2533

Szczegóły
Tytuł 2533
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2533 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2533 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2533 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

RUDYARD KIPLING Ksi�ga D�ungli (przek�ad autoryzowany J�zefa Birkenmajera) Has�o da� Chil �cierwnik - i ju� z mrocznych w�do��w Mang nietoperz wyfrun�� bez tremy. Posp�dzano ju� trzody do zamkni�tej zagrody - teraz do dnia my hasa� b�dziemy! Hej�e, nadszed� czas luby naszej si�y i chluby! G�r� k�y i pazury, i szpony! Hej, s�uchajcie wezwania! - Dobrych �ow�w ka�demu, kto przestrzega Praw D�ungli zielonej! N o c n y � p i e w d � u n g l i BRACIA MOWGLIEGO Pewnego bardzo ciep�ego wieczoru o godzinie si�dmej zbudzi� si� Ojciec Wilk, za�ywaj�cy ca�odziennego wypoczynku w�r�d wzg�rz Seeonee. Podrapa� si�, ziewn�� i zacz�� wyci�ga� jedn� �ap� po drugiej, chc�c pozby� si� sennego odr�twienia, jakie wyczuwa� jeszcze w koniuszkach pazur�w. Matka Wilczyca le�a�a na ziemi, zwiesiwszy wielki, szary nochal ponad czw�rk� szamocz�cych si� z sob� i popiskuj�cych wilcz�tek, a blask ksi�yca zagl�da� w otw�r jaskini, kt�ra by�a mieszkaniem ca�ej tej gromadki. - Wrr! - odezwa� si� Ojciec Wilk. - Czas wzi�� si� zn�w do polowania! I ju� mia� wyskoczy� na zbocze wzg�rza, gdy jaki� ma�y cie� z puszystym ogonem przeszed� przez pr�g i zaj�cza�: - Niech ci sprzyja szcz�cie, Wodzu Wilk�w; niech szcz�cie i mocne bia�e k�y sprzyjaj� twojej szlachetnej dziatwie, by nigdy nie zapomnia�a o g�odnych na tym �wiecie! By� to szakal Tabaqui, pieczeniarz i lizus. Wilki, �yj�ce w Indiach, czuj� do Tabaquiego odraz� za to, �e ten w��czy si� wsz�dzie, p�ataj�c psoty, znosz�c plotki i zjadaj�c �achmany oraz strz�py sk�ry ze �mietnik�w wiejskich. Poza tym jednak boj� si� go, gdy� Tabaqui w wi�kszym stopniu ni� ktokolwiek w d�ungli jest sk�onny do ulegania szale�stwu; w�wczas zapomina, �e ba� si� kogo� kiedykolwiek, i biegnie przez las, k�saj�c ka�dego, kogo napotka. Nawet tygrys ucieka i kryje si�, ilekro� Tabaqui oszaleje, gdy� szale�stwo jest najwi�kszym nieszcz�ciem, jakie spa�� mo�e na dzikie stworzenie. My chorob� t� zwiemy w�cieklizn�, ale zwierz�ta d�ungli nadaj� jej nazw� dewanee - szale�stwo - i uciekaj� przed ni�. - Wejd��e wi�c i rozejrzyj si� woko�o - odrzek� Ojciec Wilk - ale jedzenia tu nie znajdziesz. - Ju�ci, dla wilka go nie starczy - rzek� Tabaqui - ale dla takiego chudziny jak ja nawet sucha ko�� b�dzie wspania�� uczt�. Kim�e jeste�my - my gidur-log (szakale) - by�my mogli grymasi� i wybredza� w jedzeniu? Powl�k� si� w g��b jaskini. Znalaz� tam ko�� antylopy z odrobin� mi�sa. Usiad� i j�� z rado�ci� chrupa� niedogryzek. - Wielkie dzi�ki za tak smaczny posi�ek - odezwa� si�, oblizuj�c wargi. - Jak�e pi�kne s� twe szlachetne szczeni�ta! Jak�e pi�kne maj� �lepia! A przy tym jakie jeszcze m�ode! Zaprawd�, powinienem mie� w pami�ci, �e dzieci kr�l�w s� od samego urodzenia doros�e. Tabaqui, r�wnie jak ktokolwiek inny, wiedzia� dobrze, �e nie ma gorszego nieszcz�cia, jak m�wi� pochlebstwa w oczy dzieciom - wi�c mi�o mu by�o patrze� na zmartwion� min� Matki Wilczycy i Ojca Wilka. Siedzia� spokojnie, raduj�c si� wyrz�dzon� przez siebie przykro�ci�, po czym rzek� z�o�liwie: - Shere Khan, kt�ry jest Olbrzymi, zmieni� �owisko. W ci�gu najbli�szego miesi�ca b�dzie polowa� po�r�d naszych g�r. Sam mi o tym opowiada�. Shere Khan by� to tygrys, kt�ry przemieszkiwa� o dwadzie�cia mil opodal nad brzegami rzeki Wajngangi. - Wara! - szczekn�� gniewnie Ojciec Wilk. - Wed�ug Praw D�ungli nie wolno mu bez stosownego ostrze�enia zmienia� siedziby. On tu nam wyp�oszy wszelk� zwierzyn� w okr�gu mil dziesi�ciu, a ja... ja musz� teraz polowa� za dwoje. - Jego matka nie bez powodu nazwa�a go Lungri (Kuternog�) - odezwa�a si� spokojnie Matka Wilczyca. - Od urodzenia kula� na jedn� nog�. Z tego powodu zabija� jedynie byd�o. Teraz wie�niacy znad Wajngangi s� �li na niego, wi�c on tu nadci�gn��, �eby roze�li� n a s z y c h wie�niak�w. B�d� przeszukiwali d�ungl�, by go wytropi�, gdy jego ju� dawno w niej nie b�dzie, a my i nasze dzieci musimy ucieka�, gdy trawy stan� w ogniu. Doprawdy, �ywimy dla Shere Khana wielk� wdzi�czno��! - Czy mam mu donie�� o waszej wdzi�czno�ci? - zapyta� Tabaqui. - Fora ze dwora! - warkn�� Ojciec Wilk. - Wyno� si� i poluj wraz ze swym panem. Jak na jedn� noc, wyrz�dzi�e� a� nazbyt wiele szkody! - Odchodz� - odpowiedzia� spokojnie Tabaqui. - Mo�ecie us�ysze� g�os Shere Khana... tam poni�ej... w zaro�lach. Ja wola�bym uwolni� si� od tego pos�owania. Ojciec Wilk j�� nads�uchiwa�. Hen w dolinie zbiegaj�cej ku ma�ej rzeczu�ce pos�ysza� osch�e, gniewne, chrapliwe, przeci�g�e miaukoty tygrysa, kt�ry nic nie z�owi� i nie zwa�a na to, i� ca�a d�ungla wie ju� o tym. - G�upiec! - odezwa� si� Ojciec Wilk. - Od takiego ha�asu rozpoczyna nocn� prac�! Czy�by s�dzi�, �e nasze antylopy s� podobne do opas�ych bawo��w znad Wajngangi, z kt�rymi dot�d miewa� do czynienia? - Pst! Nie na bawo�u ani antylop� poluje on dzisiejszej noc - odpowiedzia�a Matka Wilczyca. - On poluje na Cz�owieka. Miauczenie przesz�o w hucz�cy pomruk, kt�ry zdawa� si� nadchodzi� ze wszystkich naraz stron �wiata. Jest to ten ha�as, kt�ry do dzikiej trwogi doprowadza drwali i w��cz�g�w �pi�cych pod go�ym niebem i nieraz sprawia, i� wpadaj� w sam� paszcz�k� tygrysa. - Cz�owieka - odezwa� si� Ojciec Wilk ukazuj�c wszystkie l�ni�ce bia�e z�by. - Fe! Czy� tak ma�o chrz�szczy i �ab w zbiornikach wody, i� on musi zjada� ludzi... i to jeszcze na naszych �owiskach? Prawo D�ungli, kt�re niczego nie nakazuje bez powodu, zabrania wszelkim zwierz�tom zjada� Cz�owieka, wyj�wszy ten wypadek, gdy kto� zabija, by pokaza� swym dzieciom, jak si� zabija, a wtedy musi polowa� poza terenem �owieckim swej gromady lub plemienia. Istotna przyczyna le�y w tym, �e zabijanie ludzi poci�ga za sob� pr�dzej czy p�niej nadej�cie bia�ych ludzi, siedz�cych na s�oniach i zbrojnych w strzelby, oraz setek brunatnych ludzi z gongami, rakietami i pochodniami. Cierpi na tym wszystko, co �yje w d�ungli. Ale zwierz�ta w rozmowach z sob� podaj� inn� przyczyn�: oto Cz�owiek jest najs�abszym i najbardziej bezbronnym ze wszystkich istot �yj�cych, wi�c czynienie mu krzywdy nie licowa�oby z honorem my�liwca. Powiadaj� te� - a