7886

Szczegóły
Tytuł 7886
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7886 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7886 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7886 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Mel Odom Diablo Czarna Droga Jeden Darrick Lang poci�gn�� wios�o i przyjrza� si� okrytym mrokiem klifom nad rzek� Dyre. Mia� nadziej�, �e piraci, na kt�rych polowali, nie widz� ich. Oczywi�cie, o tym, �e zostali zauwa�eni, dowie si� dopiero po pierwszym ataku, a piraci nie byli znani z lito�ci wobec �o�nierzy marynarki Zachodniej Marchii. A ju� szczeg�lnie tych, kt�rzy polowali na nich zgodnie ze sta�ymi rozkazami kr�la Marchii. My�l o pojmaniu nie by�a zbyt przyjemna. ��d� wios�owa p�yn�a pod pr�d, ale dzi�b przecina� wod� tak g�adko, �e fale nie rozbija�y si� o kad�ub. Stra�e wystawione na okolicznych klifach podnios�yby alarm, gdyby tylko us�ysza�y lub zobaczy�y ��d�, a w efekcie rozp�ta�oby si� piek�o. Darrick mia� pewno��, �e gdyby tak si� sta�o, �aden z nich nie powr�ci�by na pok�ad �Samotnej Gwiazdy", czekaj�cej w Zatoce Zachodniej Mar- chii na ich powr�t. Kapitan Tollifer, dow�dca okr�tu, by� jednym z najbardziej surowych dow�dc�w morskich s�u��cych kr�lowi w ca�ej Zachodniej Marchii i nie zawaha�by si� przed wyp�yni�ciem, gdyby Darrick i jego ludzie nie pojawili si� przed �witem. Darrick pochyli� si� do przodu i powiedzia� szeptem: � Spokojnie, ch�opcy. Tylko ostro�nie, a uda si� nam. Wejdziemy i wyjdziemy, zanim ci przekl�ci piraci w og�le co� zauwa��. � Je�li b�dziemy mieli szcz�cie � wyszepta� Mat Hu-Ring. � B�dziemy go potrzebowa� � odrzek� Darrick. � Nigdy nie mia�em nic przeciwko szcz�ciu, a ty zawsze wydajesz si� mie� go a� za du�o. � Ty nigdy nie zabiega�e� o szcz�cie � powiedzia� Mat. � Nigdy � zgodzi� si� Darrick. Mimo gro��cego im niebezpiecze�stwa czu� przyp�yw odwagi. � Ale za to nie zapominam o przyjacio�ach, kt�rzy je maj�. � To dlatego zabra�e� mnie ze sob� na sw�j ma�y wypad? � Tak � odpowiedzia� Darrick. � I, o ile si� nie myl�, ostatnim razem uratowa�em ci �ycie. Chyba jeste� mi co� winien. Mat wyszczerzy� si� w ciemno�ci, pokazuj�c bia�e z�by. Podobnie jak Darrick wysmarowa� si� sadz�, �eby ukry� twarz i lepiej wtapia� si� w mrok. Darrick mia� jednak rudawe w�osy i br�zow� sk�r�, za� w�osy Mata by�y czarne, a sk�ra orzechowa. � Tej nocy masz zamiar igra� z losem, nieprawda�, przyjacielu? � zapyta� Mat. � Mg�a si� utrzymuje. � Darrick wskaza� g�ow� na srebrnoszar� zas�on�, kt�ra k��bi�a si� nisko nad rzek�. Tej nocy wiatr i woda wsp�pracowa�y ze sob�, i mg�a wyp�ywa�a nad morze, przez co odleg�o��, kt�r� mieli do pokonania, zdawa�a si� jeszcze wi�ksza. � Mo�e mo�emy polega� na pogodzie bardziej ni� na twoim szcz�ciu. � A je�li nadal b�dziecie tak k�apa� � warkn�� stary Maldrin � to mo�e ci stra�nicy, kt�rzy si� jeszcze nie pospali, us�ysz� was i przygotuj� jak�� cholern� zasadzk�. Wiecie, gadanie nad wod� niesie si� dalej ni� nad l�dem. � Owszem � zgodzi� si� Darrick. � I wiem, �e g�os nie poniesie si� a� do tamtych klif�w. S� dobre czterdzie�ci st�p nad nami, nie mniej. � G�upi szczur l�dowy z Hillsfar � warkn�� Maldrin. � Mleko masz pod nosem i za m�ody jeste� do takiej roboty. Gdyby kto� mnie pyta�, to kapitan Tollifer chyba na g�ow� upad�. � Wystarczy, pierwszy oficerze Maldrin � powiedzia� Darrick. � Nikt was, cholera, nie pyta�. Kilku innych marynarzy roze�mia�o si�. Cho� Maldrin mia� reputacj� �wietnego marynarza i wojownika, m�odsi cz�onkowie za�ogi uwa�ali go za kwok� i panikarza. Pierwszy oficer by� niskim m�czyzn�, ale ramiona mia� szeroko�ci toporzyska. Siwiej�c� brod� przycina� kr�tko, czubek g�owy mia� �ysy, lecz po bokach zosta�o mu sporo w�os�w, kt�re zaplata� w warkoczyk. Wilgo� z rzeki i mg�y b�yszcza�a na pokrytych smo�� spodniach i przemoczy�a ciemn� koszul�. Darrick i pozostali odziani byli w podobny spos�b. Wszyscy owin�li ostrza kawa�kami p��tna �aglowego, by chroni� je przed �wiat�em ksi�yca i wilgoci�. Woda w rzece Dyre by�a s�odka i nie niszczy�a metalu tak jak s�ona woda Zatoki Zachodniej Marchii, ale nawyki �o�nierzy z Kr�lewskiej Marynarki pozosta�y. � Bezczelny szczeniak � mrukn�� Maldrin. � I kochasz mnie za to, cho� si� do tego nie przyznajesz � stwierdzi� Darrick. � Je�li my�lisz, �e teraz jeste� w kiepskim towarzystwie, pomy�l tylko, co by� robi�, gdybym ci�, cholera, zostawi� na pok�adzie �Samotnej Gwiazdy". M�wi� ci, nie wyobra�am sobie ciebie wykr�caj�cego �agle przez ca�� noc. Naprawd�, nie wyobra�am sobie tego. A ty tak mi dzi�kujesz za to, �e ci tego oszcz�dzi�em. � To nie b�dzie tak �atwe, jak chcesz w to wierzy� � powiedzia� Maldrin. � A czym si� mamy martwi�, Maldrin? Kilkoma piratami? � Darrick uni�s� wios�o, sprawdzi�, czy za�oga �odzi nadal porusza si� w jednym rytmie, opu�ci� je i zn�w uni�s�. ��d� p�yn�a przez rzek� w do�� szybkim tempie. �wier� mili wcze�niej zauwa�yli niewielkie ognisko pierwszej stra�y. Port, kt�rego szukali, nie m�g� by� daleko. � To nie s� zwykli piraci � odrzek� Maldrin. � Nie � stwierdzi� Darrick. � Musz� si� z tob� zgodzi�. To s� piraci, kt�rym mamy narobi� k�opot�w, zgodnie z rozkazami kapitana Tollifera. Lepiej nie my�l, �e po takich rozkazach wystarczyliby mi jacy� tam piraci. � Mnie te� nie � wtr�ci� Mat. � Jestem wyj�tkowo wybredny, je�li chodzi o walk� z piratami i im podobnymi. Kilku pozosta�ych zgodzi�o si� i za�mia�o cicho. Nikt, jak zauwa�y� Darrick, nie wspomnia� o ch�opcu, kt�rego porwali piraci. Poniewa� nie znaleziono go na miejscu poprzedniego ataku, wszyscy s�dzili, �e zosta� porwany dla okupu. Mimo i� musieli si� wy�adowa� przez wej�ciem do twierdzy pirat�w, my�l o ch�opcu otrze�wia�a ich. Maldrin tylko potrz�sn�� g�ow� i skierowa� ca�� uwag� na wios�o. � Taa, jeste� wrzodem na ty�ku, Darricku Langu. Przysi�gam na wszystko, co �wi�te. Ale je�li na pok�adzie statku kapitana Tollifera jest kto�, komu mog�oby si� to uda�, to chyba tylko ty. � Chyl� przed tob� kapelusza, Maldrinie � powiedzia� uj�ty Darrick. � To znaczy, gdybym go mia�. � No� lepiej g�ow� na karku, je�li ci pasuje, dobra? � warkn�� Maldrin. � Rzeczywi�cie � powiedzia� Darrick � mam taki zamiar. � Mocniej uchwyci� wios�o. � Ci�gnijcie, ch�opcy, p�ki rzeka jest spokojna, a mg�a nam