. Ostatnio nie mam nawet
kochanka. To uwa�ne, taksuj�ce
spojrzenie, kt�re zawsze by�o
dla mnie wyzwaniem, teraz mnie
dra�ni. A mam trzydzie�ci
dziewi�� lat i pozosta� mi
ostatni rok m�odo�ci. I ju�
wiem, jak go sp�dz�. Na
podr�ach z g�rnego Mokotowa na
dolny �oliborz. Koniec. Kropka.
Mo�e dlatego, �e kiedy� odby�am
inn� podr�...
Dzwoni telefon. Zanim go
odbior�, musz� pokona�
wewn�trzny skurcz. Bo je�eli to
ona dzwoni albo jej s�siadka,
�ebym natychmiast przyje�d�a�a.
A ja za dwie godziny musz� by� w
studiu telewizyjnym. Gram
epizodyczn� rol� w sztuce
Zapolskiej. Mo�e nie odbiera�...
- Cze��, mamo - s�ysz�, tym
razem g�os jest naturalny, nie
ma w nim ani histerycznej nuty,
ani bezgranicznego znu�enia,
kt�re jest nawet gorsze, bo
oznacza, �e Ewa nie jest w
stanie ani p�j�� na uczelni�,
ani odebra� Antka z przedszkola,
je�eli w og�le go tam
zaprowadzi�a. - Nie mam
pieni�dzy.
- Przecie� niedawno dosta�a�
tysi�c z�otych.
- Mia�am wydatki.
- Za obiady zap�aci�a�?
- Po co? Tak sobie u�o�y�am
zaj�cia, �e nie mam okienka,
inaczej nie zd��y�abym po Antka.
- Bo te� sobie wymy�li�a�
studia. Jeszcze nie widzia�am,
�eby jaki� student mia� tyle
godzin tygodniowo.
Wiem, �e si� powtarzam. I
ona o tym wie, ale cierpliwie mi
t�umaczy.
- Bo to s� studia
specjalistyczne, mamo.
- M�wi�am, �eby� zdawa�a na
uniwersytet.
- Przecie� zdawa�am. Jestem
za ma�o zdolna. Uniwersytet to
dla mnie za wysokie progi. Ja
jestem dobra na Wy�sz� Szko��
Pedagogiki Specjalnej.
- Ile ci potrzeba? - pytam z
rezygnacj�.
- No... dwie�cie z�otych.
- I na co to?
- Odda�am dwie bluzki do
farbowania, nie zap�aci�am za
przedszkole...
- Przecie� ja p�ac� za
przedszkole. Dlaczego znowu
kr�cisz. Po co ci te pieni�dze?
- Chc� si� uczy� prywatnie
angielskiego, chc� zna� j�zyki.
Fala niech�ci podp�ywa mi do
gard�a. Mam pretensje, �e jest
taka niedojrza�a. Ca�y ci�ar
odpowiedzialno�ci za siebie i
dziecko zwala na mnie. Co mo�na
my�le� o kim�, kto w takiej
sytuacji chce si� nagle
prywatnie uczy� j�zyka. Jest na
pierwszym roku studi�w, ma ma�e
dziecko i brakuje jej czasu na
zjedzenie obiadu. "Musi pani
regularnie, o tej samej porze
je�� obiady - stwierdzi�
profesor gastrolog - potrzebuje
pani du�o b�onnika. Zupy s�
bardzo wa�ne." Zupy! Czego mu
si� zachciewa. Zupa to wr�g
numer jeden, bo od niej si�
przecie� tyje.
- Nie sta� nas na takie
lekcje - odpowiadam znu�onym
g�osem - przynajmniej nie teraz.
A poza tym, dzie� masz
wype�niony.
- Mog� si� uczy�, jak Antek
�pi. Kto� by przychodzi�.
- A co ze studiami?
- Angielski przyda mi si� na
studiach.
- Ewa, na mi�o�� bosk�!
- No to cze�� - zanim
zd��y�am co� powiedzie�,
odwiesi�a s�uchawk�.
Przecie� ja w jej wieku...
po raz pierwszy j� zobaczy�am. I
to nie ca�kiem z w�asnej woli.
Przedtem nie chcia�am jej
ogl�da�, nie chcia�am jej te�
widzie� zaraz po urodzeniu...