to ju� jest prawd� - �e zjadacze ludzi nabawiaj� si� �wierzbu i trac� z�by. Pomruk stawa� si� g�o�niejszy i zako�czy� si� wydartym z pe�nego gard�a krzykiem: "Aaarh!". By�o to has�o tygrysiego natarcia. Nast�pnie rozleg�o si� wycie - wprost nietygrysie wycie - Shere Khana. - Chybi�! - ozwa�a si� Matka Wilczyca. - Jak to si� sta�o? Ojciec Wilk wybieg� na kilka krok�w i pos�ysza�, jak Shere Khan mrucza� i mamrota� gniewnie, tarzaj�c si� w zaro�lach. - Dure�! Nie zdoby� si� na nic innego, jak na to, by skoczy� na ognisko obozuj�cych drwali i poparzy� sobie stopy! - rzek� Ojciec Wilk pochrz�kuj�c. - Tabaqui jest przy nim. - Co� wdziera si� na wzg�rze - odezwa�a si� Matka Wilczyca nadstawiaj�c ucha. - B�d�cie gotowi! Krzaki w g�stwinie zaszele�ci�y z cicha. Ojciec Wilk przypad� plackiem do ziemi, got�w poderwa� si� ka�dej chwili. Gdyby�cie w�wczas byli �wiadkami tej sceny, zobaczyliby�cie najdziwniejsz� rzecz pod s�o�cem: wilk zatrzyma� si� w p� skoku! Zanim rozpozna� to, na co mia� si� rzuci�, ju� da� susa, a nast�pnie usi�owa� si� cofn��. W rezultacie zrobi� szczupaka na jakie cztery do pi�ciu st�p w g�r� i spad� niemal w tym samym miejscu, gdzie by� odbi� si� od ziemi. - Cz�owiek! - warkn��. - Szczeni� ludzkie. Patrzcie no! Wprost przed nim sta�, trzymaj�c si� niskiej ga��zi, nagu�ki, o brunatnej cerze bobas, kt�ry dopiero co nauczy� si� chodzi� - mi�a kruszyna, z do�kami na pulchnej buzi, jakiej jeszcze nigdy dot�d nocn� por� nie widziano w wilczej jaskini. Spojrza� prosto w twarz wilkowi i roze�mia� si�. - Wi�c to jest ludzkie szczeni�? - zapyta�a Matka Wilczyca. - Nigdy nie zdarzy�o mi si� widzie� ma�ego cz�owieka. Dawa� go tu! Wilk, przyzwyczajony do przenoszenia swych ma�ych, potrafi w razie potrzeby trzyma� w pysku jajko, nie naruszaj�c skorupy. Cho� wi�c szcz�ki Ojca Wilczura zwar�y si� tu� przy plecach ch�opaka, jednak�e dziecko, gdy je z�o�y� pomi�dzy wilcz�tami, nie mia�o nigdzie nawet sk�ry zadrapanej od jego z�b�w. - Jaki ma�y! Jaki nagu�ki, jaki odwa�ny i �mia�y! - przem�wi�a tkliwie Matka Wilczyca. Tymczasem bobas przepycha� si� mi�dzy wilcz�tami, by dosta� si� jak najbli�ej do ciep�ej, kosmatej piersi wilczycy. - Oho! On ju� wraz z innymi zabra� si� do jedzenia. A wi�c to tak wygl�da szczeni� ludzkie! No, no! By��e kiedy taki wilk, kt�ry by si� m�g� tym poszczyci�, �e w�r�d swej dziatwy mia� szczeni� ludzkie? - S�ysza�em nieraz o podobnych wypadkach... nie zdarzy�o si� to jednak nigdy w naszych czasach ani w naszym stadzie - odpowiedzia� Ojciec Wilk. - On jest zupe�nie nieow�osiony, a ja m�g�bym go zabi� jednym ruchem �apy. Ale sp�jrz no, on patrzy prosto w oczy i wcale si� nie boi. W tej chwili blask ksi�yca, o�wiecaj�cy przedni� cz�� jaskini, uleg� za�mieniu, gdy� u wnij�cia pojawi� si� olbrzymi, kanciasty �eb i szerokie barki Shere Khana. Poza nim za� rozleg� si� piskliwy g�os Tabaquiego: - Wszed� tutaj, tu wszed�, �askawy panie! - Shere Khan czyni nam wielki zaszczyt sw� obecno�ci� - przem�wi� Ojciec Wilk, ale z oczu bi� mu wielki gniew. - W jakim�e celu Shere Khan do nas zawita�? - Po moj� zdobycz - odpowiedzia� Shere Khan. - T�dy przechodzi�o szczeni� ludzkie. Jego rodzice zbiegli przede mn�. Oddajcie mi je! Prawdziwe by�y s�owa Ojca Wilka! Shere Khan skoczy� by� na ognisko drwala i poparzy� sobie stopy, a b�l st�d powsta�y przywi�d� go do w�ciek�o�ci. Atoli Ojciec Wilk wiedzia�, �e wylot jaskini by� nazbyt w�ski, by tygrys m�g� si� przeze� przedosta�. Nawet w tym miejscu, gdzie Shere Khan w danej chwili si� znajdowa�, by�o tak ciasno, i� cztery �apska i tu��w zwierz�cia nie mia�y najmniejszej swobody dzia�ania... W podobnym po�o�eniu by�by cz�owiek, kt�ry by chcia� walczy� wlaz�szy do beczki. - Wilki s� Wolnym Plemieniem - odrzek� Ojciec Wilk - przeto podlegaj� rozkazom Naczelnika Gromady, a nie pierwszego lepszego pr�gatego byd�ob�jcy. Ludzkie szczeni� do nas nale�y... i mo�emy je zabi�, je�li taka nasza wola. - Wasza wola i nie wasza wola! Co tu gada� o czyjej� woli? Na Byka, kt�regom zabi�! Czy� mam tu sta� z nosem wetkni�tym w wasz� psi� nor�, by wyprasza� to, co mi si� prawnie nale�y?! To ja, Shere Khan, do was m�wi�! Ryczenie tygrysa nape�ni�o grzmotem ca�� jaskini�. Matka Wilczyca oderwa�a si� od swych ma�ych i skoczy�a w prz�d, a jej oczy mign�y zielonawym blaskiem w ciemno�ci, niby dwa ksi�yce, mierz�c si� z rozjarzonymi oczyma Shere Khana. - A ja, Raksha (Diablica), odpowiem ci na to! Szczeni� ludzkie do mnie nale�y... wiedz o tym, Lungri! Jest moje i do mnie nale�y! My go nie zabijemy! B�dzie �y�o, by mog�o biega� i polowa� wraz z nasz� Gromad�... a� w ko�cu... wiedz no o tym, ty �owco ma�ych, nieow�osionych szczeni�t, zjadaczu �ab, morderco ryb!... Ono zapoluje i na c i e b i e! A teraz zabieraj si� st�d, bo na Sambhura,1 kt�regom zabi�a (ja nie �ywi� si� zdychaj�cym byd�em!), powleczesz si� do swej mamy, bardziej jeszcze utykaj�c na nog� ni� kiedykolwiek w �yciu, ty bestio napi�tnowana ogniem na po�miewisko ca�ej d�ungli! Kysz-sz! Ojciec Wilk patrzy� w zdumieniu... Ju� niemal zatar�y mu si� w pami�ci owe dni, gdy w chlubnej walce z pi�cioma wilczurami zdoby� Matk� Wilczyc� i gdy ona biega�a ze stadem, niebezpodstawnie nosz�c przydomek Diablicy. Wpierw Shere Khan nie waha� si� patrze� w oczy Ojcu Wilkowi, teraz jednak nie �mia� zadziera� z Matk� Wilczyc�, gdy� wiedzia�, �e w obecnej sytuacji mia�a nad nim, ze wzgl�du na swe stanowisko, stanowcz� przewag� i gotowa by�a walczy� na �mier� i �ycie. Warcz�c wycofa� si� z wylotu jaskini, a znalaz�szy si� na swobodzie, krzykn��: - Szczekaj, burku, na swoim podw�rku! Zobaczymy, co o tym przyho�ubianiu ludzkich szczeni�t powie wasza Gromada! Szczeni� do mnie nale�y i wiedzcie o tym, kitoogonia�ci z�odzieje, i� kiedy� dostan� je w swoje z�by! Matka Wilczyca sapi�c leg�a zn�w po�r�d wilcz�tek, a Ojciec Wilk odezwa� si� do niej z powag�: - W s�owach Shere Khana by�o sporo prawdy. Musimy pokaza� to szczeni� Gromadzie. Czy jeszcze masz ochot� chowa� je, Matko? - Chowa� je! - �achn�a si� wilczyca. - Przysz�o to-to w nocy, golute�kie, przez wszystkich opuszczone i g�odniu�kie... a nie ba�o si� nic a nic! Patrz, ju� jednego z mych smyk�w odtr�ci�o na bok! Ten kulawy rze�nik by�by zabi� to male�stwo i uciek�by nad Wajngang�, a tutejsi wie�niacy, powodowani zemst�, urz�dziliby ob�aw� na