sprzyja. � Spogl�daj�c na g�ry czu�, �e jaka� dzika cz�� jego duszy raduje si� my�l� o nadchodz�cej bitwie. Piraci nie oddadz� ch�opca za darmo. A kapitan Tollifer, w imieniu kr�la Zachodniej Marchii, tak�e ��da� ceny krwi. * * * � Przekl�ta mg�a � powiedzia� Raithen i zakl�� z ca�ego serca. Gwa�towno�� kapitana pirat�w wyrwa�a Buyarda Cholika ze snu. Stary kap�an zamruga� kilka razy, aby pokona� trzymaj�ce go mocno zm�czenie i popatrzy� na pot�nego m�czyzn�, kt�ry sta� o�wietlony blaskiem pochodni pochodz�cym z komnat wewn�trz budynku. � O co chodzi, kapitanie Raithen? Raithen sta� nieporuszenie, niczym g�ra przy kamiennej barierce balkonu, wznosz�cego si� nad pe�nymi kolumn i alabastru ruinami ma�ego portowego miasta, w kt�rym od kilku miesi�cy obo- zowali. Pog�adzi� br�dk�, os�aniaj�c� jego masywn� szcz�k�, i pod�wiadomie dotkn�� paskudnej szramy w prawym k�ciku ust, kt�ra sprawia�a, �e zdawa� si� u�miecha� zimno. � Mg�a. Cholernie trudno dostrzec rzek�. � Blade �wiat�o ksi�yca zal�ni�o na czarnej kolczudze, kt�r� Raithen za�o�y� na ciemnozielon� koszul�. Kapitan zawsze by� doskonale ubrany, nawet o tak wczesnej porze. Albo tak p�no w nocy, poprawi� si� Cholik, niepewny, czy tak to w�a�nie dla kapitana nie wygl�da�o. Czarne szerokie spodnie Raithena by�y r�wniutko wsuni�te w buty z wywini�tymi cholewami. � Nadal te� s�dz�, �e z naszego ostatniego zadania nie wywiniemy si� tak �atwo. � Mg�a utrudnia tak�e nawigacj� na rzece � zauwa�y� Cholik. � Mo�e tobie, ale dla cz�owieka znaj�cego si� na kaprysach morza � odpar� Raithen � rzeka na tym odcinku b�dzie �atwa do przep�yni�cia. Spogl�daj�c na rzek�, zn�w pog�adzi� si� po br�dce i skin�� g�ow�. � Gdybym by� na ich miejscu, zaatakowa�bym dzisiaj w nocy. � Jeste� przes�dny � powiedzia� Cholik, nie mog�c powstrzyma� si� od nadania tym s�owom pogardliwego wyd�wi�ku. Za�o�y� r�ce. W przeciwie�stwie do Raithena, Cholik by� tak chudy, �e niemal nie by�o go wida�. Niespodziewany nocny ch��d, poprzedzaj�cy nadej�cie zimowych miesi�cy, pochwyci� go zupe�nie nieprzygotowanym. Nie mia� ju� tak�e m�odego wieku kapitana, co cho� troch� pomog�oby mu w tej sytuacji. Dopiero teraz zauwa�y�, �e wiatr przewiewa jego czarno-szkar-�atne szaty. Raithen spojrza� na Cholika, a twarz jego zaczyna�a si� krzywi�, jakby mia� zamiar uzna� tak� ocen� za obraz�. � Nie pr�buj si� k��ci� � rozkaza� Cholik. � Widz�, �e masz taki zamiar. Wierz mi, nie uznaj� tego za wad�. Aleja wybra�em wiar� w rzeczy, kt�re daj� mi lepsze pocieszenie ni� przes�dy. Twarz Raithena wykrzywi�a si�. Znane by�y jego niech�� i brak zaufania do tego, co zrobili akolici Cholika w odnalezionych, zasypanych podziemiach opuszczonego miasta. Miejsce to znajdowa�o si� na odleg�ym, pomocnym kra�cu Zachodniej Marchii, z dala od kr�la. Poniewa� by�o opuszczone, Cholik s�dzi�, �e spodoba si� kapitanowi. Ale kap�an zapomnia� o zdobyczach cywilizacji, z kt�rymi piraci stykali si� w r�nych portach, gdzie nie wiedziano, kim s� � lub nikogo to nie obchodzi�o, gdy� wydawali z�oto i srebro tak samo szybko, jak inni. Pija�stwo i rozr�by, do kt�rych piraci byli zdolni, by�y niemo�liwe w miejscu, gdzie teraz obozowali. � �adne z naszych stra�y nie og�osi�y alarmu � ci�gn�� Cholik. � A s�dz�, �e wszyscy si� zg�osili. � Owszem � zgodzi� si� Raithen. � Ale jestem pewien, �e zauwa�y�em �agle nast�pnego statku p�yn�cego za nami, kiedy popo�udniem �eglowali�my w g�r� rzeki. � Powiniene� to sprawdzi�. � Zrobi�em tak � skrzywi� si� Raithen. � Zrobi�em i nic nie znalaz�em. � W�a�nie. Widzisz? Nie ma czym si� martwi�. Raithen pos�a� Cholikowi porozumiewawcze spojrzenie. � Martwienie si� o r�ne rzeczy to jedno z zada�, za kt�re p�acisz mi tyle z�ota. � Lecz martwienie mnie ju� nie. Mimo ponurego nastroju na wargach Raithena pojawi� si� j u�miech. � Jak na kap�ana ko�cio�a Zakarum, kt�ry wyznaje �agodno��, odzywasz si� wyj�tkowo niegrzecznie. � Tylko wtedy, kiedy to konieczne. Raithen zachichota�, spl�t� ramiona na piersi i opar� si� o balkon. � Zadziwiasz mnie, Cholik. Kiedy poznali�my si� kilka miesi�cy temu i powiedzia�e� mi, co zamierzasz zrobi� pomy�la�em, �e jeste� szale�cem. � Legenda o mie�cie pogrzebanym pod innym miastem to nie szale�stwo � odpar� Cholik. Jednak rzeczy, kt�re musia� uczyni�, aby zabezpieczy� �wi�te i niemal zapomniane teksty Dumnia�a Lunnasha, czarodzieja z klanu Vizjerei, kt�ry tysi�ce lat temu by� �wiadkiem �mierci Jere'a Harasha prawie go do tego doprowadzi�y. Tysi�ce lat temu Jere Harash by� m�odym akolit� Vizjerei, kt�ry odkry� moc rozkazywania duchom zmar�ych. M�odzieniec twierdzi�, �e wiedza ta zosta�a przekazana mu we �nie. Bez w�tpienia Harash posiad� nowe umiej�tno�ci, a jego moc przesz�a do legendy. Ch�opiec udoskonali� proces, w kt�rym magowie czerpali moc umar�ych, przez co stawali si� pot�niejsi ni� ktokolwiek przed nimi. Poznawszy now� wiedz�, Vizjerei � b�d�cy tysi�ce lat temu jednym z trzech g��wnych klan�w tego �wiata � stali si� znani jako Klan Duch�w. Duma� Lunnash by� historykiem i jednym z ludzi, kt�rzy prze�yli ostatni� pr�b� ca�kowitego opanowania �wiata duch�w przez Jere'a Harasha. Kiedy m�odzieniec wprowadzi� si� w trans niezb�dny do przekazania energii tkanemu w�a�nie zakl�ciu, duch opanowa� jego cia�o i rozpocz�� rze�. Potem Vizjerei dowiedzieli si�, �e duchy, kt�re przywo�a� i niechc�cy wypu�ci�, by�y demonami z samego dna Piekie�. Jako kronikarz czas�w i czar�w Vizjerei Duma� Lunnash by� raczej pomijany, ale jego dzie�a poprowadzi�y Cholika przera�aj�cym i zawi�ym �ladem, kt�ry zako�czy� si� w opuszczonym, zapomnianym mie�cie nad rzek� Dyre. � Nie � powiedzia� Raithen. � Takie legendy wyst�puj� wsz�dzie. Sam pod��y�em �ladem kilku z nich, ale nigdy nie widzia�em, aby stawa�y si� rzeczywisto�ci�. � Wobec tego jestem zaskoczony, �e w og�le tu przyby�e� � odpar� Cholik. Unikali tej rozmowy przez ca�e miesi�ce i dziwi� si�, �e dochodzi do niej teraz. Ale tylko do pewnego stopnia. Na podstawie znak�w, kt�re odnalaz� podczas zesz�ego tygodnia, gdy Raithen znajdowa� si� gdzie� daleko, pal�c i rabuj�c � lub robi�c cokolwiek, co piraci Raithena robili, kiedy znajdowali si� gdzie� daleko � Cholik wnioskowa�, �e s� blisko odkrycia najwi�kszej tajemnicy opuszczonego miasta. � To by�o wasze z�oto � przyzna� Raithen. � Tylko to mnie zainteresowa�o. Teraz, kiedy wr�ci�em, zauwa�y�em, �e twoi ludzie uczynili post�py. Cholika przepe�ni�a gorzka s�odycz. Cho� by�o mu mi�o, �e oczy�ci� si� w oczach kapitana, kap�an wiedzia� te�, �e Raithen ju� zaczyna� my�le� o ukrytym tam by� mo�e skarbie. Kto wie, mo�e w bezmy�lnej gorliwo�ci on albo jego ludzie mogli uszkodzi� to, co Cholik i jego akolici zamierzali st�d zabra�. � Jak s�dzisz, kiedy uda si� ci znale�� to, czego szukasz? � zapyta� Raithen. � Wkr�tce � odpar� Cholik. Wielki pirat wzruszy� ramionami. � By�oby dobrze, gdybym mia� o tym jakie� poj�cie. Je�li dzisiaj kto� p�yn�� za nami... � Je�li kto� dzisiaj za wami p�yn��... � uci�� Cholik � ... to jest to wy��cznie wasza wina. Raithen pos�a� mu drapie�ny u�miech. � Naprawd�? � Jeste� poszukiwany przez marynark� Zachodniej Marchii � powiedzia� Cholik � za przest�pstwa przeciwko kr�lowi. Je�li ci� dostan�, zawi�niesz na szubienicy w Diamentowej Dzielnicy. � Jak zwyk�y z�odziej? � Raithen uni�s� brew. � Hej, by� mo�e zawisn� na szubienicy jak lu�ny �agiel na rei, ale nie s�dzisz, �e kr�l b�dzie mia� co� specjalnego dla kap�ana Zakarum, kt�ry zdradzi� jego zaufanie i powiedzia� piratom, kt�re statki wioz� kr�lewskie z�oto przez Zatok� Zachodniej Marchii i Wielki Ocean? Uwagi Raithena dopiek�y Cholikowi. Archanio� Yaerius przekona� m�odego ascet� imieniem Akarat do za�o�enia religii oddanej �wiat�o�ci. I przez jaki� czas ko�ci� Zakarum tym w�a�nie by�, lecz wraz z up�ywem lat i kolejnymi wojnami zmieni�o si� to. Niewielu �miertelnik�w, jedynie ci w wewn�trznym kr�gu Zakarum, wiedzia�o, �e ko�ci� zosta� opanowany przez demony i teraz w swoich dzia�aniach pod��a drog� mrocznego i g��boko i ukrytego z�a. Ko�ci� Zakarum by� tak�e zwi�zany z Zachodni� Marchi� i Tristram, stanowi� pot�g� skryt� za pot�g� kr�l�w. Ujawniaj�c trasy statk�w wioz�cych skarby, Cholik umo�liwi� piratom okradanie tak�e ko�cio�a. A kap�ani byli nawet bardziej m�ciwi ni� kr�l. Odwr�ciwszy si� plecami do wi�kszego m�czyzny, Cholik zacz�� chodzi� po balkonie, pr�buj�c si� nieco ogrza�. Wiedzia�em, �e w pewnej chwili do tego dojdzie, powiedzia� sobie. Tego nale�a�o si� spodziewa�. Odetchn�� g��boko, z rozmys�em, pozwalaj�c Raithenowi my�le�, �e go pokona�. Przez lata kap�a�stwa Cholik odkry�, �e ludzie cz�sto pope�niaj� ogromne b��dy, gdy pochwali si� ich inteligencj� czy moc. Cholik wiedzia�, czym jest prawdziwa moc. Dlatego w�a�nie przyby� do Portu Tauruka, aby odnale�� od wiek�w pogrzebane Ransim, kt�re zgin�o podczas trwaj�cej przez stulecia Wojny Grzechu, gdy Chaos w milczeniu, lecz gwa�townie walczy� ze �wiat�o�ci�. Ta wojna zako�czy�a si� dawno temu i mia�a miejsce na wschodzie, zanim jeszcze Zachodnia Marchia sta�a si� cywilizowana, czy pot�na. Wiele miast i miasteczek zosta�o w tych czasach zniszczonych, wi�kszo�� wcze�niej ograbiono z wszystkiego, co warto�ciowe. Ransim jednak przetrwa�o nieodkryte przez d�ugi okres Wojny Grzechu. Cho� wi�kszo�� ludzi wiedzia�a o Wojnie Grzechu niewiele ponad to, �e trwa�y bitwy (cho� nie dlatego, �e walczy�y ze sob� demony i �wiat�o��), o Ransim nie mieli poj�cia. Portowe miasto by�o zagadk�, czym�, co nie powinno istnie�. Niekt�rzy ze wschodnich mag�w wybrali je jednak, by w nim pracowa� i ukrywa� si�, pozostawiaj�c po sobie tajemnice. Teksty Dunnala Lun-nasha by�y jedynym �r�d�em, w kt�rym Cholik znalaz� informacje o lokalizacji Ransim, lecz nawet i one zmusi�y go tylko do �mudnego zbierania informacji ukrytych w�r�d starannie wymy�lonych k�amstw i p�prawd. � Co chcesz wiedzie�, kapitanie? � zapyta� Cholik. � Czego tu szukasz? � odpowiedzia� bez wahania Raithen. � To znaczy, czy s� tu z�oto i klejnoty? � spyta� Cholik. � Kiedy my�l� o skarbach � stwierdzi� Raithen � w�a�nie te rzeczy przychodz� mi na my�l i ich pragn�. Cholik potrz�sn�� g�ow� zaskoczony ma�oduszno�ci� m�czyzny. Bogactwo by�o czym� ma�o znacz�cym, lecz moc... moc to prawdziwa nagroda, kt�rej po��da� kap�an. � Co? � sprzeciwi� si� Raithen. � Jeste� za dobry, by mie� nadziej� na z�oto i klejnoty? Jak na cz�owieka, kt�ry zdradzi� kr�lewski skarbiec, masz zaiste dziwne pomys�y. � W�adza materialna przemija � powiedzia� Cholik. � Jest sko�czona. Cz�sto znika tak szybko, �e nawet tego nie zauwa�amy. � Troch� sobie od�o�y�em na czarn� godzin�. Cholik uni�s� wzrok do rozgwie�d�onego nieba. � Ludzko�� jest obraz� dla niebios, kapitanie Raithen. Niedoskonale wykonanym niedoskona�ym naczyniem. Udajemy wszechpot�nych, znaj�c potencja�, kt�ry by� mo�e w nas si� znajduje, lecz zawsze b�dzie nam odmawiany. � Nie m�wimy o z�ocie i klejnotach, kt�rych szukasz, prawda? � Raithen brzmia�, jakby czu� si�. zdradzony. � Mo�e ich tam troch� by� � przyzna� Cholik. � Ale nie to mnie tu �ci�gn�o. Odwr�ci� si� i spojrza� na kapitana. � Pod��a�em za zapachem mocy, kapitanie Raithen. Zdradzi�em kr�la Zachodniej Marchii i ko�ci� Zakarum, �eby m�c zapewni� sobie tw�j statek na w�asne potrzeby. � Moc? � Raithen z niedowierzaniem potrz�sn�� g�ow�. � Daj mi kilka st�p ostrej jak brzytwa stali, a poka�� ci moc. Rozz�oszczony Cholik machn�� r�k� w stron� kapitana pirat�w. Kap�an zobaczy�, jak fale delikatnie migocz�cej mocy wyp�yn�y z jego wyci�gni�tej d�oni i ruszy�y w stron� Raithena. Pasma owin�y si� wok� szyi pot�nego m�czyzny jak stalowa obr�cz i odci�y powietrze. W nast�pnej chwili Cholik sprawi�, �e m�czyzna oderwa� si� od ziemi. �aden kap�an nie m�g� pos�ugiwa� si� tak� moc� i nadszed� czas, by kapitan pirat�w dowiedzia� si�, �e nie by� kap�anem. Ju� nie. Nigdy wi�cej. � Brzeg! � zaskrzecza� z dzioba jeden z marynarzy. M�wi� cicho, �eby jego g�os nie ni�s� si� zbyt daleko. � TAo�y� wios�a, ch�opcy � nakaza� Darrick, wyjmuj�c w�asne z wody. Czuj�c pulsowanie krwi w skroniach wsta� i popatrzy� na rozci�gaj�ce si� przed nimi g�ry. Wszystkie wios�a podnios�y si� jednocze�nie i zosta�y z�o�one po�rodku �odzi. � Sternik � zawo�a� Darrick, spogl�daj�c na b�yszcz�ce kr�gi �wiat�a z latarni czy ognisk niedaleko przed nimi. � Panie � odpowiedzia� Fallan przy sterze �odzi. Teraz, kiedy ju� nie wios�owali, ��d� nie przecina�a wody. Miast tego unosi�a si� i opada�a gwa�townie z pr�dem. � Zabierz nas do brzegu � nakaza� Darrick � i zobaczmy, co z tymi cholernymi piratami, kt�rzy zabrali