Pozostawiono mnie na stacji
z "wypisk�" w r�ku i
powiedziano, �e musz� poszuka�
sobie pracy i mieszkania. W tym
miasteczku lub okolicy, ale tylko
w promieniu pi��dziesi�ciu
kilometr�w. Dalej porusza� mi
si� nie wolno. Moi Anio�owie
Str�e wsiedli z powrotem do
"s�u�bowego przedzia�u". Poci�g
ruszy�, a ja sta�am i patrzy�am
za nim, nie bardzo jeszcze
rozumiej�c swoj� sytuacj�, co
oznacza�o to: "poszuka� pracy i
mieszkania"? By� pocz�tek lutego
tysi�c dziewi��set
pi��dziesi�tego roku, a ja
mia�am na sobie swoje cywilne
ubranie, to znaczy p�aszcz na
watolinie z futrzanym
ko�nierzem, pod spodem niezbyt
grub� sp�dnic� i sweter. Na
szcz�cie Wiera da�a mi ciep��
bielizn�. Sta�am na obcej stacji
i trz�s�am si� z zimna. Obok
mnie kr�cili si� jacy� ludzie,
wszyscy ubrani w ko�uchy albo
grube fufajki, na nogach mieli
walonki. Na mnie nie zwracano
uwagi. Wysz�am przed dworzec,
kiedy ju� oswoi�am si� z my�l�,
�e nikt mnie nie pilnuje.
Zobaczy�am dachy niskich
drewnianych domk�w z werandami i
rozje�d�on� saniami ulic�.
Ruszy�am przed siebie, po kolei
mijaj�c domy pomalowane jaskraw�
farb�, zatrzyma�am si� przed
zielonym, mo�e dlatego, �e
nazywano go kolorem nadziei.
Chcia�am otworzy� furtk�, ale z
ujadaniem przypad�y do niej psy.
Ten wi�kszy przypomina� wilka i
mia� co� bardzo z�ego w oczach.
Firanka w oknie odsun�a si� i
zobaczy�am czyj�� twarz.
Pomacha�am r�k�. Po chwili na
ganek wysz�a t�ga kobieta, mia�a
narzucony na ramiona bezr�kawnik
z grubej we�ny, a na nogach
walonki bez kaloszy.
- Czego tam? - spyta�a
nie�yczliwie.
- Szukam pracy -
odpowiedzia�am, staraj�c si�
ukry� obcy akcent. Ale ona
zauwa�y�a.
- Nie ma pracy - odrzek�a
wrogo i znikn�a za drzwiami.
Ruszy�am dalej. Puka�am
jeszcze do kilku dom�w, ale
odpowied� by�a taka sama. Tak
dotar�am do ma�ego rynku, przy
kt�rym mie�ci� si� sklep,
magazyn, knajpa i komitet
partii. Najpierw wst�pi�am do
sklepu, pytaj�c, czy nie
potrzebuj� kogo� do pomocy,
potem nagabn�am magazyniera,
zajrza�am do restauracji.
Pozosta� mi tylko komitet.
Mie�ci� si� w niskim budynku
przypominaj�cym barak. Wchodzi�o
si� do �rodka po dwu kamiennych
schodach bez por�czy. By�y
bardzo �liskie. W poczekalni
zasta�am kilku ludzi w
rozpi�tych ko�uchach, z baranimi
czapami pod pach�. Kurzyli
machork�. Stan�am pod �cian�,
zajmuj�c sobie kolejk�. Nie
odezwa�am si� i oni si� nie
odzywali. Czekali�my w
milczeniu. Mniej wi�cej po
godzinie zosta�am sama w
poczekalni, s�dzi�am, �e mnie
zawo�aj� jak w poprzednich
wypadkach, ale drzwi si� nie
otwiera�y. Po jakim� czasie
zapuka�am i wesz�am do �rodka.
Za biurkami siedzia�o dw�ch
m�czyzn. Starszy o siwej
rozczochranej czuprynie i
m�odszy, rudy z chytrymi oczami.
Podesz�am do starszego.
- W jakiej sprawie? -
spyta�.
- Kazali mi znale�� prac�,
ale pracy nie ma. I mieszkania
te�. Nie wiem, co ze sob�
zrobi�. Nie mam pieni�dzy i
jestem za lekko ubrana na taki
mr�z...
M�czy�ni spojrzeli po
sobie, m�odszy si� roze�mia�.
- A wy sk�d?
- Ja... Polka.
- To wiemy, �e nie ruska -
zniecierpliwi� si� starszy -
sk�d si� tu wzi�a�?