nasze le�yska! Czy mam go chowa�? Oczywi�cie, �e b�d� go chowa�a! Le� spokojnie, �abuchno. O m�j Mowgli - bo b�d� ci� odt�d nazywa�a Mowglim, czyli �ab� - nadejdzie czas, kiedy zapolujesz na Shere Khana, jak on dzi� polowa� na ciebie! - Ale co na to powie Gromada? - zagadn�� Ojciec Wilk. Prawo D�ungli ca�kiem wyra�nie g�osi, �e wilkowi maj�cemu rodzin� wolno mieszka� z dala od Gromady, do kt�rej nale�y, ale gdy jego wilcz�ta na tyle ju� podrosn�, i� mog� sta� o w�asnej sile, winien przyprowadzi� je na Wiec Gromadzki, odbywaj�cy si� zazwyczaj raz na miesi�c przy pe�ni ksi�yca, by wilki mog�y si� z nimi zapozna�. Po tych ogl�dzinach wilcz�ta mog� sobie hasa�, gdzie im si� podoba - a p�ki nie upoluj� pierwszego koz�a, by�oby zbrodni� nie do przebaczenia, gdyby kt�ry z doros�ych wilk�w, nale��cych do Gromady, wa�y� si� cho�by jedno z nich zabi�. Zab�jc� - o ile dowiedzie mu si� winy - czeka kara �mierci. Zastanowiwszy si� nieco, sami dojdziecie do wniosku, �e inaczej by� nie mo�e. Ojciec Wilk czeka� do czasu, p�ki jego ma�e nie nauczy�y si� jako tako biega�, po czym w noc Wiecu Gromadzkiego powi�d� je wraz z Mowglim i Matk� Wilczyc� na Ska�� Narady. T� nazw� nosi� wierzcho�ek wzg�rza zasypany rumowiskiem kamiennych bry� i g�az�w, gdzie mog�o si� przyczai� cho�by sto wilk�w. Akela, wielki, szary Wilk Samotnik, kt�ry dzi�ki swej sile przewodzi� ca�ej gromadzie, rozci�gn�� si� jak d�ugi na g�azie stanowi�cym zwyk�e jego siedlisko, poni�ej za� zasiad�o czterdzie�ci - a mo�e i wi�cej - wilk�w wszelakiej ma�ci i wielko�ci: pocz�wszy od weteran�w o borsukowatej sier�ci, kt�rzy w pojedynk� dawali sobie rad� z koz�em antylopy, a sko�czywszy na m�odych, czarnych trzylatkach, kt�re mniema�y, i� potrafi� dokona� tego� czynu. Wilk Samotnik ju� od roku przewodzi� Gromadzie. W latach m�odszych dwukrotnie z�apano go w pastk�, a raz ot�uczono go kijami i porzucono, mniemaj�c, �e ju� pu�ci� z siebie ostatni� par�. Mia� wi�c sposobno�� pozna� zwyczaje i na�ogi ludzkie. Na Skale Narady nie marnowano nigdy s��w bez potrzeby. Wilcz�ta harcowa�y i boryka�y si� z sob� po�rodku ko�a, w kt�rym zasiada�y ich matki i ojcowie, od czasu do czasu za� ten lub �w starszy wilk spokojnie podchodzi� ku kt�remu� z wilcz�t, przygl�da� mu si� bacznie i powraca� na swoje miejsce, nie czyni�c przy tym najmniejszego szelestu. Czasami kt�ra� z matek wyprowadza�a swoje wilcz�tko na przestrze� lepiej o�wietlon� ksi�ycem, chc�c si� upewni�, �e nie przeoczono jej pociechy. Akela ze swego siedziska wo�a� ustawicznie: - Znacie Prawo... znacie Prawo! Przypatrzcie si� im dobrze, o Wilcy! A trwo�ne matki podchwytywa�y okrzyk: - Przypatrzcie si�... przypatrzcie si� dobrze, o Wilcy! A� przyszed� czas, gdy Matce Wilczycy zje�y�a si� szczecina na szyi, bo oto Ojciec Wilk wprowadzi� Mowgliego, czyli �ab� (jak oboje nazywali ch�opca), w sam �rodek ko�a. Ch�opak usiad� �miej�c si� weso�o i zacz�� bawi� si� okr�g�ymi kamykami, po�yskuj�cymi w �wietle ksi�yca. Akela ani razu nie podni�s� �ba wtulonego pomi�dzy przednie �apy, ale wci�� jednostajnym g�osem powtarza� nawo�ywanie: - Przypatrzcie si� dobrze-e-e! Naraz spoza ska� ozwa� si� ryk st�umiony - i g�os Shere Khana za wrzasn��: - To szczeni� do mnie nale�y! Oddajcie mi je! C� mo�e obchodzi� Wolne Plemi� dola ludzkiego szczeni�cia! Akela nawet nie nadstawi� s�uch�w baczniej. Odezwa� si� tylko: - Przypatrzcie si� dobrze, o Wilcy! C� mog� obchodzi� Wolne Plemi� czyjekolwiek rozkazy, pr�cz rozkaz�w Wolnego Plemienia? Przypatrzcie si� dobrze-e-e! Tymczasem rozleg� si� ch�r g�uchych pomruk�w i jeden z czterolatk�w rzuci� Akeli pytanie postawione przez Shere Khana: - Co mo�e obchodzi� Wolne Plemi� dola ludzkiego szczeni�cia? Prawa D�ungli g�osz�, �e je�eli zachodzi sp�r, czy m�ode szczeni� ma by� przyj�te do Gromady, tedy musi za nim g�osowa� przynajmniej dwoje cz�onk�w Gromady, kt�rzy nie s� ani jego ojcem, ani matk�. - Kto g�osuje za tym szczeni�ciem? - zapyta� Akela. - Kto z Wolnego Plemienia g�osuje za nim? Nikt nie odpowiedzia� na to wezwanie, a Matka sta�a w pogotowiu, by w razie czego wyst�pi� do walki, kt�ra - wedle jej mniemania - by�aby ju� ostatni� walk� w jej �yciu. Ale nagle zerwa� si� z miejsca jedyny obcy zwierz, dopuszczony do udzia�u w Wiecu Gromady. By� nim Baloo, opas�y nied�wied� brunatny, wyk�adaj�cy wilcz�tom Prawo D�ungli - stary Baloo, kt�remu wolna chadza�, gdzie mu si� tylko podoba, jako �e �ywi si� jedynie korzonkami, miodem i orzechami. Stan�� na tylnych �apach i chrz�kn�� g�o�no. - Chodzi o ludzkie szczeni�... o ludzkie szczeni�? - odezwa� si�. - Ja g�osuj� za ludzkim szczeni�ciem! Ludzkie szczeni� nie mo�e nam zrobi� nic z�ego. Nie mam ci ja daru wymowy, ale m�wi� �wi�t� prawd�. Pozw�lcie mu biega� z Gromad� i zaliczcie go w jej poczet. Ja bior� na siebie jego nauk�. - Jeszcze jednego nam potrzeba - ozwa� si� Akela. - Baloo, kt�ry jest nauczycielem naszych dzieci, da� g�os za ludzkim szczeni�ciem. Kto do��czy si� do g�osu Baloo? Jaki� czarny cie� spad� nagle w sam �rodek ko�a. By�a to Czarna Pantera, Bagheera. Mia�a na ca�ym ciele sk�r� czarn� jak atrament - jednak�e w pewnym o�wietleniu mo�na by�o dostrzec na niej c�tki podobne do wzorc�w na adamaszku. Ka�dy zna� Bagheer� i nikt nie mia� ochoty w�azi� jej w drog�: by�a bowiem przebieg�a jak Tabaqui, odwa�na jak dziki baw�, a bezwzgl�dna jak s�o� zraniony. G�os jednak mia�a s�odki jak mi�d dzikich pszcz� s�cz�cy si� z dziupli, a sk�r� mi�ksz� od puchu. - Cny Akelo i ty, Wolne Plemi�! - zamrucza�a. - Nie jestem, upowa�niona do udzia�u w waszym zgromadzeniu... atoli Prawo D�ungli powiada, �e w wypadkach spornych wolno za pomoc� okupu ocali� �ycie nowego szczeni�cia. Prawo to jednak�e nie okre�la, komu wolno czy nie wolno sk�ada� ten okup. Czy nie mam racji? - S�usznie m�wi! S�usznie! - ozwa�y si� m�ode, g�odne wilcz�ta. - S�uchajcie Bagheery. Mo�na z�o�y� okup za szczeni�. Tak g�osi Prawo, - Poniewa� wiem, �e nie jestem upowa�niona do przemawiania na tym miejscu, prosz� was o udzielenie mi g�osu. - M�w! M�w! - zawo�a�o ze dwadzie�cia g�os�w. - By�oby ha�b� zabija� nieow�osione szczeni�. Czy� nie lepiej zapolowa� na nie, gdy podro�nie? Baloo przed chwil� wzi�� je w obron�. Ot� ja do s��w Baloo dodam byka, i to t�ustego - �wie�o zabitego o p� mili st�d - je�eli zgodnie z Prawem przyjmiecie