kr�lewskie z�oto. Doprowad� nas do brzegu w odpowiednim miejscu, je�li �aska. � Tak, panie. � Fallan u�y� wios�a sterowego i skierowa� ��d� w stron� lewego brzegu. Pr�d odpycha� ��d�, ale Darrick wiedzia�, �e strac� najwy�ej kilka jard�w. Najwa�niejsze by�o znalezienie bezpiecznego miejsca, w kt�rym mogli przywi�za� ��d�, i wype�ni� misj� kapitana Tollifera. � Tutaj � zawo�a� Maldrin, wskazuj�c w stron� lewego brzegu. Mimo swojego wieku stary pierwszy oficer mia� najlepszy wzrok na pok�adzie �Samotnej Gwiazdy". Do tego nie�le widzia� w ciemno�ciach. Darrick przebi� wzrokiem mg�� i dostrzeg� skaliste wybrze�e. By�a to w�a�ciwie kr�tka kamienna p�ka wystaj�ca z klif�w, kt�re wygl�da�y, jakby zosta�y wyci�te ogromnym toporem w G�rach Orlego Dzioba. � To najgorszy dok, jaki kiedykolwiek widzia�em � skomentowa� Darrick. � Nie, je�li jeste� kozic� � powiedzia� Mat. � Cholernej kozicy wcale nie podoba�aby si� taka wspinaczka stwierdzi� Darrick, wzrokiem oceniaj�c czekaj�ce ich strome podej�cie. Maldrin zmru�y� oczy i popatrzy� na klif. � Je�li t�dy p�jdziemy, czeka nas niez�a wspinaczka. � Panie � zawo�a� Fallan ze steru � co mam zrobi�? � Przybijamy tam do brzegu, Fallan � powiedzia� Darrick. � Zaryzykujemy i wykorzystamy t� okazj�. � U�miechn�� si�. � Jak widzicie, ta droga jest tak trudna, �e piraci nie b�d� si� nikogo spodziewa�. Wykorzystam to i dodam do szcz�cia, kt�re i tak nam dzisiaj sprzyja. � Tomas � powiedzia� Darrick � kotwica, szybko. Marynarz uni�s� kotwic� ze �rodka �odzi, opar� na burcie i rzuci� w stron� brzegu. Olbrzymi ci�ar nie trafi� na l�d, lecz upad� w p�ytkiej wodzie. Marynarz chwyci� lin� i zacz�� ci�gn�� kotwic� po dnie. Pod nami jest kamie� � szepn�� Tomas, gdy lina napr�y�a si� w jego d�oni. � �adnego � W takim razie miejmy nadziej�, �e uda ci si� o co� zaczepi� � odpowiedzia� Darrick. Denerwowa� si� na pok�adzie, pragn�� ju� znale�� si� po�rodku niebezpiecze�stwa, jakie na nich czeka�o. Im szybciej si� rusz�, tym szybciej sko�cz� i wr�c� na pok�ad �Samotnej Gwiazdy". � Ju� prawie min�li�my brzeg � skomentowa� Maldrin, gdy zdryfowali kolejne kilka jard�w w d� rzeki. � By� mo�e zaczniemy noc od kr�tkiej k�pieli � odpowiedzia� Mat. � W takiej wodzie mo�na si� przezi�bi� na �mier� � narzeka� Maldrin. � Mo�e piraci zrobi� to za ciebie, zanim przekr�cisz si� w ��ku ze staro�ci � powiedzia� Mat. � Na pewno nie oddadz� nam swojego skarbu, kiedy si� zjawimy. Darrick poczu�, �e �ciska mu si� �o��dek. �Skarb", kt�ry przetrzymywali piraci, by� g��wnym powodem, dla kt�rego kapitan Tollifer wys�a� Darricka i innych marynarzy w g�r� rzeki, zamiast sprowadzi� �Samotn� Gwiazd�". Z zasady piraci, kt�rzy napadali na statki kr�la wyp�ywaj�ce z Zachodniej Marchii, nie pozostawiali nikogo przy �yciu. Tym razem zostawili kupca jedwabnego z Lut Gholein na z�amanym drzewcu na tyle du�ym, �e mog�o s�u�y� jako tratwa. Mia� przekaza� kr�lowi, �e jeden z kr�lewskich bratank�w zosta� pojmany. Darrick wiedzia�, �e wkr�tce pojawi si� ��danie okupu. By�by to pierwszy kontakt, jaki piraci nawi�zali z Zachodni� Marchi�. Po ca�ych miesi�cach udanych napa�ci na kr�lewskie statki handlowe, nadal nikt nie wiedzia�, sk�d bior� informacje o transportach z�ota. Pozostawili jednak przy �yciu tylko cz�owieka z Lut Gholein, co sugerowa�o, �e nikt z Zachodniej Marchii nie m�g� uj�� z �yciem, gdy� m�g�by ich zidentyfikowa�. Kotwica drapa�a po kamiennym dnie, cal po calu zabieraj�c margines bezpiecze�stwa. Woda i odg�osy pr�du t�umi�y d�wi�k. Nagle kotwica zatrzyma�a si�, a lina napr�y�a w d�oniach Tomasa. Marynarz chwyci� j� i mocno �cisn��. ��d� zatrzyma�a si�, ale nadal ko�ysa�a na wodzie. Darrick spojrza� na brzeg oddalony o niewiele ponad sze�� st�p. � Musi nam wystarczy� to, co mamy, ch�opcy. � Spojrza� na Tomasa. � Jak tu g��boko? Tomas sprawdzi� w�z�y zawi�zane na linie. � Osiem i p� stopy. Darrick spojrza� w stron� brzegu. � Dno musi gwa�townie opada� od kraw�dzi klifu. � Dobrze, �e nie jeste�my w zbrojach � powiedzia� Mat. � Cho� z drugiej strony wola�bym mie� na sobie kolczug�, �eby chroni�a mnie w trakcie ca�ej awantury. � Wtedy uton��by� jak trafiona piorunem ropucha � odpowiedzia� Darrick. � I mo�e wcale nie doj�� do walki. Mo�e uda nam si� wej�� na pok�ad statku pirat�w i uratowa� m�odzika bez robienia ha�asu. � Taa � mrukn�� Maldrin � a gdyby tak si� sta�o, by�by to pierwszy raz. Darrick wyszczerzy� si�, mimo zmartwienia gryz�cego w ciemnych k�cikach umys�u. � Czy�bym s�ysza� w twoich s�owach wyzwanie, Maldrin? � S�ysz sobie, co chcesz � warkn�� pierwszy oficer. � Daj� ci rady z dobrego serca, ale widz�, �e rzadko przyjmujesz je w duchu, w kt�rym by�y dawane. Jak dla mnie, to oni sprzymierzyli si� z truposzami i im podobnymi. S�owa pierwszego oficera otrze�wi�y Darricka, przypominaj�c mu, �e cho� spogl�da� na ich nocn� wypraw� jak na przygod�, nie by�a to wcale zabawa. Niekt�rzy kapitanowie pirat�w pos�ugiwali si� magi�. � Polujemy na pirat�w � powiedzia� Mat. � Tylko pirat�w. Zwyk�ych ludzi, kt�rych mo�na zrani� i kt�rzy krwawi�. � Zgadza si� � powiedzia� Darrick, ignoruj�c sucho�� w gardle, kt�r� wywo�a�y s�owa Mal-drina. � Tylko ludzi. A jednak za�oga zetkn�a si� ze statkiem trup�w kilka miesi�cy wcze�niej, podczas patrolu. Walka by�a brutalna i przera�aj�ca, kosztowa�a �ycie wielu marynarzy, nim nieumarli i ich statek zostali pos�ani na dno. M�ody dow�dca spojrza� na Tomasa. � Jeste�my bezpieczni na kotwicy? Tomas pokiwa� g�ow�, ci�gn�c lin�. � Tak, o ile jestem w stanie stwierdzi�. Darrick wyszczerzy� si�. � Chcia�bym m�c wr�ci� do tej ��dki, Tomasie. A kapitan Tollifer bardzo nie lubi, kiedy jego za�oga gubi sprz�t. Kiedy dotrzemy do brzegu, upewnij si�, �e ��d� jest bezpieczna, je�li �aska. � Tak. Tak zrobi�. Wyj�wszy sw�j kord ze stosu broni owini�tej w tkanin�, Darrick wyprostowa� si� ostro�nie, aby nie wywr�ci� �odzi. Spojrza� na szczyty klif�w. Ostatnie stra�e, kt�re zauwa�yli po drodze, znajdowa�y si� sto jard�w za nimi. Przez mg�� wci�� widzia� p�on�ce ognisko. Spojrza� w g�r� na �wiat�a b�yszcz�ce w pewnej odleg�o�ci, a do jego uszu doszed� d�wi�k olinowania uderzaj�cego o maszty. � Wygl�da na to, �e nic si� nie da zrobi�, ch�opcy � powiedzia� Darrick. � Czeka nas zimna k�piel. � Zauwa�y�, �e Mat ma