Poda�am mu swoj� "wypisk�",
rzuci� tylko okiem.
- Uwolniona - powiedzia� z
nagan�. - To szukajcie pracy,
szukajcie. My nic do was nie
mamy.
- Ale... Pracy nie ma. I nie
mam dok�d p�j��.
- To ju� nie nasza sprawa.
Nie do nas z tym.
M�odszy przytakn�� tym swoim
rudym �bem, a starszy, uwa�aj�c
spraw� za zako�czon�, zaj�� si�
jakimi� papierami. Ale dalej
sta�am po�rodku biura komitetu
obwodowego partii, bo na dworze
by�o minus czterdzie�ci stopni.
Oni obaj zachowywali si�, jakby
w pokoju opr�cz nich nie by�o
nikogo, w ko�cu jednak moja
postawa wywo�a�a w tym starszym
gniew.
- Won! - krzykn��, wskazuj�c
mi drzwi.
Tym razem ruszy�am z
miejsca, znalaz�am si� w
korytarzu i przez chwil� mia�am
pokus�, by w nim pozosta�, ale
przysz�o mi do g�owy, �e tym
dw�m by si� to nie podoba�o.
Wysz�am na dw�r. Mr�z rzuci� mi
si� do gard�a, przez chwil� nie
mog�am z�apa� powietrza, oczy
�zawi�y. Rz�sy pokry�y si�
szronem i moje spojrzenie nie
by�o ostre; ten zamarzni�ty
�wiat majaczy� jak za mg��.
Sta�am przed komitetem partii,
nie wiedz�c co dalej. I nagle
pojawi�o si� we mnie uczucie
nienawi�ci. I nie by�o ono
skierowane ani do konwojent�w,
kt�rzy mnie tu odstawili, ani do
kobiety z zielonego domu, kt�ra
nie mia�a dla mnie pracy, ani
nawet do starszego m�czyzny,
kt�ry przed chwil� wyrzuci� mnie
za drzwi. Ta nienawi�� dotyczy�a
wy��cznie dziecka. To przez nie
si� tu znalaz�am. Komendant
obozu uroczy�cie mnie
powiadomi�, �e moje "przymusowe
zasiedlenie a� do odwo�ania" nie
mo�e przypa�� dalej ni�
pi��dziesi�t kilometr�w od
miejsca, gdzie znajduje si� dom
dziecka. A ten dom dziecka by�
tak niedaleko obozu... Gdyby nie
to, mogliby mnie odstawi� gdzie�
dalej, by�y przecie� takie
przypadki. Odstawiali tam, gdzie
nie ma mroz�w przez ca�y
okr�g�y rok. Kraj Rad ci�gnie
si� przecie� bez ko�ca.
Dojrzewaj� w nim nawet
pomara�cze i cytryny. Ale te
gaje pomara�czowe by�y dla mnie
bezpowrotnie stracone, bo
mog�abym chcie� odwiedzi�
dziecko. Jako uwolniona mia�am
do tego prawo. Nikt mnie nie
pyta�, czy chc� z niego
skorzysta�. Znowu zdecydowano za
mnie.
Sta�am na rynku obcego,
syberyjskiego miasteczka i
przychodzi�o mi do g�owy, �eby
i�� gdzie� dalej przed siebie.
Mo�e ch�opi oka�� wi�cej serca
dla kogo� takiego jak ja. Ale
by� to pomys� zbyt ryzykowny, bo
to dalej mog�o si� ci�gn��
kilometrami, bez jednej po
drodze chaty i mog�abym
zwyczajnie zamarzn��. My�l o
szklance czego� gor�cego
rozlewa�a si� we mnie ciep�em,
kt�re niestety nie mog�o mnie
ogrza�. Zacz�am szcz�ka�
z�bami, palce u n�g piek�y z
zimna. Ruszy�am przed siebie,
spogl�daj�c z nadziej� w okna
mijanych dom�w, ale ju� do
�adnego nie zapuka�am.
Przewa��sa�am si� tak kilka
godzin, zaczyna� zapada� zmrok i
mr�z stawa� si� jeszcze bardziej
dokuczliwy. Nie czu�am ju�
w�a�ciwie swojego cia�a, a ka�de
wci�gni�cie powietrza by�o jak
uk�ucie. Przed oczami pojawi�y
si� czerwone p�aty. Ca�e ich
roje ulatywa�y w powietrze.
Wydawa�o mi si�, �e by�y wypadki
odmro�enia