ludzkie szczeni� do swego grona. Czy macie jakie skrupu�y? Na to zerwa�a si� wrzawa kilkudziesi�ciu g�os�w: - Czym tu si� przejmowa�? Szczeni� i tak zemrze w czasie deszcz�w zimowych... lub wypali si� od s�onecznego skwaru. C� z�ego mo�e nam wyrz�dzi� ta go�a �aba? Niech sobie biega z nasz� Gromad�! Gdzie� ten byk, Bagheero?... Przyjmijmy to szczeni� do naszego grona! A potem rozleg�o si� g�uche naszczekiwanie Akeli: - Przypatrzcie si� dobrze... przypatrzcie si� dobrze, o Wilcy! Mowgli wci�� zabawia� si� kamyczkami i nie zwraca� uwagi na to, �e wilki - jeden po drugim - podchodzi�y ku niemu i przygl�da�y mu si� ze wszystkich stron. W ko�cu wszystkie zesz�y ze wzg�rza, by zabra� zabitego byka; pozostali jedynie Akela, Bagheera, Baloo i pobratymcy Mowgliego. Shere Khan rycza� jeszcze przez noc ca��, gdy� gniewa�o go to niepomiernie, �e Mowgli nie dosta� si� w jego r�ce. - Rycz sobie zdrowo! - mrukn�a Bagheera pod w�sem. - Nadejdzie czas, kiedy to go�e stworzonko ka�e ci rycze� na inn� nut�... chyba �e nie znam si� na ludziach. - Dobrze post�pi�a� - odezwa� si� Akela. - Ludzie, jako te� ich szczeni�ta, s� nies�ychanie m�drzy. Ten malec mo�e si� kiedy� przyda�... - Tak jest, mo�e si� przyda� W potrzebie... bo nikt nie mo�e �ywi� nadziei, by� mia� po wieczne czasy przewodzi� Gromadzie! - doda�a Bagheera. Akela nic nie odpowiedzia�. Zamy�li� si� o tej chwili, kt�ra przyj�� musi na prowodyra wszelkiej gromady - o chwili, gdy opuszcza� go zaczynaj� si�y, a� do cna os�abiony ginie pod k�ami podw�adnych mu wilk�w, a jego miejsce obejmuje nowy naczelnik, by w swoim czasie zgin�� te� w spos�b podobny. - Zabierz go st�d! - odezwa� si� Baloo do Ojca Wilka. - Wychowuj go, jak przysta�o na cz�onka Wolnego Plemienia. W ten spos�b - dzi�ki poczciwemu s�owu nied�wiedzia Baloo oraz za cen� byka - Mowgli sta� si� obywatelem Gromady Wilk�w Seeonee�skich. * * * A teraz musicie si� z tym zgodzi�, �e przeskoczymy ca�e dziesi�� czy jedena�cie lat i tylko domy�la� si� b�dziemy tego czarownego trybu �ycia, jakie wi�d� Mowgli pomi�dzy wilkami; gdyby to wszystko spisa�, zape�ni�oby si� tym niejedn� ksi��k�. Wzrasta� w gronie wilcz�t, cho� te - rzecz oczywista - by�y ju� doros�ymi wilkami, gdy on jeszcze nie przesta� by� dzieckiem. Ojciec Wilk wdra�a� go do swego zawodu i poucza� o r�nych sprawach d�ungli - a� w ko�cu ka�dy szelest w trawie, ka�de tchnienie ciep�ego nocnego powiewu, ka�de westchnienie sowy przelatuj�cej nad jego g�ow�, ka�dy zgrzyt pazurk�w nietoperza przysiadaj�cego na chwil� na drzewie i ka�de plu�ni�cie rybki w stawie nabra�y dla� tego znaczenia, jakie ma personel kancelaryjny w �yciu cz�owieka prowadz�cego rozleg�e interesy. Gdy nie by� zaj�ty nauk�, k�ad� si� w s�o�cu i spa�, po�ywia� si� i zn�w k�ad� si� do spania. Gdy mu dokucza� brud lub gor�co, tapla� si� i p�ywa� w le�nych jeziorkach, a gdy mia� oskom� na mi�d (Baloo opowiada� mu, �e mi�d i orzechy s� r�wnie dobre w smaku, jak surowe mi�so), wdrapywa� si� ku barciom, a Bagheera pokazywa�a mu, jak si� to robi. K�ad�a si� na jednym z konar�w i nawo�ywa�a: - Chod� no tutaj, Ma�y Bracie! Pocz�tkowo Mowgli gramoli� si� jak tr�jpalcowy leniwiec; p�niej jednak nauczy� si� skaka� z ga��zi na ga��� niemal tak �mia�o jak szara ma�pa. W czasie zebra� gromadzkich mia� swoje miejsce na Skale Narady. Tam dokona� nast�puj�cego odkrycia: ilekro� wpatrzy� si� uporczywie w jakiego� wilka, wilk natychmiast spuszcza� oczy w d�. Odt�d Mowgli cz�sto dla zabawy wpatrywa� si� w oczy wilkom. Kiedy indziej zabawia� si� wyci�ganiem d�ugich cierni z �ap swych przyjaci� - albowiem wilkom bardzo dokuczaj� ciernie i rzepie, kt�re wpijaj� si� im w sk�r�. Noc� schodzi� ku uprawnym niwom u podn�a g�ry i z wielk� ciekawo�ci� przygl�da� si� wie�niakom po chatach - ale do ludzi �ywi� nieufno��, gdy� Bagheera pokaza�a mu czworoboczn� skrzyni� z potrzaskiem, tak zr�cznie ukryt� w�r�d d�ungli, i� o ma�o nie wpad� do niej - i wyja�ni�a mu, �e to pastka do chwytania zwierz�t. Nade wszystko lubi� chodzi� z Bagheer� w mroczn� i ciep�� g��b matecznika, przesypia� gnu�nie wlok�ce si� dnie, a noc� przygl�da� si�, jak poluje Bagheera. Gdy jej dokucza� g��d, polowa�a na prawo i lewo; tak samo post�powa� Mowgli - z jednym tylko wyj�tkiem: gdy ju� na tyle podr�s�, �e m�g� to i owo zrozumie�, Bagheera pouczy�a go, i� nie wolno mu nigdy tkn�� byd�a, jako �e za cen� byka zosta� przyj�ty do Gromady Wilczej. - Ca�a d�ungla do ciebie nale�y - m�wi�a Bagheera - i mo�esz zabija� wszystko, co tylko potrafisz zabi�; jednak�e przez wzgl�d na byka, kt�ry by� twoim okupem, nie wolno ci zabija� ani zjada� byd�a zar�wno starego, jak i m�odego. Tak nakazuje Prawo D�ungli. A Mowgli stosowa� si� �ci�le do tego nakazu. I tak r�s� i nabiera� si�, jak to bywa z ch�opcem, kt�ry nic nie wie o uczeniu si� lekcji i kt�ry nie potrzebuje my�le� o niczym, jak tylko o jedzeniu. Matka Wilczyca wspomina�a mu kilkakrotnie, �e Shere Khan jest stworzeniem, kt�remu nie nale�y ufa�, oraz k�ad�a mu w uszy, �e kiedy� powinien zabi� Shere Khana. Gdyby takiej rady udzieli�a kt�remu z m�odych wilcz�t, pami�ta�oby zawsze o jej s�owach. Mowgli jednak zapomina� o nich, poniewa� by� tylko ch�opcem - cho� gdyby umia� m�wi� kt�rymkolwiek z ludzkich j�zyk�w, nazywa�by sam siebie niew�tpliwie wilkiem. A Shere Khan wci�� stawa� mu na drodze w d�ungli. W miar� jak stary Akela niedo��nia� z wiekiem, kulawy tygrys j�� coraz silniej brata� si� z m�odszym pokoleniem Plemienia Wilk�w. Za byle och�ap m�ode wilczki by�y gotowe p�j�� za nim - do czego Akela nigdy by nie dopu�ci�, gdyby czu� si� na si�ach utrzymywa� nale�ny sobie pos�uch i poszanowanie. Przeto Shere Khan g�aska� pr�no�� swych towarzysz�w, wyra�aj�c zdziwienie, �e tak dzielni �owcy daj� si� za nos wodzi� zdychaj�cemu wilkowi i ludzkiemu szczeni�ciu. - M�wiono mi - powiada� Shere Khan - �e na Wiecu Gromadzkim nie odwa�acie si� spojrze� mu w oczy. A m�ode wilcz�ta je�y�y gro�nie sier�� i warcza�y. Bagheera, kt�ra umia�a zawsze wypatrzy� i pods�ucha�, co si� �wi�ci, kilkakrotnie klarowa�a Mowgliemu, �e Shere Khan nosi si� z my�l�, by pewnego pi�knego dnia sprz�tn�� go ze �wiata. Ale Mowgli, �miej�c si�, odpowiada�: - Mam za sob� Gromad� i mam ciebie... a i Baloo, cho� tak oci�a�y, potrafi�by ze dwa razy machn�� �ap� w mej obronie. Czeg� mia�bym