ju� w d�oni sw�j miecz, a Maldrin m�ot. � Za tob� � stwierdzi� Mat, wskazuj�c na rzek�. Darrick bez s�owa zsun�� si� do rzeki. Zimna woda zamkn�a si� nad nim, odbieraj�c mu oddech. Walcz�c z pr�dem pop�yn�� do brzegu. Dwa Raithen walczy� przeciwko zakl�ciu Cholika, skr�ca� si� i zwija�, macha� r�kami pr�buj�c uchwyci� trzymaj�ce go pasma niewidzialnej mocy. Jego twarz przybra�a wyraz zdziwienia i strachu. Cholik wiedzia�, �e m�czyzna u�wiadomi� sobie, i� nie stoi naprzeciwko s�abego, starego kap�ana, do kt�rego odzywa� si� z tak� pogard�. Wielki pirat otworzy� usta i usi�owa� co� powiedzie�, jednak nie uda�o mu si� to. Jednym gestem Cholik sprawi�, �e Raithen wyp�yn�� poza kraw�d� balkonu i znalaz� si� sto st�p nad ziemi�. Poni�ej le�a�y ju� tylko pop�kane g�azy i resztki budynk�w, kt�re kiedy� tworzy�y Port Tauruka. Kapitan pirat�w przesta� walczy�, a na jego purpurowiej�cej twarzy pojawi�o si� przera�enie. � Moc przyprowadzi�a mnie do Portu Tauruka � powiedzia� szorstko Cholik, utrzymuj�c magiczny uchwyt i czuj�c chor� przyjemno�� p�yn�c� z u�ywania takiego zakl�cia � i do ukrytego pod nim Ransim. Moc, jakiej ty nigdy nie posiada�e�. Moc, kt�ra ci nic nie da. Nie wiesz, jak si� ni� pos�ugiwa�. Naczynie tej mocy musi by� u�wi�cone, a ja chc� by� tym naczyniem. Ty nigdy nie b�dziesz w stanie. � Kap�an otworzy� d�o�. Krztusz�c si� i dysz�c ci�ko, Raithen wp�yn�� z powrotem na balkon i opad� na kamienne p�yty. Le�a� na plecach, z trudem �api�c powietrze i masuj�c posiniaczon� szyj� lew� r�k�. Prawa szuka�a r�koje�ci ci�kiego miecza u boku. � Je�li wyci�gniesz ten miecz � stwierdzi� Cholik � to awansuj� dow�dc� twojego statku. A cho�by i pierwszego oficera. M�g�bym nawet o�ywi� twojego trupa, cho� w�tpi�, by spodoba�o si� to twojej za�odze. Z drugiej strony, ma�o mnie obchodzi, co sobie pomy�l�. D�o� Raithena zatrzyma�a si�. M�czyzna spojrza� na kap�ana. � Potrzebujesz mnie � zaskrzecza�. � Owszem � zgodzi� si� Cholik. � Dlatego pozwoli�em ci �y�, kiedy pracowali�my razem. Nie by�o to przyjemne, nie zrobi�em te� tego z poczucia przyzwoito�ci, charakterystycznego dla ludzi o s�abej woli. � Przybli�y� si� do pot�nego m�czyzny opartego plecami o balustrad�. Na szyi Raithena ju� zacz�y pojawia� si� fioletowiej�ce siniaki. � Jeste� narz�dziem, kapitanie Raithen � powiedzia� Cholik. � Niczym wi�cej. Pot�ny m�czyzna patrzy� na niego w�ciekle, ale nic nie m�wi�. Prze�ykanie �liny by�o dla niego widocznym, bolesnym wysi�kiem. � Ale w tym, co robi�, jeste� wa�nym narz�dziem. � Cholik ponownie poruszy� r�k�. Widz�c dr��c� d�o� kap�ana wypisuj�c� mistyczne symbole w powietrzu, Raithen zadr�a�. P�niej jego oczy rozszerzy�y si� ze zdziwienia. Cholik wiedzia�, �e sta�o si� to dlatego, i� m�czyzna nie spodziewa� si� z�agodzenia swoich cierpie�. Kap�an zna� zakl�cia lecz�ce, cho� ostatnio �atwiej wychodzi�y mu te zadaj�ce b�l. � Prosz�, wsta�, kapitanie Raithen. Je�li sprowadzili�cie kogo� tutaj, a mg�a ukry�a ich obecno��, chcia�bym, �eby� si� tym zaj��. Raithen podni�s� si� powoli i ostro�nie. � Czy si� rozumiemy? � Gdy Cholik spojrza� w oczy m�czyzny, zrozumia�, �e zrobi� sobie wroga do ko�ca �ycia. Szkoda. Planowa�, �e kapitan pirat�w po�yje d�u�ej. Aribar Raithen zwany by� przez wi�kszo�� marynarki Zachodniej Marchii Kapitanem Szkar�atne Wody. Naprawd� niewielu z ludzi prze�y�o zdobycie przez niego swojego statku, a wi�kszo�� ko�czy�a na dnie Wielkiego Oceanu i, szczeg�lnie ostatnio, Zatoki Zachodniej Marchii. � Tak � warkn�� Raithen, ale jego g�os, z powodu ochryp�o�ci, nie by� zbyt przera�aj�cy. � Zaraz si� tym zajm�. � Dobrze. � Cholik wsta� i spojrza� na pop�kane i wypatroszone budynki Portu Tauruka. Uda�, �e nie zauwa�a, jak Raithen wychodzi, niczym nie pokaza� te�, �e s�yszy lekkie szuranie st�p kapitana zdradzaj�ce, i� ten zastanawia si� nad wbiciem mu no�a w plecy. Metal zaszura� o sk�r�. Tym razem jednak, jak wiedzia� Cholik, ostrze wr�ci�o do pochwy. Cholik pozosta� na balkonie. �cisn�� kolana, �eby nie dr�e� z zimna i wyczerpania wywo�anego u�ytym zakl�ciem. Gdyby musia� wykorzysta� wi�cej mocy, na pewno zemdla�by i znalaz� si� na �asce Raithena. Na �wiat�o��, gdzie si� podzia� czas? Gdzie si� podzia�a moja si�a? Patrz�c na gwiazdy p�on�ce na smoli�cie czarnym nocnym niebie, Cholik czu� si� stary i s�aby. D�onie mu dr�a�y. Przez wi�kszo�� czasu by� to w stanie kontrolowa�, ale czasem mu si� nie udawa�o. Kiedy nadchodzi� jeden z takich okres�w, trzyma� r�ce ukryte w fa�dach szaty i unika� towarzystwa. Te chwile zawsze mija�y, ale trwa�y coraz d�u�ej. W Zachodniej Marchii nie min�oby wiele lat, nim jeden z m�odszych kap�an�w zauwa�y�by jego rosn�ce kalectwo i zwr�ci� na to uwag� starszego kap�ana. Cholik wiedzia�, �e gdyby tak si� sta�o, natychmiast zosta�by odes�any ze �wi�tyni i umieszczony w hospicjum, gdzie s�u�y�by przy starcach i chorych, wszystkich powoli umieraj�cych. Pomaga�by im powoli zej�� do grobu, jednocze�nie samemu zbli�aj�c si� do �o�a �mierci. Sama my�l o takim ko�cu �ywota by�a dla niego niezno�na. Port Tauruka i ukryte pod nim Ransim, informacje znalezione w �wi�tych tekstach � Cholik postrzega� to wszystko jako szans� osobistego zbawienia. Oczy wi�cie, je�li pozwol� mu na to mroczne si�y, z kt�rymi przez ostatnie kilka lat wsp�pracowa�. Przeni�s� spojrzenie z gwiazd na pokryt� mg�� rzek�. Bia�e, we�niste masy unosi�y si� nad kamienist� ziemi�. Dalej na p�noc problem mog�yby stanowi� plemiona barbarzy�c�w, ale tutaj, na pustkowiach daleko na p�noc od Zachodniej Marchii i Tristram, byli bezpieczni. To znaczy, rozwa�a� Cholik, byli bezpieczni, o ile ostatnia wycieczka Raithena po statek pe�en kr�lewskiego z�ota nie sprowadzi�a kogo� za nimi. Spojrza� w d� na mg��, ale widzia� tylko wysokie maszty pirackich statk�w, wystaj�ce ponad pasma srebrzystoszarych opar�w. Latarnie na pok�adach tych statk�w tworzy�y blado��te i pomara�czowe aureole, z tej odleg�o�ci podobne do �wietlik�w. Chrapliwe g�osy m�czyzn, g�osy pirat�w, a nie wyuczonych akolit�w, kt�rych Cholik starannie dobiera� przez te wszystkie lata, wo�a�y do siebie ze zwyk�� pogard�. Rozmawiali o kobietach i wydawaniu z�ota, kt�re zdobyli tego dnia, nie�wiadomi mocy, jaka spoczywa�a pod miastem. Tylko Raithen zacz�� interesowa� si� tym, czego