si� obawia�? Pewnego bardzo ciep�ego dnia dosz�a do Bagheery nowa wie��, przyniesiona przez kogo�, kto j� s�ysza� w�asnymi uszyma; by� mo�e, �e tym zwiastunem by� je�ozwierz Ikki. W ka�dym razie, gdy Mowgli spoczywa� w mateczniku d�ungli, z�o�ywszy g�ow� na pi�knym, czarnym futrze Bagheery, ona odezwa�a si� do niego: - Ma�y Bracie, ile� to razy m�wi�am ci, �e Shere Khan jest twym wrogiem? - Tyle razy, ile jest orzech�w na tej palmie - odpowiedzia� Mowgli, kt�ry, ma si� rozumie�, nie umia� liczy�. - I c� z tego? Chce mi si� spa�, Bagheero... a Shere Khan to istota d�ugoogoniasta i ha�a�liwa... jak paw Mao. - Teraz nie czas na spanie. Baloo wie o tymi, wiem ja, wie i Gromada... wiedz� nawet g�upiu�kie sarniuki. Tak�e i Tabaqui m�wi� mi o tymi. - Ho! Ho! - odrzek� Mowgli. - Tabaqui przyszed� niedawno do mnie, plot�c trzy po trzy, �e jestem nieow�osionym szczeni�ciem ludzkim i �e nie umiem wykopywa� trufli. W odpowiedzi na to z�apa�em Tabaquiego za ogon i grzmotn��em nim dwa razy o pie� palmy, by da� mu lekcj� dobrego wychowania. - Post�pi�e� niem�drze, bo cho� Tabaqui jest wielkim szkodnikiem, jednak�e m�g�by� od niego dowiedzie� si� niejednej rzeczy, kt�ra by ci si� bardzo przyda�a. Otw�rz oczy, Ma�y Bracie! Shere Khan nie wa�y si� zabi� ciebie w d�ungli; ale pami�taj, �e Akela bardzo si� zestarza�, a wkr�tce nadejdzie dzie�, w kt�rym nie potrafi upolowa� koz�a... odt�d nie b�dzie on ju� Naczelnikiem Plemienia. R�wnie� i wilki, kt�re ci si� przygl�da�y, gdy ci� przyprowadzono po raz pierwszy na Ska�� Narady, dzi� przewa�nie ju� zestarza�y si�, a m�ode wilczki, podbechtane przez Shere Khana, uwa�aj�, �e dla ludzkiego szczeni�cia nie ma miejsca w Wilczej Gromadzie. Wkr�tce wyro�niesz na cz�owieka. - I czemu� to doros�emu cz�owiekowi nie wolno biega� wraz z bra�mi? - odburkn�� Mowgli. - Wszak urodzi�em si� w d�ungli, a w naszej Gromadzie nie by�o takiego wilka, kt�remu bym nie wyci�gn�� ciernia z �apy. Kt� by w�tpi�, �e oni s� moimi bra�mi? Bagheera wyci�gn�a si� ca�� d�ugo�ci� cia�a i przymru�y�a oczy. - Ma�y Bracie - odezwa�a si� - dotknij mnie tu, pod szcz�k�. Mowgli wyci�gn�� brunatn�, krzepk� r�k� i tu� pod jedwabistym podbr�dkiem Bagheery, gdzie olbrzymie, faluj�ce musku�y kry�y si� za os�on� g�adkiego ow�osienia, namaca� skrawek sk�ry ca�kowicie wylinia�y. - W ca�ej d�ungli nikt nie wie, �e ja, Bagheera, nosz� to pi�tno... ten �lad obro�y. A przecie, Ma�y Bracie, jam urodzi�a si� pomi�dzy lud�mi i matka moja zmar�a pomi�dzy lud�mi... w kr�lewskim zwierzy�cu w Udajpurze. To by�o powodem, �e zap�aci�am okup za ciebie na Wiecu Wilczej Gromady, gdy by�e� ma�ym, golu�kim szczeni�tkiem. Tak jest, ja tak�e urodzi�am si� pomi�dzy lud�mi. W�wczas to ani razu nie widzia�am d�ungli; poprzez kraty podawano mi jad�o na �elaznej misie. Pewnej nocy poczu�am, �e jestem panter� - Bagheer� - a nie zabawk� ludzk�. Jednym ciosem �apy skruszy�am s�ab� krat� i uciek�am... a poniewa� nauczy�am si� ludzkich fortel�w, sta�am si� wi�kszym postrachem d�ungli ni�li Shere Khan. Nie jest�e to prawd�? - Tak jest - odpowiedzia� Mowgli. - Ca�a d�ungla boi si� Bagheery... wyj�tkiem jest tylko Mowgli. - Ach, ty jeste� ludzkim szczeni�ciem - rzek�a z wielk� tkliwo�ci� Czarna Pantera - i jak ja powr�ci�am do mej d�ungli, tak samo ty w ko�cu musisz powr�ci� do ludzi... do ludzi, kt�rzy s� twoimi bra�mi... Musisz powr�ci�... o ile nie zabij� ci� wilki na Wiecu Gromadzkim. - Ale czemu... czemu kto� pragn��by mnie zabi�? - zapyta� Mowgli. - Patrz mi w oczy - odrzek�a Bagheera. Mowgli j�� wpatrywa� si� w jej oczy. W p� minuty p�niej wielka pantera odwr�ci�a w bok g�ow�. - Oto jest przyczyna - odpowiedzia�a przebieraj�c �ap� w�r�d li�ci. - Nawet ja nie umiem patrze� ci w oczy... a przecie� urodzi�am si� mi�dzy lud�mi i kocham ci�, Ma�y Bracie. Inni nienawidz� ci� za to, �e nie mog� zmierzy� si� z tob� wzrokiem... za to, �e jeste� m�dry... �e wyci�ga�e� im z �ap ciernie... za to, �e jeste� cz�owiekiem. - Nie wiedzia�em o tym - odrzek� Mowgli markotnie, a brew mu si� nas�pi�a ci�kim �ukiem. - Jak opiewa Prawo D�ungli? Najpierw uderzaj, a potem dopiero g�osu dobywaj. Ju� z samej twej beztroski zwierz�ta poznaj� w tobie cz�owieka. Ale miej�e si� na baczno�ci. Trapi mnie my�l, �e skoro tylko Akela poszkapi si� w �owach (a na ka�dej wyprawie coraz mu ci�ej przychodzi upolowa� koz�a), Gromada wywrze sw�j gniew na nim i na tobie. Zwo�aj� wiec na Skale Narady... a w�wczas... a w�wczas... Ledwie dom�wiwszy tych s��w Bagheera poderwa�a si� z miejsca. - Mam, mam pomys�! Biegnij co �ywo w dolin�, ku chatom ludzkim, i przynie� no stamt�d odrobin� Czerwonego Kwiecia, kt�re oni hoduj�... a gdy przyjdzie odpowiednia pora, b�dziesz mia� pot�nego sprzymierze�ca... pot�niejszego ni� ja i Baloo oraz ci z Gromady, kt�rzy ci� kochaj�. Biegnij po Czerwone Kwiecie! M�wi�c o Czerwonym Kwieciu, Bagheera mia�a na my�li ogie�. �ywio� ten budzi w ka�dym dzikim zwierz�ciu �mierteln� trwog�, przeto �aden z mieszka�c�w matecznika nie wa�y si� nazwa� ognia po imieniu, ale wynajduje tysi�ce sposob�w na jego opisanie. - Czerwone Kwiecie? - zapyta� Mowgli. - Aha! Ono zakwita o zmierzchu w ich osadach. Owszem, przynios� je tutaj. - Tak oto przemawia szczeni� ludzkie! - rzek�a z dum� Bagheera. - Pami�taj, �e Kwiat ten ro�nie w ma�ych doniczkach. Przynie� jedn� z nich i zachowaj przy sobie na wypadek potrzeby. - Dobrze! - odrzek� Mowgli. - Ju� id�! Ale czy jeste� pewna, moja Bagheero - to m�wi�c otoczy� ramieniem jej wspania�� szyj� i zajrza� w �renice jej ogromnych oczu - czy jeste� pewna, �e wszystko to, o czym m�wi�a�, jest naprawd� sprawk� Shere Khana? - Na Wy�aman� Krat�, dzi�ki kt�rej odzyska�am wolno��! Jestem tego pewna, Ma�y Bracie! - A zatem - na Byka, kt�ry by� okupem za mnie! - zap�ac� Shere Khanowi wszystko co do joty, a mo�e i z nawi�zk�! To rzek�szy Mowgli zerwa� si� z miejsca i oddali� si� w wielkich susach. - To cz�owiek! To cz�owiek w ka�dym calu - odezwa�a si� Bagheera sama do siebie, k�ad�c si� zn�w na ziemi. - Ha, Shere Khanie! Jak �wiat �wiatem, nie ogl�dano �ow�w nieszcz�liwszych nad to �abo��wstwo, kt�re uprawia�e� przed dziesi�cioma laty! Mowgli mkn�� i mkn�� co si� poprzez knieje, a serce pa�a�o mu w piersi. Gdy dotar� do jaskini, nad ziemi� snu�a si� mg�a wieczorna. Odetchn�� g��boko i spojrza� w dolin�. Wilczk�w