szukali. Piratom wystarcza�o z�oto, kt�re ci�gle dostawali. Cholik przeklina� swoje dr��ce r�ce i zimny wiatr wiej�cy znad G�r Orlego Dzioba. Gdyby tylko by� m�odszy, gdyby tylko wcze�niej odnalaz� �wi�ty tekst Vizjerei... � Mistrzu. Nag�e przerwanie zamy�lenia zaskoczy�o go, ale Cholik szybko si� opanowa� i odwr�ci�. Schowa� dr��ce r�ce w fa�dach szaty. � O co chodzi, Nullat? � Wybacz mi, �e przerywani wasz� samotno��, Mistrzu Choliku. Nullat uk�oni� si�. Mia� niewiele ponad dwadzie�cia lat, ciemne w�osy i ciemne oczy. Jego szary poplamione by�y ziemi� i kurzem, a g�adk� twarz i rami� ozdabia�y zadrapania � pami�tka wypadku podczas kopania, kt�ry kosztowa� �ycie dw�ch innych akolit�w. Cholik pokiwa� g�ow�. � Wiesz, �e nie nale�y mi przerywa� bez wa�nego powodu. � Tak. Brat Altharin kaza� mi po was p�j��. Cholik poczu�, �e serce bije szybciej w jego wychud�ej piersi. Nadal utrzymywa� jednak kontrol� nad sob� i swoimi emocjami. Wszyscy akolici, kt�rych nagi�� do swoich cel�w, bali si� go i bali si� jego mocy, ale jednocze�nie pragn�li dar�w, kt�rymi, jak wierzyli, ich obsypie. Pragn��, by tak pozosta�o. Milcza�, nie wypowiadaj�c pytania, kt�re Nullat pozostawi� wisz�ce w powietrzu. � Altharin wierzy, �e dotarli�my do ostatniej bramy � powiedzia� Nullat. � Czy Altharin wstrzyma� prace? � spyta� Cholik. � Oczywi�cie, mistrzu. Wszystko posz�o tak, jak nakaza�e�. Piecz�cie nie zosta�y z�amane. � Twarz Nullata zmarszczy�a si� z trosk�. � Czy co� si� sta�o? Nullat zawaha� si� i milcza� przez chwil�. G�osy pirat�w i odg�osy lin uderzaj�cych o reje i maszty bez przerwy nap�ywa�y z do�u. � Altharin my�li, �e s�ysza� g�osy z drugiej strony bramy � powiedzia� Nullat. Uciek� wzrokiem przed spojrzeniem Cholika. � G�osy? � powt�rzy� Cholik, czuj�c podniecenie. Przyp�yw adrenaliny sprawi�, �e jego r�ce zacz�y si� trz��� jeszcze bardziej. � Jakie g�osy? � Z�e g�osy. Cholik wpatrywa� siew m�odego akolit�. � Czy oczekiwa�e� czego� innego? � Nie wiem, mistrzu. � Czarnej Drogi nie znajd� ludzie o tch�rzliwym sercu. � W rzeczy samej, Cholik wywnioskowa� ze �wi�tych tekst�w Vizjerei, i�, same p�yty zosta�y zbudowane z ko�ci m�czyzn i kobiet wychowanych w wiosce wolnej od z�a i niedostatku. Nigdy nie zadali braku, p�ki ich populacja nie wzros�a na tyle, �e mogli pos�u�y� celom demon�w. � Co m�wi� te g�osy? Nullat potrz�sn�� g�ow�. � Nie wiem, mistrzu. Nie rozumiem ich. � A Altharin? � Nawet je�li, mistrzu, nie powiedzia� mi. Nakaza� mi tylko, bym przyszed� po ciebie. � A jak wygl�da ostatnia brama? � zapyta� Cholik. � Tak, jak nam m�wili�cie, mistrzu. Pot�na i przera�aj�ca. Oczy Nullata rozszerzy�y si�. � Nigdy nie widzia�em czego� podobnego. Ani nikt inny przez setki lat, pomy�la� Cholik. � Przynie� �wie�� pochodni�, Nullacie. Zobaczymy, co odkry� brat Altharin. � I m�dlmy si�, �eby �wi�te teksty si� nie myli�y. Inaczej z�o, kt�re uwolnimy spoza tej bramy, zabije nas wszystkich. * * * Darrick Lang wtuli� si� w wilgotn� �cian� klifu, wspar� na czubkach but�w i jednej d�oni, a drug� szuka� kolejnego chwytu. Wyra�nie czu� lin� owini�t� wok� bioder i l�d�wi. Przeci�gn�� lin� przez hak wbity w �cian� pi�� st�p poni�ej, oznaczaj�c drog�, kt�r� mieli pod��y� ci za nim. Gdyby po�lizgn�� si� i wszystko zadzia�a�o, lina mia�a uchroni� go przed rozbiciem si� o g�azy lub wpadni�ciem do rzeki sze��dziesi�t st�p pod nim. Gdyby nie zadzia�a�a, m�g�by poci�gn�� za sob� dw�ch m�czyzn, kt�rzy go ubezpieczali. Mg�a by�a tak g�sta, �e ju� nie widzia� �odzi. Powinienem zabra� ze sob� Carona, pomy�la� Darrick, zaciskaj�c palce wok� kamiennego wyst�pu, kt�ry wydawa� si� na tyle stabilny, by utrzyma� jego ci�ar. Z drugiej strony, Caron by� jeszcze dzieciakiem i nie powinno si� go nara�a� na niebezpiecze�stwo. Na pok�adzie �Samotnej Gwiazdy" Caron by� w�adc� olinowania. Nawet gdy nie mia� rozkaz�w wspi�� si� na g�r�, cz�sto go tam znajdowano. Ch�opak lubi� du�e wysoko�ci. Darrick zdecydowa� si� odpocz�� przez chwil�, czuj�c napi�te mi�nie plec�w i karku. Odetchn�� g��boko i wci�gn�� wilgotny, st�ch�y zapach kamienia i ubitej ziemi. Nie m�g� przesta� my�le�, �e wo� ta przypomina�a mu �wie�o wykopany gr�b. Ubranie mia� mokre po k�pieli w rzece i by�o mu zimno, ale jednocze�nie jego cia�o znajdowa�o w sobie tyle ciep�a, �e si� poci�. Dziwi�o � Nie planujesz rozbija� tam obozu, prawda? � zawo�a� Mat z do�u. M�wi� to spokojnie, ale kto�, kto go dobrze zna�, m�g� w jego g�osie wyczu� nut� napi�cia. � Wiesz, to przez te widoki � zawo�a� Darrick. Bawi�o go, �e zachowuj� si�, jakby czeka�a ich zabawa, a nie powa�na sprawa. Ale mi�dzy nimi zawsze tak by�o. Obaj mieli po dwadzie�cia trzy lata (Darrick by� o siedem miesi�cy starszy) i sp�dzili wi�kszo�� z tych lat dorastaj�c razem w Hillsfar. Mieszkali w�r�d g�rali, �adowali towary w rzecznym porcie i nauczyli si� zabija�, gdy plemiona barbarzy�c�w przysz�y z p�nocy z nadziej� na grabie�. Gdy sko�czyli pi�tna�cie lut, udali si� do Zachodniej Marchii i przysi�gli wierno�� w kr�lewskiej marynarce. Darrick wyruszy�, by uciec przed ojcem, ale Mat pozostawi� za sob� rodzin� i szans� na przej�cie rodzinnego m�yna. Gdyby Darrick nie odszed�, jego przyjaciel m�g�by nigdy nie wyjecha� i czasem Darrick czu� si� z tego powodu winny. Wiadomo�ci z domu zawsze sprawia�y, �e Mat m�wi� o rodzinie, za kt�r� t�skni�. Koncentruj�c si� ponownie, Darrick spojrza� ponad kamienic� ziemi� na przysta� mniej ni� dwie�cie jard�w od niego. Na klifie pomi�dzy nimi obozowa� kolejny stra�nik. M�czyzna rozpali� ma�e ognisko, niewidoczne z rzeki. Za nim trzy wysokie kogi, okr�g�e statki zbudowane do p�ywania po rzekach i wodach przybrze�nych, nie za� do �eglugi pe�nomorskiej, sta�y na kotwicach w przypominaj�cej nieck� natu- ralnej przystani naprzeciwko ruin miasta. Wed�ug map kapitana Tollifera, miasto nazywa�o si� Port Tauruka, jednak ma�o o nim wiedziano pr�cz tego, �e zosta�o opuszczone wiele lat temu. Wzd�u� statk�w w�drowa�y latarnie i pochodnie, kilka jednak porusza�o si� w samym mie�cie. Darrick by� pewien, �e nios� je piraci. Nie mia� jednak poj�cia, czemu o tak wczesnej porze s� tak ruchliwi. K��bi�ca si� mg�a sprawia�a, �e widzenie na wi�ksze odleg�o�ci by�o utrudnione, jednak Darrick zauwa�y� przynajmniej tyle. W �odzi mie�ci�o si� pi�tnastu