m�odych nie zasta� - jeno Matka Wilczyca spoczywa�a w g��bi jaskini. S�ysz�c jego g�o�ny oddech, od razu si� domy�li�a, �e jej �abuchn� nurtuje jaki� niepok�j. - Co ci jest, synku? - zapyta�a. - E, s�ysza�em jakie� gackowate gadanie o Shere Khanie! - krzykn�� jej w odpowiedzi. - Dzi� noc� b�d� polowa� na uprawnych polach! I da� nurka w zaro�la, kieruj�c si� ku rzece na dnie doliny. Tam zatrzyma� si�, pos�yszawszy wrzaw� poluj�cej Wilczej Gromady. W chwil� p�niej do uszu jego dosz�o pobekiwanie sambhura oraz parskni�cie, �wiadcz�ce, �e poszczuty kozio� zwr�ci� si� ku �cigaj�cym; w�wczas rozleg�y si� zapami�ta�e, z�o�liwe wycia m�odych wilk�w: - Akela! Akela! Niech no Samotny Wilk poka�e, co umie! Ust�pi� z drogi Naczelnikowi Gromady! Nu�e, do dzie�a, Akelo! Snad� Samotny Wilk rzuci� si� na ofiar� i nie dopad� jej, gdy� Mowgli pos�ysza� g�o�ne k�apni�cie jego szcz�k, a nast�pnie poszczekiwanie nieboraka powalonego przez sambhura na ziemi� uderzeniem przednich n�g. Ch�opak nie czeka� dalszego przebiegu walki, lecz pu�ci� si� biegiem przed siebie. Wrzawa wilk�w cich�a coraz bardziej, w miar� jak zapuszcza� si� w g��b uprawnego obszaru, zamieszkanego przez ludzi. - Prawd� m�wi�a Bagheera - szepn�� zziajany, usadowiwszy si� na stogu siana pod oknem jakiej� chaty. - Dzie� jutrzejszy b�dzie r�wnie wa�ny dla mnie, jak i dla Akeli. Przysun�� twarz tu� do okna i zapatrzy� si� w ogie� p�on�cy na palenisku. W nocy widzia�, jak �ona cz�owieka wstawa�a i za pomoc� czarnych bry�ek podsyca�a ognisko. Gdy za� nasta� poranek i wsz�dy woko�o bieli�y si� ch�odne mg�y, obaczy�, i� dziecko cz�owiecze wyci�gn�o wiklinowy koszyk, wylepiony wewn�trz glin�, nasypa�o we� roz�arzonych w�gli, ukry�o go pod opo�cz� i wysz�o na dw�r, by wyp�dzi� na pasz� krowy zamkni�te w oborze. - Wi�c to tylko tyle? - rzek� Mowgli do siebie. - Je�eli takie szczeni�tko daje sobie z tym rad�, to nie ma czego si� obawia�! Okr��ywszy r�g cha�upy, zaszed� drog� pastuszkowi, wyj�� mu z r�k naczynie i przepad� we mgle, pozostawiaj�c ch�opaka wrzeszcz�cego wniebog�osy z przera�enia. - Ludzie s� bardzo podobni do mnie - zauwa�y� Mowgli dmuchaj�c w naczynie, jak to by� podpatrzy� u wie�niaczki. - Ale to licho jeszcze mi zdechnie, je�eli mu nie dam czego� do jedzenia... To m�wi�c rzuci� garstk� badyli i suchej kory na pastw� czerwonemu �ywio�owi. W po�owie wzg�rza spotka� Bagheer�, na kt�rej futrze perli�y si� l�ni�ce krople rosy. - Akela si� poszkapi� - oznajmi�a mu pantera. - Ju� w noc ubieg�� zg�adzono by go ze �wiata, gdyby nie to, �e wraz z nim chciano sprz�tn�� i ciebie. Czatowano na ciebie na szczycie wzg�rza. - Przebywa�em w�r�d p�l uprawnych. Jestem ju� got�w! Przypatrz no si�! I podni�s� pokryw� przyniesionego koszyka z w�gielkami. - Byczo! Teraz s�uchaj, co ci jeszcze powiem. Widywa�am, jak ludzie wtykali w to-to such� ga���... i nagle na jej ko�cu rozkwita�o Czerwone Kwiecie. Czy ty si� nie l�kasz? - Gdzie tam! Czeg� mia�bym si� l�ka�? Przypominam sobie teraz (a mo�e mi si� tylko �ni�o), �e zanim zosta�em wilkiem, nieraz spoczywa�em ko�o Czerwonego Kwiecia... By�o mi w�wczas tak ciep�o i przyjemnie! Ca�y �w dzie� Mowgli przesiedzia� w jaskini, dogl�daj�c ognia i wrzucaj�c do� suche ga��zki, by nasyci� oczy ich widokiem. W ko�cu znalaz� ga���, kt�ra mog�a rozgorze� dostatecznym p�omieniem. Gdy za� wieczorem przyszed� pod jaskini� Tabaqui i szorstkim tonem oznajmi� Mowgliemu, �e wezwano go na Ska�� Narady, ch�opak pocz�� �mia� si� tak serdecznie, �e Tabaqui, nie wiedz�c, co si� �wi�ci, zbieg� jak niepyszny. Ostatecznie jednak Mowgli, acz zanosz�c si� od �miechu, przyby� na zebranie. Samotny Wilk Akela le�a� obok swego g�azu, na znak, �e miejsce naczelnika jest opr�nione. Shere Khan ca�kiem jawnie przechadza� si� tam i na powr�t wraz z orszakiem �asz�cych si� do� wilk�w, wypasionych odpadkami jego �ywno�ci. Bagheera u�o�y�a si� ko�o Mowgliego, kt�ry kolanami os�oni� fajerk�. Gdy wszyscy ju� si� zebrali, pierwszy zabra� g�os Shere Khan - do czego nie dopuszczono by za nic w �wiecie, p�ki Akela by� jeszcze w pe�ni si� m�skich. - On nie ma prawa przemawia� - szepn�a Bagheera. - Powiedz mu to! Ten psubrat si� zl�knie! Mowgli zerwa� si� z miejsca. - Obywatele Wolnego Plemienia! - zawo�a�. - Odk�d to Shere Khan zosta� naczelnikiem Gromady? Kto pozwoli� tygrysowi przewodzi� nad nami? - Poniewa� widzia�em, �e miejsce naczelnika jeszcze jest nie zaj�te, i poniewa� proszono mnie, bym przemawia�... - j�� t�umaczy� si� Shere Khan. - Kto ci� prosi�? - hukn�� Mowgli. - Czy� w s z y s c y tu obecni s� szakalami, by �asi� si� do tego byd�ob�jcy? Jedynie Gromada ma prawo rozstrzyga� spraw� naszego zwierzchnictwa! Rozleg�y si� wrzaski: - Stul pysk, szczeniaku ludzki! - Pozw�lcie mu m�wi�! - On przestrzega� naszych praw! W ko�cu zag�uszy�a wrzaw� starszyzna Gromady wo�aj�c: - Pozw�lcie m�wi� Zdech�emu Wilkowi! Gdy naczelnik Gromady poszkapi si� w �owach, nosi odt�d miano "Zdech�ego Wilka" przez reszt� - nied�ugiego zazwyczaj - �ywota. Akela z wysi�kiem podni�s� �eb s�dziwy. - Obywatele Wolnego Plemienia oraz wy, szakale Shere Khana! Przez wiele p�r deszczowych i gor�cych wiod�em was na �owy i w triumfie odprowadza�em was z powrotem. Przez ca�y ten czas �aden z was nie wpad� w pu�apk� ani nie poni�s� szwanku na ciele. Teraz nie poszcz�ci�o mi si� w �owach. Wszystkim wam wiadomo, jak przygotowano t� zasadzk� na mnie. Wszystkim wiadomo, �e chc�c ujawni� moj� s�abo��, kazali�cie mi rzuci� si� na koz�a, kt�regom jeszcze nie wypr�bowa�... Post�pili�cie bardzo sprytnie... a teraz macie prawo zabi� mnie tutaj, na Skale Narady. Zapytuj� was przeto: kto wyst�pi, by zada� cios �miertelny Samotnemu Wilkowi? Albowiem Prawa D�ungli dozwalaj� mi potyka� si� z wami w pojedynk�. Zapanowa�a d�u�sza cisza, gdy� �aden z wilk�w nie �mia� stan�� do �miertelnej rozprawy z Akel�. Naraz rozleg� si� ryk Shere Khana: - Hej, co tam sobie g�ow� zaprz�ta� tym bezz�bnym durniem! To� jemu i tak �mier� pisana! Ale to szczeni� ludzkie za d�ugo ju� przebywa na tym �wiecie. Obywatele Wolnego Plemienia! Ten szczeniak ju� od pierwszej chwili swego �ycia dany mi by� na po�arcie. Oddajcie mi go! Do�� ju� tej jego b�azenady, tej zabawy w wilko�aka! Ju� od dziesi�ciu p�r deszczowych niezno�ny szczeniak trapi nasz� d�ungl�. Oddajcie mi go... bo w przeciwnym razie b�d� polowa� tu ustawicznie, a dla was nie okroi si� z tego ani kosteczka. On jest cz�owiekiem... cz�owieczym dzieci�ciem... a ja go nienawidz� a� do szpiku ko�ci! W�wczas z g�r� po�owa Wilczej Gromady zawy�a: - Cz�owiek! Cz�owiek! Co tu porabia cz�owiek po�r�d nas? Niech si� wynosi tam, sk�d przyszed�! - ...�eby podburzy� przeciw nam ca�� ludno�� wiejsk�? - hucza� Shere Khan. - Nie! Oddajcie go w moje �apy! On jest cz�owiekiem i �aden z nas nie wydzier�y patrze� mu w oczy! Akela zn�w podni�s� �eb i odezwa� si�: - On jada� nasz� straw�, sypia� z nami, �ciga� dla nas zwierzyn�. Nie z�ama� najdrobniejszego przepisu Praw D�ungli. - A nale�y te� pami�ta�, �e da�am wam byka w okupie za niego! Cena byka nie jest wielka, ale honor Bagheery wart jest tego, by stoczy� cho�by zawzi�t� walk� w jego obronie - ozwa�a si� Bagheera naj�agodniejszym g�osem, na jaki j� sta� by�o. - Co tam wspomina� byka danego w okupie przed dziesi�cioma laty! - zawarcza�a zgraja. - Co nas obchodz� ko�ci sprzed lat dziesi�ciu? - ... i dana przez was r�kojmia? - dorzuci�a Bagheera szczerz�c bia�e z�bce. - Zaiste! S�usznie was nazwano Wolnym Plemieniem! U was wszystko wolno... wolno nawet nie liczy� si� z honorem! - Szczeni� ludzkie nie powinno brata� si� z Plemionami D�ungli! Oddajcie mi moj� w�asno��! - Ono jest naszym bratem, r�ni�cym si� od nas jedynie krwi� - ci�gn�� dalej Akela - a wy oto tego brata chcecie zabi�? Zaprawd�, zbyt ju� d�ugo �y�em na tym �wiecie. Niekt�rzy z was po�eraj� byd�o, a o innych s�ysza�em, �e za wzorem Shere Khana podchodz� ciemn� noc� do wsi i porywaj� z chat niemowl�ta. Wnosz� st�d, �e jeste�my tch�rzami... Wi�c te� m�wi� do was jak do tch�rz�w. Szkoda, �e rych�o umr� i �e moje �ycie nie przedstawia �adnej warto�ci... gdyby by�o inaczej, ofiarowa�bym je ch�tnie w zamian za �ycie ludzkiego szczeni�cia. Jednak�e na honor Gromady (o kt�rym, niby o rzeczy b�ahej, zapomnieli�cie od chwili, gdy utracili�cie wodza!), na honor Gromady obiecuj� wam, �e je�eli pozwolicie ludzkiemu szczeni�ciu odej��, gdzie mu si� �ywnie podoba, nie wyszczerz� ani jednego z�ba przeciwko wam, lecz zgin� bez walki. W ten spos�b co najmniej trzej cz�onkowie Gromady b�d� zachowani przy �yciu. Wi�cej uczyni� nie potrafi�; w ka�dym razie, o ile si� zgodzicie, ocal� was od ha�by, jaka spada na tego, kto morduje brata nie ponosz�cego wzgl�dem was �adnej winy... brata przyj�tego i wkupionego do Gromady wed�ug Praw D�ungli. - On jest cz�owiekiem - cz�owiekiem - cz�owiekiem! - warkn�a Gromada i wi�kszo�� wilk�w skupi�a si� doko�a Shere Khana, kt�ry j�� z gniewu wymachiwa� ogonem. - Teraz od ciebie wszystko zale�y - mrukn�a do Mowgliego Bagheera. - Nie pozosta�o nam nic innego, jak walka. Mowgli stan�� na r�wne nogi, dzier��c koszyk z w�gielkami. Przeci�gn�� si� i ziewn��, chc�c okaza� wzgard� wiecuj�cym; atoli w sercu gorza� b�lem i w�ciek�o�ci�, nigdy bowiem dot�d wilki tak� wilcz� mow� nie wyrazi�y mu, jak go nienawidz�. - S�uchajcie, wy...! - krzykn��. - Do�� ju� tego psiego szczekania! Przez ca�� noc dzisiejsz� wypominali�cie mi ustawicznie, �e jestem cz�owiekiem. Wi�c cho�, dalib�g, wola�bym by� wilkiem i przebywa� w�r�d was do ko�ca �ycia, u�wiadomi�em sobie w ko�cu, �e s�owa wasze s� prawdziwe. Odt�d nie b�d� nazywa� was bra�mi, ale psami, sag, jak zwyk� nazywa� was cz�owiek. Nie wasz� jest rzecz� rozstrzyga�, jak macie wzgl�dem mnie post�pi�. Sprawa ca�a zale�y jedynie o d e m n i e... Chc�c wam j� lepiej wyja�ni�, ja - cz�owiek - przynios�em wam odrobin� Czerwonego Kwiecia, kt�rego wy tak si� boicie, psy nikczemne! To rzek�szy cisn�� na ziemi� koszyk. Kilka �arz�cych si� w�gli upad�o na k�p� suchego mchu, kt�ra natychmiast zaj�a si� jasnym ogniem. Na widok wybuchaj�cych p�omieni ca�e zgromadzenie rozbieg�o si� w pop�ochu. Mowgli wetkn�� w ogie� usch�� ga���, a gdy jej odro�le pocz�y jarzy� si� i trzeszcze�, wzni�s� t� �agiew i pocz�� wywija� ni� ponad g�ow�. Wilki struchla�y i w trwodze przypad�y do ziemi. - Teraz jeste� ich panem! - rzek�a p�g�osem Bagheera. - Ocal od �mierci Akel�. On zawsze by� ci przyjacielem. Akela, pos�pne stare wilczysko, kt�ry nikogo w �yciu nie prosi� o zmi�owanie, rzuci� b�agalne spojrzenie na Mowgliego. Ch�opak sta� nagi w �wietle gorej�cej �agwi, rozrzucaj�cej woko�o dr��ce i chybotliwe cienie, a grzywa czarnych w�os�w rozwia�a mu si� gro�nie nad karkiem. - Dobrze! - ozwa� si� Mowgli wodz�c doko�a roziskrzonym wzrokiem. - Widz�, �e jeste�cie psubraty! Porzuc� was i p�jd� do moich wsp�plemie�c�w... o ile oni istotnie s� moimi wsp�plemie�cami. D�ungla jest przede mn� zamkni�ta, winienem zatrze� w sobie pami�� waszej gwary i obcowania z wami... ale oka�� si� bardziej wspania�omy�lny od was. Poniewa� by�em waszym bratem, r�ni�cym si� od was jedynie krwi�, przeto obiecuj� wam, �e gdy b�d� cz�owiekiem i zamieszkam mi�dzy lud�mi, nie zdradz� was, jak wy�cie mnie zdradzili, n�dznicy! Kopn�� nog� ognisko, a� skry rozsypa�y si� woko�o. - Ani ja, ani nikt z moich nie b�dzie napastowa� Wilczej Gromady. Ale zanim od was odejd�, musz� wpierw ui�ci� si� z pewnego d�ugu. Podszed� do Shere Khana, wpatruj�cego si� g�upowato przymru�onymi oczyma w ogie�, i schwyci� go za sier�� na podgardlu. Bagheera na wszelki wypadek nie odst�powa�a ani na krok od przyjaciela. - Wstawaj, psubracie! - krzykn�� Mowgli. - Wsta�, gdy m�wi do ciebie cz�owiek! Je�eli mnie nie pos�uchasz, to ci t� �agwi� osmal� futro! Shere Khan z�o�y� potulnie uszy po sobie i przymkn�� oczy, bo p�on�ca ga��� mign�a mu tu� przed nosem. - Ten byd�ob�jca zapowiada�, �e zabije mnie wobec waszego Zgromadzenia, poniewa� nie uda�o mu si� zabi� mnie, gdym by� jeszcze niemowl�ciem. Ale my, gdy wyrastamy na dojrza�ych ludzi, sprawiamy psom t�gie lanie... tak, o tak, tak, tak! Spr�buj no cho� w�sem ruszy�, Lungri, a wpakuj� ci Czerwony Kwiat w sam� gardziel! To m�wi�c t�uk� zawzi�cie Shere Khana po �bie ga��zi�, a tygrys skomla� i skowyta�, przej�ty �mierteln� trwog�. - Tfu!... A teraz umykaj, oszelmowany le�ny kocie! Ale zakarbuj sobie w pami�ci, �e gdy nast�pnym razem przyjd�, ju� jako cz�owiek, na Ska�� Narady, g�ow� moj� i plecy zdobi� b�dzie sk�ra Shere Khana!... Pos�uchajcie i wy, pozostali! Akela b�dzie �y� i ma prawo chodzi�, gdzie mu si� podoba. Wy nie odwa�ycie si� go zabi�... bo ja na to nie pozwol�! Nie