ludzi, w��czaj�c w to Darricka. Zak�ada�, �e piraci maj� przewag� o�miu na jednego. D�u�sze starcie by�o wykluczone, lecz by� mo�e uda im si� wyci�gn�� kr�lewskiego bratanka i uszkodzi� par� statk�w. Darrick ju� wcze�niej zg�asza� si� do takiej roboty i wychodzi� z tego z �yciem. Na razie, ch�opie, powiedzia� do siebie ponuro. Cho� si� ba�, cz�� jego duszy cieszy�a si� wyzwaniem. Przycisn�� si� do �ciany, uni�s� but i popchn�� cia�o do g�ry. Szczyt klifu znajdowa� si� mniej ni� dziesi�� st�p od niego. Wygl�da�o na to, �e stamt�d b�dzie w stanie bezpiecznie doj�� do ruin miasta i ukrytego portu. Palce u r�k i n�g bola�y go od wspinaczki, ale wyrzuci� niewygod� z my�li i ruszy� dalej. Kiedy dotar� do szczytu klifu, musia� powstrzyma� okrzyk triumfu. Odwr�ci� si� i spojrza� na Mata, zaciskaj�c d�o� w pi��. Nawet z tej odleg�o�ci Darrick widzia� przera�enie na twarzy Mata. � Uwa�aj! Darrick podni�s� g�ow�, cho� jaki� wewn�trzny zmys� ostrzega� go przed poruszeniem si�, i zauwa�y� migni�cie roz�wietlonej blaskiem ksi�yca stali opadaj�cej w jego stron�. Opu�ci� g�ow� i rozlu�ni� chwyt na kraw�dzi klifu, szukaj�c jednocze�nie innego. Miecz uderzy� o kamie� krzesz�c iskry o rud� o wysokiej zawarto�ci �elaza. W tej samej chwili d�onie Darricka zacisn�y si� na niewielkiej p�ce, z kt�rej odepchn�� si� ostatnim razem. Mocno uderzy� o �cian�. � M�wi�em ci, �e kogo� tam widzia�em � powiedzia� m�czyzna, cofaj�c miecz. Ostro�nie stan�� na kraw�dzi klifu. Jego podkute buty zgrzyta�y o kamie�. � Taa � zgodzi� si� drugi m�czyzna, przy��czaj�c si� do pierwszego w polowaniu na Darricka. Darrick trzyma� si� mocno kraw�dzi klifu, przycisn�� buty do kamienia i bezskutecznie pr�bowa� znale�� podparcie dla n�g, by m�c si� podnie��. Dzi�kowa� �wiat�u, �e piratom teren sprawia� niemal takie same k�opoty jak jemu. Jego podeszwy �lizga�y si� i zsuwa�y, gdy pr�bowa� si� podnie��. � Odetnij mu palce, Lon � zach�ca� m�czyzna z ty�u. By� niskim osobnikiem o twarzy �asicy, z brzuchem piwosza opi�tym poszarpan� koszul�. W jego oczach p�on�y szalone ogniki. � Obetnij mu palce i patrz jak spada na pozosta�ych. Zanim dostan� si� na g�r�, my dojdziemy do ogniska i ostrze�emy kapitana Raithena, �e nadchodz�. Darrick zapami�ta� to imi�. W czasie lat s�u�by na morzu s�ysza� o Raithenie. W rzeczy samej, kapitan Tollifer m�wi�, �e podczas Kapita�skiego Sto�u, kwartalnego spotkania kapitan�w wybranych statk�w Zachodniej Marchii, wspominano, i� Raithen mo�e by� winien powtarzaj�cych si� napa�ci. Dobrze wiedzie�, ale pozostanie przy �yciu, by to przekaza�, mo�e okaza� si� trudne. � Cofnij si�, Orphik � warkn�� Lon. � B�dziesz si� tak kr�ci� wok� mnie i brz�cza� mi za uchem, a sam ci� przebij�. � Odwal si�, Lon. Ja to zrobi� dla ciebie. � G�os niskiego m�czyzny wyra�nie dr�a� z podniecenia. � Niech ci� diabli � zakl�� Lon. � W�azisz mi w drog�. Szybko, niczym lis w kurniku, Orphik prze�lizgn�� si� pod wyci�gni�tym ramieniem towarzysza i rzuci� si� na Darricka z d�ugimi no�ami, kt�re w�a�ciwie bardziej przypomina�y kr�tkie miecze. Za�mia� si�. � Mam go. Lon. Mam go. Cofnij si� i patrz. Za�o�� si�, �e b�dzie wrzeszcza� ca�� drog�, a� si� rozbije. Rozk�adaj�c sw�j ci�ar jak najbardziej r�wnomiernie i poruszaj�c si� z odnowion� si��, pochodz�c� z przyp�ywu adrenaliny, Darrick przerzuca� chwyt z jednej r�ki na drug�, unikaj�c cios�w Orphika. Mimo to piratowi uda�o si� ci�� kostk� ma�ego palca lewej r�ki. B�l obj�� ca�e rami� Dar-ricka, ten jednak bardziej obawia� si�, �e p�yn�ca krew sprawi, i� uchwyt wy�lizgnie si� z jego d�oni. � Niech ci� diabli! � zakl�� Orphik, zn�w krzesz�c iskry z kamienia. � Nie ruszaj si� tylko, a za chwil� b�dzie po wszystkim. Lon zatoczy� si� do ty�u. � Uwa�aj! Uwa�aj, Orphik! Tam kto� ma �uk! � Wi�kszy pirat podni�s� r�kaw, ukazuj�c strza��, kt�ra zaczepi�a si� pierzyskiem i wisia�a na nim. Orphik, rozproszony obecno�ci� strza�y i �wiadomy, �e pozostali mog� wkr�tce si� do��czy�, cofn�� si� odrobin�. Podni�s� nog� i wycelowa� w g�ow� ofiary. Darrick przechyli� si� na bok i chwyci� nog� niskiego m�czyzny okrwawion� r�k�. Wola� nie ryzykowa� pewnego chwytu prawej d�oni. Zacisn�� palce na spodniach pirata. Cho� nogawki wci�ni�te by�y w podkute buciory, i tak pozosta�o sporo lu�nego materia�u. Chwytaj�c si� mocno jedn� r�k�, Darrick poci�gn�� drug�. � Przekl�ty! Lon, pom� mi, zanim ten szczur pok�adowy zrzuci mnie z klifu! � Orphik wyci�gn�� r�k� w stron� drugiego m�czyzny, kt�ry chwyci� go swoj�. Kolejna strza�a z do�u odbi�a si� od �ciany za nimi i sprawi�a, �e obaj piraci schylili si�. Wykorzystuj�c zamieszanie i wiedz�c, �e drugiej takiej okazji nie b�dzie, Darrick przerzuci� sw�j ci�ar na bok i do g�ry. Popchn�� nogi do przodu z nadziej�, �e uda mu si� dotrze� do kraw�dzi klifu. Mo�e lina obwi�zana wok� bioder uratowa�aby go podczas upadku, a mo�e Mat i pozostali zapomnieli o niej, gdy� wszystko dzia�o si� zbyt szybko. Darrick wygi�� cia�o w �uk i potoczy� si� w stron� p�ki. Uderzy� w ni� mocno. Zacz�� spada� i w rozpaczliwym ge�cie wyci�gn�� rami�, modl�c si�, �eby to wystarczy�o. Przez szarpi�c� nerwy chwil� ko�ysa� si� na kraw�dzi, potem jednak r�wnowaga zmieni�a si� i upad� na twarz na p�k�. TVzy Buyard Cholik pod��y� za Nullatem przez poskr�cane wn�trzno�ci Portu Tauruka do enklaw zarazy, kt�re pozosta�y po Ransim. Przysta�, otoczona przez kamie� i kolejne warstwy ruin, stanowi�ce fundament m�odszego miasta, wydawa�a si� odleg�a o miliony mil, jednak ch��d mg�y pozosta� ze starym kap�anem. Kiedy tak szed� korytarzami, b�l i dolegliwo�ci, kt�re odgania� ciep�em w swej komnacie, teraz powr�ci�y ze zdwojon� si��. Akolita ni�s� pochodni�, a sklepienie by�o tak nisko, �e migocz�ce p�omienie od razu pozostawia�y warstw� sadzy na granitowej powierzchni. Nullat, przepe�niony nerwowo�ci� i niepewno�ci�, spogl�da� z prawa na lewo, jego g�owa porusza�a si� jak szybki metronom. Cholik ignorowa� z�e przeczucia akolity. Z pocz�tku, kiedy wiele miesi�cy wcze�niej zacz�li na serio kopa�, Port Tauruka n�ka�a plaga szczur�w. Kapitan Raithen s�dzi�, �e szczury opanowa�y miasto, w�druj�c �ladami barbarzy�c�w, kt�rzy przybyli z mro�nej p�nocy. Podczas ci�kich zim, a ostatnia taka w�a�nie by�a, barbarzy�cy w�drowali na po�udnie w poszukiwaniu �agodniejszego klimatu. Po przybyciu do Portu Tauruka szczury �ywi�y si� jeszcze czym�. Dopiero gdy rozpocz�y si� wykopaliska, Cholik u�wiadomi� sobie przera�aj�c� prawd�. Podczas Wojny Grzechu, gdy Vheran wybudowa� pot�n� bram� i pozwoli� Kabraxisowi powr�ci� do �wiata ludzi, na Port Tauruka rzucono zakl�cia, kt�re mia�y go chroni� i ukrywa� przed wojn� na wschodzie. A mo�e w tamtych czasach miasto zwa�o si� Ransim? Cholik nie mia� pewno�ci, kt�re z nich zosta�o zaczarowane. Rzucone zakl�cia wskrzesi�y umar�ych, nadaj�c im podobie�stwo �ycia, by byli w stanie wykonywa� rozkazy demon�w, kt�re ich o�ywi�y. Nekromancja nie by�a nieznana zajmuj�cym si� Sztukami, ale wi�kszo�� tylko si� ni� bawi�a. Ludzie wierzyli, �e nekromancja cz�sto wi�za�a u�ytkownik�w z demonami takimi jak Diablo, Baal i Mefisto, zbiorczo zwanymi Mroczn� Tr�jc�. Z drugiej strony jednak, nekromanci z kultu Rathmy ze wschodnich d�ungli walczyli o r�wnowag� miedzy �wiat�o�ci� i Piek�em. Byli wojownikami o czystym sercu, cho� wi�kszo�� obawia�a si� ich i darzy�a nienawi�ci�. Pierwsza grupa kopaczy, kt�ra przebi�a si� przez doln� warstw� Portu Tauruk, odkry�a nieumar�e istoty, kt�re wci�� czai�y si� w ruinach miasta poni�ej. Cholik zgadywa�, �e demon, kt�ry zniszczy� Ransim, by� niedok�adny w swej robocie albo si� spieszy�. Ransim zosta�o zdobyte, o czym milcz�co �wiadczy�y wypalone skorupy budynk�w i pozostawione �lady rzezi, a wszyscy mieszka�cy zgin�li. P�niej kto� o znacznej mocy przyby� do miasta i o�ywi� umar�ych. Tam, gdzie le�a�y �wie�e trupy, powsta�y zombie, nawet szkielety wygrzeba�y si� z ziemnych grob�w. Nie wszystkie z nich jednak przebudzi�y si� do nie-�ycia na czas, by p�j�� za tym, kt�ry je wezwa�. By� mo�e, zastanawia� si� kiedy� Cholik, reszcie mieszka�c�w powstanie z martwych zaj�o lata lub nawet dziesi�ciolecia. Zmarli w ko�cu jednak powstali, a ich cia�a zamar�y o krok od �mierci. Ko�czyny zanik�y, lecz cia�o tylko wysch�o, nie powr�ci�o do ziemi. Gdy do miasta dotar�y szczury, przesz�y p�kni�ciami i szczelinami z Portu Tauruka do dolnego miasta. Od tego czasu szczury ucztowa�y i ich populacja osi�gn�a niezwyk�y poziom. Oczywi�cie, maj�c do wyboru ofiar�, kt�ra mog�a walczy� nawet z odgryzion� nog�, i cz�owieka, kt�ry upadnie i wykrwawi si� na �mier�, je�li zada mu si� wystarczaj�co wiele ran, szczury zdecydo- wa�y si� na prze�ladowanie kopaczy. Przez jaki� czas �miertelno�� w�r�d niewolnik�w gwa�townie ros�a. Szczury okaza�y si� odpornym i sprytnym wrogiem. Kapitan Raithen by� w�wczas zaj�ty napadaniem na statki Zachodniej Marchii, a p�niej kupowaniem niewolnik�w za pieni�dze Cholika. Jeszcze wi�cej z�ota posz�o na najemnik�w, kt�rych kap�an wynaj�� do pilnowana si�y roboczej. � Ostro�nie, mistrzu � powiedzia� Nullat, unosz�c pochodni�, by pokaza� ziej�cy otw�r przed nimi. � Tu jest przepa��. � Przepa�� by�a tutaj ostatnim razem, kiedy t�dy szed�em � warkn�� Cholik. � Oczywi�cie, mistrzu. Pomy�la�em sobie po prostu, �e mogli�cie zapomnie�, poniewa� tak dawno tu nie byli�cie. Cholik odezwa� si� twardo i zimno. � Ja nie zapominam. Twarz Nullata zblad�a, akolita uciek� spojrzeniem. � Oczywi�cie, mistrzu. Ja tylko... � Ucisz si�. Tw�j g�os odbija s si� echem od korytarzy, to mnie m�czy. � Cholik szed� dalej. Zobaczy�, �e Nullat zadr�a� na widok stada czerwonookich szczur�w, przechodz�cych po g�azach na lewo od nich, Szczury, ka�dy d�ugi jak m�skie rami� od �okcia do czubk�w palc�w, biega�y po kamieniach, walcz�c ze sob� o lepsze miejsce do przyjrzenia si� dw�m w�drowcom. Skrzecza�y i piszcza�y, tworz�c gwar wype�niaj�cy ca�� komnat�. Ich cia�a, od wilgotnych nos�w po t�uste zady pokrywa�o b�yszcz�ce czarne futro ale ogony pozostawa�y nagie. Sterty starych, a mo�e nawet i nowszych ko�ci pokrywa�y sp�kane kamienie, pokruszone ceg�y i gruz pozosta�y z budynk�w. Nullat zatrzyma� si� i dr��c� r�k� wyci�gn�� pochodni� w stron� stada szczur�w. � Mistrzu, mo�e powinni�my zawr�ci�. Od wielu tygodni nie widzia�em takiego zbiorowiska szczur�w. Jest ich tyle, �e mog� nas z �atwo�ci� pokona�. � Uspok�j si� � nakaza� Cholik. � Daj mi swoj� pochodni�. Jeszcze tego brakowa�o, �eby Nullat zn�w zacz�� m�wi� o omenie. Ostatnio robi� to zbyt cz�sto. Nullat wyci�gn�� pochodni�, i wahaj�c si� przez chwil�, jakby obawia� si�, �e Cholik mo�e mu ja zabra� i zostawi� go samego w ciemno�ciach. Cholik pochwyci� mocno pochodni�. Wyszepta� s�owa mocy i dmuchn�� na ni�. Jego oddech przeszed� przez p�omie� i sta� si� fal� ognia, kt�ra uderzy�a w g�azy i rumosz gor�cem kowalskiego paleniska. Cholik przesuwa� g�ow�, w prawo i lewo, wzd�u� linii szczur�w. Nullat z krzykiem przypad� do ziemi, ukrywaj�c twarz. Odwr�ci� si� od gor�ca i wybi� pochodni� z r�ki kap�ana. P�omie� dotkn�� brzegu szaty Cholika. Kap�an szarpn�� szat� i powiedzia�: � Przekl�ty g�upiec. Prawie mnie podpali�e�. � Wybacz mi, mistrzu � zaskomla� Nullat, gwa�townie odsuwaj�c pochodni�. Porusza� si� tak szybko, �e niemal st�umi� p�omienie. Na posadzce, gdzie wcze�niej le�a�a, b�yszcza�o jeziorko oliwy. Cholik mia� zamiar dalej �aja� m�czyzn�, ale nagle uczu� s�abo��. Zachwia� si� na nogach, ledwo zdo�a� usta�. Zamkn�� oczy, by uspokoi� zawroty g�owy. Zakl�cie, u�yte wkr�tce po tym, kt�re zastosowa� wobec Raithena i do tego du�o pot�niejsze, wyczerpa�o go. � Mistrzu � zawo�a� Nullat. � Zamknij si� � nakaza� Cholik. Szorstko�� g�osu zaskoczy�a nawet jego samego. Ohydny smr�d palonego mi�sa, wype�niaj�cy komnat�, przyprawia� go do md�o�ci. � Oczywi�cie, mistrzu. Zmuszaj�c si� do g��bszego oddechu, Cholik skoncentrowa� si� na swoim wn�trzu. Jego r�ce dr�a�y i bola�y, jakby po�ama� wszystkie palce. Moc, kt�r� by� w stanie wykorzystywa�, stawa�a si� zbyt pot�na dla jego cia�a. Jak to jest, �e �wiat�o�� stworzy�a cz�owieka, pozwa�a mu pos�ugiwa� si� pot�nymi mocami, a potem pozbawia go �miertelnego cia�a, kt�re wi��e go z tym �wiatem? W�a�nie to pytanie zacz�o go odwraca� od nauk ko�cio�a Zakarum prawie dwadzie�cia lat wcze�niej. Wtedy w�a�nie zwr�ci� si� ku demonom. One przynajmniej obiecywa�y swego rodzaju nie�miertelno�� wraz z zachowaniem mocy. Musia� tylko pozosta� przy �yciu, kiedy ju� je otrzyma. Gdy s�abo�� cz�ciowo przemin�a, otworzy� oczy. Nullat kuli� si� przy nim. Pr�buje uczyni� z siebie mniejsz