my�lcie te�, �e pozwol� wam tu jeszcze siedzie� i bezczelnie wywala� j�zory, jakby�cie byli czym� wi�cej ni� psami, kt�re w tej chwili przegoni� na cztery wiatry!... Huzia! Huzia!... P�omie� na ko�cu ga��zi rozgorza� o�lepiaj�cym blaskiem, a Mowgli siek� na odlew w prawo i w lewo po ca�ym zgromadzeniu. Wilki w�r�d przera�liwego wycia zacz�y ucieka� - i�cie jak oparzone - gdy� sypi�ce si� iskry pocz�y ju� tli� si� w ich kud�ach. W ko�cu pozostali na placu tylko Akela, Bagheera oraz co najwy�ej dziesi�tek wilk�w stoj�cych zawsze wiernie po stronie Mowgliego. A w�wczas - ni st�d, ni zow�d - pocz�o Mowgliego co� bole� we wn�trzu, jak nie bola�o go nigdy dotychczas. Westchn�� g��boko i zaszlocha�, a �zy pociek�y mu po twarzy. - Co to takiego? Co to takiego? - odezwa� si� sam do siebie. - Nie mog� opu�ci� d�ungli... i sam nie wiem, co si� ze mn� dzieje... Czy�bym ju� mia� umrze�, Bagheero? - Nie, Ma�y Bracie! To tylko �zy... spotyka si� je nieraz u ludzi... - odpowiedzia�a Bagheera. - Teraz wiem, �e jeste� ju� cz�owiekiem, a nie ludzkim szczeni�ciem. Odt�d ju� d�ungla naprawd� jest zamkni�ta przed tob�!... To tylko �zy, m�j Mowgli... Nic to! Niech sobie p�yn�! Przeto Mowgli usiad� i p�aka� rzewnie, jakby mu serce p�kn�� mia�o. By� to pierwszy p�acz w jego �yciu... - A teraz - odezwa� si� nagle - p�jd� pomi�dzy ludzi! Ale wpierw musz� si� po�egna� z matk�. To rzek�szy pod��y� do jaskini, gdzie mieszka� Ojciec Wilk z Matk� Wilczyc�. Przytuli� si� do jej futra i p�aka� na ca�y g�os, a wilcz�ta wt�rzy�y mu �a�osnym wyciem. - Nie zapomnicie o mnie? - spyta� Mowgli. - Nigdy, o nigdy, p�ki tylko b�dziemy umia�y zw�szy� twe �lady - odpowiedzia�y wilcz�ta. - Gdy b�dziesz cz�owiekiem, przychod� czasami do podn�a naszej g�ry, by�my mog�y pogwarzy� z tob�; my za� b�dziem zachodzi� na uprawne pola, by pobawi� si� z tob� w nocy. - Wracaj rych�o! - rzek� Ojciec Wilk. - Wr�� do nas jak najrychlej, m�dra �abuchno... bo i matka twoja, i ja jeste�my ju� mocno starzy! - Wracaj rych�o, synusiu, m�j ty ma�y golasku! - doda�a Matka Wilczyca. - Bo przyznam ci si�, dzieci� cz�owiecze, �em kocha�a ci� bardziej, ni� potrafi�abym kocha� rodzone moje szczeni�ta! - Przyjd�, przyjd� z pewno�ci� - odpowiedzia� Mowgli - a gdy powr�c�, roz�ciel� sk�r� Shere Khana na Skale Narady. Nie zapominajcie o mnie! Powiedzcie mieszka�com d�ungli, by nigdy o mnie nie zapominali... �wit pocz�� rozja�nia� niebo, gdy Mowgli samotnie schodzi� ze zbocza g�ry, by spotka� si� z tajemniczymi istotami, nosz�cymi miano ludzi. PIE�� MY�LIWSKA GROMADY SEEONEE�SKIEJ Gdy �wit b�ysn�� na niebie, sambhur becze� zaczyna - Najpierw raz - potem drugi i trzeci! I ju� jele� wyskoczy� - i ju� jele� wyskoczy� - Z g�szczy lasu, znad stawu, gdzie �eruje zwierzyna. Jam na czatach samotnych go zoczy� - Najpierw raz - potem drugi i trzeci! Gdy �wit b�ysn�� na niebie, sambhur becze� zaczyna - Najpierw raz - potem drugi i trzeci! I wnet wilk si� przekrada - i wnet wilk si� przekrada - By wie�� zanie�� radosn� do dru�yny, do stada - A my tropim i w�szym, i g�osimy na �ladach - Najpierw raz - potem drugi i trzeci! Gdy �wit b�ysn��, zawy�a ca�a Wilcza Dru�yna - Najpierw raz - potem drugi i trzeci! Wierna puszcza nie zdradzi wilczych �lad�w i kroku! Nasze �lepia nam drog� o�wiecaj� w p�mroku! J�zyk trzyma� na wodzy! Baczno��! Czas ju� do skoku - Najpierw raz - potem drugi i trzeci C�tki s� chlub� lamparta, a dum� bawo�u s� rogi; B�d� czysty, bo t�gich my�liwc�w poznajem po sk�rze ch�dogiej! Je�li stwierdzisz, �e bodzie buhaj lub sambhur w�ochaty, Nie ucz nas tego - bo my�my ju� o tym wiedzieli przed laty! Nie dr�cz cudzych szczeni�tek, lecz sercem do nich lgnij �atwo, Bo cho� s� niezgrabne i ma�e, mog� nied�wiedzia by� dziatw�! "Nie masz nade mnie!" - powiada szczeni�, gdy pierwszy je triumf omami; Lecz wielka jest d�ungla, a szczeni� tak ma�e! Niech j�zyk ma za z�bami! P r z y k a z a n i a m i s i a B a l o o �OWY WʯA KAA Wszystko, co tu opowiemy, zdarzy�o si� w jaki� czas przedtem, nim Mowgli porzuci� Gromad� Wilk�w Seeonee�skich i zem�ci� si� na tygrysie Shere Khanie. By�o to w dniach, kiedy mi� Baloo uczy� go Praw D�ungli. Wielkie, powa�ne, brunatne nied�wiedzisko nie posiada�o si� z rado�ci, �e ma tak poj�tnego ucznia. Albowiem m�ode wilczki zwyk�y przyswaja� sobie z Praw D�ungli tylko to, co znajduje zastosowanie w obr�bie ich gromady i plemienia - i wymykaj� si� na wagary, gdy tylko umiej� powt�rzy� nast�puj�c� zasad� �owieck�: Stopy, kt�re nie czyni� szelestu - oczy, kt�re potrafi� przenikn�� ciemno�� - uszy, kt�re zdolne s� przechwyci� tchnienie wiatru powstaj�cego - bia�e i ostre z�bce - oto przymioty, kt�re cechuj� naszych braci, z wyj�tkiem znienawidzonego przez nas szakala Tabaqui i r�wnie znienawidzonej hieny. Atoli Mowgli, jako �e by� szczeni�ciem ludzkim, musia� uczy� si� znacznie wi�cej. Czarna Pantera, Bagheera, nieraz skrada�a si� nieobaczkiem przez d�ungl�, by podpatrzy�, jakie post�py czyni jej pupilek, i opar�szy g�ow� o pie� drzewa, mrucza�a z zadowoleniem, gdy Mowgli wyg�asza� zadane lekcje wobec Baloo. Ch�opak umia� r�wnie dobrze wspina� si� po drzewach, jak p�ywa�, a p�ywa� r�wnie dobrze, jak biega�. Przeto nauczyciel Prawa, Baloo, uczy� go wszelkich przepis�w zar�wno le�nych, jak i wodnych. Uczy� go wi�c, jak odr�ni� ga��� zdrow� od spr�chnia�ej; jak przemawia� grzecznie do dzikich pszcz� na wypadek, gdyby zdarzy�o mu si� zetkn�� z ich rojem na wysoko�ci pi��dziesi�ciu st�p ponad ziemi�; jak odzywa� si� do nietoperza Manga, gdyby zdarzy�o si� przerwa� jego drzemk� po�udniow� w�r�d ga��zi; i jak ostrzega� �pi�ce w ka�u�ach w�e wodne, zanim da nurka w g��b wody. �adne z Plemion D�ungli nie lubi, by mu zak��ca� spok�j, i ka�de z nich jest nader sk�onne do tego, by sprawi� t�g� wcier� dokucznikowi. Z czasem Mowgli nauczy� si� tak�e �owieckiego Has�a Przybysz�w, kt�re nale�a�o powtarza� g�o�no, p�ki nie otrzyma si� odpowiedzi - ilekro� wypadnie polowa� poza obr�bem w�asnego �owiska. Has�o to, w przek�adzie na j�zyk ludzki, brzmi: - Pozw�lcie mi polowa� tutaj, bo jestem g�o-o-odny! A odpowied� jest nast�puj�ca: - Poluj�e wi�c, ale z potrzeby, nie dla przyjemno-o-�ci! Z tego wszystkiego wida�, ilu to rzeczy musia� Mowgli nauczy� si� na pami��; nic te� dziwnego, �e nieraz bardzo go m�czy�o powtarzanie po sto razy tej